#pozwolenie
Explore tagged Tumblr posts
Text
youtube
Mam na imię Marcin, a to moja historia związana z inwestowaniem w nieruchomości, zwłaszcza w tzw. flipowanie mieszkań. Pierwszy raz zetknąłem się z tym pomysłem, gdy zakupiłem działkę budowlaną na której miał powstać mój własny dom. Teraz robię swojego 4 flipa.
Historia zaczęła się od zakupu działki o powierzchni 1108 metrów kwadratowych, z budynkiem handlowym. Planowałem na niej stworzyć budynek mieszkalno-usługowy. Który dał mi zysk 43 200 złotych. Okazało się, że inwestowanie w nieruchomości może przynieść znaczne dochody, nawet jeśli nie wszystko idzie zgodnie z pierwotnym planem.
Kolejnym etapem było przejście do typowego flipa na mieszkaniu. Kupiłem 39-metrowe mieszkanie za 125 000 zł, które wymagało gruntownego remontu. Po miesiącach prac, w tym zmianie układu pomieszczeń, mieszkanie stało się atrakcyjne dla inwestora. Kupił je za 250 000 złotych.
Kolejna transakcja były bardziej ukierunkowane na połączenie inwestora z okazją. Mieszkanie na drugim piętrze o powierzchni 44 metrów kwadratowych. Dzięki swoim kontaktom udało się dopiąć transakcję i zarobić na sourcingu.
Mój obecny projekt to mieszkanie o powierzchni 52 metrów kwadratowych na piątym piętrze. Zakupiłem je zadłużone u komornika i w spółdzielni mieszkaniowej, co umożliwiło mi uzyskanie atrakcyjnej ceny.
Podsumowując, flipowanie mieszkań to nie tylko interesujące wyzwanie, ale także sposób na osiągnięcie zysków. Pomimo nieprzewidzianych trudności, każdy projekt przyniósł mi satysfakcję i finansową korzyść. Warto być elastycznym i kreatywnym, by odnosić sukcesy w tej dziedzinie.
Cześć, jestem Marcin, i witajcie w fascynującym świecie flipowania! Na tym kanale dzielę się moimi doświadczeniami w typowych flipach, flipach na brudno, obrocie gruntami czy też sztuce sourcingu i strategiach, które pozwolą ci kupić mieszkanie w najbardziej atrakcyjnej cenie.
#mieszkanie#mieszkanie na Flipa#flipy#flip na działce budowlanej#flipem#projekt budowlany#działka#pozwolenie na budowę#fundamenty#instalacja#wizualizację#sprzedałem#Działkę#kosztorysie#wycena#zysk na nieruchomości#dom do remontu#pozwolenia#flipowanie mieszkań#flipowanie#Flip#flip na mieszkaniu#flipie#mieszkanie w okazyjnej cenie#flipa#pokoje#za gotówkę#zysk z flipa#flipper#mieszkanie od komornika
1 note
·
View note
Text
„Czasem najlepsza zemsta to po prostu żadna. To pozwolenie sobie na ruszenie dalej i nieupodobnienie się do ludzi, którzy Cię straumatyzowali"
- @harmony-and-peace
#polski blog#polish tumblr#moje zdanie#moje słowa#moje przemyślenia#moje myśli#zmień swoje myślenie#zmiana myślenia#cytat po polsku#polskie cytaty#cytat dnia#mądrości życiowe#życiowe#zdania po polsku#polskie zdania#cytaty#mądre#mądre cytaty#mądre myśli#mądre słowa
216 notes
·
View notes
Text
Cześć, motylki.
To jest mój malutki blog, więc może powiem coś o sobie?
O mnie:
Jestem w tej społeczności od roku.
Mam naście lat.
Możecie mnie nazywać Kyotoka/Kyo.
Oprócz Any jest ze mną Depresja, ale woli być nazywana Depri. Obie są moimi przyjaciółkami.
Kocham kotki!
Chcę schudnąć jak najwięcej.
Uwielbiam zielony i czarny.
Moją ulubioną solistką jest Melanie Martinez.
Lovciam Anime, moimi ulubionym są fruits basket i Kakegurui.
Umieram wewnętrznie.
Okaleczam się od około 2 lat.
Mój wymarzony styl to grunge.
Instagram:
kyobutterfly
Cw:
16.08.2024 - 33kg (czuję się mega grubo help)
17.08.2024 - 32.4kg (schudłam 0.6kg!)
24.08.2024 - 31.6kg
25.08.2024 - 31.1kg
29.08.2024 - 31.8kg (przytyłam pomocy)
31.08.2024 - 31.1kg
08.09.2024 - 32.1 (zajebie się)
14.09.2024 - 31.5 (jest trch lepiej)
01.10.2024 - 33.1 (NIENAWIDZĘ SIEBIE)
18.10.2024 - 32.5
29.10.2024 - 32.9 (uda mi się zrzucić zobaczycie)
Dodatkowe info:
01.11.2024 - 34.4 NO KURWA PIERDOLONY BINGE MAM OCHOTE SIE KYSNAC
09.11.2024 - 32.6
Sw - ok. 33.6
Lw - 29.8
Hw - 34.4
Ostatnie sh:
14.09.2024
15.09.2024
26.09.2024
08.10.2024
16.10.2024
29.10.2024
05.10.2024
06.10.2024
07.10.2024
Mój wzrost:
16.08.2024 - ok. 152cm (nie pamiętam)
02.09.2024 - jednak 150cm xdd
Limity:
08.2024 - 700 kcal
09.2024 - 600 kcal
10.2024 - 550 kcal
11.2024 - 700 kcal
12.2024 - 400 kcal
01.2025 - 550 kcal
Moje zasady:
Gw i nagrody:
Piję codziennie minimum 1l wody.
