Text
Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy, Jeszcze się spełnią nasze piękne dni, marzenia, plany. Tylko nie ulegajmy przedwczesnym niepokojom, Bądźmy jak stare wróble, które stracha się nie boją.
"Jeszcze w zielone gramy" Wojciech Młynarski
#stay#alive#again#jeszcze w zielone gramy#wojciech młynarski#młynarski#daria zawiałow#zawiałow#polska muzyka#cytat#polski cytat#po polsku#cytat dnia#cytat na dziś#blog z cytatami#plan b#zielone#gra#gra w zielone#marzenia i plany#marzenia#plany#wróble#niepokój#umierać#jeszcze nie#nadzieja#strach na wróble
8 notes
·
View notes
Text
chce zeby ktos za moimi plecami mowil drugiej osobie jaka ladna i chuda jestem
ale narazie to tylko marzenia. albo plany.
#bede lekka jak motylek#blogi motylkowe#chce byc idealna#chce byc lekka jak motylek#chce byc szczupla#chce być perfekcyjna#chce schudnąć#chce widziec swoje kosci#jestem motylkiem#lekka jak motyl#chce byc perfekcyjna#nie chce jesc#nie chce być gruba#chude ciało#chude jest piękne#nie chce jeść#chce schudnac#chudej nocy motylki#chudniemy#chudzinka#chude dziewczyny#chcę być lekka#lekkie motylki#będę motylkiem#bede motylkiem#motylki blog#motylki any#motylek any#tylko dla motylków#bede lekka
281 notes
·
View notes
Text
do wszystkich którzy siedzą w 4nie proszę was przeczytajcie to
jeszcze co do poprzedniego posta chce tylko jeszcze napisać a raczej pokazać wam o to że miała marzenia i plany, które nigdy się nie spełnią. Monika jest trzecią osobą, którą znam (nie pisałam z żadną z tych osób, ale znam je z ich wpisów), która się z4bila. nie będę was zachęcać do recovery, ale jeśli ktoś z was czuje że nie daje rady niech zdecyduje się na reco zamiast zabijać się. wiem że to może hipokryzja skoro ja też chce się zabić ale to ile osób um1era przez 4ne jest straszne (pod spodem wstawiam zdjecia, które napisała Monika na swoim blogu. o tym że chce być zawodową pływaczka o tym że będzie miała co wspominać kiedy skończy 80 lat). naprawdę błagam was nie róbcie tego. napisałam wcześniej że były trzy osoby, które kojarzyłam, ale przecież jest ich o wiele, wiele więcej. kocham was motylki i chce dla was jak najlepiej, no nie wszystkich z was, tych co udostępnialo posty Moniki a zwłaszcza NIENAWIDZĘ tych z was którzy wciągają w to innych, którzy mogliby być zdrowi i cieszyć się życiem, bo bądźmy szczerzy motylki nie są aż szczęśliwe nie ważne jak będziecie sobie to wmawiać nie jesteście a przynajmniej nie aż tak jak moglibyście być 4na to choroba, jak widać sm1ertelna, może być na początku przyjemna i może nawet dla niektórych z was to zabawa, ale nie jest to spełnienie waszych marzeń to na pewno. mam nadzieję że to co tu piszę może odrobinę zmieni wasze podejście do niej i dla tych co dopiero zaczynają mam nadzieję że zrozumiecie jakie to gówno i nie wejdziecie w to głębiej bo potem ucieczka jest praktycznie niemożliwa (to nie jest post nawołujacy do recovery bo wiem że jsk nie będziecie chcieli z tego wyjść to nic nie zmieni waszego zdania ja przecież też nie chce z tego wyjść (no może trochę chce), ale dla nowych osób zastanówcie sie dwa razy nad tym w co wchodzicie)
10 notes
·
View notes
Note
wydaje mi sie ze mieszkasz w srednim miescie ale poszukaj moze jakichs stowarzyszen charytatywnych zeby zostac wolontariuszem, jakies domy kultury, imprezy plenerowe bo sa wakacje, albo nawet sztampowe schronisko dla zwierzat .. nie wiem czy probowales kiedys takich rzeczy, ale chyba juz nie pracujesz w weekendy to mozna podejsc do rozwiazania twojego problemu z samotnoscia w taki sposob.. :( mam nadzieje ze jeszcze bedzie dobrze u Ciebie, jestes nadal mlody i wiem ze to wszystko wydaje sie beznadziejne ale moze moja sugestia bylaby pomocna .. ehh trzymam kciuki:(
Dziękuję za życzenia i dobre myśli. No przyznam szczerze że myślę o tym często, bo to chyba pierwsza rzecz jaką wszyscy sugerują, ale prawda jest niestety taka że wolontariaty to jednak jest praca, i chyba to mnie od tego odstrasza. Depresję w końcu wciąż mam niestety, i jest ta cała dysfunkcja wykonawcza która nadal mnie paraliżuje - dzięki Bogu już nie tak często, ale jednak. A żeby nawet do takiego schroniska, czy na pomoc przy zajęciach dla dzieci czy osób starszych trzeba jednak się zadeklarować i być regularnie. No i też jest kwestia tego, że weekendowe zajęcia cieszą się większą popularnością, bo wtedy większość ludzi ma czas wolny - i różne organizacje raczej szukają bardziej osób pon-pt.
