#każdy sposób
Explore tagged Tumblr posts
black-rose-666 · 2 months ago
Text
Jesteś dla mnie niczym anioł
Idealna w każdy sposób
Twe wady są dla mnie zaletą
Uwielbiam patrzeć na twój uśmiech
Nie lubie gdy jesteś smutna
Miłuje cie przytulać
czuć ciepło twego ciała
I spędzać z tobą każdą godzine
2 notes · View notes
i-eat-vinilinum · 2 years ago
Text
Żaden GIF na świecie nie jest w stanie wyrazić mojego rozpierdolenia wkurwienia zniszczenia zdruzgotania faktem że nie mam na nic czasu. ja pierdolę nie mam czasu nawet na robienie lekcji. chcę robić lekcje i nie mogę bo muszę iść spać.
0 notes
delicja-0 · 5 months ago
Text
Motylki, gąsieniczki!
Jakiś czas temu pisałam o nadwrażliwych motylkach/gąsieniczkach i wiele osob pisało pod postem, że zgadza się z tym i chcieliby aby nie każdy lizal im dupe po binge, bodycheck albo cos.
Pomyślałam, że może moglibyśmy oznaczac swoje konta np jakąś emotką i wtedy inne motylki wiedziałyby, że mogą pod naszymi postami pisać wredne(i tym samym motywujące) wiadomości.
Nie wiem czy to zrozumiałe więc wytłumaczę jeszcze w ten sposób. Jeśli motylek xyz ma w opisie umowny znak to inni bez konsekwencji mogą tego motylka wyzywać itp. (ale oczywiście pamiętajmy o granicy wyzywania)
Edit: Emotka to 🗯️ i żeby to wszystko działało to musimy tez dac cos od siebie bo jak nikt nie będzie komentowal postow to jak to ma dzialac? Tez nie komentujmy na sile wszystkiego ale mysle że nie musze tego tłumaczyć.
Co o tym sądzicie?
903 notes · View notes
fallen-angell · 4 months ago
Text
,,jestem gruba"
nosisz same topy.
,,jestem gruba"
twoje dwa uda, to jedno moje.
,,jestem gruba"
ważysz 45kg.
,,jestem gruba"
ciągle wstawiasz zdj z twoją chudą sylwetką.
,,jestem gruba"
po prostu się zamknij.
ludzie chodzi mi o konkretną laske, która szuka w taki sposób atencji (miesiąc temu mówila że jest chuda i że jej każdy tego zazdrości, a teraz mówi że jest gruba)
599 notes · View notes
trenblonemeow · 1 month ago
Text
Nienawidzę swojego ciała nie w sposób; „mam problemy z samoakceptacją” tylko w sposób; „jestem taki kurwa brzydki ze każdy kto zobaczy mnie bez ubrań się porzyga”
370 notes · View notes
wikskinna · 2 months ago
Text
Jesteśmy wyjątkowe
Podczas gdy każdy je, my nie jemy. Nie musimy, nie możemy i nie chcemy. Ludzie mówią że to zaburzenie, ale ja wierzę że to styl życia. Pięknego, chudego życia. Każdy musi jeść, za to my nie musimy, jesteśmy lepsze. Potrafimy powiedzieć nie i dążyć do celu. Dla niejednej/nego z nas to jedyne co trzyma przy życiu, daje siły i chęci. Przez 8 lat tkwienia w eđ, oraz 6 latach na tumblerze w końcu zrozumiałam, że to nie przekleństwo, a błogosławieństwo. Ana uczy nas jak żyć, uczy nas piękna, którym jest każda wystająca kość, każde omdlenie, każdy głód. Kocham głód, kocham ane, kocham to życie, które z każdym dniem pcha mnie bliżej celu. Tu już nie chodzi tylko o schudnięcie. Tu chodzi o to, co zostanie w każdym z nas już na zawsze, do końca. Teraz już wiem, że to ja panuje nad sobą, nie mój organizm czy głód. Nie mam napadów, potrafię odmówić sobie wszystkiego. Dziękuję ana jestem tak wdzięczna za to, gdzie mnie doprowadziłaś. Może myślicie że życie w eđ jest trudne, głód jest trudny. Jednak jest zupełnie na odwrót, to co mamy to błogosławieństwo i jestem tak wdzięczna za to, że mam przy sobie ane. Życzę każdemu z was zrozumienia, że życie ma sens tylko przy anie, tylko w taki sposób można żyć.
Kocham cie ana i będę z tobą już na zawsze, do konca♡♡
Wyplułam z siebie wszystko co w tej chwili czuje, dziekuje każdemu kto przeczyta
Tumblr media
90 notes · View notes
pozartaa · 2 months ago
Text
Poznaj mnie zanim do mnie napiszesz
❤️🖤💚
Tumblr media Tumblr media
♠️Ten blog jest bezpośrednią kontynuacją poprzedniego bloga, który został mi usunięty. Mogliście mnie znać jako @pozarta
♠️Ten post przypięty jest odtwarzany po raz trzeci ponieważ znika mi średnio raz na 4 miesiące.
O mnie
Jestem osobą dorosłą zachorowałam na 4na i bu1i również jako osoba dorosła do tego miałam też depresję problem z alkoh0lem SH i kompulsywnym objadaniem. Leczyłam się i przeszłam terapię na oddziale dziennym obecnie mogę powiedzieć, że jestem na pełnym recovery. Choć niestety naleciałości dawnych zaburzeń mi nadal towarzyszą (każdy wie, że to nigdy cię do końca nie opuszcza) Kiedyś byłam pr0 ale teraz absolutnie nie. Aczkolwiek nikogo z mojego bloga nie wyganiam i nikogo nie oceniam. Każdy ma swoją drogę do przejścia.
O tym blogu
Nie znajdziecie tu porad jak szybko schudnąć. Nie udzielam wsparcia w destruktywnych zachowaniach, blokuję treści związane z SH. Zawsze na pierwszym miejscu stawiamy zdrowie i umysłowy dobrostan.
Wag4
Zaliczyłam w życiu całe spektrum. Byłam wychvdzona i byłam oty1a w różnych wariantach i kolejności. W 2021 roku moja waga zaczęła dobijać do 100 kg i zaczęłam odczuwać zdrowotne skutki 0tyłości. Lęk przed powrotem ED i liczeniem kalorii bardzo mnie zniechęcą do odchudzania. Nie chciałam popełnić znowu tych samych błędów - zdecydowałam się na dietetyka i to bardzo mi pomogło uporządkować mój żywieniowy chaos. Nauczyłem się dużo o wielkości porcji makro jakieś być najedzonym a nadal tracić kilogramy w zdrowy sposób.
