#własna droga
Explore tagged Tumblr posts
pelovsky · 2 years ago
Text
Walczę z bezdechem,
maski uśmiechem,
szukam radości,
co poruszą do kości.
I już nie czekam,
już się nie boję,
jestem gotowy,
toczyć swoje boje.
Kocham to życie,
gdy szukam zachwytów.
Sam, lecz nie samotny
w krainie dotyku.
I w końcu tańczę,
gdy wszyscy patrzą.
Jedną tożsamością
Przedstawiam się światu.
I nawet Boga,
w sercu mam więcej,
gdy ziemi ciałem,
tulę ognia serce.
I trwam.
Jak słodko jest,
kochać, tęsknić, śnić.
Tak po prostu.
Żyć.
P.
1 note · View note
jamnickowa · 2 years ago
Text
Dopiszę od siebie. Żyję we własnym świecie. Dość oddalonym, chociaż tak blisko ludzi. I wiesz co? (Wiecie co?) Widuję od czasu do czasu ciekawego (wiem o tym), tak swoimi drogami, spacerującego, przystojnego człowieka. I przez lata nie widziałam go w towarzystwie innej osoby. Dopiero ostatnio zaczęliśmy się pozdrawiać. Taki żywot kotów. Coś za coś. Jeżeli czujesz się samotna - po prostu idź przed siebie, do ludzi. To żem, Urczę wiewieróczę, napisała. Ja wiem. Co z tego, że będą ludzie, jak nikt nie zaprosi tu czy tam? Wbić się na siłę w środowisko też nie jest to takie hopsasa. Polubienie i zaproszenia też nie są ot tak. Trzeba na to pracować. Ale to możliwe. :) Pozdrawiam Ciebie, pozdrawiam Was lotokoty malajskie!
I znowu nikt mnie nie zaprosił na bal sylwestrowy…. 
Czytaj dalej
7 notes · View notes
tearsincoffe · 1 year ago
Text
[07.12.2023]
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
Zmęczenie nie mija, ba! Nasila się jakby je ktoś batem pędził. Stąd zołza ze mnie nieprzeciętna. Myślę, że pierwszym załamaniem były klasowe Mikołajki (moja klasa najwidoczniej nawet z tym ma opóźnienia) i widok całej misy cukierków. Kalorie wirowały mi przed oczami wprawniej niż celebryci tańczący na lodzie ;_; jako, iż siedzieliśmy w kółeczku stwarzając iluzje spotkania AA, nieszczęśliwie zajmowałam miejsce obok wychowawczyni-psycholog rozdawanie owocu zakazanego rozpoczęło się ode mnie. Regularnie u niej wizytuje także zdaje sobie ona sprawę z mojego stanu. Progresja jej mimiki gdy wpierw szczęśliwa chciała mnie częstować a po krótkiej chwili doznała samorealizacji była bezcenna, niemal artystyczna. Wystarczyły sekundy aby te niepozorne bomby kaloryczne cmoknęły podłogę. Później własna mama wystawiła moją wytrawłość na zgubę kupując ukochane kinder choco bons. Jej argument? "Przecież nie musisz ich zaraz zjeść". Czuję, że cały wczorajszy monolog o problemach z obżarstwem, stanach gdy jadłam aby jeść odbił się od ściany. Przysięgam zrobie tym cukierkom skok ze spadochronem w innym przypadku ja zrobię salto z parapetu przypominając objętościowo wojenny Amerykański spadochron. Za to prezent Mikołajkowy udał się wyśmienicie (może dlatego bo sama go sobie wybrałam...) "Morderstwo w orient expressie" królowej kryminału, kocham sięgać po klasyki! Robieniem kroków całkowicie dobiłam resztki dobrego humoru. Czułam się bliska zemdlenia lecz uparta duma zmusiła mnie do osiągnięcia akceptowalnej liczby. Jutro o dziewiątej kończe post, jest to bliżej niż dalej więc szkoda byłoby zmarnować potencjał. Chorobliwa motywacja nasiliła się przez wczorajszą rozmowę o kuzynce która zaczynając od niemal bliźniaczej mi wagi skończyła z poważną niedowagą. Odnajduje coś majestatycznego w jej niźutkim BMI. Mama odpowiedziawszy szczegółowo na każde z mych natrętnych pytań, widząc rozmażony wzrok zwięczyła opowieść słowami "Mogłam Ci tego nie mówić." Za późno moja droga, za późno.
