#pompki
Explore tagged Tumblr posts
Text
He felt bad soon after and made it up to them
4 notes
·
View notes
Video
youtube
Jakie uchwyty / poręcze do pompek kupić ?
0 notes
Text
5 prostych ćwiczeń, które pomogą ci poczuć się lepiej w swoim ciele
Czujesz się czasami niewygodnie w swoim ciele? Brak pewności siebie może wpływać na wiele aspektów naszego życia, dlatego warto zadbać o swoje samopoczucie fizyczne. Dziś przedstawiamy Ci 5 prostych ćwiczeń, które pomogą Ci poczuć się lepiej w swoim ciele. Wykorzystując je regularnie, zyskasz większą pewność siebie oraz zwiększysz swoją sprawność fizyczną. Rozciąganie mięśniRozciąganie jest…
View On WordPress
#a zarazem jedną z najprostszych form aktywności fizycznej jest spacer. Codzienne 30 minut marszu na świeżym powietrzu mo��e mieć ogromny wpły#basen#bieganie na miejscu czy skakanka. Staraj się poświęcić co najmniej 30 minut na trening cardio trzy razy w tygodniu. Wystarczy#budując zdrowe nawyki i dbając o swoje samopoczucie fizyczne. Zaczynając dzisiaj#co wpłynie pozytywnie na Twój organizm. Właśnie przedstawiliśmy Ci 5 prostych ćwiczeń#Czujesz się czasami niewygodnie w swoim ciele? Brak pewności siebie może wpływać na wiele aspektów naszego życia#dlatego warto zadbać o swoje samopoczucie fizyczne. Dziś przedstawiamy Ci 5 prostych ćwiczeń#jak i na umysł. Jeśli preferujesz spokojniejsze formy aktywności fizycznej#już niedługo zauważysz pozytywne zmiany w swoim ciele i umyśle.#które pomogą Ci poczuć się lepiej w swoim ciele. Pamiętaj#które pomogą Ci poczuć się lepiej w swoim ciele. Wykorzystując je regularnie#które skupią się na różnych partiiach ciała. Przykładami mogą być: pompki#który pozwala nam zachować elastyczność mięśni oraz zwiększyć zakres ruchu. Wybierz sobie kilka podstawowych pozycji#na przykład przed lub po pracy. 4. Pilates lub joga Pilates oraz joga to doskonałe metody wzmacniania mięśni#plank czy unoszenie nóg w leżeniu na plecach. Wykonuj je kilka razy w tygodniu#podskoki#poprawy elastyczności oraz równowagi ciała. Działają korzystnie zarówno na naszą siłę fizyczną#przysiady#redukcję tkanki tłuszczowej oraz poprawę ogólnej kondycji fizycznej. Możesz wybrać takie formy aktywności jak jogging#rower#rozciąganie mięśni nóg czy mięśni pleców. Wykonuj je codziennie przez kilka minut przed rozpoczęciem dnia lub przed treningiem. Pamiętaj o r#spróbuj znaleźć kurs pilatesu lub jogi w swoim rodzinnym mieście. Regularne uczęszczanie na zajęcia poprawi Twoje samopoczucie i energię. 5.#stale zwiększysz swoją aktywność fizyczną#stopniowo zwiększając liczbę powtórzeń lub obciążenie. 3. Trening cardio Trening cardio ma wiele zalet#takich jak skłony do przodu#w tym wzmacnianie serca#wybierz się na spacer do pobliskiego parku lub lasu. Korzystając z tej prostej formy aktywności#zyskasz większą pewność siebie oraz zwiększysz swoją sprawność fizyczną. 1. Rozciąganie mięśni Rozciąganie jest kluczowym elementem#że dołączysz go do swojego codziennego planu#że regularność oraz wytrwałość powinny być Twoimi sprzymierzeńcami w osiąganiu zamierzonych celów. Zdobądź pewność siebie
0 notes
Text
Mój tata myslal ze waze 40 kg 🥹.. podnosilismy razem ciezary i nagle powiedzial ze jak bede miec zakwasy to zebym pompki robila to 40 kg obciazenia a ja taka zdziwiona i ze co a on ze a no ty tyle nie wazysz? 🫣 Az mi sie morda usmiechnela i podziekowalam. Zycie jednak jest piekne 🦋... Chudej nocy dnia motylku 💞
#bede motylkiem#blogi motylkowe#chce widziec swoje kosci#jestem motylkiem#motylki any#nie chce być gruba#nie chce jesc#chce byc lekka jak motylek#chude jest piękne#chudej nocy motylki#lekkie motylki#bede lekka#lekka jak piórko#nie bede jesc#nie jestem glodna#nie chce jeść#ana y mia#będę motylkiem#motylki#motivation#motylki blog#gruba swinia#gruba szmata#gruba świnia#jestem gruba#ulana kurwa#jestem ulana#chudosc#az do kosci#thinspø
45 notes
·
View notes
Text
ja: nienawidzę swoich ramion, są takie wielkie, robią mi się mięśnie, uciskają mnie koszulki...!
