#człowieczeństwo
Explore tagged Tumblr posts
am-nezja · 5 months ago
Text
Tumblr media
19 notes · View notes
reexrco · 6 months ago
Text
to już turbo przegięcie pały żeby ludzie do tego nie powołani wiedzieli co gdzie trzymam w mieszkaniu i znali moje tajemnice które miały być tajemnicami 🤫 hmm🤬😡#tajmonica
1 note · View note
bagiomnich · 6 months ago
Text
W gimnazjum podczas lekcji geografii dwie osoby weszły do naszej klasy z ogłoszeniem. Lekcja była z praktykantką, co oznaczało dużą swobodę, a osobami z ogłoszeniem byli Gabryś Banowski, kuzyn Dawida Banowskiego z mojej klasy, oraz dziewczyna, której imienia ani twarzy dziś nie pamiętam. Pamięć o niej się zatarła, o Gabrysia nie. Ogłoszenie dotyczyło zbiórki zakrętek na świetlicy, jednak treść nie jest tyle ważna co forma. Dla Gabrysia Banowski był to okres mutacji, a jego głos był wyjątkowo niski i piskliwy, do tego stopnia, że każde odegranie go oznacza skrajną parodyjność. Jest to skraj piskliwości zakrawający o melodyjność. Podczas odczytywania przez niego ogłoszenia w klasie panowała cisza. Nikt nawet nie pisnął. Dziewczyna odczytała swoją część i razem opuścili klasę. Jak tylko drzwi trzasnęły i minęła jeszcze tylko krótka chwila zamarcia, na całą salę rozbrzmiała olbrzymia salwa śmiechu, która swoim dźwiękiem przeszyła najpewniej połowę budynku szkoły.
0 notes
pio73 · 9 months ago
Text
NIC NA ŚWIECIE NIE JEST WARTE, ŻEBY CZŁOWIEK ODWRÓCIŁ SIE OD TEGO, CO KOCHA. A JEDNAK JA TAKŻE SIĘ ODWRACAM, SAM NIEWIEDZĄC DLACZEGO.
/MePrzemko/ @pio73
YouTube: The Dark Przemko
IG: Itsmeprzemko
1 note · View note
sebastianbenbenek · 1 year ago
Text
Zerwać pąki, zabić dzieci
Zerwać pąki, zabić dzieci
“Zerwać pąki, zabić dzieci” to przejmująca opowieść o grupce chłopców z poprawczaka, którzy zmagają się z wojenną rzeczywistością. Brzmi banalnie, ale podane jest w doskonale okrutnej, dosadnej formie, która nie stara się niwelować uczucia wściekłości czytelnika. Continue reading Untitled
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
maksimlustiger · 1 year ago
Text
Song Mojego Miasta
Tkanka miasta porywa do żywego ekspansywną pieśnią tumultu , na który składa się dźwięk przejeżdżających samochodów, odgłos kolejki miejskiej , rozmów, szczekania psa, trelu wróbli , sygnału alarmowego karetki czy klaksonu wpijającego się jak strzała w bębenki.
Jak wytrawny kolekcjoner wybieram fragmenty , za pomocą widelca i noża mojej wyobraźni. Wykrajam miąższ miasta.
Dotyka do żywego różnorodnością pojęć oraz przelotnego piękna. Nogi kobiety matki utkane z fioletowych żył macierzyństwa.Pełne piersi patronujące dzieciństwu.Filigranowe talie nimfetek.Delikatne muskuły młodzieńców. Przypruszone siwizną głowy mężczyzn.Cudowne żłobienia dojrzałych twarzy.Mięsiste pośladki kobiet, Uda falujące rozkoszą nadmiaru.Wypukłość w obrębie brzucha kobiet dość znaczna lub jej całkowity brak utkany z mięśni.Pieśń niezwyciężonego człowieczeństwa.
Cud różnorodności.Rozkosz chwilowego obcowania. Zachwyt.Czułość.
Wówczas wiem , że życie jest Piękne.
