Tumgik
#nowe koleżanki
vincentem · 10 months
Text
naprawdę uwielbiam jak ludziom się wydaje że jestem arogancki i nie obchodzi mnie co się dzieje, a ja po prostu mam ✨autyzm✨
2 notes · View notes
matkcboszz · 6 months
Text
DLACZEGO WARTO SCHUDNĄĆ DO WIELKANOCY 2024?
🦋żeby czuć kości zamiast tłuszczu
🦋aby rodzina z którą widujesz się dwa razy w roku zobaczyła, że coś wkońcu robisz z życiem
🦋żeby ubrać się jak chcesz w święta bez poczucia, że wyglądasz głupio bo i tak widać twój tłuszcz
🦋żeby mieć przerwę miedzy udami i szczupłe nogi
🦋kupić nowe ciuchy na wiosnę (bo robi się coraz cieplej)
🦋mieć wychudzoną twarz
🦋żeby czuć satysfakcję, że schudłxś
🦋żeby zamiast usłyszeć „jesteś grubx” zobaczyć ich reakcje gdy zobaczą ile schudłxś
🦋żeby nie przejmować się czy jestes za ciężka gdy ktoś cię podnosi
🦋żeby wyglądać dobrze we wszystkim co zobaczysz w sklepie
🦋żeby móc ubrać w wakacje spodenki i topy bez dziwnych spojrzeń
🦋żeby być chudszym od tej jednej koleżanki
🦋żeby posiadać kontrole nad jedzeniem
🦋dla niego
🦋”wow schudłxś?”
🦋”a ty coś w ogóle jesz”
🦋aby ONI ci zazdrościli
🦋żebyś mogła patrzeć na swoje odbicie z dumą
🦋chude palce
🦋owijanie nadgarstki palcami
🦋chodzenie w bluzach w lato>>
🦋kupowanie słodyczy bez poczucia, że ktoś patrzy na twoje tłuste ciało
🦋samokontrola
🦋aby BYĆ MOTYLKIEM
380 notes · View notes
pozartaa · 1 month
Text
15.08.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 532. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kalori1 od: 38 dni
Hej dziś mam na 9:00 do 21:00 ( ale pewnie zmyje się z pół godziny wcześniej). Wstałam o 6:00, wykąpałam się i posiedziałam z kawą. Praca w różnego rodzaju święta i weekendy to niestety jeden z mankamentów mojej roboty. "Małż" sobie odpoczywa, a ja do kieratu. Żyćko.
***
Może w końcu uda mi się dostać nowe uniformy... Bosze, mam nadal koszule w rozmiarze 46, które upycham w spodnie, aż mi się robi wał na dupie i brzuchu.
A tym czasem wypożyczam od koleżanki 36 (które ma rękawy do łokcia i rozpierdacza mi się na cyckach, choć dopinam się bez problemu). Najlepiej leży na mnie 38.
Jestem wysoka, więc raczej nie będę się nigdy ubierać na dziale dziecięcym... 😆 ( Zresztą nie jest to moje marzenie)
Szef ciągle na nas machał ręką ( nie tylko ja potrzebuję nowych uniformów), ale dziś wpadł na chwilę i usłyszał trzyosobową babską awanturę o to, że nas ciągle zbywa z tymi ubraniami. No to może w końcu się uda 😆.
***
A poza tym dzień zadziwiająco spokojny jak na "długi weekend" Rano może troszkę się działo a wieczór spokojny.
***
Puszczam posta jeszcze przed końcem roboty. Ale dziś już czeka mnie tylko spotkanie z najlepszym czworonożnym przyjacielem człowieka .... z łóżkiem 😜.
Dobrej nocy wam życzę.
42 notes · View notes
kostucha00 · 5 months
Text
18 Kwietnia 2024, Czwartek🌷:
💤: 7 h
📚: 2,75 h
Powrót do ikonek, yay! (Przekonałaś mnie, @goalsdigger). Na razie tylko sen, który i tak powinnam monitorować i czytanie, które już i tak monitoruję. Nic wielkiego, ale i tak czuję że bardziej ogarniam, że mam wszystko trochę bardziej pod kontrolą.
Wczoraj się nie odezwałam, bo wymęczył mnie okres i lekarz — mam podpis na bilansie, teraz tylko muszę złapać pielęgniarkę i jej go oddać. Już nie mogę się doczekać soboty, kiedy będę mogła wziąć następną paczkę hormonów żeby okres mi się już skończył. Tym bardziej że mam przed sobą wizję dwóch paczek pod rząd — inaczej dostałabym okresu akurat na sam początek matur i biorąc pod uwagę jak się wtedy czuję, mogłoby być nieciekawie. Wtedy okres wypadnie mi na początek czerwca. Najprawdopodobniej będę wtedy zdawać egzamin na C1 z British Council (nie wiem na pewno bo jeszcze nie wybrałam terminu), ale może nie będzie tak źle.
Dzisiaj byłam już w szkole i muszę przyznać, że gdyby codziennie przychodziło maksymalnie 10 osób, to nie miałabym takich problemów z frekwencją. Normalnie mam w klasie 34 osoby i przez cały czas jest po prostu straszny jazgot, co jest potwornie męczące, kiedy ma się nadwrażliwość sensoryczną i źle znosi dźwięki głośniejsze niż 50 dB. Po powrocie do domu coś mnie wzięło na sprzątanie i wyszorowałam na błysk całą łazienkę. Zajęło mi to 2,5 godziny. Może jestem w tym odosobniona, ale całkiem lubię sprzątać — włączam sobie muzykę albo podcast i po prostu się odmóżdżam; myślę że to kwestia powtarzalnych czynności, tego że intensywnie poruszam rękami (szoruję, wycieram, porządkuję, układam — to dla mnie jakby intencjonalne stimy, które wykonuję w konkretnym celu) i na bieżąco widzę efekty. To mnie relaksuje.
Jutro kończę lekcje o 11:30 i jak wrócę do domu to ogarnę trochę pokój (siostra ma bajzel na swojej połowie i poprosiła żebym go trochę uprzątnęła, bo po szkole przyprowadza koleżanki do domu. Zrobiłam jej wykład o tym że powinna była się o to zatroszczyć wcześniej, albo zostawić "to" jak jest — "to" to wielka, sięgająca do połowy okna hałda ciuchów zalegająca na jej biurku. No ale dobra, sprzątnę jej to, mam tylko nadzieję że kiedyś też coś dla mnie zrobi jeśli będę potrzebować. W każdym razie po szkole sprzątam, potem jadę odebrać dowód i wyniki badań Nicolasa i wyrobić sobie konto w banku. Może podejdę też do Empika i kupię jakąś teczkę żeby wszystkie rzeczy Nicka (książeczkę zdrowia, paszport, badania) trzymać w jednym miejscu, a nie porozrzucane luźno po wszystkich szufladach biurka. I może, ale tylko może, kupię sobie jakąś książkę. Albo dwie. Powinnam trochę przyhamować, bo już mam w planach kupić 7 tom noweli graficznej, na który nie załapałam się w przedsprzedaży i musiałam czekać 4 miesiące aż zejdą z ceny i całą serię "Akademii Dobra i Zła" z dodatkami na OLXie. Kupowanie całych serii książek, i to takich na których punkcie miałam lub dalej mam obsesję to takie moje małe "zboczenie" — w ten sposób zgromadziłam "Budkę z całusami", "Do wszystkich chłopców, których kochałam", "Trylogię Snu", "Zmierzch", "Harry'ego Pottera", "Osobliwy dom Pani Peregrine", "Opowieści z Narnii", "Władcę pierścieni", "Dr Davida Huntera" i "Dary Anioła". Z tymi ostatnimi to dopiero był odwał, bo w Polsce jeszcze nie było drugiego wydania z tym rodzajem okładek, które tworzą obraz po ustawieniu książek na półce, więc specjalnie dzwoniłam do kuzynki z Kanady żeby mi je kupiła i wysłała pocztą (oczywiście kasę oddałam) bo żaden sklep nie oferował wysyłki Polski xD.
