#jego oczy
Explore tagged Tumblr posts
tanczysz-z-demonem · 2 years ago
Text
Są takie oczy, co se kurwa nie śpią w nocy...
29 notes · View notes
8hotoke8 · 2 years ago
Text
𝕆𝕔𝕫𝕪
𝐵𝑙𝑒𝑘𝑖𝑡 𝑧𝑎𝑠𝑧𝑤𝑒 𝑏𝑦𝑙 𝑡𝑦𝑚 𝑝𝑒𝑐ℎ𝑜𝑤𝑦𝑚 𝑘𝑜𝑙𝑜𝑟𝑒𝑚 𝑤 𝑚𝑜𝑖𝑚 𝑧𝑦𝑐𝑖𝑢. 𝑊 𝑝𝑒𝑤𝑛𝑦𝑚 𝑚𝑜𝑚𝑒𝑛𝑐𝑖𝑒 𝑚𝑦𝑠𝑙𝑎𝑙𝑎𝑚 𝑛𝑎𝑤𝑒𝑡 𝑝𝑟𝑧𝑒𝑠𝑙𝑎𝑑𝑢𝑗𝑒 𝑚𝑛𝑖𝑒 𝑡𝑒𝑛 𝑘𝑜𝑙𝑜𝑟, 𝑏𝑜 𝑘𝑎𝑧𝑑𝑦 𝑢𝑘𝑜𝑐ℎ𝑎𝑛𝑦 𝑚𝑖𝑎𝑙 𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑤 𝑘𝑡𝑜𝑟𝑦𝑐ℎ 𝑠𝑖𝑒 𝑢𝑛𝑜𝑠𝑖𝑙𝑎𝑚, 𝑎 𝑧 𝑐𝑧𝑎𝑠𝑒𝑚 𝑡𝑜𝑝𝑖𝑙𝑎𝑚. 𝑇𝑜 𝑠𝑡𝑎𝑙𝑜 𝑠𝑖𝑒 𝑗𝑎𝑘𝑎𝑠 𝑘𝑙𝑎𝑡𝑤𝑎, 𝑡𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑙𝑒𝑟𝑛𝑒 𝑏𝑙𝑒𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒 𝑜𝑐𝑧𝑦. 𝐽𝑒𝑑𝑛𝑎𝑘 𝑡𝑦𝑚 𝑟𝑎𝑧𝑒𝑚 𝑠𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑙𝑎𝑚 𝑇𝐸 𝑏𝑙𝑒𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒 𝑜𝑐𝑧𝑦. 𝑂𝑐𝑧𝑦 𝑤 𝑘𝑜𝑙𝑜𝑟𝑧𝑒 𝑔𝑜𝑟𝑠𝑘𝑖𝑐ℎ 𝑗𝑒𝑧𝑖𝑜𝑟, 𝑜𝑡𝑜𝑐𝑧𝑜𝑛𝑦𝑐ℎ 𝑔𝑜𝑟𝑠𝑘𝑖𝑚 𝑝𝑎𝑠𝑚𝑒𝑚 𝑝𝑜𝑠𝑦𝑝𝑎𝑛𝑦𝑚 𝑠𝑛𝑖𝑒𝑧𝑛𝑎 𝑝𝑜𝑠𝑦𝑝𝑘𝑎. 𝐷𝑒𝑙𝑖𝑘𝑎𝑡𝑛𝑦 𝑢𝑠𝑚𝑖𝑒𝑐ℎ 𝑛𝑖𝑒 𝑝𝑎𝑠𝑢𝑗𝑎𝑐𝑦 𝑑𝑜 𝑝𝑜𝑠𝑡𝑢𝑟𝑦 𝑐𝑧𝑙𝑜𝑤𝑖𝑒𝑘𝑎 𝑑𝑧𝑖𝑒𝑟𝑧��𝑐𝑒𝑔𝑜 𝑡𝑒 𝑟𝑜𝑧𝑚𝑎𝑟𝑧𝑜𝑛𝑒 𝑜𝑐𝑧𝑦 𝑟𝑜𝑧𝑡𝑜𝑝𝑖𝑙 𝑚𝑜𝑗𝑒 𝑠𝑒𝑟𝑐𝑒. 𝑂𝑏𝑙𝑎𝑙𝑎𝑚 𝑠𝑖𝑒 𝑐𝑖𝑒𝑝𝑙𝑦𝑚 𝑟𝑢𝑚𝑖𝑒𝑛𝑐𝑒𝑚, 𝑑𝑒𝑙𝑖𝑘𝑎𝑡𝑛𝑖𝑒 𝑠𝑖𝑒 𝑢𝑠𝑚𝑖𝑒𝑐ℎ𝑛𝑒𝑙𝑎𝑚. 𝑂𝑑𝑤𝑟𝑜𝑐𝑖𝑙𝑎𝑚 𝑠𝑖𝑒 𝑤 𝑠𝑡𝑟𝑜𝑛𝑒 𝑝𝑙𝑦𝑛𝑎𝑐𝑒𝑗 𝑝𝑜𝑑𝑒 𝑚𝑛𝑎 𝑟𝑧𝑒𝑘𝑖 𝑏𝑦 𝑢𝑘𝑟𝑦𝑐 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑡𝑦𝑑𝑧𝑒𝑛𝑖𝑒, 𝑏𝑜 𝑧𝑎𝑤𝑠𝑧𝑒 𝑏𝑦𝑙𝑎𝑚 𝑡𝑎 𝑠𝑖𝑙𝑛𝑎, 𝑛𝑖𝑒𝑧𝑎𝑙𝑒𝑧𝑛𝑎 𝑃𝑎𝑛𝑖𝑎. 𝑊𝑡𝑒𝑑𝑦 𝑝𝑜𝑚𝑦𝑠𝑙𝑎𝑙𝑎𝑚 "𝐴ℎ 𝑡𝑒 𝑐ℎ𝑜𝑙𝑒𝑟𝑛𝑒 𝑏𝑙𝑒𝑘𝑖𝑡𝑛𝑒 𝑜𝑐𝑧𝑦".
