#miłość braku
Explore tagged Tumblr posts
and-hate-love · 1 month ago
Text
Dlaczego miłość jest tak bolesna...
Każdy mówi jak to chciał by być w związku dostać od kogoś kwiatki pójść na randkę nad jezioro do restauracji czy gdziekolwiek indziej, chcą czuć że komuś zależy spędzać z kimś czas nie ważne czy w ciszy czy w ciągłym śmiechu, płaczu chcą czuć się kochani zapełnić Luke bo braku kochających rodziców miłością od innych, czułych pocałunkach miłych uścisków i miłego spędzania czasu.
Ale ja tego nie chce.
Ja tego nie potrzebuje.
Uzależniam się od osoby dostaje chorej obsesji moje życie stoi na włosku w momecie kłótni, ciągle overthinkuje obwiniam się o wszytsko nie jest dobrze takiak powinno być... Jest okropnie nieznośnie ciężko.
Mam tyle okazji by wejść w związek by poczuć ta rozkosz której każdy pragnie ale tego nie chce omijam szerokim łukiem osoby które tego chcą odsuwam się unikam bo wiem jak to mnie niszczy mój mózg staje się dziwny myślący o jednym o tej osobie jestem zazdrosna nie chce być w relacjach ile razy jeszcze mam to pokazywać.
Serio dajcie mi spokój.
Czuje się jak przedmiot przez to co się działo przez całe moje życie sama siebie seksualizyje przez moich byłych partnerów pokazali mi zbyt wiele razy ile jestem warta i do czego służę.
Boje się że każda relacja będzie tak wyglądać dlatego ich nie chce i nigdy nie chciałam nie pisałam się na zdrady, bicie, olewania, okłamywanie, totalna manipulacje a nawet gwałty nigdy bym w takie coś się nie wylądowała to dlaczego inni to robią osobie która "kochają"?
To ta wasza miłość tak ma wyglądać?
Współczuję.
22 notes · View notes
mvanillam · 8 months ago
Text
#czerwiec2024
U mnie bez większych zmian.
Nadal sama,powoli się w tym odnajduje ale droga łatwa nie jest.
Jest czerwiec i myślami wracam do zeszłego roku. Rok temu o tej porze przechodziłam najgorszy okres w swoim życiu. Najciemniejszy, najbardziej bolesny, taki o którym nie miałam pojęcia że zaistnieje.
Z pełnej optymizmu, pozytywnej wariatki wprowadziłam się w stan tak niechętny do życia…
Pamiętam jak budziłam się rano i po otwarciu oczu,łzy wypływały strumieniami. To nie był nawet płacz. To żal. Wylewał się od pierwszego otwarcia oczu.
Pamiętam jak byłam na ścieżce rowerowej, siedziałam obok na ławce a przede mną na rolkach jechala dziewczyna, tak bardzo emanowała radością z tego co robi a ja pomyślałam: co mam zrobić by moja radość do życia wróciła. Nie cieszyło nic.
To było jak życie w innym ciele.
I ja bezsilna w tym wszystkim.
Pamiętam jak płakałam na podłodze w kuchni bo utraciłam bezpowrotnie swoją miłość.
I wiem że na własne życzenie. I dziś wiem że to była prawdziwa miłość,najprawdziwsza,jaka w życiu było mi dane poczuć do mężczyzny.
Ale los miał na to inny plan.
Przeżyłam chociaż nie chciałam żyć.
Do czego zmierzam, ten rok był nie łatwy. Wiele przemyśleń,odizolowan.
Dziś szanuję swój czas i czas wyłącznie dla siebie.
Kiedy jest mi już źle to idę przewietrzyć głowę na rolki. Jest lżej.
I dziś jedyna konsekwencja tych wydarzeń jest tylko to że w środku coś umarło i już nic nie będzie takie jak przedtem. Nie powiem,że nie wierzę w miłość. Wierzę i czekam aż sama przyjdzie.
Już nie płacze bo nie potrafię. Czasem są to tylko łzy ze zmęczenia albo niemocy na proste codzienne rzeczy.
Przeżyłam. I daje Wam wiarę w to że nawet z załamania nerwowego i stanu depresyjnego można wyjść. Tylko każdy dzień jest wtedy walka o siebie. By się nie poddać pomimo braku chęci do życia.
Życzę wszystkim tym którzy przechodzą coś podobnego,ogromnie dużo siły i jeszcze więcej woli walki o swój własny tyłek.
9 notes · View notes
ogrody-ilangory · 8 days ago
Text
Prr szalona???
