#pory roku
Explore tagged Tumblr posts
kronika-ilustrowana · 2 years ago
Photo
Tumblr media
Весна!
5 notes · View notes
witekspicsbanknotes · 4 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
ANTARCTICA - fantasy set / 4 seasons - 1 $ notes for collectors.
0 notes
blvckswvg21 · 9 months ago
Video
youtube
4 pory roku po angielsku | Wymowa
0 notes
pisarkanaspektrum · 1 year ago
Text
Spacer
Postanowiłam pójść na spacer, bo przez przymusowe ograniczenie ruchu już zaczęłam dostawać cholery. Tylko że wychodzenie z domu w zimie to wyzwanie – no bo trzeba się owinąć w piętnaście warstw, założyć te wszystkie szaliki, czapki i rękawiczki. Cała ta procedura trwa wieki i czuję się jak ludzik Michelina. Pod pachami ciasno, szyja tak owinięta, że się duszę… A po ubraniu się przecież od razu nie wyjdę, tylko jeszcze wrócę pięć razy do kuchni, sprawdzić czy kuchenkę wyłączyłam i tym podobne. Także już mi za ciepło. Ale jak wyjdę zaraz zrobi mi się za zimno, bo wiatr wali po nieosłoniętej twarzy albo wdziera się przez niewystarczająco mocno zawiązany but (ale jak zawiążę mocniej to już mi krew przestanie do stopy dochodzić). No i pewnie usta zapomniałam pomadką zabezpieczyć, więc są jeszcze bardziej zmasakrowane niż zwykle. A już największym szaleństwem jest wejście do sklepu/komunikacji miejskiej/gdziekolwiek, bo zaraz okulary zaparowane i za ciepło.
Mimo to zdecydowanie wolę spacerować zimą niż latem. Bo zimą mimo wszystko mam jakieś poczucie kontroli nad temperaturą plus po powrocie do domu siadam sobie na kanapie z herbatką i jest git. Natomiast latem… nie ma nic, co mogę zrobić. Mogę się ubrać w najluźniejsze ubrania jak się da, mogę próbować iść tylko zacienionym chodnikiem, mogę próbować wychodzić pod wieczór, żeby słońce nie waliło tak mocno – nic to nie zmienia. Po 10 metrach jestem cała spocona, a po powrocie wszystkie ciuchy nadają się wyłącznie do prania, a ja się muszę umyć. Prawdziwe sensoryczne piekło. Ach, no i wypadałoby się smarować czymś z filtrem, a ja się nienawidzę smarować.
Także choć narzekam, to bardzo lubię zimowe spacery i mam nadzieję, że uda mi się wrócić do regularnego wychodzenia. A wy co wolicie pod względem sensorycznym/temperatury/wygody – zimę czy lato? A może pośrednie wiosnę i jesień?
0 notes
lwieserce · 1 month ago
Text
Czasem sobie uswiadamiam ze ja for real. For realsiesssss tu mieszkam
2 notes · View notes
engamesfilmdiary · 4 months ago
Text
Tumblr media
Cztery pory roku, Andrzej Kondratiuk (1985)
0 notes
slaskie-portale-internetowe · 7 months ago
Text
Wycieczka Seniorów do Filharmonii Śląskiej: Magiczny Wieczór z Muzyką Vivaldiego
W dniu 19 maja 2024 roku uczestnicy projektu “Świadomy Senior” realizowanego przez Stowarzyszenia Nasz Dom z Chorzowa mieli okazję uczestniczyć w wyjątkowym wydarzeniu, które odbyło się w Filharmonii Śląskiej w Katowicach. Continue reading Wycieczka Seniorów do Filharmonii Śląskiej: Magiczny Wieczór z Muzyką Vivaldiego
Tumblr media
View On WordPress
0 notes
panikea · 3 months ago
Text
Związek jest jak pory roku. Na początku jest wiosna, bo zaczynacie się poznawać. Później lato, czyli to ten etap, kiedy jego fiuta obserwujesz częściej, niż później przez najbliższe kilka lat (jeśli oczywista zostaniecie ze sobą tak długo). Później jest jesień. Niby jesień to wrzesień, czyli ładnie, ale jesienią też piździ, bo każdy wie, jak w Polsce wygląda piździernik. Nie mówiąc o listopadzie. Czyli niby wszystko jest ładnie, ale jakby zimniej i kolory przygasają. A później jest zima. A zimą związek wchodzi w atrofię. I mało która para wychodzi z zimy, ale należy pamiętać, że po zimie zawsze jest wiosna. Tyle, że najczęściej z kimś innym, kto powinien o ciebie dbać. - Piotr C. z poradnika "Związki" edycja de luxe
145 notes · View notes
dawkacynizmu · 4 months ago
Text
czwartek 22/08
☪︎ podsumowanie
zjedzone — 900 kcal
miałam ambitne plany na dzisiejszy dzień na czele z przeczytaniem 50 stron lalki która leży nietknięta od tygodnia ale oczywiście że tego nie zrobiłam, zamiast tego obejrzałam kilka odcinków criminal minds i w końcu zrobiłam nowe paznokcie. jedno zdjęcie na dworze bo chciałam głębie koloru pokazać, nie zwracajmy uwagi na niedociągnięcia ok nie jestem profesjonalistką.
