#nasz cud
Explore tagged Tumblr posts
Text
11.04.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 406. Limit: +/- 2100 kc@l
Wybrane posiłki:
No i mam jeden dzień po nocy. Dobrze, że już zaplanowałam wstępnie co będę jadła na moich dwóch dniówkach jutro i po jutrze. Będą to gotowce. Głównie gotowy obiad. Przygotowałam podwójne wersję więc dwa dni będzie to samo. A i dzis znaną i lubiana lasagne na obiad
Na gotowanie z prawdziwego zdarzenia będę miała czas dopiero w poniedziałek, a i to pewnie będę chciała odpocząć po tym całym weekendzie. Zobaczymy. Postanowiłam, że stanę na wadze jutro z rana przed pracą. Ryzyk fizyk - może nie będzie tak źle. Pójdę spać wcześniej.
***
Wiecie, że mój S. Ma w pracy kolegę, który jest po operacji zaszycia żołądka? Ten kolega zawsze jak mnie widzi to się mojego S. dopytuje o moją utratę kilogramów. Oczywiście S. go zapewnia - zgodnie z prawdą - że nie było diety cud, tylko praca nad sobą. No i ten jego kolega wczoraj spotkał mnie w mojej robocie i chwilę pogadaliśmy.
Powiedział coś bardzo ciekawego: "Bo grubasa ma się w głowie. Grubas cały czas sam siebie oszukuje niczym alkoholik - dziś je sałatke, jest cacy, a jedzie na miasto i zjada sobie kebaba i tak codziennie. Kłamie rodzinie i sobie - że przecież odżywia się zdrowo i nie wiadomo czemu kilogramy... 🤷"
Jakby, stopień wyparcia problemu bywa wręcz śmieszny. Ja oczywiście uważam, że uzależnienie od jedzenia jest równie przykre i prawdziwe jak inne bardziej "uznane" formy Êď. Czasami taka operacja może pomóc ale "grubas" w głowie zawsze zostaje. Pytanie co Ty z nim zrobisz, jak krótko będziesz "grubasa" trzymać?
Cóż, myślę że kolega mojego S. to zdecydowanie "sucess story" interwencji bariatrycznej.
***
Druga rzecz - ludzie którzy całe życie byli otyli. Z małych grubasków wyrośli na nastoletnie grubaski, a później zmienili się w grubych dorosłych ... Zawsze mnie to zastanawia, że ktoś nawet nie wie jak wygląda jego prawdziwe ciało. Nigdy nie był szczupły i z automatu jest przyzwyczajony, że mu ciężko, że gorąco, że bolą kolana - innego życia nie zna. Piszę o tym, bo mi dane było żyć zarówno w grubym jak i w szczupłym ciele. Ja mam porównanie. Wiem co jest lepsze. (Sorry ale żadna doza body-positivity nie jest w stanie przebić przykrych faktów związanych z otyłością)
***
Kiedy byłam otyła miałam taki mindfuck - że jak to ubrania, które chce nosić źle na mnie wyglądają? Jak to zasapałam się aż do łez wchodząc na górski szczyt?
Nie dopuszczałam do siebie myśli, że jednak pojechalam z kilogramami i teraz ja też jestem grubasem. W pewnym momencie nawet próbowałam sama siebie przekonać, że "widocznie muszę być gruba"... Ale w głębi duszy byłam coraz bardziej nieszczęśliwa przez ograniczenia związane z tuszą.
Przyszedł dzień w którym zapytałam siebie: "A co będzie dalej? Chcesz skończyć jako stara gruba baba z cukrzyca, z bezdechem i zgagą?" No i nie chciałam - poszłam do dietetyka i pierwsze o czym powiedziałam to cała moja historia dawnych głodów3k, bul1m1 i tego jak to się stało że ważyłam 52 kg a teraz ważę prawie 100 kg.
Babeczka była na prawdę świetna. Taką wizytę powinnam odbyć lata temu zanim dane mi było jednak poznać w końcu i mojego wewnętrznego grubasa. (I tego zewnętrznego oczywiście też)
***
Ależ się rozpisałam dziś 🫣. Bosze mój - wybaczcie tę ścianę tekstu. Jutro i po jutrze raczej będą krótsze posty.
Ale już nasz komputer przyszedł. Na szczęście te straszne lampki da się wyłączyć. Najważniejsze to, co w środku.
Dobrej nocy wam życzę!
#utrzymanie wagi#edadult#ed recovery#ed18+#pro revovery#chce byc piekna#foodbook#food log#dieta#dblk#bez liczenia kalorii#bez kalorii
29 notes
·
View notes
Text
"Co myśmy sobie zrobili...?
Dwoje ludzi... mężczyzna i kobieta spotkali siebie, dostali siebie jak dar od Boga, w czasie, gdy każde z nich dźwigało swoje grzechy, nie licząc na ich odpuszczenie...
Dwoje ludzi tych, którzy padali tysiące razy i tysiące razy wstawili... nagle dostali siebie nawzajem...
Nie wiedząc, że dzieje się cud, bez wiary, bez nadziei nie zrozumieli, nie potrafili przyjąć tej miłości, która im się zdarzyła...
***
Co myśmy sobie zrobili... gdzie popełniliśmy błąd, jak mogliśmy tak połamać nasze serca...?
Co myśmy sobie zrobili... jak mogliśmy pokaleczyć nasze dusze tak bezbronne dla nas...?
Co myśmy sobie zrobili... jak mogliśmy nie zrozumieć tej naszej tęsknoty tego pragnienia, tego "wycia" za drugim człowiekiem...?
Co myśmy sobie zrobili... wyrzucając to wszystko, dzięki czemu żyliśmy...?
Co myśmy sobie zrobili... milczeniem zatrzymując słowa...?
Co myśmy sobie zrobili... odbierając sobie nadzieję...?"
W każdej ciszy najgłośniej słychać milczenie
9 notes
·
View notes
Text
Królowie na imprezie
Żeby Was... Byłem wczoraj na urodzinach króla K. Posłuchajcie:
"Nauki alkoholowe" Wszystko było stawiane, ale nauczony życiem, poszedłem z własnym alko. Po prostu znam swój organizm. Pomijam, że wszyscy byli spragnieni normalnego piwa, straciłem jedno albo dwa, bo ktoś zwyczajnie se wziął bez pytania. - Póki piłem swoje, było git. Potem byłem zmuszony pić te kolorowe Captainy Jacki. Normalnie Jack jest spoko. Tak wiecie. Na czysto, na smaka. Ale nie do picia w większych ilościach. Ależ mi dekiel zerwało. Dobrze, że zadziałały systemy bezpieczeństwa i autopilotem wróciłem do domu.
//
"Pieniądze nie czynią pięknym" Powiadają w internetach, że nie ma ludzi brzydkich, są tylko ludzie biedni. Gównoprawda. - Dziewczyna króla K. mimo iż ma kasę i ćwiczy, wygląda jak przez okno. Wielki cyc i dupa płaska niczym stolnica. To pół biedy jeszcze. - Pan G. był długie lata z królewną D. Królewna D. była ładna. Naprawdę zadbana. Kobiecości odmówić jej nie można. Teraz, nieznanym mi cudem, pan G. jest z C. Karykatura kobiecości. Jak ktoś uważa, że faceci lecą na piękno to tutaj widać, że nie. I na wnętrze też nie, bo zgniła jest jak trup w ziemi. Dupa jak udka z indyka. Cellulit opanował ją całą. A ta jeszcze go eksponuje. I spalona niczym kurczak z rożna. We łbie smalec. - Napatrzyłem się na te nasze krejzolki. Nasłuchałem się dziewczyny mojego byłego współlokatora. Wolę walić konia do pornoli niż mieć takie coś na co dzień.
//
Fajnie było, ale to już nie dla mnie takie wojaże. W pewnym momencie zrobiło się wręcz niebezpiecznie. Znaczy towarzysko. No i upał był tak niesamowicie nieznośny, że cud żeśmy udarów nie podostawali. Dziś nigdzie się nie ruszam.
Dobry wieczór ;] A i dziękuję wszystkim które wypiły za dobrą pogodę w weekend! :* Jesteście najlepsze! <3
8 notes
·
View notes
Text
Mamy cud w domu. Cud w domu:
Ostatnio jak mi coś nie wychodzi, to myślę sobie, że przynajmniej nie jestem Bogiem, który właśnie zrobił jakiś cud na drzewie. I oczywiście spierdolił robotę po całości.
