#rozdział 14
Explore tagged Tumblr posts
Text
Nigdy sama nie interesowałam się modą, dbaniem o włosy, paznokcie... Byłam zawsze tą bardziej chłopięcą dziewczyną i w sumie do tej pory niewiele się zmieniło - dbam już o siebie (o ile mi się chce XD), używając produktów, które wciskają mi bliscy, którzy się na tym znają 🤣 Ta mała dygresja była mi potrzebna, żeby wyjaśnić, że fajnie pisało mi się postać, która przypominała mi moją prawdziwą przyjaciółkę. Wiem, że ta menda tego nie czyta, bo jest mentalnym boomerem, ale pozdrawiam ❤️
I, nie wiem w sumie czy ktoś się nad tym zastanawiał, ale generalnie te dialogi normalnie nie są tak blisko siebie. Oddziela je jeszcze kilka linijek wstawek i opisu pomieszczenia, ale nie są to rzeczy wpływające na interpretację tekstu, więc nie wstawiam (...). Staram się go używać, kiedy wyrywam coś w trakcie tekstu po myślniku, albo kiedy przesuwam duży kawałek tekstu, żeby przedstawić dany fragment.
Nie wiem kto pytał, ale ja odpowiedziałam 🙃
*po zmianach redakcyjnych - rozdział 14
#małgorzata demmoni karpiak#demmoni#dziedziczka pecha#tom 1 część 1#dziedziczka pecha rozdział 5#rozdział 5#rozdział 14#dziedziczka pecha rozdział 14#cytat#loreta vero#aspen endo
0 notes
Text
Zbierałam się trochę do tego wpisu
Zdjęcie Charakterów dla uwagi, serio mi pomagają, ta gazeta powinna zacząć mi płacić 🤣
Czemu to piszę? Chyba wewnętrzna potrzeba jakaś.., przemyślenie ostatnich wydarzeń, ułożenia sobie w głowie, danie sobie trochę przestrzeni..
Ten tydzień to był straszny xD. Serio. Ja często stawiam "xD", nawet gdy mówię o poważnych rzeczach. Jakoś oswajam ten lęk i staram się mówić o wszystkim z przymrużeniem oka nawet jak jest tak, jak w tym tygodniu.
Może od początku. Już wcześniej chciałam to opisać. Może nie żeby się z czegoś tłumaczyć, ale to pozwala lepiej mnie poznać i zrozumieć. A poza tym, sama muszę porządkować sobie to w głowie. Czytałam w Charakterach, że to ważne, by porządkować wydarzenia w głowie, uznawać coś za zamknięte i tak dalej.
To, że mam jakieś zaburzenia lękowe w ogóle nie zgadza się co do mojej osobowości. Fakt, który najchętniej wymazałabym z mojego życia. Zresztą, to nie pierwszy taki epizod w moim życiu.
Osoba wysoko wrażliwa. To całkiem nowe pojęce psychologiczne, autentycznie tacy ludzie istnieją i do nich należę. Jako dziecio byłam dojrzalsza niż rówieśnicy. Częściej zamyślałam się, miałam skłonności do wyolbrzymiania i zamartwiania. Nawet w dziecięcym wieku, nie do końca rozumiejąc, co to oznacza, uznawałam się za depresyjną albo że w końcu coś mnie dopadnie. Moi rodzice byli najlepsi jak mogli, ale trochę nie rozumieli, że jestem inna względem nerwowej budowy wobec reszty rodzeństwa. Nie mam im tego za złe. Byłam wyjątkowo nadwrażliwym dzieckiem.
Gdybym sama tego nie przeżyła, pewnie tak jak niektórzy rzucałabym tekstami "jak dziecko może mieć depresję" albo że "co za problemy może mieć dziecko". Wcale się nie dziwię, że są osoby, które temu nie wierzą, ale nie wierzą w coś, bo po prostu nie rozumieją, nie przeżyły tego.
Większe problemy nastały mnie pod koniec podstawówki. Nawet w liceum, zrywając z chłopakiem czy cokolwiek innego smutnego nie spowodowało u mnie takiego cierpienia.
Pod wpływem toxic nauczycieli stałam się małą perfekcjonistką , strasznie ambitną. Każdy konkurs, potem jeszcze szkoła muzyczna, w międzyczasie problemy z rówieśnikami, bo nie byłam akceptowana, wyzywano mnie od kujona. Serio, presja jaką czuję przed maturą to jest pikuś. W wieku 12-13 lat, byłam tak autodestrukcyjna, nienawidziłam siebie, nie widziałam nic dobrego w sobie, nigdy nie było idealnie. W końcu stres zaczął dawać objawy somatyczne. Bóle głowy, duszności, pocenie się, drżenie. Robiłam sobie krzywdę, samookaleczenia, bicie. Teraz jak to piszę tak bardzo nie mogę w to uwierzyć.. i tak jestem wdzięczna że to już moja przeszłość.
Wtedy pierwszy raz dostałam leki, miałam zdiagnozowaną depresję. Rzuciłam szkołę muzyczną, przestałam harować jak wół (też nie wiem jakim cudem mogłam być aż takim pracoholikiem jako DZIECKO), nauczanie indywidualne i dochodzenie do siebie.
Leki pomagały mi wrócić do siebie z przeszłości, znowu odczuwać radość. Wiele osób demonizuje leki psychiatryczne. Niepotrzebnie. Jasne, trzeba do tego podchodzić z rozwagą, ale jak do wszystkiego. Ale to nie zmienia osobowości, nie ma dziwnych faz i nie wiem czego tam jeszcze. Ja odczułam to jak powrót do siebie sprzed lat, sprzed choroby.
I wtedy stało się coś bardzo złego. Jako samotna 14 latka, wymęczona psychicznie, która tak bardzo chciała dostrzec jakieś światelko w życiu, zakochałam się w starszym chłopaku, który od samego początku dobierał się do mnie. Moi rodzice później zakazali mi się z nim zadawać. Uznałam to wtedy za coś strasznego. Strasznie płakałam, miesiącami myślałam, bo oczywiście nie widziałam nic złego w jego zachowaniu.
Luka w czasie, nie chcę w większości tego opisywać. Długo się leczyłam z tej relacji. Nie zostawiłaby we mnie tak głębokiego śladu, gdyby nie życiowy moment, w którym się znajdowałam.
Liceum to było dla mnie jak podmuch świeżego powietrza xD. Uznałam że zacznę nowy rozdział w życiu. I autentycznie się udało. Znalazłam chłopaka, grupkę koleżanek. Pierwszy raz miałam z kim gadać, miałam z kim się spotykać, wychodzić na miasto. Do tej pory mnie tak to wzrusza, że w końcu mam przyjaciół. Chociaż wiem, że początki były trudne- moje zachowanie po takiej izolacji było dziwne, byłam pewnie zbyt ekstrawertyczna i gadatliwa.
Niestety, pandemia. Zdalne. To zniszczyło wszystko to, nad czym pracowałam na terapii. Owszem, dzięki izolacji w domu dużo pouczyłam się niemieckiego. Ale PRZEZ izolację, brak ludzi na co dzień, swoistego lustra społecznego, potem, po powrocie do szkoły, zaczęłam mieć coś na podobieństwo lęków, ataków paniki.
Bałam się ludzi, tłumów, męczyłam się szybko, wstydziłam się odezwać, choć wcześniej nie miałam z tym problemu. Zauważyłam, że coś jest nie tak, gdy to zaczęło mnie przerastać- trzęsłam się przy tablicy, miałam jakieś ataki paniki na schodach (moja szkoła składa się głównie ze schodów..), myślałam że każdy o mnie mówi i mnie analizuje. Zwrócenie się o pomoc do rodziców, do psychiatry, wiele mnie kosztowało. Przyznanie się do pOrAżKi, jak ja to wtedy uważałam. Ale sama bym sobie nie poradziła.
Dopiero wyciszenie przez leki, wyprodukowanie tych jakiś serotonin, daje możliwość w ogóle do racjonalnego myślenia, do konkretnego podejścia do tematu, w ogóle do możliwości pracy nad stresem.
Ten tydzień czułam się wyjątkowo źle. Czułam, że wszystko mnie przerasta, nie mam radości z życia, czuję tylko presję. Czasem mam taki kołowrotek w głowie że brak słów. Za każdym razem, jak mam gorszy dzień, panikuję, że to nawrót depresji (kończę leki). Ale po prostu mój cykl miesiączkowy wariował, teraz już jest okej.
To nie ma być żaden pouczający wpis, ale jakbym miała już coś takiego powiedzieć, to bądźmy dla siebie mili. Nigdy nie wiemy, co przeżywa ta druga osoba. Nigdy. Mam przyjaciółkę, która lubi żartować. W większości mnie to bawi, ale czasem mam zły dzień i mówię jej, że to nie jest dobry moment, a ona niestety czasem nie rozumie.
Każdy toczy jakąś wewnętrzną walkę, taka jest prawda. To, ile razy wyrzucałam sobie że jestem słaba psychicznie, że nie dam rady, że będę całe życie z depresją i na lekach, wiem tylko ja. W sumie dlatego powinnam być wdzięczna- nawet mimo moich potknięć, jest o wiele lepiej, niż kiedykolwiek bym marzyła..
