#rzece
Explore tagged Tumblr posts
Text
kocham sprawdzac lokalne portale internetowe: brat mojego wfisty z podstawowki wlasnie tworzy jakąś nową denominacje chrześcijan
#jeden brat chrzci ludzi w lokalnej lowkey brudnej rzece#a drugi ma w magazynku plakaty z konia rafala i jest troche dziwny w stosunku do nastoletnich dziewczynek#highkey brudnej rzece w sumie#przeciez jest zakaz kapania sie w niej#a jak w polsce jest zakaz kapieli gdzies to syf na calego musi byc
12 notes
·
View notes
Photo
maciejmusial_official polska klata w polskiej rzece
50 notes
·
View notes
Text
近所の川に落ちてる青い傘。しばらく観察を続けているけど、ほとんど動かない(10月27日)
niebieski parasol w rzece
A blue umbrella in the river
10 notes
·
View notes
Text
17.09.2024
Nie mogę spać. Tak od 2 w nocy. Obudziły mnie koszmary. Chciałabym wmówić sobie, że to ze stresu - dziś mam wizytę u dentysty, to mnie zawsze stresuje. To prosta i oczywista odpowiedź. Ale wiem, że bezsenność to wypadkowa wielu rzeczy: odwołano to szkolenie na myśl o którym tak się cieszyłam jeszcze trzy dni temu. Z powodu zagrożenia powodziowego. Będą informować co dalej, ale już na ten moment wiem, że sytuacja mi się znowu spiętrzy w czasie (miałam szkolenie zrobić przed rozpoczęciem roku akademickiego, teraz zaczynają mi się nakładać terminy, może się skończyć tak, że znowu będę zmuszona wnioskować o tryb indywidualny, tylko, że nie wiem czy mi go przyznają... Ech...). Musieliśmy wczoraj odkręcić booking hotelu i zwiedzania. Dzieje się. Co ważniejsze wczoraj/dziś w nocy fala dotarła do miejsc zamieszkania mojej rodziny. Martwię się. Wiem, że kamienica rodziców jest w miejscu, które akurat od wody jest odległe i bezpieczne. Oni zupełnie się tym nie martwią. Natomiast siostra mieszka tuż-tuż przy rzece. Był stres dopóty nie ogłoszono miejsca ewakuacyjnego dla ludzi dotkniętych powodzią z zalanych rejonów miasta: okazało się, że wszystkich poszkodowanych umieszcza się w budynku obok bloku w którym mieszka siostra z rodziną. Więc spokój...
Ciocia dała mi znać późnym wieczorem, że ona też jest bezpieczna i ma wciąż kontakt z synem - kuzyn mieszka po drugiej stronie rzeki i polderów zalewowych (w sensie, że w przekroju przez teren: miasto, rzeka, wał, polder zalewowy, kanał, polder zalewowy, wał, osiedle kuzyna), do 22 mógł spokojnie przejechać do miasta, most otwarty, więc luz.
Rodzina ze strony taty... ech. Mieszkają dalej i mają niestety doświadczenie z powodzią, jest trauma. Przygotowują się od niedzieli na powtórkę z 97. Kuzynka pisała wczoraj, że wracając od rodziców do Wro mijała ocean po każdej ze stron jezdni. Nie dała znać czy zabiera ze sobą swoich rodziców, myślę, że zostali... a szkoda...
Martwię się.
Oczywiście anegdotki z przewrotnym finałem już się urodziły: w niedziele kuzyn wysłał zdjęcie najbliższego od ich miejscowości koryta Nysy Kłodzkiej. Podjechał tam z dronem i nagrał trochę materiału. Rzeka była szeroka, ale płynęła korytem, spokojnie. Daleko jej od rwącego kataklizmu z Kłodzka, Nysy czy Stronia. Płynęła korytem, ale wody gruntowne wybiły na otaczające koryto pola - dużo kałuż, bajoro przy bajorze.
