Tumgik
#jeśli umarł
karolzupa · 1 year
Note
skusiło mnie żeby kliknąć w tag jrwi spoilers i ummmmm karol powiedz mi szybciutko proszę. czy chip kurwa UMARŁ??????????
I don't fucking know 😭😭😭😭 jestem do tyłu 10 epizodów więc nic nie wiem
2 notes · View notes
meowskinnykitty · 6 months
Text
Zasady pro ana z starego bloga motylkowego 🦋🎀
1. Waga to wyrocznia – nie próbuj podważaj jej wyniku.
2. Jedzenie – tak, ale nie na kilogramy.
3. Woda to źródło życia – im więcej wypijesz tym lepiej się poczujesz
4. Głód jest dobry, jeżeli wydaje Ci się, że jest inaczej to nie masz racji.
5. Sport to twoja nowa religia – masz go ubóstwiać przez co najmniej 0,5h dziennie, a najlepiej przez 2 godziny.
6. Lenistwo to twój wróg – jeżeli masz okazję wejść na 10 piętro po schodach to zrób to, a nie jeździsz windą !
7. Szkoła = drugi dom, masz się dobrze uczyć, nienaganne oceny i notatki
8. Zwycięstwa (nawet te małe) = nagrody (wszystko ale nie jedzenie i słodkie napoje!)
9. W odchudzaniu wszystkie chwyty dozwolone, na koniec to i tak my będziemy triumfować.
10. Po czerwonej bransoletce rozpoznasz siostrę swoją.
O co chodzi? Już tłumaczę – chciałam w tych 10 punktach zawrzeć większość wskazówek, którymi każdy motylek powinien się kierować. Żebyśmy się dobrze zrozumiały objaśnienie na dole:
1. Waga nigdy nie kłamie, Jeśli przytyłyśmy to oznacza to naszą porażkę. Padłaś? Powstań. Popraw koronę i zasuwaj dalej na swoje szczęście.
2. Od zmniejszenia porcji posiłku nikt jeszcze nie umarł, tak samo jak od niejedzenia kolacji, czy jedzenia lekkich śniadań.
3. Im więcej wody pijesz tym bardziej oczyszczasz organizm, mniej tyjesz, nie czujesz głodu – chyba nie muszę więcej tłumaczyć. 3 litry dziennie będzie OK.
4. Jeżeli jesteś obżarta i mdli cię na myśl jedzenia to to jest złe. Jeżeli twój żołądek jest zapełniony tylko wodą i warzywami to jest dobre.
5. Masz ubóstwiać fitness, yogę, zumbę, pływanie, bieganie, jazdę na rowerze i rolkach. Czemu? Czy kiedyś ktoś schudł leżąc na kanapie?
6. Zamiast jeździć samochodem – idź pieszo lub jedź rowerem, wykorzystuj każdą okazję by się poruszać!
7. Jak wspomniałam Ana to nie tylko szczupłe ciało. Ana to perfekcja. A perfekcja to inteligencja – zacznij się przykładać do lekcji, odrabiaj prace domową, może zaczniesz grać na jakimś instrumencie albo uczyć się nowego języka?
8. Uda Ci się być z nami przez 3 dni. Tydzień. Miesiąc? Bądź z siebie dumna. Nie jesteś jak inne dziewczyny, które się poddają. Ty masz ”to coś” co czyni cię lepszą od nich! Może jakiś wypad do teatru (kino odpada – zapach popcornu sprawia, że pokusa jest zbyt silna dla początkujących), na spacer, za miasto, zakupy, wizyta u kosmetyczki?
9. Wszystko co pomaga schudnąć jest dobre – tabletki hamują głód, a herbatki przyśpieszają metabolizm. Taka kolej rzeczy.
10. Czerwona bransoletka – kolor naszej jednej, wielkiej rodziny ”Motylków”. Nosimy ją TYLKO na prawej ręce. Im mniej widoczna dla „niewtajemniczonych” tym lepiej.
Jeśli chodzi o to jak taka bransoletka ma wyglądać – jak tylko zapragniesz ! 😀
Może to być zwykły czerwony kawałek muliny albo wstążki. Rzemyki też mogą być, podobnie jak plecionki. Mogą być ” czyste” lub z motylkiem jako zawieszką. Wszystko byleby było czerwone 😉
Link do bloga z ktorego tekst zostal skopiowany: https://anabutterflyblog.wordpress.com/page/8/
243 notes · View notes
st-anczyk69 · 9 months
Text
tbh jestem prawie pewna że Maciek to nie jest żaden chłop
to jest z pochodzenia szlachcic - change my mind
albo bękart może jakiegoś szlachcica i chłopki czy coś.
a bo i po pierwsze, dlaczego by chłop z Litwy miał w ogóle mówić po polsku? (no ale dobrze, jasne, to po prostu komedia i trzeba było, żeby się dogadywali bez przeszkód), a szlachcic litewski to jasne że po polsku zna
dwa: pal licho ten polski, ale skąd by chłop znał nazwy miesięcy po łacinie??
a trzeci argument jest taki, że fabularnie rzecz ujmując to cały ten romans skazany jest na sromotną porażkę (a ze to jest komedia to nie wypada dawać tragicznego zakończenia przecież), CHYBA że nagle się okaże że to jest jednak syn magnata jakis. i wtedy simple wszyscy się cieszą i kochają (tyle że umarła by teza o jakimś między stanowym porozumieniu nieco jasne jasne) (ale to jest Netflix czy kogoś by to zdziwiło?)
jak to się stało ze jest teraz w adamczysze?
a. uciekł (no można wiele powodów wymyślić)
b. został wygnany (j.w.)
