#leczenie
Explore tagged Tumblr posts
Text
widzisz, najcięższe w całym tym rozstaniu jest chyba zrozumienie że on nie jest tą osobą, którą myślałam przez długi czas że jest
w mojej głowie, jest kimś lepszym, niż jest rzeczywiście
kimś, kto będzie w stanie walczyć o ten związek tak samo mocno jak ja
kimś, kto nie pozwoli odejść miłości swojego życia, bo tak mnie lubił nazywać
na rzecz narkotyków i zabawy
ale on to zrobił
a ja musze ruszyć dalej
#rozstanie#poezja#inspiration#rozmowy#leczenie#healingenergy#healing era#uzależnienie#życie#artists on tumblr#milosc#nowy etap
20 notes
·
View notes
Text
Powrót do zdrowia to delikatny proces. Może zostać zakłócony, mogą na niego wpłynąć zmienne emocje.
127 notes
·
View notes
Text
• 𝕁𝕒𝕜 𝕫𝕨𝕪𝕜𝕝𝕖 𝕡𝕣𝕫𝕖𝕤𝕒𝕕𝕫𝕒𝕤𝕫
𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕤́ 𝕫𝕓𝕪𝕥 𝕨𝕣𝕒𝕫̇𝕝𝕚𝕨𝕒
ℤ𝕟𝕠𝕨𝕦 𝕔𝕠𝕤́ ℂ𝕚 𝕤𝕚𝕖̨ 𝕡𝕠𝕞𝕪𝕝𝕚𝕝𝕠
𝕄𝕒𝕤𝕫 𝕦𝕣𝕠𝕛𝕖𝕟𝕚𝕒
ℤ𝕟𝕠𝕨𝕦 𝕨𝕪𝕞𝕪𝕤́𝕝𝕒𝕤𝕫
𝕃𝕖𝕔𝕫 𝕤𝕚𝕖̨
𝔹𝕣𝕫𝕞𝕚 𝕫𝕟𝕒𝕛𝕠𝕞𝕠 𝕔𝕠 ? •
#wrażliwość#leczenie#family#słowa#ból#smutne zycie#smutna prawda#przyjaciele#dno#blog z cytatami#blog#smutny tekst#nienawidze siebie#notatki samobójcy#bezsilność#jestem porażką#jestem do niczego#jestem najgorsza#jestem głupia#brak sił#brak nadziei#jestem beznadziejna#nie wiem co robić#nienawidze zycia#jebać wszystko#jebać życie#jebać ludzi#nie mam siły#chce umrzeć#mam dosc
20 notes
·
View notes
Text
Zaczęłam się leczyć już jakiś czas temu. Zdiagnozowali mi depresję, stany lękowe i zaburzenia osobowości opsesyjno-kompulstywne. Dostałam leki których dawkę zmieniali mi dwa razy oraz nasenne, które mają działania przeciw depresyjne i przeciw lękowe. Czy żałuję? NIE. W końcu czyje, że żyje. Cieszę się z życia i wszytsko idzie po mojej myśli. Dawno tak dobrze się nie czułam.
10 notes
·
View notes
Text
Hej
Zjedzone: kawa z mlekiem, 2x śliwka Nałęczowska, 5x domowy knedel ze śliwką
Spalone: ?
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Budzik zadzwonił, odpaliłam klamota i pojechałam na załadunek do Wrocławia. Tam posiedziałam godzinkę i poczytałam.
Po załadunku pojechałam na stację paliw i po zatankowaniu dostałam kawę oraz śliwki w czekoladzie, gdyż odmówiłam posiłku (gratis do zatankowania). Popijając kawę, jadąc do Niemiec zjadłam domowe knedle - jedzenie w czasie jazdy to nawyk, który powinnam zacząć eliminować… Nie chodzi mi tu o bezpieczeństwo czy inne BHP a fakt, że nie celebruję porządnie posiłku…
Pogadałam chwilę z kolegą i nim się obejrzałam zajechałam na parking pod Berlinem gdzie zamieniłam się naczepą z całkiem miłym kierowcą. Gość był naprawdę spoko. Dostałam zlecenie na załadunek. Jutro na południe ładuje i wieczorem przekazuje naczepę dalej. Takie tam sztafety w tym tygodniu robię. Tragedii nie ma zatem nie narzekam
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Rozmawiałam dziś z @pozartaa na temat depresji i generalnie problemów psychicznych. Jak to my starzy ludzie (XD) mam w zwyczaju wspominać stare (niekoniecznie) dobre czasy. Pomyślałam, że może warto by było „publicznie” nieco opowiedzieć o tym skąd, dokąd, dlaczego i tak dalej.
