#czarna owca
Explore tagged Tumblr posts
Text
Ktoś musi być tą czarną owcą w rodzinę.
Nie pchałam się do tej roli, dostałam ją.
Kurwa zostałam czarną owcą i czuję się z tym zajebiście dobrze.
#blog z cytatami#cytat dnia#cytat po polsku#polski cytat#życie jest trudne#polskie cytaty#writers on tumblr#smutny cytat#moje przemyslenia#poems on life#czarna owca#ciężkie życie#smutne życie#żałuję#żal#z życia wzięte#moje życie#życiowe#samotne życie
4 notes
·
View notes
Text
A quote - black sheep & the truth.
#black sheep#czarna owca#english#truth#prawda#idea#stwierdzenie#angielski#cytaty#cytat#quote#quotes#myśli#thought
1 note
·
View note
Text
Przymierze, związek, przyjaźń?
https://www.czarnaowca.pl/kategorie/psychologia/dar-terapii,p1724700082 | https://www.czarnaowca.pl/irvin-d-yalom,s794395460 Książka „Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów”*, Irvina D. Yaloma jest zbiorem niezbyt długich, stosunkowo luźno powiązanych ze sobą tekstów, które można czytać wyrywkowo. Sięgam po nią czasem w wolnych chwilach. Dziś rano znów wpadła mi w ręce otwierając się na stronie 245 i krótkim eseju pt. „Terapia jako kostiumowa próba życia” . Yalom pisze tam o przyjaźni między pacjentem a terapeutą stwierdzając, że ta jest warunkiem koniecznym – choć niewystarczającym – powodzenia procesu terapeutycznego. Udało mi się odszukać angielski oryginał i faktycznie pada tam słowo friendship**. Muszę przyznać, że tym kontekście jest ono dla mnie dość zaskakujące. Dotąd spotykałem się raczej ze związkiem (względnie relacją lub przymierzem) terapeutycznym, który rzeczywiście jest jednym z podstawowych czynników leczących w terapii. Czy jednak w odniesieniu do relacji między pacjentem a terapeutą można mówić także o przyjaźni? Prawdopodobnie jest to wynikiem moich osobistych przekonań, ale jak dla mnie niezbyt. Po prostu uważam, że przyjaźń zarezerwowana jest jednak dla relacji między ludźmi znającymi się długo i będących zaangażowanym w swoje sprawy w znacznie szerszym zakresie emocjonalnym i tematycznym niż jest to możliwe do osiągnięcia podczas nawet i miesięcy regularnych sesji. Być może - piszę to teraz bez grama ironii - mój sceptycyzm wynika stąd, że nie jestem jak Yalom terapeutą humanistyczno-egzystencjonalnym lub po prostu terapeutą pomagającym w większym zakresie niż tylko uzależnienia i patrząc szerzej zgadzałbym się, że przyjaźń w tym znaczeniu jest jak najbardziej na miejscu... Nie uda mi się teraz tego rozstrzygnąć, zresztą nie jest to też tak naprawdę ważne. Istotne, że nie muszę przecież mówić o przyjaźni w relacji z pacjentem, by budować z nim takie przymierze, które przy wzajemnym szacunku i zrozumieniu pozwoli nam pójść razem do przodu w pożądanym kierunku. *”Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów” Irvin D.Yalom, wyd. Czarna Owca 2023 **”Friendship between therapist and patient is a necessary condition in the process of therapy—necessary, but not, however, sufficient." Irvin D. Yalom „The Gift of Therapy. An Open Letter to a New Generation of Therapists and Their Patients”, HarperCollins e-books, Chapter 61, p. 182
1 note
·
View note
Text
Karin Smirnoff „Krzyk orła”
Wydawnictwo Czarna Owca, 2023 Kultowy cykl “Millenium”, zapoczątkowany trylogią autorstwa Stiega Larssona, wkracza w kolejną epokę. Siódma część serii znaczona jest powrotem znanych bohaterów oraz nową autorką – Karin Smirnoff. Pierwsze trzy tomy “Millenium” przeszły do klasyki literatury. To książki jedyne w swoim rodzaju. Znakomite. Decyzja o wznowieniu serii po kilku latach przerwy i…
View On WordPress
0 notes
Text
Trochę pierdolamento + bilans
Zjedzone kcal: 164kcal
Jestem przymulona. Dzisiejszy dzień zaczął się super. Obudził mnie deszcz (kocham deszcz bo tylko on na mnie leci) I ogarnęłam się, otworzyłam monsterka i...dostałam powiadomienie, że członek rodziny fo mnie napisał. Long story short: poszło o hajs i tym oto sposobem nastrój mi się spierdolił na resztę dnia. Kurwa ja rozumiem pomoc, ale nie jestem do chuja niebieskiego portfelem bez dna i nie mogę finansować członka rodziny, który jest dorosły i powinien być odpowiedzialny za siebie. Też mam swoje wydatki jprdl. No i co? Taka ze mnie czarna owca tej rodziny. Woo-hoo! Suprise, suprise...