Jak schudł4m
Dietetyk był początkiem drogi choć jej diety nie trzymałam się dług, ale była ona bazą tego jak ją do dziś. W marcu 2022 założyłam tego bloga i zaczęłam moją własną przygodę i walkę ze zbędnymi kilogramami. Przyszłam tu z wagą 89 kg na 177 cm. Zajęło mi to rok by zejść do 68- 65 kg jadłam około 1000 -1500 kalor1i na redukcji. Roku 2023 w większości poświęciłam na reverse diet i powoli zwiększają kalorie o 50 kal. co dwa tygodnie, aż doszłam do 1800 k@l. Później postanowiłam jeść trochę "na oko" teraz spróbuję utrzymać wagę na poziomie zdrowego BMI choć różnie mi to wychodzi i często zaliczam spadki. Oduczyłam się objadania i złych nawyków żywieniowych. Często nie potrzebuję jeść aż tyle co kiedyś.
Zasady na utrzymanie wagi
♠️jem 4 posiłki dziennie i pare przekąsek. Mój limit to +/- 2100 kal. (Jest to moje CPM)
♠️Edit lipiec 2024: około 10 lipca przestałam liczyć kal0rie w ogóle. Zdałam się na dwuletnie doświadczenie w tym jak przygotowuję swoje posiłki i jak jem. Liczenie k4l0ri bardzo mnie wykańczało bo niemal dwóch latach utrzymania w4gi zdecydowałam się na taki krok. Jeśli to się sprawdzi i nie będę ani za dużo tyła ani za dużo chudła - prawdopodobnie taka forma bloga już zostanie na stałe
♠️waż3 się co dwa tygodnie w piątki.
(177 cm wzrostu)
Oznaczenia
💚w@ga utrzymana (+/-0.5kg)
❤️w@ga wzrosła
🖤w@ga spadła ( każdy wynik poniżej BMI 18.5 jest spadkiem)
*29.09.23-06.10.23 -59.45🖤(-0.60kg)BMI 19.0
*06.10.23-13.10.23 -59.55💚(+0.10kg)BMI 19.0
*13.10.23-20.10.23 -59.85💚(+0.30kg)BMI 19.1
*20.10.23-27.10.23 -59.25🖤(-0.60kg) BMI 18.9
*27.10.23-10.11.23 -58.55🖤(-0.70kg) BMI 18.7
*10.11.23-24.11.23 -58.90💚(+0.35kg) BMI 18.8
*24.11.23-08.12.23 -57.35🖤(-1.35kg) BMI 18.4
*08.12.23-22.12.23 -59.00❤️(+1.65kg) BMI 18.8
*22.12.23-05.01.24 -58.75💚(-0.25kg) BMI 18.7
*05.01.24-19.01.24 -59.45❤️(+0.70kg) BMI 19.0
*19.01.24-02.02.24 -59.15💚(-0.30kg) BMI 18.8
*02.02.24-16.02.24 -59.00💚(-0.15kg) BMI 18.8
*16.02.24-01.03.24 -58.50💚(-0.50kg) BMI 18.6
*01.03.24-15.03.24 -59.20❤️(+0.70kg) BMI 18.9
*15.03.24-29.03.24 -58.05🖤(-1.15kg) BMI 18.5
*29.03.24-12.04.24 -58.85❤️(+0.80kg) BMI 18.8
*12.04.24-26.04.24 -58.05🖤(-0.80kg) BMI 18.5
*26.04.24-10.05.24 -58.35💚(+0.30kg) BMI 18.6
*10.05.24-24.05.24 -57.90🖤(-0.45kg) BMI 18.4
*24.05.24-07.06.24 -58.10💚(+0.20kg) BMI 18.5
*07.06.24-21.06.24 -58.75❤️(+0.65kg) BMI 18.7
*21.06.24-05.07.24 -57.95🖤(-0.80kg) BMI 18.4
*05.07.24-19.07.24 -57.55🖤(-0.40kg) BMI 18.3
*19.07.24-02.08.24 -57.20🖤(-0.35kg) BMI 18.2
*02.08.24-16.08.24 -57.30🖤(+0.10kg)BMI 18.2
*16.08.24-30.08.24 -57.05🖤(-0.25kg)BMI 18.2
*30.08.24-13.09.24 -57.05 🖤(=0.0kg)BMI 18.2
*13.09.24-27.09.24 -57.45 🖤(+0.04kg)BMI 18.3
*27.09.24-13.10.24 -58.65 ❤️(+1.20kg)BMI 18.7
*13.10.24-25.10.24 -57.85 🖤(-0.08kg)BMI 18.4
*25.10.24-08.11.24 -57.85 🖤 (=0.0kg) BMI 18.4
*08.11.24-22.11.24 -57.50 🖤 (-0.35kg) BMI 18.3
*22.11.24-06.12.24 ....CDN
59 notes · View notes
hardcore1happiness · 9 months ago
Text
Podział jedzenia
Niektóre osoby dzielą jedzenie na zakazane i bezpieczne.
Czy sądzę, że to coś złego? Nie, dopóki ten podział jest rozsądny.
Każdy wie, że rozsądny sposób na zrzucenie kilogramów jest jeden - liczenie kalorii.
Jednak przejdźmy do meritum - jak jeść, aby nie mieć wyrzutów względem tego co zjadłxś?
Wyrzuty pojawiają się ciągle, ale warto się skupić na tym, jakie one są.
Masz wyrzuty sumienia za to jakie jedzenie zjesz czy ile kalorii zjesz?
Powszechny mit
,,Aby schudnąć MUSISZ jeść warzywa i owoce, zero czegokolwiek słodkiego" BŁĄD❗❗❗
Ten mit nie ma w sobie ani jednego ziarnka prawdy oraz jest krzywdzący dla osób, które nie potrafią odstawić jedzenia od tak po prostu.
Warzywa i owoce mają dużo witamin, które są przydatne dla organizmu, ale w momencie kiedy faszerujemy się nimi bez opamiętania i nie liczymy przy tym kalorii efekt może być odwrotny od zamierzonego.
Co mam na myśli?
Odnosi się to trochę do starszego posta o tym jak nie zbingować do którego również gorąco zapraszam 🦋
Przez faszerowanie się owocami czy warzywami możemy zbingować. Nie polubimy swojej nowej diety, a wręcz będziemy od niej uciekać w strone produktów, których wolelibyśmy unikać.
Zamiast skupiać się na tym co jemy, możemy się skupić na tym ile kalorii jemy.
Załóżmy, że Twój cel to zjedzenie 1500kcal, a w domu są różne produkty. Nie koniecznie chce Ci się wychodzić z domu aby zrobić mega fit zakupy, o których za 20 minut zapomnisz.
Skup się na kaloryczności tego co zjesz, a nie tym co to jest. Dzięki temu będziesz jeść co chcesz + nie tracić energii na selekcjonowaniu jedzenia na te zakazne i bezpieczne. Jeśli liczba kalorii mieści się w Twoim deficycie wszystko jest w porządku, a odchudzanie to jeden wielki proces, który najtrudniej jest zacząć 🦋
151 notes · View notes
chimbones · 4 months ago
Text
Hejka Motylki!
Od jakiegoś czasu widzę na Tumblr posty o tym, że niektóre z was rozpowszechniają to co dzieje się tutaj, na tiktoku. Będąc szczerym, jest to cholernie niemoralne. Pomyślcie sobie, że na tiktoku jest mnóstwo dzieci w przedziale 8-10 lat i więcej lub mniej, a motylkowy filmik pojawia się im na stronie głównej. Każde dziecko jest ciekawe wszystkiego więc naprawdę nie zdziwię się jeśli specjalnie zainstaluje Tumblr po to by sprawdzić o czym mówimy, co to są te motylki, pro ana, ed I tym podobne.