Tumblr media Tumblr media
jak robię sobie sama proste paznokcie od ponad roku to dopiero teraz dowiedziałam się o czymś takim jak zabezpieczenie wolnego brzegu paznokcia xD wyjaśnia to dlaczego wcześniej odklejała mi się hybryda, zobaczymy jak długo te wytrzymają. powinny dosyć długo bo nigdzie skórki nie zalałam, jak na mnie całkiem starannie wykonane.
mniejsza ilość kalorii dzisiaj, standardowo owsianka za którą tęskniłam bo nie jadłam jej chyba dwa dni i jednak to moje ulubione śniadanie. daje mi najwięcej przyjemności i na najdłużej się najadam. na kolację zjadłam taką giga porcję gotowanego kalafiora xD jak już tu chyba kilka razy wspominałam, mój największy safe food. co jeszcze mogę dodać — zaczęłam sobie robić jogę twarzy którą wykonywałam religijnie każdego dnia w 2021 i faktycznie miałam wtedy bardzo szczupłą twarz ale nie umiem stwierdzić czy to efekt ćwiczeń czy tego że ważyłam 40kg XD przez to że wychodzę powoli z koła porażek czyt binge cycle to czuję się ponownie jak w tamtym czasie tylko mniej drastycznie.
Tumblr media
zaczynam powoli panikować przez powrót do szkoły, łapie mnie taki ból strachu w klatce co pewien czas. w lipcu zamówiłam sobie spodnie do których miałam schudnąć i od tamtej pory nie miałam ich na sobie więc kirwa stracha mam czy będę w stanie je nosić w ogóle czy będą leżeć czy wylądują na kupce z resztą ubrań które mi się podobają ale nie zakładam ich przez swój wygląd. ostatni mój rok w szkole był taki dziwny, wielka czarna dziura, nie pamiętam niczego co się działo XD wszystko robiłam tak rutynowo bez przerwy na refleksje nad czymkolwiek każdy powrót ze szkoły to była godzina nauki, trening, 2 godziny pisania opowiadania i do spania, co piątek, sobotę i czasem niedzielę miałam napad objadania przez to że głodziłam się w tygodniu. nie chcę do tego wrócić. w ogóle zastanawiam się jak tam moje niektóre znajomości. w szkole ostatnio byłam w maju (a przypominam że była majówka i matury więc też tylko kilka razy się tam pojawiłam) potem mój ojciec anulował subskrypcję na życie i wychowawczyni rozpędziła się i usprawiedliwiła mi wszystkie godziny aż do końca roku więc już nie chodziłam. nie mam przyjaciół, ale kilka koleżanek/znajomych jeżeli mogę ich tak nazwać z którymi zdarzało mi się wychodzić kilka razy po szkole, z żadnym z nich nie kontaktowałam się od tamtego czasu, żadne z nich nie wie czemu randomowo przestałam do niej chodzić ale myślę że z góry założyli że po prostu odpuściłam sobie bo znana jestem ze słabej frekwencji XDD
60 notes · View notes
pozartaa · 2 months ago
Text
14.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 592. Limit +/- 2100 kal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kal.orii od: 97 dni
💐🤓Hej, wszystkim nauczycielom dziś życzę by wasz zawód zawsze był z powołania i oby was nigdy nie dopadło wypalenie! 💐
Miałam więcej wspólnego w życiu z zawodami pedagogicznymi niż chciałabym się przyznać - to ciężki kawał chleba - tym bardziej szczerze i od serca - respect 🫶🫵! A Wy, drodzy uczniowie, pamiętajcie, że wasza "facetka od matmy" to też człowiek 😉.
***
Dziś też poszłam sobie rano na spacer. Jestem sadoma$0chistką... Wydmuchało mnie, aż gile z nosa wiewały się na wietrze.
Tumblr media Tumblr media
A jednak fajnie mi się spaceruje rano. Tak mnie to jakoś odpręża i daje wrażenie dobrze rozpoczętego dnia.
***
W planach jest sprzątanie piwnicy. Obiecaliśmy sobie że choćby skały srały, to dziś to zrobimy - bo nie jesteśmy zmęczeni i oboje w domu. To zadanie właściwie czeka na nas od początku tego roku. Tam się już nie da wejść 😵‍💫. Ale też sporo "artefaktów" się tam nazbierało - trochę jestem ciekawa do czego się dokopiemy.
***
Dokopałam się do swoich starych "obrazów" i do gruszek w zalewie, które są pewnie starsze od niejednej/ego z Was 😆 (taaaaak... mam zamiar je otworzyć 😈)
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
A tak wygląda piwnica before & after. Działaliśmy z tym 3 godziny 😵. Teraz Widać podłogę!!!!
Tumblr media
***
Poza tym, przez te porządki i spacery, pory jedzenia mi się rozwlekły.
Śniadanie zjadłam o 12:00 a obiad po sprzątaniu piwnicy po 16:00... A później w niedługim czasie dwa pozostałe posiłki, które powinnam dziś spożyć.
Czasami tak robię - szczególnie kiedy czas mi gdzieś ucieknie. Wiele razy już wspominałam, że jedzenia praktycznie nigdy nie pomijam - choć zdarza się, że obiad pcha się w dupę kolacji a śniadanie lunchowi.