12 notes · View notes
piotrtymcio · 4 months
Text
Niola in orange
Tumblr media
Canon EOS R6, RF50mm F1.2 L USM
[EN] Nearby, Nikola falls from Nikola tree. Recently, she was at the beach, and now she's running around the meadow. It's the same day and the same photos. I've only seen her once in my life. She came to visit her aunt during the holidays. In my previous post, I already mentioned that she's the daughter of my friend from high school. I'd say I won't repeat myself, but I just did. So that's all for today.
[PL] Niedaleko pada Nikola od Nikoli. Ostatnio była na plaży a tu hasa po łące. To ten sam dzień i te same zdjęcia. Widziałem się z nią raz w życiu. Przyjechała na wakacje odwiedzić ciocię. W poprzednim poście już pisałem, że to dziecko mojej koleżanki z liceum. Napisałbym, że nie będę się powtarzał ale właśnie się powtórzyłem. Także tyle na dziś.
7 notes · View notes
tearsincoffe · 6 months
Text
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
[23.03.2024]
Czy powyższe powitanie wciąż ma sens o godzinie 3:24? Chyba znam odpowiedź. Z całą pewnością dzień ten mnie wyczerpał. Pierwsze spotkanie z psychologiem, nowe metody cyberprzemocy podjęte przez nauczyciela angielskiego (sprawdziany internetowe podczas weekendu? Naprawdę?) oraz szukanie pomocy dla koleżanki która "zawsze musi mieć gorzej ode mnie". Lecz po kolei.
Strach przed nieznanym z pewnością jest jednym z najbardziej intensywnych. Od chwili przebudzenia dostawałam kociego rozumu. Autobus jechał wyjątkowo szybciej niż w inne dni. Naiwnie szukając wsparcia napisałam o wszystkim osobie która nie koniecznie interesuje się czymkolwiek prócz czubka własnego nosa. W ten sposób cała w nerwach skończyłam czytając o pracy jej chłopaka. Odkrywając w sobie nowy nałóg prędko skoczyłam po zapas jednorazówek (wybacz mi Panie bo błądze XD) i z zawodem odkryłam, że kasjerce do szczęścia niepotrzebny był mój dowód. Pierwsza okazja do pomachania nim komuś przed nosem zmarnowana! Czasu zostało mi sporo co owocowało w spacer. Dopiero wtedy doznałam samorealizacji, że sobota byłaby idealną chwilą do rozpoczęcia biegania. Następnym razem zrzucam moją gestapo-kurtkę i biorę się do roboty. Podczas spaceru odhaczyłam kanoniczne wydarzenie w życiu każdego człowieka czyli rozmowa z obcą staruszką o pogodzie. Jakkolwiek trywialnie to nie brzmi ta sympatyczna kobieta trochę podniosła mnie na duchu przed "chwilą sądu". Zgodnie z opiniami, Panie w recepcji były bardzo miłe oraz pomocne, chwała im za to! O samej lekarz ciężko mi się wypowiedzieć po pierwszej wizycie. Zdaje się być sympatyczna ale ilość zapisywanych przez nią rzeczy przyprawia mnie o mdłości. Nie potrafię zaakceptować słów, że to ja poświęciłam się dla mamy gdy całe życie spędzam w ambiwalentnym przekonaniu. Czasami dzieliły mnie ciężkie granice od kłótni i bronienia jej. Pomimo naszych... niejasnych relacji.
Wychodząc dostałam wiadomość od wspomnianej koleżanki. Właściwie był to spis jej chorób. Ktoś mógłby mi wytłumaczyć skąd wzięła sobie "zespół jajników politycznych"? Byłabym wdzięczna. Uległa natura tak czy siak nakazała mi szukanie dla niej pomocy. Dlatego zamiast reflektować się nad wcześniejszą rozmową wygodnie uciekałam do roli wybawcy przejmując cudze problemy. Nawet jeśli doświadczenie nauczyło mnie powątpiewać w wszystko co mówi ta konkretna persona.
Przeciwnik ostateczny - sprawdzian. Coś co chętnie przyjmę za wymówkę która odsunęła mnie od rutynowego, wieczornego wpisu. Strona całkowicie nieprzystosowana do telefonów, dwie aplikacje z czego żadna nie działa (ponoć każdej osobie w mojej grupie) i sobota wieczór. Chciałoby się rzec "za moich czasów..." mimo pogłębiającego się uzależnienia od telefonu (podczas "dołków" śpię, zmieniam kąt leżenia chociaż to opcjonalnie i przewijam tiktoka bez większej świadomości swoich czynów) dalej uważam, że niektóre sprawy powinny zostać po staremu. Mały wywiad z innymi dał mi wgląd, iż niekoniecznie ta forma sprawdzania wiedzy się u nas sprawdza. Co mi po ułatwieniu w kwestii ściągania gdy aby zobaczyć wynik (po całym wyznaczonym na test czasie ponieważ o ikonce "zakończ wcześniej" nikt nie słyszał) muszę odtańczyć taniec deszczu nad komórką?
Żadnym odkryciem nie będzie jeśli powiem, iż pierwszy dzień postu nie stanowił najmniejszego problemu. Szczęście w nieszczęściu - sprawna przemiana materii nie okazuje realnych efektów mych napadów oraz pozwala w krótkim czasie zatuszować wyniki ów nieposłuszeństw. Moim jedynym zadaniem jest pozostanie wytrwałą.
SPOŻYTE: 0kcal/0kcal
SPALONE: 135kcal
(Wynik z krokomierza podzielony na pół. Chyba już wiem co może być gorsze od internetowych sprawdzianów...)
BILANS: -135kcal
Chudej nocy(?) Motylki! 🦋
10 notes · View notes
daszrademotylku · 11 months
Text
moje nagrody za schudnięcie 5 kg:
1.dzień w którym jem moje fear foody (oczywiście trzymając się kalorii żeby nie zjeść nadwyżki🤢)
2.nowe ubrania
3.wyjście do kawiarnii z mamą na ciacho
4.wyjście z koleżanką na pizzę
5.pieczenie ptysi z babcią (oczywiście zjadłabym 1)
6.zjedzenie jagodzianki upieczonej przez moją babcię
7.nowa fryzura (mam nadzieję że mama mi pozwoli🙄)
8.wejście na zero kaloryczne
9.oczyszczanie twarzy u kosmetyczki (chociaż mogłabym to zrobić nawet teraz ale jednak wolę poczekać żeby mieć większą motywację do chudnięcia)
10.pójście na urodziny koleżanki
nie mogę się doczekać😻😻
17 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year
Text
22.09-03.10.2023
Zaczęłam brać nowe leki. Antydepresyjne. I szczerze powiem że jakby od razu odczułam poprawę.
Nie wiem czy to tak zwane placebo ale szczerze podoba mi się xD
Pierwszego dnia miałam już lepszy stan. I nie ogarniam czy ja mam jakiekolwiek skutki uboczne czy nie bo nie czuje nic
I no ba wtedy te myśli samobójcze się uspokoiły
A następnego dnia był pierwszy dzień jesieni i też tego dnia wróciłam do szkoły
W szkole się potem okazało że muszę zaliczyć przedmiot na którym mnie nie było a z którego był już egzamin
No myślę sobie no ok tylko jak
I okazało się że ta pani jest i powiedziała że mam przyjść tam do innej klasy gdzie ona ma lekcje
Myślę sobie no dobra
I myślałam najpierw że chyba będzie ok
Myliłam się
Mieliśmy usiąść w kręgu i pokazywano nam alfabet migowy. Mieliśmy też pokazać
Ale jakieś dziewczyny zaczęły się ze mnie śmiać
Że jestem upośledzona,głupia bo nie nadążam
I że jestem gruba
A jak mieliśmy w grupach to też mnie odrzucono a np tam była też moja koleżanka z klasy której też ostatnio nie było więc pani mnie wzięła i sprawdziła czy aby na pewno wszystko rozumiem
I rozumiałam
Ale się przejęłam trochę tym co usłyszałam.
Bo jednak to trauma która że tak powiem została ponownie uaktywniona
Byłam też w szoku
Mimo przejęcia to widzę że jednak umiem
Nauczyłam się po jednej lekcji całego alfabetu migowego i jeszcze nawet słów.
