#łapać
Explore tagged Tumblr posts
Text
Piszę do Ciebie Jezu
-Piszę do Ciebie Jezu jakbym była już po drugiej stronie Zawsze stanie się coś nieprzewidywalnego. -Długo nie pisałaś- to chciałaś powiedzieć? - Nie:) Skądże -Czuję spokój . Jakby dotarło do mnie powietrze -Tak. Byłaś w swoim "samochodzie" przeznaczona na uduszenie. wiara , któej nikt nie chce przyjąć , wiara wraca do "autora" i powoduje kręcz w piersi , w duchu , w ekspiacji -Podejmuję bardzo trudne tematy -Skądże, po prostu podejmujesz je od nowa. - Jestem laikiem. -Spokojnie się ucz. Trzeba się uczyć - to wiadomo. Masz do dyspozycji taki czas, że w któym wszystko się zmienia. - wszyscy się uczą po trochu -Wszyscy? - Wszyscy
#ciemno#wolność#Ibiza#koszt#łapać#wino#Zal#Spowiedź#damy radę#popcorn#surfinia#metal ciężki#choroba#dwuznaczność#dwubiegunowość
0 notes
Text
Są związki w których nie ma czułości. Nie ma szacunku. Nie ma oddania. Nie ma rozmów. Nie ma seksu. Są tylko wzajemne pretensje o wasze słabości i kłamstwa a później jak dobrze pójdzie przychodzi i kwiczy obojętność. I kiedyś powiedziałbym, że należy się starać. Należy ratować. Należy pracować. Teraz, ze swoją typową miną ponurego, cynicznego buca odpowiem: nie ma co łapać spadającego noża. - Piotr C. pokolenieikea.com
#milosc#mężczyzna#kobieta#polskakobieta#cytaty#polskichłopak#polskadziewczyna#cytatyżyciowe#cytatnadziś#inspiracja#miłość#cytatyomiłości#pokolenieikea#piotrc
195 notes
·
View notes
Text
Na początku może być trudno.
Lecz po czasie wyrobisz sobie słowo "nie", które będzie wychodziło z twoich ust automatycznie.
Potem będziesz łapać każdą okazję, aby zważyć posiłek.
W wolnej chwili np. w szkole wykorzystasz okazję, aby nabić sobie więcej kroków.
Zrezygnujesz z kalorycznych napoi.
Skupisz się na unikaniu posiłków.
To wcale nie jest takie trudne, ale potrzeba trochę czasu.
#nie chce jesc#chce byc lekka jak motylek#nie chce być gruba#bede motylkiem#motylki any#lekkie motylki#nie bede jesc
54 notes
·
View notes
Text
09.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 587. Limit +/- 2100 kal.
Wybrane posiłki:
Nie liczę kal. od: 92 dni:
Majorka dzień 6
Dziś wycieczka do Soller, ale właściwie to taki objazd. Katamaran na plażę wśród klifów, przejazd zabytkowym pociągiem i zabytkowym tramwajem. Wjazd serpentynami w okolice najwyższego szczytu Majorki (aż uszy zatykało, a w głowie się kreciło od wysokości) wszędzie łażą bardzo oswojone kozice majorkanskie - gatunek endemiczny dla wyspy
Po wczorajszej kolacji byłam jakaś taka nażarta z rana. Właściwie to wcisnęłam żeby nie być głodną później. Na tych wycieczkach czasami trzeba łapać coś na szybko i to nie zawsze coś dobrego, bo mało czasu (Sucha bagieta w Porto Cristo 😑, a dziś tylko lody)
***
Na wycieczce najfajniejsza była plaża wśród klifów w Sa Calobra. Musiałam koniecznie wskoczyć do wody
Jak widzicie - humory nam dopisują mój "małż" sprawdził pojemność moich skarpetek z KIK'a za pomocą kamieni z plaży.
***
Ale powiem wam tak - codziennie minimalnie robię 20K kroków... Dzięki tej Majorce to będzie niezła statystyka na podsumowaniu miesiąca 😄. Szkoda, że jak dziś się przebierałam to zauważyłam, że brzuszek mi rośnie. Na co mój S. "Wysraj się w końcu porządnie" 😆 fakt moja regularna codzienna kupa powiedziała mi - no, no.
***
Bosze mój - po powrocie czeka mnie spory "remont". Kal. nadal nie będę liczyć ale wystarczy, że wrócę do swojego sposobu jedzenia i wszystko powinno się ogarnąć w ciągu paru dni.
***
Przysięgam, schudłam chyba tylko dzięki racjonalnemu podejściu do sprawy i cierpliwości bo ja na prawdę kocham jeść - zawsze i wszędzie. 😵💫
Bo jakby ktoś pytał... To na fotkach są "wybrane posiłki" a nie wszystkie, które jem... 🤦
Dobrej nocy wam życzę!
23 notes
·
View notes
Text
!!WYPOCINY, WŁASNA (KONTROWERSYJNA??) OPINIA!!
Jak masz czytać, to czytaj do końca, wtedy komentuj.
Właśnie zauważyłam pewien post o tym jak jeden z motylków napisał że w skrócie "nie chce zadawać się z osobą grubą, prędzej jakby ta osoba schudła" i reblogi oraz komentarze które były jak "powinnaś się zastanawiać co mówisz" czy "wtf", "kys".
Więc tak.
1. Nie zapominajmy o istnieniu pro any, wiadomo że będą toksyczni, to, że jakaś grupka ludzi uznała że pro ana nie będzie toksyczna, nie znaczy że to czyni ich pro aną, tym bardziej nie w tym 'podziemiu' które przynajmniej ja znam.
2. Każdy ma swoje preferencje jak i po prostu to, czy czuli by się komfortowo zadając się z grubszymi osobami, może ich obrzydzać czy pot czy zapach czy częste słabe zachowanie albo nawet i sam wygląd, tymbardziej jak na codzień patrzą na fatspo (które często wielu motylkom pomaga). Nie każdy będzie się cieszył że jakaś klucha która uważa się za ich znajomego usiądzie im na kolana czy będzie sie tulić.
3. Sama się znałam z wieloma osobami "plus size" i wiem, że osoba pisząca to najprawdopodobniej miała powód żeby tak '''''agresywnie''''' i '""nie miło'"" to ująć.
A tutaj opowiadania, opisy, osób plus size, wszystkich jakich kiedykolwiek widziałam i bliżej znałam (bez wyjątku, każdy z nich był nie normalny, dziewczyny i chłopacy.). Może po przeczytaniu ich, kilka osób zrozumie czemu tak myślę.:
Wszystkie osoby 'plus-size' (które znałam, widziałam) jedli jak świnie, mlaskali, pluli przy tym, krzyczeli z pełnymi ustami (no bo przecież trudno przełknąć i powiedzieć, ale no cóż... nawet jeśli, to nigdy nie potrafili mówić w normalnym tonie.)
Wszystkie osoby 'plus-size' (-II-) kłamali, nie trzymali granicy, dotykali bez pozwolenia, podjadały mi jedzenie, używali swojej wagi jako przepustki na każde ich złe zachowanie, manipulowali innymi i stawiali ludzi przeciwko sobie, bo im coś się nie podobało.
To chyba wszystkie rzeczy, które były cechą u każdej osoby 'plus-size' którą znałam, teraz opowiadania na temat osób, które znałam najbliżej! Będą 3najgorsze, chciałabym dać czwartą, ale wiem że ona miała problemy rodzinne (zmarli jej rodzice a potem dziadkowie a jej siostra oddała ją do domu dziecka bo po prostu nie chciała się nią zajmować) więc to był by słaby przykład, mimo że jej zachowanie nie było wytłumaczalne jej sytuacją rodzinną. Dodam też skróty przed nimi, jeśli komuś nie chce się czytać całości.
