Tumgik
#pojawienie
pustazapalniczka · 2 years
Text
Nie ważne jak będzie wyglądało moje życie już nigdy nie pozwolę żeby pojawił się w nim ktoś gdzie to ja będe osobą która podtrzymuje relacje
24 notes · View notes
urfavana2 · 5 months
Text
przepraszam was, ze wczoraj caly dzien siedzialam tak cicho i nie pojawilo sie podsumowanie, ale jest ciezko. Moi rodzice wzieli mnie na rozmowe i powiedzieli ze to serio jest powazne. Zapisza mnie do psychiatry, zeby postawil jakas diagnoze, pojde na badania i do psychologa. Ja caly czas ryczalam i staralam sie nie odzywac zeby nic glupiego nie powiedziec. Nie wiem czy zdecydowac sie na to recovery, bo ta cala sytuacja mnie tak dobija, ze masakra. Wiem, ze to bylaby najlepsza decyzja, ale nie wyobrazam sobie przytyc chociaz 4 kg, bo tyle mam przytyc zeby jechac na oboz. Dzisiaj podsumowanie pojawi sie normalnie, ale pewnie zjem wiecej i nienawidze siebie za to. Jedyny plus tego to pojawienie sie wagi w lazience, ale ona chyba jest zepsuta i matka powiedziala ze nowa kupi xddd
54 notes · View notes
ekino-tv · 9 months
Text
Saga galaktyczna: odkrywanie ponadczasowego wszechświata Gwiezdnych Wojen
W odległej galaktyce seria Gwiezdne Wojny podbija serca i wyobraźnię widzów od ponad czterdziestu lat. To, co zaczęło się jako film o kosmicznej fantazji George’a Lucasa z 1977 roku, przekształciło się w zjawisko kulturowe, kształtując sposób, w jaki postrzegamy opowiadanie historii, science fiction i samą istotę dobra kontra zła. Seria filmów Gwiezdne Wojny stała się ikoniczną i trwałą częścią historii kina, tworząc narracyjny gobelin obejmujący pokolenia i galaktyki.
Nowa nadzieja: narodziny epickiej opowieści
Podróż rozpoczęła się od filmu „Gwiezdne wojny: część IV – Nowa nadzieja”, w którym poznaliśmy Moc, rycerzy Jedi i bitwę pomiędzy Sojuszem Rebeliantów a tyrańskim Imperium Galaktycznym. Bohaterska podróż Luke'a Skywalkera, odporność księżniczki Lei i mądre przewodnictwo Obi-Wana Kenobiego przygotowały grunt pod kinową rewolucję. Przełomowe efekty specjalne, niezapomniana ścieżka dźwiękowa Johna Williamsa i pojawienie się tak kultowych postaci, jak Darth Vader, pozostawiły niezatarty ślad w historii kina.
Imperium kontratakuje: ciemniejsze odcienie i głębsze motywy
Kontynuacja, „Gwiezdne wojny: część V – Imperium kontratakuje”, wyniosła sagę na nowy poziom, eksplorując mroczniejsze odcienie i głębsze motywy. Ujawnienie Dartha Vadera jako ojca Luke’a Skywalkera stało się jednym z najbardziej charakterystycznych momentów w historii kina, rzucającym wyzwanie tradycyjnemu pojęciu dobra i zła. Filmowe badanie rozwoju postaci, dwuznaczności moralnej i poświęceń poniesionych w walce z uciskiem podniosło Gwiezdne Wojny ze zwykłej opery kosmicznej do złożonej i wymownej narracji.
Powrót Jedi: Triumf dobroci
„Gwiezdne Wojny: Część VI – Powrót Jedi” doprowadziło oryginalną trylogię do satysfakcjonującego zakończenia. Odkupienie Dartha Vadera, porażka cesarza Palpatine'a i świętowanie zwycięstwa Rebelii ukazały triumf dobroci nad ciemnością. Film poruszał także temat więzi rodzinnych, gdy Skywalkerzy zmagali się ze swoim przeznaczeniem i dziedzictwem Mocy.
Trylogia Prequel: Odkrywanie początków
Lucas wrócił na fotel reżysera, aby odsłonić prequelową trylogię, poczynając od „Mrocznego widma”, po „Atak klonów” i „Zemsta Sithów”. Chociaż prequele spotkały się z mieszanym przyjęciem krytyków, zagłębiły się w pochodzenie kultowych postaci, powstanie Sithów i upadek Anakina Skywalkera. Prequele rozszerzyły uniwersum Gwiezdnych Wojen, oferując bardziej zawiłe zrozumienie politycznych machinacji Republiki Galaktycznej i złożonych relacji, które ukształtowały losy galaktyki.
Trylogia kontynuacyjna: Przekazując pochodnię
Saga była kontynuowana w trylogii sequeli, zaczynającej się od „Przebudzenia mocy”, „Ostatnim Jedi”, a kończącej się „Skywalkerem odrodzeniem”. Filmy te, nakręcone przez nowych reżyserów, przedstawiły nowe pokolenie postaci, takich jak Rey, Finn i Kylo Ren, składając jednocześnie hołd ukochanym bohaterom z przeszłości. Trylogia badała cykliczną naturę Mocy, ciężar dziedzictwa i znaczenie nadziei w obliczu przeciwności losu.
Czy warto obejrzeć Gwiezdne Wojny?