W tym tygodniu czy następnym pokaże na co mnie stać (nie pamiętam kiedy ma nas sprawdzać)
I się posrają ci którzy coś takiego o mnie mówili
A następnego dnia miałam lekcje w swojej klasie i dostalismy pytania i mieliśmy na nie odpowiedzieć
I dostałam z tego 5 ✨
I ten komentarz mojej pani :
"Pani Wiktoria jak zwykle świetnie"
🥰 wróciłam do szkoły to jeszcze bardziej odżyłam
Aha no i wszyscy w klasie myśleli że teraz byłam w psychiatrycznym 🙈
Ja rozumiem że jestem pacjentką psychiatryczną ale no bez przesady że nawet klasa xD
A później w domu odcięłam się od wszystkich i albo spałam albo czytałam lub oglądałam czy się uczyłam
A następnego dnia miałam neurologa i dostałam nowy lek na padaczkę
Potem indywidualne po czym grupowe gdzie mimo kawy przysnełam xD
Ja nie wiem ja w końcu będę musiała chyba coś z tą sennością zrobić bo w szkole też tak mam
Mimo iż lubię spać
I ludzie tutaj taka rzecz
Informowalam wiele osób na messengerze z którymi mam często kontakt ze potrzebuje na razie pobyć sama ze sobą
To akurat było przez te sytuacje w szkole i miałam trochę nauki
Aczkolwiek to drugie to akurat mój ulubiony problem bo uwielbiam się uczyć xD
I nie wiem z czym niektórzy mają problem xD
Informuje jak jest i że odezwę się za jakiś czas. Nie. No bo przecież ja ich ignoruje xD
Nie rozumiem logiki co niektórych
Nie jestem tak towarzyska jak co niektórzy i kiedy są jakieś problemy wolę najpierw pobyć sama ze sobą a potem dopiero mówić co się stało
Zresztą pewnie to sami widzicie xd
A innych rzeczy. Ostatnio na terapi oglądalismy ten nowy film na netflixie
"Znachor"
Nawet dobry. Choc słyszałam że starsza wersja była lepsza.
A w czwartek było kino też z grupą z terapi.
Pierwszy raz byłam w Heliosie i myślałam że będzie gorzej ale bardzo mi się spodobało
Tak samo film
"O psie który jeździł koleją"
Zajebbisty film ! Mega wzruszający i piękny. Matko jak ja kocham filmy ze zwierzętami w roli głównej 😍
I dowiedziałam się o święcie kina które miało być w sobotę
Pomyślałam że fajnie byłoby iść wtedy do kina
Tymbardziej jak są tanio bilety
I oczywiście zarezerwowałam sobie seans na ten dzień
W piątek dostałam zadanie napisać rozprawkę dla syna koleżanki mojej mamy bo on nie wie jak to zrobić
Im więcej zadań domowych dostaje tym jestem szczęśliwsza xD
A tak de facto w piątek uciekałam przed terapeutką mimo że pamiętała że mówiłam jej w tym tygodniu że będę potrzebowała pogadać
I w piątek uciekałam xD
Ale ostatecznie mnie dorwała
I powiedziałam co się dzieje w szkole
Nieźle się wkurwiła
A w sobotę zostałam jeden dzień w domu ze względu na okres
Ale tak czy siak jak trochę mi się polepszyło to po południu do kina
Film pt
"Święto ognia"
Spodziewałam się czegoś innego a okazało się że to film o dwóch siostrach,były ambitne. Jedna jest niepełnosprawna umysłowo i fizycznie a druga baletnicą. A matka miała depresję poporodową i było samobójstwo
Innych szczegółów nie zdradze bo nie chce spojlerować ale motto z filmu wyciągnęłam takie że : nie warto poświęcać swojego zdrowia kosztem chęci osiągnięcia sukcesu i to że jest się chorym nie znaczy że gorszym
Chyba potrzebowałam takiego pozytywnego filmu. Bo wbrew pozorom ten film był bardziej pozytywny niż smutny
Ale te baletnice mnie trochę striggerowały
Chyba nie muszę mówić z czym mi się to najbardziej kojarzy
Tymbardziej jak wróciła stara rutyna że nie jem,liczę wszystko i chudnę przy okazji
Ale ogółem film mi się bardzo podobał
Następnego dnia szkoła. Rozmawiamy o egzaminach jak nam poszły w poprzednim semestrze. Pani nas wszystkich chwaliła że wtedy jak na pierwszy rok poszło nam super
A w domu później robiłam tą rozprawkę jednocześnie oglądając serial
Dwie rzeczy naraz normalka
Skończyłam po paru godzinach
I wieczorem dopiero miałam ochotę porozmawiać z kilkoma osobami to pogadałam
A później w nocy i następnego dnia zaliczyłam dwa ataki padaczkowe jednego dnia
A była chwilowa przerwa
I od czasów tych ataków mam zatkane uszy
Choć ma to też swoje plusy bo wreszcie słyszę ciszę 😂
Jak to terapeutce powiedziałam to mam poczucie że ją rozbawiłam
A na grupowych znów przysnełam ! Szlag ! Później koleżanka mnie podwiozła do domu
Rozmawiałam też z pewnym znajomym co twierdził że anoreksję można wyleczyć ... Jedzeniem. W sensie no w tym sensie że on uważa że myślenie o tym jakie coś jest pyszne i tu mam na myśli np fastfoody. I że zacząć jeść to najłatwiejsza rzecz na świecie. Czy ten człowiek wie co to za choroba ?
Powiem że się zdenerwowałam i porównałam mu że to jakby powiedzenie osobie chorej na depresję : idź pobiegaj przejdzie ci
Sam chorował na to więc tu akurat zrozumiał o co mi chodzi. Całe szczęście
No a wczoraj to pół dnia przespałam i dokończyłam mój serial. 2 sezony w tydzień. No super
I ogarnęłam w poniedziałek taką rzecz
Osoba która ostatnio mi truła że jej za mało czasu poświęcam,zarzucając mi niedojrzałość bo jestem raz na 5 dni albo rzadziej okazało się że mnie zablokowala nie informując że np to koniec przyjaźni
Tylko tak o blok
Parę lat znajomości i takie o zażegnanie. Supcio taki przyjaciel no nie ma co xdd
Cóż mam lepsze osoby od tej osoby
Przynajmniej to
A no. Dowiedziałam się też że 20 przyjeżdża moja rodzinka z Anglii
I że wrócą zajęcia taneczne. To mi się podoba 😏
A no i z tej rozprawki co komuś napisałam to ten ktoś dostał 5 😎
I nie mogę się doczekać kolejnych takich misji xD
Także ten. Do zobaczenia kochani trzymajcie się 💜
13 notes · View notes
xentropiax · 25 days
Text
Z listów niewysłanych, bo nie ma takiej potrzeby - fałszujące finale tej symfonii
Zastanawiałam się, czy zasługujesz jeszcze na moje słowa. Dwanaście listów do Ciebie, których nigdy nie przeczytasz, ten trzynasty - pechowy, tak jak wszystko, co się jakoś wydarzyło. A może nie wszystko, może to tylko zbieg okoliczności, nic nie znacząca liczba i tym razem już zdecydowanie finalna.
Co to się działo przez te ostatnie kilka miesięcy. Była uwertura na usta i palce, sonaty o pięknych słowach, łóżkowe scherzo, wariacje długich nocy i krótkich dni i na koniec, cichsze niż by wypadało, ale szybkie jak przystało na tego typu sytuacje - allegro. I tak oto zakończyła się nasza symfonia, zeszłam ze sceny, rzuciłam batutą, którą na koniec, raz jedyny w moim życiu trzymałam w ręku, a może wykradłam ci ją z kieszeni, kiedy zauważyłam, że ty już nie chcesz dyrygować tym ambarasem.
