#z powietrza
Explore tagged Tumblr posts
sadark-angel · 9 months ago
Text
"Wiesz, co liczy się długoterminowo w związkach? Nie jest to seks, nie są to emocje, nie jest to wygląd. Tym czymś jest spokój. Możliwość wyjechania z kumplami na weekend i nie zastanie po powrocie zapłakanych oczu. Możliwość zamknięcia się w pokoju i poczytania książki bez pytania "Stało się coś?" "Kochasz mnie?". Możliwość umówienia się z koleżanką z pracy bez podejrzeń o zdradę, ale też bycie wolnym od podejrzewania swojej dziewczyny o to, że Ciebie zdradza. Najważniejsza jest przyjaźń z osobą, która potrafi samodzielnie żyć i to, żeby się wzajemnie nie podusić swoimi problemami, oczekiwaniami, lękami i emocjami. Każdy potrzebuje powietrza, żeby nim oddychać, a jeśli go nie ma, to idzie szukać go gdzieś indziej."
176 notes · View notes
deadbutultimatelyprettyblog · 3 months ago
Text
Przepis na racuchy na maślane:
☆200g maślanki naturalnej (może byc owocowa jakas, będzie wiecej kcal)
☆160g mąki pszennej
☆łyżka erytrytolu lub według uznania
☆1 jajko
☆½ płaskiej łyżeczki sody oczyszczonej
☆szczypta soli
☆wszystkie składniki mieszamy na jednolitą mase, i smażymy na patelni jedną łyżkę ciasta. Smażymy na średniej mocy palnika ok. 1 min lub do momentu, aż na powierzchni utworzą się pękające pęcherzyki powietrza, następnie placki przewracamy i smażymy tez około minuty. (ja smażę bez tłuszczu, ale jesli do waszej patelni sie przykleja polecam użyć małą ilość).
☆jednen ma 51kcal.
☆na górę daje jabłka podpiekane z cynamonem, mozna dac co sie chce a kalorie z dodatków sami sobie obliczcie.
smacznego!!
Tumblr media
78 notes · View notes
dawkacynizmu · 6 months ago
Text
ღ rzeczy które naprawdę pomagają z napadami (no glue, no borax) ღ
disclaimer: jeżeli twoje napady nie są wynikiem niskokalorycznej diety, a jedzenie pomaga ci radzić sobie z emocjami, stresem i napięciem, to masz brzydko mówiąc przejebane i myślę, że lepiej jak zabierzesz się za to od innej strony, bo te porady mogą ci nie pomóc. dobrym początkiem będzie rozpoznanie kiedy się objadasz, co wtedy czujesz, oraz znalezienie alternatywnych rozwiązań radzenia sobie z problemami. jedzenie ich nie naprawi, pamiętajmy o tym.
1. podaż białka —  zacznijmy od podstaw. najlepiej dążyć do tego, aby był to 1g na każdy kilogram masy ciała. kiedy jemy go więcej w ciągu dnia, posiłki sycą nas na dłużej, zmniejsza się ochota na słodkie (u mnie)
2. smakowitość diety — to jest bardzo ważny punkt o którym niewiele osób tutaj mam wrażenie wspomina. i nie, nie chodzi mi tutaj o jedzenie przetworzonego jedzenia. spróbuj znaleźć zdrowe jedzenie które faktycznie lubisz np. truskawki, jakiś jogurt konkretny, owsianka z jakimiś fajnymi dodatkami. wiem, że na niskich limitach nie ma się wielkiego pola do popisu, ale warto się postarać. jeżeli twoje posiłki będą ci smakować to prawdopodobnie zmniejszy to prawdopodobnieństwo rzucenia się na ciastka.
3. zakoduj sobie w głowie, że jedno odstępstwo od diety nie niszczy całej twojej pracy — zjadł*ś batona mimo że postanowił*ś wykluczyć słodycze? stało się. najlepsze co możesz robić to wrócić do swoich postanowień, zamiast nadmiernie nad tym rozmyślać.
4. duża objętość + niska kaloryczność — choć dużo osób tutaj uwielbia poczucie głodu, to czasem nie pomaga ono w opanowaniu się w sytuacjach kryzysowych. pomocne będzie ładowanie na swój talerz maksymalnej ilości warzyw o niskiej liczbie kalorii, osobiście uwielbiam gotowanego kalafiora, świeżo ugotowanego i gorącego, wspaniale zabija głód
5. zakazywanie sobie poszczególnych produktów sprawia, że mamy na nią większą ochotę — powiedzmy, że uwielbiasz pieczywo, ale postanawiasz przestać je jeść. jeżeli przestaniesz go kupować, będzie wszystko w porządku i prawdopodobnie nie będziesz o nim myśleć. ale pewnego dnia ktoś w twojej rodzinie może je kupić, podsunąć niemal pod nos. trudniej będzie się opanować kiedy wiesz że masz kategoryczny zakaz, niż kiedy podejdziesz do tego w sposób "mogę, ale niewielką, wpisaną w dzienny limit ilość"
6. bądź zajęty — najwięcej o jedzeniu myślimy, kiedy się nudzimy. planuj sobie dni, jeżeli objadasz się wieczorami to wybierz się wtedy na spacer, zamknij w łazience i zrób dłuższą kąpiel, pograj w coś.
