#bez słów
Explore tagged Tumblr posts
Text
Tylko on wiedział jak pobudzić jej myśli
Rozumieli sie bez słów
Nikt nie mógł sie do niej zbliżyć tak jak on
Codziennie ją pilnował
I już nigdy nie pozwolił jej odejść
#wiersz#on#ona#odejście#nigdy#nie pozwolił#nikt#zbliżenie#pobudzenie#myśli#codziennie#pilnowanie#codzienność#rozumienie sie#bez słów#słowa#tylko#wiedza
1 note
·
View note
Note
What is your favorite poem?
hmm, not sure? I've been meaning to get into poetry for a while, hasn't happened so far.. it's also quite an exposing thing to share, but I share so much personal things here anyways, so.
I feel close to Wolna Grupa Bukowina and Stare Dobre Małżeństwo, their music and lyrics, the latter being often words of poetry by Wojciech Belon, Adam Ziemianin, Edward Stachura, Leśmian and others. I hold some sentiment towards Stepy Akermańskie (of all things, I know), for Jan Lechoń, Miron Białoszewski (like Szare eminencje zachwytu).
So a few ideas here, but I have yet to find my real favourites in poetry.
#👍#dont be afraid to send me such asks nonanymously..#or share your favourites#sorry for non-poles that all the poems are polish#I couldn't connect on a level poetry requires with a text written in english or a translation from yet another language (idk if im fluent#enough to deeply understand foreign [non English] poetry)#you can listen to 'bez słów' by wolna grupa bukowina though
0 notes
Text
Przepadam w muzyce, analizie, życiu...
"Powiesz trochę za dużo słów, tych co złamią nawet najtwardszy grunt - nagle toniesz, w morzu tych jego słów, tych co zdobią języki wielu ust....
Ta walka była nierówna, słowo zasłania a ciało zdradza mnie...
ta walka była tak długa, wolę...umrzeć niż przyznać się".
Miałam używać własnych słów, żeby opisywać rzeczywistość, jednakowoż inni robią to lepiej, więc postanowiłam jedynie metafory poddawać analizie.
Lins jest moim masterem level hard od metafor. Subiektywnie opisujących różne rodzaje przemocy. I problemów związanych z psychicznym jej wymiarem.
Ludzie się gubią w chaosie, ja odnajduję w nim spokój.
Wróćmy do słów -
słowo zasłania a ciało zdradza mnie.
Nie mówię, a jak mówię, to nie to co czuję, bo po co.
Toniesz.
To nie my toniemy tonie my.
Jest już sobota. 0:11 wskazuje na dość wczesny poranek. Miałam mieć baloniki w kotki - gówno jest wielkie. Trudno, zajęta byłam.
Zapomniałam.
Z nudy i miłości do siebie siedzę nad analizą zagrożenia metanem wyeksploatowanej już ściany jakiejś kopalni. Dlaczego? Bo świetnie za to płacą i mogę rozpierdalać zielone na co mi się żywnie podoba.
Inflacja? Ja nie wiem, mam depresję i tylko chwilowe stany euforii, co przypomina ChAD do potęgi, ale że to SM i CPTSD to się inaczej na to patrzy.
To byłoby tak, jak ja bym z chęcią chciała wrócić do obozu koncentracyjnego.
Najmilsze wspomnienie z dzieciństwa - jak siostra zakłada mi buty i kurtkę, żeby mnie starzy nie zabili dla zabawy, bo tak mnie skatowali, że sama nie byłam w stanie ręki ruszyć.
Drugie - śmierć kliniczna w wyniku której spędziłam w szpitalu najmilsze chwile swojego dzieciństwa, bo ktoś się w końcu mną opiekował i mnie słuchał.
Och ile mam kurwa radości.
Więc teraz jestem dużą dziewczynką i wchodzę do Wojasa w garniturze od Hugo Bossa a po perfumy lecę do Dubaju.
Nagle toniesz w morzu tych jego słów....
youtube
#toniesz#kasia lins#ania leon#trochę za dużo słów#nagle toniesz#języki wielu ust#metafory bez granic#rozumiesz stan którego nie da się lepiej opisać#piątek w nocy#chwil parę przed Włochami#zanim cokolwiek się stanie#całe dnie dłużą się niczym straszny sen#cisza wybudza lęk#zanim twe oczy już zasną#zanim na chwilkę uśpisz cały świat#cptsd#ptsd#chad#sm#depresja#dekompresja#słowo zasłania a ciało zdradza mnie#wolę umrzeć niż przyznać się#Youtube
1 note
·
View note
Text
Nie chcę relacji, w której muszę wstydzić się swoich emocji i hamować słów. Nie chcę dystansu. Ma być bliskość. Czułość. Bez wojen. Z sensem.
539 notes
·
View notes
Text
Definicja zaburzeń odżywnia
Zasypiam z głodem, który nigdy nie znika,
w lustrze cień, co moją skórę przenika.
Każdy posiłek to walka, a nie wybór,
każdy krok to ból, a nie krok do przodu.
Liczby na wadze są moją religią,
szeptem liczę kalorie, sercem przysięgam,
że jeszcze jeden dzień bez grzechu, bez kęsa,
a jednak w głowie chaos, co mnie rozdziera.
Jestem więźniem ciała, co się kurczy w bólu,
chcę uciec daleko, ale wciąż czuję przymus,
by być lżejszą, czystszą, by zniknąć powoli,
ale każdy gram życia odchodzi bez woli.
Liczę kalorie, jakbym była w klatce,
wciąż za mało siebie, wciąż za dużo w szafce.
Cisza krzyczy głośniej, niż tysiące słów,
chcę być lekka jak piórko, zniknąć pośród snów.
Jednak każdy dzień to znowu ból i męka,
ciało moje woła, ale w głowie pętla.
I choć świat się kręci, ja stoję w bezruchu,
więźniem własnej walki, więźniem własnych duchów.
To, co najgorsze, to nie pustka w brzuchu,
ale cisza w sercu, co krzyczy po cichu.
Mówią: "jedz, to takie proste", lecz nie wiedzą,
że to, co mnie trawi, to ja sama jestem.