Seria filmów Gwiezdne Wojny przekroczyła swoją rolę zwykłej rozrywki, stając się kulturowym kamieniem probierczym, który rezonuje w całym kosmosie opowiadania historii. Jego trwałe dziedzictwo leży nie tylko w przełomowych efektach specjalnych i zapadających w pamięć postaciach, ale także w eksploracji ponadczasowych tematów – walki dobra ze złem, podróży bohatera i siły nadziei. Gdy z niecierpliwością czekamy na przyszłe dodatki do uniwersum Gwiezdnych Wojen, jedno pozostaje pewne: Moc zawsze będzie z nami.
36 notes · View notes
mietowy-dzem · 9 months
Text
#dom.rodzinny #realia
W moim domu rodzinnym każda niedziela, święto to bylo święto.
Prócz standardowych obowiązków ma wsi nie robiło się tego co można było zrobić w dzień powszedni.
Mieszkanie na swoim, pojawienie się dzieci zrewolucjonizowało trochę poglądy w których byłam wychowana. sprzątanie? pranie? Teraz w każdym dogodnym czasie.
Z okazji Święta trzech króli 3 pralki już wyprane 🙈
Czy źle mi z tym? No nie.
18 notes · View notes
kotekzielony2 · 4 months
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 9 (28.05.2024)
-> Niedzielna wycieczka - złapany MAN NG313 #3322 i więcej!
Na początku maja, jak co roku, startuje sezon turystyczny. Wiele zabytkowych pojazdów budzi się z letargu i wyrusza na podbój swych ojczystych tras by przyciągnąć miłośników starszego taboru, a także potencjalnych zwiedzających. Za szczegółową atrakcję w moim mieście uchodzą linie 36 oraz 100, uruchamiane w każdy weekend na przestrzeni pięciu miesięcy, aż do września. Do grona pasażerów tymi znanymi liniami niedawno zaliczyłem także samego siebie. Oto moja relacja z pierwszej w tym roku wyprawy na "trzydziestce szóstce" i "setce".
19 maja 2024. Zapragnąłem w coś sobie pograć, obejrzeć ciekawą produkcję czy cokolwiek innego, żeby zapełnić wolny czas. Nie posiadałem jednak chwilowo dostępu do komputera i pół dnia przeleżałem w łóżku z telefonem w dłoniach. Nie miałem prawie żadnego pomysłu jak spędzić ten dzień, ale myślałem sporo o linii autobusowej 100, na której bardzo chciałem spotkać MAN'a NG313 #3322. Egzemplarz ten, z tego co przeglądałem, podobno wyjechał znowuż na "setkę", jak się okazało, w drugi weekend z rzędu i początkowo nie chciało mi się w to wierzyć by ten sam autobus gościł na linii drugi raz z rzędu - z tego co mi się bowiem wydawało, co każdy weekend wyjeżdża z reguły co innego i pojawiający się ten sam tabor co z ubiegłego weekendu zdarza się bardzo rzadko. Postanowiłem wyjść na miasto i przekonać się, jaka jest prawda. Ledwo wyrobiłem się na przystanek skąd miał odjechać wóz, a okazało się, że #3322 naprawdę kursował! Nie ukrywam, że cieszyłem się z tego powodu, tym bardziej, że w poprzedni miniony weekend nie miałem zupełnie możliwości przejechania się nim ze względu na całodzienne i wyczerpujące plany filmowe, na których musiałem uczestniczyć, jednak za drugim razem nic nie stało już na przeszkodzie by udać się w podróż. Lekko zdyszany, ale szczęśliwy, wsiadłem do upragnionego przegubowca, zająłem miejsce siedzące tuż za trzecią parą drzwi i wkrótce czekało mnie już tylko najlepsze - słuchanie jak kierowca wrzuca kolejne biegi, rozpędza się do coraz większych prędkości i hamuje. Moje uszy, delektując się dźwiękami wspomnianego wozu, ucieszyły się na tyle, że w trakcie jazdy kilkukrotnie zbierało mi się na płacz... Niby zwyczajny, normalny dwudziestodwuletni wóz, a jednak przejażdżka nim bardzo mnie satysfakcjonowała i tak naprawdę nie żałowałem ani jednej sekundy tam spędzonej. Swojej wyprawy nie chciałem jednak kończyć na linii 100 i po tym gdy wysiadłem z osiemnastometrowego pomieszczenia na kółkach, ażeby dostarczyć sobie jeszcze więcej wrażeń z tego fajnie rozwijającego się niedzielnego popołudnia, przerzuciłem się na linię tramwajową 36. O ile wybór spośród zabytkowych autobusów okazał się bardzo ubogi (kursowały tylko dwie różne sztuki), to linia 36 oferowała już znacznie bogatszy wybór spośród aż czterech szynowych wozów. Mimo zatem dwukrotnie większych możliwości w przeciwieństwie do linii 100, zapolowałem tylko na jeden tramwaj, a wybrańcem okazał się widoczny na zdjęciu Konstal 13N o nr taborowym 407, który niezaprzeczalnie kojarzy mi się z pięknymi, beztroskimi czasami dzieciństwa. Czasami takimi, w których spotkanie takiej oto słynnej "parówki" czy też "stopiątki" (Konstala 105Na) było absolutną normą. Wkrótce wszystkie zabytki z tego dnia zameldowały się w swoich domach (zajezdniach), a ponieważ nie chciałem jeszcze kończyć wyprawy, próbowałem jeszcze przez kolejne ok. dwie godziny złapać coś ciekawego ze współczesnego taboru, choć niestety nie było mi już dane przejechać się czymś nadzwyczajnym spośród setek nowoczesnych Swingów, Hyundai'ów i nie tylko.