Do moich rodziców zadzwonił najstarszy brat taty dając znać, że lokalna społeczność już się mobilizuje, ustala plan działania itp. Chciał dać znać, żeby się nie martwili, że działają i wszystko jest okay, będą informować. Mama zapytała "a nie potrzebujecie pomocy?", a na to wujek "ba! Każde ręce do pracy przy worzeniu worków na wały się przydadzą!". Mama rozmowę prowadziła podczas odwiedzin u wnuczka, więc Szwagier wszystko słyszał i wypalił "To ja jadę!", a na to tata, że mu się nie chce xD (byli w odwiedzinach u wnuka, bo tata ledwo przyjechał po 6h podróży do domu z Niemiec). A na to mama "TWÓJ BRAT POTRZEBUJE POMOCY!" xD, a na to tata "no okay, okay". xD
No i pojechali. I nie było ich tak z 3h jak ja się o całej tej sytuacji dowiedziałam. Siostra się w ogóle nie martwi o męża, ani o tatę - uważa, że teraz nie ma co im dupy zawracać, jak pomagają. No okay, ale tata ma swoje lata, jest zmęczony, coś mogło się stać... Ani wujek, ani kuzyn nie odbierają. Oczywiście tata i Szwagier również. Proszę mamę - telefonicznie ofc - żeby zadzwoniła do cioci z pytaniem o co chodzi. Mama mnie zbywa, że ciocia pewnie też zajęta i że wrócą, jak wrócą. Obiecuje mi, że zadzwoni, jak tata i Szwagier wrócą do domów. Dodaje, że zawracam jej głowę i ją straszę, że zadzwoni tylko, gdyby "coś się stało". Ech.
Mijają 2h. Potem mija 5h. Mama i siostra milczą, jedynie teściowa do mnie pisze z pytaniem "Co u rodziców? Co u twojej siostry?". No i teściowa pomaga mi przeprocesować, że nie odzywają się, bo pewnie są zajęci, bo mają pełne ręce roboty. Mój chłopak widząc moje napięcie tylko wzrusza ramionami - wie, że moi rodzice są dziecinni i nie można na nich liczyć. Wie, ale też się martwi.
W końcu nie wytrzymuję i dzwonię w niedzielę wieczorem do mamy "Wrócili już?", a mama zdziwiona, że nie wiem. Że przecież wrócili. Skąd miałam wiedzieć, jak nikt mi tego nie powiedział. Wkurzyłam się na nią. A ona szybko próbowała to zbyć, odwrócić uwagę i wypala "A no tak, nie oddzwaniali, bo jak przyjechali i zobaczyli, że nie ma czego nosić, ani w ogóle noszenie nie ma sensu, to wujek stwierdził, że zaprasza wszystkich na kawę i oglądali mecz. Byli tym meczem tak zaabsorbowani, że nie odbierali telefonów. Wrócili po kawie i po meczu".
No jebłam!
Piorytety!
Kolejnego dnia kuzyn wysłał zdjęcia z tego noszenia worków z piachem: drzwi do domu kultury zabezpieczone do poziomu parapetów okien. I worki na parkingu. I tyle.
Będziemy się z tego śmiać kiedyś... mam nadzieję...
9 notes
·
View notes
Text
Hejka z Dublina! Nieco jessiennego, w ogóle tu jest chłodniej niż u nas, przez 2 tygodnie, które spędziłam w UK, też bywało różnie i podobnie, jak tu. Wczoraj było ładnie, dziś od rana pada.
Mieszkamy niby na uboczu, ale dość blisko centrum, jakieś 20 minut z buta, przy rzece, czasem, jak zawieje, to zajeżdża glonem 😁
Zrobiliśmy wczoraj już spacer po okolicy i poszliśmy na zakupy. Dziś też idziemy, bo nie wszystko kupiliśmy. Mieszkanie jest 2 pokojowe, plus salon z kuchnią, dość dobrze wyposażone, ale brakuje paru rzeczy. Wieczorem będziemy zamawiać pościel i jeszcze kilka rzeczy ze sklepu, który polecił taty znajomy, który wczoraj dał nam klucze i opowiedział trochę o mieszkaniu, gdzie zakupy zrobić itd.
