#Dzień dobry w poniedziałek
Explore tagged Tumblr posts
Text
Życzenia na poniedziałek
#Dzień dobry w poniedziałek#Pozdrowienia na poniedziałek#Coś miłego na poniedziałek#Dzień dobry w poniedziałek śmieszne
0 notes
Photo
#poniedziałek #dzień #dobry #witaj #nowy #tygodniu #mam #w #sobie #ciekawość #co #przyniesiesz #rozwój #osobisty #centrumobecności #doświadcz (w: Centrum Obecności) https://www.instagram.com/p/Col-m7ot7Wj/?igshid=NGJjMDIxMWI=
#poniedziałek#dzień#dobry#witaj#nowy#tygodniu#mam#w#sobie#ciekawość#co#przyniesiesz#rozwój#osobisty#centrumobecności#doświadcz
0 notes
Text
poniedziałek 14.10
podsumowanie dnia
zjedzone — za dużo
dzień dobry
jest źle ngl nie było tydzień podsumowań bo tydzień był chujowy, depresyjny af i aggh nawet nie wiem jak to opisać, po prostu kiewa moje życie tak bardzo mnie wkurwia i dołuje, tu nie ma nikogo ani praktycznie niczego co by mnie cieszyło i moje dni wyglądają jedynie na znajdowaniu sobie zajęć aby nie wpierdalać. odchudzanie wkurwia mnie ostatnio najbardziej bo ja już po prostu się godzę z tym że nigdy nie schudnę, no japierdole któryś rok się męczę z wpierdalaniem ile popadnie sraniem rzyganiem tym pierdolonym głodem przez połowę dnia i wyglądam tak samo, a nawet więcej razy usłyszałam że "dupa ci urosła" niż kurwa cokolwiek pozytywnego.
Przepraszam że kurwuje ale jestem wkurwiona i na skraju załamania psychicznego. przyjechał mój brat w nocy i raczej już chyba na stałe, weź teraz znoś tego debila. pierwszą rzeczą jaką do mnie powiedział było oczywiście przypierdalanie się xd przyszła mi dziś paczka, która szła z niewiadomych przyczyn ponad dwa tygodnie i już traciłam nadzieję, że dotrze. zamówiłam kurtkę już taka porządniejszą na zimę ale miałam wątpliwości czy nie będzie za lekka, okazała się idealna 😇 chociaż tyle. do tego bluzka w której jestem zakochana ALEE jednocześnie czuję się w niej tak paskudnie i tłusto, że laduje w szafie i nie będę w niej chodzić raczej xd kasa wyjebana w błoto. byłam na spacerze uczyłam się 157 koloni (dalej przeżywam jakie to bezsensowne) i uwaga, skończyłam brytyjskie. jeszcze francuskie, portugalskie, amerykańskie, belgijskie, rosyjskie, niemieckie, norweskie i hiszpańskie.
nie mam takiej ciemnej skóry, to mój telefon retuszuje zdjęcia i nie umiem wyłączyć tej funkcji xD
jadłam normalnie cały dzień ale potem byłam tak głodna że nic mi nie pomagało, żadne ilości jedzenia. dalej jestem głodna, nie wiem co ze sobą zrobić.
#chce byc idealna#chude jest piękne#chudosc#odchudzanie#nie chce jesc#podsumowamie#kartka z pamietnika
45 notes
·
View notes
Text
10.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 588. Limit +/- 2100 kal.
Wybrane posiłki:
Nie liczę kal. od: 93 dni.
Majorka dzień 7
Dziś nasz ostatni dzień 😢 o 3:10 mamy transfer na lotnisko, a w Polsce będziemy koło 9:00.
Ale póki co jeszcze mamy cały dzień. Ostatnie pamiątki, ostatni haust morskiego powietrza.
Zakupiłam sobie tyle badziewanej biżuterii, że czuje się jak choinka. Najfajniejszy jest "mood ring" według niego jestem ciągle wyluzowana.
Zafundowaliśmy też sobie "fish spa". Wzdłuż całej plaży Chinczyki mają salony urody i za 5€ można 20 minut pozwolić rybkom z gatunku brzanki ssącej objadać martwy naskórek z twoich pięt. Bardzo fajne uczucie. Mam nadzieję, że nie złapie żadnego grzyba 😬.
W końcu wypiliśmy koktajle owocowe. W barze przy plaży
No i niestety koniec naszej przygody z Majorką. Pewnie nie prędko czekają nas drugie takie wakacje.
***
Pora wrócić do rzeczywistości. Ostatni dzień żarcia jak dzikus. Zw@żę się w niedzielę albo w poniedziałek. Myślę, że wtedy będzie widać rzeczywista skalę zniszczeń.
Obstawiam, że mam 6 z przodu jak nic (177cm) 😵💫. Ważenie się bezpośrednio po tym całym obżarstwie to nie jest dobry pomysł. Kiedy to piszę, to właśnie trawie ten truskawkowy deserek.
Zwykle deserów unikam bo za słodkim nie bardzo przepadam ale dziś było - a co mi tam - jest miejsce i na deserek... i pierwszy raz przez cały pobyt stwierdziłam - "taaa, jesteś nażarta pozartaa" 🫣
Baj baj Majorka
41 notes
·
View notes
Text
Siemaneczko :D
Gotowi na update z mojego absurdalnego życia? Bo ja niby zawsze jestem gotowa a później wychodzi jak zawsze. Za każdym razem, gdy uważam, iż gorzej już nie da się upaść to ludzie zaskakują mnie tym, że potrafią pukać od spodu owego dna ;)
Zatem zacznijmy od weekendu w Luksemburgu. Mój spedytor czasem zapomina, że ja w tej firmie pracuje od maja i nie znam wszystkich jego skrótów myślowych. I tak oto w sobotę o 8 rano obudziłam go z informacją, że nie chcą mnie wpuścić na parking firmowy bo się numer awizacji nie zgadza. Zreflektowałam się po 5 minutach i zadzwoniłam ponownie by upewnić się, że jestem nie na tej firmie co potrzeba (trzy magazyny na jednej strefie przemysłowej tej samej firmy). Po przeproszeniu władcy szlabanu za zawracanie dupy wjechałam na właściwy magazyn, zaparkowałam i co? Otworzyłam sobie browarka bo czemu nie? Może i była 8 rano, ale ja pracowałam od północy ;)
Zaczęłam nawet śpiewać w rytm sanah parodie jej piosenki :
Oh, Ale Jazz!
Na weekendzie browarka pije se
Mój Mercedes błyszczy też
Ja łagodnie wychillowana
Na parkingu Rumun się drze
W mojej dłoni palarizator błyszczy też
Nie wkurzy nic dziś mnie
Ja łagodnie wychillowana
Z ciekawszych sytuacji w sobotę wieczorem budzi mnie pukanie do drzwi. Z reguły nie reaguje, ale wiadomo jak jest, gdy stoi się na parkingu firmowym a wokół biegają przedstawiciele Europy środkowowschodniopoludniowej - spodziewaj się wszystkiego. Od zaproszenia do degustacji alkoholi świata po nóż wbity w klatkę piersiową poprzez uszkodzenie bomby atomowej ukrytej w paleciarze.
