#cytat o czasie
Explore tagged Tumblr posts
Text
Mówi się, że czas płynie inaczej, kiedy mijamy dwadzieścia lat. Przed dwudziestką, trzy czy pięć lat leci tak długo, że można je nazwać całym życiem. Jednak po dwudziestym roku życia, zaczynamy czuć, że tak naprawdę czas pędzi, zmarli nie wrócą, a my musimy się śpieszyć.
Głupi husky i jego biały kot Shizun ( tłumaczenie wattpad)
#cytaty#cytat po polsku#cytat z ksiazki#książka#cytat z książki#blog z cytatami#ksiazkowelove#ksiazka#ksiazkoholizm#cytat dnia#chińskie#Chiny#glupi husky i jego biały kot Shizun#życie#cytat o życiu#mijanie#czas#cytat o czasie#rou bao bu chi rou#zmoremjest
7 notes
·
View notes
Text
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci
czyli możesz wyjść ze szkoły, ale szkoła z ciebie nie wyjdzie.
Parafrazując cytat z gry Wiedźmin 3 mogę stwierdzić, że ostatnimi czasy żyje jak stonka - siedzę cicho, nie rzucam się w oczy i wpierdalam kartofle. Mimo, iż żyje pod mentalnym kamieniem to nawet do mnie dociera, iż zaraz zacznie się Szkoła. I nie mam tu na myśli tego beznadziejnego paradokumentu. Dlatego zapraszam serdecznie na garść moich dinozaurzych przemyśleń oraz wniosków. Rozsiądźcie się wygodnie, naszykujcie sobie kawę, herbatę, napój zero tudzież innego energola i rozkoszujcie się moimi intelektualnymi wynurzeniami. A ze względu na długość zapewne wyrobicie normę w czytaniu za całe wakacje xD
Obowiązkową edukację zakończyłam w 2013 roku zatem kilka ładnych lat temu. Zwieńczeniem ostatniego czteroletniego etapu było uzyskania tytułu Technika Ekonomisty, który przydał mi się w życiu do… Absolutnie niczego 😂 W sensie po praktykach zawodowych udało mi się załapać na ciepłą posadkę w Urzędzie Skarbowym, jednakowoż w zasadzie dzięki mojej charyzmie i miłym usposobieniu.
Owego dyplomu, tak jak i zaświadczeń o ukończeniach kursorów uzupełniających, nikt nie chciał w sumie oglądać. Tak samo jak wyników matur, na które szłam na totalnej wyjebce. Nie dlatego, że byłam pewna swej wiedzy, chociaż to też, lecz dlatego: studiować może każdy, lecz studia nie są dla każdego. Nie widziałam sensu iść na studia bo dla mnie studiowanie wiąże się ze zgłębianiem jakiegoś tematu/zagadnienia/profesji a mnie zwyczajnie nic nie interesowało na tyle by poświęcić te 3/5/10 lat. Z resztą, aby pójść na niektóre kierunki należy zacząć się do tego przygotowywać już na początku szkoły średniej i chyba tylko jednostki wybitne, do których z pewnością się nie zaliczam, byłyby wstanie w pół roku ogarnąć materiał z całej szkoły średniej i napisać przyzwoicie maturę z wybranego przedmiotu. Swoją drogą, naprawdę te wszystkie maturki, egzaminy 8 klasisty to taki bezsens. Jest pewna mądrość ludowa mówiąca, że jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Analogicznie można powiedzieć o ogólnopolskich egzaminach, które piszą wszyscy uczniowie, w tym samym momencie, z tego samego. Jeszcze sam fakt baboli na maturach w arkuszach mnie mierzi a jestem przecież laikiem w dziedzinie pedagogiki, szkolnictwa i całej tej szopki. Dla mnie jedyna słuszna odpowiedź jaką mogłabym w tym momencie zakreślić to (x)D
Poza despotycznymi rodzicami, nic innego nie niszczy dziecka bardziej, niż szkoła. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Szkoła w cudowny sposób zabija kreatywność, abstrakcyjne myślenie i indywidualność. Bo nie jest ważne, że wykonasz zadanie z matematyki a wynik będzie prawidłowy skoro użyłeś „złego” wzoru. Nie ważne, że nikt poza autorem wiersza nie wie tak naprawdę o co w nim chodzi i jeśli nie zinterpretujesz go tak jak jest zapisane w podstawie programowej, to przykro mi bardzo, ale dostaniesz 0 punktów. Szkoła upycha na siłę do pudełka o określonym kształcie. Jak wystajesz z pudełka to ci przytną skrzydła byś się zmieścił. Jeśli zaś w owym pudełku masz za dużo miejsca to będą cię mentalnie tłuc, aż spuchniesz by pasować idealnie.
Przykład? 8 letnia Kasia, której mama nie pracowała zawodowo i mała czas dla dziecka. Mała Kasia, gdy poszła do pierwszej klasy potrafiła czytać, pisać i liczyć do 100. Wybitne dziecko? No nie… po prostu moja mama spędzała ze mną czas, ucząc mnie poprzez zabawę. Na tym czego mnie nauczyła bawiąc się ze mną przeleciałam do 4 klasy podstawowej. I zaczął się spadek, zaczęły się problemy z nauką bo ja zwyczajnie nie byłam w stanie siedzieć nad książką. Bo byłam przyzwyczajona do poznawania świata w sposób imersyjny a nie kucia na blachę! Do kombinowania by coś zrobić bo mama nie dawała mi gotowych odpowiedzi tylko naprowadzała.
Do tej pory jak mam się czegoś dowiedzieć, nauczyć potrzebuje stymulacji poprzez muzykę, rozmowę etc bo nic nie zapamiętam. Bo moja pamięć jest niczym sito i odcedza rzeczy dla mnie nieistotne. Póki się nie zanurzę w dane zagadnienie, przykładowo podczas czytania książki i nie przestanę zwracać uwagę na to, iż czytam a nie jestem świadkiem przedstawionej historii to nic nie zapamiętuje. Robię rzeczy mechanicznie, jeśli naprawdę się nie wkręcę. Dla mnie 8 godzin lekcyjnych w ciągu dnia było bez sensu bo zapamiętałam z takiego dnia może 30 minut? Łącznie, na cały dzień… Pewnego dnia moją mamę wezwała nauczycielka matematyki w podstawówce. Poskarżyła się mojej mamie, że nie jestem skupiona na lekcji i że nie rozumiem co się do mnie mówi. Kwitując swój wywód, że mama musi się mną mocniej zajmować w domu. Moja rodzicielka spytała, czy tylko Kasia ma problem z matematyką? Nauczycielka stwierdziła, że nie. Większość klasy ma problem. Mama zgasiła panią matematyczkę niczym peta kwitując wizytę słowami „W takim razie to nie jest problem mojego dziecka i innych. Widocznie to z panią są problemy skoro większość ma trudności”. Miałam szczęście, że moi rodzice byli zadowoleni z tego, że myślę inaczej, że mój mózg działa inaczej.
Wszyscy do jednego, miernego poziomu. Wszyscy sprowadzeni do słuchacza jedynej objawionej prawdy jaką głosi nauczyciel, z którym się nie dyskutuje. Bo jak się odezwiesz to zostaniesz oceniony. Przez owego nauczyciela, przez kolegów z klasy. Może wyśmiany? Może ośmieszony? Może, więc lepiej się nie odzywać? I później z dziecka wyrasta dorosły, który w pracy boi się odezwać bo lepiej się nie wychylać i nie narażać się na ocenianie, albo nie daj Boże, jeszcze naciśniemy komuś nad nami na odcisk i ta osoba będzie się mścić. I tak oto po szkole pięknie rośnie grono osób, które ma tak wypracowane odruchy, że mobbing w pracy „jest normalny”. Normalizujemy później te wszystkie toksyczne sytuacje robiąc sobie krzywdę.
Permanentny stres w wieku dziecięcym i nastoletnim odbija się na zdrowiu. Mamy pokolenie „młodych staruszków”, którzy na początku swojej dorosłej drogi czują wypalenie i bezsens egzystencjonalny. O przepracowaniu nawet nie wspomnę, bo jak nastolatek ma nie być zmęczony, skoro często w szkole siedzi dłużej, niż pracownik w fabryce. Sama pamiętam, jak w klasie maturalnej, w czwartki, lekcje zaczynały mi się o 7:10 a kończyły (wraz z obowiązkowymi, w tamtych czasach, fakultetami) jakoś po godzinie 17 🙃 cieszę się, że do szkoły miałam raptem 2 kilometry, dokładnie to 1,7 kilometra, a nie tak jak niektóre moje koleżanki/koledzy z klasy prawie trzydzieści.
I żeby mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem przeciwna kształceniu się, zdobywaniu wiedzy czyli szeroko rozumianej nauce. Po prostu dla mnie absurdem jest to do czego zmusza się ludzi, słynne: zakuj, zdaj, zapomnij.