również ja: pompki, stanie na przedramionach...
mam po prostu takie wewnętrzną potrzebę aby moje ciało było maksymalnie sprawne. przez problem z pachwiną nie bardzo umiem zrobić szpagat damski, czuję kłucie i nie mogę długo wytrzymać w tej pozycji. myślałam o tym przerażona, że co teraz, a potem sobie pomyślałam, a co ma być? ogarnęłam wtedy że żyję w jakiejś wizji świata gdzie w każdej minucie ktoś może mnie złapać na ulicy i poddać testu sprawności, wytrzymałości i mobilności Xd
a dzisiaj udało mi się zrobić najwięcej w życiu pompek, 7 💅🏼
22 notes
·
View notes
Text
5 Listopada 2023, Niedziela 🍁:
🥧: 375 kcal
🔥: 65 kcal
💤: 8,5 h
📙: 4 h
Przepraszam że się nie odzywałam przez kilka dni. To był naprawdę ciężki weekend. Zaczęło się od tego, że ojciec w piątek po pracy zadzwonił, że idzie z kolegami na piwo i że wróci późno. Teoretycznie nie skłamał, bo wrócił dzisiaj po 13, wciąż nawalony, z przemeblowaną facjatą, połamanymi żebrami i najprawdopodobniej jakimś urazem kręgosłupa, bo nie jest w stanie się normalnie poruszać, siedzieć, ani nawet stać. Twierdzi, że spadł ze schodów, ale mu nie wierzę. Albo inaczej, może i spadł, ale raczej po paru ciosach i ktoś serdeczny mu w tym pomógł. Napatrzeć się na niego nie miałam okazji, bo z jakiegoś powodu na mój widok zaczynał się histerycznie śmiać, a potem płakać (bo najwyraźniej śmianie się z połamanymi żebrami nie jest zbyt przyjemne), więc kazano mi siedzieć w pokoju. Matka od razu wsadziła go do samochodu i pojechali do szpitala; jeszcze nie wrócili. To pewnie nie zabrzmi dobrze, ale nie martwiłam się o niego — takie sytuacje się już zdarzały, po prostu pierwszy raz wrócił poturbowany.
No i inna sprawa, która "zaburzyła" mój spokój emocjonalny: po trwających trzy miesiące ustaleniach, zakupieniu przeze mnie wszystkich potrzebnych rzeczy (koszt około 1100 zł) i zgodzie wszystkich domowników, moja mama stwierdziła że nie czuje się na siłach, żebym adoptowała kota. ONA nie czuje się na siłach, żebym JA adoptowała kota. Sam fakt, że nagle zmieniła zdanie, nie podając nawet dobrego powodu rozstroił mnie do tego stopnia, że skończyło się na 7-godzinnym meltdownie, ale dodała jeszcze, że nie odda mi pieniędzy, które wydałam z własnej kieszeni (a była to 1/6 pieniędzy, które całe życie odkładałam na studia) i jeśli chcę je odzyskać, to mogę sprzedać rzeczy, które kupiłam. Po wszystkim miałam tak zapuchnięte powieki od płaczu, że prawie nie mogłam otworzyć oczu. Ostatecznie po dłuuuugich rozmowach zawarłyśmy umowę, że zgadza się na adopcję tymczasową, pod warunkiem że pójdę na terapię. Nie uważam, żeby to był sprawiedliwy układ, ale lepsze to niż nic. Zaznaczyła, że jeśli kot będzie jej przeszkadzał, to go oddaje (nie wiem jak zamierza to zrobić, skoro nie ona go adoptuje, ale nie zamierzam jej tego uświadamia), więc też postawiłam swój warunek: nie będę się męczyć z terapeutą, którego nie polubię, bo to się mija z celem, więc będę ich zmieniać tak długo, aż z którymś "wyjdzie" + jeśli ona odda mojego kota (o ile się jej to uda), to ja rezygnuję z terapii. Próbuję jej też uświadomić, że kot w nowym środowisku może się dziwnie zachowywać, sikać na pościel, drapać meble, robić raban w nocy, ale ma się nie zniechęcać ani na niego nie krzyczeć, bo to tylko pogorszy sprawę, i jemu dać czas, żeby się zaaklimatyzował, a mnie po prostu pozwolić się tym zająć samej.