Czy wyprawa mi się podobała? Jasne! Przyznaję, że pojawienie się na mieście jednego z moich ulubionych pojazdów było jednym z niewielu powodów, dla których zdecydowałem się wyjść z domu. W innym przypadku zapewne leżałbym nadal w łóżku i możliwe, że nie wstałbym z niego. Mam nadzieję złapać #3322 jeszcze wiele razy, a może na linię 100 wyjedzie drugi z moich ulubieńców - Jelcz Mastero #4942? Na pewno skorzystałbym z okazji! Ogólnie przejażdżki komunikacją miejską i dźwięki przemieszczających się wozów często mnie rozluźniają i pozwalają mi choć chwilowo się odprężyć i cieszyć się z życia.
7 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Cześć
Tumblr media
Dziś czułam się nieco lepiej. Nadal depresja dokucza, ale głównie tylko po prostu się zawieszam myśląc o tym jak beznadziejna jestem w swoich oczach…
Obudziłam się sama. Uszaki grzecznie spały ze mną. Jerry pod kołdrą a Ruda wpatrywała się we mnie tymi swoimi ślepakami z poduszki. Jak powiedziałam jej „dzień dobry” momentalnie się ożywiła i nastąpił nagły atak Rudzika czyli buziaczki. Padał deszcz, więc nie musiałam iść podlewać ogrodu. Wzięłam leki, dałam też Rudej medykamenty i nakarmiłam te dwa diabły. Wjechała kawa i wróciłam do łóżka. Czytałam póki nie przestało padać. Później poszłam wypielić grządkę z pomidorami, które rosną w oczach! Maliny również ładnie dojrzewają i mogłam już jedną nawet zjeść :) była smaczna!
Tumblr media
Nim się obejrzałam minęło południe. Pobawiłam się trochę z psem i pojechaliśmy na obiad nad Jeziorsko. Tam dziś był zjazd służb mundurowych. Ratownictwo medyczne, wojskowi, policja, inspekcja transportu, celnicy oraz strażacy ze swoimi wozami oraz sprzętem. Dzieci miały ogromną frajdę, dorośli również. Nawet ja się uśmiechnęłam nawet pod nosem. Zamówiliśmy jedzenie, poprosiłam o mrożoną kawę oraz frytki. Dostałam to pierwsze z bitą śmietaną 💀
Tumblr media Tumblr media
Postarałam się jej praktycznie nie ruszyć. Udało się tak w 70% jej uniknąć. W międzyczasie mój wzrok padł na naprawdę mega chudną dziewczynę. Tak chudą „w naszym stylu”. Moja mama wychwyciła to i zrzuciła tekstem „Wygląda jak anorektyczka… choć prawdziwe anorektyczki to mają nogi tak chude jak jej ramiona”. Dziewczyna spokojnie była w stanie objąć dłonią ramie… Poczułam się okropnie. Zrobiło mi się niedobrze po tych frytkach okraszonych słowami mojej matki. Najbliższe dni pewnie nie będę nic jeść odchorowując ten tekst. Mój ojciec tylko popatrzył się na mamę a później jak byliśmy na ogrodzie zaczął mówić bym się tym nie przejmowała. Łatwiej powiedzieć, niż zrobić…
Tumblr media Tumblr media
Ruda czuje się już bardzo dobrze. Wrócił jej humor, apetyt oraz samopoczucie. Dziś było mnóstwo przytulasków oraz buziaczków. Jerry zaś jest na mnie obrażony. Gdy tylko mnie widzi to na mnie tupie. Potrafi wskoczyć na łóżko i się we mnie wpatrywać. Gdy zareaguje tupnie na mnie i sobie ostentacyjnie pójdzie. Jeśli nie zareaguje na pojawienie się Jegomość mnie delikatnie dziabnie, tupnie i oburzony sobie odchodzi 🤷🏼‍♀️ Dziad i tyle!
Tumblr media
Zerwałam mnóstwo białej porzeczki dla mamy, która jest jej ogromną fanką. Też trochę skubnęłam. Zatem jedzeniowo było dziś zdecydowanie za dużo…
Tumblr media
26 notes · View notes
nando161mando · 3 months
Text
Tumblr media
6 lipca 1921 roku w Rzymie powstała organizacja Arditi del Popolo (Śmiałkowie Ludu). Była to jedna z pierwszych bojowych grup antyfaszystowskich w historii. Jej zadaniem była obrona robotnikow i robotnic przed nasilającymi się atakami Czarnych Koszul dowodzonych przez Mussoliniego.
Więcej o tej organizacji jak i tamtym okresie możecie przeczytać TUTAJ i TUTAJ.
On July 6, 1921, the Arditi del Popolo (Adventurous People) organization was established in Rome. It was one of the first militant anti-fascist groups in history. Its task was to defend workers against the intensifying attacks of the Black Shirts led by Mussolini.
You can read more about this organization and that period HERE and HERE .
3 notes · View notes
myloveislh · 5 months
Text
Przez Twoje pojawienie się w mojej pracy, miałam Cię w głowie przez cały czas.
Słyszałam dźwięk Twojego motocykla przy moim bloku. Czasami wydawało mi się, że Cię gdzieś mijałam jednak szukałam Twojej twarzy wśród nieznajomych.