0 notes
polskie-zdania · 14 days ago
Text
Nie wiedziałam, co mam z nim zrobić, bo nie byłam przyzwyczajona. Nie byłam przyzwyczajona do uwagi. Nie byłam przyzwyczajona do tego, że ktoś interesuje się tym, czy jestem spokojna. Do tego, że ktoś dba, bym faktycznie taka była. Do tego, że ktoś sprawdza, czy na pewno jest, jak mówię. Do tego, że ktoś pyta, bo naprawdę chce wiedzieć... Nie byłam przyzwyczajona. Przerażało mnie to, naprawdę. Jemu jednak zależało na mnie na tyle mocno, że rozpracował mnie w moment. Nigdy nie wiedziałam, jak się w takich momentach zachować. Za każdym razem chciałam udawać, że wcale niczego nie odkrył, a wnioski, które recytował, nie mogły za żadne skarby dotyczyć mnie. Ja nie miewałam przecież gorszych momentów. Obruszałam się jak małe dziecko, a on patrzył na mnie z troską, wiedząc dobrze, że wcale sobie sama tego całego perfekcjonizmu nie wybrałam. Bałam się przed nim rozpaść. Wydawało mi się, że moje gorsze dni sprawią, że stracę w jego oczach na wartości. Wydawało mi się, że żeby być kochaną, muszę zawsze być tą spektakularną kobietą-rakietą, która w szpagacie podaje mu śniadanie. Nerwowo ścierałam z twarzy łzy, próbując je ukryć, a on brał mnie w ramiona i mówił, że najbardziej na świecie kocha we mnie właśnie to całe nieprzefiltrowane człowieczeństwo i że tak samo zachwyca się mną, jak wychodzę rano z domu na szpilkach, jak uwielbia siedzącą mnie na dywanie w jego za dużej koszulce i pożerającą łapczywie paczkę wieprzowych kabanosów, bo znowu nie poszłam w pracy na przerwę. To było absurdalne, ale naprawdę miałam poważny problem, by uwierzyć w to wszystko, co do mnie mówił. Jako dziecko publicznie popłakałam się raz. Wstyd, który wtedy poczułam sparaliżował całe moje dziecięce ciało do tego stopnia, że obiecałam sobie, że już nikt nigdy nie zobaczy mnie w takim stanie. Będę miała wtedy zaledwie 5 lat, a moich łez faktycznie latami nie zobaczy nikt. Będę zawsze pomalowana, wyprasowana, pokolorowana i przebrana w najlepszy nastrój, jaki tylko sobie skroję. Będę tą od linijki. Tą idącą zawsze środkiem korytarza. Zarażającą uśmiechem i dobrą energią. Tą zawsze na czas. Tą zawsze w punkt. Tą, która zawsze jest ponad i bardziej. Wzięłam głęboki wdech. Lata temu wydałam sama na siebie wyrok wyczerpującego perfekcjonizmu, a teraz stałam roztrzęsiona przed mężczyzną, który z uśmiechem na twarzy powtarzał mi jak krowie na rowie, że ja wcale tego wszystkiego nie muszę. Że to w ogóle nie jest tak, że takim kobietom jak ja nie przystoi mówić, że boli. Że to w ogóle nie jest tak, że takim kobietom jak ja nie wypada okazywać słabości, ronić łez i mówić, że to wszystko czasami bywa przytłaczająco trudne. Że on doskonale wie, że ja swoich kłopotów raczej nie przynoszę. Że on doskonale wie, że ja jestem stworzona do wystarczania sobie samej, funkcjonowania miesiącami ponad stan i osiągania najwyższych szczytów bez wsparcia kogokolwiek, ale, do cholery jasnej, to wcale nie jest okej. Trzymał mnie za moje okrągłe policzki i mówił, że on doskonale wie, że ja siebie nie znoszę takiej rozmemłanej i że to wspaniale, że jestem tak ambitna i tyle od siebie ciągle wymagam, ale mam sobie czasami pozwolić być małą i trochę bezbronną, bo inaczej zasadzi mi wielkiego kopa w moją jeszcze większą dupę. Parsknęłam i przewróciłam oczami. Uwielbiałam go za wiele rzeczy, ale to, że doskonale wiedział, jak rozluźnić wszystkie moje napięcia, powodowało, że nie wyobrażałam sobie mieć obok siebie kogokolwiek innego. Doskonale wiedział, co zrobić, żeby wszystkie moje paranoje przestały się drzeć jak zarzynane koty.