Waga stoi więc głodzę się, żeby ruszyła. Chociaż tak w sumie to mi się nie chce jeść samej z siebie. Mam nadzieję, że to nie jest zapowiedź powrotu jakiś depresyjnych epizodów bo jebnę i nie wstanę. Jedyną radością w ciągu dnia w tym pierdolniku między rodziną a pracą są te dwa znalezione kociaki. Kocham je i lubię je karmić, bo przynajmniej one nie są głodne i jako jedyne wyglądają lepiej im bardziej puchate się stają...
Przepraszam, że post taki bez życia. Na pocieszenie zdjęcie Pookiego (he's barbie girl with murder maniac episode)
#az do kosci#aż do kości#bede motylkiem#motylki any#blogi motylkowe#będę motylkiem#chce byc lekka jak motylek#jestem motylkiem#motyle w brzuchu#chudej nocy motylki
32 notes
·
View notes
Text
Chwast
Jestem złą córką, przyjaciółką, partnerką. Dla matki nigdy nie byłam wystarczająco dobra, czarna owca. Dla brata, sama nie wiem kim jestem, zmienny w opiniach, dobra mina do złej gry. Dla ojca, kłopotliwa. Dla przyjaciół tylko potrzebna, kiedy jest potrzeba. Dla partnera ciężar, erotyzm, kłębek nerwów, chwilowa radość i spokój. Dla siebie problem, zgnilizna i tonący statek. Jestem po prostu chwastem dla siebie i ludzi wokół. Dlatego pewnego dnia sama siebie wyplewie.
~ Hotoke 08.06.2023
#poezja#brutalna prawda#szczera prawda#smutna prawda#prawda#smutny cytat#smutny tekst#smutek#żal#przyjaciółka#córka#rodzice#mama#tata#rodzeństwo#moje przemyślenia#moje słowa#moje zdanie#moje serce#moje mysli#moje życie#ciężkie życie#z życia#z życia wzięte#życiowe#osamotnienie#samotność#nienawidzę siebie#nienawidzę życia#myśli samobojcze
17 notes
·
View notes
Text
Czarna owca
Zawsze tu wracam gdy jest mi źle albo nie wiem co zrobić. Choć może nie, wróć, wiem co mam zrobić - ale muszę się do tego przygotować; czy też może raczej "przepracować" - to teraz takie modne.
Wróciłam. Z piekła. Z martwych.
Dowiedziałam się wielu rzeczy, w tym też tych których nie chciałam. Ale przecież lepiej zmierzyć się z prawdą niż żyć w kłamstwie.
Myślałam, że mam na szyi smycz, że się duszę i muszę wyrwać. Utwierdzał mnie w tym przekonaniu bardzo długo; tak długo aż uwierzyłam. Więc się wyrwałam.
I rzeczywiście przez chwilę poczułam się wolna, taka byłam. Ale tylko na chwilę. Bo tak naprawdę wcale nie miałam na szyi żadnej smyczy - to On mi ją założył.
Masz wybór. Ale nie masz.
Wszyscy mówią, że uciekłam w porę. Może mają rację. Może muszę się przyzwyczaić do tego, że tak po prostu wygląda moje życie - bo mam tendencję do pakowania się w kłopoty.
