#przypadkowych
Explore tagged Tumblr posts
sunlight-my-beloved · 10 months ago
Text
Tumblr media
January 20th, Jakub Adamczewski
89 notes · View notes
demonityle · 1 year ago
Text
A swój ból zatapiałem, w alkoholu oraz ustach przypadkowych lasek
274 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year ago
Text
Po latach zaczęłam się w końcu ze sobą spotykać gdzieś w połowie drogi. Od samego początku walczyłam ze skrajnie wykluczającymi się odsłonami mojego "ja". Latami próbowałam "być sobą" nie mając pojęcia co to znaczy. Wybierałam się do siebie na spacery tylko po to, by ostatecznie stawać pod płotem jak psychopata i uciekać, gdy tylko otwierały się drzwi. Kim byłam? Co było moje, a co nie? Jaka miałam być według innych, a jaka według siebie? Przez lata będę uciekać ze skrajności w skrajności z nadzieją na finalne odnalezienie złotego środka. Odnalezienie tej idealnej kompozycji moich wszystkich przesad. Tak sobie właśnie ją wyobrażałam. Taką idealną, w pełni kontrolowaną kobietę pełną sprzeczności, która nigdy nie wykonywała przypadkowych ruchów oraz zawsze doskonale wiedziała dlaczego. Tam wszystko miało uzasadnienie. Tam nie było błądzenia po omacku, tylko zawsze gotowa odpowiedź, uformowana w przyjemnie brzmiące zdanie wielokrotnie złożone. To była ta kolejna złota rama, w którą postanowiłam siebie oprawić, by zawisnąć w niej na ścianie oczekiwań. Zamawiałam je dla siebie na wymiar odkąd skończyłam 12 lat i... och, jakże ja te ramy uwielbiałam. Wpasowywanie się w nie wymagało niezłej gibkości. Czyje były to ściany i czyje oczekiwania? Trochę świata, trochę rodziny, trochę autorów przypadkowych komentarzy, które ogromnie brałam do siebie... Głównie moje własne. Nie byłam wtedy dla siebie przyjaciółką. Przyjaciółka nie stoi nad tobą z batem i nie zagania do ciasnej zagrody. Nie umiałam jeszcze wtedy inaczej o siebie dbać. Nie wiedziałam nawet, że powinnam. Myślałam, że zimny wychów będzie trzymał mnie w ryzach i dyscyplinował, ale skutek ostatecznie okazał się być odwrotny. Dzień w dzień uśmiechałam się szeroko w mojej złotej ramie, by któregoś dnia spaść z hukiem ze ściany, wyrywając gwóźdź i zostawiając za sobą wielką, nieregularną dziurę. Jak to za dużo? Zbyt ciężka na jeden gwóźdź? Rama się roztrzaskała i nie było sensu jej kleić. "Ja też i... mnie chyba też." - pomyślałam.
Marta Kostrzyńska
157 notes · View notes
dawkacynizmu · 2 months ago
Text
Tumblr media
czwartek 12.09
۶ৎ podsumowanie dnia
zjedzone — 3000 kcal
dzień do dupy ale zacznijmy od początku
dulcobis zadziałał na mnie około 22 wysrałam się na tyle by móc założyć wreszcie coś co nie jest oversize do szkoły. miła odmiana. zaczęłam 3 godzinami polskiego 😵‍💫 zaczął mnie bardzo boleć brzuch, skręcało mnie. bałam się że złapie mnie jakieś spóźnione rozwolnienie, nic takiego się jednak nie stało, w ciągu dnia nie wypróżniłam się ani razu. męczą mnie niesamowicie te zaparcia. albo boli mnie brzuch bo nie srałam x dni albo boli bez powodu, boli mnie po prostu cały czas.
