#gram w grę
Explore tagged Tumblr posts
yellowmanula · 11 days ago
Text
Tumblr media
Lubię sobie dla relaksu i funu zagrać w point'n'clicka. Zaczęło się od ukochanej Syberii. Najczęściej gram w starocie, bo mam słabą kartę graficzną i procesor też średniak. Aktualnie gram sobie w Nostradamus: The Last Prophecy, i spoko, przyjemne i fabuła w moim stylu: alchemia, przygody i podkoloryzowany kontekst historyczny haha. Chętnie przyjmę polecajki na podobne gierki
3 notes · View notes
motyl3k115 · 3 months ago
Text
Hejj Motylki!
Prawdopodobnie nie będzie to coś ciekawego, ale ostatnio myślałam sobie o tym że duża część z nas ma problem z jedzeniem podczas oglądania serialu/filmu. Ja np. często sobie gram w grę bo trudno jest mi się skupić na samym serialu, choć kiedyś do niego jadłam i wiem że część z nas robi to nie świadomie (w sensie np idzie do kuchni robi coś do jedzenia). Trochę dziwne rozwiązanie ale dajcie sobie język którego nie rozumiecie, i włączcie napisy, cała wasza uwaga będzie mogła skupić się tylko na serialu bo jak nie będziecie czytać napisów nie będziecie wiedzieć o co chodzi XDD. Więc taki tip jak się czymś zająć 💗💗
75 notes · View notes
regulum-plays · 1 year ago
Text
Going live!
Tumblr media
A very short visual novel that reminds you about reading trigger warnings.
It’s a game that you can play in bowser and it’s completly free (well, like most of games I play…).
You only have one male love intrest, but what an amazing man he is! Zilas, aspiring idol, streamer and most importantly – your boyfriend. He will do everything in his power to make sure you both get a happy ending together.
The game is fully voiced with even narrator having it’s own voice, but if you want you can turn off every voice in this game.
We don’t see how MC looks like and you can chooose your name and pronouns (you also get to choose your usernames!).
Unfortunetly there is no skip or save option, but the game is so short that it isn’t a big issue (it also let’s you to listen to this amazing voice acting).
The game has two ending and one special scene/ending scene that you get after seeing all endings. There are plans to make more (even game suggest it) but it entirely depends on how this game will be recieved. Another reason to recommend this game to You. 😉
As I said in the beggining – before you play, read the trigger warnings, it’s really importnat if there are stuff you are sensitive to/you are not sure how much you can handle.
Zilas will make you feel the butterflies, but right after you will cry.
---
Bardzo krótka powieść wizualna (bardzo podobna mi się to tłumaczenie), która przypomni ci o dokładnym czytaniu ostrzeżeń.
Jest to gra, w którą można grać w przeglądarce i jest całkowicie za darmo (cóż, jak większość gier, w które gram…).
W grze jest tylko jeden wybranek serca płci męskiej, ale cóż za niesamowity mężczyzna z niego jest! Zilas, aspirujący celebryta, streamer, a co najważniejsze – Twój chłopak. Zrobi wszystko co w jego mocy abyście dostali wasze wspólne dobre zakończenie.
W grze każda postać dostała swojego aktora głosowego, nawet narrator, ale każdy z tych głosów można bezproblemowo wyłączyć w ustawieniach.
Nie widzimy jak wygląda protagoniszcze i możemy wybrać własne imię oraz zaimki (wybieramy także nasze własne nazwy użytnikownika!).
Niestety gra nie posiada żadnego przycisku pominięcia czy zapisu, ale na całe szczęście jest na tyle krótka, że nie nie jest to dużym problemem (pozwala to też na posłuchanie niesmowitych aktorów głosowych).
Gra posiada dwa zakończenia oraz jedną specjalną scenę/zakończenie, które otrzymujesz po zobaczeniu dwóch pozostałych zakończeń. Są również plany na zrobienie większej ilości zakończeń (nawet sama gra to sugeruje) jednak to całkowicie zależy od tego jak ta gra się przyjmie. Kolejny powód, żeby polecić tę grę wam. 😉
Tak jak powiedziałom na początku – zanim zaczniesz grać przeczytaj dokładnie ostrzeżenie, to bardzo ważne jeżeli są jakieś tematy, na które jesteś szczególnie wrażliwe/tematy, na które nie będziesz w stanie patrzeć.
Zilas sprawi, że poczujesz motylki w brzuchu, ale zaraz potem będziesz płakać.
Tumblr media
89 notes · View notes
jazumst · 1 month ago
Text
Miszmasz
Żeby Was chuj nie strzelił. Nienawidzę chaosu! Posłuchajcie:
Dziś dzień zaczął się nie najgorzej. Oczywiście jeżeli chodzi o pogodę, bo już po godzinie mogłem trzasnąć. Jem śniadanie jedną ręką, drugą gram w Uni. Gra nie do zapałzowania i powtórzenia. W tej chwili wpada do chaty pani Matka i się drze żeby jej pomóc. Do tego dzwoni telefon. Odłóż śniadanie, zobacz kto dzwoni, ogarnij grę i jeszcze dojdź do drącej japę pani Matki. Śniadanie leży na piździe, gra ujebana, dzwoni przeklęte biuro obsługi a pani Matka właściwie nie potrzebowała pomocy tylko miała małą siatkę do położenia w pokoju i jakby wiedziała, że jestem zajęty to by mi nie przeszkadzała. NO NIC TYLKO ICH WSZYSTKICH ROZJEBAĆ!!!!
//
W robocie śmiesznie. - Kiero mówi mi, że dzisiaj przyjedzie chemia. Zrobiłem ponoć taką minę, że zaraz zadzwoniła do Pauli żeby mi ogarnęła dostawę na wczoraj. Za nic nie byłem tak wdzięczny jak za to. Gdzie ja dzisiaj, będąc z Balbiną, miałbym jeszcze możliwości na chemię. Już wczoraj zeszło mi 2h. Manekin też spoko XD Zdążyłem odłożyć po sztuce i prawie wszystko na regały ułożyć, a ta wpada i pyta czy sprawdzone i układać to. Chuj im w ryj wszystkim. - KM miła i delikatna jak dziewica. Nie wiem co ją na MST spotkało ale głębokie odwierty nam w dupę robi żeby u nas zostać. - SWS wpadł z kasą XD XD XD To jest kurwa hit podsumowanie dnia wczorajszego. Aż zapomniałem co miałem mu przekazać i dać XD XD XD I może dobrze. - Jest już PiT. Teraz tylko na stronkę i czekać kto komu da.
//
Coś mi trze/stuka w prawym przednim kole w Pasku. Do tego piszczą hamulce. Rozniesie mnie, kurwa, z tymi samochodami. Szroty pierdolone! Skąd ja mam kurwa brać?! Jak mam tak po kolei wymieniać wszystko w każdym to może ja kurwa do salonu od razu pójdę z kredytem?! No bo jak chuj mi się nie opłaca!