Stoi typ i ewidentnie jest w szoku, że mnie widzi. Też codziennie jestem w szoku, gdy zerkam w lustro.
- Cześć
- … Dzień dobry…. Myślałem, że to kolega…. A tu pani…
No i jak ktoś sam się tak podkłada to się powstrzymać nie mogę…
- To ja! Twój kolega! Przeszedłem operację zmiany płci. Co tam?
Gość jeszcze bardziej w szoku. Ja się uśmiecham leniwie opierając się łokciami o opuszczoną szybę. Cisza się przeciąga. Ja dalej uśmiechnięta.
- Obudziłem cię?
- No tak trochę.
Gość dalej w szoku. Zmieszany życzył mi spokojnego weekendu i poszedł dalej.
Poniedziałek ładuje się i patrzę auto ode mnie z firmy a w środku właśnie ten Ukrainiec co mnie w sobotę budził ��� Jeśli mam szczęście to rozpowie wszystkim, że jestem nienormalna i będę miała spokój od wszelkiej firmowej integracji.
Z tą zmianą naczepy też były jaja bo w poniedziałek miałam się teleportować 50 km dalej po naczepę na serwis i być koniecznie u nich o 7 rano.
Jako, że nie mam zamiaru być nadgorliwa i generalnie trzymam się zasady „wal w chuja, gdy tylko się da a jak już musisz coś zrobić zrób minimum by się nie dojebali” nie wspomniałam, że ten serwis to jest otwarty od 8 rano. No i tak oto zjawiłam się o 6:40 pod serwisem i mogłam namiętnie całować klamkę do godziny 7:55, aż się nie zjawił pierwszy jegomość. Tam zaś dramat bo oni po pierwsze nie wiedzą gdzie jest naczepa po którą przyjechałam. Może na ich drugim parkingu. Może na ulicy gdzieś stoi. Może w dupie 🤷🏼♀️ a i tej co przywiozłam to też za bardzo nie ma gdzie postawić.
Serwisant zabrał jedną ciężarówkę robiąc mi miejsce zatem poszłam budzić Ukraińca co stał pod serwisem jak widły w gnoju a ten mówi że się nie ruszy bo ciężarówka zdechła. I tak oto musiałam się wycofać na 4 razy, objechać serwis, wyjechać na główną drogę, cofnąć w wąskie gardło między myjnią a budynkiem serwisu i zostawić dziadostwo. Później 20 minut jeździłam po okolicy szukając naczepy, którą ktoś porzucił na ulicy w zatoczce XD A jak mówię, że cyrk się nie zatrzymuje tylko się rozpędza to ludzie w to nie wierzą 🤣
W ogóle spedytor miał ambitny plan na poniedziałek, aby zamieć naczepy na serwisie, załadować się, zrobić odprawę celną i rozładować jedno z trzech miejsc w Niemczech i owy niecny plan rozbił się o kant…. o niemieckie korki 🙃
Zatem dziś plan był jeszcze ambitniejszy 😉 odprawić się, rozładować trzy miejsca, załadować się i uciec możliwie daleko w kierunku Holandii. Podczas porannej kawki, aż puściłam sobie „Cyrk wita was” Majki Jeżowskiej, aby odpowiednio się nastroić.
Odprawa celna poszła sprawnie. Przybicie Niemcom pieczątki zajęło 20 minut.
W pierwszym miejscu rozładunku okazało się, że nikt ich nie poinformował, iż spóźnię się dzień i potrzebna była nowa awizacja czyli 3 godziny poszły się paść. W drugim i trzecim miejscu gdzie miałam po jednej paletce narkołyków poszło nadwyraz sprawnie. Dłużej zajęło mi cofnięcie, otwarcie i zamknięcie drzwi, niż sam rozładunek i to nie dlatego, że tak sobie nie radzę z cofaniem (#JestemZajebista). Po prostu już na mnie czekali skoro byłam wszędzie spóźniona o kilka godzin.
Zajechałam na załadunek i tu już się zaczęły akrobacje. Żaden numer referencyjny na cieć budzie nie smakował Władcy Szlabanu. Po 15 minutach walki na ochronie stwierdziłam, że mają mnie połączyć z biurem albo wpuścić bo się z nimi kopać nie będę. Wpuścili. Ja przygotowana mentalnie na kolejne pięć rund w biurze wpadłam tam do nich po schodach a oni już wiedzieli z kim mają do czynienia i potulnie stwierdzili, że jest git i proszę sobie tu stanąć, napić się kawki bo towar jest nie gotowy. Czaicie, że spóźniłam się 3 godziny a towar jeszcze nie gotowy? Widać produkcję leków czy innych medycznych badziewi mają tu na poziomie polskiego NFZtu. Jak tak zaczęłam na nich patrzeć to mnie olśniło. Przecież ja tu kiedyś przyjeżdżałam bo pamiętam jak na zakręcie, gdy brałam od nich naczepę Dachera to mi się drzwi otworzyły od agregatu i w spektakularny sposób je połamałam (a później w jeszcze spektakularny sposób połatałam te drzwi na trytytki) milion lat temu, gdy człowiek był jeszcze młody, piękny i głupi (teraz jestem już tylko głupia). Jaki ten świat mały…
Zatem stoję sobie, piję te ich kawę - swoją drogą nie wiem co Niemcy mają z kawą, że jest ona taka kwaśna (?). Totalnie nie smaczna. No i tak stoję, popijam tą kawę, wykręca mnie bardziej, niż jakbym piła ciepłe borygo prosto z chłodnicy i widzę jak idzie do mnie typ z biura. Dał mi inną rampę i powiedział, że będą ładować.
No i tak ładują, ładują i końca nie widać chociaż czuć, że coś tam działają na tej naczepie. A mnie zostały jeszcze z 3 godziny na dziś jazdy, robi się coraz później a jak wiadomo: noc jest ciemna i pełna strachów (albo raczej pełne to są parkingi w nocy zatem autohofa zaczynam szukać po godzinie od wyjazdu z firmy). Piszę do spedytora jak wygląda sytuacja a ten mi zaczyna wciskać, że nie no o 21 na pewno znajdę jakieś miejsce xDD uświadomiłam go, że wczoraj o 16 zajęłam ostatnie wolne miejsce na parkingu i jak chce to mogę jechać, ale niech zgadnie do kogo będę o 21 dzwoniła by mi wyczarował kawałek asfaltu. Zmiękła mu rura i zarządził pierwszy lepszy parking i start o 4 rano by zdążyć na 11 do Belgii :)))
A tak propo nie roboty. Bo samą robotą człowiek nie żyje choć patrząc na mnie można uważać inaczej.
Jak to jest, że za każdym razem. Za każdym, jednym, pieprzonym razem, gdy ktoś przywraca mi wiarę w ludzkość i zaczynam myśleć, że może jednak ludzie to nie są kurwy, które należałoby jebać prądem tak w imię zasad profilaktycznie to nagle się okazuje, że mam rację? No może nie aż tak mocno, ale naprawdę jak zaczynam kogoś lubić - tak po prostu lubić i uznaje za swojego równego człowieka to nagle z dupy spadam z listy priorytetów i ląduje gdzieś pomiędzy świętami Bożego Narodzenia roku 2005 a wynikiem meczu sprzed dwunastu lat ósmej ligi afrykańskiej? I serio rozumiem, że można być zajętym życiem w końcu sama jestem dość zarobionym człowiekiem jednak gdy ktoś odpowiada łaskawie ogólnikami w stylu „tak tak słucham cię ale co mówiłeś?” To ja nie mam siły. Najlepsze, że na koniec jak również masz wyjebongo to idzie jeszcze usłyszeć „a co się nie odzywasz?”.