14 notes
·
View notes
Text
25.06
Dzisaj nie było najgorzej bo rano zjadłam gotowane parówki i potem na przekąskę pistacje i od razu po tym poszłam się kąpać w rzece gdzie wyszło że się kąpałam 4h🤙🏻 ale to dobrze bo chociaż spaliłam więcej kalorii niż zjadłam. Zjadłam też dzisaj mega dużo lodów bo tak gorąco jest że masakra mam nadzieję że nie są jakoś mocno kaloryczne bo wsm już nie pamiętam ile maja
Chudej nocy motylki 🦋
#chce widziec swoje kosci#jestem gruba#nie chce jesc#chce byc lekka jak motylek#musze schudnac#gruba szmata#chce byc idealna#gruba świnia#nie chce być gruba#schudnij#nie mam siły#nie umiem#nie chce jeść#nie jestem idealna#nie jem#nie bede jesc#nie jestem glodna#chude dziewczyny#chude uda#chce schudnac#chude nogi#chce byc lekka#chce byc perfekcyjna#chce byc szczupla#chudajakmotyl#chude jest piekne#chude jest piękne#chudej nocy motylki#chudniemy#chudnij
8 notes
·
View notes
Text
Wakacje.
Odkryłam, że w apce bookingu niekiedy ceny bywają korzystniejsze niż na stronie.
1. Czy odwołać jedną z rezerwacji tylko po to, żeby ten sam pokój zabukować 40 zł taniej, czy dać sobie spokój z dziadowaniem?
2. Czy na trzy noce w Skopje szukać czegoś na klimatycznym starym bazarze, czy w centralnym punkcie miasta z widokiem na rzekę?
Rzeka jest mało spektakularna, ale zawsze; odległości do przejścia nie są duże, ale bazar naprawdę ma swój urok; hotel przy rzece ma wyższy standard.
Skłaniam się ku bazarowi.
Ponadto muszę zacząć kupować książki... nie żebym nie miała iluś tam nieprzeczytanych 🙈
Uświadomiłam sobie też, że przy sobotnim przeglądzie ubrań nie znalazłam gatek podspódnicowych, więc albo muszę poszukać bardziej, albo kupić nowe.
18 notes
·
View notes
Text
post @fixaidea przypomniał mi, że dzisiaj mamy SPYLD!
tak więc, niewielka część ciągu dalszego TEGO POSTU
komuś potknęło się w rzece :(
ktoś postanowił wykorzystać okazję ;)
35 notes
·
View notes
Text
First things first I’d like to say I’m very upset because @tumblr has just deleted all five of my blogs that I’ve been running since 2021.
I’m mostly upset about my Slavic gods and life blog because it was gaining popularity and now it’s gone. I have to start it from scratch.
Tumblr’s policies are outdated and ridiculous. There was nothing on my blogs that should have resulted in termination. Now here we are. Starting from scratch.
Rod-Ród-Rodzina-Gród!
Rodzina jest najważniejsza!
Niech Prowadzą Nas Pradawni Bogowie!
Święta
Noc Kupały - związana z letnim przesileniem Słońca i jest obchodzona na część żywiołów wody, słońca i księżyca. To święto płodności, urodzaju i miłości. Poprzedza Noc Świętojańską.
Noc Świętojańska - Jest obchodzona w nocy z 23 na 24 czerwca, w tym roku wypada z niedzieli na poniedziałek. Z tej okazji nie tylko w miastach, ale także na wsiach będą organizowane liczne imprezy – umożliwiające świętowanie przejścia w letni tryb życia.
Topienie Marzanny - Pierwszego dnia wiosny w Polsce istnieje stara tradycja, a mianowicie topienie Marzanny. Marzanna lub Morana była słowiańską boginią przedstawianą jako postać reprezentująca śmierć, zimę i chorobę. Figurka jest pleciona ze słomy w kształt człowieka i ubierana w tradycyjne lokalne stroje kobiece. Tradycja zaczyna się od spalenia słomianej lalki i utopienia jej w rzece. Topienie lalki miało na celu przywołanie wiosny poprzez odpłynięcie zimy w rzece. Początki tradycji sięgają czasów przedchrześcijańskich, kiedy odbywały się obrzędy ofiarne pogan.
IMPORTANT POSTS LINKS BELOW: ⬇️
2 notes
·
View notes
Text
Isengard
20 kwietnia 2024. Gdy Gandalf galopował na Cienistogrzywym na spotkanie Sarumana, w tle miał mniej więcej te góry:
Plenery związane z Isengardem pochodzą właśnie z tego odległego krańca doliny Jeziora Wakatipu. Nie mogliśmy być dokładnie w punktach, gdzie stała kamera, bo leżą one na prywatnych, ogrodzonych terenach. To co zobaczyliśmy wystarczyło jednak, by poczuć ducha miejsca.
