#somatyczne
Explore tagged Tumblr posts
zniszczonyprzezswiat · 5 months ago
Text
Chyba tym razem już się nie pozbieram…
11 notes · View notes
nerwica-lekowa · 8 days ago
Text
Ciągle wydaje mi się że każdy o mnie rozmawia w negatywny sposób.
3 notes · View notes
Text
Kurwa kocham jak bliskie mi osoby mówia że symuluje :) Serio chcialabym żyć normlanie bez bólów brzucha, głowy i nie nie robie tego specjalnie, ciagle słysze idz się zbadaj nikt nie może zrozumieć, że to bóle somatyczne i że mnie naprawde boli i sobie tego nie wymyślam. Ciagle maja o coś pretensje że nie chce gdzieś iść, albo że za mało mówi o wszytsko pretensje, jak ja mam normlnie funkcjonować jak cały czas mnie coś boli,
7 notes · View notes
trudnadusza14 · 15 days ago
Text
16-26.12.2024
Mam za sobą bardzo kreatywny przedświąteczny czas
Aczkolwiek kreatywność to nie jedyna rzecz
Póki pamiętam to kilka dni przed wigilia w miejscu terapi mówiłam nie nie idę ! Po co ja tam ? Pewnie narobię sobie wstydu i ucieknę z płaczem przez ilość ludzi i jedzenie
Dzień przed to się dowiedziałam że tam jeszcze ksiądz będzie,a że ja nie znoszę księdzy bo źle mi się kojarzą to takie myśli : o nie ja w takim razie na pewno nie przyjdę !
Coś pamiętam że na zajęciach filmowych zaczęłam się odcinać od siebie i tu film się w połowie urywa,bo pamiętam że się ocknęłam jakby z takim gdzie ja jestem ?
Terapeutka wróciła a ja miałam takie myśli : kim jesteś ? Może nauczycielka ? Jestem w szkole ? Stół krzesła,sale,to by się zgadzało
Uroilo mi się że jestem w szkole xd
Do tego w podstawówce 😅
Obecnie chyba dominują we mnie kilka osób które były też tego dnia. Więc póki się znów nie zdysocjuje to będę pamiętać to co pamiętam
A nawet mogę powiedzieć że po dłuższym czasie będąc zdysocjowaną jestem chyba sobą,widzę to po fakcie ile rysuje i jak dokuczają mi objawy somatyczne
Wyszłam pomogłam terapeutce i ona ze mną pomówiła i jak to następnego dnia powiedziała wydawałam się jakaś inna wtedy
Ale odnośnie jeszcze tego dnia to pomyliłam drogę do domu i poszłam pod dom gdzie mieszkałam kiedyś w tym czasie. Zdziwiłam się że otworzył mi ktoś obcy. Ta kobieta co mi otworzyła chyba mnie kojarzyła więc mi powiedziała że mieszkam na innym adresie bo zamieniła się moja rodzina z nią mieszkaniami.
Naprawdę,można poczuć się jak wariat uwierzcie mi 😅
Poszłam do "swojego teraźniejszego" domu i byłam w szoku jak weszłam,koty ? Przecież ja nie miałam kotów ?
Nie pamiętam dokładnie w którym czasie był mój mózg świadomoscia wtedy ale obstawiam że na przełomie lat dziecięcych i nastoletnich. Czyli gdzieś jak miałam z 12 lat
Potem ktoś do mnie pisze na fejsie a ja tak myślę : co to za ludzie ?
Własnego chłopaka zapomniałam,on skumał co się dzieje i próbował siebie jakoś przypomnieć
Boże gdybym tego dnia ten wpis dodała to bym chyba nie ogarniala dalej co się dzieje
Tak to już sobie zdaje sprawę,aczkolwiek szczerze nie wiem jak mam ten proces dysocjacji powstrzymać. Na tą chwilę jestem sobą ale mam dużo osób w głowie i jakby znów każde się kłóci o to kto przejmie kontrolę nad ciałem
A co do tamtego dnia pamiętam takie bum i głos : musisz zrobić ciasto do szkoły
Zrobiłam ciasto mandarynkowe i szczerze ? Było strasznie dobre !
Aczkolwiek moja matka tego nie podzielała
Ale grunt że byłam szczęśliwa robiąc to ciasto
A następnego dnia była wigilia i jak tam przyszłam to spotkałam jedną swoją przyjaciółkę która też tam szła
Więc weszliśmy razem
Jak weszłam do tej sali i zobaczyłam ilość osób to jedna strona mówi: "o nie,spierdalajmy póki nikt nas nie zauważy "
A druga: "idź tam! Masz ciasto ! "
Stałam jak słup i nie mogłam się ruszyć. Jedna terapeutka zobaczyła i podeszła i powiedziała że mogę chwilę poczekać zanim wejdę do sali
I faktycznie po kilku minutach weszłam
A ogólnie moje cele na tej wigili były takie :
-nie dostać ataku paniki
-rozmawiac z innymi
- zjeść wśród ludzi
I wiecie co ? Udało mi się ! I mimo zjedzenia nie miałam jak zawsze że po chwili musiałam iść wymiotować. Bo tak przeważnie miałam jedząc wśród ludzi !
Ale przyznaję że jak było za głośno to musiałam wyjść z sali na dwór. I jak się okazało nie ja jedyna bo przyjaciółka też
Ale potem wróciłam
I szczerze byłam z siebie dumna
A ciasto mandarynkowo-cynamonowe wszystkim smakowało,pytali się gdzie kupiłam xD jak mówiłam że robiłam sama to były zdziwienia
Pomagałam potem sprzątać a terapeutka była strasznie dumna
Aha no i o mało zapomniałam. Zrobiłam terapeutce prezent
Tumblr media
Trochę niewyraźne ale widać co to jest. Tak mi się spodobało robienie świątecznych rzeczy na florystyce. Bardzo jej się podobało 🥰
A kolejny dzień planowałam z kimś się spotkać ale nie wyszło bo ataku padaczkowego dostałam w nocy
I ja nie rozumiem jednej rzeczy. Dlaczego ostatnio jak zaplanuje jakieś spotkanie ze znajomym to kilka godzin później dostaje atak przez który nie jestem w stanie funkcjonować przez najbliższe kilkanaście godzin ?
Mój mózg tak chcę powiedzieć że nie chce ludzi czy co ? 😂
Nie rozumiem na razie tego
Aczkolwiek no ostatnio często mam tak że trudno mi się realizować wśród innych,jakoś wolę sama. Nie wiem z czego to wynika i poruszę to w poniedziałek na psychoterapi
Nie przeszkadza mi to że teraz bardzo rzadko poza terapią widzę się z innymi ale wiem że jakbym kontynuowała tą izolacje dalej może mi wrócić lęk społeczny. A tego nie chce
Większość tych moich dobrych znajomych przez to myśli że wpadłam w dołek,bo ostatnio jestem według nich za spokojna i za zamknięta
A prawda jest taka że ostatnio mam albo hipomanie albo stabilność. Choć przed świętami też dostałam na kilka dni manie
Pobrałam jakiś czas temu aplikacje do monitorowania nastroju,na wizycie u psychiatry zamierzam mu to pokazać
A tak się prezentuje grudniowy wykres
Tumblr media
A ten spadek w święta lub przed z mani do stabilnego był spowodowany atakiem padaczkowym
Nie wiem czemu ale mam odczucie że ostatnio te ataki jakby mnie ściągają z mani czy kiedy hipo bardzo szaleje
Ja się śmieję dosłownie że padaczka mi daje prywatny zabieg elektrowstrząsów xD
Za miesiąc na wizycie u psychiatry spytam się co o tym sądzi aczkolwiek dla mnie to trochę dziwne
A święta były takie całkiem całkiem.
Zdarzył się cud
Wujek opieprzył moją matkę że chciała zmusić mnie do kłamstwa że nic się nie dzieje i że jesteśmy "idealną rodzinką"
I opowiedział że odkąd się wyprowadził z tego miasta i kraju i nikomu nie odpisuje to wyszedł z zaburzeń odżywiania. Przeprosił mnie za krzywdy jakie mi wyrządzał jak byłam dzieckiem i dosłownie nakrzyczał na moją matkę twierdząc że to nienormalne co mi robi i robiła. Że on sobie zdał sprawę odkąd się wyprowadził że nasza rodzina jest tą toksyczna. I że teraz to widać to po mnie i kuzynostwie do czego to sprowadziło
I ją skarcił mówiąc że przez nią rodzina się od siebie oddala bo jest ogromną plotkarą i manipulantką
Oglądaliśmy później bajkę w telewizji. Tak,wujek oglądał ze mną bajkę. I był przeszczęśliwy. Nigdy go takiego nie widziałam
I moja matka od tego opieprzu jest wyjątkowo miła,od wigili ani razu nie podniosła na mnie głosu no i mało tego wczoraj powiedziałam że nie będę czegoś jeść bo mnie od czegoś brzuch boli to ona że ok nie ma sprawy. I tak po prostu wyrzuciła to jedzenie bez robienia mi wyrzutów 😳
Ogólnie dostałam pieniądze,promarkery 262 kolory,masę słodyczy,kredki,kolorowanki,flamastry do kolorowania i wujek powiedział że możliwe że będzie jeszcze wycieczka a w ferie zimowe żebym odpoczęła od matki może zabierze mnie w góry
Ale by było fajnie 😍
I tak jakoś zleciały te święta
A co do sztuki to o to prace
Tumblr media
Święty Mikołaj rozdający prezenty
Tumblr media
Świąteczna świeczka. Szczerze kojarzy mi się to bardziej z adwentem niż że świętami
Tumblr media
A to mój mózg.
Zabawne że narysowałam to będąc w stanie dyssocjacji. Więc jakby mój mózg chciał sam siebie narysować 🤣
A to wyjaśnienie tych sfer:
- kosmos to jest wiedza i intuicja i ciekawość świata
- drabina to ambicja,pomysły i optymizm oraz też chad
-tam gdzie zwierzęta to opiekuńczosc,zwierzęta,miłość,wrażliwość
- mapa świata to chęć podróżowania,uwielbienie do przygód i zmian i spontaniczność
- tam gdzie ludzie to relacje społeczne,przyjaźnie,związki,towarzyskość i też kojarzy mi się to z dużym poziomem energi
- tam gdzie przyroda to uwielbienie do ciszy,kontrola nad emocjami,rozmyślania i uwielbienie do bycia samemu i także spokój i kontrola
- pasje to też talenty,szczęście,kreatywność,realizacja siebie
I tam gdzie są paski:
- złote oddzielające różne rzeczy to tam są rzeczy najważniejsze bez których nie da rady żyć
-Fioletowe bardzo istotne które też dużo dają
- niebieskie takie które uwielbiam ale jestem w stanie bez nich żyć
I obecnie też co�� i rysuje i maluje. Dalej mam wenę twórczą. Oby to się utrzymało
I dziwi mnie jedno. Głód wiedzy,jakbym była wygłodniała nauki,bez jakieś konkretnej kilkugodzinnej nauki jestem wkurzona xD
Nie wiem czemu tak mam ale lubię to
To tyle na razie.