~ Hotoke 08.02.2023
5 notes · View notes
hugg2n7 · 6 months ago
Text
Zagrajmy w taką grę, wybierz co wolisz:
1. Wstajesz rano a przed oczami masz mroczki, na oślep wyłączasz budzik. Ubierasz się w przygotowany outfit, twoje żebra pięknie się odznaczają spod czarnego, obcisłego materiału. Schodzisz do kuchni, odmawiasz śniadania a zamiast tego pijesz kawę. Wychodzisz z domu, idzesz na przystanek. W autobusie wszystkie oczy są skierowane na ciebie a ty wiesz że ich myśli to nie" ale grubaska" tylko " ale chudzinka". W szkole nikt cię nie poznaje bo tak wyladnaiłaś.
2. Wstajesz rano z okropnym obciążeniem. Zastanawiasz się co to i po chwili zdajesz sobie sprawę że to twój brzuch który ma w sobie masę żarcia z wczorajszego binge. Ubierasz się w przygotowany outfit, nie przyłożyłaś się specjalnie do jego wyglądu bo z tym tłuszczem nic nie pomoże, nawet ładne ciuchy. Idzesz do kuchni. Omijasz śniadanie ale dobrze wiesz że to już nic nie pomoże. W autobusie wszyscy się na ciebie patrzą bo nie są w stanie uwierzyć że się tak rostylas tylko przez 2 miesiące. W szkole uczniowie omijają cię szerokim łukiem w obawę że się od ciebie czymś zarazą.
No i co wybierasz? Pamiętaj że wraz z wyborem są konsekwęcje
446 notes · View notes
polskie-zdania · 4 months ago
Text
Obudziła się. Na dzień dobry poczuła ból rozlewający jej się po klatce piersiowej. Usiadła na skraju łóżka i obróciła się za siebie. Spał. Po cichu wymknęła się z pokoju i zeszła w dół po schodach. Pomiędzy 5 a 6 stopniem łzy napłynęły jej do oczu w takiej ilości, że w ostatniej chwili chwyciła się poręczy. Zgubiła ich kilka na trasie do kuchni, następnie przy ekspresie do kawy oraz na drewnianej podłodze korytarza. Usiadła na tarasie. "Mam dość." - pomyślała. Rozpłakała się. I pomimo, że nie był to pierwszy raz w ostatnich kilku miesiącach, to jednak ważyły jej te łzy o kilka ton więcej, niż jeszcze jakiś czas temu. To nie było takie proste. Kochali się. Szczerze się kochali i cały dramat tkwił w tym, że to naprawdę często nie wystarcza. Czuła niesprawiedliwość. Może nie byli szyci sobie na miarę, ale kto był? Przecież tyle rzeczy się zgadzało, tyle było wspólnych, tyle było tylko ich i nikogo innego już nigdy nie będzie. Czy czuła się szczęśliwa? Nie. Już dłuższy czas. Dłuższy czas także robiła wszystko, by tego nie czuć. "Jestem szczęśliwa." - powtarzała. "Jestem!". Rzeczy odsuwa się od siebie, jeśli doskonale wiemy, że będzie trzeba coś z nimi zrobić, a nie wiemy co. Ona nie wiedziała. Siedziała na tarasie z kawą i czuła jak bardzo nie jest szczęśliwa. Nie miała pojęcia, co powinna z tym teraz zrobić. Na pewno nie mogła sobie zarzucić, że nie próbowała. Czy on czuł to samo? Tak, chyba. Codziennie przytulali się jakby bezradnie i czuć było tę bezradność w ich ramionach. Rozejrzała się po tarasie. W lewym rogu zobaczyła piknik, który zorganizował dla niej, gdy się tu wprowadzili. W prawym jego, uśmiechniętego, który właśnie pokazywał jej, że zasadził dla niej jej ulubione kwiaty. Tego samego dnia pomyślała sobie, że niczego nie jest tak pewna, jak tego, że to na zawsze. Spojrzała przed siebie. "Siedzę tu ostatni raz" - pomyślała i poczuła obezwładniającą nieuchronność rzeczy. Cały czas była pewna, że jeśli już dojdzie do tego dnia, nadejdzie wtedy wielka wichura i zawalą się wszystkie budynki na ich osiedlu. Okazało się jednak, że było dziś całkiem przyjemnie. Poranne słońce delikatnie ogrzewało jej skórę, a z oddali nie było słychać żadnych niepokojących dźwięków. Całe życie myślała, że utracona miłość drze się jak zarzynany kot i wyrywa w popłochu, tymczasem jej miłość tkwiła w niej nieruchomo i milczała. Czasami odchodzi się po cichu. Czasami miłość kończy swój żywot po prostu gasnąc. Wyobraziła sobie ich razem w pomieszczeniu, w którym stopniowo robi się coraz ciemniej. Jeszcze jakiś czas temu bez problemu odnajdywała jego rękę, a teraz z trudem dostrzegała kontur jego postaci. "Dlaczego bywa, że miłość to za mało?" - rzuciła pytanie w eter swojej głowy. Czuła, że przegrali. Przecież obiecali sobie, że z nimi tak nie będzie. Porażka przysiadła obok niej, milcząc, tak jak cała reszta. Było gdzieś koło 8:47, gdy jej miłość dokonała ostatniego tchnienia. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. "Czas ruszać." - powiedziała.
Marta Kostrzyńska
polskie-zdania.pl
124 notes · View notes
miss-howletts · 1 month ago
Text
꧁𓊈𒆜12.12.2024𒆜𓊉꧂
Zanim przejdę do typowego daily podsumowania, to wyżalę się trochę, bo jestem załamana sobą i dzisiejszym dniem. Dlatego jeśli nie chcesz czytać mojego pierdo-lamento to skipnij aż zobaczysz mój daily tracker 🩷 i potem będzie recenzja batona
Zatem ten dzień był bardzo udany pod względem kcal. Zmieściłam się w przedziale do 500kcal. No i normalnie byłabym zadowolona, to czemu nie jestem? Cóż, pomijając fakt, że dulcobis rozk*rwił mnie w nocy i dodatkowo kopał mnie jeszcze przez cały ranek, pomijając też, że przez to nie spałam od 3 nad ranem... Psycha mi siada jeśli o ed chodzi.
