#marzenie mam
Explore tagged Tumblr posts
tazapomnianadziewczyna · 3 months ago
Text
- 𝕔𝕙𝕔𝕚𝕒𝕝𝕒𝕓𝕪𝕤́ 𝕓𝕪𝕔́ 𝕟𝕚𝕖𝕤́𝕞𝕚𝕖𝕣𝕥𝕖𝕝𝕟𝕒 ?
- 𝕔𝕙𝕔𝕚𝕒𝕝𝕒𝕓𝕪𝕞 𝕓𝕪𝕔́ 𝕞𝕒𝕣𝕥𝕨𝕒
29 notes · View notes
toba--oddycham · 16 hours ago
Text
Tumblr media
Moje marzenie to Ty...
7 notes · View notes
toksyczn-osc · 1 year ago
Text
Zawsze patrzę w niebo nocą szukając gwiazd, szukam spadających gwiazd. Często wydaje mi się, ze znalazłam i się cieszę lecz później się rozczarowuje, bo to jednak nie ona.
Mimo chwilowego rozczarowania, doceniam ze widzę gwiazdy. Każda na swoj sposób jest piekna. Nie każdą byłam kiedyś w stanie docenić. Teraz doceniam każdą, która świeci dla mnie. Może kiedyś też spadną dla mnie.
17 notes · View notes
diabolicusdomina · 2 years ago
Text
usiadlam dawno
na huśtawce marzen
czekam cierpliwie
na miłą zmiane
huśta emocjami
od smutku do euforii
podejdz do mnie
po huśtajmy sie razem
8 notes · View notes
bastardgoblinwolf · 2 years ago
Text
golden wind au giornos mother moves to poland instead of italy
1 note · View note
niepoprawnaromantyczka · 1 month ago
Text
Tak trudno mi było od ciebie odejść. Tak trudno mi było odejść od człowieka który nigdy nie biegł za mną. Który nie odwrócił się w moim kierunku, który nie czekał. Tak trudno mi było odejść od kogoś kto obiecał mi niebo. Trudno było odejść od codziennych dobranoc, kocham cię na zawsze. Trudno było odejść od czułych dotyków, od ciepłych ramion i pocałunków.  Trudno mi było odejść od poczucia bezpieczeństwa. A najtrudniej było mi odejść od moich własnych marzeń.  Może cię zaprojektowałam w głowie jako marzenie, chciałam byś nim był. Może byłeś tak bardzo przeze mnie zmyślony ze nierealny. Może tęsknie za fantazja miłości  , za tym co ciągle mogło być. Miłość jest wyidealizowana, nie raz wymyślona. Może mieszkając razem byśmy nawzajem stali się sobie nieatrakcyjni i nudni. Może byśmy po latach tylko wspólnie sprzątali dom i wycierali kurze, a byśmy żyli w innych światach. Może byś nie chciał ślubu, rodziny, i mojego marzenia, może byś chciał nie mieć nic własnego tylko tłum ludzi słuchających przez mikrofon i dobre głośniki. Może byś pojechał w trasę, żonę zostawił z dziećmi samą. Może byś nie zajmował się nigdy naszym wspólnym dzieckiem. Może byłeś niedojrzały, i może nadal jesteś. Może wcale miłości za wiele nie masz do oddania, ale tylko emocje puste których nigdy nie miałeś odwagi skonfrontować. Lubisz reflektory, aprobatę , uwagę, lubisz istnieć. A ja widziałam potencjał i chyba w tym potencjale się zasłużyłam tym kimś kim mógłbyś być. Tylko ze nie byłeś. Widziałam w tobie dobro, którego nie chciałeś rozwijać, ambicje, której się sam wyzbyłeś. Widziałam kogoś kto miał odwagę na szczerość, na uwewnętrznienie się. Szczerości się również wyzbyłeś, i stałeś się obłudny. Tak nisko upadłeś ze będąc z kobietą przez 2 lata jeszcze nie wiesz czy ją kochasz, i czy chcesz wziąć z nią ślub i mieć dzieci.  Jesteś przeciwieństwem bycia walecznym.        Mam nadzieje ze tej dziewczynie nie zmarnujesz życia jak mi. Mam nadzieje ze ona sie nie przekona za 8 lat ze właściwie to jej nie kochasz. 