Spożyte kalorie: 0kcal na 0kcal
Spalone kalorie: 435kcal
Bilans: -435kcal
Chudej nocy Motylki! 🦋
7 notes · View notes
thelinethatmademefree · 2 years ago
Text
Bo kafelki przy drzwiach
12:30 Kłuje mnie w klatce piersiowej, nieprzyjemnie mrowi w stopach, które wydają się być cieplejsze niż reszta ciała. Płaczę. Chwile temu leżałam, próbując dać sobie chwilę na uspokojenie. Mimo bezmyślnego przewijania TikToka nie zrobiło mi się ani trochę lżej. Czemu to się jeszcze w ogóle dzieje? Popłuczyny po zaburzeniach lękowych.
12:35 Wzięłam 75mg pregabaliny. Długo się zastanawiałam... Nie byłam do końca przekonana. Na pewno nie chciałam brać Xanaxu, to przecież żaden kryzys. Poza tym nie szukam spokoju, raczej mobilizacji. Bilans zysków i strat jest prosty. Jedyne co może się pojawić to lekka euforia, która jest u mnie częstym skutkiem ubocznym w pierwszych dniach leczenia. Pregaba jest raczej marnym środkiem doraźnym... Zacznie działać za około dwie godziny, a nie lada moment. Jednak była opcją samopomocy z której mam prawo skorzystać.
12:42 Faktycznie, będąc w terapii widzimy więcej. Jeszcze leżąc na łóżku złapałam się na tym, że coś bym zjadła... Nie będąc głodna. Tak właściwie to zjadłam pierogi ledwo godzinę temu. Zajadanie stresów i smutku. Wątpię abym napisała o tym jeszcze rok temu. Niby wiedziałam, a nie zwracałam tak naprawdę na to uwagi. Teraz wyłapałam to momentalnie.
12:45 Dzień zaczął się źle. Niezgodnie z planem. Wstałam o 10 w kompletnie pokopanej pościeli. Nie nastawiłam sobie budzika. O 11 dopiłam kawę, o 11:30 wciąż absolutnie nic nie zrobiłam poza pościeleniem łóżka. Miałam wstać wcześniej, miałam pracować. Przecież tu chodzi właśnie o regularność. O wyeliminowanie dołów, zjazdów, smutów. Chcę zarobić pieniądze. Dzień ma się zacząć od pracy, a nie stresu, presji i przebodźcowania. Dzień może mi się rozmyć po południu, w drugiej jego części... a nie teraz. Nie radzę sobie z taką zamianą kolejności. Czas ucieka, czas goni, nie jest tak jak być powinno.
12:47 Jestem zmęczona. Chciałabym z kimś porozmawiać ale nie mam z kim. Im mocniej próbuje się skupić tym czuje się gorzej. Staram się siebie słuchać, to akurat nie jest trudne. Mogłabym po prostu wyjść z domu. Nawet do sklepu obok, popatrzeć na rzeczy. Ale presja ciąży i gniecie. Nie chce odejść.
12:54 Mam koraliki rozłożone na tacce. Nic mi się nie podoba. Te koraliki to stówa na zakupy, więc czemu tak trudno mi złożyć z nich naszyjnik? Nie musi być idealny. Ludzie lubią herkimery. Nie, bo nie będzie idealnie. Widzę jak się nakręcam za każdym razem gdy próbuję podjąć jakąkolwiek czynność. Kurwa mać. Ja tylko chcę zrobić coś. Coś i mieć spokój. Znowu chce mi się płakać.
12:57 Jestem w rozsypce. No i chuj no i cześć. Analizowanie tego na bieżąco sprawia, że mi siebie żal i bardzo mi przykro. Teraz już nie jest winny pan od kafelek, drzwi zewnętrzne czy Marcin. Ja sama sobie to robię.