Bo każdy z nas jest inny, owszem, ludzie dzielą wspólne cechy, jednak ściąganie w obecnych czasach o pogańskiej godzinie dzieci oraz młodzieży, zmuszanie do wchłaniania wiedzy przez tyle godzin z książeczek, zeszycików, ćwiczonek, słuchając nauczyciela co to od X lat prowadzi te lekcje i nie potrafi robić tego w sposób ciekawy. Jeden, tak jak chociażby ja, swój rytm dobowy będzie zaczynał od 5 rano i kończył średnio koło 22 czując się zdolnym do czegokolwiek z samego rana. Jednak wiem, że osoby, których rytm dobowy zaczyna się o 11 i nienależny mówić takiej osobie „ile można spać! Ja to już tyle zrobiłam a Ty się lenisz!”. Najczęściej ktoś kto zaczyna swój dzień o godzinie 11 nie kończy go o 22 a o 3/4 rano. Kiedy ja śpię są osoby, które pracują, uczą się, tworzą czy grają bo taki jest ich rytm dnia. I nie żyjemy w przeszłości gdzie trzeba było wstawać skoro świt tzw Wstawać i chodzić spać z kurami. A wiecie dlaczego? Bo mam do cholery dostęp do energii elektrycznej. Mamy internet i wcale a wcale nie potrzeba siedzieć osiem, dziewięć czy dziesięć godzin w szkole, marnować czasu na dojazdy skoro pandemia pokazała, że praca tudzież nauka zdalna jest możliwa. Skoro w szkole nie uczy się ludzi w sposób kreatywny, poprzez zabawę, nie daje się narzędzi, odkrywania własnych sposobów na rozwiązywania problemów i nie ma polu do dyskusji to podręcznik przepisywać można w domu.
Dobrze, że chociaż zlikwidowali prace domowe. Zawsze miałam takie wielkie WTF, gdy tylko słyszałam argument w stylu „taaak! To teraz te dzieci to już WOGÓLE nic nie będą robić!”. 10 godzin w szkole, dwie godziny dojazdów na dobę i jeszcze zadanka? XDDD To tak jakby człowiek pracował w fabryce i tłukł coś młotkiem przez 9 godzin dziennie a na koniec dnia pracy przełożony dałby mu jeszcze do zrobienia zadanko. Niech uderza tym młotkiem w domu jeszcze tak, powiedzmy, trzy godzinki, aby utrwalił sobie uderzenia rzeczonym młotkiem. By przypadkiem, nie zapomniał jak do owym narzędziem posługiwać xDDD albo niech tłucze jeszcze z dwie by przygotować się na młotkowanie następnego dnia.
Uwielbiam jak od małego zaszczepiają w nas kulturę zapierdolu. „Nic nie robisz cały dzień!” Kto tego nie słyszał niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo jak człowiek potrzebuje odpoczynku, by się zregenerować to już jest leń. A później mamy pracoholików i wypalenie zawodowe w wieku 30 lat, ponieważ nie potrafimy odpoczywać. Sama wpadłam w spiralę pracy, tego „jeśli nie będę ciężko pracować to niczego nie osiągnę”, „jak nie wezmę nadgodzin to mnie jeszcze zwolnią”, „co mi szkodzi, popracuję więcej w końcu może ktoś mnie w firmie doceni”. Spojler alert! Dla nikogo twoje oceny, ilość pracy włożonej w zadanie, nie ma znaczenia - chyba, że coś ci nie wyjdzie. Wtedy to wszyscy się zlecą jak te kruki i zaczną dziobać 😉
Podczas edukacji szkolnej - tyraj! Na uczelni - tyraj! W pracy - tyraj! W życiu prywatnym? Tyraj! Bo ty musisz brać udział w wyścigu szczurów. Kto lepiej, kto więcej, kto bardziej. Tylko jest jeden mały problem. Nie da się wygrać wyścigu szczurów, nie ma opcji by być najlepszym w ciągłych rywalizacjach i nie da się być cały czas produktywnym. To jest zwyczajnie niemożliwe, i nie mówię tego bo „ahahaha jej się nie udało! Dlatego tak mówi! Pracuje jak ten robol i mieszka na zadupiu wszechświata! Będzie tak gadać by ciągnąć innych w dół bo sama nie pójdzie w górę!”. To ciągłe porównywanie się do innych jest zakorzenione w nas tak silnie, że przeglądanie mediów społecznościowych może doprowadzić do depresji. Bo inni tyle przeżywają, mają tak fajnie (a przynajmniej tylko tak to wygląda i wcale a wcale nie musi to być rzeczywistość) a ja? A ja nic…
No, no nie XD mówię tak bo, według mnie, tak właśnie wygląda świat jak się zacznie nad tym człowiek zastanawiać. Gdy zacznie przyglądać się światu, ludziom zaczyna dostrzegać pewne wzory. Dochodzi do pewnych wniosków. Może się zgadzać, bądź, nie zgadzać z pewnymi zagadnieniami. I możecie powiedzieć, że bredzę. I może faktycznie za godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok czy lat pięć, dojdę do wniosku: tyyyy. Faktycznie ta osoba z internetu co mi kiedyś napisała „Kaśka, bredzisz!” Miała rację!
Albo i nie. Tylko widzicie, ja nie biorę tego typu słów do siebie. Nie traktuje takich tekstów jak słów nauczyciela, czyli nomen omen, niczym prawdy objawionej. To tylko opinia. Co mnie obchodzi opinia jakiegoś typa, kogoś kto nie jest dla mnie ważny? Co mnie interesuje co o mnie myśli koleżanka z pracy, nauczyciel, pan w banku, czy nawet znajomy, który za dwa dni może zniknąć z mojego życia? Bo tak, ludzie znikają z twojego życia i jest to normalne - czasem nawet i mnie wyjątkowo zaboli taka wyprowadzka z mojego życia. Jednak, gdy ktoś ci powie „ale ty jesteś zjebany/a” to niech was to nie gryzie. Bo cobyście nie robili nie da się sprawić, że każdy człowiek na ziemi będzie was lubił. To niemożliwe. I jeśli ktoś mówi „jesteś zjebany/a” to nie jest wasz problem, tylko jego. Możecie wskazać conajwyżej takiej osobie w którym kierunku znajdzie drzwi. Bo wszyscy wszystkich oceniają. Jak okrutne oraz złe by to nie było, też oceniam innych. Sama jestem oceniana. I póki mi, przykładowo, kilkadziesiąt osób nie powie „ty weź się ogarnij bo gadasz głupoty” to wierzcie mi, nawet nie będę się zastanawiała, czy to co mi napisał/powiedział jakiś random na mój temat jest warte roztrząsania. Ktoś może zapytać „ale co to ma wspólnego z tematem ogólno szkolnym? Nie odleciałaś za bardzo?”. I tu was zaskoczę - otóż nie! Nie odleciałam w przestworza dygresji, aby lać wodę. Bo takie przejmowanie się opinią innych, zaczyna się już w szkole. Boimy się odezwać podczas lekcji bo co jeśli powiemy źle i zrobimy z siebie durnia? Ktoś mógłby powiedzieć: nie przesadzaj. Tylko ja ostatnio byłam na kursie wśród kilkudziesięciu dorosłych chłopa. I bali się odezwać jak instruktor zadawał pytanie! Czuć było zapach strachu i choć pan prowadzący zajęcia próbował rozładować atmosferę szło mu to mizernie. Kurs za który samemu płacisz i idziesz z własnej woli (albo tak jak ja - szefostwo mnie tam wysłało), kurs który ma poszerzyć twoją wiedzę tudzież kompetencje. A ty zamiast dyskutować z prowadzącym i chłonąć wiedzę boisz się odezwać bo może tych kilkunastu chłopa za tobą będzie się śmiać z twojej ewentualne pomyłki. Coś wykurwiście wspaniałego, czyż nie?
A jak pięknie ze mnie wyszło to zaprogramowane ocenianie innych przez system edukacji. Jak ja się dobrze czułam, gdy jako pierwsza oddałam egzamin i jeszcze usłyszałam od komisji, że zdałam nie robiąc przy tym żadnego błędu. Ohohoho! Byłam pierwsza! I najlepsza! A te debile z którymi na kursie byłam dzień wcześniej dłużej rozwiązywali zadania i robili błędy! Mega zmroziło mnie, gdy zaczęłam analizować swoje myśli. Bo w czym ja niby byłam lepsza? Bo nie mam problemu z rozwiązywaniem zadań na czas? Mnie nie przeszkadza, iż mam określony ramy czasowe. Mój tata zaś nie potrafi skupić się na zadaniu, jeśli ktoś karzę mu zrobić coś w godzinę czy pół. Bo istotniejsze dla jego głowy są uciekające minutki. W czym byłam lepsza od tych gości z kursu? Bo oddałam jako pierwsza egzamin? Czy ważne jest to czy zadanie wykonasz szybko, czy wolniej, jeśli rezultat jest taki sam? Czy szybciej znaczy lepiej? Przy ratowaniu czyjegoś życia: tak. Przy wykonywaniu pracy: nie. Bo jak już wspomniałam nie jesteśmy tacy sami. Różnie reagujemy, różne metody nauki na nas działają i presja czasu tudzież wykonanie czegoś szybciej lub wolniej to indywidualna sprawa każdego człowieka.