Otóż pierwsze objawy depresji zauważyłam u siebie jakieś 3 lata temu. Zaczęło się od chronicznego zmęczenia, wykonywaniu obowiązków mechanicznie i permanentnym zirytowaniem.
Bo musicie wiedzieć, że ja nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczałam do siebie myśli w stylu „nie dam rady”, „ktoś musi mi pomóc”, „niech mi współczują”. To ja byłam dla każdego oparciem, ostoją dobrej rady, rycerzem na białym koniu nie zaś osobą, której trzeba podać pomocną dłoń. Najbardziej ze wszystkiego bałam się, że będę od kogoś uzależniona oraz byciem ciężarem dla innych a zwłaszcza bliskim. Do perfekcji opanowałam grę aktorską i nikt nie wiedział, że mam problem umyć włosy, pójść do sklepu, obejrzeć film i tak dalej. Gra pozorów, pewność siebie, poczucie własnej wartości. Bo widzicie. Ja nigdy nie czułam się jak gówno. Czułam się zmęczona, ale zawsze znałam swoją wartość i szłam z podniesioną głową.
Po półtora roku dość kijowej pracy. Zaczęłam wynajdywać i odliczać każdy element w kabinie ciężarówki na którym mogłabym się powiesić. Wbrew pozorom jest ich trochę… Gdy umycie włosów w trasie przy pomocy miski i wody z bańki zajmowało mi ponad dwie godziny bo po każdej czynności typu wyjęcie miski ze schowka, naszykowanie szamponu, ręcznika etc musiałam robić przerwy kilkunastominutowe stwierdziłam - odchodzę. Idę gdzieś indziej. Zaczęłam wtedy jeździć dla bezpieczeństwa z przyjaciółką w podwójnej obsadzie. Myślałam, że jest lepiej póki któregoś dnia moja zmienniczka postanowiła na 30h pojechać do domu, gdy stałyśmy we Wrocławiu na parkingu. Niemal nie wychodziłam z kabiny i miałam problem wstać z łóżka - nie miałam dla kogo stwarzać pozorów.
Pracowałyśmy tak coś koło 8 miesięcy. Firma dla której jeździłyśmy straciła kontrakt i były masowe zwolnienia.
Ja zaś będąc znów sama paradoksalnie odetchnęłam od przebywania ciągle w czyimś towarzystwie. Depresja chwilowo odpuściła. To była totalnie cisza przed burzą bo niecały rok później dostałam załamania nerwowego. Coś w końcu we mnie pękło. Presja w pracy, presja na zarabianie pieniędzy, presja kupna domu oraz remontu w najbliższej przyszłości, wypadek przyjaciółki w pracy oraz to jak została potraktowana i na koniec słowa mojej szefowej „nie obchodzi mnie jak się czujesz. Widzę cię tego i tego na bazie”.
Umówiłam się do psychiatry prywatnie bo potrzebowałam zwolnienia lekarskiego tu i teraz. Wiedziałam, że jak pojadę do pracy dobrze się to nie skończy bo znów wtedy ostatnimi czasy zaczęłam liczyć punkty w kabinie, na których mogłabym zawisnąć. Choć tak naprawdę głównie napędzała mnie wściekłość na szefową i chęć ujebania suki oraz postawienia na swoim. Poszłam po L4 nie po leczenie bo ja naprawdę nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak poważny jest mój stan. Ciągle go bagatelizowałam.
Weszłam do gabinetu. Usiadłam naprzeciw mojej pani doktor a ona zapytała „Dzień dobry, niech pani powie co panią do mnie sprowadza”. A ja, ta twarda, niesamowita babka co przyszła z myślą o wytępieniu L4 rozpłakałam się dukając przez szloch „Nie mam już siły”.
Opowiedziałam wszystko. Począwszy od tego jaki zawód wykonuje, poprzez wypadek przyjaciółki na podejściu mojej szefowej do mnie. Wylało się ze mnie to wszystko co tłamsiłam. Pozwoliłam sobie na „słabość” bo to lekarz i de facto obcą mi osoba przed którą nie musiałam udawać.
Wyszłam z gabinetu ze zwolnieniem lekarskim oraz receptą na leki. I wiecie co? Z pierwszej chwili nie chciałam ich nawet wykupić! Pomyślałam, że dostałam co chciałam czyli L4 i leki nie są mi potrzebne. Wykupiłam je jednak i zaczęłam brać tak po prostu… Bez refleksji.