L1mity powinny działać w obie strony - jak mam te 2100 na utrzymaniu w4gi - to powinnam właśnie tyle minimum zjeść, a nie mniej. A kiedy się odchudzacie i macie kal. zredukowane - to już nie redukujcie ich bardziej, nie ma potrzeby - taka mini rada na zakończenie dnia.
Dobrej nocy wam życzę!
35 notes · View notes
starvvingberry · 7 months ago
Note
mogłabyś polecić trening na nogi i brzuch wyszczuplające? nie liczę ostatnio kalori w ogóle. jem trochę więcej. chciałabym znów zacząć liczyć, ale nie wiem jak, bo po prostu mi się nie chce. nie mam motywacji. chce jeść tak 1400-1500kcal, aby nie podjadać i schodzić coraz niżej. prawda jest taka, że "coraz niżej" schodzę chyba od roku XD nie umiem jeść mniej. cały czas jem. gdy jest dobrze, znowu zaczynam więcej jeść. do tej pory w ogóle nie ćwiczyłam. błagam, pomóż mi.
https://youtu.be/Av-XvtVjVSs?si=8KW0HO1zvsG9_zDd
https://youtu.be/SUPk5FFha5I?si=diUxCS-UjpeMDjcQ
https://youtu.be/f2Nggh-3-8s?si=MIFzW85wWoKlYpUn
https://youtu.be/HDbsd5En_uw?si=InN2kQ3PXvONaud9
w sumie te sa jedne z lepszych, dla mnie dzialaja i schudlam z nich w okolo tydzien jakos 5kg, wiec sa bardzo super, tylko robilam cwiczenia z jednego filmiku kilka razy.
oczywiscie zalezy od wagi ile bedzie to spalac, ale mysle ze u ciebie tez tak 3/5kg tygodniowo
prosze!
61 notes · View notes
skydelane · 3 days ago
Text
“Nie planuj tego, co ma być za pięć lat. Życie jest nieprzewidywalne, może się potoczyć zupełnie inaczej niż oczekujesz. Najpierw zacznij od 5 miesięcy, czy pół roku, aby mieć do czego dążyć. I nie martw się na zapas, co będzie za parę lat. Obiecam ci jedno, poradzisz sobie, tak jak robiłaś do do tej pory.” — Skydelan
25 notes · View notes
kasja93 · 4 months ago
Text
Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci
czyli możesz wyjść ze szkoły, ale szkoła z ciebie nie wyjdzie.
Tumblr media
Parafrazując cytat z gry Wiedźmin 3 mogę stwierdzić, że ostatnimi czasy żyje jak stonka - siedzę cicho, nie rzucam się w oczy i wpierdalam kartofle. Mimo, iż żyje pod mentalnym kamieniem to nawet do mnie dociera, iż zaraz zacznie się Szkoła. I nie mam tu na myśli tego beznadziejnego paradokumentu. Dlatego zapraszam serdecznie na garść moich dinozaurzych przemyśleń oraz wniosków. Rozsiądźcie się wygodnie, naszykujcie sobie kawę, herbatę, napój zero tudzież innego energola i rozkoszujcie się moimi intelektualnymi wynurzeniami. A ze względu na długość zapewne wyrobicie normę w czytaniu za całe wakacje xD
Tumblr media
Obowiązkową edukację zakończyłam w 2013 roku zatem kilka ładnych lat temu. Zwieńczeniem ostatniego czteroletniego etapu było uzyskania tytułu Technika Ekonomisty, który przydał mi się w życiu do… Absolutnie niczego 😂 W sensie po praktykach zawodowych udało mi się załapać na ciepłą posadkę w Urzędzie Skarbowym, jednakowoż w zasadzie dzięki mojej charyzmie i miłym usposobieniu.
Owego dyplomu, tak jak i zaświadczeń o ukończeniach kursorów uzupełniających, nikt nie chciał w sumie oglądać. Tak samo jak wyników matur, na które szłam na totalnej wyjebce. Nie dlatego, że byłam pewna swej wiedzy, chociaż to też, lecz dlatego: studiować może każdy, lecz studia nie są dla każdego. Nie widziałam sensu iść na studia bo dla mnie studiowanie wiąże się ze zgłębianiem jakiegoś tematu/zagadnienia/profesji a mnie zwyczajnie nic nie interesowało na tyle by poświęcić te 3/5/10 lat. Z resztą, aby pójść na niektóre kierunki należy zacząć się do tego przygotowywać już na początku szkoły średniej i chyba tylko jednostki wybitne, do których z pewnością się nie zaliczam, byłyby wstanie w pół roku ogarnąć materiał z całej szkoły średniej i napisać przyzwoicie maturę z wybranego przedmiotu. Swoją drogą, naprawdę te wszystkie maturki, egzaminy 8 klasisty to taki bezsens. Jest pewna mądrość ludowa mówiąca, że jeśli coś jest do wszystkiego to jest do niczego. Analogicznie można powiedzieć o ogólnopolskich egzaminach, które piszą wszyscy uczniowie, w tym samym momencie, z tego samego. Jeszcze sam fakt baboli na maturach w arkuszach mnie mierzi a jestem przecież laikiem w dziedzinie pedagogiki, szkolnictwa i całej tej szopki. Dla mnie jedyna słuszna odpowiedź jaką mogłabym w tym momencie zakreślić to (x)D
Poza despotycznymi rodzicami, nic innego nie niszczy dziecka bardziej, niż szkoła. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Szkoła w cudowny sposób zabija kreatywność, abstrakcyjne myślenie i indywidualność. Bo nie jest ważne, że wykonasz zadanie z matematyki a wynik będzie prawidłowy skoro użyłeś „złego” wzoru. Nie ważne, że nikt poza autorem wiersza nie wie tak naprawdę o co w nim chodzi i jeśli nie zinterpretujesz go tak jak jest zapisane w podstawie programowej, to przykro mi bardzo, ale dostaniesz 0 punktów. Szkoła upycha na siłę do pudełka o określonym kształcie. Jak wystajesz z pudełka to ci przytną skrzydła byś się zmieścił. Jeśli zaś w owym pudełku masz za dużo miejsca to będą cię mentalnie tłuc, aż spuchniesz by pasować idealnie.