Zakała rodziny, ta szalona ciotka którą nigdy nie chciałam być.
"Paint me in a corner but my color comes back Once you go black, you never go back I'm a black sheep."
2 notes
·
View notes
Text
zawszE czarna owca w całej rodzinie.
Jestem najhuowszym wynalazkiem swoich rodziców.
Mam tego dosyć, że nawet na jebanej prostej drodze się potykam.
Wypisuję się z życia.
#depresja#zaburzenia obsesyjno kompulsywne#zaburzenia lękowe#lęki#fobie#bordeline#zaburzenia osobowości#zaburzenia psychiczne#lekoman#lekomanka#lekomania#nosz kurwa mać
3 notes
·
View notes
Text
Joanna Tokarska-Bakir: antysemityzm nie umarł wraz z końcem okupacji
Kocia muzyka. Chóralna historia pogromu krakowskiego, książka Joanny Tokarskiej-Bakir ukazała się nakładem Wydawnictwa Czarna Owca Antysemityzm nie zrodził się dopiero w trakcie niemieckiej okupacji i nie umarł wraz z nią, o czym przekonujemy się dziś, po światowej reakcji na atak Hamasu na izraelskie kibuce – powiedziała PAP prof. Joanna Tokarska-Bakir, antropolożka, autorka książki “Kocia…
0 notes
Text
W toksycznym systemie rodzinnym czarna owca jest często tą osobą, która przejrzała nonsens pozostałych.
The minds journal
0 notes
Text
O zagładzie miasta...
Pamiętam, czas zanim kilku łebskich macherów wpadło na pomysł aby budować narodową tożsamość wykorzystując wzorce ze stanów. Zanim postanowiono odświeżyć brand "Polska", aby przestał kojarzyć się z grafomanią wieszczy narodowych i paździeżem, nie był na siłę i za karę a zaczął kojarzyć się z czymś przyjemnym jak rodzinny piknik albo sportowy event najlepiej w nowoczesnym europejskim wydaniu. Zanim zaczęto używać narzędzi stosowanych w marketingu, organizować nowocześnie przygotowane duże wydarzenia, jak święto flagi, gdzie dzieci i wszystkie przygłupki malują sobie twarze w narodowej barwy, następnie mogą zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie na tle wiecznie uziemionych F-16, lub jakże Polskich Leopardów. Promocja narodowych barw, będąca jednocześnie narzędziem rekrutacyjnym zawodowej armii, budująca pozytywny obraz naszych sił zbrojnych jako nowoczesnej pełnej fajnych zabawek formacji.
Już nie moherowo-komusze świeto Wojska Polskiego. Armii ktora ostatni sukces widziała pod Grunwaldem i jest jednym tchem wymieniana obok takich potęg jak Cabo Verde, Tadżykistan, Nigeria i Haiti. Ale kompletnie nowe, święto flagi, budujące dumę jak duma właścicieli baneru stars & stripes. Tak aby wywieszanie biało-czerwonej nie było wstydliwym obowiązkiem ciecia, kilka razy w ciągu roku, a a czymś co może i chce, robić każdy Polak.
Dla niektórych takie atrakcje to za mało. Dla nich przygotowano szerszą ofertę. Nic nie sprawdza się tak jak wyrazista łącząca pokolenia legenda z prostym zrozumiałym przekazem. Międzypokoleniowy mit, tu nie ma lepszego kandydata niż powstanie Warszawskie. Wszystkie check-boxy odznaczone! Stosunkowo niedawne wydarzenie, z dużą ilością bohaterów, ruchem oporu walczącym z imperium zła, supermocarstwem z totalną przewagą technologiczną. Dzieci rzucające koktajlami mołotowa w czołgi rozpalają wyobraźnię młodzieży bardziej niż Ewoki z zalesionego księżyca Endor. Nie trzeba było nawet opracowywać soundtracku, jako, że spory katalog powstańczych piosenek powstał ku pokrzepieniu serc - już w trakcie owego zrywu.
