#błyszczące
Explore tagged Tumblr posts
Text
Wiecie co? Uważam, że branża beauty jest bardzo przesadzona, jeśli chodzi o koszt usług. I tak - ten post to wyłącznie cebulackie narzekanie na hurr durr piniendze i trochę ból dupy. Może nawet bardzo ból dupy.
Odniosę się tu głównie do branży makijażowej, bo sama w makijażu trochę siedzę i wiem mniej więcej, jakie są ceny produktów używanych w tym zawodzie.
Uważam, że makijaż wieczorowy i makijaż ślubny wyglądają zupełnie identycznie, a ceny są wysoce zróżnicowane. Wiem, że wizażystki próbują to tłumaczyć tym, że makijaż ślubny ma łączyć w sobie 3 różne rodzaje makijażu (z jakiegoś powodu dzienny - najpewniej dlatego, że z reguły delikatny, ale też wieczorowy i fotograficzny), wobec tego jest rzekomo bardziej skomplikowany. Argumentują różnice cenowe też tym, że makijaż musi być dopasowany do sukni i kreacji samej w sobie (krój, materiał, styl, zdobienia, chuj wie co jeszcze), ale jak przeglądam te profile wizażystek, to mam wrażenie, że wszystkie te makijaże ślubne wyglądają dosłownie identycznie - na powiekach brąz/herbaciany róż i złoto, subtelna kreska od połowy powieki - najczęściej brązowa (czasem też wyciągnięcie kącików wewnętrznych), na ustach z reguły delikatny, nudziakowy kolor (obecnie błyszczące wykończenie jest na topie, które moim zdaniem nie jest w ogóle trwałe, a więc niewarte swojej ceny, jeśli mówimy o ślubie), delikatne rzęsy z wyciągniętymi kącikami zewnętrznymi w stylu kociego oka, wyczesane i lekko podkreślone brwi, herbaciany lub chłodny róż podkreślający policzki, delikatny bronzer (choć w obecnych trendach bardziej podkreśla się różem, w sensie jest bardziej widoczny niż bronzer), naturalnie wyglądający rozświetlacz, podkład oczywiście świetlisty, korektor kryjący, acz lekki. I dekolt tak rozświetlony, że aż nienaturalny i widać go z kosmosu.
Makijaż wieczorowy wygląda kurwa identycznie, jest tak samo trwały, czasem jest po prostu mocniejszy, ale przecież to jest wyłącznie wybór Klientki i przy makijażu ślubnym też można postawić na mocniejsze oko/usta (gdybym ja miała brać ślub to mocne oko i wyraźne brwi to must have, nawet jeśli wizażystka by mi odradzała i nawet jeśli miałybyśmy się przez to pożreć).
Kosmetyki użyte w obu makijażach są prawdopodobnie takiej samej jakości/wartości, bo dlaczego klientka, która nie bierze ślubu, tylko jest gościem weselnym, ma mieć gorszej jakości kosmetyki? Jakość i trwałość wykonanego makijażu powinna być identyczna.
Nie rozumiem, dlaczego baby mają płacić więcej tylko dlatego, że makijaż jest użyty w innym celu, mimo że wygląda dosłownie tak samo i użyte są podobne produkty. A to nie są małe kwoty, bo różnica może być nawet koło 100 zł (mówię o cenach średnich, fancy salony na pewno mają te kwoty znacznie wyższe). Jedyny argument, który jestem w stanie przyjąć, to próbny makijaż ślubny wliczony w cenę całej usługi, ale nie w każdym salonie jest za free.
Dla mnie w ogóle wizja płacenia 270 zł za to, żeby wyglądać ładnie przez kilka godzin, jest w chuj abstrakcyjna. Wiem, że nie każdy ma dryg do makijażu i czas, nie każdy też to lubi. W takich chwilach doceniam to, że w czasach studiów zamiast chodzić na wykłady, siedziałam w domu i ćwiczyłam makijaże, bo zapewnia mi to potężne oszczędności XD
Dlatego myślę, że jeśli ktoś umie i lubi robić ładne makijaże, to znacznie lepiej jest po prostu kupić sobie dobre, trwałe kosmetyki, bo mimo że wyjdzie to drogo, to przynajmniej nie będą jednorazowego użytku. Bardziej opłacalnie mimo wszystko.
Albo ceny paznokci, które trzeba ściągać/uzupełniać 3 tygodnie po wykonaniu. Paznokcie kosztują dużo, osobiście robiłam za około 180 zł xD Później jeszcze koszt ściągnięcia tych paznokci. Tu jednak jestem w stanie trochę te ceny zrozumieć, dlatego że schodzi na tym w chuj czasu i stylizacje są naprawdę bardzo zróżnicowane, więc trzeba mieć szeroki wachlarz umiejętności. Korzystałam z tej usługi raz w życiu i prawdopodobnie zbyt prędko się nie zdecyduję, mimo że pazury były piękne. Szkoda mi kasy i czasu na coś, co trzeba ogarniać co 3 tygodnie. Naturalną płytkę po ściąganiu też miałam zjechaną i długo mi zajęło doprowadzenie jej do ładu.
Tak samo te doczepiane rzęsy. Drogie w chuj, po krótkim czasie trzeba ściągać/uzupełniać, a przy okazji w chuj uważać na to, żeby nie uszkodzić kleju przy zmywaniu makijażu, bo rzęsy mogą ulec zniszczeniu XD
Fryzjerstwo też bardzo droga sprawa, facet z krótkimi włosami płaci jakieś 70 zł miesięcznie za strzyżenie, żeby wyglądał przyzwoicie, baby płacą też potężne kwoty, tyle że nieco rzadziej (generalizując, bo osobiście nie znam kobiety, która korzysta z usług fryzjerskich regularnie co miesiąc), szczególnie jeśli dochodzi do tego farbowanie. I oczywiście jest to zależne od długości włosów (w strzyżeniu nie rozumiem różnic cenowych zależnych od długości). No i oczywiście, idąc do salonu fryzjerskiego, usługa strzyżenia dla mężczyzn z krótkimi włosami i usługa strzyżenia dla kobiet z krótkimi włosami też jest zróżnicowana cenowo xD Dlaczego?
A kursy w branży beauty to już w ogóle pojebana sprawa, 1000 zł za 1 DZIEŃ szkolenia (a w zasadzie jakieś 8 godzin z przerwą obiadową XD). Lekcja makijażu bez certyfikatu - 500 zł XD
I wiecie - ja zdaję sobie sprawę, że to nie są usługi pierwszej potrzeby. One nie są niezbędne do życia, jest to pewnego rodzaju przyjemność, którą sami chcemy sobie sprawić, ale nie ukrywam, że bardzo mnie zastanawiają te koszty.
Takie kwoty za godzinę pracy w zawodach powszechnych, to mają chyba tylko księża i dziwki.
#narzekanie#wizaż#paznokcie#fryzjerstwo#branża beauty#kurs beauty#wydatki#pieniądze#cebula#cebulactwo#bieda#poland#polish#po polsku#polska#polski tumblr#notatki#wysryw
16 notes
·
View notes
Text
ej kolejna ankieta
znacie/używacie słowa pazłotko? (tzn. folia aluminiowa albo te papierki błyszczące po cukierkach)
przezylam szok, bo moja koleżanka z poznania wgl nie zna tego slowa
84 notes
·
View notes
Text
NIE głosujcie na Bernadetę Żmijowiec!
Jagna Sosjerka 06.06.2024
Jak niektórzy z Was szanownych obywateli Kłykciów Lewych mogli zaobserwować, w ciągu ostatnich kilku tygodni, lokalna żmija w trawie, Bernadeta Żmijowiec ma czelność kandydować do parlamentu europejskiego (???). Jest to, jak wszyscy dobrze wiemy, kobieta niegodziwa, zanurzona w korupcji aż po same jądra, których nie ma, z ogromnym ego za to bez honoru i dupy, o radiowej twarzy, gazetowym głosie i telewizyjnym zapachu.
