#fascynacja
Explore tagged Tumblr posts
usmiech-slonecznika · 10 months ago
Text
Paleta barw w Twoich oczach maluje na mojej duszy fascynujące obrazy
7 notes · View notes
koszmarnaadziewczyna · 2 years ago
Text
Nie ma ochydniejszej rzeczy na świecie niż człowiek..
3 notes · View notes
everyday---gratitude · 2 months ago
Text
Początek fascynacji duchowością
0 notes
mysowa · 2 years ago
Text
RADIO ŁAGISZA im. Jarosława Kaczyńskiego przesądziło O WINIE MŁODEGO CZŁOWIEKA BRD Bundesrepublik Deutschland - brd24.pl Opublikowano 17 godzin temu 27 lutego 2023
Bezczelny poseł Kowalski nielogicznie wypowiedział się wychodząc od pomieszania sobie w głowie dwóch rzeczy: ' rządu Morawieckiego nikt nie zwolnił od obowiązku zrealizowania traktatu międzypaństwowego '' finansowanie nauczania języków obcych jest obowiązkiem rządów landowych!— sowa (@sowa) February 26, 2023 Beacie Szydło, która zadebiutowała z kopalnią Brzeszcze za symboliczną złotówkę…
View On WordPress
Tumblr media
3 notes · View notes
rabarbarzcukrem · 2 years ago
Text
Powody dla których Izabela Łęcka jest aromantyczną lesbijką
Brak zainteresowania romantycznego żadnym z adoratorów.
Łęcka rozważa kandydatów na m��ża biorąc pod uwagę jedynie względy praktyczne i czynniki społeczne (majątek, klasa). W swoim procesie myślowym nie wydaje się poświęcać ani chwili możliwości szczerego uczucia pomiędzy sobą i przyszłym małżonkiem. Do samego końca ucieka przed małżeństwem. Nie obdarza autentyczną, romantyczną sympatią żadnego mężczyzny, jakiego poznajemy w powieści. Jej domniemaną niezdolność do miłości często interpretowano jako oznakę powierzchowności i oschłości jej charakteru.
Obsesja na punkcie rzeźby Apollina
Jednym z zachowań, jakie mogą być charakterystyczne dla młodych sapphic lub aromatycznych kobiet jest fascynacja jedynie mężczyznami, którzy są dla nich nieosiągalni - poprzez bycie postacią wyimaginowaną, fikcyjną, celebrytą lub nawet członkiem rodziny. Łęcka jest "zakochana" w posągu Apollina, którego kopię posiada w pokoju. Jest on symbolem niemożliwego do uosobienia ideału mężczyzny, którego Łęcka używa, by zracjonalizować to, że odrzuca wszystkich adoratorów - zwyczajnie żaden z nich nigdy nie może zrównać się z wyobrażoną osobą rzeźby. Innym przykładem odległego mężczyzny, który nigdy nie mógłby zostać mężem Izabeli, a stanowi obiekt jej adoracji jest Rossi.
Przymusowy heteroseksualizm (Comphet)
Łęcka dorastała w środowisku arystokratycznym. Wiedziała, że korzystne małżeństwo było głównym celem życiowym kobiety, i nauczyła się traktować zainteresowanie mężczyzn jako wyznacznik własnej wartości. W momencie, gdy grono jej zalotników zaczyna się zmniejszać, Izabelę ogarnia panika mimo tego, że żaden z nich tak naprawdę jej nie interesował. Uwaga, jaką poświęcają jej mężczyźni nadaje jej znaczenia w środowisku arystokratów, co stanowi podstawę jej samooceny.
Gołe baby w pokoju.
Tumblr media
152 notes · View notes
chimerqa · 3 hours ago
Text
płytką myślą łeb przestrzelony :D
Sterroryzuję Was dzisiaj swoimi rozkminami. Poczujcie mój codzienny chaos.
Od początku roku czuję jakiś spokój, łatwiej i spokojniej przyjmuję stresowe akcenty. Pierwszy raz w życiu! Borze, o ile łatwiej tak funkcjonować, po prostu przyjąć do wiadomości i nic z tym nie robić!
Np. córka przez niechcący zniszczyła mi nową walizkę, bała się, że zrobię dziką awanturę, a ja zaskoczyłam ją w miarę spokojną postawą i przeszło mi w 5 minut :D
Czuję się też cudownie sama ze sobą, nie chcę nic zmieniać, niech ta fascynacja trwa. Akceptuję siebie w pełni. Póki nie muszę patrzeć w lustro!
