#przyjęła
Explore tagged Tumblr posts
Note
adaś miałeś taki dobry pomysł z tym community jak to jest być pionierem narodowym 🎤?
chciałem zobaczyć ile jest polaków na tumblr ngl to mój jedyny motyw
20 notes
·
View notes
Text
Gdy pierwszy raz zaprosiła mnie do siebie, byłem niesamowicie przejęty. Dotarło do mnie, że pierwszy raz przebywać będę z nią w zamkniętym, przytulnym pomieszczeniu z przytłumionym światłem. Choć nigdy wcześniej u niej nie byłem, nie miałem wątpliwości, że przestrzeń, w której mieszka po prostu musi taka być. Nie pomyliłem się. Od wejścia poczułem ciepło. Powitała mnie w progu w swoim komfortowym stroju domowym, który i tak idealnie podkreślał wszystko to, co miał. Zaproponowała mi wodę, herbatę z syropem malinowym i gin z tonikiem o smaku białego bzu. Choć przyjechałem autem, czułem już, że będę po nie tu do niej jutro wracał. Po mieszkaniu poruszała się płynnie, w klapkach z puszkiem i w rytm grającego w tle jazz rapu. Złapałem się na tym, że obserwuję każdy jej ruch prawie obsesyjnie, jakbym nie chciał pominąć żadnego obrazu, którym na nowo mógłbym się zachwycić. Usiadła obok mnie na kanapie z kubkiem gorącej herbaty, stawiając na stoliku szklankę z drinkiem na później. Zawiesiłem się na jej lśniącej w półmroku, niesamowicie gładkiej skórze i popłynąłbym tą łódką daleko w górę rzeki fantazji, gdyby nie wybiła mnie z rytmu pytaniem "Jak minął mi dzień?". Utonęliśmy w rozmowie na kilka kolejnych godzin. Co jakiś czas zmieniała swoją pozycję, przekładając nogi, siadając sobie na łydkach lub opierając głowę na kolanach. W tej ostatniej wyglądała szczególnie uroczo, a przyjęła ją w momencie, w którym zacząłem opowiadać o swojej pierwszej dziewczynie z liceum. Jej wzrok wpatrywał się we mnie tak intensywnie, że w pewnym momencie kompletnie zaplątałem się w tym, co mówię. Uśmiechnęła się delikatnie. Zamilkliśmy na prawie minutę, wpatrując się w siebie, a ja poczułem, że mam przed sobą kobietę, która zafascynowana jest każdym moim słowem. Chciała wiedzieć wszystko. Chciała wiedzieć, jak radzę sobie z presją. Czy zawsze wiem od razu, co powinienem zrobić. Czy miewam momenty zwątpienia, a jeśli tak, to jaki mam na nie sposób. Chciała wiedzieć, jaki smak lodów lubię najbardziej, po której stronie łóżka śpię i czy wiem już, kim chcę zostać jak dorosnę. Przy tym ostatnim śmialiśmy się dobre kilka minut. Koło drugiej w nocy opadła bezwiednie, opierając głowę na mojej klatce. Objąłem ją ramieniem i wziąłem głęboki wdech, zaciągając się kwiatowym zapachem jej miękkich włosów. Zorientowałem się, że nie pamiętam, kiedy ostatnio było mi tak przyjemnie. Zacząłem wtapiać się ciałem w jej kanapę, ramieniem w jej ciało i całą swoją duszą w jej zapach i ciepło. Dawno z nikim nie milczało mi się tak swobodnie. Marzyłem już jak szaleniec o tym, by ją całować, ale sama pewność tego, że nasz pierwszy pocałunek jest kwestią minut powodowała, że wydłużałem ten moment w nieskończoność. Był środek nocy, a ja siedziałem na kanapie kobiety, która już niedługo miała być moja. Choć leżałem totalnie zrelaksowany, w środku szalałem. Już była moja, choć oficjalnie jeszcze nie. Już szedłem z nią za rękę środkiem głównej ulicy, choć jeszcze nie. Już widziałem jak jej twarz wykrzywia się w krzyku, którego byłem dumnym powodem, choć jeszcze nic się takiego nie stało. Wiedziałem, że w jej głowie dzieje się ta sama historia, pomimo tego, że milczała na tej kanapie razem ze mną. W tym momencie wyciągnęła dłoń spod swojego ramienia i delikatnie wsunęła ją między moje palce.
- Hej.
- No hej.
Uśmiechnęła się i zamknęła oczy.
Marta Kostrzyńska
polskie-zdania.pl
#cytat#cytaty#po polsku#polski#poezja#polskie zdania#książka#książki#cytat z książki#polskie cytaty#marta kostrzyńska#polskie teksty#polski blog#blog z cytatami#związek#relacja#pożądanie
125 notes
·
View notes
Text
.⋆𓆝 𓆟 𓆞 𓆝 𓆟⋆.
Chcesz być chuda i piękna?
To zacznij się zachowywać na taką jaką chcesz być.
Zacznij mniej jeść a więcej ćwiczyć.
Zacznij się starać, a nie wiecznie zawodzić ane.
Ona cie przyjęła do siebie, a ty tak się jej dziękujesz?
To jest zalosne. Codziennie placzesz nad tym jak jesteś gruba, by wieczorem zjeść tonę kalorii?
Myszko, to tak naprawdę nie działa. Od samego przeglądania tumblera nie schudniesz. Musisz wreszcie zacząć działać. Same płakanie nie sprawi ze będziesz chuda. Nie osiągniesz tego marudzeniem.
.⋆𓆝 𓆟 𓆞 𓆝 𓆟⋆.