czułam się jeszcze bardziej antysocjalnie niż zazwyczaj, humorek nie dopisywał od rana. ostatnią miałam mieć kartkówkę z francuskiego ale moja grupa jak zwykle musiała przełożyć. czy oni chociaż raz mogliby się nauczyć czegoś w terminie...? nauczycielka zgodziła się, zawsze się zgadza, tylko że wtedy po prostu dokłada nam materiału i zamiast mieć kartkówkę z jednego czasu mamy z dwóch za tydzień + napisać opowiadanie w czasie przeszłym na 20 zdań, którego mamy się nauczyć na pamięć na za dwa tygodnie. żałuje że wybrałam ten język każdego dnia xD
gdy czekałam na powrotny autobus dołączyła do mnie jedna znajoma z którą od pewnego czasu pewne napięcie jest...(amelia) i nagle powiedziała do mnie takim sarkastycznym tonem "ale dziś promieniejesz" a potem z dupy zaczęła wymieniać "tusz masz rozmazany pod okiem (akurat rzeczywiście miałam) o i podkład ci się zrolował tutaj i tutaj (dotknęła mi łapą twarzy) (nie noszę podkładu nawet) a z brwiami co zrobiłas? jakieś kurwa krzywe" nie wiem czy myślała że to śmieszne czy jaki chuj ale mi się zrobiło dziwnie przykro. dołączyła do nas moja koleżanka ale prawie się do mnie nie odzywała, rozmawiała tylko z tamtą, wróciłam do domu sama udając że się śpieszę ale po prostu prysnął cały mój ewentualnie dobry nastrój. w domu nie miałam motywacji by robić cokolwiek, myśl o matematyce i ćwiczeniach mnie odrażała, siedziałam 1.5 godziny nic nie robiąc.
myślałam o tym jak zjebanie mi idzie z matematyki i że powinnam zacząć robić plan pracy na olimpiadę, zajrzałam do "Penelopiady" aby odświeżyć zaznaczone fragmenty i dopadło mnie tyle wątpliwości bo co ja mam powiedzieć o tego poetyce, czy to wypracowanie w ogóle wyjdzie na jakimś poziomie? przebrałam spodnie i bardziej niż zwykle zabolał mnie widok ulanych nóg które NIE zmieniają się z tygodnia na tydzień, zjadłam dwa herbatniki zupełnie bez powodu, a potem ich 200g, owsiankę, 3 paski czekolady, 4 wafle ryżowe z dżemem i około 15-20 suszonych śliwek tym samym niszcząc prawie 6 tygodni bez binge i czując się jakbym wróciła do punktu wyjścia. jest 20:30 nic dziś nie zrobiłam i prędzej zapłaczę się niż pójdę jutro do szkoły. już nawet nie chodzi o samo obżarstwo (chociaż o nie też) a o to jak bezwartościowo się czuję. słuchałam dziś rozmowy jakiś przypadkowych osób, wszyscy dookoła są ciekawi, pozytywni, a ja jak zadaje pytanie w towarzystwie to nikt mi nie odpowiada i nie potrafię znaleźć ani jednego znajomego który by mnie szczerze lubił. nie umiem się nawet z matką i bratem dogadać, męczy mnie obecność ludzi. chciałabym być bardziej socjalna, włączyć się do rozmowy, czasem mam gotowe wypowiedzi w głowie ale decyduje się milczeć bo tak, bo nagle wszystko wydaje mi się takie błahe. łapie się na niesłuchaniu ludzi, budzę się w połowie opowiadanej historii i kiwam głową w udawanym zrozumieniu, nie dziwię się innym, że nie chcą się ze mną zadawać. jestem wredna, burkliwa, głównie w swojej głowie myśląc o kaloriach, ćwiczeniach, krokach, pieniądzach i tym jak bardzo chce do domu i już z niego nie wychodzić.
wybaczcie za vent. boli mnie brzuch z przejedzenia i nie zrobię dziś ćwiczeń, nie mam siły. kroków tylko 6000 na spacer już nie pójdę. nie wiem co mam jutro zrobić, po napadzie powinno się jeść normalnie ale obrzydzenie do siebie mam tak duże że nie chce. kurwa jeszcze ta perspektywa widzenia się jutro z innymi.
20 notes · View notes
godmusthateme15 · 2 months ago
Text
Krew mnie zalewa kiedy słyszę od ojca że dzisiejsza młodzież jest słaba , że wymyśla sobie problemy . Że za jego czasów to nikt by nie mówił o depresji tylko sobie z nią poradził .
I jak cię ojcze kocham , to w takich momentach nienawidzę .
Wiem że nie miałeś najlepszego dzieciństwa .
Ale to nie nad tobą znęcała się siostra . Nie w twoją nogę wbiła drut kiedy miałeś 4 lata pytając ,, Chcesz zobaczyć krew " . Nie ciebie przyciągała za włosy po mieszkaniu . Nie ty musiałeś sobie radzić z ciągłym biciem i poniżaniem . Mówieniem do ciebie jak bardzo zrujnowałeś komuś życie , jak cię nienawidzi , jak powinieneś się nigdy nie urodzić . Nie ty musiałeś zastanawiać się czy dzisiaj cię zabije . Nie myślałeś o tym czy jeśli nie uda ci się wyrwać się udusisz kiedy dusiła cię poduszką .