Przykład? 8 letnia Kasia, której mama nie pracowała zawodowo i mała czas dla dziecka. Mała Kasia, gdy poszła do pierwszej klasy potrafiła czytać, pisać i liczyć do 100. Wybitne dziecko? No nie… po prostu moja mama spędzała ze mną czas, ucząc mnie poprzez zabawę. Na tym czego mnie nauczyła bawiąc się ze mną przeleciałam do 4 klasy podstawowej. I zaczął się spadek, zaczęły się problemy z nauką bo ja zwyczajnie nie byłam w stanie siedzieć nad książką. Bo byłam przyzwyczajona do poznawania świata w sposób imersyjny a nie kucia na blachę! Do kombinowania by coś zrobić bo mama nie dawała mi gotowych odpowiedzi tylko naprowadzała.
Do tej pory jak mam się czegoś dowiedzieć, nauczyć potrzebuje stymulacji poprzez muzykę, rozmowę etc bo nic nie zapamiętam. Bo moja pamię�� jest niczym sito i odcedza rzeczy dla mnie nieistotne. Póki się nie zanurzę w dane zagadnienie, przykładowo podczas czytania książki i nie przestanę zwracać uwagę na to, iż czytam a nie jestem świadkiem przedstawionej historii to nic nie zapamiętuje. Robię rzeczy mechanicznie, jeśli naprawdę się nie wkręcę. Dla mnie 8 godzin lekcyjnych w ciągu dnia było bez sensu bo zapamiętałam z takiego dnia może 30 minut? Łącznie, na cały dzień… Pewnego dnia moją mamę wezwała nauczycielka matematyki w podstawówce. Poskarżyła się mojej mamie, że nie jestem skupiona na lekcji i że nie rozumiem co się do mnie mówi. Kwitując swój wywód, że mama musi się mną mocniej zajmować w domu. Moja rodzicielka spytała, czy tylko Kasia ma problem z matematyką? Nauczycielka stwierdziła, że nie. Większość klasy ma problem. Mama zgasiła panią matematyczkę niczym peta kwitując wizytę słowami „W takim razie to nie jest problem mojego dziecka i innych. Widocznie to z panią są problemy skoro większość ma trudności”. Miałam szczęście, że moi rodzice byli zadowoleni z tego, że myślę inaczej, że mój mózg działa inaczej.
Wszyscy do jednego, miernego poziomu. Wszyscy sprowadzeni do słuchacza jedynej objawionej prawdy jaką głosi nauczyciel, z którym się nie dyskutuje. Bo jak się odezwiesz to zostaniesz oceniony. Przez owego nauczyciela, przez kolegów z klasy. Może wyśmiany? Może ośmieszony? Może, więc lepiej się nie odzywać? I później z dziecka wyrasta dorosły, który w pracy boi się odezwać bo lepiej się nie wychylać i nie narażać się na ocenianie, albo nie daj Boże, jeszcze naciśniemy komuś nad nami na odcisk i ta osoba będzie się mścić. I tak oto po szkole pięknie rośnie grono osób, które ma tak wypracowane odruchy, że mobbing w pracy „jest normalny”. Normalizujemy później te wszystkie toksyczne sytuacje robiąc sobie krzywdę.
Permanentny stres w wieku dziecięcym i nastoletnim odbija się na zdrowiu. Mamy pokolenie „młodych staruszków”, którzy na początku swojej dorosłej drogi czują wypalenie i bezsens egzystencjonalny. O przepracowaniu nawet nie wspomnę, bo jak nastolatek ma nie być zmęczony, skoro często w szkole siedzi dłużej, niż pracownik w fabryce. Sama pamiętam, jak w klasie maturalnej, w czwartki, lekcje zaczynały mi się o 7:10 a kończyły (wraz z obowiązkowymi, w tamtych czasach, fakultetami) jakoś po godzinie 17 🙃 cieszę się, że do szkoły miałam raptem 2 kilometry, dokładnie to 1,7 kilometra, a nie tak jak niektóre moje koleżanki/koledzy z klasy prawie trzydzieści.
I żeby mnie źle nie zrozumieć. Nie jestem przeciwna kształceniu się, zdobywaniu wiedzy czyli szeroko rozumianej nauce. Po prostu dla mnie absurdem jest to do czego zmusza się ludzi, słynne: zakuj, zdaj, zapomnij.