Rozpisałam się, ale przecież nadrabiam cały weekend nieobecności — a, jak widać, dużo się działo. Jem mało, bo stresu mam tyle, że nie starcza już miejsca na apetyt — ale się staram, naprawdę. Zaczęłam też robić jakieś lekkie ćwiczenia (brzuszki, przysiady, pompki, deskę) żeby trochę wymodelować sobie ciało, bo odkąd schudłam dość szybko te 4 kg, zrobiłam się ramiona i nogi zrobiły mi się trochę "flaczkowate". Nie będzie jakoś intensywnie, żeby przypadkiem nie "wspomóc" dodatkowo utraty wagi, po prostu zacznę się w końcu trochę ruszać.
A teraz idę nadrobić co mnie ominęło przez weekend ;3
31 notes
·
View notes
Text
Moim najskrytszym marzeniem jest zdążyć kiedyś zapoznac narzeczonego moim dziadkom. Chce, by wiedzieli, ze jestem w dobrych rękach.
Moi drodzy dziadkowie są moja ostoją. Kiedyś się mówiło, jak nie wiesz kim jestem, poznaj pokolenie. Jestem dumna z tego, ze mój babcia śpiewa góralskie piosenki, a dziadek maluje obrazy. Nie poznałam nigdy bardziej utalentowanego człowieka od mojego dziadka. Ma niezliczone tomy poezji, napisane książki i wydane swoje. Obrazy chowa w piwnicy bo nie starcza ścian w 3 piętrowym domu. Jest człowiekiem narwanym, porywczym ale tak mocno charakternym. Potrafi rozweselać towarzystwo, śpiewać na głos a wieczorem robić pompki. Ma niezliczone opowieści przedwojenne, wojskowe, i te miłosne.
Kocham ich mocno i żałuje ze nie ma mnie w Polsce by widzieć ich na codzień. Widząc ich rozumiem skad ja się w końcu urwałam i do kogo jestem podobna.
Kochajcie swoich dziadkow, pozwólcie im więcej mówić i trzymać się swoich racji. Pozwólcie im komentować i doradzać i tak zawsze chcą dla was najlepiej. I jak nigdy kochają swoich wnuków - wszystkich.
#moje mysli#moje przemyślenia#dla ciebie#pisanie#nostalgia#pamietnik#zlote mysli#cytaty#niech mnie ktoś przytuli#babcia#wiersze#wiersz#moje slowa#moje#mojego autorstwa#moje zycie#miłość#rodzina
7 notes
·
View notes
Text
Wczoraj tak dojebałam odwrócone pompki, że dziś myślałam, że stanika nie ściągnę.
Ogólnie to lubię sobie dojebać na 100% na treningu. A że wczoraj były sztangi, to olalam fakt, że to pierwszy dzień Red Deja. Oczywiście przeciekłam, ale szczęśliwie noszę wkładki higieniczne, więc obyło się bez plam i obciachu.
Zapomniałam się pochwalić! Przecież zamówiłam i dostałam! Niestety nie załapałam się na malinkę z limonką, więc musiałam się zadowolić ice tea brzoskwinia. Nawet spoko i polecam. Pół litra elektrolitów w znośnej cenie.
Zamówiłam z KFD też nowe czeko białeczko, i kropelki smakowe :D i czekam! Będzie do pankejków, naleśniczków i omletów
10 notes
·
View notes
Video
youtube
Deska do pompek za 40 zł. Warto ? Opinia
0 notes
Text
Dzień 41
Zjedzone 700kcal
Spalone 500kcal
Woda 3l
Rano na śniadanie zjadłam bułkę z twarogiem, po pracy lunchboxa 300kcal a na koniec jabłko.
Dzisiaj luźniejszy dzień, byłam na spacerze i zrobiłam ten trening na uda plus do tego jakieś inne rozciąganie, deskę i pompki.
Na jutro mam w planach rano tosty i jabłko, na obiad zupę pieczarkową a na koniec pudding proteinowy z biedronki o smaku czekoladowym i może drugie jabłko albo banana.
#lekka jak motyl#bede motylkiem#będę motylkiem#dieta motylkowa#lekkie motylki#az do kosci#chude nogi#motylki any#jestem motylkiem#motylki blog#gruba świnia#nie jestem glodna#grubaska#za gruba#jestem gruba#nie chce być gruba#nie chce jeść#nie jem#chudość#chudzinka#chude dziewczyny#chce byc idealna#chce byc lekka#chce byc lekka jak motylek#bede lekka jak motylek#bede lekka#lekka jak piórko
11 notes
·
View notes
Text
szukam pompki szukam rolki gdzie sa klony?