Nie ty czułeś że nie zasługujesz na powietrze więc próbowałeś nie oddychać mając 7 lat .
Twoja matka umarła ale nigdy nie czułeś , że żywi wobec ciebie zarówno miłość jak pogardę .
Nie ciebie opuścili absolutnie wszyscy po rozwodzie rodziców . Siostra kazała nie ryczeć i nie być samolubną kieys zacząłeś płakać z tego powodu. Zostałeś pozostawiony jak stara zabawka którą już nikt nie chce się bawić w wieku 12 lat . Jak zbędny i uciążliwy balas który został po waszej nieudanej próbie zabawy w szczęśliwą rodzinkę , taki ciężar którego nikt nie chce wziąć na siebie . Nie czułeś że wszyscy zastąpili cie kimś innym . Nie straciłeś wszystkich przyjaciół bo przez całe wakacje nie wychodziłeś z domu prubując sam ogarnąć gówno jakim obarczyła cię twoja wspaniała rodzina . Nie czułeś się zastąpiony przez każdego kogo kiedyś uważales za rodzinę . Nie czułeś codziennie wielkiego poczucia winy z powodu kurwa czegoś na co nie miałeś wpływu . Nie ciołeś się , głodzileś i spałeś 8 godzin tygodniowo w wieku 13 lat . Nie chciałeś się zajebać bo życie było chujowe . Matka nie powiedziała że jesteś samolubny i ,,ona też ma prawo do szczęścia "kiedy płacząc powiedziałeś że czujesz się samotny . Nie myślałeś o samobójstwie przez całą siódmą klasę. Nie wychowywać się sam siedząc w pustym domu i nawet nie mając gdzie z kim wyjść bo wszyscy uznali cię za smutnego emo dziwaka . Nie karałes się za najmniejszy błąd . Nie bałeś się odzywać bo ktoś mógłby cię źle zrozumieć . Nie brałeś przypadkowych leków bo miałeś nadzieję że następnego dnia się nie obudzisz .
Nie odbudoeałes wszystkiego sam a potem niecałe pół roku potem twoja całą praca runęła kiedy wrzuciła bezsenność . Nie tarzałeś się na dywanie śmiejąc się krzycząc , że nie chcesz żyć a twój ojciec patrzył na to nie przejęty mówiąc ci że przesadzasz . Nie miałeś ataków paniki .
Dlatego jebać cię ojcze kiedy m��wisz że przesadzam . Jebać cię za to że zawsze byłeś w pracy .
I jebać cię matko za to , że zawsze mówiłaś mi że nie mogę dopuścić się żeby być gruba kiedy byłam mała . Za to że wchodziłaś na wagę i płakalaś . Że mnie zostawiłaś kiedy najbardziej cię potrzebowałam . Za to że powiedziałaś mi ,, No może ciebie parę razy uderzyłam ale twoją sióstre potrafiłam katować. Że zwalasz mi na głowę swoje miłosne problemy jakbym miała je rozwiązać . Że każesz mi być tą dorosłą w naszym domu . Jebać ciebie i twoją niestabilność emocjonalną .
Jebać cię siostro za to że się na denną znecalas . Jebać cię za to że tego nie pamiętasz kiedy ja nie mogę zapomnieć . Za to że zawsze muszę udawać że jest w porządku kiedy cię widzę . Że czasami boję się kiedy ktoś mnie dotyka .
Jebać cię babciu za słowa ,, no kto będzie musiał pujsc na dietę ten będzie musiał " kiedy dosłownie jadłam po 500 kcal dziennie od wielu miesięcy . A potem taka zmartwiona że zjadłam tylko rosół i wyrzuciłam z niego makaron .
Jebać cię przyjaciółko za to że mnie zastapilas . A porem okazało się że tylko ja cię nigdy nie zdradziłam . I teraz wszystko ma być ok ? Znowu razem przeciw światu .
Jebać was wszystkich bo nie potrafię was nienawidzić.
Więc jeszcze raz ktoś mi powie że wymyślam sobie problemy. Idźcie kurwa sami pobiegać najlepiej na Alaskę .
21 notes · View notes
ketlingowy-ogrod · 6 months ago
Text
Tumblr media
Monolog Szkota
— Jak to jest być Szkotem na ziemiach polskich, dobrze?
— A, wie waćpan co, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze, albo że niedobrze. Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że przypadkowych szlachciców, z którymi łączy mnie jedynie takie samo nazwisko; takich, którzy nazwali mnie przybranym synem pięć sekund po poznaniu, a potem przepisali na mnie cały swój majątek. I, co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie.
Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, które sprawiają, że wyrzucają cię z własnego kraju bywa, że nie znajduje się zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga się nam rozwijać, chronić monarchię przed obaleniem. Ja miałem szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem w tym wiślanym kraju i dziękuję banicji! Dziękuję jej; banicja to śpiew, banicja to taniec, banicja to kochanie!
Wielu ludzi pyta mnie o to samo: ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość, to natchnienie do odpowiadania na najprostsze pytanie kolejnym monologiem? A ja odpowiadam, że to proste! To umiłowanie czczej acz zwalającej z nóg kobiety gadaniny. To właśnie ona sprawia, że dzisiaj na przykład wpędzam panny do klasztorów, a jutro – kto wie? Dlaczego by nie – oddam się wojaczce i będę, ot, choćby, wysadzać... sieb— t-twierdze...
52 notes · View notes
dead0inside · 2 years ago
Text
~Samotność po przypadkowych spotkaniach z ludźmi boli dwa razy mocniej~
210 notes · View notes
boskakomedyja · 4 months ago
Text
Powód do schudnięcia?
nie chcę mieć wysypek od ocierających się ud, rozstępów w przypadkowych miejscach np. pod kolanami, jigly rąk i zaokrąglonych ramion
4 notes · View notes
yellowmanula · 7 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
"Polska przydrożna" czego jest obrazem? Skansenu lat 90., braku pracy u podstaw, czy naszego dystynktywnego oka, które razi prowizorka? Książka wzbudza we mnie silne uczucie, mam ochotę strzelić w gębę panów, którzy na głos komentują dupska przypadkowych kobiet. Z drugiej strony XIX-wieczny pozytywizm (który został mi zapewne zaszczepiony jeszcze w liceum), każe rozumieć, każe współczuć "tym ofiarom z prowincji". Tego braku dostępu do kultury, a zapewne i ciężkiego dzieciństwa. Czy leczę własne rany po operacji plastycznej (przemiany w mieszczkę)? Być może wydłubałam brud spod paznokci... Jest to więc wielowarstwowe uwikłanie w walki plemion, ta wiejskość przydrożna. Czy widzę dalej piękno w prowincji? Tak, chociażby w wyobraźni mistycznej, magii, urokach, zaklinaniu rozdroży...
Piotr Marecki, wyd. Czarne (2020)
3 notes · View notes
batka-maratka · 8 months ago
Text
Tak sobie teraz myślę, że mam całą galerie w telefonie w softach przypadkowych chudych dziewczyn (chodzi o thinspo jakby ktoś źle zrozumiał)
4 notes · View notes
lovecrystalmdma · 3 months ago
Note
Jest coś co chciałbyś komuś powiedzieć?
Pomyśl o tym że życie sklada się w wielu przypadkowych decyzji ogromnej ilości ludzi i ile czynników musiało się zebrać na to że przypadkiem się poznaliśmy i ja i Ty mogliśmy tego dnia zrobić jedną rzecz inaczej mogłaś być tego dnia na imprezie ja tego dnia mogłem polożyć się wcześniej spać i tego wszystkiego by nie było codziennie dziękuję za te wszystkie przypadki że poznałem właśnie Ciebie że jesteś to Ty a nie nikt inny🖤
1 note · View note
niechciaana · 1 year ago
Text
Słowa, które zapadły mi w pamięć i we mnie trafiają part 2:
Jak cudownie jest, że się śmiejemy, bo może nasze ciała nie mogą pomieścić radości?
Nie wszystkie pozytywne zmiany będą pozytywne na początku.
Jutro będzie lepiej, a jeśli nie, to powiem to jeszcze raz kolejnego dnia.
Świat jest pełen pięknych miejsc, niech twoje serce będzie jednym z nich.
Najwspanialsze dusze to te, które przełknęły ból i nie sprawiły, by inni go posmakowali.
Nie ma przypadkowych spotkań między duszami.
Zasługujesz na miłość bez konieczności ukrywania części siebie, które uważasz za niekonieczne.
Aby kochać to, kim jesteś, nie możesz nienawidzić doświadczeń, które cię ukształtowały.
Gdybyśmy widzieli świat sercem, w każdej chwili odnajdowalibyśmy piękno.
Nigdy nie przestawaj być dobrym człowiekiem, z połowy złych ludzi.
