#na wesoło
Explore tagged Tumblr posts
relewantna84 · 1 year ago
Text
Tumblr media
3 notes · View notes
polishwave · 2 months ago
Note
widziałæś dziki w gdyni
Kurwa, anon, przy Falowcu w Gdańsku dopiero co chodziło sobie stado 9 dzików w biały dzień przez parę tygodni i się pasło na trawniku, zupełnie mając wyjebane na ludzi obok, tylko ogonami skurwysyny merdały wesoło. Nie musiałam do Gdyni jechać xDDD
66 notes · View notes
chimerqa · 4 months ago
Text
Obudziła mnie zimna chłosta po pośladkach. Wiatr hulał wesoło w pokoju. Odprężyłam się tej nocy. Wyjrzałam za okno. Piękna, wrześniowa aura. Lekka mgiełka (mieszkam z 300m od Odry), chłodne powietrze, lekki deszczyk. Z podniecenia zeszkliły mi się oczy. Zrozumiałam, że kocham jesień!
Tumblr media
Takie śniadanie opierdoliłam :D a do pracy wzięłam owsiankę na zimno
27 notes · View notes
borntodie523 · 5 months ago
Text
Jak mnoe to wkurza ze moja mama nie potrafi panować nad emocjami. Ciagle się drze i sama się nakręca.
Weszła mi do pokoju. Pyta się czy pójdę jej po szczaw do zupy i papierosy. Sapnelam, no bo nie ukrywam nie chciało mi się isc tylko po to wieczorem do sklepu. Spytałam się czy jej partner nie będzie może jakoś zaraz wracać i czy on nie mógłby tego kupić. (No bo po co ja mam isc na darmo skoro on byłby szybciej autem a i tak jedzie po zakupy) Ona postanowiła nie odpowiadac tylko wyszła i trzasnęła drzwiami. Pomyślałam ze poszła do niego zadzwonic. Po paru minutach wbiega mi do pokoju zaczyna się na mnie wydzierać (nie zadzwoniła do niego) ze on jej nie kupi papierosów ze jak zwykle mam problem ze cały dzień w domu siedzę ze każdy inny z zakupami dla matki lata.
I okej, mogło ja zirytować to sapnięcie, rozumiem. ALE gdyby zamiast się obrazac i trzaskać drzwiami powiedziała mi ze jej partner nie może jechać to bym powiedziała okej i bym jej poszła po te papierosy i szczaw. Ale ona postanowiła się drzeć.
Codziennie się drze, dosłownie o wszystko i na każdego i mam tego dosc. Próbuje spać to się drze, rano się drze, jak przyjdzie z pracy to się drze. I to nie tak ze krzyknie. Ona się wydziera a później powtarza to wszystko w kółko dalej się wydzierając sama do siebie przez kolejną godzinę.
Wyszłam z pokoju, nie chciałam się zniżać do jej poziomu wiec zaczęłam jej normalnie mówić. Ona się jednak darła. W końcu ja sama wydarlam się tak ze sobie zdarłam gardło żeby dała mi dojść do słowa. Mówiłam spokojnie i oczywisxie wciąż mi przerywała krzykiem.
Krzyczała ze mi się wiecznie nic nie chce, ze zmęczona królewna itp
I ja mówię ze tak, nikomu się nie chce. Sama przecież prosi mnie bo JEJ się nie chce isc samej. I żeby pomyślała ze tak, jak wievzorem ktoś mnie prosi żeby isc po jedna rzecz to może mi się po ludzku nie chcieć (co nie zmienia faktu ze gdyby nie było innej opcji to bym to zrobiła i tyle)
Ta się nadal darła na mnie
Przyszedł kot to zaczęła się na niego drzeć i na mnie ze wievej im jedzenia nie kupi bo jej się nie chce i ze mam mu wyczarować jedzenie bo ona mu nie da. Poszłam, wzięłam mięso o którym mówiła przedwxzoraj ze mogę dać dla kota a ta zaczęła się nagle drzeć ze to na kanapki i mam to zostawić. Powiedziałam ze przecież mówiła ze mogę to widać ze się zakłopotała ale i tak się wydzierala.
Powiedziałam żeby się do mnie nie odzywała jak ma się drzeć bo to się robi aż śmieszne xo ona nakręca żeby tylko wymyślić nowy problem.
Przestałam się odzywać w ona widząc to zaczęła się drzeć ze nic mi więcej nie kupi do jedzenia i ze pisze do partnera ze ma kupić szczaw a to co ja mu pisałam to ma nie kupować.
Poszłam do pokoju usiadłam.
Weszła, wydarła się na mnie
Wyszła
Znowu weszła zaczęła krzyczeć ze mam się ubrać i isc
to ja mówię ze nie i ze bym poszła gdyby mnie tak nie potraktowała bo ja nie będę słuchać jak ktoś się na mnie drze a później wesoło robić tego co on sobie życzy
wyszła
weszła i spytała znowu krzykiem czy idę i xos jeszcze pogadała
kazałam jej wyjsx i powiedziałam ze nie będę z nią rozmawiać i zavzelam mieć łzy w oczach
po jakimś czasie przyszła i powiedziała ze może mnie przeprosić za to ze krzyxzala
ja próbowałam jej wyjaśnić ze nie lubię jak krzyczy i się poryczalam wiec kazałam jej wyjsx
wyszła i już jesy cicho, xhyba ogarnela ze trochę przesadziła
xd
jak to napisałam to znowu weszła wkurzona i mówi ze pyta ostatni raz czy pójdę jej po zakupy
łzy mi lecą ale powiedziałam ze nie
Ja naprawdę rozumiem ze mogła być zirytowana ale ja jej na początku nawwt nie odmówiłam. A ja nie pozwolę sobie żeby ktoś darł na mnie morde i traktował mnie jak gowno bo to mój rodzic. Nienawidzę tego krzyku
24 notes · View notes
pozartaa · 11 months ago
Text
29.12.23 UTRZYMANIE WAGI dzień 303 Dzień Bez Liczenia Kalorii 6/8 w grudniu Zjedzone: ???? kcal (limit +/-2100 kcal)
Przerwa Świąteczna na Blogu VI
Pieśni o zbyt krótkim dniu
Nocka minęła spokojnie. Od razu po wyjściu z pracy o 7:00 poszłam na paznokcie. Wiecie jak się wybiera kolor po 12 godzinach bez snu i jak się siedzi na fotelu u pani, która próbuje do Ciebie wesoło zagadać? Bardzo drętwo... "I don't care... Whatever... Please, do it faster"
Tumblr media Tumblr media
Najgorsze w tym wszystkim to, że mam tylko pół dnia żeby się przygotować, bo czekają mnie teraz dwie dnióweczki w tym jedna (jutro) na gościnnych występach.
Styczniowy grafik już mam - nie ma miejsca na żadne maratony chciwości. Muszę też przygotować kalendarz do posta przypiętego. Za dwa dni wraca stary post na swoje miejsce 😉 - koniec przerwy świątecznej na blogu!
Tumblr media Tumblr media
Odespałam do 14:00 resztę dnia poświęciłam na stanie w kuchni ( choć miałam gotowce) i hop siup - koniec dnia.
***
Coraz bardziej doskwiera mi brak Fitatu. Niby więcej luzu, ale mam wrażenie, że to zbyt du��y chaos ja dla mnie. Nie tyle kwestia kontroli, co kwestia organizacji.
