#może w przyszłości <3< /div>
Explore tagged Tumblr posts
Text
good riddance 🥰
tylko trochę szkoda że nie ma nagrania
#poland#polish politics#polska#octarine talks#tzn. zakładam że są nagrania z kamerek policjantów#bo muszą być#ale nie są udostępnione#może w przyszłości <3
4 notes
·
View notes
Text
Cześć kochani tu Lily
Porozmawiamy dziś o skutkach i romantyzowaniu Any
Dlaczego taki temat?
Ostatnio dużo grup ludzi do nas dołącza. Niestety nie przez to że wyszukali nas w Internecie lub już trochę się odchudzają a przez tiktoka. Nie znając skutków myślą że jest tak kolorowo. Już na nie jednej grupie znalazłam się z przypadkami że ludzie nie byli świadomi nawet że są takie skutki uboczne co uważam za niedopuszczalne.
Skutki zniżania się wagi?
Może zacznijmy klasycznie.
1. Wypadają wam włosy. Nie mówię tu o kilku włosach na szczotce tylko wypadają wam garściami.
2. Występuje owłosienie na nogach rękach nieraz nawet twarzy. Dlaczego? Dlatego że nasz organizm chce się ocieplić zazwyczaj to tłuszcz robi za ocieplenie nas a jak go nie ma w takiej ilości organizm robi nam owłosienie jako formę ochrony
3. Macie dobry metabolizm? To po jakimś czasie nie będziecie go mieć. Metabolizm spowalnia się wraz z schudnięciem a tak właściwie głodówkami.
4. To chyba znane brak miesiączki co w przyszłości może doprowadzić że będziecie bez płodne
5. Nie macie odpowiednich witamin więc często będziecie odczuwać zmęczenie, kości zaczną was boleć i nieraz będą pojawiały się pryszcze (nie u każdego ale nieraz się to pojawia)
6. Omdlenia
Romantyzowanie?
Zacznę głodówkę to przecież takie fajne szybko schudnę.
Otóż nie, często jest jednak tak że głodówki są przerywane zaczynamy się objadać. I mimo że schudliśmy i tak przytyjemy to jest tzw efekt jojo.
Szczerze większość ludzi których poznałam tak naprawdę po czasie ma dość ale Tumblr i ana tak im weszły do umysłu że nie umieją już przestać bo znają każdą kalorie zamiast jedzenia widzą cyferki codziennie rano biegną na wagę obliczając ile schudli. A jak będzie większa liczba to zaczynamy ćwiczyć.
Dużo ludzi chce też aby schudnąć z nadwagi do normalniej. Nie w Anie. Po czasie mimo że na początku będą obrzydzały was zdjęcia kości zaczniecie je lubić nie będziecie dążyć do normalnej wagi . BA jak pojawi się normalna będziecie nad tym ubolewać bo mieliście np. Niedowagę a po czasie chcecie wygłodzenie.
Dużo nowych „motylków” uważa że 1000 kcal jest to dużo otóż to też głodówka nic wam nie da to jak będziecie głodować i później żreć z 3000 przez binge.
To samo się tyczy z zaglądaniem komuś do talerza i posty typu „moja przyjaciółka dziś zjadła całą czekoladową babeczkę i kinger kanapkę a popiła to cola nie zero! Jak tak można!” Można bo to są ZDROWI ludzie.
Mam nadzieję że osoby które trafiły tu przez tiktoka i romantyzują to przeczytają ten post i jeszcze raz się zastanowią nad wejściem do naszej społeczności ja teraz z wami się żegnam do następnego postu kochani buziaczki
#bede lekka jak motylek#bede motylkiem#blogi motylkowe#będę motylkiem#chce byc lekka jak motylek#chudej nocy motylki#ciecie się#jestem motylkiem#lekka jak motyl#lekkie motylki#motylki blog#motylek any#motylki any#motylki w brzuchu#motylki#motivation#tylko dla motylków
588 notes
·
View notes
Photo
przebojowi chłopcy z chlebowego mostu: pustynne pajace (pustynia in question to piaskowe górki które pozostały po rozkopywaniu żwirowni). Poczułam wielką potrzebę narysowania ich obu po tym jak nazwałyśmy Skara Skarbimir Dobrosławski (top 10 powodów dla których to au jest nie do przetłumaczenia na angielski). Więcej info o nich na dole bo będzie spam xd au tradycyjnie robione z @akuroshi1
generalnie wszystko dzieje się w tej samej okolicy (dwie wioski, żwirownia otoczona lasem, pola i kamieniołomy + miasto i wiocha Grajana składająca się z jakiś 3 domków na krzyż) w jedne wakacje (wszystkie cztery gry + jakieś części z hermitcrafta, głównie z sezonu 8, bo całe au dzieje się w roku pańskim 2012 i dzieci myślą, że koniec świata nadejdzie poprzez zderzenie się ziemi z księżycem). Zgodnie ze zdarzeniami z 3rd life Grajan i Skar teamują się, próbując monopolizować piasek (potrzebny do robienia tnt, które w tym au jest brokatem z filler składnikiem, jak błoto), tyle że zamiast pustyni okupują pagórki piaskowe pozostałe po rozkopywaniu żwirowni jeszcze z czasów PRL-u
Z fajniejszych informacji. Skar: - posiada mityczną ciotkę z Szikago która regularnie wysyła mu różne amerykańskie itemy (które później sprzedaje innym dzieciom). Niektóre z tych rzeczy bez wyjaśnienia pochodzą z przyszłości (jest rok 2012. Skar sprzedaje fidżet spinnery i pop ity z amongusami) - regularnie kradnie słodycze ze spożywczaka i nikt go o to nie podejrzewa. Grajan i Jaś (Joel) próbowali go naśladować tylko po to by skompromitować się przed całą wioską. Te później też sprzedaje lub nimi trejduje - wmawia innym dzieciom że ma pochodzenie szlacheckie przez swoje przeklęte imię. prawdę powiedziawszy to jedyne co może z nim zrobić zanim osiągnie wystarczający wiek by móc kwestionować miłość jego rodziców do niego
Grajan: - nie ma w domu ani internetu, ani telefonu. babcia mówi mu że ma iść się pobawić na dworze, więc pędzi rowerem 30 minut do najbliższej wioski by pobić się z chłopcem na wózku na górze żwirowni na zakończenie ich tygodniowej zabawy inspirowanej igrzyskami śmierci. rodzice Skara go nienawidzą - dorośli ogólnie go nienawidzą xd dziecko wojny z jakiegoś totalnego zadupia. koszmar wszystkich opiekunek, uznawany za zły wpływ na inne dzieci (może się jedynie szczycić tym, że nigdy nie przeklina) - jest o krok od wybuchnięcia od jakiejś bomby w lesie bo nie może trzymać rączek przy sobie i musi wszystkiego dotknąć. nawet, jeżeli jest to duże, metalowe coś w lesie zostawione przez niemców 70 lat temu. jestem pewna że wziąłby sobie taką minę i pokazał reszcie dzieci, niszcząc młodą populację wiochy na zawał
#przebojowi chłopcy z chlebowego mostu#oni znaczą dla mnie tyle none of you understand#grian#goodtimeswithscar#wszyscy są pewni że skar kłamie na temat swojego imienia i wsm to coś co 100% by zrobił ale nie to jedno jest prawdziwe#na jego nieszczęście#tak oni się pobili na tej żwirowni. tylko zamiast kaktusów reszta dzieci zrobiła kółko i kazała im się napierdalać#artwork#desert duo
1K notes
·
View notes
Text
Hej
Zjedzone: kawa z mlekiem, 2x śliwka Nałęczowska, 5x domowy knedel ze śliwką
Spalone: ?
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Budzik zadzwonił, odpaliłam klamota i pojechałam na załadunek do Wrocławia. Tam posiedziałam godzinkę i poczytałam.