7 notes · View notes
lifeisbeuty · 1 year ago
Text
"Nie ma przypadkowych spotkań w życiu. Każdy człowiek jest: albo lekcją albo prezentem"
11 notes · View notes
cokolwiekgdziekolwiek · 9 months ago
Text
Dawno nie pisałam tu czegoś dłuższego, takiego prosto z serca ale jest coś co chciałabym z siebie wyrzucić. 7/8 lat temu napisał tu do mnie pewien chłopak, chłopak który ostatecznie okazał się być kimś wymyślonym, jednym wielkim kłamstwem któremu pozwalałam sterować swoim życiem, rozpierdalać zdrowie psychiczne jak i fizyczne, byłam głupia nastolatka którą ktoś się zainteresował więc mógł mną manipulować na wszystkie sposoby, wielokrotnie słyszałam że powinnam się zabić, podkopał moją wiarę w siebie na długie lata, przyczynił się do tego że do tej pory miewam problemy z spaniem, z koszmarami, problemy z jedzeniem, w skrócie mówiąc zniszczył mnie naprawdę na długo i powinnam go nienawidzić a jednak chciałabym mu dzisiaj podziękować, całkowicie szczerze i prosto z serca. Dziękuję ci „Sebastian” za to że 6 grudnia mi ją przedstawiłeś, że przedstawiłeś mi moją najlepszą przyjaciółkę, osobę która nigdy ze mnie nie zrezygnowała mimo że sam próbowałeś do tego doprowadzić, osobę która każdego dnia jest przy mnie mimo że sama wielokrotnie dałam jej powód by pierdolnela tą relacją. Dziękuję ci za to bo przez to jestem tu gdzie jestem, bo rozpocząłeś serię przypadkowych sytuacji, rozpocząłeś ciąg zdarzeń które doprowadziły mnie do miejsca które mogę nazwać domem, do miejsca gdzie prawdziwi przyjaciele są rodziną, do miejsca gdzie znalazłam spokój, radość, szczęście i miłość, gdzie króluje szczerość, wsparcie. Poznanie ciebie doprowadziło do poznania najlepszych ludzi w moim życiu, do prawdziwych przyjaciół, którzy zamiast zrezygnować wyciągają do ciebie dłoń i pomagają wstać po potknięciu, doprowadziło do poznania chłopaka którego nie boję się nazwać miłością mojego życia. Gdy ty pokazywałeś mi jak wielkim gownem jestem oni pokazują każdego dnia jak ważna i wartościowa jestem.
Więc kończąc to dziękuję ci za to że pojawiłeś się w moim życiu by je rozjebać i by oni mogli je poskładać, dziękuję bo przez te sytuacje mam najlepszą przyjaciółkę o której nawet nie byłabym w stanie marzyć, dwóch wspaniałych przyjaciół którzy gdy mieli okazję mnie skreślić bo ich zraniłam wyciągnęli do mnie rękę i przyjęli do siebie oraz wspaniałego chłopaka i to właśnie oni każdego dnia pokazują mi że życie może być piękne a szczęście wcale nie musi trwać jedynie 5minut.
6 notes · View notes
growling · 9 months ago
Note
thx for calling me funny szczerze myslalem ze mnie nie lubisz ze jakis beef tu ma miejsce niewypowiedziany
Tumblr media
anyway jomi wisniewski
Bede szczery ja ledwo co pamintam co sie dziao w sierpniu 2023 to już dla mie daleka przeszłość coś ja mam z pamięcio chyba lol. Moja teoria to że jak obsesyjnie wchodziłem w #rain code co pare godzin dziennie szukając i blokując wszystkich co choćby coś źle wyrazili gdzieś to było pare szkód przypadkowych ja już ni pamintam za co kogo blokowaem tylko za instynktem zwierza łownego szłem XD jakoś sie stopniowo uspakajałem po tych pare miesięcy jak leciały, ALE przez jakiś długi czas jeszcze mi sie ubrdało że istniało spośród tych osób cała grupa co majo do mnie problem i mnie aktualnie nienawidzą i spiskują by mnie w poniedziałek zarżnąć w parkingu o świcie czy co w cholyre znowu bo ja wiem i byłeś częścią tej rzekomej grupy do momentu aż znowu sie normalny (w tym względzie) stałem👍 dziwny okres w chuja mój mózg btw zero na to dowodów ni miał dosłownie powiedział "źródła: ufaj mi ziom tak byo nie zmyślam" więc tak. był beef niewypowiedziany jakiś ale też kontekstu nie znałem nawet. Jakoś bym nie powidział bym cie kiedy nie lubił bardziej to ja myślałem że na odwrót było, tylko sie panikowałem przez czas jakiś aż mineło <- chłopa ni pilnowali cały kurła lore ujawnił XDDDDDDDjakby kto pytał
Musiaem wygooglować kto to Wiśniewski jest ja te polaki w telewizji nie rozróżniam już i. te on serio takie włosy miał ja myślałem że przerobione ło cie panie sie codzienne co nowe dowiaduje
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year ago
Text
Kupała
Ze szkoleniem takie jedno, wielkie NIE WIEM.