Domy kultury mamy, nawet parę, ale niestety zajęcia dostępne dla dorosłych (odejmujac te dla osób starszych) są rzadkie. A gdy są, to kosztują. Nawet powiem Ci ze jak przeczytałem twoja wiadomość to poszedłem jeszcze raz sprawdzić, czy coś się zmieniło w ofercie która wcześniej rzeczywiście mnie zaintrygowała - ale, cholercia, to wciąż są pieniądze + koszt materiałów (bo myślę o zajęciach artystycznych). To jest akurat strasznie chujowa sprawa, że nie mamy żadnych darmowych atrakcji tego typu. Nawet na czas wakacji tak fajnie byłoby pouczestniczyć sobie w jakichś zajęciach w plenerze (np. raz na kilka miesięcy jest darmowa yoga w największych parkach w miescie), ale cholera, z tym jest serio ciężko. Juz nawet pomijając moje zachcianki i marzenia - podobno samotność i brak pasji u dorosłych jest tak powszechne, więc czemu jest organizowanych tak niewiele akcji próbujących temu zapobiec?
No ale żeby nie brzmieć jak wieczny beznadziejny malkontent, plus jest taki że moje miasto faktycznie jest nieco większe niż takie typowe Wypizdowo Małe. Od kiedy straciłem ostatnia pracę i znalazło się w końcu trochę siły żeby wstawać rano, bez potrzeby odsypiania tych nieszczęsnych nocek, o wiele uważniej sledze co się dzieje dookoła. Szczerze, nie pamiętam już kiedy ostatnio miałem weekend, w który siedziałbym w domu przed laptopem. Fajnie ze przezwyciezylem strach przed pociągiem, fajnie ze mam blisko sporo małych miejscowości gdzie można nie tylko posiedziec przy jeziorku, ale też i pojechać na wydarzenia typu "festyn sera" czy "weekend skansenow" czy inne typowe lokalne imprezy. Tyle tylko ze no, niestety, to robienie wszystkiego samotnie dobija. Myślę że łatwiej byłoby, gdyby chciała być przy mnie przynajmniej moja rodzina, ale no jest jak jest.
Na ten weekend też mam jakieś tam drobne plany - nic ekscytującego, ale pogoda ma być ładna, więc lepsze i to niz sterczenie w domu jak ten samotny paluszek :-) zwłaszcza że i dni przygnębiające, więc każda pomoc przy odwróceniu uwagi się liczy. No i będzie okazja do zużycia filmu w aparacie.
Dzięki za rady słońce, mam nadzieję że się nie mylisz i w końcu coś się zmieni 💙💙💙 buziaczki i przyjemnego tygodnia ci życzę
9 notes
·
View notes
Text
mnożenie przez zero nigdy nie da liczby dodatniej
i znowu czuję dreszcze na mej okrytej skórze.
znów zziębłość, bo to już jest w mojej naturze.
przez lustro spojrzę w oczy swej karykaturze;
chce wiedzieć czy skończę nędznie jak te wszystkie tchórze
marzenia i plany zmuszona na półkę odłożyć
wartość swego życia przez chęci przemnożyć
sama nie wie czy chciałaby jutra łaskawie dożyć
myśli, by na finał, życiową broń wiecznie złożyć
#poezja#poetry#cytaty#polska poezja#polscy poeci#tomik poezji#wiersz#depresyjne cytaty#cytat#poezja miłosna
3 notes
·
View notes
Text
Rady, które każda dziewczyna powinna usłyszeć chociaż raz w swoim życiu:
Jeśli komuś czegoś zazdrościsz, to znaczy, że czas realizować bardziej ambitne plany i podnieść sobie poprzeczkę
Nikogo nie zawiodłaś, bo nigdy nie byłaś narzędziem do realizacji czyichś oczekiwań.
Możesz być kim zechcesz. Planuj, motywuj się, realizuj, wyciągaj wnioski. Nie musisz się nikomu ani niczemu poświęcać.
Nie potrzebujesz innych do budowania poczucia własnej wartości. Potrzebujesz kompetencji, które mają wartość rynkową.
Słuchaj swojej intuicji. Padania zostaną obalone, rady się zmieniają, ale to co mówi Ci serce, pozostanie zawsze twoje.
jeżeli będziesz się porównywać do innych kobiet to pamiętaj, że każda może mieć tyłek i piersi przykryte modnymi ciuchami oraz przypudrowane policzki, ale żadna nie ma takiego umysłu jak twój.
Zarabiaj swoje pieniądze rób swoje wykształcenie, miej swoje kompetencje, realizuj własne marzenia.
Ty rządzisz swoim życiem. Nie los, nie religia, nie kultura, nie rodzice. Ty, ty, ty.
9 notes
·
View notes
Text
No. 38 - umieć znaleźć słowa.
Chciałabym umieć znaleźć słowa, by opowiedzieć pewną historię. To musiałby być intensywny tryb pisania, noce i dnie. Nic bardzo długiego, nie powieść cierpliwie dziergana z masą materiału źródłowego do przeczytania, prześledzenia, a żywy strumień energii, emocji, wszystko, co pod skórą, tkanka, czekająca na obleczenie w ciało papieru i druku.