Zauważyłam też, że z wiekiem z niepokojącą wręcz łatwością kończę różne relacje i znajomości. Nie mam na myśli Cepa A. czy Pana Rowera, choć tu poszło zaskakująco łatwo. Ale tak w ogóle. Np. Pietruch po 2 czy 3 latach się odezwał z zapro na kawę. I mam to zapro w dupie :) Generalnie w ogóle kontakty ludzkie mam w dupie głęboko : D
Doszłam też do wniosku, że mężczyźni w moim wieku (ci po rozwodach lub po prostu po rozstaniach) traktują kobiety instrumentalnie. Jasne, że kobiety w moim wieku (te po rozstaniach czy rozwodach) też mają coś z deklem często. Wszak każdy z nas ma jakieś swoje traumy i inne pierdolety.
Dotarło też do mnie, że nie jestem gotowa na kompromisy i dzielenie swojej przestrzeni. Prawdopodobnie nie umiem być w związku : D
Miało być krótko i zwięźle, a wysrałam długą rozprawkę o tym, że chyba dojrzewam :D
youtube
9 notes · View notes
piotrtymcio · 2 months ago
Text
Kamil
Tumblr media
Canon EOS 40D, EF-S 17-85mm
[EN] My sister often dropped Kamil off at our grandparents' for babysitting. And since I was also often there, we’d hang around the yard together. His fascination with cars meant that I spent a lot of time walking around a car or sitting next to it. Now, the little kid in the photo is a lot taller than me—and I should mention that I'm 1.82 meters tall myself.
[PL] Moja siostra często podrzucała Kamila dziadkom do popilnowania. A, że ja też często znajdowałem się w tym miejscu to prowadzaliśmy się tak razem po podwórku. Fascynacja młodego samochodami sprawiła, że sporo czasu minęło mi na chodzeniu w koło auta albo siedzeniu obok. Teraz ten bobas ze zdjęcia jest sporo wyższy ode mnie a trzeba zaznaczyć, że sam mam metr osiemdziesiąt dwa.
7 notes · View notes
myslodsiewniav · 17 days ago
Text
Rozkmina popkulturowa: musicale jakby trochę (?)
22-12-2024
Na tę chwilę zrobiłam 4 foremki piernika, na śniadanie były uszka z barszczem. Przede mną farbowanie włosów i robienie pierniczków… albo tartaletek - jeszcze nie wiem, które zdecyduję się zrobić.
Teraz słucham podcastów, soundtracka do Ranmy i soudtracka do Wicked.
Po 1 - w kwestii Ranmy fascynuje mnie ta metoda produkcji (konsumpcjonizmu?) wokół fantastycznych-światów z lat 90, gdy poza serialem i komiksem, jak się miało zdolnych aktorów głosowych, to jeszcze nagrywało się całe płyty popowe i dramowe - gdy byłam dzieciakiem nie miałam do tego dostępu, jarałam się jak udawało mi się dorwać coś takiego nagranego na kasetę i rozumiałam z tego ledwo co (w ogóle to mnie dotąd zachwyca, jak ja dużo z japońskiego rozumiem, myślę, że obecnie rozumiem równie dużo co z niemieckiego - mega dziwne, bo chociaż się formalnie języka uczyłam, to jednak mam zdane ledwie A1 albo A2, a niemiecki - niby - mam na B1). Zaskakuje mnie ile głębi wyciągano z postaci piosenkami, które często nigdy poza tym nie były puszczane w serialu. Istniały tylko na płytach, nawet nie wiem czy to w radiu puszczano. To jest trochę musicalowe - uczucia są tak wielkie i wszechogarniające, że aż trzeba je wyśpiewać, bo trudno o nich mówić. Zastanawia mnie to. Bo nie potrafię sobie przypomnieć jakiegokolwiek anime, które by było musiacalem w rozumieniu musicalu hollywoodzkiego… Owszem, jest Perfect Blue i wiele produkcji kręcących się wokół piosenkarek/piosenkarzy, są przedstawienie teatralne będące musiacalami (Czarodziejka z Księżyca miała nawet kilka musicalowo-tanecznych odsłon w Tokyo), a jednak nie ma musicali animowanych, na modłe Disneyowską. Ciekawe.
Link poniżej:
youtube
Dlatego chyba, i przez kontekst tego momentu w roku (tj. przez atmosferę świąteczną i przez to, że tydzień temu byłam w kinie na Wicked i też te piosenki śpiewam, słuchając ich pracowałam i rysowałam te kalendarze-przezenty) trafiło mnie jak bardzo Disneyowski w realizacji jest jeden z openingów do Ranmy, gdy pozwolono bohaterkom łamać 4 ścianę i śpiewać prosto do widzów przed telewizorami, a jednocześnie pokazując na ekranie całe sitcomowe szaleństwo tego serialu - łącznie z irytacją samego Ranmy tym, że "wtem: piosenka" (bardzo mnie to rozbawiło xD ), a później śpiewającego jeden wers tuż po tym, jak oberwał pomyjami (dla kontekstu: Ranma jest przeklęty, pod wpływem zimnej wody zmienia się w rudowłosą kobietę, aby znowu stać się chłopakiem musi użyć ciepłej wody).
