#kawał
Explore tagged Tumblr posts
mynatural · 1 year ago
Text
Tumblr media
Cóż kobiety czasami lubią dokuczać. A wy dziewczyny też taki kawał robicie swoim chłopaką?
5 notes · View notes
tomtommyy · 7 months ago
Text
NAUCZYCIELKA TŁUMACZY DZIECIOM: – Konkret to jest coś, co możemy zobaczyć, a nawet dotknąć. Abstrakcja to coś, o czym tylko wiemy, że istnieje, ale ani zobaczyć, ani dotknąć tego nie możemy. Kto poda jakiś przykład? Zgłasza się Jasiu. – Konkret to są moje majtki. – Bardzo dobrze. A abstrakcja? – Pani majtki.
0 notes
mariolaszyszkiewicz · 8 months ago
Text
Tumblr media
Rozważania na temat inicjacji w filmie "Wiosenna Bujność Traw"
"Wiosenna Bujność Traw", film z 1961 roku, to dzieło, które porusza wiele ważnych kwestii dotyczących dorastania, miłości i społecznych oczekiwań. Reżyser, Elia Kazan, skupia się na problemie inicjacji, czyli przejścia od dzieciństwa do dorosłości, co jest kluczowym elementem fabuły.
Film przedstawia historię dwojga młodych ludzi, Bud'a i Deanie, którzy stają w obliczu wyzwań związanych z dorastaniem w konserwatywnym społeczeństwie lat 20. XX wieku. Inicjacja w tym kontekście jest przedstawiona jako moment pełen konfliktów, zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Bud i Deanie muszą zmierzyć się z własnymi pragnieniami, społecznymi normami, a także oczekiwaniami rodziców.
Kazan poświęca dużo miejsca na rozważenia dotyczące inicjacji, ponieważ jest to moment, w którym młodzi ludzie formują swoją tożsamość. To czas, kiedy decyzje, które podejmują, mają długotrwałe konsekwencje dla ich przyszłości. Przez skupienie się na tej osi konfliktu, reżyser podkreśla wagę wyborów młodzieży i ich wpływ na życie dorosłe.
Inicjacja jest również przedstawiona jako uniwersalne doświadczenie, które łączy pokolenia. Mimo że film osadzony jest w przeszłości, problemy i emocje związane z dorastaniem są nadal aktualne. Kazan używa tej tematyki, aby zbudować most między przeszłością a teraźniejszością, pokazując, że młodzież zawsze będzie stawała przed podobnymi wyzwaniami.
Podsumowując, "Wiosenna Bujność Traw" to film, który zmusza widzów do refleksji nad procesem dorastania i jego znaczeniem. Reżyser Elia Kazan, poprzez skupienie się na inicjacji, podkreśla jej znaczenie jako kluczowego momentu w życiu każdego człowieka, momentu, który kształtuje naszą przyszłość i tożsamość. Jest to film, który pozostaje w pamięci i skłania do przemyśleń, niezależnie od czasów, w których żyjemy.
0 notes
polishwave · 2 years ago
Text
Tumblr media
Me and who.