W takim edukacyjnym filmiku po niemiecku widziałam napis: Perfektion kennt keine Grenzen. Perfekcja nie zna granic.
Boże, jak dobrze, że nie trafiłam na ten tekst jako 12-latka.. zabiłabym się, doprowadzając te granice na szczyt.
#aesthetic#życie#problemy#nauka#psychologia#mental health matters#menthalhealth#mentally fucked#mental disorder#depressing life#depresja#tw depressing stuff#self acceptance#self healing#self care#self love#self worth#acceptance#new life begins
11 notes
·
View notes
Text
Rozdział 14: Kaja Nie Lubi Jogi
– Moje drogie, wróćcie teraz na matę i zwróćcie się do słońca. Poczujcie, jak ogrzewa wasze twarze. Wyciągnijcie ręce w górę, wysoko jakbyście pragnęły dotknąć jego promieni. Świetnie wam idzie.
Instruktor jogi był wysoki, chudy i ubrany na czarno. Jego łysina lśniła w słońcu jak staw otoczony dwiema trzcinowymi wysepkami. Z westchnieniem uniosłam ręce w górę w szóstej rundzie powitania słońca.
Po karku spłynęła mi kropelka potu, żłobiąc nieprzyjemny, wilgotny ślad między łopatkami, aby wsiąknąć w materiał stanika. Miałam dość. Dość upału, dość jogi, dość ludzi, którzy kazali mi robić rzeczy - a nade wszystko dość tego idiotycznego dnia. Instruktor kazał położyć dłonie na podłodze i wygiąć plecy w koci grzbiet. Poczułam jak pod skórą przesuwają mi się po kolei wszystkie kręgi.
– Ugh, czy to się wreszcie skończy?
Rozejrzałam się, zdziwiona, że ktoś powiedział na głos to, co myślałam po cichu, ale nikt oprócz mnie nie zareagował. Albo mamy najbardziej stoickiego instruktora jogi w historii, albo się przesłyszałam.
– Nie przesłyszałaś się.
Zamarłam z tyłkiem uniesionym w górę, tracąc z oczu moment, w którym mieliśmy przejść do pozycji węża czy tam foki. Instruktor spojrzał na mnie wymownie. Odchrząknął.
Pospiesznie opuściłam biodra na matę i uniosłam w górę klatkę piersiową, starając się rozciągnąć mięśnie między żebrami i zapomnieć o tym, że coś gada. O ile jednak manewr zdjął ze mnie uwagę jogina, o tyle nie zniechęcił głosu do dalszych wypowiedzi.
Głos komentował mój każdy ruch, nikt na to nie reagował i musiałam w końcu przyznać, że jestem jedyną osobą, która go słyszy.
Zmieniałam pozy, podnosząc raz lewą, raz prawą dłoń skośnie do góry, a głos narzekał, że asany są nudne i w ogóle na polanie jest gorąco.
Zaczęło mnie to irytować.
Pobyt w Kurka Spa & Funeral Services miał przynieść harmonię i wewnętrzny spokój a zamiast tego zaczęłam słyszeć głosy. Zamknęłam oczy, skupiając się na oddechu i ignorowaniu niechcianego umysłowego gościa. W odpowiedzi, głos w mojej głowie zaczął nucić. Gdybym mogła udusić własny mózg, to bym to zrobiła.
– Moje drogie, zakończymy tę sesję jak zwykle odpoczynkiem na macie. – Instruktor jogi był niewzruszony, choć miałam wrażenie, że co jakiś czas łypie na mnie podejrzliwie. – Połóżcie się na plecach, rozluźnijcie mięśnie i postarajcie się nawiązać kontakt z wewnętrznym ja. Szczęśliwe życie - to życie w harmonii z wewnętrznym głosem.
Skoro tak twierdził, to byłam gotowa spróbować. Posłusznie położyłam się, zamykając oczy przed słońcem. Wokół mnie słychać było odgłosy natury i oddechy co bardziej zmęczonych uczestniczek warsztatów. W mojej głowie zapadła cisza.
– Halo? – Zawołałam w myślach szeptem. – Jest tam kto?
– Teraz to halo, a przed chwilą wykopałaś mnie ze świadomości jak kloszarda z komunii, – odrzekło z wyraźnym fochem moje wewnętrzne ja.
– Czy jesteś moją wewnętrzną mądrością? – Zapytałam z nadzieją. Odpowiedziało mi dobre trzydzieści sekund klekoczącego rechotu, jakby w mojej głowie stepowały żaby w holenderskich drewniakach. W końcu rechot ucichł i znowu usłyszałam głos.
– Wiesz co? Mogłabym powiedzieć, że oczywiście, ale to by było względem ciebie okrutne a zdążyłam cię polubić. Jestem twoim szkieletem. Możesz mi mówić Szkielet Kai.
– CO??
Podniosłam się do pozycji pionowej jak wystrzelona, budząc zaciekawienie, niepokój i generalnie rujnując nastrój. Instruktor rzucił mi spojrzenie, po czym łagodnie poinformował, że niedobrze jest wrzeszczeć na wewnętrzne ja. Pokiwałam głową, czerwona po czubek nosa. Odłożyłam się na matę.
– Zawsze jesteś taka dramatyczna? Zaraz, nie odpowiadaj. Przecież wiem.
– Mój szkielet? Mój SZKIELET?? - Dotychczas nie próbowałam awanturować się w myślach, ale to nie znaczyło, że nie wykazywałam do tego naturalnego talentu.
– Hm, naprawdę masz z tym problem.
– Czy to dziwne?? Ludzie nie rozmawiają z własnymi szkieletami!
– Skąd wiesz? – Zaskoczyła mnie odpowiedzią – Czy ty zamierzasz się swoją nową umiejętnością komuś pochwalić?
– Absolutnie nie. Nigdy, nie ma mowy. – Nie mogłam powiedzieć mojej rodzinie, bo pomyślą, że desperacko próbuję być magiczna; instruktor jogi jak się dowie to pewnie wywali mnie z zajęć; a Renard… no cóż, jego rodzina miała problem z czarownicami, więc trudno oczekiwać, że entuzjastycznie przyjmą synową z magicznej rodziny, która w dodatku gada do własnych kości. Nasza dzisiejsza rozmowa musi pozostać tajemnicą. I najlepiej nigdy się nie powtórzyć.
– Żartujesz sobie, czemu miałabym się zamknąć, skoro już wiem, że mnie słyszysz? - Oznajmił głos, upierający się, że jest moim szkieletem.
– Bo szkielety nie mówią.
– Pomyłka. – Czułam jak moje kręgi samoistnie kręcą mi głową w geście przeczenia. Czy to w ogóle możliwe, żeby kontrolował mnie szkielet? – Pamiętasz omszałego ziomka z Cytadeli? Bo on cię na pewno zapamiętał.
– On nie znajdował się w człowieku! - Zaprotestowałam, choć z mniejszym przekonaniem. Musiałam przyznać, że omszały szef szkieletów, który zastąpił nam drogę w Noc Kupały próbował wymówić moje imię.
– Kiedyś się znajdował…
– Och, świetnie, mam szkielet z poczuciem humoru. – Postarałam się przekazać tym zdaniem jadowity sarkazm, ale nie mogłam mieć pewności jak szkielet interpretuje komunikację niewerbalną. Szkielet tylko zarechotała, krótko i klekocząco.
– Zostawię cię teraz w spokoju, bo instruktor jogi jest na wpół przekonany, że masz problemy psychiczne. – Uprzedziła, po czym głos w mojej głowie zamilkł kompletnie.
Zawołałam ją kilka razy, ale potem musiałam ponownie skupić się na rzeczywistości, w której zajęcia się skończyły a instruktor jogi zachęcał mnie do kontaktu z lokalnym terapeutą. Wzięłam podaną mi wizytówkę, obiecałam, że pójdę i zwiałam z łączki jakby goniły mnie moje własne demony.
W lobby spa czekał oczywiście Renard, mój przystojny i z każdą chwilą mniej osiągalny kandydat na narzeczonego.
Mogłam przysiąc, że z chwilą, gdy go dostrzegłam szkielet zagwizdała jak wilk z kreskówki. W głowie miałam chaos.
Spocona, zdyszana i obolała po sześciu rundach wygibasów absolutnie nie byłam w stanie podjąć wysiłku poderwania Renarda. To była moja ostatnia szansa, zaraz odjedzie i nigdy się nie zobaczymy, a ja słyszałam w głowie głosy, śmierdziałam, jak zdechła wiewiórka i nie miałam makijażu.
Podeszłam do Renarda i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, wybuchnęłam łzami.
Panika w jego oczach tylko potwierdziła moje najgorsze przeczucia. Myśl, że jest tu z litości była nie do zniesienia.
– Słuchaj, może odprowadzę cię do pokoju. – Zaproponował, kiedy moje łzy zaczęły przesiąkać mu przez koszulkę. – Chcesz wody?
