#trąbki
Explore tagged Tumblr posts
Text
‘Czy to najlepszy album YOHIO?’
Yohio to artysta pochodzenia szwedzkiego, obecnie rezydujący w Japonii, który w swojej
twórczości mocno zaznacza swą fascynację Krajem Kwitnącej Wiśni. Śledzę jego karierę od
wielu lat i mogę nazwać się jego fanką. "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way",
czyli ostatni album tego artysty, który został wydany 27 listopada 2020 r. za sprawą jego
wytwórni 'KEIOS ENTERTAINMENT' oraz wytwórni jego ojca - 'Rehn Music Group', stylem
odbiega delikatnie od swoich poprzedników, jednak Yohio podkreśla, iż jest to album, jaki od
dawna chciał stworzyć. Czy tak się składa, że to najlepszy krążek w jego karierze?
Całe wydanie poznawałam w dość nietypowy sposób, ponieważ Yohio od wielu lat nie
wypuścił pełnego albumu, a raczej przybrał koncepcję promocji swojej muzyki singiel po
singlu. Tak oto w domieszce nowej, ciężkiej muzyki z obu jego zespołów działających w tym
samym czasie, było mi dane zaznajomić się z takimi utworami, jak "My Nocturnal
Serenade", "Merry Go Round", czy choćby "Tick Tack (Genius)”. Nie byłam jednak
świadoma tego, że niedługo ma powstać z nich cały album! Do czasu jego wydania muzyk
udostępnił nam aż osiem z dziesięciu piosenek, które się na nim znalazły i każda z nich była
singlem! Rzadko się zdarza, żeby choćby 50% krążka wypełniały single, a Yohio podbił ten
wynik o kolejne 30%.
Jak sam artysta twierdzi, "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" powstawał przez 2
lata, dzięki jego nowemu spojrzeniu na swoją pasję do muzyki, a przy tworzeniu tego dzieła,
młody Szwed inspiracje czerpał z muzyki klasycznej, rocka alternatywnego z połowy lat 00'
oraz, jak to określił 'muzyki kabaretowej i cyrkowej'. Słuchając tego albumu, rzeczywiście
słyszy się wpływ tematyki cyrku, a jego strona wizualna tylko pogłębia to odczucie. Gatunek,
który przypisany jest temu dziełu to neoclassical pop.
Brzmienie całego albumu jest raczej jednolite, choć w całym repertuarze napotkamy kilka
perełek, których styl uwydatnia delikatnie ich wyjątkowość na tle reszty utworów. Mimo
pojawienia się tu dźwięków elektronicznych, na płycie przeważają jednak żywe instrumenty.
Oprócz ogromnego talentu wokalnego, Yohio posiada niezwykłe umiejętności gry na gitarze,
zatem nie byłabym zaskoczona, gdyby partie gitary dogrywał on sam.
Wszechobecne trąbki, tuba, flet i pianino dają mi odczuć delikatny klimat muzyki jazzowej,
skrzypce zaś przenoszą każdą piosenkę w inny wymiar. Jest nam dane również usłyszeć
akordeon, przez co niektóre wykonania zamieniają się w pewnego rodzaju nowoczesną
biesiadę, tym samym wpisując polkę, jako kolejny gatunek albumu. W większości utworów
pojawiają się także cymbałki, na tle których Yohio wykonuje delikatne i ciche partie wokalne,
tak by brzmieniem przypominały kołysankę. Dzięki takim zabiegom podkreślona została
teatralność tego dzieła.
"To niesamowite" - pomyślałam, gdy odkryłam pewną zależność słuchając tego albumu już
któryś raz z kolei. Zauważyłam, że każda piosenka kończy się i zaczyna w taki sposób, by w
pewnym sensie łączyła się z poprzednią oraz następną. Takie przejścia w języku angielskim
określane są terminem 'transitions' i są bardzo popularne na wielu albumach. W tym
przypadku owe przejścia nie są jednak ani płynne, ani nawet wyraźnie słyszalne, jak
mówiłam, sama odkryłam to dość późno i to po wnikliwym przesłuchaniu płyty i analizie
rytmu, instrumentów i tonacji. Przesłuchaj "A Pretty Picture in the Most Disturbing Way" i
sprawdź, czy również jesteś w stanie to usłyszeć.
Muzyka muzyką, ale nie pozostawiajmy też suchej nitki na wokalach. Głos Yohio jest
fenomenalny! Najpierw wyśpiewuje delikatne popowe zwrotki, po czym szepcze do naszych
słuchawek, kołysając nas przy tym do snu, żeby zaraz obudzić wszystkich głębokim
growlem i sprawić by nasze głośniki pękały. Artysta uwielbia bawić się dynamiką w swoich
utworach i ubarwiać swój głos różnymi technikami, dzięki temu słychać, że, jak na
profesjonalistę przystało, doszkalał się w dziedzinie śpiewu. (W tym miejscu polecę
wszystkim serdecznie album tego artysty z kolędami, głównie po szwedzku, na którym
muzyk daje swój popis wokalny - "Snöängelns Rike").
Jak sam artysta mówi, tematami przewodnimi albumu są samotność, tęsknota oraz
krytyczne myślenie wobec samego siebie w bardzo zróżnicowanym środowisku dzisiejszego
społeczeństwa.
Piosenki ułożone są w takiej kolejności, by lirycznie układały się w logiczną, zgraną historię.
Album zaczynamy od nadzwyczaj pozytywnej petardy, jaką jest "You'll Believe It (If You
Sing It)". Niewiarygodne jest to, że ta piosenka brzmi, jakby pochodziła z którejś z bajek
Disneya i zachęcała nas do wiary w swoje działania. Bo, jak podaje druga zwrotka
"Niektórzy toną w morzu problemów, podczas gdy mogliby surfować na falach" ;). Nie wiem
czemu, ale ta część bardzo do mnie przemawia.
Drugim utworem jest idealnie wpisujący się standardy eurowizyjne "Daydreams", a zaraz
po nim wchodzimy w mroczniejszy klimat z piosenką "Undo". Na tym etapie rozpoczyna się
opowiadanie o wspomnianej wcześniej tęsknocie.