Powinniśmy jakoś zareagować. To nasza sprawa co robimy ze swoim życiem i swoim ciałem ale nie pozwólmy by to co spotkało nas, spotkać mogło również małe dzieci. W tych czasach nic nie jest wiadome, a świat schodzi na psy.
Błagam was. Wszystko co jest na Tumblr, zostaje na Tumblr i choćby nie wiem jak was kusiło, zostawcie komentarze dla siebie i ten temat zostawcie tylko i wyłącznie na tej platformie. Tiktok to nie miejsca dla nas.
Jeśli to czytacie to naprawdę, gorąco was zachęcam do przemyślenia pewnych kwestii bo to może odbić się na czyimś życiu. Dbajmy o siebie jak chcemy, czy to w zły sposób, czy dobry. Ale w kwestii życia innego człowieka pozostańmy moralni. Nie wprowadzajmy kogoś w to bagno zwane "Motylkowe Blogi" , "ed" , "ana girl" itp.
To jest moje zdanie na ten temat. Pamiętajcie też, że każdy ma inne poglądy więc nie kłóćcie się o to kto ma rację a kto nie.
Jeśli będziecie widzieć na tiktoku konta motylkowe, zgłaszajcie je żeby nic nie wpłynęło źle na dzieci bądź młodzież. Jeśli sami wpadną na Tumblr i Anę to w porządku. Ale my nie pchajmy ich w tę stronę.
Miłego popołudnia kochane.
68 notes · View notes
dawkacynizmu · 6 months ago
Text
ღ rzeczy które naprawdę pomagają z napadami (no glue, no borax) ღ
disclaimer: jeżeli twoje napady nie są wynikiem niskokalorycznej diety, a jedzenie pomaga ci radzić sobie z emocjami, stresem i napięciem, to masz brzydko mówiąc przejebane i myślę, że lepiej jak zabierzesz się za to od innej strony, bo te porady mogą ci nie pomóc. dobrym początkiem będzie rozpoznanie kiedy się objadasz, co wtedy czujesz, oraz znalezienie alternatywnych rozwiąza�� radzenia sobie z problemami. jedzenie ich nie naprawi, pamiętajmy o tym.
1. podaż białka —  zacznijmy od podstaw. najlepiej dążyć do tego, aby był to 1g na każdy kilogram masy ciała. kiedy jemy go więcej w ciągu dnia, posiłki sycą nas na dłużej, zmniejsza się ochota na słodkie (u mnie)
2. smakowitość diety — to jest bardzo ważny punkt o którym niewiele osób tutaj mam wrażenie wspomina. i nie, nie chodzi mi tutaj o jedzenie przetworzonego jedzenia. spróbuj znaleźć zdrowe jedzenie które faktycznie lubisz np. truskawki, jakiś jogurt konkretny, owsianka z jakimiś fajnymi dodatkami. wiem, że na niskich limitach nie ma się wielkiego pola do popisu, ale warto się postarać. jeżeli twoje posiłki będą ci smakować to prawdopodobnie zmniejszy to prawdopodobnieństwo rzucenia się na ciastka.
3. zakoduj sobie w głowie, że jedno odstępstwo od diety nie niszczy całej twojej pracy — zjadł*ś batona mimo że postanowił*ś wykluczyć słodycze? stało się. najlepsze co możesz robić to wrócić do swoich postanowień, zamiast nadmiernie nad tym rozmyślać.
4. duża objętość + niska kaloryczność — choć dużo osób tutaj uwielbia poczucie głodu, to czasem nie pomaga ono w opanowaniu się w sytuacjach kryzysowych. pomocne będzie ładowanie na swój talerz maksymalnej ilości warzyw o niskiej liczbie kalorii, osobiście uwielbiam gotowanego kalafiora, świeżo ugotowanego i gorącego, wspaniale zabija głód
5. zakazywanie sobie poszczególnych produktów sprawia, że mamy na nią większą ochotę — powiedzmy, że uwielbiasz pieczywo, ale postanawiasz przestać je jeść. jeżeli przestaniesz go kupować, będzie wszystko w porządku i prawdopodobnie nie będziesz o nim myśleć. ale pewnego dnia ktoś w twojej rodzinie może je kupić, podsunąć niemal pod nos. trudniej będzie się opanować kiedy wiesz że masz kategoryczny zakaz, niż kiedy podejdziesz do tego w sposób "mogę, ale niewielką, wpisaną w dzienny limit ilość"
6. bądź zajęty — najwięcej o jedzeniu myślimy, kiedy się nudzimy. planuj sobie dni, jeżeli objadasz się wieczorami to wybierz się wtedy na spacer, zamknij w łazience i zrób dłuższą kąpiel, pograj w coś.
7. stworzenie strategii która na ciebie działa — czujesz, że zbliża się napad. zapisz w punktach, co powinieneś zrobić. polecam, aby taka strategią zaczynała się od zadania sobie pytania, czy naprawdę chcę zaprzepaścić cały dzień ciężkiej pracy. dalej może być wyjście na spacer, wypicie kawy, napoju zero, zapalenie.
8. no właśnie, palenie — wiem że to nie zdrowe, aleee głodówki też takie są więc chyba bez różnicy. mi to bardzo pomagało, często jemy z nudy, a równie dobrze możemy wtedy wybrać się na papierosa (wolę to rozwiązanie bo wymaga wyjścia z domu) lub posmakować smakowego powietrza.
9. bądź świadomy schematu — często działa to w ten sposób dieta na 100% —> frustracja i silny głód —> binge —> fast/dieta na 100% —> frustracja silny głód i tak dalej. po napadzie najlepiej jest wrócić do tej samej diety, bez drastycznego obcinania kalorii czy głodówki.
10. pij dużo wody — wszyscy to wiedzą ale dodaję ten punkt tylko po to, żeby było równe 10 lol
78 notes · View notes
coquettemiaxoxo-v2 · 8 months ago
Text
Hej
Tym krótkim postem chciałam się z wami pożegnać-nie wiem na ile, czy na zawsze czy na miesiąc ale podjęłam decyzję o przejściu na recovery.
ED w którym tkwię już powoli 6 lat, wykończyło mnie w każdy mozliwy sposób. Kompulsywne jedzenie, anoreksja, bulimia zostawiły na mojej psychice ogromny ślad.
Chce nawiązać zdrową relacje z jedzeniem, nie chce już płakać nad talerzem zupy i przejadac się do zrzygania.
Myślę że to dobra decyzja.
Życzę wam tego samego, zegnajcie kocham was wszytskich i trzymam za was kciuki ❤️❤️❤️
77 notes · View notes
kasja93 · 3 months ago
Text
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci
czyli możesz wyjść ze szkoły, ale szkoła z ciebie nie wyjdzie.