W ogóle przed ten remake Ranmy przypomniałam sobie jak niesamowicie uzdolnioną aktorką i piosenkarką jest Megumi Hayashibara. Spoti przez te moje ostatnie poszukiwania muzyczne podpowiedziało mi piosenkę, opening do Slayersów (po polsku "Magicznie Wojownicy", bo jakoś "Zabójcy" źle brzmiało w kontekście pasma kreskówek na RTL 7 xD) - kurcze, nie słyszałam tego od lat, a to naprawdę fajna, trochę rockowa nuta. Fajne postaci dubbingowała Megumi i fajnie, że wróciła do remaku Ranmy. Grała w "Ranmie 1/2" żeńską-Ranmę, a w "Slayersach" Linę Inverse (najlepsza magiczka ever).
youtube
Dopiero co na zajęciach na studiach, z projektowania dźwięku dostaliśmy zadanie by trochę poszperać na temat aktorów głosowych - zaczynając wspólne omawianie na przykładzie Jarosława Boberka <3, a tu nagle zbiegło się w czasie: premiera Arcane 2, Wicked i remake Ranmy i mam TYLE przemyśleń na które nie mam czasu. A jednocześnie, przez to, że to omawiam na studiach mam wymówkę by temat obracać w głowie mimo braku czasu. W sumie moja dziecięca fascynacja tym tematem wraca teraz z całą mocą i tym bardziej analizuję, jak duże emocje we mnie budzi głos. Megumi Hayashiba ma 57 lat... i to (to na zdjęciu poniżej) jest jej dorobek aktorstwa głosowymi, poza solowymi albumami, nagraniami wspomnianych dram z lat 80-90. No, imponująco.
Fajnie by było mieć czas by zanurkować w ten temat i rozłożyć do na kawałeczki, odsiewając nostalgię i próbując zrozumieć to, czego jako dziecko nie mogłam ogarniać (kulisów produkcji, promocji, ogromu fanów).
Tumblr media
Po 2 - Wicked.
Byłam na Wicked w kinie i to było... dla mnie strasznie frustrujące. Bo chciałam iść na ten film zupełnie się zatapiając w historii i muzyce. I w kostiumach. Umówiłam się z koleżanką, która też kocha musicale (która podczas całego seansu śpiewała wszystkie piosenki i to było w opór urocze, kochane i czarujące), a ona dołączyła do nas jej dwie koleżanki.
No i zrobiło się z tego socjalne wydarzenie, na które w grudniu nie miałam czasu i przestrzeni, tak mentalnie. Szybko od omówienia wrażeń po filmie wyszłyśmy do omawiania własnych założeń o zachowaniach postaci, własnych uprzedzeń, doświadczeń i trochę…. mnie to sprowadziło do rzeczywistości, a chciałam nieco dłużej popływać w tym fantastycznym świecie. No ale, to moje nawyki w zetknięciu z nową grupą, która miała inne potrzeby i przyzwyczajenia. I która miała przestrzeń na NOWE, a której ja nie miałam… i trochę w tamtym momencie mieć nie chciałam. Ale spotkanie było super, bardzo mi się podobało, po prostu po godzinie byłam wypompowana
Po prostu… cały tamten dzień poszedł nie tak jak planowałam.