//
Dziś urodziny pani Matki. Jutro goście i koncert. Oby mnie to odprężyło, bo ktoś zarobi w mordę.
9 notes · View notes
kotekkzielony · 7 months ago
Text
Tumblr media
Z ŻYCIA SAMOTNIKA - wpis 14 (17.08.2024)
-> Nostalgiczny powrót - "Kangurek Kao: Tajemnica Wulkanu"
Na początku szereg podziękowań. Dziękuję za pięćdziesiąt już obserwacji mojego bloga! Wiem, że są to tylko liczby, w dodatku niezbyt gigantyczne, ale cieszy mnie każde kliknięcie i bardzo dziękuję wszystkim za zainteresowanie pamiętnikiem, a także poświęconą uwagę. :)
Od najmłodszych lat gram w gry komputerowe i uwielbiam do niektórych z nich wracać. Największą sympatią obdarzyłem produkcje z lat mniej więcej 2000-2010, kiedy jako rozwijający się bobas zasiadałem wielokrotnie do komputera i zagłębiałem się w ówczesne gry. Tak się składa, że ostatnio złapałem (już nie pierwszy raz) chrapkę na trzecią część przygód słynnego niegdyś australijskiego torbacza - kangurka, o imieniu Kao. Na chwilę obecną wyprodukowano dokładnie cztery gry serii, a ja dziś skupię się na "Kangurku Kao: Tajemnicy Wulkanu", wydanej przez Tate Multimedia w grudniu 2005 roku.
15 sierpnia 2024. Po paru dniach ponownego skrupulatnego zagłębienia się w świat gry "Kangurek Kao: Tajemnica Wulkanu" nadeszła pora podzielić się swoimi refleksjami. W zamierzchłych czasach, gdy regularnie i beztrosko ogrywałem typowe dla lat 00 tytuły, "Tajemnica Wulkanu" wydawała mi się zupełnie standardową produkcją. Produkcją z otwartym światem, ciekawą fabułą, poziomami, przeciwnikami, dialogami czy mechanikami. Nostalgia w dużej mierze przyczyniła się do tego, że nawet w obecnych czasach potrafiłem dobrze się bawić sterując uroczym torbaczem, poruszając się po świecie i wykonując zadania. Oczywiście zabawa nie wyglądała już identycznie co kiedyś, głównie z tego względu iż moje dorosłe oko dostrzegło, a przez to uzmysłowiłem sobie, szereg uciążliwych wad, przez które "Tajemnica Wulkanu" wypada bardzo umiarkowanie. Pochwalić na pewno muszę dobry dubbing, sterowanie, mini-gry - "Wirtualny wyścig", "Test sternika", "Podniebną bitwę", humorystyczne miejscami dialogi, system pór dnia, bardzo przyjemne i satysfakcjonujące zbieranie tzw. "duszków lasu", oraz schludnie wykonany interfejs. Odniosłem też nawet wrażenie, że twórcy mieli kilka innych super pomysłów, które chcieli zaimplementować w grze, ale z jakiegoś powodu swoje idee porzucili. Na tym zalety się niestety kończą. Wydaje mi się, że twórcom zabrakło przede wszystkim czasu, bądź środków, co można wywnioskować poprzez występujące w programie błędy, niedopracowania, braki i biedę. Pierwotnie np., gracze zyskiwaliby możliwość udoskonalania swych umiejętności po zgromadzeniu określonej liczby gwiazdek czy innych fantów, otrzymywanych głównie dzięki pokonywaniu wrogów, co niewątpliwie zachęciłoby do "oczyszczania" plansz z nieprzyjaciół i znacznie zwiększyłoby frajdę z gry. O ironio, nawet oprawa graficzna początkowo wyglądała na lepszą, bardziej cieszącą oko, z większą ilością detali, ale panowie z Tate Multimedia ostatecznie wycofali się z niej stawiając na prostszą i uboższą w szczegółach grafikę. Minusy widać też m.in. w zaprojektowanych poziomach czy rodzajach przeciwników, które można zliczyć na palcach jednej dłoni, ale to co jednak najbardziej rzuca się w oczy to... długość tytułu. Wiedziałem już stosunkowo dawno, że "Tajemnica Wulkanu" nie należy do zbyt rozbudowanych produkcji, wiedziałem, że nie jest to pozycja na wiele godzin, aczkolwiek nie przypuszczałem, że przy dobrych umiejętnościach, omijając kogo się tylko da i wykorzystując wszelkie mniej czy bardziej legalne skróty, jesteśmy w stanie tę gierkę ograć... w mniej niż godzinę (mój rekord wyniósł 47:41)! Niecałe 48 minut począwszy od rozpoczęcia przygody do momentu osiągnięcia 100% i przeczytaniu napisów końcowych z pewnością nie brzmi super radośnie, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę "Rundę 2", czyli poprzednią grę z serii, która okazuje się co najmniej dwukrotnie dłuższa niż trójka i która zdecydowanie przebija swą jakością młodszego brata z 2005 roku. Aż trudno teraz uwierzyć, że za dziecka przechodziło się "Tajemnicę Wulkanu" w kilka godzin...
Trzecia część popularnego torbacza nie spisała się na szóstkę, ale jest dobra wiadomość! Jakiś czas temu kilku innych programistów - fanów kangurka Kao, zakąsało rękawy i zaczęło pracę nad modyfikacją do wyżej wymienionego tytułu! Mod, o roboczym tytule "Kao: Resurgence of the Volcano" (w tłumaczeniu "Kao: Przebudzenie Wulkanu") ma na celu rozwinięcie i usprawnienie oryginalnej gry, oraz poszerzenie jej zawartości o nowe lokacje, postaci, elementy fabuły i kilka innych elementów. Efektami swojej pracy autorzy modyfikacji od czasu do czasu dzielą się w mediach społecznościowych i osobiście jestem pod wrażeniem ich dotychczasowej roboty. Mod, ze względu na ograniczenia, raczej nie urośnie do zbyt olbrzymich rozmiarów ani nie wiem kiedy zostanie on wydany, ale jestem pewien, że będę jednym z pierwszych graczy, którzy w niego zagrają!
8 notes · View notes
pozartamtg · 10 months ago
Text
Pierwszy post w którym nic nie ma. Bo jeszcze nie wiem o czym będę tu dokładnie pisać. Pewnie o karciance Magic The Gathering.
Gram od niedawna i w sumie sama dopiero odkrywam grę. W zderzeniu z pro-graczem jestem raczej totalnym noobem ale to nie przeszkadza by coś lubić, prawda?
Pamiętajcie MTG jest dla każdego!
Jestem otwarta na wszelkie propozycje postów. Porady i sprostowania.
(jeśli ktoś w ogóle trafi na tego bloga)
Tumblr media
* Avatar to Nicol Bolas najpotężniejszy ze smoków prawie bóg w Multiversum MTG. Po prostu podoba mi się jego imię. Jakby co to ma brata Ugin-a. Obecnie słuch po nim zaginą. Ale ponoć żyje.
