Tumgik
#gówno z tego wszystkiego
turmeric-lover · 10 months
Text
pojebie mnie coś kurwa mam się teraz orientować jak to jest z zapasową pamięcią ssd thumbcośtam hardware external to czy tamto, mam kurwa inne rzeczy do robienia niż strach że stracę jeszcze ponad terabajta plików
0 notes
i-eat-vinilinum · 2 years
Text
Nie wytrzymam w tej szkole
1 note · View note
panikea · 3 months
Text
Rozejrzyjcie się dookoła. Ile jest niby silnych kobiet, które są z facetami, którzy traktują je jak gówno, a one i tak w oczach mają płynny karmel? Ile razy powtarzają one przy przyjaciółkach, że nigdy więcej, a później są dostępne jak pizza na telefon? To kwestia naciśnięcia odpowiedniej kombinacji, przy której baby są bezbronne. Niezależnie od tego, czy mają 20, 30, 40 czy 50 lat. Taka dzida myśli, ze KTOŚ TAKI (i tutaj wstaw sobie, co chcesz: z kim się tak rozmawia do 4 rano, z kim jest takie porozumienie dusz, kto dostarczy takich emocji, czy kto będzie miał TO WSZYSTKO NARAZ) – już się nie znajdzie. Do tego dochodzi ostre rżnięcie i dużo obojętności, przeplatanej z rzadka scenami jakiejś tam czułości. I laska lampi się w tego smartfona, jak Bambi. To jest metoda trzymania kobiety na nieustającym głodzie, który powoduje, że łapie ona z radością wszystko, co facet jej rzuci. Jest gotowa na każde skinienie. Seks? Na zawołanie. Telefon o 3 rano: „Przyjedź”? Przyjedzie. Jest najebany jak szpadel? Ona odholuje go do łóżka, pocieszy, a rano będzie lodzik i rosół. On nie odezwie się przez dwa tygodnie? Ona będzie tęsknić, kurwić, wściekać się, a później mu wybaczy, gdy tylko on wyśle mesga: „Cześć”. BO PRZECIEŻ O NIEJ MYŚLI. Będzie nazywać się idiotką, ale podskakiwać wewnątrz z radości. Będzie pamiętać o jego urodzinach, o jego imieninach, Bożym Narodzeniu, Dniu Chłopaka, a w Dzień Bez Stanika (30 maja) wyśle mu swoje cycki. W tym samym czasie on będzie mówił do swoich kumpli (jeśli ich ma, oczywiście, bo mam wątpliwości): „Kobiety są takie głupie. Chciałbym być z jakąś normalną laską. Która traktowałaby mnie porządnie. Z którą można by było normalnie pogadać. Tęsknię za nowym życiem, za rozpoczęciem wszystkiego od początku. Za odcięciem się od tych głupich kur, które tylko dupy dawać potrafią, marudzą, płaczą i nie wiadomo czego chcą." - Piotr C. Związki Instrukcja Obsługi
42 notes · View notes
lekkotakworld · 3 months
Text
Odzywam się, żyję, choć jest bardzo ciężko.. Czuję, że wykańcza mnie szczególnie stres. I dobrze czuję, bo to widać po mnie, jak to mój chłopak określa, widać po mnie, że zjada mnie od środka, a szczególnie po tym, że schudłam i wyglądam jak "trup". Trochę w śmiechach, ale wiem, że jest mnie mniej w wielu miejscach.. Tyłka nie mam, cycki sflaczałe, wystające kości bioder i samorobiące się siniaki na nogach.. Żeby było "zabawniej" moje siedzenie i ciśnięcie tej magisterki bardzo pogłębiło jakieś fobie społeczne i dziś przeszłam dość silny atak paniki.. Byliśmy na absolutorium mojego M., czekałam na jego rodziców i trzymałam im miejsca. No i tu się wszystko zaczyna, dużo ludzi wokół, ja sama, straszny natłok myśli, czułam że jest mi duszno, że nie mam czym już oddychać, bałam się, że zemdleje, tak mnie mdliło z tego wszystkiego i w dodatku uczucie jakbym nie była w swoim własnym ciele, tylko pogrążona w swoich własnych myślach.. Przeszło mi w sumie po jakiejś godzinie, mimo, że później miałam już znajome osoby obok. Przerażające, pierwszy raz tak silny atak miałam i kurcze przestraszyłam się.
Głupio mi, że piszę tu tylko jak coś się dzieje złego, ale wolę napisać to tu niż męczyć chłopaka, on i tak ma sporo swoich spraw, widzi co ze mną i nie chce mu więcej dokładać. Wyniszczam się od środka.
Co stres jeszcze ze mną robi? A no, okres który powinien być już dawno i go nie ma. Ciekawa jestem czy będzie spóźniony z 3 tygodnie, czy po prostu będzie następny i tyle. Ehh 2 tygodnie, oddaje to gówno i potrzebuję się trochę wyłączyć i odpocząć. Bo jest bardzo źle.
24 notes · View notes
kasja93 · 10 months
Text
Hej
Tumblr media
Zjedzone: kawa z mlekiem, 2x śliwka Nałęczowska, 5x domowy knedel ze śliwką
Spalone: ?
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Budzik zadzwonił, odpaliłam klamota i pojechałam na załadunek do Wrocławia. Tam posiedziałam godzinkę i poczytałam.
Po załadunku pojechałam na stację paliw i po zatankowaniu dostałam kawę oraz śliwki w czekoladzie, gdyż odmówiłam posiłku (gratis do zatankowania). Popijając kawę, jadąc do Niemiec zjadłam domowe knedle - jedzenie w czasie jazdy to nawyk, który powinnam zacząć eliminować… Nie chodzi mi tu o bezpieczeństwo czy inne BHP a fakt, że nie celebruję porządnie posiłku…
Pogadałam chwilę z kolegą i nim się obejrzałam zajechałam na parking pod Berlinem gdzie zamieniłam się naczepą z całkiem miłym kierowcą. Gość był naprawdę spoko. Dostałam zlecenie na załadunek. Jutro na południe ładuje i wieczorem przekazuje naczepę dalej. Takie tam sztafety w tym tygodniu robię. Tragedii nie ma zatem nie narzekam
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Rozmawiałam dziś z @pozartaa na temat depresji i generalnie problemów psychicznych. Jak to my starzy ludzie (XD) mam w zwyczaju wspominać stare (niekoniecznie) dobre czasy. Pomyślałam, że może warto by było „publicznie” nieco opowiedzieć o tym skąd, dokąd, dlaczego i tak dalej.