Przykład? Ech… Długo rozmawiałyśmy z koleżanką o tym KIEDY się mamy wybrać na film, kiedy każdej z nas będzie pasowało. Obydwie bardzo chciałyśmy się wybrać do kina na ten film, bo obydwie kochamy musicale. Ja miałam kupować bilety, więc to ja szukałam sensów. Nie pasował mojej koleżance czasowo seans, który ja proponowałam jako najlepszy (i cenowo, i godzinowo), więc szukałam czegoś w kinach w całym mieście, co sprosta naszym potrzebą, podsyłałam do konsultacji i w końcu znalazłam, kupiłam bilety i frustrowałam się, że nie mogę się w pełni zatopić w świat zbliżającej się premiery (ani nakręcić swojego hypu)bo miałam mase pracy. W dzień wyjścia do kina przyszykowałam się wcześniej, pracę zrobiłam tak, aby wyjść wcześniej, aby się nie spóźnić. Wyruszyłam w podróż do kina wymieniając smsy z koleżanką - że jestem w drodze. Taka dumna z siebie byłam, że to wszystko dobrze zaplanowałam i ze wszystkim się wyrobiłam mimo zapierdolu w pracy. No. Koleżanka dała mi znać, że czeka w kolejce do WC, już w kinie, kiedy ja wysiadałam z tramwaju i kierowałam się do windy… Wjechałam na samą górę CH. Wjechałam na górę kina szukając WC i naszych bramek… i zdziwiona, że nie ma nikogo, ani bileterów, ani spodziewanej gromady widzów obczaiłam bilety. I kurwa, no zjebałam. Za dużo. Frustracja, stres i żonglowanie masą tematów swoje zrobiło: pamiętałam, na która godzinę kupiłam, jaki rząd i jaki numer miejsc, ale kina mi się pomerdały. Myślałam, że wybrałyśmy kino obok domu koleżanki, a wygrałyśmy kino w zupełnie innej części miasta. No ja pierdole. Więc dzwonię, zestresowana, bliska histerii, z przeprosinami i biegnę na dół, na tramwaj… A tak wykolejony tramwaj i wszystko stoi. Wysłałam koleżance bilety "Ty wchodź, ja na 100% będę spóźniona". Ona mnie pociesza. Ale… sama nie wiem, może też była zirytowana? Nie wiem. Przyko mi, bo się nie dowiedziałam, nie było okazji do zadania pytań, bo nie było opcji abyśmy mogły pogadać we dwie… Anyway - jak wysłałam wiadomość, żeby weszła na seans to podjechał autobus, taki przyspieszony i w 10 minut lub mniej podwiózł mnie tuż pod kino, potem musiałam dostać się na samą górę kolejnego CH, wejść na sale i chociaż okazało się, że ominęłam głównie reklamy przed seansem i dosłownie kilka minut filmu (weszłam w połowie otwierającej piosenki) to na miejscu spotkało mnie kolejne zaskoczenie. Kupiłam bilety idealnie na środku sali kinowej, tak, aby mieć najlepszy widok. A moja koleżanka usiadła w tym samym rzędzie, ale z boku w stosunku do ekranu. Obok niej usiadła jej znajoma, na kolejnych miejscach w rzędzie leżały ciuchy znajomej, potem siedziała kolejna dziewczyna (znajoma znajomej), znowu miejsce wolnego i dopiero te moje biletowana miejsca. Nie rozumiem wyboru. To znaczy fajnie, że rząd był cały wolny i do zajęcia, ale mając do wyboru dosłownie KAŻDE miejsce w rzędzie i biorąc pod uwagę, że jestem w kinie (tj. mam możliwość większej immersji w świat filmu) nie kminie dlaczego wybierać miejsce na uboczu. Ale to jej wybór.
Ona też mojego wyboru nie rozumiała - wychyliła się przez koleżankę jak zauważyła, że przyszłam i namawiała mnie bym zajęła miejsce po jej drugiej stronie (najbardziej na boku sali w stosunku do ekranu). Wyjaśniłam krótko, że nie chcę, bo chcę siedzieć na środku w stosunku do ekranu, te miejsca kupiłam. Dziewczyny wymieniły spojrzenia wzruszyły ramionami… i nigdy do tego nie wróciłyśmy. I może to nie ważne? Może to ja się zbyt wczytuję w szczegóły? Po prostu nei rozumiałam… I czułam, że moja asertywność dla nich była dziwactwem… Ale film był w sumie też o dziewczynie, która była dziwaczką xD Więc jakoś tak feelowałam.
Po seansie niby wszystkie miałyśmy się rozejść, ale jednak się rozmowa wywiązała, więc nie rozeszłyśmy się. Jak wspomniałam dziwna rozmowa wyszła… moja koleżanka dawała się zdominować tej swojej znajomej. Ta znajoma była i jest bardzo fajną dziewczyną, dużo z nią rozmawiałam, bo miała zaskakujące przemyślenia po seansie… i wiele innych, dość bezkompromisowych opinii. Generalnie rzucała bardzo konkretnymi opiniami, a mnie trochę zaskakiwało jako oglądając ten sam film można dość do takich różnych wniosków. Ale nie było w tej rozmowie złości - to był bardzo fajny, poszerzający horyzonty dialog. Doszłam do wniosku, że ewidentnie przez różnicę wieku (no bo jestem o co najmniej 10 lat starsza od dziewczyn - to znajome ze studiów) niektóre zachowania widzę jako mniej przekraczające, albo mniej kategorycznie-jakieś. Po prostu brakuje mi info, danych, by jednoznacznie ocenić czyjeś zachowanie jako nie fair. To była fajna rozmowa jak mówiłam… Ale trochę mnie zapiekło zazdrością chyba, albo odepchnięcie, gdy się rozchodziłyśmy - liczyłam, że będę miała chwilę by porozmawiać z moją koleżanką i ją przeprosić. A ona od razu zaznaczyła, że teraz chce się rozłączyć, bo chce iść na zakupy tylko w towarzystwie tej koleżanki.