Gdy zignorować fakty oraz koszta, w postaci 200tyś ofiar cywilnych, straconego dziedzictwa kulturowego, spalonych księgozbiorów, zabytków itp, to samograj - trzeba tylko jak w wypadku filmu akcji wyłączyć myślenie i wyprzeć wątpliwości.
Za jakiś czas gdy podrosną pokolenia wychowanie na jedynie właściwej narracji gdzie nie ma miejsca na zadne wątpliwości i akceptowany jest tylko bezrefleksyjny podziw, nikt nie będzie zadawał kłopotliwych pytań, a jeśli jednak pojawi się jakaś czarna owca próbującą poddać to wszystko w wątpliwośc, zacznie pytać o moralną odpowiedzialność przywódców powstania za zagładę miasta, zapewne będzie to jakiś wykształciuch. Kto by się nimi przejmował? Oni od zawsze brzęczą w swojej niszy i nie trzeba się tym przejmować.
Wykształciuchy, mówią o historii, faktach, odpowiedzialności. Kogo to interesuje? Na pewno nie ludzi którzy zbiegają się na placu Powstańców i tatuują sobie kotwicę Polski Walczącej na tyłku lub ramieniu. Powstanie można czcić tylko będąc ignorantem, który wiedzę o nim czerpie z propagandowych, filmików, komiksów broszurek.
Każdy kto mając kilka sprawnych szarych komórek i spróbuję poznać fakty, nieco poczyta, zweryfikuje źródła. Wie, że powstanie Warszawskie to tragiczny błąd. Absolutna militarna klęska, która przyczyniła się do totalnej zagłady stolicy wraz z dużą częścią dziedzictwa kulturowego, przepadła architektura, ogrom zawartości muzeów, spłonęły bezcenne księgozbiory, rękopisy, dzieła sztuki. Wszystko o wartości praktycznie- nie do oszacowania. Według niektórych szacunków zginęło nawet 200 tyś ofiar cywilnych. Efektem powstania było to, że z prawie milionowego miasta pozostały tylko gorejące gruzy, po jego upadku mieszkańcy zostali przymusowo wysiedleni aby niemiecka armia sprawniej dokończyła wyburzanie Warszawy.
Brednie o tym, że gdyby nie powstanie to Sowieci by nas zrusyfikowali, można włożyć miedzy klechdy i bajki, którymi posiłkują się obrońcy idei P.W. Dowódcy powstania rownież dobrze wiedzieli, że Rosjanie nie nam pomogą - w miastach które przejmowała Armia Czerwona gdzie państwo podziemne i AK probowało tej samej sztuczki, sowieci natychmiast rozbijali polski ruch oporu. Zatem dowództwo AK miało świadomość jak zachowają się w Warszawie.
Powstanie Warszawskie stworzyło piekło na ziemi. Za wojenną codzienność, brutalność Niemców i za porażkę całkowita odpowiedzialność spada na dowództwo AK, które miało pełną świadomość jego bezsensu, tego, że Alianci nie wesprą powstańców a sowieci poczekają aż się powstanie wypali aby aresztować ewentualnych niedobitków. Bo Warszawa za swoje bohaterstwo zapłaciła życiem, zdrowiem i majątkiem jej mieszkańców, których nikt nie pytał o zdanie.
Dowódców Armii Krajowej, zawodowych oficerów odpowiedzialnych za zainicjowanie walk, podkreślam po raz kolejny, z pełną świadomością, iż zakończą się one klęską i jakie koszta poniesie ludność cywilna. Powinno się postawić przed trybunałem karnym jako zbrodniarzy a nie nadawać ich imiona ulicom w mieście które wykrwawili.
PS Jestem warszawiakiem, część mojej rodzinny z jednej strony została dotknięta skutkami powstania jako cywile, z drugiej strony, część walczyła jako Powstańcy. Kamienica na Woli w której mieszkali moi dziadkowie od strony ojca to obecnie lej po niemieckiej bombie. Brat dziadka umarł w szpitalu polowym od ran postrzałowych. Dziadkowie od strony matki też stracili wszystko, a ojciec mojej mamy skończył w obozie koncentracyjnym. Kto jak kto ale ja mam prawo krytykować powstanie bo dotknęło ono kilka pokoleń Warszawiaków również tych urodzonych po wojnie.