Tumblr media
Parafrazując cytat z gry Wiedźmin 3 mogę stwierdzić, że ostatnimi czasy żyje jak stonka - siedzę cicho, nie rzucam się w oczy i wpierdalam kartofle. Mimo, iż żyje pod mentalnym kamieniem to nawet do mnie dociera, iż zaraz zacznie się Szkoła. I nie mam tu na myśli tego beznadziejnego paradokumentu. Dlatego zapraszam serdecznie na garść moich dinozaurzych przemyśleń oraz wniosków. Rozsiądźcie się wygodnie, naszykujcie sobie kawę, herbatę, napój zero tudzież innego energola i rozkoszujcie się moimi intelektualnymi wynurzeniami. A ze względu na długość zapewne wyrobicie normę w czytaniu za całe wakacje xD
Tumblr media
Obowiązkową edukację zakończyłam w 2013 roku zatem kilka ładnych lat temu. Zwieńczeniem ostatniego czteroletniego etapu było uzyskania tytułu Technika Ekonomisty, który przydał mi się w życiu do… Absolutnie niczego 😂 W sensie po praktykach zawodowych udało mi się załapać na ciepłą posadkę w Urzędzie Skarbowym, jednakowoż w zasadzie dzięki mojej charyzmie i miłym usposobieniu.
Owego dyplomu, tak jak i zaświadczeń o ukończeniach kursorów uzupełniających, nikt nie chciał w sumie oglądać. Tak samo jak wyników matur, na które szłam na totalnej wyjebce. Nie dlatego, że byłam pewna swej wiedzy, chociaż to też, lecz dlatego: studiować może każdy, lecz studia nie są dla każdego. Nie widziałam sensu iść na studia bo dla mnie studiowanie wiąże się ze zgłębianiem jakiegoś tematu/zagadnienia/profesji a mnie zwyczajnie nic nie interesowało na tyle by poświęcić te 3/5/10 lat. Z resztą, aby pójść na niektóre kierunki należy zacząć się do tego przygotowywać już na początku szkoły średniej i chyba tylko jednostki wybitne, do których z pewnością się nie zaliczam, byłyby wstanie w pół roku ogarnąć materiał z całej szkoły średniej i napisać przyzwoicie maturę z wybranego przedmiotu. Swoją drogą, naprawdę te wszystkie maturki, egzaminy 8 klasisty to taki bezsens. Jest pewna mądrość ludowa mówiąca, że jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Analogicznie można powiedzieć o ogólnopolskich egzaminach, które piszą wszyscy uczniowie, w tym samym momencie, z tego samego. Jeszcze sam fakt baboli na maturach w arkuszach mnie mierzi a jestem przecież laikiem w dziedzinie pedagogiki, szkolnictwa i całej tej szopki. Dla mnie jedyna słuszna odpowiedź jaką mogłabym w tym momencie zakreślić to (x)D
Poza despotycznymi rodzicami, nic innego nie niszczy dziecka bardziej, niż szkoła. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Szkoła w cudowny sposób zabija kreatywność, abstrakcyjne myślenie i indywidualność. Bo nie jest ważne, że wykonasz zadanie z matematyki a wynik będzie prawidłowy skoro użyłeś „złego” wzoru. Nie ważne, że nikt poza autorem wiersza nie wie tak naprawdę o co w nim chodzi i jeśli nie zinterpretujesz go tak jak jest zapisane w podstawie programowej, to przykro mi bardzo, ale dostaniesz 0 punktów. Szkoła upycha na siłę do pudełka o określonym kształcie. Jak wystajesz z pudełka to ci przytną skrzydła byś się zmieścił. Jeśli zaś w owym pudełku masz za dużo miejsca to będą cię mentalnie tłuc, aż spuchniesz by pasować idealnie.
Przykład? 8 letnia Kasia, której mama nie pracowała zawodowo i mała czas dla dziecka. Mała Kasia, gdy poszła do pierwszej klasy potrafiła czytać, pisać i liczyć do 100. Wybitne dziecko? No nie… po prostu moja mama spędzała ze mn�� czas, ucząc mnie poprzez zabawę. Na tym czego mnie nauczyła bawiąc się ze mną przeleciałam do 4 klasy podstawowej. I zaczął się spadek, zaczęły się problemy z nauką bo ja zwyczajnie nie byłam w stanie siedzieć nad książką. Bo byłam przyzwyczajona do poznawania świata w sposób imersyjny a nie kucia na blachę! Do kombinowania by coś zrobić bo mama nie dawała mi gotowych odpowiedzi tylko naprowadzała.
Do tej pory jak mam się czegoś dowiedzieć, nauczyć potrzebuje stymulacji poprzez muzykę, rozmowę etc bo nic nie zapamiętam. Bo moja pamięć jest niczym sito i odcedza rzeczy dla mnie nieistotne. Póki się nie zanurzę w dane zagadnienie, przykładowo podczas czytania książki i nie przestanę zwracać uwagę na to, iż czytam a nie jestem świadkiem przedstawionej historii to nic nie zapamiętuje. Robię rzeczy mechanicznie, jeśli naprawdę się nie wkręcę. Dla mnie 8 godzin lekcyjnych w ciągu dnia było bez sensu bo zapamiętałam z takiego dnia może 30 minut? Łącznie, na cały dzień… Pewnego dnia moją mamę wezwała nauczycielka matematyki w podstawówce. Poskarżyła się mojej mamie, że nie jestem skupiona na lekcji i że nie rozumiem co się do mnie mówi. Kwitując swój wywód, że mama musi się mną mocniej zajmować w domu. Moja rodzicielka spytała, czy tylko Kasia ma problem z matematyką? Nauczycielka stwierdziła, że nie. Większość klasy ma problem. Mama zgasiła panią matematyczkę niczym peta kwitując wizytę słowami „W takim razie to nie jest problem mojego dziecka i innych. Widocznie to z panią są problemy skoro większość ma trudności”. Miałam szczęście, że moi rodzice byli zadowoleni z tego, że myślę inaczej, że mój mózg działa inaczej.
Wszyscy do jednego, miernego poziomu. Wszyscy sprowadzeni do słuchacza jedynej objawionej prawdy jaką głosi nauczyciel, z którym się nie dyskutuje. Bo jak się odezwiesz to zostaniesz oceniony. Przez owego nauczyciela, przez kolegów z klasy. Może wyśmiany? Może ośmieszony? Może, więc lepiej się nie odzywać? I później z dziecka wyrasta dorosły, który w pracy boi się odezwać bo lepiej się nie wychylać i nie narażać się na ocenianie, albo nie daj Boże, jeszcze naciśniemy komuś nad nami na odcisk i ta osoba będzie się mścić. I tak oto po szkole pięknie rośnie grono osób, które ma tak wypracowane odruchy, że mobbing w pracy „jest normalny”. Normalizujemy później te wszystkie toksyczne sytuacje robiąc sobie krzywdę.