#chudzinka#chude jest piękne#jak zostać motylkiem#lekki jak motyl#pamiętnik motylka#tylko dla motylków#b─öd─ö motylkiem#jeszcze nie motylek#motylki blog#jestem motylkiem
44 notes
·
View notes
Text
Musiałam wyżygać rozdygotanie emocjonalne i takie luźne rozkminy
9-12-2024
Mam za sobą fantastyczny weekend - w końcu odpoczęłam. Miło spędziałma czas. Poczułam sie zarazem optymalnie zmęczona i przyjemnie zafascynowana nowymi odkryciami. Zabraliśmy moich rodziców na Jarmark Bożonarodzeniowy w Dreźnie, zwiedziliśmy miasto. Było miło.
Zrobiłam też test i mam kolejny certyfikat na koncie.
Oglądałam fajny film, mam urocze skarpetki, czytam fajną książkę (w audiobooku ofc), ALE jedna wiadomość od siostry rozwaliła mnie totalnie. Złośliwa i mała wiadomość - znowu próbuje rozpętać burzę o coś, co wyjaśniłam jakieś 6 mc temu, a wcześniej rok temu, a wcześniej jeszcze kilka razy... a co w ogóle miało miejsce albo dwa lata temu, albo nawet trzy lata temu.
Siostra zapytała mnie wtedy "o której będę?" (u niej, w domu, gdy jeszcze nie miałam biletu, nie miałam NIC, wszystko zależało od tego o której wyjdę z biura, a to zależało od tego kiedy ukończę swoje biurowe obowiązki - a dużo tego było tamtego dnia, dopiero po wyjściu z biura miałam kupić bilet na pociąg, a wiadomo, jak z pociagami bywa, czasem się spóźniają, czasem uciekają, a potem zobaczymy o której do niej dotrę... a! I jeszcze po drodze wtedy miałam chyba jej zakupy zrobić, bo miałyśmy u niej robić przetwory). I tu wyszło zarazem - a) zła komunikacja, b) robienie założeń, c) dopisywanie intencji.
Tamtego dnia siostra dzwoniła już drugi albo trzeci raz domagając się informacji, kiedy będę, a ja jej mówiłam, że nie wiem, że teraz mam urwanie głowy w pracy, że jestem na tym skupiona, że po pracy dam jej znać, że pewnie po piętnastej dopiero się urwę (z pracy).
Z mojego punktu widzenia prawda: będę PO PIĘTNASTEJ, bo wcześniej nie dam rady wyjść z biura, od piętnastej do dwudziestej jest cała rozciągłość godzin i trafię do niej najprędzej jak się da.
Dla mojej siostry to znaczyło, że będę u niej między 15:00 a 15:30.
Dałam jej znać, jak wyszłam z biura, że jestem w drodze, o której mam pociąg (jakoś tuż po piętnastej odjeżdżał), a ona cały dzień potem zrzędziła, że nie szanuję jej czasu, bo miałam być PO PIĘTNASTEJ! I mnie wtedy zatkało, bo niby JAK miałam być u niej, chociażby na logikę, po godzinie 15:00, jak wie, że do 16:00 miałam pracować? Jak słuchała, że jestem w biurze, że mam masę służbowych dokumentów do wykonania - mówiłam to nie raz, mówiłam, że nie mam czasu, bo jestem w pracy, że nie będę mogła z niej wyjść wcześniej niż o piętnastej - więc nie ma sensu do mnie wydzwaniać od 12 do 14 co chcę, jeżeli się umówiłyśmy, że przyjadę do niej PO PRACY z której się chwilkę wcześniej urwę pracując zdalnie.
Dla mnie cała komunikacja tamtego dnia była legit - dałam jej tyle razy znać, że jestem zajęta pracą służbową, a potem z przyjemnością wpadłam do Kauflanda na zakupy. Byłam u niej tuż przed 17. Zrobiłyśmy te przetwory, wypiłyśmy kawę i już o 21 byłam w pociągu powrotnym do domu.
Dla mnie wszystko było ok.
A dla mojej siostry tamten dzień to powód do olbrzymiego bólu dupy (chociaż wtedy wcale tak bardzo zła nie była - wyjaśniłam jej wtedy jak sytuacja wyglądała z mojej strony, a ona wyjaśniła, że chciała się umówic na godzinę).
Obydwie poczyniłyśmy założenia - ona ewidentnie uznała, że JASNO zapytała na którą godzinę się umawiamy (to nie to samo co pytanie "o której będziesz?"), a ja uwiązałam się tego, co mi mówiła: że ma wolny dzień, i tak nie ma nic zaplanowane, że się nudzi, więc jak będę to będę i będzie dobrze.
No ewidentnie nie.
I nie podważam tego - ja nie wiedziałam, że ona chce poznać sztywną godzinę (zresztą to nie ode mnie zależało, a od pociagu... dotąd nie kminię, jak jej się składało to co tamtego dnia ode mnie słyszała, gdy wydzwaniała do mnie do pracy i gdy jej mówiłam, że nie mogę jej jeszcze określić, bo muszę skończyć pracę... nie przyjęła tego do wiadomości? Lekceważyła moją pracę? nie wiem), a to dla niej było równoznaczne z lekceważeniem jej osoby. Przykro mi, nie miałam takich intencji.
Ja się czułam lekceważona tym, że nie przyjmowała do wiadomości, że nie mogę bardziej określić czasu przyjazdu niż "popołudniu" lub "po pracy". Nie miałam możliwości tego sprawdzić wtedy. Bo byłam w pracy.
No i dziś znowu to wywlokła.
