Tumgik
#klientas
mebleioswietlenie · 2 years
Text
Świetny design, wytrzymałość i bezpieczeństwo - meble i oświetlenie marki Konna
Producent Stolik Oxford został wykonany przez firmę Konna. Firma ta działa na rynku meblowym od 1996 roku, a jej wieloletnie doświadczenie w produkcji mebli jest niezaprzeczalnym atutem. Przez lata wprowadzano wiele innowacji, które zrewolucjonizowały branżę meblarską. Wieloletnie doświadczenie daje firmie przewagę nad konkurencją, dzięki czemu wszystkie produkty Konna są najwyższej jakości. Dzięki wykorzystaniu najnowszych technologii produkty Konna są wyjątkowo trwałe i odporne na uszkodzenia mechaniczne, a także czynniki atmosferyczne. Firma zwraca szczególną uwagę na bezpieczeństwo, dlatego wszystkie elementy wykonane są z materiałów najwyższej jakości, zgodnych z normami UE. Dodatkowo, firma Konna jest wyjątkowa również w kwestii oświetlenia. Wszystkie produkty wykonane są ze szczególną starannością, tak aby światło było dostosowane do potrzeb użytkownika i pozwalało mu cieszyć się maksymalnym komfortem. Oświetlenie Konna posiada wyjątkowe wzornictwo, które czyni je atrakcyjnym dla wszystkich fanów dobrego designu. Firma wprowadziła wiele innowacji w dziedzinie oświetlenia, zarówno pod względem praktycznym, jak i wizualnym. Szczególną uwagę zwraca na bezpieczeństwo, dlatego wszystkie produkty posiadają odpowiednie certyfikaty. Jeśli szukasz mebli i oświetlenia, które są dobrej jakości i wytrzymałe, to produkty marki Konna są najlepszym wyborem dla Ciebie. Dzięki świetnej obsłudze klienta i wieloletniemu doświadczeniu, każdy produkt będzie służył Ci przez długie lata.
0 notes
meble-online · 2 years
Text
Stołek barowy Wilma szary jasny/czarny - styl i jakość w jednym meblu
to nowość wśród mebli tego sezonu. Wykonany jest z trwałego i wytrzymałego na uszkodzenia połączenia naturalnego drewna sosnowego i metalu. Meble i oświetlenie to tematy, które często pojawiają się w naszych domach. Wybór odpowiedniego oświetlenia i mebli to podstawa, jeśli chcemy, aby nasze wnętrze wyglądało pięknie i zapewniało wszystkim komfort. Aby to osiągnąć, musimy wybrać najlepsze meble i oświetlenie, jakie możemy znaleźć. W tym sezonie jedną z najmodniejszych nowości jest stołek barowy Wilma szary jasny/czarny. Jest to połączenie trwałych i wytrzymałych materiałów, w tym naturalnego drewna sosnowego i metalu. Ten stołek barowy z pewnością przyciągnie wzrok i stanie się ozdobą każdego domu. Producent stołka barowego Wilma szary jasny/czarny to znana i ceniona przez klientów firma meblowa - Jysk. Firma Jysk istnieje już od 1979 roku i z powodzeniem oferuje produkty wysokiej jakości i precyzji wykonania. Swoje produkty dostarcza do wielu krajów Europy i oferuje najlepszą obsługę klienta. Firma gwarantuje, że wszystkie jej produkty są wykonane z najlepszych materiałów i są bardzo trwałe oraz łatwe w utrzymaniu. Jysk oferuje szeroki asortyment mebli i oświetlenia, w tym stołek barowy Wilma szary jasny/czarny, który można znaleźć w wielu sklepach. Jeśli szukasz wyjątkowego mebla i oświetlenia do swojego domu, stołek barowy Wilma szary jasny/czarny może być dla Ciebie idealnym rozwiązaniem. Jest to trwały, wytrzymały i stylowy mebel, który będzie doskonale wyglądać w każdej przestrzeni. Dodatkowo, producent stołka- Jysk- zapewnia doskonałą obsługę i gwarancję jakości na swoje produkty. Nie czekaj i spraw sobie ten piękny mebel już dziś!
0 notes
meble-do-salonu · 2 years
Text
Odkryj Narożnik Solange – meble, które zapewnią wypoczynek pełen luksusu!
