#wrzask
Explore tagged Tumblr posts
Text
secret santa gift! Screampaw for my friend husarii.
17 notes
·
View notes
Text
Brak poczucia wewnętrznego spokoju. Wszechogarniający chaos.
1 note
·
View note
Text
Chujowo wychowujemy kobiety. Mężczyzn też, ale dziś ta notka jest tylko o kobietach, a nie o mężczyznach. Dziewczynki i chłopców zasadniczo wychowują kobiety i te błędy, które popełniają, później się przenoszą na kolejne pokolenia, mnożąc niczym paciorkowce. Kobiety wychowują kobiety w nieustannej niepewności siebie. Matka mówi do córki: „Dlaczego zakładasz taką krótką spódniczkę, przecież masz takie krzywe nogi?” I córka zapamięta te nogi, zapamięta że są krzywe. I nigdy nie da się przekonać żadnemu facetowi, że on uwielbia te nogi, że mu staje na ich widok, że najchętniej to on by leżał na łóżku, a ona stałaby obok ze stopami w okolicy jego bioder, w samej koszuli, a on by na nią patrzył i gwałcił ją wzrokiem. „Dlaczego tyle żresz, już jesteś gruba.” „Nikt cię nie będzie chciał. Kto weźmie takiego grubasa?” I później córka, owszem, je, i to nawet dużo. Tyle, że idzie do łazienki i zaczyna rzygać, a później patrzy w lustro z zaczerwienionymi policzkami i widzi brzydką dziewczynę, która jest gruba. GRUBA i słaba. Albo przestaje jeść w ogóle. Matka zamiast mówić: „jesteś piękna”, „dasz radę”, „spróbuj”, „jak teraz nie wyjdzie, to nauczysz się i wyjdzie następnym razem”, „walcz!”, mówi: „zostaw”, „nie dotykaj”, „nie wychylaj się”, „to nie dla ciebie”, „jesteś głupia”. Później, kiedy ta dziewczyna ma już cycki, umalowane na czerwono usta, i może nawet wygląda jak porcelanowa księżniczka, to i tak wewnątrz siebie dusi wrzask przerażenia i setkę szczurów, które cały czas chcą uciekać. I wchodzi do pokoju pełnego ludzi i pierwsze o czym myśli to: ciekawe czy mnie lubią? Zamiast się zastanawiać, czy ona ich lubi. Ta kobieta cały czas się boi. Boi się, że czas mija, a ona ciągle jest sama. Że w domu nikt nie będzie na nią czekał. Że znowu taksówka nocą. I im bliżej weekendu, to tylko kac jest większy. Że jest trzecia rano, a ona nie śpi i spać nie może. I obraca się na bok i znowu na bok i coś ją ściska gdzieś głęboko w środku i wtedy, aby uniknąć tego ścisku, bierze do ręki telefon i przegląda do czwartej, a czasami do piątej rano. Że budzi się, robi śniadanie i nagle zaczyna ryczeć bo kubek jest kurwa jeden. Albo boi się że kupuje bieliznę, której nikt jej nie będzie z niej zdejmował. A kiedy w końcu trafia się jakiś koleś, bo zawsze się trafia, ona owija się nagle wokół niego i traktuje jako nadzieję i tratwę i polisę i ubezpieczenie, cóż z tego, że z wysoką ratą. Idąc z nim do łóżka gasi światło, bo nie lubi swojego ciała. Mam znajomą, która ma ciemne oczy i duże wkurwione usta. I w sumie jest ładna, a czasami nawet piękna. Ale daje mężczyznom tylko zgięta w pół, oparta twarzą i łokciami o blat stołu i przy zgaszonym świetle albo opuszczonych roletach. Czekając, aż ten który jest z tyłu dojdzie i wyjmie, albo pryśnie na jej plecy. Zapytałem ją kiedyś, z czystej ciekawości o to, kiedy mężczyzna może ją zobaczyć nagą. – Kiedy uważam, że ma gorsze ciało ode mnie – odpowiedziała. A później? Później on ją rzuca. Jak masz utworzyć dobry związek skoro nie lubisz siebie? Skoro wstydzisz się siebie? - Piotr C. pokolenieikea.com
#Milosc#polskadziewczyna#polskichlopak#cytaty#cytat#cytatyożyciu#cytatyomiłości#inspiracje#mężczyzna#kobieta#myśli#polska#polskiecytaty#motywacja#miłość#blog#pokolenieikea#piotrc#ona#on#cytaty_i_nie_tylko#cytaty_opisy_teksty
187 notes
·
View notes
Text
Japierdole Moi rodzice postanowili sobie że nie będę jeść śniadań ani kirwa kolacji i będą sobie jeść tylko obiadek, bym nie narzekał itp. No bo niech sobie robią co chcą gdyby nie to że dalej kupują OGROMNĄ ilość żarcia i potem wrzeszczą na mnie żebym to wszystko zeżarł i muszę wpierdalać po nich, sobie zrobią obiad na 20 osób, zjedzą po jednej porcji a potrzeb wrzask że mój brat też zjadł jedną porcję i się najadl ale jak ja zjadłem jedną to kłamię że jestem nażarty jak Bąk i muszę wpierdolić kolejne pięć bo po ryju dostanę za nie szanowanie ich czasu pieniędzy i żywności(ofc żeby nie było śniadanie i kolację też muszę przecież wpierdalać i jest o to wrzask)(a potem kończę 3/4k kalori na koniec dnia jak dla starego dziada kulturysty)