A złośliwie to wywleka często... jakoś latem też wywlekła ni z tego ni z owego. Ja poczułąm się zła i zraniona - bo kurde, nie będę za to przepraszać do końca życia! Było wyjaśnione? Było! Zła komunikacja? Ech, no włąśnie, bo każdorazowo przy tej okazji siostra zapomina to czego się dowiedziała i mój punkt widzenia tamtej sytuacji. Pamięta jedynie, że się spóźniłam, byłam przed 17, a miałam być "po 15". I za każdym razem od początku wyjaśnianie nieporozumienia, które wtedy zaszło. Ona to przedstawia jako moją winę. Wykpiewa, wyśmiewa. Ech, mój chłopak wtedy włączył się do rozmowy wyjaśniając, że jego zdaniem mam coraz lepszy tajming, że on bardzo przestrzega punktualności (tak, jest na tym punkcie wyjątkowo wrażliwy) i widzi jak duże postępy poczyniłam ze względu na dobro naszego związku xD, a tym bardziej: po poznaniu diagnozy na ADHD i faktycznie działających metod na punktualność.
Tego siostra sie wtedy nie spodziewała.
I tak to trwa - ja jestem w widoczny sposób bardziej wrażliwa na kwestie punktualności od czasu diagnozy na ADHD, bo już wiem jak sobie pomóc, a moja sitra jakby DOPIERO po tych ponad 30-latach wspólnego życia dopiero teraz zauważyła, że miewałam timeblindness i postanawia z tego uczynić moją największą wadę, wykręcić ją jako moje celowe narzędzie opresji wymierzone w nią i rozpętywać o to dziecinną gównoburzę w randomowych sytuacjach, aby było mi przykro.
Po chuj?
Za bardzo w tym jestem (tj. zaangażowana emocjonalnie), żeby to zrozumieć.
Nie rozumiem.
Dziś, randowmowo postanowiła wysłać mi dziecięcy zegarek jej synka i przytoczyć rozmowę jaką prowadziła z mężęm: że zegarek dobry dla małego, ale też dla Vill.
I dodała w smsie, że to tylko żart i żebym się nie obrażała.
No... uznałam, że żart niezabawny, ale wiąż jednak żart. "Chodzi o spóźnienia?" i wyjaśniłam jej, że to nie chodzi o to, że nie mam problem w rozumieniu zegara. Podesłałam jej kilka reelsów wyjaśniających timeblindness - życzliwie, zabawnych, ale ze zrozumieniem z czego to wynika, a nie z założeń osób neurotypowych na temat lekceważącego podejścia do czasu i innych ludzi reprezentowanych przez te osoby atypowe (my cholernie się staramy, nie lekceważymy, wręcz przeciwnie - zawsze jestem przygotowana wcześniej przed wyjściem, ale jak założę buty, to zapominam, gdzie odłożyłam klucz/torebkę/słuchawki aby ich nie zapomnieć zabrać, a jak ich szukam, to wpadam na masę innych problemów np: czy zabrać rękawiczki czy nie, gdzie położyłam kurtkę itp ... To jest wykańczające).
A siostra znowu wyszła z "nie zasłaniaj się ADHD! Jak masz ADHD to masz obowiązek lepiej planować czas, a ty wtedy powiedziałaś, że będziesz po 15, a byłaś przed 17!" - no i znowu, o rzecz sprzed lat. Jakby NIC co się wydarza teraz, co już nie raz ustalałyśmy, że w takim razie ZAWSZE będziemy się umawiać NA GODZINĘ i tych godzin zawsze przestrzegam od tamtego czasu, aby było fair.
Ja nie wiem skąd ten pomysł, ze jak ktoś ma diagnozę to "nie musi nic z tym robic"? Przecież diagnoza uwaglnia, po porostu przestajemy się TAK BOLEŚNIE I MĘCZĄCO maskować, niektórych rzeczy nie zmienimy i nigdy nie będą w nas funkcjonować jak u neurotypowych. Po prostu. I to okay. Jesteśmy różni. Ale decydujemy, gdzie się możemy spotkać. Tym czasem od siostry słyszę "masz być teraz jeszcze bardziej skupiona na tym, aby maskować, że masz ADHD i NIE MOŻESZ mieć żanych objawów, skoro masz już leki i diagnozę" - jak masz urwaną nogę to nie odrośnie do cholery! Mam inaczej zbudowany mózg. Nie działają u mnie metody, które działają u kogoś innego. Ech - na przykładzie dysleksji jej to wyjaśniałam - ten przykłąd łapie, bo latami widziała jak to działa, jak funkcjonuję jako jej starsza, oczytana siostra, która zdawała testy wiedzy z ortografii na 5, a wypracowania siała od błędów i literówek (treść ważniejsza od formy). I to potrafi przyjąć i nie dyskutuje z tym. ALE gdy słyszy "ADHD" to momentalnie się odpala...
Cholernie jest mi przykro. Wiem, ze ona jest dlako, a ja nota bene jestem w pracy gdy to pisze, ale strasznie mi przykro... Neguje się wciąż to kim jetsem, jaki progres poczyniam... wyciaga ten przykład z przed lat jako dowód na mój... brak odpowiedzialności, lekceważenie, głupotę, jako oprawczynię, która zadała jej krzywdę. Odmawia przyjęcia do wiadomości, że to było zwykłe niedogadanie się. Że nie było w tym złych intencji.
I to tak z dupy - dzieląc jakiś durny żart z mężem, w ramach wspomienia wydarzenia, które zawsze budzi silne emocje i ostra wymianę zdań.
Po co?
Nie rozumiem tego.
Płakać mi się chce.
Mam dziś jeszcze 4h roboty, a po rpacy robię projekt zaliczeniowy z koleżanką z grupy. A potem siadam do wykonania innego projektu zaliczeniowego - graficznego.
Dosłownie wczoraj, myjąc naczynia po podróży z Drezna (przygotowałam nam termosy z kawą, z herbatą) myślałam o tym, że zejście z tego poziomu stresu, który mam obecnie w życiu zajmie mi wedle literatury 3 mc.