Permanentny stres w wieku dziecięcym i nastoletnim odbija się na zdrowiu. Mamy pokolenie „młodych staruszków”, którzy na początku swojej dorosłej drogi czują wypalenie i bezsens egzystencjonalny. O przepracowaniu nawet nie wspomnę, bo jak nastolatek ma nie być zmęczony, skoro często w szkole siedzi dłużej, niż pracownik w fabryce. Sama pamiętam, jak w klasie maturalnej, w czwartki, lekcje zaczynały mi się o 7:10 a kończyły (wraz z obowiązkowymi, w tamtych czasach, fakultetami) jakoś po godzinie 17 🙃 cieszę się, że do szkoły miałam raptem 2 kilometry, dokładnie to 1,7 kilometra, a nie tak jak niektóre moje koleżanki/koledzy z klasy prawie trzydzieści.
I żeby mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem przeciwna kształceniu się, zdobywaniu wiedzy czyli szeroko rozumianej nauce. Po prostu dla mnie absurdem jest to do czego zmusza się ludzi, słynne: zakuj, zdaj, zapomnij.
Bo każdy z nas jest inny, owszem, ludzie dzielą wspólne cechy, jednak ściąganie w obecnych czasach o pogańskiej godzinie dzieci oraz młodzieży, zmuszanie do wchłaniania wiedzy przez tyle godzin z książeczek, zeszycików, ćwiczonek, słuchając nauczyciela co to od X lat prowadzi te lekcje i nie potrafi robić tego w sposób ciekawy. Jeden, tak jak chociażby ja, swój rytm dobowy będzie zaczynał od 5 rano i kończył średnio koło 22 czując się zdolnym do czegokolwiek z samego rana. Jednak wiem, że osoby, których rytm dobowy zaczyna się o 11 i nienależny mówić takiej osobie „ile można spać! Ja to już tyle zrobiłam a Ty się lenisz!”. Najczęściej ktoś kto zaczyna swój dzień o godzinie 11 nie kończy go o 22 a o 3/4 rano. Kiedy ja śpię są osoby, które pracują, uczą się, tworzą czy grają bo taki jest ich rytm dnia. I nie żyjemy w przeszłości gdzie trzeba było wstawać skoro świt tzw Wstawać i chodzić spać z kurami. A wiecie dlaczego? Bo mam do cholery dostęp do energii elektrycznej. Mamy internet i wcale a wcale nie potrzeba siedzieć osiem, dziewięć czy dziesięć godzin w szkole, marnować czasu na dojazdy skoro pandemia pokazała, że praca tudzież nauka zdalna jest możliwa. Skoro w szkole nie uczy się ludzi w sposób kreatywny, poprzez zabawę, nie daje się narzędzi, odkrywania własnych sposobów na rozwiązywania problemów i nie ma polu do dyskusji to podręcznik przepisywać można w domu.
Dobrze, że chociaż zlikwidowali prace domowe. Zawsze miałam takie wielkie WTF, gdy tylko słyszałam argument w stylu „taaak! To teraz te dzieci to już WOGÓLE nic nie będą robić!”. 10 godzin w szkole, dwie godziny dojazdów na dobę i jeszcze zadanka? XDDD To tak jakby człowiek pracował w fabryce i tłukł coś młotkiem przez 9 godzin dziennie a na koniec dnia pracy przełożony dałby mu jeszcze do zrobienia zadanko. Niech uderza tym młotkiem w domu jeszcze tak, powiedzmy, trzy godzinki, aby utrwalił sobie uderzenia rzeczonym młotkiem. By przypadkiem, nie zapomniał jak do owym narzędziem posługiwać xDDD albo niech tłucze jeszcze z dwie by przygotować się na młotkowanie następnego dnia.
Uwielbiam jak od małego zaszczepiają w nas kulturę zapierdolu. „Nic nie robisz cały dzień!” Kto tego nie słyszał niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo jak człowiek potrzebuje odpoczynku, by się zregenerować to już jest leń. A później mamy pracoholików i wypalenie zawodowe w wieku 30 lat, ponieważ nie potrafimy odpoczywać. Sama wpadłam w spiralę pracy, tego „jeśli nie będę ciężko pracować to niczego nie osiągnę”, „jak nie wezmę nadgodzin to mnie jeszcze zwolnią”, „co mi szkodzi, popracuję więcej w końcu może ktoś mnie w firmie doceni”. Spojler alert! Dla nikogo twoje oceny, ilość pracy włożonej w zadanie, nie ma znaczenia - chyba, że coś ci nie wyjdzie. Wtedy to wszyscy się zlecą jak te kruki i zaczną dziobać 😉
Podczas edukacji szkolnej - tyraj! Na uczelni - tyraj! W pracy - tyraj! W życiu prywatnym? Tyraj! Bo ty musisz brać udział w wyścigu szczurów. Kto lepiej, kto więcej, kto bardziej. Tylko jest jeden mały problem. Nie da się wygrać wyścigu szczurów, nie ma opcji by być najlepszym w ciągłych rywalizacjach i nie da się być cały czas produktywnym. To jest zwyczajnie niemożliwe, i nie mówię tego bo „ahahaha jej się nie udało! Dlatego tak mówi! Pracuje jak ten robol i mieszka na zadupiu wszechświata! Będzie tak gadać by ciągnąć innych w dół bo sama nie pójdzie w górę!”. To ciągłe porównywanie się do innych jest zakorzenione w nas tak silnie, że przeglądanie mediów społecznościowych może doprowadzić do depresji. Bo inni tyle przeżywają, mają tak fajnie (a przynajmniej tylko tak to wygląda i wcale a wcale nie musi to być rzeczywistość) a ja? A ja nic…
No, no nie XD mówię tak bo, według mnie, tak właśnie wygląda świat jak się zacznie nad tym człowiek zastanawiać. Gdy zacznie przyglądać się światu, ludziom zaczyna dostrzegać pewne wzory. Dochodzi do pewnych wniosków. Może się zgadzać, bądź, nie zgadzać z pewnymi zagadnieniami. I możecie powiedzieć, że bredzę. I może faktycznie za godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok czy lat pięć, dojdę do wniosku: tyyyy. Faktycznie ta osoba z internetu co mi kiedyś napisała „Kaśka, bredzisz!” Miała rację!