Otóż pierwsze objawy depresji zauważyłam u siebie jakieś 3 lata temu. Zaczęło się od chronicznego zmęczenia, wykonywaniu obowiązków mechanicznie i permanentnym zirytowaniem.
Bo musicie wiedzieć, że ja nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczałam do siebie myśli w stylu „nie dam rady”, „ktoś musi mi pomóc”, „niech mi współczują”. To ja byłam dla każdego oparciem, ostoją dobrej rady, rycerzem na białym koniu nie zaś osobą, której trzeba podać pomocną dłoń. Najbardziej ze wszystkiego bałam się, że będę od kogoś uzależniona oraz byciem ciężarem dla innych a zwłaszcza bliskim. Do perfekcji opanowałam grę aktorską i nikt nie wiedział, że mam problem umyć włosy, pójść do sklepu, obejrzeć film i tak dalej. Gra pozorów, pewność siebie, poczucie własnej wartości. Bo widzicie. Ja nigdy nie czułam się jak gówno. Czułam się zmęczona, ale zawsze znałam swoją wartość i szłam z podniesioną głową.
Po półtora roku dość kijowej pracy. Zaczęłam wynajdywać i odliczać każdy element w kabinie ciężarówki na którym mogłabym się powiesić. Wbrew pozorom jest ich trochę… Gdy umycie włosów w trasie przy pomocy miski i wody z bańki zajmowało mi ponad dwie godziny bo po każdej czynności typu wyjęcie miski ze schowka, naszykowanie szamponu, ręcznika etc musiałam robić przerwy kilkunastominutowe stwierdziłam - odchodzę. Idę gdzieś indziej. Zaczęłam wtedy jeździć dla bezpieczeństwa z przyjaciółką w podwójnej obsadzie. Myślałam, że jest lepiej póki któregoś dnia moja zmienniczka postanowiła na 30h pojechać do domu, gdy stałyśmy we Wrocławiu na parkingu. Niemal nie wychodziłam z kabiny i miałam problem wstać z łóżka - nie miałam dla kogo stwarzać pozorów.
Pracowałyśmy tak coś koło 8 miesięcy. Firma dla której jeździłyśmy straciła kontrakt i były masowe zwolnienia.
Ja zaś będąc znów sama paradoksalnie odetchnęłam od przebywania ciągle w czyimś towarzystwie. Depresja chwilowo odpuściła. To była totalnie cisza przed burzą bo niecały rok później dostałam załamania nerwowego. Coś w końcu we mnie pękło. Presja w pracy, presja na zarabianie pieniędzy, presja kupna domu oraz remontu w najbliższej przyszłości, wypadek przyjaciółki w pracy oraz to jak została potraktowana i na koniec słowa mojej szefowej „nie obchodzi mnie jak się czujesz. Widzę cię tego i tego na bazie”.
Umówiłam się do psychiatry prywatnie bo potrzebowałam zwolnienia lekarskiego tu i teraz. Wiedziałam, że jak pojadę do pracy dobrze się to nie skończy bo znów wtedy ostatnimi czasy zaczęłam liczyć punkty w kabinie, na których mogłabym zawisnąć. Choć tak naprawdę głównie napędzała mnie wściekłość na szefową i chęć ujebania suki oraz postawienia na swoim. Poszłam po L4 nie po leczenie bo ja naprawdę nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak poważny jest mój stan. Ciągle go bagatelizowałam.
Weszłam do gabinetu. Usiadłam naprzeciw mojej pani doktor a ona zapytała „Dzień dobry, niech pani powie co panią do mnie sprowadza”. A ja, ta twarda, niesamowita babka co przyszła z myślą o wytępieniu L4 rozpłakałam się dukając przez szloch „Nie mam już siły”.
Opowiedziałam wszystko. Począwszy od tego jaki zawód wykonuje, poprzez wypadek przyjaciółki na podejściu mojej szefowej do mnie. Wylało się ze mnie to wszystko co tłamsiłam. Pozwoliłam sobie na „słabość” bo to lekarz i de facto obcą mi osoba przed którą nie musiałam udawać.
Wyszłam z gabinetu ze zwolnieniem lekarskim oraz receptą na leki. I wiecie co? Z pierwszej chwili nie chciałam ich nawet wykupić! Pomyślałam, że dostałam co chciałam czyli L4 i leki nie są mi potrzebne. Wykupiłam je jednak i zaczęłam brać tak po prostu… Bez refleksji.
W międzyczasie zaczęła się nagonka w firmie poprzez czat służbowy i choć nie padło moje imię wprost to wiem, że wywody szefowej o łamaniu danego słowa, zdradzie etc były skierowane do mnie. Potwierdził to mój przyjaciel, który śmiał się z szefowej podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Zaczęłam się spodziewać zemsty po powrocie do pracy bo planowałam być na zwolnieniu 2 tygodnie - po takim czasie miałam wyznaczoną kolejną wizytę. Zaczęła się bezsenność. Spałam po 4 godziny na dobę, budziłam się o 2/3 nad ranem, chodziłam w te i nazad po mieszkaniu a natłok myśli był okropny.
Na kolejnej wizycie opowiedziałam jak się czuję, jak wygląda sytuacja w pracy. Byłam już spokojniejsza i nie wpadam w taką histerię jak na pierwszej wizycie. Zwiększono mi dawkę leków przeciwlękowych a ja zaczęłam silniej odczuwać chęć zaprzestania egzystencji. Wcześniej w ryzach trzymała mnie praca i poczucie obowiązku.
