Tumgik
#brak ojca
pluszowa · 1 year
Text
Dzięki tato za dociskanie mnie do podłogi, na której już i tak leżę.
1 note · View note
second-way-of-hunter · 2 months
Text
Nienawidzę swojego ojca
Mam sporo znajomych, którzy mi zazdroszczą, tego, że moi rodzice są razem, a ja szczerze chciałabym, aby się rozwiedli... Mój ojciec to jebany psychol, który ma w dupie uczucia innych i gdy skończę liceum to od razu się wyprowadzam i zrywam z nim kontakt, bo kurwa to on jest przyczyną większości moich problemów psychicznych. Zafundował mi myśli samobójcze, nienawiść do swojego ciała i swojego życia, zaburzenia odżywiania. Rozmawiałam o tym na terapii i generalnie istnieje duże ryzyko, że moja podświadomość będzie chciała zaspokoić brak ojcowskiej miłości w toksycznych związkach lub grupach destrukcyjnych. Kurwa, nienawidzę tego człowieka...
25 notes · View notes
tearsincoffe · 6 months
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[24.03.2024]
Dobre złego początki. Nie chwalę sobie niezawodnej intuicji ale jedno pozostaje zawsze pewne - po górkach przychodzą dołki. Moje żałośnie słabe ciało radzi sobie dzisiaj szczególnie źle. Problemy z oddechem, mroczki, ból - w konsekwencji przypominają mi po co to robię. Właściwie gdyby nie widmo szkoły przyjęłabym ów stan rzeczy niby starego przyjaciela. Prawdziwe wyzwanie objawiło się w postaci wanny. Oglądanie znienawidzonego nagiego ciała w pełnej krasie, brak sił aby ustać oraz nieuzasadniony spadek nastroju przybyły równie szybko co niespodziewanie. Mimo łez i potoku nienawistnych słów wobec własnej osoby dokonałam rzeczy normalnej dla innych, dla mnie nie zawsze oczywistej. Resztkami motywacji chciałam odrobić polski, przedmiot z którego nauczycielka ma do mniej więcej cierpliwości niż realnie na to zasługuję. Ale wtedy pojawiła się ona - konkurencja, niedościgniony wzór, koleżanka - ktoś kogo przy ludziach zwę mamą. Śmieszny mnie jak mocno sprzeczałam się ze słowami psycholog zaledwie wczoraj oraz jak szybko dostałam ich namacalne dowody. Koleżanka-mama chodzi wściekła niczym osa. Wszystko z winy telefonów ojca kompletnie nieporadnego życiowo. Spytacie czemu więc odbiera? Albo chociażby słusznych nerwów nie wyładuje na ich zapalników? Również pytałam więc zdradzę Wam odpowiedź. Przeze mnie. Zawsze wiedziałam, że całe zło jakie oglądam jest z mojej przyczyny, na tym tle miałam pierwsze myśli samobójcze jako smarkacz z dwoma kitkami i w bluzce z wizerunkiem Hanny Montany. Jestem problemem od chwili stwierdzenia mojej płci (ojciec wraz z jego familią chorobliwe pragnęli chłopca). Zawodziłam nim jeszcze zdążyłam w pełni ukształcić się na istotę ludzką. Wróćmy do chwili teraźniejszej, poszło o zupełny trywializm. Obiecałam dopełnić obowiązku jutro gdyż czułam jak słaniam się na nogach. Błąd. Kto mający chociaż odrobinę empati odmawia własnej matce która poświęciła dla Ciebie najlepsze lata życia a na dodatek zmaga się z nowotworem złośliwym? Uległam. Powtarzając naprzemiennie w głowie usłyszane za ścianami gabinetu słowa o "stawianiu granic" oraz tym jak odpychająca moralnie jestem. Ona wie, że nie mam siły. Przyzwala na moje głodówki sama zachwalając, iż ona nie jadła chorując. Ciekawi mnie gdy czytam Wasze posty z zapytaniami "jak unikać jedzenia przy rodzicach" szczególnie podczas zbliżających się nieuchronnie świąt. Dla mnie to zupełnie obcy świat ponieważ zaplanowana na ten czas pięciodniowa głodówka spotkała się z zupełnym brakiem rekacji. Ale może to dobrze? Czemu chora matka miałaby nadszarpywać swego powolnie wracającego zdrowia dla moich widzi-mi-się? Nie mogę jedynie wyrzucić z głowy jej wszystkich wspomnieć które dumnie rozgłaszała jak łatwo przychodziło manipulowanie znajomymi. Tylko mi by tego nie robiła... prawda? Mam dość porównywania się z nią odkąd tylko jestem świadoma przekazywanych mi historii. Męczy mnie ciągłe przegrywanie z własną rodzicielką. Mam prawie dziewiętnaście lat a ona zawsze potrafi sprawić, że czuję się jak nieposłuszny bachor bez jedynek i ubrudzony błotem. Nawet wypłakać tego nie mogę, czuję, że złościłaby się gdyby mnie usłyszała. Zawsze wpajano mi łzy jako coś złego, oznakę ułomności. Chciałabym jutro nie otworzyć powiek. Tylko pisanie tego bloga daje mi spokój, głodówki kontrolę. Poza tym nie mam nic.
SPOŻYTE: Okcal/0kcal
SPALONE: 314kcal
BILANS: -314
Spokojnej nocy, Wam wszystkim.
25 notes · View notes
dawkacynizmu · 1 month
Text
od paru dni co noc przychodził do mnie na podwórko giga jeż, moj pies dostawał kurwicy bo nie mogl go tknac przez kolce wiec po prostu szczekał na niego aż do rana a z nim psy w całej wsi...nie dało sie spac, sasiedzi pytali o chuj chodzi wiec dzisiaj z mamą przeprowadziliśmy zasadzke, wrzucilismy delikwenta do wora i wywiozłyśmy do lasu XD
przejeżdżałyśmy akurat obok chaty takiego plotkarza, spojrzał się na nas, na moja mame w czarnej bluzie, rękawicach i z workiem na plecach kierującą się po zmroku w stronę lasu...były już ploty że moja mama mojego ojca zabiła (dalej nie moge z tego XDD) wiec ciekawi mnie jaka wersja wydarzeń pójdzie w świat, że rozszerzyła swoją działalność jako seryjna morderczyni?
a i jeszcze a propos tych plot ze moja mama ojca zabila to zaproponowalam w zartach zeby wyjebac tego jeza do ogrodu babki co te ploty rozpowiadała i moja mama zamiast idk "nie, to nie jest właściwe zachowanie" odpowiedziała "nie, ona ma kamery" XDD
Tumblr media
sorry za brak zdjecia jeża, wpakowała go do wora zanim zdazylam zrobic :((
19 notes · View notes
jazumst · 8 months
Text
Miszmasz rzeczy strasznych
Żeby Was... Miał być wesoły wpis o ludziach ze studiów, ale... Posłuchajcie:
Czuję się źle. Dlaczego czuję się źle? // Dziś wypłata. Dwa miechy nic nie szalałem. Wydatki na samochód, prezenty świąteczne, leki, Kurwixy. Postanowiłem zamówić żarcie. Miał być kebs, skończyło się na pizzy. Pani Matka popełniła bigosik, i jakby zechciała się podzielić tą wiedzą to bym był do przodu. - Piąty spał. Jak wszystkich dzisiaj, bolała go głowa. Akurat pani Matka zawołała na obiad jak wjechała pizzała. Młody pyta ze smakiem - Prywatna czy dla niego jest w kuchni. Odpowiedziałem, że prywatna. - Nie powinienem, ale czuję się z tym źle. I tak całej nie wjebałem. Po prostu chciałem żeby zrozumiał, że pora zarabiać a nie liczyć na innych. Staram się zagłuszyć sumieniem tym że sam nigdy się nie podzielił, nawet nie mówił, że zamawia i czy też chcę. Słabo mi idzie. Jestem nauczony się dzielić. Obrzydliwie mnie to wierci.