31 - Jeszcze 11 kg. . . Możesz ubrać spódniczkę na rozpoczęcie roku szkolnego. (ZALICZONE)
30 - Musisz schudnąć jeszcze dużo, ale zamów sobie emoskowe ubranka.
29 - Lecimy! Masz pozwolenie na nowe scinkare do 70zł.
27 - Jeszcze 7 kg, ale idziemy. Możesz zamówić nowe rzeczy z Temu, czy co tam chcesz, ale limit to 100zł.
25 - Uhuhu, lecimy coraz bliżej! Możesz kupić nowe książki.
23 - Jesteśmy już mega blisko! Zjedz sobie słodycze, ale spal wszystko.
21 - Jeszcze tylko 1 kg! Możesz się lenić cały dzień i zjeść maksymalnie 1300kcal.
20 - TO TWOJE UGW, GRATULACJE!!! Możesz jeść, co chcesz, ale postaraj się utrzymać wagę przez tydzień, a potem maksymalnie do 24 kg.
To chyba tyle. Wszystko będzie aktualizowane na bieżąco. Chudego dnia/południa/popołudnia/wieczora/nocy Motylki!
~Kyo/Kyotoka •-•
#nienawidze siebie#nienawidze swojego ciała#nienawidzę życia#nie chce być gruba#nie chce jesc#nie bede jesc#nie jestem glodna#nie chce jeść#@tw edd#tw ed ana#tw 3d vent#tw ana bløg#blogi motylkowe#motylki any#bede motylkiem#chce byc lekka jak motylek#będę motylkiem#jestem motylkiem#chude jest piękne#jestem gruba#jestem obrzydliwa#kocham ane#gruba szmata#nie chce byc gruba#chudzinki#anor3c1a#low cal restriction#lekka jak motylek#motylki#ugw here i come
56 notes
·
View notes
Text
Jakoś nie chce mi się spać jak pomyślę o tym że znowu będę musiał się użerać z ludźmi i tylko się wkurwiac i byc zmęczony przez cały pierdolony dzień. Jak wiem że jak się odezwę to wszystko będzie takie monotonne gdzie te piękne chwile jak żyliśmy bez ograniczeń. Gdzie ta szczerość i dobroć w ludziach? Gdzie te pojebane akcje i pozwolenie sobie na więcej.
Same npc.
Mimo wszystko staram się jakos to zmienić ale smutne że na pierdolonej grze czy od osób przed którymi mnie ostrzegają usłyszę miłe słowa i wsparcie a każdy inny ma mnie gdzieś ....
67 notes
·
View notes
Note
”whic one of my girlfriends vaped in your living room without asking first” is the hit new Duolingo phrase to translate into different languages.
laquelle de mes copines a vapé dans ton salon sans demander la permission?
welche meiner Freundinnen hat in deinem Wohnzimmer gedampft, ohne um Erlaubnis zu fragen?
która z moich dziewczyn wapowała w Twoim salonie bez pytania o pozwolenie?
141 notes
·
View notes
Text
!!Uwaga!!
(Po pierwsze przepraszam za to że długo mnie nie było)
Szukam grupki o motylkach na dc, jeżeli ktoś taką ma albo ma pozwolenie by mi taką udostępnić to chętnie dołączę.
#motylki any#bede motylkiem#blogi motylkowe#chce byc lekka jak motylek#lekka jak motyl#chude jest piękne#bede lekka#jestem gruba#motylki blog#będę motylkiem#dieta motylkowa#lekka jak motylek#motylki w brzuchu#motylek any#jestem motylkiem#motylki#lekkie motylki#chudej nocy motylki
24 notes
·
View notes
Text
Popierdoli mnie zaras
SŁUCHAJCIE TEGO
Tw s..
Moja terapeutka uważa że moje rysowanie na terapi grupowej to nalogowe regulowanie emocji... Twierdzi że się nie skupiam
A jak jej powiedziałem że dzięki temu lepiej jest mi się skupić bo mnie to uspokaja to ona była like no a teraz pokazujesz mechanizm zaprzeczania
A to wszystko dlatego że dziś nie odpowiedziałem jaki mechanizm jest zaras po nałogowym regulowania emocji Długo się zastanawiałem już miałem mówić i ona mi przerwała no to się zaczolem zastanawiać nad innym
Stresowałem się dziś przed nią balem się znowu wykłucac z nią i dyskutować więc siedziałem sluchalem co ma do powiedzenia i czułem się jak na odpowiedzi
Twierdziła że pewnie nie rozumiem o czym mówimy na zajęciach a ja już nie chcąc jej podpaść myslalem sobie ze wbrew przeciwnie nudzę się bo wszystko to ja rozumiem XD
No to dobrze będę się na grupowej wgapial w ścianę ulegal deralizacji a jak by mnie emocje ponosił to będę w ukryty sposób się samo... Dziś żeby się powstrzymać od placu wbijałem sobie palce w skórę mocno Czasami tak robię długopisem
A po terapi bylem załamany ze mój najzdrowszy sposób radzenia sobie z emocjami jest uważany za pijane myslenie podrapałem się do krwi Bo co innego mam robić Moje emocje zmieniają się szybciej i mocniej niż u innych
Żeby się skupić potrzebuje dodatkowej stymulacji XD
Ale chce ZALICZYĆ ten semestr na terapi a później wyjebane w nią
Nie wszystkie zachowania są mechanizmami uzależnienia Nie pilem na tyle długo by wgl takyslec wiele moich zachowań wynika z wad charakteru i tego że przez lata nie radziłem sobie ze stresem Nie tylko jak pilem uciekałem od nauki chociażby
W podstawówce miałem pozwolenie od nauczycielek na rysowanie bo im wyjaśniłem że dzięki temu lepiej jest mi się skupić widziały też że częściej się udzielam Dlaczego bo odreagowywalem lęk przed oceną Rozumialy że każdy jest inny ja jako że kocham rysowac w taki sposób postępował A ta jeszcze mi pierdoli że grupę to też wkurwia A co ktoś jej powiedział o tym? Z kad kurwa to wie?