Jeżeli szukacie Państwo nowych mebli, dzięki którym zaaranżujecie swoją przestrzeń, to zachęcamy do zapoznania się z ofertą marki Solange. Jest to polska firma, która produkuje meble od ponad 25 lat. Skupia się na produkcji bardzo wysokiej jakości mebli wypoczynkowych, które łączą funkcjonalność z elegancją. Zespół Solange tworzą wybitni specjaliści, którzy przez lata poświęcili swoją uwagę na kreowanie niepowtarzalnych, zaprojektowanych z myślą o komforcie i wygodzie mebli. Każdy produkt, który oferuje firma Solange, został starannie wyselekcjonowany i wyprodukowany z najwyższą dbałością o jakość. Dzięki temu stworzone meble są trwałe i estetyczne, stale spełniając oczekiwania klientów. Narożnik Solange to doskonały produkt, który idealnie wpasuje się do każdego wnętrza. Wypełnienie składa się z pianki T30, która zapewnia wygodne siedzenie. Ustawiony pod odpowiednim kątem oparcie pozwala na utrzymanie pleców w zdrowej pozycji. Dodatkowo, dzięki systemowi delfin, narożnik zmienia się w miejsce do spania, a cztery poduszki będące w zestawie zapewniają komfort. Narożnik Solange dostępny jest w wielu wariantach kolorystycznych. To wyjątkowy mebel, który sprawi, że Wasz wypoczynek w domu będzie jeszcze przyjemniejszy. Aby dowiedzieć się więcej o dostępnych wariantach, zapraszamy do kontaktu z Biurem Obsługi Klienta.
0 notes
mikoo00 · 12 days
Text
Wczoraj miałem miłego klienta Przyszedl i poprosil żebym to ja mu zrobił kawe bo robie najlepszą 🥹 slooodkoo postaralem sie i zrobilem mu kawke najlepiej jak umialem (czyli nie z ekspresu automatycznego xd co klikasz late i sie samo robi)
64 notes · View notes
polskie-zdania · 1 year
Text
Byłam tym przerażona. Właściwie bardzo, choć może nie zdawałam sobie z tego aż tak bardzo sprawy. Chciałam czuć się w końcu zwyczajnie dobrze. Chciałam w końcu być emocjonalnie prosta i prostolinijna, taka bez drugiego i trzeciego dna. Chciałam w końcu w tym wszystkim nie grzebać. Nie drążyć. Nie zadawać trudnych pytań. Nie odbudowywać w górnolotne metafory. Chciałam w sobie tego wszystkiego tak nie kumulować. Chciałam przestać stawiać w końcu przeszłości ołtarze. Chciałam w końcu patrzeć na nią bez namaszczenia i grającej w tle muzyki filmowej. Chciałam ją odłożyć i pójść. Tak odłożyć, jak na półkę przeczytaną książkę. Chciałam, by w końcu wtopiła się w otoczenie i zlała z codziennością. Chciałam stanąć ubrana w swoje rzeczywiste barwy i nie powiedzieć już żadnego "ale". Chciałam, by odgarnął mi włosy z twarzy i powiedział, że już nie muszę. Naprawdę bardzo się bałam. Głównie tego, by się przyzwyczaić. Głównie tego, że znów zawaham się, że to możliwe. To się nie odbywało za darmo. Żaden gratis do zakupów, żadne punkty na nagrody. Każde odnowienie tej subskrypcji bardzo dużo mnie kosztowało i najgorsze, że do tego za każdym razem płaciło się za to w ciemno. Zbliżeniowo, ta, bez potwierdzenia, nie, dziękuję, mh, do zobaczenia. Znali mnie już tutaj. Znali zarówno moją podeskcytowaną, jak i zrezygnowaną minę. Widzieli, jak zostawiam u nich wszystkie oszczędności, jak ze łzami w oczach proszę o ostatnie przyznanie kredytu, bo tym razem to na pewno ostatni raz. Człowiek wolał nie liczyć, który raz tu wraca. Przy okienku wisiała siatka centylowa samotności, miała ona pomóc subskrybentom w wyborze najbardziej korzystnej opcji, w zależności od poziomu zaangażowania oraz stanu wiary i nadziei. Proponowali najlepszy plan. Płatność w ratach lub gotówką z góry. Właściwie nawet nie ty o tym decydowałeś, to oni wyliczali, do której opcji masz zdolność finansową. Uśmiechnięty doradca klienta wręczał potwierdzenie i życzył, by tym razem była to subskrypcja dożywotnia. Odchodziłam od okienka i od pewnego momentu nawet już nie udawałam. Ze szczerą nadzieją przychodziło tu niewielu, najczęściej byli nowi. Czekając w kolejce, dla zabicia czasu, obstawiało się, czy to ich pierwszy czy drugi raz. Czasami bardzo rzadko bywał to też trzeci. Od czwartego uznawało się, że mamy do czynienia z psychopatą. Nowicjuszom proponowano także szeroki pakiet ubezpieczeń. Przyjazd karetki, przeszczep, transport zwłok z zagranicy. Lepiej było się zabezpieczyć. Przecież pytanie nie brzmiało, czy będzie boleć. Pytanie brzmiało, jak bardzo i czy było warto to znieść.