- Nie muszę ciągle błyszczeć, prawda?
- Nie musisz.
Uśmiechnęłam się, a on przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Bądź se tą rakietą, ile chcesz. Ja ją uwielbiam. Uwielbiam patrzeć, jak ci na czymś zależy, jak wkładasz swój cały wysiłek w swój rozwój, jak zawsze dajesz z siebie 300%, bo to cholernie rzadkie, dziewczyno. Jesteś zajebiście piękna, jak tak zapierdalasz, ale do kurwy nędzy, odpuść sobie co jakiś czas, dobrze?
Zawiesił się na kilka sekund na mojej twarzy.
- A jeśli nie będziesz w stanie odpuścić sama, to przyjdziesz wtedy do mnie. Odpuścimy sobie razem. Będziemy całą noc leżeć i odpuszczać. Odpuścimy jak będziesz chciała. Dobiorę się do tego twojego wiecznie spiętego tyłka i będziemy całą noc odpuszczać. Nauczymy cię tego. Odpoczniesz. Obiecuję.
Pocałował mnie w czubek głowy, a ja zamknęłam oczy. "Nie muszę". - pomyślałam. - "Nie muszę. Mogę uginać się pod naporem tego wszystkiego, co kocham, tego, o co się martwię, tego, za czym tęsknię i tego, na co nie mam wpływu. Mogę uginać się pod naporem tego wszystkiego, co dla mnie tak bardzo ważne i tego, co tak bardzo uwielbiam w tym pełnym absurdów świecie. Mogę odpocząć. Mogę tak po prostu zwyczajnie być. "
Marta Kostrzyńska
polskie-zdania.pl
89 notes · View notes
kluseczkasblog24 · 3 months ago
Text
Myślałam że za każdym razem wybierzesz mnie nie zważając na inne rzeczy... Tak jak ja bym to zrobiła... Ale myliłam się kolejny raz..... A te pomyłki zacierają we mnie człowieczeństwo... A nie chce być zimną istotą bez uczuć..
84 notes · View notes
twprince · 7 days ago
Text
Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej tracę człowieczeństwo.
14 notes · View notes
twenty-eighth-names · 3 months ago
Text
Jestem wesz - czy człowiek? Już się nie dowiem, Bo zezwierzęcenie postępuje. Szybko i nostalgicznie; Najpierw wyrosły mi myśli, A później człowieczeństwo. I tak, tak, tak, tak jestem wesz-- Nie człowiek. Bo kto pyta, czy jest człowiek, czy wesz-- Ten wesz i człowiek jednocześnie; Jestem wesz uczłowieczona, wesz swobodna, Lecz wesz tak ludzka, że wesz cierpiąca; Wesz samotna.
~wiersz z typu: nadaj mi imię, a będę bezimienny; dwa imiona, to kolejny powód do rozdwojenia moje istnienia. więc, uniżam się przed wami czytelnicy. dekrementuję wasze istnienie pytaniami, lecz wybaczcie mi, wybaczcie mi te pytania, bo ja, och, ja jestem... jestem tylko wesz... tylko wesz samotna.
4 notes · View notes
magazynkulinarny · 6 months ago
Text
Smażone młode ziemniaki z ciecierzycą na twarogu tahini upstrzone ziołami z cytrynową oliwą oraz suszonymi pomidorami
Tumblr media Tumblr media
To było tak. Z poprzedniego dnia zostało mi kilka ugotowanych młodych ziemniaków. Nie miałam ochoty przygotowywać tradycyjnego obiadu, bo po głowie chodziło mi już coś na kształt sałatki na ciepło. Chciałam jednocześnie wykorzystać resztki produktów, które czekały w lodówce na swój czas i doczekać się nie mogły.