W międzyczasie zaczęła się nagonka w firmie poprzez czat służbowy i choć nie padło moje imię wprost to wiem, że wywody szefowej o łamaniu danego słowa, zdradzie etc były skierowane do mnie. Potwierdził to mój przyjaciel, który śmiał się z szefowej podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Zaczęłam się spodziewać zemsty po powrocie do pracy bo planowałam być na zwolnieniu 2 tygodnie - po takim czasie miałam wyznaczoną kolejną wizytę. Zaczęła się bezsenność. Spałam po 4 godziny na dobę, budziłam się o 2/3 nad ranem, chodziłam w te i nazad po mieszkaniu a natłok myśli był okropny.
Na kolejnej wizycie opowiedziałam jak się czuję, jak wygląda sytuacja w pracy. Byłam już spokojniejsza i nie wpadam w taką histerię jak na pierwszej wizycie. Zwiększono mi dawkę leków przeciwlękowych a ja zaczęłam silniej odczuwać chęć zaprzestania egzystencji. Wcześniej w ryzach trzymała mnie praca i poczucie obowiązku.
Przez przypadek trafiłam w zoologicznym na Rudą, która była do adopcji bo ktoś ją oddał. Gdy wskoczyła mi w ramiona rozpalałam się i zabrałam Zdzisławę ze sobą do domu. Znów miałam powód by wstawać z łóżka, miałam kim się zająć. Z perspektywy czasu wiem, że ten długouchy królik uratował mi życie. W sumie to obie sobie pomogłyśmy.
Mijały kolejne tygodnie. Mój stan nie polepszał się. Miałam problem by wejść do kuchni bo były tam noże. Gdy chodziłam na spacery miałam myśli by rzucić się pod przejeżdżające samochody. Moi rodzice z którymi nie mieszkałam nie wiedzieli o tym. Myśleli, że siedzę w domu bo nie chce pracować.
Nastąpiła zmiana leków. Znów mogłam spać dzięki farmakologii choć nadal dręczyły mnie koszmary związane z pracą. Czułam, że zawodzę bo zamiast pracować i zarabiać siedzę w domu. W końcu poruszyłam ten temat w rodzinnym domu i powiedziałam jak się z tym czuje. Dostałam dużo wsparcia.
Około kwietnia odważyłam się przyznać przed bliskimi, że mam depresję, myśli samobójcze. Bardzo to dotknęło moich rodziców bo zwyczajnie o tym nie wiedzieli i nie rozumieli dlaczego. Ja sama nie wiedziałam dlaczego. Jedyne co wiedziałam, że chce żyć i nie chce umierać choć takie myśli wracały.
Nastała wiosna, do domu przygarnęłam Jerrego i coraz śmielej planowaliśmy wraz z rodzicami zakup domu.
W końcu 10 czerwca udało się zrealizować marzenie i zaczęliśmy z tatą remontować nasz wspólny dom. Ja zaś czułam się lepiej. Myśli samobójcze przeszły w myśli rezygnacyjne i nie pojawiły się codziennie. Były dni gdzie czułam się w miarę, były takie, gdy cały dzień nic nie robiłam bo nie byłam w stanie. Myśli krążyły mi wokół pieniędzy, które z mojej zaoszczędzonej kupki znikały w zatrważającym tempie.
Pani doktor zaleciła mi pójście na terapię… Bałam się terapii, bałam się, że po niej będzie mi gorzej przez wywleczenie kolejnej osobie tego jak słaba jestem… No i pieniądze. W lipcu zdecydowałam się znaleźć pracę. Było to zdecydowanie za wcześnie. Lęki wróciły, depresja również jednak brałam to na klatę dla pieniędzy. Codziennie płakałam i tego nie ukrywałam. Czułam się okropnie.
Pod koniec sierpnia poszłam na terapię. Co dwa tygodnie spotykałam się z naprawdę miłym psychoterapeutą online. Depresja się nasiliła przez rozgrzebywanie tego co mnie bolało. Przez mówienie o lękach i złych momentach. Jednak już po drugiej wizycie zaczęłam czuć się lepiej.
Pod koniec września zaczęłam budzić się z letargu, październik był jak wahadło. Raz czułam się świetnie wręcz nierealnie by następnego pojawiał się spadek. Co śmieszne dopiero w październiku dotarło do mnie jak w nienaturalnie euforycznym stanie się znajdywałam a owy „spadek nastroju” był po prostu stabilizacją i próbą złapania wewnętrznej równowagi.