7. stworzenie strategii która na ciebie działa — czujesz, że zbliża się napad. zapisz w punktach, co powinieneś zrobić. polecam, aby taka strategią zaczynała się od zadania sobie pytania, czy naprawdę chcę zaprzepaścić cały dzień ciężkiej pracy. dalej może być wyjście na spacer, wypicie kawy, napoju zero, zapalenie.
8. no właśnie, palenie — wiem że to nie zdrowe, aleee głodówki też takie są więc chyba bez różnicy. mi to bardzo pomagało, często jemy z nudy, a równie dobrze możemy wtedy wybrać się na papierosa (wolę to rozwiązanie bo wymaga wyjścia z domu) lub posmakować smakowego powietrza.
9. bądź świadomy schematu — często działa to w ten sposób dieta na 100% ���> frustracja i silny głód —> binge —> fast/dieta na 100% —> frustracja silny głód i tak dalej. po napadzie najlepiej jest wrócić do tej samej diety, bez drastycznego obcinania kalorii czy głodówki.
10. pij dużo wody — wszyscy to wiedzą ale dodaję ten punkt tylko po to, żeby było równe 10 lol
78 notes · View notes
glizda · 6 months ago
Text
Potrzebuję 3 z przodu bardziej niż powietrza..
Naprawdę mi zależy i jem codziennie po 800kcal a huja mi wychodzi:<
88 notes · View notes
pozartaa · 21 days ago
Text
22.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 599. Limit +/- 2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kal. 105 dni.
Hej, dziś dniówka w pracy. Nic ciekawego. Ponoć ostatni ciepły dzień dzisiaj. Nawet rano idąc do roboty nie zmarzłam - miło.
Wczoraj za to ubrałam się za ciepło, ale chciałam nawet elegancko wyglądać na to spotkanie w Spółdzielni. Kolega Mistrz Gry nałożył jakaś koszulkę z poczwarą. Śmiałam się, że wyglądamy jakbyśmy nie chcieli założyć klubu miłosnikow fantastyki i gier, ale lokalny związek satanistyczny 😈.
Tumblr media
No nic. W pracy nuda. Odkąd usrało mi się, że moja praca jest jednak nudna to się nudzę.... ale nie na tyle by sobie wymyślać zajęcia 😁.
***
No i tak minął dzień.
Dziś się nasłuchałam dla odmiany, że jestem za chuda. Od szefa i od szefa z zaprzyjaźnionej filii firmy, bo akurat przyjechał (tam czasami biorę dodatkowe zmiany) Powiedział coś w rodzaju: "Hej J. a ja mam Ci nadal prawić komplementy, czy się martwić?" 😬 Auć...
Wczoraj u kosmetyczki było to samo : "A pani to jeszcze chvdnie?"
Nie znoszę tego, że muszę ludziom mówić, że im się wydaje ( bo tak jest), że jeszcze schvdłam. Za każdym razem czuję się jak DawnoTemu, kiedy mówiłam wszystkim to samo tylko, że wtedy to były kłamstwa.
*"Nie, nie chvdnę, wydaje Ci się, ciągle chodze w luźnych ciuchach, to Ci się wydaje. Chyba przesadzasz, tamto Ci się wydaje ...ble ble ble"*
To jest dołujące... A wiecie co jest najśmieszniejsze? Kiedy byłam gruba, nikt nic mi nie powiedział ( może matka parę razy), za to odkąd schudłam każdy poczuwa się w obowiązku to skomentować.
Uwaga i komplementy są miłe ale to, co słyszę wydaje mi się teraz takie pasywno -agresywne bardziej niż w jakikolwiek sposób przyjemne 😑.
***
Eh, nie ma co marudzić... łapcie trochę kotospamu na wieczór
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Na ostatnim foto trochę za bardzo rozhajcowałam nawilżacz powietrza i zrobiłam w domu mgłę 😝.
Dobrej nocy wam życzę!
34 notes · View notes
still-living-dead-bitch · 1 year ago
Text
Czasami chciałabym obudzić się bez zmartwień. Poczuć wraz z pierwszym oddechem brak lęku, szybkiego bicia serca. Może kiedyś nadejdzie taka noc lub poranek, w którym nabiore powietrza do płuc, a ciało będzie spokojne.
145 notes · View notes
konstarnacja · 5 months ago
Text
Co się stanie jak nagle znikniesz?
Jeśli myślisz, że odpowiedzią jest "nic", to grubo się mylisz. Wiesz, co się wtedy tak naprawdę stanie?
Twojego kota/psa/papużkę nie pogłaszczą te same ręce, nie poczuje ono tego znajomego zapachu i nie ucieszy się na widok tego konkretnego człowieka, którego tak długo znało. Nikt nie podleje twojej roślinki, bo ważniejszx będziesz ty do szukania. Twoją nieobecność zauważy osoba przed którą siedzisz, dziewczyna, która jeździ z tobą prawie codziennie autobusem czy pociągiem, bibliotekarka i sprzątaczka, którym mówiłxś zwykłe "Dzień dobry". Zaniepokoją się osoby, które obserwują twoją twórczość lub po prostu lubią czasem z tobą porozmawiać. A ty więcej nie poczujesz powietrza po burzy. Nie dotkniesz śniegu. Nie zobaczysz jak liście zmieniają swój kolor. Nie przeczytasz kolejnej książki twojego ulubionego autora. Nie pobujasz się do ulubionej muzyki.