Przez przypadek trafiłam w zoologicznym na Rudą, która była do adopcji bo ktoś ją oddał. Gdy wskoczyła mi w ramiona rozpalałam się i zabrałam Zdzisławę ze sobą do domu. Znów miałam powód by wstawać z łóżka, miałam kim się zająć. Z perspektywy czasu wiem, że ten długouchy królik uratował mi życie. W sumie to obie sobie pomogłyśmy.
Mijały kolejne tygodnie. Mój stan nie polepszał się. Miałam problem by wejść do kuchni bo były tam noże. Gdy chodziłam na spacery miałam myśli by rzucić się pod przejeżdżające samochody. Moi rodzice z którymi nie mieszkałam nie wiedzieli o tym. Myśleli, że siedzę w domu bo nie chce pracować.
Nastąpiła zmiana leków. Znów mogłam spać dzięki farmakologii choć nadal dręczyły mnie koszmary związane z pracą. Czułam, że zawodzę bo zamiast pracować i zarabiać siedzę w domu. W końcu poruszyłam ten temat w rodzinnym domu i powiedziałam jak się z tym czuje. Dostałam dużo wsparcia.
Około kwietnia odważyłam się przyznać przed bliskimi, że mam depresję, myśli samobójcze. Bardzo to dotknęło moich rodziców bo zwyczajnie o tym nie wiedzieli i nie rozumieli dlaczego. Ja sama nie wiedziałam dlaczego. Jedyne co wiedziałam, że chce żyć i nie chce umierać choć takie myśli wracały.
Nastała wiosna, do domu przygarnęłam Jerrego i coraz śmielej planowaliśmy wraz z rodzicami zakup domu.
W końcu 10 czerwca udało się zrealizować marzenie i zaczęliśmy z tatą remontować nasz wspólny dom. Ja zaś czułam się lepiej. Myśli samobójcze przeszły w myśli rezygnacyjne i nie pojawiły się codziennie. Były dni gdzie czułam się w miarę, były takie, gdy cały dzień nic nie robiłam bo nie byłam w stanie. Myśli krążyły mi wokół pieniędzy, które z mojej zaoszczędzonej kupki znikały w zatrważającym tempie.
Pani doktor zaleciła mi pójście na terapię… Bałam się terapii, bałam się, że po niej będzie mi gorzej przez wywleczenie kolejnej osobie tego jak słaba jestem… No i pieniądze. W lipcu zdecydowałam się znaleźć pracę. Było to zdecydowanie za wcześnie. Lęki wróciły, depresja również jednak brałam to na klatę dla pieniędzy. Codziennie płakałam i tego nie ukrywałam. Czułam się okropnie.
Pod koniec sierpnia poszłam na terapię. Co dwa tygodnie spotykałam się z naprawdę miłym psychoterapeutą online. Depresja się nasiliła przez rozgrzebywanie tego co mnie bolało. Przez mówienie o lękach i złych momentach. Jednak już po drugiej wizycie zaczęłam czuć się lepiej.
Pod koniec września zaczęłam budzić się z letargu, październik był jak wahadło. Raz czułam się świetnie wręcz nierealnie by następnego pojawiał się spadek. Co śmieszne dopiero w październiku dotarło do mnie jak w nienaturalnie euforycznym stanie się znajdywałam a owy „spadek nastroju” był po prostu stabilizacją i próbą złapania wewnętrznej równowagi.
Od tamtej pory do dziś minęły prawie 3 miesiące. Czuję się dobrze. Nie jest idealnie bo są dni gdzie nie chce mi się nic, ale to NORMALNE! To normalne, że nie codziennie człowiek jest w skowronkach. Nie mam złych myśli, głównie myślę pozytywnie. Nabrałam ogromnego dystansu do siebie, pracy i wszystkiego co mnie otacza. Nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem super i sobie ze wszystkim radzę.
Złapałam wewnętrzną równowagę. Depresja jest w odwrocie. Nadal biorę leki bo według mojej pani doktor jak ten stan się utrzyma pół roku zaczniemy schodzić z dawek.
Nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nigdy nie byłam tak pełna życia, nadziei i spokoju jak teraz. Podchodzę do życia zdroworozsądkowo, mierze siły na zamiary i nie podchodzę do wszystkiego jak do sprintu a maratonu i to dodatek takiego co się robi niespiesznym krokiem.
Czuję, że żyję i choć mam jeszcze trochę demonów ukrytych w głowie - w końcu nadal obawiam się powrotu do BED a ANA szepcze mi do ucha zbyt często. Jednak powoli małymi kroczkami do przodu.
Wiecie, że ja nigdy nie rozumiałam jak można chcieć się zabić? W pale mi się to nie mieściło. Tak jak bagatelizowałam depresję bo takie jest życie i tyle. Uważam się za silną psychicznie do czasu, aż znalazłam się w ciemnym miejscu swego umysłu gdzie nie docierało do mnie światło a jedynym wyjściem była chęć zniknięcia.
Dopiero podczas leczenia zrozumiałam czym jest depresja i jak strasznie można myśleć o sobie i życiu. Tylko ja cały czas miałam w sobie cichy głos mówiący „chce być zdrowa, chce żyć i być szczęśliwa” i on mnie motywował do leczenia. Poczucie, że nie mogę się poddać mnie napędzał do brania leków, chodzenia na wizyty i mówienia jak jest w gabinecie lekarskim. Teraz przeraża mnie, że byłam tak blisko krawędzi i nigdy, przenigdy nie chciałabym znów się na niej znaleźć i patrzeć w mrok, który mnie do siebie wołał
28 notes · View notes
godmusthateme15 · 24 days
Text
Krew mnie zalewa kiedy słyszę od ojca że dzisiejsza młodzież jest słaba , że wymyśla sobie problemy . Że za jego czasów to nikt by nie mówił o depresji tylko sobie z nią poradził .