Kolejna pozycja, czyli "My Nocturnal Serenade" to jedna z pierwszych piosenek z tego
albumu, jakie zostały udostępnione i tak się złożyło, że z całego repertuaru jest przeze mnie
najmniej lubiana. (Nie zrozumcie mnie źle. Kocham każdą piosenkę Yohio. Po prostu
wspomnianej przed chwilą słucham najrzadziej).
Rozpoczęcie do "Merry Go Round" najlepiej obrazuje i potwierdza to, o czym mówiłam
wcześniej, czyli przejścia z jednego utworu do kolejnego. Jedną z ostatnich rzeczy, jakie
słyszymy w "My Nocturnal Serenade" jest partia akordeonu i dokładnie tą samą melodią
rozpoczyna się następny utwór, czyli "Merry Go Round". W mojej opinii to jedna z
najciekawszych piosenek na płycie pod względem złożoności melodii.
Wreszcie wychodzimy z cyrkowego klimatu i przechodzimy do drugiej połowy albumu, która
jest przeze mnie bardziej uwielbiana. "Defeating a Devil a Day" oprócz tego, że wprowadza
nas w upiorny i lekko psychopatyczny klimat, ma też najciekawszy teledysk spośród reszty piosenek tego krążka, i jeden z najciekawszych w całej karierze Yohio, a wszystko to za
sprawą symboliki i ukrytych przekazów pojawiających się w formie napisów na ścianach
szpitala psychiatrycznego, w którym znajduje się postać grana przez Yohio. Spis wszystkich
części ukrytej wiadomości pojawia się na drzwiach w czwartej sekundzie video, a dodatkowo
w 1:51 przy odtworzeniu filmiku w najwolniejszym tempie będziemy mogli dostrzec mignięcie
obrazka przedstawiającego ... schemat ludzkiego mózgu?? Ajć!
Siódmy utwór przedmiotowego albumu to..AAAH! Nareszcie! Moja ulubiona piosenka Yohio!
"Tick Tack (Genius)". Dlaczego do tego diamentu nigdy nie powstał teledysk? Tego pewnie
się nie dowiem, ale nie można mieć wszystkiego, prawda? Oprócz bardzo łatwo wpadającej
w ucho melodii mój idol zaserwował słuchaczom tekst prosto z serca, w którym bez grama
skromności krzyczy, że rządzi w tym mieście i że jest geniuszem, z czym totalnie się
zgadzam! Skoro teraz mam okazję, to powiem to na głos: Yohio jest geniuszem muzycznym
i wielu nie doceni jego talentu, może i nawet do jego śmierci.
Kolejna pozycja, czyli "Silent Rebellion", którą również ubóstwiam jest zdecydowanie
najostrzejszym kawałkiem w całym repertuarze. Mocne brzmienie gitar i krzyk Yohio
przywołują mi na myśl piosenki jego zespołów 'DISREIGN' i 'Awoken By Silence'.
Wpisujący się w podgatunki polki, przedostatni utwór to szalone "Oh My... Polkadot
Politics" z najbardziej barwnym teledyskiem ze wszystkich. To właśnie w tej piosence
usłyszymy tytuł albumu - ‘A Pretty Picture in the Most Disturbing Way’.
"The Show Has Just Begun, So Let Them Laugh"... Ojej! Cóż za wspaniały sposób, żeby
zamknąć album. Wyczuwam tu inspirację jazzem, a nawet burleską! Idealna piosenka do
zrobienia performance'u na scenie, od którego widz nie chciałby odwracać wzroku!
Cóż, ja podobnie mam z tym kawałkiem - nie chcę przestawać go słuchać i najczęściej
włączam go raz jeszcze, gdy już się skończy i opuści kurtynę genialnego show, jakie daje
nam ta płyta.
Okładka albumu przedstawia mroczny klimat. Przeważają na niej barwy szare, czarne, białe
i niebieskie, które służą bardziej jako delikatny akcent. Z początku myślałam, że ubrany w
strój inspirowany epoką wiktoriańską artysta stoi na tle lasu, jednak, gdy przyjrzałam się
bardziej, zdałam sobie sprawę, że to mury upiornego miasteczka.
Podobne odczucia wywołują teatralne teledyski do piosenek z tej płyty. Można by
powiedzieć, że dosłownie 'teatralne', bowiem w części z nich miejscem akcji jest teatr.
Oprócz sali ze sceną, ekranem kinowym i siedzeniami dla widowni w wielu z nich
znajdziemy również klaunów i innych cyrkowców, psychiatrę, nawiedzony zamek, a nawet
wampiry! Akcja każdego z nich jest ze sobą powiązana.
Tak naprawdę 4 piosenki z całego albumu nie otrzymały swojego teledysku, jednak poprzez
sposób, w jaki Yohio połączył elementy w swoich klipach, wskazuje na wniosek, że jest to
pierwszy album wizualny artysty! Nieziemsko mnie to cieszy!
Album wydano jedynie w wersji digital, co jest wg. mnie ogromnym minusem. Jestem jedną
z osób, które uwielbiają trzymać w ręku fizyczne kopie takich dzieł i rozbudowywać swoją
kolekcję, zatem bardzo żałuję, że akurat w tym przypadku muszę się nacieszyć jedynie
wersją cyfrową. Za to cieszę się, że mój idol jako niezależny artysta, sam wyprodukował
swój album, więc wszelka jego promocja odbywała się dokładnie tak, jak on sam tego chciał.
“Jestem bardzo zadowolony z końcowego efektu i mam nadzieję, że ten album sprawi, że
ludzie poczują, pomyślą i dojdą do wniosku, że nie są sami, w czymkolwiek, przez co by nie
przechodzili.” - tak Yohio podsumowuje swoje dzieło.