Brakuje mi podróży, marzę o tym by podróżować i pracować zdalnie. Robić kontent z galerii sztuki. Kocham design i sztukę. I architekturę - dojrzałam do tego co kiedyś forshadowała moja kuzynka: żeby wrócić do architektury. Nie do bycia architektką, a do bycia entuzjastką formy, technologii, myśli projektowej. To są te aspekty, które uwielbiałam w studiach, a których nigdy nie zaznałam w pracy zawodowej (która była koszmarnie nudna, odtwórcza, bez zachwytu nad formą, bryłą, proejktem, historią - wszystko musiało być po prostu... zgodne z przepisami i tyle... budownictwo, ale design).
Westchnęłam wtedy ciężko - jeszcze prawie dwa lata tego kołchozu z brakiem czasu przez studia. Lubie studia. Ale jestem tak zmęczona, że nie mam przestrzeni na cieszenie się z nich.
A potem pomyślałam, że już sam związek, przed studiami, był dla mnie stresujacy i obfitujący w CHRONICZNY BRAK CZASU. Bo zrobiło się dwa razy więcej rodziny do odwiedzenia i dwa razy więcej przyjaciół do zadbania. Przecież ja już wtedy narzekałam na brak czasu.
:(
A teraz do tamtego okresu tęsknię - bo było mniej stresująco, a i tak bardzo męcząco...
Nie wiem...
Mam teraz totalny mindfuck, boję się (bo nadal ręka mi nie działa), myślę o tym co bedzie dla mnie dobre, komfortowe... i ciężko mi... Nie wiem co dalej, póki co chcę, aby dalej było po prostu tak... SZYBKO i ciężko.
Żle mi... ale zarazem widzę, że jest dobrze, że dbam o siebie. Umówiona jestem do gina, pójdę do fizjo, byłam z rodzicami na jarmaku. Było super.
Po rostu trudno mi od kilku lat o równowagę, taką dobrą.
20 notes
·
View notes
Text
W 2020 pozmałam ane, była moją pierwszą przyjaciółką przy której czułam się tak dobrze lecz gdy nadszedł 2023 zdradziłam ją z Betty. Zawiodłam ją. Betty była kapryśna i pełna wyrzutów, czułam się przy niej okropnie. Lecz znów wróciłam do Any a ona przyjęła mnie z otwartymi rękoma i od tego czasu obiecałam sobie, że nigdy jej już nie zawiodę.
A ty dalej ją zawodzisz.
20 notes
·
View notes
Text
30 lipca, 2006 roku zmarł Murray Bookchin - amerykański myśliciel anarchistyczny, główny teoretyk i twórca ekologii społecznej, założyciel Instytutu Ekologii Społecznej w Plainfield, w Stanach Zjednoczonych. Zwolennik decentralizacji oraz samorządności. Jako pierwszy użył terminu „wolnościowy municypalizm”. Oznacza on system, w którym wiec ludowy stanowi podstawę organizacji społeczeństwa. W ten sposób konfederacja miast zarządzanych na podstawie zasad demokracji bezpośredniej zastępuje centralny rząd. Poza wspomnianą problematyką zajmował się filozofią, historią hiszpańskiej rewolucji, rozwojem miast oraz spółdzielczych form produkcji.
Społeczność kurdyjska pod wodzą Abdullaha Öcalana przyjęła za ideową podstawę swej działalności eko-socjalizm oparty na „konfederalizmie demokratycznym” Murray'a Bookchina.
On July 30, 2006, Murray Bookchin died - an American anarchist thinker, the main theoretician and creator of social ecology, founder of the Institute of Social Ecology in Plainfield, in the United States. Supporter of decentralization and self-government. He was the first to use the term "libertarian municipalism". It means a system in which the people's rally is the basis for organizing society. In this way, a confederation of cities governed by the principles of direct democracy replaces the central government. In addition to the above-mentioned issues, he dealt with philosophy, the history of the Spanish revolution, the development of cities and cooperative forms of production.
The Kurdish community led by Abdullah Öcalan adopted eco-socialism based on Murray Bookchin's "democratic confederalism" as the ideological basis for its activities.
#murray bookchin#rest in power#161#1312#anti israel#jewish antizionism#anti capitalism#antifascist#antiauthoritarian#anti imperialism#anti colonialism#antinazi#anti cop#ausgov#politas#auspol#tasgov#taspol#australia#fuck neoliberals#neoliberal capitalism#anthony albanese#albanese government#eat the rich#eat the fucking rich#antifascismo#antifaschistische aktion#antifaschismus#anarchism#anarchist
21 notes
·
View notes
Note
Jakie było twoje dzieciństwo, jak je wspominasz?
Ciężkie. Domy dziecka, częste przeprowadzki i rodziny zastępcze. Pomimo, że ostatnia rodzina zastępcza jaka mnie przyjęła była najlepsza. Prywatne szkoły i gimnazja oraz technika. Jednak zanim do niej trafiłem to nie było mi łatwo. W wieku 11 lat przeprowadziłem się z rodziną zastępczą do Polski. Miało być na chwilę. Nie umiałem języka polskiego, nic. Pod koniec 6 kl już zacząłem brać heroinę. Problemy z prawem. Dwa razy poprawczak, ośrodki i odwyki. Byłem raczej ciężkim dzieckiem. Często wyrzucany ze szkoły przez bójki i ogólne problemy. Cóż... Byłem rozrabiaką i złodziejaszkiem, przez co między innymi trafiłem pierwszy raz do poprawczaka. W wieku 15 lat zacząłem się prostytuować, bo potrzebowałem na heroinę i inne narkotyki. Napadałem na kobiety i kradłem portfele z torebek, byłem kieszonkowcem. Do szkoły chodziłem się tylko bawić i często wagarowałem. Przez moje zachowanie i ośrodki nie skończyłem żadnej, chociaż potencjał był duży, bo jestem świetny w przedmiotach ścisłych, matematyka i fizyka przede wszystkim. Mojej biologicznej mamy nie znam, ojca w sumie też. Jednak jestem wdzięczny ludziom, którzy chcieli podjąć się opieki nade mną, chociaż byłem trudny. Ale ja od najmłodszych lat chciałem ukoić swój ból używkami. Gdzie skrzywdziłem moich bliskich i zawiodłem ich na maksa..