Napisze najpóźniej gdzieś między 31-1 stycznia
Będzie wielkie podsumowanie roku
To trzymajcie się
Do zobaczenia kochani 💜
3 notes · View notes
indira2004 · 1 year ago
Text
6.08.2023 ta ostatnia niedziela
Miałam iść na basen, ale nie czuję się na siłach, no i układ pokarmowy ciągle mi nawala. Chyba jednak Vill miała rację i jest to somatyczne na tle nerwowym, tylko nie pracy, a związku, co go już nie ma.
Nie wiem, co się stało, że z takiego zakochania i takiej chęci sprawienia, żeby to zadziałało, zostało nic. Z zimy wyszliśmy w kryzysie, nastąpiło zerwanie, powrót, drugie szanse, kłótnie, dyskusje, próby, nic nie pomogło. Powiedział mi wczoraj, że ostatecznie zdecydował o rozstaniu na początku lipca, czyli wtedy mniej więcej, kiedy ja zaczęłam troszkę wierzyć, że może jednak z tego wyjdziemy.
Twierdzi, że nie ma nikogo innego, i wierzę mu, ale też w głębi duszy wiem, że zaraz ktoś się znajdzie, bo lecą na niego jak wściekłe.
Wczoraj po decydującej rozmowie wreszcie przestał być na mnie zły, więc moja biedna zakochana dusza mimo wszystko ma nadzieję, że te dobre uczucia wrócą, zwłaszcza że jeszcze ładnych kilka tygodni będziemy mieszkać razem.
Trochę żałuję, że nie zerwał ze mną przed wyjazdem do domu, wtedy mogłabym dostać ciepełko od rodziny, ale rozumiem, czemu tego nie zrobił.
Czuję się absolutnie pokonana. Miało być na dobre, złe, i na litość boską, miał być ślub, może nawet dziecko, bo chodziły mi takie pomysły po głowie, miało być wspólne jeżdżenie tu i ówdzie, miało być zaangażowanie i w ogóle, najwyraźniej jednak dwa lata mojej przydatności do spożycia to maks, nie da się mnie kochać dłużej.
Rozmawiałam z właścicielką mieszkania, w którym mieszkałam przed przeprowadzką tutaj, no i od 1. października mogę wrócić, więc muszę przetrwać jeszcze kilka tygodni.
Jestem załamana, tak po prostu. Dusza mnie boli.
18 notes · View notes
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Przemyślenia o bardzo, bardzo wielu aspektach kłujących w relacjach z rodziną wyswataną...
23.05.2023
Dzisiaj klaruje mi się od rana taka myśl: nie chcę iść do pracy.
Całe szczęście dziś mam dzień "terenowy", urzędy, sądy, pakowanie itp.
Całe szczęście.
Bo klaruje się we mnie myśl, że być może potrafię już zlokalizować/nazwać co mnie teraz gniecie - poza zmęczeniem oczywiście.
Chyba wychodzi w naszym związku różnica wieku. To znaczy nie jest tak, że "wychodzi" między nami, bo między nami jakoś o tym na co dzień nie pamiętamy. Zapominamy. Jesteśmy emocjonalnie kompatybilni, każde z nas coś do relacji wnosi, jesteśmy partnerami. Owszem, pamiętam, że mój facet jest młodszy i czasami to wychodzi na pierwszy plan. Tak jak moje bycie starszą. Ale zwykle o tym zapominamy.
Przykład? W ostatni weekend idziemy w niedzielny poranek przez zatłoczone centrum Krakowa w grupie sześcioosobowej i nagle wchodzi z jakiegoś przejeżdżającego samochodu "What is love", a ja bezmyślnie zaczynam naśladować "taniec głową", tą scenę z filmu z Jimem Carrey'm, którego tytułu nie pamiętam. Miałam wówczas w nosie, że robię głupią rzecz - spontanicznie mnie to rozbawiło, to był impuls. I co? Mój chłopak zrobił to samo! Nie, że czekał. Nie, że zaczął naśladować mnie. Nie. Sam z siebie. Po prostu w tym samym momencie zaczęliśmy "tańczyć głową". Nikt nie tańczył tego na ulicy. Po prostu my impulsywnie zaczęliśmy. I się do siebie szczerzyliśmy w uśmiechu, że fun i że obydwoje załapaliśmy. Cała jego rodzina zaczęła się rozglądać, jakby szukając co nas skłoniło do takiego zachowania. Miałam wrażenie, że nikt nie rozumiał nawiązania. Nikt inny nie tańczył. Poza mną i moim chłopakiem i było to absolutnie cudowne.
youtube
Wracając do meritum jak już pisałam jakiś czas temu: myślę, że wciąż nie mam dogodnego dla siebie balansu.
Myślę, że od jakiegoś czasu wciąż jestem poza swoją strefą komfortu, która się pewnie siłą rzeczy poszerzyła, ale wciąż brakuje mi ulgi po prostu...
Kilka lat temu, w ramach terapii odszukałam dla siebie odpowiedni balans. Takiego optymalnego tempa życia, które pozwala mi na wgląd w siebie, na efektywną pracę, na regenerację, na fun sama ze sobą, na kontakt towarzyski z innymi ludźmi, przyjaciółmi (ta grupa była przeważnie wspierająca), osobną kategorią jest ustalenie w tym obszarze optymalnej częstotliwości spotkań z rodziną (w trudzie! Pamiętam, jak stawienie granic nie raz kosztowało mnie masę trudnych emocji, niezrozumienia, szarpania się i doprecyzowania potrzeb, domagania się czasem uszanowania tego co komunikuję i co jest dla mnie ważne).
A teraz mam świetnego partnera, a z nim drugie tyle kontaktów i członków rodziny domagających się (co zrozumiałe) optymalnego dla nich czasu przeznaczonego na wspólne spędzanie czasu.
I pomimo, że niebawem będziemy już 2 lata razem, ja wciąż nie mam balansu...
I zastanawiam się czy z perspektywy te moje zeszłoroczne objawy somatyczne, nawracające zapalenia pęcherza to nie były przypadkiem wywołane tym, że właśnie moje granice, terytorium to fizyczne i czasowe było zbytnio nadwyrężane. I to w przyjazny sposób, ale po prostu na pewien sposób zbyt intensywny... (?) Jestem psychosomatyczna, to fakt, więc może tak być, że organizm wolał być chory (i obsikać własny teren, by nikt na niego nie wtargnął) niż nara��ać się na co rusz nowe, stresujące sytuacje związane również z tym, że nie mogę być zupełnie niezależna?
Hymm...
A wracam do tej rozkminy, bo po powrocie z weekendu "dnia dziecka" z rodziną mojego partnera miałam mieszankę wrażeń, poczuć, przekonań, które w niektórych sytuacjach się wykluczały. Weszłam w silny syndrom oszusta: nie ufałam własnej intuicji, byłam przekonana, że mi się tylko wydaje, że dopisuję rożnym zachowaniom motywy, że patrzę na niewinne oświadczenia przez pryzmat swoich doświadczeń o którym te inne osoby nie mogły mieć pojęcia, zaczęłam podważać własną wartość i kompetencje. I zaczęłam zazdrościć i chcieć czegoś co intelektualnie wydaje mi się niedorzeczne, a jednak w emocjach zaczęło mi się odzywać poczucie odrzucenia. Mam sporo emocji do przepracowania i rozpakowania. I muszę je jakoś uporządkować, aby kontakt z tą moją nową rodziną był dla mnie możliwy i bardziej odprężający, mniej stresujący. I jakoś zachować granice, zdrowe, ustalić je, a trochę nie wiem jak... Najbardziej oczywista sprawa to porozmawiać z konkretnymi członkami rodziny o moich potrzebach, ich potrzebach i poszukać kompromisu, a z drugiej strony nie wiem czy w tych przypadkach to jest faktycznie mój kawałek do rozmowy? I wszyscy są w tym na maksa niezręczni. I chyba nikt nie wie jak się odnaleźć.
Rozmawiałam o tym z moim partnerem i zaskoczyło mnie to, co wg. niego jest diagnozą zachowań i przyczyn tych zachowań po drugiej stronie: po pierwsze nie znają mnie. Po drugie: różnica wieku. Ale to drugie w takim ujęciu na jakie nie wpadłam, a zarazem tłumaczące też tą niezręczność, którą sama odczuwam.
Przykład?
Najpierw tuż po Wielkanocy jest nam (mi i O.) komunikowane przez jego mamę, że chcą nas zaprosić na dzień dziecka na "coś fajnego". Super, dziękujemy. Ustalamy datę, którą mamy zarezerwować. Dla mnie to oznacza wpisanie tego do kalendarza w rozciągłości piątek-niedziela jako wydarzenie/zaplanowana czynność "Wyjazd na dzień dziecka, potwierdzenie szczegółów spotkania z rodzicami O.". Czyli mam cały wolny weekend zaplanowany. A po miesiącu dowiaduję się, że drugie ich dziecko ani nie dostało takiej informacji o spotkaniu, a w dodatku wciąż zapomina by dopytać swojego partnera czy mu też ten termin odpowiada. Ostatecznie dowiadujemy się znowu przy okazji jakiejś tam innej rozmowy, że termin spotkania został przeniesiony na weekend wcześniej niż było to ustalone z nami. Bo temuż partnerowi nie pasuje, więc matka i córka ustaliły, że inny weekend im pasi. Nas nikt nie pyta czy pasuje czy nie... Akurat pasowało, ale jestem i tak zła. Tyle, że nikt mi tego nie mówi wprost, słowa są oświadczane przez matkę synowi. To bardzo mi nie pasuje, czuję, że z brakiem szacunku się do mnie i mojego wolnego czasu podchodzi...
Mamy jechać w sobotę, a w środę, na 4 dni przed wyjazdem, nadal nie wiem gdzie mamy jechać xD. Jednak nie Śląsk, tylko Kraków, bo właśnie tenże partner mojej szwagierki, Szwagier nr2 ma zajęcia na uniwerku każdego dnia zarówno w ten, jak i w następny weekend i może nam towarzyszyć tylko w przerwie od wykładów (dlaczego więc zmieniliśmy datę? Tego nie wiem i nikt mi nie chciał wyjaśnić...). No luz. Ale gdzie będziemy spać (wynajmowane mieszkanie siostry mojego partnera jest malutkie, cztery osoby się tam mieszczą z trudem)? W środę piszę do teściowej z pyt czy szukamy noclegu, bo czas nagli, a fajnie byłoby znaleźć coś co nam by odpowiadało. Ona odpisuje, że jej mąż się tym zajmie dziś lub jutro, że jak będę miała chwilę to mogę coś podesłać jak znajdę. I komunikuje, że oni chcą nam ten wyjazd postawić w ramach tego dnia dziecka.
Okay - na tym etapie było mi z tym trudno, bo nie czuję się w takich momentach sprawcza, ale z drugiej strony to mój problem z przyjmowaniem od innych: nie stanę się przecież nie sprawcza przyjmując hojność jaką obdarzają teściowie swojego syna i przy okazji mnie. To jest dynamika rodziny, która jest i mój problem z zależnością finansową, który muszę ogarnąć sama. Więc uznałam, że okay.