Teraz mogę powiedzieć że uległem mechanizmom bo się samo.... Co jest nałogowym regulowaniem emocji bo to jest kurwa uzależnienie behawioralne w przeciwieństwie do rysowania
#blogi motylkowe#gruba świnia#gruba szmata#grubasek#chce byc lekka jak motylek#dieta motylkowa#blog motylkowy#jestem gruba#chude jest piękne#grubaska
83 notes
·
View notes
Text
Cześć motylki kochane!
Od miesiąca siedzę w szpitalu i przytyłam tu 5kg... Jestem przerażona patrząc jak moje kości znikają, jak chowają się w tłuszczu. I jeszcze te wszystkie teksty ludzi dookoła, że wyglądam zdrowiej! Tak bardzo mnie to dobija. Nie mogę się pogodzić z tym, co stało się z moim ciałem, mam ochotę zedrzeć z siebie te kilogramy!
Zostało mi 11 dni w szpitalu. Celem jest nie pozwolenie sobie jakiekolwiek dodatkowe wartości na wadze!
Jak tylko wyjdę, to pierwszym celem będzie powrót do stanu sprzed szpitala, a potem już tylko bycie tylko lżejszą i lżejszą i lżejszą...
#az do kosci#bede motylkiem#lekka jak motyl#motylki blog#motylki any#chudzinki#jestem obrzydliwa#nie bede jesc#chce byc lekka jak motylek#blogi motylkowe#gruba szmata#jestem gruba#za gruba#nie chce być gruba#gruba świnia#gruba swinia#ana0rex1a#proan4#chudajakmotyl#pragnę chudości#trzymajcie się chudo#chudość#motyle w brzuchu#będę motylkiem#motyl#motylki
29 notes
·
View notes
Text
Dalej nie rozumiem czemu nie mogę tego tak przeżyć.
On mnie poprostu dotknął, nie rozbierał mnie, nie pocierał się o mnie
Ale ten jeden dotyk wydawał się bardziej intymny niż wszystkie dotyki jakimi zostałem obdarzony przez całe moje życie
Te jedne złapanie za udo, pogłaskanie go i skierowane się do wewnętrznej części
Te dotknięcie dłoni i złapanie za ramię
Nie daje mi spokoju a ja nie śpię po nocach
Bo to nie on przestał tylko ja wstałem I wybiegłam mówiąc że go kocham ale nie wytrzymam tego jak mnie dotyka gdy jest pijany
A on nawet tego nie pamięta
A kiedy tylko go widuję i przytula się do mnie chcę mi się płakać bo dalej pamiętam tą seksualność zawartą w każdej sekundzie tamtej chwili
A ja dalej ją czuję
A jagbym nie wybiegł? Uznał by to za pozwolenie?
A może dramatyzuję A on chciał okazać mi czułość
Zwykłą czułość o którą go wcześniej błagałem
Jestem tak potwornie niewdzięczny
#motylki any#motylki#chce byc lekka jak motylek#chce widziec swoje kosci#i wanna be perfect#chude ciało#grube uda#dobranoc#nie chce być gruba#bede motylkiem
7 notes
·
View notes
Text
Nie chodzi o to, żeby nauczyć się być znowu singlem. Nie chodzi też o to, by zapomnieć o kimś i stracić wszelkie uczucia miłości i przywiązania.Przejście na kolejny etap to stan umysłu. To budzenie się każdego dnia i podejmowanie decyzji, że będzie dobrze, że będzie szczęśliwie. To słuchanie tej piosenki, przejeżdżanie obok tej ulicy i decyzja, żeby iść dalej. To pozwolenie sobie na uczucia, uświadomienie sobie, że popełniono błędy i zaakceptowanie wszystkiego takim, jakim jest.