I jak cię ojcze kocham , to w takich momentach nienawidzę .
Wiem że nie miałeś najlepszego dzieciństwa .
Ale to nie nad tobą znęcała się siostra . Nie w twoją nogę wbiła drut kiedy miałeś 4 lata pytając ,, Chcesz zobaczyć krew " . Nie ciebie przyciągała za włosy po mieszkaniu . Nie ty musiałeś sobie radzić z ciągłym biciem i poniżaniem . Mówieniem do ciebie jak bardzo zrujnowałeś komuś życie , jak cię nienawidzi , jak powinieneś się nigdy nie urodzić . Nie ty musiałeś zastanawiać się czy dzisiaj cię zabije . Nie myślałeś o tym czy jeśli nie uda ci się wyrwać się udusisz kiedy dusiła cię poduszką .
Nie ty czułeś że nie zasługujesz na powietrze więc próbowałeś nie oddychać mając 7 lat .
Twoja matka umarła ale nigdy nie czułeś , że żywi wobec ciebie zarówno miłość jak pogardę .
Nie ciebie opuścili absolutnie wszyscy po rozwodzie rodziców . Siostra kazała nie ryczeć i nie być samolubną kieys zacząłeś płakać z tego powodu. Zostałeś pozostawiony jak stara zabawka którą już nikt nie chce się bawić w wieku 12 lat . Jak zbędny i uciążliwy balas który został po waszej nieudanej próbie zabawy w szczęśliwą rodzinkę , taki ciężar którego nikt nie chce wziąć na siebie . Nie czułeś że wszyscy zastąpili cie kimś innym . Nie straciłeś wszystkich przyjaciół bo przez całe wakacje nie wychodziłeś z domu prubując sam ogarnąć gówno jakim obarczyła cię twoja wspaniała rodzina . Nie czułeś się zastąpiony przez każdego kogo kiedyś uważales za rodzinę . Nie czułeś codziennie wielkiego poczucia winy z powodu kurwa czegoś na co nie miałeś wpływu . Nie ciołeś się , głodzileś i spałeś 8 godzin tygodniowo w wieku 13 lat . Nie chciałeś się zajebać bo życie było chujowe . Matka nie powiedziała że jesteś samolubny i ,,ona też ma prawo do szczęścia "kiedy płacząc powiedziałeś że czujesz się samotny . Nie myślałeś o samobójstwie przez całą siódmą klasę. Nie wychowywać się sam siedząc w pustym domu i nawet nie mając gdzie z kim wyjść bo wszyscy uznali cię za smutnego emo dziwaka . Nie karałes się za najmniejszy błąd . Nie bałeś się odzywać bo ktoś mógłby cię źle zrozumieć . Nie brałeś przypadkowych leków bo miałeś nadzieję że następnego dnia się nie obudzisz .
Nie odbudoeałes wszystkiego sam a potem niecałe pół roku potem twoja całą praca runęła kiedy wrzuciła bezsenność . Nie tarzałeś się na dywanie śmiejąc się krzycząc , że nie chcesz żyć a twój ojciec patrzył na to nie przejęty mówiąc ci że przesadzasz . Nie miałeś ataków paniki .
Dlatego jebać cię ojcze kiedy mówisz że przesadzam . Jebać cię za to że zawsze byłeś w pracy .
I jebać cię matko za to , że zawsze mówiłaś mi że nie mogę dopuścić się żeby być gruba kiedy byłam mała . Za to że wchodziłaś na wagę i płakalaś . Że mnie zostawiłaś kiedy najbardziej cię potrzebowałam . Za to że powiedziałaś mi ,, No może ciebie parę razy uderzyłam ale twoją sióstre potrafiłam katować. Że zwalasz mi na głowę swoje miłosne problemy jakbym miała je rozwiązać . Że każesz mi być tą dorosłą w naszym domu . Jebać ciebie i twoją niestabilność emocjonalną .
Jebać cię siostro za to że się na denną znecalas . Jebać cię za to że tego nie pamiętasz kiedy ja nie mogę zapomnieć . Za to że zawsze muszę udawać że jest w porządku kiedy cię widzę . Że czasami boję się kiedy ktoś mnie dotyka .
Jebać cię babciu za słowa ,, no kto będzie musiał pujsc na dietę ten będzie musiał " kiedy dosłownie jadłam po 500 kcal dziennie od wielu miesięcy . A potem taka zmartwiona że zjadłam tylko rosół i wyrzuciłam z niego makaron .
Jebać cię przyjaciółko za to że mnie zastapilas . A porem okazało się że tylko ja cię nigdy nie zdradziłam . I teraz wszystko ma być ok ? Znowu razem przeciw światu .
Jebać was wszystkich bo nie potrafię was nienawidzić.
Więc jeszcze raz ktoś mi powie że wymyślam sobie problemy. Idźcie kurwa sami pobiegać najlepiej na Alaskę .
17 notes · View notes
skinnysillygirl · 3 months
Text
Zapomniałem wczoraj wstawić bilansu i przysięgam że jest jakaś masakra ale dzisiaj już się ogarniam i robię luks deluks
29/06
Zjedzone:???
Byłem u babci 💀💀💀 kms znaczy zajebiście się z nią spędza czas ale jedzenie tego wszystkiego to jakiś koszmar..
Spalone:~100kcal
JUŻ POMIJAJĄC JEDZENIE BO Z TEGO CIEŻKO SIĘ WYMIGAĆ ALE ĆWICZENIA I SPALANIE? SERII TOSIEK MIAŁEŚ JECHAĆ ROWEREM, POBIEGAĆ I ZROBIĆ WORK OUT A TU TAKIE GÓWNO? JAPIERDOLEEEE
Za wczorajsze porażki niestety albo stery zelży jak się patrzy na moich nie istniejącyh boobis oraz udkach z kurczaka pojawiły się kreseczki za karę no i wsm dlatego że byłem na siebie wkurwiony i chciałem rozładować emocje😝😝😝
7 notes · View notes
spazmatyka · 20 days
Text
Wróciłam po ciężkim kurwa dniu, bo ledwo dałam radę dociągnąć do końca pracy, ledwo stałam na nogach. Wróciłam do domu, matka przyjechała może 10 minut po mnie i chuj wie o co jej chodzi. Weszła do domu i zaczęła się na mnie wydzierać, ja naprawdę nie wiem czemu. Normalnie ze mną rozmawiała przed wyjściem z roboty a w domu nagle kurwa z takim wyrzutem z nikad tak naprawdę, bo nic jej absolutnie nie powiedziałam ani nie zrobilam.
