#prędkości
Explore tagged Tumblr posts
Text
Chmury są jak ogry i cebula (mają warstwy)
#rozmazane warstwy bo wieje#a okna są nieszczelne więc co poniektóre porywy słychać szczególnie (choć detale są mało szczegółowe ze względu na podniebne prędkości)#lightspeed#“porywcze” as in “zabierające rzeczy po drodze”?#przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę#i zostawić sprawy pracowe w pracy?#niektóre chmury są jak wata cukrowa. tutaj mamy co najniżej warstwy kremu (a może skondensowanego mleka)#mem z Puchatkiem i balonikami#through the blanket of clouds it wasn't easy to be sure that the sun would come back#...lick the snow from my eyes#o Warszawie można czasem pisać tylko w kłębach szarości#a może to tylko ja.
0 notes
Text
Rutynowa Kontrola Prędkości
Sezon 13
0 notes
Text
Przed chwilą się ważyłam. -0.9 kg.
Z jednej strony jestem w szoku i się zastanawiam czy waga się nie popsuła. Ale z drugiej strony czuję satysfakcję.
Z taką prędkości schudnę te 13 albo i nawet 15 kg do spotkania z moim chłopakiem.
Trzymajcie się dzisiaj!
PS pamiętajcie że osoba, która ma nadwagę lub otyłość (nie w swojej głowie tylko zgodnie z BMI), będzie szybciej traciła te kg!
#mój pamiętnik#grubaska#za gruba#gruba szmata#gruba świnia#tw ana bløg#tw ed ana#anadiet#@n@ fast#@n@ meal#@na motivation#@n@ diet#@na rules#@na blog#@na shit#ed dieta#ed but not ed sheeran#pragnę chudości#chudość#chudnięcie#chude jest piękne#weight loss diet#i want to lose weight#otyłość
7 notes
·
View notes
Text
Muszę się czymś podzielić, bo mnie gniecie w dupie :D
Kupiłam nowy telefon. Taaaaki śliczny, no rozczulona jestem jego blaskiem!
Jest tani, bo za 700 czy 800 PLN dostępny, ale spełnia wszystkie moje wymagania. Jest wygodny, bardzo intuicyjny, śliczny, robi też dobre fotosy, na czym mi cholernie zależało.
Może i nie jest demonem prędkości, ale nie jest tak wkurwiający, jak ajfon, który przez ostatnie miesiące napsuł mi krwi tak, że raz rzuciłam nim o futrynę, a potem dostał glanem.
Tak czy śmak, podziękowałam Mikołajowi za hajsy na prezent
39 notes
·
View notes
Text
I znów gaz w podłogę, ponownie potrzebne uczucie szczęścia dzięki prędkości. Czy to uzależnienie? Czy po prostu bez tego nie umiem już żyć i wewnętrznie chce żeby to się skończyło źle?
14 notes
·
View notes
Text
Skończeni kretyni.
To, że późnym wieczorem rozpędzają się do masakr(a!)ycznych prędkości i mogą zabić siebie, to jedno. Drugie, mogą zabić kogoś, kto przechodzi przez jezdnię albo stoi na chodniku. Nie wyhamują albo stracą panowanie nad maszynami. Wczoraj stałam na światłach. Było jasno. Spora grupa ludzi na motorach miała w dupie czerwone światło. Przejechali, stawali na tylnych kołach maszyn. Tylko dwoje z nich poczekało. Jeden z nich przejechał szybko tuż obok mnie. Jeżeli ryzykujecie *własne* życie, olewając bliskie wam osoby jest to wasza sprawa i nic z tym nie zrobimy. Ale my, ja, chcemy żyć. To wasze hobby, nie nasze. Chcemy wrócić do swoich domów zdrowi i żywi.
9 notes
·
View notes
Text
zgubiłam ciebie gdzieś w słowach w wersach w ciszy w dźwiękach w szeptach w krzykach w lecie w chłodnym wietrze w deszczu w piasku w gąszczu myśli w książkach w autach w prędkości w krajobrazie
w sobie.
#cytat#milosc#przyjazn#smutny cytat#zycie#chlopak#love quotes#zakochanie#kocham#love#polish#polska#tesknota#tesknie#mysli
3 notes
·
View notes
Text
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 9 (28.05.2024)
-> Niedzielna wycieczka - złapany MAN NG313 #3322 i więcej!