Cringe😨😨💀
#motylki#motylki any#chce byc lekka jak motylek#chce widziec swoje kosci#i wanna be perfect#chude ciało#grube uda#dobranoc#nie chce być gruba#bede motylkiem
23 notes
·
View notes
Video
youtube
Träume - Wrzask (Full Album) 2024
Poland’s Träume craft their sound from their roots with such legendary 80s punk and new wave bands as Siekiera and Zbombardowane Laleczki. In Soviet Poland all underground music scenes came together no matter the sound, united by a need to make art that countered the oppressive regime controlling the country. On top of that, most punk and hardcore was smuggled through the Iron Curtain from badly recorded cassette tapes, so things evolved organically and with their own interpretation. This can be seen most clearly on the infamous Polish Punk compilation ‘Fala’, meaning wave. Taking this history, Träume are the descendents of this sound, bringing tuneful new wave elements to a punk beat, whilst speaking of the politics of our days through folk metaphors such as in Kraina Snów (Land of Dreams). To wrzask, to punk kurwa.
11 notes
·
View notes
Text
No. 35
Wyjechałam jeszcze z ostatnim tchnieniem lata, wróciłam już do jesieni. Wróciłam do ciepłego futra kota, do wibrującego mruczeniem małego ciałka, do kształtów moich rodziców, ich żywych komórek i bijących serc. Do zagraconego warszawskiego mieszkania, którego nie potrafię pokochać. Wyjechałam z poczuciem tęsknoty, wróciłam z tęsknotą w dwójnasób.
Mieszanka emocji we mnie. Melancholii, wdzięczności za to, co jeszcze mam, co jeszcze mogę doświadczać, strach przed momentem, w którym to utracę. Chyba poczułam, że teraz, właśnie teraz, jestem gotowa wybaczyć, zrozumieć, z czułością puścić twarde, raniące ręce liny.
Obejmuję kształt mojego taty i wybaczam mu, że pił, że nie było go w domu, że nosił i nosi wciąż swoje demony tak po cichu. I jestem mu wdzięczna za to, że zrozumiał bez słów moją chorobę, że nie odrzucił mnie w niej. Patrzę na jego siwe włosy i silne wciąż ramiona, i spracowane ręce. Na oczy w kolorze takim, jak moje. Na gęste włosy, które również odziedziczyłam po nim. I dziękuję za każdy dzień, w którym jest na tym świecie, w którym rękami rozgrzebuje ziemię i sadzi nowe rośliny, kosi trawę, podlewa warzywa, zbiera owoce i orzechy. Za niezliczone podróże samochodem, jajecznicę z grzybami i wolno palonego papierosa na balkonie. Nie powinieneś palić, tatusiu. Ale nie mogę nic z tym zrobić i myślę sobie o naszym podobieństwie, gdy nocami sama przesiaduję na tym samym balkonie i wpatruję się w ciemną noc i staram się palić mniej nerwowo, tak jak ty. Bo twój papieros dziś to nie jest papieros stresujących sytuacji, to nie jest ciche samobójstwo ani oświadczenie buntu. To obserwacja rzeczywistości, kontemplacja, przyzwyczajenie. Dziękuję ci za wszystko.
Potem obejmuję kształt mojej mamy, która nie wiadomo kiedy zrobiła się mniejsza ode mnie. Która wciąż potrafi być z hukiem stąpającą Walkirią swego gniewu, ale czasem robi się też krucha, czasem płacze jak mała dziewczynka. Farbuję jej siwe włosy na blond, chociaż nigdy naturalnie nie była blondynką, patrzę na jej gładką cerę, bo chociaż ma sześćdziesiąt sześć lat, to skórę ma wciąż napiętą i miłą. Całuję ją czasem w czoło, jakby była dzieckiem i dziękuję jej za wszystko, i modlę się, że mieć z nią jeszcze jeden rok, jeszcze trochę. Przez lata wizja jej utraty paraliżowała mnie na śmierć, dziś trochę mniej, dziś wizja straty któregokolwiek z rodziców rodzi we mnie uczucie bezkresnej pustki, a przecież wiem, że to nadejdzie, że to się w końcu wydarzy i nic już od tej pory nie będzie takie samo.