c. [moja ulubiona] jest bękartem szlachcica z jakąś chłopką, a że szlachcic jakiś dobry/honorowy/zakochany, to go najpierw w pewnym stopniu jak prawowitego syna chował, ale potem coś się zesrało (stary umarł, stary zachorował, zmienił się rozkład sił i Maciusia wyrzucili, zdegradowali do chłopa)
papatki :*
[+edit]
jeśli by się dalej nad tym zastanawiać to chłop z Litwy - chłop prawosławny to w ogóle się nie spotykał z łaciną, ponieważ msze prawosławne były odprawiane w starocerkiewnoslowianskim, więc o ile chłop katolicki coś tam mógł „liznąć” łaciny w kościele i się nauczyć dwóch czy trzech słów, to chłop prawosławny tym mniej?
za to szlachta litewska się polonizowała. co prawda nie wiem, bo się nie znam i Google wprost nie chce powiedzieć, czy przechodzili na katolicyzm czy nie, no ale na pewno łacinę bardziej.
dlatego jestem zasadniczo zwolenniczką teorii, że jest bękartem, bo wtedy wiara po matce chłopce, prawosławny, a gdzieś tam wychowanie jakieś czy inna edukacja podstawowa po polsku i łacinie
128 notes · View notes
neverexistence · 5 months
Text
Opowiem wam o deszczu który dziś spadł
Był zimny jak dni samotności w których brakowało mi kogoś
Widziałem w nim krople które rozbijały się o szybę jak każda nadzieja którą w sobie miałem
Widziałem w nim łzy
Nie jestem pewien czyje one były
Jakby wylał je ktoś za mnie
Moje myśli spadły razem z nimi
Tego dnia mam wrażenie jakby nie dostrzegał ich nikt oprócz mnie
Znikają gdzieś, wnikają w ziemię jak moje istnienie
Jestem magikiem który stracił wszystkie czary
Jestem snem w którym ktoś umarł
Jaki jest sens udawania że czekam na Słońce
Jeśli ten deszcz to wszystko czym dzisiaj jestem
29 notes · View notes
roslina-w-bagnie · 1 year
Text
Update on my patch pants cuz I haven't done one in a while and I really enjoy making those so I'm doing that rn cuz I feel like shit
The Front!!
Tumblr media
Added
the Defekt Muzgó patch (punk band)
the pacifka
"Jeśli nie grzeszysz to Jezus umarł za nic" patch (translation: if you don't sin then Jesus died for nothing)
Also the suspenders i wore for a party and never took off cuz I like the look ngl
The right and left legs:
Tumblr media Tumblr media
All three are new, "HWDP, ADHD, LGBT" is a reference to a song but also fuck the police. Funfact, i added the cripple punk one after an alt girl sat on an empty seat right in front of me in a crowded bus while I was walking right behind her with my cane, so I had to stand for a solid 20 minutes in a moving bus and barely got home. Give up your sits, kids.
Anyway, here's the ass:
Tumblr media
Added another chain and that teeny tiny patch that says "patrz pod nogi" (look where you're going). Cuz I got a big ass and people tend to stare at it.
95 notes · View notes
xentropiax · 6 months
Text
No. 24
Pozwólcie mi opowiedzieć, jak to jest żyć z nerwicą lękową. Nawet kiedy ma się ją pod kontrolą, nawet kiedy nie zatruwa już aż tak bardzo życia ja kiedyś, nawet jeśli wiele lęków potrafię sobie zracjonalizować.
Moja nerwica lękowa motywowana jest traumą po stracie. Obrazy jak z melodramatu i filmu, miało dojść do happy endu, a przyszła śmierć, rzecz, która zdarza się ekstremalnie rzadko w takich okolicznościach, w takim wieku. Od tamtej pory, a będzie to już 10 lat, nieustannie boję się, że umrze mi ktoś bliski, umrze ktoś jeszcze. O dziwo, choć boję się też czasem, że ja umrę przedwcześnie, że coś mi się przydarzy, ze z czymś nie zdążę, jest to zdecydowanie mniejszy lęk niż ten o utratę kogoś innego. Nie muszę tej osoby wcale świetnie znać. Nerwica lękowa nie jest logiczna, to utarty schemat reakcji na przydarzające się rzeczy, który jest tak przerażający, bo choć może się wydawać zupełnie odklejony, w momencie, gdy w nim jesteś, staje się prawdą absolutną.
Jedną z rzeczy, która bardzo mi pomogła mi radzić sobie z wizją śmierci, a szczególnie śmierci bliskich osób, było coś, co powiedziała mi moja terapeutka: tak, pani Entropio, śmierć może się przydarzyć. Być może zdarzy się pani, że umrą pani bliskie osoby, na przykład rodzicie. Ale musi pani pamiętać, że w tej śmierci nie będzie pani sama. Jeśli umrze pani mama, to będzie jeszcze pani tata i pani brat. Jeśli umrze pani tata, to zostanie mama i tak dalej. Będą przyjaciele. Nigdy nie będzie tak, że zostanie pani całkowicie osamotniona, pozbawiona wsparcia.
Ta właśnie myśl potrafi mnie ukoić i sprawia, że boję się trochę mniej, że nie zadręczam się tym na co dzień, że żyję sobie całkiem spokojnie.
Ale nerwica lękowa nie jest racjonalna i czasem pojawia się nagle. Znikąd niby, mały zapalnik urasta do poziomu wielkiego problemu, lęk rośnie jak potwór, najpierw malutki na ramieniu, potem wielki jak cień rzucony na ścianę.
