Tumgik
#zanim skończy się świat
kuradomowaprzykawie · 6 months
Text
a może jednak..
och może może, i tak miałam na erazmusa do Włoch....
youtube
0 notes
piotrtymcio · 11 months
Text
Dancing Couple
Tumblr media
Canon EOS R6, Sigma 35mm F1.4 DG HSM | Art 012
ƒ/1.4, 35 mm, 1/200s, ISO 640
10/09/2022
[ENG] A dancing couple at a wedding in the Helena Hotel's ballroom in Jeziorowskie. Several photos from this wedding have already appeared here. But who cares, right? No one. Truth? We can still calmly follow this blog. As long as the world doesn't end
[PL] Tańcząca para na weselu na sali w hotelu Helena w Jeziorowskich. Kilka zdjęć z tego wesela już tu się trafiło. No ale co tam? Nic. Prawda? Dalej ty i ja spokojnie możemy śledzić ten blog. Tak długo zanim nie skończy się świat.
3 notes · View notes
konfabulacj-e · 3 months
Text
zanim skończy się świat
daj mi tylko swój czas
0 notes
xentropiax · 2 years
Text
no. 6
Tak jakby jestem w stanie zawieszenia. Niezdecydowania pomiędzy tym, czy warto jeszcze się starać, planować i przeć przed siebie, czy może lepiej już odpuścić, nie myśleć zbyt wiele, brać garściami nadarzające się okazję i po prostu żyć z dnia na dzień, dla małych przyjemności, krótkich momentów, które mają znaczenie jedynie w skali mikro, w moim maleńkim świecie z zapałek i piasku.
Obie te drogi mają pewne plusy. Obie wiążą się z pewnego rodzaju rozczarowaniem. Podczas gdy towarzyszy mi od 70 dni to ciągłe, bezustanne poczucie kruchości ludzkiego życia, z drugiej strony potrzebna jest w tym wszystkim jakaś podstawa, na której można się oprzeć. Choć na chwilę spocząć gdzieś, na jakimś lądzie stałym, jakimś krześle twardym, plecami dotknąć ściany. 
Myślę sobie, że nie ma po co oszczędzać i snuć wizji planów 4-5 letnich. W obecnych czasach, mimo że wcale nie zarabiam jakoś bardzo mało, nigdy nie będę w stanie odłożyć sensownej ilości pieniędzy na to, żeby kupić sobie mieszkanie. W zasadzie nigdy nie będę miała pieniędzy, żeby kupić sobie cokolwiek bardzo wartościowego. Moje drobne oszczędności mogę przeznaczyć na niewielką poduszkę finansową i błahe przyjemności. Krótką podróż tam i z powrotem. Mam parę krajów na liście. 
Mogę pojechać do moich przyjaciół tu i tam. Spotkać się z osobami, których dawno nie widziałam. Pielęgnować te kontakty, które mam. Mogę tak żyć, kupując sobie jakieś małe, miłe rzeczy. To wcale nie jest złe życie. To życie jak z poezji Barańczaka, w której porcelany nie żal pod butem tragarza i w której fotele niezbyt wygodne, co by się człowiek nie przyzwyczaił. 
I jest też druga droga, taka, w której nie rezygnuję z siebie sprzed 70 dni. W której piszę dalej tę książkę (ale książka straciła przecież sens), w której pielęgnuję swoje ciało (wszakże teraz wolę zadawać mu krótkotrwałych przyjemności niż dyscypliny), w której mam przed sobą przyszłość jasną i świetlaną (bo teraz nie ma przyszłości, nie widać jej jak sceny za teatralną kotarą). 
Żyjemy w czasach kryzysu i ja czekam kiedy ten kryzys się skończy. Czytam z nadzieją wszelkie prognozy na to, że kiedyś będzie lepiej. Może już za kilka tygodni, miesięcy, na początku 2023. A za dwa lata to już na pewno.