System edukacji krzywdzi całe społeczeństwo. I to nie są żarty. Widuję to w zachowaniach ludzi, których spotykam, których obserwuję i jako ćwiczonko intelektualne analizuje. Najlepsze, że zapewne za kilka lat jedyne co pozostanie po czasach szkolnych to traumy oraz poczucie, iż to wszystko było bez sensu. Bo godziny, które poświęciłam na matematykę, aby zdać maturę sprawiły tylko, że byłam zmęczona, zestresowana i znerwicowana. A mogłam obejrzeć jakiś film, posłuchać podcastu czy po prostu odpocząć - co wyszło by mi na zdrowie.
Lubię oglądać bądź słuchać osoby, które popularyzują naukę. I wiele, wiele tematów twórczości owych ludzi zapewne były w szkole. Przedstawione w sposób nijaki, nużący, nieatrakcyjny. Tematy do których mnie poniekąd zmuszano przez to nie polubiłam się z danym zagadnieniem. Jako osoba dorosła czytam średnio dwie książki miesięcznie, liczyłam sobie to dziś, żeby nie było. Maturę z polskiego napisałam na 78 %, ustną zaliczyłam na 86% (co za absurd, ale do % jeszcze wrócę). Wiecie ile lektur szkolnych przeczytałam? Ani jednej xDD i nie pisze tego by się pochwalić, tylko po to by pokazać, iż oceny (na koniec szkoły średniej miałam 3 z polskiego) nie stanowią o wiedzy, zaś ilość przeczytanego materiału nie sprawia, iż cokolwiek w was z tego zostało. Bo ja jechałam całą szkole na opracowaniach lektur i potrafiłam sprawniej opowiadać o danej książce, niż ktoś kto ją przeczytał. Bo z dajmy 300 stron lektury zapamiętasz może łącznie z 30%. I nie zapamiętasz jakiego koloru była kamienica Łęckiej z Lalki. Ten kolor będziesz mieć zaś w opracowaniu. W moich opracowaniach dosłownie miałam całe tematy lekcji i wystarczyło sobie przeczytać, przepisać do zeszyciku i było super. Oczywiście z racji 3 na koniec roku może już doszliście do konkluzji, że nawet owo przepisanie do zeszytu, było dla mnie tak bez sensu, iż tego nie robiłam XD
A propo tych procencików na maturze. Co one oznaczają? Że opanowałam materiał na tyle, że zdałam to wiadomo bo przekroczyłam magiczne 30%. Ale co oznacza 87% a co 73%? Co oznacza ocena 4 a co trójka? Że coś tam dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele? Strasznie to wbrew pozorom nieczytelne i nie daje żadnej odpowiedzi. A uczniowie potrafią wymiotować, nie spać, obgryzać paznokcie bo dziś jest sprawdzian i ocena taka a taka nie będzie satysfakcjonująca. Dla nich bądź rodziców, którzy przeżyli ową indoktrynację nie wyciągając jakichkolwiek wniosków na temat edukacji poza „moje dziecko jest lepsze/gorsze od innych” bądź „Ty to jesteś zdolny/a tylko leniwy/a”. Nawet nie zdając sobie sprawy jak takie słowa potrafią obrzydzić chęć zdobywania wiedzy na całe lata.
A nikt nie będzie w przyszłości pytał co mieliście z biologi w tej albo tamtej klasie. Czy był czerwony pasek a jak już to kiedy…. Będą pytać was o umiejętności nie wnikając gdzie się ich nauczyliście. Nikogo nie obchodzi czy angielskiego nauczyliście się z gier, filmów, serialów, wyjazdu za granicę czy może jakimś cudem uczenie się słówek w szkole dało jakieś wyniki. Jedyne co to możecie się uczyć dla siebie, ale nie w banalnym słów tego znaczeniu. Uczyć się tego co was interesuje bo prędzej nauczycie się grać na gitarze bo was to jara, niż gdy zmuszać was do tego będzie nauczycielka muzyki/sztuki czy jak tam ten przedmiot się teraz nazywa.
Nie powinniście się przejmować ocenami innych bo ci ludzie są nieistotni. Prędzej czy później znikną z waszego życia zapominając i was. A wy dalej nie będziecie mogli spać po nocach przypominając sobie ich słowa.
Szukajcie własnych sposobów na optymalne przyswajanie i poszukiwanie wiedzy. Nie musicie robić tego jak w szkole: w określonym czasie, określonej pozycji, bez muzyki, dźwięków, obrazów, jedzenia, picia i pełnym pęcherzem. Może dla was lepsze jest chodzenie podczas nauki? Może usypiać was będzie jakiś ambient do nauki zaś play lista energicznych piosenek sprawi, że lepiej będzie wam obcować z uczeniem się. Jak nie idzie was czytanie lektur czytajcie opracowania, jak to też nie dla was włączcie sobie na youtubie bądź Spotify podcast na temat owej pozycji.
Myślcie kreatywnie choć ja niemal zawsze w szkole była za to ganiona. Tylko zgadnijcie do kogo znajomi dzwonią i zapytaniem, jak ugryźć dany temat bo „ty zawsze coś wymyślisz na co nikt normalnie by nie wpadł”. Nie uczycie się na pamięć suchych danych a zrozumcie kontekst - to jest ważniejsze.
I przede wszystkim nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi od innych. Słynne „ryby i dzieci głody nie mają” wygłaszane przez osoby wyżej w hierarchii niczym prawdy objawione. Nikt w dorosłym życiu nie każe wam nic robić z pamięci. W pracy jak nawali jakaś maszyna serwisant sprawdzi w książce schematy a nie zacznie próbować przywołać z pamięci dany układ. Lekarz nie przepisze ci leku z pamięci tylko sprawdzi czy, aby na pewno o ten mu chodziło bo nazwę ma podobną do innego. Pan hydraulik czy elektryk spojrzy w plany techniczne, niż w budynku zacznie ryć ściany w myśl zasady „pamiętam, że dwa budynki temu tak było”. Kierowca (nie mylić z posiadaczem prawa jazdy) będzie patrzył na znaki a nie jechał na pamięć.
Jak już się uczyć to po to by zrozumieć a nie by wyrecytować :)
36 notes
·
View notes
Text
Part of your world (Azul Ashengrotto x Reader)
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Dodatkowe informacje: 1. Wykorzystany cytat jest fragmentem “Małej Syrenki” Hansa Christiana Andersena w przekładzie Cecylii Niewiadomskiej.
Azul rozejrzał się po swoim warsztacie. Nie mógł powiedzieć, że się dorobił, ale w porównaniu do tego, z czym zaczynał, był to krok do przodu. Wielki kocioł jaśniał ciemnofioletowym blaskiem. Zapach mikstury dochodzący ze środka był obcy. Nieważne, ile razy ją przygotowywał, to zawsze był zapach czegoś, czego do tej pory nie doświadczył. Książki głosiły, że eliksir powinien pachnieć ziemią. Nie żeby Ashengrotto miał okazję stwierdzić, jak ona pachnie naprawdę.
Odmierzył starannie wodorosty, wlał kilka łez i dosypał zmielonych ziaren piasku z powierzchni. Zgarnął potężną chochlę i zaczął ostrożnie mieszać. Osiem macek z pewnością ułatwiało mu pracę, ale mimo to praca wymagała od niego pełnego skupienia. Był to jeden z niewielu razów w życiu, gdy nie nienawidził całkowicie swoich ramion. W końcu były przydatne.
Powoli przelał wciąż migoczącą ciecz do fiolki i zakorkował.
— Piękna noc na ucieczkę z domu! — Donośny głos sprawił, że ledwo zdążył chwycić fiolkę nim rozbiła się o skałę.
U wejścia do jaskini ujrzał [Reader]. Nie żeby spodziewał się kogokolwiek innego. To była jej przystań. Miejsce, które odkryła kilka lat temu. Do tej pory jedyną osobą, która je odwiedzała, poza nią, był on sam.
Odłożył miksturę obok zapasu innych i wyciągnął starannie przygotowaną szkatułkę, by je wszystkie pochować.
— Nic nie mówisz, Azulu. — Dziewczyna przekrzywiła głowę w ten tylko jej właściwy sposób.
Ashengrotto nigdy nie mówił za wiele. Dlatego jej zdziwienie zaskoczyło jego samego.
— Co chciałabyś usłyszeć? — odparł spokojnie.
— Nie liczy się to, co chcę usłyszeć, tylko to, co chcesz powiedzieć — stwierdziła.
Azul nic nie odpowiedział. Podkurczył jedynie ramiona bliżej siebie.
Co niby miał powiedzieć? To, co myślał? Ludzie nigdy nie chcieli słuchać tego, co rzeczywiście miał do powiedzenia. Dlatego wolał siedzieć cicho. Inaczej kończył poobijany. Jak z powodu wrednych kolegów, którzy dokuczali mu, gdy był mniejszy. Choć, gdy teraz o tym myślał, pewnie mógł ich załatwić wtedy jednym pacnięciem macki. Wolał jednak zwinąć się w kłębek, płacząc i dając się bezlitośnie kopać. Beksa. Tak wołali, gdy wił się między starą kępą wodorostów za szkołą. Słone łzy mieszały się z morską wodą. Wraz z płaczem zaś przychodził atrament. Ciemna, lepka maź, która była powodem jego największego wstydu i pojawiała się w nadmiernym stresie i smutku.