241 notes · View notes
zlywplyw · 7 months ago
Text
za każdym razem jak choć trochę otwieram okno to wlatują mi do mieszkania pyłki topoli i się wszędzie rozprzestrzeniają, ja jebieeee :)))))
4 notes · View notes
trupowieszcz-moved · 8 months ago
Text
youtube
youtube
na prośbę
kocham polski dubbing bg1 jest tak debilny. prawie wszystkie imiona czytają tak jak się pisze po polsku więc zamiast dżahira mówią jahejra a lathander czytają z h w środku. niesamowite przeżycie 10/10
37 notes · View notes
panikea · 11 months ago
Text
Jeśli on po pierwszym czy drugim seksie uciął kontakty i się do Ciebie nie odzywa,to jest to to tylko kawał chuja i zjeba, który niejedną kobietę tak już potraktował. Pump and dump. A później następna. I nie. Nic się z tym nie da zrobić. Jesteś jedną z całego szeregu idiotek. Wybrałaś chłopca, chłopiec w piaskownicy przywalił ci łopatką. Mężczyzna tym różni się od chłopca że na początku niczego nie obiecuje. Nie pisze: to Ciebie szukałem całe życie. I wpadłem na Ciebie przypadkiem, bo wpaść można co najwyżej w gówno, jak się po trawniku nocą spaceruje. Wybieraj mężczyzn nie chłopców. Nie frajerów, którzy udając zakochanych pociskają Ci kit. Nie chujków, którzy obiecują wielką miłość po trzech minutach znajomości, Nie gówniarzy, którzy po to aby przedymać laskę opowiadają jak tęsknią i jak im zależy. Zdradzę Ci tajemnicę. Żadnemu facetowi nie zależy po dniu znajomości. Po dwóch dniach znajomości. A nawet po miesiącu. Przepraszam, zależy co najwyżej aby pała była dobrze obrobiona. Chłopca od mężczyzny różni też to, że kiedy już wie, że nic między wami nie będzie powie o tym szczerze i wytłumaczy dlaczego. Mężczyzna podejmuje odpowiedzialność za swoje czyny. Nie da się kogoś zmusić do miłości. Ale powtórzę jeszcze raz wybieraj mężczyzn, nie chłopców.
Piotr C. pokolenieikea.com
157 notes · View notes
pozartaa · 28 days ago
Text
14.10.24 UTRZYMANIE WAG.I dzień 592. Limit +/- 2100 kal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Nie liczę kal.orii od: 97 dni
💐🤓Hej, wszystkim nauczycielom dziś życzę by wasz zawód zawsze był z powołania i oby was nigdy nie dopadło wypalenie! 💐
Miałam więcej wspólnego w życiu z zawodami pedagogicznymi niż chciałabym się przyznać - to ciężki kawał chleba - tym bardziej szczerze i od serca - respect 🫶🫵! A Wy, drodzy uczniowie, pamiętajcie, że wasza "facetka od matmy" to też człowiek 😉.
***
Dziś też poszłam sobie rano na spacer. Jestem sadoma$0chistką... Wydmuchało mnie, aż gile z nosa wiewały się na wietrze.
Tumblr media Tumblr media
A jednak fajnie mi się spaceruje rano. Tak mnie to jakoś odpręża i daje wrażenie dobrze rozpoczętego dnia.
***
W planach jest sprzątanie piwnicy. Obiecaliśmy sobie że choćby skały srały, to dziś to zrobimy - bo nie jesteśmy zmęczeni i oboje w domu. To zadanie właściwie czeka na nas od początku tego roku. Tam się już nie da wejść 😵‍💫. Ale też sporo "artefaktów" się tam nazbierało - trochę jestem ciekawa do czego się dokopiemy.
***
Dokopałam się do swoich starych "obrazów" i do gruszek w zalewie, które są pewnie starsze od niejednej/ego z Was 😆 (taaaaak... mam zamiar je otworzyć 😈)
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
A tak wygląda piwnica before & after. Działaliśmy z tym 3 godziny 😵. Teraz Widać podłogę!!!!
Tumblr media
***
Poza tym, przez te porządki i spacery, pory jedzenia mi się rozwlekły.
Śniadanie zjadłam o 12:00 a obiad po sprzątaniu piwnicy po 16:00... A później w niedługim czasie dwa pozostałe posiłki, które powinnam dziś spożyć.
Czasami tak robię - szczególnie kiedy czas mi gdzieś ucieknie. Wiele razy już wspominałam, że jedzenia praktycznie nigdy nie pomijam - choć zdarza się, że obiad pcha się w dupę kolacji a śniadanie lunchowi.
L1mity powinny działać w obie strony - jak mam te 2100 na utrzymaniu w4gi - to powinnam właśnie tyle minimum zjeść, a nie mniej. A kiedy się odchudzacie i macie kal. zredukowane - to już nie redukujcie ich bardziej, nie ma potrzeby - taka mini rada na zakończenie dnia.