Nie ma oczywiście większych powodów do obaw w związku z tym wyskokiem, bo przecież i tak nie miałaby najmniejszych szans na wygraną, ale hej, mało się ostatnio dzieje we wsi, a przecież o czymś trzeba pisać, zresztą warto ostrzec ludzi, żeby nie głosowali na tę bezwstydną złodziejkę, podłą, jadowitą, ordynarną zdrajczynię, tylko dlatego, że pochodzi z naszej wsi. Sama bym się zgłosiła, tylko po to żeby udowodnić, że nie może się ze mną równać, ale za dużo z tym roboty i totalnie nie obchodzi mnie na tyle co ona robi ze swoim życiem, bo moje jest dużo lepsze, ważniejsze i bardziej interesujące, niż tej żałosnej parodii działaczki społecznej, z włosami, które z bliska wcale nie są aż tak miękkie i błyszczące jak się może wydawać.
Obywatele, wzywam was do działania, albo też jego braku. Nie możemy pozwolić żeby pierwszą w historii kłykciańską europarlamentarzystą została bucowata lafirynda z głową w chmurach, wężem w kieszeni, przerośniętym czołem i chorymi ambicjami, niemającymi zresztą nic wspólnego ze służbą małej i wielkiej ojczyźnie, a raczej z wypełnieniem jej żałosnej potrzeby walidacji. 9 czerwca NIE stawiaj krzyżyka przy Bernadecie!
#kłykcie#kłykcie lewe#polska#wieś#polska wieś#poland#polish#polblr#polski tumblr#polishcore#polish tag#polishposting#polskaposting#polandposting#oc#oc writing#mockumentary#parody#unreality#wybory
20 notes
·
View notes
Text
Czy kiedy w polskiej fantastyce pojawia się wspomnienie o brokacie, pisarze mają na myśli błyszczące drobinki, czy to tylko czytelnicy? Moim zdaniem chodzi o tkaninę brokatową, czyli haftowaną, praktycznie żakard, ale bardziej ekstra. Mylę się?
5 notes
·
View notes
Text
Jeśli chcecie mieć mega gładkie,wygłądzone i turbo błyszczące włosy to przeczytajcie:
1.Najpierw tylko skóre głowy 2 krotnie szamponem
2.odsącz je z wody i wczesz odżywkę do włosów po czym spłucz
3. Wytrzyj delikatnie włosy i nałóż maskę lub inną odżywkę,wczesz i pozostaw na ok.15 min(polecam spiąć w kok żeby nie przeszkadzały) I spłucz
4.przygotuj wodę ryżową.Przepis: wsyp 2-3 łyżki ryżu,zalej ciepłą wodą i dokładnie przepłucz ręką w misce poczym wylej są wodę i powtórz jeszcze 2 razy.Woda po 3 płukaniu to właśnie nasza woda ryżowa (pamiętaj najpierw pozbyć się ryżu)
5.dokladnie odsączone włosy bez maski czy odżywki najpierw zamocz w misce z wodą ryżową po czym spłucz nią całe włosy od nasasy,odsącz i pozostaw na 5 min na włosach i spłucz letnią wodą.
Efekt tafli jest murowany może i to dużo zachodu ale serio warto!
#długie włosy#włosy#pielęgnacja#blogi motylkowe#motylek any#motylki any#chudniemy#bede lekka#chude jest piękne#chude nogi#skóra i kości#motywacja#wystające kości#chce być piękna#piękno#będę piękna#bede piekna#chce byc piekna
20 notes
·
View notes
Text
Która lektura z klas 1-3 szkoły podstawowej jest lepsza - "Piaskowy Wilk" Åsy Lind czy komiks "Którędy do Yellowstone? Dzika podróż po parkach narodowych" Aleksandry i Daniela Mizielińskich?
"Kiedy ani mama, ani tata nie chcą się z nią bawić, Karusia idzie nad brzeg morza i rozmawia z Piaskowym Wilkiem. On zawsze ma dla niej czas oraz ochotę na robienie ciekawych rzeczy.
Piaskowy Wilk ma błyszczące futerko w kolorze piasku i był na świecie od zawsze. Opowiada rzeczy zapierające dech w piersiach i tłumaczy Karusi zagadki otaczającego ją świata. Na przykład, że wszechświat nie ma końca, albo że siniaki to medale, które dostaje się za odwagę. Albo że tata dlatego nie może przyjść się wykąpać z Karusią w morzu, bo gazeta, którą czyta, zahipnotyzowała mu oczy. Piaskowy Wilk potrafi przekonać Karusię, że nie musi bać się ciemności ani potworów.
Świat na pograniczu rzeczywistości i dziecięcej fantazji. Autorka bardzo świadoma jest języka, smakuje go i bawi się nim podobnie jak robią to dzieci. Książka składa się z kilkunastu autonomicznych rozdziałów i świetnie nadaje się do głośnego czytania, na przykład jako bajka na dobranoc." (za lubimyczytac.pl)
"Wielka podróż przez różnorodne parki narodowe w wielkim albumie komiksowym pełnym wiedzy o świecie dzikiej przyrody.
On jest nieśmiały, ona – przebojowa. On – ogromny i ciężki, ona – mała i zwinna. Poznajcie żubra Kubę i wiewiórkę Ulę – parę przyjaciół z Puszczy Białowieskiej. Właśnie dostali tajemniczy list z Ameryki i wybierają się w wielką podróż tropami dzikiej przyrody.
Poprowadzi ich ona przez osiem niezwykłych parków narodowych w najróżniejszych zakątkach naszej planety. Od amerykańskiego Yellowstone przez Park Narodowy Grenlandii po indonezyjski Park Narodowy Komodo. Od amazońskiej puszczy przez afrykańską pustynię po chiński las bambusowy. W każdym z tych miejsc spotkają miejscowe zwierzęta, poznają ich zwyczaje i środowisko, przeżyją wiele przygód i dowiedzą się mnóstwa ciekawych rzeczy.
Co żubr ma wspólnego z bizonem? Jak podróżuje lodowiec? Dlaczego wilki są potrzebne? Jak zwierzęta radzą sobie z upałem afrykańskiej pustyni, a jak – z mrozami Arktyki? Skąd się wzięły nieloty na Nowej Zelandii? Na czym polega noc polarna? Dlaczego panda musi ciągle jeść?
Aleksandra i Daniel Mizielińscy są mistrzami przekazywania wiedzy w przystępny i atrakcyjny sposób. Tym razem ogrom informacji o dzikiej przyrodzie różnych kontynentów zawarli w dowcipnym i wciągającym komiksie, który płynnie przenika się z efektownymi planszami edukacyjnymi." (za lubimyczytac.pl)
7 notes
·
View notes
Text
Wrażliwi ludzie zawsze mają porysowane serca.
Dusza do góry nogami.
Błyszczące oczy, łzy gotowe płynąć.
Uśmiech na ustach gotowy do eksplozji.
Żyją w równowadze radości i bólu życia.
Nie są idealni, wręcz przeciwnie.
Żyją tysiąc minut na godzinę.
Wrażliwi ludzie wiedzą, jak się uśmiechać.
Zatrzymują się przed tęczą.
Radują się do świata.
Patrzą w stronę morza.
Delektują się nieskończonością pokoju i smucą na widok cierpienia.
Potrafią zmienić piasek w gwiezdny pył. Rozświetlają sen w ciemności.
Wrażliwi ludzie są tam, samotnie.
Czekając na odpowiedni moment, by dać ci uścisk, na który czekałeś.