I w ten oto sposób potrafię przeżywać żałobę, po moim kocie, który ma dopiero 4 lata, jest zdrowy i daleki od śmierci. Potrafię obsesyjnie bać się, że ktoś umarł w wypadku samochodowym albo leży na oiomie, bo od wczoraj nie odpisuje mi na wiadomości. Potrafię dostać ataku paniki, bo ktoś nie odbiera telefonu, a mój mózg widzi, że ta osoba leży na pewno po udarze czy zawale i nikt nie jest w stanie jej pomóc. Boję się panicznie, że ktoś mnie okradnie, włamie się do mieszkania, bo telemarketerka dostała mój adres zamieszkania i powiedziała, że przyjdzie do mnie jakiś konsultant z ofertą. Boję się, że jeśli nie zachowam się odpowiednio, jeśli nie będę miała w sobie troski, ciepła i zrozumienia, ktoś popełni samobójstwo. Boję się, że ktoś kogo znam i kto dostał niepewną diagnozę, zaraz będzie miał raka i umrze. Mogę martwić się o moich współpracowników, rodziców, przyjaciół, znajomych dalszych, osoby, które znam od paru tygodni, to nie ma znaczenia. Lęk jest tak samo silny.
Przez nerwicę lękową nie mogę jeść, mój żołądek kurczy się do rozmiaru orzeszka. Nie mogę spać, bo budzę się z bijącym sercem, czasem nawet nie potrafiąc wskazać logicznej przyczyny lęku. Nie mogę się na niczym skupić, bo to co mam w głowie urasta do rangi wielkiego problemu, czegoś tak realnego jak to, że siedzę teraz na krześle, scenariusz absolutnie najczarniejszy i jedyny możliwy, bo przecież - nie dziwota, już raz to się zdarzyło. A ja przecież mam pecha. Mnie przecież coś takiego musi się przydarzyć. Na pewno mam rację.
I to mi się zdarza. Kiedyś trzęsłam się, płakałam, cierpiałam katusze. Teraz biorę tabletkę pregabaliny i liczę, że przejdzie. Bo ja wiem, że to moja odpowiedź na traumę, bo ja wiem, że nie mogę się tak nastawiać, bo wiem, że to nie ma sensu. Mimo to, jest to męczące, drażniące, po prostu nieprzyjemne.
Chciałabym bardzo, kiedyś móc to wszystko okiełznać. Nie bać się. Życie przyjmować na klatę.
10 notes · View notes
itsmylonelydeath · 11 months
Text
Kryzys egzystencjalny
Nie żyje mój oprawca i jednocześnie najlepsza osoba jaką dane mi było poznać ( we wspomnieniach z kiedyś, czuję jakby było to szalenie dawno; zupełnie inne życie, może kogoś innego? ) Po tygodniu od tej informacji jestem w stanie już odzyskać jasność myślenie, na tyle na ile wciąż mogę tak to nazywać. Nie do końca to rozumiem. Nie do końca już wiem, gdzie szukać sensu w życiu. Człowiek powstał bez większej przyczyny, nie było w tym celu zatem nasze życie nie ma najmniejszego znaczenia. W skali kosmosu nasza śmierć to tylko mała kraksa, jak to jeden typ przewinął. Święta racja. Dawno nie miałam takiego luzu wychodząc na zewnątrz, ludzie dawno nie byli mi tak obojętni, chociaż wciąż mam ataki paniki - z biegiem lat stały się chyba integralną częścią mojego charakteru. Brak tej osoby w bloku vis a vis, brak możliwości niespodziewanego spotkania pod klatką... nie ukrywam, w jakiś sposób pozwoliło mi to pozbyć się ciągłego strachu, nawet we własnym domu nie czułam się bezpiecznie i swobodnie - to ten człowieka na długi czas mi odebrał. A teraz umarł i to tak na śmierć. Kaputt. Wniosek jest taki, że śmierć czasem może być dobra, zależy od perspektywy. Mi ulżyło, chociaż jednocześnie poczułam ciężkie przygnębienie i poczucie niesprawiedliwości. Gdzie mam szukać prawdy, której nie pamiętam, skoro zmarła jedyna osoba wiedząca co się wtedy działo? Spóźniłam się by dostać odpowiedzi. Zastanawiam się czy kiedyś będę musiała zmierzyć się ze wspomnieniami z tamtych dni, czy jeszcze wrócą do mnie przy wykonywaniu jakiejś prozaicznej czynności. Czy będę zmywać naczynia i nagle uderzy mnie przeszłość? Znowu będę musiała zbierać się z dna i przewartościowywać swoje życie? Trochę mnie to martwi. Nie wiem czy sobie wtedy poradzę. I tak było bardzo trudno. Nie wiem czy będzie kiedyś normalnie. Mimo wszystko, pomimo bycia oprawcą... kiedyś najbliższa osoba. Bratnia dusza. Lewa półkula mojego mózgu. Czy zeszły lipiec ma być pryzmatem, przez który mam patrzeć na wieloletnią znajomość? Czy te piekło, jakie miałam w głowie i w życiu od tamtych wydarzeń mają całkiem skreślić kogoś, kto niemal przez całe życie wnosił dużo w moje życie? Z perspektywy czasu mogę napisać szczerze, że tylko ta osoba zawsze mnie w pełni akceptowała. Zawsze pomocny, empatyczny człowiek. Czy tęsknota za przyjacielem powinna być zabita przez ból, który mi sprezentował? Czy tamten lipiec powinien spowodować, że wszystko powinnam skreślić, te dobre momenty też? Na pogrzebie mocno płakałam. Na zdjęciu przed urną wydawał się bardzo radosny i żywy. Spodziewałam się, że tak skończy - przez dragi albo samobója, nie byłam zaskoczona, gdy się dowiedziałam. Spodziewałam się tego wiele miesięcy. Dawno zwątpiłam, że wyjdzie z uzależnień. Na swój sposób wszyscy teraz odpoczną.