– Nie. – Zaszlochałam, kręcąc głową. Chciałam zostać w jego ramionach na zawsze, nie myśląc o żadnych szkieletach, ani we mnie, ani w Nieznaniu. Ale nie mogłam mu tego zrobić. Był porządnym facetem, a tacy nie zostawią damy w potrzebie. Nawet jeśli dama jest spocona i obrzydliwa. – Lepiej już jedź do domu.
Renard uniósł dłoń, jakby chciał pogładzić moje włosy jednak na te słowa zmienił zdanie i tylko poklepał mnie po ramieniu.
– Jeśli tego chcesz.
Pokiwałam głową, nie patrząc mu w oczy.
A on wypuścił mnie z ramion i wyszedł.
0 notes
Text
Heartslabyul
Rozdział 1-1
Rozdział 1-2
Rozdział 1-3
Rozdział 1-4
Rozdział 1-5
Rozdział 1-6
Rozdział 1-7
Rozdział 1-8
Rozdział 1-9
Rozdział 1-10
Rozdział 1-11
Rozdział 1-12
Rozdział 1-13
Rozdział 1-14
Rozdział 1-15
Rozdział 1-16
Rozdział 1-17
Rozdział 1-18
Rozdział 1-19
Rozdział 1-20
Rozdział 1-21
Rozdział 1-22
Rozdział 1-23
Rozdział 1-24
Rozdział 1-25
Rozdział 1-26
Rozdział 1-27
Rozdział 1-28
1 note
·
View note
Text
Walcz Słowem Bożym podczas walk duchowych
Niech będzie pochwalona Trójca Przenajświętsza na wieki wieków!
Witam was, umiłowane siostry i bracia w Chrystusie. Czy jesteście aktualnie w momencie, w którym macie pełno walk duchowych, wszystko wydaje się być niepewne, zamroczone? Czy chociaż widzicie odpowiedzi od Boga na pytania, które Mu wytrwale zadajecie oraz wskazówki, które wam daje, ale macie wrażenie, że widzicie jakby we mgle? Mam dla was skuteczne wskazówki.
Moi drodzy, w takich momentach Bóg mówi do was, abyście się nie lękali, ale wytrwale walczyli, gdyż On Jest przy was. „Czy nie przykazałem ci; bądź mocny i mężny? Nie bój się i nie lękaj, bo Pan, Bóg twój, będzie z tobą wszędzie, dokądkolwiek pójdziesz” (ks. Jozuego 1:9). Przyobleczcie się w pełną zbroję wiary, miłości, nadziei i ufności w Bożą opatrzność, dobroć oraz zabierzcie ze sobą wszędzie, gdzie Bóg was pośle, miecz Słowa Bożego. Jest to broń, której nikt ani nic nie jest w stanie pokonać. Kiedy zanurzamy się w lekturze Słowa Bożego, rozważamy je i zapamiętujemy przydatne dla nas w danych okresach życia wersety, prawda nas wyzwala. A co jest prawdą? Wszystko to, co mówi do nas Bóg, bo to On Jest Prawdą. A jak mówi do nas Bóg? Posługuje się różnymi metodami, ale jest jeden fakt: dopóki nie zaczniemy poznawać Go lepiej przez regularne czytanie Pisma Świętego, będzie nam ciężko odróżniać Jego Głos od innych głosów, w tym od naszego. Poprzez czytanie Pisma Świętego (przed czym polecam zaprosić Ducha Świętego do tego, aby nas prowadził, przemawiał do nas, udzielił nam pełniejszego poznania prawd wiary oraz przemieniał nas całych poprzez wprowadzenie Słowa w czyn. Warto także prosić Maryję Pannę oraz św. Józefa o przyjmowanie Słowa Bożego przez nas i w nas, a także by nas przemieniali dzięki Słowu Bożemu mocą Bożą).
Kiedy słuchamy i analizujemy Słowo Pańskie, stajemy się owieczkami, którym jest łatwiej podążać za swym Panem i Bogiem, bo wiemy, w jaki sposób do nas mówi, i jakie słowa przekazuje. Tak jak powiedział nasz Zbawiciel: „Moje owce słuchają Mego głosu, a Ja znam je. Idą one za Mną i Ja daję im życie wieczne. Nie zginą one na wieki i nikt nie wyrwie ich z Mojej Ręki” (J 10,27-28).
W walkach duchowych najważniejsze jest karmieniem się Słowem Bożym i walka za jego pomocą. Nie wystarczy jedynie czytanie Pisma Świętego i wprowadzanie go w życie. Ważna jest także wykorzystywanie go przeciw szatanowi. Pan Jezus zachęca nas do tego działania każdego dnia. Zanim zachęca nas do czegoś, sam to wypełnia. Kiedy był kuszony na pustyni przez szatana, za każdym razem odpowiadał mu Słowem Bożym i dziki temu wygrał, a zły duch od Niego odstąpił do czasu. Walki duchowe pojawiały się w naszych życiach i jeszcze nie raz będą, ale to nie oznacza, że mamy nic z nimi nie robić, traktować je jako coś, w czym powinniśmy trwać. Z cierpliwością i wytrwałością powinniśmy używać wersetów z Pisma Świętego, aby zwyciężyć.
Dzisiaj, kiedy czytałam 14 rozdział ks. Judyty, Pan Bóg dał mi zrozumieć to, co mówi mi podczas walki duchowej, w której szatan próbuje zawładnąć moim umysłem, ciągle wznawiając we mnie wrażenie, że nie wiem, co mam czynić, jakie wskazówki daje mi Najwyższy, chociaż dał mi jasne odpowiedzi.
Poniżej przedstawię fragment 14 rozdziału ks. Judyty oraz to, co ukazał mi Duch Boży.
„A Judyta odpowiedziała im: «Posłuchajcie mnie, bracia! Weźcie tę głowę i wywieście ją na szczycie waszych murów. A potem, gdy zabłyśnie zorza poranna i słońce ukaże się nad ziemią, niech każdy weźmie swoją broń i wszyscy zdolni do walki mężowie niech wyjdą z miasta! Ustanowfie wodza nad nimi, tak jakbyście mieli schodzić w dolinę w kierunku przedniej straży synów Aszszura. Ale nie będziecie schodzić. A oni wezmą pełne swoje uzbrojenie, udadzą się do swego obozu i zbudzą dowodów sił zbrojnych Aszszura. A ci kolei zbiegną się do namiotu Holofernesa, ale go nie znajdą. Wtedy ogarnie ich strach i zaczną uciekać przed wami. A wy i wszyscy mieszkańcy całej ziemi Izraela, ścigając ich, będziecie ich kładli pokotem na ich drogach»” (Jdt 14,1-4).
„I zawołali Achiora z domu Ozjasza. A ten, gdy przyszedł i zobaczył głowę Holofernesa w ręku jednego męża ze zgromadzenia ludu, upadł na twarz i stracił przytomność. A gdy go podniesiono, upadł do nóg Judyty, oddał jej pokłon i zawołał: «Błogosławionaś ty we wszystkich namiotach Judy i między wszystkimi narodami, które, gdy usłyszą twoje imię, zatrważą się. A teraz opowiedz mi wszystko, co uczyniłaś w tych dniach». Judyta więc opowiedziała mu wszystko, co uczyniła, poczynając od dnia, w którym wyszła, aż do chwili, w której z nim rozmawiała. A gdy ona przestała mówić, lud zawołał donośnym głosem i całe miasto zaczęło rozbrzmiewać radosnymi okrzykami. Achior zaś, widząc to wszystko, co uczynił Bóg Izraela, uwierzył bardzo mocno w Niego, poddał się obrzezaniu i został przyłączony do domu Izraela aż po dzień dzisiejszy" (Jdt 14, 6-10).
Na samym początku widzimy zachęcenie Boże do walki. Nie mamy bowiem bać się przeciwników (w naszym przypadku demonów), ale walczyć z nimi i atakować je. Nie mamy zajmować się obroną, ale atakiem. Pan Jezus dał św. Piotrowi klucze Królestwa Niebieskiego. Powiedział mu także: „Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół Mój, a bramy piekielne go nie przemogą” (Mt 16,18). „Bramy piekielne go nie przemogą” — oznacza to, że piekło z nim nie zwycięży. Nie jest to jednakże wezwanie skierowane jedynie do św. Piotra. My wszyscy jesteśmy wezwani do walki z szatanem dla dobra Królestwa Bożego. To nie szatan ma zastawiać na nas pułapki, ale my i nie, nie chodzi o to, abyśmy udawali, że jesteśmy po jego stronie i później atakowali z zaskoczenia, ale nie czując się na siłach do walki, podejmować się jej mężnie. Choćby opuszczała nas wszelka nadzieja, powinniśmy udać Panu i do Niego się uciekać, często korzystając ze Słowa Bożego. Kiedy znamy dobrze Słowo Boże i się nim posługujemy, szatan lęka się, bo jest zagrożony, wie, że nie ma z nami żadnych szans, w ostateczności ucieka przed nami. Wtedy stajemy się silniejsi w wierze, a nasze mężne działanie na rzecz Pana Zastępów jest podziwiane również przez innych ludzi, którzy dzięki naszym świadectwom wiary, nawracają się, widząc Bożą potęgę i oddają Mu chwałę. Tym samym pozyskujemy sobie nowych braci i nowe siostry w Królestwie Bożym.