Po załadunku pojechałam na stację paliw i po zatankowaniu dostałam kawę oraz śliwki w czekoladzie, gdyż odmówiłam posiłku (gratis do zatankowania). Popijając kawę, jadąc do Niemiec zjadłam domowe knedle - jedzenie w czasie jazdy to nawyk, który powinnam zacząć eliminować… Nie chodzi mi tu o bezpieczeństwo czy inne BHP a fakt, że nie celebruję porządnie posiłku…
Pogadałam chwilę z kolegą i nim się obejrzałam zajechałam na parking pod Berlinem gdzie zamieniłam się naczepą z całkiem miłym kierowcą. Gość był naprawdę spoko. Dostałam zlecenie na załadunek. Jutro na południe ładuje i wieczorem przekazuje naczepę dalej. Takie tam sztafety w tym tygodniu robię. Tragedii nie ma zatem nie narzekam
❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️❄️
Rozmawiałam dziś z @pozartaa na temat depresji i generalnie problemów psychicznych. Jak to my starzy ludzie (XD) mam w zwyczaju wspominać stare (niekoniecznie) dobre czasy. Pomyślałam, że może warto by było „publicznie” nieco opowiedzieć o tym skąd, dokąd, dlaczego i tak dalej.
Otóż pierwsze objawy depresji zauważyłam u siebie jakieś 3 lata temu. Zaczęło się od chronicznego zmęczenia, wykonywaniu obowiązków mechanicznie i permanentnym zirytowaniem.
Bo musicie wiedzieć, że ja nigdy, ale to przenigdy nie dopuszczałam do siebie myśli w stylu „nie dam rady”, „ktoś musi mi pomóc”, „niech mi współczują”. To ja byłam dla każdego oparciem, ostoją dobrej rady, rycerzem na białym koniu nie zaś osobą, której trzeba podać pomocną dłoń. Najbardziej ze wszystkiego bałam się, że będę od kogoś uzależniona oraz byciem ciężarem dla innych a zwłaszcza bliskim. Do perfekcji opanowałam grę aktorską i nikt nie wiedział, że mam problem umyć włosy, pójść do sklepu, obejrzeć film i tak dalej. Gra pozorów, pewność siebie, poczucie własnej wartości. Bo widzicie. Ja nigdy nie czułam się jak gówno. Czułam się zmęczona, ale zawsze znałam swoją wartość i szłam z podniesioną głową.
Po półtora roku dość kijowej pracy. Zaczęłam wynajdywać i odliczać każdy element w kabinie ciężarówki na którym mogłabym się powiesić. Wbrew pozorom jest ich trochę… Gdy umycie włosów w trasie przy pomocy miski i wody z bańki zajmowało mi ponad dwie godziny bo po każdej czynności typu wyjęcie miski ze schowka, naszykowanie szamponu, ręcznika etc musiałam robić przerwy kilkunastominutowe stwierdziłam - odchodzę. Idę gdzieś indziej. Zaczęłam wtedy jeździć dla bezpieczeństwa z przyjaciółką w podwójnej obsadzie. Myślałam, że jest lepiej póki któregoś dnia moja zmienniczka postanowiła na 30h pojechać do domu, gdy stałyśmy we Wrocławiu na parkingu. Niemal nie wychodziłam z kabiny i miałam problem wstać z łóżka - nie miałam dla kogo stwarzać pozorów.
Pracowałyśmy tak coś koło 8 miesięcy. Firma dla której jeździłyśmy straciła kontrakt i były masowe zwolnienia.
Ja zaś będąc znów sama paradoksalnie odetchnęłam od przebywania ciągle w czyimś towarzystwie. Depresja chwilowo odpuściła. To była totalnie cisza przed burzą bo niecały rok później dostałam załamania nerwowego. Coś w końcu we mnie pękło. Presja w pracy, presja na zarabianie pieniędzy, presja kupna domu oraz remontu w najbliższej przyszłości, wypadek przyjaciółki w pracy oraz to jak została potraktowana i na koniec słowa mojej szefowej „nie obchodzi mnie jak się czujesz. Widzę cię tego i tego na bazie”.
Umówiłam się do psychiatry prywatnie bo potrzebowałam zwolnienia lekarskiego tu i teraz. Wiedziałam, że jak pojadę do pracy dobrze się to nie skończy bo znów wtedy ostatnimi czasy zaczęłam liczyć punkty w kabinie, na których mogłabym zawisnąć. Choć tak naprawdę głównie napędzała mnie wściekłość na szefową i chęć ujebania suki oraz postawienia na swoim. Poszłam po L4 nie po leczenie bo ja naprawdę nie zdawałam sobie wtedy sprawy jak poważny jest mój stan. Ciągle go bagatelizowałam.
Weszłam do gabinetu. Usiadłam naprzeciw mojej pani doktor a ona zapytała „Dzień dobry, niech pani powie co panią do mnie sprowadza”. A ja, ta twarda, niesamowita babka co przyszła z myślą o wytępieniu L4 rozpłakałam się dukając przez szloch „Nie mam już siły”.
Opowiedziałam wszystko. Począwszy od tego jaki zawód wykonuje, poprzez wypadek przyjaciółki na podejściu mojej szefowej do mnie. Wylało się ze mnie to wszystko co tłamsiłam. Pozwoliłam sobie na „słabość” bo to lekarz i de facto obcą mi osoba przed którą nie musiałam udawać.
Wyszłam z gabinetu ze zwolnieniem lekarskim oraz receptą na leki. I wiecie co? Z pierwszej chwili nie chciałam ich nawet wykupić! Pomyślałam, że dostałam co chciałam czyli L4 i leki nie są mi potrzebne. Wykupiłam je jednak i zaczęłam brać tak po prostu… Bez refleksji.
W międzyczasie zaczęła się nagonka w firmie poprzez czat służbowy i choć nie padło moje imię wprost to wiem, że wywody szefowej o łamaniu danego słowa, zdradzie etc były skierowane do mnie. Potwierdził to mój przyjaciel, który śmiał się z szefowej podczas wspólnych rozmów telefonicznych. Zaczęłam się spodziewać zemsty po powrocie do pracy bo planowałam być na zwolnieniu 2 tygodnie - po takim czasie miałam wyznaczoną kolejną wizytę. Zaczęła się bezsenność. Spałam po 4 godziny na dobę, budziłam się o 2/3 nad ranem, chodziłam w te i nazad po mieszkaniu a natłok myśli był okropny.
Na kolejnej wizycie opowiedziałam jak się czuję, jak wygląda sytuacja w pracy. Byłam już spokojniejsza i nie wpadam w taką histerię jak na pierwszej wizycie. Zwiększono mi dawkę leków przeciwlękowych a ja zaczęłam silniej odczuwać chęć zaprzestania egzystencji. Wcześniej w ryzach trzymała mnie praca i poczucie obowiązku.
Przez przypadek trafiłam w zoologicznym na Rudą, która była do adopcji bo ktoś ją oddał. Gdy wskoczyła mi w ramiona rozpalałam się i zabrałam Zdzisławę ze sobą do domu. Znów miałam powód by wstawać z łóżka, miałam kim się zająć. Z perspektywy czasu wiem, że ten długouchy królik uratował mi życie. W sumie to obie sobie pomogłyśmy.
Mijały kolejne tygodnie. Mój stan nie polepszał się. Miałam problem by wejść do kuchni bo były tam noże. Gdy chodziłam na spacery miałam myśli by rzucić się pod przejeżdżające samochody. Moi rodzice z którymi nie mieszkałam nie wiedzieli o tym. Myśleli, że siedzę w domu bo nie chce pracować.
Nastąpiła zmiana leków. Znów mogłam spać dzięki farmakologii choć nadal dręczyły mnie koszmary związane z pracą. Czułam, że zawodzę bo zamiast pracować i zarabiać siedzę w domu. W końcu poruszyłam ten temat w rodzinnym domu i powiedziałam jak się z tym czuje. Dostałam dużo wsparcia.
Około kwietnia odważyłam się przyznać przed bliskimi, że mam depresję, myśli samobójcze. Bardzo to dotknęło moich rodziców bo zwyczajnie o tym nie wiedzieli i nie rozumieli dlaczego. Ja sama nie wiedziałam dlaczego. Jedyne co wiedziałam, że chce żyć i nie chce umierać choć takie myśli wracały.
Nastała wiosna, do domu przygarnęłam Jerrego i coraz śmielej planowaliśmy wraz z rodzicami zakup domu.
W końcu 10 czerwca udało się zrealizować marzenie i zaczęliśmy z tatą remontować nasz wspólny dom. Ja zaś czułam się lepiej. Myśli samobójcze przeszły w myśli rezygnacyjne i nie pojawiły się codziennie. Były dni gdzie czułam się w miarę, były takie, gdy cały dzień nic nie robiłam bo nie byłam w stanie. Myśli krążyły mi wokół pieniędzy, które z mojej zaoszczędzonej kupki znikały w zatrważającym tempie.