Także wersja "świat nawet nie zauważy" jest błędna. Bo może Ziemia nadal będzie się kręcić a niebo wciąż będzie niebieskie, tak w skali lokalnej zmieni się dużo. Bo stworzysz nagle pustkę i to nie tylko fizycznie. A o takiej pustce długo się pamięta.
Bardzo mi przykro, że przeżywasz teraz taki okres. Musi być ci naprawdę ciężko. Dlatego dumna jestem z ciebie, mimo że oboje się nie znamy. Jak, jestem dumna za to, jak daleko już zaszłxś. I mimo wszystkiego co czujesz, nadal masz siłę wstać rano i żyć. Jesteś niesamowitx. Pamiętaj.
45 notes · View notes
ogrody-ilangory · 27 days ago
Text
Sen
Dziś miałam sen o tym, że idę przed siebie długim murowanym korytarzem. Jestem zmęczona, mam dwie drogi albo iść przed siebie albo usiąść i czekać bo zawrócić nie chcę. Idę więc dalej, co jakiś czas napotykam światło przebijające się przez okienko grubości 2 palców. Przystaję przy nim aby nasycić oczy światłem i wciągnąć tyle powietrza ile się da. Z czasem okienko znika a mnie znów otacza ciemność. Idę dalej… Okienka nie pojawiają się już więcej. Może idę zbyt wolno? Zaczynam się bać, zaczyna brakować mi tlenu, ściany zaczynają się przybliżać, im więcej ruchów wykonuję tym mniej jest tu dla mnie miejsca. Czuję się przytłoczona. Nagle zaczynam zastanawiać się czy to ściany się przybliżają czy może to ja tak rosnę? Nagle zaczynam dostrzegać to, że kiedyś ledwo co dosięgałam sufitu, teraz wyczuwam go czubkiem głowy, czuję na barkach ściany. A więc zaczyna mi brakować miejsca, wystarczy trochę siły i determinacji i wydrążę sobie okno, a jak nasycę się tą odrobiną światła i powietrza to wydrążę sobie drzwi...
Tumblr media Tumblr media
16 notes · View notes
myslodsiewniav · 5 months ago
Text
Odpuszczam gonitwie myśli (tylko trochę), zauważam syndrom oszusta i swoje nawyki. I trochę o poczuciu dumy z dokonanych rzeczy w obszarze neurotypowym (nie do końca wiem, jak to jest czuć dumę - jak się okazało)
26 czerwca 2024
Widzę, że na tumblrze zaszły zmiany, ale nie mam czasu ogarniać kłódek. Po sesji.
Wczoraj złożyłam wniosek, ze wszystkimi dodatkami, ze wszystkimi formularzykami itp. Dopieszczone na maksa. I tak myślę: po chuj ja się tak staram, żeby to było TAK DOBRE? To tylko wniosek i w dodatku o nie dużą sumę pieniędzy (największą jaką się da, ale relatywnie nie dużą). Ech.
Spalam się na małe rzeczy. W tym tygodniu muszę jeszcze wyprawić w podróż moje dwie prace finałowe na międzynarodowy konkurs. Najlepiej byłoby wysłać je dzisiaj, ale tak serio-serio skończoną mam jedną. A druga wciąż rozgrzebana i trudno, nie poleci. Nie mam na to siły.
Uderzyła też znowu alergia - mnie tylko trochę, na przełomie kwietnia i maja było znacznie gorzej. Po porostu trochę boli głowa i mam problemy z oddychaniem, dlatego teraz nie odchodzę daleko od naszego domowegoo filtra powietrza. No i wróciły te bomble na dłoniach - myślałam, że ma uczucielenie na barwnik turkusowy, ale akurat nic farbami nie działałam w tym roku (bo nie mam czasu), więc musi chodzić o coś innego. Ech.
Ale mój narzeczony wygląda jakby się zjarał - oczy opuchnięte, powieki tak napompowane, że są w zasadzie pontonikami wokół przekrwionych gałek ocznych. Twarz go piecze - co chwilę trze ją dłońmi, do tego stopnia, że wczoraj sam z siebie poprosił mnie o jakiś delikatny krem (nie znosi mieć na sobie filmu z kremem, nie lubi uczucia "tłustości" - rozumiem, ja też, bardzo mnie to wkurza, ale kremy do skory twarzy zwykle przynoszą mi ulgę i nawilżenie, bo mam bardzo cienką skórę). Drapie się też po rękach i co kwadrans biega do łazienki - albo opłukać buzię, albo (w domu) wziąć prysznic. Do tego kicha seriami, tak średnio po 10 "apsik" pod rząd - jemu to przeszkadza bardzo, ale koledzy w pracy mają z tego ubaw, są wspierający. Tak myślę, że to naprawdę lepsza forma radzenia sobie z kumplem, który jest w trudnym momencie, którego stan zdrowotny utrudnia komunikację - całe szczęście ziomki w jego biurze wolą obśmiać (śmiejąc się z nim, nie z niego) i podać mu lekarstwo niż wkurzać się, że tyle trwa zanim odpowie na ich pytanie.