Albo i nie. Tylko widzicie, ja nie biorę tego typu słów do siebie. Nie traktuje takich tekstów jak słów nauczyciela, czyli nomen omen, niczym prawdy objawionej. To tylko opinia. Co mnie obchodzi opinia jakiegoś typa, kogoś kto nie jest dla mnie ważny? Co mnie interesuje co o mnie myśli koleżanka z pracy, nauczyciel, pan w banku, czy nawet znajomy, który za dwa dni może zniknąć z mojego życia? Bo tak, ludzie znikają z twojego życia i jest to normalne - czasem nawet i mnie wyjątkowo zaboli taka wyprowadzka z mojego życia. Jednak, gdy ktoś ci powie „ale ty jesteś zjebany/a” to niech was to nie gryzie. Bo cobyście nie robili nie da się sprawić, że każdy człowiek na ziemi będzie was lubił. To niemożliwe. I jeśli ktoś mówi „jesteś zjebany/a” to nie jest wasz problem, tylko jego. Możecie wskazać conajwyżej takiej osobie w którym kierunku znajdzie drzwi. Bo wszyscy wszystkich oceniają. Jak okrutne oraz złe by to nie było, też oceniam innych. Sama jestem oceniana. I póki mi, przykładowo, kilkadziesiąt osób nie powie „ty weź się ogarnij bo gadasz głupoty” to wierzcie mi, nawet nie będę się zastanawiała, czy to co mi napisał/powiedział jakiś random na mój temat jest warte roztrząsania. Ktoś może zapytać „ale co to ma wspólnego z tematem ogólno szkolnym? Nie odleciałaś za bardzo?”. I tu was zaskoczę - otóż nie! Nie odleciałam w przestworza dygresji, aby lać wodę. Bo takie przejmowanie się opinią innych, zaczyna się już w szkole. Boimy się odezwać podczas lekcji bo co jeśli powiemy źle i zrobimy z siebie durnia? Ktoś mógłby powiedzieć: nie przesadzaj. Tylko ja ostatnio byłam na kursie wśród kilkudziesięciu dorosłych chłopa. I bali się odezwać jak instruktor zadawał pytanie! Czuć było zapach strachu i choć pan prowadzący zajęcia próbował rozładować atmosferę szło mu to mizernie. Kurs za który samemu płacisz i idziesz z własnej woli (albo tak jak ja - szefostwo mnie tam wysłało), kurs który ma poszerzyć twoją wiedzę tudzież kompetencje. A ty zamiast dyskutować z prowadzącym i chłonąć wiedzę boisz się odezwać bo może tych kilkunastu chłopa za tobą będzie się śmiać z twojej ewentualne pomyłki. Coś wykurwiście wspaniałego, czyż nie?
A jak pięknie ze mnie wyszło to zaprogramowane ocenianie innych przez system edukacji. Jak ja się dobrze czułam, gdy jako pierwsza oddałam egzamin i jeszcze usłyszałam od komisji, że zdałam nie robiąc przy tym żadnego błędu. Ohohoho! Byłam pierwsza! I najlepsza! A te debile z którymi na kursie byłam dzień wcześniej dłużej rozwiązywali zadania i robili błędy! Mega zmroziło mnie, gdy zaczęłam analizować swoje myśli. Bo w czym ja niby byłam lepsza? Bo nie mam problemu z rozwiązywaniem zadań na czas? Mnie nie przeszkadza, iż mam określony ramy czasowe. Mój tata zaś nie potrafi skupić się na zadaniu, jeśli ktoś karzę mu zrobić coś w godzinę czy pół. Bo istotniejsze dla jego głowy są uciekające minutki. W czym byłam lepsza od tych gości z kursu? Bo oddałam jako pierwsza egzamin? Czy ważne jest to czy zadanie wykonasz szybko, czy wolniej, jeśli rezultat jest taki sam? Czy szybciej znaczy lepiej? Przy ratowaniu czyjegoś życia: tak. Przy wykonywaniu pracy: nie. Bo jak już wspomniałam nie jesteśmy tacy sami. Różnie reagujemy, różne metody nauki na nas działają i presja czasu tudzież wykonanie czegoś szybciej lub wolniej to indywidualna sprawa każdego człowieka.
System edukacji krzywdzi całe społeczeństwo. I to nie są żarty. Widuję to w zachowaniach ludzi, których spotykam, których obserwuję i jako ćwiczonko intelektualne analizuje. Najlepsze, że zapewne za kilka lat jedyne co pozostanie po czasach szkolnych to traumy oraz poczucie, iż to wszystko było bez sensu. Bo godziny, które poświęciłam na matematykę, aby zdać maturę sprawiły tylko, że byłam zmęczona, zestresowana i znerwicowana. A mogłam obejrzeć jakiś film, posłuchać podcastu czy po prostu odpocząć - co wyszło by mi na zdrowie.
Lubię oglądać bądź słuchać osoby, które popularyzują naukę. I wiele, wiele tematów twórczości owych ludzi zapewne były w szkole. Przedstawione w sposób nijaki, nużący, nieatrakcyjny. Tematy do których mnie poniekąd zmuszano przez to nie polubiłam się z danym zagadnieniem. Jako osoba dorosła czytam średnio dwie książki miesięcznie, liczyłam sobie to dziś, żeby nie było. Maturę z polskiego napisałam na 78 %, ustną zaliczyłam na 86% (co za absurd, ale do % jeszcze wrócę). Wiecie ile lektur szkolnych przeczytałam? Ani jednej xDD i nie pisze tego by się pochwalić, tylko po to by pokazać, iż oceny (na koniec szkoły średniej miałam 3 z polskiego) nie stanowią o wiedzy, zaś ilość przeczytanego materiału nie sprawia, iż cokolwiek w was z tego zostało. Bo ja jechałam całą szkole na opracowaniach lektur i potrafiłam sprawniej opowiadać o danej książce, niż ktoś kto ją przeczytał. Bo z dajmy 300 stron lektury zapamiętasz może łącznie z 30%. I nie zapamiętasz jakiego koloru była kamienica Łęckiej z Lalki. Ten kolor będziesz mieć zaś w opracowaniu. W moich opracowaniach dosłownie miałam całe tematy lekcji i wystarczyło sobie przeczytać, przepisać do zeszyciku i było super. Oczywiście z racji 3 na koniec roku może już doszliście do konkluzji, że nawet owo przepisanie do zeszytu, było dla mnie tak bez sensu, iż tego nie robiłam XD
A propo tych procencików na maturze. Co one oznaczają? Że opanowałam materiał na tyle, że zdałam to wiadomo bo przekroczyłam magiczne 30%. Ale co oznacza 87% a co 73%? Co oznacza ocena 4 a co trójka? Że coś tam dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele? Strasznie to wbrew pozorom nieczytelne i nie daje żadnej odpowiedzi. A uczniowie potrafią wymiotować, nie spać, obgryzać paznokcie bo dziś jest sprawdzian i ocena taka a taka nie będzie satysfakcjonująca. Dla nich bądź rodziców, którzy przeżyli ową indoktrynację nie wyciągając jakichkolwiek wniosków na temat edukacji poza „moje dziecko jest lepsze/gorsze od innych” bądź „Ty to jesteś zdolny/a tylko leniwy/a”. Nawet nie zdając sobie sprawy jak takie słowa potrafią obrzydzić chęć zdobywania wiedzy na całe lata.
A nikt nie będzie w przyszłości pytał co mieliście z biologi w tej albo tamtej klasie. Czy był czerwony pasek a jak już to kiedy…. Będą pytać was o umiejętności nie wnikając gdzie się ich nauczyliście. Nikogo nie obchodzi czy angielskiego nauczyliście się z gier, filmów, serialów, wyjazdu za granicę czy może jakimś cudem uczenie się słówek w szkole dało jakieś wyniki. Jedyne co to możecie się uczyć dla siebie, ale nie w banalnym słów tego znaczeniu. Uczyć się tego co was interesuje bo prędzej nauczycie się grać na gitarze bo was to jara, niż gdy zmuszać was do tego będzie nauczycielka muzyki/sztuki czy jak tam ten przedmiot się teraz nazywa.