I wtedy chce wyjść ze mnie mój wewnętrzny łódzki patus tudzież kanibal co ma ochotę przegryźć komuś tętnicę.
Jednak oczywiście tylko się uśmiecham bo jestem za dobrze wychowana i póki ktoś serio mnie nie wkurzy to nie stosuje wszelkich kształtów i kolorów przemocy.
Dobrze jest czasem wyjść do ludzi, aby się przekonać, iż nadal ma się rację, że najlepsze to się nie angażować w relacje głębsze, niż zwykle „cześć! Co tam? Ohh no faktycznie przerąbane” dodając w myślach „dobrze, że JA nie mam takich problemów”.
I tak oto jakieś dwa tygodnie mnie to gryzło a ostatni tydzień to w sumie to mi mentalne wody odeszły i stwierdziłam totalnie, że zero nowych głębszych znajomości do odwołania. Ogólnie to angażowanie się emocjonalnie w coś więcej, niż moje uszaki i ogród warzywny is over party. Ostatni gasi światło a w moim przypadku rozbija żarówki.
Jednak ostatecznie dziś doszłam do wniosku, że jeśli coś mi sprawia radość i przyjemność to nie ważne jak bezsensowne to jest w oczach innych będę tak robić :)
26 notes
·
View notes
Text
9 Straszdziernika 2023, Poniedziałek 🎃
🥧: 475 kcal
🔥: 180 kcal
💤: 7 h
📙: 4,5 h
Wczoraj się nie odezwałam, przepraszam za to. Właściwie przez cały weekend (a szczególnie w niedzielę) miałam taki nawał pracy, że wczoraj nawet przez myśl mi nie przeszło pisanie posta. Dzień spędziłam po prostu na nauce — pobudka o 10, nauka 12-15, godzina przerwy, nauka 16-19, godzina przerwy, nauka 20-24, spanko.
Dzisiaj rano ledwo zwlokłam się z łóżka. Było mi zimno, niedobrze i bolały mnie głowa i gardło. Śniadania nie zjadłam, wypiłam tylko herbatę i wzięłam leki. Przed w-fem (dwugodzinnym) zjadłam mus, żeby po prostu nie zemdleć. O ile wcześniej było mi po prostu zimno, o tyle bo dwóch lekcjach koszykówki i siatkówki, byłam faktycznie zgrzana, ale też spocona, a potem znowu było mi zimno. Przy czym wciąż byłam spocona, co jest naprawdę bardzo nieprzyjemne, kiedy ma się na sobie sweter w 100% z wełny. Przez jakieś dwie godziny tkwiłam w stanie intensywnego odrealnienia, co zakończyłam kilkuminutowym atakiem paniki w toalecie. Kusiło mnie, żeby po prostu wrócić do domu, ale ostatecznie kupiłam sobie herbatę w automacie i poszłam na fakultet. W domu zaliczyłam sprzeczkę z mamą, po której dała mi do zrozumienia, że w jej opinii nie do pomyślenia jest, żeby jej córka zwracała jej uwagę, że niektóre jej działania i zachowania mogą mieć niekorzystny wpływ na ludzi w jej otoczeniu, wliczając w to rzeczoną córkę — "bo za jej czasów to było nie do pomyślenia". Coś ci nie pasuje? Cóż, najlepsze, co możesz zrobić, to ni mniej, ni więcej, tylko zamknąć pysk. "Wyjdzie ci to na dobre, zobaczysz". Ta, raczej bokiem.
Na kolację wmusiłam w siebie pół porcji makaronu z kurczakiem, resztę musiałam zostawić, bo zaczęłam mieć odruchy wymiotne. Ale makaron dobry. To pewnie ze stresu.
25 notes
·
View notes
Text
Poniedziałek
Obudziłam się w nocy z myślą, że pewnie jest ok. 6, a już się wyspałam, bo wcześniej poszliśmy spać.
Dłuższą chwilę próbowałam jeszcze przysnąć, ale nie szło, więc spojrzałam na zegarek. 3:57. Świetnie. A budziki są od 7:15. Nie za bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić, aż zachciało mi się siku.
Zanim wstałam była już 4:17. Siadłam na jakieś 10min do laptopa i wróciłam do łóżka. Udało mi się jeszcze przysnąć, ale był to już raczej kiepski sen. Miałam jakiś sen erotyczny z Jego udziałem, ale niestety nie skończył się happy endem. Powiedziałam Mu o tym rano, ale nie zrobiło to na Nim wrażenia. 😉
Musiał wyjść już o 9, więc to był dobry dzień na realizację planu hyperfocusu w czasie przeznaczonym na pracę. Miał się ten czas zacząć już 1,5h ponad temu… więc niestety zostanie skrócony o godzinę dzisiaj, chociaż zależy jak się będę czuła i jak mi się będzie chciało w drugiej części dnia (bo musiałam go podzielić przez to że nie zaczęłam zgodnie z planem, a chciałam pracować maksymalnie do 18). Dzięki temu przynajmniej już chwilę rano pograłam, zjadłam śniadanie i zrobiłam pranie. Ale też za dużo wypaliłam. W międzyczasie też On dzwonił, że gadał z gościem z biura nieruchomości i trochę porozmawialiśmy na ten temat. Odezwała się też właścicielka tego domu, w którym mieszkamy, żebym do niej zadzwoniła - ostatnio mówiła, że będzie chciała przyjechać z jakimś chłopem żeby drzewo wyciął. Nie za bardzo chce mi się ją gościć, bo jest trudną osobą, no ale już chyba nie będę miała wyjścia. Zadzwonię do niej później, a póki co biorę się za robotę, bo i tak zaraz mam spotkanie w pracy. Idealna wymówka.
Nie poszło idealnie, ale całkiem nieźle. Wróciłam trochę szybciej ze spaceru, więc popracowałam jeszcze 30min, a potem przed 18 o 30min. krócej, bo później wróciłam z rollera. Ale udało mi się zrobić wszystko co planowałam, właściwie nawet rzeczy, których nie musiałam zrobić dzisiaj. Ale to dobrze, bo w związku z Jego wczesnym wyjściem jutro przełożyłam fryzjera z czwartku na jutro rano. On przyjechał już przed 16, właśnie jak się zbierałam, żeby popracować z domu.
Skończył przed 19, a potem już standardowo, chociaż z kąpielą w wannie, bo nie miał czasu się wykąpać po masażu i dziś też bez grania na konsoli, bo jutro musimy wcześniej wstać.
Refleksja. Znacie takie powiedzenie „opinia jak dupa - każdy ma swoją”? Przez chwilę pomyślałam, że no niekoniecznie. A potem doszłam do wniosku, że w wielu kwestiach może i tak, ale często jednak nie. Masło maślane.