67 notes · View notes
pozartaa · 3 months ago
Text
15.08.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 532. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kalori1 od: 38 dni
Hej dziś mam na 9:00 do 21:00 ( ale pewnie zmyje się z pół godziny wcześniej). Wstałam o 6:00, wykąpałam się i posiedziałam z kawą. Praca w różnego rodzaju święta i weekendy to niestety jeden z mankamentów mojej roboty. "Małż" sobie odpoczywa, a ja do kieratu. Żyćko.
***
Może w końcu uda mi się dostać nowe uniformy... Bosze, mam nadal koszule w rozmiarze 46, które upycham w spodnie, aż mi się robi wał na dupie i brzuchu.
A tym czasem wypożyczam od koleżanki 36 (które ma rękawy do łokcia i rozpierdacza mi się na cyckach, choć dopinam się bez problemu). Najlepiej leży na mnie 38.
Jestem wysoka, więc raczej nie będę się nigdy ubierać na dziale dziecięcym... 😆 ( Zresztą nie jest to moje marzenie)
Szef ciągle na nas machał ręką ( nie tylko ja potrzebuję nowych uniformów), ale dziś wpadł na chwilę i usłyszał trzyosobową babską awanturę o to, że nas ciągle zbywa z tymi ubraniami. No to może w końcu się uda 😆.
***
A poza tym dzień zadziwiająco spokojny jak na "długi weekend" Rano może troszkę się działo a wieczór spokojny.
***
Puszczam posta jeszcze przed końcem roboty. Ale dziś już czeka mnie tylko spotkanie z najlepszym czworonożnym przyjacielem człowieka .... z łóżkiem 😜.
Dobrej nocy wam życzę.
44 notes · View notes
justbutterflyx · 2 months ago
Text
jezu jestem mega szczęśliwa,niedługo jade na koncert mel w łodzi!! dostalam bilet na urodziny i sie popłakałam bo to było moje marzenie i to w dodatku mam miejsce na płycie.ale musze schudnac do tego czasu
31 notes · View notes
skinnyr4t · 4 months ago
Text
mam takie marzenie od kilku lat żeby zapisać się na pole dance (zawsze chciałam tanczyć i ogólnie jakiś mnie akurat to zajarało), ale boje się że wcale mi sie to nie spodoba ze względu na to że będę sie czuć w chuj niepewnie ze sobą i swoim ciałem, nawet nie chodzi o wagę czy coś, tylko po prostu dysmorfia jak zawsze robi brr no i że kasa pójdzie w błoto XD
29 notes · View notes
byleby-umrzex · 4 months ago
Text
Bardzo chciałbym do września ważyć 35kg (muszę schudnąć 8kg bo teraz ważę 44kg) i wiem, że jets to możliwe tylko muszę się bardziej starać. Naj chudsza laska w mojej szkole (chodzi ze mną do klasy xddd) jest mega thinsp0 jakby ona dosłownie (bez koloryzowania) wygląda tak:
Tumblr media
Ona waży 46kg i ma na oko 165cm wzrostu (wiem bo chodzę do klasy sportowej i każdy zna wagę i wzrost każdego, oprócz mojej bo mogłem prywatnie podać swoje wymiary zamiast ważenia się z resztą dzięki czemu nikt nie wie ile waże lol. zaskakujące jest to, że 4osoby na 10 w klasie SPORTOWEJ ma znaczną nadwagę, mam przez to na myśli BMI prawie 30) wracając to znaczy, że ta dziewczyna ma BMI 16,9 a więc gdy będę ważył 35kg przy moim wzroście będę miał BMI 14 więc będę chudszy od niej i od całej mojej szkoły 😍😍 ale żeby mi się udało muszę poważnie się za siebie wziąć (moje marzenie frfr) (chętnie przyjmę meansp0)
22 notes · View notes
tazapomnianadziewczyna · 4 months ago
Text
• 𝕀𝕕𝕒̨𝕔 𝕦𝕝𝕚𝕔𝕒̨ , 𝕥𝕪𝕝𝕜𝕠 𝕞𝕒𝕣𝕫𝕪𝕤𝕫 𝕠 𝕥𝕪𝕞 , 𝕒𝕓𝕪 𝕔𝕠𝕤́ 𝕨 𝕔𝕚𝕖𝕓𝕚𝕖 𝕨𝕛𝕖𝕔𝕙𝕒𝕝𝕠 . ℕ𝕒𝕛𝕝𝕖𝕡𝕚𝕖𝕛 𝕥𝕚𝕣 . •
20 notes · View notes
myslodsiewniav · 5 months ago
Text
Odpuszczam gonitwie myśli (tylko trochę), zauważam syndrom oszusta i swoje nawyki. I trochę o poczuciu dumy z dokonanych rzeczy w obszarze neurotypowym (nie do końca wiem, jak to jest czuć dumę - jak się okazało)
26 czerwca 2024
Widzę, że na tumblrze zaszły zmiany, ale nie mam czasu ogarniać kłódek. Po sesji.