Na początku maja, jak co roku, startuje sezon turystyczny. Wiele zabytkowych pojazdów budzi się z letargu i wyrusza na podbój swych ojczystych tras by przyciągnąć miłośników starszego taboru, a także potencjalnych zwiedzających. Za szczegółową atrakcję w moim mieście uchodzą linie 36 oraz 100, uruchamiane w każdy weekend na przestrzeni pięciu miesięcy, aż do września. Do grona pasażerów tymi znanymi liniami niedawno zaliczyłem także samego siebie. Oto moja relacja z pierwszej w tym roku wyprawy na "trzydziestce szóstce" i "setce".
19 maja 2024. Zapragnąłem w coś sobie pograć, obejrzeć ciekawą produkcję czy cokolwiek innego, żeby zapełnić wolny czas. Nie posiadałem jednak chwilowo dostępu do komputera i pół dnia przeleżałem w łóżku z telefonem w dłoniach. Nie miałem prawie żadnego pomysłu jak spędzić ten dzień, ale myślałem sporo o linii autobusowej 100, na której bardzo chciałem spotkać MAN'a NG313 #3322. Egzemplarz ten, z tego co przeglądałem, podobno wyjechał znowuż na "setkę", jak się okazało, w drugi weekend z rzędu i początkowo nie chciało mi się w to wierzyć by ten sam autobus gościł na linii drugi raz z rzędu - z tego co mi się bowiem wydawało, co każdy weekend wyjeżdża z reguły co innego i pojawiający się ten sam tabor co z ubiegłego weekendu zdarza się bardzo rzadko. Postanowiłem wyjść na miasto i przekonać się, jaka jest prawda. Ledwo wyrobiłem się na przystanek skąd miał odjechać wóz, a okazało się, że #3322 naprawdę kursował! Nie ukrywam, że cieszyłem się z tego powodu, tym bardziej, że w poprzedni miniony weekend nie miałem zupełnie możliwości przejechania się nim ze względu na całodzienne i wyczerpujące plany filmowe, na których musiałem uczestniczyć, jednak za drugim razem nic nie stało już na przeszkodzie by udać się w podróż. Lekko zdyszany, ale szczęśliwy, wsiadłem do upragnionego przegubowca, zająłem miejsce siedzące tuż za trzecią parą drzwi i wkrótce czekało mnie już tylko najlepsze - słuchanie jak kierowca wrzuca kolejne biegi, rozpędza się do coraz większych prędkości i hamuje. Moje uszy, delektując się dźwiękami wspomnianego wozu, ucieszyły się na tyle, że w trakcie jazdy kilkukrotnie zbierało mi się na płacz... Niby zwyczajny, normalny dwudziestodwuletni wóz, a jednak przejażdżka nim bardzo mnie satysfakcjonowała i tak naprawdę nie żałowałem ani jednej sekundy tam spędzonej. Swojej wyprawy nie chciałem jednak kończyć na linii 100 i po tym gdy wysiadłem z osiemnastometrowego pomieszczenia na kó��kach, ażeby dostarczyć sobie jeszcze więcej wrażeń z tego fajnie rozwijającego się niedzielnego popołudnia, przerzuciłem się na linię tramwajową 36. O ile wybór spośród zabytkowych autobusów okazał się bardzo ubogi (kursowały tylko dwie różne sztuki), to linia 36 oferowała już znacznie bogatszy wybór spośród aż czterech szynowych wozów. Mimo zatem dwukrotnie większych możliwości w przeciwieństwie do linii 100, zapolowałem tylko na jeden tramwaj, a wybrańcem okazał się widoczny na zdjęciu Konstal 13N o nr taborowym 407, który niezaprzeczalnie kojarzy mi się z pięknymi, beztroskimi czasami dzieciństwa. Czasami takimi, w których spotkanie takiej oto słynnej "parówki" czy też "stopiątki" (Konstala 105Na) było absolutną normą. Wkrótce wszystkie zabytki z tego dnia zameldowały się w swoich domach (zajezdniach), a ponieważ nie chciałem jeszcze kończyć wyprawy, próbowałem jeszcze przez kolejne ok. dwie godziny złapać coś ciekawego ze współczesnego taboru, choć niestety nie było mi już dane przejechać się czymś nadzwyczajnym spośród setek nowoczesnych Swingów, Hyundai'ów i nie tylko.