Hymmm… I to okay. Ja naprawdę w tamtej chwili byłam przeładowana bodźcami (pech ADHDowca, poczucie winy przez spóźnienie, emocje związane z samym Wicked i do tego dość żywa debata po filmie, która poniosła nas w niespodziewane rejony), miałam w głowie listę rzeczy, które muszę zrobić przed świętami (zadania, dokumenty, projekty i jeszcze prezenty) - nie miałam przestrzeni by jej towarzyszyć, gdyby mnie o to poprosiła. A z drugiej strony poczułam się… niechciana. Doklejona. Chociaż to z mojej inicjatywy całe wyjscie w ogóle się odbyło… Jak będę miała przestrzeń to chcę o tym porozmawiać z koleżanką…
Wracając do rozmowy, tej po seansie, z tą znajomą-mojej-znajomej: ciekawe, bo któryś raz (dziewczynę miałam okazję widzieć już kilka razy - uczestniczyła w prowadzonych przez nas warsztatach) wraca jak bumerang temat zazdrości i braku zaufania wobec kobiet. I luz, to głębszy temat - tak socjokulturowo, popkulturowo, ale teraz zdałam sobie sprawę, że to chyba nieprzepracowany problem tej dziewczyny (i to okay), ale w kontekście tego zaczynam się zastanawiać nad dotychczasowymi interakcjami z nią. Chodzi o to, że dziewczynę bardzo triggeruje, gdy jakaś kobieta startuje do zajętego mężczyzny. Że to dla niej jest bardzo alarmujące. Gdy tak to ujmowała i opowiadała jakichś swoich doświadczeniach feelowałam z nią. To jest bardzo trudna sytuacja, gdy inna osoba nie respektuje granic związku kolegi i koleżanki. Ale gdy okazało się, że ona - i pozostałe dwie dziewczyny to poparły - tak oceniły zachowanie Elfie wobec Fiero to mnie aż wryło. Bo… wydaje mi się, że jednak Elfie w filmie nie zrobiła nic, co można by uznać za nie-okay, albo za zdradę wobec przyjaciółki. Jedna jedyna rzecz się wydarzyła poza wolą Elfie - gdy tylko Fiero nie został uśpiony. Ona nie panuje nad swoją mocą i dość jasne dla mnie było, że głęboko, podświadomie pragnęła jego obecności (partnerwa w "zbrodni" ratowania życia zwierzaka), ale gdy on wprost zapytał dlaczego jako jedyny nie usnął (być może rozumiejąc już co się dzieje w uczuciach) nie zarzuciła go uczuciami. Nie wyznała mu niczego. Nie skomplikowała tej sytyacji jeszcze bardziej - dała mu znać, że nie jest jej obojętny, ale nie walnęła nic w stylu "porzuć moją przyjaciółkę, bądź ze mną", przeciwnie, skupiła się na nim, jako człowieku - dostrzegła, że on ma głębię, którą usilnie próbuje ignorować i w sumie do tego go zachęciła. A potem odeszła śpiewając o skomplikowanych uczuciach… Kurcze, nie wiem.
Nie widzę w tym toksyczności. Widzę duży wewnętrzny konflikt z którego wyszła z twarzą.
Dziewczyny natomiast wypominały, że nei wyznała tego Glindzie, że w ogóle zgodziła się na wyjazd z Fiero na tą misję radunkowa (w sensie, że to okay, że on nie usnął, nie panowała nad tym, ale jednak nie zaprotestowała, gdy zaoferował jej pomoc), że załapała go za rękę i smyrała po polsku unikając odpowiedzi na jego bezpośrednie pytanie (jak dla mnie ten gest to była jedyna forma szczerej odpowiedź na jaką,Elfie mogła się zdobyć nie komplikując jeszcze bardziej sytuacji), w potem nie opowiedziała co zaszło przyjaciółce… I w sumie… wkurzyło mnie, że mówimy o tym, jaka ta Elfie była toxic lub nie była toxic, a to w sumie Fiero jest tu problemem i to po jego stronie leżało postawienie ewentualnych granic… tyle, że on też nie zrobił nic - moim zdaniem - co by narażało jego związek. Przeciwnie - wyszło, że jest mniej powierzchownym bohaterem niż się początkowo wydawało.