Dobrej nocy wam życzę!
35 notes · View notes
hee-suung · 8 months ago
Text
(nie aktualne)
!!!!!!!WAŻNE!!!!!!!!
Jest to dla mnie w cholerę trudne ale tak:
Kochani, mega wam dziękuję za cały rok wsparcia i mega miłego traktowania. Nie myślałam że spotkam tylu miłych i cudownych ludzi i ze az tylu będzie chciało mnie wspierać. Jest to dla mnie kawał historii, rozmów, repostów i w ogóle zapoznania się z tyloma różnymi wizjami życia, świata, tyloma ludźmi, historiami i to już na zawsze będzie w mojej głowie i nie zapomnę o tym nigdy przenigdy bo nie chcę.
Ale dopiero teraz widzę jak mnie to bardzo rozwala... nie będę w stanie żyć cały czas z całkowitym rozchwianiem emocjonalnym a tak się dzieje przez zbyt mało pożywienia (hormony itd)
DLATEGO PRZECHODZE NA RECOVERY.
Myślę że będę tu pisać co jakiś czas, ale na pewno w innej formie.
Nie będzie to już ED blog.
jeszcze raz dziękuję wszystkim a szczególnie Z grupki Romantyziary na mesie, @kwiatuszksworld i @saveeyuna(nie wiem czy ma ona wgl tu jeszcze konto) i @k4ban0s2
Mam nadzieję że się nie złościcie i że wam też będzie kiedyś lepiej.
jesli ktoś chce pisać to mog�� dać wam discorda mojego :
pampampanda1432
ostatnie już tutaj...
Powodzenia wam motylki 🦋🦋🦋
105 notes · View notes
nikooss · 19 days ago
Text
Tumblr media
Więc um..dzisiaj był metabolism day, ponieważ wiedziałem że będę iść do restauracji na obiad i na tym miało się skończyć, ale pomyślałem że jak zjem połowę lodów kiedy wrócę do domu to będzie okej (bo już od 2 tygodni o nich myślałem). No i wszystko było by spoko, ale jak zjadłem lody, to pomyślałem że nie zaszkodzi mi spróbować trochę mięsa jakie leżało na stole, ponieważ ojciec dzisaj grillował, ale z tego spróbowania skończyło się tak że zjadłem jego cały kawał.
Po skończeniu tej grillowanej piersi dobrałem się do karkówki która leżała obok, ale nie smakowała jakos bardzo więc zamiast tego wziąłem pęto mojej ulubionej kiełbasy i zjadłem z 1/3, potem konapka z serem i pomidorem,cały baton Princessa, rogalik i śliwki
Japierdole nigdy więcej żadnych lodów wieczorem, o tyle dobrze że mam dulcobis i dużo dizisaj chodzilem lol
Tumblr media
27 notes · View notes
ojciecgnateusz · 5 months ago
Text
Miss, Misterzy i Osoby Misterskie Universe, tymczasowo to miejsce opuszczam (będę wpadać jedynie żeby sprawdzać czat, ale tyle i jedynie). Atmosfera tu panująca sprawia, że po prostu odczuwam coraz większą frustrację, wobec czego nie zamierzam ani się udzielać, ani niczego komentować ani starym zwyczajem wkurwiać ludzi. Być może kiedyś wrócę do 'poczytaj mi mamo', ale chyba najzwyczajniej starość i doświadczenie to zrobiły - nie jestem w stanie czytać tych treści bez uczucia skrajnej wściekłości i chęci wytłumaczenia autorstwom naukowo medycznych faktów. A jak wiadomo zdrowie psychiczne jest bardzo ważne!
Dzięki za prawie trzy lata razem. Chorym życzę zdrowia i udanej terapii, zdrowym trwania w zdrowiu, motylkom i pro ankom mądrości i ogarnięcia w porę.