Wczoraj, w ramach radzenia sobie z poziomem kortyzolu... Ech... No nie, to nie tak. Od jakiegoś czas widzę, że jestem zestresowana, żongluję nadmiarem terminów i informacji, przytłacza mnie to. Zaczynam czuć się do niczego, wątpić w swoje umiejętności, wartość. Łapać sie na lęku, że nie zaliczę roku (co potwierdzi, że jestem absolutnie beznadziejnym przypadkiem głupka i hipokrytki, której zdawało się, że zna się na tyle by poradzić sobie z zaspokajaniem swoich atypowych potrzeb i zarazem realizacją etapów nauki przygotowanych dla osób neurotypowych - więc jeszcze dodatkowo we własnej głowie sobie dorzucam), na lęku, że jestem beznadziejną narzeczoną, córką i przyjaciółką - a jeżeli na coś faktycznie pracowałam to właśnie na bycie w swoim mniemaniu dobrą partnerką, córką i przyjaciółką. Realizuję swoje marzenie teraz i mam mniej czasu, chcę, aby przyjaciele to zrozumieli, ale też nie chcę zaniedbać naszych relacji. A ostatnio zaczyna wszystkiego być tak dużo, że chociaż odczytuję od nich wiadomości to odpisuję krótko, albo wcale (bo ze zmęczenia zapominam - chociaż w głowie mam ułożoną odpowiedź i często jestem przekonana, że to nie tylko napisałam, ale też wysłałam) - po prostu moja bateria socjalna się rozładowuje i pomimo chęci nie mam siły na to by odpisać. Nie mam też siły na robienie zdjęć ze spotkań (co zawsze dawało mi tyle frajdy). Więc ostatnio częściej używam słowa "przepraszam" niż bym chciała i to powoduje, że jakby sama sobie potwierdzam jak bardzo beznadziejna jestem.
Klasyczne ADHD.
To wszystko, te wszystkie uczucia to klasyczne ADHD.
Złapałam się na tym w zeszłym tygodniu robiąc sobie krótką przerwę i zabierając siebie samą i swojego pieska w naturę. Chodziłyśmy przez 4h po parku, a do mojej głowy docierał taaaaaaki mętlik myśli konfrontowanych z faktami, że miałam ochotę odgryźć sobie ogon.
Ostatnio tez przeczytałam - do snu - że ADHDowcy nie odczuwają uczucia "spełnienia/feeling of accomplishment". I to było ciekawe. Tym bardziej ciekawe, że WIEM, że mogę odczuwać spełnienie - i wiele razy je czułam! Ale faktycznie, aby poczuć dumę ze swoich dokonań i spełnienie potrzebuję 1- mindfulnessu w postaci bliskości z sobą i bliskimi, 2 - rutyny, 3 - w tej rutynie sporego czasu na świadome zauważanie swoich uczuć i dbanie o ciało (sport, joga, sauna, pływanko, czytanie itp) o którym z nawyku po prostu zapominam. Czyli w zasadzie [potrzebuję wszystkich punktów 1,2,3 sklejonych w jedno. Ale słuchając tego co ADHDowcy mają do powiedzenia na temat rozróżnienia spełnienia w sensie "accomplishment" oraz w sensie "fulfilment" zrozumiałam, że to kolejna sprawa, która mi się zlała w jedno. Dotąd nie rozużniałam znaczenia tych słów, to dla mnie były synonimy, słowa opisujące to samo, a one jednak opisują pewną różnicę w niuansach.
Z zaskoczeniem odkryłam, że moje uczucia spełnienia, to, które chwilę temu opisałam jako kombinację punktów 1,2,3 to "fulfilment", tym czasem uczucie "accomplishment" to dla mnie coś bliższego "poczuciu ogromnej frustracji poprzedzonej chwilową ulgą", niż dumy. Nie czuję w chwilach dla neurotypowych "spełniania/accomplishment" - czuję ulgę, że zdołałam coś wykonać na czas i nie zjebać tego, myślę w takich chwilach o sobie źle - że mogłam szybciej, lepiej, porządniej, że raptem pomimo swoich wad "jakoś się udało". Że nie popełniłam błędów (bo system nauczył mnie nie ufać sobie - ADHD dalej), że nie zostałam od razu wykluczona z procesu, że nie dostałam od razu 0 punktów. Czyli westchnienie ulgi "uf, udało się" i od razu przechodzę do przypomnienia sobie o liście rzeczy, które jeszcze muszę wykonać na czas i złożyć o czasie, znowu na tyle dobrze, żeby nie było się do czego przyczepić, żeby było tak dobre, by "załatać" ewentualne braki, które przecież będą (dysprtografia, synestezia itp).
Nie wiedziałam, że można czuć inaczej.