Zjebała się do mnie, bo kotu nie kupiłam jedzenia a sobie kupuję jakieś gówno (figurkę). Zaczęła po mnie jechać jak po kurwie najgorszej, bo kotu kurwa jeść nie kupiłam. Fakt faktem przestałam kupować w momencie jak zaczęła się wpierdalać i zajmować kotem. Babka kurwa też kota karmi bez mojego pozwolenia, bo dawała kotu mięso kurwa pieczone. Ja jebie.
Nie mam kurwa siły. Nie mam siły już tłumaczyć co się kurwa dzieje, bo nie mam słów. Wszystko co robię i czego nie robię jest wykorzystywane przeciwko kurwa mnie. Każde słowo, każde zachowanie, jak nie w pracy to kurwa we własnym domu.
Ja chcę w końcu zniknąć by nie musieć tego wszystkiego wiecznie słuchać. Już dawno to mówiłam, ale jak już będzie mnie stać na wyprowadzkę, to kurwa wezmę jebane mieszkanie na kredyt albo wynajmę i kurwa wyprowadzę się, bo już mam kurwa dość tych ludzi.
Kiedyś w końcu to zrobię.
3 notes · View notes
azotowanie · 5 months
Text
Moje luźne przemyślenia o zastępach anielskich #1: postacie kobiece
disclaimer: jestem dopiero w trakcie czytania serii i do tej pory przeczytałam siewcę wiatru, zbieracza burz oraz jeden (1) tom bram światłości i jestem jeszcze w pierwszej drugiej części więc nie będę tu dużo mówić o seredzie bo zwyczajnie nie mam za bardzo o czym. ponadto, niektórych rzeczy mogę nie pamiętać bo siacza i zbieraka ciurkiem przeczytałam rok temu, później przez prawie pół roku męczyłam pierwszy tom bram i od stycznia brnę przez drugi a w międzyczasie jeszcze czytam lektury szkolne i inne książki
a teraz przejdźmy do sedna
już od paru dni ciągle myślę o zastępach, a dzisiaj zebrało mi się na myślenie o zastępowych kobietach (bo jestem lesbijką myślę o nich codziennie) i już jakiś czas temu rzuciło mi się w oczy to, jak bardzo po macoszemu są one traktowane, a przynajmniej w dwóch pierwszych tomach (może bramy to naprawią ale patrząc po dotychczasowej kreacji Seredy i Cennego Jedwabiu to szczerze w to wątpię). no bo spójrzmy prawdzie w oczy, jakie są kobiety występujące w zastępach?
W pierwszej kolejności mamy Pistis Sophię, która jest straszną suką, która chce udupić Daimona i spółkę, a dzięki temu odzyskać władzę dla siebie i Jaldabaota. Są to, oczywiście wady, ale nie sprawiają one że Pistis Sophia jest jakoś szczególnie źle napisana. Ba, może się nawet wydawać komuś interesującą postacią (ja jestem tym kimś).
Później mamy Zoe, ciepłą kluchę, całkiem nijaką poza tym że jest dobra i nie zna życia. Jedyne czego chce to pisać bajki - nie zna nawet Królestwa jako takiego poza pałacem, w którym mieszka. Do wszystkiego, co robi, a co jest ważne fabularne jest pchnięta (zmanipulowana) przez Pistis. Gdyby nie Pistis, Zoe w ogóle by się tu nam nie pojawiła bo jest nam zwyczajnie zbędna. Pistis traktuje ją jak narzędzie do zdobycia kontroli nad Daimonem poprzez łóżko. Cudownie, prawda?
A jak jesteśmy przy Zoe, to porozmawiajmy o jej paraleli, Hiji. Tak jest, są one w pewien sposób swoimi paralelami. Obie zostają zapoznane z Daimonem przez kogoś innego aby w pewien sposób zdobyć nad nim kontrolę albo, w przypadku Hiji, uniemożliwić to komuś innemu. Niestety a może i stety, to Hija działa w tym przypadku efektywniej. Co prawda w nie do końca logiczny sposób, bo Daimon się w niej zakochuje od tak, od pierwszego spotkania, z miejsca staje w jej obronie na bankiecie Gabriela, a później mają jedną albo dwie wspólne sceny i to tyle...? Bo wtedy Hija rzuca wszystko w cholerę aby go ratować. Szczerze mówiąc, zupełnie mnie ta ich historia miłosna nie kupiła. Nie są ani trochę interesujący bo mają jeszcze mniej czasu na rozwój swojej relacji i poznanie się niż Bella i Edward w Zmierzchu. A to dużo mówi.
Nawiasem mówiąc, ciekawą różnicą pomiędzy Zoe a Hiją jest fakt, że podczas gdy Hija poświęca wszystko aby uratować Daimona, Zoe (nieświadomie) przynosi na niego śmierć. No, prawie, bo sprytny plan Pistis nie wypalił. A szkoda.
Później następuje tom drugi gdzie Hija jest jeszcze bardziej manipulowana przez swoich ojców żeby coś uzyskać od Daimona. Nie mówiąc już o tym, że kompletnie zmienia się sposób jej opisu. Podczas gdy w pierwszym tomie była sprytna, potężna, obcykana w całej anielskiej społeczności i podobno potrafiła dogadać kiedy było trzeba (większość tego została mi to powiedziana a nie pokazana więc się nie liczy), w drugim tomie jest malowana na taką co w dupie była, gówno widziała i kompletnie nie wie nic o życiu.