194 notes
·
View notes
Text
Wyzwanie 8tygodni/Gra na punkty
Zasady ogólne
- codziennie bilans i foodbook w miarę możliwości
- dzienny limit max. 600 kcal
- min. 300 kcal spalonych dziennie
- co tydzień body check ( pod koniec wyzwania wstawię wszytkie w jednym poście )
- ( zważę się jak tylko dostanę znowu wagę )
Gra na punkty
- każda godzina treningu +1pkt
- każdy udany limit +1pkt
- każdy spacer +0.5pkt
- każda przejażdżka rowerem +0.5pkt
- każdy nieudany limit (powyżej 200kcal) -3pkt
- za mało spalonych kalori danego dnia -1pkt
- jeśli pod koniec tygodnia mniej niż 1.5h treningu (jeśli miałem możliwości) -2pkt
Grę zozpoczynam z 30 punktami
Po osiągnięciu danej ilości punktów muszę :
- 45pkt - 3h spaceru w najbliższy weekend
- 50pkt - dodatkowa 1h treningu (HIT)
- 65pkt - 1.5h na rowerze
- 80pkt - dodatkowa 1h treningu plus 1h spaceru
- 95pkt - 1h na rowerze plus podwójny trening
Sprawdzać będę się co dwa tygodnie jeśli po tym czasie :
- między +16 a +20pkt - dwa dni min 500 spalonych kcal
- między +14 a +16pkt - w najbliższy weekend +4h na dworze (aktywnie)
- między między +8 a +14pkt - przed następny tydzień zmniejszony limit i codzienny spacer
- +8pkt i w dół - przed następne dwa tygodnie zmniejszony limit min. 3 fasty plus 3h treningu na tydzień
Nagrody będą zależne od wagi (jeśli będę w stanie ją sprawdzić) waga jak już będzie brana pod uwagę zawsze ta z końca tygodnia
Wyzwanie rozpoczyna się 10/09/2024 i potrwa do 5/11/2024
Gra zainteresowana podobna grą innego motylka (dostałem pozwolenie w razie czego)
Dziękuję wszytkim za wsparcie możecie też śmiało z tej rosyjski kochystać powodzenia !🫶
~ Natan
#lekkie motylki#b─öd─ö motylkiem#4nor3xia#ed dieta#low cal diet#dieta any#za gruba#glodowka#jestem gruba#grubaska#gruba#gruba swinia#gruba szmata#gruba świnia#grubasek#nie chce byc gruba#nie jestem glodna#nie jestem idealna#nie chce jeść#nie jedz#nie jem#nie bede jesc#nie chce być gruba#nie chce jesc#chudnę#chudosc#chudnij#chce schudnac#chce byc chudy#chce byc idealna
7 notes
·
View notes
Note
Greetings from poland! I absolutely love your artwork and wanted to ask if you use any inspiration and from where? I could definitely use some right now. (Art block!)
witam i pozdrawiam ... prawdę powiedziawszy inspirację czerpię z tego co się akurat napatoczy; ostatnio na przykład udało mi się usiąść i obejrzeć Kontroll w końcu (węgierki thriller-komedia o kanarach w metrze Budapesztu), i od tamtej pory bardzo chcę rysować jeszcze więcej ubrań jak z lat 2000 i pracki ogólnie w takim klimacie, bo np. świetnie nadałyby się w moim au... także w przypadku artblocka moja sugestia to poszukać jakiś filmów, piosenek, książek, gier do zobaczenia i pozwolenie się trochę z nimi ponieść. Nie wiem czy pomoże to Tobie, ale u mnie szukanie nowych rzeczy daje jakoś radę. Powodzonka
45 notes
·
View notes
Text
„Czy warto tracić czas na zastanawianie się nad tym, skoro życie samo potrafi układać swoje ścieżki? Czasem pozwolenie na naturalny rozwój wydarzeń przynosi więcej spokoju niż zbyt intensywne myślenie. Czy zgadzasz się, że nadmiar refleksji może przynosić ból?”
- Monika Łozowska
#polski blog#polish tumblr#cytat po polsku#polskie cytaty#cytat dnia#cytaty#cytat#nadmierne myślenie
44 notes
·
View notes
Text
jesli kiedykolwiek powiem komus ze jest gruby albo ze ma schudnac to macie pozwolenie zeby mnie odstrzelić bo nie chce byc jak te jebane szmaty co wyzywaja za wage a nie znaja histori
#bede motylkiem#chce byc lekka jak motylek#nie chce być gruba#porady dla motylków#gruba szmata#motylki any#nie chce jesc#blogi motylkowe#chude jest piękne#chudzinka
9 notes
·
View notes
Text
piątek 19/07
୨ৎ podsumowanie
zjedzone — 1930 kcal
ciekawy (zdrowy) proces myślowy zaszedł dziś w mojej głowie, ale zacznijmy od początku. wstałam, niewiele robiłam, pograbiłam trawę na zewnątrz i niestety zaczęło się u mnie podjadanie około południa. winię za to liche śniadanie, dodatkowo po wczoraj dalej byłam w nastroju na żarcie. po południu złapała mnie druga taka fala i byłam bardzo blisko obżarcia się, sama nie wiem jak ją zatrzymałam. dałam sobie po prostu pozwolenie na zjedzenie tego na co miałam ochotę (kupiłam jakiś nowy mus, mialam do niego ogromną ochotę bo byłam ciekawa smaku). kiedy dotarłam do 1900 kcal głowie miałam myśl o otwarciu paczki ciastek, ale wiedziałam, że skończy się na całej. udało mi się czymś zająć i minęła ta ochota.
godzinę później miałam jednak pewną myśl. ochota na zrobienie sobie tostów, chleb żytni i ciągnąca się mozzarella. porcja dosyć kaloryczna, stanowiąca prawie połowę mojego limitu na hsgd. raczej nie zjem ich jutro, może kiedy znowu będę mieć limit 1100 ale to też niewiadomo jak wyjdzie...czemu by nie zjeść ich zatem teraz, skoro i tak już zjebałam? naprawdę walczyłam długo z tą myślą. przekonała mnie świadomość że zdrowi ludzie tak nie robią. jak zjedzą pod korek, to nie szukają czym by się jeszcze dopchać tylko dlatego że mogą. a ja nie byłam fizycznie głodna, nie bylam też szczególnie przeżarta, nie zjadłam tych wszystkich dzisiejszych kalorii na raz, a bardziej w porcjach, podobnych do posiłków. dlatego nie klasyfikuję tego jako binge, nie jadłam bez opamiętania, zawiniła trochę nuda bo cały dzień nic nie robiłam 🫠jutro sobie lepiej rozplanuję dzień. miałam fazę na myślenie o przyszłosci, czytalam mase artykułów i oglądałam filmiki o studiach które mnie interesują, przeglądałam uczelnię a potem OFERTY PRACY jakbym co najmniej od jutra już miała szukać XD przeczytałam też sporo książki, skończę ją na dniach.