W każdym razie, jeżeli ktoś o czymś opowiada, w co jest w jakimkolwiek stopniu zaangażowany emocjonalnie, zawsze będzie to bardzo subiektywny opis sytuacji. Jak ja np. się czymś przejmuję, opisując to po pierwsze zwracam na to waszą uwagę, a po drugie zawsze będzie to nacechowane jakimiś emocjami. I zależnie od tego jakie one będą, zawsze utrudnią obiektywne spojrzenie na sprawę przez Was, zawsze będą coś sugerowały. W wielu przypadkach, gdybyście to Wy byli na moim miejscu, na pewne rzeczy pewnie nawet nie zwrócilibyście uwagi. Czy to dobrze? Nie chciałabym w sumie zepsuć komuś głowy, moimi rozkminami nad rzeczami, które dla kogoś kompletnie mogą nie mieć znaczenia. Cieszę się, że się angażujecie w to co piszę, doradzacie itp., ale wiem też, że widzicie sprawy tak naprawdę takimi, jakie ja je przedstawię, a niekoniecznie jakie są naprawdę, więc trudno tu chyba o obiektywne spojrzenie… dlatego właśnie od kilku dni zastanawiam się, czy podzielić się z Wami moją dziwną rozkminą odnośnie Jego zachowania w jednej kwestii, ale w sumie właśnie wydaje mi się, że wiele z Was nawet nie zwróciłoby na to uwagi, a jak opiszę to w taki sposób jak ja to widzę dla wielu osób pewnie zabrzmi to jak redflag. A szczerze to nawet nie tłumacząc Go, jakoś no widzę powody, dla których jednak nie powinnam tak myśleć…
Bilans:
Neo (papierosy): ⬇️ 12 👎
Dbanie o siebie: ↔️ umyte włosy, roller 👍
Jedzenie: ↔️ brak kolacji, reszta słabo + podjadanie 👎
Związek: ↔️👍
Praca: ⬆️ zdecydowany progres 👌
Inne obowiązki: ↔️👍
Samopoczucie: ⬆️ znów jakieś głupie rozkminy, ale satysfakcja pracowa max i nic złego w sumie 👍
#plan#focus#hyperfocus#praca#praca w określonych godzinach#związek#miłość#lifestyle#miło(ść)#dbanie o siebie#Planowanie#plan dnia#organizacja#ona przed 30#on po 40#kartka z pamiętnika#pamiętnik#poniedziałek#jedzenie#samopoczucie#obowiązki
5 notes
·
View notes
Text
Odwróceni
Żeby Was... Kto kim przystaje... Posłuchajcie:
Fajnie wczoraj było. Przychodzę na zmianę, a tam Kiero siedzi załamana i zrezygnowana. Był SWS. Bez żony, dla której mamy gift urodzinowy. Wiedział o tym, ale zostawił ją w domu. Walnął jeszcze jakimś głupim tekstem i Kiero się podkurwiła. - Potem powiedziała coś w stylu, że kiedyś miała z nim dobry kontakt a teraz jakoś ma wrażenie, że ma wszystko w dupie. Nie wie czy to my ją tak nakręcamy (ja) czy jej się wydaje, ale pierdoli i zwalnia tempo.
//
W niedzielę była kolejna runka Stara Baba VS Ukr. Najfajniejsze, że Manekin zrobiła to o co zawsze oskarża nas - zwróciła (darła ryja) uwagę Starej Babie przy klientach. SB zadzwoniła do SWS i Manekin się poryczała, że jak mogła, że to nerwy, a tak w ogóle to wszystko wina Kuca XD - Ale to to jeszcze chuj. Nie było lidera i takowego nie wybrali. W poniedziałek więc sklep wyglądał jak po protestach czarnuchów w Ameryce. Żadne nie widzi w tym swojej winy, zwala więc na drugie. Zjebałem (o zgrozo, przy klientach) SB i Kuca, i wziąłem się do roboty. Kuca aż zatkało, ale prawda jest taka, że miał cały poniedziałek a nie zrobił nic. Tu wisienka na torcie - nie zamówił nawet kartofli XD Po niedzieli w którą był w pracy. Nie ma dla niego wytłumaczenia. Dziwne tylko, że Kiero nie kazała mu dzwonić, ale tak ją SWS wkurwił, że miała wyjebane. - Do 22 cyrk zaczął jakoś wyglądać.
//
Już o 20 zaczęło brakować chlebka XD XD XD Jezzzz.... Stanął mi po raz pierwszy sam z siebie od tygodni. Dobrze wam tak kurwie syny. Wprost mówiłem, że trzeba było później jeszcze przyjść i że wcale mi ich nie żal. A to, że na działce byli, że coś tam... No i chuj. Browary kupowali na działkę, trzeba było zabrać i chleb. Ap ropo przynosić szmaty butelki, a nie zbieracie a potem płacz.
//
Fajny to był dzień, fajny. Jeszcze tylko zeszlifować Starą Babę i może jakoś to będzie.
youtube
6 notes
·
View notes
Text
25.09.2024 poniedziałek
1. Jeszcze bez niczego z długim rękawem, ale w szmacianych butkach już chłodno.
2. Wczoraj okazało się, że nie działa touchpad. Nie używam, ale lubię mieć sprawne sprzęty.
3. Ugotowałam sobie wczoraj ziemniaki, smakowały jakby tydzień stały w bemarze, wyrzuciłam, zamówiłam pizzę, zamówienie skasowano, a pizzeria zniknęła z Uber eats, zamówiłam kebab, który widzę z okna i mam do niego 500 m, po półtorej godzinie przyjechał zimny.
Wczoraj nie był dobry dzień.
4. Kupiłam szkło na telefon, no i oczywiście drastycznie spadła responsywność ekranu.
5. Bardzo bym chciała przestać tęsknić.
10 notes
·
View notes
Text
24 dni do 🎃 H A L L O W E E N 👻 12:19
#003
Od dzisiaj zaczynam redukcję 5 kg do halloween. Jak policzyłam na kalkulatorze to wychodzi mi że musiałabym codziennie chudnąć około 0.2 więc raczej jest to do zrobienia tylko że nie mogę pozwolić sobie na błędy w postaci napadów. Traktuje jedzenie jak uzależnienie którego muszę sobie właśnie odmawiać żeby git było. Zaczynam z waga 57.8. A więc w tym poście będę robiła sobie codzienne zapiski. Wzór jest taki:
Dzień:
Co zjadłam:
Ile zjadłam kcal:
Ile spaliłam kcal:
Ile ważę:
Ile schudłam:
*Ocena dnia:
A więc zaczynam z wyzwaniem! Na prawdę mam nadzieję że mi się uda bo muszę schudnąć do tego walonego halloween żeby założyć top i spódnice bo będą bardzo pasować do mojego stroju. Manifestuje to że mi się uda i schudnę 5 kg do halloween 🙏
Dzień 1, 08.10, niedziela
Co zjadłam: kakao (100kcal), malinki (15kcal), kromkę chleba (85kcal) i zupę burakową(150kcal)
Ile zjadłam kcal: 350kcal
Ile spaliłam kcal: ok 100kcal
Ile ważę: 57.6
Ile schudłam: 0.2
*Ocena dnia: Sory że spóźnione ale mama się wnerwiła jak wróciła do domu i nie miałam jak napisać bo mi tel zabrała. No ale wszystko sobie zapisywałam więc gites spokojnie. Miałam lekki napad ale go powstrzymałam. Skończyłam jeść trochę późno, nie tak jak przy oknie żywieniowym bo miałam następnego dnia fasta i chciałam się do niego przygotować. Ogólnie ocenka dnia jakoś 8/10 bo było serio git.