Psioczyłam jeszcze wczoraj - na to, że blog jest dla mnie czasami uciążliwy jak praca domowa. Aaaale... też od dwóch lat jest moją motywacją, osobistym trackerem oraz pomaga mi się zorganizować. Bez tego na dłuższą metę czuje się nieco zawieszona i odcięta.
***
Wieczorem jeszcze wyskoczyliśmy na małe zakupy. Złożyłam sobie Flareona z klocków i tak mi ten zbyt krótki dzień zleciał.
Tumblr media Tumblr media
Dobrej nocy wam życzę!
43 notes · View notes
jazumst · 5 months ago
Text
Jazu na pustkowiach
Żeby Was... Coś wieloponiedziałkowe te tygodnie :/ Posłuchajcie:
Wstaję rano, chcę zrobić kawę. Taaa... Nie ma wody w kranie. No kurwa! Żadnej kartki, informacji, nic... Wyłączyli i chuj. Radź se. W czajniku też sucho, bo Piąty wdał się w starego, i woda w czajniku go w jądra pali, więc całą zawsze wylewa. W dzbanku z filtrem też sucho, bo czemu by nie. W ekspresie też sucho, bo młody kawę z ekspresu traktuje jak napój. Szkoda, że kurwixom nie mogę podebrać :P
//
Kto wczoraj pół zmiany rysował tabelki w zeszycie?! Tak, ja. Piękna to była zmiana, nie zapomnę jej nigdy. - Na początku Kiero poustawiała pionki. Ja kasa i głównie sklep, Stara baba lata pieczywko kasa żeby nabrać tempa. Manekin na sklep. - Manekin uparła się, że SB ma stać u niej, bo Kiero powiedziała najpierw pieczywo. Chuj, niech ma. - Potem Manekin uparła się, że to ona stanie na kasie, ale szybko wyszło, że chuja potrafi, więc poszła gadać ze SB. - Gdybym nie szanował czasu prywatnego Kiero, to bym jej spamował złotymi cytatami Manekina. Żeby ona w praktyce taka mądra była. Przykładzik:
Manekin zasiadła zaraz po wyjściu Kiero na krześle i wpierdala kotleta z kaszą. Mentorskim tonem naucza SB. Wykład trwał koło 20minut. Potem wstała a SB spytała czy już zjadła, po czym Manekin jej odpowiedziała, że tak, bo ona potrafi tak szybciutko zjeść, bo trzeba lecieć do roboty.
Mało sam się tym kotletem nie udławiłem ze śmiechu. Ale że impreza musi trwać, Manekin już po godzinie siedziała znowu i wpierdalała ciasto do kawy. Było na słono, teraz musi być na słodko. No i że wesoło być musi, opowiadała jak to nie ma czasu nawet żeby kawę wypić, bo robić trzeba.
//
Podkurwiła mnie tylko raz. Na sam koniec. 7minut do zamknięcia. Chleb już zabrany przez dziewczyny z piekarni, więc ich stanowisko nieczynne. Zostało umyć na wejściu, zasłonić okna, zamknąć lodówkę z nabiałem. Manekin do mnie, że mam się pospieszyć, bo one już są gotowe. I stoi pizda ubrana do wyjścia. Spojrzałem na nią groźnie, powiedziałem, że ja to nie Kuc i jutro ona stoi na kasie i się rozlicza, a ja będę tylko na sklepi. Uciekła się jeszcze wylać. - Nie bronię Kuca, ale wiem dlaczego się żarli. Też bym sobie nie pozwolił na takie wycieczki.
//
Kiero ma w czwartek urodziny. Pierdolona nie pozwala o tym zapomnieć. Zupełnie jak Czwarty za dzieciaka. Pół roku informacji, że zbliżają się jego urodziny XD No ale jebaniutka ma wolne. Dam jej gifta już dziś, i niech ma. Żyje zadowolona. Mam nadzieję, że dobrze przekalkulowałem to co dostałem od niej i dług spłacony.
//
Kiero coś strasznie czai się na Olę. Osobiście nadal uważam, że przesadzam, ale możliwe że mi jej urok klapki nałożył na oczy. Kiero uważa, że Olka jest bezczelna i jak będziemy ją za dużo chwalić to zacznie się opierdalać. - Fakt, że czasami ma taki ton... Ale tak ma. Czyny, nie słowa. No i jak ma się zachowywać? Nie ma głupich, widzi co się dzieje. Jak 3/4 składu w chuja leci to też by mi się nie chciało.
//
A i o tych tabelkach jeszcze. Autentycznie rysowałem to ze 4h chyba. Po prostu. No i podchodzi Manekin, bo przecież stoję i nic nie robię. - O tabelki robisz? Dobrze, dobrze, bo chciałam przecenę pisać i mało było. - No to mówię, że nie mam na to monopolu i sama mogła narysować. Ta robi tą swoją minę "niepanimaju" i stoi. - No sama mogłaś narysować jak widziałaś, że nie ma już. - Aaaaaaa!!! Ja nie mam czasu Bogdan! Ja mam dużo co robić! - i uciekła. - Sam się zastanawiam co ja tu robię.
//
Dobrego wtorku ;]
7 notes · View notes
kasja93 · 2 years ago
Text
Hejka! Jak tam wam mija dzień?
Tumblr media
Dziś trochę wcześniej i nieco inaczej, niż zwykle. Ostatnio miałam sporo rzeczy do przemyślenia.
Przez te wszystkie tematy z moją historią, napadami i tak dalej. Z natłokiem myśli związanym z moim stanem zdrowia. Zarówno z tym fizycznym jak i psychicznym skłoniło mnie do spróbowania czegoś nowego. Otóż nie znikam stąd. Jedni się ucieszą inni zapewne nie 😉
Moje posty nieco się zmienią. Dalej będę biadolić o tym jak się czuje, opowiadać co robiłam i jak się mają uszate dziady. Jednak jak wiecie wkrótce się przeprowadzam i jest to doskonała okazja spróbować nieco innego podejścia do zaburzenia odżywania. Z racji tego, że wkrótce nie będę miała zbyt dużo czasu by przykładać się do żywienia jak teraz. W sensie nadal będę jeść mało i w bardziej sensowny sposób, niż przez większość mojego dotychczasowego życia. Chce nieco olać kalorie i ich nie liczyć. Chce spróbować jeść instynktownie. Oczywiście doskonale wiem co ile ma mniej więcej, ale nie chce wszystkiego jak do tej pory wklepywać, liczyć i ważyć. Kalorie będę sprawdzać jedynie na opakowaniach eliminując zbyt kaloryczne produkty względem innych, ale podawać co ile ma kalorii będę wyłącznie, jeśli postanowię zapodać jakiś przepis :) a mam kilka, którymi się z pewnością z wami podzielę :)
Mam nadzieje, że nie zamotałam zbytnio i mój bełkot da się zrozumieć choć trochę.
Zatem po tym przydługim wstępie jedziemy z typowym kontentem :)
Tumblr media
Obudziłam się dziś dość wcześnie i mogłam pozwolić sobie by leżeć obserwując uszaki. Jerry odstawiał taki taniec radości, że nie mogłam przestać się uśmiechać. Wpadł w tryb głupawki zatem były skoki, piruety i bieganie po dywanach w najlepsze. Po chwili wstałam, nakarmiłam i posprzątałam po uszakach. Wzięłam prysznic, złożyłam pranie i miałam wciąż dość sporo czasu. Postanowiłam ugotować szparagi oraz brokuła. Kupiłam je na przecenie w Lidlu i obróbka termiczna pomoże zachować je na dłużej, niż jakbym je zostawiła jeszcze do jutra w stanie surowym.