- Marta Kostrzyńska
71 notes · View notes
indira2004 · 5 months
Text
9.05.2024 czwartek
1. Ojca przenoszą z OIOM na oddział.
2. Siostra moja dostała pracę, więc ulga bardzo.
3. Forsa przyszła, więc usiłuję się do tego Zamościa zapisać, ale obsługa klienta ma jakieś opory i trudności.
4. Poszłabym dokądś zjeść na powietrzu albo na spacer albo coś.
Lody bym zjadła.
14 notes · View notes
jazumst · 20 hours
Text
Jazu u krańca swych sił
Żeby Was... Dotarłem do kresu. Posłuchajcie:
Cała opowieść zaczyna się na początku wczorajszej zmiany. Nie wiem czy ciśnienie skoczyło, czy strułem się czymś... A może z nerwów? Głowa bolała mnie strasznie, spać się chciało i byłem blady jak śmierć na nartach. Wszyscy to widzieli.
//
Akurat przyjechali MAGowie. Odebrałem dostawę, i dobrze że ja, bo stojak RedBulla był jebnięty i byłby przypał jakbyśmy go przyjęli. I w tym momencie się zaczęło.
//
Jebany ukr się chyba na mnie zawziął. Jeszcze towaru nie sprawdziłem, jeszcze zalanej palety nie wyniosłem... "Już?! Już?! Można?! Bo ja mam tam chleb do krojenia!" Jeszcze grzecznie mówię, że nie wiem nawet czy jest miejsce na zapleczu, że może zrobić trzeba... I już chuj jej nie było napierdalała ciepły jeszcze chleb jakby jej życie od tego zależało.
//
Przyjechały głównie Tarczyny w szkle. Napakowała ich na nasze wózki, że mało się nie wyjebało i dzida bez składu i ładu. No ale to tam chuj.
//
Wklepałem faktury. Mówię do niej, że ma ceny powyjmować bo się pozmieniały. Jakbym do manekina mówił. A nie, czekaj. No właśnie -.-
//
Ja do niej jedno, ona drugie.
//
I epicentrum.
Don zamówił wczoraj zwyczajną, a dziś rano domówił jeszcze kaszankę i ogórki, które swoją drogą Manekin rozwalił. Don miał odebrać koło 15tej. Zadzwoniłem raz, piąty, w końcu wysłałem SMS, że mam już towar. Czułem w kościach penisa, że spierdoli się wieczorem. Zawsze tak robi.
Koło 20:20 przyszła żona Dona i stanęła w kolejce. Manekin przez cały sklep drze mordę, że ma towar dla Dona. Każę jej mordę zamknąć, że przecież żona stoi koło mnie i jak przyjdzie czas to jej powiem a nie będę darł się jak pawian w dżungli. No i zjawił się sam król zamieszania.
On chce swój towar. Proszę bardzo. No i zaczęło się. Zamiast na sam pierw zrobić zakupy to łazi po sklepie sam nie wiedząc czego szuka i donosi na kasę, blokując ją. W międzyczasie przyszli już klienci. W ogóle jakbym wiedział, że zapłaci kartą to bym drugą kasę otworzył.
Don ma rozjebane stawy na amen. Wołam Manekina żeby liczyła klienta a ja wyniosę już skrzynkę Dona. Manekin na cały ryj "Sam niech se nosi". A o tym, że kurwa nie powinien przekonaliśmy się już za chwilę, bo paragon NIP może być do 450zł a don miał dwa razy tyle, więc trzeba było nabijać od nowa. Czyli iść po wyniesione rzeczy. Wołam znów Manekina ale ta kurwa w swoim autyzmie zanurzona. No i opierdoliłem ją.
//
Chuj, znaleźli się obrońcy starych ukrów. Cytując zainteresowaną - odzywam się do niej jak do śmietnika. Cieszę się, że ktoś się w końcu zorientował co o niej myślę, może teraz zrozumie. Prawie wylewu przez nią dostałem. I na tym skończę, chociaż tam jest jeszcze jeden wątek.
//
Z dobrych wieści, przyszedł nowy grafik. Znowu HiV, ale kurwa niech stracę. Gorzej nie będzie. Naprawdę poczułem ulgę. Nie podejrzewałem nawet, że tyle zdrowia kosztują mnie te ukraińskie zmiany.