Wiedzą, że widzą poza wyglądem.
Poza uśmiechem, poza łzą.
Nie zakładają masek.
Ponieważ żyją z serca...
3 notes
·
View notes
Text
Lawendowe Lata
Rozdział 3. Bohater Quidditcha
— Remus! Remus, na litość boską!
Chłopak zamrugał kilkakrotnie i spojrzał na Lily Evans, szarpiącą go za rękaw swetra. Uśmiechnął się blado i dyskretnie upewnił, że nie powyciągała miękkiego materiału. Matka by go chyba zamordowała.
— Słucham?
— Czyli Syriusz mieszka z wami?
Remus skinął głową i wziął łyk osłodzonej herbaty z mlekiem.
— Hasam wyjechał z kraju. Mieliśmy wolne łóżko i William to załatwił.
— Jaki jest? — w głosie Lily wyraźnie można było wyczuć napięcie. Remus spojrzał na nią, zaintrygowany.
— Jeszcze nie bardzo go znam. Wczoraj trochę rozmawialiśmy, ale generalnie o głupotach — wyjaśnił. Cały wieczór James i William starali się wmówić Syriuszowi najbardziej niewyobrażalne plotki ze szkoły: od Komnaty Tajemnic po klątwę ciążącą na etacie profesora od obrony przed czarną magią. Remus z satysfakcją zauważył, że ich nowy kolega nie uwierzył w żadną z nich. — Czemu pytasz?
— No, wiesz… — Lily przechyliła głowę, celując wzrokiem w sklepienie. Jej piegowate dłonie zacisnęły się na kolanach, a szyja schowała między ramionami. — Jestem ciekawa.
Remus nie rozumiał randkowania. Doszedł do tego wniosku poprzedniej zimy, kiedy William zaczął umawiać się ze Ślizgonką z szóstego roku — ich chodzenie ze sobą trwało zaledwie kilka tygodni. Kiedy zobaczył, jak jego kolega całuje się z dziewczyną na powitanie, coś w żołądku Remusa zaprotestowało i najzwyczajniej w świecie go zemdliło. Od tamtej pory oczywiście oswoił się z myślą, że romans nie istnieje jedynie w książkach, które czytał na zmianę z mamą. Pomysł tego, że jego przyjaciele zaczną się z kimś umawiać, wciąż budził jednak jakiś niepokój, którego chłopak nie umiał logicznie wytłumaczyć.
Tego poranka, przy śniadaniu, coś w oczach Lily podpowiedziało mu, że chodzi właśnie o randkowanie.
— Co u Severusa? — Remus zmienił temat, a jego przyjaciółka od razu połknęła haczyk. Kąciki jej ust opadły, a ciało bardziej rozluźniło, jakby ze zniechęceniem. Lily przerzuciła długie włosy na plecy i wzruszyła ramionami.
— Sama już nie wiem. Niby wczoraj prawie się dogadaliśmy. Przeprosił mnie za swoje zachowanie, ale… — Dziewczyna pokręciła głową, ze zmarszczonym w irytacji czołem. — Później przyszedł ten głupi Potter i wszystko zepsuł.
Remus złapał się za kark. Zrobiło mu się wstyd, że był jedną z osób, które rozbawił psikus Jamesa. Oczy jego przyjaciółki pociemniały ze złości, kiedy zacisnęła blade usta w cienką linię. Remus niemal potrafił wyczytać z wyrazu jej twarzy ponure myśli. Nie mogąc znieść swojego onieśmielenia wobec jej zaciętej miny, odwrócił wzrok, starając się ułożyć jakieś taktowne zdanie, pasujące do sytuacji.
— Marlene? — spytał znienacka. Dziewczyna uniosła wzrok. — Czekasz na… kogoś?
Remus zmarszczył brwi, widząc błyszczące ekscytacją ciemne oczy Marlene. Koleżanka siedziała niespokojnie przed swoim talerzem, z dłońmi zaciśniętymi w małe piąstki. Pod wpływem pytania jej ramiona zadrżały, a na śniadej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.
— Nie — odpowiedziała krótko. Remus przechylił lekko głowę, starając się wyczytać coś z sapania, z którym to słowo opuściło jej usta. — Po prostu postanowiłam coś sobie w te wakacje.
Remus zerknął na Lily, niemo prosząc ją o pomoc, ale dziewczyna wydawała się wciąż pogrążona w swoich mściwych myślach. Zwrócił więc ponownie wzrok na Marlene, bezwiednie nakręcającą loki na palec wskazujący.
— Gramy w trzy pytania? — zapytał, wyrywając przyjaciółkę z zamyślenia.
— Możemy.
— Chodzi o jakiegoś chłopaka?
Marlene uniosła brwi, a jej oczy otworzyły się w zaskoczeniu.
— Skąd wiedziałeś?
Remus wzruszył ramionami. Tak naprawdę to emocja wyzierająca z oblicza jego przyjaciółki była tak samo oczywista, jak w przypadku Lily, kiedy ta mówiła o Syriuszu.
Na tę myśl żołądek Remusa zacisnął się w supeł.
— Znamy go? — Chłopak po raz ostatni podjął próbę wciągnięcia w rozmowę Lily.
— Tak — odpowiedziała po chwili wahania Marlene. Przeczesała przy tym włosy i założyła je za ucho, spuszczając wzrok z zawstydzeniem. — Ale jeszcze nie wiem, czy coś z tego będzie!
— Hm.
Remus przeniósł wzrok na Lily, która ze zmartwieniem przyglądała się koleżance. Kiedy Marlene znowu na nich spojrzała, Lily zmusiła się do słabego uśmiechu. Remus nie wiedział, co mogło to znaczyć.
— Jest ktoś, kto bardzo mi się podoba od dłuższego czasu, ale nie miałam odwagi z nim porozmawiać — zaczęła wyjaśniać Marlene. — Więc doszłam do wniosku, że muszę się w sobie w końcu zebrać! Jesteśmy już na trzecim roku.
Remus skinął powoli głową. Zastanawiał się, czy powinien to zrobić z większym zrozumieniem dla rozterek przyjaciółki. Doszedł jednak do wniosku, że dziewczyna nawet na niego nie patrzy, zaślepiona przez swoje wewnętrzne postanowienie. Stwierdził, że to może nawet lepiej.
— Życzę powodzenia.
Marlene odwzajemniła jego uśmiech i skinęła głową, dopijając swój sok pomarańczowy. Remus zwrócił wzrok na Lily. Nie mógł zostawić w końcu ich rozmowy zupełnie bez odzewu. Ale kiedy otwierał już usta, żeby przeprosić przyjaciółkę, na jego ramieniu spoczęła czyjaś dłoń. Odchylił głowę w tył, napotykając na swojej drodze żółte ślepia.
— Gotowi na propozycję nie do odrzucenia?
— Nie, dziękuję. Źle ci z oczu patrzy. — Remus sięgnął po resztkę swojej herbaty, z niezadowoleniem stwierdzając, że zrobiła się zimna.
— Łamiesz mi serce.
— Idziemy na błonia — wyjaśnił Peter, przysiadając na ławce obok Remusa. — Gryffindor ma swój pierwszy trening, ale James obiecał, że będziemy mogli później polatać. Też jesteście zaproszeni.
— Chętnie się przejdę — zgłosiła się od razu Marlene, wyciągając w jego stronę dłoń.
— Lils? — William wziął się pod bok, wciąż trzymając w uścisku ramię Remusa.
— Ja spasuję. — Dziewczyna pokręciła głową i podniosła się z ławki stanowczym ruchem. — Jestem już umówiona.
— Z kim? — Remus odjął różdżkę od kubka i odnalazł koleżankę swoimi oczami.