Pani doktor zaleciła mi pójście na terapię… Bałam się terapii, bałam się, że po niej będzie mi gorzej przez wywleczenie kolejnej osobie tego jak słaba jestem… No i pieniądze. W lipcu zdecydowałam się znaleźć pracę. Było to zdecydowanie za wcześnie. Lęki wróciły, depresja również jednak brałam to na klatę dla pieniędzy. Codziennie płakałam i tego nie ukrywałam. Czułam się okropnie.
Pod koniec sierpnia poszłam na terapię. Co dwa tygodnie spotykałam się z naprawdę miłym psychoterapeutą online. Depresja się nasiliła przez rozgrzebywanie tego co mnie bolało. Przez mówienie o lękach i złych momentach. Jednak już po drugiej wizycie zaczęłam czuć się lepiej.
Pod koniec września zaczęłam budzić się z letargu, październik był jak wahadło. Raz czułam się świetnie wręcz nierealnie by następnego pojawiał się spadek. Co śmieszne dopiero w październiku dotarło do mnie jak w nienaturalnie euforycznym stanie się znajdywałam a owy „spadek nastroju” był po prostu stabilizacją i próbą złapania wewnętrznej równowagi.
Od tamtej pory do dziś minęły prawie 3 miesiące. Czuję się dobrze. Nie jest idealnie bo są dni gdzie nie chce mi się nic, ale to NORMALNE! To normalne, że nie codziennie człowiek jest w skowronkach. Nie mam złych myśli, głównie myślę pozytywnie. Nabrałam ogromnego dystansu do siebie, pracy i wszystkiego co mnie otacza. Nie muszę sobie ani nikomu udowadniać, że jestem super i sobie ze wszystkim radzę.
Złapałam wewnętrzną równowagę. Depresja jest w odwrocie. Nadal biorę leki bo według mojej pani doktor jak ten stan się utrzyma pół roku zaczniemy schodzić z dawek.
Nigdy nie czułam się tak dobrze jak teraz. Nigdy nie byłam tak pełna życia, nadziei i spokoju jak teraz. Podchodzę do życia zdroworozsądkowo, mierze siły na zamiary i nie podchodzę do wszystkiego jak do sprintu a maratonu i to dodatek takiego co się robi niespiesznym krokiem.
Czuję, że żyję i choć mam jeszcze trochę demonów ukrytych w głowie - w końcu nadal obawiam się powrotu do BED a ANA szepcze mi do ucha zbyt często. Jednak powoli małymi kroczkami do przodu.
Wiecie, że ja nigdy nie rozumiałam jak można chcieć się zabić? W pale mi się to nie mieściło. Tak jak bagatelizowałam depresję bo takie jest życie i tyle. Uważam się za silną psychicznie do czasu, aż znalazłam się w ciemnym miejscu swego umysłu gdzie nie docierało do mnie światło a jedynym wyjściem była chęć zniknięcia.
Dopiero podczas leczenia zrozumiałam czym jest depresja i jak strasznie można myśleć o sobie i życiu. Tylko ja cały czas miałam w sobie cichy głos mówiący „chce być zdrowa, chce żyć i być szczęśliwa” i on mnie motywował do leczenia. Poczucie, że nie mogę się poddać mnie napędzał do brania leków, chodzenia na wizyty i mówienia jak jest w gabinecie lekarskim. Teraz przeraża mnie, że byłam tak blisko krawędzi i nigdy, przenigdy nie chciałabym znów się na niej znaleźć i patrzeć w mrok, który mnie do siebie wołał
#chce byc lekka jak motylek#motylek any#będę motylkiem#chce być szczupła#za gruba#dieta ana#nie chce jeść#jestem gruba#motylki any#motylki blog#myśli samobojcze#depresjon#czarne myśli#nadzieja#samobójca#leczenie#choroba psychiczna#lęki i fobie#boję się#ciezkie zycie#smutne życie#śmierć#chce sie zabic
28 notes
·
View notes
Text
19.08.24
Hejka
sorki ze tak nie regularnie są posty ale nie mam czasu za bardzo pisać i wstawiać tagi wszystkiego
na tej 18stce było zajebiscie, nic nie zjadłam , a chipsa od przyjaciółki wyplułam w jakieś krzaki XD
mój crush, który właśnie miał tą 18 stke powiedział mi ze zajebiscie wyglądam i ze jestem bardzo chuda(dzięki ale to nie prawda jeszcze nie osiągnęłam swojego ugw)
schudłam ok.1,5 kg no wczoraj się ważyłam na czczo i w ubraniach
wazę teraz 49,6kg☠️
to jest dużo za dużo ale jak teraz nie będę jeść to sobie w jesień i zimę podziękuje i w przyszłości
i wczoraj zjadłam obiad i kolacje(600/700 kcal)
a spaliłam 500 okolo wiec nie jest tragicznie
a dziś mam w planach fasta i może pociągnę go 3 dni, bardzo bym chciała
mam już 16h 🫶
Zobaczę jak pójdzie mi przez te kilka dni
odezwę się w środę lub szybciej jeśli znajdę czas
i przepraszam za te nieregularne posty ale jak we wrześniu będzie szkoła to będą już regularnie obiecuje
Chudego dnia/Chudej nocy Motylki!
#bede motylkiem#chude jest piękne#motylki any#pragnę chudości#zaburzenia odzywiania#jestem motylkiem#nie chce być gruba#gruba szmata#chudosc#lekka jak motyl#będę lekka#chcę być lekka#lekka jak piórko
16 notes
·
View notes
Text
Tatuaż i studia
09-05-2024
Mój pierwszy dzień z tatuażem. Pierwszym. Pierwszym ever tatuażem!
I to takim, że nie wahałam się ani chwili jak dostałam propozycję! Kurde, chyba właśnie tak powinnam się czuć robiąc tatuaż, nie? Po prostu patrząc na jakiś wzór, albo wyobrażając siebie (swoje ciało) z jakimś wzorze, albo myślisz o jakimś wzorze i radośnie, bez lęku, bez niepewności czujesz "tak, chcę to zrobić".
Zawsze mi się podobały tatuaże i ciała z tatuażami. I podziwiam wszystkich, którzy tatuaże mają! Bo zdecydowali się na wzór. Już nie mówię nawet o tych zapodawanych w dzieciństwie hasłach "A jak będziesz wyglądać z tym tatuażem, jak będziesz stara, tusz się rozleje, a skóra obwiśnie, wzór się znudzi?" - z tym od wielu, wielu lat mam mir. Po prostu pytanie wydaje mi się niezasadne: zadaje je osoba, która nie chce mieć tatuażu (lub boi się oceny, lub jest zależna od czyjejś oceny) osobie, która chce mieć tatuaż i ma pełną świadomość tego, że stanie się integralna częścią jej ciała, będzie się starzał razem z nią. To wybór. I to jest okay.
Nie wspominam też o tych wszystkich moich dawnych obawach, że to będzie WSTYD pokazać światu, że jestem fanką czegoś-tam (po do tej pory uśmiecham się z sympatią do obcych ludzi, który mają wytatuowany symbol Insygniów Śmierci z Harry'ego Pottera - prosty tatuaż, a jednak jest we mnie poczucie nostalgii i wspólnoty, taki kod kulturowy, który czuję). Tym moim młodzieńczym lęku przed wyobrażeniem sobie siebie samej 20 lat później: że przecież za 20 lat będę w ogóle w innym miejscu, z innymi przekonaniami i to będzie po prostu kompromitacja za którą może mnie spotkać ostracyzm by nosić na ręce/plecach/nodze symbol Yin-Yang (który bardzo za mną chodzi, uważam, że to symbol mojego życia, trochę drogowskaz, trochę wentyl bezpieczeństwa: w każdej nosy trochę światła, w każdym dniu trochę ciemności, w każdej chwili radości trochę smutku, w każdej chwili dołka iskierka szczęścia itp. I to przypomnienie, że tak bywa w życiu i że warto jest dążyć do osiągniecia balansu, który daje poczucie bezpieczeństwa... Naprawdę jak o tym piszę -nawet teraz- jako o swoim tatuażu, o symbolu jaki chcę mieć na sobie, a wracam do tego od jakichś 15 lat to czuję radość i spokój, przekonanie, że to jest coś MOJEGO, ale tak się złożyło, że przez te 15 lat jeszcze nie zobaczyłam projektu graficznego Ying-yang w takiej formie graficznej, żebym poczuła "to jest to, chcę by ta grafika była częścią mnie!")