[Reader] nie śmiałaby się z niego. Logicznie myśląca część niego samego doskonale to wiedziała. W końcu widziała go już w tej najbrzydszej z możliwych postaci. Tego dnia, gdy pojawił się w tej jaskini po raz pierwszy. Jako nieproszony gość. Chlipiąc i rozsiewając atrament dookoła. Wśród mętnej i brudnej wody dojrzał blask. Jako pierwsze zobaczył łuski migoczące wszystkimi odcieniami złota. Zdające się łapać światło słoneczne docierające przez dziurę nad jego głową. Potem ujrzał syreni ogon. Coś, za co on sam dałby się w tamtym czasie pokroić. Dopiero na samym końcu ujrzał twarz. Nieco przestraszoną, ale ciekawską.
Nie, nie śmiałaby się, gdyby jej powiedział. Byłoby jej jednak przykro. A tego Azul by nie zniósł.
— Myślę o twojej wyprawie na górę — wyznał.
To nie było kłamstwo, a jedynie omijanie prawdy. Powoli stawał się w tym mistrzem.
— Będę tęsknić, ale jednocześnie jestem taka podekscytowana! — [Reader] zdawała się promienieć.
Wszystko zaczęło się od jego eksperymentów. Gdyby tamtego dnia nie znalazł się tutaj, to może jego syrenia przyjaciółka wcale nie chciałaby wychodzić na górę. Chciała mu pomóc, więc użyczyła miejsca na warsztat wśród swoich znajdziek. A miała ich całe mnóstwo. Koralowe Morze często wyrzucało różne rzeczy, które ludziom na powierzchni niekoniecznie się przydawały. Dla jednych śmieci, dla innych bezcenne skarby. Jedne znalezione, inne zaś kupione na aukcjach od osób, które miały kiedyś styczność z powierzchnią lub nadal ją zamieszkiwały. To ostatnie jednak zdarzało się rzadko. Koszty (z przesyłką) zwykle były kosmiczne i przekraczały budżet niejednego dorosłego pod wodą, a co dopiero dziecka.
Między tymi wszystkimi skarbami tkwił on, z początkiem swojego biznesu magicznych mikstur. Nie było to wiele. Deska, na wpół rozpadająca się półka i dziurawy kocioł. Resztę jakoś z [Reader] znaleźli z czasem. Załatali, co mogli, i zabrał się za tworzenie eliksirów, które do tej pory znał jedynie z książek w podwodnej bibliotece. Czasem udawało mu się coś sprzedać, a za drobniaki kupował niedostępne i ciężkie do zdobycia składniki. Pływał, płakał i siał atrament dookoła. Na pozór więc niewiele się zmieniło, jednak teraz pływał, płakał i siał atrament w towarzystwie. A [Reader] była bardzo wdzięcznym towarzystwem. Ze swoim błyszczącym ogonem, pięknymi włosami i cudownym głosem, którego mógł słuchać godzinami, gdy opowiadała o świecie na powierzchni. Zdawał się być niepasującym do niej towarzyszem. Fioletowe monstrum z ośmioma mackami.
Może to ten swego rodzaju kompleks niższości stworzony w jego głowie w tamtym czasie sprawił, że poświęcił tyle czasu, by pomóc jej spełnić marzenie. Spróbował na własną rękę (czy też raczej mackę) uwarzyć eliksir przemiany w człowieka. I udało mu się. Po wielu próbach. Nie pamiętał, czy wcześniej był z siebie tak dumy. Zapewne nie. To była najdroższa fiolka, jaką dotąd trzymał w swoim życiu. I oddał ją [Reader]. By mogła wybrać się na powierzchnię i na własne oczy zobaczyć to wszystko, o czym do tej pory jedynie śniła. Jednak gdy wróciła, był w niej głód. Chciała desperacko wrócić na górę po więcej. Szczególnie po tym, jak za którymś razem poznała na górze KOGOŚ. Ojciec [Reader] nie był zadowolony, by nie powiedzieć wściekły. Za wszelką cenę starał się sprowadzić marzycielkę na ziemię. Wtedy to pierwszy raz w historii ich znajomości Azul stał nad zmartwioną syrenką, a nie na odwrót. W przypływie determinacji obiecał, że zrobi dla niej cały zapas mikstur, jeśli będzie trzeba. [Reader] zaś potraktowała tę obietnicę bardzo poważnie. Od tamtej pory wszystkie ich wspólne wysiłki prowadziły do tego momentu. By zdobyć wystarczająco wielki zapas pieniędzy i eliksiru, by zdążyła jakoś się urządzić na górze. Tylko tyle, by była pewna, że zdąży znaleźć pracę i odłożyć na zakup kolejnych fiolek magicznego napoju. W końcu musiała też wynająć mieszkanie i stale opłacać rachunki.
Pomoc, której udzielił jej Azul, była swego rodzaju przygodą. Trudno jednak było mu się przyzwyczaić do myśli, że dobiega ona kresu.
Czasem, patrząc na JEGO zdjęcie na Magicamie, gdzie syrenka założyła sobie konto, miał wrażenie, że chłopak z powierzchni był jak posąg. Piękny, ale pusty. Stał jednak dumnie na piedestale, na którym postawiła go w swoim umyśle i za nic nie chciał zejść. Mógł tak myśleć, ale za nic nie powiedziałby tego na głos. Przyłapywał się nawet na tym, że sam również wchodził na jego profil i porównywał się do niego. Nieważne jednak, jak mocno wpatrywałby się w ekran rozbłyskający w ciemnym pokoju, nigdy nie widział niczego, w czym byłby od niego lepszy. Ściągał okulary, przeglądał się w lustrze i atramentem zasłaniał swoją pokrytą pryszczami twarz, której nie chciał oglądać. W takie noce cieszył się, że zasięg w Morzu Koralowym był raczej kiepski. Inaczej spędzałby dnie, gapiąc się na ludzi, których uznawał za ładniejszych od siebie.
Gdy zastanawiał się później, przychodziło mu do głowy, że przynajmniej w warzeniu eliksirów prześcignął tego chodzącego na dwóch nogach przeciwnika. Jeśli nie mógł być piękny, to przynajmniej miał szansę być bogaty. Za jakiś czas. Z kim jednak miał się cieszyć błyszczącymi thaumarkami? Na co innego poza warsztatem mógł je wydać, skoro nic innego w życiu go nie interesowało? [Reader] nie będzie już obok, by mogła za nie kupić nową statuetkę z powierzchni, a on nie potrzebował ich zbyt wiele. Azul, w przeciwieństwie do ch��opaka z góry, pomógł jej spełnić marzenie. Choć tyle mógł sobie przypisać.
Sam nie był do końca pewny, o czym rozmawiał z [Reader] tej nocy. Wspomnienia z wolna zostały rozmyte niczym fale uderzające o brzegi nad ich głowami. Może wspominali stare czasy. Być może napomknęła też coś o tym, jak odpędzić wredne dzieciaki, choć już od dawna nie miał z nimi problemów. Jak przez mgłę rejestrował wciskaną w jego mackę okrągłą, fioletową muszelkę. Ostania znajdźka z powierzchni do tutejszej kolekcji. Ta sama, którą jakiś czas później przyczepił do kapelusza i z którą nie miał serca się rozstać. To on miał od tej pory dbać o jaskinię. Przynajmniej do czasu aż [Reader] będzie mogła znów odwiedzić ojca, gdy jego gniew minie. I choć Azul czasem odnosił wrażenie, że nie mieścił się w małej grocie ze swoimi wielkimi, powoli rosnącymi ambicjami, w gardle rosła mu gula. Na myśl, że zostanie sam. Bez tego wszędobylskiego ciepła i śmiechu.
— Będę bardzo tęsknić. — To były ostatnie słowa, które usłyszał od niej wtedy pod wodą. Następne były już tylko i wyłącznie przez telefon.
Azul podał jej ozdobioną muszelkami szkatułę. Fioletowy poblask fiolek prześwitywał między nimi. Syrenka, niewiele się namyślając, złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. Nic nie znaczył, o czym dobrze wiedział. Był formą podziękowania. Prawdziwy był zarezerwowany dla tego szczęściarza z powierzchni.
Pomimo tej świadomości jego macka mimowolnie powędrowała do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywały jej usta pokryte czerwienią koralowca. To było jak zapłata za kontrakt, choć wtedy jeszcze żadnych nie zawierał. Z jego gardła wyrwało się: Zostań. Było one jednak ciche. Zbyt ciche. Utonęło gdzieś pośród głębin, gdy [Reader], ściskając mocno szkatułkę, wypływała na powierzchnię. Ten blask świata nad nimi, który odbijały jej łuski tamtej nocy, zdawał się być tym, co najbardziej zapamiętał. Pośród ciemnego atramentu wybijały się jak w dniu, gdy ją poznał. Znów był beksą pośród kępy wodorostów.