Styczeń nazwałabym miesiącem próby. Próby wiary i praktyki. To jeszcze nie koniec a czuję się jakbym wlazła na Mont Everest.  Jest takie zdanie "Tyle wiemy o sobie na ile nas sprawdzono" Ten miesiąc zafundował mi istny rollercoaster. Zaczęło się od tego, że mój mechanik naprawił mi auto a potem je zepsuł podczas jazdy próbnej. W życiu bym nie wymyśliła sobie takiego scenariusza. Nie jestem zła na niego bo przecież nie zrobił tego specjalnie. W pierwszym odruchu pomyślałam, dlaczego ja? To zdarzenie otworzyło mi passę nieszczęść... Tak to widziałam. Miałam zobowiązania, terminy, plany... A w którąkolwiek stronę się nie zwróciłam, tam powstawały kolejne problemy... Czułam się jak w potrzasku. Najbardziej bolało to, że stracę swoją reputację. Zawsze na czas, zawsze mogli na mnie polegać...  Oczywiście wszyscy wiedzieli, że to nie jest zależne ode mnie i wykazali się ogromnym zrozumieniem. Człowiek zawsze ma wybór, może usiąść i płakać i obwiniać innych a może wstać i iść dalej. Działając z tym co ma, przewartościować swoje cele i plany.  To była pierwsza lekcja. Wstałam! Z wiarą, że wszechświat wie co robi. Lekcja druga naucz się prosić i przyjmować.  Bardzo nie lubię o nic prosić. Z przyjmowaniem też mam problem, dowiedziałam się, że to wynika z braku własnej wartości... Odważyłam się prosić i doceniałam jakąkolwiek pomoc. Nie było to łatwe, wciąż nie jest. Lekcja trzecia nowe osoby: Dlaczego boimy się poznawać nowych ludzi?  Przede wszystkim boimy się, że nas zranią, że nas zdradzą. Poznają i odrzucą, nie zaakceptują i można jeszcze wiele wymienić.  A gdyby tak złamać to wieczne szukanie złych rzeczy w dobre?  Każda nowa osoba, wnosi w nasze życie coś wspaniałego. Nawet jeśli jest to chwila...  Miałam problemy z tym jak się zachowywać... Czuję się w tych tematach niezręcznie... Kiedyś starałam się by mnie lubiano kosztem swoich poglądów, odczuć itp, ale chyba każdy wie, że na dłuższą metę nie ma to sensu. W końcu to męczy i uwiera.  W tm roku postanowiłam być całkowicie sobą... Często bywa to mało komfortowe bo zaraz w głowie pojawiają się podszepty, że tak robiąc zostaniesz sama... Na szczęście potem przychodzi kolejna myśl, sama, ale z czystym sumieniem, zgodna ze sobą w harmonii z sercem, głową i duszą. Dużym problemem są oczekiwania w stosunku do siebie i innych. Postanowiłam przestać oczekiwać czegokolwiek. Ktoś jest, super. Ktoś odejdzie, też dobrze. W głębi serca będę wdzięczna za poświęcony mi czas... Bo to jest piękne, że ktoś chce dać Ci swój czas i swoją atencję. Nie ma chyba nic lepszego. Mam w sobie wiarę, odsłaniam pierś, odrzucam moją tarczę, bo chcę żyć. A nie chować się do końca życia w bezpiecznej jaskini. Czy jaskinia jest schronieniem a może jest więzieniem?  Postanowiłam z niej wyjść, otworzyć się na świat, na ludzi... Przestać kurczowo trzymać się tego co znam. Wypłynąć na nieznane wody.  Lekcja czwarta:  Słuchanie swojego wewnętrznego głosu.  Dzieje się tyle we mnie... Czuję się jakby co jakiś czas pochłaniała mnie fala... Z początku myślałam, że chce mnie zabić (taką iluzję stwarza Twoje ego) jednak potem czuję, że fala chce wymusić na mnie działanie. Albo wypłyniesz, albo pójdziesz na dno. Nie ma nic pomiędzy. Mam to ogromne szczęście, że umiem słyszeć swój wewnętrzny głos, zawierzam mu, nie pytając się co dalej... Nie jest to łatwe, ale idę dalej. Potykając się, to oczywiste, ale potrzebne. Szalone? Może, jednak jestem otwarta na to co może przyjść, jestem gotowa na to by utracić to co musi być utracone. Po raz pierwszy mając wsparcie samej siebie i tak naprawdę więcej mi już nie potrzeba. Wierzę w siebie, wierzę w dobro, wierzę w piękno, wierzę w miłość i przyjaźń.  Po prostu wierzę.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
4 notes · View notes
bookacademia · 1 year ago
Text
,,Ten brak zainteresowania i chłód tak dobrze znane potomkom klasy ludowej, często nie oznaczały braku uczuć i zgubionej więzi. Wielu zna ten sposób kontaktu ze swoich domów: brak ciepłych gestów przy powitaniu, zaledwie blady uśmiech. A potem wykładanie na stół najlepszych kąsków, pierogów, ciepłego ciasta, które matka lub babcia przygotowywały przez kilka godzin, stojąc przy kuchni, bo przyjedzie wnuczek, wnuczka, ukochana córka, z którymi się prawie nie rozmawia (...). Kto rozumie te kody, ten wie, że cała czułość matki trafia do szarlotki i nigdy nie zwątpił w jej miłość. Surmiak-Domańska odrzuca tę nieco literacką wizję relacji w rodzinie, choć przyznaje że dostrzegała i doceniała troskę ze strony mamy. - Jednak, gdy potrzebowałam, aby obroniła mnie przed moim przemocowym ojcem, ona odwracała oczy. (...) Nie wzrusza mnie więc szarlotka, nie wierzę w jej rzekomą koalicyjną moc. (...) Jest dowodem na to, jak system, kultura, nazwijmy ją patriarchalną, katolicką lub wiejską, zaprogramowuje kobietę do odgrywania schematycznych ról, tłumiąc w niej poczucie prawdziwej bliskości i solidarności z własnym dzieckiem, pozbawiając instynktu chronienia i wspierania go. (...) Jakkolwiek jest we mnie zrozumienie takiego stanu rzeczy, jest to zrozumienie bolesne. Za tym zrozumieniem nie idzie zgoda. A wybaczenie przychodzi tylko pod warunkiem nadziei, że świat jednak zmienia się na lepsze i że w przyszłości tak się już dziać nie będzie - tłumaczy Surmiak-Domańska." - J. Kuciel-Frydryszak, ,,Chłopki - opowieść o naszych babkach", Warszawa 2023 r.