Że informacji: złożyłam, udało się. Może towarzyszyć coś innego niż, ulga i przypominanie sobie o wszystkim co jeszcze muszę zrobić, aby nie zawalić. Ewentualnie o przypominaniu sobie, że mogę zawalić i to okay, bo i tak to ja będę się bujać z konsekwencjami - w tym jest siła i odzyskanie sprawczości i odpowiedzialności.
Dlatego "bycie dla siebie łagodną" to dla mnie jak branie prysznica po dłuuuuugim boju w systemie. Terapia to najlepsze co dla siebie samej w życiu zrobiłam. Wzruszam się, jak o tym myślę.
Anyway.
Wczoraj, 25 czerwca 2024 r. złożyłam dopieszczony na 1000% wniosek o grant. Z załącznikami i rekomendacjami (wg. wniosku wystarczyła jedna rekomendacja, a ja postarałam się o dwie, i to od dwójki naprawdę bardzo kompetentnych naukowców. Co więcej - byłaby trzecia rekomendacja od Pani dziekan, ale formalnie nie może jej napisać, bo chociaż nie jest w jury konkursowym to jednak jej dział się zajmuje oceną i przetwarzaniem decyzji o przyznaniu grantu), z oświadczeniami, z harmonogramem i budżetem tak przygotowanym, jak podobno nikt w historii tego konkursu nie przygotowywał tych dokumentów.
Mam doświadczenie, dostałam pochwały, zostałam doceniona, mój zespół mnie wsparł, pracowałam nad tym dłuuuuugo. To naprawdę solidna robota i wiem, że jest solidna, bo wiem jak dużo informacji przestudiowałam.
I poczułam raptem ulgę, że "udało się" złożyć to na czas i zarazem nie wylecieć w przedbiegach. Jak zawsze. Syndrom oszusta na pełnej - mam przekonanie, że ja nic nie wiem, nie umiem, że ja ledwo osiągam jako-taki poziom, że pewnie wszyscy inni mają ten poziom i są ode mnie lepsi, a ledwo im doskakuję. Tak myślę, serio! Chciaż dostałam feedback, że w ogóle tak nie jest! Ba! Dostaję taki feedback regularnie! Że moje prace zaliczeniowe są na świetnym poziomie. Ba! Jeden Pan wykładowca napisał mi, że daje mi 5, bo jego historii prowadzenia kursu, który mi wykłada w tym semestrze, od lat, od początku, jeszcze nie dostał tak świetnie, profesjonalnie, szczegółowo i dobrze napisanej pracy. Do tego z dbałością o właściwe przedstawienie wniosków i oprawy graficznej. Skakałam ze szczęścia, gdy to czytałam, jednak i tak cos we mnie nie dowierza, że mogę być NAPRAWDĘ DOBRA.
Ale im więcej sama sobie zostawiam przestrzeni na dbanie o ciało, na spacerki, na odpoczynek, na mindfullnessu, tym wyraźniej łączę te dwa ja: to, które dostaje komplementy i feedbacki od profesjonalistów doceniające mój profesjonalizm, oraz to, które boi się ciągle, że jeżeli nie da z siebie 3000% to ktoś odkryje jak bardzo beznadziejna i nie-dość kompetentna jestem.
ADHDowicze potrzebują tego czasu na mindfullness.
Dlatego - po przetrawieniu tego co powyżej opisałam - skupiłam się na "moim wtorku" i na wybraniu się do saunarium. Oczywiście wczoraj, na saunie odliczałam w głowie kolejne kroki: że teraz, do końca tygodnia muszę zrobić i oddać zaliczenie z przedmiotu XXX, wysłać pracę na konkurs, a jeszcze tego dnia muszę przecież odbyć certyfikowane szkolenie (odbyłam, 2,5h miało być o AI, a było tak naprawdę o sprzedaży generycznego chłamu w postaci e-booków pisanego przez AI na Amazonie, na generowaniu zdjęć w AI i upieraniu się, że możemy je sprzedawać jako "nasze zdjęcia" i zrezygnować z najmu usług fotografa/grafika, o tworzeniu treści szkoleń przez AI, o pisaniu listów biznesowych przez AI - zabawne, bo o ile na studiach miałam nie raz omawiane, jak łatwo rozpoznać teksty tworzone przez AI, chociażby po składni i po kalkach językowych, po pokracznym słowotwórstwie, to na tym certyfikowanym szkoleniu dostałam przeciwieństwo tego: facet zachwalał te wszystkie "współpracuj ze mną, a rozkwitnę twój biznes" według niego brzmiało kreatywnie, ech... Ale typ podczas szkolenia zachęcił około 400 osób do zakupu jego narzędzi AI i kolejnej usługi szkoleniowej za około 2 tysiące każde, więc tak się robi prawdziwą kasę, a ja i moje wątpliwości etyczne są wciąż na głodowej pensji... Ech...), a po szkoleniu wywiesić pranie, skontaktować się z urzędem w sprawie wydanie certyfikatów i zaświadczeń, a w przyszłym tygodniu najpóźniej zrobić zaliczenie z XXX i je oddać, a potem przygotować się na egzamin, a potem, już po sesji zadbac o kolejno: wyjazd na chwilę by odpocząć, o urodziny mojej siostry, o urodziny przyjaciela, o urodziny szwagra, o urodziny taty, o odwiedzenie szwagierki, o realizację grantu, jeżeli dostanę grant, o odbycie kolejnych szkoleń... i tak dalej.