Wczoraj złożyłam wniosek, ze wszystkimi dodatkami, ze wszystkimi formularzykami itp. Dopieszczone na maksa. I tak myślę: po chuj ja się tak staram, żeby to było TAK DOBRE? To tylko wniosek i w dodatku o nie dużą sumę pieniędzy (największą jaką się da, ale relatywnie nie dużą). Ech.
Spalam się na małe rzeczy. W tym tygodniu muszę jeszcze wyprawić w podróż moje dwie prace finałowe na międzynarodowy konkurs. Najlepiej byłoby wysłać je dzisiaj, ale tak serio-serio skończoną mam jedną. A druga wciąż rozgrzebana i trudno, nie poleci. Nie mam na to siły.
Uderzyła też znowu alergia - mnie tylko trochę, na przełomie kwietnia i maja było znacznie gorzej. Po porostu trochę boli głowa i mam problemy z oddychaniem, dlatego teraz nie odchodzę daleko od naszego domowegoo filtra powietrza. No i wróciły te bomble na dłoniach - myślałam, że ma uczucielenie na barwnik turkusowy, ale akurat nic farbami nie działałam w tym roku (bo nie mam czasu), więc musi chodzić o coś innego. Ech.
Ale mój narzeczony wygląda jakby się zjarał - oczy opuchnięte, powieki tak napompowane, że są w zasadzie pontonikami wokół przekrwionych gałek ocznych. Twarz go piecze - co chwilę trze ją dłońmi, do tego stopnia, że wczoraj sam z siebie poprosił mnie o jakiś delikatny krem (nie znosi mieć na sobie filmu z kremem, nie lubi uczucia "tłustości" - rozumiem, ja też, bardzo mnie to wkurza, ale kremy do skory twarzy zwykle przynoszą mi ulgę i nawilżenie, bo mam bardzo cienką skórę). Drapie się też po rękach i co kwadrans biega do łazienki - albo opłukać buzię, albo (w domu) wziąć prysznic. Do tego kicha seriami, tak średnio po 10 "apsik" pod rząd - jemu to przeszkadza bardzo, ale koledzy w pracy maj�� z tego ubaw, są wspierający. Tak myślę, że to naprawdę lepsza forma radzenia sobie z kumplem, który jest w trudnym momencie, którego stan zdrowotny utrudnia komunikację - całe szczęście ziomki w jego biurze wolą obśmiać (śmiejąc się z nim, nie z niego) i podać mu lekarstwo niż wkurzać się, że tyle trwa zanim odpowie na ich pytanie.