Z gejowymi poxdrowieniami, Słonka - Krystian W.
P.S na dobranoc - jeśli ten blog pomoże choć jednej osobie z wyjścia ze śmietnika jakim jest ED, wiem, że swoim życiem odwaliłem kawał dobrej roboty. Wyjście jest możliwe, pamiętajcie ❤️
Tymczasem jeszcze raz - zdrowia
32 notes · View notes
trzymaj-mnie-za-reke · 4 months ago
Text
a serce, to nie serce
to tylko kawał mięsa
16 notes · View notes
kasja93 · 2 years ago
Text
Moja historia czyli:
ED nie ma wieku i rozmiaru!
Przygotujcie sobie wygodną pozycje, coś do picia bo będzie sporo czytania. Opisze Wam tu moją historie z ED. Podzielę ją na dwie długie części i trzecią jako podsumowanie. Przed Wami part 1: o BED…
Kiedy zaczęła się moja choroba? Nie mam pojęcia. Jak może wiecie (albo i nie) mam aktualnie 29 lat.
Jako dziecko lat 90 wychowane przez rodziców żyjących za czasów komuny miałam więcej wszystkiego, niż oni. Nie byliśmy ani bogaci, ani biedni. Jako jedynaczka wszystko było dla mnie. Zaś małe pulchne dzieci budziły raczej wtedy ciepłe uczucia. W końcu takie to zdrowe a z nadmiarowego tłuszczyku dziecko wyrośnie! Tata pracował, mama zaś zajmowała się mną i domem. W domu nie brakowało jedzenia. Nikt najwyraźniej nie poinformował mojej mamy, że porcje jedzenia należy dostosować do wieku dziecka. W tamtych czasach nie było internetu ani żadnych poradników (a przynajmniej nie na tyle by były popularne takie publikacje).
Zatem na mój talerz lądowała taka sama porcja jaką jadła moja mama. I oczywiście jak nie zjadłam wszystkiego to była awantura i padały słowa w stylu „dzieci inne głodują”, „tata ciężko pracował na to jedzenie”, „to po co ja wam gotuje skoro nie jecie?” I wiele, wiele innych. Co by nie pojawiło się w domu do jedzenia musiało być zjedzone. Nie było przebacz. I tak lata leciały.
Ja byłam zaś chorowitym dzieckiem. Wieczne zapalenia płuc a na dodatek łamliwość kości. Wystarczył upadek bym zaliczyła złamanie. Nie zliczę miesięcy jakie spędziłam w gipsie. Przez osteoporozę (na szczęście szybko zdiagnozowaną z wdrążonym dobrym leczeniem została ona zahamowana) miałam permanentne zwolnienie z WFu. Niby fajnie, ale przy praktycznym braku ruchu, sporą ilością spożywanych kalorii z pulchnego dziecka zmieniłam się w ponadgabarytową nastolatkę. Żadne diety itp nie wchodziły w grę. W końcu jedzenie w domu było typowo polskie (dużo mięsa, węglowodanów etc).
Może i byłam większa od innych rówieśników nikt się nade mną nie znęcał. Nie mieli odwagi po tym jak jednego chłopaka co mnie zaczepiał znokautowałam. Nikt się tym zbytnio nie przejął z osób dorosłych. To było normalne, że dzieciaki załatwiały takie rzeczy miedzy sobą. Największym wstydem wtedy było nakablować do starych by interweniowali. Zawsze byłam samotnikiem zatem bliższe więzi zawiązałam dopiero w gimnazjum. Znalazłam sobie grupkę, której się trzymałam. Oceny miałam średnie, ale nie było ze mną problemów wychowawczych. Byłam wygadaną i pewną siebie nastolatką. Samotniczką, która tolerowała kilka osób obok siebie a jednocześnie „klejem” naszej ekipy. Jak nie było mnie w szkole grupa rozpadała się na mniejsze frakcje.