Kisi mi się to w głowie, miałam kilka prób. Opowieść o odchodzeniu, smutku, żałobie, braku, czułości, miłości, depresji, tożsamości i wychodzeniu na słońce. W co to ubrać, z jakiego materiału zrobić szaty. Trzy początki, żaden nie jest odpowiedni, słowa grzęzną pod palcami po pół strony. To nie jest organiczne, a organiczne być musi. Jak szybko bijące serce, jak haust nabranego powietrza. Muszę te słowa znaleźć, gdzieś głęboko w sobie i pozwolić im wybrzmieć w końcu, do ostatniego.
Na razie za mną cudny czas, taki, który łagodzi lęki. Obietnice przyszłych spotkań, niewyraźne plany, co do których oczy świecą się jak ogniki. Bo wszystko to wydaje się mieć wielki sens. Na razie musimy przezimować, mówimy sobie z przyjaciółmi, siedząc u mnie w mieszkaniu. U Ciebie wiem, że odpocznę, mówi mi P., i artykułuje dokładnie to, co mam zawsze w głowie, gdy odwiedzam jego i M. Chcę to wszystko, bo to życie z marzeń, pełne, szczęśliwe, mimo kolejnych wyzwań po drodze, z których żadne nie jest nie do przejścia. Jak zwykle nie chcę nic zapeszać, ale nie chcę też bać się marzyć, bo marzenia to tylko cele w dłuższej perspektywie czasu.
Te pierwsze wieczory jesieni spędzone z M. i P. nad planszówkami i herbatą, rozmowami o tym, co dalej może się wydarzyć, gdzie może zawieźć nas los. Los, który jest bryłą gliny ugniataną w naszych dłoniach. Oczy P. błyszczą, gdy wspominamy to miasto, Miasto, które ma tak wiele sensu dla naszej trójki, z różnych względów. Dla nich, bo może czas na zmiany, bo bliskość rodziny, bliskość kultury, a jednak wciąż nie jest to Polska. Dla mnie, bo nic mnie tu nie trzyma, bo zmęczyłam się Warszawą, bo dość już lat w tym samym mieszkaniu pełnym wspomnień, bo zawsze mogę wrócić, bo chciałabym spróbować życia, jakiego nie miałam okazji zaznać wcześniej, czy na studiach, bo może wszystkie drogi prowadzą właśnie tam. Odwieczny plan wszechświata, rozpostarcie skrzydeł, które zawsze miałam, a o których czasem zapominam.
Myślę sobie, że coś tam ciągnie, że przecież intencjonalnie szukałam takiej pracy, która umożliwiłaby mi przeprowadzkę. Myślę o bliskości gór, które kocham, o tym ile można piękna jeszcze doznać, zobaczyć, będąc tylko trochę dalej. A przede wszystkim myślę, że to coś, o czym zawsze myślałam, ale nigdy nie miałam odwagi. Życie, które sobie wypracowałam, to, które mam sprawia, że nie trzeba być nawet już bardzo odważnym, żeby wizja weszła w życie.
Wybiegam myślami nawet dalej. Za dwa lata należał będzie mi się sabbatical. W jednej z praskich kawiarni, koleżanka z pracy powiedziała mi: teraz zrobisz kurs, a na sabbatical pojedziesz sobie do aśramu. Jakby zapaliła się lampka w głowie, bo przecież to doskonały pomysł. Serce zabiło mocniej, bo uwierzyło, że jest to do zrobienia, jest to możliwe, jest to nawet całkiem proste... A przecież od tak wielu lat wiedziałam, że w jakiś sposób dotrę w pewne miejsca. Że pojawię się w nich, bo coś woła. Jeszcze nie wiadomo w jakim kształcie, jeszcze nie wiadomo gdzie, ale pojadę kiedyś do Indii. Bo w Indiach coś czeka. Są jakieś odpowiedzi, jakieś tajemnice do odkrycia. I może to właśnie ta ścieżka, może coś się klaruje. Podniecone serce już ogląda oferty szkoleń RYT 300 w Rishikeshu, już marzy o oglądaniu szczytów Himalajów, kąpieli w Gangesie, modlitwie w Varanasi, jodze na plażach Kerali. Już widzi to wszystko, te widoki, zapachy, smaki, przeżycia, doznania, ludzi. Każda podróż uczy i zmienia, ale taka...
Jak cudnie mieć te motyle w brzuchu, wyobrażając sobie to wszystko. Ale jak głosi pewna jogiczna mądrość, dzień, w którym zbierasz owoce, nie jest dniem, w którym sadzisz nasiona. Sadzenie nasion jest teraz, powoli, powolutku. W tym sadzeniu też jest piękno, chociaż może trudno je dostrzec, kiedy ma się codzienność, kiedy więcej wydaje się, że się stoi w miejscu, niż idzie naprzód.
Moje nasiona to książki, które czytam przygotowując się do szkolenia RYT200. Moje nasiona to praktyka, z którą staram się być bardziej regularna, oddana, to dbanie o siebie na ile mogę, to próba utrzymania się na powierzchni. To próba wyjścia z impasu pisarskiego, próba znalezienia słów, by wreszcie pewne historie wybrzmiały tak, jak na to zasługują. To robienie naleśników dla przyjaciół, tańcząc przed nimi dziko w kuchni, kiedy biją mi brawo i śmieją się z mojego dziwactwa. To wieczory w kinie, długie spacery, leżenie w późnym słońcu na trawie, długie uściski na pożegnanie, obietnice przyszłych spotkań. Mam tak ogromny przywilej posiadania w swoim życiu cudownych ludzi, że to się aż w głowie nie mieści. Tyle dobra wokół. Tyle nadziei.