Mogłoby się wydawać, że Bóg jest wszechmogący, więc jest w stanie namalować na drzewie przebarwienie, które bez wątpliwości będzie przypominało ważną dla religii postać. Rodzi to jednak mały problem, bo gdyby na jakimś drzewie objawił się Jezus w postaci prawdopodobnej, a nie długowłosy blondyn z niebieskimi oczami, to pewnie narodowcy szybko spaliliby takie drzewo.
Niedawno w naszym pięknym kraju na drzewie zdarzył się kolejny cud. Nieskromnie powiem, że w takich cudach jestem obeznana, bo osobiście oglądałam żyrardowskie drzewo z plamą, w której każdy widział coś innego. Ku mojemu zdziwieniu, większość zgromadzonych, w tej plamie widziało albo Jezusa, albo Maryję. Pomyślałam wtedy, że może ja nie jestem wystarczająco uduchowiona, że może nie dla mnie jest ten cud. Przez myśl przemknęło mi też, że ogarnęła tych ludzi zbiorowa psychoza, jeśli w tej plamie widzą cokolwiek.
Nowy cud od razu przykuł moją uwagę. Szybko wyguglowałam zdjęcie, a moim oczom ukazał się obraz czegoś, co przypominało trochę zarys mordki pawiana. Trzeba przyznać, że jest progres – od plamy do humanoidalnej postaci! Może następna plama na drzewie będzie miała tułów?
W ogóle jestem ciekawa jak ludzie odróżniają cud, od tego, że nasz mózg lubi widzieć twarze lub znajome kształty tam, gdzie ich nie ma. Skąd wiemy, że maski samochodów to nie cud, w końcu przypominają buzie? Ja na przykład w rodzinnym domu w swoim pokoju mam strop obity dziwnym drewnem, a centralnie nad łóżkiem plamy wyglądają jak lis. Czy powinnam to gdzieś zgłosić?
Na szczęście nie zmartwiłam się, że niczego znowu nie widzę na parczewskim drzewie, oprócz naciąganej buzi pawiana, bo mój odbiór cudów w życiu jest dużo lepszy. Jakieś wątpliwe przebarwienia na korze nie robią na mnie wrażenia. Poniżej mój subiektywny wykaz cudów:
Że istnieją takie zjeby, które są niemiłe dla ekspedientek w sklepie. Jest to do tego stopnia niewytłumaczalne, że uznaję to za cud.
Istnienie takich zjebów i Agatki. Nie jestem religijna, więc istnienie jako samoświadomy człowiek jest dla mnie czymś wykraczającym poza moje pojmowanie. W olbrzymim wszechświecie, może nieskończonym, może skończonym, udało mi się urodzić jako człowiek, który ma możliwość doświadczania rzeczywistości. I to w jakim miejscu!
Natura. To mi poprawia humorek, kiedy patrzę się w lustro po zjedzeniu dużej pizzy i mam ochotę się poobrażać. Nie mogę być w końcu brzydka, jeśli jestem składową tego idealnego, pięknego, pełnego harmonii świata. Mikoryza, albo zapylanie kwiatów, albo w ogóle kwiaty, albo tańce godowe niektórych ptaków; przecież to dużo bardziej cudowne od jakichś plam.
Kiedy promotorka przekłada seminarium akurat wtedy, kiedy mało co zrobiłam.
Mimo tego, że dla mnie istnienie jest jakimś rodzajem cudu, to w odróżnieniu od tych, którzy strzelam, że w każdej gałęzi widzą Jezusa, wiem, że zmuszanie kogoś do urodzenia nowego człowieka jest okrutne.
Dzisiaj Tik-tok ukazał mi swoje walory edukacyjne, zza filmików ze starymi ludźmi, którzy podkładają głos do najczęściej wulgarnych lub homofobicznych kabaretów, wyskoczyła mi osoba, która opowiedziała anegdotkę mogącą być argumentem w dyskusji o legalnej aborcji.
Wyobraźcie sobie, że osoba z macicą ma urodzić trojaczki (i chce tego). Niestety, ciąża jest zagrożona, osoba ma chore nerki i bez przeszczepu płody nie przeżyją. Lekarze znajdują dawcę, spoza rodziny, który woli zachować nerkę dla siebie (okrutnik). Na szczęście dla płodów z pomocą przychodzi prawo, stawiające na piedestale istnienie płodów i dawca zostaje prawnie zmuszony, aby ofiarować nerkę.
Nie mogę się już doczekać aż opowiem to jakiemuś konfederacie, może wykaże wtedy więcej empatii w stosunku do wymyślonej osoby, bo prawdziwymi doświadczeniami nie przekonałam jeszcze nikogo.
Jeśli zostanę polityczką kiedykolwiek (w ramach fatalnego zbiegu okoliczności) to obiecuję, że tak pomanipuluję, że nagle wszyscy uwierzą, że Jezus może odrodzić się TYLKO w zagrożonym gatunku małpy - w końcu w takim wizerunku pojawia się na drzewie.
2 notes
·
View notes
Text
Możliwe, że sam sabotujesz swoje życie, bo boisz się, że znowu nie uda się, gdy spróbujesz. Wydaje się, że łatwiej jest nic nie robić, czekając na kogoś, kto cię uratuje, na jakiś cud. Kiedy jednak ta osoba się pojawia, zaczynasz się zapętlać. Ponownie sabotujesz swoje życie. Bo nie ma sensu się już starać.
Pewnego dnia budzisz się i zdajesz sobie sprawę, że nie masz nikogo– wszyscy, którzy próbowali ci pomóc, odeszli, poranieni, mimo że chcieli dobrze. I nagle czujesz, że umierasz, bo jest już za późno. Ale tak było łatwiej, prawda?
----------------------------------------------------
Czekam na cud, na ratunek, na rozlew krwi. Jednak w milczeniu oddaje siebie bez namysłu, w ten żałosny wir. Ma mnie zabrać daleko, jak najdalej! Proszę nie chce już czuć nic!
tylko krew płynącą po nadgarstkach i zamazane emocje a w nich nasz ostatni szkic.
-K
0 notes
Text
"Gdybym nie poszedł na tamtą imprezę
Gdybym nie pogadał jeszcze w Uberze
Gdybym nie powiedział, że nadal wierzę
Gdybym komuś później oddał swe serce
Co wtedy? Co wtedy?
Boje się tego, gdy patrzę na siebie
Ja całe niebo bym ściągnął na ziemię
Żeby zobaczyć Cię jeszcze raz
Żeby zobaczyć Cię pierwszy raz
I ten blask w Twoim oku
No i nas razem znowu
Żeby zobaczyć jak jeszcze raz
Jak jeszcze raz mówisz do mnie tak
Cały czas staje w kroku
Cały wrzask zmieniam w opium
Jebie mnie horoskop, zodiak, woda księżycowa
Chodźmy się, kurwa, całować
Powiedz mi, po co to chować?
Zobacz jak kropla
Wygląda tak samo w oczach naszych
Jak spływa po polikach
Tak samo czujemy radość i przyjaźń
Strach, ból, nasz cud
I wszystko co kocham, czego nie widać"
0 notes
Text
Wydaje mi się strasznie niszczącym stwierdzenie, że nie potrzebuję terapeuty. To chyba pierwsza i największą czerwona flaga, jaką posiadam. Myślę sobie, że nie umiem mówić o swoich odczuciach, peszę się kiedy ktoś zaczyna dawać mi rady. Bo ja wiem, że nienawidzę tego. Jak ktoś wgl śmie mi mówi co robić? Przecież jestem samowystarczalna. Jestem jedyną osobą, która wie co dla mnie jest najlepsze, w każdej sytuacji. Bo tyle razy radziłam sobie sama. Bez niczyjej pomocy. I tak sobie myślę, że kiedy wiem co usłyszę od danej osoby to zaczynam milczeć. Zaczynam prowadzić monolog w głowie z tymi założonymi odpowiedziami. I często staje się to takim wkręcającym mechanizmem, bo kiedy jednak sprawdzę czy się mylę, a dostaje odpowiedź jak z mojej głowy pisaną to tylko utwierdzam się, że nie było warto nawet pytać.
Nikt nigdy nie słuchał moich rad, więc nie umiem radzić ludziom. Nie umiem ich pocieszać. Może dlatego sama nie wiem czego potrzebuję od drugiej osoby. Czego tam naprawdę bym chciała. Bo nigdy nie doświadczyłam tego typu pomocy. Nigdy nie poczułam się zaopiekowana w pełni.