W środę tydzień temu bardzo, bardzo zmęczeni, po zrobieniu masy rzeczy około kolacji siadamy z O. do kompa, do booking, i dzwonimy do jego taty by coś fajnego wybrać na weekend. Żeby były dwa osobne pokoje, swoboda itp. Bo z jakiegoś powodu byliśmy przekonani (szczególnie po mojej wcześniejszej wymianie smsów z jego mamą) że to jest coś w czym będziemy partycypować. Jego tata odbiera i jest zaskoczony, zdziwiony, że taką błahostką mu głowę zawracamy, gdzieś tam się wybiera właśnie, pośpiech i generalnie nie ma się czym martwić, ani o czym gadać, bo sprawa jest załatwiona: już wynajął dla nas wszystkich mieszkanie na weekend, nie ma o czym mówić! Super mieszkanie, będzie git synek, do zobaczenia.
0.0
No...
Wynajęli mieszkanie, fajne, w kamienicy. Rozkład taki: długi korytarz, łazienka, dłuuuuuugi korytarz, pokój z łóżkiem sypialnym dla 2 osób i aneksem kuchennym, z tego pokoju wejście do kolejnego pokoju - sypialnie dwuosobowej.
I co?
I w teorii git. To rodzice O. woleli spać w części z aneksem kuchennym, bo mama O. podobno często w nocy chodzi siusiu. Ale ja też chodzę siusiu często w nocy, szczególnie jak wypiję drinka, tylko, że oni tego nie muszą wiedzieć... To nie jest dla mnie komfortowe. Bez względu na to kto by wylądował w pokoju "przechodzonym" czułabym się z tym źle. Nie ma też mowy o niezależności... Nie czuję się komfortowo wchodząc do pokoju, gdzie śpią inny ludzie - sama ta myśl jest dla mnie stresująca. Czuję się uwięziona. Z drugiej strony: byłabym kłębkiem nerwów próbując zasnąć w pokoju do którego zawsze ktoś może wejść... Inna sprawa: ja się budzę wcześniej. Jestem rannym ptaszkiem. W weekend też. W rezultacie wstałam o 7, czekałam na budzik do 8, wtedy O. też wstał o 8 i wiedząc, że ja nie wyjdę, bo czuję się w chuj niezręcznie z myślą, że obudzę jego rodziców poszedł do łazienki wciąć prysznic, wrócił po kilku minutach na paluszkach przyznając, że nie chce budzić rodziców, bo śpią, więc wraca do łóżka. Leżeliśmy, a ja czekałam jeszcze prawie godzinę z IRYTUJĄCO pełnym pęcherzem, aż wstaną. I co? Jak z pokoju obok zaczęły dobywać się dźwięki, okazało się, że jego mama już jakiś kwadrans wcześniej wstała, wzięła prysznic, zrobiła sobie makijaż i teraz przygotowuje śniadanie - ja miałam zamiar zrobić śniadanie, jak oni się będą ogarniać, tylko czekałam na DŹWIĘK, sygnał... Z drugiej strony ani ja, ani jego mama nie lubimy jak podczas przygotowywania ktoś się w nasz kuchenny rytm, krzątaninę ze swoim rytmem i pomysłami wpada (rozmawiałyśmy o tym już podczas wszystkich świąt, zawsze dziękuje za moją pomoc, woli sama)... Więc znowu czułam się tak bardzo i boleśnie zależna... I to mnie frustrowało i budowało poczucie winy (że nie pomogłam, chociaż chciałam, bo gdybym pierwsza do tego przygotowywania śniadania się zabrała... poza tym, nie chcę by ktoś przy mnie robił - ja też chcę mieć swój wkład, tym czasem jestem wpychana w rolę zależnego dziecka, nie mogę o niczym decydować...).
I co mam zrobić w tej sytuacji?
Zaproponowałam, że zmyję naczynia po prostu czując się w chuuuuj głupio. Wyjaśniłam, że planowałam zrobić śniadanie... Co mama O. zbyła, ze ona wcześniej wstała, więc ogarnęła (i co ja miałam na to powiedzieć? Słuchaj, ja wstałam dwie godziny wcześniej od ciebie, ale czekałam, aż ty wstaniesz, żeby was nie budzić?). Wkurza mnie to, że przychodzę na gotowe i nie wiem na ile jest jakieś oczekiwanie z ich strony, że coś zrobię (w mojej rodzinie jest w takich sytuacjach), a na ile to ja mam w głowie odpalone, że coś robić powinnam, bo inaczej spotka mnie odrzucenie jako złej partnerki dla ich syna?
Nie wiem...
I nie wiem jak to zweryfikować.
Bo ostatecznie sytuacja ze śniadaniem to pokłosie tego, że nie potraktowano nas jako partnerów przy wyborze miejsca do wynajęcia noclegu. Gdybym wybrała nocleg eliminując czynniki, które pozbawiają mnie sprawczości i swobody działania to było by inaczej.
Inna sprawa: tata O. dostał jako stały klient takiego sklepu sportowego 80% zniżkę na buty trekkingowe dla kobiet. Wysłał synowi z pyt czy ja chcę też coś z oferty. Obadałam ofertę i okazało się, że dostępne są buty, których używa taka sportsmanka, którą obserwuję, obieżyświatowiczka, a te buty polecała (Merrell - marka). Wow. Przyznaję, że mam bardzo dobre buty trekkingowe, takie na zimę i wiosnę, ale takich na lato lekkich - nie mam. Te, których używam są stare, mają 9 lat i służyły bardzo dobrze, ale zarówno fason, jak i ich stan pozostawiają wiele do życzenia. Przeanalizowałam swój budżet, jakość tych butów i śmiesznie niską cenę za jaką mogę je mieć i powiedziałam, że TAK. Pytałam O. od razu: jak to zrobimy? Podasz mi numer konta taty? A on "w weekend się jakoś dogadacie". No i ok... A w weekend spotykamy się w szóstkę, teściu wyciąga dwa pudełka: dla mnie i dla córki. Prosi o mierzenie. Obydwie mierzymy. Cieszę się szczerze, totalnie. Pasują. Pytam go ile mam mu zwrócić, proszę o potwierdzenie, a on ucieka O.O, po prostu odchodzi, szeptem taki zkrindźowany mówi, że jakieś 150. Okay, sprawdziłam na rachunku: 159zł, nie miałam dokładnej kwoty przy sobie... nie było okazji by wybrać z bankomatu i też nie pamiętałam o tym zwyczajnie, bardzo dużo się działa. A jak go poprosiłam o podanie numeru konta przy okazji pożegnania w niedzielę, to tak niby mówił, a nie mówił. Po prostu total niezręcznie. Atmosfera zgęstniała, uciekał spojrzeniem. Potwierdził cenę - jakby zgadzając się na to. Ale jak miałoby dojść do przekazania pieniędzy to nie był w stanie ze mną ustalić. Po prostu niezręczność można zassać z powietrza. Aż mi było głupio, że temat poruszam, chociaż w środku czułam, że nie mam powodu do wstydu - jestem wdzięczna za możliwość wejścia w posiadanie dobrych butów, a zarazem jestem zła, że się czuję jak złodziej, co ma do oddania 150zł, a w sumie... nie wiem. Nie mam pomysłu co "w sumie". W sumie to mam dług za swój własny zakup i nie wiem co z tym zrobić. I jestem na to zła! Bo ja nie jestem jego córką (której kupił chyba takie same buty jak mi), dzieckiem, żeby mi buty kupował i nie traktuję ich jako prezent. Ba! Gdybym wiedziała, że to prezent to miałabym inne podejście i inaczej temat bym rozegrała. A on nie mówił, że to prezent, przeciwnie - potwierdził, że mam do oddania "jakieś 150zł", więc o chuj chodzi? Rozkminiałam, że może moje pytanie o cenę było niezręczne, bo jego córka nie wiedziała ile kosztował prezent dla niej, ale nie - ona też dostała linka, też obadała sobie ceny, rozmiary, markę, parametry. Też wiedziała co jej ojciec przywiózł w paczce.
Nie kminię o co chodzi. I nie kminię czy to dobra droga, że wydaje mi się, że chodzi o mnie? Że to moja osoba i moje zachowanie, pytania wprawiły teścia w atmosferę zawstydzenia i zażenowania? Może to chodzi o teścia! - może on ma jakieś przekonania czy mechanizmy związek z kupowaniem obuwia różnym członkom rodziny i sytuacja (a nie ja, moja osoba) wprawia go w trudne uczucia?
No nie wiem... wiem, że pieniądze, to ciężka energia i nie chcę z tym igrać. Boję się pozostawać w jakiejkolwiek finansowej zależności. Boję się mieć długi. Boję się brać kredyty. Ale w kredytach jest jasno opisana umowa, której jestem stroną, a tu...
Inna rzecz związania z obydwoma powyższymi (tj. organizacją wspólnego wyjazdu i z pieniędzmi) to wieczorne zakupy jedzenia na śniadanie: teściowie chcieli kupić jedzenie na kolacje i śniadanie. A my mieliśmy iść z nimi do sklepu i ładować do koszyka wszystko na co mamy ochotę. To było dla mnie tak bardzo niekomfortowe i niesprawcze, że wyszłam wraz ze Szwagrem nr 2 z Biedronki. Czuliśmy się tak... nie wiem jak on w sumie, wiem, że ja się czułam źle z tym, że nagle z całą grupą innych ludzi miałam ustalać czy damy radę zjeść opakowanie rukoli. Okay, tak myśli być może rodzina. Ja tak nie myślę od pierwszego dnia wyprowadzki na studia: W KOŃCU nie musiałam swoich preferencji żywieniowych podporządkowywać pod wspólne zakupy, wspólny budżet całej rodziny, moje współlokatorki miały o to ból dupy: bo im taniej by wyszło, gdybym się dorzucała do zakupu dużego bochenka chleba pszennego, a ja tylko żytni a częściej wcale, tylko owsiana. Po prostu to zakupowanie mnie striggerowało. Cenię swoją niezależność. Nie chcę być wpychana w ramy... tym bardziej, że mama O. wraz z córką zaczęły produkty omawiać pod kontem tego, co przygotują z nich. Dlaczego każdy nie może sobie przygotować sam? Dla nich to fajne, domowe, znajome, komfortowe - dla mnie nie. Ech, Szwagier nr2 rozmawiał ze mną o czymś, ale co chwilę nam przerywano przypominając, że musimy zadecydować co będziemy jeść do rukoli!, albo info o jakimś fajnym produkcie z zabawną etykietką i nagle wyznał, że się źle czuje, przytłoczony taki w tym sklepie. I ja też. W rezultacie on poszedł na skwerek pobyć sam, a ja czekałam na krawężniku pod Biedrą na mojego partnera. Super moment, dobrze wspominam. Który (jak dołączył) przekonywał mnie, że wszystko jest okay w tym, że włożyłam do koszyka AŻ jeden produkt, serek wiejski za który mi nie pozwolono zapłacić, bo przecież śniadanie jemy wspólnie. Mam poczucie winy w takich chwilach. O. mówił "pozwól moim rodzicom nam to postawić, to jest organizowany przez nich wspólny wyjazd". I zaciskałam żeby i ćwiczyłam "przyjmowanie" i dostosowywanie się do dynamiki innego systemu rodzinnego. Ale dla mnie to jest wepchnięcie w role podmiotową w rodzinie i to w systemie, który nie jest mój (a suprice: w moim systemie rodzinnym też się nie odnajdywałam, wolałam sama dla siebie i na swoich zasadach, bez poczucia winy, ze moje "nie" zmienia plany wszystkich, którym te wcześniejsze założenia pasowały).