* Ulubione kolory MTG -/zielony/ czerwony/ (wielkie kreatury i strzał po ryju) Na drugim miejscu - biały/czarny/ (jestem szlachetnym palladynem, ale lubię sobie czasami kogoś zamordować....a później go wskrzesić). Najmniej lubię niebieski - eeej każdy może latać i negować twoje spelle - to aż zbyt proste 😐.
*póki co ogarniam formaty Standard i trochę Commander
10 notes · View notes
myslodsiewniav · 10 months ago
Text
4 czerwca 2024 r.
Jestem po spotkaniu w biurze karier.
Ech...
Czuję się okay, jestem teraz, gdy to piszę już po saunowaniu, umyta, odprężona, ale z masą myśli w głowie. Dużo mam do przemyślenia.
Było tak: dobry, produktywny dzień. Dużo zrobiłam, jestem z siebie zadowolona. A potem, mając w głowie, że w zasadzie idę właśnie na symulacje rozmowy kwalifikacyjnej, na poddanie wszystkiego co robię analizie, no, wystawieniu się na ocenę w celu wyłapania słabych stron i dania mi narzędzi lub przykładów mogących te słabe strony wzmocnić. Dlatego ubrałam się jak na rozmowę kwalifikacyjną.
Dodatkowo byłam po tych weekendowych zajęciach z przedsiębiorczości, kiedy akurat przerabialiśmy HRy, jakie wyzwania przed nimi stoją, w jaki sposób selekcjonuje się CV, w jaki sposób podchodzi się do "zarządzania zasobami ludzkimi", jak w prosty sposób ocenić podczas rozmowy kwalifikacyjnej czy kandydat faktycznie potrafi to co deklaruje, że potrafi czy kłamie itp. Podczas tych zajęć byłam przybita dowiadując się co oznaczają pytania, które są mi zadawane i co moje odpowiedzi znaczą dla HRowców np: gdy pytali mnie moje osiągniecie, którym mogę się pochwalić, a ja wymieniałam takie wydarzenia w pracy z których jestem dumna to było ze strony rekrutrów tylko taktyczne podejście do prawdziwych pytań weryfikujących czy mam być z czego dumna. I to true, tak było. Tylko, że ja nie gram w ich "grę", nie znam scenariusza, a gdyby zadali wprost pytania o to czego chcą się dowiedzieć to bym im odpowiedziała. Tym czasem wedle mojej pani od wykładów zadanie "prawdziwych pytań weryfikujących" to niebezpośrednie pytanie o szczegóły - zamiast zapytać mnie jakich narzędzi użyłam, jak wyglądała moją strategia zarządzania zespołem pytają np. o to jak to się stało, że doszło do organizacji eventu, o to co sprawiło największy problem, albo... no tego typu pytania. A ja to odczytuję zawsze podczas rozmów kwalifikacyjnych jako bardzo niekulturalne i wścibskie wypytywanie HRów jednej firmy o to jak wygląda struktura pracy i wewnętrzne procesy drugiej firmy. A bądź co bądź takie informacje, jak to ile i skąd musiałam wziąć budżetu, kogo zaangażować, w jaki sposób i skąd przesunąć pracowników, jak potwierdzać oferty miejsc do organizacji eventów itp. to jednak dane bardzo takie... delikatne. Przynajmniej ja to tak czuję - to przekraczanie granic, i to w dodatku wścibskie wypytywanie o cudzy interes, dosłownie. Więc bardzo nie lubię na takie pytania odpowiadać, dopytuję podczas rozmów kwalifikacyjnych rekrutrów czemu pytają o tak wrażliwe dane - podczas wykładu dowiedziałam się, że w języku HRów to co ja nazwałabym w tej sytuacji "stawianiem granic" oni nazywają "unika jednoznacznych odpowiedzi, bo kłamie, że to w ogóle robiła i się na tym zna".
To jest szalone! To jest właśnie przykłąd na to, że rozmawiamy kodami - oni mają swoje drzewko poprawnych i niepoprawnych odpowiedzi, a ja mam poczucie swoich uczuć i bycie przy tym co uważam, za traktowanie siebie i swoich pracodawców/pracodawczyń fair.
Dlatego w weekend byłam zdołowana - bo to o czym słuchałam tylko mocniej mi unaoczniało, że znowu nie pasuję...
I dlatego chciałam o tym porozmawiać z doradcami.
Powiedzieli, że CV mam świetne. Że nie ma co zmieniać. Podczas rozmowy też zauważyli, że mam super energię, jestem lotna, kompetentna i cholernie uparta xD - to są dobre cechy. Zwrócili mi uwagę na kilka drobnych rzeczy, a gdy opowiedziałam o tym czego słuchałam w weekend na wykładzie usłyszałam "Może to właśnie pora by przestać być skazanym na wyjątkowo chujowych szefów, którzy nie dostrzegają pani kompetencji" xD Tymi "chujowymi szefami" mnie zmiotła xD
Zaraz potem usłyszałam, że nie pozostaje nic innego tylko dalej szukać pracy, albo odtworzyć własną działalność. Że gdybym była w sytuacji w której jestem niedoceniana, ale przynajmniej mam bezpieczną posadę, z fajnym wynagrodzeniem i UoP to byłby sens do rozważań nad słusznością takiej decyzji. Ale nie mam tego. W tej sytuacji... jestem zdolna, kompetentna i doświadczona. I po prostu warto spróbować.
Wtedy w końcu padło pyt dlaczego w ogóle studiuję, i to od pierwszego stopnia. Wtedy... ech, Chciałam opowiedzieć tylko o ostatnim roku. Ale ostatni rok był straszny min. dlatego, że i tak nie mam serca do wykonywania swojej obecnej pracy od dłuższego czasu. Właściwie jeszcze w 2020 chciałam ją zmienić, ale gruchnęło pandemią, wojną i w końcu szef wystrzelił z tym bankructwem, potem ja z PIPem, potem skończyło się na odciętym etacie. A do tej pracy się przyjęłam zaraz po rezygnacji z pracy, którą bardzo lubiłam, a w której byłam przepracowana i doceniana, ale nie wynagradzana uczciwie. A tą pracę znowu miałam po... No i wyszło na to, że w zasadzie wyjaśniałam, jak się w życiu miotałam przez te 15 lat. I dlaczego nie chcę być architektką. I że w sumie priorytet było przez długi czas by zwyczajnie przetrwać i uczęszczać na terapię, leczyć się z depresji, a potem z masy innych poprzestawianych przekonań i lęków nabytych doświadczeniem.
Opowiedziałam swoje 15 lat życia, skupiając się tylko na sferze zawodowej i tylko napomykając co i w którym etapie działo się w moim życiu prywatnym... i rozryczałam się. Jak na terapii.
Nie rozumiałam tego.
To był ten sam rodzaj płaczu - po prostu coś opowiadasz i NAGLE jakby coś pęka i nie wiadomo kiedy płaczesz. I to daje ulgę, ze łzami, jakby wypływał ból.