Bo każdy z nas jest inny, owszem, ludzie dzielą wspólne cechy, jednak ściąganie w obecnych czasach o pogańskiej godzinie dzieci oraz młodzieży, zmuszanie do wchłaniania wiedzy przez tyle godzin z książeczek, zeszycików, ćwiczonek, słuchając nauczyciela co to od X lat prowadzi te lekcje i nie potrafi robić tego w sposób ciekawy. Jeden, tak jak chociażby ja, swój rytm dobowy będzie zaczynał od 5 rano i kończył średnio koło 22 czując się zdolnym do czegokolwiek z samego rana. Jednak wiem, że osoby, których rytm dobowy zaczyna się o 11 i nienależny mówić takiej osobie „ile można spać! Ja to już tyle zrobiłam a Ty się lenisz!”. Najczęściej ktoś kto zaczyna swój dzień o godzinie 11 nie kończy go o 22 a o 3/4 rano. Kiedy ja śpię są osoby, które pracują, uczą się, tworzą czy grają bo taki jest ich rytm dnia. I nie żyjemy w przeszłości gdzie trzeba było wstawać skoro świt tzw Wstawać i chodzić spać z kurami. A wiecie dlaczego? Bo mam do cholery dostęp do energii elektrycznej. Mamy internet i wcale a wcale nie potrzeba siedzieć osiem, dziewięć czy dziesięć godzin w szkole, marnować czasu na dojazdy skoro pandemia pokazała, że praca tudzież nauka zdalna jest możliwa. Skoro w szkole nie uczy się ludzi w sposób kreatywny, poprzez zabawę, nie daje się narzędzi, odkrywania własnych sposobów na rozwiązywania problemów i nie ma polu do dyskusji to podręcznik przepisywać można w domu.
Dobrze, że chociaż zlikwidowali prace domowe. Zawsze miałam takie wielkie WTF, gdy tylko słyszałam argument w stylu „taaak! To teraz te dzieci to już WOGÓLE nic nie będą robić!”. 10 godzin w szkole, dwie godziny dojazdów na dobę i jeszcze zadanka? XDDD To tak jakby człowiek pracował w fabryce i tłukł coś młotkiem przez 9 godzin dziennie a na koniec dnia pracy przełożony dałby mu jeszcze do zrobienia zadanko. Niech uderza tym młotkiem w domu jeszcze tak, powiedzmy, trzy godzinki, aby utrwalił sobie uderzenia rzeczonym młotkiem. By przypadkiem, nie zapomniał jak do owym narzędziem posługiwać xDDD albo niech tłucze jeszcze z dwie by przygotować się na młotkowanie następnego dnia.
Uwielbiam jak od małego zaszczepiają w nas kulturę zapierdolu. „Nic nie robisz cały dzień!” Kto tego nie słyszał niech pierwszy rzuci kamieniem. Bo jak człowiek potrzebuje odpoczynku, by się zregenerować to już jest leń. A później mamy pracoholików i wypalenie zawodowe w wieku 30 lat, ponieważ nie potrafimy odpoczywać. Sama wpadłam w spiralę pracy, tego „jeśli nie będę ciężko pracować to niczego nie osiągnę”, „jak nie wezmę nadgodzin to mnie jeszcze zwolnią”, „co mi szkodzi, popracuję więcej w końcu może ktoś mnie w firmie doceni”. Spojler alert! Dla nikogo twoje oceny, ilość pracy włożonej w zadanie, nie ma znaczenia - chyba, że coś ci nie wyjdzie. Wtedy to wszyscy się zlecą jak te kruki i zaczną dziobać 😉
Podczas edukacji szkolnej - tyraj! Na uczelni - tyraj! W pracy - tyraj! W życiu prywatnym? Tyraj! Bo ty musisz brać udział w wyścigu szczurów. Kto lepiej, kto więcej, kto bardziej. Tylko jest jeden mały problem. Nie da się wygrać wyścigu szczurów, nie ma opcji by być najlepszym w ciągłych rywalizacjach i nie da się być cały czas produktywnym. To jest zwyczajnie niemożliwe, i nie mówię tego bo „ahahaha jej się nie udało! Dlatego tak mówi! Pracuje jak ten robol i mieszka na zadupiu wszechświata! Będzie tak gadać by ciągnąć innych w dół bo sama nie pójdzie w górę!”. To ciągłe porównywanie się do innych jest zakorzenione w nas tak silnie, że przeglądanie mediów społecznościowych może doprowadzić do depresji. Bo inni tyle przeżywają, mają tak fajnie (a przynajmniej tylko tak to wygląda i wcale a wcale nie musi to być rzeczywistość) a ja? A ja nic…
No, no nie XD mówię tak bo, według mnie, tak właśnie wygląda świat jak się zacznie nad tym człowiek zastanawiać. Gdy zacznie przyglądać się światu, ludziom zaczyna dostrzegać pewne wzory. Dochodzi do pewnych wniosków. Może się zgadzać, bądź, nie zgadzać z pewnymi zagadnieniami. I możecie powiedzieć, że bredzę. I może faktycznie za godzinę, dzień, tydzień, miesiąc, rok czy lat pięć, dojdę do wniosku: tyyyy. Faktycznie ta osoba z internetu co mi kiedyś napisała „Kaśka, bredzisz!” Miała rację!