Tym czasem teraz jestem te 15-20 lat później w swoim życiu, w ZUPEŁNIE innym miejscu i myśl o tatuażu wcale mnie nie opuszcza. A o dziwo opuścił mnie lęk przed oceną w tej sferze. :D Po prostu dawno, ale to dawno temu zaakceptowałam, że przecież za te lat będę w ogóle w innym miejscu - i to nie oznacza, że ta ja z przeszłości będzie przeze mnie oceniana i pogardzana za swoje decyzje. Bałam się, że będę dla siebie surowa i okrutna, jako "dorosła" (to chyba dużo mówi o czasach w jakich dorastałyśmy). A tym czasem z dzisiejszego punktu widzenia jestem dla tamtej siebie czuła i opiekuńcza, oswajam jej lęki i po prostu akceptuje jej decyzje: bo ja nie mam wpływu na to co ONA zdecydowała, a co stało się ostatecznie MNĄ. Ja mam wpłay tylko na siebie Tu i Teraz. I mam naprawdę duże przekonanie, że kobieta z przyszłości, którą się stanę będzie starała się być wyrozumiała i wspierająca dla moich decyzji podjętych TERAZ.
Bardzo to ciepła myśl.
No i właśnie...
Tatuaże.
Od jakiegoś czasu podobają mi się OGROMNIE dobrze zaprojektowane RĘKAWY. Całe rękawy na dziewczynach, wijące się od ramienia do dłonie, czasem po palce. Tak, jak tradycyjne hinduskie ozdobne tatuaże całych kończyn henną. Ale nie henną tylko tuszem, może nawet kolorowym. Nawet od 3 lat mam na radarze 2 artystów, którzy robią takie cuda, że wiem, że CHCE ten styl, ale nie zaproponowali czegoś, co by było MOJE... a zarazem nie odzywam się do nich sama w tej sprawie, bo, ech... No właśnie. Taka decyzja się kłuci się z moim poczuciem bezpieczeństwa.
Najpierw chcę - chciałam - sprawdzić czy tatuaże są faktycznie dla mnie?
Czy może tylko mi się wydaje, że są dla mnie...?
Dlatego MOŻE lepiej by było najpierw zdecydować się na maleńki tatuaż i zobaczyć jak wygląda proces gojenia? Dbania o tatuaż? Jak się czuję z tuszem pod skórą? Jak reaguje moje ciało? I czy faktycznie potrafię zintegrować tę ozdobę ze swoim poczuciem siebie, tego kim jestem (przecież to jest dla mnie najtrudniejsze: ja w ogóle przecież większość życia miałam dysmorfię, doświadczałam z tego i innych powodów traum na ciele, na skutek której moja psyche dokonała dysocjacji ciała od reszty "ja" - dla mnie nauka własnego ciała, które de facto mam od zawsze to wciąż NOWA i ciężka praca, jakbym uczyła się prowadzić nowy samochód; to wciąż łapanie się na integrowaniu go z pojęciem czucia siebie, z braniem go pod uwagę, z dbaniem o nie) itp.
No i miałam gdzieś od 2020 (jak @pantokratorka uczyła się tatoo i temat nam się przewijał w rozmowach, a @indira2004 pochwaliła się swoim wybranym wzorem i gotowością jego wykonania) w sobie dwa wilki: jeden mówił "Spróbuj coś małego, delikatnego, zobacz jak się z tym czujesz." W tym czasie drugi mówił "A pamiętasz ten folder w którym zapisałaś inspiracje tatuaży? Coś malutkiego tam jest, ale czy ty dziewczyno, dziewczyno widziałaś ile masz zaaaaaczepistyyyyych tatuaży całych rękawów? No po prostu cuda, weź rzuć tam okiem!".
No i nagabywana przez te dwa wilki nie podjęłam od tamtego czasu ŻADNEJ decyzji xD
Mam taką siateczkę fajną:
Ile razy w niej chodzę tyle razy słyszę, że ten mój pomysł z rękawami to byłby jednak świetny (niektóre osoby mówią o tym, jak z zaskoczeniem odkrywają, że to bluzeczka, a nie prawdziwe tatuaże). Mój chłopak ile razy mnie w tym widzi tyle razy powtarza, że byłoby mi pięknie z obydwiema rękami w tatuażach. Nawet, gdyby to był taki właśnie gradient kolorystyczny, jak ten na siateczce.
I to kuci, a myśli o tatuowanych rękawach mnie nie opuszczają.
Ale zaraz odzywa się ten pierwszy wilk "...coś małego...?" i znowu dopada mnie paraliż decyzyjny.
Aż kilka tyg temu moja kumpela ogłosiła, że szuka dawcy skóry na swoje pierwsze kroki - po szkoleniu i uzyskaniu certyfikatu przed dwoma miesiącami! - i to pierwsze kroki w konkretnej dziedzinie...
I jak to przeczytałam to poczułam ze spokojną pewnością, że chcę właśnie takie tatuaże mieć. :P
I zgłosiłam się.
Po konsultacji umówiłyśmy się na 2 tygodnie po moim powrocie z wakacji, aby skóra była nieco odpoczęta po kontakcie ze słońcem. Ja i tak latem się nie jestem w stanie opalić (na czerwono najwyżej - na brązowo barwią się tylko moje piegi) używam filtrów 50SPF, więc jestem idealnym obiektem próbnym na teraz, na wiosnę/lato.
Najlepsze teraz!
Mam dwa oblicza kolorystyczne od zawsze: latem złocę się od słońca: włosy nabierają złotego blasku, szaro-brązowe włosy rudzieją do miedzi, czasem do rudego-blondu (strawberry), a cała twarz, ramiona, ręce pokrywają się piegami. Brwi są śmieszne: jeżeli ich nie potraktuję henną to przechodzą od brązu w rudy i od rudości w BIAŁY, jak potraktowane wybielaczem, co rzuca się szczególnie w oczy za każdym razem jak się skalę na słońcu: ryjek w kolorze pomidora z kreskami białości. Mija lato, idzie zima, a ja blaknę: włosy, które rosną nie mają nic z rudości, te, które odbijają u nasady są brązowo-popielate, przetykane siwizną; białe brwi (gdybym nie farbowała ich henną) są zastępowane ciemno-brązowymi włosami, których w zasadzie nie muszę farbować na okres zimowy, a piegi bledną i znikają z twarzy, ramion, rąk, za to uwidaczniają się cienie pod oczami, siność skóry cienkiej jak papier...
Bardzo nie lubię zimy i siebie w wersji zimowej. Jakby ktoś wyłączył światło.
Całe szczęście są farby do włosów, korektory pod oczy i piegi można zrobić henną jak mi się chce z tym dziubać.
No i właśnie: teraz już piegów nie będę musiała dziubać!
:D :D :D
Mój pierwszy tatuaż wykonałam DOSŁOWNIE JEBNIĘTY NA CZOLE, i nosie, podbródku, policzkach, przy ustach. :D
:D :D :D
Kumpela poprawiła maszynką moje blednące po Turcji piegi! Tam, gdzie zwykle się pojawiają! Ich kształt, rozmieszczenie, ilość.
Teraz co prawda mam strupy na twarzy xD i boli bardzo.
Ale taaaaaak się cieszę! Tak fajnie!
Będę od teraz miała swoje piegi, jak promyczki lata, przez cały rok! A ja bardzo lubię w sobie akurat piegi!
Co prawdą boli teraz i nie mogę całować psinki, ale jeszcze kilka dni i będzie luzik :D
Czeka mnie jeszcze kilka spotkań w celu dopigmentowani. Cieszę się bardzo. :D
Muszę teraz poginać w czapkach - muszę sobie kupić nową baseballówkę, bo poprzednią zeżarł mi piesek jakoś rok temu xD
----
Studia.
Byliśmy wczoraj na spotkaniu. Pan chłopak od "cool kids" się nie pojawił, nie dał znać czy będzie czy nie. Nie dał znać czy woli być online czy na żywo. Dopiero jak przyszłam do domu zczaiłam, że typ dopiero na 11 minut przed spotkaniem powiedział, że będzie online i że jakiś pokój spotkania otworzył. No kurwa. A ja specjalnie i 6 maja i 7 maja dawałam mu znać kto i jak woli, prosiłabym aby się opowiedział co wybiera. Nie odpisał mi nic, aż do "za 11 minut zaczynamy umówione spotkanie"... Zła jestem. Ale też chyba czuję ulgę - chyba jednak nie chciałam z nim pracować.