Myślę sobie, że muszę wrócić do formuły tumblra, bo jest to miejsce, do którego nikt oprócz mnie nie ma dostępu. Nikt go nie znajdzie jak pamiętnik pozostawiony przypadkiem na stole.
Odkąd byłam dzieckiem zawsze chciałam uciekać, uważałam, że jeśli nie ma dobrego rozwiązania to ucieczka jest jakimś. Chciałam uciec z klasy, szkoły, miasta i tak uciekałam i uciekałam. Za każdym razem mam nadzieję, że coś mnie zaskoczy, że znajdę miejsce, do którego tak usilnie uciekam. Chowam się przed ludźmi, którzy czegoś ode mnie chcą, którzy chcą rzeczy materialnych i mojej uwagi. Odsuwam ich bo czuję niemoc jeśli chodzi o okazywanie ludziom uczuć i wiązanie się na stałe.
Po pierwsze, nie ufam ludziom i mam poczucie, że wszyscy potrafią niszczyć. Bo nikomu tak nie zależy jak mi. Nikt nie ma na tyle uwagi i odpowiedzialności. Przywiązuję się do rzeczy i nienawidzę kiedy im się coś stanie, na co nie mam wpływu. A z relacjami jest tak, że po pewnym czasie mam każdej znajomości mam wrażenie, że staje się ona absolutnie jednostronna, że jestem strona bierną, słuchającą. Wtedy wścieka mnie to okropnie, mam poczucie takiej niesprawiedliwości i ucinam znajomość. Bo nawet kiedy chce powiedzieć co mnie, trapi to czuję, że moje problemy są błahe, nie zasługujące na troskę, bo przecież jest tyle rozwiązań, których ja nie widzę. Dlatego przestałam je formułować. Przestałam umieć mówić o tym co mnie tak wewnętrznie ściska.
Wylądowałam na wyspie. Jest tu daleko od bliskich, od tych od których chciałam uciec, właściwie wszędzie stąd jest dość daleko. Na początku mi strasznie to przeszkadzało, teraz widzę w tym ogromny atut. Ale nadal czegoś mi brakuje. Mogę robić co tylko zapragnę, tylko nie wiem czego właściwie ja chcę. W każdym momencie mogę stąd wyjechać, ale nie mam po co. Ten stan nie potrwa długo bo czeka mnie kolejna ucieczka, tym razem trochę wysiedleńcza. I jest to etap pełen strachu. Jeśli ktoś z nas jest teraz spokojny to musi być psychopatą.
Nie wiem czy zrobiłam wystarczająco, czy zrobiłam wszystko co mogłabym uczynić, ale dla mnie to i tak było dużo. Wiem, że w tym zawodzie chodzi o czas, o to jak działasz pod presją, jak wielką kurwą nie jesteś, ale ja już nie umiem. Mówię to zachowawczo, bo tak jest wygodnie. Powinnam ścisnąć pośladki i przebrnąć przez ten etap. Ale mam taki cholerny opór. Nawet nie męczy mnie to. Krępuje. Znowu szukam wymówek i wiem, że dla wszystkich to musi być niekomfortowe. I to jest to czego nie chciałabym usłyszeć, tych bzdetow. Bo ja to wiem. Chciałabym wsparcia i pomocy. Dawaj zrobimy to razem. Bo jestem zmęczona samotnością, zmęczona sobą, tym, że nie mogę na nikogo liczyć.
Dosłownie, nikt tutaj nie przyjechał i nie przyjedzie. Nie wiem czy też dlatego, że jesteśmy na wyspie i nasze sos nie dociera w głąb lądu. To strasznie przykre, że to czego się obawiam, stoi i czeka już za rogiem. A ja liczę na cud, zaczynam się modlić i manifestuje te wszystkie etaty i zachwyty, oklaski i wiwaty. Tylko czy kiedykolwiek to coś dało?
Dzisiaj zdarzyło się coś takiego, że pomyślałam niedawno o czymś. I dzisiaj magicznie przyszła okazja, żeby wyartykułować co siedzi mi w głowie. Nawet powstały alternatywy jak rozwiązać ten problem, tylko, że obawiam się do tego nie dojdzie. Przyzwyczaiłam się do obietnic nigdy nie spełnionych. Do wybiórczego słuchania. Do sprawiania pozorów, że się o mnie dba. Bo przecież dla kogoś innego byłoby to niemal marzeniem. Tylko ja mam poczucie, że to marzenie leży bardzo blisko zasięgu twoich możliwości. Ja chcę poświęceń i stawiania mnie na piedestale. Bo nigdy tego nie miałam. Nigdy nie byłam niczyim numerem jeden.
1 note
·
View note
Text
Intuicyjne jedzenie
W dzisiejszym świecie, gdzie bombardowani jesteśmy dietami cud i zaleceniami dotyczącymi żywienia, łatwo się zagubić w morzu sprzecznych informacji na temat tego, co powinniśmy jeść, aby być zdrowymi. Jednak istnieje podejście do jedzenia, które kładzie nacisk na słuchanie sygnałów własnego ciała i reagowanie na nie zgodnie z własnymi potrzebami - jest to intuicyjne jedzenie. W tym artykule przyjrzymy się temu, czym jest intuicyjne jedzenie oraz jakie korzyści przynosi dla zdrowia fizycznego i psychicznego.
Czym jest intuicyjne jedzenie?
Intuicyjne jedzenie to podejście do żywienia oparte na świadomości własnych potrzeb, sygnałów ciała i emocji związanych z jedzeniem. Polega na słuchaniu sygnałów głodu i sytości, zrozumieniu, co nasz organizm naprawdę potrzebuje, i reagowaniu na nie z poszanowaniem i empatią dla siebie. Jest to przeciwieństwo diety opartych na restrykcjach i liczeniu kalorii, które często prowadzą do negatywnego stosunku do jedzenia i zaburzeń żywieniowych.
Kluczowe zasady intuicyjnego jedzenia
Słuchanie sygnałów głodu i sytości: W intuicyjnym jedzeniu ważne jest, aby nauczyć się rozpoznawać sygnały głodu i sytości swojego ciała oraz reagować na nie w sposób właściwy. Jedz, gdy jesteś głodny, aż poczujesz się zadowolony, a następnie zatrzymaj się, gdy poczujesz, że jesteś wystarczająco pełny.
Słuchanie potrzeb swojego ciała: Poza głodem i sytością, intuicyjne jedzenie polega również na zrozumieniu, czego naprawdę potrzebuje Twój organizm. Może to obejmować potrzebę konkretnych składników odżywczych, nawodnienia lub odpoczynku. Naucz się rozpoznawać, jakie pokarmy sprawiają, że czujesz się dobrze i pełen energii, a które mogą prowadzić do dyskomfortu lub problemów trawiennych.
Znajomość swoich emocji związanych z jedzeniem: Często jedzenie jest związane z emocjami, takimi jak smutek, stres, nudności czy radość. W intuicyjnym jedzeniu ważne jest, aby być świadomym swoich emocji i rozumieć, jak wpływają one na nasze nawyki żywieniowe. Zamiast sięgać po jedzenie jako formę ucieczki lub pocieszenia, poszukaj innych sposobów radzenia sobie z emocjami, takich jak medytacja, spacery czy rozmowy z bliskimi.
Odrzucenie restrykcyjnych diet i liczenia kalorii: Intuicyjne jedzenie zakłada odrzucenie restrykcyjnych diet i zamiast tego skupienie się na słuchaniu swojego ciała i jedzenie w sposób naturalny. Oznacza to jedzenie różnorodnych, bogatych w składniki odżywcze produktów spożywczych, które dostarczają energii i wsparcia dla zdrowia fizycznego i psychicznego.
Korzyści intuicyjnego jedzenia
Poprawa relacji z jedzeniem: Intuicyjne jedzenie pomaga poprawić relację z jedzeniem, eliminując uczucie winy, wstydu i niepokoju związanego z jedzeniem.
Zwiększenie świadomości ciała: Słuchanie sygnałów ciała i reagowanie na nie pomaga zwiększyć świadomość ciała i zrozumienie jego potrzeb.
Poprawa zdrowia psychicznego: Intuicyjne jedzenie może pomóc w zmniejszeniu stresu, poprawie nastroju i ogólnym samopoczuciu psychicznym.
Zdrowszy stosunek do jedzenia: Odrzucenie restrykcyjnych diet i zamiast tego jedzenie zgodnie z potrzebami swojego ciała może prowadzić do zdrowszego i bardziej zrównoważonego stosunku do jedzenia.