Nie mam pretensji, naprawdę. Nic sobie nie obiecywaliśmy, na nic się nie umawialiśmy i przyjmuję to, akceptuję. Tym bardziej nie mogę pojąć czemu tak się stało, czemu nie mogłeś być ze mną szczery. Mam żal za to jedno (przynajmniej jedno, o którym wiem, ale nie chcę drążyć, to i tak nie ma znaczenia) kłamstwo, bo można było inaczej, można było wprost, ja naprawdę potrafię sobie radzić z trudnymi rzeczami, z trudnymi komunikatami, jestem ze skały, z jadeitu, jak to sam powiedziałeś na początku naszych rozmów. Życie przyjmuję na klatę, nic mnie nie załamie, nawet jeśli zaboli. Szczerość cenię ponad wszystko. Wystarczyło powiedzieć, że nie jesteś już zainteresowany utrzymywaniem intensywnego kontaktu albo kontaktu w ogóle. Wystarczyło poinformować mnie - wiesz, to chyba nie to, będę szukał dalej, tak żebyś wiedziała. Ściemnianie na temat zdrowia psychicznego, wymawianie się nim, mówienie, że nie ma się przestrzeni, podczas gdy w tym samym czasie uderza się do... mojej koleżanki. Jezu, takich fikołów nie widzieli chyba nawet w Cirque du Soleil. Nawet mnie to śmieszy. Absurdalna sytuacja, jakaś zupełnie niewytłumaczalna, nowy poziom pajacowania, który do tej pory był mi obcy.
Pewnie nic dla ciebie nie znaczyłam albo znaczyłam na krótką chwilę. Emocje są emocjami, na uczucia nie ma się wpływu, wypada je zaakceptować i ruszyć dalej. Ale jakaś odrobina przyzwoitości, cokolwiek...
A wiesz, wydawało mi się, że to coś wyjątkowego, to wszystko. Dlatego opowiedziałam ci o Nim, tę trudną historię, która nieraz doprowadza mnie do łez. Dlatego otworzyłam przed sobą swoje ciało, tak szybko, bo jakoś niesamowicie ci zaufałam, czułam się przy tobie bardzo bezpieczna. Liczyłam, że tego nie wykorzystasz. Podziwiałam Twoje ciało, coś tam wykwitło pod sercem, jakaś mała sadzonka, nowe pąki. Myślałam sobie, że może mógłbyś zagościć w moim kraterze po zranieniu, że może ciebie akurat chciałabym wpuścić jak najgłębiej, żebyś się tam rozgościł, żebyś mógł tam leżeć w trawie i dzikich kwiatach, żebyś sadził nowe nasiona wspólnie przeżywanych emocji, doświadczeń, planów wcielanych w życie. Miałam poczucie, że mimo przeszłych związków, miłości i zauroczeń, w końcu zaczynam czuć coś, czego nie czułam od długich dziesięciu lat. I pomyślałam, że to łaska może, że po dekadzie od tamtej śmierci, może jestem znów gotowa. Pomyliłam się tylko w osądzie. Nie przewidziałam, że słowa mogą być tylko grą, żetonami rzucanymi na stół, gdy ma się ochotę trochę pograć, poudawać. Wydawałeś się wyjątkowy ze swoim podejściem do życia, z czułością, troską, zainteresowaniem, a ja to kupiłam. Z resztą może taki jesteś - kiedy ci zależy.
I naprawdę chciałam, żeby było wszystko z tobą dobrze. Nieśmiało jakoś, żeby może ukoić twój ból, to wszystko co piecze w środku. Ale wiem, że ty byś tego nie chciał, to w ogóle nie jest ci potrzebne, nie ode mnie. No więc, cóż, mówiłam - jestem naiwna, naiwnie czuła. Nie żałuję tego, ale zadra jest.
Mam w sobie ogrom miłości i czułości. Nie tylko tej romantycznej. Jak myślisz, dlaczego przyjechałam do ciebie tylko na kilka godzin właściwie po to, by obejrzeć z tobą serial i umyć ci włosy? Zrobiłabym to dla każdej bliskiej mi osoby, która potrzebowałaby takiej pomocy, bo tak okazuję swoje uczucia. Intymność tej czynności, dotykania twojej głowy, twoich pięknych włosów, trochę śmiechu i mokre ciuchy pod ciasnym prysznicem. Nie było w tym nic erotycznego, chociaż stałeś nagi, ale było w tym coś intymnego i czułego. Tak na to patrzyłam. Może ty się z tego śmiejesz, z mojej głupoty, naiwności. Myślisz, że zrobiłabym coś takiego dla osoby, która nic dla mnie nie znaczy? Nie znaczy głębiej niż tylko powierzchowna znajomość?
Ale rzeczywistość zweryfikowała moje romantyczne uniesienia. Sprowadziła na ziemię serce z łoskotem. Wiesz, nawet tak bardzo nie bolało. Rozczarowanie, owszem, kłucie tam w środku, lęk - bo taki mam już mózg, ale są na to leki.
Teraz nic już nie szukam, choć i ciebie w sumie nie szukałam. Lekcją byłeś, a jednak, no i w sumie dużo się nauczyłam. Nauczyłam się jak odchodzić, zanim dostanie się naprawdę po dupie. Nauczyłam się otwierać serce, ale też i je chronić. Niczego nie żałuję co się wydarzyło, z resztą napisałam ci o tym. Miej dobre życie. Ja takie mieć na pewno zamierzam.
2 notes · View notes
twojtesc · 11 months
Text
nie mogę zapomnieć takiej jednej sytuacji i robi mi się strasznie głupio jak o tym sobie przypominam
kiedyś wyszedłem ze znajomymi, jakieś 6-7 osób razem wyszło, to był nasz pierwszy wspólny wypad po skończeniu szkoły.
Poszliśmy do baru, jakiś tydzień wcześniej zarezerwowałem stolik, podaliśmy ile osób i zapłaciliśmy. Nie kazali nam pokazać dowodu ani nic.
Przyszedł dzień w którym tam poszliśmy. Pierwszy raz poznałem dziewczynę mojej koleżanki, która wyglądała na najmłodszą a była najstarsza, w dodatku była najniższa z nas wszytkich.
Siadamy przy zarezerwowanym stoliku, czekaliśmy jeszcze na dwie osoby wtedy. Podchodzi do nas jeden z barmanów i się pyta się czemu nic nie zamawiamy, a my w tym czasie akurat wybieraliśmy co chcemy. Odpowiadamy, że dlatego iż czekamy jeszcze na jedną osobę. To on odpowiedział, żeby przyjść do baru z dowodem każdego. To mam takie okay.
Osoby na które czekaliśmy napisały nam, że trochę się jeszcze spóźnią więc postanowiliśmy coś już wziąć, więc biorę wszystkich dowody i podchodzę do baru i podaję je barmanowi.
A ten do mnie, że widać, że te dwa dowody (koleżanek) to jawne podróby, takim jeszcze głośnym wyniosłym głosem, bo data wydania czy coś się nie zgadza, a to były po prostu nowe dowody, jakieś wyrobione miesiąc wcześniej z tego co patrzyłem. To ten mi je dosłownie odrzucił i ja stoje przy barze i patrzę na te dowody bo wiem, że one mają po 20 lat i nie wiem o co chodzi i w czym niby jest problem. Patrzę się na kolegów ze stolika a oni nie wiedzą co ja w tym momencie przeżywam.
Po czym podchodzi druga barmanka i je sprawdza znowu i mówi, że wszystko się zgadza.....................
11 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
Trochę o realizacji półtoramiesięcznego projektu :P i trochę o budzącej reflekcje książce
22-09-2023
Obecnie mam w domu taaaaaaki syf, że głowa mała. Wybebeszyłam WSZYSTKO, ale to WSZYSTKO co nadawałoby się do wystawienia na sprzedaż. Wyrzuciłam kilka rzeczy do śmieci - porozciągane i dziurawe. A te, które moim zdaniem są fajne fotografuje, mierze i wystawiam.
Korzystając z rad wprawionej sprzedawczyni (dziękuję <3 elpopo) i szkoleń marketingowych wypróbowałam co działa, a co nie działa. Właśnie kończę trzeci tydzień sprzedaży na Vinted po chyba ośmiu lat powtarzania, że "szkoda to wyrzucić, schowam do szafy i wystawię na Vinted, ale obfotografuję to JAK BĘDĘ MIAŁA CZAS" -_-" No i czasu nie było. Osiem lat chomikowania i masę rzeczy wyrzuconych. A potem siostra mojego faceta zostawiła mi dwa wory ciuchów i zaczęłam tonąć w ciuchach i workach. Aż do teraz. Obfotografowane, pomierzone, opisane.