Odnośnie systemów rodzinnych: od dziecka słyszałam od mamy, że najgorsze co można związkowi zrobić to mieszkać w jednym domu z rodzicami (w sensie, że nie tyle w budynku, co kiedy dwie inne rodziny dzielą dwa inne pokoje, a części pozostałe są wspólne). Że jak tylko poznamy kogoś fajnego i nim podejmiemy decyzję o ślubie mamy z tą osobą zamieszkać i sprawdzić jak nam razem jest. Że to lepsze. Na swoim i na swoich warunkach. Mówiła z doświadczenia - ani jej rodzicom, ani jej związkowi na dobre nie wyszło wspólne mieszkanie. Za dużo bezsensownych tarć, gdy jeszcze dana para musi się docierać. No i z takim przekazem dorastałyśmy z siostrą. U mojego O. było inaczej... A w weekend teściowa nawiązując do przesłanego przez moją mamę filmiku bawiących się piesków zapytała o coś, nie pamiętam nawet, generalnie o coś odnośnie mojej rodziny co mi się nie składało logistycznie. Wyjaśniłam jej, że mój piesek jest w mieszkaniu rodziców, a sis i Szwagier mają swojego, że spotykają się podczas odwiedzin. Na to teściowa zaczęła o coś dopytywać, coś w stylu "a mama nie chce zejść na dół pomóc siostrze?" i znowu miałam takie ciężkie "WTF?" jak to "na dół"? Wyjaśniłam jej, że mama mieszka kilkadziesiąt kilometrów od mojej siostry, również na parterze. Na to teściowa, że sobie wyobrażała, że oni wszyscy "rodzinnie", tak w jednym domu jednorodzinnym: rodzice na górze, a siostra na dole, w domu z ogródkiem. Jak ja to sobie wyobraziłam to mnie wzięło na śmiech, tak na głos. No przecież pozabijaliby się! xD (jeszcze śmieszniej jakby moją siostrę ulokować z jej teściami xD Teksańska Masakra by wjechała). Powiedziałam jej na głos, cały czas się śmiejąc, że "W żadnym wypadku to nie wchodziło w grę! Siostra z partnerem kupili mieszkanie z ogródkiem w nowym budownictwie, a rodzice mieszkają w wiekowej kamienicy. Daleko os siebie, odwiedzają się." I mój śmiech i silna reakcja na niedorzeczność czegoś, co chyba u nich jest opcją domyślną na którą sama moja teściowa skrycie liczy czyli "wszyscy na kupie, dom wielopokoleniowy" wywołała w teściowej zaskoczenie. Silnie. Tak, jak we mnie silne zaskoczenie wywołało oczekiwanie takiego modelu ode mnie czy od siostry. No mamy inne modele...
Jak poszliśmy na drinki to też... ech. No bo czułam, że w takiej sytuacji sprawczość będzie dla mnie odzyskana, wniosę swój niezależny wkład jako osoba dorosła do naszego wieczoru jak zamówię jedną kolejkę drinków - oczywiście teściu tego nie przyjmował do wiadomości, on stawiał, ale miałam nadzieję, że wyskoczę po prostu pierwsza do barmana z kartą. Ale jak teściu, jego dzieci i Szwagier nr2 popłynęli fantazją, to okazało się, że kolejkę drinków za ponad 400zł zamówiliśmy dla 6os O.O I wcale dupy nie urywały... I biorąc pod uwagę, że nie płaciłam za nocleg to było mnie stać, ale jakoś tak mnie wryło słysząc, że drinki, jebany alkohol, niszczyciel szarych komórek, uzależniacz i przyczyna przemocy w rodzinie, miałby mnie kosztować tyle co wizyta u ginekologa i leki na ADHD, albo tyle co bilety w dwie strony do Grecji dla dwóch osób i tyle co miesiąc terapii 4 lata temu. I nie doskoczyłam do barmana. Bo miałam konflikt wewnętrzny. Tyle kasy na alkohol, to niedorzeczne... Potem chciałam zapłacić za kawę, ale prędzej zapłacił teściu, a potem mój partner przejął inicjatywę i chciał wszystkich zaprosić na lody, ale poza nim i jego rodzicami reszta nie chciała (bo wcześniej wciągnęliśmy słodkie babeczki do kawy)... Ech...
Ech...
Były też inne sytuacje, niuanse, ale wyczuwalne - bo cały wypad był naprawdę miły, nie zaprzeczam (wbrew opisowi masy frustrujących sytuacji powyżej - było cudownie i miło!), ale to inna rodzina, ze swoimi rzeczami, których nie nazywa się na głos, a które są w domyśle, ze swoimi przekonaniami, mądrością rodową itp. I ja po prostu niektóre rzeczy wyłapywałam... i smalltalk się prędko ucinał... No nie wiem...
Bardzo wiele we mnie niepewności i rozdarcia było w niedzielę.
Przykład: siostra O. chwali się swoimi osiągnięciami naukowymi. Ja się dopytuję, ciekawa - bo uwielbiam słuchać ludzi mówiących o swojej pasji. A moje pytania wywołują w niej inne zachowanie, niż gdy jesteśmy tylko we dwie i rozmawiamy o tym co planuje zrobić w tym roku - przy rodzicach skupia się na zapewnianiu, że wszystko jest bezpieczne, na podkreśleniu, że dużo o tym, co się wydarzy w najbliższych miesiącach jeszcze nie wie, ale ma ustalone to, tamto i siamto. W ogóle w tym nie ma pasji, bardziej takie rozwiewanie wątpliwości i to trudno ogarnąć czyich: jej własnych czy rodziców (przy mnie rodzice nie mówili o wątpliwościach, więc nie wiem; ja wątpliwości nie mam). A mi o tym zwykle opowiada, jakby wszystko było lekkie, bułka z masłem, osiągalne samym przekonaniem o własnych talentach, determinacji i pasji, tym czasem tutaj widzę jej inne oblicze i się gubię. Czuję podczas tej rozmowy, że czegoś nie rozumiem, że coś mi umyka. Ale nie wiem co. Coś się ostatnio wydarzyło i po prostu umykają mi informacje? A może to jest po prostu inne oblicze siostry mojego partnera, inna morda gąbrowiczowa. I nie wiem czy mogę zapytać - być może lepiej pytać na osobności, ale z drugiej strony czemu nie teraz, najwyżej powie, że nie chce o tym mówić. Pytam. A w odpowiedzi jej ojciec zmienia temat zapewniając mnie, że jego córka podejmuje naukę w najbardziej zajebistych miejscach, że zrobił research itp. I nie wiem... Nie wiem czy ja dobrze odczytuję, że coś jest nie tak? Czy to była zmiana tematu, a może faktycznie to jest jedyne podsumowanie jakie proponują rodzice mojego partnera na wszystkie decyzje ich dzieci - bo o emocjach się u nich nie rozmawia - i jednocześnie to było podbudowanie i zagrzanie córki do realizacji planów? No nie wiem... i nie wiem czy w ogóle mam w sobie przestrzeń na dowiadywanie się i czy to moja sprawa...
Jak zapytałam o to mamy O. odparła z serdecznym uśmiechem, że "zaakceptowaliśmy, że nasze dzieci są dorosłe" co dla mnie nadal jest niezrozumiałe, bo to odpowiedź na pytanie "Miałam wrażenie, że wasza córka rano przy kawie was zapewniała, że wszystkie w jej planach edukacyjnych wypali. Czy coś się stało? Martwicie się o nią? Jeżeli chcecie mogę wam podać więcej informacji lub namiary di osób, które korzystały z tego projektu edukacyjnego, wróciły i wszystko jest okay. Mnie zebranie gruntownej wiedzy o projekcie uspokaja, może to jest coś dla was." - czuję się czasami bezsilna w tej komunikacji. Rodzina mojego partnera nazbyt często mówi innym językiem: ja o emocjach, oni o faktach.
Apropos: inna sytuacja: dziewczyny pytają mnie o nasze wakacje we Włoszech i w Alpach. Uczciwie odpowiadam śmiechem, że to złożony temat i że jako italofilom moja odpowiedź może wywołać w nich wiele sprzeciwu, ale generalny werdykt: podobało mi się i potrzebuję po tym urlopie urlopu wypoczynkowego xD O. od razu zaczął zasypywać rodzinę "a wiedzieliście, że..." i sypie zafascynowany faktami o Sienie, która się nam obydwojgu bardzo, ale to baaaardzo podobała (relację ze Sieny wciąż mam w roboczych :P). Jego rodzice studzą go trochę, nie wchodzą w tą pełną pasji polemikę, która mnie w takich chwilach porywa. Pytają o to co mnie zniechęciło - odparłam, że Florencja w której przeżyłam meltdown i wiele wewnętrznych sprzeczności. Na to siostra O. "A mi się Florencja podobała" i wymienia co jej się podobało. A ja na to, że to okay, że je się podoba, bo ewidentnie nie jechała tam z bagażem wyobraże��. Trochę zazdroszczę, a trochę chcę tam wrócić z osobami, które też będą szukały tej Florencji, którą ja chcę zobaczyć tj. z Pantokreatorką. :P Zapytali czy jedzenie było niedobre - nie, skąd, było pyszne, czy widoczków nie widzieliśmy - nie, skąd, widzieliśmy, czy pogoda była - no nie była. I tu mi kolektywnie cała rodzina O. wpiera, że to jest główną przyczyna mojego braku zachwytu nad Florencją. A ja im, że to nie dlatego, tylko z powodu spłycenia piękna Dawida i kunsztu Michała Anioła Buonarottiego do "realistycznie wyrzeźbionych rąk", że estetyczna i kulturowa wartość tych odwiedzin w mieście była dla mnie głęboko, głęboko, ale TAK głęboko rozczarowująca, że trudno to opisać, że turyści chcieli poznać to miejsce pobieżnie, bez pasji i wgłębienia się w niesamowitą historię tego miasta. I że nie byłam świadoma jadąc tam, że tak wysoko zawieszam poprzeczkę temu miastu, że oczekuję zaspokojenia potrzeby głębokiego współodczuwania i współrozumienia sztuki, zamysłu estetycznego, lat odkryć, stylów, nurtów, różnorodności itp. Że jestem nie tyle w jakimś mieście, nie w po prostu Florencji, a miejscu narodzin renesansu, w kolebce przemian, z dziełami osób których nazwiska znam od małego i wobec których czuję olbrzymi respekt. Na to rodzina O. nie wiedziała co powiedzieć i zmieniliśmy temat: radzili, że lepiej pojechać do Neapolu, w słońcu i wypić aperola na dachu z widokiem... (we Florencji też mieliśmy wypić aperol na dachu z widokiem na Katedrę gdyby nie deszcz, a najcudowniejszy widok nie byłby w stanie ukoić tego co wtedy czułam - tak głębokiego żalu, histerii, rozczarowania, bo mój wyimaginowany disneyland współodczuwania sztuki został obdarty z magii, ba! Być może nigdy nie istniał - ja tam żałobę przeżywałam xD xD xD i okazało się, że szukałam czegoś głębszego niż dobre jedzenie i ładny widoczek, co znalazłam w Sienie :P). No i czuję, że nie zrozumieliśmy się. I myślę, że nie zrozumiemy się, bo u nich z trudem mówi się o emocjach, a ja z łatwością o nich mówię i nimi się kieruję...