6 notes
·
View notes
Text
serce: 3 przysiadów
reblog : 30 sek deski
komentarz : 3 pompki
#chce być idealna#chce schudnac#chce widzie? ko?ci#jestem gruba#chude ręce#nie idealna#chudnij#nie jestem idealna#bede perfekcyjna#blog motylkowy
5 notes
·
View notes
Text
Hej. Bilans z dziś:
Zjedzone 443
Spalone aktywnie 1890
Dziś miałam przyjemność z nikim nie rozmawiać. Poza Rudą oczywiście 😅
Było to przyjemne. Poszłam na spacer, upiekłam Skyrnik co mogliście zauważyć w innym poście i zamiast zabrać się za puzzle usiadłam do malowania. Wypadałoby w końcu skończyć obraz przed wyprowadzką… Z resztą wiem, że jak przyjdzie konsola to do reszty mnie pochłonie xD
Generalnie było spoko. Po ćwiczeniach walnęłam sobie energola i wskoczyłam pod kołdrę bo było mi zimno. Zaczęłam oglądać na netflixie „Makabryczne japońskie opowieści” i bez kitu miałam takie WTF?! Serio popieprzone to jest xD bawiłam się przy nich dobrze. Aż przypomniały mi się czasy gimnazjum kiedy rozsmakowałam się w literaturze grozy. Zwłaszcza w zbiorach opowiadań naszych rodzimych autorów!
Generalnie o 12 zaczęłam fasta i mam zamiar go pociągnąć tak długo jak się da. Ostatnio nie mam ochoty jeść a ciasto było tak sycące, że i tak bym nic nie wcisnęła nawet jutro. Swoją drogą dzięki temu nie będę musiała jutro iść na zakupy. Same plusy, że tak powiem. Ogólnie czuje się dobrze. Zarówno na ciele jak i umyśle. Za tydzień o tej porze Jerry będzie już u mnie! Nie mogę się doczekać! Rudzik była dziś taką przylepą. Buziaczki były co chwile. Nawet jak malowałam to położyła mi się na stopach niczym pies. Grzała mnie w stópki 🥰
W ogóle sąsiad grzebał dziś przy aucie podczas moich ćwiczeń. Po robieniu pompek jak wstałam pokazał mi okejkę xDDD muszą mieć ze mnie bekę sąsiedzi. Jak nie chodzę po pokoju jak nawiedzona to nakurwiam pompki czy inne ćwiczenia.
Menu:
Śniadanie i obiad: skyrnik razem 298 kalorii
„Kolacja”: napój białkowy pistacjowy 130 kalorii
Przekąska: monster 15 kalorii
Ćwiczenia:
8823 kroki
40 km na rowerze stacjonarnym w dwie godziny
30 min pilatesu
30 min jogi
#chce byc lekka jak motylek#gruba szmata#motylek any#będę motylkiem#gruba swinia#tw ana diary#za gruba#chce być szczupła#chce byc lekka#dieta ana#chce schudnąć#jestem gruba#motylki any#chude jest piękne#gruba świnia#nie chce jeść#chudajakmotyl#motylki blog#nie jestem głodna#chce byc idealna
21 notes
·
View notes
Text
ogolnie to dzisiaj byly testy sprawnosciowe i chcialabym aby ktos ocenil jak mi poszlo
pompki 54 w 2min
brzuszki 58 w 2min
(16lat)
#blogi motylkowe#bede motylkiem#chce byc lekka#motylki any#chce byc lekka jak motylek#dieta motylkowa#motyle w brzuchu#az do kosci#będę motylkiem#blog motylkowy
12 notes
·
View notes
Text
Zakompleksiony wymagam od siebie widocznej każdej kostki na brzuchu, uwadatnionej klatki piersiowej, szerokich pleców i jak największego obwodu w bicepsie. Co dwa dni trzaskam podciągnięcia, staję na rękach, robię dipy i pompki w różnych wariacjach. Męczę się, katuję swoje ciało, z myślą, że dzięki temu może komuś się spodobam. Pocę się, bo boję się, że bez tego zostanę odrzucony i nie dostanę szansy, by pokazać tego co we mnie najlepsze. Rzeźbię się, by bezwstydnie móc się przed kimś rozebrać i by dodać sobie otuchy przed nieznanym mi dotykiem. Zaszyłem w sobie niechęć do pewnych aspektów mojego wyglądu i w jakimś sensie kolejny trening pozwala mi się w miarę tolerować.