13:00 Mogłabym porysować, chwycić za farby i zrobić coś innego. Nie, bo to nie są pieniądze. To moja własna presja czy presja Marcina? Żeby nie być nieogarem? Bo regularność jest ważna? O kurwa, podatek. Nie no kurwa jeszcze to mi do głowy musiało przyjść. Wiemy co zrobić z podatkiem. Uspokój się.
13:02 Droga Aniu, pamiętasz jak nie mogłaś znaleźć odpowiedniej buteleczki w pewną środę aby zagiąć obręcze i tak poświrowałaś, że nie byłaś w stanie nic zrobić tego dnia? To samo dzieje się teraz. Błagam, odpuść. Przedłużasz to wszystko.
13:10 Zamieniam herkimer na piryt. Nie. Nie podoba mi się. Mdli mnie.
13:15 Wymyśliłam układ do naszyjnika.
13:21 Nawlekam koraliki i włączam Spotify w celu zagłuszenia rąbania na klatce schodowej. Dalej mnie mdli.
13:40 Cały ten tekst to próba ogarnięcia samej siebie i przedstawienie procesu myślenia. Piszę aby móc do tego wrócić jak znowu mnie popierdoli w podobny sposób. Pisanie mi pomaga.
13:47 Teraz czuję się lekko naćpana i nie wiem czy to zmęczenie psychiczne czy może pregaba. Chyba w końcu zaczynam odczuwać spokój mimo, że wciąż kłuje mnie przy sercu. Powoli kończę naszyjnik. Może to dlatego? Przeklikuje playlistę "odkryj w tym tygodniu".
13:53 Znalazłam cover Sonne Rammsteina w wykonaniu Radio Tapok. Przechodzi mnie dreszcz podniecenia. Po rosyjsku! To jest po rosyjsku! Od razu szukam tekstu i oglądam teledysk. Так, и светит солнце. Jaram się chociaż nie umiem nawet tego przeczytać.
14:02 Skupienie mi odlatuje ale zdecydowanie czuję się spokojniejsza.
14:05 Podejmuję decyzję o sprzątnięciu koralików z biurka. Otwieram okno i przeklikuję playlistę.
14:15 Czuję się jakby lżejsza. Wyciszona. To pregabalina, teraz jestem już pewna. Wciąż czuję też zmęczenie... ale nie mam do siebie żalu o ten stan.
14:23 Naszyjnik gotowy. Dotarłam do końca playlisty. Wyszło też słońce. To odpowiedni moment na zakończenie notatki.
3 notes · View notes
linkhansa · 9 months ago
Text
zarabiająca baza linków
0 notes
enansapolska · 9 months ago
Text
Investujte len do seba. Nakupujte lacno. Predávajte za vyššiu cenu. Keď sú dobré časy, nezabudnite na bankrot. Počas bankrotu pripravte reštart podnikania. Továreň na Mesiaci alebo miliónové dlhy. Vlastne na tom nezáleží. Svoje ...
Inwestuj tylko w siebie. Kupuj tanio. Sprzedawaj po wyższej cenie. Kiedy czasy są dobre, nie zapomnij o bankructwie. Podczas upadłości przygotuj biznes na nowo. Fabryka na Księżycu lub milion dolarów długu. Właściwie to ...
1 note · View note
martiove · 2 years ago
Text
Takie momenty, w których człowiek działa po swojemu, są jak pociągi: nie wsiądzie się i przepada. Może przyjedzie następny? Ale za każdym kolejnym wsiadać jest coraz trudniej. Aż w końcu budzi się człowiek po latach i zastanawia się, gdzie mógłby dzisiaj być, gdyby jednak wtedy wsiadł, gdyby jednak wtedy posłuchał swojej intuicji...
Marianna Gierszewska, Być tak naprawdę, s. 154
4 notes · View notes
namelove · 6 years ago
Quote
Nadal czuję się jak bezradne i niewinne dziecko, które próbuje odnaleźć się w tym popieprzonym świecie.
P.L.