Zwiększenie przyjemności z jedzenia: Intuicyjne jedzenie pozwala cieszyć się jedzeniem bez obciążających zasad i ograniczeń, co może zwiększyć przyjemność z jedzenia i doświadczenie smaku.
Intuicyjne jedzenie to podejście do jedzenia, które kładzie nacisk na słuchanie sygnałów własnego ciała i reagowanie na nie zgodnie z własnymi potrzebami. Polega na świadomości sygnałów głodu i sytości, zrozumieniu potrzeb swojego ciała i rozpoznawaniu emocji związanych z jedzeniem. Korzyścią intuicyjnego jedzenia jest poprawa relacji z jedzeniem, zwiększenie świadomości ciała, poprawa zdrowia psychicznego, zdrowszy stosunek do jedzenia i zwiększenie przyjemności z jedzenia.
0 notes
Text
Księga Koheleta
"Wszystko ma swój czas. Jest czas rodzenia i czas umierania".
Często jest tak, że narodziny są też jakąś formą umierania. Zwłaszcza narodziny dziecka. Są wielką radością, choć dokonują się w wielkich bólach,choć czas oczekiwania jest często naznaczony trudnościami, dolegliwościami.
Dolegliwości, trudności, ograniczenia czasu bycia w ciąży, to pewien rodzaj umierania.
Umiera w nas egoizm, wygodnictwo, nasze ja. Umiera, o ile przyjmiemy to wszystko w duchu miłości do Boga i do Dziecka , które nosimy pod sercem.
Umieraniem są narodziny Dziecka. Poród dokonuje się w ogromnych bólach, czy to naturalny,czy cesarka. Pierwszy ból przed , drugi - ból i ogromne ograniczenia po porodzie.
Dziękuję Ci Panie za Cud Narodzin.
GOD IS MERCIFULL
0 notes
Text
Niech będzie pochwalona Trójca Przenajświętsza na wieki wieków!
Moi umiłowani bracia i siostry w Chrystusie Jezusie, chciałabym dziś przypomnieć wam o tym, że my nie jesteśmy od tego, aby bronić się przed szatanem, ale zgładzić go wraz z Maryją i Trójcą Przenajświętszą, a tym samym dodać wam odwagi i wiary do zwalczania złych duchów bez lęku.
Moi umiłowani, skupię się tu na prawdzie, która wyzwala z lęku przed złymi duchami, pozwala walczyć aktywnie w efektywny sposób.
Otóż, po pierwsze, mieszka w nas Duch Boży. On Jest Tym, Który sprawił, że Pan Jezus zmartwychwstał. „A jeśli Duch Tego, Który Jezusa wzbudził z martwych, mieszka w was, wtedy Ten, Który Chrystusa z martwych wzbudził, ożywi i wasze śmiertelne ciała przez Ducha Swego, Który mieszka w was” (Rz 8:11). „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?” (1 Kor 3,16).
Moi umiłowani, czy zmartwychwstanie po 3 dniach bez żadnej ludzkiej pomocy, żadnego wstawiennictwa modlitewnego, jest czymś błahym? Nie, definitywnie nie. Jeśli Ten, Który uczynił tak wielki cud, mieszka w nas i nigdy nie opuszcza, czyni nasze ciała Swoją świątynią, czy mamy jakiekolwiek podstawy do tego, by nie czuć się bezpiecznie, a bać się? Bowiem tak jak lęk jest uczuciem, które dopada każdego z nas, tak do nas należy wybór, czy poddamy się temu lękowi, czy też nie.
Po drugie, Chrystus udzielił nam moc do wypędzania złych duchów. Skąd to wiemy? „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: W Imię Moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić”.
Zatem, jeśli mamy nad nimi władzę, czemu powinniśmy się lękać? Duch Boży w nas mieszkający, może działać w nas i przez nas, ukazując Swoją potęgę tak, że żadne demony nie ostoją się:
„Pan Światłem i Zbawieniem moim. Kogoś mam się lękać? Pan Opoką mojego życia. Przed kim mam się trwożyć? Gdy nastają na mnie złośliwi, by zjeść moje ciało, wtenczas wrogowie moi i nieprzyjaciele chwieją się i padają” (Ps 27,1-2). Zatem „ufaj Panu, bądź mężny, niech się twe serce umocni, ufaj Panu!” (Ps 27,14).
Otrzymaliśmy od Jezusa także pewną obietnicę: „Zapewniam was: Kto Mi wierzy, będzie czynił cuda takie, jak Ja — a nawet jeszcze większe, bo już odchodzę do Ojca . I zrobię to, o co poprosicie w Moim Imieniu — w ten sposób otoczę Mojego Ojca chwałą. Jeśli będziecie Mnie o coś prosić w Moim Imieniu, zrobię to” (J 14,12-14).
Doskonale wiemy, że Jezus uwalniał duchy nieczyste z ludzi, a także je wypędzał. Zatem, możemy być pewni tego, że jeśli będziemy wypędzać je w Imię Jezusa, On nas wysłucha i uczyni to, o co Go prosimy, gdyż Jego Słowa są wieczne. „Niebo i ziemia przeminą, ale Moje Słowa nigdy nie przeminą” (Łk 21,33). Trwajmy więc mężnie i ufni w wierze, że razem z Jezusem uda nam się pokonać wszystko. „Wszystko mogę w Tym, Który mnie umacnia” (Flp 4,13). Jeśli zaś wszystko możemy w Jezusie Chrystusie, nic nie jest nam straszne. On się zajmie tym wszystkim, co leży nam na sercu. „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu: On sam będzie działał i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło, a słuszność twoja — jak południe” (Ps 37,5-6).
Chciałabym zwrócić także uwagę na to, że kiedy Pan Jezus powiedział św. Piotrowi: „Otóż i Ja tobie powiadam: Ty jesteś Piotr, czyli Skała i na tej Skale zbuduję Kościół Mój, a bramy piekielne go nie przemogą”. Cóż jest Kościołem? My wszyscy, którzy wierzymy w Boga Ojca, Jezusa Chrystusa oraz Ducha Świętego. Jeśli bramy piekielne nie przemogą Kościoła, to oznacza, że nie przemogą nas. Zresztą tak jak opowiadał o. Tomasz Nowak, czy my kiedykolwiek widzieliśmy, aby bramy atakowały? Nie. To my atakujemy, mając taką władzę jako dzieci Boże.
Zatem, umiłowani, nie lękajmy się złych duchów, ale dzielnie z nimi walczmy, nie zapominając o tym, że Bóg Jest z nami w każdym czasie i nas wspomaga, nigdy nie jesteśmy sami. „A Ja Jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28,20b).
Przypominam również o tym, że Maryja Jest Tą, Która miadżdży głowę męża, czyli szatana. „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i Niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo Jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę" (Rdz 3,15). W pewnych tłumaczeniach jest: „Ona zmiażdży ci głowę”. Nie mniej jednak oba te tłumaczenia wskazują na to, że będąc potomstwem Maryi, zwyciężamy, biorąc udział w Jej zwycięstwie nad szatanem. Tak jak niegdyś Ewa uległa jego pokusom, Maryja obraca je w proch. Oddając się Maryi i walcząc z Nią, szczególnie powołując się na Płomień Miłości Jej Niepokalanego Serca, wygrywamy.
Oddawajmy Jej nasze życia i każdą czynność zawierzamy Tej, Która Jest Matką Boga i naszą, a będziemy pewni, że Jezus będzie mieszkał w naszych sercach tak, jak mieszka w Jej Niepokalanym i Bolesnym Sercu, gdyż Maryja pragnie kochać Go również w naszych sercach. A nikt nie kocha Go bardziej niż Ta, Która jako pierwsza Go przyjęła jako Swego Zbawiciela. Chcesz mocniej kochać Jezusa? Zawierz się Maryi. Pragniesz zwycięstwa nad szatanem? Niech Płomień Miłości Jej Serca go oślepi. Oddawaj się Jej i patrz, jak zmienia się twoje serce oraz całe życie, zaczynasz kroczyć pewniej drogą zbawienia. Nasza Niewiasta obleczona w słońce, mająca pod Stopami księżyc, jest Niezwyciężona.
Zostańcie z Bogiem, umiłowani. Niech was hojnie Bóg błogosławi i obdarzy męstwem. Niech was prowadzi i nieustannie umacnia w wierze, czyni gotowymi do walki na pozycji ataku, nie obrony. Niech Maryja, nasza Matka Miłosierdzia was strzeże i czuwa nad wami. Amen.