Moje myśli ciągle wracały do Ciebie.
Gdy się spotykaliśmy nie odpowiadałeś mi na wiadomości, karałeś ciszą. Byłeś miły, ale nie specjalnie dla mnie tylko raczej dla każdego.
Nie mogłam się Ciebie pozbyć z głowy.
Więc patrzyłam na Twoje profile często, przecież gdy pisaliśmy codziennie wstawiałeś coś nowego. I pomyślałam o innej platformie, nigdy Cię tam nie widziałam.
Pojawiło mi się Twoje imię i nazwisko, Twoje zdjęcie musiało być świeże. Kliknąłam w nie i pokazała mi się obok Twojego ramienia blondynka.
Nie sądziłam, że mi pomożesz z ciągłym myśleniem o Tobie. Nie sądziłam, że w ten sposób. Bo nie byłeś gotowy ze mną, na mnie lub nie chciałeś być.
Zawsze spotykam tych złamanych, po złych przeżyciach z poprzednią dziewczyną. Raniąc mnie, leczą swoje zranione serce. Później uleczeni odchodzą, spotykają kogoś. A ja wiruję samotnie.
//myloveislh
6 notes · View notes
baluciarz · 1 year
Text
manifestuję pojawienie się ocen w moim indeksie które dostałam jeszcze w czerwcu i nadal nie mam wpisanych
czy na innych uczelniach też tak macie że do ostatniego dnia nic nie ma?
4 notes · View notes
martiove · 9 months
Text
Czasami jedynym sposobem na utrzymanie głębokiej wiedzy jest właśnie pojawienie się "obcego". Wówczas jesteśmy zmuszone do walki o to, co dla nas drogie – musimy walczyć, by poważnie traktować to, do czego dążymy; walczyć, by przezwyciężać powierzchowne duchowe zachcianki, które Robert Bly nazywa "pragnieniami odlotowych doznań", walczyć, by się trzymać najgłębszej wiedzy, by skończyć to, co zaczęte.
Clarissa Pinkola Estés, Biegnąca z wilkami (s. 171)
6 notes · View notes
cassieera66 · 9 months
Text
Zjadlam dzisiaj w cholere ale jutro przysiegam ze to Spale i zjem mniej.
🙏🏼🙏🏼🙏🏼
Dziekuje ci Ano za pojawienie się w moim życiu 🫶🏼😻
Tumblr media
2 notes · View notes
pop-culture-diary · 10 months
Text
Kate Bishop na tropie
Tumblr media
„Hawkeye: Kate Bishop” scen. Kelly Thompson, rys. Michael Walsh, Leonardo Romero, wyd. Egmont
Ocena: 4,5 / 5
Słowem wstępu, czytałam zbiorcze wydanie trzech tomów komiksu. Ocena jest średnią z ocen każdego z tomów, niektóre podobały mi się bardziej niż inne. Ale i tak jestem zachwycona całokształtem. To mój pierwszy kontakt z komiksami o Kate Bishop i szczerze powiedziawszy trochę nie wiedziałam czego się spodziewać. Dostałam trzy połączone ze sobą historie, które bardzo dobrze współgrają, by pokazać nam kompletną opowieść o młodej superbohaterce z ogromnym potencjałem.
Kim więc jest Kate Bishop? Zwyczajną dziewczyną bez supermocy czy ogromnej fortuny, która po godzinach (i czasem w trakcie) pomaga ludziom, nosząc fioletowe trykoty. Człowiekiem z zasadami, który mimo całkowitego braku pieniędzy, nie zamierza przyjmować ich od swojej bardzo bogatej rodziny, bo nie zgadza się z ich postępowaniem. Potrafiącą świetnie walczyć, kompetentną superbohaterką o pewnym oku i niezawodnym instynkcie. Tu warto zauważyć, że Kate jest oficjalnie Hawkeye i nawet nie próbuje ukrywać się za tajną tożsamością. Firmę sygnuje swoim kryptonimem i denerwuje się, gdy ktoś oczekuje w biurze Clinta Bartona. To ciekawy przypadek jawnie działającej superbohaterki, która jednocześnie nie jest odcięta od zwykłej społeczności.
Jednak na tym niezwykłość Kate się nie kończy. Twórczyni komiksu raz po raz podkreśla, że mimo swych niesamowitych zdolności, Kate jest też po prostu człowiekiem. Nie wygra każdej walki, czasem mocno oberwie od swoich przeciwników, chodzi z przyjaciółmi na taco, nie ma za grosz zmysłu artystycznego, cały czas się rozprasza i ma słowotok, często składający się z suchych żartów związanych z łucznictwem. To człowieczeństwo głównej bohaterki to chyba największa zaleta komiksu.
Ale od początku. Historia zaczyna się od tego, że Kate wyprowadza się na zachodnie wybrzeże do Los Angeles i tam zamierza zostać pełnoprawną, samodzielną bohaterką i „wyjść z cienia” Clinta Bartona, który także działa jako Hawkeye. Kate zakłada też biuro detektywistyczne, Hawkeye Investigations. Każdy tom komiksu przestawia kolejną sprawę, prowadzoną przez naszą panią detektyw. Pierwsza dotyczy młodej studentki, która ma problem z nękającym ją stalkerem. Ta prozaiczna wydawać by się mogło zagadka, szybko przekształca się w większą konspirację, z którą Kate radzi sobie śpiewająco. Choć w porównaniu z następnymi tomami, ten wypada najgorzej, ładnie pokazuje charakter postaci, wprowadza czwórkę przyjaciół i pomocników Kate, a także policjantkę, detektyw Ramirez, z którą Hawkeye będzie współpracować.