Dzień 2, 09.10, poniedziałek
Co zjadłam: 5 wafli ryżowych (195kcal), pół puddingu z biedronki o smaku słonego karmelu (77kcal)
Ile zjadłam kcal: 272 kcal
Ile spaliłam kcal: 194 kcal
Ile ważę: 56.6
Ile schudłam: 1kg, 1,2kg
*Ocena dnia: Ogólnie dzień poszedł mi spoko no bo 272 kcal to jest fajna liczba ale mimo wszystko nie wywiązałam się z tego co miałam zrobić. Nie zrobiłam fasta. No ale dobra nie jest tak źle powstrzymywałam się i wgl. A tak apropo tego puddingu z biedry bo jadłam go pierwszy raz. Ogólnie to mi jakoś nie podpasował. W sensie czułam teoretycznie że był dobry ale może to dlatego że ja nie lubię puddingów bo słony karmel lubię. Spróbuję jeszcze puddingu czekoladowego i wtedy powiem wam czy to chodzi o pudding sam w sobie czy o to że ten smak nie jest dobry. A i właśnie! Nie wspomniałam nic o wadze. Schudłam 1kg!!! Nawet nie wyobrażacie sobie jak mnie to ucieszyło bo czuję się tak bezpiecznie przez to, że mam 0.8 kg zapasu. Nawet jeżeli chciałabym sobie zrobić jakiś cheat day lekki czy coś kiedyś to mogę go zrobić dzięki temu. Ale oczywiście pamiętam o efekcie jojo wiec będę go robiłam tak bardziej powoli jakby. Oceniam ten dzień na mocne 7/10 bo na prawdę jestem z siebie dumna i wgl podobał mi się wczorajszy dzień no ale jednak ten nieszczęsny fast...
Dzień 3, 10.10, wtorek
Co zjadłam: nie zapisywałam nawet bo miałam napad... Początkowo miałam napad ale się od niego powstrzymałam no ale w końcu nie wytrzymałam i no...
Ile zjadłam kcal: nie liczyłam ale strzelam że około 1200-1500
Ile spaliłam kcal: w apce mam zapisane że 17 także no...
Ile ważę: 56.4
Ile schudłam: 0.2, 1,4kg
*Ocena dnia: 0/10... Totalnie spierdoliłam tym napadem i boję się dzisiaj zważyć. Btw próbowałam puddingu waniliowego tylko że z innej firmy i byl lepszy niż tamten ale nadal słaby. Już więcej nie mogę spierdolić kurnaa. Nawet nie miałam czasu żeby poćwiczyć bo musiałam się uczyć...
Dzień 4, 11.10, środa
Co zjadłam: zupę ukraińską (150kcal), 2 wafle ryżowe (76kcal), pudding czekoladowy (144kcal)
Ile zjadłam kcal: 370 kcal
Ile spaliłam kcal: nie mam pomiaru ale kcal z wf tylko
Ile ważę: 57.0
Ile schudłam: nie mam pomiaru z poprzedniego dnia
*Ocena dnia: miałam motywację z jednego posta gdzie dziewczyna mówiła że nie je już 8 dzień więc po napadzie szybko się ogarnęłam. Oceniam na 9/10
Dzień 5, 12.10, czwartek
Co zjadłam: hot dog na obiad, oyakata pad thai, babeczki borówkowe, wafle ryżowe, płatki
Ile zjadłam kcal: cheat day bez liczenia kcal
Ile spaliłam kcal: 104 + kcal spalone na wfie gdzie nie możemy nosić zegarków
Ile ważę: 56.8
Ile schudłam: 0.2, 1kg
*Ocena dnia: nwm cheat day ale git było lol
Dzień 6, 13.10, piątek
Co zjadłam: jakąś garść chipsów, łyk kawy latte macchiato z jakimś syropem karmelowym i cynamonem, babeczki borówkowe, to takie gówno strips z żabki takie długie panini to się chyba nazywa, troszkę żelek, bake rollsy, lidlowski milky way
Ile zjadłam kcal: napad więc nawet nie liczę
Ile spaliłam kcal: 37 kcal
Ile ważę: nie ważę się bo się załamie
Ile schudłam: ?
*Ocena dnia: 0/10... był napad kurna muszę się w końcu nauczyć panować nad sobą w dni wolne bo obecnie wtedy kiedy nie ma szkoły jest mi najtrudniej. Byłam u koleżanki i miał być fast najpierw dobrze mi szło ale później nie wytrzymałam jak one żarły te wszystkie dobre rzeczy a ja nie... Chociaż tyle że zostało mi później trochę rozsądku żeby nie jeść tej głupiej pizzy. Ale nauczę się mówię wam. To jest manifestacja kochani XDDD SOWDUVYCSUWKJEK
Dzień 7, 14.10, sobota
Co zjadłam: szczerze to nawet nie wiem serio. Miałam znowu napad i nie patrzyłam na to co jem
Ile zjadłam kcal: ?
Ile spaliłam kcal: nie mam pomiaru ale pewnie bardzo mało bo cały dzień tak w zasadzie siedziałam przed kompem
Ile ważę: ?
Ile schudłam: ?
*Ocena dnia: napad więc 0/10... Plus zawiodłam czymś mamę więc tym bardziej źle się czuje. Wgl na obiad w domu była jakaś gówno pizza więc kolejne kcal. A no i jeszcze nawet z lekcji nic nie zrobiłam bo cały dzień przewalilam oglądając YT przez moje uzależnienie... Nienawidzę sb
Dzień 8, 15.10, niedziela
Co zjadłam: na obiad panco z ziemniakami takimi dziwnymi i groszkiem z marchewką (obiad musiałam zjeść i nie wiem ile to ma kcal więc uznajmy że 500kcal bo wolę zawyżyć niż za mało powiedzieć), dokończyłam chipsy (ok.100kcal), dokończyłam żelki (ok.50kcal)
Ile zjadłam kcal: ok.650kcal
Ile spaliłam kcal: ?