425 notes · View notes
narkotykowaekskursja · 6 years ago
Text
Jakże piękni i naćpani,
Są ci wszyscy narkomani.
Oni idą swoją drogą,
Narkotyki im pomogą.
256 notes · View notes
beherit7-nonexistence · 2 years ago
Text
Czekam na przyszłość, ale czy chciałbym ją znać, nawet jeśli chodzi o błahostkę? Czy da się tak naprawdę przewidzieć zakończenie danej akcji? Podobno nastawienie to jest sukces i ono determinuje końcowy efekt. Można przyznać temu rację, wszak właśnie wtedy dążymy do upragnionego efektu i robimy wszystko, aby zrealizować cel. Słowa płyną same z siebie, zaskakują niekiedy swoją wartością. Poprosiłem o mądrość i naukę, którą otrzymuję od sił wyższych, w które wierzę i wraz z nimi pokonuję stopnie na drodze ku spełnieniu. O siły wyższe! Jakże dobrze jest mieć Was po swojej stronie, spijając ten nektar, rozlewany chojnie do kiekicha mego umysłu. Wraz z Wami, przejdę najdalszą wędrówkę, jakiej się podejmę. Zwątpienie przychodzi dosyć łatwo, często w mało oczekiwanych momentach, przykrywa moją pewność siebie, niczym welon żałobnicy. Jeden ruch ręki wystarczy, aby się go pozbyć i zapoczątkować kontynuację ścieżki na chwilę pozostawionej, poprzez zaistniałe okoliczności. Chciałbym dostrzegać możliwości co dnia i z nich korzystać, wprawną ręką gromadzić bogactwo nauki. Uczcie mnie, pokazujcie kierunek, w którym powinienem się kierować, pomagajcie mi trzymać oczy szeroko otwarte, bym przedwcześnie nie zasnął przed sterami okrętu, jakim jest moje życie. A gdyby już doszło niechybnie do kolizji, dajcie mi siłę na poprawę losu, wyrównanie kursu, po uprzedniej naprawie prowizorycznej tratwy. Sobą pozostać, wedle praw natury, zgodnie utożsamiać się z otoczeniem, tworząc harmonię - razem. Bez końca otrzymywać doświadczenie, nawet w złych chwilach dostrzegać tlacy się płomień latarni, tam daleko, na horyzoncie zamglonym. Dreszcz przechodzi ciało, kończyny same wiedzą co mają robić. Naczynie, jakim jest me ciało, zapełnia się energią kosmiczną, frunę wysoko, podziwiając krajobraz swych dokonań, tych unikalnych w zestawieniu z resztą dobrze znanych - moich własnych. Śpiew przepiękny rozbrzmiewa nieopodal, odwracam tam głowę, to nimfa czekająca na mnie dnia każdego. Dziś ścieżki nasze się spotkały. Nie jest ona dla mnie na wyłączność, jednak podziwiam ją, natchnięty jej urodą. Nie muszę posiadać, aby móc czerpać, korzystać z jej wdzięków, patrząc jak na obraz nieskazitelnie utworzony, przez znamienitego artystę. Pozdrawiam ją, żegnam się, dziękując za spotkanie. Teraz wiem, jakie niespodzianki kryje przyszłość, nieodkryte skarby, czekające na mnie. Gdzieś daleko albo całkiem blisko, jest też druga połowa mnie, której obecność wyczuwam od zawsze, ktoś przeznaczony mi, na wieki. Ja tu jestem i czekam, tak jak i Ty przesiadujesz na huśtawce myśli, aż rozbujasz je tak mocno, że odnajdziemy się w końcu, przecinając druty nas dzielące. Końca brak, jest tylko nowy początek co dnia. Dla zbłąkanych, B7.