Plan mam taki - w weekend zrobię burzę mózgu z dziewczynami. Przepytam je w kontekście możliwości.
Dziś dużo odwracaczy uwagi w związku z ADHD.
Wracam do siebie, dyskusja była fajna i ciekawa, dziękuję. Fajnie czasem, jednak nomen omen jestem przebodźcowana (ADHD) i zajęta swoimi sprawami, więc do skupienia na nich wracam.
Wczoraj wieczorem trafiłam na to dziewczyńskie spotkanie kupałnockowe nad rzeką (jednak się udało :D) w towarzystwie person znanych z internetów o którym bardzo ciepło myślałam, a które było przy spotkaniu na żywo dziwnie oziębłe. No wiadomo: mi się wydaje, że spotykam kogoś, kogo w sumie tak trochę znam, a dla tych ludzi ja jestem obca. To zrozumiałe. A jednak jakoś tak... uczestniczyłam w swoim życiu w różnych kręgach, w różnych grupach i czułam się w niektórych od razu super. W innych dopiero po czasie. A w tej... hymmm. No właśnie im dłużej o tym myślę (i porównuję z innymi takimi nieformalnymi spotkaniami trochę-edukacyjnymi a trochę-towarzyskimi w których brałam udział) tym bardziej mam wrażenie, że organizatorka (która okazała się jedną z 3 organizatorek o czym nie wiedziałam do czasu rozpoczęcia spotkania) nie nakreśliła adekwatnie celu tego spotkania i oczekiwań jakie ma od uczestników i od siebie.
Poszłam - w końcu! - na odpłatne spotkanie podczas którego specjalistka-od-śpiewu-artystka-trochę-naukowczyni miała nas, grupę przypadkowych kobiet nauczyć kilku starych pieśni sobótkowych, wyśpiewanych tzw. śpiewem białym (jak np: Tulia). Miałyśmy niezobowiązująco pośpiewać, uwić wianki z polnych kwiatów rosnących nad rzeką, wrzucić je do rzeki i posiedzieć chwilę przy ognisku (najlepiej śpiewając to, czego nas nauczyła). Event trwający max 2,5h. Taki był opis.
A okazało się, że dwie kumpele prowadzącej skradły show, bo miały nam TYLE do opowiedzenia. Jedna z punktu widzenia naukowego, w nurcie mocno uniwersyteckim, z nawiązaniem do literatury (miała ze sobą książkę, tytułami innych źródeł też sypała jak z rękawa). Z dystansem też sporym mówiła o badaniach z nurtu archeologii, etnografii, kulturoznawstwa, o realiach. Dużo zdrowego realizmu było w jej opowieści (i bardzo to doceniam, bo dokładnie tak mówiła w podcaście, który kiedyś prowadziła, a którego kilka lat temu byłam naaamięęęęętną słuchaczką *.* trochę jak zobaczyć dawną "Idolkę" na żywo). Druga kumpela opowiadała natomiast z punktu widzenia religijnego i takiego mocnego, emocjonalnego osadzenia w tradycjach.