Ale przynajmniej odrobinę realistyczne wydaje mi się zakończenie jej relacji z Daimonem. Oboje zadeklarowali to jako wielką miłość, ale się w sumie w ogóle nie znali, więc dla mnie ma to sens że kiedy Hija zobaczyła Daimona w stanie innym niż ten idealny, w którym go poznała to nagle się odkochała. Dzięki temu Razjel mógł jej powiedzieć "córcia chcesz pomóc Daimonowi prawda? prawda??? powiesz nam gdzie on jest prawda?? prawda że powiesz??" pokazując nam przyspieszony kurs na manipulację swoim dzieckiem. I historia Hiji właściwie się kończy w tym momencie - dostaje domek w Limbo od Gabrysia bo chce żyć swoim własnym życiem, bez kontroli starych i jak normalna osoba a my mówimy "papa" jedynej kobiecie która wystąpiła w tej serii w przynajmniej dwóch książkach.
Wróćmy się teraz na chwilę do tomu pierwszego ponieważ pominęłam Drop. Drop też jest miękką kluchą i wsm kończy jak Hija - wolna od anielskich obowiązków w domku w Limbo tylko że ona odblokowała zakończenie premium gdzie razem z nią w tym domku jest też mężczyzna który ją najprawdopodobniej kocha. Zakończenie Drago i Drop jest otwarte i poza tym, że mieszkają razem to właściwie nie wiemy jak toczą się ich dalsze losy i szczerze powiedziawszy to bardziej kupuję ich niż Hiję i Daimona. Jednocześnie nie bardzo wiem, co wiecie mogę powiedzieć o Drop. Nie zapadła mi jakoś szczególnie w pamięć jako bohaterka. I mimo że to jej wątek był dla mnie jednym z tych bardziej interesujących, ona sama nie przykuła jakoś szczególnie mojej uwagi.
Przejdźmy więc teraz na stałe do tomu drugiego, gdzie pojawiają nam się trzy znaczące postacie kobiece.
A właściwie dwie i pół, bo Lilith w ogóle się nie pojawia "on screen" (jeśli mnie pamięć nie zwodzi) natomiast występuje ciągle w myślach Asmodeusza w jego rozdziałach.
I wiecie co z tych myśli wynika?
Że jest straszną suką. To wszystko. To jest wszystko, co jestem w stanie powiedzieć o Lilith. Trudno jej się dziwić, wszak jest demonicą, ale mam cichą nadzieję że w tych dwóch tomach bram co mi zostały jeszcze jakoś zostanie rozwinięta.
Przejdźmy więc do Glizdy o której jestem w stanie powiedzieć mniej więcej tyle samo. Z tą tylko różnicą, że Glizda jest ponownie w drugim końcu spektrum. Jest miękka i dobra, chociaż w przeciwieństwie do Drop i Zoe jest ciężko doświadczona przez życie. I ja jestem w stanie uszanować fakt, że pomimo tego ile przeszła i jak ją traktują wszyscy dookoła, nadal wybiera dobra i niesienie pomocy innym. Jest przekochana i mówię to bez sarkazmu.
I została nam już tylko Blanka, której nazwiska zapomniałam. Pierwszy człowiek na tej liście. Ukochana Asmodeusza, konserwatorka zabytków z tzw. pazurem. Muszę przyznać że od razu mnie zaciekawiła i z tych wszystkich dotychczasowych romansów to ten pomiędzy nią a Asmodeuszem wyszedł najlepiej. Miałam nadzieję czytając, że wbrew wszystkiemu, gdy prawda w końcu wyjdzie na jaw, Modo i Blanka będą razem i naprawdę byłam smutna gdy nie byli. Imo, Blania Kossakowskiej wyszła naprawdę nieźle chociaż nie rozumiem po chuj ciągle wspominać o tym że ma fryzurę niby jakaś Tyfusowa Mary. Naprawdę, raz wystarczyło.
A i jeszcze była pani szpieg od Razjela która umarła na tej samej stronie na której została przedstawiona, a która była opisana mniej więcej jak Księżna Irina w Szewcach. Jej nie liczymy.
To by było na tyle jeśli chodzi o pierwsze dwa tomy. W bramach jest właściwie tylko Sereda, która zasługuje na lepsze traktowanie. Naprawdę, ja nie lubiłam Daimona już od początku ale w bramach to przechodzi samego siebie i jest dla niej bucem bez żadnego ważniejszego powodu poza tym że najwyraźniej nie podoba mu się fakt że Sereda wie co robi i ma doświadczenie większe niż on.