Zrobiłam makijaż i pojechałam z rodzicami oglądać dla nich meble. Jak się domyśliłam było wesoło 😂 Ojciec oczywiście jakby mógł to by zrobił cały dom w stylu klasztornej celi mnicha. Zatem były kłótnie, śmiech i łzy. Cholerna telenowela xD ja oczywiście na wyjebce bo mój pokój już mam zaprojektowany i meble dobrane tak jak i kolory czy oświetlenie. Mama zaczęła się denerwować i aż się popłakała jak powiedziałam by wybrała sobie takie łóżko jakie chce a nie jakie podsuwa jej tata. Ogólnie źle nie było, ale strasznie się zmęczyłam tym wszystkim. Po tournée po sklepach meblowych pojechaliśmy coś zjeść. Wzięłam sobie warzywa z makaronem sojowym. Rodzice w zupełności rozumieją, że nie zjem całej porcji i połowę spałowałam sobie na później.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Po obiedzie wybraliśmy się na małe zakupy ubraniowe. Głównie dla taty, ale ja też się obłowiłam :) i mogę to przyznać głośno: nosze rozmiar 44! Spokojnie spodnie oraz koszulki są ideolo w tym rozmiarze. Naprawdę się cieszę bo rok temu o tej porze nosiłam rozmiar 50!
Gdy odstawiłam rodziców do ich mieszkania wybrałam się na małe zakupy. Kupiłam 3 owsianki go active w biedrze, 3 butelki wody oraz masło orzechowe z nerkowców. To ostatnie powinno fajnie się sprawdzić w pewnym daniu, które będę robić w przyszłym tygodniu. Pozostałe artykuły są zapasami na szpitalny pobyt. Nie mam zamiaru nic jeść ze szpitalnego menu chyba, że będzie to jakiś owoc.
Przyszła mi też pianka usztywniająca do włosów zatem wkrótce pochwale się efektem.
Po powrocie do domu zmieniłam sobie pościelowe, więc pochwale się. A co tam xD
Tumblr media
Wi-wi-wi-sieńki 🍒🍒🍒
Dojadłam warzywa z makaronem, a na kolacje mam zamiar zjeść szparagi. Dlatego już zrobiłam zdjęcie :)
Tumblr media Tumblr media
Jutro w planach mam spakować sukienki bo w czasie remontu nie będę w nich chodzić. Spakuje również książki oraz planszówki. Lepiej pakować się na raty, niż wszystko na huuuraaaa! Wpadnę też z tymi klamotami do rodziców by zostawić je w piwnicy :) wypije herbatkę i tyle. Będę chciała później trochę odpocząć przed piątkiem. Bo to będzie wielki dzień 🥳
Dziś też muszę odpocząć bo moja wewnętrzna bateria się rozładowała. Idę zrobić sobie porządny self care! Tego mi chyba właśnie trzeba :)
Tumblr media
65 notes · View notes
relewantna84 · 2 years ago
Photo
Tumblr media
2 notes · View notes
indira2004 · 6 months ago
Text
31.05.2024 piąteczek
1. Cała zachwycona patrzyłam wczoraj przez okno na pasy zieleni pod blokiem, że takie niezbyt wygolone do gołej ziemi, no to dziś rano obudziły mnie kosiarki.
2. Sprawdziłam pogodę w Zamościu na jutro: 24 stopnie, 70% wilgotności powietrza, burze.
Będzie wesoło.
3. Plan na dziś: wystawić rzeczy na vinted i iść na basen, a potem zrobić małe zakupy na jutro.
11 notes · View notes
linkemon · 8 months ago
Text
Qifrey x Reader
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Tumblr media
ʀᴇᴀᴅᴇʀ ᴍᴀ ᴏᴘɪɴɪᴇ̨ ʀᴏᴢᴛʀᴢᴇᴘᴀɴᴇᴊ ɪ ɴɪᴇᴏᴅᴘᴏᴡɪᴇᴅᴢɪᴀʟɴᴇᴊ ᴄᴢᴀʀᴏᴡɴɪᴄʏ. ᴘᴇᴡɴᴇɢᴏ ᴅɴɪᴀ ᴡᴘᴀᴅᴀ ɴᴀ ᴜᴄᴢᴇɴɴɪᴄᴇ ǫɪғʀᴇʏᴀ, ᴋᴛᴏ́ʀʏ ᴢᴏsᴛᴀᴡɪᴀ ᴊᴇ ᴘᴏᴅ ᴊᴇᴊ ᴏᴘɪᴇᴋᴀ̨. ᴊᴀᴋ ᴢᴀᴊᴀ̨ᴄ́ sɪᴇ̨ ᴄᴢᴡᴏ́ʀᴋᴀ̨ ᴅᴢɪᴇᴡᴄᴢᴀ̨ᴛ ɪ ɴɪᴇ ᴡᴘᴀśᴄ́ ᴡ ᴋᴌᴏᴘᴏᴛʏ?
ᴅᴏᴅᴀᴛᴋᴏᴡᴇ ɪɴғᴏʀᴍᴀᴄᴊᴇ:
ʀᴏ́ᴢ̇ɴᴇ ᴡʏᴅᴀɴɪᴀ ᴍᴀɴɢɪ ᴍᴀᴊᴀ̨ ʀᴏ́ᴢ̇ɴᴇ ғᴏʀᴍʏ ɴᴀᴢᴡ ᴡᴌᴀsɴʏᴄʜ ɪ ɪᴍɪᴏɴ ʙᴏʜᴀᴛᴇʀᴏ́ᴡ (ɴɪᴇ sᴀ̨ ᴛᴏ ᴅᴜᴢ̇ᴇ ʀᴏ́ᴢ̇ɴɪᴄᴇ, ᴀʟᴇ ᴊᴇᴅɴᴀᴋ ɪsᴛɴɪᴇᴊᴀ̨). ᴍᴏᴢ̇ʟɪᴡᴇ ᴡɪᴇ̨ᴄ, ᴢ̇ᴇ ᴢɴᴀᴄɪᴇ ɪɴɴᴀ̨ ᴡᴇʀsᴊᴇ̨ ᴊᴇśʟɪ ᴄᴢʏᴛᴀᴄɪᴇ ᴘᴏ ᴀɴɢɪᴇʟsᴋᴜ ʟᴜʙ ᴡ ᴘʀᴢʏsᴢᴌᴏśᴄɪ, ɢᴅʏ ᴡʏᴊᴅᴢɪᴇ ᴀɴɪᴍᴇ.
sʜᴏᴛ ᴊᴇsᴛ ᴘɪsᴀɴʏ ᴡ ᴏᴘᴀʀᴄɪᴜ ᴏ 3 ᴛᴏᴍʏ ᴍᴀɴɢɪ ɪ ᴘᴇᴡɪᴇɴ ᴅʀᴏʙɴʏ sᴘᴏɪʟᴇʀ ᴢ ᴊᴇᴅɴᴇɢᴏ ᴢ ᴘᴏ́ᴢ́ɴɪᴇᴊsᴢʏᴄʜ, ᴀʟᴇ ɴɪᴇ sᴀ̨ᴅᴢᴇ̨, ᴢ̇ᴇ ᴢᴇᴘsᴜᴊᴇ ᴛᴏ ᴋᴏᴍᴜś ᴢᴀʙᴀᴡᴇ̨.