13 notes
·
View notes
Text
Oczy szeroko otwarte
Żeby Was... Wczorajszy dzień w robocie zaorał mnie psychicznie. Posłuchajcie:
Kiero już chyba przechodzi okres i wraca do normalności. Nie ukrywam jednak, że mnie podkurwiła jak powiedziała, że się za nią nie wstawiam. Wstawiła się za to KM i Kuc. No ale niech ma. Nie myślała trzeźwo dziewczyna.
//
Zostało tak z pół palety. Kiero do 15. Rzuciłem się do rozbierania tego, bo wiem, że Manekin się nie ruszy. Ja z jednej, Kiero z drugiej, Manekin napierdala ciepły chleb. Dobrze, kierowniczka sklepu widziała. Już nie będzie, że Bogdan kłamie. Manekin uzasadnia, że dwa wentylatory napierdalają na ten chleb, więc już ostygł XD Tylko ona mogła na to wpaść. - Za chwile Kiero nie wytrzymała i zjebała Manekina, że towar stoi a ona dalej ten chleb napierdala. Że zawsze się miga. Manekin, że to nieprawda, że klienty ciągle chcą chleba krojonego i nigdy za dużo nie kroi. Ostatnie zapamiętajcie.
//
Kiero poszła, Manekin wróciła do masowego krojenia. Jakby ją coś opętało. - Ja powoli robiłem to co mi w oczy wpadło. A że dużo wpadało to tak punkt po punkcie. - Manekin jakoś tak dziwnie na mnie lukała. Tak jakbym ja lukał co ona robi, co jest nieprawdą, bo kto chciałby na takie barachło patrzeć.
//
Dalej podbijała mi do kasy, za co w końcu poważnie ją zjebałem. No i jak na koniec wyszło -15zł to nie jej wina, ona nie wie, ona dobrze liczy... Widziałem jak dobrze liczy. Ale nie będę się uruchamiał.
//
Na koniec dnia zrobił się dym. Alina wpadła na pełnej kurwie i zaczęła ścinać głowy. Ludzie patrzyli się na mnie jak na wariata, a ja śmiałem się na głos. - Był z rana zwrot: 4 mini tarty i 5chlebów krojonych na sklepie, a konkretnie Manekina. Chleby możemy oddawać na piekarnie, ale tylko całe, znaczy nieskrojone. Taka polityka, mnie nie pytajcie. No i nowy kierownik piekarni strasznie się wkurwił o te chleby i kazał nas nimi obciążyć. Dostało się Alinie, że to przyjęła, a Alina przyszła do nas czemu tyle chleba nakroiliśmy. Szybko wyszło, że to Manekin, ale ona zarzeka się, że nie za dużo, że zawsze tyle, że nie wie jak to się stało, że rano powinni to sprzedać... - Po chwili Alina patrzy a cały chleb skrojony. Aż się purpurowa zrobiła. Powiedziała, że nikt po zwroty tego nie przyjdzie i Manekin zostanie tym obciążona. Zaraz poleciały telefony do SWS, potem koleżanek żeby sprzedały ile się da i na końcu do męża, że się samo narobiło.
//
Manekin na dziś: Wywaliła do zlewu słoik z kawą i przeżywała co teraz będzie pić, i trzeba kupić kawę.
//
Zwariuję.
11 notes
·
View notes
Text
04.09.2024 r.
Zjedzone: 658 kcal
Spalone: 80 kcal 💀 miałam ruszyć dupę i co? Nie mam siły xD
Wypite: 1,5L (nadrobię to jeszcze, jest 19:30)
Bilans: 578 kcal
Jest nieźle.
W porównaniu do poprzednich dni naprawdę nieźle.
Ale też nie dobrze.
Mogło być o jakieś 100 kcal mniej ale zrobiłam sobie kanapkę z wafla ryżowego, serka kanapkowego z zio��ami i pomidora. Poprostu musiałam czymś się zapchać.
Jestem z siebie też dumna bo nic nie jadłam w szkole 😊
Miałam batona proteinowego ale oddałam go koleżance, a ona z chęcią go przyjęła.
Miałam kupić sobie ogólnie galaretki konjac ale są strasznie drogie, a że miałam 2+1 gratis musy z owolovo w shakeomacie to wzięłam je. Zjadłam jeden na obiad.
Ogólnie gdyby nie to śniadanie, to może byłoby też mniej.
To zawsze jest gdyby nie to, gdyby nie tamto... Ale naprawdę czuję się dziś już lepiej. Miałam małe załamanie w nocy więc nie spałam zbyt dobrze.
Kocham go
Wiem, wiem. To sama sobie pomogłam szukając pomocy i walcząc o to życie, ale on chyba pomógł mi to zacząć. Pomógł mi zrobić pierwszy krok by wyjść z tego dołka w którym się znalazłam gdy bliscy nie byli mi zbyt bliscy.
To było miłe że ktoś poprostu był, nie oceniał, starał się pomóc lub poprostu mnie wysłuchał. Że ktoś codziennie ze mną rozmawiał i odciągał moje myśli od złych rzeczy.
Do teraz nie potrafię uwierzyć, że jest osoba której nie irytuję i przy której mogę być sobą. Która się mną nie nudzi i z którą mam tak wiele tematów, które wydają się nigdy nie kończyć.