— Na pewno nie z Potterem — prychnęła Lily, odchodząc bez oglądania się za siebie.
Remus westchnął, łapiąc się za kark. Czyli jednak jest trochę zła. Dopił podgrzaną herbatę.
— Chyba nie dasz się dalej prosić. — Dłoń Williama zacisnęła się na chwilę na jego ramieniu. Remus uśmiechnął się do niego lekko, przewracając oczami.
Po kwadransie wszyscy czworo wspięli się na drewnianą trybunę. Wiał wilgotny wiatr i Remus objął się ramionami, dygocząc. Doszedł do wniosku, że niewzięcie ze sobą kurtki było wielkim błędem, i z zazdrością wpatrywał się w przeciwdeszczowy płaszcz na plecach Petera. Niespodziewanie William owinął Remusa ramionami, siadając za nim w rozkroku. Przyciągnął go do siebie i nawet przez materiał koszuli i swetra Remus wyczuł ciepło ciała chłopaka na plecach.
— Nie jesteś aż tak wysoki, żeby to było wygodne, Wills.
— Jestem — w głosie Williama wyraźnie słychać było uśmiech. — Mam cię puścić?
— Nie — Remus złożył usta w dziubek i z pieczołowitością opatulił się ramionami przyjaciela, wypatrując, co dzieje się na boisku. — Chwila, chwila.
— James namówił Blacka, żeby z nimi pograł — William jakby czytał w jego myślach. — Wiesz, Donelan, Baily, Sparks i Astle skończyli szkołę i teraz mają braki w stałym składzie.
— Skoro tak, to czemu wypuścili tłuczki? — Remus prychnął, usilnie starając się zignorować bieganinę myśli w głowie.
— Fawcett pewnie znowu ma kompleks wielkości.
— Zawsze mu dokuczasz — zauważył Remus. Mimo że prędzej umarłby, niż przyznał się do tego choćby przed samym sobą, jego oczy wodziły uważnie za ciemną sylwetką nowego kolegi.
Postura Syriusza oczywiście wskazywała na to, że był sprawny fizycznie. Według Remusa w porównaniu do innych uczniów Hogwartu, nawet Patricka Browna i innych pałkarzy, wyróżniał się z tłumu. Do tego stopnia, że trudno było uwierzyć, że oprócz Quidditcha Syriusz nie uprawiał w swojej dawnej szkole innych sportów, wymagających więcej siły. Remus ocknął się, zdając sobie sprawę, że William mu coś odpowiedział. — Hm? Co takiego?
— Nic, nic. — Dłonie Williama wsunęły się pod pachy Remusa, wprawiając jego ciało w drżenie.
— Zabieraj łapy.
— Pamiętam, że masz łaskotki — William zachichotał w ramię przyjaciela. — Ale twój sekret jest ze mną bezpieczny.
Ponieważ starszy Gryfon nie postanowił wykorzystać słabości przeciw niemu, Remus nie nalegał i znowu przeniósł swoją uwagę na rozgrywkę.
Piper Bailey przemierzała boisko z kaflem pod ramieniem, kierując się w stronę bramek. By wyminąć Zacharego i innego piątorocznego Gryfona, którego imienia Remus nie pamiętał, zrobiła zwód w lewo i podała piłkę do Syriusza. Remus poczuł, jak ekscytacja wprawia jego serce w szybszy rytm. Chłopak poszybował w stronę obręczy i wykonał pewny rzut, odbity z gracją przez Harper — zapasową bramkarkę. Remus z podziwem zauważył, że postawa dziewczyny wyraźnie poprawiła się przez lato i zaczął zastanawiać się, czy Gryfonka w tym roku będzie starała się wywalczyć sobie miejsce w stałym składzie.
Dorcas wywinęła kołowrotka na miotle i przejęła kafla. Minęła z nim Syriusza, który obejrzał się na nią ze śmiechem. Remus pomyślał, że dziewczyna musiała coś do niego krzyknąć, by wywołać tak entuzjastyczną reakcję, i na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Dorcas leciała dalej, trzymając się nisko na miotle i z zawzięciem przyciskając piłkę do ciała. W pogoni za nią uczestniczyli Ethan z szóstego roku, a zaraz za nim James. Podczas kiedy miotła Ethana zdawała się nie być w stanie zmniejszyć dystansu pomiędzy nim a dziewczyną, James na swoim najnowszym Nimbusie wyprzedzał już kolegę z drużyny i z każdą sekundą był coraz bliżej schwytania Dorcas. Być może przez skupienie, z jakim grała ich przyjaciółka, a może przeczucie, Dorcas zanurkowała w dół i nim James to spostrzegł, wywinęła pętle w powietrzu, zostawiając go w tyle metr nad ziemią. Chłopak krzyknął za nią coś, co brzmiało jak przekleństwo, a powietrze przeciął głośny śmiech Gryfonki. Kiedy jednak spojrzała znów przed siebie, na widok Syriusza czekającego na nią na prostej do bramek, wesołość ugrzęzła jej w gardle. Remus aż wyprostował się ze strachu, widząc w dłoni nowego kolegi różdżkę.
— Bombardera! — krzyknął co sił w płucach Syriusz, celując w tłuczek nad ramieniem dziewczyny.
Pod wpływem strachu, a może siły wybuchu, sylwetka Dorcas zsunęła się z miotły. Dziewczyna zawisła przez ułamek sekundy w powietrzu. Po czym runęła w dół. Na szczęście reakcja Syriusza była natychmiastowa. Złapał trzon miotły dziewczyny i krzyknął coś, przerywając otępienie wszystkich obecnych.
Dopiero kiedy Dorcas podciągnęła się i na powrót usiadła na miotle, Remus zauważył, że zacisnął paznokcie na ramieniu Williama.
— Przepraszam — szepnął, nie mogąc oderwać wzroku od sylwetki Syriusza, masującego swój bark.
— Ale refleks. — Z głosu Williama Remus zrozumiał, że przyjaciel przyznaje to z niechęcią.
— Zupełnie nie zauważyłem tłuczka — syknął z przejęciem Peter, przytykając palce do ust.
— Patrick nie zareagował w porę — oświadczyła Marlene. Ton jej głosu sprawił, że Remus przeniósł na nią wzrok. Wpatrywała się w skupieniu w sytuację na boisku. — Leciał za tłuczkiem, ale był za wolny.
Postanowili dołączyć do kłócącej się na ziemi drużyny. Po chwili udało im się dosłyszeć ostatki rozmowy.
— Jayden, czego nie rozumiesz?! Mamy dwóch pałkarzy! Nie mogę być wszędzie w jednym czasie! — Patrick był wyraźnie wykończony, a z intensywnych kolorów na jego twarzy Remus wywnioskował, że było mu poniekąd wstyd.
— Ostatecznie nic się nie stało. — Między kapitanem drużyny i Patrickiem stanęła Dorcas. Oparła dłonie na ramionach chłopaków i pokręciła głową. — Ale póki nie znajdziemy dodatkowych pałkarzy, lepiej nie kusić losu, tak? — Dziewczyna odwróciła głowę i uśmiechnęła się do stojącego z boku Syriusza. — Nasz książę z bajki może nie złapać kolejnej księżniczki w opałach.
Black prychnął z rozbawieniem, ale nic nie powiedział. Remus w skupieniu przyglądał się jak kropla potu spływa po jego szyi i pod wpływem dziwnego impulsu złapał się za kark. Kiedy szare oczy spotkały się z jego własnymi, spuścił wzrok, czując zawstydzenie. Znowu jego głowa była pełna dziwnych, obcych emocji.
— Na dzisiaj koniec — przerwał ciszę Jayden, machając z niechęcią ręką. Odwrócił się i razem z drużyną skierował w stronę schowka na sprzęt.