Przeżyję tę jesień i zimę, na pewno. Zadbam o siebie, by wiosną nie czuć się jak po bitwie. To jest ta droga, na której powinnam być. Wiem, że po drugiej stronie jest magia.
5 notes
·
View notes
Text
Nowy wiersz który napidałam niedawno!
Testament mój
Jeśli czytasz ten wiersz.
To pewnie mnie już nie ma -odeszłam.
Nie dzwoń.
Nie pisz.
Nie błagaj!
Nie pytaj czemu!
Nie rób nic - po prostu odpuść
.
Pisałam ten wiersz ,
wyrzucając kotłujące się uczucia
Na kartce wyrzuciłam
marzenia i plany
Smutki i chwilę szcześcia
Wyrzuciłam wszystko co we mnie kotliło
.
Pisałam łzami woli
Uśmiechem bezradności
I śmiechem pustości
Każdy jeden przecinek -to wiele radości.
Każda jedna kropla - znakiem mej miłości.
.
Jednak koniec wiersza
to siła wytrwałości,
i wielkiej chwiejności
Dziękując za wszystko - odchodzę szczęśliwą
.
Możecie pisać opinie na temat tego wiersza i co o nim sądzicie ! Byłabym za to wdzięczna
7 notes
·
View notes
Note
Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość? Jakieś plany? Marzenia?
Popracuje, poodycham, spełnie kilka planów i umrę
3 notes
·
View notes
Text
nigdy nie mialm niedowagi, nawet wagi prawidłowej nie pamiętam
ale problemy z zaburzeniami odżywiania mam od około 11 roku życia, naprawde jezeli ktos tu jeszcze jest dla jaj lub w tak mlodym wieku to posluchajcie
moje cialo jest po prostu zniszczone (tak, restrykcyjne diety niszczą ciało nawet jesli nie doprowadzają do niedowagi)
juz tez przyznalm sie do faktu ze biologicznie jestem kobietą; zaczalm swoja "przygode" z glodowkami jeszcze przed pierwszą miesiączką i zgadnijcie co - nigdy nie mialm normalnego okresu, od początku dojrzewania mam zaburzone hormony i duze braki witamin (nawet nie chcecie wiedziec z jakimi efektami w sferze wyglądu wiążą sie zaburzenia hormonalne w takim wieku) (prawdopodobnie przez wymysły mojej 11 letniej wersji, jeśli kiedyś mi sie przyśni zeby mieć bachorstwo to mi to kurwa nie wyjdzie)
moje cialo jest słabe, coraz czesciej łapie sie na tym ze nie mam na kompletnie nic siły, gdy wstaje z lozka to mroczki prrzed oczami mogą sie trzymać nawet do momentu gdy z pokoju dojde na parter, wypada mi cholernie duzo włosów
trace swoje zainteresowania, jako punk trace wiare w swoją wiarygodnosc w kwestii przynależności do subkultury (mimo ze muzyka jest dla mnie najważniejsza to bywają dni ze nie mam siły zeby jej słuchać, a jesli chodzi o koncerty to nawet nie mam sily o nich myslec)
w mojej glowie nie ma juz miejsca na jakies przyjemne mysli, plany, marzenia; ich miejsce zajely mysli autodestrukcyjne
zaniedbuje kontakty z ludzmi, coraz wiecej sie z nimi kłócę
kiedyś gdzies sobie ubzduralm ze nikotyna zabija głód, teraz jestem uzaleznionx od palenia czym sobie jeszcze bardziej dopierdalam, ale przecież nie mogę rzucić bo przytyje
naprawde zastanówcie sie czy warto stracic zdrowie i siebie samego dla ciała ktore i tak przeminie (ja juz podjalm decyzje, niestety złą-poswiecenie dla wystających kosci i piękna)
2 notes
·
View notes
Text
Czekamy aby przywitać 2️⃣0️⃣2️⃣4️⃣
💜 Kochani 💜
🎆 Niech nadchodzący rok obdarzy Was wieloma błogosławieństwami, zdrowiem i pomyślnością. Niech Wasze marzenia i plany znajdą swoje spełnienie.
🎆 Niech każdy dzień będzie wypełniony miłością, nadzieją i radością.
🎆 Nowy rok to też nowa okazja, nowe możliwości, nowe doświadczenia.
🎆 Nie bójcie się śnić, tworzyć i zmieniać. Wierzcie w siebie i swoją siłę.
🎆 Niech ten rok będzie dla Was rokiem niezwykłych sukcesów i niezapomnianych przygód.
🎇 Życzę Wam, abyście w nadchodzącym roku śmiało podążali za swoimi zainteresowaniami, rozwijali swoje talenty i odkrywali swoje pasje. Niech ten rok będzie dla Was źródłem motywacji, kreatywności i zadowolenia.
🎇 Niech każdy dzień przynosi Wam coś ciekawego i pięknego. Niech Nowy Rok spełni wszystkie Wasze oczekiwania!
💜💜💜 Na koniec chce dodać podziękowania dla Was 💜💜💜
💜 Chciałabym z całego serca podziękować Wam za to, że aktywnie udzielacie się na moim blogu. Wasze komentarze, opinie, sugestie i pytania są dla mnie bardzo cenne i motywujące. Cieszę się, że moje wpisy oraz inne posty są dla Was interesujące i pomocne. Bez Waszego wsparcia i zaangażowania nie miałabym takiej motywacji.