Tumblr media
Ludwik de Laveaux ,,Do miasta" 1889 r.
16 notes · View notes
prawie-perfekcja · 1 year ago
Text
Spędzałam życie wsunięta między kartki książek. Z braku bliskości z ludźmi budowałam więzi z papierowymi postaciami. Przeżyłam miłość i stratę z powieści historycznych, doświadczyłam dojrzewania przez analogię. Mój świat jest utkaną ze słów pajęczyną, splatającą kończyny, kości i ścięgna, myśli i obrazy. Jestem istotą złożoną z liter, postacią stworzoną przez zdania, wytworem wyobraźni, fikcją.
7 notes · View notes
ckliwie · 2 years ago
Text
miłość bywa burzliwa
nasza zdecydowanie taka byla
wieczna gonitwa myśli
milion szeptów
I setki niewypowiedzianych słów
mimo tylu sporów i braku rozwiązań
nadal modlę się do Boga
o Twą obecność
9 notes · View notes
linkemon · 1 year ago
Text
Toge Inumaki x Reader
Tumblr media
Selfship dla LeeJiYoung. Zawiera spoilery. Masterlist w języku polskim można znaleźć tu.
For English version of the same work check my Masterlist here.
× Inumakiego poznałaś w dosyć nietypowy sposób. Dostał zadanie wyegzorcyzmowania klątwy blisko twojej szkoły. Natknęłaś się na niego i zapamiętałaś jako dziwnego, cichego chłopaka. Wydawało ci się, że jest w jakiś sposób podobny do ciebie, ale wtedy jeszcze nie byłaś w stanie zrozumieć dlaczego.
× Około rok później trafiłaś do szkoły dla czarowników Jujutsu i od razu przypomniałaś sobie, że już go wcześniej widziałaś. Miło było ujrzeć znajomą twarz dlatego od razu podeszłaś by się przywitać.
× Często widywałaś się z senpaiem na osobności. Spokojne przechadzki po lesie okazały się też jego ulubioną formą spędzania czasu. Pewnego razu spytałaś czy możesz do niego dołączyć i tak już zostało.
× W grupie ludzi jesteś w stanie bardzo łatwo go zrozumieć. Wasi znajomi chcieli uwierzyć jak to robisz. Świetnie też wypadaliście we wspólnej walce, choć na misje rzadko wysyłano was razem z powodu różnicy umiejętności. To trochę tak jakbyście nawzajem czytali sobie w myślach. Lubisz jednak potwierdzać czy to co mówisz Toge rzeczywiście chciał przekazać.
× W wyjątkowych sytuacjach używał wobec ciebie zwykłych słów. Do tej pory zdarzyło się to dwa razy. Za pierwszym, gdy wyznał ci, że cię kocha i za drugim, gdy ci się oświadczył. W obu przypadkach zdębiałaś, bo nie jesteś przyzwyczajona do jego głosu.
× Twoja rodzina myśli, że jest niemy. Zaczęliście nawet uczyć się języka migowego by móc wyglądać naturalnie. Nie tylko z powodu innych osób, ale też dla siebie nawzajem.
× Kocha wszystko co gotujesz i pieczesz. Zawsze po posiłku daje ci całusa, chcąc za niego podziękować.
× Trzymasz u siebie, w szafce zapas syropu na jego biedne gardło.
× Jest mistrzem drobnych gestów. Kiedy jesteś zdenerwowana, delikatnie łapie cię za rękę i ściska ją, chcąc cię pocieszyć. Jest typem obserwatora i zauważa wiele rzeczy szybciej niż inni.
× Inumaki lubi posłuchać razem z tobą muzyki. Już kilka razy zabrał cię na koncert gry na pianinie. Poza tym uznaliście za praktyczne by dowiedzieć się co powinno być grane na waszym weselu. Nadal rozważacie ten kwartet smyczkowy...
× Jeśli dochodzi między wami do nieporozumień, to zwykle są to kwestie bycia czarownikami Jujutsu. Martwicie się o siebie nawzajem. Na wszelki wypadek przygotowaliście dla siebie nawzajem nagranie i list, gdyby coś wam się stało. Nie było łatwo zrobić to na początku wspólnej życiowej drogi, ale uznaliście to za właściwe.
× Toge przez jakiś czas miał kompleksy z powodu braku ręki. Dowiedziałaś się o tym, gdy przeglądał stare fotografie na których jeszcze miał obie. Zapewniłaś go o swojej miłości. W końcu mógł skończyć o wiele gorzej.
× Odwiedzacie groby osób poległych w Shibuyi. Z początku było bardzo trudno. Teraz po prostu wspominacie stare czasy z lekkimi uśmiechami na twarzach.