Wczoraj kupiłam worki próżniowe - frustruje mnie, że to wszystko nie sprzedaje się "od ręki", ale trudno, nic na to nie poradzę. Ale miejsce w przestrzeni zamierzam odzyskać dlatego to co już wystawiłam leci do worków próżniowych i głęboko na najwyższą półkę szafy, za walizkę podróżną. Chcę odzyskać przestrzeń.
Wczoraj sprzedał się mi pierwszy zestaw. Bardzo mocno zeszłam z ceny, ale I TAK zarobiłam na tym 100zł. To nie zwraca się biorąc pod uwagę czas jaki przeznaczam na fotografowanie i mierzenie, opisywanie itp. ALE to zawsze jakiś pieniądz i zarazem dochód.
Mam nadzieję we wrześniu zamknąć projekt "ciuchy na Vinted". Potem będę po prostu dodawać bieżące rzeczy, ale póki co chcę się wypstrykać z tych od lat zalegających ciuchów, które dla kogoś mogą stać się ulubioną sukienką/sweterkiem/spodenkami. Jak je pochowam do worków próżniowych i zostawię wystawione w sieci to będę mogła skreślić jedną z pozycji z listy TO DO, którą od lat przekładałam "na jutro" - "wystawić ciuchy na Vinted". To naprawdę ciężka robota - tak jak myślałam. I to mnie hamowało przed rozpoczęciem tego procesu przez miesiące. A teraz już chyli się ku końcowi... Zostają jeszcze koszule, koszulki, spodnie i płaszczyki. MOŻE jedna kurtka zimowa i kilka fatałaszków bieliźnianych. Fotografie robić będę do końca września, a wstawiać pewnie jeszcze do połowy października.
Wychodzi na to, że to był mój "duży projekt".
Wczoraj też jeden sweterek wpadł mi "w viral" - nie minęły jeszcze 48h od zamieszczenia ogłoszenia, a już ma prawie 300 kliknięć, masę dodań "ulubionych" i kilka rażąco niskich ofert kupna. Cóż, zobaczymy jak będzie. Dziwi mnie, że to akurat ten sweterek - fajny jest fasonem, ale to sama sztuczność. Mam wystawione ciuszki z lepszym składem - w tym pożegnałam się z bawełnianym sweterkiem w beżowy melanż, który moje koleżanki od lat próbowały ode mnie wydębić, bo taki fajny. xD A on nie cieszy się tak wielkim zainteresowaniem, jak ten sztuczny sweterek - O. twierdzi, że to przez zdjęcie dające klimat "jesieniarski"., że tylko dyniowego latte na sojowym brakuje do wypełnienia obrazka. No nie wiem. Chcę go sprzedać za max 37, a min 34 zł. To nie jest dużo w skali tego za ile takie swetry nówki z sieciówki chodzą. A jakoś nie schodzi pomimo virala.
Ogólnie moje nastawienie w związku z ponad miesięcznym "projektem Vinted" i całym procesem jest takie: jak odejdą te rzeczy, to zrobi się wreszcie miejsce na NOWE. Czymkolwiek to NOWE będzie. Na pewno będzie więcej przestrzeni w malutkim mieszkaniu. To jest mój cel - pozbyć się starych rzeczy, które zalegają.
I napawa mnie ta myśl spokojem.
Realizowałam w tym tygodniu "projekt Vinted" słuchając tej książki:
Tumblr media
I och boy...
Książkę polecam i uważam ją za solidny, empatyczny i wyraźnie kreślący środowisko reportaż.
Z wieloma tezami, postawami i twierdzeniami bohaterów reportażu się absolutnie nie zgadzam. Ba! Czuję masę sprzeciwu, a po wysłuchaniu kilku rozdziałów pod rząd czułam się po prostu brudna. Tak emocjonalnie (jeżeli mogę to tak ująć). Jednocześnie te tezy, postawy i twierdzenia reprezentowane przez bohaterów są tym czego się jeszcze 2-3 lata temu straszliwie bałam - że tylko tacy mężczyźni mogą stanąć na mojej drodze, że będą wobec mnie zachowywać się tak, jak ci bohaterowie...
Mam dużo myśli związnych z tą książką, dużo rozkmin.
Taka najbardziej podstawowa i która była już wyjściem do rozmów z moim chłopakiem, z moimi kolegami i koleżankami (jak mam przez chwilę w ciągu dnia siłę na interakcję z innymi ludźmi - bo nadal ciężko u mnie z tymi siłami, chociaż jest w sposób widoczny lepiej - to zdarzało mi się o tej książce dyskutować z różnymi osobami, tym bardziej w kontekście tego co w tym tygodniu znowu Korwin-Mikke odimbił podczas spotkania Fundacji Patriarchat, ich postulatów i ogólnie praw kobiet) to refleksja na temat tego, że WSZYSCY (my = ludzie na całym świecie) doświadczamy bólu, samotności, niemiłości i wszystkich nas to uczucie kaleczy. Niektórych okalecza i idą przez życie z tymi ranami. Życie nie jest sprawiedliwe i wszyscy zaczynamy z trochę innego miejsca: czasem bez wsparcia przyjaznego środowiska, bez akceptacji rówieśników, bez wsparcia rodziców, w emocjonalnej oziębłości, z chorobami psychicznymi, bez kapitału kulturowego, finansowego, mieszkaniowego i wielu, wielu, wielu innych czynników. A jednak doświadczając podobnych rzeczy, podobnych wydarzeń, braków, niezaspokojonych potrzeb potrafimy to przefiltrować przez tak DRASTYCZNIE RÓŻNE sita, dojść do tak odległych wniosków, ułożyć z tych wniosków prawidła według których działa świat... To fascynujące, jak ludzie mając do "zabawy" te same klocki mogą z nich utworzyć tak odległe światy. Jak to się dzieję, że doświadczenia, które mogą nas zbliżać, mogą rodzić empatię i więzi - tak nas oddalają...?
Ludzie są fascynujący.
To banalna refleksja, bardzo powierzchowna w sumie, ale zarazem pozostawiająca miejsce na zadumę i brak oceny, na akceptację, że ktoś ma tak bardzo inaczej niż ja i to też wynika z potrzeb i tęsknot tej osoby...
I ten aspekt mam już przegadany, przeanalizowany, zasymilowany.
Uspokaja mnie myśl o tym, że samotność jest wpisana w ludzkie życie, że sami na świat przyszliśmy i sami z niego odejdziemy dlatego trzeba dbać nieprzerwanie o relację z sobą samym - to być może najbardziej burzliwa i najtrudniejsza relacja KAŻDEGO żyjącego człowieka. Poznanie tej osoby, tego ciała, jego mroków i jasności to jest ogromna podróż. Każdemu - w tym sobie - życzę jak najwięcej romansu w tej przestrzeni. I dojścia do współpracy i przyjaźni. Ale to trudne... niemniej myślenie o samotności w ten sposób (nie umniejszając całemu bólowi jaki z samotnością jest związany!) mnie zawsze podbudowuje, daje mi siłę: bo na coś mimo wszystko mam wpływ...
To co mi nie daje spokoju, a co uwydatniła ta lektura to... poczucie bycia oszukaną. Znowu. I to przez tą samą osobę xD. Znowu. Ech. Wiele z przytoczonych w książce haseł, wiele miejsc (w sieci), wiele slangowych określeń i przekonań co do relacji damsko-męskich to jest coś co słyszałam NIE RAZ będąc w związku z moim byłym chłopakiem. I podczas powrotów do niego. Coś co budowało moje wyobraźnie o działaniu relacji damsko-męskich jakich oczekują mężczyźni i zarazem co mnie przerażało, powodowało panikę, bo JA TAKICH RELACJI NIE CHCIAŁAM BUDOWAĆ, chciałam inaczej, a to "inaczej", którego chciałam i na które on się zgadzam, co do którego zapewniał, że też go chce okazywało się być z jego kłamstwem. A potem wracał do haseł, do opowieści, do tłumaczenia mi "jak myślą mężczyźni" itp. Tej jego wizji świata nie potrafiłam objąć zrozumieniem: nie wiedziałam gdzie zaczyna się prawda i kończy kłamstwo, co jest u podstaw, co jest mechanizmami. Do tego próbowałam znajdować jakieś części wspólne z moją definicją miłości i moim pojmowaniem "budowania związku" - łeb pulsował od tych fikołków, wykluczających się oświadczeń, niezaadresowanych potrzeb, zarzutów... I były rzucane hasła, były strzępki o których wyjaśnienie prosiłam, a ich nie dostawałam i w sumie nie wiem dlaczego: dlatego, że nie potrafił o tym mówić (pomimo własnego bólu i głębokiej potrzeby zaspokojenia własnych tęsknot, których nie spełniałam i nie rozumiałam czego on chce, dlatego pytałam wprost, a on wolał manipulować i kłamać, robić uniki, niż poprosić wprost odsłaniając się i pokazuję najmiększą część swoje "ja"?)? Czy dlatego, że nie chciał, bo wiedział, że gdy poznam jego światopogląd, system wartości i potrzeby to odejdę, odrzucę (dlatego wolał półprawdy, kłamstwa, manipulacje i utrzymywanie nieprawdziwego obrazu swojej osoby, aby sprawiać wrażenie, że zaspokaja moje potrzeby)?