//
Po pracy, dla odprężenia zrobiłem ten telefon i zegarek. Dziwnie mi jest jakoś teraz, ale przyzwyczaję się. Mam nadzieję. Prawie 1,5h zeszło, bo niby pobierał ustawienia z poprzedniego, ale w tamtym już nie ma numeru wsadzonego, a na niego wysłali numer z konta Samsung... A! Dowiedziałem się, że mam konto Samsung. Jakbym wiedział to był wziął gratisowe słuchawki. Ale jebać, i tak bym nie używał.
//
Piję witaminki i do roboty. Dziś ze Starą Babą. Jutro niedziela i z górki na pazurki.
Wytrwałości!
7 notes · View notes
wszczebrzyszynie · 9 months
Note
Co ci się dzieje w życiu człowieku?
złe rzeczy i to może nie brzmieć jak złe rzeczy ale brelok który wysłałem do ameryki do klienta wraca do mnie bo na poczcie nie mogli odczytać adresu. No i wszystko fajnie tylko muszę dorwać teraz paczkę (lub, hm, awizo) przed każdym innym domownikiem bo to co tutaj robię to jeden wielki wieloletni sekret z powodów prywatnych i jak ktokolwiek się dowie to równie dobrze można pójść się utopić. To nie jest niesamowicie trudne zadanie w zależności od dnia na jaki trafię ale to jest najbliżej od dawna kiedy zadziało się coś co faktycznie mogłoby jakoś mi w tym domu zagrozić. To nie jest też coś czego można się nie spodziewać tylko że wysyłki pocztą polską to coś co robiłem już z dobre 200 razy i nigdy wcześniej nie trafiło mi się takie nieszczęście. zbartkowałem zbyt blisko słońca
32 notes · View notes
kosiorek00 · 3 months
Text
11 czerwca 2024
Urodzinowa niespodzianka mamy się udała, choć powiem Wam szczerze,że organizowanie niespodzianki dla osoby z którą się mieszka jest trudne 🙈 ale było warto 🤭 kupiliśmy mamie robota który odkurza i mopuje podłogę, faaajny:D przyjechał mój brat i ogarnelismy razem piwinice, wywalislismy mnóstwo rzeczy. A tak poza tym to jakoś leci, kolejna część przygód ze sklepem,w którym kupowalismy płytki do łazienki zaliczona 🙈 Zabrakło jednej płytki i telefonicznie i mailowo nie udało się od nich dowiedzieć czy uda się dostać tą płytkę i czy będzie z tej samej serii. Jak pojechaliśmy to się okazało że płytka będzie za 2 dni,seria się zgadza, tylko nikt nas o tym nie potrafił poinformować,pomimo wielu prób kontaktu. Mam ich dość serdecznie, co to za obsługa klienta to nie mam pojęcia. W swoich pracach zawsze byłam cisnieta,że klient ma być zadowolony,żeby nie wiem co. A tu taki luz blues, a naprawdę nie jesteśmy roszczeniowi z mężem żebyśmy mieli być za co "karani" 🙈
Szukamy paneli na dół, wymarzylam sobie jodełkę, a w kuchni płytki, najlepiej jasne, ale póki co nic nie wpadło nam w oko, oprócz zwykłej bieli, a nie wiem czy nie przeklnę tego pomysłu kiedyś 🤣
Wycenikismy też sobie sprzęty do kuchni w jednym miejscu, ale musimy się rozglądnąć jeszcze gdzie indziej żeby porównać. Wymyśliłam sobie lodówkę wolnostojącą o szerokości 70 cm w czerni i też nie ma za wiele takich modeli w sklepach.
Dylematy.
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
7 notes · View notes
zycienarkomanki · 6 months
Text
Pieniądze i chwilowe szczęście, będą kończyć się pieniądze to się poszuka klienta
Tumblr media
9 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Siemka
Tumblr media
Mem widoczny powyżej z pewnością dużo mówi o moim dzisiejszym dniu, ale zacznijmy od początku!
Po napisaniu wczoraj posta wjechałam na firmę i oczekiwałam na sms z numerem rampy. Oglądam sobie film, patrzę, branżowy kolega dzwoni.
Gadka szmatka, głównie słuchałam. Czas leciał całkiem przyjemnie, ale hello! Kiedy dadzą mi rampę bym mogła się rozładować i zakończyć dzień? Kumpel zaparkował i już się miałam rozłączyć, patrzę i mówię: O! A ja dostałam smsa z numerem rampy … dostałam go 34 minuty temu…. HAHAHAHA! To jak ja tyle czekałam to sobie te chuje na mnie teraz poczekają!