Dalej jestem w dupie. Dalej jak widać nie czuję się ze sobą dobrze, boje się ludzi, boje się żyć i nie sądziłam, że dożyję do tego momentu ale żyje a każdy moment spędzony z nim uświadamia mi, że życie jest do dupy ale momentami jest poprostu piękne, a szczególnie gdy mam go obok.
I wiem - przywiązuje się cholernie do ludzi i im bardzo ufam... Przynajmniej niektórym.
Ale nie przeraża mnie też wizja, "co gdybyśmy się rozstali". Jesteśmy sobie przyjaciółmi, mówię mu o wszystkim i wierzę, że on mi też. Moją największą obawą jest to że któreś z nas umrze a drugie sobie nie poradzi xD
O tym gównie też wie, ale raczej nie wie że mam tu konto.
Wracając do tych właściwych tematów - jutro w końcu wf więc będę zmuszona się ruszyć. Całe szczęście. Skoro sama nie potrafię, to zajęcia mnie do tego zmuszą.
Myślę też, że pojadę wcześniej do szkoły i do 8:50 przejdę się po mieście. Zrobię chociaż trochę kroków i ochłonę przed lekcjami. Ja się kurwa boję chodzić do szkoły. Boje się tam być.
Brzydzę się sobą, ale jest coraz lepiej. Może kiedyś się zaakceptuję, ale to nie nastąpi jak będę tak stać w miejscu.
Czasami brzydzę się nawet oddychać.
#chce widziec swoje kosci#gruba świnia#jestem gruba#anadiet#gruba szmata#tw 3d vent#nie chce być gruba#tw depressing thoughts#tw ana bløg#tw ed ana#ulana szmata#ulana swinia#jestem ulana#ulana kurwa#za gruba#chudej nocy motylki#blogi motylkowe#chce byc lekka jak motylek#bede motylkiem#motylki any#chce czuc kosci#chcę widzieć swoje kości#az do kosci
14 notes
·
View notes
Text
Dzisiaj miałam jakiś łakomy dzień..
Zjadłam już wszystko co zaplanowałam, czyli:
•Dwa ogórki
•Maliny
•Bułka z jajkiem
385 kalorii wpadło. Jest spoko patrząc na to, że odmówiłam frytek i mięsa z kociołka, a moja mama przyjęła to łagodnie, wiedząc, że nie chciałabym tego zjeść.
Mam nadzieję, że już nic dzisiaj nie zjem i postaram się nie jeść.
Waga na czczo pokazała dzisiaj 63.1kg.
Wszystko żeby nie przytyć 🙏
#chce byc lekka jak motylek#nie chce jesc#bede motylkiem#motylki any#nie chce być gruba#lekkie motylki#nie bede jesc#blogi motylkowe#chce byc lekka#jestem motylkiem
14 notes
·
View notes
Text
Walentynki Rocznica trylogiowego bloga!
To już równo rok od kiedy założyłam tego bloga w nadziei, że coś się stanie. I zaiste stało się tak wiele, że gdybym wiedziała, to odważyłabym się na tego bloga już dużo wcześniej. Pewnych rzeczy, które ten blożek dał, jak choćby serwer na discordzie z bandą moich ukochanych trylogiar (gender neutral), nie spodziewałabym się w najśmielszych snach. Dziękuję z całej duszy za wspaniałą kompanię na tumblrze, jaka tu ożyła i tak ciepło mnie przyjęła. Dziękuję za miejsce do dzielenia się artami, gifami, rozkminami, memami i shipami. Dziękuję za reblogi i roztaczanie miłości do Trylogii. Nie mogłabym wyobrazić sobie wspanialszego fandomu.
93 notes
·
View notes
Text
Środa
Nie było dziś budzika, więc mieliśmy się wyspać mimo tego, że późno poszliśmy spać, ale z automatu znów obudziliśmy się o 8.
Przysięgam że w końcu Mu powiem, żeby wyciszał tel jak zaczyna coś klikać w łóżku, albo pójdę spać do sypialni. Chociaż w sumie i tak jak bierze telefon do ręki to ja już jestem obudzona.
Oczywiście dalej nic. W sumie nie znałam za bardzo planów na dzisiejszy dzień, poza tym że ja od rana powinnam nakurwiać pracę, bo o 15 musiałam wyjechać na rzęsy, a potem z nich szybko do lekarki z wynikami tej biopsji. I wrócę dopiero do domu ok. 19. I to przy dobrych wiatrach. Więc myślę, że On już powinien być.
Sam rano poszedł pracować i miał wyjść około 12. O 15 był umówiony. Tyle się dowiedziałam. Też miałam w planie pracę, ale za wiele nie zrobiłam, bo musiałam umyć włosy, zrobić pranie i o 15 też musiałam wyjść.
Koło 14 zjadłam trochę obiadu z cateringu, bo niezbyt mi smakował i zaraz przed wyjściem zebrało mnie na wymioty. Finalnie nic nie wyrzygałam, ale dłuższą chwilę czułam się tragicznie i mną targało. Nienawidzę wymiotować. Dobrze, że zdarza mi się to bardzo rzadko. Nie wiem jak to zniosę w ciąży 😅
O 15:30 miałam rzęsy. Obie się spóźniłyśmy, ale babeczka się streściła, bo na 18 musiałam dojechać do centrum miasta do mojej Pani ginekolog. Byłam na miejscu już o 17:40, bo o dziwo nawet nie było korków. Ale przyjęła mnie klasycznie dopiero o 18:30 i spędziłam w gabinecie 5 minut. Jako że robiłyśmy wszystkie badania w sierpniu nie zrobiła mi nawet USG. Ale to dobrze, bo byłam mega głodna i chciałam już do domu. Tym bardziej, że On wrócił już około 17. Z tego wszystkiego zapomniałam jej zapytać, czy mam dalej stosować ten żel. Zadzwoniłam więc jeszcze po drodze na recepcję z tym pytaniem i czy ewentualnie mogę stosować go zamiennie z kapsułkami, które poleciła mi ta druga lekarka, bo wychodzą sporo taniej. Oddzwoniła mi jak już dojeżdżałam do domu, że tak i że Pani doktor ma dla mnie dwa opakowania tego żelu, tylko muszę sobie po nie podjechać… kurwa. Chciałabym dodać, że było już po wpół do 20, a mnie droga do domu zajęła ponad godzinę, bo takie były korki. Widziałam po drodze, że księżyc prawie w pełni. Zawsze jestem nerwowa jak jest pełnia.