Tom drugi sięga nieco głębiej w przeszłość Kate, pokazując czytelnikowi jej wspomnienia z dzieciństwa, szczególnie te związane z tajemniczą śmiercią jej matki, gdy Kate była jeszcze dzieckiem i niedawne zaginięcie ojca. Pojawiają się w nim też postaci znane z innych komiksów: Jessica Jones, która nauczyła Kate wszystkiego co ta wie o pracy detektywa i Laura Kinney (znana też jako Wolverine) ze swoją siostrzyczką Gabby i rosomakiem Jonathanem. Jessica prosi Kate o pomoc w sprawie zaginionej dziewczyny. Nie jest to może bardzo wciągające śledztwo, ale ładnie podkreśla zagubienie Kate i jej skłonność do empatii. Pojawienie się Wolverine natomiast prowadzi nas do głównej intrygi, czyli złowieszczych planów Madame Masque
Choć tom drugi daje nam całą masę uroczych, świetnie napisanych relacji międzyludzkich, to dopiero w trzecim pojawia się z pewnością najciekawsza z nich. Otóż Kate postanawia poprosić o pomoc Clinta Bartona, ale to on pierwszy zgłasza się do niej. Ktoś chce go zabić, a on nie ma pojęcia kto. I tak scenarzystka wprowadza być może najciekawszy wątek komiksu, czyli bratersko-siostrzaną relację między Kate i Clintem, parą bardzo podobnych do siebie ludzi, których łączą nie tylko umiejętności łucznicze, ale i talent do pakowania się w kłopoty, a także specyficzne poczucie humoru. Z tą dwójką w jednym komiksie nie można się nudzić. Trzeba też wspomnieć, że intrydze związanej z zamachem na życie Clinta też nic nie brakuje. Toczy się wartko, stawia przed bohaterami nie byle jakie wyzwania i wprowadza bardzo dobrze napisaną antagonistkę, którą naprawdę łatwo zrozumieć.
Poza tym jest to po prostu komiks fajny, który dobrze cię czyta i przy którym dobrze się bawi. Choć mnie akurat nie urzekła jego kreska, musze przyznać, że rysunki są bardzo dynamiczne, ze świetnie przedstawionymi scenami walki, przy których Kate wykazuje się kreatywnością i umiejętnościami użycia otoczenia. Zachwycają też kolory, czy projekt kostiumu Kate. Ciekawym zabiegiem są też podsumowania poprzednich tomów przygotowane w formie akt sprawy prowadzonej przez biuro detektywistyczne.
Podsumowując, seria Kelly Thompson ma wszystko to czego potrzeba w dobrym komiksie. Ciekawe intrygi, dobrze napisanych złoczyńców i interesujące postaci. Stoi jednakże swoimi postaciami i relacjami między nimi. Chętnie sięgnęłabym po następny chociażby po to, by znów zobaczyć je razem na jednym obrazku.
2 notes · View notes
temperance-04 · 2 years
Text
Wywiad z wampirem
Tumblr media
Opis serialu: "Wywiad z wampirem", zrealizowany na podstawie powieści Anne Rice, śledzi epicką historię Louisa de Pointe du Laca (Jacob Anderson), pełną miłości, krwi i niebezpieczeństw, jakie niesie ze sobą nieśmiertelność. Wampir opowiada o swojej niecodziennej egzystencji dziennikarzowi Danielowi Molloyowi (Eric Bogosian). Zmagając się z ograniczeniami życia czarnoskórego mężczyzny w Nowym Orleanie na początku XX wieku, Louis nie może oprzeć się kuszącej propozycji Lestata de Lioncourta (Sam Reid) - przemiany w wampira i zostania jego towarzyszem. Uzależniające moce Louisa mają okrutną cenę, a pojawienie się nowej podopiecznej Lestata - młodej Claudii (Bailey Bass) - sprawia, że obaj wkraczają na wieloletnią ścieżkę zemsty i odkupienia. 
Miło mnie zaskoczył ten serial myślałam że będzie to nuda a był ciekawy. Krótki co ważne były słabe momenty owszem ale nie rzutuje to na całości moja ocen 7/10
16 notes · View notes
myslodsiewniav · 1 year
Text
23.08.2023
Pomerdały mi się dni kontrolnej wizyty u gina (myślałam, że dziś, a to jutro xD), ale nie ma tego złego - przy okazji zapisałam się na doroczną profilaktykę badania piersi. I przejechałam się na rowerze <3 W PEŁNYM SŁOŃCU (kocham lato).
Przymierzyłam piękne i wygodne sukienki - na razie nie kupuję nic, ale naprawdę jestem zachwycona dwiema.
Kontynuuję research na temat Czarodziejki z Księżyca i mam wrażenie, że wpadłam w kroliczą norę! Tego jest tyyyyle. I jako mangozjeb z '90 kocham serię Stars, mangę czytałam, ale nie wydawała mi się pociągająca tym czasem teraz, czytając wywiady z Naoko i twórcami animacji z lat '90 JESTEM TAK ZAJARANA!