Ja podsumuję je inaczej. Jest to arcydzieło. Arcydzieło, które nie każdemu przypadnie do
gustu i nie spodziewam się, że zostanie docenione przez masy (no chyba, że jak sam Yohio
śpiewa, dopiero po jego śmierci). Według mnie ten album zasługuje na Grammy :D. Czuję
się, jakobym była winna mojemu idolowi duże pieniądze za słuchanie tego dzieła. To w mojej
opinii najlepszy album YOHIO w jego karierze, (a poprzednie były prześwietne) i chciałabym
mu serdecznie podziękować za cały wysiłek jaki w niego włożył. Mam nadzieję, że jeśli go
wypróbujesz, również go docenisz.
~Aneysa
#yohio#yohio a pretty picture in the most disturbing way#a pretty picture in the most disturbing way#album#dark pop#music#muzyka#recenzja#Spotify
3 notes
·
View notes
Text
Kamuflaż
Hej,
jeśli zastanowimy się przez chwilę, jak reagujemy na atak, to myślę, że większość odpowiedziałaby, że zasłaniamy się, chowamy lub uciekamy. Są to jak najbardziej naturalne odruchy. Dlaczego tak uważam? Otóż w przyrodzie możemy zaobserwować wiele strategii obronnych, które działają na tej zasadzie. Każdy chciałby się najeść, nie zostając przy okazji zjedzonym. Dlatego też właśnie dzisiaj o takich rozwiązaniach sobie trochę pomówimy.
Tak, jak wcześniej wspomniałam, ucieczka jest jedną ze strategii obrony czynnej. Zwierzęta chowają się w norach, dziuplach, pod liśćmi. Wykorzystują do obrony kolce (np. jeże), rogi (np. bydło), odstraszają napastnika trującymi wydzielinami czy nieprzyjemnymi zapachami (np. skunks czy żmija) lub po prostu udają martwe czy nieruchomieją.
Na jednym z ostatnich wykładów była mowa o Zmierzchnicy trupiej główce (Acherontia atropos), to właśnie ta ćma z rodziny zawisakowatych, zainspirowała mnie do poruszenia tematu strategii obronnych w tym poście. Jak mówi Wikipedia: "Wygląd ćmy w pozycji spoczynkowej zlewa się z fakturą kory drzew, na których bytuje. Nieruchomy motyl jest prawie niewidoczny. Rozłożone skrzydła mają natomiast kontrastowe, żółto-czarne barwy, przypominające żądlące błonkówki (np. szerszenia) co motyl wykorzystuje do odstraszania drapieżników. W ucieczce motylowi pomaga zwinność i szybkość lotu. Zaniepokojony motyl wydaje piszczący dźwięk, wydmuchując powietrze przez trąbkę". Niesamowitym jest fakt, że to małe, w porównaniu do nas ludzi, stworzenie potrafi tak świetnie radzić sobie z napastnikami. Możemy tutaj zaobserwować strategię obrony biernej, czyli barwy jej skrzydeł idealnie wtapiają się w korę drzewa, na którym się znajduje.
Zwierzęta w ten sposób ubierają tzw. czapkę niewidkę, świetnie wtapiają się w otoczenie, sprawiając, że są niewidoczne dla napastnika. Taka strategia ma swoją własną nazwę, a jest nią mimezja.
Jednak można stwierdzić, że Zmierzchnica trupia główka polega również na czynnych sposobach obrony przed napastnikiem, gdyż używa trąbki i wydaje z siebie niepokojące odgłosy, które mają na celu odstraszyć drapieżnika.
Źródło: https://www.national-geographic.pl/artykul/mimikra-sztuka-oszukiwania
Ostatnią strategią obronną, którą chciałabym dzisiaj poruszyć, a której nie mogłoby zabraknąć, zważywszy na to, że wspomniałam o mimezji, jest mimikra. Jak podaje strona Medianauka.pl: "mimikra jest to zjawisko występujące u niektórych gatunków zwierząt bezbronnych, polegające na upodobnieniu się kształtem ciała, ubarwieniem do groźnych, jadowitych, drapieżnych, trujących lub agresywnych gatunków." Jest ona rodzajem mimetyzmu. Na przykład Salamandra plamista, która ubarwieniem ciała przypomina osę, skutecznie odstrasza potencjalnego drapieżnika, dlatego że nauczony doświadczeniem omija żółto-czarne zwierzęta, traktując je jako niebezpieczne.
Jak widać, każdy w naturze walczy o to, aby nie zostać zjedzonym, wykazując liczne do tego przystosowania, które rzeczywiście okazują się często skuteczne. Przeczy to więc słynnemu powiedzeniu, że najlepszą obroną jest atak. Do zobaczenia w kolejnym poście.
0 notes
Text
KILKA SŁÓW O KULTURZE
Muzyka, sztuka i rozrywka to tylko niektóre jej odsłony. Jest ona dziś tak powszechnie dostępna, że wręcz straciliśmy ją z oczu, straciła znamię oryginalności, zalewani towarami z chin i propozycjami z Netflixa! Przestaliśmy się nawet zastanawiać jaki ma ona na nas wpływ. Mowa oczywiście jest o kulturze. Kultura jest wyrazem najgłębszych uczuć i przeżyć, są w niej pokłady naszego człowieczeństwa, łączy ona pokolenia, tworzy historię, daje poczucie że jesteśmy kimś!
George Weigel, w książce Boży wybór, opisał dorobek naukowy ojca świętego Jana Pawła II. Piszę on: Trzecia encyklika społeczna Centesimus Annus została ukończona w 1991r., w stulecie nowatorskiej encykliki społecznej Leona XIII Rerum Novarum. Centusimus Annus zawiera wnikliwą analizę wolnego i sprawiedliwego społeczeństwa w jego trzech częściach składowych, którymi są demokratyczna wspólnota polityczna, wolna gospodarka oraz żywa publiczna kultura moralna -eksponując nadrzędną pozycję kultury wobec demokracji i wolnego rynku." Szczególnie ostatnie zdanie jest szokujące -według papieża to kultura pełni nadrzędną rolę nad gospodarka i państwem. Oczywiście mowa tu o kulturze jako całym spektrum zachowań ludzkich, w tym o nauce.