____________________________________
Uwielbiam pisać białe wiersze, dlatego też postanowiłam napisać o tej tematyce <3 Chcę nim przedstawić moje przemyślenia dotyczące zaburzeń odżywnia, jak to wygląda z perspektywy osoba, ktora na nue choruje ❤️❤️
#ana motylki#chude nogi#nie chce jeść#chudosc#chce schudnac#chudzinka#chce czuc kosci#az do kosci#chce widziec swoje kosci#kosciotrup#aż do kości#chcę widzieć swoje kości#wystające kości#skóra i kości#kościotrup#nie chce być gruba#gruba szmata#jestem gruba#gruba świnia#ulana kurwa#jestem ulana#ulana szmata#ulana swinia#aż do śmierci#tłusta świnia#świnka#ulana świnia#jestem motylkiem#będę motylkiem#motylki w brzuchu
24 notes
·
View notes
Text
tbh jestem prawie pewna że Maciek to nie jest żaden chłop
to jest z pochodzenia szlachcic - change my mind
albo bękart może jakiegoś szlachcica i chłopki czy coś.
a bo i po pierwsze, dlaczego by chłop z Litwy miał w ogóle mówić po polsku? (no ale dobrze, jasne, to po prostu komedia i trzeba było, żeby się dogadywali bez przeszkód), a szlachcic litewski to jasne że po polsku zna
dwa: pal licho ten polski, ale skąd by chłop znał nazwy miesięcy po łacinie??
a trzeci argument jest taki, że fabularnie rzecz ujmując to cały ten romans skazany jest na sromotną porażkę (a ze to jest komedia to nie wypada dawać tragicznego zakończenia przecież), CHYBA że nagle się okaże że to jest jednak syn magnata jakis. i wtedy simple wszyscy się cieszą i kochają (tyle że umarła by teza o jakimś między stanowym porozumieniu nieco jasne jasne) (ale to jest Netflix czy kogoś by to zdziwiło?)
jak to się stało ze jest teraz w adamczysze?
a. uciekł (no można wiele powodów wymyślić)
b. został wygnany (j.w.)
c. [moja ulubiona] jest bękartem szlachcica z jakąś chłopką, a że szlachcic jakiś dobry/honorowy/zakochany, to go najpierw w pewnym stopniu jak prawowitego syna chował, ale potem coś się zesrało (stary umarł, stary zachorował, zmienił się rozkład sił i Maciusia wyrzucili, zdegradowali do chłopa)
papatki :*
[+edit]
jeśli by się dalej nad tym zastanawiać to chłop z Litwy - chłop prawosławny to w ogóle się nie spotykał z łaciną, ponieważ msze prawosławne były odprawiane w starocerkiewnoslowianskim, więc o ile chłop katolicki coś tam mógł „liznąć” łaciny w kościele i się nauczyć dwóch czy trzech słów, to chłop prawosławny tym mniej?
za to szlachta litewska się polonizowała. co prawda nie wiem, bo się nie znam i Google wprost nie chce powiedzieć, czy przechodzili na katolicyzm czy nie, no ale na pewno łacinę bardziej.
dlatego jestem zasadniczo zwolenniczką teorii, że jest bękartem, bo wtedy wiara po matce chłopce, prawosławny, a gdzieś tam wychowanie jakieś czy inna edukacja podstawowa po polsku i łacinie
#ja się nie znam na historii first of all#czuję się jakbym wywolywal wilka z lasu#1670 netflix#1670#1670 maciej#1670 teoria#czy Maciek jest synem magnata????#not a clickbait#proszę mi to inaczej wytłumaczyć#aniela 1670#jak by to miało wszystko się złożyć w całość gdyby on był nieślubnym dzieckiem szlachcica to troche nie wiem#chyba coś w stylu: nagle wszystkiego jego dzieci umarły na dżumę#i teraz Maciek jesteś jedynym dziecięcym hip hip hura#1670 rant
129 notes
·
View notes
Text
niedziela 22.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — binge
will this ever end...?
dostałam kilka (chyba) pokrzepiających komentarzy od was pod wczorajszym wpisie ale na żadne nie odpisałam bo miałam mętlik w głowie, ciężko było mi formułować myśli, a co dopiero ująć je w słowa. wczoraj po poventowaniu na blogu wzięłam się za naukę, dwa tematy z geografi, oraz za pisanie, mam na razie 1600 słów pierwszego rozdziału co jest tragicznym wynikiem jak na cały tydzień??? zwykłam pisać około 8000 tygodniowo rok temu, w 8 miesięcy około napisałam 600 stron opowiadania a teraz idzie tak mozolnie. poszłam spać o 1-2 i obudziłam się sama chwilę przed 8, nie mogłam już zasnąć więc poszłam wypić siemię i obejrzałam odcinek criminal minds. jak wszyscy uwielbiają jesienne wieczory, to ja uwielbiam jesienne poranki. kiedyś wstałam specjalnie dla nich wcześniej, teraz śpię do 9 żeby mieć mniej czasu na jedzenie w ciągu dnia XDD o 11 miałam binge i do 15.30 leżałam w łóżku, przyjechał mój ojciec chrzestny, ciotka i młodsza kuzynka. moja mama zachwycała się jaka ona jest chuda (mówi jej to dosłownie za każdym razem jak ją widzi i mam wrażenie że zarówno ona jak i jej mama jakiś niekomfortowo się z tym czują) a ojciec chrzestny wygłaszał homofobiczne prawicowe b��g honor ojczyzna opinie że gejów to by on najlepiej do psychiatryka wysłał i coś takiego. moja mama i ciotka słuchały tego z takimi minami 😐 i tylko wzruszały ramionami, po czasie ciotka jebła "no tak jest po prostu jedna nie chce być z facetem tylko chce