//
Unikam takich tematów, ale... Teraz ta sprawa z tym Wąsikiem i tym drugim pajacem. Osobiście cieszę się, że ich zamknęli. Jaka niewinność. Skoro ich Dudu ułaskawił to chyba było z czego? Jak się poczyta to można dojść do wniosku, że ta afera to była próba dojścia do samodzielnej władzy jedynej słusznej partii, ale się na tym wyjebali, a mój ulubiony polityk Andrzej Lepper zmarł. Do tej pory dumnie zakładam krawat w białoczerwone pasy. Tak, sympatyzowałem. - Pani Matka ślepo stoi za swoją partią. PeŁo jeszcze dobrze rządzić nie zaczęło, a już wszystko co złe w tym kraju to ich wina. Jak?! Dlaczego? Ale jawne rozjebanie na wybory co to się nie odbyły i brak winnych to nic? Ujawniane chujnie i afery aż do samych wyborów, to nic? Ale zły szatan Tusk. - Nigdy nie popierałem, i nie popieram PiSowskiego rozdawnictwa. Pominę, że sam nic nie dostałem. Ale przez to zrobiło się gorzej. - Dobra, bo się wkurwię zaraz. Jest mi z tym źle.
//
Dostaliśmy w pracy aneks do umowy. SWS zwiózł też osłony na regały. Widać po nim, że kasa go mierzi strasznie. Pierwszy raz słyszałem żeby klął. Przez moment myślałem, że zamknie biznes, ale skoro w taką pierdołę jak osłony chce się bawić, znaczy to że jednak karawana jedzie dalej. Zatrudnił jednak nową księgową, o czym będzie osobny wpis, bo jest to dość ciekawe.
//
Pan Ojciec ma dziś urodziny. Za dwa dni imieniny. Jest mi źle. Wszyscy zapominają zawsze, że ma urodziny. Zawsze była impreza łączona, więc każdy czekał aż kalendarz wyświetli imię, ale o urodzinach, które są wcześniej każdy zapominał. To w końcu pan Ojciec. Głowa rodziny która całe życie ciężko zapierdalała na utrzymanie trudnej z charakteru żony, upośledzonego syna i czwórki pojebanych, samolubnych i pojebanych synów. On zasługuje na wielką uwagę i szacunek. Zwłaszcza jak już jest na emeryturze. Od dzieciństwa miał przejebane. Całe życie trudno. Niech na lepsze lata życie spotka go docenienie a nie chciwość. Wstyd mi, że sam zapomniałem. Na szczęście mam dobrego Anioła Stróża i strzelił mnie w ten głupi łeb. Jazu, dziękuję! - Długie lata życia w zdrowiu i świadomości dla mojego pana Ojca!!!
//
Ogarnę Stefana i wyciągnę pana Ojca na spacer. Kiedyś dużo chodziliśmy razem. Potem wyjechał do pracy, ja urosłem i oboje zdziczeliśmy.
youtube
13 notes · View notes
presleyowa · 1 year
Text
Piatek....
Tygodnia koniec i poczatek, jak to mawial klasy Liroy. 
Pytanie kompletnie od czapy, moze ktos pomoze-czym w Polsce zajmuja sie psychiatrzy? Pytam ze wzgledu na ojca. 
Od ubieglego roku skarzy sie na brak snu. Ma na pewno niedobor wielu witamin, potwierdzony badaniami krwi. Niezbyt dobrze czul sie psychicznie, wiec jakims cudem/przypadkiem wyladowal u psychiatry. I tu zaczela sie historia. Raz w miesiacu idzie do psychiatry, mowi, ze nie moze spac, a psychiatra na dzien dobry wypisuje mu recepte-na sen. Miesiac pozniej wraca i mowi, ze nie dziala-recepta na stres. Miesiac pozniej wraca i mowi, ze nie dziala-recepta na Parkinsona 🤷‍♀️Miesiac pozniej wraca i mowi, ze nie dziala-recepta na nerwice. I tak w kolko. 14 miesiecy, 10 roznych lekow. Nic nie dziala. Lekarz nawet nie pyta, co i jak i gdzie, tylko recepta i do zobaczenia za miesiac. Zmienil psychiatre, poniewaz poprzednia tylko sypala receptami, to nowa jest podobno jeszcze gorsza. 
Mojej matce puszczaja nerwy. Do psychiatry idzie grzecznie, a zeby pojsc do rodzinnego po skierowanie na badanie krwi, to kurde nie zmusisz. Powiedzial, ze on nie bedzie stac godzine w kolejce do pobrania krwi, to mowie, ze zamowie pielegniarke do domu. Tez nie. Tylko psychiatra, recepta co miesiac, mowi, ze nie pomaga i jest sfrustrowany, co pewnie wyladowuje na mojej matce, ktora juz nie wie, co ma robic. Ja nie wiem, jak mam jej pomoc. Byc moze ojcu wystarczylaby suplementacja witamin z grupy B plus D3 i poczulby sie lepiej. Wkurza mnie jego postawa. Cholerny egoista. Nie mam z nim jakiejkolwiek relacji i nawet bedac w Polsce jesli zamienie z nim 3 slowa, to jest sukces. K. juz sie tez przyzwyczail, ze on tylko milczy. 
Zawsze cos. 
Z pozytywowo od tygodnia gram w nowa Zelde. Odcielam sie od wszystkiego. 
27 notes · View notes
automatyzmy · 6 months
Text
Tak, obecnie moje całe życie polega na poszukiwaniu kobiety, która zastąpi mi brak obecności ojca w czasach kiedy byłem dzieciakiem. Jestem tym trochę zmęczony, bo ostatnio o niczym innym nie myślę już.