Nie powinniście się przejmować ocenami innych bo ci ludzie są nieistotni. Prędzej czy później znikną z waszego życia zapominając i was. A wy dalej nie będziecie mogli spać po nocach przypominając sobie ich słowa.
Szukajcie własnych sposobów na optymalne przyswajanie i poszukiwanie wiedzy. Nie musicie robić tego jak w szkole: w określonym czasie, określonej pozycji, bez muzyki, dźwięków, obrazów, jedzenia, picia i pełnym pęcherzem. Może dla was lepsze jest chodzenie podczas nauki? Może usypiać was będzie jakiś ambient do nauki zaś play lista energicznych piosenek sprawi, że lepiej będzie wam obcować z uczeniem się. Jak nie idzie was czytanie lektur czytajcie opracowania, jak to też nie dla was włączcie sobie na youtubie bądź Spotify podcast na temat owej pozycji.
Myślcie kreatywnie choć ja niemal zawsze w szkole była za to ganiona. Tylko zgadnijcie do kogo znajomi dzwonią i zapytaniem, jak ugryźć dany temat bo „ty zawsze coś wymyślisz na co nikt normalnie by nie wpadł”. Nie uczycie się na pamięć suchych danych a zrozumcie kontekst - to jest ważniejsze.
I przede wszystkim nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi od innych. Słynne „ryby i dzieci głody nie mają” wygłaszane przez osoby wyżej w hierarchii niczym prawdy objawione. Nikt w dorosłym życiu nie każe wam nic robić z pamięci. W pracy jak nawali jakaś maszyna serwisant sprawdzi w książce schematy a nie zacznie próbować przywołać z pamięci dany układ. Lekarz nie przepisze ci leku z pamięci tylko sprawdzi czy, aby na pewno o ten mu chodziło bo nazwę ma podobną do innego. Pan hydraulik czy elektryk spojrzy w plany techniczne, niż w budynku zacznie ryć ściany w myśl zasady „pamiętam, że dwa budynki temu tak było”. Kierowca (nie mylić z posiadaczem prawa jazdy) będzie patrzył na znaki a nie jechał na pamięć.
Jak już się uczyć to po to by zrozumieć a nie by wyrecytować :)
36 notes · View notes
fallen-angell · 5 months ago
Text
część 2 poprzedniego posta
JAK UDAWAĆ PRZED RODZICAMI ŻE JE SIĘ NORMALNIE:
każdy motylek pewnie ma problem z rodzicami którzy pilnują czy jesz, albo mają cię w dupie, ale nagle gdy widzą że chudniesz, nagle reagują i domyślają się że masz ane..
ty też zauważył*ś że domyślają się/wiedzą dlatego nie wiesz co robić i masz mętlik.
są też osoby które nie mają tego problemu ale chcą przed nimi udawać.
przychodzę z pomocą!
sposoby aby rodzice myśleli że jesz normalnie:
weź miskę i wlej do niej trochę mleka i np parę płatków, zacznij tak jakby powoli kręcić tą miską aby na ściankach miski było odbicie(?) mleka i wyglądało że zjadłaś płatki. po chwili wylej trochę mleka i troszkę zostaw, wsadź do zlewu i idź do pokoju. (możesz tak robić z każdym innym daniem)
osobiście nie lubię tego sposobu ale postanowiłam go dodać. weź przy rodzicach batonika, otwórz go i go ugryź, idź od razu po ugryzieniu go do pokoju i go wypluj np do woreczka, albo gdziekolwiek.
na talerz kładź dużo jedzenia które ma bardzo mało kalorii, ale wygląda jakby miało multum. najczęściej rodzice patrzą na ilość na talerzu a nie na zjedzone kalorie.
polecam w pokoju mieć worek na jedzenie. jeśli możesz jeść obiady, kolacje itd w pokoju to świetnie się składa, więc kaloryczną i tłusciejszą część obiadu wsyp do worka a z resztą dania idź do jadalni fzy kuchni (zależy gdzie rodzice jedzą) i ,,dokończ" jeść te mniej kaloryczną stronę przy nich.
często wychodź z domu i proś rodziców o pieniądze np na maka, jak ci dają oczywiście. w taki sposób myślą że na serio jesz w maku, a żeby bardziej uwierzyli idź ze znaj do maka i zrób np zdj ich porcji, tak aby myśli że to twoja, do tego do kieszeni, plecaka wsadź paragon i opakowanie po czymkolwiek z maka.
proś gdy jadą do sklepu, po chipsy lub żelki. pomyślą tak że jesz jakbyś nie miała any.
próbuj się dzień przed dowiedzieć co będzie na obiad kolejnego dnia, aby przygotować się fo wyrzucenia itd. gdy rodzic ci powie i ty to jadł*ś zanim nie poznał*ś any i powiedz nw mniam albo cokolwiek aby myślała że nie możesz się doczekać.
nie mów często że nie jesteś głodn*, najbardziej gdy nie wychodzisz z domu. rodzice mogą myśleć że się głodzisz. dlatego najlepiej abyś mówił* że nie jesteś głodn* po wyjściu ze znajomymi, łatwiej im uwierzyć w takie coś
po nocowaniu gdy wracasz do domu, powiedz że jesteś głodn* jak jest obiad to rodzic ci go powinien dać, w tym momencie idziesz do pokoju i wywalasz do worka tą kaloryczną stronę obiadu, parę minut później idź odnieś naczynie do kuchni i powiedz że było pyszne i że dziękujesz zs pyszny obiad
jeśli rodzic wie że masz ane to staraj się przy nich jeść wszystko nie zależnie od kcal i później wymiotować.
każdy wie że masz ane z domowników więc nir masz jak jeść mało kalorycznego żarcia, dlatego też gdy ktoś będzie marudził że malo jesz wmawiaj mu że jesz tak z przyzwyczajenia.
kup maka i pozwól go znajomym całego zjeść, a jsk nie to wywal żarcie i ubrudz opakowania aby wyglądało na to że jadl*ś weź go do domu i idź fo pokoju, zostaw maks na widoku i jak ktoś wejdzie powiedz mu że nie dawno zjadł*ś
od razu mówię że nie każdy rodzic może uwierzyć w takie coś, to że moi uwierzyli nie oznacza że twoi uwierzą, więc możesz trochę pozmieniać aby uwierzyli
chudego dnia!!