być z drugą babą no co zrobisz" i skończyła się dyskusja. zawsze się zastanawiam czego oczekuje osoba wygładzające takie opinie, poklasku? naprawdę musi go szukać podczas rodzinnego spotkania? może czas zapisać się do kółka dyskusyjnego. chyba że boisz się że zostaniesz przegadany. do teraz pamiętam rozmowę z ojcem chrzestnym (30+ letnim stałym singlem który nigdy w związku nie był dla kontekstu) na temat mojego bierzmowania do którego nie poszłam. "a co jak twój chłopak będzie chciał śluby kościelnego" "to będzie miał problem" "a moje dziecko będzie normalne, będzie szło do bierzmowania" "znakomicie, a gdzie to dziecko?" "ty nie bądź taka mądra" "argumenty się skończyły?" "jakbym przestawił ci moje argumenty to byś się zesrała 💅🙄" przyjemniaczek. jutro wiezie mnie do szkoły bo 10:30 na i pewnie znowu przyjedzie godzinę spóźniony, nie znam drugiego człowieka który by tak nie szanował czasu innych 😭 przejedzie ci dwie godziny po czasie i powie ze sory spałem XDD
z kuzynką i ciotka poszłyśmy na ogródek pozrywać jabłka bo mam 4 jabłonie. zaraz zleci się połowa wiochy z prośbą o kilka sztuk, w sumie nie ma się co dziwić bo te jabłka są tak zajebiste, nigdy w sklepie nie kupiłam tak idealnych, twardych i kwaśnych. buszowałak z kuzynką po piwnicy bo chciałam jej oddać swoją starą deskorolke, poszłyśmy chwilę się przejechać i nie byłam w stanu nawet ustać na tym 😭 a jak byłam w jej wieku to chodziłam z koleżankami na mega stromą górkę i zjeżdżałyśmy z niej dla funu na siedząco. nikt kończyn nie połamał ale chodziłyśmy tak podrapane bo za każdym razem jak czułysmy że zaraz się rozjebiemy na tej desce to skręcałyśmy w krzaki na poboczu. kilka razy samochód nas prawie potrącił bo to była normalna droga XD tylko ze w lesie. wiem że się rozpisuje na dziwny temat ake wolę pisać o tym niż ventować 💁
potrzebowałam zmiany w życiu więc przerzuciłam się z fitatu na yazio. złapałam się właśnie na tym że zaplanowałam już co będę jadła jutro i we wtorek XD usunęłam te posiłki bo taka fiksacja na jedzeniu nie działa na.mnie dobrze. będę wpisywać bezpośrednio przed zjedzeniem. postaram się jeść tyle ile potrzebuje (mój apetyt w końcu chyba opada) tak jak to robiłam kiedy udało mi się dobić 6 tygodni bez napadu. mam teraz ciężarki do ćwiczeń więc 3x w tygodniu postaram się ich używać, dbać przyzwoitą ilość białka, może urośnie mi jakiś mięsień i metabolizm przyspieszy. śledzę na reddicie kilka wątków związanych z bulimia, zdrowym odżywianiem, objadaniem się. wyświetlił mi się dziś wpis kogoś to tak jak ja zaliczył relapse w tym ostatnim i jego/jej sytuacja była bardzo podobna do mojej, również przyczynił się do tego powrót do szkoły. to jest czyjaś odpowiedź która mi się spodobała i chcę ją sobie wziąć do serca.
może powinnam wrócić do pisania w dzienniku. swoją drogą, jeżeli zdarza mi się binge w ciągu tygodnia to jest to najczęściej maksymalnie do godziny po moim powrocie do szkoły. taki przedział czasowy między zjedzeniem posiłku a zabraniu się za naukę. czuję się zmęczona, mam ochotę szybko poprawić sobie nastrój nawpierdalaniem się. zastanawiam się nad rozwiązaniem tego problemu, co mi przychodzic do głowy to nie odpoczywać od razu po powrocie (lubię sobie posiedzieć godzinę zanim za cokolwiek się wezmę) tylko niemal od razu się za coś zabrać, odpoczynek przełożyć na
wieczór kiedy już skończę z z nauką. swoją drogą czeka mnie dziś kolejna godzina śleńczenia nad geografią (rozszerzenie), to ten przedmiot do którego muszę wykorzystać całą masę skojarzeń aby zapamiętać niektóre chore nazwy xd (i tak mam lepiej niż biolchem pod tym względem) myśląc o erze KENozoicznej wyobrażam sobie ryans goslinga w stroju innuuta bo akurat wtedy polska była wielokrotnie zlodowaciała co przyczyniło się do powstania rzeźby polodowcowej na północy kraju. ogólnie całkiem lubię się uczyć :> tylko nie lubię jak mam zapierdol z dosłownie każdego przedmiotu i czuję jakby brakowało mi miejsca w mózgu na pomieszczenie tego.
#chce byc idealna#chude jest piękne#chudosc#odchudzanie#nie chce jesc#podsumowamie#kartka z pamietnika
27 notes
·
View notes
Text
a jak polecę w dół, Ty mnie miła ratuj
ratowałaś mnie już tyle razy bez słów i najlepiej wiesz tu ile znaczy ten ból
44 notes
·
View notes
Text
4 Września 2024, Środa ☀️:
Witajcie! Tak, tak, to ja. Żyję. Zaginęłam w niewyjaśnionych okolicznościach trzy miesiące temu i tyle mnie widzieliście... Przykro mi, że tak zniknęłam bez słowa, ale chyba nie będę przepraszać, bo to niezupełnie była moja wina. Chciałabym wrócić. Tutaj, do pisania u siebie i czytania u innych. Brakuje mi tej kotwicy. I brakuje mi Was. Dużo się u mnie wydarzyło i jeszcze więcej przede mną, więc myślę, że porządkowanie swoich myśli dobrze mi zrobi.
Ale wszystko po kolei.