I wybaczam ci, mamo, bo chociaż strasznie mnie poraniłaś, wciąż cię kocham. Ostatnio zaczęłam to znów ci mówić, chociaż przez dłuższy czas nie przechodziło mi to przez gardło. Nie potrafiłam ci tego powiedzieć, bo miałam do ciebie ogromny żal za to wszystko, co mi zrobiłaś, chociaż byłaś dorosła, a ja byłam dzieckiem. Za każdy krzyk, wrzask codzienny, za poczucie winy nieustanne, że cię zasmucam, że jestem nie dość. Za to, że to ja musiałam cię wspierać emocjonalnie, choć nie miałam do tego narzędzi ani przestrzeni. Za to, że nie mogłam do ciebie przyjść z problemami, że nie mogłam ci powiedzieć, co mnie boli. Za wszystkie krzywdzące słowa i obelgi na swój temat, które usłyszałam, chociaż nie było dla nich żadnego powodu. Przez długi czas próbowałam się wyzwolić od lęku przed tobą. Próbowałam nauczyć się żyć niezależnie, osobno, chociaż ty nie znosiłaś tej metamorfozy. Nie umiałaś poradzić sobie z tym, że przestajesz być matką, że twoja rola w dosłownym sensie się skończyła, a bez niej nie wiesz, kim jesteś, bo od zawsze, odkąd twoi rodzice cię porzucili, chciałaś być tylko tym - rodzicem. A może tak naprawdę chciałaś, żeby ktoś cię kochał, po prostu, bezinteresownie. Coś, czego nigdy nie poczułaś. Nie mogę cię winić, co ci się przytrafiło było absolutnie horrendalne i niewytłumaczalne.
Ale dziś wybaczyłam ci już chyba wszystko, co zrobiłaś mnie. Dziś się już ciebie nie boję jak kiedyś. Dziś nie boję się, że cię stracę i sobie nie poradzę. Bo wiem, że jakoś sobie poradzę. Ale nie chcę cie tracić nawet wtedy. Nie chcę jeszcze większej pustki. Nie chcę cichego domu, pustej kuchni, twoich rzeczy w szafach, których nigdy nie założysz.
Mamo, tato, tak boję się, że mam z wami niewiele czasu. Że zawsze będzie go za mało.
Potem jest kształt mojego brata. Przez wiele lat był obcym mi człowiekiem, dopiero niedawno poznaliśmy się na nowo, jako dorośli już ludzie, znów jesteśmy w swoich życiach. Mój brat, do którego porównywanie mnie było największą obelgą, bo wiem jak traktował rodziców. Dziś mam dla niego więcej zrozumienia, przez inny pryzmat widzę te wszystkie sytuacje. Dziś mam dla mojego brata pewien rodzaj szacunku za jego wewnętrzne uziemienie i radzenie sobie z tym, jak został skrzywdzony. Myślę o jego uśmiechu, naszych bliźniaczych fryzurach, otwartości. Nigdy już nie odzyskamy dzieciństwa, nie spędzimy go razem, nie będziemy rodzeństwem zżytym od zawsze na zawsze. Nie wiadomo, na które z nas Kosiarz wyda wyrok pierwszy, ale ty masz trochę lat przewagi nade mną, braciszku. Chcę dla ciebie jak najlepiej, chcę, żeby to skrzywdzenie nie było końcem, a początkiem, żebyś był szczęśliwy, żebyś jeszcze miał do kogo wracać. Chcę, żebyśmy pobiegli razem te dziesięć kilometrów i może pojechali do Stanów. Przede wszystkim nie chcę cię nigdy żegnać. Tylko ty zrobiłeś coś, co może po naszej rodzinie zostać. Ja mam na to marne szanse.
Obejmuję kształty moich przyjaciół. Tych, którzy są rodziną z wyboru, którzy są przy mnie od dawna, z którymi wypiłam niejedno wino, z którymi śmiałam się i płakałam. Wszyscy oni to piękni ludzi, ciepli, otwarci, szczerzy, lojalni. Dobrzy, po prostu, w swojej istocie, lśniący. Tak się cieszę, tak jestem wdzięczna, że trafiłam jakimś szczęściem głupca na te osoby, że chciały być ze mną, że mnie jakoś kochają. Nigdy, przenigdy nie chciałabym ich stracić. Chcę być w ich życiu, móc ich wspierać, być dla nich, towarzyszyć im w najważniejszych momentach, śmiać się z nimi w głos, tańczyć na ich ślubach, bawić ich dzieci, obejmować ich w żalu i smutku. Nigdy się nie pożegnać. Inaczej nie wiem, co. Tak trudno byłoby bez nich.