Trudno mi się wyrwać z tych przytłaczających myśli. Serio.
Mam listę terminów w głowie i w kalendarzu, kolejne rzeczy od siebie wzajemnie zależą i jak coś zawalę to kolejne etapy mogą się skomplikować.
Boje się.
Ale chcę spróbować z założeniem działalności, ale nie zrobię tego bez tej informacji o grancie, bo bez tego nie będę miała pieniędzy na realizację kursów, bez których nie dostanę dotacji.
Zluzowałam w saunie, ale wciąż to odliczanie kolejnych etapów przebiegało mi w głowie, aż... usłyszałam chrapanie. Myślałam, że to ja chrapię xD A to babeczka, która leżała na sąsiedniej półce. xD W nocy poprzedzającej złożenie wniosku nie mogłam spać - spałam ledwie 2h, a potem nie czułam senności. I to mnie martwiło. Ale w saunarium, słuchając tego miarowego, spokojnego chrapania sama się uspokoiłam. Natrętne myśli się wyciszyły. Byłam bliska zaśnięcia...
I to było takie przyjemne. :D
Wyszorowałam się, potem nabalsamowałam i wróciłam do domu.
Widzę, że przytyłam i poczułam, że ciało mnie boli (to fascynujące, jak w stresie można ten ból ignorować). Więc o siebie zadbałam: zjadłam duuuużo soczystych pomidorów i zaległam na kanapie z moim opuchniętnym narzeczonym i kochanym pieskiem. Oglądamy od nowa "BoJack Horsman" i ten serial, ech... jest dobry i boli w serduszko. Dużo triggerów we mnie wywołuje, ale cieszę się, że możemy z O. o nich porozmawiać.
A potem kupiliśmy bilety na pierwszy wypad po sesji, który porusza nasze ciała i przewietrzy głowy. Robiliśmy to będąc chooooolernie zmęczonymi, więc kilka rzeczy muszę dzisiaj na dworcu wyjaśnić, ale mamy to. Jedziemy spełnić kolejne moje marzenie <3
Mega się cieszę, chociaż sama podróż troszkę mnie martwi - zobaczymy czy to faktycznie tak dobry pomysł, jak się wydaje być. Może być tak, że to za mało czasu i za duża odległość, by faktycznie poczuć odprężenie. :/
Wczoraj w saunie też myślałam o Turcji i naszym dniu SPA w Hammam. OMG nie pamiętam w rezultacie, czy to opisałam, ale to było tak fantastyczne i tak fajne!
Dużo się dzieje, za dużo.
Nie mogę się doczekać wakacji.
A dziś wstałam z przewianym barkiem xD - kurwa, załatwiłam się na saunie! Nie mogę ruszać głową i lewą ręką. xD No kurwa super. xD
Od rana wchodzi smarowanie się maścią końską.
24 notes · View notes
presleyowa · 1 month ago
Text
Poniedzialek...
Dzis laczylam sie w bolu z @aquilanew-blog.
Moje supernowe, super nowoczesne biuro nie potrafi zapanowac nad klimatyzacja. Oznacza to, ze klima chodzi 24/7/365.
Spory kawal otwartego pietra, na ktorym jest moje biuro, walczy z chlodem. Od sierpnia kupili kilkanascie dmuchawek cieplego powietrza i tak grzeja biuro. 😂
Wlaczaja dmuchawki rano, okolo 7. Biuro chlodzilo sie przez okolo 14 godzin, a po weekendzie jeszcze dluzej. Rano o 7 pizga, o 9 nadal pizga, o 13 nadal pizga, bo jedno wyklucza drugie. To moze sie ogrzac cieplym napojem?
A tu juz uklon w strone BHP/ekologii/zrownowazonego rozwoju. Nie ma czajnikow, sa kraniki z goraca/zimna woda. Zimna woda jest letnia, a goraca woda jest tylko nieco cieplejsza od zimnej. Kubeczki z Ikei wysysaja cale cieplo w 5 minut. To moze pojsc w podstawe i ogrzac dlonie ciepla woda w kranie w lazience?
A tu ponownie uklon w strone BHP/ekologii/zrownowazonego rozwoju. Woda zimna leci bez ograniczen, po odkreceniu kranu z ciepla woda po kilku sekundach spada cisnienie, zebysmy przypadkiem nie zmarnowali jej zbyt wiele. To myjemy rece 40 sekund, zamiast 15. Ma to sens, jak wszystko w tym pieknym kraju.
Zagrzalam sie dopiero w aucie. A teraz grzeje sie w domu pod kocem, pijac kawe z likierem waniliowym.
Jasne, ze moge przywozic wlasny kubeczek goracej herbaty. Tylko z torebka i laptopem zwyczajnie brakuje mi miejsca i sily. Sam laptop wazy ponad 3 kg bez ladowarki.
Mimo to, nie narzekam. To tylko pol dnia raz na jakis czas.