5 notes · View notes
motyllekksworld · 4 months
Text
hej hej, przepraszam za brak aktywności, ale bylam na wakcjach. mimo tego, ze bawilam sie swietnie i byly to naprawde najlepsze wakacje mojego zycia, to bylam caly czas pod ostrzałem mojej rodziny. wspolne sniadania, obiady, wyjscia do knajp etc. jak probowalam sie wywinąć to za kazdym razem wychodzila klotnia, bo moja mama zaczela juz chyba zauważać moje ograniczanie jedzenia. jestem kurwa pewna ze przytyłam, widze to po swoich ramionach i nogach. nie dalo sie robic treningów bo w ciagu dnia to wiadomo ze ciagle nas nie bylo, wychodziliśmy rano i wracaliśmy wieczorem. jedynym plusem bylo to, ze zeby gdziekolwiek isc trzeba bylo pokonać spora ilosc schodow i prawie wszedzie byko pod górkę, na dodatek codziennie robilam okolo 12 tysiecy krokow, ale to i tak zdecydowanie zbyt malo. czuje sie teraz jak ogromna, tłusta swinia i nienawidze kazdego cala mojego ciała, na dodatek jade do ojca na weekend a tam tez funkcjonują kurwa „ wspolne posiłki🥰🥰” wezcie wypierdalajcie, w pizdzie mam wasze wspolne wpierdalanie miliona kalorii zeby pozniej ujebac sie w jednym miejscu i obwisac tłuszczem. teraz juz chocby skaly sraly wejde na dobre tory, bo nie jestem w stanie na siebie spojrzec w lustrze, a tymbardziej wejsc na wagę.
licze ze u was lepiej niz u mnie,
xoxo, z.
4 notes · View notes
tanimelodramat · 5 months
Text
W MROKACH PRZESZŁOŚCI, ŚWIATŁEM PRZYSZŁOŚCI
Nieuczęszczane ścieżki dzieciństwa brzmią,
Brak jego głosu, co by pocieszył,
W sercu pustka, co z czasem tylko drwi.
Dom bez jego obecności — jak morze bez lądu,
Wiatr we włosach, ale brak ręki do trzymania.
Rolę nieznana, uczucia bez gadu,
Zostawił mnie samą, z pytaniem i tęsknotą.
Każda miłość, co smak ma starszego,
To echo pragnienia, tęsknoty bez granic.
W męskim wzroku szukam odpowiedzi dlaczego,
W nieobecności ojca, moim światem stał się krzyk.
Lecz w głębi duszy tli się iskierka,
Nadzieja na przebaczenie
Proces uzdrawiania, jak wiosenna rzeźba,
Krok po kroku, buduję mosty z nadziei siana.
W przyszłości widzę obraz jaśniejszy,
Zrozumienie i miłość, wolne od cienia przeszłości.
Nie będzie już więcej dzieciństwa, które błyszczy,
Tylko życie pełne miłości, bez tajemnic i złości.
Nadzieja na lepszą przyszłość rośnie w siłę,
Nie jakoś dziecko zagubione, ale jako kobieta,
Która mimo wszystko, kocha i przebacza,
I starszych mężczyznach nadal szuka ojca
~tanimelodramat
2 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Moze właśnie ta samotność do której nie jestem przyzwyczajony jest powodem napadow Nie mam nikogo fizycznie a potrzebuje i próbuje zastąpić uczucie bycia rozumianym i bezpiecznym dopaminą płnącą z jedzenia jakoś czuje się lepiej gdy zjem pod tym względem ze jakbym "się sobą opiekuje" i nie mogę się pogodzić z obecną rzeczywistością W dzieciństwie słodycze były mi dawane w prezencie ojciec mi dawał kinder niespodziankę gdy łaskawie przyjechał Czulem wtedy ze moze nie zostałem pozostawiony i jadlem
Z tego co wiem relacja z jedzeniem kształtuje się już w dzieciństwie jedzenie dla każdego może się z czymś innym kojazy w moim przypadku jest to to albo właśnie kara i brak kontroli bo matka wręcz mnie biła gdy nie mogłem czegoś dojeść sooo
Jak se myslalem ze typo mnie zostawił jak moj stary i nie chce tego zrobiłbym cos żeby uniknąć odrzucenia to może wiedząc że już tak nie będzie się objadam (ojca potem nie widziałem miesiącami)
Kurwa nie wiem o co mi do chuja chodzi
9 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years
Text
Życie mi się zmieniło, a ja w tej zmianie się powoli zadomawiam...
Chciałabym wnikliwiej, ale wyrzucę z siebie i przesieje ile się da, zaczynając od podpuktów.
1 Teściu.
2 Koncert.
3 Sprawa z kotem, która WKURZA!
4 Nasz piesek najsłodszy, najpuchatkowaty, najkochańszy, którego będę mogła tulić już za 3 dni! :D
5 Wyniki badań - co dla mnie znaczą.
6 Brak czasu - daję swoją uważność WSZYSTKIM sprawą z tej listy i po prostu BRAKUJE mi czasu, godzin i uwagi na wszystko co sobie założyłam, że będzie lub co zrobię.
7 Mały, ale zaskakująco ingerujący w przestrzeń życiową remont mieszkania.
8 Rozmowa i spotkanie z Programistą.
9 Rozmowa z siostrą, która updatuje KAŻDĄ małą-wielką wiadomość na temat płodu i która - obawiam się - ma zadatki na tym etapie by wykształcić niebawem po archetypiczne cechy madki z grupki na fejsie. <facepalm>
10 Spotkanie z kumpelami, które odkładałam od... kurde chyba od pół roku lub już 7 miesięcy. I po którym mam TAKIE rozkminy! 
11 Irytacja i brak bezpieczeństwa z powodu zachowania mojego szefa.
12 Dopięcie formalnych spaw z zastrzeżonym dowodem osobistym w banku.
13 Po podpunkcie 6, 10, 11 i zakończeniu 12 oraz chwilowym spokoju wynikającym z 5 znalazłam przestrzeń, motywację i WKURW by zrobić coś z czym prokrastynowałam, a co zrobić chciałam, tylko, że Brak Czasu (patrz: punkt 6) i udało mi się zapisać na pierwsze wstępne spotkanie w celu rozpoczęcia diagnozowania ADHD. 
14 Muszę się spakować na SUPER wyjazd niespodziankę z okazji MOICH URODZIN! Za dwa dni mam nowy, okragły roczek i nie znaczy to dla mnie więcej niż... no właśnie. To chyba rozwinę przy punkcie 5 :D
15 - pisząc ten wpis przy Ad 1 przypomniały mi się kwestie studiów i Erasmusa, które też wróciły przy okazji rozmów 8 i 10.
---
Lepiej mi jak to sobie wypisałam. 
Często tak myślę o swoich uczuciach i myślach: ONE SIĘ WE MNIE NIE MIESZCZĄ. Daję im uwagę, ale one się ze mnie wysypują, jest ich nadmiar, jest hałas, chaos i trwam w napięciu próbując TO WSZYSTKO poukładać, pozbierać, te rozsypane klocki i pomieścić je w obszarze mojego ciała, mojej głowy - żeby ich nie zgubić i o nich nie zapomnieć, nie sprawić sobie lub komuś przykrości moją niedostateczną uważnością.
Dlatego w ogóle piszę tę myślodsiewnię.
Tak robię porządki, tak układam osobisty Tetris emocji i myśli.
To co opisałam i z czym nauczyłam się żyć to objaw ADHD. Nazywa się “deficyt uwagi”. 
Czuję TAKĄ NIESAMOWITĄ ULGĘ wiedząc i słysząc, że masę ludzi ma tak, jak ja! Że masę kobiet to przechodzi w podobny sposób, bo jesteśmy inaczej socjalizowane, a przez to ADHD inaczej się objawia.