Nie mógł wtedy widzieć zbolałego wyrazu twarzy małej syrenki, gdy opuszczała przyjaciela.
„Syrena łez nie ma i dlatego cierpi bardziej od człowieka.”
#azul ashengrotto x reader#twisted wonderland x reader#twisted wonderland#oneshot x reader#mała syrenka
6 notes
·
View notes
Text
Kurka jest tak nudno że nawet nie wiem co pisać 😅 w sensie dzieje się dużo, ale w porównaniu do tego, czego oczekiwałam, to jest zero xD.
Zostały mi dwa egzaminy, polski rozszerzony i niemiecki ustny. Nie boję się aż tak bardzo.
Z polskiego ustnego miałam 100%!!!! Nawet nie cieszę się z samego tego wyniku, ale z tego, że sobie poradziłam.. Ja z przeszłości po prostu płakałaby ze szczęścia i niedowierzania. Ja, jako osoba anxiety, zakompleksiona, trzęsąca się w każdej sytuacji społecznej, dałam sobie radę i nawet autentycznie odczuwałam spokój. Można powiedzieć cały rok pracowałam na ten spokój w trakcie matur- uczyłam się no i robiłam medytacje, ćwiczenia, dbałam o siebie. W dzień egzaminu zrobiłam chyba z 2 medytacje, a wcześniej zrobiłam długi trening, by jakoś przepracować emocje 🙈. I pomogło! Mój ulubiony kanał na YT z medytacjami to "Chodź na słówko". Ale co kto lubi, różne są rodzaje.
Dlatego tak teraz nie stresuję się niemieckim ustnym, da się przeżyć maturę i w ogl nie jest taka straszna 😂🥰
Jeśli chodzi o jedzenie, jest tak 50/50. Staram się jeść zdrowe rzeczy na mózg, to co jadłam cały rok- coś zielonego, orzechy, owsianki, ale mama we mnie wpycha biały chleb i cukier, bo chce żebym miałam siłę. No i nie idzie jej przetłumaczyć xD. Ale tak w ogóle to jestem bardzo wdzięczna moim rodzicom że się tak troszczą i opiekują mną 🥹.
No i po tym ustnym się rozchorowałam,leżałam w łóżku jakieś 3 dni. Normalnie to było doświadczenie egzystencjalne jakieś xD musiałam zmierzyc się z pracoholizmem i tym, że nie umiem odpoczywać. No i strach, bo za 3 dni matura znowu xD. Ale czulam się tak źle, że miałam gdzieś dietę i wygląd, serio 🙈
Jeśli chodzi o życie uczuciowe
Dzieje się, nieco za dużo i męcząco xD
Of course, są ci dwaj faceci. Jeden się udziela, drugi mniej, a i tak ciągnie mnie do drugiego. I jest mi głupio, bo trochę friendzonuję tamtego, no bo jest takim miłym chłopakiem i w sumie nie czuję nic bardziej xd.
Z drugiej strony, odzywa się moja wprost trauma z rozstaniami. Boję się zaangażować i zakochać się. Czuję, że muszę przeczytać jeszcze tysiąc książek na temat związków i psychologii, bo ja tak zwykle robię 🙈 dzieje się za szybko, a jednocześnie za wolno. Nie wiem co robić, jak się zachowywać, odzywają się stare strachy i schematy, no i pytania, czy ten facet jest okej, czy znowu nie wchodzę w rolę terapeutki i pomocniczki. No i ja też nie wiem czy się nie narzucam, czy znowu nie pragnę miłości za bardzo itp. Dużo wątpliwości i pytań. Na razie mało odpowiedzi.
Potrzebuję imprezy i rozmów z laskami po prostu na sercowe tematy xD a po maturze znajdzie się okazja, mam 18. koleżanki w tym samym tygodniu co ostatni egzamin. Serio, czasem się dziwię, że już nie chodzę do szkoły xD budzę się i takie co mam robić. Ale już widzę swoje żyćko po maturze- robię to wszystko, co odkładałam w czasie. Na początku relaksik, gra w minecrafta (zawsze mi się to kojarzy z wakacjami), znowu zacznę mocno działać z tarotem, medytacjami, ziołami, zapiszę się na kurs na prawko no i mnóstwo książek! Harry Potter po niemiecku i inne, które mi się już uzbierały
Cytat z książki którą pochłonęłam dosłownie, "Kobiety, które kochają za bardzo". Obowiązkowa pozycja według mnie
#aesthetic#życie#śniadanie#problemy#breakfast#diet#nauka#morning#school#matura#problemy w związku#highschool#healthy food#healthy#self healing#self care#self love#menthalhealth#mental health matters#mentally fucked#mental breakdown#odchudzanie#dieta
9 notes
·
View notes
Text
Oliwa
Jak działa organizm, kiedy zaczyna szwankować produkcja i działanie insuliny we krwi. Jest to ciekawe zagadnienie, zwłąszcza dlatego, że dotyczy dużej grupy osób chorujących na cukrzycę typu drugiego. U niektórych ludzi cukrzyca typu drugiego, zaczyna się od insulinoopornością, czyli cukrzycą w powijakach. Leczenie insulinoopornosci w gabinecie lekarskim, moze być spłąszczone i pozbawione pośpiechu ustalenia terapii farmakologicznej. Niektórzy endokrynolodzy uważają wręcz, ze jest to leczenie wyimaginowych przyczyn wyimaginowanej choroby.
Tak, było włąśnie w moim przypadku. Nie zalecano poważnej reakcji na insulinę, teraz z powodzeniem leczę cukrzycę w Rejonie. Wahania insuliny w organizmie możemy ustalić , jak poniżej. Jest to schemat pochodzący z opracowania autora o nazwisku Gary Taubes, pt : "Dlaczego Tyjemy" Jak działa insulina, i co robi z naszym ciałem, co dalej, ajk wpływa na naszą psychikę, w sytuacji, kiedy mamy tendebcje do tycia. Wtedy zaczyna się tak : "1. Myślimy o zjedzeniu posiłku zawierającego węglowodany. 2. Organizm zaczyna wydzielać insulinę. 3. Insulina wysyła sygnał do komórek tłuszczowych , żeby zatrzymały uwalnianie kwasów tłuszczowych z krwiobiegu( przy pomocy enzymu HDL. Przy pomocy LPL - LPL to enzym odpowiadający za m,in. rozbicie cząstki trójglicerydu i powstały produkt, "wysyła" go niejako w dalszą drogę - rozprowadza tłuszcze w różnych organach naszego ciało. Mówiąc inaczej - tyjemy wtedy i odkłądamy wędrujacy po ciele tłuszcz.
4 . Czujemy się głodni. 5.Zaczynamy jeść. 6. Wydziela się więcej insuliny. 7. Węglowodany są trawione i wchodzą do krwiobiegu w postaci glukozy, sprawiając, że wzrasta poziom cukru we krwi. 8. Organizm wydziela jeszcze więcej insuliny. 9. Tłuszcz z pożywienia jest magazynowany jako trójglicerydy w komórkach tłuszczowych , podobnie jak niektóre węglowodany , zamieniane na tłuszcz w wątrobie. 10. Komórki tłuszczowe tyją, a my z nimi. 11. tłuszcz zostaje w komórkach tłuszczowych, aż poziom insuliny opadnie . Tyle cytat. I jeśli się komuś wydaje, ze jest to sucha, encyklopedyczna wiedza, bez związku z rzeczywistością, ale kiedy zostaniemy postawieni wobec diagnozy - cukrzyca typu 2 , bardzo grzecznie i szybko zapoznajemy się z tą wiedzą. A to jest prawdziwa podstawa rozumienia cukrzycy i podstawa reagowaniu na nia - cukrzycą to śmierć w białych rękawiczkach. Jest nas wielu. Wielu z hipernadwagą cywilizacyjną. Postęp technologiczny wcale nie idzie w parze z wiedzą na temat odżywiania, nic nie wiemy o dietetyce, węglowodny i tłuszcze to abstrakcyjne terminy . Wydaje sie jednakowoż, że to nie tylko różnice światopoglądowe wpływają na procesy tycia i uzależnienie od jedzenia. Duże problemy z nadwagą kliniczną mają osoby ze środowisk biednych, nie mające nei wiedzy , ale stosujące najatńsze produkty żywnościowe, które dodatkowo podczas obróbki termicznej, jakiej : Mianowicie smażenie na tłuszczu i to przeważnie zwierzęcym. Podstawowymi skłądnikami są produkty najtańsze i najbardzie wydajne, jak Mąka, Oliwa, inne tłuszcze, Cukier. Konglomerat tych skłądników powoduje najszybsze i najtańśze zaspokojenie głodu rodziny. I tyjemy i tak leci . To jest temat rzeka. Nadwaga kliniczna to choroba cywilizcjyjna, podobnie jak depresja. Na szeroką skalę sa to choroby jak aids, są one bowiem obarczone śmiertelnością. To znaczy mówiąc krótko- jesteśmy zagrożeni szybszą śmiercią chorując na otyłość, na depresję, na cukrzycę .- TO Są choroby śmiertelne. A są one ze sobą bardzo powiązane. Nie tylko złę , nieracjonalne odżywianie jest problemem tycia. Druga grupa przyczyn- to tabletki na depresję. Specjaliści psychiatrzy podają, ze na lekach przeciw depresyjnych , przeciw psychotycznych możemy szybko przybrać na wadze, w krótkim czasie do 30 kilogramów. Taka masa ciała obciąża gwałtownie stawy, biodra, kolana, stopy , jak również kręgosłup.