Twaróg dobrze paruje się z ziemniakami, co wie każdy amator pyr z gzikiem, a i ja wypróbowałam ten zestaw w ubiegłym roku przygotowując młode ziemniaki z pastą z Fety, kopru i orzechów włoskich. Dodałam do niego pastę tahini, czosnek i trochę bliskowschodnich przypraw. Otrzymałam ciekawe smarowidło, które – według mnie – dobrze sprawdziłoby się również w kanapkach.
Żeby dodać całości koloru i świeżego smaku, posiekałam kilka gałązek naci pietruszki, trochę mięty i rozmarynu, połączyłam z oliwą z oliwek, skórką i sokiem z cytryny oraz solą i pieprzem.
Pochłaniałam ze smakiem oglądając po latach „Dobrego agenta” Roberta De Niro i próbując odpowiedzieć sobie na pytanie czy byłabym w stanie zdecydować się na tego rodzaju pracę i czy udałoby mi się zachować człowieczeństwo, gdybym się jej podjęła?
Nie wiem. Wiem, że moje serce rozdzierało się patrząc na losy Edwarda, uczciwego, cichego idealisty, jego żony, syna i niespełnionej miłości, które złożył na ołtarzu obowiązku.
Składniki:
12 młodych ziemniaków garść ugotowanej ciecierzycy (u mnie ze słoika) 250 g półtłustego twarogu solidna łyżka tahini 2 ząbki czosnku 2 suszone pomidory z oleju 3 gałązki naci pietruszki gałązka miety kilka igieł rozmarynu skórka otarta z cytryny łyżeczka soku z cytryny kilka łyżek oliwy z oliwek e.v. przyprawy: pół łyżeczki słodkiej papryki, pół łyżeczki wędzonej papryki, pół łyżeczki płatków chili, pół łyżeczki kuminu, pół łyżeczki sproszkowanych nasion kozieradki, sól i czarny pieprz do smaku
Wykonanie:
Ziemniaki umyć, wyszorować, ugotować (chyba, że zostały nam z poprzedniego dnia) i wystudzić. Ciecierzycę odsączyć na sicie. Suszone pomidory pokroić w drobną kosteczkę.
Nać i zioła opłukać, osuszyć i drobno posiekać, zwłaszcza ogonki i rozmaryn. Przełożyć do niewielkiej miseczki lub słoiczka. Dodać skórkę otartą z wyszorowanej cytryny i sok. Wlać oliwę z oliwek, tylko tyle by przykryły zieleninę.
Zmiksować w blenderze czosnek z twarogiem i tahini. Dorzucić po pół łyżeczki słodkiej papryki, wędzonej papryki, płatków chili, kuminu uprażonego na suchej patelni, soli i pieprzu. Wymieszać. Jeśli pasta będzie zbyt gęsta (to zależy od wilgotności twarogu), dodać trochę jogurtu naturalnego.
Na dużej patelni rozgrzać chlust oleju z łyżką masła. Wrzucić ziemniaki i rozgnieść na placki szerokim garnkiem. Usmażyć na złoto, przełożyć na drugą stronę, dodać ciecierzycę, obsypać kozieradką, solą, pieprzem i usmażyć na rumiano. Podrzucić kilka razy, aby równomiernie rozprowadzić przyprawy.
Na talerze wykładać twaróg, ziemniaki z ciecierzycą, obsypać suszonymi pomidorami, popackać ziołami z oliwą, oprószyć pieprzem.