Zgarnęłam jeszcze po drodze te pyszne bułko-pizze i oczywiście się na noc przejadłam, bo czemu nie. Nie zdziwię się, jak w nocy będę cierpieć.
Zjadłam szybko jak wróciłam, wystawiłam śmieci i wzięłam prysznic. Znów (wcześniej jak jeszcze byliśmy w domu przed południem) dwa razy wywalało prąd. Oby podczas serialu się tak znów nie stało. Chociaż w sumie… 😈
No, ale jak się skończyło to można się domyślić. Prądu nie wyjebało, ale też nic nie było.
Bilans:
Neo (papierosy): ↔️ ~11, ale 2-3 po pół 👎
Dbanie o siebie: ⬆️ umyte włosy, rzęsy i lekarz, więc 👍
Jedzenie: ⬇️ dzisiaj zdecydowanie kiepsko 👎
Związek: ↔️ 👍
Praca: ⬇️ dziś słabo 👎
Inne obowiązki: ↔️ 👍
Samopoczucie: ↔️ zaraz pełnia, al bez dramatu 👍
#rzęsy#przedłużanie rzęs#pranie#praca#obowiązki domowe#codzienność#zmęczenie#dbanie o siebie#związek#miłość#lifestyle#miło(ść)#toksyczna relacja#toksyczny związek#ona przed 30#on po 40#toksyczna miłość#kartka z pamiętnika#pamiętnik#blog
2 notes
·
View notes
Text
Koniec roku.
Podsumuje go sobie bo to był dobry rok. Żyjemy, mamy gdzie mieszkać.
Mąż po 11 latach pracy rzucił tiry, inny wymiar życia kiedy po pracy wraca codziennie do domu.
Pierworodna przyjęła pierwsza komunie świętą - piękne przeżycie.
Poza tym 4 klasa, Mlody 4 latki.
Końcówka roku trochę mnie przeorała i z kasą gorzej bo się wysiedziałam na l4, ale nie ma co narzekać.
Wczoraj 18 mojej siostry.
Liczę że 24 nie będzie gorszy.
10 notes
·
View notes
Text
Byliśmy u babci z ciastem i kwiatkami. Posiedzieliśmy, kawkę wypiliśmy, pogadaliśmy. Moja babcia ma jeszcze kilku wnuczków, same chłopaki, już dorosłe. Żaden się do niej nie odezwał dzisiaj. Widzę że jest jej przykro ale kwituje to tylko tak "ja mam tylko dwoje wnuczków-Was". Mojego męża przyjęła do rodziny bez zbędnych ceregieli i naprawdę go lubi co mnie niezmiernie cieszy. Dziś w Codzienniku miałam pytanie jakie mam fajne wspomnienie z babcią. Od razu miałam w głowie jak za dzieciaka przyjeżdżałam do niej na weekendy i w niedzielę rano leżałyśmy sobie w łóżku i oglądałyśmy tv i uczyła mnie Aniele Boży albo zdań po rosyjsku :D
9 notes
·
View notes
Text
Cześć dawno mnie nie było,
Jest źle.
Opowiem wam sytuacje, możne ona nie być dla was poważna ale mnie złożyło.
Co musicie wiedzieć: jestem 1,5roku w związku, obydwoje mamy toksyczne zachowania ale obiecujemy nad nimi pracować.
Wstałam i okazało się ze zaspalam do szkoły, moj chłopak był aktywny przede mna ale nie zadzwonił do mnie żeby mnie obudzić (ja zawsze go budzę wiec myślałam ze w druga stronę to będzie normalne) ani nie napisał mi przywitania (zawsze osoba która wstała pierwsza pisze ,,dzień dobry miłego dnia” oczywiście mozna to modyfikować)
Byłam podirytowana i smutna przez zaspanie do szkoły wiec zaczęłam z nim rozmawiać o tym dlaczego nie napisał. I jakoś przeszło do tego ze kiedyś go prosiłam o to by pisał pierwszy (bo sądziłam ze ma gdzies pisanie pierwszy wiec tak wyszło)
Powiedział mi ze zawsze witał sie z rodzina, i to było jak cios w plecy. Bo dosłownie tata mu mówił by sie z nim nie witał bo są w tym samym domu i to bez sensu, a on sie witał.
A jeśli chodziło o mnie to były jakieś 3 rozmowy ze ja tego potrzebuje.
I moj chłopak zamiast normalnie ze mna porozmawiać (dosłownie mówiłam mu ze mnie boli ) zaczal mnie atakować: weź to przeszłość to nie ma znacznenia, Boże to było kiedyś, tej całej rozmowy mogło nie być wystarczyło ze byś przyjęła mije przeprosiny.
I niby nie powiedział nic złego, ale ja tylko chciałam z nim wyjaśnić dlaczego tak, bo poczułam sie gorsza od jego rodziny.
Zwłaszcza siostry 😐 starszej 😐
I próbowałam coś zrobić. To ten mi dojebal ze on teraz nie ma czasu i w ogóle od rana nie miał i ze sobie idzie. (Do pracy, do której mial pół godziny które mógł ze mna porozmawiać)
To chciałam uzgodnić czy nie mial od rana czasu ale już nie odpisywał. Wiec do niego zadzwoniłam dwa razy.