Od tamtej pory do dziś minęły prawie 3 miesiące. Czuję się dobrze. Nie jest idealnie bo są dni gdzie nie chce mi się nic, ale to NORMALNE! To normalne, że nie codziennie człowiek jest w skowronkach. Nie mam złych myśli, głównie myślę pozytywnie. Nabrałam ogromnego dystansu do siebie, pracy i wszystkiego co mnie otacza. Nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem super i sobie ze wszystkim radzę.
Złapałam wewnętrzną równowagę. Depresja jest w odwrocie. Nadal biorę leki bo według mojej pani doktor jak ten stan się utrzyma pół roku zaczniemy schodzić z dawek.
Nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nigdy nie byłam tak pełna życia, nadziei i spokoju jak teraz. Podchodzę do życia zdroworozsądkowo, mierze siły na zamiary i nie podchodzę do wszystkiego jak do sprintu a maratonu i to dodatek takiego co się robi niespiesznym krokiem.
Czuję, że żyję i choć mam jeszcze trochę demonów ukrytych w głowie - w końcu nadal obawiam się powrotu do BED a ANA szepcze mi do ucha zbyt często. Jednak powoli małymi kroczkami do przodu.
Wiecie, że ja nigdy nie rozumiałam jak można chcieć się zabić? W pale mi się to nie mieściło. Tak jak bagatelizowałam depresję bo takie jest życie i tyle. Uważam się za silną psychicznie do czasu, aż znalazłam się w ciemnym miejscu swego umysłu gdzie nie docierało do mnie światło a jedynym wyjściem była chęć zniknięcia.
Dopiero podczas leczenia zrozumiałam czym jest depresja i jak strasznie można myśleć o sobie i życiu. Tylko ja cały czas miałam w sobie cichy głos mówiący „chce być zdrowa, chce żyć i być szczęśliwa” i on mnie motywował do leczenia. Poczucie, że nie mogę się poddać mnie napędzał do brania leków, chodzenia na wizyty i mówienia jak jest w gabinecie lekarskim. Teraz przeraża mnie, że byłam tak blisko krawędzi i nigdy, przenigdy nie chciałabym znów się na niej znaleźć i patrzeć w mrok, który mnie do siebie wołał
#chce byc lekka jak motylek#motylek any#będę motylkiem#chce być szczupła#za gruba#dieta ana#nie chce jeść#jestem gruba#motylki any#motylki blog#myśli samobojcze#depresjon#czarne myśli#nadzieja#samobójca#leczenie#choroba psychiczna#lęki i fobie#boję się#ciezkie zycie#smutne życie#śmierć#chce sie zabic
28 notes
·
View notes
Text
Szczerze? Uznałem, że NIE będę używał terminu 'recovery'. Po ilościach wpisów osób, które uważają to za przerwę od diety czuję się dosłownie jakby ktoś mi napluł w twarz. NIE, recovery to nie jest przerwa w diecie. To dosłownie oznacza 'zdrowienie'. Pod opieką specjalistów zazwyczaj. W przypadku osób po/w trakcie terapii zdecydowanie to 'leczenie' brzmi jakoś ładniej, bardziej nazwijmy to 'realnie' gdzie ta realność to rzeczywista chęć wyjścia z zaburzeń lub próby wyjścia z zaburzeń.
Przerwa od 'diety' to raczej diet break, nie 'zdrowienie'
Tego się trzymajmy.
P.S to nie jest przytyk w stronę motylków, a raczej uświadomienie.
31 notes
·
View notes
Text
"Znowu nie rozumiem, co się dzieje ze mną i dlaczego"
#myśli#ucieczka#milczenie#łzy#brak zrozumienia#bezsilność#złamanie#bek zrozumienia#co zrobić#leczenie
4 notes
·
View notes
Text
Dziś jest 16 października 2024 roku.
W wakacje byłam w szpitalu psychiatrycznym i zdiagnozowano mi BNO, czyli Zaburzenie Osobowości Bliżej Nie Określone. Mam też dysocjacje i derealizacje ( w końcu wiem jak nazwać to co się działo, dzięki lekarzom ze szpitala)
Byłam tam miesiąc i jeden dzień. Na oddziale dla dorosłych. Szczerze? Pomogli mi bardzo, bardziej niż na oddziałach młodzieżowych na których byłam 7 razy.