Specjalnie poświęciłem temu tematowi osobną notkę, bo nie chciałem wrzucać za dużo zdjęć na raz. Widoki, nie dość, że majestatyczne, to jeszcze dzięki wspaniałej pogodzie i wędrówce słońca zmieniały się z upływem dnia, prowokując do próbowania coraz to innych ujęć. Migawka mojego sędziwego D80 miała ciężką pracę tego dnia.
Na koniec zostawiam widok z mostu na pięknej roztokowej rzece Dart, określanego mianem Isengard Lookout. Dzięki uprzedniej wizycie w Weta Cave wiem, jak powstały ujęcia Orthanku wraz z okalającym go pieścieniem muru broniącego dostępu do wieży i dymiących czeluści orkowych wylęgarni. Cały ten gród wraz z wieżą Sarumana był dużym, kilkumetrowej średnicy modelem. Ujęcia z lotu ptaka były w rzeczywistości zrealizowane obiegami kamery umieszczonej na wysięgniku. Ognie i dymy zostały dorobione cyfrowo, a za tło ilustrujące kotlinę Nan Kurunir posłużyły właśnie góry położone na północ od mostu na Dart.
Znowu muszę zastrzec, że zbieżność miejsca zrobienia naszych zdjęć z tymi z filmu jest z dokładnością paru kilometrów, niemniej jednak nawet bez Tolkienowskiej otoczki warto było tam być. Kolejny raz doskonały nowozelandzki schemat powalającego widoku sprawdził się niezawodnie: szeroko rozlana, nieposkromiona rzeka na dole, stoki pokryte kędzierzawym buszem ustępujące najpierw spłowiałym łąkom a wyżej koronie ośnieżonych skał — a nad tym wszystkim wielki błękit.
Nie powinno dziwić, że zaczynający się tuż za zakrętem rzeki Szlak Routeburn, należący do Wielkich Wędrówek Nowej Zelandii, cieszy się niesłabnącym powodzeniem przez okrągły rok. Więcej o tym w następnych odcinkach.
2 notes
·
View notes
Text
Dzisiaj szybko wstawiam posta bo nie mam co robić w aucie(koło mnie jest kuzyn mam nadzieję że nie zauważy)
Od czego tu zacząć? Byłam na spływie(jechałam takim pontonem, było 30 stopni (pływałam tam tym bardziej że byliśmy ciągle w słońcu) (ZNACZY NIE DOSŁOWNIE PŁYWA��AM ŻE W RZECE TYLKO TAKA PRZENOŚNIA ŻEE SIĘ POCIŁAM)(nie umiem tłumaczyć) spaliłam na pewno dużo kcal które mi policzyło YAZIO i mimo że dużo spaliłam to nie jestem zadowolona że nie odmówiłam chipsów i batonika czuję się z tym okropnie a więc teraz robię fasta(spodziewany koniec o 13 ale może przydłużę) ja z reguły nie lubię głodówek ale muszę dostać konsekwencje oprócz tego że na pewno przytyłam..
Bilans: 157
ALE CZAICIE ŻE MÓJ TATA POWIEDZIAŁ COŚ TYPU ZE MAŁO ZJADŁAM(no chyba nie)(ale i tak dzięki za komplement)
#motylki any#mysli samobojcze#samookaleczanie#tw ana bløg#zaburzenia lękowe#zaburzenia odzywiania#ana cię kocha#ana is my friend#chce byc lekka jak motylek#ana lover#gruba świnia#świnka#chrum chrum 🐽#moja przyjaciółka ana#tw ed ana#tw ana rant#az do kosci#blogi motylkowe#motylek#motylki#motyl#jestem motylkiem#będę motylkiem#Ana#Ana królowa#nie chce jeść#nie bede jesc#nie chce jesc#nie chce być gruba#nie jestem glodna
4 notes
·
View notes
Text
@nibi-nix replied to your post “Abdominal surgery recovery when you're in...”:
opowiedz mi o Conanie kozaku
No zobacz jaki skandal: angielskie wiki-opisy opowiadań The Devil in Iron oraz Shadows in the Moonlight w ogóle nie wspominają o tym, że w tym czasie Conan jest atamanem kozackim. Tzn. wskutek ucisku złego imperium Turańskiego na jego kresach przy rzece Zaporoskiej gromadzą się wolni wojownicy z różnych rodów, którzy tworzą wspólnotę zwaną "kozaks" i walczą z imperium. Conan po różnych porażkach najemnych do nich dołącza i w Devil jest już ich przywódcą, a źli paszowie otomańscy turańscy knują jego zgubę. W Shadows w końcu im się udaje wyciąć kozaków, więc Conan z piękną księżniczką z haremu paszy ucieka na morze które tylko z nazwy nie jest czarne...