11 notes
·
View notes
Text
O bardzo udanym spotkaniu rodzinnym.
Jest niedzielny poranek 2.04.2023 r - wstałam wcześniej, bo dławił mnie katar. Pogoda jest szklana, niebo stalowe, a w pomieszczeniach brakuje światła. Byłyśmy z moim szczeniaczkiem na spacerze, ona zjadła śniadanie i trochę posiedziała na balkonie. Teraz śpi przy mnie skulona w kłębuszek. Ja siedzę z lapkiem na kolanach, maseczkę na twarzy, mam kubek parującej mięty i luksus CISZY. Porannej, spokojnej ciszy... mój partner odsypia własne zagrypowanie w naszej sypialni.
Mam czas dla siebie.
Kontynuując poprzedni wpis i w zasadzie rzecz nr 3, którą chcę zebrać w słowa, by nie uleciała bezpowrotnie:
WYSTAWA IMPRESJONIŚCI
W zeszłą sobotę zaprosiłam (zaprosiliśmy) całą swoją najbliższą rodzinę: mamę, tatę, siostrę i szwagra na wspólne spędzanie czasu.
Już pisałam o tym, jak dzień przed prześladował mnie stres, napięcie i pech. Ciasto magicznie się wylało z foremki (po prostu denko zaczęło podjeżdżać w górę, gdy niosłam sernik na zimno do lodówki), upieprzyło całą podłogę i meble, sprzątaliśmy dłuuuuuugo. Potem potłukłam słoiki, a tuż przed wyjściem na umówione spotkanie z rodziną magicznie płyn do demakijażu z pompki zamiast na dłoń trysnął mnie w oko dewastując ostatnie pół godziny mojej pracy nad blendowaniem cieni, bronzera, różu i korektora xD
Spotkaliśmy się z rodzicami pod Halą Stulecia, gdzie na placu trwał targ staroci. Moja ciężarna siostra już weszła do budynku wystawowego by się załatwić, a tata na stoiskach wystawców wybierał dla siebie porcelanową filiżankę ze spodeczkiem - taką dziewiętnastowieczną, z cieniutkimi ściankami i ozdobnym uchem, bo bardzo lubił kiedyś pić kawę z właśnie takiej filiżanki, ale ją stłukł (to była filiżanka po mamie mojej mamy, babci Gertrudzie - ona lubiła gromadzić ładne, estetyczne przedmioty). Moją mamę poszukiwania ojca rozczuliły, ale nie powstrzymały jej przed jaraniem fajek przy jednoczesnym przeglądaniu stoisk.
Po powitaniu weszliśmy do budynku wystawowego, odwiesiliśmy kurtki, ja poskanowałam u wejścia bilety (stawiałam rodzicom, siostra i szwagier za siebie mi oddali, bo i tak chcieli na tę wystawę się wybrać - to naprawdę miłe z ich strony).
Najpierw wylądowaliśmy w pomieszczeniu informującą o założeniach impresjonizmu, dalej po jednej stronie hali wisiały biografie artystów, a po drugiej - ich obrazy (i szczerze mówiąc NIE WYDAJE MI SIĘ, że płótna, które prezentowano na sztalugach to oryginały - to wydało mi się jakieś takie... nieodpowiedzialne? Narażające obrazy warte miliony na prawdopodobieństwo zniszczenia przez tłum? No nie wiem... nie jestem po prostu przekonana czy faktycznie na żywo oglądałam "Gwiezdną noc" czy "Słoneczniki Van Gogha" czy to była bardzo udana reprodukcja na potrzeby tej multimedialnej wystawy? Nie znalazłam takiej informacji niemniej - reprodukcje pozwalały poczuć tą "lekkość" w pędzlu artystów). Na końcu sali stała konstrukcja trójwymiarowa do zdjęć dla turystów/zwiedzających oddająca w stosownej skali "Most japoński w Giverny" Moneta.