Potrzebuję leków i sensownego terapeuty, mam zbyt duży mętlik w głowie. Apatyczność i anhedonia zdają się zbawienne na ten czas, ale nie mogę się pogrążyć w depresji, nie mam na to czasu - luksus nie dla wszystkich. Żałuję, że wcześniej nie byłam w stanie podjąć sensownego leczenia, dużo cierpienia mogłoby mnie ominąć, a teraz po ponad roku jest jak jest. Przywykłam do takiego gówna. Przywykłam, że jeśli jakieś okropieństwo na tym świecie może się przydarzyć, to prawdopodobnie go doświadczę. Czasem myślę, że super byłoby umrzeć, żeby znowu nie doznać tego ogromu cierpienia, życie w agonii skrajnie męczy. Jesteś jak ryba panicznie miotająca się na molo. Pragniesz swojego życia, ale już go nie ma i po czasie zdajesz sobie z tego sprawę, i czujesz coraz większe znużenie tym bezsensownym i naiwnym walczeniem o coś, czego już nie ma. " Nie masz już szans, zrozum wreszcie i pozwól sobie odpocząć" Słysząc to, zaczynam zastanawiać się nad sensem działania. Coraz rzadziej płaczę, gdy mam te myśli. Może wreszcie dociera do mnie, że moja walka jest z góry skazana na porażkę. Nie chcę być Syzyfem. " To wszystko może w jednej chwili zniknąć" - coś w głowie uporczywie podsuwa mi tę myśl. Czy z tej gry da się wyjść przez trumnę? Muszę pozbierać swoje życie albo postanowić cokolwiek. Śmierć wydaje się, może tym bardziej po tym nieszczęsnym pogrzebie, bardzo spokojna i łatwa w porównaniu do życia. Szczęście zionące ze zdjęcia denata tak bardzo kontrastowało z pogodą i nastrojami płaczących bliskich. Tak, śmierć nie może być trudniejsza niż życie. Uczczę to minutą ciszy. https://www.youtube.com/watch?v=VzyFjoOHBDQ&list=TLPQMDIxMTIwMjMkkM7Kz_26Qw&index=10
6 notes · View notes
Text
Strata ważnej osoby — nadzieja cz. 1 (patrząc z perspektywy św. Marii)
Niech będzie Pochwalona Trójca Przenajświętsza na wieki wieków!
Moi umiłowani bracia i siostry w Chrystusie, dzisiaj chcę poruszyć temat niełatwy, ale bardzo potrzebny. Prędzej czy później każdy z nas doświadczy straty ważnej dla nas osoby niezależnie od tego czy będzie to dotyczyło straty kontaktu z ukochaną osobą (niekoniecznie musi być to rozumiane jako relacja romantyczna. Może być to strata przyjaciela swego serca) czy też osoby, która zmarła.
Ból każdej straty jest bardzo trudny do przepracowania. Wiąże się to chociażby z wielkim ciężarem, jaki nagle został jak gdyby włożony na nasze ramiona. To może sprawić, że będzie nam ciężko sobie z tym poradzić i nic dziwnego.
Każdy z nas może odnaleźć się w roli którejś z postaci będących w owym fragmencie Ewangelii:
„A gdy Maria przyszła na miejsce, gdzie był Jezus, ujrzawszy Go, padła Mu do nóg i rzekła do Niego: «Panie, gdybyś tu był, mój brat by nie umarł». Gdy więc Jezus zobaczył ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy razem z nią przyszli, wzruszył się w duchu, rozrzewnił i zapytał: «Gdzie go położyliście?» Odpowiedzieli Mu: «Panie, chodź i zobacz!» Jezus zapłakał. Żydzi więc mówili: «Oto jak go miłował!» ” (Ewangelia wg św. Jana 11,32-36).
• Niektórzy z nas tak jak Maria pytają się Boga, gdzie był, kiedy nasi bliscy nas pozostawiali, gdzie się wybrał w drogę, gdzie wolał być wtedy, kiedy przeżywaliśmy stratę ukochanej osoby i dlaczego im nie pomógł, skoro ma moc uzdrawiania.
Moi umiłowani, tutaj musimy odnieść się do tego, co nazywa się wolą Bożą.
Otóż nikt nie jest w stanie zrozumieć, dlaczego coś dzieje się w dany sposób, dopóki nie zakończy się dany etap naszego życia. To naturalna rzecz, że z upływem czasu coś się kończy, a coś zaczyna. Jest to bardzo trudne do zaakceptowania. Czasami możemy znać kogoś od kilkunastu lat i bardzo cierpieć, a czasami nasze cierpienie będzie wydawało się być ledwo do wytrzymania, jeśli znaliśmy kogoś jedynie przez 3 miesiące.
Cierpienia dotyczącego straty nie mierzy się czasem znania kogoś ani nawet nie tym czy ktoś był członkiem naszej rodziny, przyjacielem czy też kimś, z kim raz na jakiś czas rozmawialiśmy. Nie chodzi nawet o ilość czasu, jaką z kimś spędzaliśmy, ale o zaangażowanie naszego serca, o poczucie bezpieczeństwa przy tej osobie. Często możemy cierpieć z powodu straty kogoś, kto dawał nam poczucie tego, że zostaliśmy wysłuchani, zostaliśmy przyjęci takimi, jakimi jesteśmy. Odłączenie od osoby, która jak gdyby nas uzupełniała, jest bardzo bolesne i to normalne.
Nie należy wmawiać sobie, że z kimś nie mieliśmy zbyt głębokiej relacji przyjaźni, a więc to nie powinno nas boleć. Każde cierpienie jest jak najbardziej naturalne i nie trzeba próbować umniejszać go ani poniżać się ze względu na to, że nie mieliśmy z kimś regularnego kontaktu, a więc nasz smutku jest bezpodstawny, bo tak nie jest.