Czy wyprawa mi się podobała? Jasne! Przyznaję, że pojawienie się na mieście jednego z moich ulubionych pojazdów było jednym z niewielu powodów, dla których zdecydowałem się wyjść z domu. W innym przypadku zapewne leżałbym nadal w łóżku i możliwe, że nie wstałbym z niego. Mam nadzieję złapać #3322 jeszcze wiele razy, a może na linię 100 wyjedzie drugi z moich ulubieńców - Jelcz Mastero #4942? Na pewno skorzystałbym z okazji! Ogólnie przejażdżki komunikacją miejską i dźwięki przemieszczających się wozów często mnie rozluźniają i pozwalają mi choć chwilowo się odprężyć i cieszyć się z życia.
#z życia wzięte#kartka z pamiętnika#mój pamiętnik#mój tekst#moje życie#moje myśli#retro#historia#nostalgia#moje przemyślenia#samotne życie#samotność#chcę być szczęśliwy#introwertyk#myśli#brak motywacji#chęć#brak miłości#brak sił#przeszłość#uśmiech przez łzy#życie#czas#cytaty#autobus#tramwaje#tęsknota#transport#czas wolny#emocje
7 notes
·
View notes
Text
Walka o życie [sic!]
Wypiję sobie jeszcze kubek kawy (drugi tego dnia) i wskakuję na bieżnię. To będzie dziś drugi trening, podobnie jak wspomniana kawa. Niestety, nie udało mi się przedreptać godziny za jednym zamachem… To jest na razie niezbyt osiągalne marzenie. Ale ufam, solidnie ufam, że pewnego pięknego dnia osiągnę swój cel.
Ale nic straconego, pewnego dnia to się uda! Liczy się to, że nie dostaję zadyszki po treningu trwającym piętnaście minut. No i chodzę przy znacznie większej prędkości niż jeszcze kilka miesięcy wstecz.
Muszę jednak uważać, żeby się nie przeforsować; jak to powiedział Radek (mój Mąż), nie mogę zbytnio szarżować. ;) Wiem, że chciałabym uzyskać efekt jak najprędzej, ale nie od razu Kraków zbudowano, jak to się powszechnie mawia.
Potrzebuję czasu, czasu i jeszcze raz czasu. Obiecałam sobie i moim najbliższym, że stracę na wadze do Bożego Narodzenia. Tak, w Święta chcę ważyć minimum dwadzieścia pięć kilogramów mniej! Chcę też zadziwić mojego ginekologa. Wszystkim moim lekarzom chcę udowodnić, że jednak jestem silniejsza od otyłości.
Czyżby padał deszcz? Nie chcę, aby mój dzisiejszy spacer z kijkami licho wzięło! Cóż, klimat rządzi się swoimi prawami… Jeśli nie zdołam wyjść z domu, to poćwiczę dłużej na bieżni.
No i wciąż uważam na to, czym raczę swój żołądek. Stosowanie głodówek nie ma większego sensu, bo trudno wytrzymać dłużej na takiej diecie. A przecież chodzi o to, że efekt odchudzania był trwały. Nie chciałabym, aby dopadł mnie efekt jo-jo.
Spokojnie, nie muszę się spieszyć. Nie forsuję się zbytnio, a udało mi się zrzucić już dwa kilogramy (w ciągu kilku dni). Postanowiłam, że odzyskam zdrową, estetyczną sylwetkę do przyszłego lata.
Niestety, mam dużo do stracenia - ponad czterdzieści kilogramów! Ale nie zamierzam się poddawać. Wygram, wykorzystam tę drugą szansę!!! Osiągnę cel, nawet jeśli będę zmuszona iść po trupach. ;)
Dlatego też kończę tę gadaninę i idę coś przekąsić. Coś zdrowego, oczywiście.
Mmm… Eliminacja cukru z diety ma kolejny plus: przestały boleć mnie zęby. Być może uda mi się ominąć zbliżającą się wizytę u dentysty? Nie mam zbytniej ochoty siadać na fotelu dentystycznym…
Jeśli jednak ząb zaprotestuje, wybiorę się do lekarza. Kto wie, czy zębisko nie zaatakuje w najmniej spodziewanym momencie? Nie chciałabym skończyć na pogotowiu dentystycznym!