Koko zbiegła po schodach, podziwiając coraz więcej i więcej kolorowych fiolek. Przylecieli na zakupy po zapas atramentu, ale nie mogła się nacieszyć widokiem dookoła. Sklep jak zawsze pełen był niezwykłych przyborów, ziół i przyrządów. Tetia pociągnęła ją za ramię, przez co nieomal spadła z ostatniego stopnia. 
— Chodź za mną. Przyszła profesor [Reader]! — zawołała wesoło koleżanka. 
Jej oczy zdawały się świecić. Musiała naprawdę lubić tę osobę. 
— Kim jest profesor [Read…]? — Koko nie zdążyła skończyć pytania. 
Dziewczynka wyjrzała zza wielkiego drzewa. W progu rzeczywiście stała kobieta, na oko w wieku profesora Qifrey. Na jej głowie spoczywał spiczasty kapelusz, jednak znak na nakryciu głowy nic jej nie mówił. Ubranie powiewało za nią przy każdym kroku, choć okna były zamknięte. Kiedy stanęła bliżej światła, mogła się jej przyjrzeć dokładniej. Musiała wiele przejść. Płaszcz był zabłocony, a we włosach miała kilka liści. Kilka razy stuknęła kozaczkami o podłogę, chcąc pozbyć się tego, co przykleiło się do jej podeszwy. 
— Tylko nie ona… — westchnęła Agata. Zmarszczyła brwi i odwróciła się na pięcie z zamiarem odejścia. 
— Nie mów tak o dziewczynie profesora. — Riche pojawiła się jakby znikąd. Najmłodsza adeptka nadal nie miała pojęcia, jak to robiła. 
Koko spojrzała jeszcze raz w stronę kobiety. Profesor miał dziewczynę? Nigdy wcześniej o tym nie słyszała, ale do jego atelier trafiła niedawno. Nie za bardzo miała czas się nad czymś takim zastanawiać. Nie potrafiła tego opisać, ale jakoś nie potrafiła sobie wyobrazić go obok kogoś takiego. 
— Przecież dobrze wiemy, że jest nieodpowiedzialna. Zawsze pakuje się w kłopoty. — Z tymi słowami najstarsza adeptka odeszła szybkim krokiem do innego działu. Chciała się znaleźć jak najdalej. 
— Cześć, dziewczynki! — Donośny głos poniósł się echem po kamiennych ścianach. 
— Dzień dobry! — Tetia krzyknęła głośniej niż koleżanki i podbiegła, szeroko się uśmiechając. 
— Dziękuję za powitanie. — [Reader] pstryknęła ją w nos. Mała rozpromieniła się jeszcze bardziej, o ile to w ogóle możliwe. 
Musiała dobrze ją znać, skoro wiedziała, jak bardzo lubi, gdy się jej dziękuje. 
— Pokazać pani profesor, jak ulepszyłam moją chmurę? 
Koko cieszyła się szczęściem przyjaciółki. Ostatnia ich przygoda, która doprowadziła do ulepszenia nowatorskiego kręgu, nie była zbyt szczęśliwa. Jeśli istniała choć jedna dobra rzecz, która wyniknęła z tego wszystkiego, to było właśnie to. 
— Może później. Muszę kupić papier, zanim zapomnę, że po niego przyszłam. — Wyjęła z torebki portmonetkę, nieomal strącając najbliżej stojącą fiolkę. Na szczęście Riche w porę ją złapała. 
— Ma pani coś na głowie… — Najmłodsza uczennica zdjęła gałązkę zaplątaną w jej włosach. 
— Dziękuję bardzo, emmm… Koko? To ty, prawda? — Przyjrzała się jej z zaciekawieniem, odliczając pieniądze. 
— Tak. 
Obawiała się oceniającego ją wzroku albo co gorsza oskarżeń. Większość dorosłych czarodziejów tak się właśnie do niej odnosiła. Była czymś w rodzaju sensacji i to z rodzaju tych niemiłych. Właściwie każdy już o niej słyszał. Wieści szybko się roznosiły. 
— Miło mi cię poznać. Qifrey dużo mi o tobie opowiadał. Gdzie się podziała Agata? Nie ma jej z wami? — Kobieta rozpoczęła wędrówkę w poszukiwaniu papieru. 
— Ona… emmm… jest zajęta… czymś — niezgrabnie zakończyła Koko. 
Nauczycielka była już jednak myślami gdzie indziej. Ucieszyło ją to. Wyglądała na osobę, która naprawdę mogłaby się przejąć tym, że Agata za nią nie przepada. Ona sama znała to uczucie. Żadna para naprawionych butów nie pomogła jej się z nią dogadać. Nawet jeśli trochę polepszyły sytuację, to ich relacji wciąż daleko było do przyjaźni. 
Głośny huk przerwał jej rozmyślania. Na podłodze leżała jak długa pani profesor wraz z jej nauczycielem. Nad wszystkim stał pan Nornoa, narzekając na to, jaki bałagan zrobili. Stare książki, dotąd posortowane, leżały w bezładzie wokół nich. Kurz unosił się w pomieszczeniu, sprawiając, że Koko poczuła wiercenie w nosie. Kichnęła głośno. 
Profesor Qifrey delikatnie sprawdzał, czy wszystko w porządku z [Reader], nie przejmując się gadaniem staruszka ani jego pomocnika. Tartar zaczął porządkować bałagan, gniewnie patrząc w kierunku pary. We wzroku nauczyciela dało się dostrzec coś, czego nie było tam wcześniej. Białe włosy były w nieładzie, a okulary prawie spadały mu z nosa, ale wydawał się tym nie przejmować. Koko uśmiechnęła się sama do siebie. 
Kobieta wstała, przepraszając właściciela wygrażającego cofnięciem jej zniżki. 
— [Reader], spadłaś mi z nieba! — Qifrey złapał ją za ramiona, nie przejmując się ubłoconym płaszczem. 
— Tego jeszcze od ciebie nie słyszałam — zaśmiała się. 
— Proszę cię, zajmij się nimi do wieczora! — Wskazał na uczennice. 
— Co? 
Zanim się obejrzała, mężczyzna już był przy drzwiach. Trzasnął nimi głośno. Nie miała pojęcia, gdzie tak mu się spieszyło. Miała tylko nadzieję, że wszystko było z nim w porządku. W końcu z ich dwójki to on był tym odpowiedzialnym. Jeśli tak nagle zostawił podopieczne, sugerowało to raczej coś niemiłego. 
— Chyba jesteśmy na siebie skazane. — Podrapała się po karku. 
*** 
Sprzątanie poszło dość sprawnie. Szczególnie gdy Agata przestała się chować i z niezadowoloną miną, postanowiła jednak pomóc grupie. A przynajmniej tak się Koko wydawało. W rzeczywistości to Tartar ją do tego zmusił, po tym, jak przypadkiem zastał ją w okolicach schowka na szczotki. 
Grupka dość szybko została wyproszona na zewnątrz. Pan Nornoa nie chciał ryzykować kolejnych wypadków. 
— To co chcecie teraz robić? — [Reader] położyła dłonie na biodrach. 