Zacznijmy od mojego zniknięcia. Było to tuż przed maturą, więc zrozumiałe, że nie miałam zbyt dużo czasu na prowadzenie bloga. Maturę napisałam i zaległam w domu na 5 tygodni, podczas których żyłam w ciągu 3 dni migreny, 1 dzień przerwy, 3 dni migreny i tak dalej... Myślę, że stres tak długo ze mnie schodził. Kiedy już myślałam, że będę mogła znowu funkcjonowała jak normalny człowiek, okazało się, że mój stan psychiczny znacząco się pogorszył. Depresja towarzyszy mi nieustannie od jakichś 5 lat, w większym lub mniejszym natężeniu, ale 2 lata temu po 3 latach terapii i leków, które nie przynosiły efektu lub rozwiązywały problem na krótko, postanowiłam zaakceptować to jako część mojego życia. Powiedzmy, że nauczyłam się żyć z myślą, że nie chce mi się żyć. Przez większośc czasu jest źle, czasami jest średnio, zdarza się, że nawet znośnie, ale mimo wszystko zaraz po "źle" prym wiodą okresy, gdy jest tragicznie. I taki właśnie stan zawitał do mnie pod koniec czerwca, czyli wraz z końcem chronicznej migreny. Ataki zwykłej pojawiają się u mnie nadal, ale zdecydowanie rzadziej. (W ciągu ostatnich 9 tygodni miałam ich 7, trwających średnio 2-3 dni. Nie jest dobrze, ale źle też nie). Wrócił za to zwyczajny, acz dokuczliwy, chroniczny ból głowy, przez który znowu zaczęłam łykać ibuprofen codziennie i na potęgę. Winię stres i zły nastrój. Zdziwiłam sama siebie, gdy podczas rutynowej wizyty u psychiatry, do której do tej pory nie chciałam niczego poza receptami na Medikinet, napomknęłam, że psychicznie czuję się jeszcze gorzej niż zwykle. Byłam na etapie rozważania, czy nie lepiej od razu rzucić studiów, na której dopiero się dostałam (niespodzianka!) (o tym później), bo przecież i tak wylecę po miesiącu. Nie poradzę sobie. I po nitce do kłębka, gdy tak brnęłam w ten wywiad medyczny, okazało się, że mam OCD, nazywane również "nerwicą natręctw". I to nie od dziś, o, nie, nie... Okazało się, że z nieleczonym OCD żyłam sobie w błogiej nieświadomości przez... 11 lat. Jedenaście. Lat. Przy okazji wyjaśniła się także tajemnica mojego zespołu lęku uogólnionego — mój mózg czerpał schizy na potęgę z niewyczerpalnego źródełka paranoi, jakim są zaburzenia obsesyjno-kompulsywne. Dostałam leki. Wcześniej wzbraniałam się przed braniem jakichkolwiek psychotropów, ale teraz myślę, że to była kwestia tego, że nikt się mnie nie pytał, czy chcę. Po prostu miałam zawrzeć jadaczkę, łykać prochy i nie dyskutować, więc się buntowałam. A w momencie, gdy jestem pełnoletnia i jest to w 100% moja decyzja, to sprawy wyglądają trochę inaczej. W każdym razie jest lepiej. W ciągu ostatnich trzech tygodni wyszłam z domu 10 razy i aktualnie jestem na wyjeździe (Nicholasa oczywiście wzięłam ze sobą) — jak na mnie, niesamowity wynik. Dla porównania, między 21 maja, a 10 sierpnia (82 dni, czyli niecałe 12 tygodni), z domu wyszłam 5 razy. Jest różnica.
Następny temat: matura. I wyniki.
Wynik z rozszerzonego polskiego wyższy o 21 punktów procentowych niż na podstawie bawi mnie bardziej niż powinien xD. Ale szczerze mówiąc, jestem z siebie mega dumna. Napisałam wypracowanie na 3,5 tysiącach słów, i popełniłam tylko 6 błędów językowych, za co odjęto mi 2 punkty. Za całą resztę miałam maxa. Martwiłam się tylko czy przypuszczenia, że Lewis Carroll brał LSD będą wystarczające, żeby uznać je za kontekst biograficzny dla "Alicji w Krainie Czarów" (temat: kreacja przestrzeni w utworach literackich). Tutaj naprawdę byłam zdana na "widzimisię" egzaminatora, ale miałam szczęście.
Potem aplikowałam na studia, na 8 uniwersytetów (Szczeciński, Białostocki, Łódzki, Warszawski, im. A. Mickiewicza w Poznaniu, Wrocławski, Zielonogórski, Śląski), z czego na dwóch na 2 kierunki. Wydałam krocie na opłaty rekrutacyjne ("krocie" to dokładnie 850 zł 💀. Myślałam, że rodzice mnie zamordują). Strasznie się bałam, że nigdzie się nie dostanę, chociaż wyniki miałam przecież dobre, nawet bardzo. Dostałam się wszędzie. Papiery złożyłam na Zielonogórski, przez co rodzice jeszcze bardziej się na mnie wściekli, bo oczekiwali, że wybiorę jednak "naJLepSzĄ uCzeLniĘ W pOLscE". Nope. Nie jestem fanką wyścigu szczurów. Może i Zielona Góra to trochę zadupie, ale nigdy nie lubiłam wielkich miast, szczególnie że mieszkam w takim od urodzenia (w cichszej dzielnicy, ale jednak). Znalazłam sobie stancję 350 metrów od campusu. 1800 zł za pokój dwuosobowy, w którym będę mieszkać sama, więc miejsca mam bardzo dużo. W mieszkaniu są jeszcze 2 inne dziewczyny, też studentki pierwszego roku. Można z kotem. Jak dla mnie bomba. Wyprowadzam się 22 września, za niecałe trzy tygodnie. Nie wiem czy bardziej się cieszę, czy boję.
O, i obcięłam włosy. Jeszcze w czerwcu, więc zdążyły prawie całkiem odrosnąć, w końcu minęły 3 miesiące. Zamierzam je jeszcze przyciąć przed wyjazdem.
Przed: Po:
A tak z innej beczki, zauważyłam, że starvinpoet i driftinggg zniknęli. Tak zupełnie. Wie ktoś może co się z nimi stało? Spadli z rowerka czy sami się usunęli? Mają jakieś nowe konta? Przykro się robi, kiedy się wraca i dowiaduje, że niektórych ludzi już tu nie ma.
@goalsdigger nie zdziwię się, jeśli już o tym zapomniałaś, ale ja nie ;D. Te 3 miesiące temu prosiłaś o zdjęcia nowych ciuchów, które sobie kupiłam. Na zdjęciu z długimi włosami masz próbkę jednej z flanelowych koszul. Jak wrócę, to wstawię resztę
@lekkotakworld o tobie też nie zapomniałam :3. Chciała�� żebym pochwaliła się całym moim księgozbiorem. Tym też się zajmę, kiedy wrócę :*
Cały ten wpis powstaje na fali 70 mg metylofenidatu, który łyknęłam na pusty żołądek i zapiłam kawą. Czułam się do dupy i miałam nadzieję, że to pomoże. Pomogło. Normalnie dobowo biorę w dwóch dawkach 30+20, więc drugą dawkę już sobie odpuszczę, bo 2mg/kg masy ciała kiedy bezpieczna dawka wynosi max 1mg/kg nie byłoby zbyt mądrym posunięciem. I tak już przekroczyłam. Trudno. Toksyczna to dopiero 4mg/kg. W każdym razie mam nadzieję, że nie będę miała jakiegoś mocnego zjazdu. Wyczerpie mi się jakoś między 17 a 18, więc teoretycznie jeszcze nie byłoby za późno na 20 mg, ale raczej wolę nie ryzykować. Mam nadzieję że będzie w miarę okej. Chciałabym jeszcze wieczorem coś napisać. I jutro też. Brakuje mi tego.