Kultura musi być promowana by nie popaść w niewłaściwe ręce, twierdzi papież. Ta głęboka intuicja człowieka, który przecież był Słowianinem wyrosłym w systemie totalitarnym a jednocześnie zanurzonym głęboko w kulturze europejskiej jest dziś, mam wrażenie, szczególnie ważna. Papież wiele razy apelował do "starego kontynentu" by ten się obudził! Chyba nikt inny tak wnikliwie nie obserwował wydarzeń, które tak bardzo zmieniły nasze społeczeństwo. Doktor filozofii i bloger Agnieszka Krzyżanowska w swojej książce Żyj po swojemu napisała, że nigdy nie żyliśmy w społeczeństwie tak wygodnym i rozwiniętym. Z jednej strony możemy dziś, bez większych przeszkód polecieć z jednego miejsca ziemi na drugi i następnego dnia wrócić do domu. Możemy się w prawie nieskrępowany sposób komunikować a jednocześnie jesteśmy mega samotni… paradoks tych czasów jest wręcz zatrważający…
Chciałbym dołożyć tutaj swoje refleksje. Przez powszechny dostęp do kultury, kina, teatru, muzyki staliśmy się mniej świadomi tej doniosłej roli jaką ma kultura na nasze życie. Straciliśmy zmysł przetrwania stając się masowymi konsumentami ale zamkniętymi każdy w swojej bańce, bez możliwości wspólnego przezywania! Staliśmy się pożeraczami pixeli w globalnej techno-farmie Niczym psy pozamykane w swoich kojcach i skupione na swojej kości. Zapomnieliśmy się cieszyć każdą chwilą i przezywać radości! Większość z nas nie pamiętamy tych czasów, kiedy wyjście do kina było jakimś wydarzeniem, nie mówiąc już o teatrze czy operze. Przestaliśmy się zachwycać, odkrywać kim jesteśmy.
Jakim jesteśmy dziś społeczeństwem? Czy naprawdę oddanie się w ręce globalnej technologii sprzyja nam w byciu lepszym społeczeństwem? Celowo używam słowa społeczeństwem -bo jednostkowo wydaje nam się, że jesteśmy lepszymi ludźmi! I to właśnie to przekonanie jest nam dziś tak sprzedawana jako prawdę niezachwianą i oczywistą -precz z kościołem, precz z komuną itd. Mamy zakodowane przekonanie o byciu kimś wyjątkowym niczym superbohaterowie z HBO… Tak się zastanawiam, czy jest jeszcze dla nas ratunek, czy jest jakaś szalupa ratunkowa dla naszych dusz? Sądzę, że jest… Musimy jednak wrócić do punktu wyjścia, odciąć się od masowej kultury… Pamiętam swój zachwyt, gdy w 2011 roku usłyszałem pierwszy raz płytę PJ Harvey, sprawdziłem potem że była to płyta Let England Shake, byłem wtedy na rekolekcjach w Hopowie i zastanawiałem się co to za muzyka? Pamiętam ten kontekst i chwilę oczarowania… Nikt mi jej nie odbierze, chciałbym jednak nauczyć cię przeżywać podobne chwilę dziś. Dzwięk trąbki w Let England Shake, dźwieki mew itp. stały się częścią mnie… Dziś czuje się zagubiony w naszej współczesnej kulturze, w tym nieograniczonym dostępie do dóbr i zgadzam się z tymi, którzy uważają że nie powinno się udostępniać całej wiedzy ludzkości w jednym miejscu jak np. na dysku google. Powinniśmy wrócić do czasu, które opisuje OSTR, kiedy latał samolotem do Anglii by w antykwariatach kupować stare kasety bo tylko tam były "dobre miksy"…
Dziś niedziela. Tych, którzy wierzą zachęcam do refleksji nad naszą kultur ą w naszej wierze i ich wzajemnych powiązaniach. Tym zaś, którzy są poszukujący lub niewierzący również życzę dobrej niedzieli i zachęcam do obserwowania dalej mojego blogu. Trzymajcie się !
1 note
·
View note
Text
wszystkie piosenki z czasów zaborów lecą tak w deseń "jebać niemców i rusków" [epickie solo trąbki]
0 notes
Photo
Tralala, trąbki~
#poszło sprawniej niż się spodziewałam#gif#own art#trumpets#trąbki#no bo zaczęłam robić ten film rysunkowy i zaczęłam od trąbek bo myślałam że tak będzie najprościej#a potem się zorientowałam że trąbki to jedyny fragment wymagający względnie płynnej animacji#cała sekwencja trąbek trwa dziesięć sekund to co widać w gifie to dwie sekundy#podoba mi się jak to wygląda#więc wrzucam już teraz#zrzęda walentynki 2020
3 notes
·
View notes
Text
Trąbki umarlaka / Lejkowiec dęty Black trumpet (Craterellus cornucopioides (L.) Pers.)
Trąbki umarlaka / Lejkowiec dęty Black trumpet (Craterellus cornucopioides (L.) Pers.)
Black trumpetDownload free / Pobierz W języku francuskim lejkowca dętego nazywa się trompettes de la mort, a w niemieckim totentrompete, co można przetłumaczyć jako trąbki śmierci. Nazwy tej używa się również potocznie w Polsce i można błędnie zakładać, że odnosi się ona do dużej toksyczności tego grzyba. Lejkowiec dęty (Craterellus cornucopioides (L.) Pers.) – gatunek grzybów z rodziny…
View On WordPress
0 notes
Photo
PL:
Wieża Mariacka, Kraków
Z północnej wieży Bazyliki Mariackiej zwanej Hejnalicą, o każdej pełnej godzinie, w kierunku czterech stron świata, rozbrzmiewa, grany przez trębacza, hejnał. Melodia ta, raz dziennie, w południe, jest transmitowana przez Program I Polskiego Radia. Dwudziestoczterogodzinne dyżury pełni jednocześnie dwóch hejnalistów, strażaków Państwowej Straży Pożarnej wykonując utwór po 48 razy w ciągu doby.