Albo i nie. Tylko widzicie, ja nie biorę tego typu słów do siebie. Nie traktuje takich tekstów jak słów nauczyciela, czyli nomen omen, niczym prawdy objawionej. To tylko opinia. Co mnie obchodzi opinia jakiegoś typa, kogoś kto nie jest dla mnie ważny? Co mnie interesuje co o mnie myśli koleżanka z pracy, nauczyciel, pan w banku, czy nawet znajomy, który za dwa dni może zniknąć z mojego życia? Bo tak, ludzie znikają z twojego życia i jest to normalne - czasem nawet i mnie wyjątkowo zaboli taka wyprowadzka z mojego życia. Jednak, gdy ktoś ci powie „ale ty jesteś zjebany/a” to niech was to nie gryzie. Bo cobyście nie robili nie da się sprawić, że każdy człowiek na ziemi będzie was lubił. To niemożliwe. I jeśli ktoś mówi „jesteś zjebany/a” to nie jest wasz problem, tylko jego. Możecie wskazać conajwyżej takiej osobie w którym kierunku znajdzie drzwi. Bo wszyscy wszystkich oceniają. Jak okrutne oraz złe by to nie było, też oceniam innych. Sama jestem oceniana. I póki mi, przykładowo, kilkadziesiąt osób nie powie „ty weź się ogarnij bo gadasz głupoty” to wierzcie mi, nawet nie będę się zastanawiała, czy to co mi napisał/powiedział jakiś random na mój temat jest warte roztrząsania. Ktoś może zapytać „ale co to ma wspólnego z tematem ogólno szkolnym? Nie odleciałaś za bardzo?”. I tu was zaskoczę - otóż nie! Nie odleciałam w przestworza dygresji, aby lać wodę. Bo takie przejmowanie się opinią innych, zaczyna się już w szkole. Boimy się odezwać podczas lekcji bo co jeśli powiemy źle i zrobimy z siebie durnia? Ktoś mógłby powiedzieć: nie przesadzaj. Tylko ja ostatnio byłam na kursie wśród kilkudziesięciu dorosłych chłopa. I bali się odezwać jak instruktor zadawał pytanie! Czuć było zapach strachu i choć pan prowadzący zajęcia próbował rozładować atmosferę szło mu to mizernie. Kurs za który samemu płacisz i idziesz z własnej woli (albo tak jak ja - szefostwo mnie tam wysłało), kurs który ma poszerzyć twoją wiedzę tudzież kompetencje. A ty zamiast dyskutować z prowadzącym i chłonąć wiedzę boisz się odezwać bo może tych kilkunastu chłopa za tobą będzie się śmiać z twojej ewentualne pomyłki. Coś wykurwiście wspaniałego, czyż nie?
A jak pięknie ze mnie wyszło to zaprogramowane ocenianie innych przez system edukacji. Jak ja się dobrze czułam, gdy jako pierwsza oddałam egzamin i jeszcze usłyszałam od komisji, że zdałam nie robiąc przy tym żadnego błędu. Ohohoho! Byłam pierwsza! I najlepsza! A te debile z którymi na kursie byłam dzień wcześniej dłużej rozwiązywali zadania i robili błędy! Mega zmroziło mnie, gdy zaczęłam analizować swoje myśli. Bo w czym ja niby byłam lepsza? Bo nie mam problemu z rozwiązywaniem zadań na czas? Mnie nie przeszkadza, iż mam określony ramy czasowe. Mój tata zaś nie potrafi skupić się na zadaniu, jeśli ktoś karzę mu zrobić coś w godzinę czy pół. Bo istotniejsze dla jego głowy są uciekające minutki. W czym byłam lepsza od tych gości z kursu? Bo oddałam jako pierwsza egzamin? Czy ważne jest to czy zadanie wykonasz szybko, czy wolniej, jeśli rezultat jest taki sam? Czy szybciej znaczy lepiej? Przy ratowaniu czyjegoś życia: tak. Przy wykonywaniu pracy: nie. Bo jak już wspomniałam nie jesteśmy tacy sami. Różnie reagujemy, różne metody nauki na nas działają i presja czasu tudzież wykonanie czegoś szybciej lub wolniej to indywidualna sprawa każdego człowieka.
System edukacji krzywdzi całe społeczeństwo. I to nie są żarty. Widuję to w zachowaniach ludzi, których spotykam, których obserwuję i jako ćwiczonko intelektualne analizuje. Najlepsze, że zapewne za kilka lat jedyne co pozostanie po czasach szkolnych to traumy oraz poczucie, iż to wszystko było bez sensu. Bo godziny, które poświęciłam na matematykę, aby zdać maturę sprawiły tylko, że byłam zmęczona, zestresowana i znerwicowana. A mogłam obejrzeć jakiś film, posłuchać podcastu czy po prostu odpocząć - co wyszło by mi na zdrowie.