Pamiętajmy, że Pan nigdy nie zostawia nas samych. On idzie z nami krok w krok. Nie jest tak, że On to Bóg, Który kocha, kiedy cierpimy. On nie skazuje nas na cierpienie — to nie wyrok. On nie przyszedł po to, aby nas potępić, lecz by nas zbawić. Nie skazuje nas na niesienie krzyża, którego nie jesteśmy w stanie unieść, ale pragnie, abyśmy nieśli ten krzyż z Jego pomocą. Nie każe nam znosić wszystkiego i udawać, że jest w porządku, lecz wzywa nas do przedstawiania Mu naszych prawdziwych myśli i emocji. Jeśli czujemy się przygnębieni, powiedzmy Mu o tym. Jeśli czujemy złość do Niego, powiedzmy Mu: „Boże, nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego tak się stało” i przekazać Mu to, co mamy w naszych sercach (pamiętając, że mówimy do Tego, Który nas kocha i troszczy się o nas, Jest też wrażliwy i przeklinanie, mówienie z pretensjami, mówienie w agresywny sposób Go bardzo zrani. Nie rańmy Miłości, ale starajmy się szukać odpowiedzi na to, dlaczego coś się stało).
„Wszystkie troski wasze przerzućcie na Niego, gdyż Jemu zależy na was” (1 P 5,7).
A jak szukać odpowiedzi, dlaczego coś przeżywamy, kiedy nie widzimy w tym sensu ani żadnych pozytywów?
Patrzmy na Krzyż, trzymając Maryję za Jej dłoń i rozważajmy to, jak wielkie znaczenie miało cierpienie Jezusa i Maryi. Polegajmy na Nich. Zważajmy na to, że gdyby Jezus nie cierpiał, lecz uciekłby od boleści, świat nie zostałby zbawiony. Można zadać sobie pytanie: „Co moje cierpienie może niby wnieść dobrego? Nie jestem Zbawicielem”. Owszem, jedynie Jezus Jest Mesjaszem. Jednakże nasze cierpienia również mogą wnieść wiele dobrego, gdyż ofiarowane w połączeniu z Ofiarami Jezusa są bezcenne w oczach Bożych. Mają wartość tak ogromną, że nie da się jej opisać. Tak jak wypraszanie łask poprzez odnoszenie się do Bolesnej Męki Jezusa przynosi wiele owoców, tak nasze cierpienia złączone z cierpieniami Jezusa przynoszą wiele owoców.
Pamiętajmy o tym, jak wiele Jezus wycierpiał dla nas na Krzyżu, aby nas zbawić. Nie było tak, że skoro jest Bogiem, to nic Go to nie kosztowało. Przyszedł bowiem jako człowiek na świat (100% człowiek i 100% Bóg w jednym Ciele, łącząc dwie natury różne sobie). My, ludzie czujemy cierpienie i ból. Jezus także cierpiał. Uczynił to z miłości do nas, aby nas uratować. On oddał za nas Swe życie po to, abyśmy mogli cieszyć się z Nim w wieczności. Z wdzięczności do Niego spróbujmy przyjąć na siebie nasze krzyże i cierpienia, traktując to jako towarzyszenie naszemu Zbawicielowi w Jego trudnych chwilach. Prośmy Pana o to, aby udzielił nam łask wdzięczności, nieoddalania się od Niego, lecz zbliżania.
Podczas kiedy będzie nam trudno i będziemy odczuwali złość wobec Pana Zastępów w wyniku bólu, podarujmy Mu nasze emocje i zacznijmy rozważać to, co nam obiecał: „Oko nie widziało ani ucho nie słyszało, ani nie wstąpiło do serca człowieka, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują” (1 Kor 2:9) oraz „Uważam przy tym, że teraźniejsze cierpienia nic nie znaczą w porównaniu z chwałą, która ma się nam objawić” (Rz 8:18).
Pamiętajmy o tym, że spotkamy się w Niebie z tymi, których straciliśmy niezależnie od tego czy nadal żyją, czy też nie. A jeśli nie jesteśmy pewni co do zbawienia naszych bliskich, z wiarą i ufnością odmawiajmy za nich koronkę do Bożego miłosierdzia, wspominając na to, co Pan Bóg przekazał św. siostrze Faustynie:
„Kiedy przy konającym odmawiają tę koronkę, uśmierza się gniew Boży, a miłosierdzie niezgłębione ogarnia duszę i poruszają się wnętrzności miłosierdzia Mojego - dla Bolesnej Męki Syna Mojego” (Dz. 811).
„Gdy tę koronkę przy konających odmawiać będą, stanę pomiędzy Ojcem, a duszą konającą nie jako Sędzia sprawiedliwy ale jako Zbawiciel Miłosierny” (Dz. 1541).
„Przez nią uprosisz wszystko, jeżeli to, o co prosisz, będzie zgodne z wolą Moją”. (Dz. 1731).
„Dusze, które odmawiać będą tę koronkę, miłosierdzie Moje ogarnie w życiu, a szczególnie w śmierci godzinie” (Dz. 754).
Pamiętajmy o tym, że Pan, zabierając nam bliskie nam osoby, zabiera również ból wiążący się z relacjami z nimi. Czasami przywróci nasze relacje po tym, jak je oczyści i sprawi, że będą budowane na odpowiednim fundamencie, czyli na Nim. Czasami jednakże tak nie będzie, gdyż mogłoby to mocno przysłaniać nam Najwyższego Pana Miłosierdzia i Miłości.
On chcąc nam coś o wiele lepszego niż doczesną tymczasową radość, odbierze nam te relacje na czas pielgrzymki na tej ziemi. Przywróci je nam w Niebie, a wtedy nasza radość będzie nie do opisania. Staniemy wtedy obok tych osób, które tak kochaliśmy i będziemy wysławiali razem Boże miłosierdzie, trzymając za Ręce Boga, Maryję, będąc w obecności św. Józefa, wszystkich Aniołów i Świętych, a to nie będzie miało końca. „I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już [odtąd] nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21:4).
„Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec naszego Pana, Jezusa Chrystusa, który jako Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy pociesza nas w każdym ucisku” (1 Kor 1:3).
„Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem” (1 Tes 4:17).
„Także i wy teraz doznajecie smutku. Znowu jednak was zobaczę, i rozraduje się serce wasze, a radości waszej nikt wam nie zdoła odebrać” (J 16:22).
„Bóg jest dla nas ucieczką i mocą: łatwo znaleźć u Niego pomoc w trudnościach. Przeto się nie boimy, choćby waliła się ziemia i góry zapadały w otchłań morza” (Ps 46:2-3).
„Na świecie doznacie ucisku, ale odwagi! Jam zwyciężył świat” (J 16:33).
Umocnieni Słowem Bożym, które jest Słowem Życia, Słowem samego Boga, bądźmy mężni, trzymajmy się blisko Pana, przytulając do Serc Jezusa, Józefa i Maryi, prosząc Świętych, dusz w czyśćcu cierpiących oraz Aniołów o pomoc dla nas i ludzi z całego świata, rozpocznijmy z Panem drogę uzdrowienia. Może być ona mozolna, lecz jeśli wytrwamy w niej i zaakceptujemy nasze cierpienie, rozmawiając o nim z Panem Bogiem, na pewno nie zostaniemy zawiedzeni.
„Tobie, Panie, zaufałem. Nie zawstydzę się na wieki” — niech będą to słowa naszej ufnej modlitwy, choćbyśmy czuli pod względem emocjonalnym, że nie mamy już żadnej nadziei. W bezsilności powierzajmy się Panu jeszcze bardziej i opierajmy się na Nim, pamiętając, że ,,moc w słabości się doskonali" (2 Kor 12:9). „Gdy bowiem jestem słaby, wtedy jestem mocny” (2 Kor 12:10).
Niech nas wszystkich chroni, strzeże i hojnie błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn, i Duch Święty. Amen. Emmanuel — Bóg z nami. „Cóż więc na to powiemy? Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej — zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz?” (Rz 8:31-35). „Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował. I jestem pewien, że ani śmierć, ani życie, ani aniołowie, ani Zwierzchności, ani rzeczy teraźniejsze, ani przyszłe, ani Moce, ani co [jest] wysoko, ani co głęboko, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym” (Rz 8:37-39).
Trzymajcie się, drogie Owieczki Boże. Niech Pan rozjaśni nad wami Swe Łaskawe Oblicze, napełni wiarą, nadzieją, miłością, ufnością, pokojem i potrzebnymi łaskami do zbawienia przez Bolesną Mękę naszego Pana, Jezusa Chrystusa, Któremu niech będzie chwała na wieki wieczne wraz z Bogiem Ojcem, Duchem Świętym, wszystkimi Aniołami i Świętymi. Amen.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
2 notes · View notes
indira2004 · 8 months
Text
19.01.2024 piątek, piąteczek, piątunio
1. Z kolesiem gadało się całkiem całkiem; w drodze do domu nawet myślałam, że będzie drugie spotkanie, ale nie odezwał się, więc entuzjazm umarł.
2. Poczucie beznadziei trwa.
3. Zastanawiam się, czy pizzę zamówić jutro i mieć spokój przez weekend, czy jednak dziś i kombinować z żarciem w niedzielę.
Jeśli jutro, to co jeść dzisiaj?
Problemy pierwszego świata.
5 notes · View notes
imsorryforallmylove · 10 months
Text
Cyberpunk
Dopiero gdy wróciłem do domu to wszystko tak na prawdę do mnie dotarło, gdy spojrzałem na ten dom w którym spędziliśmy wspólnie niezliczone dni, dookoła na ziemi leżą liście, jest szaro, zimno, wszystko umiera, można by uznać to za niezwykłą ironię losu że to wszystko dzieje się akurat w tym okresie, tak idealnie oddaje to wszystko co właśnie czuję.
Patrzę na ten pokój którego już nigdy nie zobaczysz, patrzę na nasze zdjęcia w rogu pokoju, na Twoje upominki, i nagle to mnie uderza, dochodzi do mnie z całą mocą że zostały mi już tylko wspomnienia, i już nie staniesz w moich drzwiach, już nie zobaczę Cię zaspanej w mojej koszulce o poranku przy kawie.
Nigdy wcześniej nie czułem się tak bardzo sam jak teraz, nigdy dotąd nie miałem poczucia że moje dawne życie dobiegło końca, mam wrażenie jakbym znalazł się w pustce, w miejscu w którym nie ma dosłownie nic, jest tylko chłód, ciemność, i bezkresna droga przed siebie, prowadząca donikąd.
Żałuję że nie dokończyłaś cyberpunka, chciałbym żebyś mogła się dowiedzieć dlaczego ten tytuł stał się dla mnie tak ważny i bliski, historia o kimś kto pewnego dnia dostaje w swoją głowę kogoś innego, kogoś kto wymazuje go z egzystencji, przejmuje kontrolę, a on sam po prostu znika, nawet nie umiera, tylko przestaje istnieć, krok po kroku, kawałek po kawałku.
Nie chcę spoilerować zakończeń których jest kilka, bo może kiedyś będziesz chciała poznać tę historię do końca, ale jedno z nich szczególnie do mnie trafia, otóż jeśli odpowiednio pokierujesz fabułą, istnieje zakończenie w którym V przestaje szukać sposobu na przetrwanie, orientuje się że ta walka i pogoń za jego życiem kosztuje wszystkich dookoła masę cierpienia, bólu, nieszczęść. Zadaje swojemu towarzyszowi w głowie pytanie czy jego zdaniem któryś z nich jest warty tego morza krwi przelanej w imie ich sprawy, na co ten odpowiada że raczej żaden z nich nie jest tego wart.