Wg. legendy, podczas inwazji tatarskiej w 1240 roku, kiedy to strażnik ze szczytu wieży głosem trąbki ostrzegał mieszkańców miasta przed niebezpieczeństwem, jednemu z Tatarów udało się wedrzeć niepostrzeżenie w okolicę Kościoła Mariackiego i zastrzelić z łuku grającego na alarm trębacza. Na pamiątkę tego zdarzenia melodia już zawsze się urywa.
Hajnału można posłuchać tu.
EN:
St. Mary's Tower, Kraków
From the northern tower of St. Mary's Basilica, known as the Hejnalica, a bugle call, played by a trumpeter, rings out at every full hour toward the four corners of the world. The melody, once a day, at noon, is broadcast by Program I of Polish Radio. Twenty-four-hour duty is performed simultaneously by two bugle callers, firefighters of the State Fire Service performing the tune 48 times a day.
According to legend, during the Tatar invasion in 1240, when a guard from the top of the tower warned the city's inhabitants about the danger with a trumpet sound, one of the Tatars managed to enter the area of St. Mary's Church unnoticed and shot the trumpeter who was sounding the alarm with a bow. In memory of this event, the melody always stops.
You can listen to Hajnal here.
1 note
·
View note
Text
Były obawy, że radzymińskie Zaduszki Jazzowe przeszły do historii, ale niezawodny Jarek Gaś znów skrzyknął ekipę – tym razem przed mikrofonem stanęła Natalia Kaczorowska, przy fortepianie zasiadł Mariusz Gęgotek, za kontrabas chwycił Andrzej Zielak, w saksofony dął Artur Włodkowski, a w trąbki – Łukasz Korybalski.
Zaduszki Jazzowe 2019 Były obawy, że radzymińskie Zaduszki Jazzowe przeszły do historii, ale niezawodny Jarek Gaś znów skrzyknął ekipę - tym razem przed mikrofonem stanęła Natalia Kaczorowska, przy fortepianie zasiadł Mariusz Gęgotek, za kontrabas chwycił Andrzej Zielak, w saksofony dął Artur Włodkowski, a w trąbki - Łukasz Korybalski.
#Andrzej Zielak#Artur Włodkowski#gallery#Jarosław Gaś#jazz#koncert#Mariusz Gęgotek#music#muzyka#Natalia Kaczorowska#photography#Radzymin#zaduszki#Łukasz Korybalski
1 note
·
View note
Text
OZK#1 - Wieczór w Sorrento H. Adamusa
Tym wpisem rozpoczynam serię krótkich artykułów poświęconym utworom, do których dotarłem w czasie moich badań.
Henryk Adamus jest kompozytorem najdelikatniej mówiąc zapomnianym. Jak się to stało, że autor tak ślicznego utworu jakim jest Wieczór w Sorrento, a oprócz niego kilku oper (Rej w Babinie, Faraon, Sumienie) i całej masy innych dzieł odszedł w niepamięć? Prawdopodobnie to kolejny psikus historii, jeden z bardzo wielu, które będę tu omawiać. Kiedy zobaczyłem tytuł Wieczór w Sorrento (podtytuł Suita włoska na orkiestrę w 3 częściach), postanowiłem sprawdzić, czy może być on związany np. z literaturą, biorąc przede wszystkim pod uwagę historię współpracy z teatrami muzycznymi kompozytora. Oprócz niezwiązanego zupełnie z tematem utworu filmu “Wesele w Sorrento” z 2009 r. znalazłem wreszcie dramat Iwana Turgieniewa pod tym samym tytułem. Kilka dni później trzymałem w rękach grubą książkę z mnóstwem dzieł dramatopisarza. Niestety, oprócz serenady która ma miejsce mniej więcej w połowie tego miniaturowego dramatu, niewiele zdaje się on mieć wspólnego z utworem Adamusa. Pozostawiam więc temat samego pochodzenia, ponieważ może być on równie dobrze związany jedynie z (niepotwierdzoną) podróżą kompozytora.
Suita składa się z 3 części: 1. Po nieszporach, 2. Serenada, 3. “Taniec”. Tarantella. Od początku słyszymy spokojne ćwierćnuty kontrabasów i wiolonczel pizzicato, zaznaczone dodatkowo przez talerz. Na ich tle pojawia się prosty chorał waltorni, którym odpowiadają trąbki. Nastrój, który daje się słyszeć, ewidentnie zwiastuje wieczór, czas odpoczynku i zabawy. Pierwsza część jest dość zróżnicowana pod względem zarówno materiału, jak i formy. Są tam przyspieszenia i zwolnienia, powracanie do tematu chorałowego, lekkie rozwijanie poszczególnych motywów. Następująca po tej części Serenada jest stosunkowo prostej budowy. Stale pulsujące w tle smyczki z lekkimi synkopami basów zdają się być stworzone jak instrument akompaniujący dla “śpiewających” instrumentów dętych. Tarantella, od pierwszego chromatycznego zejścia, wprowadza słuchaczy w nastrój typowo włoskiej zabawy, tempo pozornie na początku dość żywe - przez wykorzystanie i prowadzenie melodii w ósemkach i synkopach (typowym rytmie tarantelli) - jednak stale narasta, żeby w końcowej fazie utworu dotrzeć do prestissimo. Utwór kończy się niemal niezauważalnie, co akurat mnie osobiście nie satysfakcjonuje, bo tak ciekawy utwór mógłby trwać i trwać. Biorąc pod uwagę cały charakter dzieła najładniej brzmiałby prawdopodobnie na płycie gramofonowej, tak idealnie bowiem wpasowałby się klimat do ówczesnego stylu gry orkiestr, który właśnie z płyt gramofonowych znamy.
Jeżeli podobnie jak ja chcielibyście usłyszeć ten i inne utwory na żywo, koniecznie zajrzyjcie tu: https://zrzutka.pl/4hac6f. Możecie również polubić nasz fanpage na portalu facebook, tam znajdziecie aktualności i informacje dotyczące nagrań i koncertów. Niebawem ruszymy także z kanałem YouTube, na którym znajdziecie także nagrania utworów które tu omawiam.