Wczoraj, w ramach radzenia sobie z poziomem kortyzolu... Ech... No nie, to nie tak. Od jakiegoś czas widzę, że jestem zestresowana, żongluję nadmiarem terminów i informacji, przytłacza mnie to. Zaczynam czuć się do niczego, wątpić w swoje umiejętności, wartość. Łapać sie na lęku, że nie zaliczę roku (co potwierdzi, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem głupka i hipokrytki, której zdawało się, że zna się na tyle by poradzić sobie z zaspokajaniem swoich atypowych potrzeb i zarazem realizacją etapów nauki przygotowanych dla osób neurotypowych - więc jeszcze dodatkowo we własnej głowie sobie dorzucam), na lęku, że jestem beznadziejną narzeczoną, córką i przyjaciółką - a jeżeli na coś faktycznie pracowałam to właśnie na bycie w swoim mniemaniu dobrą partnerką, córką i przyjaciółką. Realizuję swoje marzenie teraz i mam mniej czasu, chcę, aby przyjaciele to zrozumieli, ale też nie chcę zaniedbać naszych relacji. A ostatnio zaczyna wszystkiego być tak dużo, że chociaż odczytuję od nich wiadomości to odpisuję krótko, albo wcale (bo ze zmęczenia zapominam - chociaż w głowie mam ułożoną odpowiedź i często jestem przekonana, że to nie tylko napisałam, ale też wysłałam) - po prostu moja bateria socjalna się rozładowuje i pomimo chęci nie mam siły na to by odpisać. Nie mam też siły na robienie zdjęć ze spotkań (co zawsze dawało mi tyle frajdy). Więc ostatnio częściej używam słowa "przepraszam" niż bym chciała i to powoduje, że jakby sama sobie potwierdzam jak bardzo beznadziejna jestem.
Klasyczne ADHD.
To wszystko, te wszystkie uczucia to klasyczne ADHD.
Złapałam się na tym w zeszłym tygodniu robiąc sobie krótką przerwę i zabierając siebie samą i swojego pieska w naturę. Chodziłyśmy przez 4h po parku, a do mojej głowy docierał taaaaaaki mętlik myśli konfrontowanych z faktami, że miałam ochotę odgryźć sobie ogon.
Ostatnio tez przeczytałam - do snu - że ADHDowcy nie odczuwają uczucia "spełnienia/feeling of accomplishment". I to było ciekawe. Tym bardziej ciekawe, że WIEM, że mogę odczuwać spełnienie - i wiele razy je czułam! Ale faktycznie, aby poczuć dumę ze swoich dokonań i spełnienie potrzebuję 1- mindfulnessu w postaci bliskości z sobą i bliskimi, 2 - rutyny, 3 - w tej rutynie sporego czasu na świadome zauważanie swoich uczuć i dbanie o ciało (sport, joga, sauna, pływanko, czytanie itp) o którym z nawyku po prostu zapominam. Czyli w zasadzie [potrzebuję wszystkich punktów 1,2,3 sklejonych w jedno. Ale słuchając tego co ADHDowcy mają do powiedzenia na temat rozróżnienia spełnienia w sensie "accomplishment" oraz w sensie "fulfilment" zrozumiałam, że to kolejna sprawa, która mi się zlała w jedno. Dotąd nie rozużniałam znaczenia tych słów, to dla mnie były synonimy, słowa opisujące to samo, a one jednak opisują pewną różnicę w niuansach.
Z zaskoczeniem odkryłam, że moje uczucia spełnienia, to, które chwilę temu opisałam jako kombinację punktów 1,2,3 to "fulfilment", tym czasem uczucie "accomplishment" to dla mnie coś bliższego "poczuciu ogromnej frustracji poprzedzonej chwilową ulgą", niż dumy. Nie czuję w chwilach dla neurotypowych "spełniania/accomplishment" - czuję ulgę, że zdołałam coś wykonać na czas i nie zjebać tego, myślę w takich chwilach o sobie źle - że mogłam szybciej, lepiej, porządniej, że raptem pomimo swoich wad "jakoś się udało". Że nie popełniłam błędów (bo system nauczył mnie nie ufać sobie - ADHD dalej), że nie zostałam od razu wykluczona z procesu, że nie dostałam od razu 0 punktów. Czyli westchnienie ulgi "uf, udało się" i od razu przechodzę do przypomnienia sobie o liście rzeczy, które jeszcze muszę wykonać na czas i złożyć o czasie, znowu na tyle dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić, żeby było tak dobre, by "załatać" ewentualne braki, które przecież będą (dysprtografia, synestezia itp).
Nie wiedziałam, że można czuć inaczej.
Że informacji: złożyłam, udało się. Może towarzyszyć coś innego niż, ulga i przypominanie sobie o wszystkim co jeszcze muszę zrobić, aby nie zawalić. Ewentualnie o przypominaniu sobie, że mogę zawalić i to okay, bo i tak to ja będę się bujać z konsekwencjami - w tym jest siła i odzyskanie sprawczości i odpowiedzialności.