Zatem, bracia i siostry w Chrystusie, nie lękajmy się, lecz w każdym trudzie oraz w każdej radości, poszukujmy Słowa Bożego, które opisuje nasze przeżycia oraz czytajmy regularnie Pismo Święte. Wykorzystujmy je, by walczyć wytrwale na rzecz Królestwa Bożego, np. jeśli znajdujecie się w sytuacji, w której nie wiecie, co macie dalej robić, mierzycie się z problemami odnośnie podejmowania decyzji, często powtarzajcie: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia” (2Tm 1,7). Kiedy jesteście w niebezpieczeństwie, odczuwacie niepokój, powtarzajcie Psalm 91 i tak czyniąc, budujcie stały fundament zakorzeniony w Trójcy Przenajświętszej i Piśmie Świętym.
A Bóg Pokoju, Miłości i Miłosierdzia niech będzie z nami aż po wszystkie wieki wieków oraz prowadzi prosto do Swego Królestwa, nawet jeśli oznaczałoby to, że będzie błogosławił nam krzyżem. Niech Bóg Wszechmogący, Syn Boży i Duch Święty hojnie nam błogosławi i obdarowuje potrzebnymi łaskami. Amen.
Zostańcie z Bogiem, owieczki. Pamiętajcie, że On was kocha. Najświętsza Maryja, św. Józef, wszyscy święci i Aniołowie także mają was w Swej opiece i czekają na wasze prośby, by wam pomóc. Jest to ogromne wsparcie, a więc nie lękajmy się o nie prosić, ani nie trwóżmy się, gdyż jesteśmy otoczeni ogromną opieką.
„Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16,33b).
#Jezus Chrystus#Bóg Wszechmogący#Duch Święty#Trójca Przenajświętsza#chrześcijaństwo#Pismo Święte#Słowo Boże#walki duchowe#problemy#Miłość Boża#chwała Panu#chwała Boża#niezwyciężeni#zwycięstwo w Chrystusie Jezusie
0 notes
Text
Btw here is chapter IX of Valg va Synd (PL)
1 note
·
View note
Text
13.08.23
Kaz. Sal. 1:1-18
(1) Słowa Kaznodziei, syna Dawida, króla w Jeruzalemie. (2) Marność nad marnościami, mówi Kaznodzieja, marność nad marnościami, wszystko marność. (3) Jaki pożytek ma człowiek z całego swojego trudu, który znosi pod słońcem? (4) Pokolenie odchodzi i pokolenie przychodzi, ale ziemia trwa na wieki. (5) Słońce wschodzi i słońce zachodzi, i śpieszy do swego miejsca, gdzie znowu wschodzi. (6) Wiatr wieje ku południowi i skręca ku północy; wiatr ustawicznie krąży i w swym biegu okrężnym wraca. (7) Wszystkie rzeki płyną ku morzu, a jednak morze nie wzbiera; w dalszym ciągu płyną rzeki do miejsca, do którego zdążają. (8) Ludzie trudzą się mówieniem, lecz i tak nikt wszystkiego nie wypowie. Oko nie nasyci się widzeniem, a ucho nie zadowoli się słyszeniem. (9) To, co było, znowu będzie, a co się stało, znowu się stanie: nie ma nic nowego pod słońcem. (10) Czy jest coś, o czym można by powiedzieć: Oto jest coś nowego? Dawno to już było w czasach, które były przed nami. (11) Nie pamięta się o tych, którzy byli poprzednio, ani o tych, którzy będą potem; także o nich nie będą pamiętali ci, którzy po nich przyjdą. (12) Ja, Kaznodzieja, byłem królem nad Izraelem w Jeruzalemie. (13) Postanowiłem szczerze mądrością zgłębić i zbadać wszystko, co się działo pod niebem: Jest to żmudne zadanie, jakie zadał Bóg synom ludzkim, aby się nim trudzili. (14) Widziałem wszystkie sprawy, które się dzieją pod słońcem, a wszystko to jest marnością i gonitwą za wiatrem. (15) To, co krzywe, nie da się wyprostować, a to, czego brakuje, nie da się policzyć. (16) Toteż pomyślałem w sercu swoim tak: Oto stałem się wielki i zdobyłem więcej mądrości niż wszyscy, którzy byli przede mną w Jeruzalemie, a moje serce poznało wiele mądrości i wiedzy. (17) I postanowiłem szczerze poznać mądrość i wiedzę, szaleństwo i głupotę; lecz poznałem, że i to jest gonitwą za wiatrem. (18) Bo gdzie jest wiele mądrości, tam jest wiele zmartwienia; a kto pomnaża poznanie, ten pomnaża cierpienie.
Salomon rozpoczął swoją księgę tezą: Wszystko to marność!, innymi słowy, Bez znaczenia! (w.2). Taką cenę płaci człowiek żyjący swoim życiem horyzontalnie- szukający zaspokojenia w rzeczach z tego świata. Musimy patrzeć wertykalnie- na Boga, jako źródło naszej siły i pomocy. Salomon wskazuje na “cykl życia” jako dowód swojej tezy marności i braku znaczenia. • Słońce wschodzi i słońce zachodzi, i śpieszy do swego miejsca, gdzie znowu wschodzi. (w. 5) • Wiatr wieje tam, i gdzieś indziej, ale nigdzie nie dochodzi(w. 6) • Rzeczka płynie do morza, potem znów do rzeki i znów do morza (w.7). • Historia się powtarza. (w. 8-9a) • Nic nie jest nowe. (w. 9b-11) • Im więcej mądrości… tym więcej smutku. (w. 12-18) • Praca jest jak próba uchwycenia wiatru. (w. 14) • Nie możesz zmienić rzeczy (w. 15) • Mądrość jest dla mądrości i nie przynosi satysfakcji (w. 16-18) Ludzka mądrość nie rozwiąże pytań Salomona ponieważ ludzka mądrość ma swoje granice. Rozdział pierwszy kończy się bez wielkiej nadziei, ale nadzieja pojawia się kiedy z mądrości na ziemi (ludzkiej) zwrócimy swój wzrok na tę z góry (Bożą mądrość).
Krok Życiowy
Być może miałeś takie same pytania jak Salomon na temat życia i braku znaczenia. Poświęć teraz chwilkę żeby poprosić Boga żeby pomógł Ci odwrócić Twój wzrok od ludzkiej mądrości na tę Bożą. Postanów, że zatrzymasz się i pomodlisz kiedykolwiek dziś będziesz kuszony żeby uciec się do ludzkiej mądrości.
0 notes
Text
Ten cytat w sumie nie wnosi nic względem historii, ale znaczenie dla mnie, ponieważ, choć Loreta nie ma takich samych problemów, moja niska samoocena bardzo często stawia tak nisko, jak tylko się da. Tak więc czytając to przywodzą mi się na myśl momenty, kiedy sama szykowałam się na rodzinny obiad czy urodziny... I w końcu dostrzegałam w sobie piękno, które było tam od początku, ale ciężko było mi je dostrzec 🤗
P. S. Kto nie będzie udawać, że nie wiedział błędnie wstawionego postu psującego kolejność, który usunęłam, będzie musiał pogadać z tymi typami 💪👊
*po zmianach redakcyjnych - rozdział 14
#małgorzata demmoni karpiak#demmoni#dziedziczka pecha#tom 1 część 1#dziedziczka pecha rozdział 5#rozdział 5#rozdział 14#dziedziczka pecha rozdział 14#cytat#loreta vero
0 notes
Photo
https://pl.wikiquote.org/wiki/Hannah_Arendt
Hannah Arendt raised an issue that her compatriots would prefer not to face: the collaboration of some Jews with the authorities of the Third Reich. That's why the accusation fell on her that she was a Jewish anti-Semite. "For Jews, the role played by Jewish leaders in the annihilation of their own people is undoubtedly the darkest chapter in all of that grim history."Hannah Arendt (born October 14, 1906 in Linden, died December 4, 1975 in New York) - German political theorist of Jewish origin, philosopher and publicist. Among other things, she dealt with the nature of force and evil and politics, direct democracy, authority and totalitarianism. Best remembered for her controversial thesis on the banality of evil, which she put forward after experiencing the trial of Adolf Eichmann in Jerusalem, which was perceived by some as an apologia.Hannah Arendt at the First Congress of Cultural Critics 1958, photograph by Barbara Niggl Radloff
PL
Hannah Arendt podniosła problem, z którym jej rodacy woleliby się nie mierzyć: kolaborację niektórych Żydów z władzami III Rzeszy. Dlatego spadł na nią zarzut, że jest Żydówką antysemitką."Dla żydów rola jaką odegrali żydowscy przywódcy w unicestwieniu własnego narodu stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział w całej tej ponurej historii" Hannah Arendt na I Kongresie Krytyków Kultury 1958, fotografia Barbary Niggl Radloff https://pl.wikipedia.org/wiki/Hannah_Arendt Hannah Arendt (ur. 14 października 1906 w Linden, zm. 4 grudnia 1975 w Nowym Jorku) – niemiecka teoretyk polityki pochodzenia żydowskiego, filozofka i publicystka. Zajmowała się m.in. naturą siły i zła oraz polityki, demokracji bezpośredniej, autorytetu i totalitaryzmu. Najlepiej zapamiętana za kontrowersyjną tezę na temat banalności zła, którą wysunęła po doświadczeniu procesu Adolfa Eichmanna w Jerozolimie, co zostało przez niektórych odebrane jako apologia.