💜 Jestem wdzięczna za to, że mogę dzielić się z Wami moją pasją, wiedzą i doświadczeniem. Mam nadzieję, że nadal będziecie śledzić moje aktualizacje i brać udział w dyskusjach. I pamiętajcie jeśli potrzebujecie pomocy czy rozmowy ja tu jestem.
💜 Dziękuję Wam raz jeszcze za to, że jesteście ze mną. Życzę Wam wszystkiego najlepszego i do zobaczenia na moim blogu w nowym roku!
Szczęśliwego nowego roku!!
Życzy @chora-dusza-chore-cialo
@x-chora-dusza-chore-cialo-x
6 notes
·
View notes
Text
Ogólnie to czuję się chujowo, dlatego mało wstawiam. Dziś rano matka stwierdziła że powinienem rzucić to liceum w pizdu i lepiej znaleźć sobie pracę, bo "ja nie będę ciebie utrzymywać". Rozumiem. Też nie chciałbym mieć na utrzymaniu takiego śmiecia, ale myślę jednak że jako rodzic powinna się jakoś mną przejąć. Nie jestem nawet pełnoletni.
Nic sobą już nie reprezentuję. Wszyscy znają mnie jako tego typa który nic sobą nie reprezentuje. Jedyne do czego się nadaję to siedzenie na dupie, ewentualnie żarcia i później rzygania, choć to rzyganie też czasami nie wychodzi. Może resztę życia będę pracować w sklepie. Na kasie. Tak bardzo nie chciałem zostać jedną z tych osób. Miałem bardziej ambitne plany, a raczej marzenia. Pomarzyć może sobie każdy. Chcę zrobić coś ze sobą, ale motywacja odchodzi tak szybko. Zostanie w tyle ewidentnie jest mi dane.
2 notes
·
View notes
Text
Praca i szkodliwe schematy
21 listopada 2023 r.
Mam trochę sinusoidę w życiu.
Wróciłam spokojniejsza. Zmęczona, ale PEŁNA inspiracji i SPOKOJU. Z brzuszkiem wprawdzie bolącym - ale z przejedzenia, z gorącym rozpaleniem zmysłowym, sensualnym i seksualnym - którego mi od dawna brakowało, z masą inspiracji, pobudzenia organu kreatywności - którego od czasu rozpoczęcia studiów doświadczam regularnie, jakbym rozciągała i trenowana trochę zastały, skurczony i osłabiony mięsień przed MARATONEM, który mam zamiar dzięki temu mięśniowi przebiec i ciesząc się przy tym każdym kolejnym kilometrem, zadyszką, wyrabiającą się kondycją, każdym nowym krajobrazem i horyzontem.
A potem dostałam maila z pracy. Nie wiem co szef teraz kombinuje. Totalnie nie wiem. Ale mam tego dość. Serio. Jak dla mnie zbiera dowody na to, że jestem złą pracownicą i szczerze mówiąc mi od czerwca nie zależy by być dobrą pracownicą. Moje ego cierpi - bo czuję się w tej pracy niedoceniana, czuję się robiona w chuja i chociaż WIEM, że racjonalnie lepiej będzie SPIĄĆ SIĘ, ZACISNĄĆ ZĘBY i pracować za tą kasę, którą obecnie mi płaci niż za żadną (no wiadomo), to całe moje ciało daje temu sprzeciw! Nie chcę się starać, bo to nie ma sensu, nikt tego nie zauważa - ba! Jak sama nie napiszę to nie zauważą nawet. Robią mnie w chuja. A błędy wytykają - i faktycznie, przyznaję, że teraz pracuję w stylu "na odwal się", bo nienawidzę tego, że jestem uzależniona od dochodu z miejsca w którym się mnie nie szanuje.
Jest we mnie masę złości, stresu, beznadziei, poczucia niesprawiedliwości, skakania między trybem "przetrwanie pomimo, że jest chujowo: kortyzol na pełnej, myślenie o planach A, B, C, D i innych potencjalnych zagrożeniach przed którymi muszę się obronić; w mojej głowie wciąż jestem na polu bitwy i kalkuluję jak ją przetrwać" a trybem "fakt, kochana moja najmilsza, jest chujowo, ale stabilnie, możesz się odprężyć, możesz spać, możesz być dla siebie łagodna, możesz odpoczywać, możesz sobie pozwolić na przyjemności, możesz przestać się czuć winna, że za mało zarabiasz".
Pada mi psychika. Pada zdrowie fizyczne. Padają plany i marzenia, bo NAGLE bez uprzedzenia najpierw próbowano mnie wyrolować na kasę, nie zapłacono zarobionych pieniędzy, a potem obcięto lichą pensję o ponad połowę... i do tego nadal nie mam umowy o pracę.
Czuję obrzydzenie na myśl o tej pracy i jednocześnie nie lubię o sobie myśleć jako o osobie, która nie przykłada się do wykonywania obowiązków (a teraz tak jest - robię to co muszę, bez serca, a moje myśli JUŻ uciekają do czegoś innego, czegoś co MGŁABYM robić zamiast wykonywania mojej pracy np: sprzedaży ciuchów na Vinted, nowe i nagradzające moje starania). To jest dla mnie trudne. A jednocześnie jest dla mnie trudna myśl o tym, że nie mam do tej pory nowej roboty, że chociaż chciałabym być WOLNA od obecnego szefa i w ogóle miejsca pracy to niestety nie mogę, bo to nieodpowiedzialne. I nie fair wobec mojego partnera - to chujowe by on nagle musiał nas obydwoje utrzymywać.