2 notes · View notes
bagiomnich · 6 months ago
Text
Kiedy byłem mały, mówię już o latach najmłodszych, widziałem wiele razy jak mój dziadek Konrad Bagiński spluwa na ziemię. Wracał z dużą, dwuręczną kosą z pola i idąc pochyłym pagórkiem prowadzącym do jego domu, spluwał na ziemię. Widziałem jak mój tata Bogusław Bagiński podczas pracy, pracy w upale, zalany potem, prostował się, przecierał czoło i spluwał na ziemię. Widziałem jak moi starsi kuzyni Tomasz Bagiński i Marcin Bagiński wracają ze szkoły i na ostatniej prostej do domu, idąc pod górę, spluwają na ziemię. Marcin często przy tym wtaczał rower pod ten pagórek. To plucie zawsze wyrażało dla mnie coś większego. Była w nim jakaś manifestacja. Określało ono majestat osoby. Wyrażało jej potęgę. Między opuszczeniem ust przez ślinę, a jej zetknięciem z ziemią, czas stawał w miejscu. Plucie było zawsze powiązane z pracą lub podróżą i z kimś większym ode mnie. Nikt nie spluwał tak po prostu, robili to wszak mechanicznie, nie jako performens. Nie spluwały też nigdy kobiety. Ja nie potrafiłem tak pluć, moja ślina była zbyt rozpierzchła, zbyt dziecięca, rozchodziła się na boki, nie posiadała tej konsystencjonalności bytu. Niewątpliwie położenie naszego domostwa na stromym pagórku, sprzyjało heroizmowi plucia. Kiedy wyobrażam sobie Syzyfa wpychającego głaz na górę, wyobrażam sobie go plujące. Plucie jest ukoronowaniem egzystencji. W zasadzie, tak jak w przypadku Syzyfa, cała ta praca, cała ta droga, całe to życie, do niczego innego nie prowadzi jak tylko do tego splunięcia.
1 note · View note
automatyzmy · 7 months ago
Text
Chciałbym zostać sprowadzonym do roli przedmiotu służącego zaspokojeniu najbardziej wstrętnych fantazji drugiej strony. Chciałbym być nieustannie i bezgranicznie seksualizowanym. Tak bardzo chcę czuć obrzydzenie do tych wszystkich rzeczy, jakie ten ktoś planuje mi zrobić i o których tak dokładnie mi opowiada. Człowieczeństwo i zgoda byłyby dla mnie niczym więcej niż luksusem, na który nie zasługuję.
5 notes · View notes
autistic-dishes · 1 year ago
Text
Potrzebuję diety i work outu gregora samsy, pierdole to człowieczeństwo. Chcę być karaluchem
7 notes · View notes
maksimlustiger · 1 year ago
Text
W samo południe
     Przyjadę w samo południe.
     Nie. To nie remastering westernu.
     To Życie.
     Teatralnie w czarnej sukience , w butach na wysokim obcasie. Koniecznie bez stanika. Tak żeby bardziej zbroczyć opinię publiczną.
     Tak. Sterczące brodawki sieją pogardę dla niedowiarków i hipokrytów.Ty również do nich należysz.
     Trochę jak wyklęta Malena zapukam w samo południe.
     Bo śmierć przychodzi w samo południe ogołocona z ceregieli.
     Twoja Res Publica Przyjaciół będzie z pewnością wyła ze śmiechu.
     Szczególnie kiedy ściągnę majtki na samym środku świętego padołu.
     Patrząc Ci w oczy powiem , że przyjechałam ciebie zabić.
     Czemu? Bo zrujnowałeś mi życie. Zdewastowałeś wszystko , co było dla mnie pięknem i wrażliwością.
      Uczyniłeś ze mnie potwora. Ladacznicę i osobę niespełna rozumu.
     Południe będzie gorące pełnią lata.
     Nie wyjmę rewolweru.
     Przytaszczę nóż o zakrzywionym ostrzu jak dziób ptaka.
     Powiem: “ Przyjechałam cię zabić. Masz chwilę żeby powiadomić Policję.
     Możesz wezwać Swoich podnóżnych Wiernych, których karmisz strawą swojego teatralnego łgarstwa.”
     Tak. Robię Teatr na Twój użytek i Twojego czcigodnego zgromadzenia.
      Pamiętaj przyjadę w samo południe.
     To mantra. Nóż ma kulminacyjne znaczenie.
      I tak pozbawiono mnie racji bytu oraz sądzenia . Zatem moją teatralną odpowiedzią jest zadanie Tobie w samo południe....... Tak , koniecznie w samo południe .........śmierci.
      Symboliczne południe. Śmierć w realnym ferworze życia.
      Nie ujdzie mi to na sucho.
      Gliny zgarną mnie do aresztu śledczego w waszym dużym mieście.
      Poddadzą mnie obserwacji psychiatrycznej.
      Potem znajdą mnie powieszoną w celi.