Wsm to się rozpisałam ale nie mam za bardzo żadnego wniosku poza tym że Kossakowska albo pisze swoje bohaterki jako miękkie, łagodne, delikatne i jako ucieleśnienie dobra albo je pisze jak najgorsze suki i czarne charaktery i jak dwa razy spróbowała wyjść ze skrajności to raz spieprzyła i Hija i tak się okazała być UwU delikatną dziewczynką a drugi raz poprowadziła historię tak, żeby pozbyć się Blanki już po pierwszym tomie xD
ale też szczerze mówiąc to SĄ luźne przemyślenia o kobietach z zastępów anielskich które się zebrały mi gdzieś z tyłu głowy w ciągu ostatniego roku i których chciałam się pozbyć. Życzę każdemu kto to czyta miłego dnia i nocy i zapraszam do dyskusji bo być może coś pominęłam
3 notes · View notes
za-niedlugo-motylek · 4 months
Text
Hejka chciałam się przedstawić i podzielić moją historią jestem Daria jako mała dziewczynka miałam dużą niedowagę później zaczęły się moje problemy i uciekałam w jedzenie aż w końcu miałam sporą nadwagę podchodziłam do otyłości ale w mojej głowie pojawiły się głosy które kazały mi schudnąć przez miesiąc schudłam 10 kilo teraz mam lekką nadwagę jadłam waciki i specjalnie wymiotowałam po każdym jedzeniu brałam leki na przeczyszczenie i robiłam głodówki dzięki temu schudłam aktualnie mam lekką nadwagę ale wpadłam w efekt jojo przez co mam mega ciężko schudnąć a rodzice każą mi jeść i mam gówno do gadania cały czas wyliczam kalorie i wymiotuje od czasu do czasu jem waciki i wiem że jak to robie czuje się lepiej mam ciężko wyjść z tego wszystkiego rodzice oczywiście nic nie widzą ale widzą że mało jem i mnie do jedzenia zmuszają. ćwiczę ile się da żeby te pierodlone kilogramy znikały jem jak najmniej nie czuje się motylkiem tylko gąsieniczką wiem że jak nie schudne do 50 kilo to chyba oszaleje dziękuję za wysłuchanie
3 notes · View notes
wiking0 · 2 years
Text
Tumblr, discordy motylkowe baaaardzo pogłebiają moje ED. Wiem, że nie odkryłam Ameryki, ale gdy widze te wszystkie posty to po popstu czuję się głupio, że myśle o bardziej restrekcyjnym recovery ( że w ogóle o tym myśle). Aktualnie nie czuje się jakbym na nim była. Przez to, że zaczełam przygode z reco w wakacje przytylam do 53kg i to był szok. Nie mówiłam o tym, bo było mi wstyd. Od początku roku znowu wpadłam w jakiś trans. Aktualnie zeszłam do 47 i moja głowa chce dobić do 42, z którymi zaczęłam recovery. No ja tego nie chce, dużo myślałam o tym. Często mowie terapeutce, że ja nie chce z tego wyjść i to nie jest prawda. Ja to chce zrobić, nienawidze tego wszystkiego. Naprawde bym chciała mieć zdrową relacje z jedzeniem, dlatego też się leczę. Po prostu ja chce być chorobliwe chuda tak jak wtedy. Jak tak nie wyglądam nie czuje się atrakcyjnie i to jest jeden z wiekszych powodów mojego lęku, strachu przed jedzeniem i tej całej obsesji. Śmiesznie może to brzmieć, ale dopiero od niedawna zdałam sobie z tego sprawę, że to moja samoakceptacja zawodzi. Lubie sobie tak podsumować czasami moje błedy w myśleniu jeśli chodzi o ED i to kolejny z nich.
Mam mase zdjeć swojego ciała w telefonie. Często je przeglądam. Szczególnie teraz. Często sobie myśle: "Ale bylam głupia, że myślałam, że jestem gruba tutaj. Przecież wygladam jak jakies thin$p0" (nienawidze tego określenia, ale tutaj najlepiej sie sprawdza), "ile ja bym dała, żeby wyglądać tak jak wtedy". Chore gówno co?
Tumblr media
Tu myslałam, że jestem grubasem.
Tumblr media
Tutaj myślałam, że mam obrzydliwe nogi.
Tumblr media
Tutaj myślałam, że ogromnie przytyłam, a moje ciało to jedna wielka napuchnieta klucha.
Tumblr media
I co nie zgadniecie. Tutaj też myślałam, że jestem spasioną świnią!!
Nie ważne ile ważyłam. Czy 41 czy 50. Zawsze uważałam, że jestem gruba, za gruba, niewystarczająca, nie idealna. Straszne jak to potrafi zaburzyć cały twój obraz siebie, zakłamać rzeczywistość, wprowadzić Cię w taki trans. Równie dobrze bym mogła ważyc 35 kg i uważać się za świnie jednocześnie umierając. Dobija mnie to wszystko. Dobija mnie świadomość jakie to jest wciagające i jak bardzo nie mam nad tym kontrolii, bo ja nadal uważam sie za grubasa i to nie zmieni sie tak prędko. Najbardziej w tym wszystkim chyba boje sie umrzeć po drodze. Codziennie zasypiam w strachu, że już się nie obudze.
Wnioski wyciagnijcie sobie same.
22 notes · View notes
deathissolution · 6 months
Text
Wszystko bym oddał, żeby urodzić się w rodzinie, która nie zniszczyła mnie psychicznie, zanim cię poznałem. Dokonałbym innych wyborów życiowych i nie wpakował się w to całe gówno, aby tylko być tym fajnym sobą z przed tego wszystkiego.
2 notes · View notes
Jest naprawde nijako. Wróciłem do siebie pracuje udaje że jem lub wpierdzielam za 3, spotykam się z starymi znajomymi oraz tymi co poznaje, piję i ćpam w ukryciu z paroma zaufanymi osobami by każdy z moich bliskich myślał że jest wszystko git że w końcu się ogarnąłem niestety nie wsm nie wiem dla czego to robię może to jakiś sentyment bo na pewno sympatia do rodziny czy przyjaciół od jakiegoś czasu bardzo mało czuje a właściwie to nic czasami gdy zostaje samw środku nocy poczuje właściwie mieszankę wszystkich emocji myślę wtedy o kilku osobach ale cuż ich już nie ma w moim życiu a i odczucia szybko mijają i dobrze lepiej jest bez nich jestem znowu tym sarkastycznym chujem do którego mimo wszystko ludzie lgną tym samym co 2 lata wstecz kiedy moje życie zaczynało się sypać a może raczej jego cieniem bo wtedy mimo że już na dnie wpierdolony w to gówno miałem jakieś cele plany nie wszystkie były mądre czy moralne ale zawsze teraz to tylko wegetacja oczekując kiedy mi do reszty odjebie i się zabije lub wpierdole za dużo właściwie wszystkiego bo niczym nie gardzę byle by nie być trzeźwy a przecież nie było tak źle na sucho te kilka tyg to po co mi to xDdd właściwie nie wiem po co to pisze ale trudno czasami muszę powiedzieć co mi siedzi a tak naprawdę nigdy nie miałem komu ba albo wyśmieją albo zignorują albo zaczną się martwić i przejmować a to ostatnie czego mi potrzeba bo po co niszczyć i zabijać psyche innnych... A ja to ja i tego nie zmienię mimo iż próbowałem czasami nawet na siłe ale to nie dla mnie jestem taki i koniec
12 notes · View notes
neomavv · 9 months
Text
Wiecie co mo��e życie to totalne gówno za każdym razem się poddawałam i tego bardzo żałuję, motylki jesteście silne i nie poddawajcie sie nigdy bo później tylko się żałuję. Miałam moment że chciałam wyjść z tego wszystkiego ale już poprostu mam dość, mam dość siebie nienawidzę swojego ciała, tesknje za tym jak whvaldalam przed momentem gdzie zaczęłam dużo wpierdalac. NIE PODDAWAJCIE SIĘ BO BĘDZIECIE ZALOWAC.