Wczoraj skończyłam z rozwolnieniem ze stresu po mailu od szefa i na myśl o wyznaniu tego wszystkiego mojemu chłopakowi - było mi wstyd na myśl o tym, że on się dowie, że popełniłam błędy w pracy (nic poważnego, serio prośba o zmianę komunikatu w mailach - sens zdań, zmianę modelu obsługi itp w zasadzie świadczące o tym, że typ ma wobec mnie takie wymagania jakie miał przedtem, przed czerwcem i całym cyrkiem z próbą zostawienia mnie bez wynagrodzenia, niewypłacania zaległego wynagrodzenia, wiadomościach sugerujących, że nie jestem jego pracownikiem i jeszcze po nieodpowiadaniu na maile ode mnie, bo cokolwiek by napisał wyszłoby na to, że łamał prawo zatrudniając mnie na etat, ale na śmieciówkach, ech). Było mi też źle ze względu na to, że czytając tego maila z naprawdę małymi, ale ewidentnie dla szefa ważnymi aspektami jedyne o czym myślałam to "pierdolę to, nie chcę tego". I jednocześnie czułam OLBRZYMI strach, że jeżeli to wyznam mojemu chłopakowi to będzie na mnie zły z uzasadnionego powodu - nagle przez moje uczucia, przez moje subiektywne poczucie, że ma dość tego stresu i tego pracodawcy, w tym przez silną niechęć i stres stracimy jedno ze źródeł dochodu naszego gospodarstwa domowego. Tak mnie to zestresowało, że skończyłam z krawą sraczką, ech.... i że w takim wypadku (tym się martwiłam po analizowaniu maila od szeda) do moich problemów dojdzie jeszcze krytyczny kryzys w związku, bo O. przecież może uznać, że jestem stara, a mimo to skrajnie nieodpowiedzialna i zacząć się przewartościowywać czy ten związek dla niego ma jeszcze sens...
Stres wczoraj w moim organizmie furkotał w dupcu i pod sufitem.
Miałam ochotę odgryźć sobie stopę.
Jedno robię (pracuję w tej firmie na odwal, ale najlepiej jak obecnie mam siłę i zasoby), drugie czuję (nie chcę pracować w tej firmie), a trzecie (intuicja? zdrowy rozsądek?) podpowiada mi, że nie mogę zadbać o swój dobrostan psychiczny, bo zniszczę w ten sposób spokój i komfort jaki mamy na polu naszego związku.
Totalny mętlik w głowie.
Nie wiedziałam co czuję.
Miałam potrzebę porozmawiać o tych trudnych uczuciach z kimkolwiek byle nie z moim chłopakiem. Bałam się z nim rozmawiać o swoich uczuciach, bo bałam się, że to będzie równoznaczne z tym, że go stracę.
Teraz, jak to piszę i jak już jestem po rozmowie z moim chłopakiem, WIDZĘ i CZUJĘ skąd to przekonanie i jak cholernie zły był mój poprzedni związek, jakie CHORE wzorce we mnie wydrążył. Mam problem? Mam kryzysową sytuację? Mam gorszą kondycję psychiczną Dzielę się z tym z ukochanym szukając wsparcia - przytulenia, zrozumienia, utulania, nie decyzji, decyzję podejmę za siebie sama, owszem, w konsultacji z nim, ale to mój kawałek. I co? I to co dostaję to ojebkę, upewnienie mnie w moich podświadomych lękach - tak, jestem beznadziejna, za mało odpowiedzialna, żałosna, bo nie mogę ZACISNĄĆ ZĘBÓW i robić, staję się PROBLEMEM przez to mojego partnera, więc NAJODPOWIEDZIALNIEJSZA rzecz jaką on może zrobić po wysłuchaniu mnie to powiedzenie, że ten związek staje się dla niego obciążeniem, że czuje, że to nie partnerwo tylko przerzucanie odpowiedzialności na niego, że jestem dla niego rozczarowaniem - bo jestem za mało odpowiedzialna, więc on teraz musi podjąć dojrzały i najodpowiedzialniejszy krok, jaki zwarzywszy na to co usłyszał może zrobić: ratować siebie i rozstać się ze mną, żebym go nie pociągnęła ze sobą na cytuję "dno".
To było rozumowanie - teraz się aż żachnę z pogardą i śmiechem niedowierzania - typa, który wylądował w areszcie za posiadanie, wyleciał ze studiów, nie chciał brać pełnego etatu w pracy (chociaż mu proponowano), bo "brakowałoby mu czasu na życie wewnętrzne", który utrzymywał się z renty po ojcu i uważał za total legit, że ja kupuję nam jedzenie, środki higieniczne, czystości, a on przecież ma "swoje pieniądze" na gry i przyjemności, więc "o co ci chodzi!?". Ech.
No i to w ogóle nie jest opowieść o moim obecnym chłopaku.
To nie był w ogóle strach, który byłby poparty jakąkolwiek sytuacją kryzysową czy konfliktem w trakcie ponad 2 lat trwania naszego związku.