Fajną mam ta grupę.
Będzie fajnie się pracowało - tym bardziej, że potem graliśmy w planszówki.
Potem niestety się dowiedziałam, że z jednego rozwiązania rezygnujemy bo stracilibyśmy prawa do zarabiania na naszym pomyśle. Nope. Nie pozwalam.
Poza tym... nie wiem czy to przez ten tatuaż, czy po prostu niedoleczone zapalenie pęcherza, ALE dzis w nocy nie mogłam spać, bo wstrząsały mną dreszcze. Boli. I krocze i twarz i zatoki.
Kupiłam dziś rzeczy na badania - jutro oddam do kontroli by jak najprędzej zaczęli mnie leczyć.
Z rzeczy jeszcze ciekawych - szef będzie się mnie czepiać... Ech. Wkurza mnie.
16 notes
·
View notes
Text
Dostałam wczoraj okresu, już się cieszyłam że go odzyskałam po 3 miesiącach, ale dziś po nim ani śladu. Bez niego teraz jest dużo lepiej, lecz boje się z jakimi konsekwencjami może się to wiązać w przyszłości.
#az do kosci#bede motylkiem#blogi motylkowe#chce byc perfekcyjna#chudosc#glodowka#nie bede jesc#bede lekka#lekka jak piórko#lekkie motylki
16 notes
·
View notes
Text
tak sobie siedzę i myślę nad tym jak bardzo zjebałam sobie życie XDD i mówię serio
Jeszcze 3 lata temu kiedy byłam w takiej powiedzmy szczytowej formie jak chodzi o taniec, to miałam takiego super przyjaciela, byliśmy wtedy na tym samym etapie (było to widać po tym że na każdych zawodach robiliśmy duety) więc bardzo wyrównany poziom; wleciało parę mistrzostw i tak dalej, ale doszliśmy do do momentu, że w studiu w którym trenowaliśmy w prostu usłyszeliśmy że się tam marnujemy i może powinniśmy pomyśleć nad szkołą baletową/taneczną
Ja wtedy byłam też na etapie że zaparłam się że będą neurochirurgiem (to dalej trwa, ale chemia buja w chuj XD) I ogólnie bardzo byłam wtedy zaparta na naukę bo zaczęło we mnie tak na poważnie odkrywać te "uzdolnienia" i postawiono mnie przed wyborem, że skoro nie ucząc się mam 4/5 (tak rel nie ucząc miejąc tyło po 50% frekwencji i tak dalej) to może powinnam iść do jeszcze lepszej szkoły/zacząć indywidualne (na nie się nie zgodziłam bo bym dostała pierdolca) I ja postawiona przed tym wyborem postawiłam na tą legendarną edukację (co uważam za totalnie zły wybór, zaraz wytłumaczę czemu)
Gdybym zgodziła się na szkole baletową może nie miałabym tam aż takiego poziomu ale tego czego chce się uczyć to nauczyłabym się bardzo (aktualnie tez jestem dużo poza poziomem szkoły z tego czego chce się uczyć) (ale może nikt by nie wyłapał tego że jestem ponoć też matematycznie uzdolniona ale w to w sumie sama średnik wierzę, uważam że jestem mocno przeciętna)
A gdybym posza do tej baletowej to najprawdopodobniej moje losy potoczyłyby się podobnie do jego. W tej szkole do której mieliśmy iść pobył przed rok i pojechał na stypendium do Hiszpanii, teraz będzie jechać na Broadway (halo moje marzenia HALO)
I wydaje mi się że życie mi to rzuciło pod nos żebym zastanowiła się nad tym co robię i napewno nie marnuje sobie mojego życia moimi decyzjami jeszcze bardziej,
Wiec relówa widzowie zastanawiajcie się nad tym co robicie i czy będziecie szczęśliwi, bo jak widać dalej tańczę dalej jeżdżę na zawody, ale mogłam być wiele wyżej
I myślę że byłam wiele szczęśliwsza z stypendiów kierunkowanych tanecznie niż tych naukowych, bo szczerze mimo że lubię się uczyć to nie czuje tego aż tak no po prostu jestem niezbyt uczącym się kujonem i czy to coś mi da w przyszłości to nie mam pojęcia, I czy na studiach zaraz mi się nie odwidzi też nie wiem więc no trochę załamka przeryczalam o to cała noc XD
#będę motylkiem#nie chce jesc#nie bede jesc#blogi motylkowe#nie będę jeść#chudzinka#lekka jak motyl#jestem motylkiem#motylki any#nie jedz
13 notes
·
View notes
Text
Kocie Dramki (The Sims 3 Warrior Cats Challenge) Co i jak?
Witam, witam i o zdrowie pytam. Ja się nazywam Kaktus, a to jak widać, są Kocie Dramki.
Podczas mojej rozgrywki w Warrior Cats Challenge potrafią wydarzyć się dzikie historie, a ja postanowiłam podzielić się nimi z szerszą publiką.
Posty będą raczej nieregularne, bo sama moja gra bywa skomplikowana, a ja też nie gram ciągle. Mogą się także pojawić stare wątki, które będę się starała wyjaśnić.
Jeśli jesteś fanem serii Wojownicy, lub po prostu lubisz trochę dramatów, zapraszam do poznania moich trzech (a może i w przyszłości czterech!) klanów oraz ich historii.
Weź herbatkę i rozgość się. <3
#warrior cats#wojownicy#the sims 3 warrior cats challenge#the sims 3#simsy z modami#warrior cats pl#Kocie Dramki
2 notes
·
View notes
Text
Przyznaje się, troszkę zapomniałam o marzeniu Patrycji z wychowaniem 20 kociaków, ale też średnio aktualnie mamy miejsce w domu, bo oprócz 3 simów, mamy 6 kotów xD Być może w przyszłości coś się zmieni, bo do też niewiele brakuje, udało się wychować 14 kociaków.
2 notes
·
View notes
Text
4.10.2023
Miałam dziwny sen. Jeden ze zgubiłam się w swoim mieście i nie mogłam znaleźć wyjścia i spotykały mnie różne sytuacje a drugi już był fajny. Bo w tym śnie miałam 3 kocięta
Do 13 spałam i chciałam spać dalej
Tradycyjnie
Ale humor miałam dobry
Dziwne ale tak mi się coś nie chciało iść na zajęcia że masakra
Ale ostatecznie poszłam i poczułam się jeszcze lepiej na myśl że jeszcze 2 miesiące i zima ❄️☃️
I tu zaczęła trzepać mnie euforia byłam rozgadana uśmiechnięta i bardziej pomysłowa niż przez ostatnie parę miesięcy
Pani mnie trochę nie poznawała 😂
Dawałam różne pomysły na zajęcia. W tym pomysł na halloween. I będzie to rozpatrzone 🎃
Później na spacerze mocniej odczułam zimno co mnie jeszcze bardziej uszczęśliwiło
I znów zaczynam rozmyślać o trochę dalszej przyszłości
Na razie muszę się zająć najbliższym egzaminem
Mój pierwszy ustny egzamin. Jestem podekscytowana mimo iż będę miała ten egzamin w grupie której nie zostałam przyjęta ciepło
Chce dać popalić
Reszta wieczoru mi zleciała na przesiadywaniu z kotką i oglądaniu rodzinki.pl
A jutro będzie więcej rzeczy. Bo ma być biblioteka,terapia,tańce i może kino.
I nie mogę ogarnąć tego. 3 miesiące temu planowanie skończenia życia,prawie 2 miesiące temu próba prawie udana i uratowana przez kotkę,miesiąc temu jeszcze intensywne myśli samobójcze. A jakieś 3,2 tygodnie temu zaczynal mi podskakiwać nastrój. Teraz to już w ogóle poleciało.
Oj Wika nie szalej tak jak jakiś czas temu ... 🤣
Jak widzę jak to leci powoli do góry to mam niemal pewność że w tym roku mogę nawet zaliczyć hipomanie/manie.
Albo jeszcze inny numer mi psychika wywinie
Jak w niedzielę w nocy kiedy to wyznałam mojemu przyjacielowi miłość romantyczną a tego nie pamiętam
Żebym tylko gdzieś nie pojechała a potem tego nie pamiętala jak kiedyś.