Dopiero godzinę temu zdałam sobie sprawę, że podczas terapii zawsze omawiałam swoje życie prywatne i tylko napomykałam o pracy - ona była dodatkiem, koniecznym, do przetrwania tego wszystkiego co się wydarzało w życiu prywatnym, w emocjach. Mówiłam też o swojej obecnej pracy, na polu relacji z pracodawcą pracowałam nad wyznaczaniem i ochroną swoich granic, domaganiem się swoich praw, podwyżki itp. Ale nie analizowałam pracy jako wartości w życiu. Bardziej jako rzemieślnictwo, które daje fundusze by robić to, co faktycznie mnie jara. To znaczy były i są rzeczy, które robiłam i robie w pracy, a które dają mi satysfakcję. Ale trakturę robotę, jako konieczność, która fajnie, aby nie przeszkadzała w życiu.
Tym czasem to życie - i wszystkie trudne wydarzenia w jakie obfituje mój życiorys - wpływało na pracę i po prostu nie było nigdy przestrzeni by jakoś się nad tym pochylić.
Anyway - dziś, w gabinecie na uczelni streściłam w kilkanaście minut swój życiorys zawodowy pierwszy raz z całą mocą SŁYSZĄC i pojmując, jak wiele prywatnych spraw mnie przytłaczało w zasadzie od początku zawodowego życia i przez to, jak wielki to miało wpływ na to, gdzie jestem teraz.
Wow.
Jak otarłam łzy to usłyszałam, że to tym bardziej pokazuje, że może czas skończyć z chujowymi pracodawcami, że mam zapał, energię, ciekawość, otwartość i upór do tego, by chociaż spróbować przez rok być swoją własną szefową.
I że mi pomogą.
Opowiedzieli, że dopiero co była konferencja, która pokazuje, że obecny rynek pracy jest zmienny i nieprzewidywalny dla pracownika, owszem, jest to "rynek pracownika", ale na podstawie mojego CV i tej rozmowy nie mają pojęcia dlaczego HRy w ciągu ostatniego roku nie chciały mnie zatrudnić. Ona sama by mnie zatrudniła. Być może jest więcej kandydatów niż mniejs pracy. Więc tym bardziej - warto zaryzykować i stworzyć swoje własne. Bo obecnie będzie mnustwo dotacji dla początkujacych przedsiębiorczyń... No i mi opowiedzieli...
Ech... i dla jasności - babka wie, że mam pomysł na biznes, bo ze mną rozmawiała o projekcie ponad miesiąc temu. Na który chcę dostać dotację...
No, dużo emocji...
Ale też jakiś taki spokój...
11 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year ago
Text
14.12.2023
Jak się obudziłam nie miałam ochoty wstawać
Tymbardziej jak było mi mocno niedobrze i mnie od wczoraj bolała głowa
Nie wiem co jest grane z tymi mdłościami
Przyszły pewne rzeczy do paczkomatu to poszłam i wróciłam
Ogólnie dla siebie kupiłam nowe słuchawki nauszne bo douszne mnie strasznie denerwują bo ciągle wypadają z uszu
Tumblr media
Nie wiem czemu ale bardzo mi się podobają te z uszami. Uwielbiam je. To już któreś z kolei takie
Tylko różnica jest taka że zwykle były białe a teraz różowe. Ciekawe czy znajdę kiedyś fioletowe 🤔
Kot dostał folie bąbęlkową kiedy była ciekawska tych rzeczy co przyszły
Kiarze dałam folie bąbęlkową i była przeszczęśliwa 😆
Po chwili musiałam zadzwonić do psycholog z pytaniem czy są dziś grupowe. Były. Ostatnie
A więc to było dziś ✨
I pojechałam i okazało się że się nie spóźniłam 😁
Mimo iż bałam się że się spóźnię
Bardzo mało osób dziś było. Na stole były dziś rogaliki w lukrze które sama zrobiła
Boziu gdyby nie te mdłości zjadłabym to z wielkim apetytem
Ale powiedziałam że jak przestanie mnie mdlić choć trochę to chętnie skosztuje
Koleżanka przyjęła to i nie było mowy jak w piątek że na pewno nie wyszłam z tej anoreksji
A to że teraz wróciłam trochę do liczenia i raz się zważyłam to wiem że to z nerwów i mam nadzieję że w ciągu tygodnia mi to przejdzie ta faza
Ale nie jem jakoś bardzo mało
Wiadomo że mniej przez te mdłości ale mimo to staram się jakoś jeść
No i tym czym kolega mnie rozbawił xdd
Bo nie było jednej psycholog i mieliśmy grać w grę
To kolega powiedział że ta druga siedzi w pudełku 😅🤣
Nawet psycholog wybuchła śmiechem
Rozmawialiśmy o postępach i grupa była pod wrażeniem jakie ja wykonałam postępy. W przeciągu pół roku poleciałam ostro
I ja wspomniałam o tej sytuacji piątkowej z tą terapeutką
Psycholog była zaskoczona
I tymi słowami i moją postawą. Ja powiedziałam że ja się tym aż tak nie przejęłam. Wkurwilam się owszem ale mam też dystans do tej sytuacji.
Dziwne że od tej kłótni tej pani nie ma
A ogólnie psycholog też była zdania że zrobiłam ogromne postępy i jestem wzorem do naśladowania
Boże słysząc takie słowa serce płonie 🥺❤️
Graliśmy w gre i mieliśmy wybrać symbol i każdemu po kolei podsumować tę osobę i życzyć dobrych rzeczy.
Ta gra nazywa się "Gra na emocjach"
Lubię tę grę 😊
Na zakończenie przytuliliśmy się do psycholog 💜
A później koleżanka mnie podwiozła do poradni gdzie miałam jechać i daliśmy sobie numery. Skoro już koniec grupowych to możemy mieć ze sobą kontakt
Zakończyłam grupowe boże ... ✨✨😁
W tej poradni się wkurwilam nieźle. Bo lekarz miał być o 15 a przyszedł sobie o 17:30 i czekałam do 19 mając wizytę na 17
Myślałam że zdążę na wigilię ale nie
Mówiłam objawy a lekarz mnie zlał. Miałam na konsultacje która może być bez skierowania,co zresztą sam powiedział
A na wizycie się przyczepił o to że bez skierowania 🤷
I nie przyjrzał się objawom ani wynikom.
Jeszcze moja matka dojebała że ja siedzę przy kompie z opuszczoną głowa. No kurka właśnie nie.
Zawsze jak coś czytam lub oglądam lub gram to głowę mam prosto bo też zwykle np oprócz oglądania robię coś jeszcze dodatkowego np pisze posty czy rysuje
Przyjaciółka potwierdza że tak nie robię
Że ja mam wzorowe siedzenie przed kompem
A matka gówno wie a się wypowiada
Jeszcze dowaliła że ja na zajęcia nie chodzę.