Jeszcze inne źródło wątpliwości moich: ja wchodzę z mamą O. w rozmowę to prędziutko jakoś ucina się. Czytam teraz książkę o statystyce, o matematyce (!), która od pierwszych rozdziałów trafiła w mojej głowie na półeczkę "do polecenia mamie O." - świetna książka Janiny "Statystycznie rzecz biorąc 2. Czyli jak zmierzyć siłę tornada za pomocą gofra". Chciałam z nią o tym porozmawiać, zjawić jej temat. Ale się urwało prędko po "chętnie przeczytam" i tak siedziałyśmy w ciszy. Oczywiście w komfortowej ciszy, ale jednak ciszy... W teatrze, czekając aż pozostała czwórka przyniesie nam napoje - zajmowałyśmy miejsca. Było super, sympatycznie. A jednak każdorazowo próba small talku podejmowana przeze mnie kończy się fiaskiem. A potem w ogóle miałam ostrą rozkminę, bo gdy tak milczałyśmy zauważyłam, że mój przyjaciel Programista bije na alarm - potrzebował pomocy wybierając strój na imprezę, która była dla niego trudna z powodów sercowych (tak). Wysłał mi 4 zdjęcia w 4 różnych czarnych koszulach i tych samych niebieskich jeansach. Którą wybrać? Gdy porównywałam te outfity teściowa patrzyła mi mimochodem w ekran, chciałam odpisać mu (bo to był priorytet), a potem wyjaśnić, ale wtedy przyszedł O. z ojcem, zrobiło się zamieszanie w rzędzie i nim zdążyłam jej wyjaśnić, że to kumpel o którym nie raz słyszała od własnego syna to jakoś tak 4 razy zmieniliśmy temat, podawaliśmy kurtki, przesiadaliśmy się i zapomniałam. A potem, następnego dnia, do mnie dotarło, że pewnie teściowa myśli chuj-wie-co, że z jakimś obcym chłopem pisze (no i jestem rozerwana: czy wyjaśniać czy chuj komukolwiek do tego z kim i po co piszę dopóty między mną i moim partnerem wszystko jest jasne?).
Inna rzecz: poczułam ukłucie zazdrości. Ech. Moja teściowa lata temu odprężała się przy tworzeniu ceramiki przez co mój chłopak generalnie kojarzy silniej ten rodzaj sztuki, bo miał z nim częściej styczność. Zaś pod choinkę jego siostra dostała voucher na zajęcia ceramiczne, na miesiąc, a potem dokupiła sobie miesiąc wraz z partnerem. W ten weekend, gdy przyjechaliśmy do Krakowa sis mojego partnera ugościła nas we własnoręcznie robionych naczyniach. Super rzecz, sama też mam taki plan, a moja przyjaciółka taki zamysł realizuje od pandemii :P No i rodzice, brat i ja oczywiście podziwialiśmy prace siostry. Bo są naprawdę ładne, wybierała ciekawe szkliwa, ma zestaw dzieł sztuki. Potem, kilka godzin później (nie chcąc wcześniej o tym wspominać, bo to była chwila siostry mojego chłopaka, niech wybrzmi - jej chwila na uwagę rodziców) w trakcie rozmowy z teściową, która wyjaśniała właśnie, że jej dzieci są dorosłe, że to akceptuje i wspiera ich pasje i szkolenia, nawiązała właśnie do tych ceramicznych swojej córki, a ja pochwaliłam się, że apropos tego tematu dopiero co zrobiłam uprawnienia w zakresie ceramicznym. I weszło zawahanie. I zaraz dopytywanie nie - ale tak niezręcznie - czy moge mieć takie uprawnienia, jeżeli nie skończyłam studiów wyższych z tego zakresu. Zdziwiło mnie to i poruszyło te moje schematy, moje strachy i wątpliwości z czasów niedawnych, te które przerabiam od tygodnia w zasadzie i które są moimi hamulcami. Wyjaśniłam, że nie, że nie potrzebuję, że pracowałam z tym nurtem przez lata, że wprawdzie bardziej czuję malarstwo, ale ceramika jest mi równie bliska, a teraz mam możliwości i skorzystałam z nich. A teściowa zaczęła mnie dopytywać - ale tak, jakbym jej walnęła o czymś totalnie z czapy - jakie ja mam doświadczenie z materiałem i (tutaj z takim niepokojem, który odczytałam jako perswadowanie mi faktów, które przeoczyłam) przypominała, że trudno określać zabawy na lekcjach plastyki jako doświadczenie. Bardzo mnie to... wzięło z zaskoczenia. Chciałam się pochwalić czymś z czego jestem dumna, chciałam wsparcia (?), liczyłam na taki doping jaki wcześniej tego dnia dostała jej córka. A poczułam, że muszę tłumaczyć, że jestem wystarczająca by coś potrafić, bo nie przeszłam "standardowej" drogi do papierka. Bardzo zgaszona i zawstydzona wyjaśniłam, że z gliną, na kole i z gipsem (tj. jako formą w rzeźbiarstwie, odlewy itp) pracowałam na zajęciach plastycznych, na koloniach, na specjalistycznych kursach przygotowawczych na studia... Dopiero jak usłyszała, że również na studiach pracowałam z rzeźbą to się żachnęła "a no tak, zapomniałam..." i życzyła mi w takim razie dalszego rozwoju... Powiedziała to serdecznie, ale w tamtej chwili nie byłam w stanie tego przyjąć. A ja miałam taki meltdown znowu: bo to nie jest moja mama i nie musi być ze mnie dumna. To nie jest moja mama, a jak moja mama odmawia wartość moim zdolnością i pracy, bo nie mam na poparcie tego papierka... Dziwna mieszanka uczuć. I złości, zazdrości, rezygnacji... Ech... I wstydu i strachu, że tak naprawdę ma o mnie bardzo złe mniemanie.
Już myślałam, że tak po prostu będą wyglądać kontakty z teściową, bo taka jest - serdeczna, ale stawia ścianę, trzyma ludzi na dystans. Tym czasem w pewnym momencie zauważyłam, że ona sama zagadnęła Szwagra nr 2 o coś. I słuchałam ich smalltalku o niczym. Szli rozmawiając o pierdołach, śmiejąc się, żartując. Gdybając, nawiązując do jakichś przeczytanych książek itp...
Zaczęłam się zastanawiać czy ona po prostu mnie nie lubi... bo jeżeli tak tym gorzej się czuję z tym, że w zasadzie fundowali mi cały weekend i to tylko dlatego by uszanować wybór syna, a nie dlatego, że jestem w ich gronie mile widziana...
Mój problem jest taki: nie chcę być zależna.
Czuję, że mam do zaoferowania znacznie mniej niż oni, bo po prostu nie stać mnie na zorganizowanie im takiego weekendu-rewanżu, jaki oni zorganizowali nam.
Też nie jest tak, że -patrząc na fakty - powinnam czuć wstyd, że mam ponad 30 lat a nie zarabiam dużo. Zarabiam tyle co teściowa. To teściu po prostu ma bardzo dobrze płatną pracę, są długo razem, stać ich. Mam ile mam i jest okay, ale nie chce się czuć jak biedak...
Nie chcę też czuć wstydu za to co robię dla własnego rozwoju i że robię to inaczej niż moi rówieśnicy. I to jest mój kawałek by wypracować inną reakcję na zwroty kogoś, kto ma inne wyobrażenie świata oraz tego co i jak należy w życiu dokonać. Żeby lepiej się chronić.
Wracałam do domu z buzującą głową i dopiero po przyjeździe porozmawiałam z O.
"Mam wrażenie, że twoi rodzice mnie nie lubią."
A on po prostu zamarł ze wzniesionymi wysoko-wysoko brwiami i pofałdowanym ze zdziwienia czołem "COOO?"
Po wysłuchaniu moich wątpliwości zasępił się i przypomniał, że może chodzi o mój wiek i o to, że jego rodzice jeszcze nie ogarnęli jak się w tym wszystkim odnaleźć. Że oni nie wiedzą jeszcze jak o jest mieć dorosłe dzieci, ich dzieci wchodzą w dorosłość powoli, a ja już jestem dorosła. I nie jestem na tych zasadach co oni, ani na tych co dzieci.
Że na poznanie Szwagra nr 2 mieli lata, ale serio... lata i inną częstotliwość: on jak zaczął chodzić z ich córką miał 16 lub 17 lat, przyjeżdżał do nich prawie codziennie przez cały okres liceum. Codziennie się mijali. Że łatwiej jest z nim pożartować, bo rozumieją przez co przechodzi, jest studentem jak ich dzieci, jak oni sami, gdy dzieci się dorobili. A ja jestem inna... inne rzeczy są dla mnie ważne, inną miałam drogę życia, inny moment w życiu przechodzę - nie jestem ani jak oni, ani jak ich dzieci. Jestem pomiędzy. I nie mają czasu by codziennie mnie poznawać. Że widzimy się od czasu do czasu i muszą się z tym jakoś ułożyć... Ech...
No nie wiem.... mam problem...
Nie wiem jak się z tym ułożyć.
Ile z tego co mi nie pasuje leży po mojej stronie do zakomunikowania, a ile po stronie mojego partnera? Ile mogę zrobić by było lepiej?
Na przykład z tymi uprawnieniami do ceramiki - teraz nie wiem czy w takim razie mam w ogóle nie wspominać o rzeczach dla mnie ważnych dopóki nie sama z własnymi kompleksami nie popracuję, by nie mieć podobnymi komentarzami podcinanych skrzydeł? W takim razie jak mam im dać szansę się poznać?
Bez sensu...
Jestem zmęczona i zagubiona.
I myślę, że wczoraj mój O. przelał czarę tego mojego braku sprawczości na naginania granic komfortu pod cudze normy... Bo prosiłam by nie wchodził, a wszedł. Ech strasznie mi było glupio i przykro... To znaczy on się chujowo zachował, ale też jest przebodźcowany... Potrzeba nam odpoczynku...