Dobrze że nie byłam wtedy taka pewna siebie bo bym na komendzie wylądowała 😂
To by była przygoda aczkolwiek no chyba akurat nie warta przeżycia bo cholera wie co by się zdarzyło
Odnośnie przygód
Znajomy który chciałby żebym na studiach przeprowadziła się do niego namawiał mnie żebym pojechała do jego miasta i tam szukała studiów na spontana 🤦
O nie. W życiu. Już rok temu tak zrobiłam. To akurat z rzeczy które trzeba zaplanować i nikt mnie na takie rzeczy nie namówi !
Zaplanowałam że idę na studia ale dużo zależy gdzie bym się dostała
Także nie skusze się na pomysła "studia na spontanie" żeby potem nie żałować
Mimo iż do tej teraz szkoły poszłam na spontanie i to jest jedna z lepszych rzeczy w życiu bo to coś co kocham robić
Ale ze studiami to troszkę trzeba przemyśleć
Czytałam dziś o pewnym piosenkarzu Lan Curtis chorującym na padaczkę i on mimo ataków nie rezygnował z kariery mimo że kariera muzyczna w przypadku padaczki to jest bardzo bardzo ryzykowna tymbardziej jeśli ma się często ataki
I tak de facto. Dowiedziałam się że ataki 2 razy w tygodniu to bardzo częste ataki
Czyli mam bardzo często ataki. Mam przejebane 🤦
A ten artykuł o tym artyście to on przez tą padaczke zdecydował że skończy ze sobą i udało mu się
Matko żebym ja nie skończyła podobnie
Bo jednak też wkrótce chce rozwijać działalność artystyczną,nagrać płytę i ogólnie artystyczną
Masakra w tych chorobach nawet trudno być artystą
I tak nie zrezygnuje 💪
Tylko cholernie boje się że po tym nowym leku na padaczkę o czym byłam już przestrzeżona mogę mieć silniejsze stany depresyjne,a bardziej chodzi tu o myśli i tendencje samobójcze. Ba nawet samobójstwo. Bo takie skutki uboczne leku
Kto takie skutki uboczne leków wymyśla ?🤦
Na razie się cieszę że mnie że tak powiem strzela euforia
I wieczorem pierwszy raz od dawna miałam apetyt na cokolwiek. Jutro na szczęście nadrobię to paroma godzinami tańca
Ciekawa jestem o której się obudzę. Oby nie o 14 😂🤦
Nie no muszę trochę rzeczy dziś zrobić
Trzymajcie się kochani 💜
Do zobaczenia 😊 💜
5 notes
·
View notes
Text
Plan!!
Zrobiłam na szybko plan na tydzień z kaloriami i chciałabym się nim tu podzielić, teraz jeszcze niestety nie mam go jakoś ładnie zrobionego jednak chciałabym chociaż go tu napisać. W najbliższej przyszłości postaram się zrobić na cały miesiąc i na pewno go tu wstawię!!
A więc tak
Poniedziałek - 400/450kcal
Wtorek - 300kcal
Środa - Fast<3!!
Czwartek - 250kcal
Piątek - 150kcal
Sobota - Fast<3!!
Niedziela - Fast<3!!
Puki co jest tak, może coś zmienię gdy będę robić miesieczny, choć nawet nie wiem czy zrobie go w ten sam sposób co ten haha. Ale okej, kończę, trzymajcie sie CHUDO!!<3
#za gruba#gruba szmata#gruba świnia#nie jestem głodna#motylki any#dieta ana#az do kosci#nie jedz#nie chce jeść
2 notes
·
View notes
Text
Siemanko! Oto swoiste Q&A czyli odpowiedzi na wszystkie zapytania z tego tygodnia:
@klepsydraczasu :
Jak kobiecy układ rozrodczy reaguje na niskie limity? Wiem o zanikaniu okresu, ale czy są jeszcze inne tego typu rzeczy?
Ogólnie rzecz biorąc układ rozrodczy jest jednym z kilku elementów naszego układu hormonalnego. Gdy jesteśmy na niskich limitach zaczynają się zaburzenia hormonalne. Poza oczywistym, jak wspomniałaś, zaniku okresu pojawia się jeszcze kwestia problemów z tarczycą przez co w przyszłości osoba, która długotrwale się głodziła może zostać bezpłodna bądź będzie jej bardzo ciężko zajść w ciąże. Gdy zaniknie okres na dłuższy czas a później pacjentka przejdzie na recovery z pozytywnym skutkiem ponownie wróci jej okres i będzie szansa na zajście w ciąże. Niska bo niska, ale zawsze. Zwiększa się też ryzyko poronień. Jednak nic się tam „nie zasuszy” jak to kiedyś przeczytałam. Na pewno na niskich limitach może spaść libido, mogą pojawić się nieregularne okresy zwłaszcza jeśli ktoś stosuje długie fasty (organizm wtedy daje pozbywa się jajeczka bo wie, że nie byłby w stanie utrzymać ciąży).
@klepsydraczasu :
Myślisz czasem o swoich czasach szkolnych? Czy już wtedy widziałaś jakieś oznaki, że będziesz żyła tak jak żyjesz? Miałaś jakieś docinki ze strony rówieśników czy coś się działo w nastoletnich latach co przyczyniło się do tego, że wybrałaś teraz taką restrykcyjną dietę?
Myśle czasem o latach szkolnych. Czasem mi się śnią, czasem sobie wspominam, ale są to dobre wspomnienia. Gdy byłam dzieckiem, później nastolatką a następnie młodą kobietą nie widziałam w sobie żadnych wad. Nigdy bym nie pomyślała, że jestem chora na zaburzenia odżywiania i temat jedzenia w jakiej by nie był formie będzie mnie „prześladować” nawet w dorosłości. To, że jadłam więcej nie było to dla mnie dziwne. Jestem większa to i więcej jem a kondycję miałam lepszą od niejednej „zagłodzonej” laski. Czy miałam jakieś docinki? Jasne! W podstawówce próbowano mi dokuczać, ale takie sytuacje kończyły się bójką i spuszczeniem oklepu takiemu chłopakowi (bo to z reguły chłopcy wpadali na takie głupie pomysły by mnie zaczepić). Po kilku takich akcjach nikt mi nie próbował dokuczać a że byłam wesołym, otwartym i gadatliwym dzieckiem raczej nie odstawałam od grupy. W gimnazjum jedna dziewczyna zaczęła mnie wyzywać. Chciała zapewne zaznaczyć pozycje wśród swoich koleżanek. W szatni przed WFem dostała ode mnie kopa w brzuch z kolana tak mocnego, że zdołała tylko wydusić „Jutro przyjdę z bratem” na co odpowiedziałam „Jasne niech przyjdzie jemu też spuszczę wpierdol!”. Oczywiście brat nie przyszedł a dziewczyna trzymała się ode mnie z daleka. W 3 klasie gimnazjum mieliśmy luźny wf na boisku szkolnym i siedziałyśmy wszystkie na dupie wygrzewając się w majowym słońcu. Zapytałam ją o czy miała coś do mnie w wtedy konkretnego. Odpowiedziała, że nie. Przeprosiła i nasza relacja się ociepliła. W technikum nikt nie zawracał uwagi na moje gabaryty. Miałam swoją grupkę, ale byłam w stanie pogadać z każdym. Zawsze też służyłam pomocą przy lekcjach. Sądzę, że jedynym powodem dlaczego obecnie jestem na takich restrykcjach jest, o ironio, walka o swoje zdrowie. Dobiłam do wagi 133 kg i kiedyś po zakupach z moją mamą (jest to osoba z BMI 40+) stałam na schodach i czekałam, aż wejdzie na 3 piętro by otworzyć mi drzwi. Sapała jak lokomotywa, co pół piętra robiła odpoczynek i zdałam sobie sprawę, że to ja w przyszłości. Dlatego postanowiłam zawalczyć o siebie. I tak kroczek po kroczku okazało się, że mam ED, że to BED, że wyszłam z tego i wpadam w sidła ANY bo boje się stracić kontrole i znów wrócić do BED.
@klepsydraczasu :
Zapodasz nam więcej przepisów?