Ale chyba jako jedyna tak uważałam i jak wspominałam - być może jednak o dekadę dłużej żyję i to dlatego jestem nieco bardziej odporna na pewne zachowania…
ALE potem zaczęłam się zastanawiać… bo gdy mój chłopak, narzeczony, prowadził zajęcia na uczelni to ta dziewczyna (ta znajoma-mojej-koleżanki) zawsze była taka, hymmm… Nie wiem, zauważałam zmianę jej zachowania wobec niego (jakby byli w sali tylko oni - oczekiwała pełni jego uważności), ale zamiast wyskakiwać do zazdrości myślałam o tym, żeby się nie wczytywać w coś czego nie ma, że ze strony mojego chłopaka jest po prostu szacunek i zainteresowanie; poza tym to przystojny, fajny chłopak - nic dziwnego, że się podoba, a z uwagi na to, że ma jest instruktorem nic dziwnego, że uczestniczka warsztatów chce jego uwagi czy ma do niego masę pytań. Tym bardziej, że to fajna, mądra dziewczyna.
Ale gdy tak mówiła ZNOWU o tych okropnych kobietach, które przystawiają się do cudzych mężczyzn to sobie przypomniałam tamto uczucie niepokoju, gdy w sali podczas prowadzonych przez nas zajęć pojawiał się mój chłopak, a ona ignorowała wszystkich dookoła (i mnie i swoją koleżankę).
Rzecz do obserwacji. Już o tym rozmawiałam z O. - nawet nie zauwążył, że podczas warsztatów ta dziewczyna poświęcała mu większą uwagę (nie miał porównania - gdy go nie było w sali nie skupiała się na nim, a z moich relacji wie, że uważam ją za mądrą i otwartą dziewczynę).
Nic to nie zmienia poza tym, że wychodziłam z tamtego spotkania trochę... przebodźcowana i zaskoczona wnioskami/skojarzeniami/wspomnieniami/poruszanymi tematami, które się gdzieś po drodze pojawiły.
Tym bardziej, że został poruszony jeszcze jeden temat z którym jest całkiem okay, który sobie poobracałam w głowie już dawno temu i wiem na czym stoję i trochę akceptuję, że to jest temat w którym mogą się pojawić zmiany: biust.
Rozmawiałam o operacji zmniejszenia biustu z tą właśnie dziewczyną. Pierwszy raz na żywo poznałam kogoś, kto myśli o biuście w tą stronę. Zwykle jak już wchodzi temat biustu chodzi o rozmowy o powiększeniu, a chęć zmniejszenia go jest raczej nierozumiana (tj. w rozmowie, gdy ktoś chce powiększać biust trudno mu/jej pojąć dlaczego ktoś kto ma biust duży, ale ładny, mieszczący się w proporcjach w stosunku do całej sylwetki, chciałby go pomniejszać - talnie kumam, ja też miałam masę wewnętrznych uświadomionych i nieświadomych uprzedzeń i przekonań, które w tym obszarze się wykluczały). Okay, trafia argument o zdrowotnej przewadze małego biustu (obciążenie dla kręgosłupa itp), ale jest masę innych sytuacji w których wcale nie tak fajnie jest mieć duży biust - bardzo miło było usłyszeć, że ktoś za akłardne uważa sytuacje takie, jak te, które i mnie spotkały
(np: zakładasz sukienkę z dekoltem na wyjście - no masz te piersi duże, takie są, po prostu, nic z tym nie zrobisz w TEJ CHWILI, społeczeństwo cię przekonuje, że to super by mieć duże piersi, więc możesz założyć tą sukienkę z dekoltem, ale niestety musisz się liczyć z komentarzami, które są niby komplementami, czasem z podziwem, a czasem z zaskoczeniem, czasem z pomieszaniem zgorszenia ze złością, być może zazdrością, a być może ze złamaniem socjalnego pojęcia o dobrym smaku - dekolt jest taki sam, jaki jest akceptowany wszędzie dookoła, piersi się w nim mieszczą, ale jednak odznaczają się, są eksponowane -bo po prostu są duże w stosunku do sylwetki- i to robi fuckup mózgowia: ekspozycja piersi to przecież proszenie się o uprzedmiotawianie, nie? Padają rady, padają żarty, padają prośby o okrycie się, padają niestosowne "komplementy", które są najczęściek po prostu knurskie, I to uruchamia całą serię sprzecznych myśli, komentarzy - czy to, że mam ciało i noszę akceptowane ubranie w akceptowalny sposób, nie pokazuję bynajmniej więcej ciała niż ludzie dookoła, ale