Mimo, że jako nastolatka chodziłam już w rozmiarach dla dorosłych kobiet byłam zawsze ładnie ubrana. Dbałam by ZAWSZE mieć czyste włosy, malowałam twarz tak by się nie świecić i starałam się mieć zawsze ładnie zrobione paznokcie. Koszulki nosiłam z reguły czarne by nie było widać potu pod pachami, aż odkryłam patent na przyklejanie sobie wkładek higienicznych pod pachy. Dzięki temu w technikum zawitały kolory do mojego życia.
Jak wspomniałam nikt nigdy mi nie dokuczał. Miałam chłopaka, któremu się podobałam. Sama siebie też lubiłam. Znałam swoją wartość i byłam zadowolona z tego jakim jestem człowiekiem. A że jadłam za dwóch dorosłych chłopów? To się nie liczyło.
To, że na śniadanie zjadałam trzy bułki z masłem, wędliną i żółtym serem. Wjeżdżało też dwa jajka na miękko i często kiełbasa na ciepło. Później szłam do szkoły. Tam jakiś sok, dwie bułki. Po szkole nie rzadko jakieś piwko. W domu talerz pełen po brzegi. Następnie jakaś przekąska. Ciasto albo jogurt. Następnie kolacja czyli powtórka menu ze śniadania. Naprawdę nie wiem gdzie mi się to mieściło… Najgorsze, że nie widziałam w tym żadnego problemu. Moi rodzice również. Chłopak miał ponad dwa metry wzrostu i był z niego kawał faceta. Nie był gruby po prostu był dobrze zbudowany. Ja zaś byłam kochana i wiedziałam, że jestem super taka jaka jestem.
Pomimo swojego rozmiaru XL miałam całkiem dobrą kondycję. Bez problemu nadążałam za innymi podczas wycieczek w góry. Nie przeszkadzało mi, że koleżanki najadały się kromką chleba i jajecznicą z dwóch jajek, gdy ja zjadałam 3x tyle. W końcu byłam większa od nich co nie? To normalne!
Lata leciały. Trzymałam średnio cały czas rozmiar 46/48 bo byłam dosyć aktywna zawodowo. Zaczęłam jeździć zawodowo i mojego ego wyjebało poza skale. W 2016 roku mało było kobiet za kołkiem i byłam rozchwytywana. Czułam się trochę jak celebrytka bo każdy chciał ze mną pogadać, wiele słyszałam słów podziwu. Zaczęłam jeździć na dalekie trasy i dobrze zarabiać. Mogłam sobie pozwolić by kupić fast foody nawet za granicą. Nie ograniczałam się w myśl zasady „zjem dziś pączka bo jutro mogę już nie żyć”. Mój zawód jest wysokiego ryzyka a na jednym pączku się nie kończyło. Zaczęłam odczuwać wstyd. Coraz większe ilości jedzenia zamawiane były na wynos… No bo jak? Gruba tyle żre… Tłumaczyłam się sama przed sobą, że w końcu ciężko pracuje.
Zdałam sobie sprawę, że mam problem, gdy pewnego dnia o 6 rano ugotowałam garnek spagethii na dwa dni i zjadłam całą zawartość w pół godziny… następnie poprawiłam zupką chińską i czekoladą. Potrafiłam nic nie jeść dzień bądź dwa a później zjeść na raz 30 skrzydełek z KFC, burgera, frytki i poprawić szejkiem. I nadal chcieć coś zjeść.