2 notes · View notes
zielonasciana · 3 years ago
Text
Dla nowożeńców
to nie nowy początek nie nowa droga lecz wciąż ta sama nieco szersza i bardziej wyboista jedna i wciąż nieukończona od teraz wspólna
34 notes · View notes
xwitchell · 7 years ago
Quote
Żyj z całych sił I uśmiechaj się do ludzi Bo nie jesteś sam […] Idź własną drogą Bo w tym cały sens istnienia Żeby umieć żyć Bez znieczulenia Bez niepotrzebnych niespełnienia Myśli złych
Dżem
17 notes · View notes
frecent · 7 years ago
Quote
Idź własną drogą Bo w tym cały sens istnienia Żeby umieć żyć Bez znieczulenia
Dżem- Do kołyski
7 notes · View notes
neverexistence · 3 years ago
Photo
Tumblr media
8 notes · View notes
realimme · 4 years ago
Text
LIST DO CIEBIE
„Nigdy nie pozwól, aby ktoś zrobił z Ciebie innego człowieka.Jesteś kimś więcej niż myślisz.Kimś więcej niż mówią.Kimś więcej niż myślę. Nigdy,przenigdy nie trać siebie.”
Nie wiem kim jesteś, nie wiem co robisz w tej chwili, ani co robiłeś kilka dni temu. Nie znam Twoich myśli, Twojej przyszłości, ani przeszłości. Nie mam pojęcia, jak wyglądasz, jak masz na imię i ile masz lat. Tak naprawdę nie wiem o Tobie nic, ale w tej chwili to nie ma dla mnie znaczenia, bo nawet gdybym to wszystko wiedziała to i tak powiedziałabym Ci dokładnie to samo. Zastanawiałeś się kiedyś nad tym, żeby być idealnym, perfekcyjnym we wszystkim? Żeby być lubianym przez każdego? Żeby być kimś, zrobić więcej, niż tak naprawdę możesz osiągnąć? Tak? Ja też. Mam wrażenie, że przez całe swoje życie dążyłam do perfekcji, do tego, aby być idealną, choć nawet nie wiedziałam, co to tak naprawdę znaczy. Przechodziłam przez wiele ciężkich chwil, które sama przed sobą stawiałam, myśląc że dzięki temu będę lepsza. Nie zauważałam wtedy, że byłam idealna od samego początku. Nie dla Ciebie, nie dla tego cholernego świata, ale dla ludzi, którzy mnie kochają. Dotarło do mnie, że tu nie chodzi o to żeby być mądrym, szczupłym, zawsze uśmiechniętym, miłym i bezbłędnym…i nawet ja już nie wiem jakie cechy preferuje ten świat i ludzie. Ale to, czego oczekują od Nas inni, a to kim jesteś naprawdę to dwie różne rzeczy i tak powinno pozostać. W tej chwili, siedząc tutaj i pisząc ten list nie chcę zastanawiać się nad tym, czy jesteś idealny, piękny i czy spełniasz oczekiwania tych wszystkich ludzi wokół Ciebie. Ja po prostu to wiem. Jesteś piękny takim jakim jesteś. Ludzie są okrutni. Będą mówić Ci jak powinieneś żyć, będą Cię wyzywać, nienawidzić i sprawiać, że będziesz chciał być dla nich lepszy. Będą próbować Cię zmieniać. I prawdą jest to, że zachowują się jak pieprzone, bezduszne istoty, ale oni po prostu nie potrafią poradzić sobie ze sobą. Myślę, że tacy ludzie potrzebują kogoś, kto ich pokocha, a widocznie niszczenie innych i szukanie w nich swoich wygórowanych ideałów jest im po drodze. Ktokolwiek sprawił, że zacząłeś wątpić w swoją wartość, że zacząłeś się zmienić, ktokolwiek nazwał Cię grubym, czy za chudym...sam ma problem ze sobą. To nie Ciebie trzeba zmienić. Jedyną osobą, która może zdecydować o tym jakim człowiekiem będziesz i co w sobie ostatecznie zmienisz jesteś Ty sam. Uwierz mi, że zmiana sugerowana przez innych, a Twoja własna decyzja o pracy nad sobą to dwa kierunkowskazy. Ten pierwszy prowadzi Cię do niczego poza cierpieniem, a ten drugi do poznania siebie i spełnienia. Chcę żebyś wiedział, że jesteś wystarczający. Od samego początku, po sam koniec, jesteś wystarczający. Uwierz, że