A jednak we mnie jest lęk, mechanizm działania, że WŁAŚNIE TAK zachowa się wobec mnie mężczyzna, którego kocham.
Rozładam ręce czują teraz, dzisiaj, jak to kurwa niesprawiedliwe, że tak chujowy wzorzec we mnie był, że takie mam doświadczenia...
Tworzenie nowych doświadczeń wymaga odwagi.
Zdobyłam się na nią wczoraj.
Opowiedziałam o tym co czułam po mailu od szefa mojemu chłopakowi podczas obiadu. Wcześniej próbowałam obgadać to z przyjaciółką, przyjacielem, jak tchórz! Ale nikt nie miał akurat na rozmowę przestrzeni i czasu. Wszyscy byli zajęci swoim życiem, a ja czułam, że jeżeli o tym co czuję nie powiem to wybuchnę! I to nie tylko wybuchnę sraczką z krwią! Ale też cała, łzami, kończynami, krzykiem.
Więc drżąca od napięcia opowiedziałam to wszystko O.
A on na to, tak racjonalnie i spokojnie, że ważniejsze dla niego jest moje zdrowie psychiczne, że przecież już w lipcu mi to zademonstrował na kartce: jesteśmy w stanie utrzymać się TYLKO z jego pensji. TYLKO. Że wolałby, abym miała dodatkowe źródło przychodu, pewnie, dlatego popiera Vinted i działania artystyczne, ale bez parcia. Ważniejsze jest moje zdrowie. I że absolutnie mnie nie zostawi - że widzi ile mnie frustracji ta sytuacja kosztuje, że mnie kocha i że JESTEŚMY W TYM RAZEM. I zwrócił mi uwagę na to rozumowanie: czy faktycznie bycie "odpowiedzialną" jest równoznaczne z zaniedbywaniem swojego dobrostanu? Z wpadaniem w chorobę ze stresu?
Że przecież - kurde - zanim dostałam tego miala od szefa obydwoje byliśmy w nastroju na amory, zakochani i wymieniający pieprzne smsy o tym co będziemy robić po obiedzie, a tym czasem jeden e-mail od szefa, JEDEN na dziesiątki, których ze względu na chronienie własnej dupy mi nie wysłał, na które mi nie odpisał, przez co trzymał mnie miesiącami w niepewności o to "co dalej w kwestii istnienia firmy i mojego zatrudnienia" itp. - sprawił, że jestem kłębkiem nerwów i jestem chora, chociaż przez ostatni tydzień zdrowiałam w oczach po chorobie.
Poryczałam się.
Faktycznie - moje samopoczucie i nastrój przed e-mailem od szefa, a ten po to niebo i ziemia.
I poryczałam się, bo do mnie dotarło, że mój partner to faktycznie MÓJ PARTNER. Kocha mnie i traktuje partnersko.
NIE CHCĘ rezygnować z tej pracy i polegać tylko na dochodzie mojego chłopaka. Ale WIELE dla mnie znaczy to, że to zaproponował. WOW.
Wstrząsnęło to mną wczoraj.
Czuję taką miłość, wdzięczność, bezpieczeństwo...
A dziś, podczas rozmowy z przyjaciółką, która dała mi feedback z samymi konkretami jeszcze bardziej się upewniłam, że to co czuję w związku z tym wszystkim, cały ten mentlik, te 3 sprzeczności (tego co robię, co czuję i co uważam, że powinnam robić) seems legit. Podpowiedziała abym zrobiła na kartce, z ołowkiem bilans - same fakty - ile zarabiam, jakie mam oszczędności, ile od sierpnia wydałam na leki antydepresyjne w związku z tą sytuacją, ile czasu przeznaczam na pracę i czy to mi się zwraca, ile zarabiam z innych źródel dochodu, ile kosztują mnie studia, ile kosztuje mnie piesek, ile czasu potrzebuję na wypracowanie NA NOWO rutyny dbania o ciało i czy wystarczy mi przestrzeni na zadbanie o te wszystkie cudowne rzeczy, które wymyśliłam, że chcę robić komercyjnie, a na które nie mam czasu (podcast, plakaty itp) itp itd. I spojrzeć na to obiektywnie jak się da, na suche dane i oszacować co robić.
Bo praca na odwal w firmie, w której nie chcę pracować ze względu na panującą atmosferę i brak bezpieczeństwa (w tym umowy o pracę, prawa do urlopu itp) to jest coś co już od 6 miesięcy mnie zjada i wyniszcza i kosztuje coraz więcej stresu. I zdrowia. A zdrowie w naszym kraju też kosztuje. Więc pula dochodu pomniejsza się wciąż i pomniejsza o te leki.... Z punktu widzenia pracodawcy: on też traci na takim pracowniku, który robi wszystko "z łaski swojej" bo czuje wstręt do niego i tej pracy. Więc może lepiej będzie złapać COKOLWIEK innego (kiedy ja próbuję! :( I NIC ) byleby nie pogarszać i tak tragicznej atmosfery w firmie. Nie wiem, nie wiem. Musze to faktycznie przekminić.
To plan to wykonania na dziś lub jutro (zobaczymy na co starczy czasu).