Więc 1.
Zacznę od słabszego, czyli chłopaka z podstawówki, nazwijmy go hubert.
(Brak higieny, plucie jedzeniem w każdą stronę, brak szacunku, dotykanie bez pozwolenia, zachowania 4latka.)
Ogółem hubert podjadał na każdej lekcji- okej, dużo osób chudych też to robi! Ale nie, hubert robił to głośno, mlaskał, pluł, często kończyłam mając włosy w jedzeniu, przeszkadzał mi podczas lekcji, nie pozwalał mi się uczyć, co chwile wymyślał, oddychał głośniej niż odkurzacz przez usta, a co gorsze zawsze śmierdziało (dodam że nie miał żadnych problemów z oddychaniem, to było jego przyzwyczajenie i nie obchodziło go to, czy innym to przeszkadza.) Na przerwach potrafił na wszystkich spocony wskakiwać, łapać za ramie, ciągnąć, zachowywał się jak 4latek. Może powiecie że to nie jest najgorsze? Wyobraźcie sobie mieć całe włosy w jedzeniu i ślinie, czyiś pot na całych swoich ubraniach i ciele, jak i śmierdzącą klasę codziennie. Dodam że mu nawet pomagałam z własnej woli (miał złamany palec i nie miał jak pisać, więc z ważnych tematów wszystko mu przepisywałam jeszcze w trakcie lekcji.) ale nigdy nie potrafil wyrazić ani troszkę szacunku, mimo że wiedział że to co robi mi się nie podoba.
2!
Dziewczyna z mojej 1klasy technikum, nazwijmy ją alex.
(Słaba higieny, brak szacunku, nie rozumienie słów "nie" i "przestań", drapanie, wbijanie paznokci w skórę, gryzienie, nastawienie ludzi przeciwko mnie, bo uznałam że nie chcę się z taką osobą zadawać.)
Alex lubiła wszystkich okłamywać, robiła wszystko, byle by dla niej skończyło się dobrze. Zawsze siedziała sama, więc uznałam że może do niej zagadam, wydaje się być miła i jest ładna, byłam zdziwiona że nikt z nią nie rozmawia. Kilka pierwszych dni było super, rysowałyśmy razem, chowaliśmy śmieszne rysuneczki po szkole, miałyśmy dużo wspólnych tematów. Niestesty, nie trwało to długo. Po kilku dniach zupełnie przekraczała granicę, drapała mnie, gryzła (dodam że często nie myła zębów, a gryzła na prawdę mocno, raz aż lekko spuchłam.) wbijała paznokcie w rękę, rysowała po moim zeszycie mimo że mówiłam, żeby na tej stronie tego nie robiła (ale jak ja jej narysowałam mały uśmieszek w odwecie, to była oburzona i obrażona...) podglądała mi w telefon, końcowo nawet znała moje hasło i bez mojego pozwolenia sobie używała z mojego telefonu (ale jak spytałam czy mogę z jej tel zadzwonić bo mi zablokowano połączenia i sms to krzyczała że ona telefonu mi nie da, bo "po co mi" "wytrzymam" mimo że to była nagła sytuacja..) wiedząc też że nie jestem za silna, ciągle sie o mnie opierała, nie ważne czy śmierdziała czy się nie umyła czy spociła, zawsze niczym na mnie była, nawet jak jej tłumaczyłam że sobię tego nie życzę, i że ma się najpierw umyć. Uważała się za trans, okej, spoko, akceptowałam to, nie miałam do tego problemu, używałam z "poprawnego" imienia i zaimków, ale szybko przestałam to akceptować. Co alex zrobiła? Gdy zerwałam z nią kontakt i przestałam chwilowo pojawiać się w szkole, nastawiła moje przyjaciółki przeciwko mnie, mówiąc im jak to ja jej nie krzywdziłam psychicznie i fizycznie, jak to ja jej nie upokarzałam i niszczyłam psychikę... gdy jedyne co jej mówiłam, to żeby się ogarnęła i zaczęła rozumieć słowo "nie". Skończyłam rok szkolny nie zdając klasy i bez znajomych w szkole z jej winy. Może powiecie "ale przecież dużo chudych osób tak robi!!", tak, ale nie w tej klasie gdzie każdy inny był ogarnięty, nie w liceum, nie bez problemów ani w domu ani w szkole ani w głowie(oprócz tych urojonych, wymyślonych, bo za dużo testów na problemy psychiczne się robiło...)
3!
Teraz mój ulubiony♡♡
(Namawianie do używek, zakazy i nakazy, oskarżenie o "gwałt".)
Nazwijmy ją ania, poznałam w 1klasie technikum (ona była w drugiej.)
Ania była normalniejsza, słabsza higiena ale nie aż tak jak poprzednie dwie osoby. Poznałyśmy się na lekcjach dodatkowych, podkochiwałyśmy się w sobie, wszystko było okej super słodziutko milutko. Po miesiącu uznałyśmy że można zrobić nockę, ona naciągnęła mnie na alkohol, mimo że na początku się wachałam. Dzień nocki, upiła się tak, że nic nie pamiętała, nic nie rozumiała, jedyne co miała w głowie to sex, więc doszło do spraw intymnych mimo że średnio tego chciałam. Dodam że to był jej wybór żeby tyle wypić jak i wiedziała że przy miesiączce alkohol wejdzie mocniej, ale w ten dzień to zignorowała. Po nocy 'wrażeń' wszystko było okej, dokończyliśmy na drugi dzień wódkę z znajomym, potem troszkę się zmieniło, zaczęła robić głupie zakazy i nakazy na wszystko i na nic... Kilka miesięcy później, co się stało? Poznała się z moim kuzynem ( który wiedziała, że przyłożył się do niszczenia mojej psychiki ) i uznała, że chce się z nim przespać mimo że on tylko chciał lalkę do seksu. Końcowo tego nie zrobili, bo zerwał z nią kontakt bo 'za długo czekał', a po miesiącu magicznie zaczęli znowu ze sobą rozmawiać i wygadywać o mnie plotki, że podobno w tą nockę ją molestowałam (gdy to ja musiałam ją pilnować z tym co robi, żeby rodzice nie zauważyli co się dzieje) i że byłam do niej niestosowna (prawda, bywały żarty o sprawach seksualnych, ale nigdy mi nie mówiła ani nie okazywała że czuje się z tym nie komfortowo) jak i powiedziała moim rodzicom wszystkie moje sekrety i wyzywała wszystkich moich znajomych którzy mi pomogli od toksycznych śmieci (Moi 'toksyczni śmiecie' mieli do niej szacunek, rozmawiali razem i nigdy nie było problemu.). W skrócie zerwała kontakt z nie wiadomo czemu bo jej coś nie pasowało i zaczęła gadać o mnie i moich znajomych najgorsze kłamstwa. Dodam też że prawda, ratowała mnie raz po próbie samobójczej, mimo że ją o to nie prosiłam (nadal jej podziękowałam za całą pomoc, nigdy nie traktowałam jej jak gówna, a w tamtym czasie to zaczęłam traktować ją z jeszcze większym szacunkiem), ale ona sama mi dwa razy napisała że chce to zakończyć i się nie odzywała kilkanaście godzin i nawet nie wiedziałam gdzie jest, dzwoniłam do wszystkich znajomych tylko po to by się dowiedzieć, że jest na spacerze z psem albo że pewnie śpi.