A gdzie do cholery chodzę 5 dni w tygodniu? xd
No jebłam.
Na chuja tyle czekałam
Wróciłam do domu i oglądałam swój szpital
Ogólnie wracając też chcialo mi się płakać i cały dzień miałam silne myśli samobójcze
Jak tu nie mieć silnych myśli jeśli ten rok to taka sinusoida 🙄
Mówiłam przyjacielowi że ja wewnętrznie jakbym bardzo bardzo chciała samobójstwa
Porozmawiam o tym w poniedziałek z terapeutką bo to jednak chyba bardzo niepokojące
Kolega mi powiedział że tak intensywnie oglądam ten szpital że wróży mi przyszłość lekarską 😆
Co ja poradzę że kocham ten serial xd
Cholera to wie jak naprawdę będzie. Na razie zmierzam w innym kierunku
Dziwne ale bardzo szybko zasnęłam xd
Także ten. Do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
8 notes · View notes
fightwithdemons · 2 years ago
Text
WSTĘP:
To mój pierwszy wpis i szczerze przyznam, że nie wiem co mam napisać. Ten profil jest czymś, gdzie mogę się udać i zapomnieć o całym świecie w którym żyje.
Mam na imię Monika. Jestem przed trzydziestką, a z bogatym bagażem na swoich plecach. Tak, tak wiem, że nie jestem jedyną osobą na świecie, która ma jakieś problemy z przeszłościa. Nie musisz tego mi wcale uświadamiać, bo ja o tym doskonale wiem, ale jeśli denerwuję Cię, że kolejna osoba załozyła tego tumblra, po to że by sie nad sobą użalać, to ładnie proszę wypierdalać :)
Albo wbij sobie do tej durnej i tępej łepetyny, że takie wyrzucanie z siebie emocji i myśli na ten blog, może ratować moje życie oraz pomóc innym, którzy porykają sie z takim samym problemem jak moim, czyli DEPRESJA..
Słowo Depresja, napewno nie jest nam obca w dzisiejszych czasach prawda? Niestety, nie każda osoba może sobie z tym poradzić..
Osoby, które jej nie doświadczyły, nie mają pojęcia jak bardzo ciężką jest chorobą. Oczywiście, nie życzę im by doświadczyły tego. Ja ci powiem z miłą chęcią jak to bylo ze mną, ale troche czasu minie zanim sie rozwinę. Masz czas? Zrób sobie herbate, kawe czy na co to masz ochote :)
Podejrzewam, że nigdy nie byłeś nawiedzony przez demony, spokojnie ja też nie. Używając tych przenośni, łatwiej będzie mi wytłumaczyć co to jest depresja, niż zrobić kopiuj wklej z wikipedii..
Któregoś dnia, po prostu czujesz się źle. Prawdopodobnie dopadła Cię grypa. Nie możesz ruszyć sie z łóżka, bolą Cię kości, mięśnie, jest ci zimno. Musisz to wyleżeć tydzień, niestety jesteś przywiązany do łóżka. Całymi dniami śpisz, czując ogromne zmęczenie po przebudzeniu.
Oho kiedy budzisz się, nagle zaczynasz słyszeć takie odgłosy w swojej głowie jak : jesteś nic warty, jesteś zły. Po co żyjesz? Pamietamy o twojej przeszłości i chcemy Ci ją teraz przypomnieć. To co zrobiłeś jest karygodne. Musisz teraz z tym żyć! Zniknij!
Nagle zaczynasz łapać schizy, co się wgl dzieje.. Jesteś zmęczony, obolały a te słowa, które masz w głowie, nie chcą ucichnąć.. Zaczynasz mieć gonitwe myśli, jedna goni drugą. Kurwa co sie dzieje?! Ten demon, który cię nawiedził, to tylko początek. On nie odejdzie, on właśnie wprowadził się do Twojego umysłu, rozgościł się i nie zamierza odejść.
Ten demon, zaczyna poznawać Cię lepiej udając przyjaciela, ale nie dlatego by cie wspierać, ale dlatego by móc dotykać Cię tam gdzie najbardziej Cię boli.
Cały czas wmawia Ci jaki jesteś zły, po co żyjesz.. Obejmuje cię swoim ramieniem, nie po to by cię przytulić, ale po to by cię zakneblować, chcąc przejąć kontrolę nad całym Twoim ciałem.
Każdy Twoj ruch jest teraz zależny od niego.. Zaczynasz dostrzegać że świat, który miał żywe kolory, nagle stał się szary.. To nie przeziębienie, które wyleczysz po tygodniu.. To coś znacznie gorszego.. Rak? Być może.. Demon zakorzenił się w Tobie na stałe i nie wywalisz go sam.. On cię doprowadza do ruiny.. Nie leczysz tego. Co dzieje się z organizmem, które choruje a ty bagatelizujesz chorobę? Zaczynają się powikłania. Nie od razu, ale z czasem je odczujesz..
Nie leczyłam tego, mój demon zamieszkał u mnie na dobre i nie mogę go wytępić z głowy, ale próbuje się z nim zaprzyjaźnić, jak? Gram z nim w grę, na jego zasadach odbijając piłeczkę.
Napewno jesteś ciekaw, jaki patent mam na mojego demona. Oczywiscie bez farmakologii oraz pomocy terapii, napewno nie udało by mi się z nim kolegować. Ale chętnie opowiem jaką toczę bitwe kazdego dnia ze soba po to by moj tak zwany demon przeszłości, mógł mi zaufać i żyć idąc na jakiś kompromis.
Tumblr media
4 notes · View notes
piotrtymcio · 10 hours ago
Text
Tymon
Tumblr media
Sony ZV-1
[EN] Tymon, besides playing around, loves gaming too. But hey — who doesn’t, right? The problem is usually time. I’m talking about myself, of course. Kids always find the time. :) Adults? Maybe they could too, but there’s always something else getting in the way. Priorities. Responsibilities. Grown-up stuff.
Funny thing — games used to be shorter.
As a teenager, I must’ve beaten my favorite game, Metal Gear Solid, dozens of times. And why not? The first run? Around 12–15 hours. Next ones? 7 or 8. Eventually? Under 3 hours. My best time? Just around one hour. Yeah… I knew Kojima’s classic inside out.
Now fast forward to today. The legendary Hideo Kojima leaves Konami after a dramatic split and starts his own studio, backed by Sony. The result: Death Stranding. A bizarre, beautiful, deeply original experience. Not as gripping as MGS once was — but definitely a work of art.
First playthrough? About 80 hours. Okay, I did wander a bit. Second playthrough? Never happened.
That’s the thing. Most modern games? I never replay them. It’s too much of an investment. I pick one game and it lasts months. And honestly? Sometimes I wish these stories could just be told a little faster.
But I get it — sign of the times. People pay big money, and they want more. Meanwhile, I just want less. Tighter content. Fewer filler quests. Less pointless backtracking. More meaning per minute.