Chciałabym prowadzić tego bloga po to, aby zyskać dodatkową motywację do walki z nadmiarem tłuszczu. Na pewno nie zaszkodzi mi, gdy będę opisywała tutaj moje zmagania z otyłością olbrzymią. Myślę, że dzięki tej dokumentacji nie poddam się i konsekwentnie będę brnęła do celu! I nic, nic, nic mi w tym nie przeszkodzi. Utrata nadmiernej wagi jest teraz dla mnie PRIORYTETEM.
Okej, na razie tyle. Żeby nie robić z gęby cholewy, wrzucę coś lekkiego na ząb i idę podreptać.
#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
6 notes
·
View notes
Text
Nocne szeptanie
Mój Jezu, szepczę w ciemność bezgwiezdnej nocy,
choć zawłaszczać Cię nie leży w mej mocy;
ale wiem, że jesteś tylko dla mnie w tym cichym mroku.
Wszystko umilkło. Posnęło. Już nie jestem w amoku
maszyn, prędkości, oklasków i śpiewów, i tańca,
głaskanych śpiewnie, rytmicznie paciorków różańca.
Zdaje mi się, jakbym stała w szeregu aniołów
modlących się sercem u Twojego stołu.
Nic nie mówię. Jedno mi się tylko wyrywa westchnienie:
Daleko mi tu do Ciebie? Czy blisko? Już nie wiem...
2 notes
·
View notes
Text
Road
EOS 6D, Helios 44M-4
[EN] A road and a bike path. A small bridge. A river. All of this used to be so beautifully wild that I miss it. Sure, sure, I do appreciate the modern setup to some extent. I ride there with the kids on bikes. The wheels glide smoothly over the asphalt, letting us pick up good speed. It’s fun. I like speed. But I also loved the adventures with friends when this place was all mud and peat. The path was sometimes as narrow as a bike tire, and if you weren’t careful, you’d end up waist-deep in water. Getting here as a kid was a challenge—not like today’s TikTok challenges. ;)
[PL] Droga i ścieżka rowerowa. Mostek. Rzeka. Wszystko to kiedyś było tak pięknie dzikie, że aż tęsknie. Pewnie, pewnie. W jakimś tam stopniu doceniam to nowoczesne rozwiązanie. Jeżdżę tamtędy rowerem z dzieciakami. Koła suną po asfalcie gładko, pozwalając nabrać dużych prędkości. Fajnie. Lubię prędkość. Ale lubiłem też wyprawy z kolegami w to miejsce kiedy było tu błoto i torf. Ścieżka była miejscami wąska na szerokość opony, a jeśli się nie uważało, to lądowało się po pas w wodzie. Dotarcie tu za gówniarza było wyzwaniem. Nie to co obecne challange na tik toku. ;)
6 notes
·
View notes
Text
Hej
Zjedzone: szklanka domowego wina z przyprawą do grzańca
Spalone aktywnie: 432
Mówiłam, że nienawidzę Paryża? Ale od początku…
Wstałam o 2 nad ranem, poszłam po wiadro espresso na stację paliw (miałam to w cenie parkingu) i ruszyłam. Przez kilka godzin rozmawiałam przez telefon z przyjacielem bo on też jechał po nocy. W sumie to startowaliśmy niemal o tej samej godzinie.
Po godzinnej drzemce w Belgii wjechałam do Francji. Mamy obowiązek zaznaczania w tachografie, który śledzi nasze poczynania odnośnie jazdy, prędkości i czasu pracy, każdorazowe przekroczenie granicy. Wjeżdżam zatem na pierwszy parking we Francji a tam niezmiennie przywitał mnie taki oto znak:
Wcale a wcale piktogram człowieka jest czarny XDDD mogę się z tego śmiać bo już dwa razy miałam pasażerów na gapę na naczepie.
Korek za korkiem korek poganiał czyli Paryż. Począwszy od osobówek zmieniających 4 pasy ruchu na raz, po dawców organów na jednośladach kończąc Paryż jest po prostu mega nie przyjemnym do jazdy miejscem. Nie wspomnę o syfie oraz koczujących na poboczach, pod wiaduktami czy skwerkach koło dróg bezdomnych. Chociaż nie wiem czy określenie bezdomny ma tu rację bytu skoro sklejają sobie chatki z wszelkiego rodzaju odpadów. Bezdomni to raczej ci co pod wiaduktami rozkładają się w samych śpiworach. Generalnie nie za przyjemne to wszystko.