— Jeszcze chwilę polatamy z kaflem, w porządku, Jay? — krzyknął za nim James, a kiedy siódmoroczny Gryfon mruknął afirmatywnie, zwrócił się w kierunku Syriusza. — To było super!
Syriusz uniósł brew, wyrwany z zamyślenia.
— Nie bądź już taki skromny. Mój wybawca! — Dorcas ze śmiechem rzuciła się na szyję Blacka.
— Kto to mówi? Podciągnęłaś się na miotle, jakby to był pikuś. Te ramiona chyba nie są do końca tylko na pokaz — odpowiedział na zaczepki Syriusz.
— Codziennie robię dwadzieścia pompek. — Dorcas zgięła ramię w łokciu i napięła mięśnie. — Jeśli role się odwrócą, też cię złapię.
— Chętnie się przekonam.
— Syriusz. — Kiedy Dorcas odsunęła się, James położył dłoń na ramieniu chłopaka, zwracając jego uwagę. — Grałeś w Quidditcha w Durmstrangu?
— Tak, ale nie byłem we wszystkich meczach. Mieliśmy w drużynie dużo świetnych graczy.
— Ciężko w to uwierzyć, jak się na ciebie patrzy. — James machnął dłonią lekceważąco. — Powinieneś do nas dołączyć.
— Tutaj się zgodzę. — Dorcas skinęła głową, wiążąc na nowo włosy w ciasny kucyk. — W kolejny weekend mamy eliminacje do drużyny.
— Słuchaj. — James trącił knykciami ramię starszego kolegi z powagą. — Myślę, że powinieneś się dostać. Po tym, co pokazałeś dzisiaj na boisku, Jay w ogóle nie powinien wymagać od ciebie żadnych dodatkowych sprawdzianów.
— Doceniam to. — Syriusz zachichotał nisko. — Ale to by było nie w porządku w stosunku do innych chętnych.
— Wiem, co mówię. Widzę w tobie wielki talent. Jesteś trochę, jak ja. — James splótł ramiona na piersi z poważną miną. Ta wypowiedź wywołała lekkie zawstydzenie Syriusza. Kącik jego uśmiechniętych ust zadrgał delikatnie.
— Aleś się zakochał — zauważyła Dorcas, wystawiając język do Jamesa.
— Kto to mówi? — James przewrócił oczami, ale na jego policzkach pojawiły się kolory.
— Przyłapana na gorącym uczynku — Dorcas westchnęła dramatycznie, a w jej oczach pojawiły się złośliwe iskierki. — A ty, Syriusz? Czy kiedy nasze dłonie się spotkały, nie poczułeś motylków w brzuchu i puls ci nie przyspieszył?
Dłonie Dorcas i Syriusza splotły się ze sobą.
— Puls na pewno przyspieszył, tak jak i tobie. Ale to dlatego, że prawie spadłaś z miotły.
— Ani krzty romantyzmu! — jęknęła Gryfonka, trącając ramię Syriusza.
Remus obserwował wymianę zdań między przyjaciółmi w ciszy. Nie potrafił wykrzesać z siebie słowa, ani zdobyć się na żarty z kolegami. William i Peter wsiedli już na miotły i także nie zwracali na niego uwagi. Remus nie do końca wiedział dlaczego, ale w jego głowie narodziło się naprawdę brzydkie uczucie, które bał się nazwać.
Niespodziewanie spojrzenia jego i Syriusza znowu się spotkały. Na twarzy chłopaka widniała konsternacja, a między brwiami powstała głęboka zmarszczka.
— Marlene? — odezwała się nagle Dorcas. Wszyscy trzej chłopcy zwrócili na nią wzrok, ale ona patrzyła gdzieś nad ramieniem Remusa. Zaraz też wyrwała dłoń z uścisku Syriusza i pobiegła za przyjaciółką, dróżką prowadzącą do szkoły.
— O co chodzi? — zapytał Remus po chwili ciszy.
— Chyba płakała — wyjaśnił niepewnie Syriusz. Ich spojrzenia znowu spotkały się na ułamek chwili, nim usłyszeli zbliżające się kroki. Remus obejrzał się za siebie i na widok chytrego uśmiechu, włos zjeżył mu się na głowie.
— Hej, Remus, przyszedłeś pooglądać, jak ćwiczymy?
— Cześć, Patrick. — Remus zdobył się na blady uśmiech. Już na samym początku ich znajomości zdał sobie sprawę, że upór starszego kolegi względem niego uniemożliwiał Patrickowi doczytania się w mimice Remusa takich niuansów, jak jego zawstydzenie czy niechęć. Nie było więc sensu zmuszać się do bardziej wiarygodnego grymasu. — Przyszedłem trochę polatać z przyjaciółmi.
— Jasne — odezwał się niemal natychmiast Patrick. — Zastanawiałem się, czy zagrasz ze mną i resztą drużyny w kręgle czarodziejów.
— Rozumiem. — Nie mogąc znieść intensywnego, emanującego entuzjazmem i uporem spojrzenia Patricka, Remus spuścił wzrok i objął się ramionami, próbując na szybko wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę.
— My nie jesteśmy zaproszeni, Brown?
Remus uniósł twarz, zaskoczony i wpatrzył się w uśmiechniętego półgębkiem Syriusza. Mógłby przysiąc, że szare oczy na chwilę zerknęły w jego kierunku, ale trwało to tak krótko, że równie dobrze mógł to sobie wyobrazić. Syriusz wpatrywał się w Patricka z przytłaczającym wręcz oczekiwaniem.
— Jasne, że jesteście — poprawił go Patrick. W jego głosie słychać było niedokładnie skrytą niechęć. — To impreza w Pokoju Wspólnym. Pewnie wszyscy zaczną się schodzić od siedemnastej.
— Może być fajnie — Syriusz uśmiechnął się czarująco, ale Remus bez trudu zauważył, że uśmiech nie sięgnął jego oczu.
☾☾☾
Remus nie lubił imprez. Tłumy wywoływały w nim dziwne uczucie osamotnienia. Nie był jak William, James ani nawet czasem Peter. Nie potrafił po prostu wtrącić się w czyjąś rozmowę i źle znosił uwagę skupioną na sobie. Oczywiście to wszystko miało wiele sensu, jak się nad tym zastanowić. Dlatego nigdy z tym nie walczył i wolał siedzieć w ciemnym rogu Pokoju Wspólnego, udając że czyta książkę, a tak naprawdę przysłuchując się morzu rozmów dookoła siebie. Jego przyjaciele doskonale o tym wiedzieli, więc jak zwykle nie zawracali mu głowy.
Jakie więc było jego zdziwienie, kiedy w połowie historii starszego Prewetta, dotyczącej rzekomego smoka trzymanego w Banku Gringotta, przed jego twarzą pojawiła się szklanka z sokiem dyniowym. Uniósł wzrok znad stron książki i zatrzymał go na uśmiechniętych ustach Syriusza.
— Co czytasz? — zapytał chłopak, kiedy Remus przyjął napój. Przysiadł na podłokietniku zajmowanego przez młodszego Gryfona fotela i oparł ramię na oparciu, wprawiając tym Remusa w zakłopotanie.
— Nic ciekawego — zająknął się, ukrywając książkę za sobą. Za nic nie przyznałby się przed nowym kolegą do czytania romansów. — Jak oceniasz pierwsze dwadzieścia cztery godziny w Hogwarcie?
— Zaczynam żałować, że wcześniej tu nie trafiłem — Syriusz zaśmiał się melodyjnie. Ręce Remusa aż zadrżały od przypływu emocji, które ten śmiech wywołał.
— Wiesz… wtedy nie bylibyśmy na jednym roku i, kto wie, może nie zgadalibyśmy się tak dobrze, jak teraz.