Urlop w Polsce zorganizowany. Urlop w Belfascie zorganizowany. Urlop w Pradze zorganizowany. Nastepny do planowania jest urlop w Budapeszcie. Poluje tez na Wlochy-Sardynia/Sycylia mile widziane.
Jeszcze tylko 30 minut i Masterchef!
19 notes · View notes
zuznnka · 21 days ago
Text
musze sie tu wyżalić bo nie mam komu;)
męczy mnie to wszystko kurwa mam dość z 69kg zeszłam do 65 zaraz skonczy mi sie slim strong;) chce sie pociąć chce przeciąć żyły albo jebnac do nich powietrza nie chce mi sie żyć dosłownie nie mam hajsu na nic miałam w głowie pomysł żeby w końcu zdrowo sie odchudzać ale ana już mnie tak pochłonęła że od kilku lat nie moge przestać to jest jedyna opcja jedyne wyjście wszystko mnie boli nie mam sił na ćwiczenia ani jedzenie ( tym lepiej ) nikt mnie nie rozumie nikt nie wie o moich problemach chce po prostu zniknąć nic mi nie wychodzi nic to życie jest koszmarem 🤡
7 notes · View notes
xepongex · 9 months ago
Text
Tak nagle po prostu zniknęłaś z mojego życia, tak o, bez uprzedzenia i słowa pożegnania. Świat stał się nagle szary, ponury, niewyraźny i przepełniony nieszczęściem. Nagle z codziennego kontaktu zastałam własne towarzystwo i cztery ściany. Tyle razy moje palce zawisnęły nad klawiaturą, aby wysłać do ciebie wiadomość i powiedzieć Ci, że mleko było zważone, dzień był kiepski, a mój ulubiony aktor udzielił wywiadu i obejrzałam go miliony razy. Tracąc Ciebie z dnia na dzień, zaczęłam tracić siebie. Mało spałam, jadłam minimum, aby zdusić to uczucie głodu. Przestałam dbać o siebie jak i o swoje otoczenie. Powroty do mieszkania były najtrudniejsze, bo samotność otulała mnie z każdej możliwej strony. Nie miałam siły na nic, a pusty wzrok utkwiony był w ekranie telefonu. A potem zaczęłam słuchać muzyki. Stało się to formą terapii, która uspokajała mnie, zagłuszała myśli. Zaczęłam planować każdy dzień, by mieć po co wstać następnego, a nie przeleżeć go z pustym wzrokiem wbitym w ścianę i z ochotą na płacz. Zaczęłam zmuszać się do jedzenia i szukałam przyjemności w przygotowaniu ładnych posiłków. Wypolerowałam mieszkanie w akcie złości i frustracji. Robiłam minimum minima, by zebrać się w całość. Wyszłam na spacer, było słychać mewy i pierwszy raz od dawna poczułam, że mogę oddychać, nie popadając w atak paniki. I pierwszy raz od dawna dostrzegłam słońce, które wcześniej przez długi długi czas było schowane za chmurami. Nabrałam powietrza do płuc, na plaży fale odbijały się od brzegu i wszystko nagle się we mnie wyciszyło. Chociaż moje kawałki pokruszonej duszy ledwo się trzymały to po raz pierwszy od dawna pomyślałam, że może z tego wyjdę. Wyjdę z tęsknoty za tobą i poukładam się na nowo.
22 notes · View notes
pozartaa · 1 month ago
Text
10.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 588. Limit +/- 2100 kal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kal. od: 93 dni.
Majorka dzień 7
Dziś nasz ostatni dzień 😢 o 3:10 mamy transfer na lotnisko, a w Polsce będziemy koło 9:00.
Ale póki co jeszcze mamy cały dzień. Ostatnie pamiątki, ostatni haust morskiego powietrza.
Zakupiłam sobie tyle badziewanej biżuterii, że czuje się jak choinka. Najfajniejszy jest "mood ring" według niego jestem ciągle wyluzowana.
Tumblr media
Zafundowaliśmy też sobie "fish spa". Wzdłuż całej plaży Chinczyki mają salony urody i za 5€ można 20 minut pozwolić rybkom z gatunku brzanki ssącej objadać martwy naskórek z twoich pięt. Bardzo fajne uczucie. Mam nadzieję, że nie złapie żadnego grzyba 😬.
Tumblr media Tumblr media
W końcu wypiliśmy koktajle owocowe. W barze przy plaży
Tumblr media Tumblr media
No i niestety koniec naszej przygody z Majorką. Pewnie nie prędko czekają nas drugie takie wakacje.
***
Pora wrócić do rzeczywistości. Ostatni dzień żarcia jak dzikus. Zw@żę się w niedzielę albo w poniedziałek. Myślę, że wtedy będzie widać rzeczywista skalę zniszczeń.
Obstawiam, że mam 6 z przodu jak nic (177cm) 😵‍💫. Ważenie się bezpośrednio po tym całym obżarstwie to nie jest dobry pomysł. Kiedy to piszę, to właśnie trawie ten truskawkowy deserek.