Myślę o kształtach wszystkich moich przeszłych kochanków. Żadnemu z nich nie życzę źle, nie potrafię. Bez względu na to, czy mieli głębokie rany w środku, czy po prostu nie byłam dla nich aż tak ważna, to nie szkodzi. To naprawdę nie szkodzi. Każdy koniec był inny, bolał inaczej, nawet jeśli to ja podejmowałam decyzję. Przy każdym z nich zastanawiałam się, czy mogło być inaczej. I zawsze byłam jednego pewna - nie, nie mogło. Nawet z tym ostatnim, mimo całej sympatii, mimo wszystkiego, co najlepsze, mimo czułości, w obecnym kształcie ten człowiek nie był dla mnie. I bolało bardzo, bo miałam największe poczucie, że dla niego, z jakiegoś dziwnego powodu, akurat dla niego, mogłabym wszystko. I z nim mogłabym wszystko. Iluzja.
Żadnemu z tych, na których skórach składałam swoje pocałunki, nie życzę źle. Mam nadzieję, że przeszłe ciepło ich ogrzewa, nawet jeśli było to dawno, nawet jeśli to co między nami było, nie trwało długo. Ciepło, czułość, miłość, przywiązanie - to nigdy nie jest złe. Samo w sobie jest czyste, jest wspaniałe, nadaje życiu sens. Tak więc wdzięczność za każe czułe słowo i gorący pocałunek, za każde zbliżenie, uścisk, śmiech. Miejcie dobre życia, pełne miłości. I ta moja miłość, w zupełnie innym już kształcie, nie w kształcie romantycznym, a transcendentalnym, zawsze z wami zostanie, bo wszyscy jesteśmy jednym, a co raz się pojawiło, tkwi w atomach na zawsze, pulsuje w atmosferze, źródło, które się nie wyczerpuje, wieczna czuła energia. I w tym jednym wymiarze ja wybieram kochać, ponad skrzywdzenie, ponad tymczasowy ból. Wy też kochajcie, chłopcy.
Patrzę w błękitne oczy mojego kota i ją też kocham, tak mocno, że widmo jej straty czasem wywołuje u mnie łzy. To niewinna istota, którą znam od kocięcia, która ma własny charakter, upodobania, cały wewnętrzny świat. Która wyczuwa moje emocje, która rozumie strach, lęk, smutek, nudę, ale i szczęście, przyjemność, spokój. Myślę o tym, że kiedyś będziemy musiały się pożegnać, bo w końcu i na to przyjdzie czas. Przynajmniej w tym wymiarze, w tym kształcie. I modlę się o to, żebym mogła ją odprowadzić, żeby zasnęła kiedyś bez bólu w moich ramionach.
Wszystkie te straty nadejdą, może będzie ich mniej, może więcej. Ale jakieś będą, tego nie unikniesz. To przyszłość, która kaleczy teraźniejszość, nie warto się nad nią zastanawiać, ktoś by powiedział. Ale ona paradoksalnie pomaga mi teraźniejszość docenić, każdy jej oddech, żywe głosy i serca tych, których kształty pokochałam.
Ale jest też lęk i nie oszukuję się w tym. Po dziesięciu latach pomyślałam sobie - jestem w końcu gotowa kochać jak wtedy. Ale pomyślałam też - boję się, że stracę wszystkich, których kocham, a przecież mam w sobie tyle miłości! Tyle czułości bez ujścia, tylko strach.
Ja wiem, zawsze można to wszystko skierować na zewnątrz w bardziej ogólnym sensie.
Albo do wewnątrz. I wtedy pojawia się w mojej głowie stwierdzenie: Entropio, chyba ostatnio nie bardzo siebie kochałaś. Ale przynajmniej nauczyłaś się wybaczać.
7 notes
·
View notes
Text
Czwartek
Obudził mnie kurewski ból brzucha. Ale nie chciałam wstawać do łazienki, żeby Go nie obudzić, bo już by było pospane.
Udało mi się jeszcze przysnąć i standardowo obudziłam się już jak On się już sięgał po telefon.
I znów. Dawno nie było aż tak źle. To raczej kwestia jedzenia ostatnio raczej kiepsko: nieregularnie, a jak już to syf. I nerwów. Skutkiem badania byłby raczej inny ból, tym bardziej że kolejny dzień mam rozwolnienie.
Rano znów się pojebało i to tak grubo, jak nie było dawno. Mimo że szybko udało się opanować sytuację, prawdopodobnie tylko dlatego, że musiałam wejść na spotkanie w pracy.