0 notes
Text
10.03.23
Jestem teraz w takim momencie w życiu, gdzie chciałabym kupić one way ticket i zacząć nowy rozdział w życiu. Potrzebuję tego, czuję, że się duszę. Straciłam przyjaciół, straciłam najważniejszą osobę w swoim życiu, ale przede wszystkim straciłam SIEBIE.
Od dawna się psuło, a może nigdy nie było dobrze? Przyjaźń na tym nie polegała, a Twoja miłość do niego? Wyzwalał w tobie najgorsze cechy, prowokował do tego, upokorzył i okłamywał, a ty go i tak kochałaś. Syndrom Sztokholmski? Oczywiście będę wdzięczna do końca życia za wszystkie piękne chwile, ale do końca życia będę nosić w sercu też ten ból, uraz i rozczarowanie.
Chce wierzyć, że to ,, nie ty". A można jednak cały ten czas tak dobrze grałeś? Nadal cię bronię.
Sama nie jesteś idealna, zrobiłabyś teraz wszystko inaczej, ha? Nic już nie zrobisz, ale nie pozwól by w przyszłości się to powtarzało.
Przyjaciele? Ciężko teraz ich tak nazwać, po tym jak odeszli bez słowa.
Tylko ona mnie uratowała i jestem całym sercem wdzięczna za nią i za to jak mi pomogła, ale czuję, że to za mało. Boję się 100% zaufać, boję się, że to się powtórzy.
Alkohol, używki, imprezy i przypadkowi chłopacy wydają się być okej, ale tak nie pozbędę się problemu.
Każde milsze słowo jest teraz dla ciebie ,,wyjątkowe", zatracasz się w tym. Wiesz, że to nie jest osoba dla ciebie, ale podoba Ci się to. Co ja tak właściwie robię?
Potrzebuję rozmowy z psychologiem, ale nawet on nie ma dla mnie czasu, ciągle przekłada termin spotkania. Mogłabym umówić się prywatnie, ale coś mnie powstrzymuje. Ciągle myślę, że jutro będzie lepiej i właściwie tak jest. Ale to wraca... Tak jak teraz o 1:14.
Chciałabym móc zapomnieć jak bardzo to boli. Mam nadzieję, że jesteś szczerze szczęśliwy. Zawsze tego chciałeś, a ja zawsze chciałam dla ciebie najlepszego. A z drugiej strony naprawdę chce byś poczuł, jakie to uczucie. Może wtedy zrozumiałbyś ten ból.
0 notes
Text
Things We Lost in The Fire II - rozdział czternasty
Louis wiedział, że powoli wariuje, ale czytał te wszystkie artykuły dotyczące bliskości rodziców i dzieci. Wiedział, jak ważne to było, dlatego przytulał chłopców, pozwalał im spać na swojej klatce piersiowej, był obok nich, ale to nie pomagało, ponieważ nie był Harrym i to było nawet bardziej niż oczywiste, szczególnie wtedy, kiedy dzieci uspokajały się na sam dźwięk głosu loczka. Nagle płacz ustawał, gdy Harry pytał się na przykład o to, czy zamówić coś do jedzenia. To było przerażające i Lou nie chciał, by ich dzieci cierpiały w przyszłości, ponieważ zawalili w tych najważniejszych pierwszych dniach. Dlatego wpadł na szalony pomysł i teraz ułożył chłopców na łóżku, włączając jakieś wywiady w których wypowiadał się Harry. Miał też piosenki, które śpiewał tylko Hazz, więc włączał je po kolei i wpatrywał się w Tristana i Kierana, którzy jak zaczarowani przysłuchiwali się temu co mówi ich tata.
Wiedział, że coś musi się wydarzyć w najbliższym czasie, miał dość takiej wegetacji, ponieważ inaczej nie mógł nazwać tych miesięcy od narodzenia bliźniaków. Chciał żeby Harry w końcu do nich wrócił i przestał zachowywać się w taki obcy i nieznany sposób. Był już tym zmęczony i czuł, że niedługo on sam popadnie w obłęd, jeżeli nic nie ulegnie zmianie. Wszyscy żyli w pewnym zawieszeniu, mama loczka cały czas im pomagała i nie potrafiła wrócić do swojego domu na dłużej niż trzy dni, Gemma wpadała każdego dnia, tak samo jak Niall. Czuł, że zabiera im wolny czas i spokój, ale tylko dzięki nim mógł przespać chociaż kilka godzin i funkcjonować normalnie.
***
Niall zerkał na schody zastanawiając się, czy Louis zasnął razem z dziećmi, czy może po prostu nie ma ochoty na ich towarzystwo. Przy całej złości na szatyna musiał przyznać, że wcale mu się nie dziwił. Cały czas zastanawiał się, jak to możliwe, że ten nie uciekł jeszcze z krzykiem i wytrwale jest na posterunku, zajmuje się dziećmi, troszczy o Harry’ego, rozmawia z Anne i znosi ich wszystkich. To było godne podziwu i potrafił to przyznać bez zająknięcia.
- Myślę, że on potrzebował chwili spokoju i jesteśmy skazani na swoje towarzystwo – Gemma odezwała się po dłuższej chwili milczenia, gdy oboje nasłuchiwali jakiś dźwięków z sypialni szatyna.
- Nie mam zamiaru narzekać – uśmiechnął się do siostry Harry’ego i rozsiadł wygodniej na fotelu, który od jakiegoś czasu traktował jak swój.
- Ja również, więc powiedz mi, ponieważ mam wrażenie, że coś przede mną ukrywacie od samego początku, o co chodzi? – brunetka wpatrywała się w niego z miną, która świadczyła tylko o tym, że nie ma najmniejszych szans, by wymigać się i uciec przed wyznaniem prawdy. Nie chciał być osobą, która opowie o tym co działo się kiedyś, to Harry albo Louis powinni powiedzieć jej prawdę. To nie była jego historia, więc nie powinien się nią dzielić, ale z drugiej strony to była najbliższa rodzina loczka, więc chyba mogła poznać chociaż fragment skrywanego sekretu. – Widzę jak starasz się ułożyć w głowie jakąś wersję, którą mi sprzedaż, więc od razu uprzedzę, że chcę prawdę Niall, a nie jakąś okrojoną historyjkę, która ma tylko zamydlić mi oczy ok.? Nie jestem głupia, widzę jak ty i Lou patrzycie na siebie ze złością, a mama ciągle spogląda mu na ręce. To nie jest normalne, więc mów.
- Dobra, ale wiedz, że to nie ja powinienem o tym mówić i jeśli Harry będzie chciał mnie zamordować to będzie tylko i wyłącznie twoja wina – powiedział lekko, chcąc rozładować napiętą atmosferę, która wytworzyła się pomiędzy nimi.
- Nie dramatyzuj, cieszyłabym się gdyby Harry pokazał chociaż cień emocji na swojej twarzy, więc zaryzykujmy.
- Nie będę się rozwodził dobrze? Oni na pewno opowiedzą ci kiedyś więcej, ale ja powiem tylko to co najistotniejsze. – Nie miał zamiaru kłamać, ale nie musiał mówić o wszystkim – jakiś czas temu pomiędzy Lou i Harrym do czegoś doszło i Harry był w ciąży. Wtedy Louis nie był taki jak teraz, spotykał się z Eleanor i okazał się całkowitym dupkiem, który miał gdzieś twojego brata i dzieci. Mówił wtedy dużo beznadziejnych słów o których nie chcę sobie przypominać i to wszystko doprowadziło do poronienia. Harry wtedy był całkowicie załamany, ale otrząsnął się z tego i wszystko było w porządku. Nie dopuszczał do siebie Louisa, który chyba poszedł po rozum do głowy i zaczął o niego zabiegać i przepraszać, a to doprowadziło nas do obecnej sytuacji czyli kolejnej ciąży i tego co dzieje się teraz. Koniec, cała historia w skrócie.
- Oni przeżyli bardzo dużo prawda? – Gemma nie wydawała się zszokowana tym co powiedział, była raczej zamyślona i dziwnie spokojna.
- Tak, za dużo jak na tak młody wiek, szczególnie Harry. Nie dziwię się, że teraz dopadło go załamanie. Wtedy wyszedł z wszystkiego za szybko, wrócił do nas, do swojego normalnego życia i starał się zapomnieć, ale pewne sprawy nie ułożyły się tak jak powinny w jego głowie. Myślę, że teraz mamy tego efekty – nie chciał mówić zbyt głośno, Louis nie musiał tego słyszeć. Ta rozmowa nie była przeznaczona dla jego uszu.