I mały bonus, 4!, w dużym skrócie omijając wiele niepoprawnych sytuacji:
"Znajomy" z którym piliśmy, też 'plus-size', manipulowała mną gdy jej się nudziło, mówiła że zabije się jeśli się z nią nie spotkam, tłumacząc się na końcu znajomości że to tylko żart. Często też mi rozkazywała i patrzała na mnie z góry.
Wszystkie osoby opisałam w największym skrócie ujmując chyba wszystkie naistotniejsze rzeczy jakie były. Oczywiste jest że nie będę wytykać każdego dnia i sytuacji z nimi.
Może powiecie, że o, ale chudzi też tak robią, ale że przecież nie tylko osoby 'plus-size' takie są. Prawda, jak najbardziej się zgadzam, ale patrzcie z punktu widzenia np. W tym przypadku mojego. Po ponad 12 chyba znajomościach z osobami 'plus-size', a jeszcze wielu więcej z osobami chudszymi, z których ok. 30/40, tylko 4mnie słabo traktowały (licząc dosłownie dwójkę dzieci, kuzyna jak i jednego znajomego.)
Wszystkie osoby 'plus-size' jakie znałam, były w skrócie nienormalne, gdy osoby 'chudsze' w większości się tak nie zachowywały w tym samym otoczeniu. To jest OCZYWISTE że w takim punkcie widzenia, po takich sytuacjach, w takim przypadku, może wystąpić obrzydzenie do osób grubszych, ponieważ nie kojarzą się z niczym dobrym.
Chciałabym również dodać trzy istotne rzeczy.
1. Do wszystkich tych osób wykazywałam się z szacunkiem, chyba że na prawdę przesadzały i o tym wiedziały, to wtedy potrafiło mnie ponieść. Ale NIGDY nie zwyzywałam ich od wagi, wyglądu. Wszystkie opisane osoby nie miały problemów, które mogłyby usprawiedliwić ich zachowanie.
2. Czemu przestałam akceptować te dwie osoby transpłciowe? Bo miały zero szacunku i wykorzystywały swoją seksualność jak i transpłciowość. Nie będę akceptować kogoś, kto wykorzystuje takie rzeczy jako kartkę przepustkę. Sama TRZY lata, myślałam że jestem trans. Byłam zagubiona, poznałam wiele takich osób. Zauważyłam że wszystkie łączy jedno- problemy rodzinne czy autyzm, adhd. Zagubione psychicznie dziecko, widzące tyle transpłciowych, słodkopierdzących osób na internecie, słuchające że może zmienić swoją płeć, że musi odkryć kim jest płciowo i seksualnie. Wszystkie te osoby, jak i ja, czuliśmy to samo, widzieliśmy wszystko z podobnego punktu widzenia. Zaczeliśmy siebie okłamywać, wiele z moich znajomych jak i ja, zapomniało nawet wiele rzeczy z swojego życia, wyrzuciliśmy to z pamięci tylko po to by ustosować historyjkę 'że od zawsze tacy byliśmy'. Widząc wszystko co się niszczy i dzieje psychicznie jak i fizycznie, nie potrafię uznać osób trans jako zdrowych, ale jeśli mają do mnie szacunek, to ja też do nich mam i zwracam się do nich "poprawnie" Mimo, że w mojej głowie nigdy to już nie będzie 'poprawne'. A jeśli nie mają do mnie szacunku, mimo że ja do nich mam, nie będe ich nazywać tym, co sobie szczerze wybrali. PODKREŚLAM. Też myślałam że jestem trans, a ta opinia jest mocno przyklepana tym, co widziałam jak i sama przeżyłam. A kto mnie 'uratował' od tego myślenia? Osoby które wszyscy uważają za toksycznych. Bo tak sobie ich nazywają, bo czemu nie.
3. Każdy ma swoją STREFĘ KOMFORTU, OPINIE, PRZEKONANIA, OBRZYDZENIA. Nie każdy będzie słodkopierdział z szczęścia gdy widzi grubą osobę która o siebie nie dba i je przy wszystkich jak świnia.
Jeszcze raz podkreślam, wszystko co napisałam jest z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA i z tego co SAMA PRZEŻYŁAM i wszystko inne jest MOJĄ WŁASNĄ OPINIĄ. KAŻDY ma prawo do własnej opinii, każdy ma prawo mieć swoje wymagania. Nie mówmy komuś żeby się zabił bo ma inną opinię, tym bardziej jak tej osoby nie znacie i nie wiecie, czy może nie mieli podobnych sytuacji co np. właśnie ja. Jak i podkreślam, nigdy nie powiedziałam że KAŻDA gruba osoba taka jest, powiedziałam, że KAŻDA JAKĄ POZNAŁAM gruba osoba taka jest czy była.
Drugi punkt tematu- "przestańcie mówić że chude to piękne!!! Każde ciało jest piękne!!! Jesteście toksyczni!!! Kys!!!!" W skrócie- zamknijcie się. Nie każdy ma taką samą opinię. Wiele osób uważa chudsze ża pięknięjsze ponieważ istnieje takie coś jak opinia i preferencja. Zrozumcie to.
Jeśli nie szanujecie tego że mam opinię inną niż wy- usuńcie obserwacje, jak chcecie zablokujcie. Dodam tylko że oddaje wszystkim obserwacje więc jeśli chcecie możecie mnie usunąć z listy obserwujących.
#chce byc idealna#gruba szmata#jestem gruba#nie chce być gruba#chce byc lekka jak motylek#dieta ana#chce widziec swoje kosci#dieta any#dieta motylkowa#ed dieta#gruba świnia#za gruba#grubaska#nie mogę jeść#nie chce jeść#nie chcę jeść#nie jedz#chude jest piekne#chude jest piękne#chce być piękna#chude dziewczyny#chce byc lekka#nie chce jesc#chce byc perfekcyjna#nie jem#gruba swinia#grubasek#chce być lekka#chce być lekka jak motylek#chce być perfekcyjna
65 notes
·
View notes
Text
Odpuszczam gonitwie myśli (tylko trochę), zauważam syndrom oszusta i swoje nawyki. I trochę o poczuciu dumy z dokonanych rzeczy w obszarze neurotypowym (nie do końca wiem, jak to jest czuć dumę - jak się okazało)
26 czerwca 2024
Widzę, że na tumblrze zaszły zmiany, ale nie mam czasu ogarniać kłódek. Po sesji.
Wczoraj złożyłam wniosek, ze wszystkimi dodatkami, ze wszystkimi formularzykami itp. Dopieszczone na maksa. I tak myślę: po chuj ja się tak staram, żeby to było TAK DOBRE? To tylko wniosek i w dodatku o nie dużą sumę pieniędzy (największą jaką się da, ale relatywnie nie dużą). Ech.
Spalam się na małe rzeczy. W tym tygodniu muszę jeszcze wyprawić w podróż moje dwie prace finałowe na międzynarodowy konkurs. Najlepiej byłoby wysłać je dzisiaj, ale tak serio-serio skończoną mam jedną. A druga wciąż rozgrzebana i trudno, nie poleci. Nie mam na to siły.
Uderzyła też znowu alergia - mnie tylko trochę, na przełomie kwietnia i maja było znacznie gorzej. Po porostu trochę boli głowa i mam problemy z oddychaniem, dlatego teraz nie odchodzę daleko od naszego domowegoo filtra powietrza. No i wróciły te bomble na dłoniach - myślałam, że ma uczucielenie na barwnik turkusowy, ale akurat nic farbami nie działałam w tym roku (bo nie mam czasu), więc musi chodzić o coś innego. Ech.