0 notes
Text
championne du monde
Niewiele po dziewiętnastej musiał skończyć się mecz finałowy Chorwacja-Francja, bo po Mszy w kościele Saint-Eustache przeszłam do podziemnego Monoprix w halach i, stojącą w zamyśleniu przed półkami pełnymi kaw, obudziło mnie dochodzące ze sklepowego głośnika, wypowiedziane spokojnym, kobiecym głosem: “Mesdames et Monsieurs, je vous informe que la France est championne du monde”. Chwyciłam więc puszkę Illy, znajdując usprawiedliwienie w konieczności wzniesienia toastu filiżanką espresso. (Zdradziłam turyńską Lavazzę!) Mijając świecące pustką lodówki w drodze do kasy domyślałam się już jak spożytkowane są te wszystkie piwa. Wyszłam z wnętrza “brzucha” Paryża prosto w jego paszczę: euforię zwycięstwa. Lud opanował ulice, wyjątkowo nie strajkując.
Jest 21:15, siedzę w mojej służbówce na 7,3 m2, szóste piętro bez windy. Zewsząd klaksony, trąbki, okrzyki, Aux aaaarmes (wycie Marsylianki), wycie silników, Allez les Bleus, wybuchy rac i tak wszystko złożone w jednym soundtracku. Niech ktoś sobie spróbuje zapętlić Gershwina “Amerykanina w Paryżu”, ale w wersji zmierzającej ku hałasliwej atonalnej abstrakcji bardziej niż rytmiczno-dźwiękowej zabawie muzycznej.
Chyba lepiej, że wygrali? Przyjechałam do Francji dzień po hucznie obchodzonym święcie narodowym, w historycznym dniu zdobycia tytułu mistrza świata kopania w gałę, a przy okazji w rocznicę wielkiej polskiej wiktorii grunwaldzkiej, w niedzielę, w urodziny mojej Mamy. Francuski wielokulturowy naród czuję dziś jedność, do której jakoś mimowolnie się włączam. Miałam nawet wrażenie, że jacyś “my” “wygraliśmy”, gdy czarnoskóry pan w kasie wydając mi resztę powiedział, że dziś wszyscy jesteśmy braćmi, vive la fraternité!
Za dużo napisałam.
Mecz przyćmił moją dzisiejszą włóczęgę po 2giej I 3ciej dzielnicy i nowy dom, zupełnie inny niż przestronny pokój z Neele/Claudią na odległej od burżuazyjnego centrum rue Francis de Croisset. Tam z przeszklonego narożnika naszego manhattańskiego apartamentu roztaczała się panorama na północny półpierścień dzielnic Paryża. Tutaj, za oknem wszystkie horyzonty wyznaczają jednolicie szarobłękitne łamane dachy i narożne kopuły kamienic, tak typowych dla tego miasta i tak doskonale wysmakowanych...
1 note
·
View note
Text
Skup aut powypadkowych Trąbki Wielkie od rocznika 2010
Posiadasz auto na zbyciu? Skup aut Paula Car odkupi od Ciebie Twój używany samochód. Jesteśmy zainteresowani tkkże pojazdami uszkodzonymi lub powypadkowymi, nawet w kiepskim stanie. Skupujemy samochody już od rocznika 2010. Skorzystanie z usług skupu jest doskonałym rozwiązaniem dla osób, które chcą oszczędzić swój czas lub posiadają samochód tak wyeksploatowany, że żaden kupiec nie jest nim zainteresowany. My odkupimy każdy rodzaj auta – od osobowych po dostawcze. Dzięki ponad dwudziestoletniemu doświadczeniu jesteśmy w stanie zaoferować bardzo atrakcyjne ceny odkupu auta. Dodatkowo proponujemy usługę wykonania bezpłatnej wyceny samochodu, która do niczego nie zobowiązuje – sam zdecydujesz czy nasza propozycja jest dla Ciebie satysfakcjonująca. Jeśli mieszkasz poza okolicami wsi Trąbki Wielkie, także zachęcamy do kontaktu – Twoją sprawą zajmą się fachowcy z naszego oddziału w pobliżu Twojego miejsca zamieszkania – paulacar.pl - skup samochodów powypadkowych. Skup powypadkowych aut sportowych. Skup powypadkowych samochodów marki toyota, lexus, covini, lancia, innocenti, tata, bentley, seat, lublin, jaguar. Skup samochodów Wroclaw, Legnica, Kraków, Kraków. PAULA CAR Polskie Olędry 57 63-330 Polskie Olędry tel. 508-508-532 https://www.paulacar.pl/skup-aut-powypadkowych-trabki-wielkie/
0 notes
Text
Prorap
ostrze noże i nożyczki halabardy i pilniczki aparat czeski gwoździe pinezki sztyki patyki dywany i guziki trąbki pompki ząbki oraz choinkowe bombki gwoździe szpady gołe baby wszystko dla zabawy krawaty wiąże usuwam ciąże
2 notes
·
View notes
Video
youtube
Teoria Strzałek Masa zamyka czas TS036 TS037
masa samoistnie dzieli strzałki, na coraz mniejsze. Masa zamyka czas.