PS. Mogę prosić o jakieś uniwersalne rady od bardziej ode mnie doświadczonych studentów? Oprócz "uczyć się regularnie". To już wiem. Chyba że "JAK uczyć się regularnie". Tego nie wiem.
39 notes
·
View notes
Text
Jedna chwila, kilka słów i samotność wita znów.
Brak miłości, brak przyszłości, oddech dusi bez litości.
~ @cali-neczka
26 notes
·
View notes
Text
!!WYPOCINY, WŁASNA (KONTROWERSYJNA??) OPINIA!!
Jak masz czytać, to czytaj do końca, wtedy komentuj.
Właśnie zauważyłam pewien post o tym jak jeden z motylków napisał że w skrócie "nie chce zadawać się z osobą grubą, prędzej jakby ta osoba schudła" i reblogi oraz komentarze które były jak "powinnaś się zastanawiać co mówisz" czy "wtf", "kys".
Więc tak.
1. Nie zapominajmy o istnieniu pro any, wiadomo że będą toksyczni, to, że jakaś grupka ludzi uznała że pro ana nie będzie toksyczna, nie znaczy że to czyni ich pro aną, tym bardziej nie w tym 'podziemiu' które przynajmniej ja znam.
2. Każdy ma swoje preferencje jak i po prostu to, czy czuli by się komfortowo zadając się z grubszymi osobami, może ich obrzydzać czy pot czy zapach czy częste słabe zachowanie albo nawet i sam wygląd, tymbardziej jak na codzień patrzą na fatspo (które często wielu motylkom pomaga). Nie każdy będzie się cieszył że jakaś klucha która uważa się za ich znajomego usiądzie im na kolana czy będzie sie tulić.
3. Sama się znałam z wieloma osobami "plus size" i wiem, że osoba pisząca to najprawdopodobniej miała powód żeby tak '''''agresywnie''''' i '""nie miło'"" to ująć.
A tutaj opowiadania, opisy, osób plus size, wszystkich jakich kiedykolwiek widziałam i bliżej znałam (bez wyjątku, każdy z nich był nie normalny, dziewczyny i chłopacy.). Może po przeczytaniu ich, kilka osób zrozumie czemu tak myślę.:
Wszystkie osoby 'plus-size' (które znałam, widziałam) jedli jak świnie, mlaskali, pluli przy tym, krzyczeli z pełnymi ustami (no bo przecież trudno przełknąć i powiedzieć, ale no cóż... nawet jeśli, to nigdy nie potrafili mówić w normalnym tonie.)
Wszystkie osoby 'plus-size' (-II-) kłamali, nie trzymali granicy, dotykali bez pozwolenia, podjadały mi jedzenie, używali swojej wagi jako przepustki na każde ich złe zachowanie, manipulowali innymi i stawiali ludzi przeciwko sobie, bo im coś się nie podobało.
To chyba wszystkie rzeczy, które były cechą u każdej osoby 'plus-size' którą znałam, teraz opowiadania na temat osób, które znałam najbliżej! Będą 3najgorsze, chciałabym dać czwartą, ale wiem że ona miała problemy rodzinne (zmarli jej rodzice a potem dziadkowie a jej siostra oddała ją do domu dziecka bo po prostu nie chciała się nią zajmować) więc to był by słaby przykład, mimo że jej zachowanie nie było wytłumaczalne jej sytuacją rodzinną. Dodam też skróty przed nimi, jeśli komuś nie chce się czytać całości.
Więc 1.
Zacznę od słabszego, czyli chłopaka z podstawówki, nazwijmy go hubert.
(Brak higieny, plucie jedzeniem w każdą stronę, brak szacunku, dotykanie bez pozwolenia, zachowania 4latka.)
Ogółem hubert podjadał na każdej lekcji- okej, dużo osób chudych też to robi! Ale nie, hubert robił to głośno, mlaskał, pluł, często kończyłam mając włosy w jedzeniu, przeszkadzał mi podczas lekcji, nie pozwalał mi się uczyć, co chwile wymyślał, oddychał głośniej niż odkurzacz przez usta, a co gorsze zawsze śmierdziało (dodam że nie miał żadnych problemów z oddychaniem, to było jego przyzwyczajenie i nie obchodziło go to, czy innym to przeszkadza.) Na przerwach potrafił na wszystkich spocony wskakiwać, łapać za ramie, ciągnąć, zachowywał się jak 4latek. Może powiecie że to nie jest najgorsze? Wyobraźcie sobie mieć całe włosy w jedzeniu i ślinie, czyiś pot na całych swoich ubraniach i ciele, jak i śmierdzącą klasę codziennie. Dodam że mu nawet pomagałam z własnej woli (miał złamany palec i nie miał jak pisać, więc z ważnych tematów wszystko mu przepisywałam jeszcze w trakcie lekcji.) ale nigdy nie potrafil wyrazić ani troszkę szacunku, mimo że wiedział że to co robi mi się nie podoba.
2!
Dziewczyna z mojej 1klasy technikum, nazwijmy ją alex.
(Słaba higieny, brak szacunku, nie rozumienie słów "nie" i "przestań", drapanie, wbijanie paznokci w skórę, gryzienie, nastawienie ludzi przeciwko mnie, bo uznałam że nie chcę się z taką osobą zadawać.)