Ale mój narzeczony wygląda jakby się zjarał - oczy opuchnięte, powieki tak napompowane, że są w zasadzie pontonikami wokół przekrwionych gałek ocznych. Twarz go piecze - co chwilę trze ją dłońmi, do tego stopnia, że wczoraj sam z siebie poprosił mnie o jakiś delikatny krem (nie znosi mieć na sobie filmu z kremem, nie lubi uczucia "tłustości" - rozumiem, ja też, bardzo mnie to wkurza, ale kremy do skory twarzy zwykle przynoszą mi ulgę i nawilżenie, bo mam bardzo cienką skórę). Drapie się też po rękach i co kwadrans biega do łazienki - albo opłukać buzię, albo (w domu) wziąć prysznic. Do tego kicha seriami, tak średnio po 10 "apsik" pod rząd - jemu to przeszkadza bardzo, ale koledzy w pracy mają z tego ubaw, są wspierający. Tak myślę, że to naprawdę lepsza forma radzenia sobie z kumplem, który jest w trudnym momencie, którego stan zdrowotny utrudnia komunikację - całe szczęście ziomki w jego biurze wolą obśmiać (śmiejąc się z nim, nie z niego) i podać mu lekarstwo niż wkurzać się, że tyle trwa zanim odpowie na ich pytanie.
Wczoraj, w ramach radzenia sobie z poziomem kortyzolu... Ech... No nie, to nie tak. Od jakiegoś czas widzę, że jestem zestresowana, żongluję nadmiarem terminów i informacji, przytłacza mnie to. Zaczynam czuć się do niczego, wątpić w swoje umiejętności, wartość. Łapać sie na lęku, że nie zaliczę roku (co potwierdzi, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem głupka i hipokrytki, której zdawało się, że zna się na tyle by poradzić sobie z zaspokajaniem swoich atypowych potrzeb i zarazem realizacją etapów nauki przygotowanych dla osób neurotypowych - więc jeszcze dodatkowo we własnej głowie sobie dorzucam), na lęku, że jestem beznadziejną narzeczoną, córką i przyjaciółką - a jeżeli na coś faktycznie pracowałam to właśnie na bycie w swoim mniemaniu dobrą partnerką, córką i przyjaciółką. Realizuję swoje marzenie teraz i mam mniej czasu, chcę, aby przyjaciele to zrozumieli, ale też nie chcę zaniedbać naszych relacji. A ostatnio zaczyna wszystkiego być tak dużo, że chociaż odczytuję od nich wiadomości to odpisuję krótko, albo wcale (bo ze zmęczenia zapominam - chociaż w głowie mam ułożoną odpowiedź i często jestem przekonana, że to nie tylko napisałam, ale też wysłałam) - po prostu moja bateria socjalna się rozładowuje i pomimo chęci nie mam siły na to by odpisać. Nie mam też siły na robienie zdjęć ze spotkań (co zawsze dawało mi tyle frajdy). Więc ostatnio częściej używam słowa "przepraszam" niż bym chciała i to powoduje, że jakby sama sobie potwierdzam jak bardzo beznadziejna jestem.
Klasyczne ADHD.
To wszystko, te wszystkie uczucia to klasyczne ADHD.
Złapałam się na tym w zeszłym tygodniu robiąc sobie krótką przerwę i zabierając siebie samą i swojego pieska w naturę. Chodziłyśmy przez 4h po parku, a do mojej głowy docierał taaaaaaki mętlik myśli konfrontowanych z faktami, że miałam ochotę odgryźć sobie ogon.
Ostatnio tez przeczytałam - do snu - że ADHDowcy nie odczuwają uczucia "spełnienia/feeling of accomplishment". I to było ciekawe. Tym bardziej ciekawe, że WIEM, że mogę odczuwać spełnienie - i wiele razy je czułam! Ale faktycznie, aby poczuć dumę ze swoich dokonań i spełnienie potrzebuję 1- mindfulnessu w postaci bliskości z sobą i bliskimi, 2 - rutyny, 3 - w tej rutynie sporego czasu na świadome zauważanie swoich uczuć i dbanie o ciało (sport, joga, sauna, pływanko, czytanie itp) o którym z nawyku po prostu zapominam. Czyli w zasadzie [potrzebuję wszystkich punktów 1,2,3 sklejonych w jedno. Ale słuchając tego co ADHDowcy mają do powiedzenia na temat rozróżnienia spełnienia w sensie "accomplishment" oraz w sensie "fulfilment" zrozumiałam, że to kolejna sprawa, która mi się zlała w jedno. Dotąd nie rozużniałam znaczenia tych słów, to dla mnie były synonimy, słowa opisujące to samo, a one jednak opisują pewną różnicę w niuansach.
Z zaskoczeniem odkryłam, że moje uczucia spełnienia, to, które chwilę temu opisałam jako kombinację punktów 1,2,3 to "fulfilment", tym czasem uczucie "accomplishment" to dla mnie coś bliższego "poczuciu ogromnej frustracji poprzedzonej chwilową ulgą", niż dumy. Nie czuję w chwilach dla neurotypowych "spełniania/accomplishment" - czuję ulgę, że zdołałam coś wykonać na czas i nie zjebać tego, myślę w takich chwilach o sobie źle - że mogłam szybciej, lepiej, porządniej, że raptem pomimo swoich wad "jakoś się udało". Że nie popełniłam błędów (bo system nauczył mnie nie ufać sobie - ADHD dalej), że nie zostałam od razu wykluczona z procesu, że nie dostałam od razu 0 punktów. Czyli westchnienie ulgi "uf, udało się" i od razu przechodzę do przypomnienia sobie o liście rzeczy, które jeszcze muszę wykonać na czas i złożyć o czasie, znowu na tyle dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić, żeby było tak dobre, by "załatać" ewentualne braki, które przecież będą (dysprtografia, synestezia itp).
Nie wiedziałam, że można czuć inaczej.
Że informacji: złożyłam, udało się. Może towarzyszyć coś innego niż, ulga i przypominanie sobie o wszystkim co jeszcze muszę zrobić, aby nie zawalić. Ewentualnie o przypominaniu sobie, że mogę zawalić i to okay, bo i tak to ja będę się bujać z konsekwencjami - w tym jest siła i odzyskanie sprawczości i odpowiedzialności.
Dlatego "bycie dla siebie łagodną" to dla mnie jak branie prysznica po dłuuuuugim boju w systemie. Terapia to najlepsze co dla siebie samej w życiu zrobiłam. Wzruszam się, jak o tym myślę.
Anyway.
Wczoraj, 25 czerwca 2024 r. złożyłam dopieszczony na 1000% wniosek o grant. Z załącznikami i rekomendacjami (wg. wniosku wystarczyła jedna rekomendacja, a ja postarałam się o dwie, i to od dwójki naprawdę bardzo kompetentnych naukowców. Co więcej - byłaby trzecia rekomendacja od Pani dziekan, ale formalnie nie może jej napisać, bo chociaż nie jest w jury konkursowym to jednak jej dział się zajmuje oceną i przetwarzaniem decyzji o przyznaniu grantu), z oświadczeniami, z harmonogramem i budżetem tak przygotowanym, jak podobno nikt w historii tego konkursu nie przygotowywał tych dokumentów.
Mam doświadczenie, dostałam pochwały, zostałam doceniona, mój zespół mnie wsparł, pracowałam nad tym dłuuuuugo. To naprawdę solidna robota i wiem, że jest solidna, bo wiem jak dużo informacji przestudiowałam.