Ile ważę: 58.3
Ile schudłam: -1.5kg, -0.5
*Ocena dnia: nwm. chciałam już dokończyć to gówno z napadu. gdzieś uznajmy 6/10 bo czuję się jak gówno. A no i udało mi się zrobić post od 18 poprzedniego dnia do 15 kolejnego i później od 16 około do 10 kolejnego dnia
Dzień 9, 16.10, poniedziałek
Co zjadłam: rosół (159kcal), kaszka proteinowa czekoladowa (161kcal), mała czekoladka od kol (35 kcal)
Ile zjadłam kcal: 355kcal
Ile spaliłam kcal:
Ile ważę: 57.3kg
Ile schudłam: 1kg, 0.5kg
*Ocena dnia: 8/10. Od 16 około poprzedniego dnia do 10 zrobiłam post. Zrobiłabym dłużej ale o 10 musiałam wypić energola (oczywiście zero) bo zasypiałam na stojąco. Od 16 nie jem znowu
Dzień 10, 17.10, wtorek
Co zjadłam: monster zero, pepsi zero, zupa pomidorowa (150kcal), ciasto i herbatnik (80kcal), affogato (300 kcal), czarna kawa
Ile zjadłam kcal: 530kcal
Ile spaliłam kcal: 150kcal
Ile ważę: 57.1
Ile schudłam: 0.2, 0.7
*Ocena dnia: Dużo kofeiny dzisiaj ale głupia ja w nocy do jakiejś 2 oglądałam YT. Niestety wczoraj uzależnienie wygrało.. Więc byłam rano trochę śnięta ale jest git. Te kawy bo poszłam się uczyć do kawiarni. Ale serio muszę z tym przestać bo nwm czy nie uzależniłam się od kofeiny a nie chcę serio kolejnego uzależnienia. Uznajmy że mogę na razie 3 pepsi zero i 1 energol na tydzień w nagłych przypadkach. A propo uczenia było bardzo trudno. Mało się w sumie nauczyłam po powrocie do domu. Znaczy tak w zasadzie to ciągle się uczyłam ale trudno mi się skupić przez to że sciagalam gdy byłam uzależniona tak poważnie i tego nie widziałam od internetu czyli przez jakieś 2-3 lata bo jakoś od zdalnych. Wgl to przekroczyłam limit bo mój limit to 500 kcal. Oceniam dzień na 9.5/10 bo dużo się uczyłam i mało co korzystałam z neta!!!
Dzień 11, 18.10, środa
Co zjadłam: zupa pomidorowa z makaronem (150kcal), ciastka od mamy (1300kcal)
Ile zjadłam kcal: 1450 kcal
Ile spaliłam kcal: 300 kcal
Ile ważę: 56.8kg
Ile schudłam: 0.3kg, 1kg
*Ocena dnia: 7/10
Dzień 12, 19.10, czwartek
Co zjadłam: zupa ogórkowa (150kcal)
Ile zjadłam kcal: 150 kcal
Ile spaliłam kcal: 300 kcal
Ile ważę: 57.1
Ile schudłam: -0.3, 0.7kg
*Ocena dnia: OMAD był i mi wyszedł więc supii. Wieczorem miałam wielką chęć jedzenia i prawie bym zjadła ale uznałam że zjem już rano żeby potrzymać fasta i wtedy będę mogła zjeść co będę chciała. Następnego dnia (20.10) oczywiście już mi się nie chciało więc mega. 9/10
#bede lekka#bede motylkiem#chude jest piekne#chudosc#lekka jak piórko#motylek any#motylek blog#chce być lekka#chce być lekka jak motylek#nie bede jesc
14 notes
·
View notes
Text
DZIEŃ 46
(Wtorek 11.06)
Dzisiaj dzień był w miare dobry. W poniedziałek poszłam spać jakoś o 18 i miała być to krótka drzemka, ale jak zwykle nie wyszło. Wstałam o 3:30 i nie umiałam zasnąć, wiec zaczelam powoli szykować sie do szkoły. Ogólnie pomyliłam godziny i chciałam wyjść z domu o 6, ale na szczęście mama jeszcze była w domu i uświadomiła mi, że autobus mam dopiero za godzine XDD. Poszłam do szkoły i było serio spoko. Miałam fajne lekcje, wiec szybko mi minęło. Po szkole chciałam iść na siłownie, ale zaczęło padać i bylam strasznie zmęczona, wiec poszłam spać. Jutro nie ide do szkoły, wiec pojde na silownie. Przynajmniej taki jest plan.
Waga dzisiaj pokazala 50.7 wiec coraz bliżej 4 z przodu. Ciesze się bo w praktycznie jeden dzień zeszły mi 2 kilo!! Mam nadzieje ze jutro po silowni będzie lepiej i ze nie zemdleje czy cos.
~~~~~~
Zjedzone: 0🫶🏻
Spalone: 428
Kroki: 13380
~~~~~~
Chudej nocy/dnia motylki!!!❤️❤️🦋
#bede motylkiem#chudej nocy motylki#motylki any#bede lekka#bede lekka jak motylek#nie chce jesc#lekka jak motyl#blogi motylkowe#chce schudnac#nie chce być gruba#nie jedz#nie bede jesc#będę lekka#lekka jak piórko#chce byc lekka#chce byc lekka jak motylek#chce schudnąć#chude jest piekne#i need to lose so much weight#chce widziec swoje kosci#musze schudnac#gruba świnia#za gruba#jestem gruba#tw ana diary#motylek any#jestem motylkiem#motylki#blog motylkowy#lekkie motylki
3 notes
·
View notes
Text
Wstałam o 5.30.
Zrobiłam wcześniej wiosenne porządki i w końcu zapakowałam kilka rzeczy do krawcowej, a to zepsuty zamek, a to po ciąży trochę nie pasuje, ja w tym temacie beztalencie. Byłam z siebie dumna, aż stanęłam rano przed drzwiami z kartką "w poniedziałki zamknięte" 🤦♀️
Nastepny przystanek laboratorium poszło szybko, to przesunęłam się do następnych drzwi. Patrzę "rentgen" czynny od 8, a na zegarku 7.30, ale że trafiłam na płeć przeciwną i Pan był żądny oglądać moje cycki, odpalił sprzęt w 5 minut. Jednak od razu pożałował, bo nie było co oglądać i raz dwa ulotnił się ze swojej kanciapki. Był tak rozczarowany, że nawet nie zdążył mi powiedzieć kiedy po odbiór wyników, to gonie gościa po korytarzu (już ubrana oczywiście) 🤣
Także dzień dobry w poniedziałek 🤪
21 notes
·
View notes
Text
Dobry wieczór motylki!
Kolejny tydzień kolejny plan -5kg
Limit-800kcal
Dlaczego taki wysoki świński limit? Bo od poniedziałku mam wakacyjne zajęcie baletowe gdzie Spale ok -400kcal na dzień (2h dziennie )+kroki
Ale i tak będę liczyć że spalam dwieście (zawsze zanizzam by ciężej pracować )
Czyli 800-200=600 wg mnie
A tak bez moich zanizrn 800-400=400
Ostatnio mama przyłapała mnie na byciu pijana i to był taki wstyd ..będę musiała się tłumaczyć ojcu który jest pojebany do tego w poniedziałek wyniki E8(boje się o matmę)
Ale kupiłam jescze pointy (buty do baletu ) bolą jak cholera ale są cudne , zalocze zdjęcie podspodem
🩰🩰🩰
#chude cia┼éo#chude jest piękne#chude dziewczyny#blogi motylkowe#az do kosci#bede lekka#dieta motylkowa#chudzinka#jestem gruba#chce widziec swoje kosci#motylki any#jestem motylkiem#będę motylkiem#motylki w brzuchu#motylki#bede motylkiem#motylki blog#aż do kości#chce być lekka#chce byc lekka jak motylek#chce widzie? ko?ci#chce byc szczupla#pr04nn4#pr0mia#4narex1a#zero kcal#chude wakacje#chudajakmotyl#chude rece#chudość
19 notes
·
View notes
Text
25-26.11.2023
Śnią mi się coraz lepsze sny. Wczoraj o poszukiwaniach czegoś w labiryncie i znajdywania różnych symboli ze znaczeniem. Te symbole to były diamenty. Jak znalazłam jakieś drzwi w labiryncie to włożyłam te kryształy w te drzwi i powstał płatek śniegu który był tęczowy i drzwi się otworzyły. Co może znaczyć że wszystko w życiu jest ważne.