Zwykle deserów unikam bo za słodkim nie bardzo przepadam ale dziś było - a co mi tam - jest miejsce i na deserek... i pierwszy raz przez cały pobyt stwierdziłam - "taaa, jesteś nażarta pozartaa" 🫣
Tumblr media
Baj baj Majorka
41 notes · View notes
niepoprawnaromantyczka · 4 months ago
Text
oddech.
czasami w depresji nie ma chwili na oddech, ale w tych momentach gdy zaczerpniesz powietrza spróbuj działać. Nawet jeżeli nie masz sił w tych 8 godzinach dnia, ale znajdziesz w 10 minutach ułamek nadziei. Z czasem to będzie więcej ale na dzień dzisiejszy oddychaj pełna piersią w momencie który masz. Nadzieja zaczyna się od ziarnka, nawet gdy wydaje się być nieznaczący to ono rośnie.
10 notes · View notes
kasja93 · 11 months ago
Text
Hejka
Tumblr media Tumblr media
Zjedzone: zupa kalafiorowa oraz zapiekanka z grzybami (Orlen).
Spalone: ?
Tumblr media Tumblr media
Wstałam rano, ogarnęłam uszate oraz ogoniaste bestie. Wyszłam również na spacer z Gryziem. Na śniadanie wjechała adwentowa herbatka i będąc w dyspozycji (czekałam czy coś nie wpadnie i nie będę musiała jechać do roboty wcześniej) zabrałam się za sprzątanie pokoju. Oczywiście króle stwierdziły, że najfajniej biega się po mokrym 🙃
Koniec końców jednak pokój wysprzątałam i ułożyłam zabawki królików tak jak były. Ruda oraz Jerry poprawili je po mnie robiąc swój porządek
Tumblr media
Nie minęła 11 jak pojechałam jeszcze na szybkie zakupy budowlane bo zabrakło kilku rzeczy. Po drodze wpadłam z tatą na stację paliw. On wziął dużego hot doga ja zaś zapiekankę z grzybami. Po powrocie w razie W wyniosłam wszystkie rzeczy do zabrania w trasę do toyoty. Chciałam chwilę odpocząć, ale Jerry zaczął mnie zaczepiać. Zrobiliśmy sobie wspólne selfie.
Tumblr media
Cóż… Poranne prostowanie włosów nie dało spektakularnych efektów. Zbyt duża wilgotność powietrza 🤷🏼‍♀️
Posiedziałam dziś trochę w salonie oglądając imbę w sejmie 🤣 wraz z tatą tworzymy prawdziwą lożę szyderców. Ogoniaste oraz Gryziu również nam towarzyszyli
Tumblr media Tumblr media
O 16 wiadome już było, że nie wpadnie mi trasa z Łodzi do Wrocławia i do tego ostatniego jutro będę jechała „na pusto”. Jednak z moich obliczeń wynikało, iż będę musiała wstać o 3 nad ranem i max o 4 rano wyjechać z domu by pojechać osobówką do Łodzi, wpakować się do ciężarówki by we Wrocławiu być koło 8 rano. Postanowiłam pojechać do pracy już dziś i na spokojnie przespać się w ciężarówce. Przynajmniej nie musiałabym być jutro tyle godzin na nogach. Dlatego po 20 wyjechałam z domu i po godzinie już byłam w Łodzi. Wpakowałam się, posprzątałam sobie nieco a budzik nastawiłam na 4:50 rano :)
Tumblr media Tumblr media
Tak wygląda wnętrze klamota, gdyby kogoś to interesowało… Nic specjalnego, ale nie narzekam. W końcu to ostatni wyjazd w tym roku :)
Miałam ubierać choinkę, ale tata stwierdził, że ogarnie żywą i nawet ją ubierze! A on serio nie lubi ubierania oraz rozbierania drzewka bożonarodzeniowego. Aż sprawdziłam czy nie ma gorączki xD
Byle do przodu! Dziś tak mi się nie chciało jechać do roboty. Na dodatek było mi jakoś tak przykro, że muszę uszate diabły znów zostawić. Jednak kasa mi z nieba nie spadnie. Nie mam złej pracy, firma jest okej a że muszę tyle siedzieć w robocie? Cóż… życie 🤷🏼‍♀️ zawsze mogło być gorzej. I tej myśli mam zamiar się trzymać :)
23 notes · View notes
uwiklana-blog · 4 months ago
Text
Zjadłam aż ok 1000 kcal, nie liczyłam dokładnie, znowu 😔
Na 2 śniadanie ogórek z ziołami a potem mini napad, niekontrolowałam tego borówki, kabanosy, orzeszki , chociaż trening mały zrobiłam.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Wczoraj był koszmar dusiłam się praktycznie cały czas, nie mogłam złapać powietrza, jakby ktoś mi nóż wbijał w płuca, nikomu tego nie życzę. Jutro postaram się zjeść mniej, dziś nie wychodziłam, zakupy zrobiłam przez internet, chce dać sobie odpocząć i nie wychodzić przez kilka dni aż będę w stanie bez duszności utrzymać się na nogach. Plus taki ze nie przytyłam ani nie schudłam.
Waga z dziś: 86.4
BMI 24.20 ( wyszłam z nadwagi)
7 notes · View notes