Przede wszytskim jako dziecko po prostu chłonęłam, nie kwestionowałam, nie pytałam - ŻYŁAM emocjami, jakie wywoływała historia z ekranu. A teraz widzę zarazem tyle DZIUR FABULARNYCH i TYLE POTENCJAŁU do głębszej eksploracji, że... no znowu to wywołuje u mnie silne emocje i ciekawość! :D
Muszę chyba powtórzyć dokumentnie całe Sailor Moon, bo nadal nie rozumiem dlaczego ten serial nazywa się Sailor Moon podczas, gdy największym badassem i wymiataczem jest Sailor Saturn? Jak do tego doszło? W którym momencie coś się tak schrzaniło, że powstała bohaterka, która ma moc zniszczenia świata i resetu istnienia w galaktyce xD? I dlaczego ona ma się "przebudzać" (tj. być świadoma swojej mocy) i stawać w mundurku sailorki tylko wtedy, kiedy świat ma się kończyć? I dlaczego w takim razie jest nazywana "mesjaszem" (to ją nazywano mesjaszem? Czy to chodziło o coś innego? Nie pamiętam i jestem w tym trochę zagubiona, a trochę zirytowana niewiedzą) zamiast cholernym OMENEM i to takim, którego pojawienie się DOSŁOWNIE oznacza początek apokalipsy?? xD Nie wiem czy tu chodzi o to, że różni się moja interpretacja słowa czy roli Hotaru w serialu... Słowem: jeżeli biedna Hotaru staje się Czarodziejką z Saturna jest to jednoznaczne z tym, że wszyscy mają przesrane, bo nadciąga zagłada xD
Kolejna rzecz, która jakoś za dzieciaka była dla mnie OCZYWISTA i logiczna, a która za cholerę nie jest logiczna i logicznie wytłumaczona przez twórców to ILOŚĆ Sailor Pluto. Pluto pojawia się po raz pierwszy w serii R, będąc zarazem sojuszniczką ChibiUsy i zarazem jedyną dorosłą osobą, która naprawdę wie jakie zagrożenie czyha na młodą, a która nie może jej cały czas chronić, bo jest na służbie (kurde, cały pion dowodzenia w jej rzeczywistości się zawalił, wszystko poszło w pizdu, a ona trwa broniąc chociaż swój bastion) - wysyła ChibiUsę na łep swoim przyszłym rodzicom. Słowem ta Pu, którą zna ChibiUsa to jest laska służąca na Dworze jej matki, ta z przyszłości, ta z trzydziestego wieku. Więc - było dla mnie to oczywiste - inna, druga Pu/Setsuna musi istnieć w teraźniejszości. Nie? ALE Sailor Pluto jako strażniczka czasu i przestrzeni (i tu jest haczyk - przestrzeni, a więc MOŻE też multiwersów czy innych linii czasowych, ha!) w serii S pojawia się jako wybawicielka z opresji Urana i Neptuna, okazuje się, że ma trzeci talizman, który pozwala na przywołanie Graala (też fascynujące jak etos japoński - talizmany - połączono z etosem anglosaskim -rycerki okrągłego stołu, poczukiwanie Graala i przybycie "mesjasza" :P). Czyli ta sama Pu, która w serii R nie mogła porzucić swojego bastionu przy Wrotach Czasu (chyba tak to się nazywało), co było logiczne, bo wróg z tamtej serii podobnie jak Chibiusa cofał się do przeszłości, więc musiała być Hodorem tego świata (i była słabym Hodorem - co odcinek jakiś złol przez te drzwi przenikał z tego co pamięta). W serii S nikt nie zagrażał czasowi jako takiemu, więc Pluto dołaczyła do Urana i Neptuna, jako równorzędna ziomeczka (która zarazem już znała te laski, bo wszystkie były w tej przyszłości z której przybyła ChibiUsa - czyli ona znała przyszłe wersje tych sailorek, a one być może pamiętały jej poprzednie wcielenie sprzed wieków z tego Królestwa na Księżycu? - tego widz nie wie, bo serial tego nie mówi, ale MOŻE się domyślać :P hahaha - dla mnie jako dziecka to było jakieś takie oczywiste i logiczne). I nota bene chyba właśnie w tym samym sezonie umiera śmiercią bohaterską - ratuje od śmierci Harukę i Michiru w helikopterze zaatakowanym przez potwory. Zatrzymuje czas, czyli narusza jakieś tabu (kto wyznaczył tabu patronce czasu i przestrzeni? To byłoby fabularnie ciekawe do eksploracji...) i w wyniku tego złamania przepisów umiera. Jak pszczoła: użądlić może tylko raz i pada (tak samo działają moce Sailor Saturn). A w kolejnej seriii, Super S, tej z pegazem, pojawia się jako Setsuna - w sensie, że żyjąca dziewczyna, gdzieś pracująca/studiująca i już świadoma, że jak zechce może zmienić się w czarodziejkę i zatrzymać czas, że pilnuje czasu i przestrzeni. I to z tą laską jesteśmy do końca. Dla mnie było jasne, że to właśnie ta laska ma dożyć do trzydziestego wieku, że to ona w przyszłości będzie siedzieć na barykadzie pod Wrotami i to ona będzie emocjonalnym supportem ChibiUsy. A potem umrze zatrzymując czas w dwudziestym wieku podczas wybuchu helikoptera. ALE ludki zwracają uwagę, że ta laska ma już inne wdzianko niż tamta Setsuna. Dziura fabularna czy Setsuna z innego czasu i przestrzeni. :p?