Mówię Wam. Tak mnie ta sytuacja rozbawiła… Dawno się tak nie uśmiałam. Chyba naprawdę od bardzo dawna tak mi coś nie poprawiło humoru jak to xDD
Tumblr media
Hehehe… Rozładowali, wyjechałam na ulicę i zrobiłam tzw pauzę czyli odpoczynek dobowy. Rano wstałam i już z mniejszym zapałem pojechałam na załadunek. 74 km jechałam półtorej godziny 💀 pierdolone Niemcy i ich korki. Zajeżdżam na firmę i mówię „Oho… Wjebali mnie w jakieś gówno”. Firma bez ramp czyli otwieranie boku tej spierdolinej naczepy.
Tumblr media
W biurze okazało się, że mam dać im nazwę klienta do którego ładunek ma iść bo oni nie wiedzą co załadować. Po telefonie i uzyskaniu informacji udało mi się przekonać typowego Niemca z lat 90 tych (takiego wiecie co stał na dworcach if you know what I mean) by dał mi paleciaka. Załadowałam 4 tony w 7 paletach i pojechałam w uściski kolejnych korków.
Bez kitu. Po ósmym korku musiałam zjechać na parking by wypić kawę na ławce bo dostawałam już nerwicy. Mi naprawdę psycha wysiada jak widzę korki, które dzieją się bez powodu. Nie żeby w tym popierdolonym kraju nie brakowało zwężeń czy robót drogowych - Niemcom mało. Trzeba się jeszcze zatrzymać na środku autostrady od tak bo czemu by nie?
Dzwoni żona do męża.
Kochanie! Kiedy będziesz w domu?
Nie wiem. Stoję w korku
O rany! A długi ten korek?
Nie wiem… Jestem pierwszy.
*Niemcowane*
Jednak to jeszcze nic! Jade już 8:30. Czas zacząć szukać parkingu. Żadnych wolnych miejsc a stawałam na każdym. I tak mija czas 9:30 jazdy wybija i już nie powiem ciepło się robi na sercu. Nadal kurwa ani jednego miejsca parkingowego… wybiła 10h jazdy (max jaki można), wjeżdżam na płatny parking i… Utknęłam 💀💀💀 Tak był zajebany, że się zaklinowałam! Pobudziłam ludzi by się kurwa poprzesuwali bo zaparkowali jak ostatnie łajzy. Dwadzieścia minut cofałam na milimetry by się z niego wydostać. Wyjeżdżam na autostradę. Tachograf pilnujących moich godzin pracy wyje, że czas na przerwę, że czas jazdy przekroczony. Mandat za to będzie piękny jak mnie złapią. I jak trafię na mendę a nie oszukujmy się - u Gebelsa tylko tacy robią w służbach mundurowych to będzie kilka stów euro w plecy.
Moja myśl: dobra. Jadę na najbliższą strefę przemysłową i co ma być to będzie - może znajdzie się jakaś zatoczka na drodze. W międzyczasie korek 💀 rozważam już czy by w sumie nie wjebać się do rowu bo nim przyjedzie holownik to idealnie wymagane 9h zrobię xD
Patrzę a gość wjechał na zamknięty kawałek autostrady ze względu na roboty drogowe i rzeźbi sobie miejsce parkingowe. Wyszedł podziwiać swoje dzieło zatem zapaliłam światło, otworzyłam szybę od strony pasażera i drę się przekrzykując silnik oraz mijające nas pojazdy. „Kolego! Będziesz tu spał?” Odpowiedział twierdząco. „To ja też idę xD!” Ucieszył się i powiedział, że cofnie jeszcze by zrobić dla mnie miejsce. Stanęłam i poszłam zerknąć. Niczym Ricky z Chłopaków z baraków stwierdziłam „Jest w pytę!” Podziękowałam również gościowi za inspirację. Ponarzekaliśmy trochę na chujnie jaka dzisiaj nas spotkała i każdy poszedł do siebie z myślą, że jak dostaniemy mandat za parkowanie to będzie nam raźniej xDDD
Nienawidzę w takich momentach tej roboty. Wolę jeździć po nocy bo chociaż z parkingiem za dnia nie ma problemu. Fakt, że mam 180 km do rozładunku w Czechach a jutro jest piątek nie poprawia mi również nastroju. Zmęczona jestem.