Nawet trudno to opisać. Siadł do konsoli, bo miał jeszcze sporo czasu do wyjścia, więc zapytałam, czy możemy wyjaśnić tą niezgodność w rozliczeniu, o której wieczorem już nie chciał rozmawiać. Wziął kartkę i zaczął myśleć. Krótko przedstawiłam swoją teorię, dlaczego wyszło tak a nie inaczej.
Kurwa, zamknij się i daj mi myśleć!
No i cóż… poszło. Teoretycznie mogłam się zamknąć, ale wrzask bez powodu doprowadza mnie do białej gorączki. Jakby powiedział normalnie, że musi się nad tym zastanowić (i w dupie ma to, że chcę oszczędzić Jego czas i Mu pomóc - bo sama wczoraj wieczorem dużo poświęciłam, żeby to przeanalizować i wydawało mi się, że to rozkminiłam) to nie byłoby żadnego problemu. Ale krzyku nie jestem w stanie zignorować. To musi być jakaś trauma z dzieciństwa. No i mam też problem pozostawić Mu ostatnie zdanie, gdy nie ma racji. Może kiedyś się nauczę. Jeśli jeszcze będę miała okazję. Boję się, że kiedyś Mu powiem, że w chuju mam Jego obowiązki, jak sama mogę mieć raka i to ja kurwa nie mogę się denerwować. Tak naprawdę to nikt nie powinien.
Po chwili zdecydowanie za wysokich decybeli wydobywających się z Niego, wręcz groźbach, co to On mi zrobi jak się nie zamknę i pojawienia się łez w moich oczach, ja musiałam wejść na spotkanie w pracy, a On poszedł rozmawiać ze wspólnikiem. Musiałam zapalić jeszcze przed śniadaniem i chuj znów strzelił plan rozsądnego gospodarowania przyjmowaną nikotyną. Więc spotkanie kontynuowałam na tarasie. Jak wróciłam zaczął temat, oczywiście dalszą częścią „gróźb” w stylu że On nie będzie się kłócił i następnym razem w takiej sytuacji wyjdzie i jak przez tydzień mniej Go tu będzie niż nie będzie to tylko po tygodniu przyjedzie zawinąć swoje rzeczy, bo to będzie oznaczało, że tak jest lepiej. Ileż ja już razy to słyszałam. Nie, żebym tego chciała, ale po co w ogóle mówić takie rzeczy? Jak ma coś zrobić to niech zrobi, a nie dodatkowo mnie stresuje.
Całym problemem było tak naprawdę to, że On cały czas twierdził, że powiedział mi najpierw spokojnie, że myśli i żebym Mu nie przeszkadzała. Rzecz w tym, że nie. Nauczyłam się już dużo i gdyby tak rzeczywiście było to bym się zastosowała. Ale On od razu, gdy tylko przedstawiłam krótko swoją teorię (moje drugie zdanie po zadaniu bazowego pytania) zaczął się drzeć. Jestem w stanie uwierzyć, że nawet nie jest tego świadomy.
Próbowałam Mu to przekazać, ale oczywiście upierał się przy swoim. Powiedziałam, że nie ma problemu, o ile tylko najpierw będzie rzeczywiście mówił normalnie. Nie będę się więcej odzywać, gdy tylko podniesie głos. Jedynie jeżeli znów zacznie krzyczeć bez „ostrzeżenia” - poinformuję Go o tym.
- A ja wtedy wyjdę.
- Bo?
- Bo nie będę się kłócił.
- Jeśli będziesz najpierw mówił normalnie nie będzie problemu.
- Będę mówił.
Eheeeee. Zabrzmiało mocno ironicznie. Nie wiem z resztą nawet, który już raz w przeciągu minionych dwóch lat przeprowadzamy podobną „rozmowę”. Wcale też się nie zdziwię jak Jego umiejętności wymiany zdań się wyczerpały i nie poruszy obiecanego wczoraj tematu. Nie chcę sama o to zaczepiać, ale jakby mi się zdarzyło to pewnie powie coś w stylu, że wkurwiłam Go rano - no i to przecież jest wytłumaczenie.
Wyjechał przed 12, bo miał jechać kilka godzin opiekować się psem do mieszkania swojej matki. Pojebane to jest - przed wyjściem rozmawialiśmy już w miarę normalnie. Nawet o tym, żeby jechać na mecz w przyszłym tygodniu.
Pasowało się wziąć za pracę. A wcześniej może zjeść jakieś śniadanie. Ale pierw poszłam zapalić, trzeciego już. Kiepsko idzie. I zjadłam Fantasie. Która była zdecydowanie za słodka, ale nie było sensu na nic więcej, bo o 15 jadę na masaż, więc po pasuje zgarnąć jakiś obiad, skoro i tak już będę na mieście.