To, że wychodzę do każdej nowej sytuacji z lękiem? To jest moja podstawowa emocja, moja emocja wyjścia na wszystko co NOWE - lęk, dlatego potrzebuję obwąchać temat, dowiedzieć się wszystkiego o NOWYM, co tylko mogę, aby potem siebie chronić - przed tym co zewnętrzne i przez tym co opisuję jako “uczucia się ze mnie wysypują, muszą nabrać dystansu i je sobie poukładać (w sobie, z powrotem), żeby nie wpaść w jakąś histerię”.
Dlatego dobrze było wypisać to wszystko.
Bez dygresji - które robię ZAWSZE, w których się czasem GUBIĘ i które również są objawem niezdiagnozowanego ADHD w dorosłym życiu.
Nie mogę się doczekać jak to będzie po diagnozie i po lekach. 
---
Ad 1.
Teściu.
Przyjeżdżamy w weekend do domu rodziców mojego partnera. Wjeżdżamy samochodem na podjazd. U nich zima pełną parą - śnieg po kolana, sypie, na niektórych odcinkach drogi dojazdowej trudno było się nam jakoś wykaraskać z prawdopodobieństwa zniesienia w zaspy przy rowach. Ale już jesteśmy na podjeździe! Wysiadam z samochodu, a mój teściu, który rąbał drewno przy drewutni na podwórzu rozwiera szeroko ramiona i krzyczy “moja ulubiona synowa!” xD No żart godny mojego ojca - trochę komplement, trochę pocisk (ulubiona, bo jedyna). Więc idę do niego z otwartymi ramionami odkrzykując “mój ulubiony teściu!”. Tak trochę w tonie zgody na ten żart, ale też dając znać, że wiem o co tu chodzi. :P Dokładnie tak, jak rozmawiam z własnym tatem.
Matko, jaką ja mu tym odgryzieniem się zrobiłam przyjemność! Taki szczęśliwy mnie przytulał, tak się śmiał! :P
A mi było tak bardzo miło! :D
Potem miało miejsce kilka sytuacji. Po pierwsze zdecydowaliśmy, że oszczędzimy sobie i naszemu szczeniaczkowi stresu - wrócimy z nią prosto do domu, bez powitania WSZYSTKICH członków rodziny. Dlatego uznaliśmy, że MOŻEMY zrobić BIG REVEAL i pokazać zdjęcie, jakie nam przesłała poprzedniego dnia (z perspektywy dziś to dokładnie tydzień temu) jej obecna opiekunka. SZAŁ totalny! Rodzina zakochana! Dostaliśmy od mamy O. “relikwie” tj. obróżkę i smyczkę po nieżyjącym piesku ich rodziny, tym z którym dorastał mój partner. W ogóle teściowa (nie jest moją teściową jeszcze, ale tak piszę, bo naprawdę im się lepiej poznajemy to tym bardziej tę babeczkę lubię). Totalnie musimy o te relikwie teraz dbać, bo coś czuję, że za kilka lat powędrują do siostry mojego chłopaka, która wzruszona (legit ze łzami w oczach) utyskiwała z ustami wygiętymi przesadnie w podkówkę “to nie sprawiedliwe, że teraz tylko ja nie będę miała psiulka!” <3 (ograniczam dygresję: ale tu wjechał temat wyjazdu na erasmusa, który też bym z przyjemnością poeksplorowała). 
Mój chłopak po przywitaniu się ze wszystkimi OD RAZU złapał za kurtkę i pobiegł na dwór rąbać drwa - jak zwykle każda okazja do spędzenia czasu z tatem to dobra okazja. :P
Ale to teściu co chwilę wpadał do domu z naręczem szczapek i całym swoim absorbującym chaosem one-men-show. <3 xP Kiedy teściowa, babcia i szwagierka KAŻDA opowiadała coś ważnego i zawczasu składały mi życzenia urodzinowe, bo wiedzą, że możemy się nie spotkać i nie móc zdzwonić (dostałam książkę o łamigłówkach i ich wpływie na działanie mózgu :D totalnie fajnie!), WTEDY teściu palnął tym swoim tubalnym głosem (a za nim powiało zimnem, bo nie zamknął za sobą drzwi do domu xD) “Villko, wiesz co? Ja to bym chciał, abyś była naprawdę moją synową! Ale tak przynajmniej do mojej śmierci! Bardzo bym tego chciał!”. I wszyscy wtedy zamarli. Ja wzruszona i jakoś tak zmrożona z szoku tą zaskakującym i niespodziewanym wyzwaniem milczałam, a potem by jakoś wyjść z napięcia zaśmiałam się, teściu też. Siostra mojego chłopaka kręciła nosem nad taktem własnego ojca, a ja wyznałam, że BARDZO MI MIŁO I NIE MAM NIC PRZECIWKO, ale nie mogę na tym etapie nic obiecać xD bo by to się wydarzyło musiałby w całym procesie partycypować mój chłopak i po prostu nie czuję, że deklarowanie czegokolwiek na tym polu w jego nieobecności byłoby chyba nie fair xD No i moja dyplomatyczna odpowiedź i zawstydzenie (bo puściłam buraka, no oczywiście, w takich sytuacjach, tak jawnej i oszałamiającej akceptacji po prostu z niedowierzania i zawstydzenie, że to naprawdę O MNIE chodzi po prostu w żyłach zaczyna mi płonąć barszcz! xD ) obudziły taki radosny, taki szczery i pełen sympatii śmiech xD! 
Dobrze mi w tej rodzinie. Jak każda rodzina mają swoje wady i zalety, ale czuję, że jestem tam akceptowana póki co i czuję, że do nich pasuję na wielu polach.
W związku z adopcją psiuni babcia (szczególnie ona, ale teściowa też) zwracała się do nas zdaniem, którego słowo w słowo nie przytoczę. Być może gdybym je pamiętała to by coś z tego pod analizę sposobu komunikacji weszło? Nie wiem. Anyway. Sens tego zdania, to jak je interpretowałam to wyrażenie troski i niepokoju, czy to oby dostatecznie świadoma decyzja by adoptować psa na tym etapie związku. Co moim zdaniem ma sens: ja jestem jednak dorosłą kobietą, która od lat (przynajmniej o 11 lat dłużej niż mój partner) jest odpowiedzialna za siebie, sama się utrzymuje, sama się leczy, karmi i dba o siebie, która nie zdecydowałaby się na tym etapie na solo opiekę nad psem, dlatego ta opieka w duecie to bardzo świadoma decyzja. Ale rzeczywiście to dopiero 1,5 roku jesteśmy razem, mój chłopak dopiero wszedł w dorosłość, ma pierwszą prawdziwą pracę, jeszcze nie minął rok od kiedy się zupełnie usamodzielnił, pewnie popełni jeszcze błędy, poniesie konsekwencje i zbierze doświadczenie, które ja z uwagi na staż tych 11 lat więcej już MAM. I na to też mam poprawkę, więc uważam z jednej strony naszą decyzję o adopcji psinki za przemyślaną, a z drugiej: troskę jego krewnych - za uzasadnioną. Więc z empatią odpowiadałam na to pytanie babci i teściowej, które właśnie tak jak opisałam interpretowałam. Mówiłam - asertywnie - co i jak zdecydowaliśmy się rozwiązać, jak wzięliśmy się za ankiety, wyprawki, jak przegadaliśmy najczarniejsze scenariusze itp. Mówiłam o moim doświadczeniu w opiece nad pieskiem, przypominałam o doświadczeniu O.