Jedzeniowo dziś: moje menu składało się z nerwów i 3 czarnych kaw bez cukru
Tumblr media
22 notes · View notes
kostucha00 · 5 months
Text
10 Kwietnia 2024, Środa 🌷:
To ja! Po miesiącu chyba. Ale to zleciało... Normalnie bym nie pisała, bo chciałabym już spać o tej godzinie, ale dzisiaj jakoś nie mogę. No cóż, żyćko. Idę jutro na paznokcie, bo zdążyły mi już tak odrosnąć że dałam sobie spokój z myciem włosów — za bardzo mi przeszkadzają, a za opuszek wychodzą może na pół centymetra. Ale nie chcę gadać tylko o poznokciach. Tak zaczynając chronologicznie, pojechałam w końcu złożyć wniosek o dowód (5 miesięcy to odwlekałam, bo dużo bliżej mam do centrum obsługi klienta w centrum handlowym niż w urzędzie, a nie cierpię centrów handlowych), przy okazji zużyłam chyba ze trzy karty prezentowe; kupiłam sobie kubek i kilka książek. Potem wylądowałam w szpitalu na dwa dni — miałam krwotok i jak pojechałam na SOR i jeszcze przyznałam że mam okres od grudnia to mnie zatrzymali na badania i obserwację. Chcieli już mi robić transfuzję krwi, ale wyszło że anemię mam prawie zagrażającą życiu, ale nie do końca (poziom hemoglobiny 6,8 — transfuzja od 6,5 i mniej) więc tylko podczepiania mnie na bieżąco do kroplówek z żelazem. W końcu dostałam zwolnienie z w-fu (do tej pory wciąż musiałam ćwiczyć xD) i receptę na Ketonal forte, bo nawet zwykły był za słaby (i nikt mnie nie zwyzywał od narkomanek, więcej — po raz pierwszy usłyszałam że to, że okres boli mnie tak bardzo że nie mogę chodzić ani się wyprostować, nie jest normalne). Był to też pierwszy raz kiedy podczas pobytu w szpitalu traktowano mnie jak człowieka, a nie mysz laboratoryjną. Dostałam hormony, które działają, okres mi się skończył i w końcu nie czuję się umierająca — dalej jestem osłabiona i zmęczona 24/7 ale jest o niebo lepiej. Może byłoby jeszcze lepiej gdybym nie złapała anginy i nie musiała brać antybiotyku przez tydzień, ale i tak nie narzekam, w końcu obniżona odporność po czymś takim jest w sumie logiczna.
Byłam też na wyborach. Pewnie głupio to zabrzmi, ale byłam tym strasznie podekscytowana, więc jak tylko się obudziłam to ubrałam się i pobiegłam zagłosować xD. Nie miałam dowodu, bo nie zdążyli wyrobić, ale nikt nie robił problemów że miałam zamiast niego legitymację. Za to kiedy wróciłam i powiedziałam to rodzicom to się zaczęli burzyć, że nie powinni mi dać głosować, skoro w wytycznych jest że trzeba pokazać dowód osobisty albo paszport — ale myślę że chodzi po prostu o dokument ze zdjęciem, imieniem i nazwiskiem i peselem. W każdym razie spełniłam swój obowiązek obywatelski :D.
Ogólnie to nie wszystko, ale pisząc to zrobiłam się w końcu zmęczona, więc... Idę spać 😴🌙. Postaram się jeszcze w tym tygodniu napisać resztę z tego co się działo — to była jakaś połowa.
A, i dzięki @goalsdigger za motywację do zabrania się za tego posta ❤️. Pewnie bym się gapiła teraz w ścianę gdybym nie miała z tyłu głowy że chcesz wiedzieć co u mnie ;D.
14 notes · View notes
mikoo00 · 1 year
Text
Masakra wgl w pracy nie mogłem się skupić ledwo się ruszałem głowa mnie napierdalała i czuje się osłabiony. Nawet opierdoliłem klienta który się prol że kawy nie dostał bo ja ich nje robię. Mi kierowniczka kazała obsługiwać kasy a reszta jak potrzebowała kaw to je robiła. Mieliśmy kilka wycieczek na raz. Co chwilę się zjeżdżał.