To mi dojebal ,,NIE WIESZ CO TO KURWA JEST PRACA?” Kochanie masz do niej pół godziny 🫤
Nie wiedziałam co zrobić, wiec chciałam sie pociąc.
Jak na złość żadna maszynka nie cięła a temperówki nie mogłam rozkręcić.
Ale przeszukałam cały dom i znalazłam śrybokręt.
Zrobiłam to. Po raz kolejny na brzuchu. I pierwszy raz na udach. Wole ręce ale nie mogę bo po probie jestem pilnowana.
I stwierdziłam ze nie będę nic jeść. Nie wiem jak długo ale poprostu.
Świat zamknięty rany otwarte, trzymajcie sie motylki 🦋
Po prostu chciałam zrozumienia 😕🦋
#bede motylkiem#motylki any#lekka jak motyl#lekkie motylki#ana motylki#chude jest piękne#motylek any#motylek blog#motylki blog#lekka jak piórko
2 notes
·
View notes
Text
patrząc po komentarzach pod wczorajszym rozdziałem coś czuję, że jestem zmuszona opisać całą, a przynajmniej dość sporą część, specyfiki postaci tiany.
to, że jej patronus jest kojotem - łączenie w sobie dwóch skrajności - powinno zostać w pamięci nie tylko ze względu na jej likantropię.
tiana jest o wiele bardziej złożoną postacią, niż wielu czytelników uważa. wielu też nie dopuszcza do siebie tego, że (kinda spoiler) faktycznie mogłaby zabić. jednak trzeba spojrzeć na to jak była wychowana. na to, że poznała walburgę osobiście. na to, że tak naprawdę zawsze uważała malfoy'ów za swoich rodziców, a dopiero później pojawił się remus. nie wspominając o syriuszu, który też był przeze mnie kreowany na ojca, którego tak naprawdę nie ma w jej życiu. tiana miała głęboko zakorzenione family issues odnoszące się do nazwiska black. miała też daddy issues zarówno przez jednego, jak i drugiego ojca. jednak to syriusz wypada w tym zestawieniu o wiele gorzej.
wrócił, choć nigdy do końca się nie starał tak, jak powinien. kupienie jej butów czy sukienki nie jest wyznacznikiem dobrego rodzica, a syriusz na przestrzeni całego tego opowiadania zrobił dla tiany TYLKO tyle. syriusz, czy chciał czy nie, nadal zachowywał się jak black. zachowywał się jak jego własna matka czy ojciec (spoiler v2), wyrzekając się córki, bo wybrała inną drogę, niż by chciał. nie dał jej nawet wytłumaczyć, lecz zaczął ciskać w nią klątwami.
tiana była kolejnym pokoleniem black'ów wychowanych w dokładnie tych samych warunkach. i tak, tiana nie wierzy w te wojnę. nie wierzy w jej słuszność. jednak trzeba pamiętać, że przyjęła znak dla draco. przyjęła go, by mogła go chronić. a to co zrobiła w ostatnim rozdziale było również pokierowane dobrem brata. bo tak jak ktoś napisał w komentarzu (bardzo przepraszam, nie pamiętam kto to był): gdyby to syriusz zmarł w departamencie, tiana nigdy by nie przyjęła znaku. draco nadal byłby bezpieczny pod opieką remusa. bo syriusz tej opieki nie gwarantował. nawet, kiedy tiana była dzieckiem, a on jeszcze nie został wysłany do azkabanu. syriusz, dokładnie jak jego matka, której tak nienawidził, myślał tylko o sobie i o tym jak wypada w oczach świata. zwłaszcza po jego uniewinnieniu. syriusz, jak walburga lub cygnus, jest narcyzem. jedyną osobą, o której myślał poza samym sobą był james. a kiedy james'a zabrakło, przelał miłość do przyjaciela na harry'ego. remus był tylko dodatkiem. bo mąż, którym syriusz powinien być, również nigdy nie istniał. w końcu black ani razu na przestrzeni mojego opowiadania nie wykazał się wypełnieniem choćby jednego punktu przysięgi małżeńskiej. tak naprawdę jedyne co zrobił dla remusa to towarzyszenie mu w trakcie pełni, jednak robił to również kiedy wolfstar dopiero raczkowało w hogwarcie. syriusz w tym opowiadaniu nie jest w porządku. zarówno wobec remusa, jak i tiany.
ja wiem, że wydarzenia z ostatniego rozdziału was bolą. mnie też bolało, kiedy o nich pisałam. jednak proszę, miejcie to wszystko na uwadze.
mam wrażenie, że wszyscy skupili się na jednym wątku, przez co zaczęli widzieć tianę jako całkowicie inną postać. postać, którą nie jest. jednak spójrzcie też na to, że (spoiler v3) uratowała tę siedmiolatkę, kiedy nikt nie miał przeżyć. zaryzykowała dwa razy - sprawa fred'a i tej małej - w ciągu całego tego rozdziału, by ktoś faktycznie mógł żyć i wyjść cało z trwającej wojny. i zaufała w obydwóch tych sprawach osobie, której nigdy w życiu nie chciałaby już ufać, by tylko fred i mała arossa faktycznie mieli jakieś szanse na życie.
tiana to nadal tiana, jednak jest to wojna. a na wojnie ludzie robią różne rzeczy, by chronić siebie lub swoich bliskich.
dziękuję za wysłuchanie. mam nadzieję, że zrozumieliacie mój pogląd na całą sytuację i kreację tiany. miłego dnia, moi drodzy <3
#hogwarts#fanfic#polska#wattpad#wizarding schools#wolfstar#wolfstar daughter#james potter#marauders#harry potter#sirius black#remus lupin#slytherin#death eaters
8 notes
·
View notes