I widziałam, że coś jest nie tak - nikt nie ciągnął tematu, ale też patrzono na mnie tak.... jakbym odpowiadała na inne pytanie niż było zadane. Coś tam było “pod spodem”, coś w niedopowiedzeniu, coś co dla wszystkich było oczywiste tylko nie dla mnie. A jak pytałam wprost “o co chodzi?” następowała zmiana tematu xD Kilka razy xD
Za którymś razem, gdy babcia skierowała pytanie do wnuczka wtedy O. jej wystrzelił “wiem, że opieka nad pieskiem jest odpowiedzialna DOSTATECZNIE i dlatego się ZABEZPIECZAM!”. Ja na granicy szoku i absurdu: co to kurde za argument z czapy do babci! xD A babcia i mama piorunują go pełnym rozczarowania spojrzeniem mówiącym “weź się w czoło stuknij i nie kozakuj”, a ojciec się zanosi śmiechem i poklepuje syna po plecach. 
Nie kumałam co się dzieje! O.O
A teściu wtedy zerknął na mnie i zagaja do syna unosząc zawadiacko brwi “ej, a ty wiesz, że jesteś ostatni?”, a syn do niego tym samym zagajającym tonem uderza “i dlatego właśnie się ZABEZPIECZAM!” i obydwaj z tego żartu po prostu składają się ze śmiechu, aż kubeczkami z gorącą herbatą się nad stołem kawowym stuknęli! I O HA HA HA HA! Ja nadal nie kumam, jakiś absurd, patrzę po dziewczynach, a wszystkie trzy z niesmakiem kiwają głowami. Wkurzone. Nie kumam jeszcze bardziej. @.@ Jaki “ostatni”? W mojej rodzinie takie wyliczanie oznacza wyliczanie starszeństwa (na tym polu mój chłopak jest jednym z pierwszych w swojej rodzinie) albo kolejkę do żenienia się (nikt u nich się jeszcze w tym pokoleniu nie hajtał). O co chodzi!?
No i teściu widząc moje zagubienie, jak już się uspokoił w tym dzikim śmiechu, to mi wyjaśnił: jego syn jest ostatnim członkiem rodziny (która ma szlacheckie, udokumentowane korzenie z nadania ziemskiego któregoś z Jagiełłów), który nosi rodowe nazwisko. Mają masę gałęzi! Ale w pokoleniu teścia wszyscy kuzynki mają córki - on jedyny miał syna. W swoim pokoleniu mój chłopak jest ostatnim członkiem bardzo licznej rodziny noszącym nazwisko rycerza, który chyba pod Grunwaldem walczył :P No i fajnie by było, gdyby jednak... xD Bo to taka ładna historia... 
No okay. 
I wtedy załapałam, że kurde, ja mam dystans do tematu rodzicielstwa, bo mam to poukładane i zaktualizowane dosłownie tydzień przed tą wizytą. Wiem na czym stoję. Nie czuję presji - czułabym złość, że ktoś presję wywiera, bo w tym temacie się na ludzi presji nie powinno wywierać i kropka. Tyle, że tak przejęłam się pieskiem, że ZA CHINY nie zinterpretowałabym pytania babci tak, jak najwyraźniej trzeba było je interpretować, czyli sugestii i wyrzutu “skoro zdecydowaliście się na tak odpowiedzialne zobowiązanie jakim jest piesek to czemu nie zdecydować się od razu na dziecko!?” xD W ŻYCIU! 
Jak to do mnie dotarło to też się roześmiałam - dostałam bardzo nietęgim spojrzeniem teściowej i babci xD No cóż. Moja macica, moje żyćko, moje reakcje. Pytanie o moje plany rozpłodowe i narzucanie na mnie swoich oczekiwań jest bardziej nie fair niż fakt, że mój śmiech mógł ubodzić w niespełnione marzenia pytających.
Bo moja teściowa MARZY o wnukach.
Ech.
Potem temat nie wrócił. A podczas spotkania było przemiło. Naprawdę cudownie. 
Świetnie spędziliśmy czas.
Kolejnego dnia rano teściowa pojechała odwieźć córkę na dworzec i wstąpić po własną mamę do sąsiedniej miejscowości. 
W tym czasie ja, mój chłopak i teściu jedliśmy śniadanie. I znowu poszedł wracający tekst “a pamiętasz synek, że jesteś ostatni!?” oraz odzew grobowym tonem “i zabiorę tą świadomość z sobą do grobu” i oczywiście obydwaj zaśmiewają się do łez xD Nie uważam, żeby to było tak śmieszne, ale jednak częstotliwość w jaki temat wracał sprawiał, że zaczęłam się zastanawiać czy tu faktycznie chodzi o dystans, czy może o coś innego...
I nagle mój teść tak patrzy mnie tak przenikliwie i mówi totalnie na serio: “chcę żebyśmy się dobrze rozumieli. Ja sobie żartuje.” Potem powiedział, że wiek lat 50-ciu to najlepszy wiek jego życia! Dzieci dorosłe i prawie samodzielne, jest o ich byt spokojny, on w pełni zdrowia, blisko do emerytury, spłacone kredyty, i wcale nie chce mieć wnuków. Wcale! Jego żona - przyznał - owszem, chce, ale on uważa, że mając 50 lat jeszcze nie chce być dziadkiem i WCALE za tym nie tęskni - że jeżeli poprzestaniemy na takim wnuku jak naszczeniaczek to on będzie zadowolony! Czy to w kontekście najbliśzych lat czy już do końca życia! Żebym wiedziała, że tak na serio to on się ucieszy tak naprawdę z KAŻDYCH wnucząt: pieskowych, rodzonych, adoptowanych czy ŻADNYCH.
Miałam łzy w oczach tego słuchając. Co za cudowny człowiek. W końcu poczułam się TAK akceptowana ze swoimi wyborami... Byłam tak wzruszona, gdy to powiedział. Teraz jak to piszę to mi ciekną łzy po policzku.
 Potem jeszcze wyjaśnił, że “to, że mój syn jest ostatni na linii rodowej to fakt, trochę szkoda będzie jak nazwisko wymrze, ale ważniejsze dla mnie jest jego szczęście i wspieranie jego wyborów” i wrócili sobie razem, we dwoje, ojciec i syn do śmieszkowania z bycia “ostatnim”
na dzis to koniec
do listy wroce.
7 notes · View notes
Text
Kiedy kogoś utracicie
Witam bracia i siostry
Chciałabym przekazać wam przepełnione troską i współczuciem słowa, które płyną prosto z mojego serca. Chciałabym przypomnieć wam to, że nawet jeśli teraźniejszość jest bardzo trudna, a wasze serca są pełne bólu, w przyszłości będzie w porządku. Dlatego nie powinniście się poddawać. Są ludzie, którzy rozumieją waszą sytuację, to jak się czujecie oraz to, jak sobie z nią radzicie. Nie musicie trzymać swoich emocji pod kloszem. Milczenie i brak dzielenia się z innymi swoimi doświadczeniami nie jest tym, co wskazuje na siłę. Dobrze jest dzielić się z innymi swoimi doświadczeniami, razem jest raźniej. Jeśli macie problemy z odnalezieniem wsparcia u innych, możecie udostępnić ten post lub zostawić komentarz, przesłać prywatną wiadomość, w której opisujecie swoje problemy. Spróbuję podarować wam pewne motywujące słowa i rady, napełnić was nadzieją, okazać wam wsparcie i otoczyć was opieką.