moje ciało dla kogoś kojarzy się w sposób którego sobie nie życzę to moja wina lub proszenie się o jakiekolwiek komentarze? To masę, masę społecznych konotacji i denotacji biustu i kobiecości do rozpakowania... a musisz się z nimi bujać bez względu na to, czy masz ochotę czy nie... Biust staje się ważny... Nie mówiąc o tym, że też powoduje rozmowy i rozkminy wśród kobiet, uruchamia przykre lub dobre wspomnienia... no wraca w rozmowach i społecznym, kulturowym i genderowym kontekście... A nawet jeżeli masz już doswiadczenie radzenia sobie z całym tym shitem, to to niezobowiązuje wyjście, na którym nosisz sukienkę z dekoltem nagle staje się jeszcze trudniejsze: bo lądujecie ze znajomymi na przykład na łodzi, którą buja. Wszyscy w szampańskim nastroju bujają się z łodzią. Nikomu to nie przeszkadza, tylko tobie. Bo fajna zabawa nagle się staje zabawą z ciebie, bo czujesz jak twój biust nagle podlega grawitacji, której nie planowałaś, o któej gdybyś wiedziała wcześniej - na prewno wybrałabyś inną odzież, tym czasem nagle pływające, podskakujące piersi stają się wspólną uciechą - buja się nie tylko łódź i gromada znajomych, ale bujają się Twoje piersi ku uciesze wszystkich i to nie było planowane, ale jest w chuj niezręczne, jest w tym coś seksualnego, niekomfortowo, stajesz sie znowu uprzedmiotowiona i stajesz się pośmiewiskiem... a potem usłyszysz, że nie byłoby problemu, gdybyś nie szczuła cycem.... tyle, że nie planowałaś szczuć. Po prostu nosisz NORMALNE ubranie i twoje ciało zachowuje się w NORMALNY sposób... Ale też rozumiem dlaczego ktoś mógł się czuć szczuty - bo jakkolwiek to dla samej).
I też jakoś tak... zrobiło się niezręcznie, gdy my dwie mówiłyśmy o naszych problemach... i ona jakby przejęła rozmowę i zaczęła mnie namawiać na operację.
Tyle, że ja nie czuję w tym momencie, że potrzebuję... ech to jest temat na głębszą rozkminę. Bo znowu mam sprzeczne myśli: pół życia byłam zła na zbyt duże piersi, ale też je lubiłam o ile chodziło o sytuacje intymne... jakby lubię swoje ciało nago, lubię swoje proporcje, ale wbijanie się w ubrania o ustandaryzowanych rozmiarówkach, czesto powodujące te wszystkie trudne sytuacje sprawiało, że swojego ciała nie lubię - więc to latami był dla mnie rokrok i trudność. Aż zaczęłam to sklejać lata temu...
Ale w trakcie rozmowy po senasie czułam się jakoś tak... zestresowana, gdy ktoś mnie instuował jak mogę pomniejszyć sobie biust...
Ech...
5 notes · View notes
qzelza · 3 months ago
Text
Jestem popieprzona. Wiem, że to wszystko jest złe, niepoprawne. Ale dzięki temu jeszcze bardziej chce tu/w tym być.
To moja chora fascynacja./ Specyficzne upodobanie
4 notes · View notes
lewandowskiphotography · 6 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Różne pola roku
Prezentowane fotografie przedstawiają różne pola położone na terenie naszej Gminy. Zdjęcia wykonałem mniej więcej w tym samym czasie, w ciągu niespełna tygodnia. Trochę więc przewrotnie nazwałem przedstawiony cykl tytułem: „Różne pola roku”, dostrzegając, że pomimo niewielkiego przedziału czasowego wykonania zdjęć przedstawione krajobrazy bardzo się różnią. Na co dzień nie dostrzegamy tych różnic. Dopiero po obejrzeniu fotografii możemy uświadomić sobie, jak bardzo zróżnicowany jest wiejski krajobraz. Niektóre zdjęcia zawierają wiele odcieni żółci, przypominają jesienny krajobrazy. Pomarańcze i żółcie, które pojawiają się na zdjęciach są w pełni naturalne. Zdjęcia nie były przetwarzane cyfrowo.
Współczesna fotografia przechodzi trudną próbę. W dobie sztucznej inteligencji i cyfryzacji człowiek zaczyna poszukiwać całkowicie nowych źródeł inspiracji, odchodzić od realnego świata, przetwarzać cyfrowo to, co odnajduje w otaczającym go świecie. Zapomina o naturalnym pięknie, które jest blisko, tuż za oknem.