Anyway — I’m waiting for Death Stranding 2. I’ll probably buy it day one. Kojima is the only developer I still trust.
DS1? Maybe had three patches total. And those didn’t even fix bugs — they added useful stuff, like bigger subtitles.
This guy released a game that worked from the start. In an age when studios ship half-broken messes, then spend a year trying to make them playable… Hideo, I trust you.
Well, that was a nice little gaming detour. Thanks for listening. Have a good one! 🎮
[PL] Tymon, oprócz zabaw, lubi też grać w gry. Zresztą — kto nie lubi? Tylko że najczęściej brakuje czasu. Mówię o sobie. Dzieci zawsze znajdą czas. :) Dorośli? Może i też by znaleźli, ale zazwyczaj przedkładają inne rzeczy ponad to.
Swoją drogą — gry kiedyś były krótsze. Jako nastolatek przeszedłem swój ulubiony Metal Gear Solid pewnie kilkadziesiąt razy. Tylko w czym rzecz? Pierwsze przejście gry to było jakieś 12 godzin. Może 15 — dawno to było. Kolejne już 7–8. A potem? Grę dało się przejść na luzie w poniżej 3 godzin. Rekordowo — coś w okolicach jednej. Tak, znałem tytuł pana Kojimy na wylot.
Przenieśmy się do czasów dzisiejszych. Genialny Hideo Kojima po latach współpracy z Konami odchodzi skonfliktowany i otwiera własne studio z pomocą Sony. Nowy autorski tytuł: Death Stranding. Gra niezwykła. Nie — nie tak wciągająca jak Metal Gear kiedyś, ale bez wątpienia dzieło sztuki. Pierwsze przejście? Coś koło 80 godzin. Tak, trochę się pałętałem. Drugie przejście? Nigdy nie nastąpiło.
Zaskakująco mało współczesnych tytułów przeszedłem dwa razy. To zbyt wielka inwestycja. Gram w jeden tytuł i trwa to całe miesiące. Nie da się opowiedzieć tych historii nieco krócej?
Ale ja wiem. Znak czasów. Ludzie płacą pieniądze i chcą za to jak najwięcej. Tylko ja chciałbym mniej. Gęściej upakowane treści. Mniej bezcelowych questów i wypełniaczy.
No nic. Czekam na premierę Death Stranding 2. Pewnie kupię na premierę. Kojima to jedyny twórca, któremu ufam. DS1 dostał może ze trzy patche. One nie łatały nawet błędów — dodano np. opcję większych napisów.
Gość napisał grę, która działała bezbłędnie od razu. W czasach, gdy studia wypuszczają tytuły tak zbugowane, że nie nadają się do grania w dniu premiery, a po roku łatania zaczynają wyglądać „jako-tako” — Hideo, ufam Tobie.
No, to pogadaliśmy sobie o gierkach. Ciekawa odskocznia. Miłego dnia!
1 note · View note
ars-bene-vivendi · 18 days ago
Text
Tumblr media
10 marca 2025
Zjedzone: nie liczyłam
Spalone: 120 (8343 kroków)
Odinstalowałam gensina, dokładniej odinstalowałam go 2 dni temu. Dziwnie się z tym czuję, grałam w tą grę od pierwszego dnia jej wyjścia, codziennie logowałam się i robiłam daily, ale od wyjścia Natlanu coraz większą trudność sprawia mi logowanie się do gry, nie czuję już tej radości z grania i nie potrafię się już tak zaangażować. Główną przyczyną takiego stanu rzeczy jest wyjście nowej nacji- Natlanu, a wraz z nią znaczące pogorszenie jakości fabuły, wyglądu postaci, nic nowego nie ma w grze - żadnej nowej mechaniki (te zwierzaki to jest jakaś tragedia) do tego o wiele ostrzejsze nastawienie twórców na hajs, zarówno w genshinie jak i w honkai star rail- powercreep z patcha na patcha, zero oryginalności w tworzeniu postaci, do tego chodzą leaki, że teraz aby 5* była grywalna musi być na konstelacji drugiej i mieć dedykowaną broń, co jest co najmniej żałosnym wyciąganiem kasy.
Aktualnie gram jedynie w wuthering waves, jeśli chodzi o gatunek gacha. Poza tym to w stardew valley, dead by daylight, Oldschool Runescape, Minecrafta i to w sumie tyle. Stopniowo odpuszczam sobie gache, chyba już mi się przejadły.
Dzisiaj nie liczyłam kalorii, skupiłam się na zjedzeniu obiadu z moją rodziną i dobrym spędzeniem z nimi czasu. Staram się odbudować relację z mamą, która była bardzo burzliwa. Nadal ją kocham, ale nie mogę zapomnieć tego jak mnie zraniła, do dziś zmagam się z konsekwencjami i pewnie będę się z nimi zmagać już całe życie. Jednak widzę, że za każdym razem cieszy się jak przychodzę. Może moja ucieczka z domu była potrzebna? Może to zwiększenie dystansu między nami było konieczne? Mam nadzieję, że będzie tylko i wyłącznie lepiej w naszej relacji i już nic się nie popsuje.
Jak mówiłam, nie liczyłam kalorii, ale na pewno nie przekroczyłam 1200/1300 także się za specjalnie nie przejmuje, a taki dzień z rodziną jednak jest o wiele ważniejszy niż to.
Potem jeszcze posiedziałam z dziewczynami i pogadaliśmy, a teraz idę spanko bo o 5 trzeba wstać
Miłego dnia/nocy ❤️
Tumblr media Tumblr media
Tumblr media
0 notes
Text
Od kilku tygodni gram w Dark Soulsy i powoli zbliżam się do końca. Znaczy jakbym chciał, to pewnie skończyłbym i dzisiaj, bo mam już dostęp do finalnego bossa. Ale nie. Nadal mam tu opcjonalne rzeczy do zobaczenia i chcę wpierw je wyczerpać. Zwykle po spędzeniu z grą kilkudziesięciu godzin, myślę tylko o tym, żeby już ją skończyć, nawet jeśli mi się podoba, i przejść do jakiegoś kolejnego tytułu. Tu jest inaczej. Gra już się kończy, a ja przeciągam to szukając opcjonalnych wątków i tajemnych lokacji. To pierwsza gra od czasu Hollow Knighta (czyli ok. 5 lat temu), która tak mnie zaangażowała.