udało mi się też załatwić...dwa dni jedzenia więcej tak ruszyły moje jelita, nie wypróżniłam się tak odkąd przestałam brać dulcobis. czuję się taka czysta i lekka, mam motywację aby wrócić od jutra na dobre tory. w te dwa dni nie odpuściłam ćwiczeń ani spacerów, gdzie często jak mam napady to wraca myślenie że "już się nie opłaca" co jeszcze bardziej mi szkodzi. zdarzyły mi się zatem dwa dni, które nie przybliżyły mnie do celu (schudnięcia) ale również nie oddaliły, mogłam bowiem objeść się i zaprzepaścić ostatnie udane dni. dziś mniej wylewania prywaty w podsumowaniu, nic się zresztą nie działo (i dobrze)
do jutra
#chce byc idealna#chude jest piękne#chudosc#odchudzanie#nie chce jesc#podsumowamie#kartka z pamietnika
16 notes
·
View notes
Text
Szczęśliwam i z naładowanymi bateriami
25 kwietnia 2024
Najpierw lista, żeby nie stracić myśli ulotnych:
Cieszę się, że po prostu pojechałam. Po prostu: potrzebowałam odpoczynku, wszystko goniło na łeb, na szyję, nawarstwiało się (i wciąż się nawarstwia, ale teraz we mnie jest spokój, gdy obserwuję jak te moje plany piętrzą się i chwieją od nadmiaru) i po prostu: pojechałam. Trochę to jak ucieczka? Trochę jak bodziec do odłożenia codzienności na bok i pozwolenie sobie na Tu i Teraz, na obserwację, bez myśli o nadchodzących deadlinach. Oddech i wydech. I wdech. I wydech. I ulga. Taka bardzo potrzebna ulga, pozwolenie sobie na odpoczynek, bo urlop i koniec. Ale jak w mojej głowie zrobiło się miejsce to byłam tak sfrustrowana, tak zirytowana, że przed wyjazdem nie przeczytałam nic o historii Turcji, o kontekście kulturowym i historycznym. Mam jakieś pojęcie o tureckiej kulturze i historii, przez osmozę. Ale miałam - i mam nadal - TYLE PYTAŃ i nikogo, kto by mi na nie satysfakcjonująco odpowiedział (tj. jest masę książek i podcastów, ale trafiłam chyba na tylko takie nudne, skupiające się na liczbach, datach, zamiast na wydarzeniach, niuansach kulturowych itp). xD Ciekawi mnie to wszystko bardzo. Bardzo. Czytałam jak tylko miałam dostęp do neta, ale ciekawości wciąż nie zaspokoiłam.
Bardzo dziwnym jest poczucie, gdy jako dorosła kobieta NAGLE w zwykłej sytuacji społecznej tracisz podmiotowość. Ba! Gdy jesteś jawnie uprzedmiotowiana, a lokalsom nie jest ani trochę wstyd za takie traktowanie drugiego człowieka z którym przecież chcą dobić targu. Bardzo to dziwne. Bardzo przykre. Bardzo wprawiające w osłupienie i zaskoczenie, bo zachodziło w tak bardzo zwykłej sytuacji społecznej w jakiej nigdy wcześniej moja płeć nie miała znaczenia na socjokulturowe aspekty (jak chociażby kupno zgrzewki butelkowanej wody mineralnej w lokalnym markecie spożywczym, przy kasie). Najwyraźniej w tych sytuacjach ścierała się przepaść kulturowych kodów, zwyczajów. Z zaskoczenia i osłupienia nie udało mi się nigdy w czas zareagować. A może zareagowałam we właściwym czasie? Może. Po prostu potem następowała zaskakująca przemoc (np: facet mnie złapał za barki i pchnął na krzesło, gdy chciałam wstać wkurzona, że mnie DOTYKA zacisnął dłoń na moim barku mocniej, przytrzymał mnie na tym krześle i a drugą ręką wcisnął w moje dłonie kubek z herbatą - to co mówił stało w sprzeczności z jego zachowaniem, sama nie wiem czy mnie traktował po "swojemu", czy to moja strefa komfortu nie przystaje do tutejszych zwyczajów, czy właśnie - jak twierdził w tamtej chwili - opatrznie interpretował to co w naszej kulturze oznacza być dżentelmenem? Nie wiem...), albo zupełnie ignorowano to co mówię i jakie mam zdanie na różne tematy - jakbym mówiła do ściany. Dziwne to było. Nie było na tyle przykre by bolało, ale na tyle by czuć, że nie jestem szanowana, że jestem traktowana jak rzecz, mniej niż człowiek. Nawet nim do mnie dochodziło, że te sytuacje mnie wkurzyły, nim rozkminiłam jak się z tym czuję i na ile powinnam postawić na zaopiekowanie własnych granic i uczuć, a na ile z szacunkiem i akceptacją podejść do kultury kraju, który odwiedzam, w głowie miałam wtedy mętlik, ale nim ta gonitwa analiz "co-w-tej-chwili-jest-ważniejszym-aspektem-dla-sytuacji" chwilę byłam w stanie oszołomionego "WTF się tu stanęło?". Dziwne. I zwieńczone (już chyba drugiego dnia pobytu, wieczorem?) podczas kolacji, przy prosecco "Wiesz co? Dziwnie jest stracić tak bardzo podmiotowość..." Na co mój chłopak tylko smutno przytaknął. Też to zauważył.
Węże. Są.