Byłam świadoma bycia workiem bez dna przez 5 lat. Zdawałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co to BED. Przytyłam więcej. Zaczęłam mieć problem kupić ubrania robocze. Nie mogłam już kupić ubrań w typowych sieciówkach chyba, że był tam dział SIZE PLUS. Zaczęłam głównie chodzić w męskich koszulkach rozmiar 2XL. Chciałam coś zmienić bo coraz częściej miałam wysokie ciśnienie, zatykały mi się uszy, zaczęłam sapać jak parowóz a po większym wysiłku zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Jedzenie na trzy tygodniową trasę przestawało mi się mieścić w bagażniku, gdy jechałam do pracy… Samo przepakowywanie go z osobówki do ciężarówki zajmowało mi prawie godzinę… Przez pół roku żywiłam się niemal wyłącznie Huel’em. Wpadało dziennie mniej więcej 1800 kalorii, co dwa trzy dni miałam napady gdzie wpadałam na stacje paliw bądź baru i brałam tyle ile zdołałam unieść po czym pożerałam wszystko w kilkadziesiąt minut. Udało mi się jednak schudnąć z rozmiaru 52 do 48. Jednak, gdy rzuciłam Huel bo miałam go już dość wróciłam do wcześniejszego rozmiaru w dwa miesiące choć zmieniłam prace na bardziej wysiłkową. Byłam jak w tym żarcie. Jestem na kilku dietach bo jedną się nie najadam.
Wtedy w moim życiu pojawiła się pani doktor z POZ, która po pół godzinnym wywiadzie skierowała mnie na badania. Wykryto u mnie stan przedcukrzycowy, insulinoodporność oraz BED. Wtedy po raz pierwszy o tym usłyszałam.
Zaburzenia odżywania dla mnie to była tylko anoreksja oraz bulimia. A jak wiadomo „anorektyczki są chude a bulimiczki rzygają” a ja nie należałam do żadnej grupy… O ile dwie pierwsze choroby udało się ustabilizować lekami i pomóc nieco dzięki temu z BED. Jednak farmakologia to nie było wszystko. Potrzebna była zmiana myślenia, przyzwyczajeń, nawyków, stylu życia. Obsesyjne myślenie o jedzeniu, kupowania go nadmiar, wyrzucanie go, wyciąganie go z kosza na śmieci i dojadanie… Wyrzuty sumienia… Chodzenie po sklepie i robienie czterech okrążeń z wózkiem pełnym zakupów by wytłumaczyć sobie, że nie jest mi ono potrzebne. Ucieczki ze sklepu, płacz w aucie… Odinstalowywanie i instalowanie ponownie aplikacji z dowodem jedzenia. Wtedy odkryłam lodówki społeczne. Potrafiłam rano przynieść mnóstwo produktów spożywczych, gotowych dań by przez cały dzień walczyć by tego nie zjeść, płakać i wpadać w histerie a później wieczorem wszystko pakować i rozhisteryzowanym zostawiać to w lodówkach społecznych na drugim końcu miasta. Po powrocie do domu wypijałam alkohol by nie móc wsiąść do samochodu (jazda po pijaku to coś czego bym w życiu nie zrobiła).
Zapowiedź cukrzycy odeszła. Tak samo insulinooporność. Przestałam brać stopniowo insulinę. Pojawiło się uczucie głodu i pełności. Zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy wcześniej nie odczuwałam sytości. Wcześniej nigdy nie czułam się najedzona. Pojawiały się wciąż napady jednak nauczyłam się gryźć i wypluwać to co zjadałam… potrafiłam zapełnić tak worek na śmieci nawet 4 kg przeżutym jedzeniem nim poczułam się psychicznie najedzona… Obrzydlistwo, wiem…
Mijały kolejne miesiące. Pojawił się jadłowstręt i strach przed jedzeniem. Strach przed zakupami. Obsesyjne liczenie kalorii, odmawianie sobie wszystkiego. Jadłam tylko wtedy, gdy musiałam ze względu na swoją prace choć i tak szykowałam sobie za wiele. Jednak było to i tak mało względem tego co było wcześnie… limity po 1000 czy 1500 kalorii podczas napadu to było nic w porównaniu do wcześniejszych lat.
Tak we wrześniu 2021 roku uświadomiłam sobie, że zachorowałam na anoreksję z wagą 133 kg…
Ciąg dalszy w następnym poście.
83 notes · View notes
whitebutterfly---blog · 5 months ago
Text
☆18.06.2024☆
Zjedzone: ???