Czy istnieje taka sytuacja, że oś biegunów magnetycznych jest prostopadła do osi biegunów geometrycznych wed��ug środka obrotu planety? W przypadku Ziemi trochę oś magnetyczna jest przestawiona, co do osi obrotu. Ile jąder zagęszczeń masy wyznacza, tak na prawdę, środek obrotowy planety jako punkt, a co jest składową determinującą końcowo oś obrotu. Czy ładunek czytany jest z powierzchni masy jaka jest indukowana najmniejsza odległość między molekułami, co do ładunku, że można mówić o dwóch mijających się masach?????? Czy fizycy na równiku nabierają wody w usta? A tu przychodzi Panna przewodniczka i pokazuje równik. Boć nasza galaktyka leży w gwiazdozbiorze Panny. To taka kreska, do której ktoś przypiął mosiężną tabliczkę, i symbolicznie pokroił Ziemię na dwie półkule, geoidalne czasze. No a jak by ktoś zabrał tabliczkę , to czy dałoby się szybko określić linię ekwator ? Tak! Przekonuje Panna i ręką wskazuje małe wiry kurzu pojawiające się tu i ówdzie na zakurzonej Ziemi. Może to materializacje wiedźm a może duchy postaci gdy wirują trwaniem?... Te trąbki powietrzne, które kręcą się zgodnie z ruchem wskazówek zegara są na półkuli północnej. A te wiry, które kręcą się odwrotnie wskazują półkulę południową. Mówi Panna. Ku zdziwieniu fizyków, wir przechodzący przez kreskę ekwator, na ich oczach, zmienił nagle kierunek wirowania na przeciwny! Ale Panna mówi dalej machnąwszy ręką na ich zdziwienie, że każdy może powtarzać ten eksperyment ile chce razy, potrząsnąwszy wodą w butelce i obserwując zmianę kierunku wiru wodnego przy przenoszeniu jej w te i z powrotem przez kreskę równika. To samo dotyczy wanny z wypuszczaną wodą, z tym, że to trudniej przewozić przez równik. No tak. A teraz jaka fizyka wyjaśni to zjawisko? I dlaczego zachodzi ono i w zamkniętych łazienkach nawet na biegunach planety? Czy równik geograficzny pokrywa się z równikiem „wirowym”, a one oba czy są pokrywające się z równikiem „magnetycznym ”? Dlaczego nie? Dlaczego tak? Ale tutaj fizycy nabierają wody w usta sprawdzając czy w ich organizmach wiruje ona w lewo czy w prawo. I czy mieszkańcy antypodów zbudowani są z białek prawoskrętnych? W tym momencie Panna wręcza każdemu dyplom przekroczenia równika. I pyta. Czy jak będziemy stać okrakiem na równiku , to krew przestanie w nas krążyć? Pomyślmy , jedna noga na północnej a druga już na południowej czaszy? A co z naszymi półmózgami w głowie? W jednej nodze gnu się łasi a w drugiej nietoperz swym kierunkom nadaje kręcenie! No i dlaczego miód rozpada się po przeniesieniu na obcą półkulę? Panna z uśmiechem żegna turystów, a ja dostrzegam w jej torebce, szpulkę linki od latawca i dwie szminki. Północną i popołudniową. No bo dlaczego rośliny podążające ze Słońcem skręcone są według jego drogi, to jest jasne. Ale dlaczego podziemne korzenie skręcone są jakby posiadały geotropizm ujemny, tego nie wie nikt. Nie śmiem zapytać Panny przewodniczki równikowej zajmującej się zefirkami z następną grupą turystów, którzy nerwowo potrząsają butelkami wody i chodzą w kółko deptając kreskę na Ziemi, pochłonięci chwilową myślą nieśmiertelnych. Aż za dwadzieścia minut najdalej zapomną o tym kupując kolejną rolkę filmu lub wysyłając pocztówkę, za morze. Nasza galaktyka, nasza Droga Mleczna, leży w gwiazdozbiorze Panny. Turyści leżą w rozkładanych fotelach klimatyzowanego autokaru. Fizycy leżą zupełnie.
Przepływ lub drgania molekuł, ich chwilowe zbliżanie i oddalanie się od siebie, powoduje wytwarzanie indukowanych ładunków chwilowych , a więc i to co za tym idzie, chwilowych prądów i pól magnetycznych. Wnioski same się narzucają! I odpowiedzi stają się jasne jak Słońce !
Trzy koła współosiowe pędzą w jednym kierunku (nie rozważam czy w polu grawitacyjnym , czy nie, czy też w innym polu ) . Kierunek prądu.
Poziom i pion to nie to samo, co pola magnetyczne Ziemi. To znaczy: igła kompasu nie wisi poziomo (rozumiem : nie pokrywa się kierunkiem z drewnianą poziomicą z bąbelkiem powietrza w wodzie) lecz ustawia się w zależności od szerokości i długości geograficznej pod pewnym kątem wbijając się w ziemię, i pokazuje kierunek linii pola (sił) magnetycznego. Wniosek: siła grawitacyjna i siła wynikająca bezpośrednio z pola magnetycznego ziemi, to nie to samo.
Logarytmiczny Dekrement tłumienia (Lambda) czy jest wzbudzaczem siatki drgań w przedmiotach? Czy poprzez to wzbudzenie masa staje się działaniem, więc nie masą lecz czynnością, masą in statu nascendi? NIE.