Lubię oglądać bądź słuchać osoby, które popularyzują naukę. I wiele, wiele tematów twórczości owych ludzi zapewne były w szkole. Przedstawione w sposób nijaki, nużący, nieatrakcyjny. Tematy do których mnie poniekąd zmuszano przez to nie polubiłam się z danym zagadnieniem. Jako osoba dorosła czytam średnio dwie książki miesięcznie, liczyłam sobie to dziś, żeby nie było. Maturę z polskiego napisałam na 78 %, ustną zaliczyłam na 86% (co za absurd, ale do % jeszcze wrócę). Wiecie ile lektur szkolnych przeczytałam? Ani jednej xDD i nie pisze tego by się pochwalić, tylko po to by pokazać, iż oceny (na koniec szkoły średniej miałam 3 z polskiego) nie stanowią o wiedzy, zaś ilość przeczytanego materiału nie sprawia, iż cokolwiek w was z tego zostało. Bo ja jechałam całą szkole na opracowaniach lektur i potrafiłam sprawniej opowiadać o danej książce, niż ktoś kto ją przeczytał. Bo z dajmy 300 stron lektury zapamiętasz może łącznie z 30%. I nie zapamiętasz jakiego koloru była kamienica Łęckiej z Lalki. Ten kolor będziesz mieć zaś w opracowaniu. W moich opracowaniach dosłownie miałam całe tematy lekcji i wystarczyło sobie przeczytać, przepisać do zeszyciku i było super. Oczywiście z racji 3 na koniec roku może już doszliście do konkluzji, że nawet owo przepisanie do zeszytu, było dla mnie tak bez sensu, iż tego nie robiłam XD
A propo tych procencików na maturze. Co one oznaczają? Że opanowałam materiał na tyle, że zdałam to wiadomo bo przekroczyłam magiczne 30%. Ale co oznacza 87% a co 73%? Co oznacza ocena 4 a co trójka? Że coś tam dzwoni, ale nie wiesz w którym kościele? Strasznie to wbrew pozorom nieczytelne i nie daje żadnej odpowiedzi. A uczniowie potrafią wymiotować, nie spać, obgryzać paznokcie bo dziś jest sprawdzian i ocena taka a taka nie będzie satysfakcjonująca. Dla nich bądź rodziców, którzy przeżyli ową indoktrynację nie wyciągając jakichkolwiek wniosków na temat edukacji poza „moje dziecko jest lepsze/gorsze od innych” bądź „Ty to jesteś zdolny/a tylko leniwy/a”. Nawet nie zdając sobie sprawy jak takie słowa potrafią obrzydzić chęć zdobywania wiedzy na całe lata.
A nikt nie będzie w przyszłości pytał co mieliście z biologi w tej albo tamtej klasie. Czy był czerwony pasek a jak już to kiedy…. Będą pytać was o umiejętności nie wnikając gdzie się ich nauczyliście. Nikogo nie obchodzi czy angielskiego nauczyliście się z gier, filmów, serialów, wyjazdu za granicę czy może jakimś cudem uczenie się słówek w szkole dało jakieś wyniki. Jedyne co to możecie się uczyć dla siebie, ale nie w banalnym słów tego znaczeniu. Uczyć się tego co was interesuje bo prędzej nauczycie się grać na gitarze bo was to jara, niż gdy zmuszać was do tego będzie nauczycielka muzyki/sztuki czy jak tam ten przedmiot się teraz nazywa.
Nie powinniście się przejmować ocenami innych bo ci ludzie są nieistotni. Prędzej czy później znikną z waszego życia zapominając i was. A wy dalej nie będziecie mogli spać po nocach przypominając sobie ich słowa.
Szukajcie własnych sposobów na optymalne przyswajanie i poszukiwanie wiedzy. Nie musicie robić tego jak w szkole: w określonym czasie, określonej pozycji, bez muzyki, dźwięków, obrazów, jedzenia, picia i pełnym pęcherzem. Może dla was lepsze jest chodzenie podczas nauki? Może usypiać was będzie jakiś ambient do nauki zaś play lista energicznych piosenek sprawi, że lepiej będzie wam obcować z uczeniem się. Jak nie idzie was czytanie lektur czytajcie opracowania, jak to też nie dla was włączcie sobie na youtubie bądź Spotify podcast na temat owej pozycji.
Myślcie kreatywnie choć ja niemal zawsze w szkole była za to ganiona. Tylko zgadnijcie do kogo znajomi dzwonią i zapytaniem, jak ugryźć dany temat bo „ty zawsze coś wymyślisz na co nikt normalnie by nie wpadł”. Nie uczycie się na pamięć suchych danych a zrozumcie kontekst - to jest ważniejsze.
I przede wszystkim nie dajcie sobie wmówić, że jesteście gorsi od innych. Słynne „ryby i dzieci głody nie mają” wygłaszane przez osoby wyżej w hierarchii niczym prawdy objawione. Nikt w dorosłym życiu nie każe wam nic robić z pamięci. W pracy jak nawali jakaś maszyna serwisant sprawdzi w książce schematy a nie zacznie próbować przywołać z pamięci dany układ. Lekarz nie przepisze ci leku z pamięci tylko sprawdzi czy, aby na pewno o ten mu chodziło bo nazwę ma podobną do innego. Pan hydraulik czy elektryk spojrzy w plany techniczne, niż w budynku zacznie ryć ściany w myśl zasady „pamiętam, że dwa budynki temu tak było”. Kierowca (nie mylić z posiadaczem prawa jazdy) będzie patrzył na znaki a nie jechał na pamięć.