- Harry musi go kochać. Inaczej nie wybaczyłby mu tego, jak zachowywał się podczas pierwszej ciąży. Wiem, że nie mówisz mi wszystkiego, zachowanie Louisa musiało być okropne i pewnie znienawidziłabym go gdybym poznała całą prawd��. Teraz już rozumiem, dlaczego tak się zachowujesz, dlaczego traktujesz go w ten sposób, ale chyba warto dać mu szansę, w końcu sam Harry pozwolił mu na bycie obok siebie – kobieta była zmieszana, tego był pewien, ale jej sympatia do Louisa nie pozwalała jej na okazywanie złości, a już tym bardziej nienawiści. Zresztą teraz on sam przekonywał się do szatyna i powoli wyrzucał z głowy nieprzychylne wspomnienia. Wiedział, że Tomlinson przeszedł test, a to co robi teraz jest godne podziwu. – Naprawdę chciałabym żeby Harry do nas wrócił, żeby zachowywał się jak dawniej. Nawet te jego ciążowe zrzędzenie i ciągły płacz były lepsze niż to co mamy teraz. Boję się, że to odbije się na chłopcach w przyszłości.
- Louis odwala kawał dobrej roboty, więc może Tristan i Kieran nie odczują tego tal bardzo. Nawet teraz włączył im wywiady Harry’ego tak, by słuchali jego głosu. – Starał się poprawić humor brunetki, miał dość smutku, który panował w tym domu. Czasami atmosfera przygnębienia była nie do zniesienia. – Z Harrym niedługo będzie w porządku, zobaczysz wszystko wróci do normy i razem będziemy im dokuczać i się z nich śmiać.
- Obyś miał rację, bo mama jest już cieniem dawnej siebie – Gemma westchnęła i zmarszczyła brwi na huk, który rozległ się na piętrze. Jej mama pojawiła się w salonie zaalarmowana hałasem
- Co się tam dzieje? – Anne była zaniepokojona, tak jak oni wszyscy. Nie wiedzieli czego mogą się spodziewać po Harrym w obecnym stanie.
- Nie wiem, ale zaraz to sprawdzę – podniósł się z fotela, ale chwilę później rozpętało się prawdziwe piekło.
***
Harry chciał wyjść z domu. Czuł, że jeśli spędzi jeszcze chwilę w czterech ścianach to oszaleje i popadnie w obłęd. Przebrał się i stanął przed lustrem chcąc przejrzeć się i poprawić włosy do których cały czas nie mógł się przyzwyczaić. Przeczesał palcami krótkie kosmyki udając, że jest zadowolony z tego co widzi. Wahał się przed założeniem czapki na głowę, ostatnio wychodził z domu tylko z nakryciem głowy nie chcąc, by ktokolwiek zobaczył nową fryzurę. Chciał odejść, gdy coś przykuło jego spojrzenie. Wyjątkowo nie ubrał luźnej koszuli i teraz jego brzuch odznaczał się wyraźnie. Czasami zapominał, jak teraz wygląda jego ciało, nie potrafił patrzeć na siebie w lustrze zbyt długo, w zasadzie omijał je. Teraz przypadkiem zapatrzył się i nie potrafił znieść tego co zobaczył.
Czuł się okropnie, był okropny i brzydki. Nigdy nie czuł się zakompleksiony, miał wysokie poczucie własnej wartości i podobał się sobie. Wiedział, że ludzie zwracają na niego uwagę i lubił to uczucie bycia podziwianym i pożądanym, a teraz to wszystko uległo zmianie. Nie czuł się dobrze we własnej skórze. Sam do końca nie wiedział co mu nie pasuje, ale czuł łzy, które zaczęły spływać po policzkach i paliły go całym żalem i smutkiem, który w sobie nosił. Wpatrywał się w swoje odbicie i nie widział już dawnego siebie, jego ciało zmieniło się diametralnie. Nie miał mięśni, a jego brzuch był miękki i wystający, boczki, których kiedyś się pozbył teraz wróciły. Czuł się gruby i rozlały, wiedział, że nie spodobałby się nikomu. Cieszył się, że Louis zajmuje się dziećmi, przynajmniej nie miał czasu na obejmowanie go. Nie zniósłby jego spojrzenia pełnego zawodu i obrzydzenia.
Zresztą sam już nie wiedział, jak chciałby wyglądać. Kiedyś czuł się dobrze w długich włosach, odrobinę dziewczęcych ubraniach i cieszył się, że potrafił łączyć swoją delikatną i męską stronę. Teraz wydawało mu się, że Louis zainteresował się nim tylko dlatego, że zauważył w nim ten babski element jego osobowości. Wiedział, że szatyn miałby go gdzieś i poleciałby do Eleanor gdyby nie to, że mógł urodzić mu dzieci, więc w niczym nie był gorszy od kobiet. Czuł się wykorzystany i zdradzony. Świadomość, że jest zakochany w osobie, która jest z nim tylko dla korzyści, tylko dla tego, że czasami ubiera się mniej męsko i lubi się przytulać, tylko z powodu tego, że może rodzić dzieci. To było nie do zniesienia. Dlatego obciął włosy, które uwielbiał, chciał poczuć się męsko, przecież był facetem. Tylko, że to wcale nie pomogło, ponieważ sam już nie wiedział kim był i co czuł. Lubił swoją wrażliwość, kochał bycie w ciąży, zachwycała go świadomość, że może nosić pod sercem dzieci swoje i Louisa.
Teraz to wszystko przysłoniła mgiełka złości do siebie i całego świata, nie wiedział, czy może powinien pokazać Louisowi, że nie jest kobietą, że jest mężczyzną z krwi i kości, nie ma w nim nic damskiego. Czuł, że wariuje. Czasami wydawało mu się, że jego myśli są irracjonalne, skrócenie włosów nic nie dało, było tylko gorzej. Tęsknił za Louisem, ale bał się, że jego przypuszczenia się sprawdzą. Chciał tylko poczuć, że jest chciany i kochany, ale nie jako zastępstwo Eleanor czy innej kobiety.
Dotknął swojego odbicia w lustrze i rozpłakał się głośno. Nie mógł znieść tej samotności i pustki, którą czuł każdego dnia. Tęsknił za Louisem, za swoją rodziną, chciał czuć się tak jak wcześniej. Nie chciał patrzeć na swoje beznadziejne ciało. Głośne szlochy wydobywały się z jego ust, a dreszcze wstrząsały całym ciałem. Nie radził sobie, ale musiał zebrać się w całość i wyjść z tego domu. Musiał stąd uciec. Podniósł się z kolan na które upadł w trakcie płaczu i wytarł twarz rękawem. Miał nadzieję, że nie spotka nikogo w drodze do drzwi. Wyszedł z pokoju i zbiegł po schodach, chcąc przemknąć niezauważonym. Niestety nie udało mu się, a znajome głosy sprawiły, że poczuł wściekłość.
- Harry, skarbie chodź do nas – jego mama uśmiechała się tak jak zawsze, ale czuł podenerwowanie w jej głosie. Nie chciał z nimi rozmawiać.
- Wychodzę – rzucił krótko, nie chcąc wdawać się w szczegóły. Nie musiał się nikomu tłumaczyć.
- Spędź z nami trochę czasu, dawno nie rozmawialiśmy – Anne ciągle próbowała przekonać go do zostania, a on czuł, jak wściekłość, smutek i wszystkie złe emocje które się w nim kumulowały od tygodnie teraz są bliskie wydostania się.
- Czego chcecie? – wszedł do salonu i spojrzał po kolei na każdą osobę w pokoju.
- Porozmawiać z tobą Hazz, spędzić trochę czasu razem – Gemma odezwała się nagle, zaskakują go. Nie chciał konfrontować się z nimi wszystkimi, szczególnie z Louisem, który wpatrywał się w niego przez cały czas. Czuł jego wzrok na sobie.
- Nie mam czasu i ochoty na rozmowę, więc dajcie mi spokój – warknął i chciał wyjść, gdy zatrzymał go głos Nialla.
- Stary, uspokój się, one chcą tylko trochę z tobą pobyć, stęskniły się za tobą, nie naskakuj na nie.
- Wiesz co Niall, odczep się i zajmij swoimi sprawami, przestań przesiadywać w moim domu! – krzyknął rozwścieczony, tracąc panowanie nad sobą. Czuł jak serce zaczyna bić coraz szybciej, a oddech przyspiesza. Wiedział co to oznacza, ale nie potrafił tego powstrzymać. – Zresztą to się tyczy was wszystkich, odwalcie się i dajcie mi w końcu święty spokój. Rządzicie się w moim domu i zachowujecie jakbyście byli u siebie, ale nie jesteście! – chwycił wazon, który miał pod ręką i rzucił nim przez cały pokój, trafiając w ścianę ozdobioną zdjęciami. – Mam was wszystkich dość, zamęczacie mnie! Cięgle czegoś ode mnie chcecie, cały czas Harry to Harry tamto. – Nie panował nad sobą, rzucał wszystkim co wpadło mu w ręce, nie myśląc czy skrzywdzi kogoś i zrani. – Wynoście się wszyscy, wypieprzajcie stąd w tej chwili! – wydarł się na cały głos, wskazując ręką drzwi. – Nienawidzę was, wynoście się!