Zajechałam na firmę, zostawiłam naczepę i zabrałam drugą pustą. Zrobiłam sobie ustawowe 45 min przerwy i zabrałam się za pokonanie 50 km na parking. Łącznie zajęło mi to 1:21 minut samej jazdy.
Mając 8 km do parkingu zablokowały mi się na naczepie koła 💀 zjechałam na pas awaryjny, ale za uja nie było szans by wysiąść bo byłoby to równoznaczne z rozmaśleniem. No to co? Zadzwonił pod 112 bo ten numer obowiązuje w całej UE. Mój francuski jest na poziomie mega podstawowym, więc skusiłam się na język angielski. Wytłumaczyłam gdzie jestem, co się stało i w czym siedzę. Przyjęto moje zgłoszenie a po jakiś 10 minutach zadzwoniła do mnie policja z zapytaniem o szczegóły. Wyjaśniłam co i jak, że sama naprawię usterkę tylko potrzebuje by ktoś mnie zabezpieczał. Pan był bardzo uprzejmy i po przyjęciu zgłoszenia życzył mi powodzenia. Po kilkunastu minutach przyjechali panowie z obsługi autostrady, zamknęli dla mnie jeden pas ruchu i po kilku minutach zaciąganiu i odciąganiu zaworu blokującego hamulce na naczepie udało mi się odblokować koła. Takie sytuacje się zdarzają. Może nie często, ale się zdarzają. Więcej czekania, niż „naprawy”, ale bezpieczeństwo przede wszystkim. Gdyby pas awaryjny nie był tak wąski może i by się udało pokonać służby drogowe, ale w tej sytuacji inaczej się nie dało.
Na szczęście wszystko poszło dobrze, ale co się zestresowałam to moje. Jak w końcu zaparkowałam (a parking był tak zawalony, że musiałam się cofnąć by zająć najprawdopodobniej ostatnie wolne miejsce) to otworzyłam domowej roboty wino z winogron, doprawiłam przyprawą do grzańca i wypiłam by ukoić skołatane nerwy.
Mam 20 km do jutrzejszego załadunku w Amazonie zatem budzik nastawię sobie na 2:30 nad ranem i będzie dobrze.
Z tego wszystkiego, aż odechciało mi się jeść zatem poza winem nic nie wpadło dziś. Jak wstanę zjem jakiś proteinowy nabiał czy coś
#chce byc lekka jak motylek#będę motylkiem#chce być szczupła#za gruba#dieta ana#nie chce jeść#jestem gruba#motylek any#motylki any#motylki blog
9 notes
·
View notes
Text
Niedz. 28 maj
No na początek dzień się zapowiadał słabo bo po 16 już wpierdoliłam ponad 600 kcal I mnie to przybiło, ale też byłam przybita bo myślałam że na wadze będzie mniej a właściwie prawie nie spadła. No ale miałam pojeździć na rowerku i w sumie takim przypadkiem spaliłam na nim prawie 800 kcal. A przypadkiem bo mi się coś w zegarku zjebało i nie chciał prędkości i dystansu liczyć. I dlatego co chwilę se powtarzałam " a jeszcze pojeżdżę żeby mieć pewność" i No w sumie samo tak wyszło xD. No i potem wróciłam zmordowana do domu. Posiedziałam z rodzicami i zjadłam kolację jaką były ziemniaki. No i teraz ćwiczę. Ale powiem tak, przez te zakwasy i rower totalnie nie mam siły. Wgl jeju jakie to fajne uczucie mieć bilans na minusie. Umyje się i spadam spać 🥹❤️
Zjedzone: 1017 kcal
Spalone: 1033 kcal
Bilans: -16 kcal
Kroki: ok. 3 tyś.