#Jezus Chrystus#Bóg Wszechmogący#Duch Święty#Trójca Przenajświętsza#Duch Miłości#Duch Pocieszyciel#Bóg Miłosierdzia#Bóg Ojciec#Syn Boży#Jezus Miłosierny#Maryja#Niepokalana#Najświętsza Maryja Panna#Maryja Dziewica#Niepokalane Serce Maryi#Bolesne Serce Maryi#Maryja nasza Mama oraz Królowa i Panienka#Zwyciężaj z Maryją#Płomień Miłości Niepokalanego Serca Maryi#Oddaj się w opiekę Maryi#oddanie33#Pismo Święte#Słowo Boże#chrześcijaństwo
0 notes
Text
[Tau] Mój Cudotwórca. O wielki Bóg.
Tyle lat czekałem na ten moment, Ja wiedziałem że na nowo się urodzę, Twoje dzieła są ogromne mój Boże, Stwórco, Jesteś Cudotwórcą. Co za cud. Umarłem, a żyje - niemożliwe, Upadłem, a stanąłem na szczycie, Ty, I choć nie mam skrzydeł lecę wyżej Bo to życie jest na chwilę więc zrobiłem z doczesności, trampolinę do wieczności. (…)
Leć się wyspowiadaj z tego czczenia diabła. Jak porcelana skończysz w kawałkach i nie na płycie, Dam Ci nowe światło tamto przyniósł Ci Lucyfer. Znam go, ciągle mówi "Nie przesadzaj Katol!", Od słuchania jego myśli miałem w bani chaos. Co się o nas nie martw? Kochani Bracia, Nikt nie ogarnia wszechświata więc musimy się nawracać. Proszę kochaj mnie, mój Cudotwórco, który zmieniasz mnie, Proszę prowadź mnie, mój Cudotwórco, który znasz mój cel, Proszę ochroń mnie, przed grzechem, który zaprowadza śmierć, Boże kocham Cię, mój Cudotwórco, który zbawisz mnie. ARKADIA
Jako gwałtownik, z ochroną, walczę o pokój Co nie znaczy, że ta walka to ma być wieczny spokój I pieszczenie wrogów, bo to ja używam TARCZY I nie raz o pokój trzeba krwawo tutaj powalczyć A ludzie choćby chcieli, do niczego mnie nie zmuszą Nie przeszkodzą templariuszom takim jak Arn Magnusson Nawet gdy skwar nad duszą, nasze serca się kruszą, Wtedy ryk LWA JUDY, daje znak naszym uszom I ci co służą, idą drogą gwałtownika Tym co sieją wiatr przed burzą, nie będą z oczu znikać Nie chce tu błędów wytykać, sam ich popełniłem masę Ale teraz krocze drogą, która, brachu ma sens! (…)
Sprawdzam, weryfikuję i dołożę jeszcze słowo. To konieczne, choć niebezpieczne Mam miecze obosieczne – słowo odwieczne Wiem mową można zabić, zranić, pobłądzić Jedno słowo potrafi coś zacząć lub skończyć Wiem, że ważny jest trening i ciągły rozwój Choćbyś gryzł piach, marzeń zabrać sobie nie pozwól I nie chodzi mi o to, byś był poukładany jak słownik Ale robił co kochasz – bo tak żyje gwałtownik!
0 notes
Text
21.8.23
Kochany Tomeczku.. Muszę się ciągle uczyć. Dziś to zrozumiałam. Dziś doceniłam świeże powietrze, wiatr, który tulił moje ciało, kiedy ojciec wiózł mnie do auta na wózku inwalidzkim, słońce, drzewa, tętniace życie na zewnątrz, zobaczyłam świat poza szpitalem, z którego pragnęłam wyjść przez 3 tygodnie, a dziś, gdy usłyszałam, że 11-12 będzie wypis, a mijały kolejne godziny, ktoś mi powiedział, że wypisy są do 14tej, a było już później, powiem Ci szczerze... Całe lata tak się nie modliłam jak dziś, kiedy godzinami błagałam Boga, aby zlitował się nade mną i pozwolił mi dziś w końcu wyjść. Tak jakby oboje jesteśmy odcięci od świata, od życia, za własne błędy i przede wszystkim uzależnienia. Musisz to zrozumieć i odciąć się na zawsze od tego, co niszczy, bo nasz związek, a później małżeństwo się rozpadnie, mówiłam Ci chyba, jak przez prawie 3 lata patrzyłam na niesamowicie okropny upadek człowieka, z którym byłam, i chyba kochalam, a może to był syndrom sztokcholmski. Stracił wszystko. Nawet mieszkanie. Tak bardzo wybrał alkohol zamiast mnie, że został bezdomnym "menelem" znaczy człowiekiem w kryzysie bezdomności. Już jak od niego uciekłam, próbowałam mu pomóc, ale on dalej pił. Tomek, ja Cie naprawdę kocham, jesteś (Ty oraz nasz Syn) wszystkim, co mam, co kocham szczerze całym sercem, Kochanie, zrozum, że chwila bomby po tym nie jest warta tak poważnych konsekwencji. Niektórzy z uzależnionych mają w swoim życiu taki moment, że upadają na takie dno, że mają już dość na zawsze. Myślę, że to, do czego doprowadziłam swoim uzależnieniem to takie dno i upodlenie, że ja już po prostu nie chce. Wybacz, że do Ciebie nie pisałam. Wiem jak to jest, być zamkniętym w okropnym miejscu bez kontaktu ze światem. Tomek, wybacz, moja psychika już siadła, a spadły na mnie kolejne problemy z najróżniejszych kategorii. Czeka mnie kolejna operacja, długa rehabilitacja, a nawet kolacji nie mogłam zjeść spokojnie, bo znów był monolog podniesionym głosem i podle słowa, ja ciągle cierpię, wykrzyczałam ojcu, że są winni mojego zaniżone go poczucia własnej wartości, bo czuje się jak ostatni śmieć przez całe życie i już jako dziecko tak się czułam, skądś się to bierze. Wiesz, że *zaliczyłam* mnóstwo terapeutów. Każdy był zdania, że to wynosi się z domu. O tym, że uzależnienia też biorą się z domu, z deficytow w dzieciństwie, bo jedni próbują i na tym kończą, a inni płyną i nie mogą przestać. Ojciec krzyczy, że nie ma sobie nic do zarzucenia. Patrzy na mnie z taką niechęcią, pogardą wrzeszczy bez powodu, a ja mam tak dość, mam tyle spraw a tak mało sil, tak ograniczone mozliwosci, bo jeden nie ostrożny ruch i będzie po mojej nodze... W sumie podobno to cud, że jeszcze ta nogę mam. Miś, tak się boję. Tak się boję, że będziesz tam długo siedział a ja tak bardzo potrzebuje Twojej pomocy i opieki, nie umiem żyć u ojca, bo mnie gnębi, gardzi mną, ja zawsze byłam dla nich nikim... Proszę, nie chce być kiedykolwiek nikim dla Ciebie, bo Ty jesteś dla mnie wszystkim na zawsze... Boli mnie przeszłość, a Ty w kółko kłamiesz łamiesz mi serce... Czego ja nie mam w sobie, czego we mnie brakuje, że robisz takie rzeczy? Miesiącami pytałam, dlaczego... Chce mi się wyć z bolu, płakać, ale mogę tylko zatkać się poduszka i płakać w nieskończoność. Wiedziałam, że zawsze jestem not good enough. NIEWYSTARCZAJĄCO DOBRA. Jeśli nie chcesz mnie, tylko mnie, to mi to powiedz. Miej odwagę... Ja nie chce się dzielić. Nie chce w kółko myśleć o tym, kiedy nie ma Cie obok lub kiedy chowasz się z telefonem i twierdzisz, że nie
Tomek, stan w prawdzie o sobie. Powiedz, określ się w końcu, czego Ty chcesz od życia, bo związek, małżeństwo, to dwie osoby. Dwie. Bez żadnych krzywych akcji. Bez krzywdzenia drugiej osoby. Dorośnij w końcu Tomek. Facet ma być oparciem dla kobiety, wsparciem, a to ja ciągle muszę Cie ratować, jak dupa Ci się pali. Całe życie cierpię a Ty mi dokładasz. Nie myśl o tych interesach co mówiłeś. Zostaw to. Zostawmy ten syf w chuj. Życie na początku jest bardzo szare, już to przerabiałam. Ale możesz iść do psychiatry i wziąć leki i będzie łatwiej. A później jest normalnie tylko musisz uważać na mechanizmy uzależnień a u Ciebie widze ich sporo, bo na nie jednej terapii już byłam. Planujesz marzeniowo... Wychodzisz z pudla i Twoje magiczne plany idą w chuj. Tym razem też tak bedzie? Chryste. Jak usłyszę piosenkę *najlepszy dzień w moim życiu* to chyba podetne sobie żyły, bo nawet nie mam już innego sposobu bo dom stał się moim więzieniem. Sama muszę organizować cały ślub.... W tym stanie.... Kobieta ma kupić obrączki N ślub... Wszystko zorganizować... Ratować Ci dupe, bo zachowujesz się ciągle jak nieodpowiedzialny gówniarz i zamiast mi pomóc, dokładasz mi bolu. Przypomnij sobie te dwie sytuację kiedy prawie umarlam dzięki......? Tomek, czy Ty mnie kochasz czy jestem tylko kolejna zabawka która rzucisz, bo po ttm co robiłeś w telefonie widać wyraźnie, że już się mną znudziłeś i szukasz wrażeń gdzie indziej. Miej odwagę mnie zostawić. Daj mi odejść skoro jestem nikim. Dajcie mi wszyscy zniknąć na zawsze. O niczym więcej nie marzę. Wszystko robię tak, żeby uniknąć pewnych kilku dni. Jak nie łapiesz, to Ci wytłumaczę live. Jeśli nie łapiesz, że związek to wyłącznie dwie osoby, jeśli nie chcesz tego 💔, co ja chce Ci dać, miej raz w życiu jaja i zostaw mnie.