Dlatego "bycie dla siebie łagodną" to dla mnie jak branie prysznica po dłuuuuugim boju w systemie. Terapia to najlepsze co dla siebie samej w życiu zrobiłam. Wzruszam się, jak o tym myślę.
Anyway.
Wczoraj, 25 czerwca 2024 r. złożyłam dopieszczony na 1000% wniosek o grant. Z załącznikami i rekomendacjami (wg. wniosku wystarczyła jedna rekomendacja, a ja postarałam się o dwie, i to od dwójki naprawdę bardzo kompetentnych naukowców. Co więcej - byłaby trzecia rekomendacja od Pani dziekan, ale formalnie nie może jej napisać, bo chociaż nie jest w jury konkursowym to jednak jej dział się zajmuje oceną i przetwarzaniem decyzji o przyznaniu grantu), z oświadczeniami, z harmonogramem i budżetem tak przygotowanym, jak podobno nikt w historii tego konkursu nie przygotowywał tych dokumentów.
Mam doświadczenie, dostałam pochwały, zostałam doceniona, mój zespół mnie wsparł, pracowałam nad tym dłuuuuugo. To naprawdę solidna robota i wiem, że jest solidna, bo wiem jak dużo informacji przestudiowałam.
I poczułam raptem ulgę, że "udało się" złożyć to na czas i zarazem nie wylecieć w przedbiegach. Jak zawsze. Syndrom oszusta na pełnej - mam przekonanie, że ja nic nie wiem, nie umiem, że ja ledwo osiągam jako-taki poziom, że pewnie wszyscy inni mają ten poziom i są ode mnie lepsi, a ledwo im doskakuję. Tak myślę, serio! Chciaż dostałam feedback, że w ogóle tak nie jest! Ba! Dostaję taki feedback regularnie! Że moje prace zaliczeniowe są na świetnym poziomie. Ba! Jeden Pan wykładowca napisał mi, że daje mi 5, bo jego historii prowadzenia kursu, który mi wykłada w tym semestrze, od lat, od początku, jeszcze nie dostał tak świetnie, profesjonalnie, szczegółowo i dobrze napisanej pracy. Do tego z dbałością o właściwe przedstawienie wniosków i oprawy graficznej. Skakałam ze szczęścia, gdy to czytałam, jednak i tak cos we mnie nie dowierza, że mogę być NAPRAWDĘ DOBRA.
Ale im więcej sama sobie zostawiam przestrzeni na dbanie o ciało, na spacerki, na odpoczynek, na mindfullnessu, tym wyraźniej łączę te dwa ja: to, które dostaje komplementy i feedbacki od profesjonalistów doceniające mój profesjonalizm, oraz to, które boi się ciągle, że jeżeli nie da z siebie 3000% to ktoś odkryje jak bardzo beznadziejna i nie-dość kompetentna jestem.
ADHDowicze potrzebują tego czasu na mindfullness.
Dlatego - po przetrawieniu tego co powyżej opisałam - skupiłam się na "moim wtorku" i na wybraniu się do saunarium. Oczywiście wczoraj, na saunie odliczałam w głowie kolejne kroki: że teraz, do końca tygodnia muszę zrobić i oddać zaliczenie z przedmiotu XXX, wysłać pracę na konkurs, a jeszcze tego dnia muszę przecież odbyć certyfikowane szkolenie (odbyłam, 2,5h miało być o AI, a było tak naprawdę o sprzedaży generycznego chłamu w postaci e-booków pisanego przez AI na Amazonie, na generowaniu zdjęć w AI i upieraniu się, że możemy je sprzedawać jako "nasze zdjęcia" i zrezygnować z najmu usług fotografa/grafika, o tworzeniu treści szkoleń przez AI, o pisaniu listów biznesowych przez AI - zabawne, bo o ile na studiach miałam nie raz omawiane, jak łatwo rozpoznać teksty tworzone przez AI, chociażby po składni i po kalkach językowych, po pokracznym słowotwórstwie, to na tym certyfikowanym szkoleniu dostałam przeciwieństwo tego: facet zachwalał te wszystkie "współpracuj ze mną, a rozkwitnę twój biznes" według niego brzmiało kreatywnie, ech... Ale typ podczas szkolenia zachęcił około 400 osób do zakupu jego narzędzi AI i kolejnej usługi szkoleniowej za około 2 tysiące każde, więc tak się robi prawdziwą kasę, a ja i moje wątpliwości etyczne są wciąż na głodowej pensji... Ech...), a po szkoleniu wywiesić pranie, skontaktować się z urzędem w sprawie wydanie certyfikatów i zaświadczeń, a w przyszłym tygodniu najpóźniej zrobić zaliczenie z XXX i je oddać, a potem przygotować się na egzamin, a potem, już po sesji zadbac o kolejno: wyjazd na chwilę by odpocząć, o urodziny mojej siostry, o urodziny przyjaciela, o urodziny szwagra, o urodziny taty, o odwiedzenie szwagierki, o realizację grantu, jeżeli dostanę grant, o odbycie kolejnych szkoleń... i tak dalej.