Trochę popracowałam, porozmawiałam w komentarzach z @trombocytopenia (teraz mi trochę głupio, po sytuacji z rana) i była 15.
Pojechałam na masaż (samych pleców), ale na roller już nie zostałam. Cały czas spędziłam na rozmowie ze swoją masażystką, za co bardzo jej dziękuję. Jest bardzo miłą, empatyczną osobą i powiedziała mi dużo pokrzepiających rzeczy, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Doceniam dobrych ludzi, więc nawet jej to wieczorem napisałam i zrobiło mi się cieplutku na serduszku jak odpisała, że też lubi ze mną rozmawiać i że umówimy się kiedyś prywatnie.
Kupiłam obiad, byłam w Pepco i w sklepie. Śmieszna w ogóle sytuacja, bo w knajpie z której często biorę szamkę zaczepił mnie typ, który kiedyś jak była burza, ja wracałam ze spaceru z psami, a on akurat przywiózł mi jedzenie, pomógł mi się dostać do domu. Rozmawiałam kiedyś o tej sytuacji z właścicielem innej miejscówki z jedzeniem w miasteczku i okazało się, że obydwoje się znają. W dodatku są mniej więcej w moim wieku i pochodzą z moich rodzinnych stron - i o to właśnie dzisiaj zagadał. Świat jest mały, chyba muszę ograniczyć trochę to swoje paplanie. 🙈
Zjadłam loda w drodze powrotnej, rozpakowałam zakupy, zapaliłam i dopiero poszłam jeść. Miałam mizerię, na którą miałam mega ochotę, ale bałam się że śmietana znów mi zaszkodzi po takim czasie w upale w aucie. Ziemniaki też były jakieś niedogotowane. Może to i lepiej, bo patrząc że ostatnio kiepsko mi szło jedzenie to zjem mniej - z przymusu i dla zdrowia.
I akurat zadzwonił, pierwszy raz dzisiaj, że jedzie. Coś tam nawet poopowiadał, całkiem normalnie, chociaż i mi się nie zgadza. Wkurwili Go dostawcy prądu i stwierdził, że inaczej by z nimi rozmawiał, ale wszystko dlatego, że wkurwiłam Go rano i nie rozumiem, jak się normalnie mówi.
Jak nie chcesz się kłócić to nie wracaj do tego tematu. Poza tym nie byłoby żadnego problemu, gdybyś normalnie powiedział, ale Ty od razu zacząłeś się drzeć.
Na szczęście już nie skomentował. Grał na konsoli jak przyjechał i nawet chwilę pogadaliśmy, trochę nawet żartobliwie o problemach z rana. Ale tematu, który obiecał - nie poruszył. Nawet poszłam sobie skosić trochę trawy, bo przez to wszystko ostatnio to zaniedbałam, a o 19 było jeszcze jasno i już chłodno.
Potem jeszcze chwilę rozmawialiśmy, nawet poruszył temat Mazur - tzn. przypomniał sobie, że ma potwierdzić. Niby sam fakt wyjazdu. Mam nadzieję że tylko tak mówi to złośliwie.
Tak czy inaczej, miło było normalnie rozmawiać. Aż dziwne, że może być tak fajnie z człowiekiem, który czasami doprowadza mnie do takich stanów jak rano. Chociaż to chyba normalne u toksyków, ale nie chcę w ten sposób myśleć. Nawet Mu o tym powiedziałam (że miło jak tak jest) to stwierdził, że to zasługa tego, że Go nie denerwuję. Chyba On mnie. A w zasadzie może mnie nawet denerwować, to normalne, wystarczy, żeby słuchał. Chociaż czasami.
Przed snem jeszcze była lekka spina, bo byłam zła, że kazał mi się „odprzytulić”, żebym nie zasnęła na serialu, a ja i tak obróciłam się na ten bok, na którym leżę na Nim i zasnęłam, więc przecież nic nie stało na przeszkodzie przytulaniu. A tak poza tym to kurwa, mój organizm walczy z jakimś syfem, a sen jest najważniejszy. Nie mówię, że ma patrzeć w sufit, ale jak chcę iść spać może sobie włączyć YT, albo coś czego nie oglądamy razem…
Oczywiście napomknęłam na temat rozmowy:
- Musisz wiedzieć, że obiecałeś mi coś przedwczoraj, a wczoraj mówiłeś, że dzisiaj już na pewno będziesz pamiętał.
- Jak mamy rozmawiać, jak śpisz.
- Nie szukaj wymówek, na pewno rozmawialibyśmy w trakcie serialu, albo po.
- To przypomnij mi jutro.