Oczywiście obrazy były dla mnie bardzo ciekawe, poruszające, czułam ekscytację - szczególnie oglądając z bliska Renoir'a, którego sceny zbiorowe nigdy mnie nie poruszały, a na żywo nie mogłam przestać cieszyć się do obrazu, bo widziałam ILE FUNu ten typ musiał mieć z malowania tych obrazów. Pociągnięcia pędzla wyglądają tak, jakby sam artysta tańczył malując. :D I być może tu jest pułapka, bo dla mnie jest OCZYWISTE, że KAŻDY zna historie powstania obrazów, idei, mniej-więcej wie gdzie tworzyli artyści i w których muzeach można ich obrazy znaleźć. Ja te obrazy czuję. Znam. Tak, jak tabliczkę mnożenia - po prostu podstawy do znajomości kultury, które są oczywiste ze względu na piętno jako wywarły na sztuce swoich czasów. Kilka lekcji polskiego na ten temat było, było masę lekcji plastyki (i tu mnie trzęsie ze wstrętu na samo wspomnienie: bo zamiast pozwolić uczniom i uczennicą pomieszać w fascynująco GĘSTEJ farbie, rozsmarowywać grubo ją, formować kształty i barwy, pozwalać się przenikać kolorom jak u van Gohga to ZAWSZE te lekcje kończyły się na wymuszaniu na nas pointylizmu za pomocą patyczków do uszu, cienka warstwa w stylu Seurata, ble - to było dla mnie rozczarowujące xD) - dla mnie to oczywiste, że to jest NAJCIEKAWSZE i najważniejsze: bo potem w domu o tym z mamą rozmawiałam godzinami, mama kupowała mi albumy i biografie artystów. Po prostu wydaje mi się, że to jest oczywiste wiedzieć o tej sztuce sporo i mam poprawkę, że ze względu na zainteresowanie wiem po prostu więcej.
Dlatego nie poza Renoirem nie czuję by były odkrycia dla mnie na tej wystawie. Odkryciami było obserwowanie jak na tę sztukę reagują moi bliscy - a ja i mama robiłyśmy za audioguida xD dla tych, którzy chcieli wiedzieć o danym obrazie trochę więcej.
Moi bliscy byli interesujący.
Mama prędko przeszła wzdłóż obrazów, sprawdziła co tu mamy, wróciła do kilku, które ją bardziej ciekawiły. Potem bardzo chciała mieć fotkę na moście Moneta, potem cisnęła mnie i mojego chłopaka do pozowania. I zapozowaliśmy jej. Wyszła z tego ładna kompozycja, bardziej w stylu Renoira xP - oczywiście na zdjęciu wyszła :P Po skorygowaniu kadru zdjęcie jest naprawdę ładne. :D
Tata każdy obraz oglądał z zamyśleniem. Czytał opis, stawał w pewnej odległości i patrzył. Jakby chciał POCZUĆ, to co było w opisie, znaleźć to. Czasami żartobliwie coś komentował, ale większą część czasu milczał patrząc.
Mój chłopak był zupełnie zagubiony. Ubrał się w swoją marynarkę od garnituru i w T-shirt z muszką (lol - ratuje go, że jest młody i to wygląda jak rebel-styl, z odrobiną autoironii , a nie jak maksymalnie zły gust red-necka xP). Przechadzał się między obrazami orbitując to wokół do mnie, to do taty, to do mojej siostry. I chyba z perspektywy czasu właśnie to zagubienie wywołało tezę z jaką do mnie podbił: że taka sztuka to trochę skam, że jest warta tyle ile ktoś sobie za nią zażyczy, bo niby dlaczego słoneczniki Van Gohga mogą być warte tyle ile obecnie są warte? Nie rozumiał. Weszliśmy w rozmowę w której mówiłam o tym, o czym wiem, że on również wie: po pierwsze sztuka to kapitał i w sztukę zawsze WARTO inwestować. Po drugie sztuka to emocje, to ulotność, to zawarcie czegoś, co jak poruszy to chcesz to mieć w swoim wnętrzu, utożsamiasz się z tym. CZUJESZ patrząc. I tu O. rzucił typowy jak zawsze w takich rozmowach argument o absurdalnej cenie za obraz, który przedstawia pomalowany na czarno kwadrach (który nie jest kwadratem tylko prostokątem tak btw). To jest sztandarowy argument ludzi, którzy uważają, że sztuka jest do bani. A mi się śmiać chce, bo kiedyś uważałam ten arguemnt za legitny! Totalnie. A teraz WIDZĘ i CZUJĘ jak ten arguemt sam się ora: wkurwiasz się, że sztuką nazywane jest coś tak BEZCZELNIE PROSTEGO jak czarny kwadrat na białym tle. Gadasz o tym, uważasz, że artystą się w dupach poprzewracało, opowiadasz o tym jak anegdotę o dutnych pomysłach i bezsensowności sztuki - generalnie obraz wywołuje dużo twoich i cudzych emocji. Ludzie go googlują. Ludzie chcą wiedzieć co to jest i co stoi za myślą tego obrazu. Czy faktycznie to po prostu czarny kwadrat na białym tle? O czarnym kwadracie na białym tle wartym miliony wie więcej ludzi na świecie niż o "Balu w Moulin de la Galette" Renoira czy witrażu Wyspiańskiego xD. Wzbudza UCZUCIA. Jest legendarny - nawet jeżeli to zła sława, nawet jeżeli budzi obużenie. JEST legendarny. I budzi silne emocje. JEST sztuką.