Wstałam przed 7 i nie miałam zbytnio co robić więc zajęłam się książką
Zaczęłam teraz
"Tiramisu z truskawkami"
O dziewczynie z zaburzeniami odżywiania
Jestem na początku więc póki co nie mogę ocenić
Poszłam na świetlicę układać puzzle a potem śniadanie. Miałam apetyt jak diabli. I ogólnie dzień zleciał na puzzlach i gadaniu z innymi.
I wiecie co. Reszta osób boi się gadać z taką lekarką bo ona jest trochę ostra a ja jestem pewna siebie do niej i potrafię po niej jechać
W piątek miałam mieć badanie EEG a ta lekarka twierdziła że muszę odwołać. Kurwa. A przecież regulamin jest jasny. Że jeśli pacjent ma badanie to informuje o tym lekarza prowadzącego i tylko transport trzeba załatwić i tyle.
A ta sobie kuźwa mówi że muszę odwołać. W poniedziałek będę się z nią kłócić. 💪
Pielęgniarki nie chciały mi opatrunku zmieniać 🙈
A niedziela ogólnie było ok wstałam punkt 7 wzięłam prysznic i miałam bardzo dobry humor może po tym śnie o jakieś wycieczce w wymarzone miejsce.
Ubrałam się i potem poszłam na świetlicę
Układałam dalej puzzle
Wgl mają tu puzzle 1000 elementów z księżniczkami disneya i właśnie to układam
Jeszcze trochę i ułoze
Gadałam dziś dużo z nowymi koleżankami aczkolwiek widzę że często jest tak że w ciągu dnia potrzebuje tych pół godziny odpoczynku od reszty osób w samotności
Co nie znaczy że się izoluje
I wgl u nas jest pielęgniarka która ma same tatuaże z postaciami z bajek 😍
Polubiłam ją cholernie
Poczułam się później gorzej i do teraz jestem okropnie blada
Głowa z tyłu i wszystkie kości mnie bolą
Czułam że zemdleje. Sprawdzili mi cukier i ciśnienie i gdzie mnie boli. Bardziej lewa strona i głowa z tyłu.
Ogólnie jakiś błąd był w mierzeniu cukru i miałam 437 xD
Ale wyszło 101 i to normalne po obiedzie
Ciśnienie w normie
Coś słyszałam że będzie trzeba mi zrobić biopsję szpiku ale to jak mi się nie poprawi
Mam jeszcze dziwne wahania temperatury
I ludzie hit. Jem więcej a się okazało że schudłam w tydzień prawie 2 kg
A mało się ruszam i jem więcej
Także można ? Można
Nawet po nogach widzę że większa przerwa między nogami i więcej ubrań jest na mnie luźnych
Może do gwiazdki uda mi się docelową wagę osiągnąć
A no i może jutro wyjdę
Choć myślę że wolę zostać
Jutro chyba będą też wyniki badań jedne
I dopiero się zorientowałam że rzadko używam tel do tego stopnia że teraz mam 80% xD
Także do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
5 notes
·
View notes
Text
Siemanko!
Na czym to się ostatnio skończyło? A tak! Załadunek w Czechach. Cóż jak tylko wyjechałam od Pepiczek wiedziałam, że jestem i będę spóźniona. W ogóle „spóźniona” to określenie mojego jestestwa przez ostatni tydzień. I nie dlatego, że korki czy nie mogłam wstać. O nie, nie, nie! Dlatego, że mnie każdy robi w wała z godzinami załadunku. Albo są one przekłamane (na miejscu dowiaduje się, że jestem za wcześniej bądź za późno) albo zwyczajnie nie do wykonania.
I tak oto jadę na rozładunek do Lidla pod Monachium i wiem, że robią tam do 14 a ja będę o 16. Przekazuje tą informację dalej a w odpowiedzi dostaje „oni tam do 17 pracują więc ciśnij” xD pocisnąć to jego chciałam bo nie od dziś robię w tej branży (TIR - transport i rekreacja) i wiem, że żaden Niemiec w piątek nie robi do 17 na Lidlu. Jednak co się będę z debilem kłócić. Zajechałam i a jakże xD pusto kurwa. Byłam cały czas na łączach z przyjacielem co go też „wydymali” w robocie.
I tak oto piątek popołudnie, całą sobotę oraz niedziele stałam na parkingu Lidla. No nie powiem postarali się mnie zrobić w wała po całości. Byłam tak zła, że przejrzałam ogłoszenia o pracę i mam nawet kilka wytypowanych w razie W
Generalnie wraz z przyjacielem, który stał w okolicach Lipska drineczkowaliśmy sobie na wideo rozmowie. Mogę stwierdzić, że weekend spędziłam przyjemnie biorąc pod uwagę okoliczności.
Nastał poniedziałek, 6 rano ja pod okienkiem w Lidlu z papierami patrzę się na Niemca, który kręci nosem na moje Lenory co to im przywiozłam. Dostałam rampę, poszłam zrzucić 31 palet za pomocą elektrycznego paleciaka i pisze po godzinie zabawy w magazyniera „Jestem rozładowana”.
Jak mnie mają w dupie to ja ich też. Jakoś po 10 rano dostałam zapytanie „czy mam 100€ w gotówce?”. Nie kutfa nie mam spierd… Odpisałam krótko i zwięźle „Nie”. I tak sobie myślę po jakiego grzyba mu 100€ albo raczej na cóż mi? Giełda? Nie na giełdach to max 25€ wołają. Na palety? No może… I tak sobie rozmyślam i cyk! Olśnienie! Targi! Pierdzielone Targi w Monachium jak nic. I tu już mnie… nie powiem co strzelił. Zadzwoniłam do szefa się pożalić i zgłosić, że to są jakieś kpiny, cały ten wyjazd to jakieś żarty. Typ uśmiechnięty zapewnił mnie, że wszystko będzie dobrze. „Wracamy na Amazona pani Kasiu!” 🙄🙄🙄
Kolejny sms od spedytora „robimy takiego króciaka 190 km. Dziś ładujemy i o 15 zrzucamy”. Tak patrzę po adresach i już wiem, że no nie ma opcji xd
Zajeżdżam i widzę takie coś 😆 inżynier architektury po zdalnym nauczaniu to chyba zaprojektował. Przywitałam się (ja nie klęczałam), wpuścili mnie, poszłam do biura, dostałam rampę i informację, że już mnie do agencji celnej zgłaszają po T1 bo załadować mi mieli jakieś cylindry ciśnieniowe do koparek czy innych sprzętów budowlanych. I tak zdążyłam się wykąpać i dwa razy się zdrzemnąć. Ogólnie jakieś 6 godzin uwalone w oczekiwaniu na papiery xD „szybka akcja” nie ma co.