— Wrócić do atelier — stwierdziła Agata z morderczym wzrokiem. 
— Co będziecie robić w domu? Uczyć się? Przyda wam się przerwa. Czasem trzeba się rozerwać. 
— To może łódki? — Zaproponowała cichym głosem Riche. — Koko jeszcze tam nie była. 
Tetia przyklasnęła temu pomysłowi i zadowolona zaczęła prowadzić grupę przez miasto, nie zważając na protesty. 
To było miejsce, o którym Koko do tej pory jedynie słyszała. Chodziło o pływanie po otaczających miasto wodach. Kilkaset lat temu pewien czarodziej zbudował pojazd na wzór zaczarowanej, podniebnej karocy. Sposób na tworzenie tych samonapędzających się łodzi z czasem zanikł. Choć manuskrypty ich tworzenia znajdowały się w Wieży Woluminów, niewielu czarodziejów potrafiło z nich skorzystać. Należało dokładnie wiedzieć, do jakich części pasują jakie zaklęcia, a o tym mało kto miał w tych czasach pojęcie. Wiele rzadkich, zdobnych modeli zgromadzono wokół Karn. Część wynajmowano po wysokich cenach, a inne stały się atrakcją turystyczną. 
Młoda adeptka musiała przyznać, że widok był niesamowity. Woda odbijała kolory tęczowych liści, tworząc malowniczy obraz. Promienie jesiennego słońca świeciły wprost na łódkę, którą wybrały. Złoty łabędź leniwie sunął po tafli. Z jednej strony miały las, a z drugiej spokojny Karn. Riche wydawała się szczególnie zadowolona. Pewnie dlatego, że był to jej pomysł. Poza tym ceniła sobie ciszę. Tetia pokazywała pani profesor szkice swoich glifów, wyraźnie szczęśliwa z jej uwagi. Agata zaś co jakiś czas wodziła palcami po rzece. Pewnie wciąż rozpamiętywała to, co się stało chwilę temu. Łódka była tylko i wyłącznie dla dzieci. Tak przynajmniej powiedział wynajmujący ją człowiek. Dorosła wiedźma uparła się jednak, że koniecznie musi płynąć z uczennicami. Długo wykłócała się z właścicielem, by pozwolił jej wsiąść, choć Agata nalegała, by wybrać coś innego albo żeby puściła je same. Teraz od czasu do czasu spoglądała niezadowolona na nauczycielkę, mrużąc oczy. 
Koko przyjrzała się swojemu odbiciu. Oprócz złotych włosów zdawało się w nim tkwić coś jeszcze. Jakby obraz, który w ogóle nie przypominał tego, co było dookoła. 
— Musicie to zobaczyć! 
Pochyliła się, by dokładniej się przyjrzeć. Zanim się zorientowała, wszyscy zrobili to, co ona. Nawet nie zauważyła, kiedy łódź się przechyliła. Zdążyła jedynie pisnąć, zanim runęła do lodowatej wody. Gdy ponownie wypłynęła na powierzchnię, ogarnęła ją panika. Było ciemno. Na firmamencie migotały gwiazdy. Ku jej zdziwieniu znajdowała się w bardzo płytkiej wodzie. Kilka machnięć wystarczyło, by poczuła grunt pod nogami. Podpłynęła do czegoś, co wyglądało jak brzeg. Ujrzała go jedynie dlatego, że migotał zielonkawą poświatą. Piasek błyszczał w ciemnościach. Ktoś zakaszlał i z radością stwierdziła, że to Riche. Za nią podążały pozostałe uczennice i profesor [Reader]. 
— Nie mam pojęcia co się stało, ale musimy się tu rozejrzeć. Potraficie narysować glif ognia w ciemności? — spytała [Reader], wyciągając małą flaszeczkę świecącego atramentu. Na szczęście buteleczka nie odpłynęła gdzieś po drodze. 
Jedynie Agata się zgłosiła. Wyjęła przytroczoną do pasa różdżkę i bez słowa zaczęła działać. Wkrótce nad nimi unosiły się dwa płomienie — większy i mniejszy. 
— To nie pierwszy raz, jak coś takiego się dzieje, pani profesor — wyznała Koko, czując, jak ciężar winy zdaje się przytłaczać ją do ziemi. — Nie tak dawno temu pobiegłam za czarodziejem w masce. Profesor Qifrey mówił, że pewnie należy do Rond. Wtedy wszystkie trafiłyśmy z miasta do dziwnego, magicznego labiryntu, z którego nie dało się wydostać. 
Dziwne, że ich opiekun nigdy jej o tym nie wspomniał. Widywali się rzadko, ale dosyć często wymieniali listy. Biorąc pod uwagę, ile miejsca w nich zajmował on sam, a ile one, powinna już dawno poznać tę historię. W Wielkim Audytorium też nie słyszała o takim incydencie, a odwiedziła je niedawno. A przecież Zakon Ładu magicznego musiał coś wiedzieć, skoro sprawa dotyczyła wyjętych spod prawa czarodziejów. 
— Jak się wtedy wydostałyście? — spytała [Reader]. Nieustannie rozglądała się, próbując coś dojrzeć w mdłym świetle. 
— W labiryncie był smok. Uśpiłyśmy go moją autorską chmurką. Była tak mięciutka, że zasnął — wtrąciła się Tetia. — A potem zniszczyłyśmy glif labiryntu i wszystko się rozpadło. Na szczęście profesor Qifrey zabrał nas stamtąd w samą porę. 
— Tak jak myślałam. No cóż… Nie mamy innego wyboru. Musimy zrobić dokładnie to samo, co wy ostatnim razem. Obawiam się jednak, że nie tak prosto będzie znaleźć cokolwiek w ciemnościach. Odpocznijmy tu chwilkę. Niestety nie mogę was teraz nauczyć, jak rysować glif z pamięci. Nie mam wystarczająco fluorescencyjnego atramentu na ćwiczenia, ale możecie się przyglądać. Potem razem postaramy się przeszukać to miejsce. 
— Czy nie lepiej byłoby się rozdzielić? — spytała Agata. — Przeszłam test. Mogę już asystować. Jeśli się podzielimy, na pewno pójdzie szybciej. — Zawzięcie kreśliła kolejny krąg. 
— Rozumiem cię, ale asystowanie to nie to samo. Jesteśmy w niebezpiecznej sytuacji i w dodatku nie jesteś moją uczennicą. 
Koko nie musiała widzieć wyraźnie Agaty, by wiedzieć, że nie była zadowolona z odpowiedzi. Z całej czwórki to ona starała się najbardziej. Spędzała noce, poświęcając się magii. Zawzięcie uczyła się, nawet gdy powinna robić przerwy. Chciała jak najszybciej zacząć działać i denerwowała się, gdy Qifrey odmawiał jej możliwości wykazania się. 
— No właśnie. Nie jest pani moją nauczycielką. W dodatku to pani uwzięła się na tę przeklętą łódkę, chociaż mówiłam, że to zły pomysł... 
— Agato! — Tetia stanęła przed nią z rękami na biodrach. — Nie bądź niegrzeczna. 
To zmierzało w bardzo złym kierunku. 
— Jesteś jej pupilką, nic dziwnego, że jej bronisz — odgryzła się Agata. Po tych słowach szybkim krokiem odeszła ze swoim źródłem światła. 