I poczułam raptem ulgę, że "udało się" złożyć to na czas i zarazem nie wylecieć w przedbiegach. Jak zawsze. Syndrom oszusta na pełnej - mam przekonanie, że ja nic nie wiem, nie umiem, że ja ledwo osiągam jako-taki poziom, że pewnie wszyscy inni mają ten poziom i są ode mnie lepsi, a ledwo im doskakuję. Tak myślę, serio! Chciaż dostałam feedback, że w ogóle tak nie jest! Ba! Dostaję taki feedback regularnie! Że moje prace zaliczeniowe są na świetnym poziomie. Ba! Jeden Pan wykładowca napisał mi, że daje mi 5, bo jego historii prowadzenia kursu, który mi wykłada w tym semestrze, od lat, od początku, jeszcze nie dostał tak świetnie, profesjonalnie, szczegółowo i dobrze napisanej pracy. Do tego z dbałością o właściwe przedstawienie wniosków i oprawy graficznej. Skakałam ze szczęścia, gdy to czytałam, jednak i tak cos we mnie nie dowierza, że mogę być NAPRAWDĘ DOBRA.
Ale im więcej sama sobie zostawiam przestrzeni na dbanie o ciało, na spacerki, na odpoczynek, na mindfullnessu, tym wyraźniej łączę te dwa ja: to, które dostaje komplementy i feedbacki od profesjonalistów doceniające mój profesjonalizm, oraz to, które boi się ciągle, że jeżeli nie da z siebie 3000% to ktoś odkryje jak bardzo beznadziejna i nie-dość kompetentna jestem.
ADHDowicze potrzebują tego czasu na mindfullness.
Dlatego - po przetrawieniu tego co powyżej opisałam - skupiłam się na "moim wtorku" i na wybraniu się do saunarium. Oczywiście wczoraj, na saunie odliczałam w głowie kolejne kroki: że teraz, do końca tygodnia muszę zrobić i oddać zaliczenie z przedmiotu XXX, wysłać pracę na konkurs, a jeszcze tego dnia muszę przecież odbyć certyfikowane szkolenie (odbyłam, 2,5h miało być o AI, a było tak naprawdę o sprzedaży generycznego chłamu w postaci e-booków pisanego przez AI na Amazonie, na generowaniu zdjęć w AI i upieraniu się, że możemy je sprzedawać jako "nasze zdjęcia" i zrezygnować z najmu usług fotografa/grafika, o tworzeniu treści szkoleń przez AI, o pisaniu listów biznesowych przez AI - zabawne, bo o ile na studiach miałam nie raz omawiane, jak łatwo rozpoznać teksty tworzone przez AI, chociażby po składni i po kalkach językowych, po pokracznym słowotwórstwie, to na tym certyfikowanym szkoleniu dostałam przeciwieństwo tego: facet zachwalał te wszystkie "współpracuj ze mną, a rozkwitnę twój biznes" według niego brzmiało kreatywnie, ech... Ale typ podczas szkolenia zachęcił około 400 osób do zakupu jego narzędzi AI i kolejnej usługi szkoleniowej za około 2 tysiące każde, więc tak się robi prawdziwą kasę, a ja i moje wątpliwości etyczne są wciąż na głodowej pensji... Ech...), a po szkoleniu wywiesić pranie, skontaktować się z urzędem w sprawie wydanie certyfikatów i zaświadczeń, a w przyszłym tygodniu najpóźniej zrobić zaliczenie z XXX i je oddać, a potem przygotować się na egzamin, a potem, już po sesji zadbac o kolejno: wyjazd na chwilę by odpocząć, o urodziny mojej siostry, o urodziny przyjaciela, o urodziny szwagra, o urodziny taty, o odwiedzenie szwagierki, o realizację grantu, jeżeli dostanę grant, o odbycie kolejnych szkoleń... i tak dalej.
Trudno mi się wyrwać z tych przytłaczających myśli. Serio.
Mam listę terminów w głowie i w kalendarzu, kolejne rzeczy od siebie wzajemnie zależą i jak coś zawalę to kolejne etapy mogą się skomplikować.
Boje się.
Ale chcę spróbować z założeniem działalności, ale nie zrobię tego bez tej informacji o grancie, bo bez tego nie będę miała pieniędzy na realizację kursów, bez których nie dostanę dotacji.
Zluzowałam w saunie, ale wciąż to odliczanie kolejnych etapów przebiegało mi w głowie, aż... usłyszałam chrapanie. Myślałam, że to ja chrapię xD A to babeczka, która leżała na sąsiedniej półce. xD W nocy poprzedzającej złożenie wniosku nie mogłam spać - spałam ledwie 2h, a potem nie czułam senności. I to mnie martwiło. Ale w saunarium, słuchając tego miarowego, spokojnego chrapania sama się uspokoiłam. Natrętne myśli się wyciszyły. Byłam bliska zaśnięcia...
I to było takie przyjemne. :D
Wyszorowałam się, potem nabalsamowałam i wróciłam do domu.
Widzę, że przytyłam i poczułam, że ciało mnie boli (to fascynujące, jak w stresie można ten ból ignorować). Więc o siebie zadbałam: zjadłam duuuużo soczystych pomidorów i zaległam na kanapie z moim opuchniętnym narzeczonym i kochanym pieskiem. Oglądamy od nowa "BoJack Horsman" i ten serial, ech... jest dobry i boli w serduszko. Dużo triggerów we mnie wywołuje, ale cieszę się, że możemy z O. o nich porozmawiać.
A potem kupiliśmy bilety na pierwszy wypad po sesji, który porusza nasze ciała i przewietrzy głowy. Robiliśmy to będąc chooooolernie zmęczonymi, więc kilka rzeczy muszę dzisiaj na dworcu wyjaśnić, ale mamy to. Jedziemy spełnić kolejne moje marzenie <3
Mega się cieszę, chociaż sama podróż troszkę mnie martwi - zobaczymy czy to faktycznie tak dobry pomysł, jak się wydaje być. Może być tak, że to za mało czasu i za duża odległość, by faktycznie poczuć odprężenie. :/
Wczoraj w saunie też myślałam o Turcji i naszym dniu SPA w Hammam. OMG nie pamiętam w rezultacie, czy to opisałam, ale to było tak fantastyczne i tak fajne!
Dużo się dzieje, za dużo.
Nie mogę się doczekać wakacji.
A dziś wstałam z przewianym barkiem xD - kurwa, załatwiłam się na saunie! Nie mogę ruszać głową i lewą ręką. xD No kurwa super. xD
Od rana wchodzi smarowanie się maścią końską.
24 notes
·
View notes
Text
,,Coraz ciężej utrzymywać mi maskę uśmiechu, zaczynam się łapać na tym, że pokazuje ludziom jak bardzo cierpię a to znak, że słabne.”
- https://www.tumblr.com/cayde07
#blog z cytatami#ból#emocje#maska#cayde07#ból psychiczny#ból wewnętrzny#brak chęci do życia#brak sił
10 notes
·
View notes
Text
Coraz więcej myśli przechodzi mi przez głowę. Natłok tego wszystkiego odciska swoje piętno na mnie. Ten ból staje się zbyt wielki do zniesienia. Nieustannie czuje jak umieram w środku. Dzień po dniu jest coraz gorzej. Cholernie chciałbym mieć kogoś żeby o tym pogadać, nie trzymać tego wszystkiego w sobie.. ale nie mam nikogo. Nikomu nie ufam.