Zostaw mnie, opuść dziś...
Gdy Cie nie ma, miłość jest...
Kocham Cię, Tomek, ale jeśli się nie zmienisz i nie podejmiesz leczenia jak ja, nic z nas nie będzie. Jeśli zobaczę znów to samo... Jeśli znów doświadczę bolu, którego nie można już unieść... To wszystkie moje słowa nie wypowiedziane, niespełnione marzenia runą w dół, choć to zbyt wolne... Jeśli znów wbijesz w moje serce nóż... Zamówie... Wypije.... To będzie koniec. I'm szybciej, tym lepiej. Tomek, ja chce naprawić swoje życie. Odzyskać to, co straciłam. Odzyskać Ciebie. Ciebie trzeźwego którego pokochałam! Podczas i po leczeniu, bez ćpania, chce się przekonać, że na trzeźwo też mnie kochasz. Łatwo rzucać słowa na wiatr na fazie... Ja chce z tym skończyć. Mam potworna depresję, lęki, zespol odstawienny, ale chce się z tego podnieść, choć świat wali mi się na głowę i nie ma znikąd pomocy... Nie ma Ciebie, nie ma nic. Daje sobie i Tobie ostatnia szanse. Mówię poważnie - nie chce takiego życia, jakie miałam, mieliśmy, koniec z tym. Jeśli znów zobaczę.... Będziemy musieli się rozstać. Nie kryj się z tym. Nie kłam. Po prostu tego nie rób albo mnie zostaw. Co one mają czego nie mam ja... Wiem, że po porodzie nie mogę schudnąć... Że mam parę rzeczy do operacji ale chwilowo nie mam przecież pieniędzy... Jeśli zrobię te operacje plastyczne zasłużę wreszcie na Twoja miłość? Czy Ty kiedykolwiek mnie pokochasz? "myślalam, że miłość uleczy moja duszę..." czy kiedykolwiek będę kimś a nie nikim? Chciałabym na chwilę wejść w Twoja głowę, by dowiedzieć się, kim dla Ciebie jestem, bo to co mówiłeś o początku naszego związku dalej łamie mi serce. Rani w chuj... Tylko krix i ruchanie... Ja pierdole jaka ja głupia byłam... A ja Cie pokochałam od samego początku tak szczerze, tak prawdziwie, urzekles mnie ta rozmowa w samochodzie i kiedy mnie przytuliłeś... Ja Cie pokochalam a Ty nie a kłamałeś że mnie kochasz... Tomek, nie chce żyć.. Kolejna osoba zdeptala moje serce wypełnione po brzegi miłością.. Jesteś podłym człowiekiem a ja musze za Ciebie wyjść żeby ratować swoje życie... Pomimo tego co zrobiłeś... Zastanawiam się tylko kiedy umrę, bo to wszystko oznacza, że chyba już niedługo. Nie boję się śmierci. Wołam ją od tylu lat, a ona nie przychodzi. Dlatego nie bronię się, kiedy ręce, które miały tulić zaciskają się na mojej szyi i pomału znikam... Braknie odwagi? Czy strach przed konsekwencjami? Tomek miej jaja mnie zostawić. Bądź raz facetem, nie dzieciakiem. Albo..
Dorośnij chłopcze. Bo to, co robisz to nie jest życie, tylko narkotyczna iluzja i destrukcja. Ja potrzebuje spokoju i opieki długi czas, musze jak najszybciej dostać się do psychiatry, bo depresja i lęki mnie zabiją jeśli nie... Oboje znamy dwie opcje. Wiem, że nie to chciałeś ode mnie przeczytać. Ale to właśnie mam w sercu
Złamanym przez Ciebie. Zdeptanym. Ja już nie mam odwagi marzyć. Boję się każdej chwili, gestu. Jebie mnie zespół odstawienny... Nie miałam odwagi przeczytać wypisu. Od chuja stron. Rzucilo mi się w oczy kilka rzeczy co mi było, I byłam przerażona. Na tym kończę, bo muszę się wyciszyć. Pamiętaj, że Cie kocham, moj chłopczyku, ale zmień się w końcu w mężczyznę i daj mi to, na co każdy chyba zasługuje. Zmień swoje nastawienie i życie. Jeśli nie dla mnie, to dla Maksa. Zacznij terapię uzależnień tam bo mamy czas do końca grudnia aby go odzyskac. Kocham Was. Chcę już być obok Was. Na zawsze. Mieć obok siebie Ciebie, Maksia, Bojusia. Czuć miłość, wsparcie i spokój. Bez używek. Marzę o normalności. Proszę, zadecyduj mądrze.
Całuję.
Zofia.
1 note
·
View note
Text
‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿୨♡୧‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿
ᴺᴼᵂ ᴾᴸᴬᵞᴵᴺᴳ : Przedstawienie Tsukasa Tenma
0:33 ───ㅇ───────────────────── 6:26
Kraina czarów Feniksa Scena Czarów
Tsukasa: Powinniśmy przedstawić nasze przywitania przed przedstawieniowe!
Pokażę wam jak się to robi, więc się skupcie! Szczególnie ty, Emu! Zrozumiałe?
Ahem...
Witajcie wszyscy! Dziękuję wam za przybycie na dzisiejszy występ grupy Czary i Przedstawienie.
To prawdziwy cud, wspaniałe zrządzenie losu, że możemy się dzisiaj spotkać, fakt ten napawa mnie radością!
Zanim pójdziecie, powinienem się przedstawić.
Jestem Liderem drużyny Czary i Przedstawienie!
Tsukasa, zapisany jako władca tego świata!
Tenma, zapisany jako pegaz przemierzający nieba!
Najwspanialsze imię, Tsukasa Tenma!
Lśniąca przyszła gwiazda, Tsukasa Tenma!
Bajki, miecze i czary, fikcja... Każdy nasz występ zabierze was na wspaniałą podróż przez wiele różnorodnych światów!
To będzie magiczne! Fantastyczne! Jedyne co musicie zrobić to usiąść i delektować się tym przedstawieniem!
Heh...
Mwa ha ha ha! To było perfekcyjne!
Takie przemówienie było powodem wielu wspaniałych rozmów z Saki i jej przyjaciółmi, za poświęceniem szkoły i snu!
Oh, tak propo, Saki to moja młodsza siostra.
Nie była zbyt zadowolona gdy po raz pierwszy się jej o to spytałem, ale gdy zademonstrowałem o co mi chodziło, od razu zgodziła się by pomóc.
Również pytała o opinię swoich przyjaciół z dzieciństwa, aby moje przywitanie było jeszcze doskonalsze.
Innymi słowy, to przemówienie jest kryształem płonącej energii przyjaciół Saki, Saki oraz waszego ulubieńca!
Hm? Wiem, wiem.
Wszyscy jesteście tak dotknięci, że nie wiecie co powiedzieć, prawda?
O co chodzi, Emu? Mój brzuch
Nie, mój brzuch ma się dobrze, czemu pytasz?