Jak wiecie (a jak nie wiecie to ja wam powiem) - 14 grudnia (czyli za 2 dni) mój brat przyjeżdża do Polski zza granicy na 5 dni. Przyjeżdża on średnio raz na 2-3 lata. W jakimś poście już pisałam, ale raz jeszcze napiszę - ja swojego starszego brata przez większość życia uważałam za autorytet. Doskonały w sporcie, nauczył się trudnego języka, wyjechał za granicę i żyje szczęśliwie. No gdzie jego porównywać do takiego dziadostwa jak ja? I ja wiem, że on nie jest z tych co by srali wyżej niż mają dupy. Ja wiem, że on (chyba) mnie jakąś sympatią darzy, bo jak siedziałam w psychiatryku po pierwszej próbie, to mimo że go w Polsce nie było - dopytywał rodziców zawsze jak rozmawiali. Pierwsze było "cześć" a potem "jak się Gabi trzyma"?
No ale co to ma wspólnego z moim ed? Cóż - moja ocena już przy nim leżała i kwiczała, a jak się zrobiłam ulana jak stodoła to wgl. Ja wiem, że to zabrzmi dziwnie - ale w mojej psychice ja widzę, jak on przyjeżdża do domu i patrzy na mnie z obrzydzeniem. Ja bym tak chciała, aby on był ze mnie dumny. A ze mnie nie da się kurwa być dumnym! Bo z czego? Ja jestem niczym w porównaniu do niego. Dziękuję bogu, że on przyjeżdża bez swojej dziewczyny, bo jakby mnie pierwszy raz na oczy ta biedna kobieta zobaczyła, takiego kurwa gargulca - boże jedyny. Jaki to byłby wstyd dla niego i dla mnie.
Dlatego dzisiaj też po raz pierwszy wyrzygałam sałatkę, którą zjadłam. Nie potrafię wymiotować, ale klęczałam nad tym kiblem póki się nie usmarkałam i przez łzy praktycznie nie widziałam. Dawno nie czułam do siebie takiego wkurwa i obrzydzenia bo coś zjadłam. Właściwie to wyrzygałam nie tylko tę sałatkę, ale i podejrzewam inne rzeczy, które dzisiaj zjadłam. Tak, dulcobis ponownie też wzięłam ale tylko 2 tabsy. Wiem, że mnie rozpierdoli i wiem, że się prawdopodobnie uzależniłam od środków na sranie (boże jak to załośnie brzmi). Wiecie tski ze mnie "gówniany ćpun" badum-tss! (nieśmieszne).
Brzydzę się sobą i do soboty będę jadła minimalnie a od soboty to nie wiem- chyba nic bo mi wstyd nie pozwoli. Ja już tetaz sobie wyobrażam jak on na mnie patrzy - "boże ona tyle zje?"
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
No ale dość pierdolenia. Więc dzisiaj tradycyjnie: kawa rano, gorący kubek, sałatka i batonik skinny o smaku toffie i mini chipsy. Niby wyrzygane, ale i tak na bank zostało. Cóż, dulco se poradzi. Ale obiecałam @moth-herr że dam recenzję tego batonika.
🍬 Więc batonik jest serio dobry. Konsystencja bardziej ciągnąca się ale nie mordoklejka, taki bym powiedziała - milky way? I podobnie do milky way'a smakuje tbh. Na pewno nie czuć w nim takiego sztucznego badziewia, że wiecie, czujecie że jecie coś "zdrowego". Bo czasem te zdrowe słodycze to nie smakują jak słodycze tylko takie coś co koło słodycza może leżało 2 piętra niżej. Tutaj serio czyć, że jecie batonika. Zwykłego, mlecznego batonika tylko mniej słodkiego. I w takim jednym batoniku wedle opakowania jest 72kcal. I są one w 5-paku. A jeśli o chipsy chodzi to ja nie lubię smaku soli i octu ale mi młoda zaoferowała (bo wredna cholera też nie lubi i zagarnęła se paprykowe) to zeżarłam.
I jeszcze o paście do zębów z wczoraj miałam wspomnieć. Jest "smaczna". W sensie wiele past smakowych (nie miętowych tylko właśnie bardziej owocowych) smakuje jak rzygowiny. Tutaj czuć tę nutkę tej maliny no ale mięta dominuje, jednakże jest chamska. Radzi sobie z przebarwieniami na zębach po kawie/herbacie. Na plus.
To tyle na dzisiaj. Sorki, że z lekka depresyjnie. Zacznę wgl te posty jakoś o stałych godzinach chyba publikować nw o 17-17.30 bo po tej godzinie już się staram nie jeść. Albo 18-18.30. Trzymajcie się, pa 🩷
Leo na pocieszenie bo to cutie-patootie 💙
Tumblr media
40 notes · View notes
niedoceniony · 2 months ago
Text
Niebo przybiera dziwny odcień, jakby słońce bało się zaświecić pełnym blaskiem. Cisza, która spowija otoczenie, nie jest naturalna – to milczenie wymuszone przez coś, co nie chce być zauważone, zanim będzie za późno.
W powietrzu unosi się zapach wilgoci, ale nie tej, która zwiastuje deszcz. To coś bardziej gęstego, jakby sama ziemia wydzielała swój lęk. Kroki wydają się odbijać głuchym echem, choć nikt się nie porusza. A potem... trzask. Jeden, nagły, jakby coś niewidzialnego pękło.
To znak.
Znak, że coś, co było dotąd spętane, zerwało kajdany. Niewidzialne macki mroku sięgają daleko, szukając słabości, szukając drogi, by wniknąć głębiej. Nagle każda szczelina, każda ciemna przestrzeń zdaje się żyć własnym życiem, jakby była obserwowana przez oczy, które nigdy nie powinny istnieć.
Zła energia nie tylko zbiera siły – ona już się przebudza. Zegar tyka, a czas łaski powoli się kończy.