Coraz ciężej utrzymywać mi maskę uśmiechu, zaczynam się łapać na tym, że pokazuje ludziom jak bardzo cierpię a to znak, że słabne.
Nie wiem ile jeszcze wytrzymam ale coraz częściej nie chcę tu być.
To życie chyba nie jest dla mnie.
#overthinking#ból emocjonalny#emocje#samotność#depressing life#sad thoughts#cierpienie#depressing shit#mysli samobojcze#moje emocje#moje myśli
7 notes
·
View notes
Text
"Niektórzy ludzie mówią, że można robić wszystko, bo żyje się tylko raz i dlatego trzeba łapać każdą okazję. Natomiast ja uważam, że właśnie dlatego, iż żyje się tylko raz, nie można robić wielu rzeczy, na przykład zawstydzających lub niegodnych, bo już nie będzie się miało drugiego życia, aby to naprawić".
~Waldemar Łysiak
#waldemar łysiak#życie#przemyślenia#prawda#cytat o milosci#piękno#cytat o uczuciach#koniec#sztuka#cytat o ludziach#cytaty po polsku
12 notes
·
View notes
Text
Siemanko!
Żyje, żyje! Miałam taki zapierdziel, że serio jak kończyłam pracę padałam na twarz a jak otwierałam oczy to znów trzeba było łapać za kierownicę.
A się działo! Te wybuchy! Te pościgi! Wywalone paczki! Walka o rampę XDDD
Od poniedziałku do środy zjedzone:
3x szejk proteinowy, 2x zupa z biedronki (kapuśniak z pomidorami oraz pomidorowa), 2x galaretka konjak, 3x batonik less 80 kalorii, porcja makaronu o niskim ig z sosem słodko kwaśnym, 2x matcha latte na mleku owsianym, litr domowego soku z winogrona, 8x kawa z mlekiem.
Aktywnie spalone od poniedziałku do środy:
3098 kalorii
Poniedziałek czyli ciężko, oj ciężko po weekendzie. Nie odpoczęłam należycie a nocą trzeba ruszyć. Dlaczego nocą? A no bo Niemcy strajkują blokując wjazdy na autostrady, strefy przemysłowe i generalnie jest niezła imba. Po nocy można jeździć i jakoś mnie to stanie ominęło. Rozładunek i załadunek nie był problematyczny. Czytałam książkę i jakoś poszło chociaż byłam nieco złośliwa. Bo wiecie działam na pewnej aplikacji Amazona co mnie szpieguje. Wie co gdzie i jak oraz mam w niej rozpiskę o której mam wyjechać oraz wyjechać z terenu magazynu. I tak się złożyło, że wyjechałam po czasie :) oczywiście nie omieszkałam podpierdzielić do samego Bezosa i jak po mnie przyszli odprowadzić do ciężarówki ostentacyjnie mi się nie spieszyło. Wszelkie opóźnienia z mojej czy ich strony równa się ze spadkiem wydajności. Dla mojego szefa mniej ładunków a dla magazynu i ich pracowników pojechanie po wypłatach :)
Wtorek zaczął się przyjemnie. Miałam mega miłe towarzystwo w pokoju dla kierowców zatem czas minął ekspresowo. Na rozładunku cyrk. Zajeżdżam a tam ciężarówki stoją na ulicy, teren magazynu zablokowany i sobie myślę „czyżby strajk?”. Otóż nie! Pojawił się jakiś błąd i jakieś 12 ciężarówek dostało tą samą godzinę rozładunku na magazynie gdzie jest 5 stanowisk XDDD a że do magazynu można było zajechać od dwóch stron owe klamoty stały w obu kierunkach na strefie przemysłowej. Długo nie trzeba było czekać, aż Rumun i Ukrainiec dostali szału, wjechali jednoczenie i rozpoczęła się walka o wolną rampę rozładunkową. Zablokowali przy tym wjazd oraz wyjazd i nikt nie mógł ani wjechać w ową pustą rampę jak i opuścić, gdyby zwolniła się kolejna (co nastąpiło po 3 minutach od eskalacji konfliktu). Najpierw kierowcy zaczęli się między sobą kłócić gestykulując i krzycząc jakby byli z włoskiej rodziny. Z magazynu wybiegło 4 opalonych Niemców i zaczęli ich rozdzielać XD
A ja sobie siedziałam z nogami na kierownicy mając totalnie wywalone i żałowałam, że nie mam popcornu. Rumun wjechał pod rampę, Ukrainiec wycofał by po minucie wjechać znów bo zwolniło się miejsce. Ja po 10 minutach również zaznałam zaszczytu wjazdu, zdążyłam wziąć prysznic oraz zrobić sobie kawę i już byłam rozładowana.
Środa czyli dzień dzisiejszy to jakiś absurd.
Zaczął się już de facto we wtorek w nocy, gdy podjechałam na załadunek. Wiedziałam, że temacik będzie szalony po sprawdzeniu harmonogramu. Jeden załadunek w Niemczech, dwa rozładunku w Austrii. Dwa rozładunki to abominacja, która się niemal nie zdarza. Załadunek poszedł sprawnie a ja po 400 km o 2 nad ranem zajechałam na rozładunek numer uno. Otwarte od 4 rano a ja mam awizo na 4:15 zatem drzemka. Otworzyli o 5 a ja byłam trzecia w kolejce do rozładunku XD ręcznego bo dziady nie miały rampy. Zatem cyk na naczepę, paleciak w dłonie i heja! Musiałam rozładować całą lufę towaru bo palety były pomieszana a jeden karton był rozwalony niczym gospodarka w Niemczech. Wraz z wózkowym ręcznie go rozładowaliśmy a po tym wszystkim musiałam sobie załadować pozostałe 15 z 28 palet, które musiałam wyciągnąć. I już wtedy wiedziałam, że będę spóźniona półtorej godziny do drugiego punktu. Tam śniegu i lodu nie brakowało. Był problem z podjazdem pod rampę, ale kto jak nie ja zaprawiona w bojach w Skandynawii sobie nie poradzę? Panowie byli pod wrażeniem i cali zadowoleni rozładowali w 8 minut paczuchy.
Jednak cyrk nie zwalnia a się rozpędza. Zajechałam na parking z 12 minutami pozostałego mi czasu pracy tej zmiany. Postanowiłam, że zabieram torbę i idę pod prysznic. Na stacji paliw za kasą czarny jak węgiel rodowity Austryjak stwierdził, że jak czegoś nie kupię to nie mogę zapłacić kartą za prysznic. Stwierdziłam - no okej. Dawaj colę zero i nie pierdol. Połamał sobie palce na kasie, poległ w boju i powiedział żebym zapłaciła po prysznicu. Wracam po kilkunastu minutach, znów łamie sobie palce i zaczyna się small talk.
-Jesteś kierowcą TIRa?
-Tak.
-Wooow!
-Już 8 lat.
-A skąd jesteś?
-Z Polski.