Ah! Myślisz że zachowuję się dziwnie przez ból brzucha?!
Hm? Tak, co się dzieje, Nene?
Jaki jest inny powód, że moje przemówienie było tak obrzydliwe?!
Hej, Saki i ja włożyliśmy całe serce i duszę w to przemówienie!
Huh? Reakcja Saki kiedy pokazałem jej pierwszą wersję?
Cóż, jej cera wahała się pomiędzy czerwienią a bladą i myślę że się trzęsła dość mocno.
Hmph... Jestem pewien, że już wtedy widziała, że to przemówienie będzie arcydziełem.
Mylę się? W czym niby się mylę?
Moje oryginalne przemówienie było tragiczne, a ona zdecydowała się pomóc, aby powstrzymać swojego brata przed zrobieniem z siebie głupka?!
Czemu się z nim zgadzacie, Emu, Nene?!
W jaki sposób mnie postrzegacie?!
‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿︵‿
1 note
·
View note
Text
War Game .....ing
Pod czupryną mojej głowy uprawiam rozbój w biały dzień, na polanach złożonych fikcyjnie z piramidy Maslowa.Gdzie poczucie bezpieczeństwa zradykalizowane przez obłudną politykę Świata staje się marzeniem ściętej uprzednio głowy.
Dla zabawy uprawiam terroryzm myśli zwodniczo pochodnych krematoryjnym piecom.Chcąc palić, mordować i unicestwiać obłaskawiam planetarny War Game’ing.
Wznosząc się w fantazjach o przemocy w gruncie rzeczy upadam na sucho na twarde podłoże.Bez zrozumienia , bez wyższych wartości obumiera się dożywotnio.
Jedynie w chwale wiekuistej pozostaje legenda mitycznych bogów.
Bo Nasz Chrześcijański Cud Miłosierdzia umiera ustawicznie pod naporem ludzkiej obłudy, fałszu i trywialnej gierki zwanej stabilne społeczeństwo zdrowego rozsądku.
0 notes
Text
21/01/23
Ew. Mateusza 20:29-34
(29) I gdy On wychodził z Jerycha, szło za nim mnóstwo ludu. (30) A oto dwaj ślepi, siedzący przy drodze, usłyszawszy, że Jezus przechodzi, zawołali, mówiąc: Zmiłuj się nad nami, Panie, Synu Dawida! (31) A lud gromił ich, aby milczeli; oni jednak jeszcze głośniej wołali, mówiąc: Zmiłuj się nad nami, Panie, Synu Dawida! (32) I zatrzymał się Jezus, odezwał się do nich i rzekł: Co chcecie, abym wam uczynił? (33) Mówią do niego: Panie, aby otworzyły się oczy nasze! (34) Ulitował się tedy Jezus, dotknął ich oczu i zaraz przejrzeli, i poszli za nim.
Cud przywołany w dzisiejszym fragmencie stanowi przerwę w płynności tematu księgi tuż zanim zajdzie zmiana w następnym rozdziale. W drugiej fazie służby Jezusa dokonał On bardzo niewielu cudów. Jezus był skupiony na uczniach i ich szkoleniu. Tym samym, dramatyczne cuda nie pojawiały się aż tak często jak w rozdziałach 8-15. W zasadzie, to jest pierwszy cud zapisany przez Mateusza od czasu kiedy Jezus wygonił demona, z którym nie mogli sobie poradzić uczniowie. Urodzenie niewidomego człowieka rozegrało się nieco inaczej niż wcześniejsze cuda. Jezus najpierw zapytał ich “Co chcecie, abym wam uczynił?” To może się wydawać bez znaczenia, jednak stanowi to kontrast dla wcześniejszych fragmentów, w których ludzie zostali uzdrowieni jedynie po dotknięciu Jezusa. To subtelnie świadczy o rosnącym podziale między Jezusem, a ludem Izraela. Jezus wiedział, że Jego odrzucenie jest nieuchronne, ale uczniowie bez wątpienia dalej mieli nadzieję, że opinia publiczna o Nim się zmieni. Atmosfera stawała się złowieszcza. Byli tacy, którzy rozumieli swoją potrzebę i prosili o pomoc, ale kiedy ich duchowi przywódcy przyszli do Jezusa w swojej duchowej ślepocie, to nie prosili go o uzdrowienia ponieważ nie chcieli przyznać, że byli ubodzy w duchu. Jezus dalej chciał pomóc, ale tylko tej garstce, która Go o to prosiła.
Krok Życiowy
Duma od zawsze była wrogiem wiary. Duma odmawia przyznania się do słabości. Odmawia tego by stać się jak małe dziecko. Nie ma ponieważ nie prosi. Musimy nauczyć się pokornie chodzić z Bogiem.
0 notes
Text
Kosmos - paradoks pustki, której ogrom przeraża a piękno zachodzących zjawisk zachwyca! Recenzja publikacji Carla Sagana!
Kosmos, któremu przypisuje się setki określeń, nazw zastępczych i znaczeń, to inaczej mówiąc - w założeniu zachowania istoty tego czym Kosmos jest - otaczająca nas Wszechrzecz, tak nieprzeniknione, tajemnicze a jednocześnie wspaniałe zjawisko niczym homeostatyczny twór, który z perspektywy gatunku człowieka był, jest i będzie wiecznie. Dla tego ogromu przestrzeni, będącego przykładem gigantycznej, wymykającej się ludzkiej percepcji i empirycznemu rozumowaniu, macierzy, która jest wszystkim jak i niczym - bo ciężko jakkolwiek zmusić nasze umysły, aby pojąć rozmiar Wszechświata, w skali makro nie ma on godnego przeciwnika. Paradoksalnie rzecz biorąc, fenomen Kosmosu odpiera i kontruje trochę dziwaczny i pokręcony, jakby odwrócony, świat w skali fundamentalnej. To w przestrzeniach tej rzeczywistości, choć istotę tego w czym poruszają się cząstki subatomowe i gdzie fluktuuje pole kwantowe ciężko nazwać rzeczywistością, skala tu obowiązująca sprawia, że tak, jak w Kosmosie i tu wszystko wydaje się być nieskończone, lecz jednak jest to ,,ogrom” na swoją modłę. I tak po prawie 14 miliardach lat, co samo w sobie to, jak długo egzystuje, niczym poczciwy staruszek, nasz Wszechświat, od jego narodzin w wyniku wyłonienia się z twórczej mocą eksplozji nieskończenie małego i masywnego, ściśniętego do granic osobliwości, punktu, gdy narodziło się w nim inteligentne życie, w końcu pojawił się człowiek. Czy to cud, czy to czysta ewolucja lub wpisany w uporządkowaną ,,przypadkowość” Wszechświata splot wydarzeń, sprawiły, że to człowiek – istota ludzka – zaczął zadawać pytania, o to kim jest, dlaczego i jak jest, i czym jest to, co go otacza.
Carl Sagan, nad którego pozycją popularnonaukową pt. "Kosmos" niniejszym deliberuję, jest znakomitym przykładem i dowodem na to, jak intuicyjnie ewoluowała kulturowo-naukowa myśl ludzka, która na przestrzeni wieków, od koncepcji żywiołów tworzących rzeczywistość i teorii atomów Demokryta kształtujących wszystko to, co nas otacza, począwszy, a na zaawansowanych badaniach nad rozkładem masy we Wszechświecie i istotą mikrofalowego promieniowania tła skończywszy, potrafiła odpowiadać, odpowiada i będzie to robić na pytania odnośnie natury Wszechświata, dając nam możliwość nazywania go takim jaki jest i trwania w jego bezmiarze rzeczywistości, którą tworzy. Carl Sagan w publikacji tej nakreśla czytelnikowi prawidłowy punkt widzenia tego, jak rozumieć każdy punkt przestrzeni, który nas otacza, i tą niezmierzoną, upstrzoną planetami, gwiazdami i niekiedy rozległą pustką, czerń, widoczną i doświadczalną po opuszczeniu ziemskiej atmosfery. "Kosmos" Sagana, to wyniesione do rangi opowieści, zestawienie wielu istotnych zjawisk i elementów tworzących Wszechświat; przecież Wszechświat to wszystko. To nie mająca żadnej miary, dolnej i górnej granicy rozpiętości, zniewalająca swoją tajemnicą, istniejąca poza percepcją naszego umysłu, przestrzeń.