I nie było mowy o dialogu - niby wszystkie siedziałyśmy w kręgu w symbolicznej równości. Miałyśmy niby śpiewać i sobie rozmawiać. A jednak wyszło tak, że uczestniczyłyśmy w wykładzie w którym było bardzo mało przestrzeni na zadawanie pytań... A do dialogu nikt nie zapraszał, bo kumpele organizatorki czuły się w obowiązku przestawić swoje kategoryczne, eksperckie stanowisko. Reszta z nas miała chłonąć... i dowiadywać się... A tak się składało, że dość prędko wyszło w tym kręgu, że wiele uczestniczek jakieś pojęcie o tym czym jest Kupałnocka ma, że znają opracowania naukowe, że słyszały różne historie, którymi są gotowe się podzielić.... i byłyśmy uciszane. Po prostu oddanie komuś z "widowni" głosu na więcej niż zdanie nagle zmieniało się w walkę na donośność głosu. Bardzo tego nie lubię, to dla mnie bardzo przykre. Byłyśmy zagłuszane przez właśnie te dwie kumpele organizatorki, które musiały coś opowiedzieć za nas. One oczywiście mówiły ciekawie, angażująco, baaaaardzo cieszyły się, że mówić mogą - to było czuć, że ta okazja do zaprezentowania wiedzy jara je, buzuje w głosie gorącą pasją i ekscytacją. I to się udzielało wszystkim! No w końcu tyle lasek siedziało w kręgu w trawie nad rzeką w najdłuższy dzień w roku. A jednak mam wrażenie, że wiele uczestniczek tego spotkania (było nas tam z 25-35 osób, wiem, bo prowadzącej wydrukowane teksty piosenek się skończyły, a miała ich 25) też chciało się swoją wiedzą podzielić, zapytać. Może otworzyć się na interpretację czegoś-tam i kurcze... No tego zabrakło. Nie takiego spotkania oczekiwałam.
Względem śpiewu białego też jestem trochę rozczarowana, bo okazało się, że w moim przypadku ze śpiewaniem jest trochę jak z jogą... Ja nie mam naturalnej łatwości do "obsługi ciała", do "czucia ciała". Zatraciłam to na etapie dysocjowania względem swojego ciała, więc bardzo doceniam precyzyjne wskazówki dotyczące obsługi ciała i poszukuję w nauczaniu nowych skillów tego by mi instruktor opisał nie tylko co ma się ze mnie wydać, albo jaki skłon wykonać, ale również to jakie mięśnie powinny być angażowane i w jakiej kolejność by po prostu wykonać to ćwiczenie dobrze i nie narazić się na kontuzję i/lub utrwalanie złych nawyków.
Okazało się, że w kręgu było kilka dziewczyn, które biały śpiew na użytek własny praktykują - wiedziały jak wydobywać z siebie dźwięki poprawnie. Dla mnie to było totalnie wow - podziwiam, niesamowite wrażenie uczestniczyć w spotkaniu takich rozśpiewanych głosów. Obok jednej z takich dziewczyn siedziałam w kręgu (głos jak dzwon - potem mi powiedziała, że ze śpiewaniem jej idzie lepiej od kiedy praktykuje jogę, że to dla niej się totalnie łączy, jako pełny zestaw ćwiczeń :D). Ale dla pewności zapytałam organizatorkę czy da nam jakieś wskazówki, jak zdrowo wydać z siebie tak niesamowite dźwięki jakie wydaje ona sama... odparła wymijająco, że może faktycznie mogę usiąść jak moja sąsiadka (w klęczki, z pośladkami na piętach) by dać większą przestrzeń przeponie do pracy, a potem zbagatelizowała wyjaśniając, że aby wydobywać takie dźwięki trzeba po prostu regularnie ćwiczyć i wtedy można siedzieć jak chcę, więc muszę ćwiczyć i to w sumie nie ważne jak teraz usiądę w kręgu na trawie. A jeżeli interesują mnie i inne osoby wskazówki dotyczące śpiewu białego to zaprasza nas na swoje warsztaty śpiewu białego, które ruszą niebawem (ok, uczciwie, rozkładam ręce - bo niby miała być nauka śpiewu starych pieśni z obchodami kupały, a jest bardziej uczestnictwo w obchodach kupały z wykładem i nauka tekstów piosenek... ale tu można dyskutować, że to zależy od interpretacji, więc ok, przyjmuje to jak wyszło). Potem nazywała "łatwymi" rzeczy wybitnie dla mnie (i innych osób w kręgu) trudne i niesłyszalne - uzdolniona muzycznie, wyczulona na niuanse nie kmini, jak nauczać osoby z innej historii, z innym pakietem naturalnych zdolności :P Słuchałam jej rozmów o muzyce, dźwiękach z jej kupelami, również umuzykalnionymi i miałam silne wrażenie, że mówią o czymś totalnie dla mnie nieuchwytnym, a zarazem fascynującym. I nie mogłam przestać myśleć o moim tacie - on byłby zachwycony z tego towarzystwa. I muzyki. Współodczuwania muzyki na niesamowitym poziomie.