— O nie — jęknęła [Reader]. — Poczekajcie tu minutkę, dziewczynki. Muszę ją sprowadzić z powrotem. Nigdzie się nie ruszajcie, dobrze? 
Z braku lepszego zajęcia zaczęły próbować rysować glify przy kiepskim świetle. Zachowała się jeszcze buteleczka zwykłego atramentu i dwie różdżki. Cała reszta musiała teraz pływać gdzieś na dnie szumiącego morza. 
Na szczęście obrażona dziewczynka nie oddaliła się za daleko, nim [Reader] ją znalazła. 
— Agato! — Profesor łapczywie łapała powietrze. Nie była przyzwyczajona do biegania. — Nie możemy się rozdzielać. Może oczekujesz ode mnie przeprosin, ale nie mogłam przecież wiedzieć, co się stanie. Proszę cię, wróć. Tak będzie bezpieczniej dla nas wszystkich. 
— Jeśli myślała pani, że się obraziłam, to jest pani w błędzie — oznajmiła ciemnowłosa dziewczynka, uparcie brnąc między skałami. 
Prawda była taka, że była trochę obrażona. Zdała drugi egzamin. Tymczasem nadal traktowano ją jak dawniej. Teraz jednak, gdy ujrzała coś, co ją zainteresowało, nie musiała się do tego przyznawać. Kilka małych, białych pędzlaków szybciutko pełzło w jednym kierunku. Widocznie poczuły zapach atramentu. 
— Możliwe, że gdzieś tam jest glif. — Wskazała skalną formację w oddali. 
— Masz dobre oko. Sprawdzimy to, ale wszystkie raze… — [Reader] zadziałała instynktownie, stukając butami. Złączony krąg na podeszwach pozwolił jej zabrać protestującą Agatę ze sobą. Wzbiła się w powietrze w ostatniej chwili. 
Skały na samym środku plaży poruszyły się. W oddali przeszedł grzmot. Pioruny rozbłysnęły fioletowym światłem, na moment ukazując całą prawdę. To nie były skały. To były cztery kopyta. A ponad nimi ogromne nogi. Kolejny rozbłysk ukazał pegaza. Stwór machnął skrzydłami, a wiatr porwał świecący piach z plaży i sypnął nim dookoła. Nigdy nie widziała tak wielkiego zwierzęcia. Czymkolwiek był, z pewnością Ronda maczały przy nim palce. Używanie magii w taki sposób na żywych istotach było zakazane. [Reader] nie mogła skorzystać z wielu gotowych zaklęć. Wszystkie, które chowała w notatniku, zmoczyły się. Udało jej się rzucić jedno z tych, które nosiła ze sobą w formie naszyjnika, na wszelki wypadek. Pegaz zawył na widok potężnego słupa ognia podsycanego wiatrem. Tupnął kilkukrotnie i zarżał. Dość szybko zorientował się, że może go ugasić piaskiem. Zaczął bez ustanku machać skrzydłami. Coraz mocniej i mocniej. Każde tąpnięcie o ziemię wywoływało wstrząsy. 
— Jeśli to dalej będzie trwało, to nas zabije! — [Reader] starała się przekrzyczeć wiatr. — Ja go czymś zajmę! Wy musicie znaleźć znak! 
— Dobrze! — Agata odbiegła w stronę koleżanek. 
Kobieta miała szczerą nadzieję, że pochwały, które Qifrey pisał na temat swoich uczennic, nie były słowami rzucanymi na wiatr. Nie chciała ich zostawiać, ale nie miała wyboru. 
Wyminęła skrzydło, starając się zająć uwagę pegaza. Malutki płomień zniknął jej z oczu i miała nadzieję, że adeptki naprawdę znajdą zaklęcie. W tym momencie nie miała żadnych innych pomysłów. Odpowiedzialność, którą czuła w tym momencie, była ogromna. Może dlatego nigdy nie przyjęła ucznia, nawet po zdaniu ostatniego egzaminu. Inaczej musiałaby się czuć tak, jak teraz, przez resztę życia. 
Pociągnęła za rzemyk, ściągając z niego kolejny glif wypalony w drewnie. Dokończyła różdżką zaklęcie. Musiała podtrzymać wciąż tlący się pod kopytami płomień. Nigdy nie miała talentu do wodnych zaklęć jak Qifrey. Sam ogień nie szedł jej też tak dobrze jak u Olrugio. Za to wiatr był dziedziną, którą kochała. Jej dawny mentor powtarzał, że to z powodu jej roztrzepania. Uznawał, że jej charakter doskonale to odzwierciedlał. Być może miał rację. W końcu nigdy nie założyła własnego atelier. A do Wielkiego Audytorium zaglądała tylko, kiedy musiała. Żyła w drodze i jedną z niewielu stałych w jej życiu był Qifrey. Mężczyzna o błękitnych oczach i uśmiechu ciepłym jak dom. Zawsze dbał, by na czas wysłać do niej list. Nawet gdy inni po latach nie pamiętali o jej urodzinach, on jako jeden z niewielu zawsze znajdował ją, by wręczyć jej prezent. Zapraszał ją też na wszystkie ważne święta. Wiedziała, że zawsze może przyjechać, a on przyjmie ją z otwartymi ramionami. Szanował też jednak, jak ceniła sobie podróże, dlatego nigdy nie nalegał, by z nim zamieszkała. Podobnie jak jej rodzina. 
Pegaz stawał się coraz bardziej rozjuszony. Gdy zgasił płomień, nastała ciemność. [Reader] tym razem nie udało się uniknąć podmuchu wiatru. Buty wyhamowały upadek, ale uderzenie o skałę sprawiło, że na moment straciła dech. Dotknęła klatki piersiowej. Z pewnością musiała złamać kilka żeber. Niechętnie podniosła się do pionu. Rzuciła kolejny wietrzny glif w stronę lekko tlącego się żaru. Stuknęła obcasami, by wznieść się w powietrze. Naszyjnik był pusty. Nie mogła już nic zrobić. 
Nagle na ciemnym niebie znów pojawiły się błyskawice. Piasek zdawał się wsiąkać w morze. Zupełnie jakby woda połykała plażę. Kobieta zdała sobie sprawę z tego, że wyspa tonęła. Rozejrzała się. W oddali dojrzała jasny punkt. To musiała być wyrwa. A więc dziewczynki znalazły wyjście. W samą porę. Chciała zawrócić w jego stronę, jednak pegaz nie miał zamiaru dać jej tak łatwo odejść. Ponownie została odepchnięta. Tym razem ból był okropny. Nie miała pojęcia skąd, ale na jej rękach pojawiła się krew. Potrząsnęła głową. Nie miała czasu. Szła na dno razem ze swoim wrogiem. Skrawek lądu ginął z każdą sekundą. Ostatkiem sił uniosła się w górę. To był moment, by godziny spędzone na lataniu się opłaciły. Zerknęła do tyłu, próbując ocenić odległość. Tym razem dała się ponieść sile wiatru. W akompaniamencie głośnego rżenia, poszybowała w ciemność. 
*** 
— Pani profesor! — Głośno chlipiąca Tetia była pierwszym, co [Reader] zobaczyła po przebudzeniu. 
— Przecież mówiłam ci, że się obudzi — skwitowała Agata, odwracając wzrok. 
Uporczywie wpatrywała się w okno. Być może po to, by nikt nie zauważył, jaką ulgę poczuła. 