Jest to następną, wtórną przyczyną depresji, zwłąszcza jesłi do choroby było się osobą szczupłą, zadbaną , czystą i poprostu ładną... Teraz zaś borykamy się ze zmianą ciałą na gorsze, przeżywając wszelkie niedogodności ciała, które zzaczyna funkcjonować wg swoich reguł . Ma wszelkie atrybuty ciała dojrzałych ludzi- starzejemy sie szybciej. Odchudzanie to bardzo skomplikowany temat dla osób z depresją. Leki bowiem powodują zwolnienie metabolizmu . Może na dziś starczy.. Miłęgo wieczoru , pa :)
#insulina#cukier#odchudzanie#Szczupła#depresja#leki#ciało#otyłość#dietetyka kliniczna#Otyłość olbrzymia#BMI
0 notes
Text
M.W Jasińska „W Pełni Rozkwitających Drzew”
💜 Wydawnictwo: Nie powiem
✨ Autor: M. W. Jasińska
🌿 Liczba stron: 348
🔮 Oprawa: miękka ze skrzydełkami
🌸 Moja ocena: 9/10 🌸
Opis wydawcy:
W 1757 roku do owianego mroczną legendą zamku w Kemnitz przybywa nowy właściciel. Ksawery von Zierotin pragnie jedynie zapomnieć o burzliwej przeszłości. Gdy jednak sprowadza do siebie Elaine – służącą o niezwykłym uroku – nieoczekiwanie trafia w centrum niepokojących wydarzeń. Kiedy w mieście dochodzi do serii tajemniczych zgonów, ludzie spekulują o diabelskim wpływie na ich pana. W końcu nocny tryb życia mężczyzny i jego ślub z kobietą niewiadomego pochodzenianie mogą wskazywać na nic innego… Czy Ksawery odnajdzie wymarzony spokój u boku Elaine, czy zostanie pochłonięty przez mroczne siły, które zaczynają go otaczać?
🌸 RECENZJA 🌸
„Zjawy mu doradzały, aby poniechał, cienie go ostrzegały, aby nie jechał, rycerza cnego...”
Po wspaniałym czasie spędzonym nad lekturą, mam nieodparte wrażenie, że cytat ten nieustannie rozbrzmiewa mglistym echem w mojej głowie, stanowiąc swojego rodzaju klamrę dla tego jakże emocjonującego finału opowieści. Choć słowa te pochodzą z innego dzieła, to nawiązanie do teatru i historii rycerza z Olmedo, nieprzypadkowo pojawia się również w Pełni Rozkwitających Drzew. Czerpanie z mitologii, sztuki i klasyki literatury - ich wpływ poczułam, zanim jeszcze przeczytałam notatkę od autorki a wtedy już wszystko stało się całkiem jasne. Przy okazji dziękuję za ciekawostki o których nie wiedziałam i świetny research informacji.
Wracając jednak do recenzji. Ah kochani, cóż to była za przygoda! Chciałabym Wam tak wiele o niej opowiedzieć a jednocześnie jak najwięcej utrzymać w tajemnicy, byście tak jak ja, mogli z ekscytacją odkrywać tę urzekającą historię, do której przeczytania będę każdego gorąco namawiać.
Bardzo lubię wspierać polskich autorów, dlatego zdecydowałam się na ten zakup i ku mojemu miłemu zaskoczeniu „Pełnia Rozkwitających Drzew”, była niczym balsam na moją obolałą duszę. Styl pisania autorki bardzo ale to bardzo przypadł mi do gustu. Nie spotykam się aż tak często, by obecnie ktoś w tak elegancki, zwiewny, wręcz poetycki sposób, kreował wyjątkowo klimatyczny świat z którego nie chciałam wracać do rzeczywistości. Mamy tutaj wyjątkową aurę gotyckiej powieści, niepokojące wydarzenia i wiele tajemnic, które skrywają bohaterowie.
A skoro już o nich mowa, to nie mogę przejść obojętnie obok postaci Ksawerego – głównego bohatera, który przybywa do Kemnitz i staje się nowym właścicielem, owianego mroczną legendą zamku. Jest charyzmatyczną postacią a za jego artystyczną duszę i podszyte lekkim cynizmem wypowiedzi, niezwykle go polubiłam. Podróżując przez życie pod wieloma tożsamościami, skrywa bolesną przeszłość i dość niewygodny sekret, który definiuje całe jego obecne istnienie. Targany przez widma dawnej historii, dylematy moralne i poczucie bycia we własnej ocenie potworem, jest stroniącym od ludzi samotnikiem, który z początkowo niewyjaśnionych powodów, postanawia wziąć za żonę młodą służącą – Elaine. Jak zapewne się domyślacie taki mezalians musi nieść za sobą wiele konsekwencji i być początkiem ciekawej historii, zwłaszcza jeśli szepnę wam, że ta piękna dziewczyna o niezwykłej dobroci dla innych, sama również nie jest pozbawiona sekretów.
Osobiście, początkowo byłam nieco zaskoczona tym uporczywym dobrem Elaine, ponieważ bliżej mi było do punktu widzenia Ksawerego, który nie starał się być miłym dla wszystkich i spełniać oczekiwania innych osób. Chyba tak jak on kibicowałam jej by w końcu zrzuciła te maskę i chciałam poznać co kryje się pod nią. Ale właśnie to pozorne niedopasowanie chyba nadaje największe piękno tej niezwykłej znajomości - dwa przeciwieństwa okazały się być dla siebie idealnymi towarzyszami. Byli jak Słońce i Księżyc, on dawał jej siłę do stawiania czoła przeciwnościom i uwolnieniu prawdziwej wersji siebie a ona wciąż widziała w nim dobro ukryte pod płaszczem skrzywdzonego człowieka, choć sam uważał się za potwora.
Swoją drogą to nieco zabawne, że Ksawery tak bardzo chciał być czarnym charakterem tej historii - w świetle wspaniale przedstawionych realiów minionych wieków, wiary w zabobony i ludzkiej mentalności, która podszyta strachem pchała mieszkańców w kierunku okrucieństwa - dziwne, że był wobec siebie aż tak krytyczny (tak, szanowny proboszczu, patrzę również na ciebie). Myślę, że podobnie jak Elaine widziałam w jego postaci kogoś więcej niż chciał sam w sobie widzieć a opowieść o jego przeszłości jedynie wzmocniła moją sympatię, do tego świetnie wykreowanego bohatera.
Mimo, że w moim odbiorze główna bohaterka nie stała się miłością życia Ksawerego, a w jego sercu wciąż istniała wyjątkowa dla niego kobieta, to nie sposób można było odmówić im wspaniałej więzi, która połączyła te dwie postacie i wyraźnie uwidoczniła się w finale książki. Choć przepadam za romansami, tym razem uważam, że wspaniale, że nie stał się on motywem przewodnim tego tytułu a skomplikowane uczucia zostały zaakcentowane w delikatny sposób. Nie znajdziecie tu typowych spicy scen i bardzo dobrze, bo choć takowe czytam, nie chciałabym nimi zaburzyć sobie delikatności i eteryczności tej opowieści, która skupia się na innych dylematach i tajemnicach, których rąbek z każdym rozdziałem, stopniowo nam uchyla. Podobało mi się jak historia spokojnie otula czytelnika by z czasem zacząć nabierać nieco tempa. Może nie był to szalony rollercoaster ale nie tego oczekiwałam i absolutnie mi to nie przeszkadzało.
Skoro mówimy już o finale, ostatnie rozdziały wywarły na mnie ogromne wrażenie. Skłamałabym, jeśli powiedziałabym, że nie spodziewałam się, że tak to się wszystko skończy, ponieważ wszystkie znaki i przepowiednie na to właśnie wskazywały. Jak już wspominałam motyw pewnej sztuki teatralnej, nie pojawia się tu przypadkowo i wspaniale pokrywa się z historią głównego bohatera. Niewinna melodia, którą nucił pod nosem, wyryła się w mojej pamięci wraz z jej słowami, a po finale nabrała pełnego znaczenia. Mimo, że cichutko liczyłam, że to wspaniale oddające hołd klasyce gatunku zakończenie, potoczy się nieco inaczej, to nie wyobrażam sobie lepszego. Ostatnie rozdziały wycisnęły ze mnie emocje i wzruszenie, a po epilogu czułam się trochę jakby pękło mi serce. Jednak koniec końców nadal siedzę i piszę te recenzję i powoli obawiam się czy nie mam może drugiego w zapasie? (mrugam w kierunku tych, co już czytali). Podoba mi się również, że końcówka, mimo wszystko zostawiła otwartą furtkę dla interpretacji czytelnika i nie wszystko zostało powiedziane wprost.