Tego jest maaaaaaasę!
W tym bardzo przykre do czytania opowieści z kulisów powstawania bajki mojego dzieciństwa: geolożka i farmaceutka, która w szkole należała do kółka tematycznego omawiającego mitologię grecką napisała komiks dla dziewczynek, w których dziewczynki są bohaterkami, mogą sie zakochac, mieć przygody jak z legend i nosić przepiękne stroje z rodem z wybiegów najznamienitszych domów mody! Pozycja staje się hitem, wykupuje się prawa do ekranizacji - przy czym Naoko nie do końca traci wpływ na to jak ekranizacja będzie wygladać, ma wgląd do całego procesu, jej zdanie jest i będzie ważne ALE osobami decyzyjnymi jest grono mężczyzn, którzy chcę przedstawić swoją historię, po swojemu. I nawet śmieszkują w wywiadach, że to co najbardziej przeszkadza w tworzeniu marki "Sailor Moon" to kobieta, która ją stworzyła.
Bo Naoko była zaskakująco postępowa, myslała o takiej inkluzyjności jakiej wymaga się współcześnie, o reprezentacji, o feministycznych wartościach (oczywście jest w tej mandze MASĘ konserwatyzmu - to bezdyskusyjne). I to wkurzało...
:/
Anyway - fascynujące jest się tego dowiadywać i czynić notatki.
4 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years
Text
Planowałam tyle zrobić po świętach, a zachorowałam )); coś w tym jest że te wirusy tak szaleją.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Moje prezenty xD miłe, praktyczne, takie jak chciałam. Praktyczne- moje przyjaciółki polemizowałyby pewnie, czy kolejny świecznik jest potrzebny, ale ciiii 🤫😅
Tumblr media
Zauważyłam, że z wiekiem o wiele bardziej cieszę się z reakcji mojej siostry na prezenty (które ja kupuję xD), czy ogólnie z jedzenia i spędzania wspólnie czasu. Nie to że nie cieszy mnie, jak coś dostaję, ale po prostu jak coś mi jest potrzebne to to kupuję i nie mam jakichś wielkich marzeń jeśli chodzi o rzeczy po prostu 🫣
Tumblr media Tumblr media
Ogólny rozrachunek jest taki: te Święta były dobre. Stresowałam się mocno nimi w tym tygodniu, ale okazało się wszystko dobrze. Dużo pracy- sprzątając w domu zrobiłam 8 tys. kroków.
Starałam się myśleć o duchowej stronie Świąt, cieszyć się chwilą, bo tak czas mija (moja młodsza siostra jest już taka duża.. a ja za rok będę miała 19 lat, szok). W Wigilię przyszli do nas dziadkowie. Było miło. To był najpiękniejszy moment tych Świąt- opłatek, rodzinnie, rozmowy. Babcia nie zrobiła za dużego cyrku, a dziadek nie czepial się, że nie idę na akademię muzyczną xD. Byliśmy na pasterce, ogólnie fajnie.
Następnego dnia przyszła do nas ta dziwniejsza część rodziny z wujkiem który gra na trąbie i nerwicą (on ma teź się za geniusza w każdej dziedzinie) i ciocią, też z jakimiś nerwicami. To nie jest tak że się śmieję, autentycznie oni coś mają, zresztą mają chorą sytuację w rodzinie i ze swoim małżeństwem. Mega dużo gadają, chwalą się, o swoim dziecku które ma prawie 19 lat mówią w 3 osobie, chore xD jak do niemowlaka. Ich pojawienie się mnie nieco zestresowało, bo oni wychodzą poza moją granicę komfortu, dużo bodźców, tak samo ich pies. Tu było już więcej wnerwiających aspektów, ale lepiej niż w poprzednich latach porównując. Tylko nieco mnie wkurza że przyszło ich 5 osób z psem bez zapowiedzi, gdzie nas samych jest 6, a moja mama ciągle pracuje, a jej nikt w święta nie zaprosi. Pracuje 10 godzin do samiutkich Świąt, a potem zapieprza w kuchni i wszyscy do niej przyłażą, łącznie z moim kuzynem, który- według mnie, tak się chyba robi w dorosłym życiu- powinien wpraszać się bardziej do matki niż do nas. Ciekawe czy za 10 lat nadal będą tak robić gdy moje rodzeństwo i ja już dorośniemy i będziemy mieć swoje rodziny xD. No i, moja ciocia,ma nadwagę, ciągle rozpowiada o dietach, nie potrafi gotować i jak moja mama już zorganizuje te święta i moim skromnym zdaniem mega gotuje, to tamta nie weźmie do ust niczego, mówi że lepiej w święta wyjechać w pizdu lub mieć kupne ciasto, ja już nie ogarniam xD. W ogl, to jest toxic zachowanie, żeby tak robić w Święta. Ja też niby mam jakąś dietę, ale kurde, to są święta, to wszystko jest pyszne, poza tym nie można mieć obsesji. Moja ciocia tak mówi o tym gotowaniu bo jest zazdrosna, sorry, i nie potrafi. Do jej sałatek daje każdy możliwy składnik, co nie smakuje dobrze xD.