Alex lubiła wszystkich okłamywać, robiła wszystko, byle by dla niej skończyło się dobrze. Zawsze siedziała sama, więc uznałam że może do niej zagadam, wydaje się być miła i jest ładna, byłam zdziwiona że nikt z nią nie rozmawia. Kilka pierwszych dni było super, rysowałyśmy razem, chowaliśmy śmieszne rysuneczki po szkole, miałyśmy dużo wspólnych tematów. Niestesty, nie trwało to długo. Po kilku dniach zupełnie przekraczała granicę, drapała mnie, gryzła (dodam że często nie myła zębów, a gryzła na prawdę mocno, raz aż lekko spuchłam.) wbijała paznokcie w rękę, rysowała po moim zeszycie mimo że mówiłam, żeby na tej stronie tego nie robiła (ale jak ja jej narysowałam mały uśmieszek w odwecie, to była oburzona i obrażona...) podglądała mi w telefon, końcowo nawet znała moje hasło i bez mojego pozwolenia sobie używała z mojego telefonu (ale jak spytałam czy mogę z jej tel zadzwonić bo mi zablokowano połączenia i sms to krzyczała że ona telefonu mi nie da, bo "po co mi" "wytrzymam" mimo że to była nagła sytuacja..) wiedząc też że nie jestem za silna, ciągle sie o mnie opierała, nie ważne czy śmierdziała czy się nie umyła czy spociła, zawsze niczym na mnie była, nawet jak jej tłumaczyłam że sobię tego nie życzę, i że ma się najpierw umyć. Uważała się za trans, okej, spoko, akceptowałam to, nie miałam do tego problemu, używałam z "poprawnego" imienia i zaimków, ale szybko przestałam to akceptować. Co alex zrobiła? Gdy zerwałam z nią kontakt i przestałam chwilowo pojawiać się w szkole, nastawiła moje przyjaciółki przeciwko mnie, mówiąc im jak to ja jej nie krzywdziłam psychicznie i fizycznie, jak to ja jej nie upokarzałam i niszczyłam psychikę... gdy jedyne co jej mówiłam, to żeby się ogarnęła i zaczęła rozumieć słowo "nie". Skończyłam rok szkolny nie zdając klasy i bez znajomych w szkole z jej winy. Może powiecie "ale przecież dużo chudych osób tak robi!!", tak, ale nie w tej klasie gdzie każdy inny był ogarnięty, nie w liceum, nie bez problemów ani w domu ani w szkole ani w głowie(oprócz tych urojonych, wymyślonych, bo za dużo testów na problemy psychiczne się robiło...)
3!
Teraz mój ulubiony♡♡
(Namawianie do używek, zakazy i nakazy, oskarżenie o "gwałt".)
Nazwijmy ją ania, poznałam w 1klasie technikum (ona była w drugiej.)
Ania była normalniejsza, słabsza higiena ale nie aż tak jak poprzednie dwie osoby. Poznałyśmy się na lekcjach dodatkowych, podkochiwałyśmy się w sobie, wszystko było okej super słodziutko milutko. Po miesiącu uznałyśmy że można zrobić nockę, ona naciągnęła mnie na alkohol, mimo że na początku się wachałam. Dzień nocki, upiła się tak, że nic nie pamiętała, nic nie rozumiała, jedyne co miała w głowie to sex, więc doszło do spraw intymnych mimo że średnio tego chciałam. Dodam że to był jej wybór żeby tyle wypić jak i wiedziała że przy miesiączce alkohol wejdzie mocniej, ale w ten dzień to zignorowała. Po nocy 'wrażeń' wszystko było okej, dokończyliśmy na drugi dzień wódkę z znajomym, potem troszkę się zmieniło, zaczęła robić głupie zakazy i nakazy na wszystko i na nic... Kilka miesięcy później, co się stało? Poznała się z moim kuzynem ( który wiedziała, że przyłożył się do niszczenia mojej psychiki ) i uznała, że chce się z nim przespać mimo że on tylko chciał lalkę do seksu. Końcowo tego nie zrobili, bo zerwał z nią kontakt bo 'za długo czekał', a po miesiącu magicznie zaczęli znowu ze sobą rozmawiać i wygadywać o mnie plotki, że podobno w tą nockę ją molestowałam (gdy to ja musiałam ją pilnować z tym co robi, żeby rodzice nie zauważyli co się dzieje) i że byłam do niej niestosowna (prawda, bywały żarty o sprawach seksualnych, ale nigdy mi nie mówiła ani nie okazywała że czuje się z tym nie komfortowo) jak i powiedziała moim rodzicom wszystkie moje sekrety i wyzywała wszystkich moich znajomych którzy mi pomogli od toksycznych śmieci (Moi 'toksyczni śmiecie' mieli do niej szacunek, rozmawiali razem i nigdy nie było problemu.). W skrócie zerwała kontakt z nie wiadomo czemu bo jej coś nie pasowało i zaczęła gadać o mnie i moich znajomych najgorsze kłamstwa. Dodam też że prawda, ratowała mnie raz po próbie samobójczej, mimo że ją o to nie prosiłam (nadal jej podziękowałam za całą pomoc, nigdy nie traktowałam jej jak gówna, a w tamtym czasie to zaczęłam traktować ją z jeszcze większym szacunkiem), ale ona sama mi dwa razy napisała że chce to zakończyć i się nie odzywała kilkanaście godzin i nawet nie wiedziałam gdzie jest, dzwoniłam do wszystkich znajomych tylko po to by się dowiedzieć, że jest na spacerze z psem albo że pewnie śpi.
I mały bonus, 4!, w dużym skrócie omijając wiele niepoprawnych sytuacji:
"Znajomy" z którym piliśmy, też 'plus-size', manipulowała mną gdy jej się nudziło, mówiła że zabije się jeśli się z nią nie spotkam, tłumacząc się na końcu znajomości że to tylko żart. Często też mi rozkazywała i patrzała na mnie z góry.
Wszystkie osoby opisałam w największym skrócie ujmując chyba wszystkie naistotniejsze rzeczy jakie były. Oczywiste jest że nie będę wytykać każdego dnia i sytuacji z nimi.
Może powiecie, że o, ale chudzi też tak robią, ale że przecież nie tylko osoby 'plus-size' takie są. Prawda, jak najbardziej się zgadzam, ale patrzcie z punktu widzenia np. W tym przypadku mojego. Po ponad 12 chyba znajomościach z osobami 'plus-size', a jeszcze wielu więcej z osobami chudszymi, z których ok. 30/40, tylko 4mnie słabo traktowały (licząc dosłownie dwójkę dzieci, kuzyna jak i jednego znajomego.)