Rower: 795 kcal
Dzień: męczący
#nie chce być gruba#nie chce jeść#jestem głupia#gruba swinia#chce być szczupła#jestem gruba#nie jestem glodna#jestem brzydka#jestem żałosna#chce widziec swoje kosci#gruba szmata#gruba świnia#grubasek#grubaska#jestem za gruba#nie jestem głodna#za gruba#chudnij#chce schudnąć#chude wakacje#chce schudnac#chude jest piękne#chude jest piekne#chce byc piekna#chce byc szczupla#chce być lekka#chudniemy#nie chce jesc#jestem obrzydliwa#jestem zmęczona
21 notes
·
View notes
Text
Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o przepisach drogowych, ale balibyście się zapytać
Ponieważ zdałem już teorię, jestem certyfikowanym ekspertem w zakresie przepisów drogowych. Mogę więc czytelnikom opowiedzieć trochę o tutejszych zasadach, które przed rozpoczęciem nauki absorbowałem przez intuicję i podobieństwo do ogólnie przyjętych w świecie, z odwróceniem znaku równania, tj. przestawieniem logiki z prawostronnej na lewostronną.
No właśnie: skoro w polskim systemie pierwszeństwo na skrzyżowaniu równorzędnym ma jadący z prawej, to w ruchu lewostronnym powinno być odwrotnie, prawda? I zaliczamy pierwsze potknięcie: nie jest. W tej sytuacji również ustępujemy jadącemu z prawej. Co nie ma tak naprawdę dużego znaczenia, ponieważ skrzyżowania równorzędne występują bardzo rzadko: prawie zawsze dwie z czterech odnóg są oznaczone znakiem "ustąp" (trójkąt) lub "stop" (ośmiokątny).
Jedną z istotnych różnic wymagających zmiany nawyków jest postępowanie na skrzyżowaniach typu "T", czyli z jedną drogą dochodzącą do drogi przebiegającej prosto. Obowiązuje zasada top of the tee goes before me, czyli jadący prosto ma pierwszeństwo. Trochę gorzej, gdy "T" przechodzi w "Y", czyli droga główna ma zakręt, przy którym dopięta jest "nóżka". Ponieważ przepisy nic nie mówią na temat skrzyżowania typu "Y", jest to dalej skrzyżowanie typu "T" i po konstrukcji drogi należy się zorientować, która jest główna. Najprawdopodobniej w takiej sytuacji gdzieś będzie stał trójkąt, ale nie zawsze. Tutaj bardzo oszczędnie gospodaruje się znakami drogowymi — przy okazji, zapomnijcie o regule, że skrzyżowanie kasuje limity prędkości; sami musicie pamiętać, jakie było ostatnie ograniczenie, który widzieliście.
Dla mnie najtrudniejsza mentalnie była zmiana nawyku przy wjeździe na rondo — przestawienie się z patrzenia w lewo na patrzenie w prawo. Nie macie pojęcia, jak silne to jest przyzwyczajenie. Kilka razy mało co bym miał przez to das Auto ein mal bite. Moja kochana żona zresztą też.
Humor testów
Zbiór pytań na PJ jest niewielki, bo ok. 300. Zazwyczaj trzeba wybrać jedną odpowiedź z 2-4 podanych. Jakieś 50 z nich dotyczy faktów, które trzeba wryć na pamięć: odległości dozwolone między tym-a-tamtym, czy maksymalna prędkość w pewnych sytuacjach drogowych, np. omijanie autobusu szkolnego stojącego na przystanku. Reszta jest dość intuicyjna, dotyczy znaków i znanych też z polskich testów "krzyżówek", czyli: "kto jedzie pierwszy w przedstawionej sytuacji?". 95% z nich jest banalnych, osoba z doświadczeniem w innych cywilizowanych krajach nie będzie miała z nimi problemów. Nie ma znanych z polskich testów "skrzyżowań grozy": tramwaj linii "L" wyjeżdża z zajezdni prosto na rondo ze znakiem "ustąp", równocześnie śmieciarka na sygnale zmienia pas ze środkowego na zewnętrzny, a rowerzysta próbujący skręcić w lewo wpadł w nieskończoną pętlę na wewnętrznym pasie, ponieważ jedzie po dziurach i nie jest w stanie puścić kierownicy, by zasygnalizować skręt — podaj, ile osób siedzi w tramwaju? Chciałoby się powiedzieć, że dwie (motorniczy-student plus instruktor, "L" oznacza tramwaj szkoleniowy), ale my nie dajemy się nabrać, bo przecież jest tylko jedno miejsce siedzące w kabinie, więc instruktor stoi. Odpowiedź prawidłowa: jedna. Jeśli przeszliście tą polską szkołę, dacie radę.