Jednakże nie zapominajcie o Tym, w Którym możecie zawsze złożyć całą swoją nadzieję i zaufanie — Jezusie, Duchu Świętym i Bogu. Pan Jezus jest Drogą. Jemu możemy powierzyć wszystkie nasze troski: zarówno pozytywne jak i te negatywne. On zawsze ich wysłucha, da wam i waszym bliskim ochronę, która jest najpotężniejsza. On zabierze od was wasz smutek i problemy, umieści je w Swoim Przenajświętszym Sercu, a następnie ukaże je naszemu Niebieskiemu Ojcu jako Swoje prośby. On pomoże uśmierzyć wasz ból, w trudnych czasach będzie bliżej was niż kiedykolwiek. On pomoże każdemu z waszych bliskich i zajmie się wszystkimi sprawami, nawet tymi, których rozwiązanie wydaje się być niemożliwe. Piękna modlitwa to „Nowenna Jezu, zajmij się tym". Pozwala nam zobaczyć to, jak Miłosierna jest ochrona naszego Boga, jak wielką moc ma zawierzenia wszystkich trosk Temu, Który kocha nas najbardziej i chce dla naszych dusz tego, co najlepsze. Polecam wam jej czytanie każdego dnia i pamiętanie tego, że Bóg widzi każdą naszą łzę i zawsze Jest gotowy je wytrzeć. Musimy Mu tylko na to pozwolić. Nawet jeśli nie jesteście od razu gotowi oddać Mu wszystko, dobrze jest odmawiać tą modlitwę, ukazać Bogu to, jak wygląda nasza sytuacja, jak się z nią czujemy, i poprosić Go o pomoc, gdyż On ceni sobie taką szczerość i chęć budowania zaufania do Niego. Wtedy pracuje nad rozwiązaniami naszych problemów bardziej efektywnie, ukazuje wam więcej Swojej miłości, opieki i nadziei. Cudowny jest Psalm 91. Czytanie go i posiadanie wiary w to, że kiedy złożymy wszystko w Rękach Boga, będziemy bezpieczni, wiara w to, że poprowadzi nas do Swojego Światła, wprowadza do naszych żyć cuda. Gdyż On Jest Dobrym Pasterzem, Który nigdy nie zostawia Swoich owieczek, lecz szuka ich gdziekolwiek, się uda. Nawet jeśli jesteście bardzo zranieni i ciężko wam to zauważyć, Bóg Jest najbliżej was w gorszych momentach. Czasami czujemy to, jak działa w naszych życiach, a czasami działa w bardzo cichy sposób tak, że nie czujemy Jego obecności, nie widzimy tego, że idzie przy nas. To dlatego, że przenosi nas w najtrudniejszych momentach i chroni nas pod Swoimi Skrzydłami, zajmuje się nami w najlepszy sposób. Nasze prośby, które Mu dajemy, są w Jego Przenajświętszym Sercu, co jest ukazane we wspaniały sposób w modlitwie „Zawierzenie Najświętszemu Sercu Jezusa”.
Nawet kiedy jest trudno, pamiętajcie, że z waszymi bliskimi, których straciliście, Jest teraz Pan Jezus, Bóg i Duch Święty. Trójca Przenajświętsza Jest z tym kimś i ta osoba spędza czas z Tym, Który stworzył ją/jego z tak wielką miłością. Jeśli tęsknicie za nimi, możecie powierzyć to Bogu, opowiedzieć Mu o tym, jak się z tym czujecie i pomodlić się za niego/ją. Przypominam wam, że macie swojego Niebieskiego Ojca — Boga Wszechmogącego — Który zawsze Jest z wami i was nigdy nie zostawia. W Nim możecie odnaleźć swoją siłę, nadzieję, radość i wytrwałość w każdym momencie swojego życia, gdyż On wysłuchuje was w trakcie dnia i nocy. W waszych sercach macie Ducha Świętego, Który został opisany przez Jezusa jako Pocieszyciel. On was pocieszy i da wam siłę, poprowadzi was prosto do Nieba i pomoże wam przejść przez smutne momenty. Zachowajcie w waszych sercach fakt, że jest nadzieja, która nigdy nie zgaśnie. Życzę wam wszystkiego, co najlepsze.
Niech Bóg wam błogosławi, bracia i siostry. Możecie zostawić swoje prośby o modlitwę, pomodlę się za was.
Niech będzie pochwalony Jezus na wieki wieków. Amen.
Tumblr media Tumblr media
3 notes · View notes
s0ullessboy13 · 2 years
Note
Od bardzo długiego czasu zmagam się z przykrymi przytykami w moją osobe od ludzi wokół mnie, zwłaszcza od rodziny. Mianowicie cały czas wytykają mi że pomimo dwudziestukilku lat nie miałam do tej pory żadnego chłopaka/partnera i że nie powinno tak być, bo inaczej zostanę starą panną z kotami. Do pewnego momentu nie ruszało mnie to,do pewnego czasu nawet obracałam to w żart "a po co mi dodatkowe kłopoty albo inne zawirowania", ale mimo ucinana tego tematu wracają to tego za każdym razem a ja mam już tego dosyć. I coraz częściej myślę, że faktycznie jest coś nie tak ze mną, skoro nigdy nikogo nie miałam. Na samą myśl o tym, że jest coś ze mną nie wporzadku, czuję ucisk w środku i brak chęci na wszystko, momentami nawet brak mi chęci żeby wziąć oddech. Przed te wszystkie teksty czuje się ze sobą jeszcze gorzej niż wcześniej.
Na wszystko przyjdzie czas. Po co masz z kimś być skoro go nie obdarzysz żadnym uczuciem. Ta presja rodziny zawsze jest wkurwiająca. Kiedy praca, kiedy dziecko, kiedy ślub, kiedy kogoś w końcu przyprowadzisz. Wtykają swój nos w nie swoje sprawy. Nigdy nie bierz ich słów do siebie i nie daj sobie wmówić, że jest coś z tobą nie tak. Przecież lepiej, że jesteś sama niż żebyś była z jakimś sebiksem w ciąży w wieku 17 lat, albo np nie znała ojca dziecka. Rodzina potrafi się o wszystko przypierdolić i zaniżyć tak bardzo poczucie własnej wartości. Jebać rodziny. A ty się nie przejmuj, to twój wybór kiedy będziesz na to gotowa i to ty będziesz wiedzieć że to TA właściwa osoba.