— Skoro byłaś taka pewna, to czemu tu z nami czekałaś? — spytała Riche. Nie mogła sobie odpuścić tej cichej uwagi. 
Doskonale wiedziała, dlaczego Agata nigdy nie przepadała za [Reader]. Wiedźma też pochodziła od jednego z trzech znamienitych rodów, które zawarły Zmowę Milczenia. W przeciwieństwie jednak do dziewczynki, jej rodzina była z niej bardzo dumna. Choć ich jedyna przedstawicielka śpiewająco zdała wszystkie pięć egzaminów, nie wsławiła się niczym wielkim. Nie przyjęła nawet jednego ucznia. Nie stworzyła też żadnego nowatorskiego zaklęcia. Miewała trudności z niektórymi żywiołami i kurczowo trzymała się wiatru przy rozwiązywaniu wszystkich problemów. Odrzuciła kilka świetnych posad, by podróżować. W środowisku zyskała opinię lekkoducha, a także osoby mało odpowiedzialnej. Mimo to rodzina bardzo ją kochała, zgadzając się na nieustanną wędrówkę po świecie i machając ręką w odpowiedzi na zaczepki. Była dokładnym przeciwieństwem Agaty, która nie mogła jej tego wybaczyć, od kiedy postawiła stopę w atelier. Teraz za to chyba trochę zmieniła zdanie na temat wędrowniczej nauczycielki. 
Koko uśmiechnęła się szeroko. Leżąca na łóżku szpitalnym kobieta wydawała się wciąż lekko skołowana. Cierpliwie jednak wysłuchiwała całej relacji od najbardziej żywej uczennicy. Kiedy zobaczyły, jak wyrwa się zamyka, spanikowały. Na szczęście profesor [Reader] udało się przez nią przelecieć w ostatniej chwili. Upadła do wody z ogromną siłą. Wspólnymi siłami wciągnęły ją na łódź. Była nieprzytomna i za nic nie dało się jej dobudzić. Nawet krzyki panikującej Tetii nie dały rady tego dokonać. Za to pomogły zaalarmować jednego z czarodziejów, który zmierzał właśnie w stronę Karn. Jak się okazało, był to profesor Qifrey, który pospieszył z ranną do szpitala. Medyczka orzekła złamanie kilku żeber i utratę przytomności, ale uspokoiła wszystkich, mówiąc, że to nic groźnego. Rozcięcie na czole prawdopodobnie miało zostawić bliznę. Na razie jednak zostało szczelnie zabandażowane. 
— Możecie nas zostawić na chwilę samych? — poprosił mężczyzna, zdejmując kapelusz. 
Odpowiedział mu stukot czterech par butów. 
— Panie profesorze? — Koko się zatrzymała. 
— Tak? 
— Ma pan super dziewczynę! — Odbiegła za koleżankami. 
Zza pleców Qifreya dobiegł śmiech, przerywany od czasu do czasu atakami kaszlu. [Reader] przyłożyła dłoń do ust, próbując stłumić chichot, ale szybko przestała się z tym kryć. 
— Kto… jej… powiedział… że jesteśmy parą? — Roześmiała się na dobre. — Chyba nie ty? 
— Podejrzewam, że dziewczynki. A one pewnie usłyszały to od Olrugio. — Qifrey przysiadł na łóżku. — Powinnaś się nad tym zastanowić. 
— To okropny sposób, żeby zapytać kogoś o bycie parą — westchnęła [Reader]. 
Głowa mężczyzny spoczęła w zagłębieniu jej szyi. On też musiał był zmęczony. Pogładziła go po białych włosach. Pachniał jak swoje atelier. Może rzeczywiście powinna rozważyć jego propozycję. W końcu i tak zachowywali się, jakby byli w związku. Czy dałaby w ogóle radę zostać na dłużej w jednym miejscu? Nie była pewna, ale mogła spróbować. 
— Zawiadomiłeś już rycerzy o Rondach? — spytała, chcąc rozluźnić uścisk. 
Qifrey zamarł na moment. Coś w jego postawie się zmieniło. Jakby pytanie go zaskoczyło. Przyciągnął ją do siebie mocniej niż wcześniej. Odwzajemniła uścisk, chcąc o coś dopytać. Nawet nie zauważyła, jak zamknął okrąg w glifie. Pierścień na palcu rozbłysnął. Czarne tło i białe znaki. Mężczyzna westchnął. Nie lubił tego robić. Zazwyczaj był to tylko Olrugio. Ostatnio też pan Nornoa. A teraz jeszcze [Reader]. Jej ciało na moment zwiotczało. Wymazanie pamięci było koniecznością. Wierzył, że było to poświęcenie w imię większego dobra. Na pewno by mu wybaczyła, gdyby wiedziała. Może kiedyś jej powie. Gdy już będzie po wszystkim. Teraz nie mógł tego zrobić. Musiał się dowiedzieć, co stało się lata temu. Odzyskać to, co zostało mu odebrane.
15 notes · View notes
happyg-olucky · 1 year ago
Text
Wczoraj zebranie w szkole, do 20 prawie trwało. Ale pomijając to no bardzo spoko ta nowa klasa, wesoło, na ludzie, bez spiny. Duzo ojców było, wiec oni podkręcali dobrą atmosferę z wychowawczynią :). Ogólnie tylko piwa brakowało :D
Tylko jedna matka, tego drugiego chłopca, który teraz dołączył, trochę się wyłamywała z ogólnego klimatu, bo fluoryzacja broń boże, warsztaty świąteczne z czekoladą nie, bo ona tylko kostkę gorzkiej na tydzień daje, a czy teren szkoły to budynek czy do ogrodzenia, no i absolutnie massangera nie założy, bo ona z Facebookiem nie chce mieć w życiu nic wspólnego. no ok...
Z ogólnoszkolnych nowości, to szkoła całkowicie rezygnuje z ocen cyfrowych w młodszych klasach ( 3 klasa w ostatni półroczu może miec jako wstęp przed 4 klasą) . Ogólnie to idea budowania motywacji wewnętrznej, przeciwdziałania wyścigu szczurów i jasnej informacji co dziecko umie, a czego musi się douczyć, zamiast suchej cyferki bardzo mi się podoba. No ale wiadomo, wszystko wyjscie w praniu, no i pytanie jak to sie sprawdzi, skoro potem w klasach starszych dziecko jednak znów jest wrzucane w ten stary gówniany system.
16 notes · View notes
tearsincoffe · 1 year ago
Text
[12.12.2023]
Dobry wieczór moje miłe Motylki! 🦋
Kolejny dzień kolejne narzekanko. Jakkolwiek wesoło ten wstęp brzmi mi do śmiechu nie jest. Wcześniej zlewałam obowiązki żyjąc danym momentem. Żyjąc, spore słowo, właściwie egzystując. Zaniedbuje pasje oglądając filmy jedzących ludzi, w szkole przeglądam tumblera lub robię mało uniwersalne body checki, po zajęciach idę spać aby śniło mi się jedzenie, budzę się zaś zlana potem w głębokim przekonaniu, iż te wyimaginowane kalorie również się liczą. Jedzenie jest wszędzie. Kalorie mnie otoczyły. Cyferki skutecznie zagłuszały rozpaczliwe krzyki szkoły aż do dzisiaj. Obudziłam się trzymając rękę w nocniku krótko mówiąc. Po prostu mnie to przygniotło. Czuję, iż moja egzystencja zmierza w otchłań. Jestem dla siebie samej każdą postacią z kultowej sceny śmierci Simby w "Królu Lwie". Spycham siebie samą na dno, płaczę nad sobą oraz siebie morduje. Psycholog, słusznie, powiedziała o moim najgorszym przekleństwie - świadomości. Pragnę pomocy ale jej unikam, chcę żyć lecz wolę egzystować... tonę. Nie wiem co będzie ze mną jutro, nie przewiduje już własnych zachowań. Kalorie są jedynym pewnikiem.