Prezentowany cykl zdjęć przedstawia w sposób całkowicie naturalny, nieprzetworzony, krajobraz wsi, który wyłania się tuż za szybą poruszającego się samochodu. Moim celem jest ukazanie piękna tego pejzażu, podlegającego ciągłym, często nieprzewidywalnym zmianom. To, co przed chwilą było wyjałowioną glebą może stać się nagle polem pełnym różnych upraw, barw, odcieni. Fascynacja krajobrazem wiejskim wynika z potrzeby poszukiwania naturalnego piękna, którego próżno poszukiwać w zurbanizowanej rzeczywistości.
2 notes · View notes
Text
czy chora fascynacja gore to juz jakies zabirzenie ?
2 notes · View notes
mysowa · 8 months ago
Text
Mafia nie wiedziała, że umowę podpisuje z polskim rządem...
wtorek, 05 lutego 2008 Mafia nie wiedziała, że umowę podpisuje z polskim rządem… Mafia nie wiedziała, że umowę na dostawę gazu podpisuje w 2003 roku z polskim rządem. Także szwajcarska spółka RosUkrEnergo AG, która przejęła od Eural Trans Gas wszystkie prawa i zobowiązania wynikające z umowy podpisanej w 2003 r.  myślała, że geszefty robi ze swoimi. Robiła z rządem Jarosława…
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
strefarozmyslenally · 2 years ago
Text
Nie płacz marynarzu ...
O kamracie nie płacz za mną, gdy mnie piana morska porwie.
To przeznaczenie w tym nieszczęśliwym sztormie.
Cichy szept, serce woła, a ja musze jeszcze wygrać najtrudniejszy abordaż.
Bandytą nazwałam Cię wchodząc na statek, jak do domu.
Nie zawdzięczam jeszcze takich chwil, jak tu nikomu.
O wilku morski nie płacz, już za tym krzykiem,
bo w końcu jestem wolnym podróżnikiem.
Czujesz ten zapach włóczęgo?
Jest na serca nieśmiertelnych przynętą.
Spójrz na banderę, jaka powiewa nad głową.
Taka kolorowa jest ładna, przez pech ozdobą.
Czarną flagę czas zawiesić, marynarzu odważny,
bo to oni o nasza wolność walczyli poświęcając statek własny.
Nazwani przez ludzkość głupią mordercami i wrogami .
Za to żołnierze z wojny gdzie zabijali i się bali,
zostają okrzyknięci bohaterami.
Walczyli z okupantem, ze złym człowiekiem obaj,
ale jednym oszczędzili o życie obaw.
Nie boisz się już po morzu włóczęgo, pływać.
Patrząc w gwiazdy o północy, spróbuj Daviego Jonesa melodie schwytać.
I nie płacz juz za mną kamracie,
bo woda zaniosła mnie czarnobrodemu tacie.
Uśmiecham się teraz radośnie,
mogąc wiecznie żyć na wyśnionym ,,Morsie".
A teraz wypij za mnie rumu szklanke
niż trupem żałoba za braci padnie.
I opowiadaj dalej pokoleniom te legendy marzynarzu kochany,
bo chce być zapamiętany.
~Wszelkie prawa zastrzeżone ~
Odnalazłam stare wypociny, niedługo minie im roczek. Mam wrażenie, że ten morski klimat pozostanie w moim sercu na zawsze. Ta fascynacja do złotego wieku piractwa i pytanie, czy na pewno byli tacy źli? Patrząc na tamte czasy i motywacje, na to kto mógł pracować dla króla ...
Kradzież zawsze będzie kradzieżą
Zabójstwo zawsze będzie zabójstwem
Nie zależnie od motywacji.
Dlatego powinniśmy zastanowić się czy każdy bohater na pewno jest bohaterem.
Ally
Tumblr media
3 notes · View notes
zaburzonyswiat · 2 years ago
Text
Ile może trwać fascynacja drugim człowiekiem?
@zaburzonyswiat
4 notes · View notes
ilostsoulsstuff · 2 years ago
Text
"Fascynacja brzydotą, w zepsuciu widzę piękno
Wybieram brud i błoto nie różową codzienność
Definicja turpizmu - dostrzegam piękno w zwłokach
Was jara blichtr i blask, a mnie jara brzydota"
3 notes · View notes
kate-grayz · 3 days ago
Text
Związek z długotrwałej przyjaźni to cudowna sprawa
Jest jednocześnie etap starego dobrego małżeństwa i typowe dla początków związku motylki w brzuchu xD przecież to jest najlepsze połączenie ever, potężna fascynacja drugą osobą połączona z uczuciem bezpieczeństwa i stabilizacji, w dodatku zero skrępowania przy drugiej osobie
1 note · View note