To wyjaśnienie mojemu chłopakowi się nie spodobało, bo uczciwie przyznał, że on nigdy patrząc na obraz nie doznał tak silnych uczuć - spoiler: kolejnego dnia poczuł TAK DUŻO oglądając galerię typa na instagramie, tak dużo zdań opisywało to co z nim robiły kolory i temat prac tamtego artysty, że przyznał mi rację, że jednak jak się CZUJE to warto w sztukę zainwestować. :D
Tutaj tej wszedł ciekawy wątek: bo ja jednocześnie starałam się nie brać jego słów do siebie, a z drugiej strony jednak jestem akwarelistką, nomen omen autorką obrazów. On mnie wspiera w drodze artystycznej, popycha mnie do rozwoju jako graficzka, ALE na wystawie obrazów wkurza się, ze ktoś za to płaci i że te obrazy są tyle warte chociaż są jego zdaniem bezwartościowe. To jest trudne dla mnie, jego partnerki: krytykuje mój świat, ten który czuję i osoby, które zarabiały tak, jak ja chciałabym zarabiać. Trudno mi było pozostać w tamtej dyskusji otwarta i po prostu jak najbardziej obiektywnie obracać w głowie jego uwagi. Bo myślę, że nie celował podkopanie mojego ego i marzeń specjalnie, bardziej frustrowało go to, że nie potrafił się wczuć w tłum na tej wystawie, zachować, zainteresować, dostrzec tego co widzą inni patrząc na te płótna. Z drugiej strony trudno mi było nie znaleźć nawiązani do jego pasji i marzeń, czegoś co odbije piłeczkę i pokaże luki w jego krytyce myślenia, bo podejście do sztuki w formie obrazów i w formie projektów samochodów są analogiczne: bo dlaczego samochody od np: Bugattiego czy Ferrari kosztowały i kosztują właśnie TYLE? Chodzi o prestiż. Też chodzi o sztukę. Na to mój chłopak wyskakuje, że cena samochodu (tu: Bugatti produkował samochodów mało, ale bardzo ich styl przekminiał, projektował je z myślą o konkretnej osobie zamawiającego wcześniej się z tą osoba spotykając i oceniając czy jest warta jego aut - jak typowy zadufany w sobie włoski artysta :P bardziej renesansowy nawet niż XXw. xD ) to cena jego części, technologii itp. A ja mu na to, że właśnie patrzy na coś co było nową technologią w swoich czasach: na impresjonizm, na farby, które kosztowały sporo, bo artyści nawet w umowach mieli zawarte jakich barw użyją, bo różne barwniki różniły się miedzy sobą w cenie. Czasem sprowadzenie jakiegoś barwnika kosztowało fortunę i w tamtych czasach współcześni o tym wiedzieli - posiadanie takiego obrazu z TYM kolorem w salonie było równoznaczne z tym co współcześnie robi w głowach ludzi ferrari na podjeździe: mówi o prestiżu. O bogactwie. O kapitale.
Nie przekonywało go moje argumenty... Tym bardziej, że przedł gładko do tezy, że w tej światowej, wielkiej, wysokiej sztuce najłatwiej prać pieniądze, bo właśnie łatwo powiedzieć, że obraz jest wart XXXXXXX $ bo po prosty tak uważasz. Nie ma czegoś takiego w przypadku tych wielkich dzieł jak "cena rynkowa". Ech...
Jedno i drugie to sztuka i to okay, że O. czuje bardziej samochody, ale poprosiłam go by zszedł mi z najazdu na Van Gogha bo typa lubię i szanuje i mam zamiar doświadczać xP
Do rozmowy o praniu kasy wróciliśmy troszkę później.
Siostra rozkminiała do jakich wnętrz pasowałaby obrazy, co robiły w swoich czasach (kontekst) i w zasadzie skupiała się na tym by być możliwe dlako od tłumu.