Najlepszym żartem jest to, że te wszystkie zapatrzone na estradę rumiane lica podczas obchodów rocznicy powstania, należą głównie do słoików, albo do ludzi których rodzice przyjechali tu za pracą - tacy z nich Warszawiacy jak ze mnie Paryżanin. Im większy burak, i im dalej takiemu do Warszawiaka tym chętniej czci taki powstanie.
Czym mały powstaniec różni się od dziecięcych żołnierzy z trzeciego świata? Fakt wykorzystywania małoletnich jako kurierów lub żołnierzy jest kolejnym argumentem za tym, że najwyższe dowództwo powstania dopuściło się zbrodni.
0 notes
Text
Branie odpowiedzialności, czyli dawanie odpowiedzi
O „Drodze rzadziej przemierzanej” Morgana Scotta Pecka pisałem bodajże tydzień temu, natomiast o „Darze Terapii” Irvina D. Yaloma wspominałem zaledwie wczoraj. Dziś znów nawiąże do obu tych książek w związku z kwestią brania odpowiedzialności. To w ogóle bardzo ciekawy i niezmiernie ważny w kontekście pomagania temat, choć – taka uwaga na marginesie – odnoszę czasem wrażenie, że jego ranga nie zawsze jest wystarczająco uwypuklana. Yalom* pisze wprost, że jeżeli zmiana ma być istotna i trwała, musimy przekonać naszego klienta/pacjenta do wzięcia odpowiedzialności, czyli uznania własnego udziału w tym, co jest przyczyną cierpienia i zwrócić mu uwagę na rolę jaką sam w tym wszystkim odgrywa. Wyobraźmy sobie kogoś opowiadającego w jak ciężkich warunkach przyszło mu dorastać i aktualnie funkcjonować i właśnie tym tłumaczącego nadużywanie alkoholu. Pijący, agresywni rodzice i tacy sami koledzy ze szkoły i podwórka; praca, gdzie normą jest rozpoczynanie dnia od przynajmniej piwa, mieszkanie na kredyt, którego raty pochłaniają większą część zarobków, wycofana, niewspierająca żona, obojętne, żyjące poza domem dzieci itd. Także i tutaj konieczne jest znalezienie i pokazanie obszaru za który ten człowiek ponosi odpowiedzialność. W przeciwnym razie nie będzie szans na zmianę, gdyż przyjmując taką optykę i zgadzając się, że problem jest rezultatem zewnętrznych okoliczności na które ma się bardzo niewielki wpływ lub nie ma się go wcale, nic nie można by było zrobić. A przecież – choć prawdą jest, że ktoś taki w życiu nie miał i nie ma lekko – prawdą jednak nie jest, że na nic nie ma wpływu. Musi zatem istnieć jakiś obszar, za który mógłby wziąć odpowiedzialność. Jest on tym, nad którym możemy realnie razem pracować. Yalom nazywa to tak: „Nawet jeżeli 99% zła, które ci się przytrafia to wina kogoś innego, ja chcę się przyjrzeć temu jednemu procentowi – części, za którą odpowiedzialny jesteś ty. Musimy się przyjrzeć roli, jaką odgrywasz, nawet jeżeli ta rola jest bardzo ograniczona, ponieważ to tutaj mogę ci najbardziej pomóc.”** Peck natomiast w „Drodze rzadziej przemierzanej” ujmuje to w ten sposób: „Nie rozwiążemy problemu, jeśli powiemy sobie: „To nie jest mój problem”. Nie rozwiążemy problemu, modląc się o to, żeby ktoś inny go za nas rozwiązał. Aby móc rozwiązać jakiś problem, muszę sobie powiedzieć: „To jest mój problem i to ja muszę go rozwiązać”. Mnóstwo ludzi chce jednak uniknąć bólu związanego ze swoimi problemami i mówi sobie: „Ten problem ściągnęli na mnie inni ludzie albo okoliczności społeczne, na które nie mam wpływu, a więc inni ludzie albo społeczeństwo powinni rozwiązać za mnie ten problem. Tak naprawdę to nie jest mój osobisty problem”.”***
*”Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów” Irvin D.Yalom, wyd. Czarna Owca 2023, str. 193 **”Dar terapii. List ...” Irvin D.Yalom, wyd. Czarna Owca 2023, str. 194 ***Morgan Scott Peck „Droga rzadziej przemierzana” Tłum.: Tomasz Bieroń. Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2016
#yalom#scott peck#dar terapii yalom#droga rzadziej przemierzana scott peck#odpowiedzialność#branie odpowiedzialności#psychoterapia uzależnień
3 notes
·
View notes
Text
Wydaje mi się, że mój płacz stał się zupełnie inną kategorią. Po wielu latach, kiedy płacz przeradzał się w obojętność, myślałam, że uda mi się przestać czuć.