Zauważył, że mama, Gemma i Niall podnoszą się powoli i wymijając go ostrożnie wychodzą z domu. Z trudem łapał oddech, wiedział, że ma atak paniki i to może skończyć się źle, ale nie istniało nic co pomogłoby mu pomóc w tym momencie. Usłyszał za sobą kroki i wiedział, że została z nim tylko jedna osoba.
- Hazz – zaczął szatyn i chciał go objąć, ale Harry odepchnął go mocno – proszę cię, uspokój się.
- Spadaj, śmierdzisz dziećmi, nie mogę znieść tego wszystkiego – warknął, patrząc złowrogo na mężczyznę. – To dotyczyło także ciebie, wynoś się Louis. – Patrzył na Lou, który nawet się nie poruszył, ale nie miał zamiaru czekać lub pozwolić się ignorować. – Świetnie, nie? To w takim razie ja idę.
- To idź – mruknął szatyn, spoglądając na niego z czymś co przypominało Harry’emu litość.
- To idę! – krzyknął, mając nadzieję, że obudzi dzieci, że Lou będzie musiał do nich pójść, że nareszcie zostawi Harry’ego tak jak sobie to zaplanował.
- To idź – powtórzył niewzruszony Tomlinson, zaplatając ramiona na klatce piersiowej. Obserwując ze spokojem, jak zagubiony chłopak miota się po salonie.
- To idę – wbiegł po schodach, wyciągnął podróżną torbę i wrzucił do niej jakieś przypadkowe ubrania.
Nie tego się spodziewał, ale był już wyczerpany, nie zorientował się, że płakał przez cały ten czas, gdy krzyczał. Jego oddech urywał się i czuł, że nie ma siły by zrobić krok. Zmusił się do tego, musiał opuścić to miejsce, tych ludzi, którzy na siłę chcieli go zmienić, uczynić kimś innym. Musiał zniknąć z tego domu, który… zatrzymał się nagle w połowie drogie uzmysławiając coś sobie. Przecież był u siebie, to jego dom, nikogo innego tylko jego. Nie mieli prawa sprawiać, by tak bardzo pragnął ucieczki. Nie mógł stąd wyjść, to było jego miejsce. Upuścił torbę i podreptał do kanapy rzucając się na nią bez słowa. Czuł na sobie wzrok Louisa, bał się na niego spojrzeć, wstydził się swojego zachowania, które dopiero teraz do niego docierało. Odważył się podnieść wzrok i rozejrzeć się po pokoju, ale to nie był dobry pomysł. Teraz zauważył ile szkód narobił, porozbijał wazony, pozrzucał ramki, jego ulubione świeczki leżały na podłodze. Zachował się jak wariat i nie chciał nawet myśleć o tym co pomyślała sobie o nim mama, siostra i Niall.
Usłyszał jakiś hałas, był świadomy, że to na pewno Lou, ale i tak musiał sprawdzić. Obiecał, że spojrzy tylko na kilka sekund, żeby dowiedzieć się co robi szatyn, ale widok sprzątającego i krzątającego się po salonie szatyna sprawił, że chciał płakać i zwinąć się w kulkę. To było niezręczne, siedzieć i gapić się w swoje kolana, kiedy Louis sprzątał bałagan, którego przecież nie zrobił. Nie wiedział, jak to się stało, że nagle role się odwróciły i wszystko stanęło do góry nogami, nie tak powinno być. Chciał, by nareszcie było jak dawniej. Nie odezwał się słowem, chociaż jedyne czego pragnął to właśnie mówić, wyrzucić z siebie cały ból i żal, podzielić się z kimś tym nieznośnym uczuciem w klatce piersiowej. Pozwolił, by szatyn posprzątał cały pokój, pogłaskał go po głowie i wyszedł, gdy tylko rozległ się płacz dzieci.
Nie wiedział, kiedy jego życie stało się takie pochrzanione, kiedy on sam stał się takim idiotą. Chciał coś naprawić, wrócić na właściwy tor, ale potrzebował jeszcze czasu, kilku dni, gdy zbierze się na odwagę i rzuci Louisowi w twarz całą złość, którą w sobie nosi. Wtedy postawi wszystko na jedną kartę i pozwoli, by ten domek z kart runął pod jednym niewłaściwym dotykiem. Dowie się co myśli o nim szatyn, wyzna co on myśli o tej całej sytuacji i może nareszcie odetchnie pełną piersią.
Tylko, że musi jeszcze poczekać, ten dzień jeszcze nie nadszedł, ale nadejdzie już niedługo i wtedy bariery opadną i Harry miał tylko nadzieję, że nie stchórzy, nie ucieknie i będzie wstanie wysłuchać tego co powie mu Louis.
***
Louis zamknął za sobą drzwi i oparł się o drewno, które jako jedyne utrzymywało go w pionie. Miał wrażenie, że zaraz straci przytomność z nerwów i napięcia, które odczuwał. Nigdy nie widział Harry’ego w takim stanie, chciał z nim porozmawiać, wyciągnąć z niego całą prawdę, ale wiedział, że to nie był dobry moment, nie chwilę po załamaniu loczka.
Nie przyznałby się do tego przed nikim, ale słyszał to co mówił Harry zamknięty w swoim pokoju. Teraz wiedział, że Harry nie miał depresji poporodowej, to było zupełnie coś innego, loczek płakał i mówił coś szybko i małoskładnie, ale nie trudno było zrozumieć, że cierpi, ponieważ nie czuje się dobrze w swoim ciele, jest samotny i zrozpaczony. To bolało, świadomość, że oni zrobiliby dla niego wszystko, każdy z nich chciał zaopiekować się Harrym, pomóc mu, wspierać i wyciągnąć w jego stronę dłoń, a on czuł się samotny i niechciany. Lou nie rozumiał tego, nie wiedział, jak zielonooki może odsuwać od siebie dzieci, które przecież kochały go najmocniej na tym cholernym świecie.
Musiał odpocząć, przespać się z tym wszystkim i może jutro stanie przed Harrym i powie mu, że jest piękny i kochany, że zrobi dla niego wszystko i nie chciałby u swego boku nikogo innego, ale teraz musiał się położyć, by uspokoić nerwy i nie zrobić czegoś głupiego.
Porozmawiają jutro i wyjaśnią sobie wszystko, a później będzie już tylko dobrze, a może nawet i lepiej, ponieważ nie było opcji, by Lou zostawił tę sytuację taką jaka jest teraz.
12 notes
·
View notes
Text
23.07.23
Ew. Marka 13:24-37
(24) Ale w owe dni, które nastaną po tej udręce, zaćmi się słońce i księżyc nie zajaśnieje swoim blaskiem, (25) i gwiazdy spadać będą z nieba, i moce niebieskie będą poruszone. (26) A wtedy ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach z wielką mocą i chwałą. (27) I wówczas pośle aniołów, i zgromadzi wybranych swoich z czterech stron świata, od krańca ziemi aż po kraniec nieba. (28) A od figowego drzewa uczcie się podobieństwa: Gdy gałąź jego już mięknie i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. (29) Tak i wy, gdy ujrzycie, że to się dzieje, wiedzcie, że blisko jest, już u drzwi. (30) Zaprawdę powiadam wam, że nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. (31) Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. (32) Ale o tym dniu i godzinie nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec. (33) Baczcie, czuwajcie; nie wiecie bowiem, kiedy ten czas nastanie. (34) Jest to tak, jak u człowieka, który odjechał, zostawił dom swój, dał władzę sługom swoim, każdemu wyznaczył jego zadanie, a odźwiernemu nakazał, aby czuwał. (35) Czuwajcie więc, bo nie wiecie, kiedy pan domu przyjdzie: czy wieczorem, czy o północy, czy gdy kur zapieje, czy rankiem. (36) Aby gdy przyjdzie, nie zastał was śpiącymi. (37) To, co wam mówię, mówię wszystkim: Czuwajcie!