× Rzadko dajecie sobie nawzajem prezenty. Toge jednak zdaje sobie sprawę z tego, że lubisz biżuterię i na urodziny oraz święta zawsze ci ją podaruje. Ostatnio kupił bransoletkę w twoim ulubionym fioletowym kolorze i zawieszkę. Obiecał, że będziesz mogła ich zbierać więcej w kolejne lata, które chce z tobą spędzić.
× Często zostawiacie sobie karteczki w różnej formie. Choćby na pudełku bento.
× Możesz liczyć na opanowanie swojego narzeczonego. Nie widziałaś by stracił głowę odkąd go znasz, nawet w trudnych sytuacjach. Możesz na niego liczyć w trudnych okresach życia czy stresujących sytuacjach.
× Częste są u was wizyty znajomych ze szkoły. Wasza przyjaźń przetrwała sporo czasu. Pomagają wam również przygotować się do ślubu.
× Wasza relacja jest bardzo solidna i stabilna. Nie ma tu fajerwerków, ale żadne z was ich nie potrzebuje. Wasza miłość pomogła wam przejść przez wiele trudności życiowych i to tylko ją wzmocniło. Niecierpliwie czekasz by zostać Panią Inumaki...
5 notes · View notes
suka-to-jaa · 2 years ago
Text
Definicja miłości.
Miłość to mała upierdliwa zaraza. Dopada każdego w najmniej odpowiednim momencie życia. Niektórzy przechodzą bezobjawowo. A Niektórzy cierpią. Jakie są objawy ?
Bezsenność,
Rozdrażnienie,
Na dane imię reagujesz jak sulikatka tura wypatruje niebezpieczeństwa,
Brak apetytu,
Sny porządnia,
To jest taka podstępna zaraza. Jak przejdzie na konkretną osobę, żyjesz szczęśliwy i bogaty w miłość. Gdy jednak się nie uda lub nie chcesz walczyć. Walczysz ze sobą a zas umierasz. Umierasz z tęsknoty, braku miłości. Walczysz z myślami nic nie wychodzi. Żal masz do innych jak i do siebie. Siedzisz sam i sam się zabijasz.
Lekarstwo jest proste wlaczyc o miłości pielęgnować ją by nie umrzeć. Jeśli raz nie wyszło pozbierać siły i znaleźć odpowiednią. Jest dużo tej zarazy każdy coś znajdzie.
3 notes · View notes
lekkiezawroty · 2 years ago
Text
23 luty-dzień osób chorujących na depresje. Cały dzień dziś o tym myślałam. Depresja nie jest chorobą jednej osoby. Tzn może jest,ale cierpi się stadnie. Cierpią co najmniej dwie osoby; chora ,cierpi z powodu samotności,braku sensu.., druga osoba to ta,która żyje z nami na codzień. Najczęstsza dolegliwość tej drugiej to bezsilność. Do Was, do wszystkich bezsilnych chciałabym powiedzieć kilka słów. Przepraszam że myślicie,że nie potraficie nam pomóc,przepraszam,że nie potrafimy pokazać naszej wdzięczności za waszą obecność. Wiem ,że kiedy poraz kolejny raz słyszycie od nas,że źle się czujemy,że chcemy umrzeć,pęka wam serce. Dziękuję za waszą cierpliwość,walkę,wytrwałość, miłość. Jak pomoc Nam chorujących na depresje? Bądź. Nawet jak słyszysz,że masz odejść, bądź może troszkę na uboczu,ale w zasięgu 🙂 dawaj dyskretnie znać. Czasami wyolbrzymiamy stan w jakim jesteśmy,czasami ze zwykłego gorszego dnia potrafimy zrobić epizod stulecia, śmierć na krawędzi. Dlaczego? W taki sposób żądamy uwagi. Jesteśmy troszkę upośledzeni I nie potrafimy prosić o pomoc. Żyje ze stwierdzoną depresją ,czy nawet zaburzeń odżywiania,ale to juz inny temat, choć niewiele się od siebie różnią. Gdyby nie najbliżsi, być może moja próba samobójcza byłaby udana. Kiedyś usłyszałam, że nie wyglądam na osobę chorująca,bo kochani tego na zewnątrz nie widać, to w środku po malu wszystko umiera.. pamiętajcie, że każda rozmowa ze specjalistą,czy pomoc od drugiej osoby jest warta. Psychotropy pomagają, ale łatwo się uzależnić. Jestem osobą zdrowująca przez antydepresanty ,które zamierzam odstawiać, bo widzę jak łatwo się uzależnić. Jesteście warci! Macie dla kogo żyć!
2 notes · View notes
mylittlestory883 · 2 years ago
Text
Los nigdy nie był po naszej stronie. Nasza miłość nie wystarczyła… Zwyczajnie się poddaliśmy z braku wiary, że uda nam się coś razem zbudować.
4 notes · View notes
majstersztykzchwil · 1 month ago
Text
"Prawdziwy związek nie jest łatwy, dochodzi do kłótni, braku zrozumienia, są chęci odejścia. Prawdziwy związek jest trudny, czasem się kłócimy, wpadamy w złość, nie rozmawiamy i zastanawiamy się czy warto? Ale uwierz, że warto! Ponieważ nie ma nic lepszego niż położenie głowy na klatce piersiowej ukochanej osoby, poczucie bliskości, bezpieczeństwa i świadomość, że nawet pomiędzy wzlotami i upadkami miłość wygrała."