Ojciec mi jeszcze dojebał. Wczoraj się chwalił mi, że 3 dni ie pije. Mimo tego, że wiedziałem że wróci do picia zabolało mnie słuchanie jego pijackiego spierdolenia. Powiedziałem gdzie ma iść na terapię. Spytałem się czy będzie jutro na meetingu. Odpowiedział, że tak. Nie wierze w to. Jeśli pójdzie pewnie będę miał chwilę złudne nadziei. Po rozmowie z nim rozryczałam się jak dziecko. Miał dziś przyjechać dać alimenty. Mówił że może zdąży ze mną porozmawiać zanim pójdę do pracy. Chciał się dowiedzieć jaki jest adres poradni leczenia uzależnień. Nje przyjechał. Przypomniały mi się sytuację gdy obiecywał, że będzie a jednak wolał chlać albo leczył kaca. Gdy potrzebowaliśmy jego pomocy podczas powodzi olał nas. Moja mama z sąsiadami walczyli z powodzią,. To wójek nas zabrał do siebie, żebyśmy byli z braćmi bezpieczni. Ojciec miał to w dupie. Ile razy płakałem bo myślałem, że spędzę z nim czasu trochę. Czulem dziś to samo uczucie bycia odrzuconym jak zawsze. Starałem się przez ten czas zdystansować od niego. Nie chciałem mieć z nim kontaktu a jednak został mi po raz kolejny wepchany. Najgorzej, że nie chce pomocy. Nie skorzysta z niej a ja jestem w nerwach. Po prostu chce pieniądze i przeraża go wizja oswajanie się z nową pracą. Kończy mu się hajs na alko.
Spytam się jutro czy był. Jak trafię na moment gdy będzie trzeźwy (jakimś cudem) w końcu powiem co o nim myślę oraz, że nie chce mieć już nigdy nic wspólnego z nim i żeby już nie wydzwaniał do mnie. Wyrażę wprost co czuje. Zawsze tłumiłem w sobie urazę i cały szereg emocji i traum jakie mi zgotował.,, przecież to mój ojciec". Pamiętam jak byłem gówniarzem i mama mi opowiadała o przemocy jakiej się dopuścił wobec niej, nie byłem wstanie jej w to uwierzyć bo sama to robiła wobec mnje i brata. Nie pasowało mi to do tego jakim się krępował jakim go ostrzegałem. Wrażliwy, troskliwy, natarczywy, dziecinny, wzbudzający raczej litość niż lęk. Nigdy mu nie wybaczę. Nie zależnie od tego co zrobi jak bardzo się zmieni (nie wierzę, że przestanie dążyć do auto- i destrukcji wszystkiego. Nie chce go w moim życiu.
27 notes · View notes
trzpiotka · 10 months
Text
"miałem kiedyś klienta, który chciał zarejestrować w urzędzie patentowym markę napoju energetycznego 'Super Ruchacz'"
16 notes · View notes
pgasiorek · 2 months
Text
Branie odpowiedzialności, czyli dawanie odpowiedzi
Tumblr media
O „Drodze rzadziej przemierzanej” Morgana Scotta Pecka pisałem bodajże tydzień temu, natomiast o „Darze Terapii” Irvina D. Yaloma wspominałem zaledwie wczoraj. Dziś znów nawiąże do obu tych książek w związku z kwestią brania odpowiedzialności. To w ogóle bardzo ciekawy i niezmiernie ważny w kontekście pomagania temat, choć – taka uwaga na marginesie – odnoszę czasem wrażenie, że jego ranga nie zawsze jest wystarczająco uwypuklana. Yalom* pisze wprost, że jeżeli zmiana ma być istotna i trwała, musimy przekonać naszego klienta/pacjenta do wzięcia odpowiedzialności, czyli uznania własnego udziału w tym, co jest przyczyną cierpienia i zwrócić mu uwagę na rolę jaką sam w tym wszystkim odgrywa. Wyobraźmy sobie kogoś opowiadającego w jak ciężkich warunkach przyszło mu dorastać i  aktualnie funkcjonować i właśnie tym tłumaczącego nadużywanie alkoholu. Pijący, agresywni rodzice i tacy sami koledzy ze szkoły i podwórka; praca, gdzie normą jest rozpoczynanie dnia od przynajmniej piwa, mieszkanie na kredyt, którego raty pochłaniają większą część zarobków, wycofana, niewspierająca żona, obojętne, żyjące poza domem dzieci itd. Także i tutaj konieczne jest znalezienie i pokazanie obszaru za który ten człowiek ponosi odpowiedzialność. W przeciwnym razie nie będzie szans na zmianę, gdyż przyjmując taką optykę i zgadzając się, że problem jest rezultatem zewnętrznych okoliczności na które ma się bardzo niewielki wpływ lub nie ma się go wcale, nic nie można by było zrobić. A przecież –  choć prawdą jest, że ktoś taki w życiu nie miał i nie ma lekko –  prawdą jednak nie jest, że na nic nie ma wpływu. Musi zatem istnieć jakiś obszar, za który mógłby wziąć odpowiedzialność. Jest on tym, nad którym możemy realnie razem pracować. Yalom nazywa to tak: „Nawet jeżeli 99% zła, które ci się przytrafia to wina kogoś innego, ja chcę się przyjrzeć temu jednemu procentowi – części, za którą odpowiedzialny jesteś ty. Musimy się przyjrzeć roli, jaką odgrywasz, nawet jeżeli ta rola jest bardzo ograniczona, ponieważ to tutaj mogę ci najbardziej pomóc.”