- Nie będę Ci przypominać o czymś, o czym jak chciałam rozmawiać Ty mnie uciszałeś.
- To przypomnę sobie jutro i zadzwonię.
- To nie jest rozmowa na telefon.
Wiadomo że po tych słowach raczej nie zadzwoni. A nawet taka rozmowa w jakimś stopniu by mnie satysfakcjonowała, chociaż oczywiście że wolę na żywo. A wieczorem będzie Młody, więc można się domyślić, co będzie z tą rozmową…
Jak mnie jeszcze przytulał przed snem to wydawało mi się, że mu stoi i dłuższą chwilę nie mogliśmy zasnąć. W końcu się odwrócił, może żeby to ukryć, opanować, whatever. To, że nic z tym nie chciał zrobić już wcale mnie nie dziwi…
Bilans:
Neo (papierosy): ⬇️, bo dziś zaczęłam już przed śniadaniem, 8
Samopoczucie: ↔️ w normie, kiepsko
Dbanie o siebie: ⬇️ zaplanowany masaż - zrealizowany, ale odpuściłam roller, gorzej z jedzeniem
Związek: ⬇️ duża awantura rano, jakiej dawno nie było
Zdrowie: ⬇️/↔️ do wyników czekamy, utrzymujący się ból brzucha
Praca: ↔️ zamknęłam duży, pilny projekt, ale poza tym dalej lipa
Inne obowiązki: ⬆️ bo dalej nie zrobiłam części rzeczy, które planuję od kilku dni, ale część się udało + zaczęłam też zaniedbane, nieplanowane koszenie
#miłość#miło(ść)#toksyczna relacja#toksyczny związek#związek#lifestyle#toksyczna miłość#kartka z pamiętnika#pamiętnik#relacja#uczucia#kłótnia#awantura#ona przed 30#on po 40#przemoc#smutek#problem#samotność#nerwy#stres#rozstanie#po polsku#polski blog#polska#polski tumblr#zakupy#jedzenie#miło#rozmowa
4 notes
·
View notes
Text
Nasze życia to niesłyszalny wrzask o pomoc
Definicja walki przegranej z nadchodzącą
5 notes
·
View notes
Note
For the language ask, ☆, ✌ aaaaand ❁ !
☆ : give the first lines of a song which is originally in your language
Oh, let's go with this one, 'cause it's beautiful (if sad):
Ciszę zabił dźwięk dzwonów, Oczy - światło dnia. Serce pali świadomość, Uszy rozdziera wrzask. Prawda, jak oswojony gołąb, Zrobi koło i wróci tu. Oczy na zawsze brudne śpią, Czy kiedyś zapomnisz, zapomnisz to?
✌ : favourite proverb/saying from your language
Okay, so let's preface it with the fact, that my grandma was a pro at obscure, hilarious proverbs and I learnt most of the from her. That being said:
Kręcić się jak gówno w przeręblu. – To spin like shit in an ice hole. It's used, when someone is pacing here and forth without any aim and it's pissing you off. Pure poetry. XD
I can't promise, that anyone outside of my family uses it... But who cares, I still love it. XD
❁ : which language(s) do you think of as the most beautiful?
All of them. 🥺 But I have a very soft spot for German, Russian, Japanese and Chinese (various dialects).
Thank you! 💜
Languages ask game.
3 notes
·
View notes
Text
boję się że twój wzrok to błękit morza a moje serce przyspiesza tylko gdy spada w otchłań
boję się że twój głos to spokojny szum fal a ja nigdy nie przestanę
czekać na huragan będziesz szeptał
a ja patrząc w dal dalej będę słyszeć wrzask
boję się że twój dotyk to ciepły promień a ja chcąc się sparzyć znowu wejdę w ogień
wtedy proszę
nie idź za mną
nie wołaj nie ratuj
pozwól mi spłonąć
#bede idealna#ból#chce byc idealna#jestem zmęczona#kartka z pamiętnika#nie jestem idealna#sorry for being depressing#strach#moje myśli#samobojca
4 notes
·
View notes
Text
W domu cicho, na zewnątrz wrzask
(via @zapach-melancholii)
2 notes
·
View notes
Text
"Kiedy krzyczysz, wszyscy cię słyszą. Kiedy szepczesz, tylko najbliżsi cię słyszą".
Serio? Bo krzyczę… Przeraźliwy wrzask, od którego bolą uszy. Nikt nie słyszy?... Mam wrażenie jakbym zmieniła skalę. I znalazła się na częstotliwości słyszanej tylko przez zwierzęta.