Drugą cechą podnoszącą zdawalość jest to, że często wszystkie nieprawidłowe odpowiedzi są, delikatnie mówiąc, głupawe. Poniżej przykłady pytań przytoczonych słowo w słowo, bez żartów:
Pytanie 1
Czy powyższy znak oznacza: A) tunel, B) rondo, C) zagrożenie tornadem?
Pytanie 2
Jeśli przegapisz swój zjazd z autostrady, powinineś: A) zawrócić do zjazdu, B) zjechać następnym zjazdem, C) zjechać na pas awaryjny i dojechać na wstecznym biegu do ominiętego zjazdu.
Lokalną osobliwością są pytania dziwne. Nie należy specjalnie zastanawiać się nad logiką udzielonej odpowiedzi, tylko wryć ją na pamięć.
Pytanie 3
Jeśli jedziesz wąską drogą gruntową i chcesz skręcić w prawo, a zarówno z naprzeciwka, jak z tyłu zbliżają się inne pojazdy, co powinienieś zrobć? Mój typ: sygnalizujemy skęt, zwalniamy, puszczamy gości z naprzeciwka, skręcamy. Odpowiedź prawidłowa: zjeżdżasz na lewo, puszczasz wszystkich, skręcasz, gdy nikogo nie ma.
Cholera wie, gdzie się mają zmieścić te wszystkie auta, skoro droga jest wąska, a sam dodatkowo zajmujesz pobocze.
Pytanie 4 (moje ulubione)
Co powinieneś zrobić, gdy jedziesz w kondukcie pogrzebowym? Mój typ: Co, co, co? Odpowiedź prawidłowa: jedziesz z włączonymi światłami mijania.
Bez komentarza.
Pytanie 5, mój jedyny błąd na egzaminie
W czasie jazdy nagle otwiera ci się maska i nic nie widzisz. Co powinieneś zrobić? A) przyspieszyć i zjechać na lewą stronę drogi, B) zatrzymać się natychmiast, nie zmieniając kierunku jazdy, C) łagodnie zahamować i zjechać na lewą stronę drogi, D) włączyć światła mijania i rozejrzeć się przez boczną szybę.
Ostatnie zostawiam jako zagadkę.
2 notes
·
View notes
Text
#3: Z dziennika popkulturowego (03.03.2024)
"Astronauta" nauczył mnie, że nutella ukaja poczucie samotności u wszystkich plemion, a ludzie tęsknią dopiero wtedy, gdy tej drugiej osoby akurat uporczywie nie ma. I to kłamstwo - że mnie tego nauczył - bo to prawda bolesna i nie zawsze prawdziwa, ale niestety nazbyt często prawdziwą jednak jest. Taka też jest ta opowieść, bo mówi nam o rzeczach, o których słyszeć pewnie nie chcemy, że jesteśmy egoistami, że mnóstwo w nas poczucia winy, że ciągle szukamy odkupienia, żeby zastąpić je kolejnym bólem czy inną rozpaczą.
Ale "Astronauta", który interpretuje powieść Jaroslava Kalfara nie jest przełomowo egzystencjalny. Porusza, złapał mnie za gardło w punkcie kulminacyjnym, ale ma i uproszczenia, i momenty słodkie. Skakunopodobny kosmita tuli się do słoika ichniejszej nutelli, która jednak zdaje się mieć magiczne właściwości. Smakuje jak dom, nawet jeśli dom to aksamitne larwy. Z egzystencjalnego przybicia umiejętnie wytrąca dysonans, który powoduje wygląd postaci i to, jak się wypowiada.
Jajka to bowiem komórki jajowe ptasiego gatunku, żona tytułowego astronauty jest przez kosmitę tytułowana per samica, a on sam jest dla niego chudym człowiekiem. Koncept imienia zdaje się nie występować w jego plemieniu, a jednak w końcu je przyjmuje - w akcie, który chwyta za serce (przynajmniej mnie, ale może robię się sentymentalna). Tak samo zresztą uświadamiam sobie, że jestem już w trzecim akapicie, a nie zająknęłam się nawet słowem o tym, o czym w ogóle jest ten egzystencjalny-ale-nie-aż-tak "Astronauta". I uznajmy, że to celowe, bo o fabułę to tutaj średnio chodzi.