Gdy tylko zrobię coś godnego uwagi z pewnością się z wami tym podzielę ;)
Anonim:
Ile może trwać zastój wagi? Tak najkrócej, najdłużej i średnio. (jedni mówią że 2-3 dni, drudzy że 2-3 tygodnie, a jeszcze inni że 2-3 miesiące…)
I każdy z nich ma racje. Zastoje wagi podczas diet zarówno zdrowych jak i nie zdrowych to norma. U mnie najdłużej trwał taki zastój 2 miesiące. Wszystko zależy od organizmu. Generalnie 2/3 dniowy zastój wagi to nie zastój. To po prostu biologia. Dlatego nie warto ważyć się częściej, niż raz w tygodniu. Każdy ma inaczej i trzeba po prostu poznać swój organizm :) a i wtedy potrafi płatać figle. Generalnie jeśli twój bilans dzienny jest na minusie (i mówię tu o CPM na minusie a nie PPM co najczęściej można u nas zaobserwować) będzie się tracić masę. Jeśli waga stoi to jest to tylko przejściowe i nie ma się czym martwić.
Anonim:
co jest twoim najtrudniejszym elementem w ciągu dnia/tygodnia?
Hmm. Z pewnością kontrola nad sobą. W sensie, gdy idę na zakupy by kupować tylko tyle ile faktycznie jestem w stanie zjeść. Fakt faktem kupuje jakieś 1/5 tego co kiedyś za czasów BED, ale nadal za dużo bo wiele produktów muszę na cito przerabiać bądź rozdawać…
Anonim:
Coś się stało że opuściłaś serwer na discordzie? Czy po prostu nie twoje klimaty? Miłego dnia :)
Są tam super ludzie, ale niestety nie moje klimaty. Jest tam spamujące kółko wzajemnej adoracji i po prostu mnie męczyło patrzenie na wiadomości, które były conajmniej dziwne 😅 oczywiście nikogo nie chce hejtować. Po prostu nie mój świat ;)
Również życzę miłego dnia :)
Anonim:
Uwielbiam twoje przepisy! Wiem że jesteś na zwolnieniu lekarskim z Niemiec i pewnie jest to więcej niż jakbyś była na nim w Polsce ale zastanawia mnie czasem jak to wszystko ogarniasz. Mieszkasz sama wiec opłaty paliwo etc a warzywa i owoce są bardzo drogie… jeszcze teraz kupujesz dom. Jak???
Miło mi słyszeć, że lubisz moje przepisy :)
Otóż fakt dostaje jakieś 4xtyle co bym dostawała mając polskiego pracodawcę. Jedyny plus mojego aktualnego stanu zdrowia. Nie mogę sobie pozwolić na niewiadomo co wbrew pozorom. Nie mogę popłynąć z wydatkami bo byłby problem. Prowadzę zeszyt gdzie zapisuje wszystkie wydatki i podczepiam paragony. Pomaga mi to co kwartał sprawdzić gdzie popełniam błąd i z czego mogę zrezygnować bądź zamienić na coś innego. Często kupuje warzywa i owoce w regularnej cenie bądź na promkach, ale za to mięso, które jem raz na jakiś czas już leci z wyprzedaży w stylu „krótka data ważności”. Jogurty etc też staram się brać z krótką datą, gdy są obniżki ceny z tego powodu. Nic się nie dzieje jak zje się nawet tydzień po dacie taki serek jak był w lodówce. Mięso mrożę i mam wywalone na datę. Co do domu. Rodzice sprzedają swoje mieszkanie, dają mi pieniądze w akcie darowizny i ja kupuje dom. Jestem jedynaczką, więc chcą by to już było na mnie. Ja zaś biorę na klatę remont. Jak pracowałam starałam się conajmniej połowę swojego wynagrodzenia odkładać. Było na tyle wysokie bym mogła tak robić. Jednak coś za coś. Żyłam na totalnym minimum i wegetowałam kilka lat jak paprotka… Ogólnie rzecz biorąc ludzie w internecie często kreują się na bogatszych, niż są w rzeczywistości zatem nie ma co na takich patrzeć jak na święty obrazek.
Anonim:
Czy uważasz że pomimo blizn po sh (mocnych i licznych) mogę być uważana za atrakcyjną? Mam namyśli, gdyby doszło do czegoś między mną a chłopakiem (wiadomo do czego), czy każdy uciekłby z krzykiem? Czy to jest w ogóle do zaakceptowania?
Uwierz mi, że pomimo swych blizn będziesz dla kogoś atrakcyjna :) i gdy będzie miało dojść co do czego facet nie ucieknie z krzykiem bo ostatnią rzeczą na jaką będzie zwracał uwagę będą twoje blizny. Jak będziesz pasowała z charakteru drugiej połówce, seks będzie udany to nikomu nie będą przeszkadzać twoje blizny. Ważne byś je zaakceptowała i nie ukrywała. Nie mówię tu o jakimś eksponowaniu czy chwaleniem się nimi, ale po prostu traktuj je jak piegi czyli coś zupełnie normalnego. Ludzie będą się patrzeć ZAWSZE jeśli choć minimalnie dostajesz od „norm”. Zawsze komuś coś nie będzie pasować. Dlatego nie zwracaj na innych uwagi. Jeśli będą ci przeszkadzać blizny możesz je usunąć bądź zakryć tatuażami w przyszłości :)
Sama mam kilka blizn. Fakt faktem nie po sh, ale po równie dziwnych akcjach. Jedną zakryłam na stopie tatuażem miecza świetlnego, drugą prawym przedramieniu akceptuje a jest ogromna i nie ładna. Jak schudnę do swojej wymarzonej wagi to zrobię sobie zapewne tatuaż :) w przyszłym tygodniu dojdą kolejne blizny po operacji na brzuchu etc etc. Nie przejmuj się zatem swoimi „krechami” na ciele. Idealni to ludzie są tylko po Photoshopie :P
Anonim:
Czesc! Chce tylko powiedzieć ze jestes super. Wiem ze nie lubisz jak się mówi do ciebie na pani jednak dla mnie jest to trudne. Moja mama jest od ciebie starsza o 5 lat i nie moge sie nadziwic jak rozne od ciebie jestescie. Jak wyrozumiala i ciepla wydajesz sie osoba. To jak patrzysz na rozne tematy czesto wydaje mi sie bardziej dorosle od moich rodzicow
Dziękuje. Bardzo mi miło, że tak mnie widzisz! Cóż ja nie mam swoich dzieci zatem patrze na wiele spraw inaczej. Ogólnie też mam „dziwne” podejście do życia jak to mówią mi znajomi ;) postaraj się nie oceniać rodziców za ostro. Oni też mają swoje problemy i często zapominają jak sami się czuli w twoim wieku. Doświadczają też dużego stresu codziennie związku z codzienną walką o dobrobyt.
#chce byc lekka jak motylek#motylek any#będę motylkiem#chce być szczupła#za gruba#chce byc lekka#dieta ana#gruba szmata#gruba swinia#tw ana diary#porady dla motylków#tylko dla motylków#jestem motylkiem#lekka jak motyl#bede motylkiem#dieta motylkowa#motylki blog#motylki any#blogi motylkowe#motyl#nie chce jesc#nie jestem głodna#nie jedz#nie chce jeść#az do kosci
93 notes
·
View notes
Note
Raczej to jest prośba niż pytanie ale to też jest pytanie. Dałabyś radę przetłumaczyć mod do simsów 18+? Tzn chodzi mi o ten mod- >wickedwhimsmod . ���
Hej, jeśli chodzi o ten mod to jest pełno tłumaczeń na Internecie, wystarczy wpisać "wicked whims polskie tłumaczenie".
Jeżeli chodzi o to, czy ja przetłumaczę to może w przyszłości po Basemental Drugs, czyli tak za 3 lata 🥲
2 notes
·
View notes
Text
Wybory + jutjuberzy-drama-kejz
I jeszcze takie dwie rzeczy, które za mną chodzą, że warte są spisania, a nie spisuję xD bo zapominam (thx my dear ADHD).
1
Robiłam sobie te testy na sprawdzenie programów wyborczych, chociaż jestem zdania, że nie ma na kogo głosować, ale ofc na wybory i tak pójdę.