(Niestety nie ma scen w siczy, ale mnie to ubawiło setnie, bo chyba kolega Howard w 1934 Trylogię czytał. I świetnie pasuje do ogólnej historii Conana, który zdobywa co i lepsze pozycje przywódcze, aż człowiek się przestaje dziwić że był całkiem niezłym królem Aquilonii.)
2 notes
·
View notes
Text
川の中の青い傘とカモ(10月16日)
niebieska parasolka i dwie kaczki w rzece
a blue umbrella and two ducks in the river
3 notes
·
View notes
Text
8 kwietnia 2024
Zirytowana tym, że moje - nasze - mieszkanie jest coraz bardziej zagracone (serio, rzeczy zabierają nam przestrzeń do życia) zaczęłam odgruzowywać.
Korzystając z zajebistej pogody (w końcu 30*C) zrobiłam już 2 prania, a trzecie skrzypi w pralce. Mam nadzieję, że nim się skończy program wyschną już rzeczy z prania nr 1.
I to wszystko pracując. Uwielbiam homeoffice.
Dawno tak dobrze nie spałam, jak dziś. Wczoraj pojechaliśmy do Doliny Baryczy. Od dawna chciałam tam pojechać, podobno mają tam świetne szlaki rowerowe. Póki co o szlakach wiem niewiele, bo przewędrowaliśmy wokół zalewu. Nie wiem ile to kilometrów - ani nie sprawdziłam, ani nie liczyłam. Doceniałam, że jestem w naturze, praży słońce, że mogę mieć na sobie W KOŃCU minimum odzieży i że szumią mi fale. Irytowało mnie, gdy spotykaliśmy innych turystów. Serio, potrzebuje pobyć pustelniczką by odzyskać balans.
Śmiesznie było, gdy mój partner próbował przekonać naszego pieska, że woda jest fajna xD. Nasza psiunia jest wodo-nie-lubna, mokre łapki to jest coś FE, bleh, fuj. ALE po pierwsze w Wielkanoc wyszliśmy z rodziną na spacer po plaży nad rzeką, a tam nasz piesek widząc zapał do zabawy border collie mojego kuzyna tak całkiem odważnie wlazł do wody. Odważnie jak na nią: zmoczyła łapki, radośnie machała ogonkiem brodząc na płyciźnie, naśladując swojego psiego-kuzyna, który biegł pilnując uważnie skład ludzi (aka swojego stada głupich owiec). To było coś nietypowego jak na nią. Tym czasem moja przyjaciółka wysłała info o akcji odbywającej się w zeszły weekend: dają kajaki za free, trzeba tylko zabrać ze sobą worek na śmieci i podczas pływania po rzece odłowić pływające w niej ściegi. Taka eko-akcja "odśmiecanie Odry". Super pomysł i wiemy, że ludzie z pieskami są mile widziani, ale po przedyskutowaniu sytuacji uznaliśmy, że ta nasza agentka może poczuć się w opresji będąc z nami na wodzie, może wpaść w panikę (a potrafi), może skoczyć do wody, wywrócić kajak, utopić siebie i nas itp. Że lepiej będzie zobaczyć czy w ogóle ona nadaje się na wyprawy wodne zanim wydamy 100-180zł na kupno psiego kapoka. Dlatego O. oswajał ją z wodą. xD No nie była zachwycona. Wcale a wcale. Mój partner wymyślił, że zachęci ją patyczkiem: do zabawy się rwała i jakoś akceptowała zmoczone przy okazji łapki. Więc O. rzucał patyczek coraz dalej i dalej od brzegu. Młoda weszła, bardzo ostrożnie i bardzo wysoko (ze wstrętem) podnosząc łapki na tyle głęboko, że zamoczyła nooszki "po kolana" ;). Kilka