Kurde, ciężkie.
Tym cięższe, że w skali w której sami bohaterowie reportażu mierzą to, czy mężczyźnie przysługuje kategoria "przegryw" mój ex nie łapie się w taaaaak wielu polach... a miał na ich punkcie wiele emocji, wiele złości. Wielokrotnie przy mnie o tym wspominał. Pamiętam na pamięć ile liczy obwód jego głowy do cholery! Na przykład twierdził, że "nie ma twarzy czada", na co reagowałam parsknięciem, bo to był mierzący niemal 2 metry, barczysty, ciemnowłosy facet z kwadratową szczęką. Pytałam go - jak mi wyjaśniał te wszystkie "Chady", "Stacy", "Becky" itp - czy on kiedyś widział się w lustrze? Klasycznie przystojny typ! Kwadratowa szczęka, regularne rysy, bujny zarost! O czym on gada!? A ona się wkurzał prezentując całe swoje ciało: że może to (twarz) jest okay, ale cała reszta (ciało poniżej twarzy) to jakaś porażka, to jest definicja przeciwieństwa Chada. Przypomnę: facet prawie 2 metry wzrostu (a "przegrywy" licytują się między sobą, czy to miało przysługuje osobom poniżej 180 czy 177 czy 160...). Tak go zapewniałam, że jest piękny, że mi się podoba, że żałuję, że nie może spojrzeć na siebie moimi oczami... Aż się poddałam: to on sam, najlepiej na terapii powinien zbudować pewność siebie, a nie podkarmiać się czasami komplementami. Teraz wiem, że na 99% przebywał w sieci w środowisku z którym się identyfikował i z którym WYBIERAŁ się identyfikować poprzez objętą perspektywę również na własne ciało. Twierdził, że kobiety żądzą światem (no jego światem na pewno: despotyczna babcia i matka), mówil o tych alfach, beciakach, gówniakach, o jakiś teoriach ewolucyjnych i umiejszał logice rozmowy i wymiany poglądów (i to go i mnie doprowadzało do szaleństwa: proponowany przeze mnie model rozmowy jak równy z równym, z przestrzenia na okazanie wrażlwiości i omówieniem potrzeb był dla niego jak zaprzeczenie wszystkiego czegoo z czasem nauczył się ze środowiska wszelkich pillów - to nas prowadziło to frustracji, do omawiania celów omawiania problemów zamiast akceptowania jakiegoś logicznego tylko dla jednej strony sposoby rozwiązania problemu. Bez rozmów. Z zarzucaniem złych intencji... Ech). Odnośnie innych "wymiernych" klasyfikujących mojego exa w kategorii może nawet nie przegrywa, on jakieś inne określenie wobec siebie używał (w końcu miał dziewczynę i uprawiał seks), ale udowadniał mi MULTUM cech na temat których miał kompleksy, a o których nie będę pisać z szacunku. Do tego nie jest chory psychicznie... ale jego zaburzenie osobowości nie pomaga w budowaniu zdrowych relacji (serio, brak choroby zamiast cieszyć tylko dołował, bo odbierał punkty do uważania się za osobę przynależną do środowiska do którego przyjanleżność ewidentnie czuł - a moje zapewnienia, że z tym zaburzeniem można pracować go frustrowały i obrażały, budziły złość... Nie rozumiałam tego, ale wygladało to tak, jakby żałował, że nie jest chory, bo wtedy znałby zasady, przynależałby tam, gdzie przynależeć chciał, to by wyjaśniało inne wydarzenia w jego życiorysie... Teraz, po lekturze tej książki rozumiem to, kiedyś nie potrafiłam, a on nie potrafił mi tego wyjaśnić).
Najgorsze w tym wszystkim jest podejście tego środowiska do kobiet - jak do istot z innego świata, jak do czegoś między zwierzętami, a matką zapewniającą potrzeby emocjonalne; kobiet nie jest i nie może być partnerką w związku, może mieć potrzeby ale tylko takie na jakich zaspokajanie "przegryw" i "incel" jest gotowy, a seks to nadrzędny cel do osiągniecia przez mężczyznę, najważniejsza wartość płynąca z bliskości. A wraz z tą optyką, z tym uprzedmiotowieniem, wciśnięciem w ramki i indywidualne oczekiwania bycia Manic Pixie Dream Gril takiego randowmowego "Przegrywa", z odgórnym odrzuceniem przyzwolenia na bycie sobą, ze swoimi wadami i zaletami było zdanie sobie sprawy, że to WSZYSTKO było to czego się obawiałam wychodząc do mężczyzn, chodząc na randki, piszą na Tinderze. W ogóle myśląc o PONOWNYM wejściu w związek z nową osobą! I nagle spłynęło olśnienie: było tak nie dlatego, że coś na którymś etapie życia sobie wkręciłam, że tak działają relację międzyludzkie tylko dlatego, że byłam z osobą, którą kochałam, która kochała mnie, to było pierwsze doświadczenie miłosne. I która (ta osoba, mój ex) nauczyła mnie miłości nie nazywając NIC Z TYCH RZECZY WPROST (zazwyczaj), ale zarazem ucząc mnie poprzez doświadczenie tych prawideł, którymi jego świat się rządził.
Rodzi to złość, niezgodę, poczucie bycia oszukaną. Znowu.
Cieszę się, że teraz jestem w innym miejscu w życiu.
Cieszę się, że mój obecny partner pokazuje mi, że związek może wyglądać tak bardzo inaczej i zarazem być wszystim o czym marzyłam lub nie odważałam się marzyć. I być zwykły, zwyczajny. Spokojny. Bezpieczny.
Ech.
Inna rzecz o której myślałam czytając ten reportaż: niektóre z tych skrajnych poglądów, niektóre bardzo wokalne niesprawiedliwe stwierdzenia, niektóre przekonania o działaniu świata (ale w rewersie) jeszcze 2-4 lata temu sama miałam, sama je reprezentowałam. Mówił przeze mnie BÓL i samotność, tęsknota. Mówiło poczucie niesprawiedliwości, rozdarte rany, zawiedzione zaufanie i poczucie braku miłości. Łzy mi w oczach się kręciły, kiedy czytałam o chłopakach, którzy tęskną za tym by kogoś w życiu za rękę potrzymać. Ja to czułam. Ja to znam. Rozumiem potrzebę, głęboką i wiążącą w gardle szloch tęsknotę za bliskością, za dotykiem, za akceptacją. Za banalnym dotykiem! I życzliwością! Nie mówiąc o budowaniu głębszych relacji, więzi, poczucia, że można w kimś mieć oparcie. Sam dotyk po takim poście wieloletnim od bliskości z drugim człowiekiem, samo muśnięcie rąk to jest jak trzęsienie ziemi. Nie dziwię się gwałtownym i skrajnym założeniom, nie dziwię się okrutnym przekonaniom... bo sama to przechodziłam z poczucia rany i tęsknoty. Dziwie się braku otwartości na możliwość, że wcale nie mają racji, że świat może działać na innych prawach, w ramach innych wykładników, a relacje mogą się tworzyć na inne sposoby... Życzę im prawie wszystkim (bohaterom książki) by znaleźli w sobie odwagę na otwartość by zweryfikować swoje przekonania o kobietach, o świecie i pozwolić sobie na przyznanie do pomyłki. I życzę tym osobą by na swojej drodze poznali kogoś, kto im udowodni - jeżeli będą otwarci na weryfikację i przyjęcie, że trzeba tego świata nauczyć się na nowo - że warto być odważnym.