Więc wyciąga broń, przykłada ją sobie do skroni, i oddaje ostatni już strzał, kończąc to szaleństwo, aby nikt już nie ucierpiał na drodze do jego ocalenia.
Może to jest właśnie to, może powinienem sam zadać sobie pytanie czy moje życie jest warte kolejnych cierpień, czy to nie jest już moment w którym powinienem po prostu spojrzeć w lustro i zrozumieć że czasem tak musi być, nie każdego można uratować.
Nie mam poczucia że ten koniec dawnego życia jest początkiem nowego, czuję się jakby ten facet już umarł, ale wcale nie odrodził się na nowo, czuje się jak mięso armatnie w wojsku które podąża na linie frontu, pogodzone już z losem, z tym że to bilet w jedną stronę.
Tak, tak myślę że to najbliższe temu co teraz czuję, jakbym wsiadł do pociągu z biletem w jedną stronę, ale na końcowej stacji nie ma gruntu na którym mógłbym stanąć, jest tylko przepaść, koniec drogi, koniec wszystkiego.
Będę czasem tu zaglądał i opisywał to co dzieje się w tym całym szajsie, na swój sposób chyba sprawia to że mam poczucie że jestem słuchany, że nie jestem tak samotny jak się czuję.
L
youtube
2 notes · View notes
skrzywdzona · 1 year
Text
Jeśli nie widzisz różnicy między seksem, a gwałtem to lepiej abyś umarł.
3 notes · View notes
vaya-x · 2 months
Text
Siedzi w twojej głowie
stary lub nowy dar.
Myślisz o nim o każdej porze dnia,
bo on podpowiada ci ciągle,
jak schudnąć masz.
Myśli są natrętne i nawet jeśli bardzo chcesz,
on nie pozwoli uciszyć się.
A w nocy zrobi tak,
żebyś sen o nim miał,
a później się strasznie bał.
Nie chce, żebyś zapomniał,
co tobie dał,
więc będzie robić wszystko,
co tylko się da, abyś myślał o nim
wszędzie, gdzie się da.
Jednak na koniec,
gdy wgłębisz się w niego, tak,
że na skraju śmierci będziesz stać,
zostawi ciebie,
abyś umarł sam.
1 note · View note
xentropiax · 2 years
Text
no. 10
Nie bardzo wiem, co się dzieje, chociaż gdybym pogrzebała głębiej, wszystko stałoby się jasne. 
W mojej głowie są pewne tendencje, nad którymi umiem zapanować, ale fakt, że od 12 może 13 roku życia zmagam się z depresją powoduje, że nawet jak już myślę, że jestem superduper cured, nagle jakaś wajcha przeskakuje i czuję się jak piętnaście lat temu. Piętnaście lat temu też pisałam w pamiętniku, tylko takim papierowym, i chciałam, żeby mnie nie było i myślałam, że nie dożyję wieku, w którym jestem, a jeśli dożyję nie zostanie przede mną zbyt wiele lat i że będzie to raczej koniec mojej historii niż ledwie jej początek.
Nie wiem, może to jesień, może to ta ósma rocznica śmierci, która się zbliża, która stała się moim momentem definiującym, taki d-day, tylko nie mój. Po 5 listopada wszystko się zresetowało. 
No bo miało być inaczej. On miał wyzdrowieć (chociaż przecież wszyscy wiedzieliśmy, że to nigdy nie będzie stuprocentowe, że to ledwie zaleczenie, wydłużenie czasu, który określono z góry), mieliśmy przejrzeć się w swoich oczach, dotknąć swojej skóry. Mieliśmy pójść do opery i miał mi zagrać na skrzypcach i zapytać, czy to wszystko ma sens. Ja miałam powiedzieć, że tak, że miało od samego początku, od pierwszej wiadomości, od jesieni i zimy, w której mnie oswoił, od wiosny, gdzie spuchło moje serce, chociaż nie chciało w to wierzyć, aż do lata, i do sierpnia, kiedy pierwszy raz pomyślałam, że go kocham. Potem mieliśmy żyć. Nie napiszę długo i szczęśliwie, bo nikt tego nie wiedział. Ale na pewno z czułością, jego ulubioną formą miłości. Przez jakiś czas.
Gdyby przeżył po tej operacji, mijałoby osiem lat z jego prognozowanych dwudziestu. Prawie połowa czasu, którego i tak nie miał. Mam tyle samo lat co on, kiedy umarł. Nie da się być gotowym na śmierć w tym wieku.
Więc może ta koszmarna data, reset wszystkiego tak działa. To się czuje w kościach, jak co roku. Rok temu było chyba nawet gorzej, żałoba to nie proces linearny, wraca. Opłakiwałam prawie cały miesiąc.
Moje ciało boli. Coraz więcej w nim usterek, na razie drobnych. Przechodzą, przepływają jak morskie fale. A jednak zauważam te zmiany, coraz więcej. I mam świadomość, że z roku na rok będę odczuwać to coraz bardziej.
Jak zwykle w takich sytuacjach pojawia się lęk. Kompleksy. Niczego nie jestem już pewna. Chcę zakopać się pod kołdrą i nie wychodzić przez rok. I żeby wszyscy inni mnie zostawili. 
Wszystko się zmienia, a jednak pozostaje takie samo. 
youtube
7 notes · View notes
sakura0492 · 4 months
Text
Schwarz Prinz 5.3a
Nigdy nie byłem dobry  w wyrażaniu uczuć.  Od kiedy straciłem rodzinę musiałem nauczyć się nie czuć i czasami  i nawet nie myśleć,  Teraz coraz częściej żałuję , że tak jest.
Jeśli to czytasz  pewnie już nie żyję . Dużo to nie zmienia .Tyle chciałbym ci powiedzieć ,a nawet nie umiem tego napisać.  Nawet moja zmarła żona nie wywoływała we mnie takiego mętliku. Ale to dobrze. Dobrze ,że się poznaliśmy i spędziliśmy tyle czasu co spędziliśmy. Żałuję tylko ,ze nie może być więcej czasu.