jeśli wstałeś dzisiaj z łóżka, już osiągnąłeś coś wielkiego, zrobiłeś pierwszy krok i to wystarczy. Ja jestem dumna z siebie za każdym razem kiedy po prostu otworzę oczy i wstanę. Z Ciebie także będę, bo nie musisz zrobić czegoś wielkiego, żeby zasłużyć sobie na ‘łatkę’ bycia wartościowym, czy kochanym. Więc teraz przestań dążyć do czegoś, co nie istnieje. Bo wiesz, jak to wygląda? Wyobraź sobie, że wchodzisz na ogromną pustynię, idziesz już długi czas, co chwila widząc oazę, której tak naprawdę nie ma. Ciągle dochodzisz do miejsca, gdzie rzekomo ją widziałeś.., ale jej nie ma. I mogłeś zawrócić. Mogłeś z tym skończyć, ale nie. Bo wierzyłeś w to, że ta cholerna oaza istnieje! A wiesz, co się dzieje, jak idziesz ciągle dalej i dalej? Nie ma odwrotu. A jak nie ma odwrotu? Umierasz z pragnienia. Droga, którą musisz pokonać jest nie zbyt przyjemna. Potkniesz się wiele razy, wpadniesz na niewłaściwych ludzi oraz tych, co będą potrafili powiedzieć Ci to, co właśnie tu napisałam. Więc po prostu weź głęboki oddech i zaufaj mi. Zaufaj sobie.
12 notes · View notes
slavicafire · 4 years ago
Note
Więc.. możliwe że odpowiedzią na moje pytanie jest po prostu "do more research" ale mimo że czytam jak najwięcej o bogach i słowiańskiej kulturze, zupełnie nie widzę w jaki sposób przejść od samego czytania do oddawania im czci. Wychowałem się w przekonaniu że modlitwa to odklepanie zapamiętanej na pamięć formułki, której nie muszę nawet rozumieć, więc teraz nie tylko nie potrafię znaleźć słów, nie wiem nawet o czym miałyby być. Czy masz dla mnie jakąś poradę?:(
czasem jeśli zupełnie nie wiemy jak się za coś zabrać to znaczy, że może jeszcze nie czas na to - albo, że trzeba podejść do tego od całkiem innej strony. ale powiem Ci, że wywołałeś teraz, że tak powiem, żmiję z lasu. patrz jak się rozgadam. aż dodam czytaj dalej z empatii wobec moich obserwujących.
no i najpierw tak: modlitwa w gruncie rzeczy nie jest samym oddawaniem czci - lub raczej nie musi nim być. bo można podążać duchowo pewną ścieżką i skupiać się na modlitwie - a wcale nie oddawać jakiejś szczególnej czci bytom tym czy tamtym. no, chyba, że tego chcesz - że to właśnie Cię w tej ścieżce przyciąga - to wtedy możemy tutaj rozdzielić pojęcie modlitwy w tym kontekście pogańskim na dwie: modlitwę-zadumę i modlitwę-celebrację. 
nauczeni jesteśmy (wiadomo przez którą wiarę w naszym kręgu kulturowym), że modlitwa ma być albo oddaniem czci - wykierowanym w absolut lub inny byt święty aby go chwalić, wielbić i w ogóle uwielbiać, zupełnie w zasadzie jednostronnie i bezwzrotnie - albo rozmową. rozmową z absolutem tudzież innym konkretnym, świętym bytem - żeby prosić, przepraszać, pytać, zgłaszać zażalenia, coś tam krzyczeć w niebo i w ogóle strasznie się produkować. rozmową, jak wiemy, także raczej jednostronną, więc może w sumie monologiem po prostu.
ale to, czego nauczyła mnie moja własna droga (z czym zresztą nie każdy poganin czy politeista się zgodzi, oczywiście) to to, że modlitwa powinna być raczej przeżyciem, w którym skupiamy się na sobie. sobie w relacji z tym lub kim do czego się modlimy - niezależnie tu, czy modlisz się faktycznie do bytu jakim jest choćby Perun, konkretnego, wykrystalizowanego w Twoim wierzeniu, czy może raczej do skupienia pewnych idei i zjawisk, pewnych odczuć, wahań i pragnień, które odwiecznie nas dręczą i którym nadaliśmy twarz Perunową i jego głos w huku grzmotów.