I zaczyna się jakaś makarena bo nie mówił tak swobodnie po angielsku jak ja (z nie małą satysfakcją nie używam niemieckiego, w którym jestem w stanie się dogadać). Sugeruje zatem „masz kolegę z Polski tak?” Makarena. „Pracujesz z Polakiem?” Makarena. I nagle typ wychodzi zza kasy i wybiega ze stacji paliw. Ja już mam lagi w rozumowaniu rzeczywistości. Pomyślałam sobie, że typ chyba zwyczajnie spierdolił albo pobiegł na chatę by przyprowadzić Polaka XD dużo się nie pomyliłam! Po kilku chwilach przychodzi cały zadowolony ciągnąc za ramię jakiegoś chłopaczka krzycząc „He is from Poland Too!”. Patrze na opalonego, patrzę na chłopaczka i z uśmiechem mówię dzień dobry. Chłopak się rozpromienia i odpowiada „Siema! Co za debil nie?” XDDDD
Udało mi się zapłacić, wychodzę ze stacji paliw z colą w dłoni i serio nie wiem co się tu właśnie odjaniepawliło. Jak w tych memach z big brain time zaczęłam śpiewać pod nosem „but you didin’t have to cut me off” z Somebody that i used to know jak w memicznych filmach XD
Już bez ekscesów poszłam do ciężarówki by iść spać bo o 21:30 trzeba znów ruszyć. Byle do soboty i powrotu do domu!
Edit: gdyby ktoś był ciekawy makaronu ig wrzucam zdjęcia. Jeśli makaron konjak ci nie smakuje to to jest ciekawa opcja. Dużo mniej kalorii w porównaniu do klasycznego makaronu, dzięki niskiemu indeksowi glikemicznemu uczucie sytości utrzymuje się dłużej bo nie dochodzi do nagłego wyskoku cukru we krwi. Jeśli czujesz senność po posiłku to może znaczyć, że ma się problem z cukrem i wtedy produkty z niskim ig pomaga :)
18 notes
·
View notes
Text
14.09
Tydzień fasta zakończony. Równe 7 dni.
Czemu go zakończyłam ? Bardzo nie chciałam. Okropnie bardzo nie chciałam go zakończyć, szło mi cudownie, ale przemyślałam sprawę bardzo poważnie i postanowiłam tak, jak postanowiłam.
A wiec czemu?
A) Czułam się już słabo, zataczałam się na nogach, miałam mroczki przed oczami jak się schylalam, robiło mi się ciemno przed oczami jak np. Wstawałam z łóżka czy krzesła. Szła mi krew z nosa, zemdlałam parę razy w tym raz spadłam z drabinki jak montowałam karnisz. Przestałam chodzić do szkoły bo mój mózg przestał łapać jakiekolwiek informacje na lekcjach, nie miałam siły wstawać wcześnie rano żeby biec na pociąg. Jak się budziłam była to około 10-12 „rano” i wtedy spokojnie dochodziłam do siebie, wsiadalam do pociągu i jechałam na moje nowe mieszkanie, żeby prowadzić dalszy remont. Po prostu brakowało mi już siły.
B) Jutro przyjeżdża moja siostra ze swoim mężem i dzieckiem żeby pomóc mi w remoncie. Będziemy spać w tym remontowanym mieszkaniu no i kontynuować ten remont. Muszę mieć siłe żeby im pomóc (a nie jak dotychczas kiedy mdlałam - od razu by zauważyła że nie jem, bo już zdążyła załapać jako jedyna ze mam problemy z jedzeniem) no i będzie tu gotować. Pójdę po najniższej linii oporu i będę jeść bardzo malutko, a reszte dam jej psu albo po prostu rozwale po talerzu i powiem ze mam dość. Udam ze mam okres (chociaż od 2-3 miesięcy go nie uswiadczylam) i nie mam ochoty na jedzenie. No ale coś muszę.
Pewnie zaproszę do siebie X, jesteśmy razem już od roku i także próbuje stwarzać pozory, ze jem w miarę możliwości.
Jakoś to musi być, widzowie.
Idę zjeść 2 wafle ryżowe jeśli się uda, jeśli nie - to jeden. Jutro na śniadanie zjem pomidora z cebulą, na obiad wafla ryżowego, a na wieczór zobaczę co oni będą jesc. Jeśli coś w miarę - zjem troszkę z nimi, jeśli nie to ugotuje sobie dwa jajka na miękko - żółtko rozleje na talerzu, a zjem same białka :) Mam nadzieje ze się uda.
#chce widziec swoje kosci#gruba szmata#gruba świnia#nie chce jesc#az do kosci#blog motylkowy#chude dziewczyny#chudnij#jestem motylkiem#lekkie motylki#nie chce być gruba#grubaska#jestem gruba#grubasek#za gruba#chudajakmotyl#chude jest piękne#chudość#chudzinka#pragnę chudości#nienawidzę swojego ciała#nienawidze swojego ciała#nienawidzę siebie#idealne ciało#chude ciało
52 notes
·
View notes
Text
Teoretycznie nie mam powodu by łapać doła a jednak go mam. Czuje się osaczona życiem i codziennymi sprawami, że jestem za słaba i że to wszytko zaraz się spierdoli
Po prostu tyle lat było źle, że ciężko jest żyć gdy zaczyna się układać...
#cierpienie#jestem beznadziejna#nie mam nikogo#smutne zycie#mam już dość#chce uciec#chce umrzeć#samotnosc#mam dość#nie wiem co robić#tw ed blog#tw ana shit#zaburzona#zaburzenia osobowości#zaburzenia odżywiania#zaburzenia odzywiania#zaburzenia psychiczne#z pamiętnika zaburzonej#pamiętniczek zaburzonej#pamiętnik motylka#smutne życie#boję się miłości#boje się#boli mnie to#jak żyć#nie wiem co czuję#nie wiem co dobić
11 notes
·
View notes
Note
jak być silniejszą? jakieś porady? zazdroszczę wam że potraficie znosić to co mężczyźni nam robią z taką siłą ponieważ ja mam ochotę popełnić samobójstwo kiedy czytam "kobiety są gorsze od mężczyzn" obejrzałam filmik "where are the feminine women" :(
Kiedy już zyska się świadomość jak bardzo naprawdę mężczyźni nienawidzą kobiet, życie już nigdy nie jest takie samo. Jest ciężko, bardzo. Znam uczucie bezsilności, strachu, beznadziei. Jednak u mnie silniejsza od tych uczuć jest złość i brak zgody na narzucaną mi pozycję w społeczeństwie.
Nie wiem czy to najlepszy sposób na radzenie sobie z tym wszystkim, ale ja walczę. Zawsze reaguję na mizoginistyczne uwagi rzucane w moim otoczeniu. W logiczny sposób odpieram argumenty mające dowodzić niższości kobiet. Nie pozwalam mężczyznom przerywać mi, kiedy mówię. Nie ustępuje im miejsca na chodniku. Otwarcie potępiam m.in pornografię i osoby kupujące usługi seksualne. No i oczywiście działam też w internecie.
Jeśli już wybiera się drogę aktywnej walki z mizoginią, bardzo ważne jest żeby zachować spokojne, chłodne podejście. Jeśli okaże się emocje, w oczach mężczyzn już się przegrało. Pozwalam sobie jednak na pewną dozę ironii i złośliwości. Lubię łapać mężczyzn za słówka i wskazywać logiczne braki w ich rozumowaniu, których jest pełno.
Trzeba pozbyć się wewnętrznego, wpojonego przez wychowanie nakazu bycia miłą i ustępliwą. Bądźmy głośne, nieprzyjemne, zajmujmy przestrzeń, nie bójmy się mówić co myślimy. Porzućmy wstyd, naszego największego wroga. Wchodzenie w polemikę z osobami, które nawet nie widzą mnie jako człowieka jest trudne i psychicznie wyczerpujące, to fakt. Ale daje mi to jakieś poczucie sprawczości, jest lepsze niż bierność.