Cisza gęstnieje, jakby sama noc wstrzymywała oddech. Coś niewidzialnego, lecz wyczuwalnego, przesącza się przez mrok. Cienie zdają się żyć własnym życiem, splatając się w kształty, których lepiej nie dostrzegać. W powietrzu unosi się dziwny zapach — wilgotny, metaliczny, jak zapowiedź czegoś, co nie powinno nadejść. Czai się mrok, a z nim coś więcej... coś, co cie obserwuje.
Ziemia zdaje się drżeć pod niewidzialnym ciężarem, jakby sama natura czuła, że coś złowrogiego nadchodzi. Cienie poruszają się tam, gdzie nie powinno ich być, a szept niesłyszalny dla ucha zdaje się drążyć umysł. To nie jest zwykły strach – to przeczucie, które wciska się w każdą szczelinę myśli.
Energia krąży, wiruje w powietrzu jak niewidzialny wir, gotowa eksplodować. Czas zdaje się zwalniać, a każdy oddech staje się cięższy. Coś się zbliża – coś, co nie zna światła ani pokoju. Może to tylko ułuda... albo ostatnie ostrzeżenie przed tym, co nieuniknione.
Powietrze staje się ciężkie, niemal namacalne, jakby każde wciągnięcie go do płuc wiązało się z ryzykiem, że coś niewidzialnego wniknie razem z nim. W oddali słychać głuchy, monotonny dźwięk, coś na kształt bicia serca, ale jego rytm jest obcy, nieludzki.
Nie ma już odwrotu. Zło nie tylko zbiera się, by uderzyć – ono już tutaj jest. Czeka, obserwuje, karmi się strachem. Każda sekunda zdaje się wydłużać, przeciągając w nieskończoność chwilę, zanim nastąpi to, co nieuniknione.
Tumblr media
28 notes · View notes
panikea · 1 year ago
Text
Chujowo wychowujemy kobiety. Mężczyzn też, ale dziś ta notka jest tylko o kobietach, a nie o mężczyznach. Dziewczynki i chłopców zasadniczo wychowują kobiety i te błędy, które popełniają, później się przenoszą na kolejne pokolenia, mnożąc niczym paciorkowce.    Kobiety wychowują kobiety w nieustannej niepewności siebie.  Matka mówi do córki: „Dlaczego zakładasz taką krótką spódniczkę, przecież masz takie krzywe nogi?” I córka zapamięta te nogi, zapamięta że są krzywe. I nigdy nie da się przekonać żadnemu facetowi,  że on uwielbia te nogi, że mu staje na ich widok, że najchętniej to on by leżał na łóżku, a ona stałaby obok ze stopami w okolicy jego bioder, w samej koszuli, a on by na nią patrzył i gwałcił ją wzrokiem.     „Dlaczego tyle żresz, już jesteś gruba.” „Nikt cię nie będzie chciał. Kto weźmie takiego grubasa?” I później córka, owszem, je, i to nawet dużo. Tyle, że idzie do łazienki i zaczyna rzygać, a później patrzy w lustro z zaczerwienionymi policzkami i widzi brzydką dziewczynę, która jest gruba. GRUBA i słaba. Albo przestaje jeść w ogóle. Matka zamiast mówić: „jesteś piękna”, „dasz radę”, „spróbuj”, „jak teraz nie wyjdzie, to nauczysz się i wyjdzie następnym razem”, „walcz!”, mówi: „zostaw”, „nie dotykaj”, „nie wychylaj się”,  „to nie dla ciebie”, „jesteś głupia”. Później, kiedy ta dziewczyna ma już cycki, umalowane na czerwono usta, i może nawet wygląda jak porcelanowa księżniczka, to i tak wewnątrz siebie dusi wrzask przerażenia i setkę szczurów, które cały czas chcą uciekać. I wchodzi do pokoju pełnego ludzi i pierwsze o czym myśli to: ciekawe czy mnie lubią? Zamiast się zastanawiać, czy ona ich lubi. Ta kobieta cały czas się boi. Boi się, że czas mija, a ona ciągle jest sama. Że w domu nikt nie będzie na nią czekał. Że znowu taksówka nocą. I im bliżej weekendu, to tylko kac jest większy. Że jest trzecia rano, a ona nie śpi i spać nie może. I obraca się na bok i znowu na bok i coś ją ściska gdzieś głęboko w środku i wtedy, aby uniknąć tego ścisku, bierze do ręki telefon i przegląda do czwartej, a czasami do piątej rano. Że budzi się, robi śniadanie i nagle zaczyna ryczeć bo kubek jest kurwa jeden. Albo boi się że kupuje bieliznę, której nikt jej nie będzie z niej zdejmował.   A kiedy w końcu trafia się jakiś koleś, bo zawsze się trafia, ona owija się nagle wokół niego i traktuje jako nadzieję i tratwę i polisę i ubezpieczenie, cóż z tego, że z wysoką ratą. Idąc z nim do łóżka gasi światło, bo nie lubi swojego ciała. Mam znajomą, która ma ciemne oczy i duże wkurwione usta. I w sumie jest ładna, a czasami nawet piękna. Ale daje mężczyznom tylko zgięta w pół, oparta twarzą i łokciami o blat stołu i przy zgaszonym świetle albo opuszczonych roletach. Czekając, aż ten który jest z tyłu dojdzie i wyjmie, albo pryśnie na jej plecy. Zapytałem ją kiedyś, z czystej ciekawości o to, kiedy mężczyzna może ją zobaczyć nagą. – Kiedy uważam, że ma gorsze ciało ode mnie – odpowiedziała. A później? Później on ją rzuca.   Jak masz utworzyć dobry związek skoro nie lubisz siebie? Skoro wstydzisz się siebie? - Piotr C. pokolenieikea.com
188 notes · View notes
po-prostu-karooo · 3 months ago
Text
I oto stoję naprzeciw Niego. Z naładowanym pistoletem, gotowa strzelić mu prosto w jego lodowate serce. Za cały ból, chłodne odpowiedzi, które czułam i za doprowadzenie mnie do kompletnego spadku psychicznego ale on podnosi swoje piękne niebieskie oczy i nie mówi kompletni nic, bo nie musi mówić..