W ogóle często wracałam w myślach do taty podczas tego spotkania... Obydwie "wykładowczynie" mówiły nam o ludziach z "dawnej wsi", którzy mieli dudniące głosy, mieli większy potencjał do CZUCIA i świadomości siły własnego głosu. Że rozróżniano "krzyk" od "zawołania" itp itd. Mówiły o tym, ze to wyginęło, zanikło... a ja miałam to w domu od zawsze. Znam to z dzieciństwa. Mój tata miał przed wypadkiem niesamowity, głęboki głos. Dźwięczny i baaaardzo donośny, chociaż nie miał wcale dużej skali. Po prostu, kiedy śpiewał wypełniał głosem pomieszczenia. Mam masę muzycznych wspomnień. W tym takie w których tata strzegł muzyki jako czegoś "swojego" do czego nie chciał dopuścić ani mnie, ani siostry.
Dziewczyny mówiły o masie tradycji dawnych - nie związanych z Kupałą, a ze ślubem i z weselem, bo okazało się, że to było dla nich fascynujące jako zamierające tradycje... Przestawiały je nam jako zapomniane obrzędy. A ja te tradycje znam i nie uważam ich za odkrywcze czy zapomniane np: tradycja robienia bramy. Wydaje mi się, że to bardzo powszechne i leży po stronie gości i vibe'u imprezy. Albo tradycja oczepin - z zachwytem jedna z prowadzących opowiadała, jak bardzo niesamowite było przeprowadzenie tradycyjnych oczepin podczas których obcięła pannie młodej część włosów. Takie to było emocjonujące! I panna młoda też chciała! Też było to dla niej emocjonujące... No dla mnie to nie jest atrakcyjny zwyczaj, tym bardziej, że pamiętam opowieść mojej babci dla której oczepiny to był najbardziej traumatyczny moment: członkinie jej starej i nowej rodziny obcinały jej długie blond loki jedna po drugiej, tuż przy głowie... A potem zaplotły ciasno przy głowie warkoczyki, założyły zapłakanej babci czepiec, bo przecież "włosy jej są już niepotrzebne, skoro jest mężatką" i wesele trwało w najlepsze. Babcia zawsze opowiadała o tym ze zgrozą, kuląc się w sobie i sięgając do włosów, jakby znowu z niedowierzaniem się po nich gładząc i odkrywając, że ma krótką trwałą, była jakby uwięziona w chwilowym przestrachu, a z wesel wychodziła, bo nie chciała patrzeć na oczepiny... Upewniała się przed ślubem kuzynki, że nikt włosów nie będzie ciął - pamiętam to i wszystkie kuzynki pamiętają, babcie zapewniają, że nic takiego nie będzie miało miejsca. To dla mnie też jest straszna opowieść, o traumie, ingerencji osób trzecich w ciało, gwałt - jeżeli ktoś nie czuje się okay z obcinaniem włosów to nie róbmy tego :(. Nie wygodnie mi z tym było słuchając opowieści "wykładowczyń". A na wczorajszym spotkaniu laski tłumaczyły tak, jak tłumaczono to kiedyś mojej babci - jeżeli jest mężatką to nie potrzeba długiego warkocza, bo to wabi mężczyzn, a ona swojego już ma; tak kiedyś na wsiach było, to normalne, kobiety się na to godziły. No właśnie mam żywą w rodzinie opowieść potwierdzającą, że owszem, tak było, ale kobiety wcale nie godziły się na tą tradycję, ale patriarchat i jarzmo "tradycji" je do tego zmuszały... Ale jak mówiłam: nie było to spotkania z miejscem na dyskusję, więc dostaliśmy opowieść o tym, że warto wrócić do pięknej tradycji, kto nie chce ten niech nie wraca i teraz jedziemy z kolejną tradycją.
Nie wyśpiewałyśmy nawet połowy piosenek na karcie z tekstem, a mynęły już 2,5h. Organizatorki ogłosiły przerwę, a ja i jeszcze kilka innych osób się pożegnało - bo jeżeli miałam spędzić z nimi kolejne 2,5h to bym do pracy nie wstała.
Książki o tradycjach ślubnych chętnie przeczytam - może coś kiedyś wykorzystam...
Wróciłam do domu by spędzić z moim O. kupałe bardziej tradycyjnie - święto płodności w końcu.
A o 3 w nocy (najkrótsza noc w roku w końcu) zrobiło się jasno, więc nasza kochana kuleczka futra obudziła nas energicznym skakaniem i nawoływaniem do zabawy "jasno! Spacer! Muszę siku! Muszę się bawić! Trzymaj mojego pluszaka! No trzymaj i rzucaj! Zaraz go tobie wcisnę do ust, jeżeli nie masz zamiaru wstać i mi go rzucić jak należy"
Ech...
Przysięgam, że ją kiedyś wypatroszę...
19 notes · View notes