Mam przeczucie, że jeszcze wiele razy się potkniesz i spotkasz  jeszcze wiele suk na swojej drodze., a ja już nie będę mógł noc zrobić. To boli bardziej niż śmierć  i choroba.          Chciałbym powiedzieć albo choć napisać  więcej ,ale  nie potrafię . Niech słowa Itachiego   z następnej strony będą jak moje. Od początku go lubiłem  ,bo przypominał mnie. Tylko mi udało się wyjść ,gdy on umarł  w tym z czego nie potrafił  wyjść.
0 notes
mias-----p · 6 months
Text
28.3.2024
Data mojego recovery
Dostałem i dostaje dużo wsparcia od mojego chłopaka. Kocham go i jestem mu bardzo wdzięczny za to że się nie poddaje, ciągle mi mówi że kocha moje ciało i że jestem idealny - trudno mi jest w to wierzyć ale staram się.
Jedno proste zdanie mną ruszyło
"nie chcę żebyś mi zszedł przed dwudziestką. Planuje z tobą życie a to nie ma sensu jak masz mi umrzeć"
Nie będę już robić tu kontentu "motylkowego" - jeśli chcesz w tym siedzieć to mnie nie obserwuj. Nie chcę do tego wracać bo nie chce powoli umierać, widzę, że mu na mnie zależy, płakać mi się chce jak słyszę jego słowa, że nie chcę żebym umarł
Nie planuje usuwać moich poprzednich postów
0 notes
Text
Tłumaczenie postu z mojego drugiego konta @faithisthekey-23 :
Witajcie, chciałabym podzielić się z wami moim kolejnym wierszem. Pisanie go przypomniało mi o tym, dlaczego zaczęłam pisać wiersze z prawdziwą pasją — zwyczajnie chciałam wysławiać Boga. Ostatnie kontynuowałam pisanie tak, jakby było to coś, co musiałam robić, ale dzisiaj Bóg przypomniał mi o tym, że zaczęłam to robić po to, aby pokazać Mu moją miłość. Ten wiersz napisałam dzisiaj (17 maja 2023).
[Notka autorki tłumaczenia: wiersz jest tłumaczony dosłownie, nie jest to jego polska wersja]
Ze względu na miłość
Pokładam w Tobie całe moje zaufanie bez żadnych wahań przychodzących do mojej głowy
Nigdy mnie nie zawiodłeś, kiedy potrzebowałam pomocy, więc wiem, że mogę złożyć to w Tobie — moją wiarę
Jesteś tu i nigdy nie przestałeś strzec mojego serca
Nieważne jak wiele popełniam błędów, jesteś przy moim boku
Niezależnie od tego jak bardzo moje grzechy ranią Twoje Cudowne serce, nawet nie myślisz o opuszczeniu mnie
Zamiast robienia tych rzeczy przychodzisz mi na ratunek, a kiedy moje oczy są zamknięte, pomagasz mi widzieć
Przychodzisz, aby mnie pocieszyć i pokazać mi drogę
I który kierunek najlepiej obrać
Z Tobą żaden krok nie jest zbyt trudny do postawienia, gdyż Twoje Słowa zawsze dają mi nadzieję
Nie ma ani jednego momentu, w którym zapominam, że moje życie ma sens i swoją wartość
Gdyż sposób, w jaki do mnie mówisz i pozwalasz mi do Siebie przylgnąć udowadnia mi, że jestem kochana
Mimo że nie widzę Cię i nigdy nie słyszałam Twojego donośnego głosu
Nie wydaje mi się, że jest to potrzebne, aby zauważyć, że Jesteś ze mną przez cały czas
Każdego mojego pojedynczego dnia mogę czuć Twoją obecność
I wiedzieć, że słuchasz tego, co mam do powiedzenia
Jeśli Byś tego nie robił, nie byłabym w stanie poznać Twoich odpowiedzi
Lecz Ty zawsze mi odpowiadasz: czasami od razu, czasami godziny później
A Twoja odpowiedź nigdy nie jest zbyt późna, gdyż informujesz mnie o tym, co potrzebuję wiedzieć w danym momencie
Jestem Ci bardzo wdzięczna za pozwolenie mi bycia z Tobą i nawiązania z Tobą relacji, Panie
Jest mi trudno uwierzyć, że naprawdę mogę z Tobą rozmawiać
Mimo tego, że w przeszłości ciągle Cię raniłam
Nadal mówisz, że jestem warta Twojej obecności
Nie dzięki moim dobrym lub złym uczynkom, ale dlatego, że Chrystus był niesamowity
Jezus Był Tym, Który zstąpił na ziemię i ocalił mnie przed diabłem
Który chciał mnie zniszczyć i mnie okraść, ale na szczęście mój Zbawiciel tu Był
Wziął na siebie moją winę i pozwolił mi uciec od piekła
Mimo tego, że wiedział, że będzie zraniony, nie uciekł
Mógł ocalić Swoje życie, ale sądził, że moje życie jest warte Jego ukrzyżowania
Był przerażony, ale wybrał to podczas myślenia o mnie — zrezygnowanie ze Swojego życia
Był Słowem na początku, nawet zanim został stworzony świat
I tak już wszystko wygrał: każdą walkę, która była utworzona
Ciągle się zastanawiam, On mógł mieć to wszystko
Już był Królem Królów i Panem Panów, a i tak wybrał moją miłość
W tak brutalny sposób został wyśmiany i ubiczowany, a następnie umarł na krzyżu
To i o wiele więcej — przecierpiał wszystko
Dlaczego? Zrobił to wszystko ze względu na miłość
Tumblr media
2 notes · View notes