Może powinnam mieć zatem pewne nadzieje? Lubię snuć wizje jak mogło potoczyć się to jeszcze dalej, nie ograniczając się jedynie do ziemskiej materii (gryzę się w język jak mogę, żeby nie spojlerować). Pragnę interpretować ten finał nie jako koniec, ale początek nowej sztuki i oprócz goryczy wyczuwać tam też pewną, nieśmiałą słodycz.
Tak czy inaczej, bardzo dziękuje autorce za te wszystkie emocje, które dzięki niej mogłam odczuwać i za zaproszenie do wspanialej historii, którą mogłam przeżyć razem z bohaterami. Serdecznie gratuluję wspaniałego debiutu 💜
#booklr#book blog#books and reading#bookworm#book#bookstagram#literature#booktok#recenzje#recenzja#książka#książki#książkoholik#book tumblr#booklover#bookblr#books
0 notes
Text
Polecamy Waszej uwadze tekst Anny Dudy do wystawy Piotra Szewczyka "Doskonale trwające teraz"
Cały tekst: https://fb.me/e/4HxQ0kgWP
Fragment tekstu:
Lao-Tsy w swojej „Księdze - Drogi i Dobra” pisze: „Drzewo, którego nie możesz objąć ramionami, było kiedyś małym nasionkiem. Stumilowa podróż zaczyna się od jednego małego kroku” (tłum. Ursula K. Le Guin). Ten literacki cytat odsyła nas do wyobrażenia drogi i refleksji o czasie, zmianie, przeobrażaniu się rzeczywistości – tej materialnej i niematerialnej. Nic więc dziwnego, że Piotr Szewczyk podjął w swojej autorskiej wystawie trop związany z procesem artystycznej kreacji. Obiekty prezentowane w ramach wystawy „Doskonale trwające teraz”, zebrane specjalnie na potrzeby projektu „Pola widzenia książki – opowieści otwarte”, nie są prezentowane jako skończone dzieła – są procesem lub procesu dotyczą. Wszystkie są początkami kiełkujących koncepcji i pomysłów twórczych, zachęcają do obserwacji tego, do czego mogą prowadzić, choć przecież nigdy nie wiemy, co będą znaczyć za pięć, czy dziesięć miesięcy… Wystawa problematyzuje więc procesualność jako przestrzeń, w której opozycje takie jak istotność-nieistotność czy skończoność-otwarcie dzieła, ulegają zawieszeniu. Prace są jedynie „śladami” danego momentu i jako „dzieła-ślady” domagają się akceptacji naturalnego procesu ich transformacji. Dzieła szlifują się same w sobie, poprzez twórczą pracę nad nimi, ich kreacją, ale i odbiorem. Tkwimy w czasie, bywamy od niego uzależnieni, a zarazem to jego indywidualna percepcja pozwala nam połączyć doświadczenia z emocjami, dać poczucie sensu, budować świadomą refleksję o własnej drodze i życiowych zmianach. W tym znaczeniu skazani jesteśmy na „tu i teraz”, a tak zinterpretowany przez Szewczyka cytat, ustanawia szczególną perspektywę dla rozumienia i odbioru prezentowanych w Galerii Intymnej prac.
0 notes
Text
22.08.23
Judy 12-19
(12) Oni to są zakałą na waszych ucztach miłości, w których bez obawy biorą udział i tuczą siebie samych, chmurami bez wody unoszonymi przez wiatry, drzewami jesiennymi, które nie rodzą owoców, dwakroć obumarłymi, wykorzenionymi, (13) wściekłymi bałwanami morskimi, wyrzucającymi hańbę swoją, błąkającymi się gwiazdami, dla których zachowane są na wieki najgęstsze ciemności. (14) O nich też prorokował Henoch, siódmy potomek po Adamie, mówiąc: Oto przyszedł Pan z tysiącami swoich świętych, (15) aby dokonać sądu nad wszystkimi i ukarać wszystkich bezbożników za wszystkie ich bezbożne uczynki, których się dopuścili, i za wszystkie bezecne słowa, jakie wypowiedzieli przeciwko niemu bezbożni grzesznicy. (16) Są to ludzie biadający nad losem swoim, kierujący się swoimi pożądliwościami; usta ich głoszą słowa wyniosłe, a dla korzyści schlebiają ludziom. (17) Lecz wy, umiłowani, przypomnijcie sobie słowa wypowiedziane przez apostołów Pana naszego Jezusa Chrystusa, (18) gdy mawiali do was: W czasie ostatecznym wystąpią szydercy, postępujący według swoich bezbożnych pożądliwości. (19) To są ci, którzy wywołują rozłamy, zmysłowi, nie mający Ducha.
Juda używa sześciu obrazów do opisania tego jak bezwartościowi są fałszywi nauczyciele. Są zakałą dla kościoła, kiedy podchodzą do stołu Pańskiego. Są świniami, które karmią siebie samych, a innych nie. Obiecują duchowy napój, ale nie potrafią nikomu zgasić pragnienia. Są wykorzenionymi drzewami owocowymi bez owoców. Są wściekłymi falami, które na brzeg wyrzucają zanieczyszczenia. Są spadającymi gwiazdami, opierają się jedynie na rozgłosie i gniewie, ale w końcu znikną tak szybko jak się pojawili. Ich przeznaczeniem są wieczne ciemności. Juda cytuje pobożnego Henocha, który chodził z Bogiem i został zabrany przez Boga (1 Mojżeszowa 5). Ten cytat nie pochodzi z Biblii, ale z tak zwanej księgi Henocha, która była jedną z wielu żydowskich dzieł literackich antycznego świata. Jesteśmy prawie całkowicie przekonani, że Henoch nie był autorem tej księgi, dlatego że pojawia się ona dopiero w pierwszym I w. n.e. Natchnienie Boże rozwiewa wszelkie wątpliwości związane z tym dziełem. Bóg mógł równie dobrze powiedzieć Judzie, że to właśnie powiedział Henoch bez korzystania z innych źródeł. A nawet jeśli nie to wiemy, że tą informację popierali inni autorzy Biblii np. Daniel (Daniela 7:9-14). Słowo "bezbożny" pojawia się 3 razy w wersecie 15 i oznacza agresywną nienawiść dla osoby Bożej. Ludzie ci byli przeciwko prawu i byli bezbożni, czyli przeciwko osobie Bożej. Dobrze jest wiedzieć, że nie tylko złe uczynki, ale i aroganckie słowa, które ludzie wypowiadają przeciwko Bogu będą publicznie osądzone i poprawione. Fałszywi nauczyciele manipulują ludźmi przez schlebianie (w. 16). Inni apostołowie już nas ostrzegali, że w tej sposób grzeszni ludzie się zachowują, kiedy nie mają Ducha Bożego.
Krok życiowy
Ostrzeżenie kogoś jest ich przygotowaniem. Powinniśmy przygotować się na pogardę ze strony grzeszników, aby właściwie odpowiedzieć po to, żeby wzbudzić w nich zainteresowanie w słowa Chrystusa.
0 notes
Text
Boli
Boli, jak cię nie ma, boli, że nie mogę cię przytulić. Ale to ja odeszłam, czemu tak boli?
No właśnie. Czemu? Gdy się zakochujesz oddajesz całe serce drugiej osobie. Ale szczerze, to ma swoje granice. Widywać się 24/h, praca, dom, wyjazdy, zakupy, lekarze etc. To nie miłość tobą sterowała. To była obsesja. Chciałeś zaspokoić siebie, na różne sposoby, chciałeś mieć kogo przytulić, odezwać się, wyżalić, ale mieć SWOJE sekrety, SWOJICH znajomych, SWOJE zainteresowania. A ja? Ja nie mogłam. Ja musiałam być, uśmiechać się, mieć ciągle dobry humor, być tylko przy tobie i nie zostawiać cię ani na krok! A ty mogłeś... Znikać, pijany szlajać się z narkomanami i alkoholikami, robić sceny na wiosce. Wtedy o mnie zapominałeś. Mówiłeś jedno piwo z kolegami, a kończyło się dwoma czteropakami i wróceniem nad ranem. Ja mogłam być sama, ale ja ciebie nie mogłam zostawić, bo się MARTWISZ, boisz o mnie, że coś sobie zrobię. Nie mam 10 lat. A ja ? Co? Ja się nie martwiłam jak wychodziłeś bez telefonu i nie było z tobą kontaktu. Ja się nie bałam ? Ale ty to co innego (cytat jego słów)
"Jestem dorosły i jestem facetem tego nie zrozumiesz"
No nie, nie zrozumiałam, dlatego odeszłam. Miłość ta była czymś pięknym, ale patrząc jak wyżera cię alkohol.. Kto ma ojca alkoholika ten zrozumie, że człowiek po czasie się poddaje i nie walczy z czyimś nałogiem, bo tego nie zwalczysz. Nie ważne jak dla niego/niej jesteś ważną osobą. Jeżeli on/ona tego sam/a nie postanowi, to nic to nie da. Odpuść.. Im szybciej tym lepiej, unikniesz najgorszego uczucia przywiązania do osoby, która po prostu mówmy szczerze, nie szanuje cię i NIE chcę się zmienić. To boli bardzo, ale warto odpuścić.