Gdy jestem tym wszystkim przeciążona robię sobie przerwę, staram się bardziej skupić na sobie, swoich pasjach, zainteresowaniach, nauce, samorozwoju. To jest bardzo ważne, pozwala zachować higienę psychiczną. Czasem lepiej wyłączyć internet czy odciąć się od danego towarzystwa i się nie denerwować, dla własnego dobra. Dbanie o siebie to też pewien sposób na powiedzenie "nie" patriarchatowi - to stawianie siebie samej w centrum, zamiast mężczyzny.
Staram się też otaczać kobietami. Nie mam przyjaciół płci męskiej - nie wierzę w przyjaźń między przeciwnymi płciami. Gdy potrzebuję pomocy medycznej, wybieram pójście do lekarki. Generalnie gdy tylko mam możliwość takiego wyboru, zwracam się do kobiet. Dzięki temu czuję się bezpieczniej i spokojniej, polecam tak robić.
Nie mam bardziej konkretnych rad jak sobie radzić z mizoginią. Wiem tylko że nie można pozwolić jej zatruwać naszych umysłów, bo jest ona utkana w całości z kłamstw i nienawiści.
9 notes
·
View notes
Text
Zabawne jest to korzystanie z narcyzmu zawadzkiej, która będzie wybierać negatywna uwagę ponad żadnej, co robię w zasadzie od roku (tak, jeszcze wtedy, kiedy mieliśmy kontakt). W konsekwencji jebanie na nią,. powoduje jej reaktywne pobudzenie, co do tej pory mnie bawi
Moje pobudzenie oczywiście też, żeby nie bylo
Natomiast to nie jest traktowanie ani poważnie, ani z szacunkiem, ani z jakąkolwiek formą podziwu. To jest używanie chemii drugiej osoby do własnych celów. To jest uprzedmiotowanie i zeszmacanie. Wydaje mi sie, że jestem misjonarzem wszystkiego tego, co ona robila i w jaki opisywala swoje dzialania do ludzi.
Czy mam ją gdzies? Tak. Inaczej, na chwile obecną, to rzygać mi się chce, jak na nią patrzę. Moje ciało traktuje ją jak obcy patogen, jak obcego bossa, który bierze odpowiedzialnośc nie tylko za swoje wypowiedzi, ale za wiekszosc wypowiedzi hebana także. Nie, nie jest błędem traktowanie narracji tego "spasionego wieprza" i hebana jako jednej. Mają za dużo wspólnego, takze w warstwie myślenia.To że Zawadzka rozumie inne szkoły myślenia, nie znaczy że jej główna nie jest wspólna z hebanem. Z mojej perspektywy, to ona jako "pchnięcie życia" odpowiada za mój konflikt z hebanem. Heban to tylko marionetka sterowany wolą innych.
Czy kiedys mi sie to znudzi to jebanie w 100%?
Na razie mi sie znudzilo w 90%.
Niczego nie żałuję.
Swoja droga, zauważyłem że dynamika seksualna prowadzi u mnie do niedobrych stanów. Bardzo niedobrych.
Słowa nie ranią, ranią ograniczenia.
Dlaczego tego typu post?
Wchodzę sobie na jedno z troll kont, na którym jestem z jeszcze jedna osoba, a tam patrzę zablokowane konto na MBTI PL. I jeszcze wysłane zapro do Zawadzkiej I Shena. I tak się zastanawiam,.jakim cudem to się wyslalo. No ale już chuj. Bawi mnie to.
Bawi mnie to, że myślisz, tępa strzało, bo inaczej cię nazywał nie będę, że jakbym chciał ci zaszkodzić to nadal bym szukał tego kanału ujścia (grupki), dostrzegając, że twoja taktyka.obecnie jest obecnie banowanie z grupki i usuwanie ostatnich komentarzy. Nie wiem, czy humanistom wszystkim brakuje krytycznego myślenia i umiejętności rozwiązywania problemów (bo programistom na pewno nie, widze w jaki sposób myślisz technologicznie, bardzo "reaktywnie" I nie jesteś zabezpieczona i nigdy nie będziesz, bo nawet o tym nie pomyslisz).
Ale spoko. Nie mam wspólnego środowiska z Heban em. To gdzieś też było przemyślane powiedzmy intuicyjnie. Zauważałem że heban zaczął łapać lepszy kontakt z ludźmi tam.na discord.
Jeśli nie mam wspólnego kontaktu z Hebanem, to raczej nie będzie miał powódow do tłumaczenie.jego zachowań twoim działaiem. Nigdy nie docenialem jego woli i nigdy nie założę, że jego działania były motywowane kimkolwiek innym niż pierwotnie toba. W rezultacie, każde działaniie hebana będę interpretował jako twoje.
Ewidentnie wszystkie działania Shena i większość działań Hebana jest motywowane twoim "pozwoleniem".
Oczywistym jest że problemy ze mną mieli już wcześniej, ale to ty dajesz zgode na otwarty konflikt.
Wola hebana jest skrajnie zależna od pobudzenia zewnętrznego. Moja już od wewnętrznego. Nigdy nie wiesz, kiedy zyskam energię. Czasem wystarczy istnienie bodźca, a czasem sam go stworze.
Wiesz co jest cholernym problemem? Że ja nie respektuje twoich intelektualizacjj. Argument jest prosty. Już pomijając że mi się one nie podobają, prędzej bym je zaakceptował gdybyś miała z jego uzyciem jakieś osiagniecia. Ale nie masz żadnych,.w sumie gdybyś miała to by cię nie było w takiej roli w tych środowiskach, to oczywiste.
Oczywiście, za "osiągnięcia" nie mam na myśli tego co większość.
Nie żałuję niczego.
że cię dewaluowalem, że nadal to robię, że.nadal się to będzie utrzymywać (chociaż już rzadziej i rzadziej zapewne, w zależności od potrzeb).
Mówiłaś kiedyś: "będzie idealizowane". Ja od hmm, nie wiem ilu miesięcy idealizuje wyłącznie reaktywność. Idealizuje to, jak bardzo nie odczuwam szacunku.
Ach, i wazne. Słowa na palce przychodzą łatwo.
Energia jaka we mnie wywołujesz, to niechęć. Resztę wygląda na jednoosobowy oboz walki z patogenem. Moich bliskich w to nie mieszam.
2 notes
·
View notes
Text
Urodziła.
Ryczę jak bóbr. Cały strach o jej życie ZAKORKOWANY po prostu się wylał. Nie sądziłam, że aż TAKĄ ulgę poczuję. Łkam tak, że ledwie nadążam łapać oddech. Jakby mi ciężar z barków spadł.
Obydwoje czują się dobrze. Mały pojechał na wagę.
Urodził się 21 minut temu.
24 notes
·
View notes
Text
Nie udało mi się z tego wyjść jedyne o czym potrafię myśleć to jak bardzo gruba jestem. Zaczęłam się łapać na sytuacjach gdy jestem gdzieś ze znajomymi i totalnie odłączam się od rozmowy i myślę tylko o tym ile zjadłam. Zaczęły się wakacje i chciałabym czerpać z nich garściami ale nie umiem wyłączyć nadmiernych myśli
#blogi motylkowe#grubaska#jestem gruba#grubasek#jestem motylkiem#lekka jak motyl#bede motylkiem#motylki any#az do kosci#bede lekka#lekka jak motylek#będę motylkiem#motylki#motyle w brzuchu#motyl#blog motylkowy#chce byc lekka jak motylek#chce być lekka jak motylek#dieta motylkowa#motylek any#motylek blog#motyli#chude jest piękne#pragnę chudości#chudnij#chudy brzuch#chudajakmotyl#chude dziewczyny#chude jest piekne#chude ciało
22 notes
·
View notes