Aktualnie stan, w który popadłam jest najgorszym stanem jaki mógł mi się wydarzyć. Karcę się za jakąkolwiek łzę. Przecież umiałam już nie płakałać, to czemu znów to robię? Skoro przeżyłam na tyle dużo, czemu nadal czuję zranienie? Czuję się jak zwierzę w stadzie, które najlepiej byłoby wrzucić do kategorii „czarna owca”. Zlikwidować.
Jak ja nie chcę już nic.
1 note
·
View note
Text
Nieudacznik
Dzisiaj byłam sprawdzić, gdzie przyjdzie mi przeżyć najbliższy rok, a może i kilka lat. Praca, coś tak strasznego dla mnie i stresującego, pierwsza w życiu. Stojąc pod tym dużym budynkiem naszła mnie pewna myśl, a raczej wyobrażenie. Piętnastoletnia ja, z wódką w ręce, odpalonym papierosem, w przypalonych dresach i bluzie, z kapturem na głowie. Czuję się jak nie godny tego zaszczytu błazen, to dziecko spisywane zawsze na straty, czarna owca w domu, szkole i na ulicach. Stojąca na przeciwko czegoś co nie wydawało się realne jeszcze te pięć lat temu. Mówili, że bez matury nie osiągnę nic, prócz pracy w marketach. Kiedy mówiłam im, że to nie ma znaczenia i osiągnę coś więcej nie wierzyli mi. Wszyscy uciekli na studia, większość już wróciła z niepowodzeniem, a ja będę pracować jako księgowa. Przecieram oczy ze zdziwienia, szczypie się by upewnić się, że to nie sen, a jednak miałam rację, że gdzieś jeszcze w życiu dotrę. Teraz stoję przy tym dużym budynku czując się jak nieudacznik. Nieudacznik, który udowodni, że coś jeszcze potrafi.
~ Hotoke 06.04.2023
4 notes
·
View notes
Text
Ludmiła Murawska-Péju (ur. 20 grudnia 1935 w Warszawie, zm. 22 grudnia 2022 w Warszawie), malarka, aktorka, reżyserka, współtworzyła Teatr na Tarczyńskiej, a później również Teatr Osobny (jako aktorka i autorka scenografii). Absolwentka warszawskiej ASP (dyplom w 1958). Prace Murawskiej-Péju prezentowane były na wystawach indywidualnych i zbiorowych w Warszawie i Paryżu. Drukiem ukazały się jej wspomnienia „Wolność w łupinie orzecha” (Czarna Owca, 2020). Siostrzenica i wychowanka Ludwika Heringa, przyjaciółka Mirona Białoszewskiego.
4. Okładka „Przekroju” z fotografią „Szarej mszy” (z lewej Ludmiła Murawska – Heroina, z prawej Miron Białoszewski – Bohater). Fot. Zofia Jarosińska @abwwia
0 notes
Photo
Krzysztof Iwin – „Czarna owca” 20x21cm (2007) https://iwin.malarstwo.org/pl/czarna_owca-638.html #20cm #21cm #2007r #biele #brązy #błękity #fiolety #róże #szarości #art #painting #Iwin #KrzysztofIwin #obrazy #galeria #rysunek #rysunkituszem #rysunkigwaszemlubakrylem
0 notes