Syriusz nie odpowiedział słowami. W jego spojrzeniu coś jednak się zmieniło, a uśmiech stał się bardziej łagodny.
— Grasz? — Syriusz przygryzł dolną wargę i wskazał kciukiem na stół, przy którym mały tłumek obserwował rozgrywki kręgli czarodziejów.
— Nie — Remus pokręcił głową. — Jakoś nie mam ochoty.
— Może chociaż posiedzisz ze mną. Ostatecznie nie znam tutaj jeszcze za dużo ludzi, a chętnie bym zagrał.
Remus wahał się przez chwilę. Co śmieszniejsze, nie z niechęci do wspólnej zabawy, ale właśnie dlatego, że perspektywa spędzenia czasu z Syriuszem bardzo mu się spodobała. W końcu zgodził się i obaj zajęli miejsca nad planszą. Sofa w Pokoju Wspólnym była bardzo długa, jednak mimo to Remus siedział ściśnięty obok dziewczyny z piątego roku, a Syriusz, tak jak na fotelu, zajął miejsce na podłokietniku, pochylony lekko w stronę Remusa, by jego głos mógł przebić się przez gwar zabawy.
— To trudniejsze niż pamiętam — zawyrokował Syriusz, po skończonej partyjce z Ethanem z drużyny.
— Według mnie poszło ci bardzo dobrze — pocieszył go Remus. — Kiedy ostatnio grałeś?
— A bo ja wiem? — zaśmiał się starszy chłopak. — Jak byłem jeszcze małym smarkiem grałem z jedną z kuzynek. Później z bratem, dopóki matka nie kazała skonfiskować gry. Mówiła, że jesteśmy za głośni.
— Och.
— Urocza kobieta, słowo daję — poprawił się Syriusz, widząc niepewny wzrok Remusa. — Tak naprawdę to wcale nie, ale taka już jest. To raczej historia na kiedy indziej.
Syriusz przyssał się do swojego soku dyniowego, a Remus poczuł dziwny żal w reakcji na jego oschły ton. A może z jakiegoś innego powodu? Ciężko było mu rozpoznać, skąd brały się wszystkie emocje w jego głowie, kiedy spędzał czas z Syriuszem. Część z nich, mógł dać słowo, pojawiała się równie niespodziewanie, jak znikała.
— W Pokoju Wspólnym często gramy w różne rzeczy. Dodatkowo mamy kluby gier. Możesz się zapisać do któregoś, jeśli chcesz nabrać wprawy.
— To nie dla mnie. Lubię pobawić się z innymi, ale po jednej rundzie mam dosyć — wyjaśnił Syriusz. — Mam nadzieję, że za to wyjdzie mi Quidditch.
— Chcesz wziąć udział w naborze?
— Raczej tak. Ty nigdy nie próbowałeś? Z tego, co widziałem, dobrze wyglądasz na miotle.
— Huh — Remus mrugnął kilkukrotnie, ignorując co słowa kolegi zrobiły z jego wnętrznościami. — Sport to nie mój konik. Lubię polatać od czasu do czasu, ale najlepiej czuję się… robiąc co innego.
— Czytając?
— Na przykład — przyznał z niechęcią Remus i upił łyk ze swojej szklanki, uciekając wzrokiem na planszę do gry.
— Nie musisz się tego wstydzić.
— Wstydzić?
— Nie mam niczego złego na myśli. Po prostu brzmisz, jakby ledwo przechodziło ci to przez gardło. Uważam, że czytanie to rozrywka, jak każda inna.
— Mięśniak, ale wrażliwy? — Remus uniósł brew, nie mogąc powstrzymać lekkiego uśmieszku. Nie słysząc odzewu, zerknął w stronę Syriusza. Starszy Gryfon wpatrywał się w niego z zaskoczeniem.
— Nabijasz się? — spytał w końcu Syriusz, chichocząc. Jego śmiech jak zwykle wywrócił żołądek Remusa do góry nogami.
— Niewinne pytanie — wyjaśnił z uśmiechem Remus. Syriusz rozpoznał w jego głosie zachętę do droczenia się, co idealnie odzwierciedlił jego cyniczny uśmiech rozciągnięty jedynie w lewym kąciku ust.
— Hej, Remus, zagraj ze mną. — Przyjemny moment gwałtownie przerwało pojawienie się Patricka. Chłopak stanął nad Remusem i w odpowiedzi na jego zaskoczone spojrzenie, uśmiechnął się od ucha do ucha. — Nie daj się za długo prosić.
— Sam nie wiem. Dzisiaj jakoś nie mam humoru.
— Zawsze te same wymówki. — Patrick pokręcił głową, cmokając. — No, dalej. To tylko jedna partyjka.
Remus zacisnął dłonie w pięści, ledwo podtrzymując serdeczny wyraz twarzy. Dupek, pomyślał z niezadowoleniem, uświadamiając sobie, że pewnie ostatecznie i tak ustąpi namowom starszego kolegi. Patrick potrafił być bardzo męczący.
— Pokaż mu z jakiej gliny jesteś ulepiony, Remus — odezwał się niespodziewanie Syriusz. — Wygląda na trochę za bardzo pewnego siebie.
— Nie bez powodu — prychnął Patrick.
— To się okaże — wypalił Remus, nim zdążył się powstrzymać.
Obaj starsi chłopcy na niego spojrzeli. I tak było za późno, żeby się wycofać. Wzruszył więc tylko ramionami i obrócił zaczarowaną planszę w swoim kierunku, czekając aż Patrick zajmie miejsce naprzeciw niego. Siłą powstrzymywał się przed zerkaniem na Syriusza, którego uśmiech rósł wraz z liczbą tur.
Ostatecznie jednak zakłopotana twarz Patricka Browna po poniesieniu druzgocącej porażki była warta zachodu.
3 notes
·
View notes
Text
Serce we łzach rozbija się cicho
I szlocha głucho
Krople gorzkie jak perły błyszczące
Po policzkach spływające
Gdy smutek w duszy zawiewa
Płacz gdy słowa zawodzą
Płacz gdy złe myśli nadchodzą
Takie szare i ponure
Skaczą do gardła niektóre
I duszą
Aż brak ci tchu
Nie możesz nabrać oddechu
Zaciskają szyję zbyt ciasno
I już widzisz jasno
Jak życie w tobie gaśnie
I tylko ból
I tylko żal
I tylko płacz
Już tylko to w sobie masz
#autorskie#cytat o życiu#cytaty#smutne wiersze#smutny cytat#wiersz#poezja#smutne#smutni ludzie#smutny tekst#wiersze#smutne cytaty#smutne myśli#smutno#smuteczek#smuteczki#cytaty o depresji#mam dosyć#mam dość#mam depresje#mam dosc
8 notes
·
View notes
Text
Hej
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/3ceb5afb378952db1ef0f15bce92241a/a2358631d0bb1a71-b7/s540x810/366cdea1170ac8c7b50c12ed55b3f72bd66948dc.jpg)
Zjedzone: sałatka z pomidorem oraz ogórkiem, 300 gram żółtej fasolki szparagowej (z przydomowego ogródka i wpakowana do słoika!) oraz szejk proteinowy od huel razem 337 kalorii
Spalone aktywnie 550 kalorii
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/1ea841fc89ede2a0ac600c96f58fb8f6/a2358631d0bb1a71-5b/s540x810/4f0dd9d210b3fc804213e07aa5e2f27b4205d5da.jpg)
Obudziły mnie pędzące po autostradzie samochody. Zmęczona zwlekłam się z łóżka, zrobiłam sobie czarną niczym moje poczucie humoru kawę i podgrzałam sobie fasolkę, aby odhaczyć z samego rana ciepły posiłek.