      Z pewnością w samo południe właśnie mnie odnajdą.
      Jak teatr to teatr.
      Jednak nim mnie powieszą w ciasnej celi dużego miasta. Zgwałcą mnie dla dodania sobie animuszu obrońców twojej Wytartej świętości.
      W samo południe. Pamiętaj. Przyjedzie śmierć w czarnej sukni opinającej bezwstydnie ciało. Jak trefna dziwka zachęcająca do śmiertelnego spółkowania.
      W to samo południe wyciągnę nóż z zakrzywionym ostrzem i przejadę zuchwale po twojej tętnicy szyjnej.
      Będziesz miał około 60 sekund na rozpamiętywanie przeszłości.
      Nim wezwiesz ochronę lub wiernych orędowników twojego łgarstwa,
      będziesz martwy jak martwiejący zimowy park.
      Powieki zrobią się ciężkie.
      W samo południe kiczowatej już mantry uwodzenia kobiet i mężczyzn, dzieci i starców.
      Mój bez rozum jak zasądzono urósł w gigantyczne drzewo szaleństwa.
      Jednak w samo południe ozdrowieję racjonalnym okrzykiem zemsty zniszczonego Człowieka.
film : “Malena” ,reżyseria Giuseppe Tornatore
0 notes
polskie-zdania · 1 year ago
Text
Tak, bałam się. Był obok mnie już dłuższy czas, a ja nadal się bałam.
- Karcisz się za to? - zapytała.
- Nie, już nie. Wiem, że moje lęki są uzasadnione i mam do nich prawo. Mam prawo się bać.
- A nie boisz się, że zadziała to na zasadzie negatywnej afirmacji? Przecież wszechświat tego nie kuma. On odbiera tylko impulsy - skoro tak myślę, to znaczy, że tego chcę.
Zawiesiłam się.
- Nie podoba mi się ta teoria. Nie podoba mi się, bo wyklucza człowieczeństwo. Strach jest naturalną, ludzką emocją. Wszyscy mamy obawy, niepewności i lęki, a ich odczuwanie jest normalne. Ta teoria sugeruje, że trzeba z tym walczyć. Sugeruje, że trzeba walczyć ze swoim naturalnym odruchem. Sugeruje, że powinnam udawać, że się nie boję, bo inaczej wszechświat nie będzie mi sprzyjał. Ja wierzę w to, że on sprzyja, gdy jestem szczera ze sobą, wiesz? Gdy pozwalam sobie odczuwać wszystko. Jest różnica pomiędzy odczuwaniem strachu, a mantrowym powtarzaniem sobie, że na pewno nie wyjdzie. Słuchaj, ja chcę wierzyć w to, że pomimo złych doświadczeń nadal mogą zdarzyć mi się dobre rzeczy. Bez udawania że tych złych nie było, wręcz przeciwnie - z pełnym, świadomym przyjęciem, że te złe rzeczy przeżyłam i one nie są moją winą. Będą wracać, będą czasem nieprzyjemnie gnieść, ale ja nadal mam prawo do szczęścia. Mam prawo, pomimo tego, że czasem nadal bardzo mi smutno oraz nadal bardzo się boję. Uważam, że właśnie z takim podejściem mam szansę być dla siebie przyjaciółką. Mówię sobie "W porządku, masz prawo tak odczuwać, usiądź i pobądź sobie w tym czuciu, bez presji. Usiądź i się poobawiaj. Wszystko, co odczuwasz jest UZASADNIONE.”, a potem wstaję i idę zrobić dla siebie coś fajnego, by zrównoważyć nieprzyjemne przyjemnym. To, moim zdaniem, jest właśnie dbanie o siebie. Nie wymazujesz przeszłości, nie udajesz, że jej nie było, nie karcisz się za to, że jeszcze tego nie przerobiłaś, bo nie ma takiego deadline'u. Życie zawsze będzie miksem przyjemnych i nieprzyjemnych emocji - szansę na spokój zyskasz właśnie wtedy, gdy te emocje pozwolisz sobie odczuwać.
Marta Kostrzyńska
82 notes · View notes