4 notes · View notes
tearsincoffe · 6 months
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[30.03.2024]
Dzień bez psychicznego szwanku byłby dla mnie dobą straconą. Problemy rozpoczął rodzinny wyjazd na cmentarz, rzecz która napawa mnie lękiem niezależnie od święta czy okazji. Wujek (brat mamy) stanowi olbrzymie oparcie podczas walki z rakiem... dla samej chorej. Doraźnie nie mogę czuć się pominięta ponieważ często obdarowywuje mnie zawrotnymi kwotami pieniężnymi. Ale psychicznie aura tego człowieka mnie wykańcza. Znienawidzony przez współpracowników za nieuzasadnione poczucie wyższości nie pomija w ów procederze rodziny. Mama-koleżanka również staje się przy nim inną, najgorszą wersją siebie. Jakby koszmarne rodzeństwo miało we krwi smykałkę i pełną pasję do poniżania ludzi. Zazwyczaj są to drobne komentarze na granicy żartu, tak abym jako osoba obśmiewana wyszła na histeryczkę jeżeli tylko pozwoliłabym sobie mieć coś przeciwko. Dyskredytacja mej persony zawsze była tłumaczona niskim wiekiem. Czuję, że pomimo okropnych grzechów w roli ojca (ujawniając je mama-koleżanka zburzyła jakąkolwiek role postaci męskiej mi znaną) tylko dziadek kochał mnie miłością bezwarunkową. Tęsknie za nim każdego dnia równocześnie dziękując, iż nie musi oglądać upadku psychicznego ukochanej wnuczki. Konfrontacja z jego dziećmi zawsze mnie stresuje, przyprawia o drżenie rąk i duszone łzy. Wujek kpi a rodzicielka warczy przy błahostkach typu ustawienie znicza nierównolegle z wiązanką. Nawet nie zdajecie sobie sprawy ile szkła pobiłam ponieważ patrzyli mi na ręcę niby sępy wyczekując potknięcia. Całą drogę powrotną wstrzymywałam emocje skandując wewnętrze "zagłodze się aby być już z dziadkiem!" Uzmysłowiłam sobie, że zaplanowany na jutro post może zostać tematem tegorocznej Wielkanocy. Mama-koleżanka ma język zbyt długi aby mieścił się on za zębami więc spodziewam się podobnego wystawienia jak przy okazji samookaleczeń parę lat temu. Wtedy bagatelizowała sytuacje słowami "rysunki", "zadrapania" jestem ciekawa gdzie kreatywność języka poprowadzi ją jutro. Naturalnie po powrocie wróciłam do bezpiecznej łajby łózka dryfując po śmieciowym oceanie własnych czterech ścian. Uwięziona przez własne emocje jak samotny marynarz. Pierwsze pytanie mamy sugerowało jakobym miała się bezpodstawnie obrazić. Bo w końcu to ja jestem problemem, prawda? Dopytywałaby dłużej gdybym łamiącym głosem nie poprosiła aby wyszła. Wpajała mi od dzieciaka tłumaczenie z powodów płaczu, przez to z każdą kroplą płynu spływającą po twarzy myślę, że karam sumienie grzechem śmiertelnym. Mary samookaleczeń wybudzone słodkim zapachem załamania wyszły na powierzchnię. Gdyby ostatni raz nie przyprowadziły ze sobą stanów lękowych, łzy nie byłyby ostatnim płynem opuszczającym me ciało. Brak tożsamości rodzinnej niszczy mi psychikę odkąd zrozumiałam, że stoję na przeszkodzie rozwodowi rodziców. Strona ojca widzi we mnie parias, zaś dla matczynej czuję się niewystarczająca, wiecznie w ceniu perfekcyjnej mamy-koleżanki, niedoścignionego wzoru. Nie mam już dziadka, jestem sama.
SPOŻYTE: 0kcal/0kcal
(Chciałabym jeść jeszcze mniej chociaż wiem, że to marzenie ściętej głowy.)
SPALONE: 278kcal
BILANS: -278kcal
Przetrwajcie jakoś kolejny z tych komercyjnych dni gdzie promowane są nierealne wartości rodzinne.
Chudej nocy Motylki! 🦋
18 notes · View notes
nerimede · 2 years
Text
Słoń (2022). Recenzja
youtube
Słoń | 2022 | Polska | scenariusz i reżyseria: Kamil Krawczycki
Ten film jest tak pięknie symboliczny. Ta myśl pojawiła się w mojej głowie już w pierwszych minutach filmu. Tym, co wciąga mnie w fabułę jest poczucie, że żadna scena nie znalazła się tu przypadkowo. Kolekcjonuję więc obrazy niczym puzzle i rozochocona daję się nieść sennym, zamglonym pejzażom. Przypominają one snucie się pomiędzy tym, co realne, a tym, co kłębi się w sercu. Nakreślają nam charakter głównego bohatera, Bartka.
To marzyciel z krwi i kości. Jego delikatna uroda, usposobienie i postura harmonijnie współgrają z oniryczno-baśniowymi scenami, w których pędzi konno. Wolność.
Tumblr media
Nie dajmy się jednak zwieść. Sceny beztroski zostają zestawione z przytłaczającą monotonią dnia codziennego. Dni Bartka wypełniają bowiem obowiązki: sprzątanie stajni, praca w barze, a pomiędzy nimi doglądanie matki. Kobiety, która nie podniosła się po odejściu męża. Całymi dniami podsypia, a kiedy nie śpi, wyczekuje czegoś bliżej nieokreślonego na zmianę z zatracaniem się w migawkach z czasów, które już nie wrócą.
Bartka otaczają głównie ludzie w wieku średnim lub starsi. Odczuwalny jest brak bratniej duszy, kogoś w podobnym wieku, z kim mógłby porozmawiać i kto posiadałaby tak wrażliwą duszę, jak on sam. Nie dziwi więc, że Bartek wyrywa się z propozycją odebrania z dworca tajemniczego Dawida. Chociaż poznajemy go jeszcze pojawi się w kadrze i to od najgorszej możliwej strony. Społeczność wie o nim więcej niż prawdopodobnie on sam o sobie. Oto on, syn marnotrawny, który porzucił ojca, a teraz wraca na wieść o jego śmierci, aby zająć się czystymi formalnościami.
Tumblr media
Ta sytuacja pozwala jeszcze dosadniej odczuć małomiasteczkową mentalność, a co za tym idzie, wyostrza się granica między Bartkiem, a społecznością, w której egzystuje. On bowiem zdaje się być zupełnie niewzruszony plotkami. I pozostanie w tym konsekwentny.
Dla Bartka zjawienie się Dawida jest pomocną dłonią od losu. Nie wystarczy jednak, że sięgnie po nią i mocno ją ściśnie. Z Dawidem wprawdzie wzniesie się na szczyty (także dosłownie, podczas wędrówki), a oczami wyobraźni ujrzy siebie na tle skandynawskich krajobrazów. Jednak ta dłoń poprowadzi go tylko przez chwilę, nakreśli kierunek. Dalszą część drogi musi przebyć sam, w głąb siebie.
Tumblr media
Po drodze musi zmierzyć się z innymi rękoma, które próbują sprowadzić go do poziomu szarej egzystencji. Jednak to nie ta walka okaże się najtrudniejsza. To nie presja na bycie "normalnym", nie zastraszanie, nie wyzwiska. Będzie to pojedynek z samym sobą, gdyż klucz do kajdan tkwi w nim samym.