Wszystkie osoby 'plus-size' jakie znałam, były w skrócie nienormalne, gdy osoby 'chudsze' w większości się tak nie zachowywały w tym samym otoczeniu. To jest OCZYWISTE że w takim punkcie widzenia, po takich sytuacjach, w takim przypadku, może wystąpić obrzydzenie do osób grubszych, ponieważ nie kojarzą się z niczym dobrym.
Chciałabym również dodać trzy istotne rzeczy.
1. Do wszystkich tych osób wykazywałam się z szacunkiem, chyba że na prawdę przesadzały i o tym wiedziały, to wtedy potrafiło mnie ponieść. Ale NIGDY nie zwyzywałam ich od wagi, wyglądu. Wszystkie opisane osoby nie miały problemów, które mogłyby usprawiedliwić ich zachowanie.
2. Czemu przestałam akceptować te dwie osoby transpłciowe? Bo miały zero szacunku i wykorzystywały swoją seksualność jak i transpłciowość. Nie będę akceptować kogoś, kto wykorzystuje takie rzeczy jako kartkę przepustkę. Sama TRZY lata, myślałam że jestem trans. Byłam zagubiona, poznałam wiele takich osób. Zauważyłam że wszystkie łączy jedno- problemy rodzinne czy autyzm, adhd. Zagubione psychicznie dziecko, widzące tyle transpłciowych, słodkopierdzących osób na internecie, słuchające że może zmienić swoją płeć, że musi odkryć kim jest płciowo i seksualnie. Wszystkie te osoby, jak i ja, czuliśmy to samo, widzieliśmy wszystko z podobnego punktu widzenia. Zaczeliśmy siebie okłamywać, wiele z moich znajomych jak i ja, zapomniało nawet wiele rzeczy z swojego życia, wyrzuciliśmy to z pamięci tylko po to by ustosować historyjkę 'że od zawsze tacy byliśmy'. Widząc wszystko co się niszczy i dzieje psychicznie jak i fizycznie, nie potrafię uznać osób trans jako zdrowych, ale jeśli mają do mnie szacunek, to ja też do nich mam i zwracam się do nich "poprawnie" Mimo, że w mojej głowie nigdy to już nie będzie 'poprawne'. A jeśli nie mają do mnie szacunku, mimo że ja do nich mam, nie będe ich nazywać tym, co sobie szczerze wybrali. PODKREŚLAM. Też myślałam że jestem trans, a ta opinia jest mocno przyklepana tym, co widziałam jak i sama przeżyłam. A kto mnie 'uratował' od tego myślenia? Osoby które wszyscy uważają za toksycznych. Bo tak sobie ich nazywają, bo czemu nie.
3. Każdy ma swoją STREFĘ KOMFORTU, OPINIE, PRZEKONANIA, OBRZYDZENIA. Nie każdy będzie słodkopierdział z szczęścia gdy widzi grubą osobę która o siebie nie dba i je przy wszystkich jak świnia.
Jeszcze raz podkreślam, wszystko co napisałam jest z MOJEGO PUNKTU WIDZENIA i z tego co SAMA PRZEŻYŁAM i wszystko inne jest MOJĄ WŁASNĄ OPINIĄ. KAŻDY ma prawo do własnej opinii, każdy ma prawo mieć swoje wymagania. Nie mówmy komuś żeby się zabił bo ma inną opinię, tym bardziej jak tej osoby nie znacie i nie wiecie, czy może nie mieli podobnych sytuacji co np. właśnie ja. Jak i podkreślam, nigdy nie powiedziałam że KAŻDA gruba osoba taka jest, powiedziałam, że KAŻDA JAKĄ POZNAŁAM gruba osoba taka jest czy była.
Drugi punkt tematu- "przestańcie mówić że chude to piękne!!! Każde ciało jest piękne!!! Jesteście toksyczni!!! Kys!!!!" W skrócie- zamknijcie się. Nie każdy ma taką samą opinię. Wiele osób uważa chudsze ża pięknięjsze ponieważ istnieje takie coś jak opinia i preferencja. Zrozumcie to.
Jeśli nie szanujecie tego że mam opinię inną niż wy- usuńcie obserwacje, jak chcecie zablokujcie. Dodam tylko że oddaje wszystkim obserwacje więc jeśli chcecie możecie mnie usunąć z listy obserwujących.
#chce byc idealna#gruba szmata#jestem gruba#nie chce być gruba#chce byc lekka jak motylek#dieta ana#chce widziec swoje kosci#dieta any#dieta motylkowa#ed dieta#gruba świnia#za gruba#grubaska#nie mogę jeść#nie chce jeść#nie chcę jeść#nie jedz#chude jest piekne#chude jest piękne#chce być piękna#chude dziewczyny#chce byc lekka#nie chce jesc#chce byc perfekcyjna#nie jem#gruba swinia#grubasek#chce być lekka#chce być lekka jak motylek#chce być perfekcyjna
65 notes
·
View notes
Text
Gdy mnie opuściłaś bez słowa
Przestałem się angażować w inne relacje
Byłaś dla mnie najważniejsza
Lecz twe odejście było niczym nóż w plecy
I w środku roztrzaskałem się niczym potłuczone szkło na kawałki
#wiersz#on#ona#uczucia#emocje#odejście#słowa#brak słów#bez słowa#szkło#w środku#środek#opuszczenie#inni#relacje#zaangażowanie#angażowanie się#roztrzaskanie#ból#rozpacz#potłuczone szkło#nóż#nóż w plecy#zranione uczucia#zranienie#myśli
3 notes
·
View notes
Text
Rozmowy pełne słów ale bez treści..