To jest refleksja mojego chłopaka po wspólnych 2 latach - "jesteś o wiele odważniejsza niż kiedyś". I to jest fakt. Mniej muszę wiedzieć przed podjęciem decyzji by czuć się bezpiecznie.
Druga jego refleksja po rozmowie o tej książce to "im więcej dowiaduje się o twoim byłym tym lepiej rozumiem jak dewastujący dla ciebie był tamten związek, jak ciebie wikłał latami, jak wielką pracę odwaliłaś na terapii i jak to jest niesamowite, że mimo logice i olbrzymiemu lękowi zdecydowałaś się zaufać mi, takiemu młodemu szczeniakowi. Doceniam. Bardzo. I rozumiem jak wiele to dla ciebie znaczy" - powiedział ni z gruchy ni z pietruchy jakieś 2h od rozmowy na temat książki, wjeżdżając ze mną na parking przed Lidlem. Nie byłam na to przygotowana. Poryczałam się ze wzruszenia. Bo naprawdę tak było... zaufanie temu cudownemu, radosnemu człowiekowi to była PRACA.
Ech... Myślałam o nim - moim ex - ostatnio. Ta pora roku, kiedy wyskakiwał jak królik z kapelusza, ponowny roczek mija. Szłam na siłkę, a potem do sauny, jeszcze przez centrum, z torbą sportową przewieszoną przez ramię. Słuchałam muzyki, myślałam o kolejności w jakiej odwiedzę poszczególne sauny, kiedy NAGLE wyskoczyło mi spomnienie naszego spotkania w saunie, sprzed kilku lat. Kiedy w tych ciemnościach, pośród ludzi chillujących na saunowych ławeczkach siedzący obok mnie mężczyzna szepną TYM GŁOSEM, że jestem jego zdaniem piękna. A ja jak oparzona się zgięłam jak scyzoryk podczas, gdy ciało walczyło z dziwną mieszkanką: szalonego podeniecenia i zwalczania odruchu wymiotnego (a już czułam żółć w ustać) - bo ciało wiedziało, że to mój oprawca, wiedziało, że to źle skończy i że jestem napalona na tego człowieka jak nie wiem... Tyle sprzeczności: tortura i narkotyk, trudno się oprzeć pomimo tego, że wiem, że mi zaszkodzi. Ech.
Dobrze, że go nie ma.
Tak dobrze...
Mam nadzieję, że typ kiedyś będzie się mimo wszystko leczył...
9 notes · View notes
kostucha00 · 11 months
Text
2 Listopada 2023, Czwartek 🍁:
🥧: 345 kcal (+bez liczenia batonik Nestle Fitness)
🔥: 200 kcal
💤: 8 h
📙: 2 h
Ogólnie miałam dość produktywny dzień, byłam nawet zadowolona z siebie. Rano pojechałam do lekarza (sama, w nowe miejsce — wiem, że to się może wydawać głupie, ale jestem z siebie bardzo dumna, bo w moim przypadku powiedzieć, że to wyjście ze strefy komfortu, to jakby nic nie powiedzieć; ale dałam radę). Po powrocie do domu uczyłam się, a potem czytałam. Wcześniej wybierając książkę zdjęłam kilka z półki i okazało się że za nimi siostra schowała mój prezent urodzinowy. Była przy tym i powiedziała że skoro już i tak zauważyłam, to równie dobrze mogę otworzyć — kupiła mi książkę kucharką z przepisami z Harry'ego Pottera! Już nie mogę się doczekać aż je wypróbuję! Żałuję tylko, że nie ma tam przepisu na Ognistą Whiskey ;D. Ale wszystkie inne jakie pamiętam (a nawet więcej) są — w tym oczywiście przepis na piwo kremowe, a nawet na czekoladowe żaby i fasolki wszystkich smaków. Przypomniało mi to, że jeszcze nie mam prezentu dla niej — mam dużo pomysłów, ale żadne nie wydają się wystarczająco dobre. Dowiedziałam się, że akurat w nasze urodziny w kinach robią maraton Igrzysk Śmierci — a jako że A. jest wielką fanką, pomyślałam, że bilety byłyby fajnym prezentem, spędziłybyśmy też razem trochę czasu, a ja miałabym w końcu okazję obejrzeć tę serię (aż wstyd się przyznać, że jeszcze ich nie widziałam, wiem 🙈) . Postanowiłam się jednak upewnić, czy chciałaby pójść — i dobrze. Bo by nie chciała. To znaczy, chciałaby, ale następnego dnia rano ma odebrać z dworca koleżanki, które przyjeżdżają na jej przyjęcie urodzinowe i zostają na cały weekend i chce być, jak to określiła, "cała dla nich". Bo gdyby ona przyjechała do którejś z nich, a ona byłaby śnięta, to nie byłoby jej miło, bo równie dobrze mogłaby ją po prostu wystawić. Poza tym, chce się wyspać na imprezę, bo nie może przecież mieć worków pod oczami... Wiem że nie powinnam się tak wściekać, bo wszystko ma już ustalone od tygodnia i nie może tego przełożyć, ale i tak mi przykro — a jak mi przykro, robię się sarkastyczna. Przy niej na szczęście powstrzymałam się od uwag. Jeśli mówiła prawdę (a mam nadzieję, że tak było) to jej też jest przykro z tego powodu — może nawet bardziej niż mnie. W końcu to nie ja jestem fanką, tylko ona, a nieczęsto zdarzają się takie okazje. Gdyby w kinie zrobili maraton Harry'ego Pottera, na który nie mogłabym pójść, bo miałabym inne, nieodwoływalne plany, a do tego musiałabym odmówić komuś, kto by mnie na niego zapraszał, czułabym się okropnie. I to podwójnie.
Nie ma co się nad tym rozwodzić, po prostu muszę wymyślić coś innego. (Jebło, to jebło, na chuj drążyć temat?)
16 notes · View notes
piotrtymcio · 2 months
Text
Magda/Gosia
Tumblr media
Canon EOS 40D, Sigma 50-500
[EN] Magda, or maybe Gosia, has already appeared on this blog. I don't quite remember the name of my ex-girlfriend's sister's friend. Probably Magda. Anyway, she had a pink swimming ring. It was the summer of 2008 when the world looked different than it does now.
[PL] Magda, a może Gosia, gościła już na tym blogu. Imienia siostry koleżanki mojej byłej dziewczyny nie pamiętam dobrze. Raczej Magda. W każdym razie, koło miała różowe. Latem dwa tysiące ósmego roku gdy świat wyglądał inaczej niż teraz.
3 notes · View notes
tearsincoffe · 10 months
Text
[04.12.2023]
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
Myślę, że adekwatnym słowem do opisania tego dnia będzie "frustracja". Wychowawczyni przez swój brak zorganizowania przekłada nam wycieczke częściej niż niektórych księży przenosi się z jednej parafii na drugą. Pierwotna data, środa, tworzyła idealną harmonię z moimi planami lecz niestety, skończyliśmy na piątku. CAŁKOWICIE MI NIEODPOWIADA TAKI DZIEŃ WOLNY! Może stane pod bramą domgając się indywidualnych zajęć tego dnia? Nawet fakt, iż zamiast pierogów ruskich były w domu te z kapustą i pieczarkami wyprowadził mnie z równowagi. Zadajecie sobie pewnie pytanie jak ten rozczeniowy bachor Thalia poradzi sobie w dorosłym życiu? Jako powyżej opisany szczeniak sama nie mam pojęcia... aż wstyd się przyznawać. Równo z godziną siedemnastą wybił koniec mojego postu, oh jak marzyłam aby go przedłużyć. Nazwijcie to głupią wymówką ale jedynie myśl o poprawie ocen przeprowadziła mi kolacje przez gardło.