I nagle to moja głowa jest pod lufą pistoletu.
27 notes · View notes
dawkacynizmu · 3 months ago
Text
jezeli kiedys kiedykolwiek wasi rodzice skreślili waszego partnera/partnerke z jakiegos blahego powodu bo np tatuaze mial czy ich styl im nie odpowiadam to wyobrazcie sobie ze moja matka nigdy nie widziala na oczy nowego chlopaka mojej siostry ale juz mowila zeby "lepiej zostawił ją w spokoju" bo jego IMIE jej sie nie podoba
35 notes · View notes
rozkosz-v · 11 months ago
Text
20 luty
Moje marzenie? Na obecną chwilę On. Jego twarz, oczy, głos.
rozkosz-v
87 notes · View notes
tanczysz-z-demonem · 2 years ago
Text
Nigdy nie wiesz kto poszerzy Twoje źrenice i nasyci barwą tęczówki...
53 notes · View notes
znikomosc · 8 months ago
Text
Kocham go , kocham jego dotyk , kocham to jak mnie traktuje , kocham jego oczy zapatrzone we mnie, kocham to jak wchodzi we mnie i dwa nagie ciała się stykają , kocham to z jaką to troską robi i żebym się czuła dobrze przy tym , nie dba tylko o swoją przyjemność. A jeszcze rok temu przy innym chłopaku myślałam że jestem aseksualna , a to tylko odpowiednią osoba jest potrzebna .
32 notes · View notes
skinnysillygirl · 8 months ago
Text
Kiedy jakiś 60latek wpatruje się w ciebie jak na zabawkę do jebania a kiedy odwrócisz w jego stronę głowę, spojżysz w oczy i 'przyłapiesz' na gapieniu się odwraca się zmieszany jagby mówił "to nie ja😿"
💁‍♀️💀ugh
50 notes · View notes
flyhighlittleone · 1 year ago
Text
❗️WAZNE❗️
czesc, troche mnie tu nie bylo, nie zamierzam wracac, ale pragne was poprosic byscie poswiecili kilka minut i przeczytali ten post. bede wdzieczna za udostepnienia, bo chcialabym aby to dotarlo do jak najwiekszej grupy osob.
bardzo wiele z was, jak nie wszyscy macie problem z zaburzeniami odzywiania. nie pisze tego by was od tego odciagnac, lecz chce jedynie porozmawiac o zyciu po „wyjsciu” z zaburzen. jesli kiedykolwiek ktos wam powiedzial, ze kiedy raz wejdziecie w to bagno to nigdy z niego nie wyjdziecie, mial racje. od dluzszego czasu staram sie jesc intuicyjnie. ale to wraca, nachodzi mnie tesknota za glodem, za ana. zabawny jest fakt ze moj mozg stara sie to „romantyzowac” mimo, ze wie, ze to bylo zle. po zjedzeniu duzej ilosci slodyczy mam wyrzuty sumienia. ale wiecie co? mimo to z tym walcze. dla niektorych moze zabrzmiec to glupio, ale czasem po prostu sama sie przytulam i mowie ze dam rade. jestesmy tylko ludzmi, a tak naprawde to malymi kropeczkami we wszechswiecie. kazdy z nas ma swoje male zycie, wiec czemu z niego nie skorzytac? zaburzenia nas niesamowicie ograniczaja. kocham podrozowac. mam wiele marzen zwiazanych z podrozami, lecz potrzebuje sily zeby moc je realizowac. chce chodzic po gorach i cieszyc sie z widokow a nie zastanawiac sie ile spalilam kalorii. wy z pewnoscia macie jakies swoje marzenia. mozecie powiedziec „nie mam pieniedzy by to zrobic” itd., lecz kto nam kaze rezygnowac z marzen? nikt. zapracujmy na to by zaczac realizowac marzenia. swiat jest ogromny, wiec skorzystajmy z jego mozliwosci. mozecie tez powiedziec „ale ja chce miec piekne cialo”. wiele z was mowiac „piekne cialo” ma na mysli wychudzone dziewczyny, ktore wygladaja jakby mialy sie zlamac na kazdym kroku. spojrzcie rzeczywistosci w oczy-czy naprawde ten caly bol jest tego warty? tak naprawde tylko zakompleksione osoby beda was oceniac, wiec czemu tym sie przejmowac? duza ilosc osob czytajacych to jest bardzo mloda, wiec odpowiedzcie sobie na pytanie „czy chce marnowac najlepsze lata mojego zycia na plakaniu nad talerzem?” rownie mozecie powiedziec, ze to nie sa najlepsza lata waszego zycia, bo nie macie przyjaciol i nic was nie uszczesliwia. zacznijcie pracowac nad soba, sprawcie, ze bedziecie sami swoimi najlepszymi przyjaciolmi. mozecie tez miec problemy w domu, tego nie zmienicie, ale wytrwajcie, wyprowadzcie sie, bo to nie wasza wina. nie poddawajcie sie na pierwszym lepszym zalamaniu, kazdy ma upadki i kazdy popelnia bledy. wiecie co mnie satysfakcjonuje? wygrana. ale nie wygrana z kims w konkursie albo w jakas gre, lecz wygrana sama ze soba. zwalczyc samego siebie i swoje mysli jest najciezej. ale mozemy sie tego podjac, mozemy sprobowac, wiec czemu ty nie sprobujesz? enjoy life
79 notes · View notes
polskie-zdania · 4 months ago
Text
Ja siebie sama skazywałam na te wszystkie akrobacje, wiesz? Wydawało mi się, że moje gorsze dni sprawią, że przestanę mieć w jego oczach jakąkolwiek wartość. Problem leżał we mnie samej i w tym, że to ja sobie tę wartość zabierałam. Jako dziecko publicznie popłakałam się raz. Wstyd, który mnie wtedy pożarł żywcem pamiętam do dziś. Obiecałam sobie, że już nikt nie zobaczy mnie w takim stanie. I nie zobaczył. Latami. Będę zawsze pomalowana, wyprasowana, pokolorowana i przebrana w najlepszy nastrój, jaki tylko sobie skroję. Będę tą od linijki. Tą idącą zawsze środkiem korytarza. Zarażającą uśmiechem i dobrą energią. Tą zawsze na czas. Tą zawsze w punkt. Tą, która zawsze jest ponad i bardziej.