0 notes
suzvna · 1 month ago
Text
Wersja II
Powrót do Światła
Wąskie, kamienne schody prowadziły w dół, w mrok tak gęsty, że wydawało się, jakby pochłaniał wszelką nadzieję. W rękach trzymałam maleńkie światło, żarzące się delikatnie, jakby każda chwila groziła jego zgaśnięciem. Wiatr hulał bezlitośnie w podziemnym korytarzu, szarpiąc moimi włosami i próbując zgasić płomień. Ale nie pozwalałam. Chroniłam je, jak coś najcenniejszego. Bo takie właśnie było.
Kiedyś już tu byłam. Schodziłam tymi samymi schodami, z zaciśniętym sercem, z drżącymi rękami i poczuciem, że tonę w otchłani własnego umysłu. Tamto doświadczenie było przerażające. To miejsce – nie tylko mroczne, ale wręcz przenikające cieniem ciało – zdawało się karmić moimi lękami. Wtedy nie wiedziałam, co mnie czeka na dole. Dziś jednak… coś było inaczej. Czułam to w sobie. Pewność. Spokój. Jakby każda cząstka mnie wiedziała, po co tu jestem.
W końcu dotarłam na dół. Przystanęłam na kamiennej posadzce i spojrzałam przed siebie. Czekał tam na mnie – potwór. Z początku nie widać było jego kształtów. Był jak cień – nieuchwytny, ale przytłaczający. Wiedziałam jednak, czym jest. To był mój własny cień, zlepek negatywnych myśli, przekonań, które nosiłam w sobie przez całe życie. Te, które mówiły, że nie jestem wystarczająca, że nie zasługuję, że powinnam się bać, zamiast ufać. Był tam, bo ja go stworzyłam.
„Nie jesteś już moim więźniem” – wyszeptałam.
Potwór zatrzymał się. Przez chwilę wydawało się, że cień zaczyna się kurczyć, jakby nie mógł znieść mojego spojrzenia. Nie chciałam z nim walczyć. Nie musiałam. Zrozumiałam, że to nie walka była rozwiązaniem, lecz uwolnienie. Uniosłam dłonie, w których płomień zapłonął jaśniej. Spojrzałam na niego z miłością – taką, którą dopiero niedawno odkryłam w sobie. Autentyczną, pełną, spokojną. Byłam gotowa pozwolić mu odejść.
„Odejdź. Uwalniam cię. Już nie należysz do mnie.” – powiedziałam, a moje słowa były jak wydech po długim, bolesnym wstrzymywaniu oddechu.
I wtedy to się stało. Potwór zaczął się rozpraszać. Cień, który przez lata zdawał się częścią mnie, ulatywał w nicość, powoli, spokojnie, aż w końcu zniknął całkowicie. Stałam tam przez chwilę, a cisza wokół mnie wydawała się kojąca. Byłam sama, ale jednocześnie bardziej obecna niż kiedykolwiek wcześniej.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na odczuciach w swoim ciele. Przestrzeń wypełniła mnie od środka. Poczułam, jak ciepło z serca rozlewa się na całe ciało. Nie był to strach, niepokój czy żal. Była to miłość – inna niż wszystko, co wcześniej znałam. Ta miłość nie wypływała z braku, nie była odpowiedzią na potrzebę. Była częścią mnie, jakby płomień w moich rękach ostatecznie zapłonął w moim wnętrzu.
Kiedy otworzyłam oczy, mrok zniknął. Schody wiodły teraz w górę, ku światłu, które zdawało się mnie wołać. Wzięłam głęboki oddech i postawiłam pierwszy krok.
Każdy krok w górę był wyborem. Każda myśl, która chciała mnie ściągnąć z powrotem, przelatywała przez mój umysł jak chmura, a ja pozwalałam jej odejść. Nie byłam już ofiarą. Każde wspomnienie, każdy program, który mówił mi, że muszę cierpieć, odchodził w niepamięć, bo teraz to ja decydowałam. Kreowałam swoje życie, swoją rzeczywistość. Nie bałam się, bo wiedziałam, że w każdej chwili mam wybór.
Dotarłam na szczyt schodów i stanęłam na otwartej przestrzeni. Światło otulało mnie i zaczepnie muskało po policzkach. Uśmiechnęłam się, marszcząc nos i zamknęłam oczy. Byłam. Po prostu byłam. Pełna. Cała. Wolna.
Od tamtej chwili mój płomień noszę w sobie i traktuję, jako drogowskaz, który przypomina mi, kim naprawdę jestem. W każdej chwili, gdy coś próbuje mnie złamać, wracam do siebie. Oddycham. Czuję. Jestem. A z każdym dniem kocham bardziej – życie, świat, siebie.
Bo teraz wiem, że wszystko, czego kiedykolwiek szukałam, jest we mnie.