** Peck natomiast w „Drodze rzadziej przemierzanej” ujmuje to w ten sposób: „Nie rozwiążemy problemu, jeśli powiemy sobie: „To nie jest mój problem”. Nie rozwiążemy problemu, modląc się o to, żeby ktoś inny go za nas rozwiązał. Aby móc rozwiązać jakiś problem, muszę sobie powiedzieć: „To jest mój problem i to ja muszę go rozwiązać”. Mnóstwo ludzi chce jednak uniknąć bólu związanego ze swoimi problemami i m��wi sobie: „Ten problem ściągnęli na mnie inni ludzie albo okoliczności społeczne, na które nie mam wpływu, a więc inni ludzie albo społeczeństwo powinni rozwiązać za mnie ten problem. Tak naprawdę to nie jest mój osobisty problem”.”***
*”Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów” Irvin D.Yalom, wyd. Czarna Owca 2023, str. 193 **”Dar terapii. List ...” Irvin D.Yalom, wyd. Czarna Owca 2023, str. 194 ***Morgan Scott Peck „Droga rzadziej przemierzana” Tłum.: Tomasz Bieroń. Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2016
3 notes · View notes
mothylarka · 11 months
Text
Zaczęłam wczoraj googlać które cukierki uchodzą za najlepsze. Trafiłam nawet na jakieś toplisty, które totalnie mnie nie przekonywały (mieszanka wedlowska kiedyś była super, teraz to nuda), w których za plus uznawane dodane witaminy czy niską kaloryczność. Ok, machnęłam ręką, bo wiem z doświadczenia że to co dorosłym wydaje się rewelacją dla dzieci jest meh i w drugą stronę. Po pierwsze sorry, ale to jest jeden wieczór w roku, nie będę kupować cukierków "dietetycznych" czy "zdrowych", mają być zajebiste. Poszłam do N.-a, by powiedzieć, że za mojego dzieciństwa najlepsza rzeczą, jaka mogło się przynieść w urodziny były cuksy musujące Mieszko (cytryna i pomarańcza) albo zozole, bo musiały musować. Ale na urodziny dostawałam co rok jakieś pralinki mimo moich próśb, bo matka oznajmiła, że "na urodziny muszą być porządne cukierki" i chuj bombki strzelił. Westchnął tylko ze za dzieciaka mama szykowała jakąś wystawną kolację na jego urodziny, a on chciał tylko spaghetti bolognese. Zresztą lata w roli doradcy klienta nauczyły mnie, że gusta dzieci i dorosłych to naprawdę odmienne zbiory (chociaż dzieci są statystycznie znacznie podatniejsze na reklamy i zagadkowe autorytety).
No dobra, więc dzisiaj pytałam parę osób jakie cukierki teraz są cool. I dostałam odpowiedź, że
1) bez glutenu, laktozy i orzeszków, bo co trzeci dzieciak ma alergię,
2) "ja najbardziej lubiłam krówki", (serio?? Dla dzieciaków?),
3) "mojemu siostrzencowi ulubione cukierki zmieniają się raz w tygodniu, a jeśli akurat nie trafię, to leżą i nie zje",
4) są takie galaretki w cukrze (dla mnie to były biedacukierki, które nawet nie kusily ale pasuje do pkt 1, więc dopisuje do listy),
5) wszystko halloweenowe,
6) musujące nadal trendy.
Z dzieciństwa pamiętam, że te żelki z zębami wampira to było wielkie rozczarowanie, ale ok.
Potem zostałam uświadomiona, że w związku z ostatnimi tragicznym wydarzeniami w Poznaniu rodzice mogą w ogóle nie być w nastroju nawet do chodzenia po korytarzach wieżowca.
Kupiłam oczy i kościotrupy z czekolady. Na pewno kupię jeszcze jakieś musujące coś. Osobiście jestem fanką kukułek. I nawet nie wiem na ile wiary się przygotować chyba zostawię gdzieś w przestrzeni publicznej pytanie o to czy w tym roku ktoś w ogole planuje chodzić po chałupach zanim się wykosztuję.
Macie jakieś porady lub refleksje z dzieciństwa?
19 notes · View notes