"Nie widać po tobie, że źle się czujesz, ale... ty po prostu już tak masz, prawda? Ty po prostu jesteś takim człowiekiem."
Wstydziłam się tego, że nie zawsze jestem silna. Latami. Naprawdę. Takim kobietom jak ja to nie przystoi. Takim kobietom jak ja nie drga twarz, a łzy spływają spod ciemnych okularów wprost na szpilki. Nie masz pojęcia, ile razy tak szłam. Mam swoje ulubione kawałki, które grają mi wtedy w tle jak na zamówienie. Nie zobaczysz mnie przynoszącej gdziekolwiek swoje kłopoty. Nie zobaczysz mnie potykającej się i proszącej kogokolwiek o pomoc. Jestem stworzona do wystarczania sobie samej. Jestem stworzona do funkcjonowania ponad stan i swoje możliwości. Jestem stworzona do osiągania szczytów w samotności. Wiedz, że to komplement, jeśli wpuszczę Cię w swoje gorsze dni. Wiedz, że rzadko pokazuję komukolwiek, że bywam inna niż perfekcyjna. Od dawna już sama z siebie w tym temacie kpię, ale według siebie samej - muszę. Według siebie samej - muszę zawsze robić wszystko, by błyszczeć. Nie muszę, prawda? Nie muszę. Mogę uginać się pod naporem tego wszystkiego, co kocham, tego, o co się martwię, tego, za czym tęsknię i tego, na co nie mam wpływu. Mogę uginać się pod naporem tego wszystkiego, co dla mnie tak bardzo ważne i tego, co tak bardzo uwielbiam w tym pełnym kontrastów świecie. Zaprosiłabym Cię do siebie, ale trochę się boję. Nie wiem, czy spodobałoby Ci się to, co zobaczyłbyś we mnie po zdjęciu tych wszystkich perfekcyjnych barw i ciemnych okularów. Oczy, które czasami się boją. Twarz, która czasami szarzeje pod naporem codzienności. Kobieta rakieta, która kuli się w swoim człowieczeństwie.
Marta Kostrzyńska
polskie-zdania.pl
67 notes · View notes
myslodsiewniav · 7 months ago
Text
Odpuszczam gonitwie myśli (tylko trochę), zauważam syndrom oszusta i swoje nawyki. I trochę o poczuciu dumy z dokonanych rzeczy w obszarze neurotypowym (nie do końca wiem, jak to jest czuć dumę - jak się okazało)
26 czerwca 2024
Widzę, że na tumblrze zaszły zmiany, ale nie mam czasu ogarniać kłódek. Po sesji.
Wczoraj złożyłam wniosek, ze wszystkimi dodatkami, ze wszystkimi formularzykami itp. Dopieszczone na maksa. I tak myślę: po chuj ja się tak staram, żeby to było TAK DOBRE? To tylko wniosek i w dodatku o nie dużą sumę pieniędzy (największą jaką się da, ale relatywnie nie dużą). Ech.
Spalam się na małe rzeczy. W tym tygodniu muszę jeszcze wyprawić w podróż moje dwie prace finałowe na międzynarodowy konkurs. Najlepiej byłoby wysłać je dzisiaj, ale tak serio-serio skończoną mam jedną. A druga wciąż rozgrzebana i trudno, nie poleci. Nie mam na to siły.
Uderzyła też znowu alergia - mnie tylko trochę, na przełomie kwietnia i maja było znacznie gorzej. Po porostu trochę boli głowa i mam problemy z oddychaniem, dlatego teraz nie odchodzę daleko od naszego domowegoo filtra powietrza. No i wróciły te bomble na dłoniach - myślałam, że ma uczucielenie na barwnik turkusowy, ale akurat nic farbami nie działałam w tym roku (bo nie mam czasu), więc musi chodzić o coś innego. Ech.
Ale mój narzeczony wygląda jakby się zjarał - oczy opuchnięte, powieki tak napompowane, że są w zasadzie pontonikami wokół przekrwionych gałek ocznych. Twarz go piecze - co chwilę trze ją dłońmi, do tego stopnia, że wczoraj sam z siebie poprosił mnie o jakiś delikatny krem (nie znosi mieć na sobie filmu z kremem, nie lubi uczucia "tłustości" - rozumiem, ja też, bardzo mnie to wkurza, ale kremy do skory twarzy zwykle przynoszą mi ulgę i nawilżenie, bo mam bardzo cienką skórę). Drapie się też po rękach i co kwadrans biega do łazienki - albo opłukać buzię, albo (w domu) wziąć prysznic. Do tego kicha seriami, tak średnio po 10 "apsik" pod rząd - jemu to przeszkadza bardzo, ale koledzy w pracy mają z tego ubaw, są wspierający. Tak myślę, że to naprawdę lepsza forma radzenia sobie z kumplem, który jest w trudnym momencie, którego stan zdrowotny utrudnia komunikację - całe szczęście ziomki w jego biurze wolą obśmiać (śmiejąc się z nim, nie z niego) i podać mu lekarstwo niż wkurzać się, że tyle trwa zanim odpowie na ich pytanie.