Spożyte kalorie: 0kcal
Spalone kalorie: 318kcal
Bilans: -318kcal
Chudej nocy Motylki! 🦋
18 notes · View notes
podgora2024 · 5 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media
Zawody na wesoło
3 notes · View notes
lichozestudni · 5 months ago
Text
Czemu ten cały książulo jest popularny. Wystarczyło mi włączyć jego film z berlina. Wszystko mu smakuje, wszystko go zachwyca. Mówi: kukurydza w Rzeszowie w kebabie mi jakoś nie pasowała, ale w Berlinie pasuje, pyszne!! Albo wpierdala kebaba z marchewką i zachwala jakie pyszne kebaby w tych Niemczech xdd nie, dziękuję. Kebab u nas blee, kebab w Niemczech metafizyka xdd albo wchodzi do kebabowni, w której dudni muzyka i basy, że aż muszę wyciszyć dźwięk, a ten się zachwyca jak wesoło xd już słyszę wasze narzekanie, gdyby ktoś tak męczył muzyką u nas.... (wyobraźcie sobie pracować tam w takich warunkach), oczywiście w komentarzach peany na cześć Niemców, a bo oni są uśmiechnięci (nieprawda, Niemcy na pewno nie, raczej różnej maści imigranci), a bo oni lepsze to, tamto. Mam wrażenie, że im bardziej na wschód mieszkasz, tym bardziej Niemców idealizujesz, słuchanie zachwytów Rzeszowiaków nad wszystkim co niemieckie przyprawia o mdłości i nie spotkasz takiego natężenia w zachodnich województwach
Ps. Co prawda nie spotkał mnie taki zaszczyt by jeść kebaba w Berlinie, ale mam doświadczenie z jedzenia pizzy. I powiem wam: NORMALNA. Poza tym ją nam spalili i musieliśmy czekać na drugą, i za to dali nam gratisowo napój.
Ps2. Ciekawe czy mój znajomy, który już kilka razy został okradziony w Berlinie przez murzynów i ciapaków, którzy podchodzą uśmiechnięci i zagadują, by cię oskubać też by tak zachwalał jak dużo uśmiechu w tych Niemczech 🤣
2 notes · View notes
jazumst · 9 months ago
Text
Jazu hobbysta
Żeby Was... O smutnej stronie hobbysty... Posłuchajcie:
Pożegnaliśmy dziś Stefana III. Był ze mną 9miesięcy. '
Nie wiem co mu się stało się. Wczoraj jeszcze wesoło hasał po zbiorniku. Jadł normalnie. Dzisiaj nic. Leżał na dnie. Poświeciłem latarką. Zawsze reagował. Dzisiaj tylko się gapił. Płetwami ruszał, więc myślałem, że może znowu ma swoje humory. Później zobaczyłem, że przykleił się do filtra. Czasami tak robił. Dojrzałem jednak białą plamę przy przedniej płetwie. Miał wyżarty kawał mięsa. Później tak rozbijał się po dnie i dychał bo dychał. I wydechł.
Żegnaj Stefanie III. Byłeś mi Przyjacielem.
19 notes · View notes
kasja93 · 2 years ago
Text
Siemanko! Dzisiejszy bilans:
Zjedzone 18 (fast)
Spalone aktywnie 537
Tumblr media
Wczoraj w nocy (po 22) prawie zbingowałam. Miałam już taki moment, że chciałam jeść bez opamiętania a jedyne o czym mogłam myśleć było jedzenie. Wypiłam chyba z 2 l wody w ciągu 15 minut i trochę się to uspokoiło, ale zdrowo świrowałam. Już nawet się ubrałam by jechać do maka czy na stacje paliw kupić jedzenie (było po 23). Na szczęście się opamiętałam, wzięłam leki na spanie i poszłam spać.
Króle nad ranem miały zdecydowanie za dużo energii. Ruda napatrzyła się na głupotki Jerrego i przebiegła po mnie, przez stolik i dwa fotele robiąc skoki i kręcąc bączki xD
Dziś ogarnęłam porządnie mieszkanie. Poukładałam w szafie ubrania bo zawsze stwarzam kontrolowany chaos wokół siebie. Umyłam też podłogę porządnie na kolanach. Następnie ułożyłam ponownie „króliczą bazę”
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dawno chyba nie było uszaków co nie?
Rudzik jest pełna energii. Kica, robi piruety z wyskoku - ogólnie jest pełna życia. Jerry zaś jest odważny i przestał molestować żonę. Nadal za mną nie przepada, ale robi się coraz śmielszy. Jesteśmy na etapie On może mnie dotykać, Ja Jego niekoniecznie xD
Tumblr media Tumblr media
Po ogarnięciu mieszkania postanowiłam pojechać obejrzeć kolory farb, meble, oświetlenie i podłogi. Jako, że bolą mnie golenie dziś nie ćwiczę pozwalając sobie na regenerację. Jednak stwierdziłam, że skoro poza krokami nie będę aktywna fizycznie robie fasta (do 50 kalorii płynnych z kawy/herbaty/konjak). Jak długo? Aż poczuje znów równowagę. Wczorajsze świrowanie mnie jej pozbawiło.
Generalnie mam niemal wszystko już ogarnięte, jeśli chodzi o mój pokój w nowym domu :) jestem z tego zadowolona. Powiem szczerze już się nie mogę doczekać, aż będę mogła zacząć remont!
W czwartek mam wizytę u psychiatry. Po wizycie u pani doktor planuje coś zjeść zatem fast domyślnie chce ciągnąć do tego momentu. Oczywiście jeśli będę się źle czuła to coś zjem. Nic na siłę.
Za tydzień w piątek idę do szpitala na operacje usunięcia woreczka żółciowego. Może zabrzmi to masochistycznie, ale nie mogę się tego doczekać. W końcu nie będę żyła w strachu, że w każdej chwili mogę zacząć zwijać się z bólu podczas ataku kolki.
Za tydzień we wtorek mam wizytę u fryzjera bo trzeba ogarnąć włosy. Zbyt często zaczynam mieć fryzurę „na Wodeckiego”.
Sporo planów. A w ogóle to ten tydzień to tydzień skin care :) kupiłam ostatnio w Action zestaw maseczek:
Tumblr media
Oczywiście made in china zatem jak mi twarz wypali to będzie wesoło xD Każda maseczka jest na jeden dzień tygodnia. Plus będą wpadać peelingi i codzienne smarowanko balsamem. Poza totalnym minimum codziennie brakuje mi systematyczności w pielęgnacji ciała i tak dalej. Po prostu totalnie o tym nie myśle
Tumblr media Tumblr media
Menu:
Ice Americano 3 kalorie
Inka Kokosowa 15 kalorii
Tumblr media
Ćwiczenia:
13064 kroki
Pół godziny jogi
61 notes · View notes