3 notes · View notes
uderzamobeton · 1 year
Text
Nie wiem co o tym myśleć.
Pracuję jako ratownik wodny. Wiadomo ,godziny na słońcu + jedzenie tylko śniadania, nie są najlepszym pomysłem i przekonałam się o tym wczoraj.
Strasznie bolała mnie głowa i się zaczęłam okropnie czuć. Zapytałam się innego ratownika, któremu poprostu ufam, czy ma może apap. Nie miał, ale zaczął się martwić. Czułam się jak kompletna idiotka, że się rozkojarzył i będzie przejmował, więc go przeprosiłam. Zbył to mówiąc, że nie jestem pierwszą osobą, którą boli głowa od słońca. Czułam się jak gówno, ale postanowiłam to zignorować i ukryć za śmiechem.
Dzisiaj mieliśmy znowu Razem zmianę. Gdy rotowalismy się i akurat przechodziłam na jego stanowisko to rzucił komentarz "A właśnie, przypomniałem sobie z wczoraj. Jeśli ktoś się o ciebie martwi to mów dziękuję, a nie przepraszam".
Nie miałam pojęcia co dalej. Podziękowałam mu, ale znowu stwierdził, żebym nie brała dosłownie wszystkiego co mówi.
Czuję się dziwnie, bo nie lubię się zwierzać komuś z tego, że źle się czuję. Poprostu. Mam wrażenie, że mnie to obnaża i jestem bardziej narażona na atak, jednak zaufałam mu, bo jest mi najbliższy z współpracowników. Teraz jednak pierwszy raz doświadczyłam, że mój problem nie jest zbywany czy ignorowany i komuś jednak zależy.
I wsumie to pierwsza taka sytuacja za 19 lat mojego życia. Haha.
3 notes · View notes
borntodie523 · 1 year
Text
Nie mam co robić więc wypisze swoje fear foody
Masło🧈
Chyba nie muszę tłumaczyć. Ogromna ilość kalorii. Ostatni raz kanapkę z masłem jadłam chyba w kwietniu 2020 rokuxd
Olej
Kalorieeeee
Hotdog🌭
Zawsze zjadam je bardzo szybko. Bułka i parówka mają sporo kalorii a mam wrażenie, że w ogóle mnie nie napełniają przez to, że je się go tak szybko. Zmarnowane kalorie dla mnie.
Pizza🍕
Przeraża mnie to ile jest na niej sera i że cała jest zrobiona z ciasta przez co ma dużo kalorii. Jeden kawałek ma tyle co dwa serki wiejskie, które o wiele lepiej mnie napełnią. Tłusta
Orzechy🥜
Takie małe gówno, niby zdrowe ale ile ma kalorii o jezu. Nie jest trudno mi się powstrzymać przed jedzeniem ich ale koedys uwielbiałam pistacje a teraz się ich boje.
Ciastka🍪
Zbyt często na nich bingujexd
Granola
Jak już zjem jedną garść to idzie kolejna i kolejna i nie umiem przestać
Czekolada🍫
Uwielbiam ale te kalorie..
Lody🍦
Oprócz takich wodnych. Mają dużo kcal a w ogóle po nich nie czuje żebym cokolwiek zjadła. Wiem że to przekąski ale dosłownie się czuje jakbym nic nie zjadła
Jogurty
Oprócz takich do 180kcal. Nie najem się nimi i mam wrażenie ze to płynne, zmarnowane kalorie. Nie zaspokajają mi potrzeby psychicznej jedzenia bo nawet nic nie gryzę jedząc je
Tosty🥪
Kiedyś jadłam na śniadanie, obiad i kolacjexd Za dużo kalorii jak na ilość. Przeraża mnie to ze trzeba użyć 4 kromki chleba. Za dużo.
Kebab🌯
Dużo sosu, bułka, mięso-dużo kalorii. Plus taki że bardzo mnie zapycha ale no za dużo kalorii. Nie jadłam chyba od 3 lat jak nie więcej.
Wypieki🍰🧁🥐
Jezu kawałek ciasta moze mieć z 300kcal. Jakaś bułka 500kcal. No masakra. Lubię ale przeraża mnie to, a szczególnie przeraża mnoe kaloryczność mąki
Naleśniki/gofry🧇🥞
Zawsze się kończy na tym, że jak leżą to je podjadam.
Picie nie 0kcal🧋
Nie, nie, nie. Nie jestem w stanie pojąć czemu koedys je piłam skoro to było mi niepotrzebne. Po co mam pić kalorie skoro to mi nic nie da a mogę wypic coś 0 i będę czuła podobny a nawey lepszy smak.
Makarony🍝
Wkurza mnie to, że taka porcja, którą się najem ma już 500kcal około i zawsze jak jwst na obiad to nakładam tak do 250kcal a wtedy jest tego strasznie mało i się nie mogę najeść. Ale normalnej porcji się za bardzo boje
Pieczywo🥖
Boje się wszystkiego oprocz chleba tostowego bo przy nim mam prawie pewność, że kromka ma tyle kcal ile pisze na opakowaniu.
Batony
5 GRYZOW A ILE KALORII
może xos jeszcze dopisze jak mi wpadnie do głowy
5 notes · View notes