Ale potem czytam też inne źródła. I te inne źródła widzą inną przyszłość, czarniejszą. Spowitą piaskiem pustyni, suchymi korytami rzek, które opróżniliśmy, jałowymi wodami mórz, które zatruliśmy, budynkami zwęglonymi na proch. Zwierzętami, które pamiętałam z dzieciństwa, a które stały się wyblakłą, pomarszczoną kartką w przyrodniczym atlasie. I co jeśli ta przeszłość, którą przeżyłam, była naprawdę najlepszym co mnie spotkało. 
Przyszłość jest straszna, bo strach ją planować. Bo strach, że ktoś te marzenia rozdepcze na proch wojskowym butem. Albo zatruje mnie powietrze. Albo będę mogła zabić za szklankę wody. Zobaczę jak wszyscy, których kocham, umierają. Ja sama umrę, zrobiwszy tak mało. 
Więc teraz nie ma już ambicji, planów, strategii. Teraz jestem ja i smaczne lody, dobra kawa, podróż na dwa dni do Gdańska, żeby przytulić moją przyjaciółkę i zjarać blanta na plaży. Bo to koi duszę, choć na chwilę, to bycie tu i teraz mówi, że tak jak jest, jest dobrze. Tu i teraz się nie martwię. To w gruncie rzeczy całkiem buddyjskie. 
Albo sufickie kiedy tańczę, rozrywając bandaże i wiruję jak derwisz. Wszystko to co znam, co od lat mnie tuli do snu. Świat jest jaki jest i jest tu i teraz. Może nie kupię sobie nigdy domu ani samochodu, nie dokonam wielkich rzeczy ani świat o mnie nie usłyszy. Ale przynajmniej wypiję dobrą kawę jutro. Przynajmniej usłyszę śpiew ptaków, zanim wszystkie umrą i napoję wędrującą pszczołę. 
Chciałabym zapłakać kiedyś ze szczęścia. Chociaż jeszcze raz.
2 notes · View notes
smutasnynumelek · 3 years
Text
Spójrz ostatni raz w oczy me zanim je zamknę Odpowiedz mi czy jak noc zapadnie to będzie mi łatwiej Zostań dopóki wszystko się nie skończy Zamknij mi powieki jak będą otwarte moje oczy
Gdybym tylko mógł Byłbym jak twój Anioł Stróż Lecz jestem tu W dzień zniknę, lecz pojawię się o zmroku już
Czy nowy świat to miejsce na stare marzenia? Spójrz czasami w niebo, na owe spojrzenie będę czekać Czy podobnie jak tutaj miejsca nie ma dla mnie? W niewiedzy będę póki się nie przekonam, czy mam rację?
W dzień zniknę, lecz pojawię się o zmroku już Lecz jestem tu Byłbym jak twój Anioł Stróż Gdybym tylko mógł...
7 notes · View notes
wrazliwy-ktos · 4 years
Text
"- A jeśli świat miałby się dziś skończyć? Powiedział, wpatrując się w horyzont.
- Świat się nie skończy, wariacie! Odpowiedziałam z uśmiechem.
- Dobrze, ale co jeśli to koniec?
Kontynuował jeszcze raz, nie patrząc na Mnie.
- Gdyby wszystko się skończyło, przypuszczam, że pozostałbym z pragnieniem bycia innym typem mężczyzny.
- A jakim jesteś mężczyzną, jeśli możesz zdradzić ten sekret?
Zapytała zaskoczona.
- Jestem typem mężczyzny, który w milczeniu kocha Twoje zalety i wielbi wszystkie Twoje wady od dnia, w którym Cię spotkał.
Typ, który kładzie się spać każdej nocy, chcąc Cię zobaczyć następnego dnia, który uśmiecha się widząc, jak zamykasz oczy w ciepłych promieniach słońca. Ten, który nie może pozostać poważny, nawet jeśli się stara, kiedy jesteś taka zabawna.
Należę do tych mężczyzn, którzy od dawna wiedzą, że piękno Twoich oczu nie tkwi w kolorze ani w ich kształcie, ale w głębi Twojego spojrzenia i we wszystkim, co jesteś w stanie powiedzieć i przekazać. To te oczy, w których się zgubiłem.