Ale to nie to… bo usłyszeć to jedno. Ale zareagować to drugie…
#sad quotes#smutnecytaty#samotność#loliness#przemyślenia#cierpienie#pustka#prawdziwe cytaty#życiowe cytaty#zły czas#krzyk#łzy#brak zrozumienia#nienawidze siebie#mysli samobojcze#brak pomocy#cytaty
3 notes
·
View notes
Text
"Nie chciała umrzeć. Czasami po prostu nie chciała nic nie czuć.."
-Izabela Janiszewska, Wrzask
1 note
·
View note
Text
"Gdybym nie poszedł na tamtą imprezę
Gdybym nie pogadał jeszcze w Uberze
Gdybym nie powiedział, że nadal wierzę
Gdybym komuś później oddał swe serce
Co wtedy? Co wtedy?
Boje się tego, gdy patrzę na siebie
Ja całe niebo bym ściągnął na ziemię
Żeby zobaczyć Cię jeszcze raz
Żeby zobaczyć Cię pierwszy raz
I ten blask w Twoim oku
No i nas razem znowu
Żeby zobaczyć jak jeszcze raz
Jak jeszcze raz mówisz do mnie tak
Cały czas staje w kroku
Cały wrzask zmieniam w opium
Jebie mnie horoskop, zodiak, woda księżycowa
Chodźmy się, kurwa, całować
Powiedz mi, po co to chować?
Zobacz jak kropla
Wygląda tak samo w oczach naszych
Jak spływa po polikach
Tak samo czujemy radość i przyjaźń
Strach, ból, nasz cud
I wszystko co kocham, czego nie widać"
0 notes
Text
Szczęść Boże. Pragnę dziś podzielić się z wami wierszem ,,Architekt serc" napisanym przeze mnie dzięki łasce Bożej 09.08.24 r.
Architekt serc
Jak wielkie są dzieła Boże
Nikt ich pojąć nie może
Choćby spędził nad rozmyślaniem o nich lat tysiące
Cała Trójca Przenajświętsza
Zna wiernych Swych serc wnętrza
I czyni je na obraz Jezusowego Serca
W Którym nie brak Miłosierdzia
Serc wierzących wnętrza
Nasz Pan nieustannie przemienia
Czyni remonty jakich potrzeba
Aby córki Swe i synów w Jezusa zamieniać
Świętość, czystość ─ brak zbędnego przywiązania ─
Dodając do nich te cechy, piękne zmiany zaprowadza
Usuwa kurz, zbudowane z nienawiści budowle burzy
Aby nadać sercom piękno róży
Codziennie pracuje, nie robiąc żadnych przerw w nocy
Po to, aby Światłość wprowadzić do trwających w ciemności
To Architekt znany wśród stworzenia
Każdy z nich Go najwyżej ocenia
I dziwi się, widząc Jego dzieła
Że ich oceny nie są proporcjonalne do żadnego arcydzieła
Które stworzył w ich sercach
Malując je farbą Miłości i Miłosierdzia
Dziwy to niesłychane, że
Ogromny wrzask i chaos ustępuje
Gdy wstawia fotele zgody i pokoju, nie mówiąc o tym nikomu
Gdyż proces remontu odbywa się niespodziewanie, po kryjomu
Właściciele tych oto serc przemienionych Jego łaską
Nie kryją tego, że na ich twarzach pojawia się łez oznaka
Są pełni podziwu, jak w tak krótkim czasie
Zaprowadził tak wiele zmian, w dodatku tak dokładnie
Nienawiść, gniew, lęk ─ to co mieszkało w nich wcześniej
Zostało wygnane, dzięki Jego mocy nie ostało się
Ekspert od spraw remontu serc
Idealnie wygospodarował całą przestrzeń
Miłości, zgody i pokoju wdzięk
Nieoczekiwanie pojawił się
Oczekiwanie na zmiany sprawiły, że
Ich właściciele smucili się, nie wiedząc, co się stanie
Jeśli poddadzą się zupełnie opiece Temu
Który plan na remont domu miał w głowie dawno temu
Ukazał jedynie jego urywek, cząstkę
Jednak zdecydowali się dać Mu szansę na tę przemianę
Efekty remontu bardzo im się podobają
Z wdzięcznością do Jego stóp zmierzają
Aby podziękować, że ta niegdyś ruina
Teraz pałac królewski przypomina
Teraz może zamieszkać w nim Ten
Który całkowicie odmienił je
#Jezus Chrystus#Duch Święty#Bóg Ojciec#Trójca Przenajświętsza#chrześcijaństwo#wiersz#poezja#wiara#Miłość Boża#miłość#architekt serc#Architekt#serce#nadzieja#wiersz o Bogu#serce niczym pałac#Boży dom w sercu człowieka
1 note
·
View note
Video
youtube
Wściekłość i wrzask (The Sound and the Fury 2014) - James Franco & Tim B...
0 notes