Tumblr media
1 note · View note
bekindsky · 7 months ago
Text
moja pierwsza miłość
Zawsze marzyłam o kimś takim jak Ty
dobrym czułym pomocnym jak nikt
Zawsze chciałam kogoś takiego
z końca świata wcale niemałego
Marzenia i wyobraźnia stawiły mi coś
co szczęściem i prezentem nazwać mogę dziś
Marzyłam o Tobie nie znając Cię wcześniej
Myślałam jak na zdjęciach wyglądać Będziesz
Nie spodziewałam się, że to takie szczęście
mieć przyjaciela i miłość wreszcie
Dziękuję, że sprawiłeś że byłam szczęśliwa
i każdy dzień mi umila ta chwila
Z naszego parku przy słońca braku
pocałunek pierwszy
Który w myślach mych ostatni na dziś i w zębach trzeszczy
0 notes
octaveofvenus · 8 months ago
Text
jestem zniszczona *łagodny uśmiech, dotykanie swojej miękkiej (za miękkiej) skóry, suche włosy od braku witamin, życie innych w ktorym nigdy nie chodzi o ciebie, bieda, uzależnienia. przede wszystkim- nie obchodzi mnie moje życie. po co robimy to wszystko? miłość nie przychodzi sama, a ja sie do niej nie stawiam. mam serce samobójcy
0 notes
zostac-soba · 8 months ago
Text
Prawdziwa miłość?
Zastanawiam się nad tym od długiego, naprawdę bardzo długiego czasu,
Co jest z tą "prawdziwą miłością" i ludźmi nie tak. Dlaczego, ludzie sobie to aż tak utrudniają?
Wielokrotnie słyszy się, że jeden z małżonków zdradził swoją/swojego partnera/ke ze swoją "pierwszą miłością".
Wczoraj słyszałam historię o znajomych mi osobach. Mąż zdradził żonę z kobietą, która byla i jest jego pierwszą miłością. Mężczyzna podobno nawet powiedział swojej matce "to przez ciebie nie mogłem z nią stworzyć rodziny".
Dlaczego w takim razie ludzie nie chcą walczyć o tą "prawdziwą" miłość?
Dlaczego nie starają się zmienić życia, aby ta miłość zwyciężyła?
Tak naprawdę, gdy "zakochamy" się w tej jednej, wyjątkowej osobie, to przy żadnej innej nie będziemy czuć tego MAGICZNEGO uczucia.
Dlaczego magicznego? Bo tego nie da się opisać, żadnymi słowami. To jest uczucie, przez które coś cię ciągnie do tej osoby, nie ważne co by się między wami wydarzyło i ile lat byście się nie widzieli.
Te magiczne i nie zrozumiałe uczucie, to nie tyle co "zdrowa miłość", czyli zaufanie, bezpieczeństwa, spokój serca, czy zaangażowanie. To jest coś nie do wytłumaczenia. W momencie gdy na naszej drodze pojawi się ta nasza "prawdziwa miłość", nawet gdy mamy partnera/ke, tracimy jakiekolwiek racjonalne myślenie. Jesteśmy w stanie oddać się w tym momencie tej osobie na 100%, nawet jeśli ten moment miał by trwać tylko 15 minut.
Dlaczego ludzie nie idą za głosem serca?
Dostaliśmy coś takiego od życia, dzięki czemu wiemy że przy danej osobie będziemy szczęśliwi jak nigdy dotąd, ale potrzeba trochę pracy nad tym, to zostawimy to w imię zdrowego rozsądku i podążania za rozumiem.
Gdyby wszyscy ludzie zrozumieli tę uczucie i oczywiście chcieli zawalczyć, popracować trochę nad samym sobą aby mogli być z "prawdziwą miłością", daje sobie rękę...
Nie!
Nawet, dwie ręce i głowę obciąć. Byśmy byli dużo bardziej spełnionymi i szczęśliwymi ludźmi niż dotąd.
* Teraz tak od serca, od tej mojej szczerej, rzadko spotykanej strony.
Ja już spotkałam swoją prawdziwą miłość, tą pisaną mi osobę. Niestety, wiele przeciwności życiowych i osób, sprawiło że nasza wspólna droga się zakończyła. Albo nie będę zrzucać winy na innych, nasz brak determinacji, brak wiary i brak odwagi do działania *przepraszam za słownictwo* zjebał, kurwa spierdolił, to co oglądaliśmy w bajkach i pragnęliśmy za dzieciaka, czyli prawdziwą miłością te motylki w brzuchu, te zwolnione tempo gdy patrzycie sobie w oczy i to coś. Po prostu sami spierdolilśmy, bo jako ludzie wolimy iść łatwiejszą i racjonalniejszą drogą życia.
Czy boli? Bardzo boli, boli tak bardzo, że nie było nocy w której mi się nie śnił. Nie było dnia, w którym nie myślałam o nim i nie było ani jednego faceta, którego nie chciałam nazwać jego imieniem, ale z czasem idzie sie przyzwyczaić do tego bólu i braku tej osoby. U mnie najgorsze jest uczucie pustki z rana, jakby czegoś mi brakowało. Drugą rzeczą jest brak sensu wykonywalnych podstawkowych czynności. Nie widać tego po mnie, ale czuje to dziwnie w środku klatki piersiowej. Ciężko nawet to opisać...
Śmieje się jak zawsze, opowiadam, żartuje, nawet uprawiam seks z innymi, nawiązuje nowe znajomości, a czasem nawet wydaje mi się, że zbliżam się do kogoś emocjonalnie. Ale nie ma tego czegoś w tym wszystkim. Tej iskierki, tego MAGICZNEGO promyczka, który dawałby nadzieję i chęci.
Najwidoczniej my ludzie zostaliśmy skazani na taki los,
los niespełnienej miłości.
O tym można pisać godzinami, rozmawiać dnami, a myśleć nawet latami, ale co z tego.