Trudno mi się wyrwać z tych przytłaczających myśli. Serio.
Mam listę terminów w głowie i w kalendarzu, kolejne rzeczy od siebie wzajemnie zależą i jak coś zawalę to kolejne etapy mogą się skomplikować.
Boje się.
Ale chcę spróbować z założeniem działalności, ale nie zrobię tego bez tej informacji o grancie, bo bez tego nie będę miała pieniędzy na realizację kursów, bez których nie dostanę dotacji.
Zluzowałam w saunie, ale wciąż to odliczanie kolejnych etapów przebiegało mi w głowie, aż... usłyszałam chrapanie. Myślałam, że to ja chrapię xD A to babeczka, która leżała na sąsiedniej półce. xD W nocy poprzedzającej złożenie wniosku nie mogłam spać - spałam ledwie 2h, a potem nie czułam senności. I to mnie martwiło. Ale w saunarium, słuchając tego miarowego, spokojnego chrapania sama się uspokoiłam. Natrętne myśli się wyciszyły. Byłam bliska zaśnięcia...
I to było takie przyjemne. :D
Wyszorowałam się, potem nabalsamowałam i wróciłam do domu.
Widzę, że przytyłam i poczułam, że ciało mnie boli (to fascynujące, jak w stresie można ten ból ignorować). Więc o siebie zadbałam: zjadłam duuuużo soczystych pomidorów i zaległam na kanapie z moim opuchniętnym narzeczonym i kochanym pieskiem. Oglądamy od nowa "BoJack Horsman" i ten serial, ech... jest dobry i boli w serduszko. Dużo triggerów we mnie wywołuje, ale cieszę się, że możemy z O. o nich porozmawiać.
A potem kupiliśmy bilety na pierwszy wypad po sesji, który porusza nasze ciała i przewietrzy głowy. Robiliśmy to będąc chooooolernie zmęczonymi, więc kilka rzeczy muszę dzisiaj na dworcu wyjaśnić, ale mamy to. Jedziemy spełnić kolejne moje marzenie <3
Mega się cieszę, chociaż sama podróż troszkę mnie martwi - zobaczymy czy to faktycznie tak dobry pomysł, jak się wydaje być. Może być tak, że to za mało czasu i za duża odległość, by faktycznie poczuć odprężenie. :/
Wczoraj w saunie też myślałam o Turcji i naszym dniu SPA w Hammam. OMG nie pamiętam w rezultacie, czy to opisałam, ale to było tak fantastyczne i tak fajne!
Dużo się dzieje, za dużo.
Nie mogę się doczekać wakacji.
A dziś wstałam z przewianym barkiem xD - kurwa, załatwiłam się na saunie! Nie mogę ruszać głową i lewą ręką. xD No kurwa super. xD
Od rana wchodzi smarowanie się maścią końską.
24 notes · View notes
diabolicusdomina · 2 years ago
Text
pieprzona marzycielka
bliskosc ciepła
uczucie otulajace
glos uspakajający
dotyk delikatny
zapach przyjemny
cisza spokojna
rozmowy dlugie
noce gorace
rece dopasowane
smiech szczery
oczy błyszczące
a to wszystko dzieje sie
w glowie.