Język, a raczej jego styl i miara, omawianej literatury Carla Sagana, to przykładna maniera i konsekwentność w stylu uwypuklania zawartych tu treści, dostosowanego do ich naukowo-filozoficznego, niezwykle intymnego dla gatunku ludzkiego przekazu. Autor kieruje ku nam swoją wiedzę tak, że określenie jego zaangażowania w tą publikację mianem ,,lekkiego pióra”, to stanowczo zbyt mało. Sposób prowadzenia rozmowy z czytelnikiem, przez Sagana przypomina raczej specjalną treść napisaną do publikacji, którą oprawi się w formę książki i wrzuci się do ,,kapsuły czasu”, po czym otworzy się za 20 000 lat. Wtedy odpowiednio rozwinięta technologicznie i wyewoluowana Cywilizacja przeczyta tę pracę, i nie kryjąc przy tym podziwu i zdumienia stwierdzi: ,,to tak nasi przodkowie widzieli i rozumieli to czym jest Wszechświat. Jakie to niezwykłe”. Trudno jest nie zainteresować się szerzej tym czym jest Uniwersum, w którym ktoś tak mało znaczący dla jego struktury jak człowiek, jest tu, trwa w nim i zdobywa o nim wiedzę, po tym, jak z odpowiednim zaangażowaniem przeczytało się "Kosmos" - to niezwykłe dzieło. Autor trzyma swoją elokwencję w ryzach, nie wybija się ponad czytelnika nie wiadomo jak zaawansowanymi pojęciami zakrapianymi ,,bełkotliwym”, niezrozumiałym językiem. Z tej pracy Sagan zrobił swoiste ogólnoludzkie ,,10 przykazań”, które powinien rozumieć, i umieć tą wiedzę wykorzystać każdy kochający naukę człowiek, każda lubiąca zadawać filozoficzno-naukowe pytania o misterność i naturę Wszechrzeczy, osoba.
Jesteśmy dziećmi Wszechświata. Od tysiącleci zadajemy pytanie o jego naturę, jakbyśmy w końcu chcieli odkryć ,,solidny fundament”, który go spaja. Wszechświat to nasz praojciec, stąd taka a nie inna praca, którą Carl Sagan wykonał, dając nam "Kosmos" – inteligentnie, jakby pędząc wraz z nurtem Wszechrzeczy, napisaną publikację. Co istotne, a nie sposób nie wspomnieć o tym w kategorii wartości i elementów pozycji naukowej Sagana, zasługujących na duży plus, autor dość ciekawie dzieli swoją pracę, i z nutką metafizyki dość intrygująco nazywa rozdziały, które ją tworzą. Jest w tym romantyzm i harmonia, która na tytułach etapów książki się nie kończy. Wykład, którym jest "Kosmos", bo tak ważny dla naukowca, świadczący o jego pasji, ma ta publikacja charakter – a jest to obecne i wyczuwalne przez czytającego pracę Sagana, w bardzo szeroko rozwijanych wątkach, gdzie jedno zagadnienie potrafi objąć wiele dziedzin wiedzy i życia człowieka - nie tylko fizykę i astrofizykę - rozpoczyna się od unaocznienia tego czym jest całość tworzącej harmoniczną nad-rozległą strukturę rzeczywistości, przestrzeń, która nas otacza; jak narodził się olbrzymi Wszechświat, jak z tej pierwotnej zupy Ziemi około 4 miliardów lat temu molekuły zaczęły łączyć się w białka, proste węglowodory lub związki zasadowe, a te w DNA; z kolei DNA scalały się z prostymi jedno a później wielokomórkowymi organizmami, które stały się zamierzchłą podstawą dla drzewa genealogicznego, z którego za eony lat rozwinie się gatunek ludzki. Dzisiaj, jak pisał autor prostymi, jakże ujmującymi słowami, ,,Powierzchnia Ziemi jest wybrzeżem kosmicznego oceanu. To na niej zdobyliśmy większość naszej wiedzy”.
Wiek książki, mającej charakter reportażu, pięknie perorowanej opowieści o historii nauki, dojrzewaniu i w końcu eksplozji wiedzy, którą człowiek gromadzi i wykorzystuje obdarowując jej dobrami świat, to ponad 30 lat. Nie mówmy niestety, nie jest to, co prawda, eon czasu, ale w skali postępu technologicznego, który przez ten okres się na Ziemi dokonał i wciąż dokonuje, to jednak jest to jakiś ,,zlepek” lat. W skali egzystencji Wszechświata nie jest to nawet mrugnięcie, lecz dla człowieka, który około 4 mln lat temu, prawie jeszcze, jako małpolud zszedł z drzewa, dzisiaj w XXI wieku wiele uwypuklonych w tej pozycji informacji może mieć nieco bardziej ,,dokonany”, encyklopedyczny charakter. Związku Radzieckiego już nie ma, Merkury, Wenus, i Mars są dużo lepiej poznane, przy czym Mars, to nie tylko sondy Viking 1, Viking 2, czy Mariner 3 badające tę planetę, jak wskazywał w okresie pisana książki autor, lecz również lądownik Curiosity bądź łazik Opporunity. Istnieje Internet, potężne superkomputery stają się coraz potężniejsze, postępują prace nad Sztuczną Inteligencją; wymiana danych między jednym a drugim krańcem planety jest błyskawiczna, a co za tym idzie: możemy wiedzieć więcej wszędzie, nie ruszając się nawet z fotela. Jednak Carl Sagan, to swoisty mistrz gry, który swym ciepłym, rzetelnym słowem - sposobem umiejętnego wyłonienia myśli i przelania ich aktem kreacji na fantastyczne barwnie opowiadane ,,światy”, tutaj treści publikacji, jak wspominałem wyżej, zawarł w "Kosmosie" uniwersalną prawdę, która zawsze w tego typu książce popularnonaukowej, będzie jak niezaprzeczalne prawo, jak instrukcja obsługi dla ludzi – kto wie, może dla istot obcych z innej Galaktyki, które zrozumieją nasz język również – skłaniających się ku poznaniu dziejów człowieka i Wszechświata, w którym jest on zanurzony oraz nauki, filozofii, kultury, która wyłoniła się i wciąż wyłania od tysięcy lat. Czytelnika "Kosmosu" może ująć to, jak ów specjalista, w niezwykły, oddany idei odkryć kosmicznych, ba, w ogóle całej nauce, sposób – jak na 1980r. przystało - urzeczywistniający realność i istotę bytności układu Słonecznego, opowiada nam właśnie o nim, o naszej większej Ojczyźnie: Układzie Słonecznym. Sagan w rozdziale "Opowieści podróżników" zabiera nas w Odyseję, od Merkurego, przez prawie cały Układ Słoneczny. Nie dość, że w trakcie takiej ,,podróży” o nim nam opowiada, to robi to tak, jakby znajdował się we wnętrzu zbudowanego z opalizującego, płynnego stopu metali, bezszelestnie poruszającego się statku, mającego kształt nieco szerszego z obłym zakończeniem od spodu i góry, owalu. W tym niczym unoszące się w toni Wszechświata ziarno lub łza, pojeździe, Sagan, jak Neil deGrasse Tyson w serialu dokumentalnym "Cosmos: A Space Time Odyssey", porusza się harmonijnie po tkance czasoprzestrzeni, odwiedza planety Układu Słonecznego i sięga jeszcze dalej, jakby poza wyobraźnię. Tak wygląda sposób jego zaangażowania w nakreślaniu, naukowo-metafizycznym portretowaniu naszych osiągnięć, jako gatunku i Cywilizacji, i uwypuklaniu dziejów Kosmosu – oceanu Wszechrzeczy.
Nie sposób jest opisać i ocenić wszystkiego o czym opowiadał nam Carl Sagan w tymże ujmującym naukowego ducha gatunku ludzkiego dziele. Tytuły rozdziałów jego, jakże ważnej dla historii popularyzacji nauki publikacji, nie są do końca jednoznaczne, i dobrze, bo już tu, na starcie, w spisie treści "Kosmosu" pojawia się właśnie zagadka, którą czytelnik rozwiąże na przestrzeni całej zawartości publikacji. Od zarania dziejów aż do współczesności – tak swoim rytmem, z momentami filozoficznego dyskursu, morału i retrospekcji, przedstawiał nam piękno Kosmosu Carl Sagan, bo jak on sam powiedział na początku serialu pt. "Kosmos", który ponad 30 lat temu stworzył, i na początku pierwszego rozdziału niniejszej publikacji: ,,Kosmos jest tym wszystkim co jest, kiedykolwiek było lub kiedykolwiek będzie”.
0 notes