Spalone: ???
Rano jak się obudziłam to okazało się, że dostałam okres. Strasznie źle się czułam, nie miałam na nic siły i cała się trzęsłam. Stwierdziłam, że w sumie to dzisiaj będę normalnie jeść bo nie chce zemdleć ani nic. I to był błąd. Na początku zjadłam dwie kanapki z kremem czekoladowym i taki wielki kawał arbuza, że mogło by go zjeść z pięć osób. Potem przyszła do mnie przyjaciółka i dała mi pączka pistacjowego i croissanta z marakują. Oczywiście musiałam to zjeść bo jestem grubą nieposiadającą samokontroli świnią. Wcześniej zjadłam jeszcze jabłko, a potem snickersa. Teraz tak chce mi się rzygac, że to jest hit.
Postaram się jeszcze dzisiaj poćwiczyć, ale mega mnie brzuch boli.
Papa kocham was!!
7 notes · View notes
pozartaa · 10 months ago
Text
28.01.24 UTRZYMANIE WAG1 dzień 332. Limit +/-2100 kcal.
Wybrane posiłki:
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Dziś dniówka w pracy. Niedziela handlowa chyba też koniec ferii. Nie mam o czym pisać więc dziś tylko takie przemyślenia - właściwie kontynuacja wczorajszych...
***
Na wstępie - moja wątroba dziś cierpi po wczorajszym kebsie. Człowiek ma porównanie dopiero jak przestanie jeść śmieci jaki to miało na nas zły wpływ. Zabrałam dziś rumianek i miętę do pracy.
***
Patrzę wstecz i myślę sobie że ogromny kawał pracy za mną. Rok redukcji, prawie rok powolnego zwiekszania limitu i walki ze swoimi lękami żywieniowymi (o nieee to akurat pewnie nigdy się nie skończy) i teraz chyba rok utrwalania dobrych nawyków i utrzymania w@gi.
Nigdy nie będzie chyba tak, że zupełnie odpuszczę - muszę mieć kontrolę. Mam tendencje do ucinania porcji kiedy jem na oko, bo wydaje mi się, że to za dużo. (Zawsze dla mojego EDka jest za dużo)
Nie, że nagle jem 800 kc@l, ale długotrwały deficyt tych 300-400 kc@l i to, że jednak się ruszam - zaowocuje w końcu dalszm spadkiem wagi... Bo tak to działa. Dziś trochę mniej właśnie z powodu wczorajszego Cheat Day-a bo na prawdę jestem przeżarta, ale głodówką tego raczej nie nazwę 😁.
Teraz jestem blisko wartości niskich - tracę 1. 5-2 kg i ciach - mam niedowagę! (chociaż zaczęłam ćwiczyć nie wiem czy waga nie skoczy) Ten "ideał" BMI 19.0 to taka wartość przy której na prawdę dobrze wyglądam - szczupło. Niżej zaczynam wyglądać na chorą.
***
A myślicie, że mnie nie kusi? Bardzo kusi... Często myślę że mogłabym ważyć mniej i wyglądać szczuplej, ale sobie na to nie pozwalam... Czasami muszę się zmuszać do tej racjonalizacji i to wkładając potężne zasoby mentalne. Myślę wtedy o moim "małżu" i o mamie, i o innych osobach, które pamiętają te najgorsze momenty. Chyba nie chciałabym sama tego jeszcze raz przechodzić ani nikomu tego fundować.
Dobrej nocy kochani!
Tumblr media
I trochę "kotospamu" żeby nie było tak smutno.
32 notes · View notes
rozdarte-serce · 1 year ago
Text
Przeżyłam małe katharsis. Spory kawał głazu spadł z hukiem na ziemię wprost z mojego serca. Oczywiście dalej bolało i jeszcze przez jakiś czas miało boleć, ale każdego kolejnego dnia odrobinę mniej.
Anna Klimczewska, Masz nową parę!
23 notes · View notes