Na rozładunek zajechałam dzisiaj. Zameldowałam się, zarejestrowałam na komputerze a wyjątkowo miły starszy pan z ochrony wszystko mi wytłumaczył. Wyświetlił się mój numer rejestracyjny na telebimie i zajechałam na wyznaczone miejsce… Ale nie pod rampę jak człowiek. Nieeee…. Na plac! Patrzę stoi kierowca na litewskich tablicach. Zatem „swój”. Poszłam zagadać i wszystkiego się dowiedziałam. Poznałam swoje przeznaczenie czyli otwarcie boku na naczepie. No nie powiem szlag mnie trafił i krew jasna zalała. Oliwy do ognia dowalił spedzio z zapytaniem czy już mi dali rampę. Zjebałam go z góry do dołu a on udał przygłupa jak to on nic nie wie i bym z żalami do szefa dzwoniła. Uuuu ja ci dam pyskować. Zadzwoniłam do szefa i moje pierwsze zdanie brzmiało „Dzień dobry, wie pan co tu się odpierdala?”. Wywaliłam z siebie wszystko. Równy tydzień jestem w trasie i ani razu nie robiłam Amazona, że jakieś gówno dostaje i jakby chciała zostać kierowcą, akrobatą vel magazynierem to mogłam iść gdzieś indziej. Szefcio jak zwykle uśmiechnięty zapewnił mnie, że będzie dobrze i już wracam na Amazona bo faktycznie to wszystko nie ma sensu. Generalnie po palcu do dupy byle bym nie spełniła swojej groźby, że jak w piątek o przyzwoitej godzinie do domu nie zjadę to się zwalniam. Co chciałam to od niego usłyszałam i nie będę udawać, że serio wierzę w owe zapewnienia.
Wjechałam na halę, rozładowałam się i nie wiem czy ja serio jakoś źle wyglądam (w trasie nie patrzę w lustro zbyt często) bo sztaplarkowy pomagał mi zdejmować deski z konstrukcji naczepy. Później jak je zakładałam przyszedł Turek co miał załadunek na tej samej hali i mi pomagał.
Wzięłam prysznic bo firma sztos (mieli osobny dla kobiet) i dostałam zlecenie na Amazona. No nareszcie mój Amazonejro :3
Wchodząc po schodach do pokoju kierowców lęk wysokości dał o sobie znać. Przykryli by chociaż te schody jakąś wykładziną czy coś bo to jest straszne po prostu 💀
Zrobiłam sobie popcorn i kawę - tak można pracować a nie jakieś otwieranie dachu, boków czy r��czny załadunek/rozładunek. Ehhh zmęczona tym wszystkim jestem. Tymi niepotrzebnymi nerwami bo choć staram się by moją mantrą w pracy było „Ja nie myślę. Ja robię!” To się irytuje
W ogóle te deserki są genialne. Mega smaczne, w porcji jest od 84 do 92 kalorii i generalnie to moje odkrycie roku :3 polecam serdecznie bo to jest prawdziwy sztos (kupiłam w biedrze i w Lewiatanie)
Generalnie psychicznie u mnie okej i gdyby nie wkurw na rzeczywistość, którą mi kreuje spedytor byłoby naprawdę spoko.
Kalorii nie liczę. Jem dziennie zupkę chińską bądź zupę domową ze słoika, jakiś mus czy antybaton i jabłko max dwa dziennie. Ruchu mam sporo przez te ostatnie akcje - głównie cardio robię na rozładunkach. Czasem pokręcę się po parkingu by chociaż te 5 tys kroków robić co nie zawsze się zdarza….
No i załadowałam, rozładowałam, wyjeżdżam z Amazonu oczywiście brak miejsc pod magazynem…. wyjeżdżam na autostradę i kieruje się na płatny parking. Patrzę darmowy na autostradzie jest to zjadę a nóż widelec coś się trafi? Patrzę i jest! Wolna rajka. Po prawej ciężarówka po lewej dwa same konie (ciągniki siodłowe bez naczep). Wyginam się na tyle ile jest miejsca i nie ma opcji, że przejdę. Wychodzę i idę poprosić by się trochę do siebie przybliżyli (stali jeden za drugim, więc poszłam do tego „ostatniego”) i pukam delikatnie. Okno otwarte to se myślę pewnie typ nie śpi. Tablice niemieckie i już w głowie układam sobie jak po niemiecku poprosić by się troszkę przesunął. Za drugim razem jak zapukałam słyszę wściekłe „KURWAAA!”. Od razu uaktywniłam przepraszający ton i tłumaczę czemu budzę. Gość do mnie, że śpi, że ma pauzę i że stoi prawidłowo. Ponawiam grzecznie prośbę mówiąc, że całym zestawem jestem i proszę by przesunął się dosłownie metr do przodu. A on, że nie i chuj go to obchodzi. Zatem powiedziałam „Okej, przepraszam, że obudziłam i mam nadzieję kolego, że tobie ktoś mimo wszystko kiedyś nie odmówi w takiej sytuacji”. Wracam do ciężarówki i cóż… Trzeba na żyletki wycofać. Wtedy patrzę firanka się odsuwa i gość macha bym poczekała. Przesunął się ten metr. A ja patrząc by go nie zahaczyć zahaczyłam tego po prawej stronie 💀💀💀 huk jakby mu pół ciężarówki rozwaliła. Światło się zapaliło gość już ma wychodzić ja dzielnie wjeżdżam na miejsce parkingowe. Zgasiłam silnik i wysiadłam. W pierwszej kolejności poszłam do typa co się przesunął, przeprosiłam i podziękowałam to jeszcze tam marudził, że go obudziłam. Poszłam do drugiego z latarką w ręku i przepraszam 💀💀💀 Polska ciężarówka a w środku gość przed 60tką z Ukrainy. Przepraszam najmocniej, gość patrzy na szkody, albo raczej na ich brak. Odpala papierosa i się śmieje, że nic się nie stało (lekko porysowałam mu plandekę). Ja się tłumaczę, że no głupio wyszło. Stwierdził, że się zdarza, że nic się nie stało i z uśmiechem na ustach życzył mi dobrej nocy….
Ja pierdole co za wodospad porażek 🫣🫣🫣 dobrze, że nic nie zepsułam u niego. U siebie nawet nie sprawdziłam, ale ja już nawet nie wychodzę bo lepiej nie kusić losu… jeszcze mnie zagryzie ten Polak co go obudziłam jak zacznę trzaskać drzwiami 💀💀💀
Ja już chce do domu 🥲🥲🥲
31 notes
·
View notes
Text
Dzień dobry. Nieludzką porą witam i byle do piątku, który nawet nie majaczy jeszcze nigdzie w oddali. My na nogach już od godziny, więc z jednej strony proszę mnie podziwiać, że trafiam w te mikroskopijne przyciski na telefonie, a z drugiej mamy tak co poniedziałek i kto wymyślił fakultety na siódmą.
5 notes
·
View notes