razy - wbiegała w wodę i wracała z patyczkiem, AŻ NAGLE jej tatuś wrzucił patyk o wiele dalej, głębiej w wodę, dalej od plaży. A radosny piesek rzucił się biegiem w fale: hop, hop, hop, już bez tych wysoko podnoszonych łapek (bez tego demonstracyjnego "fuuuj, woda, bleh" :p ), wodę rozchlapywała. Biegła ukosem w stosunku do plaży, więc przez jakiś czas, kilka sekund miała raczej "równy" poziom wody i nagle wbiegła głębiej. Tak, że zamoczyła brzuszek. I zastygła w tej wodzie zmrożona tym co się stało. Szok. Woda była głębsza, na to się nie pisała. Wygladała jak typowy człowiek, który zbyt szybko zanurzył się w wodzie w basenie i stracił dech w szoku, że ta woda jest taka zimna. Ogon nieomal podwinęła: ale zmoczyłby się, więc podniosła go wysoko, sztywno, a uszy gładko położyła i zaczęła się ze stresu oblizywać. Chwilę jeszcze wychodziła z tego stuporu, stała w miejscu z oczami otwartymi szeroko, jak pięć złotych z rybakiem, nie zwróciła uwagi na patyka, który ją minął i którego fale znosiły na brzeg. A my w tym czasie się chichraliśmy na piasku, bo to było wręcz komediowe - aż bardzo, bardzo powoli, ostrożnie odwróciła się mordką w naszą stronę i unosząc łapki jak najwyżej się dało (ze wstrętem) wyszła na brzeg. Patyczki już jej nie interesowały. Była obrażona xD A my chichraliśmy dalej. Upewnialiśmy ją, że jest super dzielna. Wyciągnęłam jej ręcznik i ją trochę podsuszyłam, aby dać jej komfort po tej beztroskiej szarży w fale. xD Minę miała pełną wyrzutu, ale pozwoliła się opatulić i wytrzeć. xD No mam wrażenie, że nauka pływania to jednak może nam nie wyjść, ale cholera wiem. Może jak zobaczy w akcji inne znajome pieski to będzie jednak pływać?
Ponad to co jeszcze... zaczęłam semestr w szkole fotografii. MASAKRA ile tego wszystkiego do zaliczenia będzie.
Zrobiłam pracę konkursową i rozkminiam nad jedną pracą zaliczeniową.
Wpadłam na pomysł jak zdam u Dumbledora! Napiszę mu te dwa zadania, które mi wyznaczył (flash-fiction oraz opowiadanie w stylu epistolarnym), ale zrobię to kreatywnie - zrobię dla niego wydanie magazynu podróżniczego albo archeologicznego. Albo etnologicznego. Jeszcze nie zdecydowałam. Raczej podróżniczy magazyn. To da mi szansę do podzielenia się kilkoma tymi moimi flash-fiction (bo codziennie staram się pisać po 2-5 przykładów, żeby mieć z czego wybierać. To naprawdę kurewsko trudne zadanie) i zarazem będzie to pretekst stanowiący część scenograficzną do treści mojego opowiadania zaliczeniowego. Jestem przebodźcowana i narwana: od razu chcę robić szatę graficzną, skład, wertuję zdjęcia z moich podróży by znaleźć coś, co pasuje do "magazynu podróżniczego"... a jeszcze nie mam tekstu opowiadania. Od dupy strony się za to zabieram. Ale jara mnie to.
A propos zdjęć - pomyślałam, że w ten sposób połączę dwie rzeczy, które i tak robię: fotografię i projektowanie. I ilustrację mogę zrobić! No jaram się. Pan ceni kreatywność, więc myślę, że doceni.