Wczoraj, w ramach radzenia sobie z poziomem kortyzolu... Ech... No nie, to nie tak. Od jakiegoś czas widzę, że jestem zestresowana, żongluję nadmiarem terminów i informacji, przytłacza mnie to. Zaczynam czuć się do niczego, wątpić w swoje umiejętności, wartość. Łapać sie na lęku, że nie zaliczę roku (co potwierdzi, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem głupka i hipokrytki, której zdawało się, że zna się na tyle by poradzić sobie z zaspokajaniem swoich atypowych potrzeb i zarazem realizacją etapów nauki przygotowanych dla osób neurotypowych - więc jeszcze dodatkowo we własnej głowie sobie dorzucam), na lęku, że jestem beznadziejną narzeczoną, córką i przyjaciółką - a jeżeli na coś faktycznie pracowałam to właśnie na bycie w swoim mniemaniu dobrą partnerką, córką i przyjaciółką. Realizuję swoje marzenie teraz i mam mniej czasu, chcę, aby przyjaciele to zrozumieli, ale też nie chcę zaniedbać naszych relacji. A ostatnio zaczyna wszystkiego być tak dużo, że chociaż odczytuję od nich wiadomości to odpisuję krótko, albo wcale (bo ze zmęczenia zapominam - chociaż w głowie mam ułożoną odpowiedź i często jestem przekonana, że to nie tylko napisałam, ale też wysłałam) - po prostu moja bateria socjalna się rozładowuje i pomimo chęci nie mam siły na to by odpisać. Nie mam też siły na robienie zdjęć ze spotkań (co zawsze dawało mi tyle frajdy). Więc ostatnio częściej używam słowa "przepraszam" niż bym chciała i to powoduje, że jakby sama sobie potwierdzam jak bardzo beznadziejna jestem.
Klasyczne ADHD.
To wszystko, te wszystkie uczucia to klasyczne ADHD.
Złapałam się na tym w zeszłym tygodniu robiąc sobie krótką przerwę i zabierając siebie samą i swojego pieska w naturę. Chodziłyśmy przez 4h po parku, a do mojej głowy docierał taaaaaaki mętlik myśli konfrontowanych z faktami, że miałam ochotę odgryźć sobie ogon.
Ostatnio tez przeczytałam - do snu - że ADHDowcy nie odczuwają uczucia "spełnienia/feeling of accomplishment". I to było ciekawe. Tym bardziej ciekawe, że WIEM, że mogę odczuwać spełnienie - i wiele razy je czułam! Ale faktycznie, aby poczuć dumę ze swoich dokonań i spełnienie potrzebuję 1- mindfulnessu w postaci bliskości z sobą i bliskimi, 2 - rutyny, 3 - w tej rutynie sporego czasu na świadome zauważanie swoich uczuć i dbanie o ciało (sport, joga, sauna, pływanko, czytanie itp) o którym z nawyku po prostu zapominam. Czyli w zasadzie [potrzebuję wszystkich punktów 1,2,3 sklejonych w jedno. Ale słuchając tego co ADHDowcy mają do powiedzenia na temat rozróżnienia spełnienia w sensie "accomplishment" oraz w sensie "fulfilment" zrozumiałam, że to kolejna sprawa, która mi się zlała w jedno. Dotąd nie rozużniałam znaczenia tych słów, to dla mnie były synonimy, słowa opisujące to samo, a one jednak opisują pewną różnicę w niuansach.
Z zaskoczeniem odkryłam, że moje uczucia spełnienia, to, które chwilę temu opisałam jako kombinację punktów 1,2,3 to "fulfilment", tym czasem uczucie "accomplishment" to dla mnie coś bliższego "poczuciu ogromnej frustracji poprzedzonej chwilową ulgą", niż dumy. Nie czuję w chwilach dla neurotypowych "spełniania/accomplishment" - czuję ulgę, że zdołałam coś wykonać na czas i nie zjebać tego, myślę w takich chwilach o sobie źle - że mogłam szybciej, lepiej, porządniej, że raptem pomimo swoich wad "jakoś się udało". Że nie popełniłam błędów (bo system nauczył mnie nie ufać sobie - ADHD dalej), że nie zostałam od razu wykluczona z procesu, że nie dostałam od razu 0 punktów. Czyli westchnienie ulgi "uf, udało się" i od razu przechodzę do przypomnienia sobie o liście rzeczy, które jeszcze muszę wykonać na czas i złożyć o czasie, znowu na tyle dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić, żeby było tak dobre, by "załatać" ewentualne braki, które przecież będą (dysprtografia, synestezia itp).
Nie wiedziałam, że można czuć inaczej.
Że informacji: złożyłam, udało się. Może towarzyszyć coś innego niż, ulga i przypominanie sobie o wszystkim co jeszcze muszę zrobić, aby nie zawalić. Ewentualnie o przypominaniu sobie, że mogę zawalić i to okay, bo i tak to ja będę się bujać z konsekwencjami - w tym jest siła i odzyskanie sprawczości i odpowiedzialności.
Dlatego "bycie dla siebie łagodną" to dla mnie jak branie prysznica po dłuuuuugim boju w systemie. Terapia to najlepsze co dla siebie samej w życiu zrobiłam. Wzruszam się, jak o tym myślę.
Anyway.
Wczoraj, 25 czerwca 2024 r. złożyłam dopieszczony na 1000% wniosek o grant. Z załącznikami i rekomendacjami (wg. wniosku wystarczyła jedna rekomendacja, a ja postarałam się o dwie, i to od dwójki naprawdę bardzo kompetentnych naukowców. Co więcej - byłaby trzecia rekomendacja od Pani dziekan, ale formalnie nie może jej napisać, bo chociaż nie jest w jury konkursowym to jednak jej dział się zajmuje oceną i przetwarzaniem decyzji o przyznaniu grantu), z oświadczeniami, z harmonogramem i budżetem tak przygotowanym, jak podobno nikt w historii tego konkursu nie przygotowywał tych dokumentów.
Mam doświadczenie, dostałam pochwały, zostałam doceniona, mój zespół mnie wsparł, pracowałam nad tym dłuuuuugo. To naprawdę solidna robota i wiem, że jest solidna, bo wiem jak dużo informacji przestudiowałam.