Wyjechać z zaśnieżonego pobocza wyjechałam bez problemów. W Belgii się trochę korkowało, ale droga była całkiem przyjemna.
W sumie chyba po raz pierwszy widziałam śnieg na północy Francji. Oczywiście okolice Millau i ogólnie rejony Alp to norma, ale północ?
Pogoda była piękna, słonecznie, mroźno, błyszczące iskierki zamarzniętej pary wodnej unoszącej się w powietrzu. Ślicznie, no po prostu ślicznie.
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/6ed9c148170447ba2654be6ff273c8af/a2358631d0bb1a71-aa/s540x810/836073f6676fd2e8024e38aca16c90dde4953a98.jpg)
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/9869d6f5f929896ab5812a96ca5c4488/a2358631d0bb1a71-e8/s540x810/9bb3a6e36ee3cf3139a945bc1c8de05f32eff0e6.jpg)
Zdzisława oraz Jerry również dziś zaznali uroków zimy. Tata opowiadał mi jak to wieczorem zjadł banana w łóżku i nie chciało mu się wstać by odłożyć skórkę na biurko. Zostawił ją na podłodze koło łóżka, pooglądał trochę telewizji i poszedł spać. Wtem w nocy obudziło go skrzypienie otwieranych drzwi (zostawia je uchylone bo Gryziu, Koperek i Zezol lubią wpaść do niego na spanko). Niby nic dziwnego już chciał to zignorować, ale usłyszał kicanie a później mlaskanie. Zdzisława wpada ojebać skórkę od banana xDDD Ojciec złapał ją za dupę i ta uciekła. Rano była tak obrażona, że jak mama dała uszatym dziadom sianko to Zdzisia złapała miseczkę w zęby i rzuciła nią w drzwi XD
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/863003a853b966dedeb661b5decb1707/a2358631d0bb1a71-1d/s540x810/e1910facc28ba1805898b822990e726f80cf451c.jpg)
U mnie w robocie po raz pierwszy miałam ochotę odgryźć komuś głowę. Niesamowicie mnie źle nastawia do wszystkiego, gdy dostaje robotę, której terminy gwarantują spóźnienie.
Zatem przyjechałam do Paryża spóźniona o godzinę, następnie czekałam godzinę pod rampą, aż przyjdzie magazynier zdjąć mi plombę z drzwi a następnie kolejną godzinkę, aby mnie rozładowali. Jeszcze pigmento dodatni francuski władca szlabanu zamiast klepać mi przepustkę komplementował moją urodę. Ja wiem, że przy rdzennych francuskich kobietach, które wyglądają niczym koń, który się ogolił mogę wyglądać całkiem dobrze jednak jestem totalnie na 🙅🏼♀️ jeśli chodzi o kumkających a tym bardziej opalonych osobników.
Pojechałam na załadunek, w międzyczasie zrobiłam sobie przerwę higieniczną na prysznic, tam trzy i pół godziny pod rampą 💀
Wyjazd z firmy, wjazd na autostradę i cyk po godzinie jazdy pierwszy parking. Można iść spać…. Rano jak wstanę tak na spokojnie ruszę - rozładunek mam w poniedziałkowy poranek koło Antwerpii. Załadunek zaplanowali mi w okolicy a we wtorek rano mam się zmaterializować jeszcze kawał za Hannoverem - bez podjazdu bliżej nie ma nawet takiej opcji, że będzie to realne.
I tak się życie toczy a cyrk zamiast się zatrzymać rozpędza się dalej 🤷🏼♀️
#chce byc lekka jak motylek#będę motylkiem#motylek any#chce być szczupła#za gruba#dieta ana#nie chce jeść#jestem gruba#motylki any#motylki blog
11 notes
·
View notes
Text
Wrażliwi ludzie zawsze mają porysowane serca. Dusza do góry nogami. Błyszczące oczy, łzy gotowe płynąć. Uśmiech na ustach gotowy do eksplozji. Żyją w równowadze radości i bólu życia. Nie są idealni, wręcz przeciwnie. Żyją tysiąc minut na godzinę. Wrażliwi ludzie wiedzą, jak się uśmiechać. Zatrzymują się przed tęczą. Radują się do świata. Patrzą w stronę morza. Delektują się nieskończonością pokoju i smucą na widok cierpienia. Potrafią zmienić piasek w gwiezdny pył. Rozświetlają sen w ciemności. Wrażliwi ludzie są tam, samotnie. Czekając na odpowiedni moment, by dać ci uścisk, na który czekałeś. Wiedzą, że widzą poza wyglądem. Poza uśmiechem, poza łzą. Nie zakładają masek. Ponieważ żyją z serca...
4 notes
·
View notes
Text
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/ce26623a491fa513e375d206596af998/faa709d100b589e3-d0/s540x810/8fdc894ae8e3142b1e85ea1ea47d10a9768e6031.jpg)
Słynna scena zabawy w Rozłogach — tak, jak wyszła spod pióra Henryka Sienkiewicza w 1883 r.
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/bcdf81820ba565a577ad363772be92ee/faa709d100b589e3-c1/s540x810/cec34010d7e638c17e97040158438faba2986848.jpg)
Autograf Henryka Sienkiewicza (1846-1916), fragment IV rozdziału I tomu powieści "Ogniem i mieczem". Dokładnie ten:
...tak blisko, iż prawie ramieniem dotyka jej ramienia, widział rumieńce nie schodzące z jej twarzy, od których bił żar, widział pierś falującą i oczy, to skromnie spuszczone i rzęsami nakryte, to błyszczące jak dwie gwiazdy. Bo też Helena, choć zahukana przez Kurcewiczową, choć żyjąca w sieroctwie, smutku i obawie, była przecie Ukrainką o krwi ognistej. Gdy tylko padły na nią ciepłe promienie miłości, zaraz zakwitła jak róża i do nowego, nieznanego rozbudziła się życia. W jej twarzy zabłysło szczęście, odwaga, a te porywy, walcząc ze wstydem dziewiczym, umalowały jej policzki w śliczne kolory różane. Więc pan Skrzetuski mało ze skóry nie wyskoczył. Pił na umór, ale miód nie działał na niego, bo już był pijany miłością. Nie widział nikogo więcej przy stole, tylko swoją dziewczynę. Nie widział, że Bohun bladł coraz bardziej i coraz to macał głowni swego kindżału; nie słyszał, jak pan Longin opowiadał po raz trzeci o przodku Stowejce, a Kurcewicze o swoich wyprawach po „dobro tureckie”. Pili wszyscy prócz Bohuna, a najlepszy przykład dawała stara kniahini wznosząc kusztyki to za zdrowie gości, to za zdrowie miłościwego księcia pana, to wreszcie hospodara Lupuła. Była też mowa o ślepym Wasylu, o jego dawniejszych przewagach rycerskich, o nieszczęsnej wyprawie i teraźniejszej wariacji, którą najstarszy, Symeon, tak tłumaczył: — Zważcie, waszmościowie, iż gdy najmniejsze źdźbło w oku patrzyć przeszkadza, jakże tedy znaczne kawały smoły dostawszy się do rozumu nie miały go o pomieszanie przyprawić? — Bardzo to jest delikatne instrumentum — zauważył na to pan Longin. Wtem stara kniahini spostrzegła zmienioną twarz Bohuna. — Co tobie, sokole? — Dusza boli, maty — rzekł posępnie — ale kozacze słowo nie dym, więc zdzierżę. — Terpy, synku, mohorycz bude. Wieczerza była skończona — ale miodu dolewano ciągle do kusztyków. Przyszli też kozaczkowie wezwani do tańcowania na tym większą ochotę. Zadźwięczały bałabajki i bębenek, przy których odgłosach zaspane pacholęta musiały pląsać. Później i młodzi Bułyhowie poszli w prysiudy. Stara kniahini, wziąwszy się pod boki, poczęła dreptać w miejscu, a podrygiwać, a podśpiewywać, co widząc pan Skrzetuski sunął z Heleną do tańca. Gdy ją objął rękoma, zdawało mu się, iż kawał nieba przyciska do piersi. W zawrotach tańca długie jej warkocze omotały mu szyję, jakby dziewczyna chciała go przywiązać do siebie na zawsze. Nie wytrzymał tedy szlachcic, ale gdy rozumiał, że nikt nie patrzy, pochylił się i z całej mocy pocałował jej słodkie usta. Późno w noc znalazłszy się sam na sam z panem Longinem w izbie, w której posłano im do spania, porucznik zamiast iść spać, siadł na...