Wyszło mi - i tu kisnę ze śmiechu - że mam najbardziej zbieżne poglądy z PIS xD. Buhahahhaa. Miałam z tego bekę chwilę, a potem poczytałam, że chodziło o procentowy wynik: że coś ekonomia i środowisko jestem jak PIS, a stosunki społeczne jak Lewica, coś tam innego jak KO i tak dalej (nawet jakiś procent Konfederacji, a tfu, było). No i na sam koniec testu na skali miarki podpisanej przy lewym jej końcu "poglądy lewicowe", a po prawy "poglądy prawicowe" kropeczka reprezentująca moje poglądy była dokładnie tak 5 milimetrów od brzegu lewego, a jakieś 5 centymetrów od prawego (co pokazuje jak te testy mają tworzone tendencyjnie pytania xD - wychodzi, że partia zgodna z moimi poglądami i tuż przy lewej stronie to PIS buahhahaa, cudowny żart).
Mój chłopak robił test też. I za chwilę mi podesłał swój wynik: Lewica. A po chwili wysłał suwak na miarce: jego kropeczka była dokładnie na brzegu lewej strony miarki.
Wyjaśniłam mu jaki ja mam wynik, a on z tego trzęsię do tej pory (a test robiliśmy tydzień temu) "chcesz mi powiedzieć, że mam bardziej lewicowe poglądy niż moja postępowa dziewczyna FEMINISTKA!?" xD I przypomina mi co rusz, że to on jest prawdziwym lewakiem, a nie ja.
Podobną reakcję na te wieści miał mój przyjaciel Programista - też, tak niezależnie, podesłał mi swój wynik: wyszło mu KO i też bliziutko lewej strony miarki. Wkurzał się, że w ogóle konfederacja mu tam na 3 miejscu tańczyła ex aequo (dokładnie ex aequo, taki sam procent punktów) z Lewicą - co jest jeszcze bardziej zabawne, jak musiał mieć nietypowe odpowiedzi, by poglądy tych dwóch stron mu się zrównały procentowo i wyprzedziły jakimś cudem poglądy PISu? xD Anyway - on się cieszy, że ma KO, jakby zdał test na dobrą ocenę. Jak mu wraz z moim chłopakiem opowiedziałam o moim teście i pokazałam wyniki to typy ze mnie się śmieją do tej pory, że jestem taką PISiarą feministyczną xD
Śmieszne te testy...
Ale wybory poniekąd zdecdują co zrobię w przyszłości... bo jak się zradykalizujemy i zostaniemy przy coraz bardziej reżimowym porządku to chyba pomyślę o emigracji...
2
Dramy z Youtuberami z polskiego podwórka.
Gargamel [*] i Krzysztof Gonciarz [*] dla mnie to olbrzymi zawód.
Olbrzymi.
I prawdopodobnie Kasia się jeszcze w tej sprawie odezwie sądząc po jej stories...
Smutno mi.
I strasznie...
To jak Grargamel mówił do swojej dziewczyny na tych nagraniach, ten ton, ta gwałtowność TO JEST TO czego i ja doświadczałam w moim poprzednim związku. Gwałtowność, agresja, manipulacja... nie nagrywałam tego i nie mam słów na tego opisanie... Po prostu słuchając głosówek i czytając widomości udostępnione przez Klaudię miałam takie deja vu... Trzęsłam się. To nie jest do opisania... ale może wysłuchanie tego, tego jak do swojej partnerki zwraca się osoba, którą ta laska kocha i jak bardzo to co on do niej mówi jest dewastujące; jak w dodatku ten pełen agresji, pretensji, wyrzutów , oszalałej zazdrości mężyczyzna przy tym cierpi - bo to jest ewidentne! Ale w poczuciu krzywdy nie widzi jakim potworem dla tej kobiety się staje...
Bardzo to przeżywam.
Bardzo się zawiodłam.
Bardzo.
24 notes
·
View notes
Text
Zmiany
Zmiany
Zmiany jakie nastąpiły w ciągu roku, to nikt by nie przewidział, nawet ja - osoba generująca 300 różnych scenariuszy dziennie.
Czas
Wkrótce minie rok od zakończenia dziwnej - z perspektywy czasu - relacji z Szymonem.
Wnioski? Nie byłaby to trwała relacja, podczas trwania czułem w sobie, że to za szybko i to nie będzie to coś. Zniknął tak samo szybko jak się pojawił. W sumie tak samo było z Mateuszem którego poznałem w internecie nie długi czas potem. Z wyglądu chłopak mega mi się podobał, lecz na drugim spotkaniu już były zgrzyty na pomiędzy charakterami. Głupio się czuję, że moje emocje po Szymonie tak wybuchły, mam wrażenie, że było to nasilone przez okres zimowy i uczucia samotności w tym momencie.
Rezygnacja
W marcu miałem zjazd psychiczny spowodowany moim uczestnictwie w kursie na maszynistę. Nie czułem tego, miałem wrażenie ciągłego stresu i dezorientacji. Próba odejścia z kursu została przyjęta negatywnie ze strony rodziny. Wystąpili z prośbą o próby przekonania się do jazdy do czerwca. W lipcu moja psychika była jeszcze niżej, a stres spowodowany praca powodował ogromne zmęczenie, ciągle uczucie ciężkości i pisk w lewym uchu dzień przed zmianą.
Rezygnacja II
W lipcu po długich negocjacjach i namysłach podjąłem decyzję. Po rozmowie z prezesem i podpisaniem aneksu który i tak mnie zobowiązuje na odpracowanie tu 3 lat, 16 lipca oficjalnie zrezygnowałem z kursu.
Hala
Będąc jeszcze na kursie bardzo nie lubiłem zmian na hali i ogólnie tego miejsca, czułem się nie komfortowo tam. Praca którą mi zaproponowano po zrezygnowaniu, niestety jest na terenie hali. Dyspozytor (młodszy stażem jak iże wiekiem) to jest coś czego nigdy bym się nie spodziewał po sobie, ja - Gabryś - od małolata chciał prowadzić na początku tramwaje później pociągi zrezygnował z kursu, ba! Zrezygnował z pracy na pociągu!
Realizacja
Czuję się tutaj dobrze, odpowiada mi praca. Chciałbym w przyszłym roku dostać się na studia a za dwa lata zamieszkać z powrotem w Krakowie, oczywiście z nadzieją, że w przyszłości będzie możliwość całkowitego opuszczenia Małopolski. Moj stan oceniam na dobry, w jakiś sposób mgły są lepsze od takiej całkowitej szarówki, może też dla tego, ponieważ nie widzisz za wiele.
Prognostyka
Zakończyć ten rok, nie był zły. Jeśli miałbym typować to jedyny normalny rok od 2020, kiedy wszystko było może i nie za pewne, ale to ostatni rok który wspominam dobrze. W ciągu 4 lat nastąpiło wiele zmian, we mnie i w postrzeganiu świata. 4 lata które kształtowały mnie i mój charakter, to jest ta 3 głęboka (główna) przemiana, zmieniająca filary charakteru. Na ten moment są jeszcze dodatki które trzeba poprawić, na pewność siebie i zaradność. W przyszłym roku chciałbym o wiele więcej jeździć po Polsce i po świecie, tak mówię to co roku w wychodzi jak wychodzi. Mają świadomość, że chciałbym się dostać na studia które całkowicie zabiorą mi czas. A tak to większych planów nie mam, głównie skupić się na nauce jak się dostanę i tyle.
Porady i sugestie
Na pewno analizować dokładnie zamiary osób, które chcą się że mną poznać - w tym roku był taki jeden który bardzo chciał zostać przyjacielem a teraz mam taki status jak z Kamilem K z McDonald's. Przerażająca to, ale na szczęście nie widzę go tutaj więc takie toksyczne interakcje są sporadycznie.
Mógłbym zasugerować sobie, żeby nie spotykać dziwnych osób XD.
Pilnowanie się względem posiadanych już znajomych, po ostatnich analizach własnej osobowości dochodzę do wniosku, że potrafię wyłączyć się od świata i znikać przez co niektórzy mogą mieć wrażenie że ich olałem, koliduje to trochę z moją zasada, "dlaczego mam pisać pierwszy?" Trzeba znaleźć jakiś kompromis. I przestać unikać ludzi.
Efektywne zwiększanie pewności siebie, ciężkie i trzeba, znaleźć na to sposób.
Mniejsze wywoływanie stresu przez dziwne myśli i tworzenia nieprzychylnych scenariuszy - chłodna analiza sytuacji.
Chyba tyle porad i przemyśleń
10.11.2024
3:38
Praca, hala
0 notes