0 notes
Photo
Adam Radziszewski, 24 lata, Trąbki Wielkie Pracuje w firmie zajmującej się budową luksusowych katamaranów. W weekendy stoi na bramce w klubach. Jest uzależniony od sportu, więc większość wolnego czasu spędza aktywnie. Zawsze szczery, nawet gdy może to kogoś zaboleć, impulsywny i pewny siebie, ale też pokorny. Lubi być w centrum uwagi. Twierdzi, że pomimo cech narcystycznych, dobrze radzi sobie z krytyką. Intensywnie imprezuje. Lubi poznawać nowych ludzi, uwielbia tańczyć. Jego pasją jest sport i śpiew. Singlem jest od trzech miesięcy. Dotychczas był w dwóch związkach. Gdy jest sam, lubi romanse i zabawę, lecz gdy się zakocha i zaczyna być z kimś na poważnie, pozostaje wierny. Jego ideał to inteligentna, błyskotliwa, troszkę zadziorna i dowcipna, pewna siebie, ale z umiarem, lubiąca kokietować kobieta. Jeśli chodzi o wygląd, preferuje opalone i zgrabne, średniego wzrostu blondynki. I nic nie kręci go tak jak kobiece stopy. W związku ważne są dla niego trzy rzeczy: miłość, seks i umiejętność wspólnego radzenia sobie z problemami. Jaki jest jego sposób na kobiety? Spojrzenie i powściągliwość, czyli uwodzenie z klasą – to zdaniem Adama klucz do sukcesu. Wystarczy odwzajemniony gest, kontakt wzrokowy i wie, że może działać. To opis z TVNu, a jaka jest Wasza opinia, jakie jest Wasze pierwsze wrażenie o Adamie? Jak sami się nazywają, należą do świętej trójcy, Chris, Adam i Maciek. Moim zdaniem dobrali się jak w korcu maku. Dokładnie ten sam poziom. Aczkolwiek... to raczej ten gorszy sort/typ trenerów personalnych. Napakowani, wytatuowani, idealnie uczesane włoski, oraz obowiązkowo okulary przeciwsłoneczne na czole, nawet podczas burzy. Aczkolwiek... Wszyscy z nich lubią powtarzać w kółko jacy są to inteligentni i jacy z nich są wielcy stratedzy, normalnie każdy z nich to Napoleon, albo conajmniej Aleksander Wielki. Aczkolwiek... nie wiem, czy się z tym zgodzić. Adam to największy z nich plotkarz, manipulator i obgadywacz, a przy tym 150% samiec alfa, którego testosteron zalewa kamery Hotelu Paradise. Aczkolwiek… to nie zawsze podnieca dziewczyny. Jak na razie nie zachwycił mnie niczym, to nie mój typ kolegi do piwa, to po prostu nie moja bajka. Być może takie https://www.instagram.com/p/B9Scy1DJK2z/?igshid=699vt4zl0hqd
0 notes
Text
“Mój przyjaciel Joseph Amato napisał kiedyś historię prowincjonalnej Ameryki opartą tylko na dźwiękach. Zaczął od dźwięków przyrody: szumu rzek, wiatru w lasach i w suchych trawach na wyżynach. „Nawet jeśli wiatru nie ma, można go usłyszeć – mawiali Indianie. – Brzęczenie owadów nad sadzawkami, wycie wilków, tętent bizonów, rechot żab, gęganie i kwakanie gęsi i kaczek, głosy setek ptaków, szum wodospadu i od czasu do czasu trzask łamanej gałęzi, jakiś odgłos. Alexis de Tocqueville, który latem 1831 roku jechał przez dziewicze lasy Ameryki, pisał o dźwięku „jak długie westchnienie”, który słychać było w najbardziej gorącym momencie dnia – „żałosny krzyk unoszący się w oddali”. To ostatni powiew zamierającego wiatru, „wszystko wokół zapada w ciszę tak głęboką, nieruchomość tak całkowitą, że twą duszę ogarnia rodzaj religijnego strachu…”. Po wielu wiekach, po nadejściu pierwszych europejskich kolonistów, przybyło nagle nowych dźwięków. Głuche odgłosy strzałów na polach. Podkowy końskie. Szuranie zawsze niespokojnych szopów praczy, gruchanie gołębi zlatujących się do nowo wybudowanych farm. Beczenie owiec, gdakanie kur, muczenie krów. Ćwierkanie wróbli, ciągły świergot szpaków (oba gatunki to import europejski). Inny ton głosu nowo przybyłych, dziwne imiona i słowa, obca muzyka – w ciągu kilku dziesięcioleci powstał zupełnie nowy świat dźwięków. Na samych farmach: skrzypienie drzwi, zamiatanie podłogi, trzeszczenie kół wozu, stukanie młotka, odgłosy budowania, zgrzytanie studni, brzęk puszek i wiader. A nieco później pierwsze maszyny: pompa, silnik traktora. Kobierzec tysiąca dźwięków, w którym specjalną rolę odgrywała cisza. Była sposobem wyrażania szacunku, czy to w kościele, czy w sądzie, czy na cmentarzu. Pierwsze miasteczka. Więcej ludzkich głosów, więcej śpiewu i stukania młotków. Dźwięki rozszczepianych kłód drzew. Wozy. Kobiety trzepiące dywany. Czasami pianino. Przemówienia, dzwony kościelne: Ameryka wyzwala się spod panowania Brytyjczyków. Śpiew z otwartych okien szkolnej klasy. Orkiestra dęta maszerująca przez miasteczko – kulturowa duma kształtującej się społeczności. Wieczorami zgiełk na ulicy, jak meldują raporty policyjne: młodzi mężczyźni „pijani i hałaśliwi” zakłócają spokój publiczny. Na polach ostre odgłosy wystrzałów nowoczesnej broni. Potem, jak fanfara trąbki sygnałowej, gwizd pierwszej lokomotywy parowej. Teraz dźwięki są głośne i przenikliwe: dyszące i syczące rury parowe, skrzypiące koła, piszczące hamulce, żelazo trące o żelazo. Trzaskanie drzwi. Henry David Thoreau (1817–1862) opisuje w eseju Dźwięki, jak pociąg rozrywa krajobraz dźwięków w Massachusetts – pohukujących sów, szczekania psów, rechotu żab i skrzypienia wozów: „Gwizd lokomotywy przeszywa moje lasy w lecie i zimie, podobny do pisku jastrzębia frunącego nad podwórzem gospodarskim, i powiadamia mnie, że w obręb miasteczka przybywa gromada ruchliwych miejskich kupców…”. Thoreau zastanawia się, czy przyjazd pociągu zmusi ludzi do szybszego działania i myślenia. Rozumiał, że to początek nowego sposobu życia, nie było powrotu. Zamiast wschodów i zachodów słońca miernikiem czasu stał się gwizd pociągu, życie musiało się do tego przystosować. Jak pisze Amato, pociąg przywiózł miasto do wsi, stał się miastem we wsi. Pociąg był heroldem nowych dźwięków, które zalały Amerykę: huku wielkich pieców, łomotu maszyn drukarskich, terkotu taśm produkcyjnych. „Pociąg przewodził paradzie nowoczesnych pojazdów, które miały pędzić przez nowoczesne życie. [...] Pociąg zapoczątkował akustyczną tyranię maszyny nad krajobrazem”.”
Geert Mak. „Śladami Steinbecka. W poszukiwaniu Ameryki”.
0 notes