To trochę nudne (i irytujące), ale znowu jestem chora. Ech. Dziś już byłam na kompleksowych badaniach - oby to nie był pasożyt. Ech. Nie piłam tamtejszej wody, ale kąpałam się w morzu, basenie i łaźni. Gdzieś coś złapałam. I jedzenie chociaż było pyszne to nie służyło naszym jelitom... Dłuższa sprawa do opisania.
Hamam. Złoto. Muszę opisać cały proces, bo CUDOWNE doświadczenie (omijając organizację i kwestie kulturowe).
Hotel <3
Koty xD To jest temat na cały artykuł!
Bliskość - najadłam się seksu po cebulki włosów. <3
Przestrzeń w głowie - nowe pomysły!
Tęsknię za pieskiem i doniesienia od rodziców martwią - znowu trzeba będzie pracować z behawiorystką.
Koszmary xD można książki o tych snach napisać!
Paraliżujący strach przed targowaniem się - nie tak sobie wyobrażałam to doświadczenie. Ale to też muszę opisać.
Czułam się jak Indiana Jones. I to było suuuper! Byliśmy jak poszukiwacze zaginionej Arki xD Tylko, że bez Arki, a z rzymskimi łazienkami xD.
Targowanie się. OMG. Aż na samo wspomnienie muszę odetchnąć na uspokojenie. Myślałam, że to będzie fajne przeżycie. Że będę się tym bawić, że znajdę w tym fun, jakiś dreszczyk przyjemnych emocji. Że to będzie jakaś taka furtka do spróbowania namacalnego zaznania lokalnej kultury, tego kulturowego IceBerga! Że to coś w kategorii "język" czy "jedzenie". Ale nie. To nie jestem dla mnie coś tak łatwo przyswajalnego i dającego fun. To cholernie trudna sprawa. I stresująca.
Hebata turecka & kawa turecka. Oczekiwania vs rzeczywistość (spoiler: obydwa inne niż myślałam, a każde bardzo mi odpowiadało <3)
Okazało się, że nie na każdym urlopie trzeba jeździć na quadzie, ani skakać na bunjie. Nawet jak się tak planuje. Czasem po prostu wystarczy spontanicznie zrobić coś z moim chłopakiem. I to prowadzi do kolejnej bardzo ważnej - i bardzo złotej- myśli:...
... otóż wczoraj, w autokarze odwożącym nas na lotnisko, około 4 rano, we względnej ciszy (miarowych oddechach śpiących pasażerów) i z oczami utkwionymi w rozjaśniającej się za oknem ciemności naszła mnie refleksja. Przypomniała mi się analogiczna sytuacja: powrót z wczasów na lotnisko, wczesną porą. Oglądanie brzasku przed autokarowe okna, zapamiętywanie jak wyglądają i pachną gaje oliwne... Wtedy też było super i byłam szczęśliwa, wypoczęta. Ale moje długaśne piesze wędrówki po Korfu były samotne. Nie przeszkadzało mi to wtedy, bo bawiłam się świetnie, tak jak lubię. Było cudownie, jak marzyłam! Zwiedzałam, w cieple. Byłam taka spełniona! Ale tak tęskniłam, żeby kiedyś móc z kimś tak zwiedzać świat. Oj, tak bardzo!
I od razu, skojarzeniem przeniosłam się z tego autokaru w Grecji do sobotniego poranka w Holandii, gdy radosna - tak bardzo podekscytowana! Tak bardzo spełniona! We własnej opinii podpalająca pokłady energii i humoru nie tylko swoje, ale też całego swojego otoczenia, swojego partnera, jak mała elektrownia - pakowałam do plecaka przygotowany wcześniej prowiant, upewniałam się czy klucze wzięte, czy pompka do roweru przypięta, czy mapa schowana w schowku przy kierownicy, czy peleryny przeciwdeszczowe są spakowane. I opowiadałam o tym, jak zaplanowałam nam całodniową wycieczkę po fantastycznych holenderskich trasach rowerowych! Że będą po drodze muzea (w tym techniki!), fajne jedzonko (bo oktoberfest był w pełni), że trasa obok endemicznych roślin! I sery! SERY! I te cholerne "belgijskie frytki" też będą (ja nie lubię majonezu, a mój były chłopak uwielbiał te frytki)! Że według internetów nasza trasa prowadziła przez miejsce w którym turyści w 2015 roku najwyżej oceniali lokalne frytki. Specjalnie dla niego te frytki wciągnęłam na listę... A kiedy ja byłam spakowana, i gotowa, i promieniałam radością, że wreszcie zobaczymy coś niderlandzkiego - a nie tylko te jebane kofiszopy, supermarket, miejsce naszej pracy i osiedle zamieszkałe przez innych pracowników naszej fabryki! Tak bardzo chciałam zwiedzać! - on wtedy ledwo się ubrał i nie miał siły wstać z łóżka. Siedział na skraju ze zmierzwionymi włosami, spuchniętymi oczami i obserwował jak się krzątam po pokoju, jak trajkoczę. A im bardziej ja byłam podekscytowana, tym bardziej on był wkurwiony (wkurzało go moje szczęście - wolał jak byłam przygnębiona i zrezygnowana, mniej okazji do konfrontacji, teraz to widzę). Obserwował mnie, napięcie między nami narastało, ja go początkowo nie czułam (bo w końcu mieliśmy spędzić czas tak jak ja lubię!), aż w końcu wyczuwałam napiętą atmosferę, pytalam go czy coś się stało, a wtedy on pytał "Musimy jechać?". Dodawał, że mu się nie chce. Że jest taki zmęczony. Że wolałby odpocząć w domu. Że na to wszystko potrzeba tyle energii. Oskarżał, że jestem samolubna, że myślę tylko o sobie (tj. to dla niego oznaczało, że planowałam wycieczkę od tygodni... ). Rozmawiałam z nim o faktach, przypominałam jakie były fakty, z kalendarzem analizowałam co i którego dnia robiliśmy. Było mi przykro, chciałam go przecież uwzględnić w planach, chciałam z nim przeżywać tę podróż. Jego szczęście też dla mnie było ważne. Przejęte zapewniałam, że przecież gdyby mi powiedział to bym inaczej to zaplanowała, że wzięłabym to pod uwagę. A on ciśgle z oskarżeniami: "Wszystko robimy pod twoje dyktando! Wszystko musi być tak jak chcesz. Nie Vill, ja się na to nie zgadzam!" (hahaha on mi zarzucał to co robił on sam xD, teraz to widzę). Potem, gdy jednak okazało się, że poprzedni weekend spędziliśmy tak, jak on chciał (on jarał, albo jarał z innymi...), że jeszcze poprzedni też, to nagle argumenty zostawały wytrącone, chwilę miczał i w końcu okazywało się, że to jednak rowery jako środek lokomocji są problemem. Bo mu się nie chce, bo dawno nie ćwiczył itp itd. Więc ja rozpromieniona od razu znajdowałam rozwiązanie: "Nie szkodzi! Możemy podjechać pociągiem i przejść się tu, tu i tam!". To go jeszcze bardziej wkurzało.