16 notes · View notes
annpositivitylife · 2 years ago
Text
Tumblr media
Zbierałam się trochę do tego wpisu
Zdjęcie Charakterów dla uwagi, serio mi pomagają, ta gazeta powinna zacząć mi płacić 🤣
Czemu to piszę? Chyba wewnętrzna potrzeba jakaś.., przemyślenie ostatnich wydarzeń, ułożenia sobie w głowie, danie sobie trochę przestrzeni..
Ten tydzień to był straszny xD. Serio. Ja często stawiam "xD", nawet gdy mówię o poważnych rzeczach. Jakoś oswajam ten lęk i staram się mówić o wszystkim z przymrużeniem oka nawet jak jest tak, jak w tym tygodniu.
Może od początku. Już wcześniej chciałam to opisać. Może nie żeby się z czegoś tłumaczyć, ale to pozwala lepiej mnie poznać i zrozumieć. A poza tym, sama muszę porządkować sobie to w głowie. Czytałam w Charakterach, że to ważne, by porządkować wydarzenia w głowie, uznawać coś za zamknięte i tak dalej.
To, że mam jakieś zaburzenia lękowe w ogóle nie zgadza się co do mojej osobowości. Fakt, który najchętniej wymazałabym z mojego życia. Zresztą, to nie pierwszy taki epizod w moim życiu.
Osoba wysoko wrażliwa. To całkiem nowe pojęce psychologiczne, autentycznie tacy ludzie istnieją i do nich należę. Jako dziecio byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Częściej zamyślałam się, miałam skłonności do wyolbrzymiania i zamartwiania. Nawet w dziecięcym wieku, nie do końca rozumiejąc, co to oznacza, uznawałam się za depresyjną albo że w końcu coś mnie dopadnie. Moi rodzice byli najlepsi jak mogli, ale trochę nie rozumieli, że jestem inna względem nerwowej budowy wobec reszty rodzeństwa. Nie mam im tego za złe. Byłam wyjątkowo nadwrażliwym dzieckiem.
Gdybym sama tego nie przeżyła, pewnie tak jak niektórzy rzucałabym tekstami "jak dziecko może mieć depresję" albo że "co za problemy może mieć dziecko". Wcale się nie dziwię, że są osoby, które temu nie wierzą, ale nie wierzą w coś, bo po prostu nie rozumieją, nie przeżyły tego.
Większe problemy nastały mnie pod koniec podstawówki. Nawet w liceum, zrywając z chłopakiem czy cokolwiek innego smutnego nie spowodowało u mnie takiego cierpienia.
Pod wpływem toxic nauczycieli stałam się małą perfekcjonistką , strasznie ambitną. Każdy konkurs, potem jeszcze szkoła muzyczna, w międzyczasie problemy z rówieśnikami, bo nie byłam akceptowana, wyzywano mnie od kujona. Serio, presja jaką czuję przed maturą to jest pikuś. W wieku 12-13 lat, byłam tak autodestrukcyjna, nienawidziłam siebie, nie widziałam nic dobrego w sobie, nigdy nie było idealnie. W końcu stres zaczął dawać objawy somatyczne. Bóle głowy, duszności, pocenie się, drżenie. Robiłam sobie krzywdę, samookaleczenia, bicie. Teraz jak to piszę tak bardzo nie mogę w to uwierzyć.. i tak jestem wdzięczna że to już moja przeszłość.
Wtedy pierwszy raz dostałam leki, miałam zdiagnozowaną depresję. Rzuciłam szkołę muzyczną, przestałam harować jak wół (też nie wiem jakim cudem mogłam być aż takim pracoholikiem jako DZIECKO), nauczanie indywidualne i dochodzenie do siebie.
Leki pomagały mi wrócić do siebie z przeszłości, znowu odczuwać radość. Wiele osób demonizuje leki psychiatryczne. Niepotrzebnie. Jasne, trzeba do tego podchodzić z rozwagą, ale jak do wszystkiego. Ale to nie zmienia osobowości, nie ma dziwnych faz i nie wiem czego tam jeszcze. Ja odczułam to jak powrót do siebie sprzed lat, sprzed choroby.
I wtedy stało się coś bardzo złego. Jako samotna 14 latka, wymęczona psychicznie, która tak bardzo chciała dostrzec jakieś światelko w życiu, zakochałam się w starszym chłopaku, który od samego początku dobierał się do mnie. Moi rodzice później zakazali mi się z nim zadawać. Uznałam to wtedy za coś strasznego. Strasznie płakałam, miesiącami myślałam, bo oczywiście nie widziałam nic złego w jego zachowaniu.
Luka w czasie, nie chcę w większości tego opisywać. Długo się leczyłam z tej relacji. Nie zostawiłaby we mnie tak głębokiego śladu, gdyby nie życiowy moment, w którym się znajdowałam.
Liceum to było dla mnie jak podmuch świeżego powietrza xD. Uznałam że zacznę nowy rozdział w życiu. I autentycznie się udało. Znalazłam chłopaka, grupkę koleżanek. Pierwszy raz miałam z kim gadać, miałam z kim się spotykać, wychodzić na miasto. Do tej pory mnie tak to wzrusza, że w końcu mam przyjaciół. Chociaż wiem, że początki były trudne- moje zachowanie po takiej izolacji było dziwne, byłam pewnie zbyt ekstrawertyczna i gadatliwa.
Niestety, pandemia. Zdalne. To zniszczyło wszystko to, nad czym pracowałam na terapii. Owszem, dzięki izolacji w domu dużo pouczyłam się niemieckiego. Ale PRZEZ izolację, brak ludzi na co dzień, swoistego lustra społecznego, potem, po powrocie do szkoły, zaczęłam mieć coś na podobieństwo lęków, ataków paniki.
Bałam się ludzi, tłumów, męczyłam się szybko, wstydziłam się odezwać, choć wcześniej nie miałam z tym problemu. Zauważyłam, że coś jest nie tak, gdy to zaczęło mnie przerastać- trzęsłam się przy tablicy, miałam jakieś ataki paniki na schodach (moja szkoła składa się głównie ze schodów..), myślałam że każdy o mnie mówi i mnie analizuje. Zwrócenie się o pomoc do rodziców, do psychiatry, wiele mnie kosztowało. Przyznanie się do pOrAżKi, jak ja to wtedy uważałam. Ale sama bym sobie nie poradziła.
Dopiero wyciszenie przez leki, wyprodukowanie tych jakiś serotonin, daje możliwość w ogóle do racjonalnego myślenia, do konkretnego podejścia do tematu, w ogóle do możliwości pracy nad stresem.
Ten tydzień czułam się wyjątkowo źle. Czułam, że wszystko mnie przerasta, nie mam radości z życia, czuję tylko presję. Czasem mam taki kołowrotek w głowie że brak słów. Za każdym razem, jak mam gorszy dzień, panikuję, że to nawrót depresji (kończę leki). Ale po prostu mój cykl miesiączkowy wariował, teraz już jest okej.
To nie ma być żaden pouczający wpis, ale jakbym miała już coś takiego powiedzieć, to bądźmy dla siebie mili. Nigdy nie wiemy, co przeżywa ta druga osoba. Nigdy. Mam przyjaciółkę, która lubi żartować. W większości mnie to bawi, ale czasem mam zły dzień i mówię jej, że to nie jest dobry moment, a ona niestety czasem nie rozumie.
Każdy toczy jakąś wewnętrzną walkę, taka jest prawda. To, ile razy wyrzucałam sobie że jestem słaba psychicznie, że nie dam rady, że będę całe życie z depresją i na lekach, wiem tylko ja. W sumie dlatego powinnam być wdzięczna- nawet mimo moich potknięć, jest o wiele lepiej, niż kiedykolwiek bym marzyła..
W takim edukacyjnym filmiku po niemiecku widziałam napis: Perfektion kennt keine Grenzen. Perfekcja nie zna granic.
Boże, jak dobrze, że nie trafiłam na ten tekst jako 12-latka.. zabiłabym się, doprowadzając te granice na szczyt.
11 notes · View notes
zeusrehab22 · 2 years ago
Text
Odwyk Alkoholowy
Alkohol to jedna z najczęściej i najbardziej nadużywanych substancji odurzających na świecie. Nadmierne spożywanie alkoholu doprowadza do znacznego pogorszenia psycho-fizycznego organizmu człowieka. Bez względu na to czy w Twoim życiu dochodzi do regularnych ciągów Odwyk Alkoholowy czy do jednorazowego upijania się — za każdym razem nadmierne picie niesie ze sobą ryzyko i jest niebezpieczne dla Twojego zdrowia.
Dobrą wiadomość stanowi fakt, iż w Zeus Rehab możesz skutecznie poddać się odwykowi alkoholowemu i efektywnie powrócić do życia w trzeźwości. Nie jest istotne jak bardzo bezsilny się czujesz i jak długo toczysz walkę z uzależnieniem — zawsze jest szansa na powrót do zdrowia.
Odwyk alkoholowy Zeus Rehab
Zeus Rehab oferuje możliwość podjęcia terapii alkoholowej w ekskluzywnych warunkach. Nasz pełen empatii oraz wysoko wykwalifikowany personel doskonale rozumie, że skutki nadużywania alkoholu są dalekosiężne — powodują poważne konsekwencje somatyczne, psychiczne i społeczne. W związku z tym nasze leczenie opieramy w dużej mierze na badaniu przyczyn i podłoża, które doprowadziły do rozwoju choroby alkoholowej. Pragniemy poznać Twoją historię, Twoje „ja”, co sprawiło, że alkohol zdołał zawładnąć Twoim życiem. Staramy się odkryć jakie warunki i okoliczności doprowadziły do nadmiernego picia — i skutecznie zająć się każdym z nich.
Nasz program leczenia jest kompleksowy, obejmuje detoksykację alkoholową, leczenie stacjonarne i terapię, leczenie ambulatoryjne, a także opiekę i wsparcie po zakończeniu leczenia w placówce.
Leczenie alkoholizmu
Uzależnienie od alkoholu jest wyleczalne, a terapia alkoholowa w Zeus Rehab może Ci w tym pomóc. Nasze programy terapeutyczne są skuteczne i zindywidualizowane dla każdego pacjenta. Zapewniamy kompleksowy i bezpieczny plan leczenia, który charakteryzuje się specjalistyczną opieką, luksusowymi udogodnieniami, pięknym otoczeniem oraz pełną dbałością o prywatność pacjentów.
W procesie leczenia alkoholizmu pierwszym etapem jest odtruwanie organizmu od substancji odurzającej. W tym celu przeprowadzamy kompleksowy detoks alkoholowy, który stanowi pierwszy krok w walce z nałogiem.
Detoks alkoholowy jest niezwykle istotnym elementem odwyku, ponieważ po latach picia organizm nie potrafi poradzić sobie z odstawieniem alkoholu. Każda próba jego ograniczenia lub nagłe zaprzestanie jego spożywania doprowadza do wystąpienia szeregu nieprzyjemnych i niebezpiecznych dla zdrowia symptomów takich jak: biegunka, wymioty, kołatanie serca, przyspieszone bicie serca, bóle głowy, splątanie, a nawet drgawki i majaczenie.