Czuję się dobrze. To znaczy nie do końca.
Z jednej strony jest świetnie i to bardzo, w końcu chce żyć itp, itd.
Jedyne co teraz jest nie tak to:
Nawrót samookaleczeń oraz problemy z jedzeniem.
Tylko to.
Walczę, naprawdę się staram.
Ostatnio, 2 października były 3 miesiące bez sh. Oczywiście tego samego dnia to popsułam, nie wytrzymałam.
Jakaś część mnie pragnie tego, by znów poczuć ból. Żeby pociąć się tak głęboko, żeby musieli mnie zszywać. Żeby widzieć krew spływającą po moim ciele, czuć jej ciepło, zapach... Bo właśnie to zawsze mnie ratowało i pomagało. Uspokajało. Dzięki temu czułam, że żyje po mimo tego, że nie chciałam żyć.
Tak wiem. To dziwne i szalone, ale tak jest.
Czuję wielką potrzebę żeby wziąć leki. Tak jak kiedyś, za starych dobrych czasów. Benzodiazepiny i opioidy...
Co mi to dawało ?
1. Spokój w głowie i w całym ciele, może czasami ten spokój był nadmierny, ale to nic
2. Dobrze mi się spało ( dopiero później pojawiła się bezsenność)
3. Euforia, pobudzenie
4. Zanik bólu
5. Zaniki poczucia głodu
I mogłabym wymieniać dalej.
Okres odstawienia... Ajjjj to był horror!
Niepokój, lęk, drażliwość, nadmierna męczliwość, nudności, ostre bóle głowy, nadwrażliwość na hałas, światło i zapachy, drżenia i bolesne skurcze mięśni, drżenia całego ciała ( ręce drżały mi bardzo mocno) bezsenność itp itd
.
Mam totalny chaos w głowie i niezły pakiet chorób/zaburzeń .
Spektrum Autyzmu, ADHD, PTSD, BNO, Lekomania, uzależnienie od bólu i problemy z jedzeniem ( psychiatra mówi, że mam zaburzenia odżywiania, ale nie wierze w to. Po prostu ja i jedzenie nie za bardzo za sobą przepadamy.
.
Trzymam się tego, że będzie dobrze, staram się jak mogę.
Do kiedyś! 💖
( postaram się pisać tu coś częściej )
#szpital#zaburzenia psychiczne#lekomania#lekomanka#benzo baby#opiodaddiction#uzależnienie#ból#okaleczanie#adhd#zaburzenia osobowości#krew#tw s3lf harm#emocje#uczucia#moje życie#mental health#autodestrukcja#addiction#walka z emocjami#pomoc#recovery#zdrowie#leczenie#i love pain
5 notes
·
View notes
Text
Tyle lat terapii, zjedzonych tabletek...to czemu znowu płaczę?
15 lat leczonej depresji, a ona dalej nie chce mi odpuścić.
15 lat CPTSD, a wszystko ciągle wraca...
15 lat leczenia stanów lękowych, a ciągle się boję...
3 próby S...a nadal żyje...
#depresja#leczenie#terapia#ptsd#cptsd#boli#płacz#płaczę#smutne#życie#strach#emocje#walka#czarno-białe#pl#po polsku
3 notes
·
View notes
Text
Wychodzenie na prostą jest trudniejsze niż trwanie w tym bagnie… Uroki depresji
13 notes
·
View notes
Text
Czekam na tel od lekarza specjalisty, już od tygodnia czekam. Zgodnie z wytyczną lekarza miałam odezwać się na WA po 3 tyg. od zmiany dawek leku i zrobiłam to tak jak było umówione. Lekarz jednak nie oddzwania, jak to było obiecane. Jak mam się leczyć!? Jak mają się leczyć pacjenci w podobnej sytuacji?
Rodzinny nie chce się mieszać do leczenia specjalisty, rozumiem to.
Rozumiem też, że może zdarzyło się coś nieprzewidziane go, bo wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Jednak skoro kontakt jest przez WA to widać czy osoba czytała wiadomość, widać że jest często aktywna. Czy napisanie w dwóch słowach, że coś tam, zajmuje aż tak dużo czasu? Tak niestety jeszcze często wygląda stosunek lekarza do pacjenta. Zero szacunku.
Na szczęście nie dotyczy to wszystkich lekarzy, są tacy... do rany przyłóż. Jakoś w tej specjalizacji nie mogę trafić, ale mówią kto szuka...