No i ta praca, która się do mnie zgłosiła podczas zakupów we Włoskim spożywczaku osiedlowym... Nie wiem czy mnie wybiorą, póki co dziś mnie zaproszono do kolejnego etapu rekrutacji (w czwartek) i znam ich widełki wynagrodzenia na umowę o pracę - wychodzi 3300-4400 zł netto (na rękę). Mało. Ale w zestawieniu z moją pracą obecną to jest jednak lepiej, bo UoP. Cokolwiek, byleby stad spierdolić. Nie wiem jeszcze jak to w tym miejscu od rekrutacji obliczają pensję i ile mi zaproponują, nie wiem o godzinach pracy nic, niewiele wiem. Ale w czwartek mam rozmowę z zarządem i dyrekcja ośrodka. Też nie wiem czy na żywo czy na teamsach. Jakkolwiek będzie - chcę tam przeskoczyć i wciąż szukać czegoś nowego.
5 notes
·
View notes
Text
Hej, słońce 🌞
Proszę przeczytaj to gdy następnym razem będziesz w tym złym miejscu.
Wszytko jest dobrze, wszystko jest okej. Cokolwiek teraz czujesz, to minie. Musisz walczyć. Walczyć dla swojej rodziny. Dla siebie. Może teraz choroba ci to zniekształca, ale ty masz plany i masz marzenia. To tylko ten etap w naszym życiu jest chujowy. Ale radzimy sobie. Walczymy z tym. Naprawdę kiedyś będzie ci dobrze. Więc walcz o siebie! Zawsze byłaś wytrzymała, byłaś zawzięta, byłaś silna. To kolejna trudność w naszym życiu, która przeskoczymy. Nie mysl, nie planuj i nie zakładaj ze będzie złe skoro jeszcze tego nie przeżyłaś. Skup się tylko na tym co teraz. Jak trzeba to zaciśnij zęby i to przeczekaj. Nie ma teraz nic ważniejszego niż twoje zdrowie i życie. Resztą rzeczy zajmiemy się później. Pieprzyć innych. Zawsze byłyśmy same i zawsze wygrywałyśmy. Tak będzie i tym razem ❤️
KOCHAM CIĘ, będzie lepiej 😌
12 notes
·
View notes
Text
Wczoraj minęły 3 lata od naszego poznania. Zobacz ile się zmieniło.
Patrząc wstecz jest mi dziwnie bo byliśmy jeszcze dziećmi nie znającymi świata. Tak myślę choć może się mylę.
Mieliśmy duże plany i marzenia
Ile z nich pozostało?
Ile z nich spełniliśmy?
Mi udało się parę i Tobie chyba też.
Nie skoczyliśmy na bungee
Ale skoczyliśmy w nieznaną dorosłość na którą nie byliśmy gotowi.
A może to ja po prostu nie byłam gotowa...
Teraz oboje idziemy różnymi drogami
Mamy inne poglądy i spojrzenia na świat
Ciekawe czy kiedyś jeszcze się spotkają
2 notes
·
View notes
Text
Bardzo się cieszę że cie poznałam. Że mogłam cie pokochać że stałeś się dla mnie marzeniem i spełnieniem. I wiem że najlepsza moja decyzja to było poznanie ciebie na tych trybunach. Dziękuje za każdą chwile jaką mogę z tobą spędzić. Dziękuje za wszystkie słowa jakie wypowiadasz lub piszesz. Dziękuje za twój szczery uśmiech za ten błysk w oczkach. Dziękuje ci za miłość i za szczerą i prawdziwą relacje. Nie raz wieczorami siedzę na parapecie okna i myśle, wyobrażam sobie nas trzymających się za ręce gdzie już nie mam tego pierścionka a obrączkę i ty tak samo. To są cudowne myśli cudowne plany i marzenia. Dzięki tobie poczułam co to znaczy szczęście. Dzięki tobie zrozumiałam że warto żyć bo kochasz. Dzięki temu że cie poznałam stałam się żywsza bo gasłam z dnia na dzień. Nie mówiłam ci tego ale te osoby które wychodziły ze mną w wakacje widziały że gasne… paliłam jak smok fajkę przepalałam elektrykiem 30ml schodziło w kilka dni a dziennie szła rama fajek, do tego alkohol nie było dnia w sierpniu gdzie nie piłam. Ale w momencie gdy cie poznałam gdy ujrzałam a już w momencie gdy zaczęliśmy pisać. Wiedziałam że się oddałam. Od początku naszej znajomości nawet do teraz uznaje że zasługujesz na kogoś lepszego kogoś kto nie ma tak powalonej przeszłości kogoś kto mniej przeszedł kogoś kto będzie spełnieniem twoich marzeń. Jednak stałeś się moim szczęściem moim mężczyzną, moim skarbem, moim życiem. Pokochałam cie takiego jakim jesteś. Każdy milimetr twojego ciała nie muszę widzieć by kochać. Kocham twój charakter i twoje zachowanie. Cudowne jest to jak pod moim dotykiem spinają ci się mięśnie ale nie tylko przez łaskotki. Uwielbiam dawać ci buziaki. A ogólnie raczej tego nie mówiłam. Rewelacyjnie całujesz nie wiem z kim się uczyłeś ale cudownie całujesz jednak wiem że tylko moje usta będą twoje całować ❤️❤️ skarbie dzień w dzień dziękuje za to że cie poznałam że nam się układa że możemy być razem. Nigdy nie znajdę a nawet nie szukam nikogo lepszego niż ty ❤️🥺🥰 Kocham Cie na zawsze obiecuje na swoje życie że nigdy nie przestane cie kochać ❤️ J.G.
9 notes
·
View notes