Może gdyby te dwie pisane sobie osoby, zdałyby sobie właśnie z tego sprawę i chciałyby pracować, ale szczerze pracować nad sobą, aby dotrzeć się nawzajem i te swoje wady, to byśmy byli szczęśliwi i spełnieni w miłości.
Mam wiele do napisania na ten temat, wiele wątków mi się pojawia w głowie. Może innym razem się rozwinę. Chodź wiem, że może tylko kilka osób to przeczyta, ale wyrzucę dzięki temu z siebie trochę. Jest to lepsze niż jakakolwiek terapia.
Na temat "prawdziwiej miłości" możnaby napisać całą trylogię, a i tak było by mało...
Tak mało, jak mało jest mi tej osoby obok.
Dziękuję.
0 notes
godiswithus-isaiah41-10 · 10 months ago
Text
Niech będzie Pochwalona Trójca Przenajświętsza na wieki wieków!
Dzisiaj przychodzę do was, kochani bracia i siostry w Chrystusie Jezusie, aby podzielić się z wami tym, co umieścił w moim sercu Najwyższy.
Mianowicie, są to trzy sny, przez które przemówił do mnie Pan Bóg oraz ich wytłumaczenie.
• W jednym z nich weszłam do kościoła. Szłam do kaplicy z Najświętszym Sakramentem, ale Go tam nie ujrzałam. Poszłam więc do innej części kościoła. Była tam monstrancja z wielką Hostią. Była ona tak wielka, że ledwo co się mieściła w otworze na Ciało Pańskie. W pewnym momencie powiedziałam: „Ciekawe czy dziś odnajdziemy prawdziwą miłość?”. Jedna z osób, z którymi tam byłam, powiedziała z lekkim śmiechem: „Raczej nie”. Wtedy z uśmiechem wskazałam na Najświętszy Sakrament, przed którym stałyśmy, a Który był przez dwie osoby, z którymi byłam, przysłonięty, jednak nie całkowicie, po czym odwiedziłam: „Jak to? To Jest Odwieczna Miłość”.
Aż do wczorajszego dnia nie byłam w stanie w pełni stwierdzić, co mówił ten sen. Jednakże wczoraj Pan rozjaśnił mi umysł, dając mi poznać, że ten sen miał miejsce w czasie, w którym szukałam wypełnienia serca miłością. Miałam przeróżne przywiązania, które przysłaniały mi Pana Boga — Prawdziwą Miłość, Której poszukiwałam, a Której znaleźć w pełni nie mogłam, bo pragnęłam odnalezienia pełni miłości w innych ludziach, co jest niemożliwe. Tak jak ludzie mogą wypełnić pustkę w naszych sercach, mogą to uczynić jednak w bardzo małym stopniu. Pan Bóg natomiast wypełnia nas tak bardzo, że nie jesteśmy w stanie pomieścić w sobie Jego miłości. Tak jak w tej monstrancji ukazanej we śnie, Jego miłość nie tylko ledwo co mieści się w naszych sercach, ale i również rozlewa się poza nie tak, że promieniuje także na innych ludzi — nie tylko tych, którzy są blisko, lecz na ludzi z całego świata, bo tak jak Jezus powiedział św. siostrze Faustynie: „Dusze wybrane oświecają ziemię. Mogą być ukryte i nieznane nawet najbliższym, a jednak ich świętość odbija się w duszach na najodleglejszych krańcach ziemi”. Bądźmy tymi duszami, które oświecają ludzkość swoim światłem — Światłem Chrystusowym, Które mamy w swoich sercach i duszach, i prośmy Pana Boga, aby wykorzystywał nas oraz nasze świadectwa wiary na Swoją Chwałę, pożytek Kościoła Świętego oraz poszerzał dzięki wykorzystywaniu nas Swoje Królestwo. Bądźmy tymi, którzy dzięki łasce Bożej szukają wypełnienia Duchem Świętym aniżeli wypełnieniem miłością ludzką, bo taka wypełni nas jedynie w drobnej części, a Duch Pański wypełnia w pełni. Będąc napełnieni Nim, nasze dusze nie będą już pragnęły ani łaknęły, bo będą miały w sobie całą pełnię Bożej miłości i łaskawości, miłosierdzia. Przez Chrystusa, Pana naszego i Jego Bolesną Mękę. Amen.
• W drugim śnie dosyć mocno spóźniłam się na mszę świętą. Zdążyłam na kilka minut przed Eucharystią. Zastanawiałam się czy przyjąć Komunię Świętą w głównej, czy bocznej nawie. Nadal niezdecydowana, podeszłam do bocznej nawy. Kapłan podawał Ciało Chrystusa wszystkim na rękę. Ja pragnęłam przyjąć Pana Zastępów do ust, na klęcząco. Kapłan upierał się, aby podać mi Ciało Pańskie na rękę. Ja machnęłam głową, że nie i nie zmieniałam swojej postawy. Kapłan w akcie gniewu rzucił Chrystusem, a upadłwszy na podłogę, Hostia połamała się na wiele kawałków, które z głośnym płaczem próbowałam pozbierać, myśląc o braku szacunku do Pana, który mnie bardzo zasmucił. Wiedziałam bowiem, że Chrystusa zabolało to o wiele bardziej niż mnie.