Przepięknie ujmuje to scena, w której Bartek staje przed lustrem i przygląda się własnemu odbiciu, płucząc przy tym skaleczony palec. Chwilę wcześniej wrócił do domu i zaczął sprzątać stłuczone przez matkę szkło. Wtedy usłyszał, że niczym nie różni się od ojca. To jest ta właściwa, niezagojona rana na jego psychice: trudna przeszłość, poczucie obowiązku, że powinien opiekować się samotną matką i dobytkiem, żeby nie powielić schematu z własnym ojcem. Jest to blokada, która nie pozwala mu myśleć o wyjeździe, o samym sobie bez kontekstu, który go zniewala. Stanowi ona bazę, od której rozrasta się cała sieć zależności.
Tumblr media
Moją uwagę zwróciła również występująca trzykrotnie, mocno symboliczna scena. Na początku filmu bohater spogląda w kierunku drogi za rzeką. Obraz nie zostaje jednak wyostrzony, co wzbudza niepokój. Zamysłu domyślam się podczas powrotu do tej sceny. Myślę, że nie tylko my, widzowie, nie wiemy co znajduje się po drugiej stronie. Sam bohater tego nie wie. Jest to metafora jego przyszłości. Fabuła ukaże nam jakie podejmie decyzje i odpowie na pytanie: czy widzi siebie tam, po drugiej stronie?
Scena z wejściem do wody pod koniec filmu, przebrnięcie przez rzekę i znalezienie się na drugim brzegu jest niczym ulga, wyczekany moment spełnienia zarówno dla bohatera, jak i dla widza. Bohater przytula się do konia, który jawi się jako symbol marzeń. Marzeń, które udało mu się spełnić. Przypomina się scena, gdy matka straszyła Bartka koniecznością sprzedania konia; utrzymywanie zwierzęcia kosztowało, a nie przynosił żadnych widocznych zysków. To był moment, gdy chłopak musiał podjąć walkę o własne marzenia, czyli notabene, o samego siebie.
Tumblr media
Co ciekawe, dopiero zdaję sobie sprawę, że nie odniosłam się jeszcze do relacji bohaterów. Moim zdaniem jest to świadectwo dojrzałości filmu i jego uniwersalnego przekazu, a więc i posiadania silnych fundamentów. Mógłby on równie dobrze poruszać inne tematy z zakresu podejmowania autonomicznych decyzji w niesprzyjającym środowisku i wyplątywania się z utartych schematów.
Pragnę wskazać dwie sceny, które najbardziej mnie ujęły: symboliczny dotyk dłoni przy przekazywaniu trawy oraz skomplementowanie zapachu. Jeśli dobrze pamiętam: - Ładnie pachniesz. - Ale ja nie mam perfum. - No właśnie. Tak niewiele słów, a jak dosadna treść! Czuć wręcz namacalnie jak bohater się rozkochuje. To dodatkowy atut, że film nie jest przegadany, a jego cichość uważam za wielki plus.
Tumblr media
Zbliżając się powoli do końca, pewnie nie jestem jedyną osobą, którą tytuł frapował w kontekście podjętej tematyki. Z czym kojarzy się słoń? Choć jest to sympatyczny ssak, na myśl przychodzi coś ciężkiego, kłopotliwego, nieporadnego (słoń na ucho ci nadepnął, słoń w składzie porcelany). Słonik od pani Danuty to zagranie na nosie schematycznemu myśleniu. Chodzi o nic innego, jak o uroczego, porcelanowego słonika - na szczęście!
Czy umiem podsumować trudną dla naszego społeczeństwa tematykę, którą porusza film? Z pomocą przyjdzie mi następująca scena. Kiedy Bartek przyznaje się, że lubi chłopaków, starsza pani w ujmujący szczerością i prostotą sposób odpowiada: I tak trzymać! Zawsze byłeś w porządku.
Czy nie tyle (i aż tyle) wystarczyłoby nam do oceny drugiej osoby?
Nerise Medetai
instagram.com/nerimede
2 notes · View notes
jazumst · 1 year
Text
Wspomnienie poniedziałku
Żeby Was... Wysłuchajcie historii rozszerzonej. Posłuchajcie:
Już w niedzielę po przyjeździe wziąłem pana Ojca na bok i poprosiłem w doradzeniu na temat kupna drugiego samochodu. Na początku bardzo się ucieszył. Później... - Jak dowiedział się, że nikt mi nic nie zaproponował tylko chcę szukać to mu się odwidziało. Gdy dowiedział się, że chcę zostawić Szrota to zaczął odradzać. Bo miejsca na działce nie ma, że nie będzie garażowany, że duże koszta... Że poco, że te awarie kiedy nie miałem jak dojeżdżać to spontanicznie (trzy w krótkim czasie), że przecież już wszystkie jego wozy na chodzie. I temat zszedł oczywiście na wiarę. Tak, na wiarę, bo skoro czułbym się bezpieczniej z własnym zapleczem floty to znaczy, że brak mi wiary i pewności siebie O.O Nie pytajcie, sam tego nie rozumiem. - Wczoraj niespodziewanie z optymizmem powiedział, że to może nie taki zły pomysł. Znalazł mi Pandę za 6600zł :/ Opinie ma dobre, ale to panda. Z typowym Fiatowskim brakiem bagażnika. W sumie szukam drugiej dojazdówki, ale zdarza mi się zaszaleć i pojechać gdzieś dalej. No i POTRZEBUJĘ bagażnika. Na cholerę komu pojazd bez bagażnika?!?!?! - Pani Matka już podłapała i namawia do kupna czegoś droższego/lepszego. Nawet jakby mieli mi pożyczyć. Tylko raz, że pożyczek nie chce. Dwa, że im droższy wóz kupię, tym więcej będę musiał w niego włożyć. To nie jest problem żebym wyjebał wszystko co mam. Ale co z ubezpieczeniem, przeglądem, wymianami?! Właśnie.
//
Od kiedy skończyło się miejsce w dowodzie na pieczątki, sprawa przeglądu jest teoretyczna. Znaczy, pamiętam, że to było jakoś w lipcu. Było. Na początku. Teraz Zeszło na 26.06. I dobrze, że właściciel stacji drukował mi potwierdzenie przejścia przeglądu, bo bym jeszcze wjebał z policją. Tydzień temu przegląd stracił ważność. Do wyjścia do roboty godzina. - Gaz do dechy i na przegląd. Korek jaki mijam budzi we mnie lęk. Przed stacją grupka kolesi jara szluga, ktoś właśnie wjeżdża na salę. No o ustawiam się za nim na wjeździe i wyjebane. Słyszę jak jeden z typów mówi do drugiego, że ma się ustawić, bo znowu ktoś mu się wjebie w kolejkę. Zaśmiałem, ale jego problem. - Czas leci, korek nie ubywa. Zadzwoniłem do roboty, że się spóźnię. - Badanie przeszedłem, druku z datą nie dostałem, więc zapisałem w telefonie. - Zaśmiałem, bo koleś pyta tego przede mną czy chce przypominajkę SMS dostać. Kolo aż krzyknął, że nie, bo ma kilka samochodów, kilka sprzedał, a SMSy dostaje nadal. Za to ja mówię do typa, że bardzo proszę, bo już drugi raz nie dostałem i tym razem przegląd przegapiłem. Zdziwił się, bo niby wysyłał ostatnio osobiście. Patrz... :/
//
Strasznie zeżarł mi nerwów ostatni czas. Dobrze, że dobry Bóg czuwał.
12 notes · View notes