I nagle się rozpętywała awantura o to, że jestem taka szczęśliwa podejrzanie! Ciekawe dlaczego!? Co przed nim ukrywam!? To mnie wkurzało, ta sama płyta grana z powodu braku argumentów! Gdy proponowałam, że w takim razie, jeżeli nie ma między nami pola na kompromis, to niech on zostanie, a ja pojadę sama - wtedy było jeszcze gorzej. Wyzwiska, podejrzewanie mnie o zdradę, rzucanie mi, że pewnie wszystko zaplanowałam tak, żeby zamiast niego ze mną jechał ten i inny współlokator (który był dla mnie miły po prostu, a o co typ był zazdrosny). Gdy mu wyjaśniałam, że to absurd, że przecież chciałam jechać z nim! To miał być dzień, który spędzamy razem i to tym razem realizując moje potrzeby i marzenia! Że jak jest tak zazdrosny to niech ruszy tyłek i jedzie ze mną, zamiast robić sceny! Że nawet te frytki znalazłam! Dla niego! Żebyśmy obydwoje z tego mieli fun... No i kończyło się, że odwracał kota ogonem tak, zalewał taką falą przemocy, oskarżając mnie o bycie dziwną, niepasującą (nikt z tych lokalnych znajomych od jarania nie jeździł na wycieczki), robiąc przytyki do moich bolesnych miejsc, niepewności, zarzucając mi złe intencje, że go nie kocham i nie chcę naszego szczęścia. Albo grożąc, albo kpiąc, poniżając. Koniec końców to ja siedziałam w pokoju, na łóżku zalewając się łzami, dławiąc się smutkiem, brakiem zrozumienia, próbując ogarnąć co właściwie poszło nie tak, co źle zrobiłam itp, a on wzdychając z rozczarowaniem - bo to on był we własnym mniemaniu ofiarom moich złych intencji - szedł zajarać, zjeść i spać. A ja płakałam, czułam się cała obolała emocjonalnie, opuchnięta od bólu i płaczu... I szukałam pytań i odpowiedzi, jak naprawić tę sytuację by "był jak przedtem". A jak ex wstawał to znowu jarał z kimś... Ech. A ja zostawałam w pokoju, smutna, zrezygnowana, z poczuciem, że jestem niekochana. Te emocje pamiętam wyraźnie, są bardzo we mnie... To było 9 lat temu, a tyle lat mi się wydawało, że po prostu moje potrzeby są tak bardzo dziwne i inne, i niemożliwe do pojednania z cudzymi, że mogę tylko podróżować sama...
Tym czasem wczoraj, w autokarze na lotnisko, zalana tą falą wspomnień zabarwionych tak różną porcją emocji z ostatnich lat ZAUWAŻYŁAM bardzo świadomie, że mój cudowny chłopak - ten obecny - jest osobą, która ma takie same potrzeby podróżnicze jak ja (no dobra, on jednak wolałby jeszcze opcje bardziej hardcorowe np: picie wody z kałuży i spanie w szałasie pod kołderką z liści splecionych palm czy coś xD; ale na razie to nie jest dla mnie i nie wiem czy kiedykolwiek będzie dla mnie, lubię mieć ściany do snu xD. Jednak nie przeszkadza mi wyobrażenie, by na taki wypad wyrwał się z kuzynem czy kumplem - niech się dobrze bawi!).
Co więcej: podróżowanie z nim jest tak ŁATWE. To Asia mi mówiła, że w związku może być łatwo - nie wiedziałam. Teraz już wiem. I to wzrusza. Piękne to.
Dopiero wracając z wakacji ZAUWAŻYŁAM, że odbyliśmy masę podróży (co mój chłopak już po wylądowaniu w Polsce podsumował z przepraszającym uśmieszkiem "Nie potrafimy wysiedzieć na dupie, co nie?" xD - bo mieliśmy SIEDZIEĆ NA DUPIE, odpocząć za te wszystkie miesiące zapierdolu, naczytać się książek, odespać i odpoczywać od stresu zamiast go sobie dodawać. A ostatecznie codziennie byliśmy na jakiejś przygodzie, bliższej lub dalszej xD heheh, ale z masą miejsca na czytanie, spanie i leżenie na plaży oczywiście). Dotarło do mnie, że względem żadnej z nich nie było między nami spięć. Tak łatwo nam się dogadać. Mamy podobne priorytety: jesteś chory? Boli brzuszek? To walić ten zamek na końcu szlaku, wracamy do hotelu i parzymy herbatkę, zagramy w jakąś grę! Czujesz się na zwiedzenie jeszcze czegoś? To chodź na ruinki, te na pustyni, z 4 km od miasta! I to jest tak naturalne. Tak proste. Ech.