No to będę szukać.
2 notes
·
View notes
Text
Kiedy pół życia spędziłeś w szpitalach przez swoje ciężkie chorowanie i jak po 10 latach lęku przed nimi wracasz do nich i czujesz się w nich lepiej niż w domu
No ja chcę tu być xDD
Jestem jakaś dziwna
#dziennik#blogi motylkowe#motylki#ból wewnętrzny#cierpienie#szaleństwo#jestem zmęczona#chce umrzeć#szpital#choroba#ciężkie zycie#pamietnik#nienawidzę życia#nienawidze zycia#ludzie#dziwne#wariatka#leczenie#lekarz#życiowe#życie#trauma#myśli depresyjne#depresja
15 notes
·
View notes
Text
6 notes
·
View notes
Text
𝕋𝕒𝕜 . 𝕄𝕒𝕞 𝕕𝕠𝕤́𝕔́ .
𝕋𝕒𝕜 . 𝕄𝕒𝕞 𝕞𝕪𝕤́𝕝𝕚 𝕤𝕒𝕞𝕠𝕓𝕠́𝕛𝕔𝕫𝕖 .
𝕋𝕒𝕜 . 𝕁𝕖𝕤𝕥𝕖𝕞 𝕫𝕒𝕝𝕒𝕞𝕒𝕟𝕒 .
𝕋𝕒𝕜 . 𝕂𝕥𝕠𝕤́ 𝕞𝕟𝕚𝕖 𝕫𝕣𝕒𝕟𝕚𝕝 .
ℂ𝕫𝕪 𝕡𝕣𝕫𝕖𝕫 𝕥𝕠 𝕛𝕖𝕤𝕥𝕖𝕞 𝕚𝕟𝕟𝕒 ? 𝔾𝕠𝕣𝕤𝕫𝕒 ? 𝔾𝕝𝕦𝕡𝕚𝕒 , 𝕓𝕠 𝕞𝕒𝕞 𝕕𝕠𝕤́𝕔́ ?
𝔹𝕠 𝕟𝕚𝕖 𝕕𝕒𝕛𝕒̨ 𝕣𝕒𝕕𝕪 ?
#yes#nie chce tak żyć#mam dosyć#dno#myśli samobójcze#czarne myśli#natłok myśli#jestem zmęczona#po prostu zniszczona#jestem porażką#jestem do niczego#jestem głupia#jestem nikim#samobójstwo#sad tumblr#łzy#ból#notatki samobójcy#zranienie#zraniona dusza#ból duszy#sh#depresja#leki#leczenie#choroby psychiczne#psychika#smutne wspomnienia#jebać ludzi#rana
12 notes
·
View notes
Text
Borderline to zaburzenie afektywne? Rokowania borderline?
"Kolejnym argumentem jest to, że pacjenci Borderline szukają pomocy i pragną zmian, czyli traktują swoje „cechy” jako egodystoniczne, nie swoje, co jest nietypowe w zaburzeniach osobowości. Z samej definicji zaburzeń osobowości wynika, że problemem jest fakt, że osobowość traktuje się jako coś, co jest oczywiste, własne i nie podlega zmianie. Natomiast w BPD tak nie jest. Tutaj osoby często rozpaczliwie pragną całkowitej przemiany." ----------------------------------------------------------
Blog z 2019 roku ale jestem pewna, że wielu osobom z BPD pomoże. Przynajmniej mnie zaintrygował oraz jakoś poprawił humor. Sam fakt, że to o wiele bardziej pasuje do zaburzenia afektywnego a nie jeżeli osobowości jakoś mnie uspokoił. Oczywiście nadal jest Borderline wpisane jako zaburzenie osobowości. Petycja o zmianę kategorii tego zaburzenia oraz zmianę nazwy nie przeszła. Aczkolwiek uważam, że to tylko kwestia czasu.
#bpd#zaburzenie osobowości borderline#badania#psychologia#psychoanalityka#zaburzenia osobowości#zaburzenia psychiczne#zaburzenia emocjonalne#zaburzenia afektywne#psychika#zaburzenie osobowości z pogranicza#terapia#leczenie#ciekawostki#wiedza#blog
11 notes
·
View notes
Text
Wszystko niszczę... przepraszam.
#zaburzenia#przemyślenia#notatki samobójcy#pustka#niepewność#zmęczenie#bezradność#życie#śmierć#samobójstwo#relacje#psycholog#terapia#leczenie#ciężar#mam dość
5 notes
·
View notes