Następnego dnia mieliśmy iść na spacer, ale już się gorzej czułam. Byliśmy u dziadków po prostu żeby pogadać. Moja druga ciocia, nawiasem mówiąc już z otyłością, nie potrafi nawet wypić soku pomarańczowego, świeżo wyciskanego. Ona ma chyba alergię na witaminy i owoce xd straszne. Poza tym ona ma poważną chorobę psychiczną, już nie będę pisać jaką. Ma 40 lat, jest jeszcze niższa ode mnie (ja jestem 158 cm niestety) i waży ponad 100 kilo.
Słowa do niej nie przemawiają by przejść na dietę. Ona tak reaguje na stres. Jej choroba objawia się tak, że ma dziecinne myślenie, nie wie, że nie wypada czegoś powiedzieć itp. Wypytuje nas o wszystko obsesyjnie, musi wiedzieć kto kiedy na jaką godzinę idzie. Ale pracuje- bo moja mama codziennie, bez wyjątku wozi ją do pracy. Dlatego moja mama też nie zmieni pracy, bo wie że jest od niej uzależniona. Łączy je chora relacja. Nie sądzę, że to sama choroba, że tak ustawia życie mojej mamie- dziadkowie też tak mają i druga ciocia. No chore. Bez niczego mówią gdzie ma ich przywieźć, co zrobić itp.
Uważam że mimo wszystko, moja mama powinna stawiać jej granice, a ona zamiast tego, ma jakieś chore poczucie winy, że jej siostra jest chora. Ona nawet nie jest w stanie o tym pogadać- reaguje złością, koniec i kropka. Czasem chce mi się płakać że tak jest, że moja mama jest tak przemęczona itp.
Miałam pisać o Świętach, a piszę o chorej relacji w rodzinie 🙈 sorry jeśli nie wpisuję się dobrze w klimat, ale widocznie tego potrzebowałam. Święta to moment chyba zdemaskowania pewnych rzeczy w rodzinie. To taka sytuacja w rodzinie w pigułce.
Wbrew temu, co pisałam wcześniej i może wydawać się mega pesymistycznie- Święta były dobre. Wzruszyło mnie to, jak moja siostra miała łzy w oczach przy opłatku, rozmowy, to, że moja mama pierwszy raz ever chyba nie była tak zła xD. Mimo tej nieidealności, czułam atmosferę miłości, czułam wdzięczność. Pośmialiśmy się, pojedliśmy. Kocham moją rodzinę, nie mogę się doczekać jak moja starsza siostra weźmie ślub, bo ma super faceta, który jest smieszny i miły. Nie wiem czemu to piszę xD
7 notes · View notes
Text
panna pierdolec
Uczelnia artystyczna to wyjątkowy, jedyny w swoim rodzaju las w słoiku, w którym możemy poczuć się jak zaledwie jeden z zamieszkujących go mikroporostów, których różnorodność gatunkowa nie przestaje zaskakiwać (lecz w gruncie rzeczy wszystkie są porostami). Mieszkają tu też mchy i paprocie, no i królujące nad wszystkimi rośliny zdrzewiałe. Szczycą się posiadaniem pnia i rozbudowanego systemu korzeniowego.
Któregoś dnia, wcinając moją codzienną pajdę chleba z wegańskim majonezem ku pokrzepieniu serca, dosiada się do mnie znajoma twarz. Zadaje klasyczny zestaw pytań - co tam - i rozmawiamy chwilę. Popkultura wczesnych lat dwutysięcznych, z High School Musical na czele, nauczyła mnie, by zawsze być sobą (Troy Bolton nie stoczył dramatycznej walki wewnętrznej na polu golfowym, żebym się go teraz nie słuchała). Toteż, na ciekawość dotyczącą moich aktualnych przedsięwzięć odpowiadam szczerze i entuzjastycznie. Trochę ostatnio rysuję, mam projekty w głowie - wychodzi na to, że chyba nawet umiem coś robić.
- A to do kogoś robisz czy tak dla siebie?
Wegański majonez, który właśnie przełykałam, stanął mi w gardle ze względu na nagłe pojawienie się w tym samym miejscu kulki goryczy. Czasem lepiej być zaskoczonym niż zawiedzionym, ale to nie jest ta sytuacja.
- Dla siebie. - odpowiadam, uśmiechając się kurtuazyjnie.
Dzielnie uczę się opanowywać techniki zen, ale chyba nie jestem do tego stworzona. Chyba faktycznie jestem tylko porostem z lasu w słoiku.
Moja niezgoda na podział, z jakiegoś powodu tak powszechnie w słoiku przyjęty, na działanie dla innych, konkretnych person (tych zdrzewiałych) oraz “dla siebie”, jest dla mnie tak oczywista jak dla Amerykanów bronienie swojej konstytucji. Nie, Bożenko, nie robię tego ani dla kogoś, ani dla siebie. Głęboko w moich trzewiach mieszka Pierdolec, który nie pozwala mi funkcjonować normalnie jeśli go nie nakarmię. Żywi się przeciętnej jakości twórczością, najchętniej inspirowaną prawdziwymi wydarzeniami, takimi jak te - które przetwarzam na tyle, żeby nie były doszczętnie oczywiste, a jednak niewystarczająco mocno, żeby się ich nie wstydzić. Pierdolec nie zważa na podniosłość środowiska akademickiego, generuje impulsy niezależne od czynników zewnętrznych.
- O, bo nie wiem czy wiesz, ale takie rzeczy robi K. w swojej pracowni.
- No to niech mu ziemia lekką będzie. - odpowiadam, po czym odchodzę do mojej samotni, w której nie ma ani porostów, ani paproci.
2 notes · View notes