#cytaty#polskie cytaty#cytat po polsku#polski cytat#cytat dnia#cytatowo#blog z cytatami#blog post#mądry cytat#cytat
26 notes
·
View notes
Text
9 października 2024
+ Wróciłam po 2 dniach L4 do pracy i w sumie... ech, chcę zmienić robotę, bo czuję taki RZYG tą firmą, tym brakiem "wyzwań" (wczoraj wieczorem robiłam lekcję z angielskiego na studia, e-learning, czytanka dotyczyła pracy, fiszki kręciły się wokół wyrażeń dotyczących pracy, trzeba było kończyć zdania itp. powtarzało się boleśnie często w różnych konfiguracjach "professional challenges at work" ech, zaskakująco dużo goryczy we mnie wzbierało, gdy czytałam o tych challenges, ech). Trudno tak. A propos pracy to zahaczyłam wczoraj o ogłoszenia pracy w sektorze kultury i o ile wydaje mi się, że to tematycznie jest miejsce dla mnie (na szczeblu zarządzania, ostatni rok bardzo mi to rozjaśnił) to sądząc po tych ogłoszeniach potwierdza się to, co się mówi o a) niedofinansowaniu sektora kultury, b) toksyczności tego środowiska. Dosłownie JEDNO ogłoszenie dotyczyło pracy zdalnej. No, słabo. Albo ogrom nadodpowiedzialności na stanowiskach opłacanych w widełkach najniższej-średnej krajowej. Przykładowo pod nazwą stanowiska "Specjalista ds. zarządzania biurem" kryje się zakres obowiązków, którym spokojnie można by było obdzielić etat zarówno stanowiska PRowieca, SocjalMediaNinja, Managera do obsługi klientów kluczowych, Handlowca, Redaktora i Korekty (tak, bo to oferta pracy w wydawnictwie). A wypłata? 4400 zł brutto. No, tak, pewnie...
++ Słucham właśnie odcinka podcastu "Okolice Ciała" Marianny Gierszewskiej. Odcinek o relacji sióstr. Bardzo znajduję tu elementy, które sama odkrywałam na terapii i które sama z siostrą przerabiałam. Oczywiście miałyśmy trochę inny układ w naszej rodzinie (jesteśmy dwie, ale moi rodzice mieli troje dzieci - to zmienia dynamikę, bo chociaż urodziłyśmy się jako tabula rasa, to jednak śmierć brata, którego nigdy nie poznałyśmy wpłynęła na to jak ta rodzina wyglądała i jakie rolę przyjęłyśmy. Byłam starszą siostrą, z całym bagażem przywilejów i obowiązków starszej siostry - podobnych do tych, o których opowiada Zofia - a zarazem byłam średnią córką, z całym bagażem średniej córki, a do tego próbowałam nadrobić za najstarszego syna, którym nie mogłam być, ale dziecko tego nie wie).
youtube
Uwielbiam słuchać podcastu Marianny, bo trochę przypomina mi o tym o czym zapominam w ferworze życia, tej pogoni za tym by zarobić pieniądze na życie, znaleźć pracę, dostać stypendium itp itd. - o tym, jak zajrzeć w siebie i poszukać odpowiedzi na fundamentalne pytania: co ta pogoń dla mnie oznacza, kim jestem w tym momencie życia, co mi to daję, czy jestem szczęśliwa.
Na pewno pomaga to, że głos Marianny i jej sposób hymmm... prowadzenia rozmowy, operowania pauzą, wyłapywania ważnych słów, bodźców... to wszystko brzmi jak moja Ania. Moja kochana pani psychoterapeutka. Więc siłą skojarzeń po przesłuchaniu odcinka podcastu przenoszę się w bezpieczne miejsce gabinetu mojej Ani, w CISZĘ potrzebną do pracy nad sobą i w akceptację tych odpowiedzi, jakie da mi świadomość i podświadomość. Nikt nie wie lepiej ode mnie jakie są odpowiedzi na pytania o mnie. Nikt. I jestem dla siebie łagodna, przyjmuję "ładną i brzydką" prawdę o sobie. Bez oceny tego co do mnie przychodzi, a jak się ocena pojawi to ją obchodzę, przyglądam się jej... Potem rozkminiam ewentualnie skąd ta ocena się wzięła - czy to coś mojego? Czy konstrukt społeczny? Czy coś co słyszyło mi-dziecku, a szkodzi mi-dorosłej? itp itd Bez próby zagłuszania, uspokajając w niektórych tematach silny instynkt wyparcia. To dobry mechanizm. Jestem tak wdzięczna, że moja psychoterapeutka mnie tego nauczyła! A było to trudne, diabelnie trudne.
Terapia to najlepsza rzecz jaką dla siebie w życiu zrobiłam.
No i jeszcze druga myśl po przesłuchaniu tego odcinka: bardzo chciałabym móc tak rozmawiać z siostrą, jak rozmawiają Zofia i Marianna. Są momenty, gdy tak rozmawiamy i widzę moja siostrę jako dorosłą kobietę, mądrą i silną, rozważną. Ale wciąż jest zbyt wiele triggerujacych (a więc nieprzepracowanych) sfer z dzieciństwa, które uniemożliwiłyby taką rozmowę jak w podcaście. W pewnym momencie, gdy u mnie było mniej stresu, a siostra była w terapii mogłyśmy tak rozmawiać. I to było cudowne. Niestety sis przerwała ją po zajściu w ciążę, a szkoda, bo zmiana w jej zachowaniu i w ogóle w sposobie interakcji z ludźmi była TAK GIGANTYCZNA, i owszem - z mojego punktu widzenia - to by było wygodne by było łatwiej doświadczać tej relacji, ale też widziałam, jak ona na tym korzysta: przecież te jej wybuchy gniewu, dźganie bolesnymi słowami najbliższych i tych dalszych, potem albo poczucie winy za to czym w gniewie cisnęła, albo poczucie winy, za to, że w sumie nie ma poczucia winy xD - to wszystko ją kosztuje maaaaasę energii. A jak była w terapii szybciej sobie radziła z określaniem granic i to bez tego naddatku energetycznego. Bez spalania się na błahostki.
Powoli. Może dotrzemy do takiego punku.
+++ Żałuję, że nie miałam więcej czasu by poszperać w Internecie w poszukiwaniu sukienki. Albo garniaka jakiegoś... Dzisiaj po południu mam big day.
11 notes
·
View notes
Text
czasem bym chciała napisać, że mi po prostu źle w niewyrafinowany sposób i bez meandrów metafor i ładnych słów, ale czuję, że jakoś mi to nie przysługuje, bo to będzie zbyt nagie i zbyt trzeźwe i trzeba będzie to wziąć na poważnie a nie przez poetyczną siateczkę
a nie jesteśmy tutaj poważni, halo
21 notes
·
View notes