6 notes · View notes
motylekjuli · 1 month ago
Text
Uświadomiłam sobie, że ja tak naprawdę nie chce już chudnąć, żeby być wychudzoną. Ja chce umrzeć. Ważę 38.5kg, mam bmi 14.3, i waga i bmi są zagrażające mojemu życiu. Terapeutka powiedziała mi, że powinnam już dawno być w szpitalu, ale za bardzo we mnie wierzy i mnie lubi, żeby mnie tam wysłać. Ale szczerze to już dawno się z tym pogodziłam, nie chce żyć, chce być najchudsza jaka tylko się da. Jeśli umre z wygłodzenia będzie to oznaczało, ze spełniłam swoje marzenie, bo chudsza już być nie mogłam. Chcę leżeć w trumnie jako cieniutka, drobniutka istotka. Której widać wszystkie kostki i są pokryte cieniutką, już marszcząca się skórą. Jedyne czego bym żałowała, to że nie będę mogła wtedy siebie zobaczyć i poczuć tego jak wyglądam. Ale trudno, nie mogę się doczekać aż kiedyś odejdę.. spełniona, zakończę misję jaką dała mi Ana z sukcesem, będę perfekcyjna. Strasznie dziwne uczucie.. jeszcze 5 miesięcy temu ważyłam 62.5kg, chudłam i chudłam i mogłam więcej i więcej, a teraz.. teraz wsm jeśli chciałabym żyć to już nie mogę. Jeden kilogram za dużo i się przekręcę XDD ale właśnie tego chcę.
Jeszcze szybki bilans z dzisiaj 5.10
Zjedzone : 228 kcal
Spalone : w krokach ( 11 632 ) - 253 kcal, do tego odkurzałam, mega długo sprzątałam
Bilans : nie wiem dokładnie, ale napewno na -
15 notes · View notes
gasieniczka777 · 6 months ago
Text
Cześć motylki !! :3
Mały update z wczoraj !!
Nie jadłam kompletnie nic jakos do godziny 17 a następnie z tata zrobiliśmy zupę krem z pomidorów. Miałam zjeść tylko jeden talerzyk tej zupy gdyż wychodzi to mniej niż 150 kcal, lecz tata poprosił mnie o zjedzenie jeszcze paru kawałków bagietki czosnkowej do tej zupy i było mi głupio odmawiać. Podliczając wyszło mi to jakos 500 kcal oraz jakos 200 kcal spaliłam sprzątając. Wszystko mam oszacowane w kalkulatorze kalorii itp itd.
Mam teraz dość ciężki czas ponieważ się przeprowadzam z mama od taty ale plusy są takie iż. Moja mama ma własna firmę i czasami nie ma jej w domu nawet do 20 wiec nikt nie będzie pilnował czy jadłam. A tata potrafi nie wracac z pracy do domu na noc dlatego NIKT !! NIKT NIE BĘDZIE MNIE PILNOWAŁ !!
Zrobiłam wczoraj towniez 10 minut stretchingu od Oppserve na wzrost i mam nadzieje ze do września urosnę te 5 cm :((
Jeżeli macie jakieś tipy jak szybko urosnąć to proszę piszcie w komentarzach gdyż 173 wzrostu to moje absolutne marzenie !!
Kocham was motylki 🩷 chudego dnia !!
20 notes · View notes
pozartaa · 6 months ago
Text
03.05.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 428. Limit +/-2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
No i niestety cała majówka wolna to było by marzenie. Ale nie ma tragedii cieszę się, że chociaż ten 1 i 2 maj mnie ominął. Dziś dnioweczka w robocie. Trzy osoby na zmianie miało być. Nowy kolega nie dotarł... myślę, że już więcej nie dotrze 😑. Przez to było dość ciężko... Cóż tak się kończy zatrudnianie gównażerii... (Nie umniejszam młodym ludziom, którzy jednak mają odpowiedzialne podejście, bo wiem że wielu z was ma)
***
Dzień w pracy to dzień w którym nie ma o czym właściwie pisać. Podziwiajcie kolejny rzadki u mnie post który nie jest długi jak Quo Vadis 🙈
***
Wróciłam do domu a tu nadal budowa. Jejku mam dość tego kurzu!
Tumblr media
Ale tu oto powstaje pergola na balkon. Mam w moim 10-metrowym salonie pieprzoną drewutnię 😆
Dobrej nocy wam życzę.
27 notes · View notes