A tak nasz najmilszy Mistrz Henryk zapisywał TO ukochane nazwisko i poprawiał swój ukraiński (wiem, jestem nerdem, ale nie powstrzymam tego:-):
![Tumblr media](https://64.media.tumblr.com/77d748654e9a7ec5992b6793cfc1b395/faa709d100b589e3-de/s540x810/5a68a30d3471d0446a271c8ee51cec694cc62b9a.jpg)
Rękopis w zbiorach Zakładu Narodowego im. Ossolińskich, sygn. 12582/II. Wersja zdygitalizowana dostępna jest tutaj:
#ogniem i mieczem#with fire and sword#trylogia#henryk sienkiewicz#polish literature#trylogiarchive#trylogia sensem życia
20 notes
·
View notes
Text
Motylek
Lustro wróg,
Nieszczęście.
Chudzinki,
Motylki,
Delikatne latające,
Przepiękne i błyszczące.
Motylki…
Do płakania.
Motylek z kwiatka na kwiatek.
Z słoiczka do pudełka.
Nie chcę wylecieć.
Chudziutkie, zgrabne,
Motylki.
Latające, tańczące,
W słońcu migoczące.
Motylek…
ponury, szary,
Ale szczęśliwy,
Bo zachwycający.
Co z tego?
Skoro,
Motylek jest,
Umierający?
Motylkowi to nie robi.
On jest najszczęśliwszy,
Czemu?
Bo ciałko chudziutkie, zgrabne…
Nadal mało motylkowi…?
#zaburzenia odzywiania#motylki any#bede motylkiem#lekkie motylki#chude motylki#zaburzenia psychiczne#bede lekka jak motylek#chce byc lekka jak motylek#będę motylkiem#motylek any#jeszcze nie motylek#chudej nocy motylki#b─öd─ö motylkiem#motylki blog#wiersze#poezja
5 notes
·
View notes
Text
°°°°°°°°°°°°VENT°°°°°°°°°°°
Wiecie co?
Mam tego wszystkiego dosyć.
Głodzę się i katuję ćwiczeniami tylko po to by być piękna i kochana, by mieć nad czymkolwiek kontrolę.
Jedzenie to jedyna rzecz nad jaką mogę mieć kontrolę, gdy wszystko inne mi się posypało.
Jestem głupią, wredną, samolubną, toksyczną kurwą, która na nic, ani na nikogo nie zasługuje.
Nikt mnie nie kocha, i nikomu na mnie nie zależy. I nigdy nie będzie. Ale może sprawię, że ktokolwiwk się mną zainteresuje gdy stanę się wychudzona.
Może ktokolwiek mnie pokocha gdy będę wygłodzona.
Nienawidzę siebie.
Dlaczego nie mogę być taka jak inne dziewczyny? Piękne, idealne ciała, długie, błyszczące włosy, śliczna buzia.. nie mam nic z tego. Jestem szkaradą, na widok której ludzie się śmieją lub czują obrzydzenie.
Mówi się teraz, że wygląd nic nie znaczy i nie oceniaj książki po okładce. Chuj prawda.
Ludzie Cię oceniają po wyglądzie i nie raz tego doświadczyłam, dlatego w to nigdy nie uwierzę.
#bede lekka#będę lekka#chce być lekka jak motylek#chude jest piękne#gruba szmata#ed bllog#lekka jak motyl#lekka jak piórko#i need to be thin#motylek any#motylek blog#motylki any#bede motylkiem#blogi motylkowe#dieta motylkowa#chce byc lekka jak motylek#anorex14#kocham ane#aż do kości#i wanna be thinner#thin$p0#mealspo#meanspø#mean$p0#chudzinka#ed coach#ed not ed sheeran#chude cia┼éo#chudzinki#pragnę chudości
23 notes
·
View notes
Text
Która lektura jest lepsza - "Piaskowy Wilk" Asy Lind czy "O psie, który jeździł koleją" Romana Pisarskiego?
"Kiedy ani mama, ani tata nie chcą się z nią bawić, Karusia idzie nad brzeg morza i rozmawia z Piaskowym Wilkiem. On zawsze ma dla niej czas oraz ochotę na robienie ciekawych rzeczy.
Piaskowy Wilk ma błyszczące futerko w kolorze piasku i był na świecie od zawsze. Opowiada rzeczy zapierające dech w piersiach i tłumaczy Karusi zagadki otaczającego ją świata. Na przykład, że wszechświat nie ma końca, albo że siniaki to medale, które dostaje się za odwagę. Albo że tata dlatego nie może przyjść się wykąpać z Karusią w morzu, bo gazeta, którą czyta, zahipnotyzowała mu oczy. Piaskowy Wilk potrafi przekonać Karusię, że nie musi bać się ciemności ani potworów.
Świat na pograniczu rzeczywistości i dziecięcej fantazji. Autorka bardzo świadoma jest języka, smakuje go i bawi się nim podobnie jak robią to dzieci. Książka składa się z kilkunastu autonomicznych rozdziałów i świetnie nadaje się do głośnego czytania, na przykład jako bajka na dobranoc." (za lubimyczytac.pl)
"W latach 50. ubiegłego wieku żył we Włoszech wyjątkowy pies. Lampo, kundelek o niebywałych umiejętnościach - potrafił samodzielnie podróżować koleją. Zawsze trafiał tam, gdzie chciał. Ta prawdziwa historia stała się kanwą opowieści, którą napisał Roman Pisarski.
"O psie, który jeździł koleją" to książka opowiadająca o losach Lampo i ludzi, których spotykał na swej drodze. Historia przyjaźni miedzy człowiekiem i zwierzęciem, przywiązania, tęsknoty i prawdziwego oddania.
Od lat kochana przez kolejne pokolenia dzieci, dla wielu stała się jedną z najważniejszych książek dzieciństwa." (za lubimyczytac.pl)
5 notes
·
View notes
Text
Ten chłopak... On na chwilę coś w niej zmienił. Na chwilę poczuła się jakby w innym lepszym świecie. Te uśmiechnięte usta i błyszczące oczy. Wyobrażenia w jej głowie każdego wieczoru. Czuła się tak dobrze traktowana, czuła że w końcu ktoś ją docenił, czuła się po prostu szczęśliwa, ale w inny sposób niż na codzień.
Ale to nie trwało długo
Bo ten chłopak... on coś w niej zmienił. Ona już nie chce ufać tak jak wcześniej, boi się zaangażować, boi się że każdy kolejny zrobi jej to samo co on. Boi się że kiedy nawet minimalnie uwierzy ze może zbuduje coś z daną osobą, znów ktoś w sekundę rokruszy jej nadzieję i podepcze serce. Jest nieufna, wszystkie słowa poddaję wątpliwości.
Więc proszę, jeśli nie jesteśmy czegoś pewni nie róbmy złudnych nadziei, nie bawmy się uczuciami drugiego człowieka... Nikt nie jest ze stali, a czasem małe trzęsienie ziemi może zburzyć nawet najlepszy zamek
2 notes
·
View notes