I poczułam raptem ulgę, że "udało się" złożyć to na czas i zarazem nie wylecieć w przedbiegach. Jak zawsze. Syndrom oszusta na pełnej - mam przekonanie, że ja nic nie wiem, nie umiem, że ja ledwo osiągam jako-taki poziom, że pewnie wszyscy inni mają ten poziom i są ode mnie lepsi, a ledwo im doskakuję. Tak myślę, serio! Chciaż dostałam feedback, że w ogóle tak nie jest! Ba! Dostaję taki feedback regularnie! Że moje prace zaliczeniowe są na świetnym poziomie. Ba! Jeden Pan wykładowca napisał mi, że daje mi 5, bo jego historii prowadzenia kursu, który mi wykłada w tym semestrze, od lat, od początku, jeszcze nie dostał tak świetnie, profesjonalnie, szczegółowo i dobrze napisanej pracy. Do tego z dbałością o właściwe przedstawienie wniosków i oprawy graficznej. Skakałam ze szczęścia, gdy to czytałam, jednak i tak cos we mnie nie dowierza, że mogę być NAPRAWDĘ DOBRA.
Ale im więcej sama sobie zostawiam przestrzeni na dbanie o ciało, na spacerki, na odpoczynek, na mindfullnessu, tym wyraźniej łączę te dwa ja: to, które dostaje komplementy i feedbacki od profesjonalistów doceniające mój profesjonalizm, oraz to, które boi się ciągle, że jeżeli nie da z siebie 3000% to ktoś odkryje jak bardzo beznadziejna i nie-dość kompetentna jestem.
ADHDowicze potrzebują tego czasu na mindfullness.
Dlatego - po przetrawieniu tego co powyżej opisałam - skupiłam się na "moim wtorku" i na wybraniu się do saunarium. Oczywiście wczoraj, na saunie odliczałam w głowie kolejne kroki: że teraz, do końca tygodnia muszę zrobić i oddać zaliczenie z przedmiotu XXX, wysłać pracę na konkurs, a jeszcze tego dnia muszę przecież odbyć certyfikowane szkolenie (odbyłam, 2,5h miało być o AI, a było tak naprawdę o sprzedaży generycznego chłamu w postaci e-booków pisanego przez AI na Amazonie, na generowaniu zdjęć w AI i upieraniu się, że możemy je sprzedawać jako "nasze zdjęcia" i zrezygnować z najmu usług fotografa/grafika, o tworzeniu treści szkoleń przez AI, o pisaniu listów biznesowych przez AI - zabawne, bo o ile na studiach miałam nie raz omawiane, jak łatwo rozpoznać teksty tworzone przez AI, chociażby po składni i po kalkach językowych, po pokracznym słowotwórstwie, to na tym certyfikowanym szkoleniu dostałam przeciwieństwo tego: facet zachwalał te wszystkie "współpracuj ze mną, a rozkwitnę twój biznes" według niego brzmiało kreatywnie, ech... Ale typ podczas szkolenia zachęcił około 400 osób do zakupu jego narzędzi AI i kolejnej usługi szkoleniowej za około 2 tysiące każde, więc tak się robi prawdziwą kasę, a ja i moje wątpliwości etyczne są wciąż na głodowej pensji... Ech...), a po szkoleniu wywiesić pranie, skontaktować się z urzędem w sprawie wydanie certyfikatów i zaświadczeń, a w przyszłym tygodniu najpóźniej zrobić zaliczenie z XXX i je oddać, a potem przygotować się na egzamin, a potem, już po sesji zadbac o kolejno: wyjazd na chwilę by odpocząć, o urodziny mojej siostry, o urodziny przyjaciela, o urodziny szwagra, o urodziny taty, o odwiedzenie szwagierki, o realizację grantu, jeżeli dostanę grant, o odbycie kolejnych szkoleń... i tak dalej.
Trudno mi się wyrwać z tych przytłaczających myśli. Serio.
Mam listę terminów w głowie i w kalendarzu, kolejne rzeczy od siebie wzajemnie zależą i jak coś zawalę to kolejne etapy mogą się skomplikować.
Boje się.
Ale chcę spróbować z założeniem działalności, ale nie zrobię tego bez tej informacji o grancie, bo bez tego nie będę miała pieniędzy na realizację kursów, bez których nie dostanę dotacji.
Zluzowałam w saunie, ale wciąż to odliczanie kolejnych etapów przebiegało mi w głowie, aż... usłyszałam chrapanie. Myślałam, że to ja chrapię xD A to babeczka, która leżała na sąsiedniej półce. xD W nocy poprzedzającej złożenie wniosku nie mogłam spać - spałam ledwie 2h, a potem nie czułam senności. I to mnie martwiło. Ale w saunarium, słuchając tego miarowego, spokojnego chrapania sama się uspokoiłam. Natrętne myśli się wyciszyły. Byłam bliska zaśnięcia...
I to było takie przyjemne. :D
Wyszorowałam się, potem nabalsamowałam i wróciłam do domu.
Widzę, że przytyłam i poczułam, że ciało mnie boli (to fascynujące, jak w stresie można ten ból ignorować). Więc o siebie zadbałam: zjadłam duuuużo soczystych pomidorów i zaległam na kanapie z moim opuchniętnym narzeczonym i kochanym pieskiem. Oglądamy od nowa "BoJack Horsman" i ten serial, ech... jest dobry i boli w serduszko. Dużo triggerów we mnie wywołuje, ale cieszę się, że możemy z O. o nich porozmawiać.
A potem kupiliśmy bilety na pierwszy wypad po sesji, który porusza nasze ciała i przewietrzy głowy. Robiliśmy to będąc chooooolernie zmęczonymi, więc kilka rzeczy muszę dzisiaj na dworcu wyjaśnić, ale mamy to. Jedziemy spełnić kolejne moje marzenie <3
Mega się cieszę, chociaż sama podróż troszkę mnie martwi - zobaczymy czy to faktycznie tak dobry pomysł, jak się wydaje być. Może być tak, że to za mało czasu i za duża odległość, by faktycznie poczuć odprężenie. :/
Wczoraj w saunie też myślałam o Turcji i naszym dniu SPA w Hammam. OMG nie pamiętam w rezultacie, czy to opisałam, ale to było tak fantastyczne i tak fajne!
Dużo się dzieje, za dużo.
Nie mogę się doczekać wakacji.
A dziś wstałam z przewianym barkiem xD - kurwa, załatwiłam się na saunie! Nie mogę ruszać głową i lewą ręką. xD No kurwa super. xD
Od rana wchodzi smarowanie się maścią końską.
24 notes · View notes