W tym śnie Pan przedstawił mi to, że na świecie jest wiele profanacji Jego Najświeższego Ciała. Każda profanacja Go boli i rozrywa Jego Ciało — nie tylko Jego Mistyczne Ciało, Kościół Święty, ale i również Jego Samego. Chrystus był przecież biczowany, a wtedy Jego Ciało Przenajświętsze rozdzierało się na kawałki. Wierzę, że przez ten sen Pan Zastępów pragnął ukazać mi to, że owe profanacje występują i On pragnie, aby Mu za nie wynagradzać oraz pocieszać Go, towarzysząc Mu w tak trudnych chwilach. Moi umiłowani, dlatego proszę was bardzo o to, abyśmy często będąc przed Najświętszym Sakramentem, choćby patrząc na Niego przez ekran telefonu bądź stając przed Nim duchowo, trwali w Jego Obecności, zadośćuczyniąc Mu w taki sposób, do którego nas Pan będzie prowadził, a może być to zwykłe trwanie w ciszy.
• W kolejnym śnie jechałam samochodem z moim tatą, który symbolizował Boga Ojca. Jechaliśmy dosyć szybko, a po drodze mijaliśmy piękne widoki. Były tam m.in. rzeźby z żywych drzew, w tym wyrzeźbiona w żywym drzewie figura Maryi, Która, jak widać, towarzyszy nam na naszych drogach z Bogiem. Podczas jazdy, nagle trafiliśmy na przeszkodę — wodę stojącą na drodze. Było głęboko. Tata, a więc Bóg Ojciec, przed podjęciem decyzji co robić dalej, przemyślał, co robić. Zauważył, że utoniemy, jeśli dalej będziemy jechali samochodem. Wyszedł więc z samochodu, a ja tuż za nim. W stojącej wodzie, w różnych miejscach przedzierała się ziemia. Tata jedną stopą stanął na owej ziemi, sprawdzając czy można przez nią stabilnie przejść. Kiedy się upewnił, zrobił krok dalej, odwrócił się do mnie i wyciągnął rękę w moją stronę. Szłam z nim za rękę i dotarliśmy do brzegu. Tam zauważyłam, że w samochodzie zostawiłam plecak, w którym mam m.in. telefon. Nie chciałam się jednak wracać, bo przeszłam tak wiele z Tatą, że szkoda mi było marnować ten wysiłek. Stwierdziłam, że w domu też mam telefon — lepszy, chociaż brakuje w nim karty SIM.
Umiłowani, owa karta SIM była symbolem, że idąc za Jezusem, niekiedy potrzeba pożegna�� się z wieloma kontaktami z ludźmi. Chociaż możemy otaczać się wieloma, wiele informacji będziemy musieli zachowywać dla siebie, chociażby dlatego, że z powodu naszego pójścia za Najwyższym, ludzie nie będą nas rozumieli. Będziemy trochę jakby w Ogrójcu, samotni, ale razem z Jezusem i to najważniejsze. Bóg nas nie zostawi, ale będzie non stop prowadzi. Przed zdecydowaniem, jak będzie nas prowadził, sprawdza czy te drogi są stabilne i może nas nimi przeprowadzić, czy też nie. Kiedy zaczną się przeszkody, powoli będzie nas prowadził, krok po kroku, aż do celu. Dlatego nie musimy się niczego lękać — On Jest z nami po wszystkie dni, aż do skończenia świata i nie zamierza nas pozostawić, nawet w trudnościach. Będzie z nami wszędzie i nieustannie będzie wyciągał do nas pomocną dłoń, którą możemy chwyć. Na Nim na pewno się nie zawiedziemy. Bądźmy przeto ufni w Jego miłosierdzie, miłość i łaskawość, kroczmy wiernie ścieżkami, po którymi nas będzie prowadził pomimo lęku, który Mu zawierzajmy. Bądźmy jak dzieci przy piersi swej matki i pamiętajmy też na opieraniu się na naszej Duchowej Mamie, Maryi, Którą Bóg posłał do nas po to, aby trwała przy nas, a my przy Niej. Chwała Panu niech będzie zawsze i wszędzie, na wieki wieków. Amen.
Bóg zapłać za przeczytanie postu, do którego napisania poprowadził mnie Pan. Życzę wam wszystkiego co najlepsze dla was w drodze do Królestwa Niebieskiego, wytrwałości i Bożego błogosławieństwa. Niech Pan będzie z nami i rozpromieni nad nami Swe Łaskawe Oblicze. Jemu niech będzie cześć i chwała przez wszystkie wieki wieków za to, że Jest, Którym Jest. Kochani, nie bójmy się wejść z Bogiem w dialog, ale nieustannie w modlitwie z dziękczynieniem powierzajmy Mu nasze troski, a Bóg pokoju będzie z nami, napełniając nas pokojem, który przewyższa wszelkie rozumowanie, a tym Pokojem Jest Ten, Który sprawił, że Jezus Zmartwychwstał. To Duch Boży, Który strzeże nas na wszystkich naszych drogach i ogarnia nieustannie Swoją Łaskawością, Troskliwością, darami i owocami. Niech Duch Miłosierny nas nieustannie Sobą wypełnia i ogarnia Swoją Obecnością. Przez Chrystusa, Pana naszego i Jego Bolesną Mękę niech się tak stanie. Amen.
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
Tumblr media
0 notes