Jakub Procházka od ponad pół roku przebywa w przestrzeni kosmicznej realizując samotną misję - ma zbadać obłok Chopra i wyprzedzić w tym wyścigu koreański zespół. Co z tego, że Jakub (Adam Sandler) jest u progu przełomowego odkrycia, jest na ustach całego czeskiego narodu, jak jednocześnie jest najsamotniejszym człowiekiem na ziemi. Żona, Lenka (Carey Mulligan), która jest w zaawansowanej ciąży, nie odbiera od niego telefonu, nikt mu nie chce nic powiedzieć, a przecież Czechconnect miał być szybszy od prędkości światła i całkowicie bezawaryjny. Wtedy właśnie na pokładzie Jana Husa 1 (no bo jak inaczej miałby się nazywać czeski statek kosmiczny!) pojawia się przerośnięty skakun, który jest zafascynowany samotnością i duszonymi przez Jakuba emocjami.
W "Astronaucie" fascynuje nie tyle co zetknięcie dwóch całkowicie różnych kultur, ale przede wszystkim to, w jaki sposób kosmita (ciągle ze sobą walczę, żeby nie zdradzić jego imienia) działa na wspomnienia Jakuba. Wyzwala je w jego umyśle, ale nie do końca w takiej formie, w jakiej faktycznie je pamięta - lub nie pamięta, bo kosmiczny pająk kreuje obrazy na bazie tego, co zostało opowiedziane zgodnie z ładunkiem emocjonalnym. Poza tym, że same wizje otwierają oczy i Jakubowi, i nam, uświadamiając ludzki egoizm, pogoń za czymś, co w ogóle nie powinno być ważne, ale przestaje być dopiero u progu katastrofy czy utraty, to istotny jest sam aspekt wizualny. Impuls do strumienia wspomnień posyła pająk, a więc i to, jak wyglądają. Wgląd do przeszłości dostajemy przez tunel, obraz jest nieco rozszczepiony, momentami prześwietlony, niczym w pajęczym spojrzeniu, które korzysta z warstwy odblaskowej - stąd te bliki, barwne plamy, raz za razem rozlewające się po ekranie. Pamiętamy to, co chcemy, jak chcemy i nie zawsze wiemy, jak na te nasze wspomnienia patrzeć.
(Jakub Procházka to najsamotniejszy człowiek na świecie, ale nie trzeba być w kosmosie, żeby tak się poczuć. Skakun-psychoterapeuta uczy tego, co ważne, a co tak bardzo się gubi w pogoni za ambicjami, marzeniami czy - jak również tu - wymazaniem poczucia winy za to, kim był ojciec. Wątek polityczny zarysowuje czasy, w jakich rozgrywa się "Astronauta". Sandler w poważniejszym kinie daje radę, a głos skakuna jest taki spokojny, wyciszający, że chce się wejrzeć w głąb siebie).
#spaceman#spaceman 2024#spaceman sandler#spaceman prochazka#spaceman astronauta#z dziennika popkulturowego
3 notes
·
View notes
Text
Najtrudniej mi nie zbingować przez pierwsze 10 min po posiłku. Nie umiem się oduczyć szybkiego jedzenia (podziękowania 10minutowym przerwom na obiad w szkole) więc te 2 wafle ryżowe zjem w prędkości światła, a nim jedzenie dojdzie do żołądka muszę się męczyć, bo mój organizm mówi mi, że jest już przygotowany do trawienia i mam ślinotok. Po 10 min czuję się już syty, bo 2 wafle naprawdę mi wystarczą, ale nie wpierdolenie połowy lodówki do tego czasu to naprawdę jest sukces
#blogi motylkowe#chce byc lekka jak motylek#jestem motylkiem#lekka jak motyl#chce schudnac#motyl#ana motylki#motylki any#motylek any#bede motylkiem#szczupłość#będę szczupła#chce być szczupła#chudniemy#chudajakmotyl#chude jest piękne#chudzinka#pragnę chudości#chude jest piekne#wystające kości#chcę widzieć swoje kości#kościotrup#skóra i kości#aż do kości#pr04ana#prøana#pr
15 notes
·
View notes