Jak już się uczyć to po to by zrozumieć a nie by wyrecytować :)
36 notes · View notes
chichotka · 6 months ago
Text
Tyle się u mnie dzieje…
Od ponad miesiąca jestem asystentką. Wiele osób mówi:
„daj sobie czas”,
„wypracujesz sobie swój schemat”,
„przyzwyczaisz się”,
„przecież tu nie jest tak źle”,
po czym jak tylko wchodzą szefowie automatycznie następuje ewakuacja danego pracownika…
Nie czuje tego zakresu obowiązków i żebyście nie myśleli, że ze mnie księżniczka i uwłacza mi robienie kaw. Nie o to tu chodzi – ja się żadnej pracy nie boję i nie wstydzę.
Nie czuję po prostu tego flow z szefami.
Wkurza mnie, że nie ustalają ze mną swoich kalendarzy i wychodzę na głupią.
Nie lubię być cały czas w centrum uwagi.
Nie mogę się dogadać z pracownikami z nowego działu w kwestii urlopów/zastępstw (nie oszukujmy się weszłam w zgraną ekipę i zostałam im narzucona).
Nie mam czasu zjeść, czy też wyjść do wc.
Czasem nie wiem jak się zachować, ja prosta dziewucha ze wsi jestem, a nie tam ąę…
Co więcej, mega działa mi na nerwy stwierdzenie, że dostałam tą posadę, „bo wyglądam” (co za ironia – kiedyś brzydula, teraz niby miss polonia). Heloł, a może by tak co niektórzy spojrzeli głębiej i by łaskawie zauważyli, że jestem kompetentna, wielozadaniowa, bezstronna, pogodna, trzymam język za zębami  i nie strzelam fochami na lewo i prawo, bo to przeważyło, że zostałam przesunięta!
I tak mogłabym wymieniać i wymieniać.
Ale przede wszystkim nie poradziłam sobie z dwulicowością innych pracowników.
Do tej pory siedziałam w kącie, robiłam swoje i tyle. Żyłam w przekonaniu, że ludzie są szczerzy, życzliwi i pomocni, bo ja taka jestem. O jeżu, jaka ja byłam naiwna, jeśli w grę wchodzą pieniądze i bycie na świeczniku ludzie są w uuuj fałszywi! Cóż, człowiek uczy się całe życie…
Nie mogę patrzeć i współpracować z osobami, które obrabiały mi dupę za plecami, a face to face są tak mili, że by ją najchętniej lizali. Tylko dwie osoby powiedziały mi prosto w oczy co myślą o moim przejściu i ja to szanuję!
Dlatego, gdy o całej sytuacji dowiedziała się moja poprzednia szefowa, postanowiła skorzystać z okazji, że mi źle i zadzwoniła z propozycją powrotu. Nie miałabym do czynienia z poprzednią kuleżanką, przez którą de facto odeszłam. Zaproponowała mi inne stanowisko niż wcześniej obejmowałam – to prawda, pewnych rzeczy musiałabym uczyć się od zera i odpowiedzialność byłaby znacznie większa, ale atmosfera o niebo lepsza plus to tak jakby awans, z urlopami noł problem, no i kasa by się zgadzała. Analizując wszystkie za i przeciw, postanowiłam znów zmienić pracę.
Nie wiem, może pożałuję powrotu, bo niby dwa razy nie wchodzi się do tej samej rzeki, ale zasady są po to by je łamać, a nauczyć idzie się wszystkiego – jeśli się chcę (proszę nie wyprowadzać mnie z błędu).
To wszystko spowodowało że zamknęłam się na innych, z chichotki stałam się zestresowaną  marudą, której brak cierpliwości. Co najgorsze, mój #przystojniak chłonie moje emocje i też zaczął zachowywać się podobnie… Nawet IG, malowanie paznokci, czy moda nie sprawiają mi radości – wszystko to porzuciłam. Jedynie wchodzę od czasu do czasu na IG, żeby zobaczyć jak stan małego chłopca, którego mamę obserwuje i dziś przeczytałam, że chłopiec trafił na OIOM. Wsparłam zbiórkę na leczenie, pomodliłam się by nie cierpiał i w końcu doszło do tego mojego zakutego łba, że czas przestać się użalać,  bo jesteśmy zdrowi! Przecież w tamtym roku wyszliśmy z większego gówna – RAZEM ze wszystkim damy radę!
Dziękuje, że pytacie co u mnie, że zawsze jesteście i czytacie te moje wypociny!
Także tego, cyc (choć go brak) do przodu i ciśniemy! Bo sama tęsknie z tym moim świńskim chichotaniem
28 notes · View notes
harmony-and-peace · 2 months ago
Text
„Rozejrzy się, pory roku się zmieniają, a Ty wraz z nimi. Pozwól sobie rosnąć i zaakceptuj to. Nawet jeśli zmiana wydaje się trochę niepokojąca, w końcu odnajdziesz swoją drogę”
- Aleksandra Jeziorska
16 notes · View notes
motylek4 · 7 months ago
Text
Jako gąsieniczka kocham lato i wiosne ze względu na pyszne niskokaloryczne owoce, to ze ludzie normalizują to ze nie chce czegos zjesc i mam wiecej wymówek ze wzgledu na to ze ,,jest goraco i nie czuje glodu,, na pyszna mrozona americano poprostu to najlepsze pory roku☀️☀️☀️
Tumblr media Tumblr media
39 notes · View notes