Tematem jest nadchodzący, przyszły Ucisk. Rozdział rozpoczyna się ilustracją czasu nazywanego “czasem utrapienia dla Jakuba” (Jer 30:7). Będzie trwał przez siedem lat, ale ostatnia połowa będzie bardziej intensywną. Wszystko to będzie miało miejsce po pochwyceniu Kościoła (1 Tes 4:13-18). Nasz paragraf mówi o rzeczach, które nastaną “po tej udręce “ (w.24), kiedy Chrystus przyjdzie w mocy i chwale. Będzie wiele zaburzeń słońca, księżyca i gwiazd. Tylko wtedy ludzie zobaczą “Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach” (w.26). Często nazywane jest to Objawieniem się Chrystusa (Obj 19:11-16). Pasuje tu podobieństwo o drzewie figowym, które Pan powiedział odnosząc się do Izraela (w. 28, również 11:12-14). Przywołasz teraz pewnie w pamieci, że Ucisk sprawi, że wybrany Izrael zostanie przywiedziony do prawdziwej wiary w Tego, którego przebili (Zach 12:10). Czy prorockie drzewko figowe zaczyna dzisiaj obradzać? Chociaż dziś wielu Żydów z całego świata powraca do ziemi Izraela i bardzo ją sobie ceni, to nie robią tego w wierze. Punktem odniesienia jest tutaj co Bóg robi, aby przywieść do siebie Izrael w czasie Ucisku. Wierzymy, że odniesienie się do “pokolenia” (w.30) do rasy Żydów oznacza, że Żydzi będą mieli swoją tożsamość jako naród, dopóki te rzeczy się nie spełnią. Izrael jest narodem cudu zachowanym przez Boga jako Jego wybrany naród. Przykazanie, żeby “czuwać” jasno odnosi się do oczekiwania dnia kiedy On pojawi się w chwale. Oczywiście, Kościół wie o tym, że On przyjdzie jeszcze przed tymi wydarzeniami. My również mamy „czekać na Syna Nieba” z oczekiwaniem (1 Tes 1:10).
Krok Życiowy
Ta nadzieja powrotu Chrystusa to oczyszczająca nadzieja. Pamiętaj: “I każdy, kto tę nadzieję w Nim pokłada, oczyszcza się, tak jak On jest czysty” (1 Jana 3.3). Być może powinieneś dodać osobistą prośbę modlitewną do swojej listy o jakąś sferę Twojego życia, która potrzebuje Bożej pomocy w „oczyszczeniu”!
0 notes
Text
Spoilers!
Mokushiroku no yonkishi rozdział 14 Samotna córka część 2
#nanatsu no taizai#nnt#seven deadly sins#mokushiroku no yon kishi#the four knights of the apocalypse
19 notes
·
View notes
Text
I posted 908 times in 2021
286 posts created (31%)
622 posts reblogged (69%)
For every post I created, I reblogged 2.2 posts.
I added 606 tags in 2021
#jarzebinka - 168 posts
#huncwoci - 115 posts
#powolne spalanie - 69 posts
#james potter - 54 posts
#lily evans - 53 posts
#policz do trzech - 44 posts
#jily fanfiction - 31 posts
#przelom - 28 posts
#harry potter - 24 posts
#wczoraj dziś jutro - 20 posts
Longest Tag: 42 characters
#najśmieszniejsze fanfiction jakie czytałam
My Top Posts in 2021
#5
Co zrobiłam z wolną godziną tego wieczoru? Czy właśnie rozpisałam sobie krótkie, dwurozdziałowe opowiadanie o Harrym i Ginny? Być może! Czy mam już napisane pół pierwszego rozdziału? Być może ;)
Tak tylko ostrzegam, jakby nagle coś się pojawiło na ff.net w przeciągu najbliższego miesiąca ;)
15 notes • Posted 2021-06-27 19:34:00 GMT
#4
“Your father is alive in you, Harry, and shows himself most plainly when you need of him. How else could you produce that particular Patronus? Prongs rode again last night.”
― J.K. Rowling, Harry Potter and the Prisoner of Azkaban
17 notes • Posted 2021-05-24 15:37:29 GMT
#3
Na osłodę zakończenia Powolnego Spalania napisałam właśnie długą scenę pomiędzy Lily i Jamesem, która jest stanowczo w kategorii M. Teraz został mi jedynie ostatni rozdział i epilog... Pisanie tego opowiadania to była bardzo fajna przygoda!
20 notes • Posted 2021-09-09 12:34:09 GMT
#2
Borze Szumiący... Serial HBO o Smarkerusie to chyba najgorszy możliwy scenariusz dla nas, Huncwotek! Wyobraźcie sobie tylko, jak zostanie tam przedstawiony James... Na pewno wcisną nam jakiegoś smuta o tym, jakie to miał straszne dzieciństwo i ciężki los popchnął go w ręce magicznych nazistów, a to przecież dobry chłopak był... No i Lily na 100% go kochała, tylko się pogubiła w życiu...
28 notes • Posted 2021-09-14 13:57:12 GMT
#1
Cześć! W zasadzie to nie piszę z pytaniem, a skargą. Odkąd skończyłam czytać twoje opowiadania czuję niezapełnialną, ziejącą i wrzeszczącą pustkę. Kiedyś, dawno temu czytałam już twój tekst, konkretnie "Zielone Oczy", ostatnio postanowiłam do nich powrócić i wtedy zauważyłam, że piszesz zupełnie nowe historie. Zaczęłam je czytać i cóż - przepadłam. Nie mogę się doczekać kontynuacji, a że cierpliwość nigdy nie była moją mocną stroną to ogromnie przy tym cierpię. Dzięki za fajne chwile czytania :)
Takie skargi to ja mogę przyjmować codziennie ;) W ogóle to, że ktoś po tylu latach postanowił wrócić do Zielonych Oczu jest dla mnie po prostu... wow! Serio. Cieszę się bardzo, że nowe opowiadania Ci się podobają i będzie mi bardzo miło, jak postanowisz pod nimi zostawić swoją opinię.
Zostań tu ze mną na dłużej, jak tylko masz ochotę ;) Zapraszam.
31 notes • Posted 2021-08-09 17:55:37 GMT
Get your Tumblr 2021 Year in Review →
2 notes
·
View notes
Text
Moja opinia i masa niepoukładanych myśli o The Owl House S2E1:
Uwaga, spoilery!
Uwielbiam nawiązanie do pierwszego odcinka pierwszego sezonu na początku. To było zabawne (i całkiem słodkie)
To, że Eda bez portalu (i magii) jest tak trochę bez pracy jest poruszone (jak powinno!) mimo, że można o tym łatwo zapomnieć. Ostatni raz do tego nawiązywali... em... podczas debiutu Lilith? Chyba? (to było tak bardzo na początku s1...)
Also, każda interakcja między Edą i Lilith to czyste złoto i zasługuje na 10/10.
To, że obie siostry mają masę problemów z przystosowaniem się do nowej sytuacji (i że Lilith wciąż musi pracować na zaufanie) jest cudowne. Nawet jeśli w kolejnych odcinkach wszyscy już będą się przyjaźnić, miło jest mieć taki odcinek przejściowy.
No i Luz. Oh, Luz. Luz ma za sobą już dwa odcinki poczucia winy po tym co stało się z Edą (mimo, że Lilith dosłownie żyje z nimi pod jednym dachem i można by do nią tak dużo łatwiej o to wszystko obwinić...) Naprawdę mi było jej szkoda. Zwłaszcza kiedy Eda powiedziała, że specjalnie kupuje ulubione jedzenie Luz... Uwielbiam kiedy Eda matkuje Luz! (i lubię nawiązanie do tego, że Luz najwidoczniej nie może jeść za dużo rzeczy z Boiling Isle)
Hoody i Lilith byli naprawdę zabawni. (ale tak trochę o nich zapomniałam na moment XD)
Chyba teraz wrócę do zachwycania się Lilith, sorry. Ale uwielbiam jej brak poczucia własnej wartości. W przeciwieństwie do Edy, która spędziła ostatnie tygodnie (???) adoptując dzieci i pozwalając 14-latce polepszać jej życie, a wcześniej spędziła lata jako "dziwak" bez miejsca, poza tym, które sama sobie stworzy, dla Lilith bycie potężną wiedźmą i częścią, a później też głową, em... sabatu imperatora? (nie, nie mam pojęcia jak to się tłumaczy na polski. szukałam tego przez 10 minut i nie znalazłam. nie, nie puściłam przetłumaczonego odcinka) było częścią, jeśli nie całą jej tożsamością. To była miarka jej wartości, którą właśnie straciła i musi się z tym pogodzić. Musi to zaakceptować. Albo po prostu rzutuję samą siebie na postać fikcyjną. Czasem się zdarza.
O! Byli piraci! Uwielbiam piratów! I uwielbiam, jak Luz radziła sobie ze wszystkim. I jak miła i akceptująca była załoga wobec niej. Było ich trochę za mało, ale to nie jest show o piratach, więc nie mogę narzekać. (płacze w kącie czekając na nowy rozdział One Piece)
A, no i Eda nauczyła się robić słodkie, małe światełka z papieru. To też się zdarzyło.
Okej, to chyba tyle. Wiem, że to jest chaos i bałagan. To dosłownie moje myśli tuż po odcinku. Mam nadzieje, że kogoś to obchodziło.
#the owl house#season 2#toh season 2#toh spoilers#my opinion#analyse i think#or not#it's more like first impression
4 notes
·
View notes
Photo
Faux pas - Rozdział 14 (on Wattpad) https://my.w.tt/nV75eGqRGcb "Zmienię się" Adrien obiecał sobie wiele, nie zmienił niczego. A przynajmniej do momentu, w którym razem z Marinette, stanął naprzeciw najgorszego przeciwnika w całym jego życiu... Naprzeciw samego siebie.
#adrienette#biedronka#czarnykot#marichat#miraculous#miraculum#mirakulum#fanfiction#books#wattpad#amreading
13 notes
·
View notes