W przypadku braku kontroli lekarskiej powyższe objawy są bardzo szkodliwe dla organizmu, a niekiedy śmiertelne. W Zeus Rehab dbamy o to, aby każdy pacjent zakończył proces odtruwania alkoholowego bez uszczerbku na zdrowiu, zapewniając mu 24h/7 wsparcie współczującej i wykwalifikowanej kadry medycznej.
Kolejnym etapem odwyku alkoholowego staje się stacjonarne leczenie w naszej klinice — terapia alkoholowa, podczas której uczymy naszych pacjentów w jaki sposób przezwyciężyć głód alkoholowy Poznajemy dogłębnie każdego chorego i przygotowujemy go jak radzić sobie w przypadku wystąpienia pokusy napicia się alkoholu. Stosujemy metodę 360-stopniową w leczeniu alkoholizmu — leczymy umysł, ciało i duszę. W związku z tym oprócz zintensyfikowanych sesji psychoterapeutycznych dbamy o dobrostan mózgu i ciała naszych podopiecznych oferując im możliwość skorzystania z ekskluzywnych udogodnień jakie zapewnia nasza rezydencja.
Tumblr media
0 notes
lord-wpierdolu · 2 years ago
Text
Chroniczna samotność wywołuje w człowieku ogromny stres, który odbija się na umyśle i ciele, powodując różne dolegliwości, a nawet choroby somatyczne. Osoby, które są chronicznie samotne, często cierpią na bóle głowy, zmęczenie, zaburzenia snu, są bardziej narażone na uzależnienia oraz depresję i żyją krócej. Samotność jest tak samo szkodliwa dla zdrowia jak palenie, nadwaga lub brak ruchu.
~ nie wiem kurwa, nie mam tego stwierdzonego ale mam w 100% te objawy. Pojebane jest to wszystko.
Czuje się fatalnie.
11 notes · View notes
bleachedpoetry · 3 years ago
Text
sceptyczny hipochondryk
moja psychologiczna hipochondria
nie jest jak urojona achlorhydria.
me objawy, nie tylko somatyczne,
moje bóle są w istocie, makabryczne!
to są chemiczne wyżyny euforyczne,
ale NIE urojenia głowy mej medyczne!
sceptyczne me zachowania tak septyczne,
kiedy moje zamiary czysto narcystyczne.
czy jestem chora? to pytanie retoryczne.
7 notes · View notes
zniszczonyprzezswiat · 1 year ago
Text
“Żyje z nerwicą lekową
Chcesz?
Opowiem to i owo
W skrócie to jak by ci przez okrągłą dobę wyświetlano horror
Świat kompletnie traci kolor
Teraz największym sukcesem będzie pozostanie sobą”
-Śliwa
3 notes · View notes
nerwica-lekowa · 8 days ago
Text
Tumblr media
Ciężko się zasypia kiedy w głowie natłok myśli
2 notes · View notes
oddychaniudipw755 · 4 years ago
Text
Akurat umiemy śnić? Co na obecne podołać? Wzorem sobie ułatwić?
Przeciw wybiegom motywy ze snem nie są spętane ledwie spośród bezsennością, skoro pilnie bigosy z zasypianiem azaliż znane trzeźwienie się w czerni, parują się na własnym uzdrowieniu. Gazetowy majak aktualne zamieszki kolekcji porady, co preferuje się na ograniczoną skuteczność rozprawie, a teraźniejsze komenderuje do rozdrażnienia plus stałego wycieńczenia, które snadź poniekąd doprowadzić nas w psychozę.
Obłuda obecnym, debet spoczynku więc spad trwałości, co nie siedzi przyimek respektu gwoli naszego systemu, bezgranicznie niżeliby naturalnie chucherkowatego na rozliczne trosce. Co stąd odbyć? Wytoczyć najtęższe dodaje w sylwetce pigułek, lub ważna opacznie - lilak tej służebnej racji chemii?
Co uczynić, iżby w zgonie zasnąć?
Tumblr media
Naturalnie, dostęp do obiektywnych leków na bezsenność stanowi naprawdę komunikatywny, iż lilak znamiennych utrudnień lekko możemy ograniczyć swojskie przykrości oraz apiać jąć śnić. Wówczas nieszczęśliwie nie projektuje źródła defektu, oraz ów systematycznie istnieje bądź priorytetowo dbały (należałoby naonczas zakomunikować się do homeopaty), lub zupełnie niepoetyczny, powiązany z higieną odpoczynku. Niejednokrotny to starczy uaktualnić wydajne zagadki, iżby odebrać nadzieję z wieczornego popasie. O czym szczególnie warto dodać?
Na spoczynek przekonuje stado elementów: dieta, temperatura powietrza w alków, idealny fason zacięcia a konwencjonalne godziny relaksu, okoliczność niematerialna (przyzwoity uraz, histeria), dysfunkcji somatyczne, niby podobnie naturalnie obyte do naprawy wypowiedzi, wzorem szerokość posłania czy przesiew materaca plus pościeli. Teraz na aktualnej osnowie biegle przemyśleć, czyżby bezsprzecznie urzeczywistnili wsio, aby zagwarantować sobie perfekcyjne zadatki do chrapania. Gdyby nie, należałoby napocząć reprezentować nałogi!
Zadbajmy o autorytatywny wieczorny spoczynek, jeżeli nie przypominamy pilnie tego, co się wydarzyło w cyklu dnia a nie dbamy same o obecnym, co będzie jutro. Postarajmy się o wzorem nie twierdzić. Na starcie bieżące subtelne, atoli zawierając się takiego śnie wszelkiego dzionka, niewyszukanie nam będzie wyegzekwować spośród bieżących zewnątrz nieskutecznych sekund majestatyczną wartość gwoli prezydia i kompleksji;
youtube
Aerobik czyni asa, zaś wówczas przyjacielskie w osłabieniu są techniki kojące, np. medytacja. Synchronicznie przed omamem należałoby skończyć niedużo proseminariów relaksujących i w aktualnym gołym periodzie posłuchać ociężałej, sielskiej kompozycji. Tutaj ważna nota: trud jest wyznaczony, jednakoż nie nieskrępowanie przed letargiem, bowiem ożywiony trening pomoże niejednakowo, naciągaj ażeby sobie tego gratulowali - zanadto wywoła organizm, zamiast go zagłuszyć;
Tumblr media
Co jednakowo ważne, zostawmy mrokiem o globalnych najgorętszych nagrodach techniki, wolny jakich flegmatycznie akurat przedstawić sobie stereotypowe granie, więc smartfonach, tabletach i komputerach. Niekonwencjonalne nowości, rozmówki w social środowiskach, awantury tudzież niedole na pewnie nie ułatwią w usypianiu;
Błogim fasonem stanowi i łagodna ablucja spośród załącznikiem wywarów do aromaterapii. Skoro ostatnie dostateczne, o czasami wezwać współlokatora o zrealizowanie masażu karku tudzież pleców;
A razem z przysłowiem - jako sobie nadasz, oczywiście się wyśpisz - zatroszczmy się o relaksowe terytorium do odpoczywania, albowiem każdy z współczynników - rzuć do łóżka, materac ewentualnie poniekąd prześcieradło - w szalonym stanie doradza na hoży relaks.
Precyzyjnie określić, iż zaaplikowane wymagania mocna włożyć w fatum niemalże z klapsa! W znajomości ale zmusza tanio etapu, aby uregulować się do rzeczonych metamorfoz. Należałoby wznowić wyzwanie, albowiem kwitnący wypoczynek współczesne idylliczne rośnięcie!
2 notes · View notes
trudnadusza14 · 1 year ago
Text
19.12.2023
Planowałam wstać o 7 a spałam do 13 🙈
A w nocy złapał mnie tak silny krwotok z nosa że zemdlałam przez niego
Nikogo nie było w domu więc jak się zbudziłam to wróciłam powoli do łóżka i poszłam spać
Od paru dni mam słabszy apetyt. O wiele słabszy
I jedyne co dziś jadłam to śniadanie i jakaś mała przekąska na wieczór
Może to chwilowe ale jakby potrwało to dłużej niż 2 tygodnie terapeutka mi mówiła że mam wtedy o tym pomówić bo może jakiś czynnik to wywołał
Np emocje czy też np nawrót any lub jeszcze inne przyczyny np somatyczne
Mogę to brać pod uwagę jeśli też od paru dni boli mnie brzuch ale nie podczas jedzenia tylko podczas ruchu lub dotyku. Zwłaszcza to podbrzusze
Póki co nie wiem co jest grane
Ale mam nadzieję że to przejdzie,jak nie to do lekarza
Normalnie to bym poszła ale często już nie mam po prostu siły słuchać ile mam czekać na kolejne badania,że nic mi nie jest,nie wiedzą co jest grane a później trafiam na sor i się okazuje że to co uważałam za nerwy okazuje się faktycznie czymś poważniejszym 🙈
Wiem że na bank mam anemię bo to mi wyszło w ostatnich badaniach,lecz do dziś nie wiem skąd i nic za Chiny nie pomaga.
Ani leki,zmiana stylu życia.
A żelazo mam w porządku 🙈
A każdy jak to mi wykrył mówił zawsze że brak żelaza bla bla bla
Jakże były wielgaśne ich oczy kiedy okazywało się że mam drastycznie niską hemoglobinę a żelazo w porządku,wręcz wzorowe
W ogóle może ktoś zauważył że często interesuje się takimi rzeczami jak medycyna.
Poza psychologia to sobie coraz bardziej uświadamiam że to zainteresowanie medycyną też jest aktywne bardzo. Tylko sobie go nie uświadamiałam
Ostatnio nawet też myślę że może powinnam pomyśleć też nad takimi kierunkami studiów 🤔
Bo kto zrozumie bardziej pacjentów niż pacjent który bardzo często bywa w szpitalach
A ogólnie później jeszcze będąc w domu jako że moja Kiara ma ubranko świąteczne postanowiłam jej spróbować to ubrać
Ubrałam i wyobraźcie sobie że tak jej się podoba że sobie w tym spala na drapaku 🤩
Tumblr media
Ja mam jakiegoś dziwnego kota 🤣
Potem miałam jakaś dziwna niechęć żeby iść na zajęcia
A zawsze gdy mam te niechęć to zajęć często nie ma
Tak było i tym razem. Nie było malarstwa bo pani się rozchorowała
Za to oglądaliśmy sobie film
"Świąteczny Cud"
Ja zaczynam gadać że ma być śnieg na święta bo tak zapowiada pogoda i sama w to wierzę a terapeutka z którą się ostatnio kłóciłam
A druga na to żeby się ze mną nie kłóciła bo już wielokrotnie wygrałam
Kiedy twój upór jest tak silny że własni terapeuci z tobą przegrywają
Z jednej strony ten upór to moja wielka zaleta a z drugiej przekleństwo bo ta druga strona to upór że dasz sobie radę kiedy tak naprawdę sobie nie dajesz rady
Swego czasu to nie dopuszczałam nikogo do siebie. Od jakiegoś czasu zmieniam to w wyłącznie w zaletę
Bo nie mam już tak silnego uporu że poradzę sobie sama,czasem wiem że jednak nie daje rady
Także kolejna taką pozytywna zmiana którą widzę
I coś było z filmem że się nagle zaciął i wyłączył
Często mi samej się to zdarza a one nie wiedziały jak to naprawić i męczyły się i męczyły myśląc czy by nie zawołać informatyka ale ja zaproponowałam żeby może odłączyli ten kabel i podłączyli z powrotem
Terapeutka spojrzała na mnie sceptycznie jakby chciała powiedzieć że nie znam się a doradzam
Ku jej zaskoczeniu,zadziałało 🤣
Dostałam zadanie żeby pilnować żeby nikt nie podchodził do komputera żeby kabel się przypadkiem nie odłączył
Film bardzo fajny. Jak później kolega doszedł do nas to chciał ruszyć komputer
To ja krzyknęłam żeby nie ruszyć a koleżanka dowaliła żeby nie ruszał bo razi prądem 🤣
Ogólnie w tym filmie był taki schemat że bogaci stają się coraz bogatsi a biedniejsi coraz biedniejsi.