dla mnie modlitwa to chwila faktycznej zadumy i przemyśleń nad samą sobą - nad moją relacją z innymi i ze światem, nad moją relacją ze sobą - dla której bóstwa są pewnego rodzaju katalizatorem. w tym “modlę się do ciebie” ważniejsze jest “modlę się” niż to “do ciebie” tak naprawdę. i to jest ta modlitwa-zaduma: tutaj wystarczy chwila ciszy, skupienie się na sobie. zadawanie sobie pytań, analiza tego, co się przeżywa i co się ostatnio z nami działo - nie są potrzebne żadne formułki czy górnolotne słowa. przykładowo: kiedy modlę się do Matek, dziękuję im chociażby za przyjazne spojrzenie przypadkowo mijanej osoby, za miłe słowo przyjaciółki - i w tym dziękowaniu zastanawiam się jak to na mnie wpłynęło. jak mogę rzucić to dalej w świat, oddać, odpłacić. jak mogę sprawić by ktoś inny poczuł się tak jak ja. proszę Je o pomoc - niezależnie czy to słyszą czy nie, niezależnie nawet czy ktokolwiek jest po tej drugiej stronie. proszę żeby się samej w tej prośbie gdzieś odnaleźć. ale też pochylam się na chwilę nad tym, że gdzieś sto czy tysiąc lat temu inna dusza gdzieś na świecie poczuła się tak samo jak ja. inni nieznajomi uśmiechnęli się do siebie. i za tysiąc lat ktoś inny przeżyje też dokładnie to samo. pozwala mi to zupełnie inaczej spojrzeć na swoje życie.
ale jest też ta druga modlitwa, modlitwa-celebracja - wielki gest, spektakl, przeżycie. czasem przerysowane, czasem bolesne, czasem zawstydzające. zupełnie zawieszenie faktycznej logiki czy racjonalnego myślenia - bo i nie o to chodzi. modlitwa, która staje się medium naszej duchowej ekspresji. to hymny, to cześć oddawana podczas składania darów przodkom i bogom, to taniec, to modlitwy złożone ze słów niecodziennych i wielkich, nabrzmiałych znaczeniem - a nawet teatralnością. i tutaj: jeśli czujesz, że przyciągają Cię te wielkie słowa, to napisz własną modlitwę - zaszalej z nią i przelej co Ci tylko serce podpowie, później zweryfikujesz czy dzięki niej coś odczuwasz. jeśli nie wzbudza w Tobie nic, to do kosza z nią - i próbujesz znowu. możesz też sprytnie rozejrzeć się po relacjach innych pogan i bezceremonialnie podkraść ich modlitwy.
ale jeśli słowa jako forma modlitwy wcale do Ciebie nie przemawiają - bo nie muszą! - to znajdź inne medium. dla jednych jest to rytualna kąpiel - dla innych przygotowanie własnoręcznie jedzenia i złożenie go w ofierze lub spożycie go podczas rytualnego posiłku. dla niekórych jest to wysiłek fizyczny poświęcony danemu bóstwu lub jakiś inny akt, który w swoim sercu łączą z tym bytem. spacer po lesie, wizyta na cmentarzu, rozmowa z kimś bliskim. 
w tej duchowej drodze chodzi tak naprawdę tylko o Ciebie - o to, co Tobie przynosi radość, spokój, spełnienie, czy jakiekolwiek inne ważne przeżycia. cokolwiek zdaje się być dobre - jest. popróbuj wielu rzeczy i sprawdź, czy coś Ci dają, czy pchają Cię gdzieś dalej, czy przynoszą Ci coś dobrego. 
po trzech kilometrach tekstu - gdzie treść jest raczej wątpliwa - pozwolę sobie tylko życzyć powodzenia, tak z głębi serca. i jak zawsze życzyć:
wielu wrażeń i nieprzespanych, przedziwnych nocy.
11 notes · View notes