Szwagier zamiast na obrazy dokonał ataku na rysy biograficzne artystów. I zauważył ciekawą rzecz... Rzecz o której ostatnimi miesiącami sporo myślę. Otóż większość wystawianych artystów pochodziła z szlacheckich lub majętnych rodzin, byli przez lata bankierami, mieli nauczycieli, dojścia, znajomości w postaci równie majętnych mecenasów i klientów na ich obrazy. Mieli na starcie kapitał kultorowy i zabezpieczenie pieniężne, które pozwalało im na bycie kreatywnymi. Nie wzięli się znikąd. Nie byli młodymi-aspirującymi. Byli osobami, które w tym środowisku już istniały i którym było łatwo na starcie. Jeden pan artysta namalował ledwie kilka obrazów, a pierwszy namalował mając 26 lat, wcześniej nie tykał pędzla - po prostu był kryzys w bankach na całym świecie i dla zabicia czasu, z nudów cos-tam namalował, pokazał to kolegom i oni go przedstawili innemu typowi, który go zaprosił do stowarzyszenia i zrobili wspólnie wystawę, która wstrząsnęła światem.
Tyle.
Tylko tyle i aż tyle.
Gdy masz poduszkę finansową - łatwiej o kreatywność i brak strachu o to co przyniesie jutro.
Gdy masz kapitał kulturowy w formie socjety - nie musisz długo i żmudnie docierać do klienta.
Sztuka jest rzeczą uprzywilejowanych dla uprzywilejowanych.
Ech.
Smutne.
I zaskakujące, że wcześniej tego nie widziałam. A może nie chciałam widzieć? Bo to nie jest przecież jedyna taka historia o artyście/artystce i ich sztuce...
Jak się mówi o tym, że "trudno się przebić" to niesty nie mówi się o tym, że w tej branży start jest tak samo nierówny u podstaw jak wszędzie indziej.
Talent to niestety nie wszystko.
Wielki talent może przepaść, jeżeli stres zabije kreatywność, a potrzeba zarobienia na swoje utrzymanie pożre czas i entuzjazm.
Szwagier mówił to mi znacząco. I swojej żonie też namawiając ją by nadal pracowała z rękodziełem. Tylko się pogłaskała po brzuchu i puknęła go w czoło z humorem. :P
W ogóle jeszcze taki szczegół: sis i szwagier przyjechali ubraniu w couple-look. :D Obydwoje w jeansowych spodniach w odcieniu blue i w jeansowych kurtkach w tym samym kolorze. Wyglądali super i uroczo. :D
Zaś mój tata przyjechał w swetrze, który ode mnie dostał pod choinkę. 100% wełny. Strasznie się cieszę, że tak lubi ten sweter. Pasuje mu (prawie jest bały, ton szarości ma w postaci nici melanżowych, dzięki czemu pasuje idealnie do białych jak śnieg włosów mojego taty) i jest ciepły.
-
Potem weszliśmy do sali z pokazem mulimedialnym. Wielka hala w której na wszystkich ścianach i na podłodze wyświetlały się obrazy. Towarzyszyła temu muzyka i narracja (do czytania i chyba był lektor - można było czytać napisać albo po prostu patrzeć na obrazy, co kto woi)
Kurcze co za fantastyczne doświadczenie!!
Leżeliśmy tak przynajmniej pół godziny. Mama więcej - siedziała na jednej z puf, kiedy weszliśmy.
Jak cudownie zapaść się w sztukę :D
Doznanie szczególnie polecam osobą wysoko wrażliwym, ale też osobą opornym na sztukę - może się otworzą.
Leżeliśmy z O. na jednej z wielkich poduszek podziwiając i robiąc zdjęcia, i dyskutując. Było tak... no bawiłam się świetnie. Marzyłam o takim zaangażowanym doznawaniu sztuki. :D Siostra i Szwagier leżeli dokładnie po przekątnej sali na takiej samej poduszce - myślałam, że się zgublili, bo widziałam mamę, tatę, ale musiałam przeoczyć moment gdy weszli do pomieszczenia, więc w końcu do nich napisałam czy w ogóle dotarli. Siostra mi napisała "jesteśmy dokładnie po przekątnej głupia pało xD" lol, pomachałyśmy sobie komórkami, bo sala była tak olbrzymia, że nie dało rady się dostrzec, szczególnie w przyciemnionym pomieszczeniu.
Po obejrzeniu całości pokazu zapytałam siedzącego obok taty jak mu się podobało - bo wiem, że obrazy to nie do końca jego medium. A tata na to z takim błogim westchnieniem, że bardzo, ale przede wszystkim akustyka tego pomieszczenia dawała świetne możliwości do wysłuchania dla Chopina, a obrazy całkiem do tej muzyki pasowały jako ilustracje, jako takie tło uzupełniające. Zatkało mnie. Jakiego Chopina? A tata zaczął wymieniać utwory Chopina jakie najwidoczniej CALY CZAS leciały w tle, a które przeoczyłam skupiajac się na malarstwie xD.
Wrażliwość jest tak... różnorodna!
7 notes
·
View notes