A odnośnie kreatywności - obejrzeliśmy Cyberpunk 2077, serial na Netflixie. Wiem, wiem, rychło w czas, ale dopiero znaleźliśmy przestrzeń. Ech. Od pozytywów: początek cudowny, projekt postaci cudowny, na olbrzymi plus humor, który łączący styl zachodni i japoński (w sensie, że konwencja humorystyczna - mnie bawi konwencja Japońska, chociaż nie zawsze "na śmiesznie", nie śmieję się w głos, raczej przyjmuję go jako groteskę, hiperbolę uczuć bohaterów, a dla mojego chłopaka humor z anime to coś tak dziwnego i niezrozumiałego, że nie jest w stanie tego przyswoić, to go wybija z oglądania, zniechęca do oglądania. A dla mnie z tych samych powodów - humoru i sposobu jego prezentowania - zniechęcają produkcje typu Rick & Morty, The Simpsons, Archer, Chłopaki z baraków, Kapitan Bomba - czaję, że żarty są żartami i że kogoś mogą śmieszyć, ale ja tego humoru nie czuję, wybija mnie ze śledzenia fabuły, przeszkadza mi, drażni mnie, czasem uniemożliwia czerpanie przyjemności z oglądania), muzyka zajebista - najbardziej zachwycił mnie "Nieznajomy" Dawida Podsiadło <3, a totalnego mindfucka mieliśmy przy tej scenie:
youtube
Oglądaliśmy ofc z angielskim dubbingiem, a jak nagle usłyszeliśmy polski rap w tle to nie mogliśmy ogarnąć, że słyszymy nasz ojczysty język. Mind fuck wszedł tak mocno - jakoś mózg się bronił przed przyjęciem do wiadomości, że rozumie słowa tej piosenki, a bohaterowie prawdopodobnie jej nie rozumieją. Wow.
Ale końcówka... bleh. Ta historia nie mogła się skończyć happy endem - bo po prostu tak była budowana fabuła. Równia pochyła. Ale im dalej w las tym dialogi bardziej płaskie, momentami idiotyczne; nie ma opłacenia wyczekiwania na odkrycie tajemnicy (pay offu wątku Lucy - uważam, że to zmarnowany potencjał), a co najgorsze po "przeskoku czasu" (albo 6 albo 7 odcinek) zabrano nam bohatera, którego zdążyliśmy polubić, z którym zdążyliśmy się utożsamić. Dostaliśmy niewiadomokogo, niewidomogdzie i sytuacjach, które pokazywane nam były niewiadomopoco - niby po coś. Ale początek serialu pokazywał nam emocje, pozwalał czuć i rozumieć emocje bohatera, a NAGLE w pewnym momencie mamy dystans do bohatera (głównego i pozostałych również) i rodzi to maaaaasę pytań. A końcówka mnie nie wzruszyła, tylko wkurwiła. Nie znoszę "bohaterskiego poświęcenia" będącego wymówką dla braku odpowiedzialnego mierzenia się z własnymi traumami. Dupowate to było. Mam wrażenie, że więcej czuję teraz, opisując to swoje rozczarowanie niż podczas oglądania. Zaskoczyło mnie - i mojego chłopaka jego analogiczne odczucia również zaskoczyły - że podczas oglądania ostatniego odcinka i ostatnich scen byliśmy tak bardzo niezangażowani, i mieliśmy tak bardzo wywalone na co się dzieje na ekranie, że aż trudno uwierzyć, że podczas odcinków 1-3 czuliśmy buzującą w żyłach krew, a wydarzenia zapierały nam dech, byliśmy zaangażowani w historię... Tym czasem historia w pewnym momencie przestała się przejmować widzami, a skupiła się na zwijaniu wątków...
No i jeszcze moja myśl, taka ze wczoraj, pierwsza po seansie: nie podobało mi się. Nie wykluczam, że komuś mogło się podobać. Mogę oglądać historie o staczaniu się bohatera, o jego drodze do autodestrukcji, to przecież cała Diuna! Atak Tytanów! Dexter! I pewnie wiele innych o których teraz nie pomyślałam! Ale niech to będzie dobrze napisane, umotywowane, aby było w tym coś więcej niż "bohaterska śmierć w imię miłości", bo dupa, to żadne "w imię miłości" - "dla kogoś" nie umierasz! Co za idiotyczny pomył!