Zauważyłam też, że oddałam mu planowanie. Oczywiście nie zupełnie - nadal to lubię robić i często robię. To początkowo było bardzo dla mnie trudne, budziło masę wątpliwości, bo czułam lęk, że "oddając" obowiązek planowania oddaję również odpowiedzialność za siebie i kontrolę (nad sobą - a tego nie pozwolę sobie stracić ponownie: w Holandii lata temu ostatecznie oddałam ją, a potem latami na terapii ją odzyskiwałam). Oddanie komuś innemu steru w obszarze "planowania podróży" w moim przypadku było aktem olbrzymiego zaufania. Ryzyko wielkie, strach wielki. Ciekawym było się przekonać, że oddanie obszaru planowania podróży nie jest tożsame z oddaniem kontroli nade mną. Tym jaskrawiej widzę, jakie skrajne schematy we mnie wyżłobił poprzedni związek - nie wiedziałam, że oddanie planowania podróży to może być to i nic więcej, a na pewno nic z władzy nade mną! Ech. Jak dalekich i jak raniących blizn nabyłam w poprzednim związku... Teraz to widzę, że ten mój wieloletni ból i gojenie trwało tyle, bo te rany były tak straszne i głębokie. Ech.
No, ale teraz, wracając z Turcji fakt oddania mojemu partnerowi planowania był tak naturalny, bezpieczny i w porządku, że świadomie zdałam sobie z niego sprawę dopiero w autokarze o 4 nad ranem w drodze na lotnisko. Ufam mu. Doceniam, że gdy planuje dzieli się tym planem, dzieli się planowanym budżetem, miejscami, pyta o wskazówki i zaznacza, że będą takie czy inne niespodzianki. To jest takie fajne i komfortowe.
I od razu sobie przypomniałam wtedy: oddaję planowanie, ale to ja na miejscu jestem przewodniczką. xD Bo jestem ciekawską factcheckerką i MUSZĘ przed wyjazdem w jakieś miejsce poczytać o nim (jak wspominałam w przypadku tego wyjazdu nie czytałam - tylko to co przez osmozę, a ja jednak dużo wiem przez osmozę :P lubię historię). Zapytałam nawet podczas jednej z pierwszych wypraw mojego chłopaka czy coś przy okazji planowania czytał o tym miejscu - bo nie chciałam mu odtwarzać audio-Wikipedii jeżeli już to wszystko wie. A on się do mnie uśmiechnął z powątpiewaniem i żachnął się "Nie! A po co? Od tego mam ciebie! To co mi opowiesz o tym... em... kamieniu?". No i opowiadam, z dygresjami, wyobrażamy sobie jak to musiało wyglądać w czasach świetności, rysujemy w powietrzu brakujące budynki, sklepienia... Odkrywamy z użyciem wyobraźni. I humoru I się tym JARAMY! Zadajemy sobie wzajemnie masę pytań, hipotez, a potem w hotelu potwierdzamy info w sieci. I masę przy tym śmiechu!
No.
I się spłakałam w tym autobusie o 4 rano, obserwując jak mój partner śpi na miejscu obok mnie słodko pochrapując...
Jak ŁATWO się przyzwyczaja do takiego dobra, które przecież jeszcze tak niedawno wydawało się zupełnie nieosiągalne!?
To wszystko, cały nasz wyjazd, całe nasze przygody, planowanka, kompromisy, przyszły tak naturalnie i tak zgodnie, tak gładko, że łatwo tego nie zauważyć. Nie ma WIELKICH emocji (tj. tez huśtawki - od niesamowitego szczęścia do niesamowitego bólu jak w moim poprzednim związku). Jest po prostu stabilnie i przez to jest miejsce na to by uwagę kierować na inne sprawy WSPÓLNIE oraz sprawy prywatne każdego z nas. Idziemy w tą podróż - tj. w podróż zwaną życiem, że tak oklepanym frazesem polecę - obok siebie, ale razem, pozwalając sobie na odmienność, na realizowanie wspólnych i osobnych potrzeb, i mamy w sobie wsparcie. I kibicujemy sobie wzajemnie!
I chyba bardziej niż kiedykolwiek wtedy, o tej 4 nad ranem, w kołysanym sennym sapaniem autokarze, poczułam, że jestem cholernie zaszczycona jego - mojego partnera - obecnością w moim życiu. Kocham go. I będę jeszcze bardziej zaszczycona, jeżeli zdecyduje się ze mną zawrzeć związek małżeński/partnerski/jaki tam lepszy dla formalności.
I sobie tak chlipałam ze szczęścia głaszcząc go po zarośniętym policzku, nim wzięłam się za czytanie przewodnika po historycznych ruinach tej części Turcji w której byliśmy.
I to chyba najważniejsze wrażenie po tym urlopie. Na dziś tyle. Zrobiłam dziś już 3 prania, podlałam kwiaty, rozesłałam paczki, pracowałam, sprzątałam... dużo zrobiłam i idę spać. :D Jutro rano lecę na siłkę i po psiecko! <3 Tęsknie za cholernicą.
14 notes
·
View notes