Tumblr media
Ale zanim przejdziemy dalej, trochę cofniemy się w czasie. Moja przygoda z twórczością From Software nie zaczęła się teraz, tylko jakieś 15 lat temu, niedługo po tym jak na Playstation 3 ukazało się Demon’s Souls. Szczerze mówiąc wtedy nie polubiłem tej gry. Udało mi się ją przejść, ale odbywało się to w bólach na początku, a w późniejszej części na całkowitym luzie, gdy odpowiednio wzmocniłem postać. Raził mnie brak klarownej fabuły, bo zamiast tego były tylko namiastki tła fabularnego. Frustrowała mnie konstrukcja świata z kilkoma dużymi lokacjami, gdzie każda śmierć oznaczała konieczność ponownego przechodzenia sporych obszarów. No i przeszkadzało mi poczucie, że po prostu nie rozumiem tej gry. Ale lata mijały, a gra dalej tkwiła mi w głowie. Szczególnie jej minimalistyczny soundtrack, który grał tylko podczas starć z bossami, a poza nimi jedyną muzyką były odgłosy otoczenia. Z czasem zacząłem cenić sobie to doświadczenie, a obserwowanie jak From Software z każdą kolejną grą zgarnia coraz większe laury, czego ukoronowaniem był wysyp tytułów gry roku i studia roku za Elden Ringa, było bardzo satysfakcjonujące.
Więc skoro darzę Demon’s Souls i From Software takim sentymentem, czemu dopiero teraz zacząłem grać w Dark Soulsy? Po pierwsze cena, po drugie ciągły rozwój, po trzecie mały lęk.
Cena - zwykle nie kupuję gier w okolicach premier. Wolę poczekać kilka lat aż gra zejdzie poniżej 25% pierwotnej ceny, a czekając pograć sobie w coś, co już faktycznie posiadam. Dark Soulsy choć już leciwe, twardo unikały wielkich obniżek, a nadejście kolejnej generacji stanowiło wygodny pretekst, żeby utrzymać ten stan jeszcze dłużej. Najniższa zaobserwowana przeze mnie cena to były 4 dychy za 1 tytuł (chyba nawet z dodatkami). Akceptowalne, ale drugi powód był większym mentalnym hamulcem.
Rozwój - przez to, że ciągle ukazywały się dodatki, kolejne odsłony, dodatki do kolejnych odsłon, reedycje na nową generację, miałem poczucie, że to jeszcze nie jest „wersja ostateczna” i jak za bardzo się pospieszę, zaraz się okaże, że trzeba jeszcze za coś dopłacić do pełnego doświadczenia. A po ukazaniu się trójki i dodatków do niej, nastawiłem się, że zaczekam na jakieś zbiorcze wydanie typu „Trylogia Dark Souls” i dopiero wtedy zbadam temat. Tak też się stało.
Mały lęk - Demon’s Souls zapamiętałem jako grę wymagającą, ale nie niemożliwą do przejścia. Teoretycznie z Dark Soulsami też powinienem sobie poradzić. Ale miałem obawę, że lata obcowania z znacznie przystępniejszymi grami mogło obedrzeć mnie z mojego graczowego wigoru. Zatnę się na jakimś trudnym przeciwniku, nie zrozumiem działania jakiejś mechaniki, czy może sam klimat mnie przytłoczy. Krótko mówiąc miałem wątpliwości czy w ogóle spodoba mi się ta gra i czy nie będę się z nią męczył (zwłaszcza po tym jak w zeszłym roku odbiłem się od Tyranny). Tak na szczęście się nie stało, bawię się przednio, a gdy nie gram w Dark Soulsy, to czytam o Dark Soulsach i oglądam poradniki o sekretach. W planach na ten rok oprócz Soulsów mam jeszcze Red Dead Redemption 2, ale wcale nie jestem taki pewien, że okrzyknę je moją grą roku, jeśli kolejne Soulsy okażą się jeszcze lepsze od pierwszych.
0 notes
lynxsspace0x0 · 30 days ago
Text
Wczoraj miałam terapię. Jakoś tak rozmowa zeszła na tematy rodziców, rodziny, siostry itp. Terapeutka spytała się mnie, czy rodzice mnie za coś w dzieciństwie chwalili i szczerze, do teraz żadna taka sytuacja mi nie przychodzi do głowy. Nie pamiętam już dużo z dzieciństwa a też może wiele wyparłam. Wiem, że ja w okolicach 10/11 lat bardzo zamknęłam się na nich i praktycznie nic o sobie nie mówiłam i starałam się, aby oni o mnie jak najmniej wiedzieli. Tata mnie chwalił chyba więcej niż mama, na pewno bardziej się interesował moimi zainteresowaniami, niż mama. Przy nim nie bałam się aż tak grać w jakąś grę czy coś oglądać bo wiedziałam, że on tego negatywnie nie skomentuje. Mój strach przed tym, że dorośli będą wiedzieć co oglądam, słucham czy gram był tak silny, że nawet siedząc w pokoju u przyjaciółki, zatrzymywałam film kiedy ktoś chodził po korytarzu jej domu.
Zawsze mówiono mi, że jest ze mną coś nie tak. Mama z babcią mówiły, że jestem zbyt leniwa i powinnam więcej się ruszać, nie siedzieć w domu przed komputerem tylko iść na spacer czy rower. Nigdy i do teraz mnie to nie interesuje bo nic wokół domu nie jest interesujące. Same pola. Siostra też wolała opowiadać o swoich ulubionych filmach i książkach a mnie nie chciała słuchać, bo ja lubiłam "straszne" rzeczy. Mi się wydaje, że zwyczajnie od małej interesowały mnie bardziej dojrzalsze czy skomplikowane elementy w mediach. Oglądanie anime, które podejmowało trudną tematykę straty, samotności, choroby, braku przynależności itp. jakoś przygotowywało mnie i oswajało z rzeczywistością (kagerou project) oraz wydaje mi się, że mogłam utożsamiać się z bohaterami.
Zawsze czułam się inna od reszty. Trudno mi było znaleźć z kimś wspólny język. Jestem społeczna i otwarta, dlatego nie miałam nigdy problemu, żeby kogoś poznać, ale rzadko kiedy spotykałam kogoś, z kim mogłam czuć się blisko.
Jestem tak skomplikowana, że jak opisuje wszystko to czuję, że tak naprawdę się okłamuje. Doświadczyłam wielu miłych rzeczy i wsparcia ze strony rodziców, jednak dopiero wtedy, kiedy stałam się dorosłą. Czy nie powinnam właśnie na tym zbudować fundamentów? Do 20 roku życia bałam się powiedzieć mamie o swoich zainteresowaniach poza malowaniem. Strach był tak intensywny, że kiedy odważyłam się pokazać jej grę w stylu anime, pociłam się i trzęsł mi się głos. Zawsze zazdrościłam siostrze, że ona nie miała takiej blokady i że ją rodzice słuchali, chociaż też wydaje mi się, że czasem mieli dość jej hiperfiksacji.
0 notes
tworzymy · 2 months ago
Text
Całe moje życie to jedna wielka twórczość
Będąc dzieckiem, zawsze lubiłam odgrywać różne scenki, bawić się w teatr i śpiewać. Kiedy żyli moi dziadkowie, każdego wieczoru schodziłam do ich mieszkania, żeby razem z nimi oglądać niemiecki program muzyczny. Byłam zafascynowana tym, z jak wielką pasją i zaangażowaniem ludzie zajmują się muzyką i teatrem oraz ile pracy wkładają w to, aby wszystko było dopracowane do perfekcji. Każdy taki wieczór jeszcze bardziej wzbudzał we mnie chęć zgłębiania tematyki muzycznej.