Mam wrażenie, że jako widzka i jako człowiek jestem zbyt dojrzała, zbyt najedzona popkulturą by przyjąć to proste wyjaśnienie, by bez pogłębionego psychologicznie szkicu czy bez jakiegoś katharsis przyjąć takie zakończenie jakie oferuje serial i odczytywać je jako piękne choć gorzkie, czy "smutne, ale szlachetne". To toksyczne na maksa. Nic w tym szlachetnego, żadnej w tym miłości - tylko krzywda. I to wyrządzona tej osobie, którą "szlachetny bohater" deklaratywnie "kocha". To nie ma nic wspólnego z miłością. To egoizm. Podjął decyzję za nich obydwoje, odebrał tej deklarowanej "ukochanej" podmiotowość. Przy czym obydwoje byli dysfunkcyjni i obydwoje tworzyli dysfunkcyjny związek. I to też był problem, nigdy nie zaadresowany.
Mam wrażenie, że to zakończenie jest po prostu nie dla współczesnego widza, nie przy współczesnych normach społęcznych. No i właśnie - moja druga myśl po seansie: nie podobało mi się, bo było jak western. xD To jest coś o rysie fabularnym i demonstrującym wartości, które bardziej by się sprawdziły kierowanego dla pokolenia moich dziadków! A nie do młodych ludzi.
6 notes
·
View notes
Text
Ja jestem liść wiatrem targany,
przez siły obce kontrolowany.
Jestem też źdźbło i kamyk i dźwięk,
z rąk do rąk przekazywany kwiatów pęk.
Jestem kłoda w rzece, tej wody cząsteczka,
nigdzie nie staje, nigdzie nie mieszka.
Na troje się dzielę i później się składam,
Nie panuję nad formą, niczym nie władam.
Tylko jestem w tym prądzie materii,
razem z innymi co Tobie są wierni.
Czy z Twej smyczy się zerwę?
P.
3 notes
·
View notes
Text
Wyjście we mgle
Żeby Was.... Ehhhh... Kobieta kobiecie kobietą. Posłuchajcie:
Już wiem skąd tak wysoko uniesiony łeb Manekina. Dowiedziałem się w sumie przypadkiem, ale potem już sam Manekin potwierdził.
Przychodzę do pracy a tam Kocia Morda. Zdziwiłem się, ale w sumie czemu nie? Tutaj grafik to się zmienia szybciej niż woda w rzece. Na sam pierw zdanie zmiany, potem ploty i ploteczki. W zeszłym tygodniu jak miałem wolne to KM poszła z Manekinem na noże. Manekin zadzwonił do SWS, bo przecież jest prześladowana, ma prawie 50lat i taki smarkacz jak KM nie będzie do niej pyskował. Przyjechał SWS. Pogadał na osobności z ka��dą. Manekin powiedziała, że SWS ma wysłać KM na zesłanie znowu. Ten jej potaknął dla świętego spokoju. No a że KM jest jak czołg to powiedziała Manekinowi, że ona tu dłużej pracuje i prędzej to ona pójdzie na wygnanie. I że ma się zamknąć, bo na odchodne jeszcze powie SWS jakie szwindle z żarciem robi Manekin. Wielka obraza, gniew i standardowe szukanie sojuszników. Bo przecież każda z nich ma rację.
Potem przyszedł Karol po klucze. Tych bitew ponoć było kilka i SWS był łącznie trzy razy. Wszystkie wezwania przez Manekina. Karolowi też się dostało.
Normalnie strach się bać. I tu już wcale nie trzymam polskiej strony, ale jak Karol coś zjebał to zgarnął opierdol i tyle. Z resztą każdy, chyba, że niesłusznie. Tym natomiast nic powiedzieć nie można, bo po SWS dzwonią. Tak mi się coś wydaję, że trzeba będzie troszkę dat i godzin pospisywać. Potem niech sobie szefu kamery poogląda. Wczoraj na przykład Manekin 25minut gadała z koleżanką, "bo tyle ze sobą nie rozmawiały". A potem poszła żreć, bo była głodna. Rzecz jasna w tym czasie klientów olewała, bo przecież była zajęta. Tak, w takim miejscu pracuję. XD
//
Kurwa. Kupiłem ten kalendarz jak pisałem poprzednio. Przychodzę wczoraj do pracy - Bodzio! Z Mokate kalendarz dla Ciebie!
Dobry wieczór ;]
9 notes
·
View notes