#ból#alkohol#alkoholizm#rozstanie#motywacja#toksyczne#miłość#toksyczna miłość#nałóg#smutek#cierpienie#samotność#niska samoocena#szacunek#pozytywnaenergia#pozytywność#pozytywne myślenie#pozytywnie#pustka
1 note
·
View note
Text
Kilka pomysłów na męski tatuaż na rękę
Tatuaże dłoni stają się w ostatnich latach coraz bardziej popularne wśród mężczyzn. Są świetnym sposobem na wyrażenie osobowości i złożenie oświadczenia. Jednak ważne jest, aby dokładnie rozważyć projekt i umiejscowienie tatuażu dłoni, ponieważ może on być bardzo widocznym i trwałym dodatkiem do ciała. Oto kilka pomysłów naMęskie tatuaże na ręcektóre mogą Cię zainspirować:
Figury geometryczne
Geometryczne kształty są popularnym wyborem do tatuaży ręcznych. Mogą być proste lub złożone i mogą być wykonane czarnym tuszem lub różnymi kolorami. Niektóre popularne kształty geometryczne do tatuaży ręcznych to trójkąty, diamenty i sześciokąty. Te kształty można układać w różne wzory i wzory, aby stworzyć wyjątkowy i przyciągający wzrok tatuaż.Tatuaże artystyczne stały się również bardzo popularne w ostatnim czasie.
Wzory zwierzęce
Wzory zwierzęce są również popularnym wyborem do tatuaży ręcznych. Mogą obejmować zarówno realistyczne przedstawienia zwierząt, jak i bardziej abstrakcyjne interpretacje. Niektóre popularne wzory zwierząt do tatuaży ręcznych to wilki, lwy, węże i orły. Te tatuaże można wykonać czarnym tuszem lub różnymi kolorami, w zależności od pożądanego efektu.
Cytaty i powiedzenia
Męskie tatuaże na ręceto świetny sposób na wyeksponowanie znaczących cytatów lub powiedzeń. Te tatuaże można wykonać w różnych czcionkach i stylach i mogą być tak proste lub złożone, jak chcesz. Niektóre popularne cytaty dotyczące tatuaży ręcznych obejmują zwroty motywacyjne, osobiste motta i znaczące teksty piosenek. Jakikolwiek cytat wybierzesz, upewnij się, że ma on dla Ciebie istotne znaczenie osobiste.
Imiona i inicjały
Tatuaże na dłoniach mogą być świetnym sposobem na uhonorowanie kogoś wyjątkowego w twoim życiu. Może to obejmować partnera, dziecko, a nawet zmarłą ukochaną osobę. Imiona i inicjały mogą być wykonane w różnych czcionkach i stylach i mogą być tak proste lub złożone, jak chcesz.
Projekty o tematyce przyrodniczej
Wzory o tematyce przyrodniczej są popularnym wyborem do tatuaży ręcznych. Mogą to być drzewa, kwiaty, góry lub inne naturalne elementy. Te tatuaże można wykonać w różnych stylach i mogą być świetnym sposobem na wyrażenie swojego związku ze światem przyrody.
Abstrakcyjne projekty
Abstrakcyjne wzory to świetny wybór dla mężczyzn, którzy chcą mieć wyjątkowy i przyciągający wzrok tatuaż na dłoni. Te tatuaże mogą być wykonane w różnych stylach i mogą obejmować różne kształty i kolory. Abstrakcyjne tatuaże mogą być świetnym sposobem na wyrażenie swojej indywidualności i kreatywności.
A to tylko niektóre z popularnych męskich tatuaży na dłoniach. Aby dowiedzieć się więcej oMęski tatuaż na szyję, możesz się z nami skontaktować, a my podamy Ci szczegóły.
Po więcej informacji :-
Tatuaze Na Reke Meskie
Tatuaze Meskie Na Reke
0 notes
Text
"Okrutna rzeczywistość zawsze do ciebie dotrze, nieważne jak szybko czy daleko będziesz uciekać. Rzeczywistość potrafi zniszczyć nadzieję i marzenia. Rzeczywistość nie gładzi cię po policzku, mówiąc, że jest z tobą. Nie, ona wali cię mocno po twarzy, przypominając, że marzenia... to marzenia."
- Mia Asher, "Arsen"
#cytat#cytaty#blog z cytatami#cytat po polsku#cytaty po polsku#człowiek#ludzie#życie#rzeczywistość#marzenia#przyszłość#przeszłość#czas#nadzieja#miłość#cytat o marzeniach#cytat o czasie#wspomnienia#myśli#mia asher#ucieczka#uciekać#cytat z literatury#cytat z książki#zniszczenie#świat#ból#uczucia
146 notes
·
View notes
Text
Z mądrości Talmudu
Problem pracy ludzkiej, tak często wzmiankowany w Piśmie, ma swoje poczesne miejsce również w Talmudzie. Charakterystyczny jest wielki szacunek dla pracy jako konieczności ludzkiej i jako błogosławieństwo. Jeden z wybitnych tanaitów , Szemaja( "Wysłuchany przez Boga " lub "Słuchaj, Boże") , zwraca się do ogółu nakazując lakonicznie :"Kochaj pracę"(AWOT 1,10). Rabbi Meir zaleca rodzicom , bt swoich synów wdrażali do "czystego i lekkiego " rzemiosła. Było regułą, że mędrzec , widzący najwyższy cel swego życia w nauce Tory, zarabiał jednocześnie na swe utrzymanie uprawianiem rzemiosła. Rabbi Jehoszua ben Chananja głosił, że kto oddaje się nauce rano i wieczorem, a cały dzień trudzi się pracą, ten wypełnia wszystkie nakazy Tory. Powszechne jest w Talmudzie zachwalaniu waloru pracy i jej znaczenia jako dobra człowieka i warunku jego dobrego samopoczucia. Cytat pochodzi z Książki " Z mądrości Talmudu" , artykuł wstępnym o nazwie "Stosunek do pracy " autor Szymon Datner Bóg i Służba Boża "I widział Bóg wszystko, co uczynił ; a było bardzo dobre" Rabbi Tanchuma zaczął pierwszy : Pięknie uczynił wszystko w swoim czasie. - w swoim czasie świat został stworzony . Nie był godzien wczesniejszego stworzenia. Rzekł Rabbi Abahu : Wynikałoby z tego, że Ten, Który jest Święty Błogosłąwiony , tworzył światy i burzył je, tworzył światy i niszczył; dopiero, kiedy stworzył ten świat, powiedział : Ten jest dobry w moich oczach , a temte nie były dobre" Bereszit Rabba,
0 notes
Text
Patrze przez okno widzę ciemność, idę przez ulice widzę szarość, patrze się w niebo widzę ciebie bo jestes moją gwiazdą..
#cytat o miłości#cytat o samotności#cytat o ludziach#cytat o depresji#polskie mysli#cytat po polsku#poezja#wiersze o miłości#zagubiona dusza#samotne noce#samotny#chujowe czasy#mój pamiętnik#moje mysli#tęsknię#tęsknota
38 notes
·
View notes
Text
Zawsze będę czekać na wiadomość od Ciebie.
#kocham cię#tęsknie za nim#cytat#nie chce cię stracić#czekam#wiadomość#polski cytat#przyjaźń#tęsknie za tobą#tęsknię#brak przyjaciół#cytat o miłości#wróć jeśli pamiętasz#proszę wróć#trudne czasy#czas leczy rany#zawsze będę#na zawsze
205 notes
·
View notes
Text
Strasznie chciałbym dostać jeszcze jedną godzinę, jedną maleńką godzinę, aby pobyć z nią, mikroskopijny kawałek nicości w królestwie nieskończonego czasu.
#cytaty#cytaty po polsku#smutne#smutne cytaty#?adne cytaty#cytat dnia#cytat#cytat po polsku#cytat z ksiazki#cytat o życiu#pierwsza miłość#prawdziwa miłość#miłość#zakochani#zakochanie#wieczność#godzina#dawne czasy#czas#cofnąć czas#piękne#piękne słowa#piękne chwile#andré aciman#tamte dni tamte noce#call me by my name#znajdź mnie#find me#książka#czytanie
214 notes
·
View notes
Photo
#perspektywa czasu#zły czas#czas#trudne czasy#ludzie#cytaty o ludziach#cytatowo#cytat po polsku#cytat dnia#cytaty#smutny cytat#cytat o życiu#cytat o milosci#o zyciu#o życiu#życiowe#życie#sens życia#takie życie#zyciowe#łzy w oczach#łzy#tylko z tobą#z tobą#wspomnienia#wspominać#jakie to prawdziwe#smutna prawda#prawdziwe#prawda
95 notes
·
View notes