Od najmłodszych lat kochałam muzykę klasyczną, szczególnie dźwięki instrumentów smyczkowych. Każdy ich ton wywoływał u mnie dreszcze i potęgował fascynację. Gdy dowiedziałam się, że w pobliskim domu kultury jest nauczyciel gry na skrzypcach, długo nie czekałam – po rozmowie z mamą postanowiłam zapisać się na lekcje. Niestety, nauczyciel stwierdził, że gra na skrzypcach nie jest dla mnie z powodu niesprawnego palca (w dzieciństwie straciłam jego fragment w wypadku). Jednak później okazało się, że prawa dłoń, którą trzyma się smyczek, nie wymaga pełnej sprawności tego palca.
Nie poddałam się. Moja determinacja była tak silna, że przygotowałam się do egzaminu do szkoły muzycznej. Miałam wtedy 10 lat. Niestety, nie udało mi się – byli młodsi i lepsi. Świat mi się zawalił, a ja chciałam odpuścić. Moi rodzice, widząc moje rozczarowanie, zapisali mnie do szkoły muzycznej w ramach ogniska artystycznego na sześcioletni cykl nauczania. Dla osób, które nie wiedzą – różnica polega na tym, że w pełnej szkole muzycznej uczymy się nie tylko gry na instrumencie, ale też teorii muzyki, czytania nut i nazewnictwa, co jest kluczowe dla profesjonalnego rozwoju.
Pierwsze trzy lata były testem mojej cierpliwości. Fałsze, krzyki rodzeństwa, które prosiło, żebym się uciszyła, trudności w odczytywaniu nut oraz stres podczas występów publicznych towarzyszyły mi na każdym kroku. Człowiek młody myśli, że od razu będzie grał jak Vanessa-Mae, ale rzeczywistość wymaga ciężkiej pracy i cierpliwości. Mimo że miałam utrudnioną naukę, ponieważ sama musiałam opanować teorię muzyczną (chodziłam tylko na lekcje gry na skrzypcach), nie poddałam się. W późniejszym czasie zostało to docenione przez mojego nauczyciela. Po rozmowie z dyrektorem dostałam możliwość uczestniczenia w lekcjach teorii z innymi uczniami. Nastąpiło to dopiero w trzeciej klasie, ale mimo to byłam bardzo wdzięczna za tę szansę.
W końcu ukończyłam sześć lat nauki. Byłam z siebie dumna, a moi rodzice za każdym razem pokazywali, jak bardzo są ze mnie dumni. Mój świętej pamięci dziadek bardzo doceniał moją grę – za każdym razem się wzruszał i chwalił każdy mój postęp. Babcia natomiast zawsze z niecierpliwością czekała na wspólne kolędowanie. Kiedy ja grałam, ona cudownie śpiewała.
Do dziś gram na skrzypcach, śpiewam, a niedawno zaczęłam uczyć się gry na ukulele. Moją twórczość wykorzystuję na co dzień w pracy w żłobku, gdzie codziennie po śniadaniu gram i śpiewam dla dzieci. Piszę też piosenki, ale brakuje mi odwagi, aby je zaprezentować. Wciąż zmagam się z niską samooceną i obawą przed krytyką.
Twórczość wykorzystuję również w okresie świąt Bożego Narodzenia, kiedy odwiedzam grupy w żłobku oraz grupy przedszkolne i gram kolędy. W gronie rodzinnym także kolędujemy przy choince.
Drugim aspektem mojej twórczości jest sport – bieganie, które pomaga mi radzić sobie z trudnościami codziennego życia. Dzięki bieganiu wyciszam się, porządkuję myśli i sprawdzam swoją determinację. Jak napisał Haruki Murakami: "Biegnąc, nic nie robię, tylko biegnę. Zasadniczo biegnę w pustce. (...) W ludzkim umyśle nie może istnieć całkowita pustka."
Razem z mężem uczestniczymy w różnych imprezach charytatywnych, podejmujemy sportowe wyzwania i aktywnie spędzamy czas z dziećmi. Wspólnie tworzymy muzykę – mąż gra na gitarze, ja na skrzypcach, a córki czasem dołączają: jedna gra na fortepianie, druga śpiewa.
Twórczość muzyczna i sportowa daje mi ogromną satysfakcję oraz możliwość samorealizacji, a także sprawdzenia siebie w dążeniu do określonych celów.
Uważam, że całe moje życie to jedna wielka twórczość. Każdy człowiek, nawet nieświadomie, coś tworzy. Moim największym dziełem jest jednak moja rodzina – cudowne, charakterne córki oraz wspaniały, wspierający i kochający mąż. Rodzina jest dla mnie najważniejsza i dzięki niej walczę ze swoimi słabościami i niską samooceną, bo wiem, że oni widzą we mnie coś więcej, niż ja sama w sobie. Na koniec chcę dodać, że wiara w siebie potrafi czynić cuda. Jeśli mamy wokół siebie ludzi, którzy nas wspierają i doceniają, wszystko nabiera większego sensu. Moja twórczość, zarówno muzyczna, jak i sportowa, mogła się rozwijać dzięki ogromnemu wsparciu rodziny – począwszy od rodziców, dziadków, rodzeństwa, aż po córki, męża i jego rodzinę.
1 note · View note
sztucznarzeczywistosc · 2 months ago
Note
Ostatnio cosik zagrałem w warframe ale nie rozumiem nic 😐 liga skasowana po bardzo długim czasie więc zostało Texas chain/DBD i fabułki oczywiście 🤪
Warframe to ciężko bez kogoś kto już ogarnia grę imo
Dbd nie gram od dłuższego czasu, dla mnie ta gra się zepsuła 3 lata temu
0 notes
agakikama · 3 months ago
Text
Tumblr media
Choć jest już po Świętach, to rozpoczęło się nowe odliczanie, a mianowicie... liczenie dni do Sylwestra i Nowego roku, tak więc do końca tego miesiąca będą nas czekały nie jedne niespodzianki, tę postać co tutaj widzicie pochodzi z puzzlowej gry mobilnej ''CookieRun Witch Castle'', można ją nabyć poprzez specjalny Świąteczny event, sama gram w tę grę od niedawna i miałam nie liche szczęście że udało mi się tę postać odblokować, a wierzcie mi... niektóre puzzle nie należą do najłatwiejszych, ciekawa jestem jak wam minęły święta.
Pozdrowienia wam wszystkim!
***
Although the holidays are over, a new countdown has begun, namely... counting the days until New Year's Eve, so there will be more than one surprise waiting for us until the end of this month, the character you see here comes from the mobile puzzle game ''CookieRun Witch Castle'', you can buy it through a special Christmas event, I've been playing this game myself for a while now and I was very lucky to have managed to unlock this character, and believe me... some of the puzzles are not the easiest, I wonder how your holidays went.
Greetings to all of you!
1 note · View note