324 notes · View notes
cocaineinmyblood9 · 3 months ago
Text
Nie wiem jak dla was, ale dla mnie stwierdzenie "żyje po to żeby jeść" jest strasznie przykre i żałosne w pewien sposób. Nie mam na myśli tego oczywiście, że każdy ma się głodzić i być wychudzony, wręcz przeciwnie, życzę każdemu żeby był zdrowy. Ale dla mnie to jak romantyzowanie alkoholizmu ale w rodzaju jedzenia. Bo uzależniamy swoje szczęście, poczucie, humor, relacje od tego czy jesteśmy najedzeni czy nie, a nie mam ochoty bo nie jestem najedzony, jestem zmęczona bo jestem głodna, jestem zła bo jestem głodna, albo te memy z "rzucaniem" kobiecie, która ma okres jedzenia a ona je zabiera pod kołdrę bo jest jak potwór z kurwa głębin. Albo to, że jak kobieta chce zerwać to wystarczy dać jej mcdonalda żeby się uspokoiła, bo przecież myśli tak tylko dlatego że jest głodna. Nie uważacie że to przesada? Że jedzenie odbiera ludziom mózg, poczucie własnej wartości nawet i swiaodmosc. Ten post nie ma być nawet typowo motylkowy, ale uważam że uzależnianie swojego życia od kawałka mięsa czy innych tłustych rzeczy, nie tylko prowadzi do otyłości a mocnych zaburzeń psychicznych bo bez jedzenia świat od razu runie w oczach. Nie chodzi mi też o to że nie można cieszyć się z jedzenia, ale jak można się z niego cieszyć jeśli myśli się tylko o tym że "trzeba zjeść".
38 notes · View notes
smutnarzeczywistosc16 · 5 months ago
Text
Jak patrzę na facetów w tych czasach to to chce je zmienić każdy mówi że jest inny a w rzeczywistości każdy jest tak samo spierdolony tylko na inny sposób
34 notes · View notes
fat-butterflys · 5 months ago
Text
Motylki,gąsieniczki po co my tutaj tak naprawdę jesteśmy ?
Mam wrażenie,że co niektórzy są tu zdecydowanie dla atencji.
Co niektórych tak naprawdę nie wiedzą co to znaczy być motylkiem.
Chyba nie każdy wie z czym to się "je".
Ja tak naprawdę poznałam całe to miejsce gdy byłam już na skraju załamania nerwowego,gdy pewna osoba (moja niby przyjaciółka tak mi się bynajmniej wtedy wydawało ) chciała mnie zrujnować psychicznie i prawie jej się to udało. Doprowadziła mnie do takiego stopnia ,że uwierzyłam jej jak beznadziejna,okropna osoba jestem. Zaczęłam czuć do siebie tylko i wyłącznie nienawiść i tak naprawdę sama nie wiem dlaczego. Myślałam że niezależnie co zrobię to i tak czynię źle.
Kiedyś byłam zwykłą nastolatką. Nie myślałam nad tym jak wyglądam,czy jestem ładna,gruba czy czegoś mi brak.
Niestety czasami w życiu trafiamy na nie odpowiednie osoby i albo potrafimy sobie z tym poradzić albo idziemy na dno.
Ja byłam już w takim stanie,że chciałam odejść.
Czułam ,że nie pasuje do tego świata,że każdy będzie zadowolony gdy mnie po prostu nie będzie.
Ale poznałam to miejsce i wszystko się zmieniło. Czy na lepsze? Czy na gorsze ?
Zdecydowanie na lepsze.
Trumblr jest dla mnie a przynajmniej na początku był dla mnie taka "mała odskocznia" od codzienności. Teraz to zupełnie mnie pochłania w całości. Jednak czy mogę nazwać się motylkiem?
NIE! NIE! NIE!
Pragnę nim być ale wiem ,że przede mną jestem długa,wywoista droga. Wiele wyrzeczeń,napewno też potknięć. Ale wiem dlaczego tu jestem. Jestem tutaj przede wszystkim dla samej siebie,dla tego by w końcu poczuć się piękną dla samej siebie.
Nie potrzebuję atencji innych,czy jakiego kolwiek zainteresowania moja osobą to nic nie zmieni. Chce sama widzieć,że potrafię,że jestem coś warta!!!!
Jeśli myślisz , że nie dasz rady,że się nie nadajesz to wybacz ale będę surowa!
WYNOŚ SIE!
To miejsce nie jest dla mieczaków! Trzeba mieć jaja nie zależnie od wszystkiego! Nikt nie wykona za nas roboty ,to MY musimy się ogarnąć a nie wiecznie szukać wymówek.
Dlatego od dziś biorę się w garść! Skończyło się słuchanie po raz setny innych,dostosowywanie się do innych by im było lepiej. Może to samolubne ale niestety życie nie zawsze jest piękne i kolorowe.
Dlaczego to zawsze ja muszę się na wszystko godzić,być tą potulna,miłą?
Mnie się nikt nie pyta jak ja się czuję tylko jadą po mnie jak po " szm*cie..."
Mam dość chowania głowy w piasek bo wiem,że niezależnie od wszystkiego nikt za mnie nie przeżyje tego zjebanego życia.
Szczerze ???... Nie cierpię go,zwykła codzienność doprowadza mnie do załamania nerwowego. Może mam coś nie po kolei z głową,bo przecież dlaczego jest mi tak źle ? .
Ostatnio tzn wczoraj 🤣🤣 mój partner mówi do mnie że jestem aspołeczna,że nie lubię ludzi,że jestem wredna,podła itd że myślę tylko o sobie. Q ja takie serio? Myślę tylko o sobie ?
Z jednej strony to w CH*j przykre gdy dajemy z siebie wszystko by ta druga osoba miała wszystko a my tak naprawdę mamy swoje dobro w dupie. To tak naprawdę ta druga osoba nie docenia w żaden sposób ciebie.
Skoro i tak każdy uważa że jestem taka czy owaka to to co za różnica czy naprawdę będę egoistką,wredna czy samolubna. Nawet nie zauważa różnicy a może dojdą do wniosku że nie warto cokolwiek robić w moim kierunku...
Moim zdaniem życie jest paskudne. Nie wiem po co się rodziny,po co żyjemy. Dla mnie to nie ma sensu..rodzimy się by później przez większość swojego życia charować a później i tak narzekamy na wszystko. No okej może nie wszyscy ale bądźmy szczerzy sami przed sobą czy podoba się nam swoje życie ? Czy jesteśmy z niego w 100% zadowoleni?
Każdy niby jest kowalem swojego losu ale nie oszukujemy się nie każdy gdy się rodzi ma zajebisty wstęp do czego kolwiek. Niektórzy gdy tylko się urodzą już mają pod górkę.
Mnie np,rodzice nie chcieli,byłam dla nich problemem,którego należało się pozbyć. Zwykłym śmieciem,który trzeba "wynieść" do kosza.
Motylki walczmy,walczmy nie dla innych by coś im udowodnić ale dla siebie samych! Inni jedynie mogą popatrzeć,bo tak naprawdę na każdym kroku będziemy oceniani albo pozytywnie albo negatywnie. Ale to co zrobimy to już nasza sprawa. Nikt nie przeżyje za nas życia. .
Ja już mam dość wiecznego podporządkowywania się innych i udawania że wszystko jest okej! Dlaczego ja ??? .wierzyłam że i nie chcą dla mnie lepiej,chcą mi pomóc ale czy pomogli? Nie! Przez nich przez najbliższych właśnie czuję się jeszcze gorzej!
Moje życie,moja micha. Inni niech się pie*dolą skoro coś im się nie podoba!
A uwierzcie mi ZAWSZE znajdzie się ktoś komu coś będzie nie pasowało!!!
42 notes · View notes