Tumblr media
Wynik nie jest porywający ale jeszcze wszystko przede mną! Ferie będą moim osobistym obozem dla grubasów którego będę zarówno katem jak i więźniem. Ciągnąc temat mamy ponieważ wokół niej obraca się moje życie towarzyskie 💀 bezproblemowo żartujemy o Anie. Jeszcze chwila a zaczne jej pokazywać memy z Tumblera. Chociaż aby nie robić z siebie takiego stereotypowego "ciele na niedziele" muszę oddać, że to ja izoluje się od znajomych. Pewnie są zmęczeni, iż raz przychodzę jako dusza towarzystwa której wszędzie pełno (może zapełniam im kadr nie przez charyzmę a kilogramy...) aby na drugi dzień udawać, że ich nie widzę. Dobrze mi samej, rolę samotnego wilka doskonale od wczesnych lat podstawówki i chyba tą Thalie lubie bardziej od otwartego na nowe znajomości odpowiednika. Miła (dla mnie) anegdotka sprzed paru godzin; ślepy los podyktował mi w losowaniu mikołajkowym dziewczyne z którą, lekko mówiąc, mam bardzo na pieńku, właściwie do tego stopnia, iż prędzej czy później głowa którejś z nas zostanie na ów drewie ścięta. Jakąś klasę zachować trzeba więc zakupiłam ładną torbę prezentową, mange której sobie zażyczyła oraz jej pięte Ahillesową, słodycze. Przypadkowe czekoladki od Milki które mają tylko 757kcal, mojej wygłodzonej satysfakcji to nie wystarcza. Udałam się więc do sklepu w którym, co ważne, pracuje jej matka. Wybrałam najobfitszą w kcal czekolade z ulubionej firmy mojej ofiary i szczęśliwa popędziłam do kasy. Wspaniałomyślnie nieświadoma rodzicielka mej drogiej koleżanki siłą wręcz zachęcała mnie do sięgnięcia po odpowiednik z przeceny. Naturalnie zapewniwszy, iż ma dobrą datę ważności. Chyba nie wyrwała paru kartek z kalendarza ponieważ bomba kaloryczna zakończyła ważność 26 listopada. Ktoś tu będzie zdziwiony jak ósmego grudnia trefny produkt zapuka do jego drzwi. Chociaż szanse tego są marne. Obstawiam, że obdarowywana dziewczyna pochłonie zawartość razem z papierkiem jeszcze na tej samej lekcji. Brakuje wam motywacji? Pomyślcie o powyżej opisanej. Osiemnastolatka ważąca około 130kg przez pewien okres musiała do szkoły przychodzić podpierając się o kijkach. Muszę coś jeszcze dodawać? Mój słodki upominek ma łącznie 1321kcal jakby kogoś to nurtowało. Ręce mnie świeżbią aby ją czymś jeszcze podtuczyć... Oh, aby nie przedłużać bardziej sprzedam Wam tylko jedną cenną mądrość jaką nabyłam zbyt późno dla własnego dobra, ZAWSZE SPRAWDZAJCIE DRUGĄ STRONĘ KARTKI, ZAWSZE!
Limit: 250kcal.
Spożyte kalorie: 237kcal.
Spalone kalorie: 498kcal.
Bilans: -261kcal.
Proszę, proszę a kto tutaj miał nie robić bilansów aby się nie nakręcać? Będę płakać przez tak niską liczbę całą noc? Bardzo możliwe.
Chudej nocy Motylki! 🦋
12 notes · View notes
lekkotakworld · 2 years
Text
Ale było pozytywnie rano!
Niestety, moja radość z pięknej obrony nie trwała długo. Wdarł się przeogromny smutek, samotność i pustka. Dawno tego nie czułam, wręcz zapomniałam jak jest to wszystko czuć. A myśli o znalezieniu specjalisty i leczeniu są coraz silniejsze.. Tak ja wiem, powinnam coś z tym zrobić, naprawdę ja to wiem. Ale nie umiem. Nie chce tego tłumaczyć.
Już wczoraj czułam tą przytłumioną samotność jak wyszłam z sali. Czułam przeogromną radość, bo w końcu mam to za sobą. Były też te najważniejsze osoby, które ze mną studiują. I to mnie mega cieszyło. Ale czułam, jakbym była sama. Tylko ja i moja radość z własnego sukcesu. Nie czułam, żeby ktokolwiek był ze mną. Tu zaczęła wdzierać się ta samotność. Ale dałam się ponieść emocjom, poszliśmy robić sobie zdjęcia, generalnie było naprawdę mega miło. Później zadzwoniłam do rodziców, do chłopaka. Obdzwoniłam też dziadków, chrzestną i moją przyjaciółkę. Cieszyłam się, ale ten skutek gdzieś tam próbował się przebić. Moja współlokatorka broniła się w ten sam dzień, była z nią jej przyjaciółka. We 3 poszłyśmy na piwo. Naprawdę było fajnie. Później jeszcze pojechał jej chłopak i zabrał nas wszystkich na obiad. Później poszliśmy jeszcze na miasto pić. Doszły jeszcze dwie koleżanki z grupy z ich chłopakami. To już był moment kiedy zapijałam ten wewnętrzny smutek i samotność. Każdy był z kimś bliskim, a ja byłam sama. Jak zawsze.. Bo wszyscy moi bliscy są daleko stąd..
Dziś pojechałyśmy powspierać innych z grupy na ich obronach. I widząc kolejne bliskie im osoby, ja wewnątrz się zaczęłam rozpadać. Mimo wspierania tych osób, ja sama czułam, że potrzebuje kogoś, potrzebuje żeby ktoś mnie złapał, zanim rozpadne się do końca. Wróciłyśmy do mieszkania. Zjadlysmy razem obiad. Przyjechali współlokatorki rodzice, jej mama mi też pogratulowała. Pojechali gdzieś. Zostałam sama w mieszkaniu. I wybuchlam płaczem.
Te wszystkie emocje, ten smutek, pustka, to wszystko nagle wybuchło we mnie. Czuję się jak najgorsze gówno.. czuję jakbym była zupełnie sama na tym świecie, musiała sobie ze wszystkim radzić sama. Jestem zrujnowana psychicznie. I siedzę pod kocem, co chwilę lecą mi nowe łzy. Nie potrafię się cieszyć. Nie mogę tego poczuć, radości..
35 notes · View notes
painted--smile · 7 months
Text
🦋 𝑪𝒛𝒆𝒔́𝒄́ 𝑴𝒐𝒕𝒚𝒍𝒌𝒊 𝒊 𝑮𝒂̨𝒔𝒊𝒆𝒏𝒊𝒄𝒛𝒌𝒊 🦋
Bardzo dawno mnie tutaj nie było ale dopadła mnie dosłownie seria niefortunnych zdarzeń
Po pierwsze: okres - to już jakiś jebany standard że wtedy tyję i się do tego przyzwyczaiłam, ale nigdy nie było aż tak źle jak tym razem bo przytyłam 6 kg 🙂🙃 nie wiem jakim cudem bo wtedy miałam bardzo długi fast. Dopiero niedawno waga zaczęła znów spadać a minął już trzeci tydzień.
Po drugie: zepsuł mi się telefon - niby nic takiego ale przez to straciłam dostęp do apki do fasta, monitora wagi, discorda i tumblra... Poza tym wpadłam przez to w jeszcze większą depresję bo mimo iż teraz jako tako działa to to kolejny wydatek jaki szykuje mi się na ten miesiąc. Przez to nie liczyłam kalorii i nie trzymałam się przez to limitów.
Po trzecie: nowe wydatki - muszę zmienić pracę, bo w tej nie wytrzymuję mentalnie przez kolegów i koleżanki którzy się uśmiechają i udają że jest git a za plecami obrobią dupę i nakablują do szefa (niby mają po 40/50 lat a zachowują się jak toksyczni gówniarze) poza tym do końca miesiąca musimy się z chłopakiem wyprowadzić z obecnego mieszkania (szukamy nowego) a przez to czynsz wzrośnie nam prawie dwukrotnie, a ja muszę kupić nowe okulary i teraz telefon.
W momencie w którym to piszę mój telefon poraz kolejny postanowił się na mnie wypiąć i mimo że jest pod ładowarką to procenty lecą w dół.
Zajebe się chyba
Ale z pozytywów, zaczynam na nowo trzymać się limitów i mam nadzieję że wkrótce znowu uda mi się osiągnąć kolejny gw 😍😍
Wam też tego życzę
🦋 𝑪𝒉𝒖𝒅𝒆𝒋 𝒏𝒐𝒄𝒚 🦋
3 notes · View notes