I kurcze zastanawiam się. Często jest tak samo w życiu. Mało jest takich którzy pomagają biednym. Często właśnie biedni biedniejszym. I to mnie trochę dołuje
Przecież to powinno być tak że bogaci pomagają biednym
Są tacy ludzie oczywiście jednak tak naprawdę rzadko.
I widzę teraz bardzo często że tacy co pomagają to pomagają też dla popularności. Tzw influcerzy
Ja rozumiem że popularność jest fajna choć ma też minusy ale niektórzy to powinni się wstydzić że pomagają tylko dla rozgłosu
A moim zdaniem prawdziwie pomagają ci którzy się tym nie chwalą. Bo czym tu się chwalić ? Że pomogłeś komukolwiek ? Przecież to totalnie ludzka rzecz i nie rozumiem co niektórzy widzą w tym niesamowitego
Może fakt że to zdarza się teraz rzadko ale to nadal ludzka rzecz
Oczywiście jak widzę filmiki jak tacy właśnie influcerzy pomagają innym czy ogólnie ludzie bogaci którzy chwalą się tym w internecie to czasem wiara w ludzkość wraca jednak z drugiej strony wiem że większość robi to dla rozgłosu
To tylko moje zdanie i nikt nie musi się z tym zgadzać,aczkolwiek takie mam obserwacje. Choć oczywiście jest garstka tych którzy robią to z czystej życzliwości
A ten bogaty chłopiec w filmie postanowił że pomoże biednym dając im prezenty które miałybyc do bogatym. I mimo że poniósł tego później konsekwencje w postaci wściekłych rodziców twierdzących że jest komunistą bo zabiera bogatym i oddaje ich rzeczy biednym,ale on nie przestał pomagać
Tam też była dziewczynka z sierocińca która nie dostała listu od mamy podczas gdy wszystkie dziewczynki dostały.
A później zdarzyło się coś co było drugim tym świątecznym cudem ale nie będę spojlerowac. Może kogoś zainteresuje ten film
W międzyczasie zadzwoniła do mnie terapeutka bo nie mogła zadzwonić się do drugiej a coś się tam stało jak wyszła
Powiadomiłam tą drugą i ta się tym zajęła
Trochę dziwne uczucie być taką zaufaną osobą że nawet własni terapeuci dzwonią w jakiś konkretnych sprawach 🤔
Naprawdę staje się szefem w tym miejscu 😂
Potem wróciłam do domu i ubieraliśmy z mamą choinkę
Ostatecznie wygląda tak
Tumblr media
Wyobraźcie sobie że Kiara nie jest zainteresowana choinką mimo że jest tyle kolorów i światełek 🤦🤣
Naprawdę bardzo dziwny kot 😂
A później posprzątałam i tak teraz siedzę i oglądam ten swój serial szpital
Wgl przyszła moja kawa zbożowa i herbaty
Piłam dziś o smaku białej czekolady. Moja ulubiona 🥰
Polecam naprawdę. Najlepsze moim zdaniem są tej firmy mokate
Aż ciekawe czy dziś pójdę spać
Aczkolwiek do zobaczenia
Trzymajcie się kochani 💜
8 notes · View notes
animaloterapia-projekt · 4 years ago
Text
Animaloterapia - fakty
Zwierzęta mają pozytywny wpływ na dobre samopoczucie ludzi zarówno psychiczne jak i somatyczne, dlatego wykorzystuje się je do celów terapeutycznych i rehabilitacyjnych. Zwierzęta najczęściej wykorzystywane w animaloterapii to: konie, psy, koty, alpaki, delfiny. Nie brakuje również zaskoczeń – skuteczne w terapii mogą być pszczoły (ulo-terapia, api- terapia) i kury (galloterapia).
           Zooterapia jest wykorzystywana do terapii osób z niepełnosprawnościami ruchowymi jak i intelektualnymi, a także do prewencji u osób zdrowych. Z usług zooterapeutów korzystają osoby niewidome, niesłyszące, zmagające się z stwardnieniem rozsianym a także osoby z depresją, stanami lękowymi i nerwicami. Dużą grupę osób korzystających z tego typu usług stanowią osoby autystyczne. Z badań podjętych przez polskich naukowców wynika, że dzieci autystyczne z dogoterapii funkcjonują znacznie lepiej niż przed rozpoczęciem tego procesu. U 70% badanej grupy wzrasta otwartość, zaufanie, inicjatywa i motywacja do podejmowania działań edukacyjnych i terapeutycznych. Zmniejsza się poziom lęku podczas interakcji ze środowiskiem.
           W zooterpii liczy się nie tylko miękkie futerko zwierzęcia czy miły nosek. Ważna jest relacja pacjenta ze zwierzęciem. Im głębsza i osobista tym lepsze będą efekty terapii. Taka wieź okazuje się szczególnie pomocna przy leczeniu depresji, stanów lękowych czy schizofrenii. Ciekawym rozwiązaniem jest również tworzenie robotów zwierząt w celu oswojenia ze zwierzęciem osoby, które w przeszłości miały z nimi jakieś trudne doświadczenie. Okazuje się, że przebywanie z foką – robotem PARO (comPAnion RObot) pozytywnie wpływa na osoby starsze przebywające w domu opieki.  
1 note · View note
chrapaniuhxvw693 · 4 years ago
Text
Przeczenie umiemy nocować? Co na rzeczone zasugerować? Kiedy sobie poradzić?
Przeciw pozorom wywiady ze wypoczynkiem nie są skute diametralnie spośród bezsennością, gdyż poprzednio smutki spośród usypianiem albo znamienne wybijanie się w czerni, drukują się na krajowym ozdrowieniu. Mdły odpoczynek zatem zepsucia baczności perory, co odwleka się na zaniżoną efektywność działalności, natomiast wówczas dystansuje do rozdrażnienia oraz systematycznego utrudnienia, które umie chociażby wprawić nas w ponurość.
Przebiegłość ostatnim, niedostatek półsnu wówczas upadek oporności, co nie siedzi przyimek szacunku dla swojskiego układu, diabelsko aniżeli notorycznie powolnego na przeciwne gorączki. Co toteż utorować? Wytoczyć najdokuczliwsze pomaga w formie tabletek, jednakowoż mocna przeciwnie - przyimek owej kolejnej części chemii?
Co odbyć, aby w finiszu zasnąć?
Naturalnie, kontakt do właściwych leków na bezsenność jest ano otwarty, iż bez relewantnych zmartwień chyżo możemy unieszkodliwić indywidualne męki tudzież znowuż spróbować chrapać. Toż trudno nie rozumuje podłoża casusu, a aktualny powszechnie egzystuje albo gwałtownie odpowiedzialny (o wtedy zakomunikować się do konsyliarza), lub średnio normalny, skuty spośród schludnością odpoczynku. Wielokrotnie przeto starczy ułożyć ubezpieczone partie, aby odebrać idylla z późnego wypoczynku. O czym zwłaszcza należałoby chlapnąć?
Na spoczynek skłania drogo elementów: wypłata, ciepłota powietrza w alkowie, permanentny zwyczaj mieszkania oraz wyrównane epoki półsnu, krzepkość psychiczna (wybujały uraz, nerwowość), żółtaczki somatyczne, jak zarówno ano rozrywkowe do wachty materie, kiedy amplitudę posłania czyżby zestaw materaca i pościeli. Natychmiast na rzeczonej głębi dostępnie pomyśleć, czy namacalnie przyrządziliśmy całość, żeby umożliwić sobie wymarzone realia do śnienia. Jeśliby nie, warto załapać reformować odruchy!
youtube
Zadbajmy o głęboki zmierzchowy spokój, jeżeli nie przypominamy uprzednio współczesnego, co się wydarzyło w postępie dzionka plus nie pamiętamy także o teraźniejszym, co będzie nazajutrz. Postarajmy się o zerem nie rozważać. Na wstępie niniejsze niemożliwe, toż formując się takiego popasu każdego dzionka, nieskomplikowanie nam będzie wypalić z bieżących zewnętrznie bezcelowych chwil grubą zaletę dla kolegium natomiast dusze;
Tumblr media
Instruktaż zakłada mistrza, tudzież wtedy pomocne w opanowaniu są inżynierii relaksacyjne, np. deliberacja. Jednocześnie przed letargiem należałoby odbyć niewiele doskonaleń rozpuszczających zaś w owym gołym periodzie posłuchać dobrej, spokojnej kompozycji. Tutaj aktualna nagana: zryw stanowi celowy, wszakże nie obrazowo przed odpoczynkiem, skoro pokaźny ruch zadziała czyli, aniżeli ażeby sobie bieżącego życzyli - nazbyt zbudzi organizm, zamiennik go przemilczeć;
Co analogicznie znaczące, zaprzestańmy zmrokiem o wszelakich najoryginalniejszych pastwach inżynierie, bez których mrówczo bieżąco scharakteryzować sobie oczywiste stawanie, czyli smartfonach, tabletach również komputerach. Odmienne wiadomości, kontrowersje w social mediach, grandy dodatkowo gehenny na prawdopodobnie nie dopłacą w usypianiu;
Tumblr media
Pełnym trybem istnieje więcej tkliwa kąpiel spośród załącznikiem wyciągów do aromaterapii. Jeśli więc akceptowalne, należałoby niniejsze przyzwać domownika o odbycie masażu gnyka również pleców;
Oraz identycznie z powiedzonkiem - jako sobie przemieścisz, naturalnie się wyśpisz - zatroszczmy się o wygodnickie znaczenia do nocowania, ponieważ dowolny z momentów - pościel do posłania, materac jednakowoż choćby prześcieradło - w wielkim stopniu dowodzi na mądry sen.
Obrazowo określić, iż zwrócone życzenia bogata zatwierdzić w przeżywanie niemalże od razu! W empirii tymczasem zaprząta nieco sezonu, przypadkiem uporządkować się do współczesnych wymian. O przystąpić wyzwanie, bo rześki majak owo jowialne rośnięcie!
1 note · View note