Typ mężczyzny, który zawsze chciał Ci to wszystko powiedzieć, ale trzyma wszystko w sobie.
- Kochany głuptasek jesteś!
- To było podsumowanie?
- Tak - odpowiedziałem, powstrzymując śmiech.
- Zamierzasz Mnie w końcu pocałować, zanim skończy się świat? - wyszeptała.
Spojrzał w końcu na Mnie i zmroził stalowym wzrokiem, po raz pierwszy.
- Czy to jest pytanie czy propozycja?
- Cicho już bądź i pocałuj Mnie!
Bo jeśli, jak mówisz, świat się skończy...
- No cóż… pozwólmy mu złapać nas, w namiętnym pocałunku..."
Sześćdziesiąt Sekund
10 notes · View notes
jagodowytusz · 4 years
Text
Moje życie nie należy do tych prostych. Nie jestem księżniczką Disney'a. Historia moja nie skończy się słowami: "I żyli długo i szczęśliwie". Moje życie jest ciężkie. Jest niezrozumiałe i wymagające. Ja sama taka jestem. Potrzebuję czasu. Przestrzeni. Swojego miejsca. Przyjaciół wybieram skrupulatnie. Zaufanie buduję latami. Kocham niepowtarzalnie. Jedynie w swoim rodzaju.
Mam jednak za długi język. Jestem wylewna, a po alkoholu zbyt otwarta na ludzi. Łatwo mną manipulować. Łatwo na mnie wpłynąć. Łatwo mnie wykorzystać. Ale wiem też jedno. Pośród wielu tych elementów, jeżeli ktoś mnie skrzywdzi to nie daję drugiej szansy. Przyjaciel nie zrani. Ukochany nie zdradzi. Rodzina nie zostawi. I choćby świat się walił. Skały srały, a świnie pod niebiosa się wzbijały. Zdania nie zmienię. Będąc osobą z taką wrażliwością, każdego dnia muszę się mieć na baczności. Codziennie dokonuje wyborów, komu mogę, co powiedzieć. Codziennie zastanawiam się nad decyzjami, które podjęłam. Nad słowami, które wypowiedziałam. Bardzo często przepraszam. Rzadko dziękuję, a już na pewno, prawie nigdy, nie proszę. Zanim położę się spać dokonuję analizy dnia. Godzina, po godzinie. Litera, po piętrze. Krok, po kroku. Na dzień dzisiejszy kładę się z czystą głową. Uporządkowałam swoje życie. Ogarnęłam system wartości. Poukładałam puzzle. Nie pamiętam kiedy ostatni raz czułam się tak dobrze w swojej skórze. Wiem, że jutro spojrzę w lustro i zobaczę siebie. Nie sukę, za jaką uważa mnie znaczna część osób. Nie przegrywa, którego widzą we mnie ludzie. Zobaczę siebie taką, jaką jestem. Z tą twarzą zmierzę się z kolejnym dniem. I mimo, że ten dzień nie nastał, wiem że będzie dobry. Każdy następny dzień taki będzie.
2 notes · View notes
kosmomods · 5 years
Text
Zaginięcie Belli Ćwir - zagadka rozwiązana!
Tekst, który tutaj zobaczycie jest tłumaczeniem (zapewne niedokładnym, ale przepraszamy, nadal uczymy się języka) z tej strony: https://alexplayssimsnstuff.tumblr.com/post/611869416205991936/bella-goth-disappearance-finally-solved
Dziękuję Shancia i Szczypiorek za pomoc w tłumaczeniu! ♥
Pierwotnie podpisywałem się pod teorią, że Bella została porwana przez kosmitów, którzy zostali podstawieni przez Siostry Kaliente, które następnie, gdy Bella wróciła ją zamordowały. Później po raz kolejny odpaliłem grę i przejrzałem to wszystko i.. okazało się, że to wszystko było nie tak!
16 lat zastanawiania się i wymyślania różnych scenariuszy, a teraz w końcu poznałem prawdę! Wychodzi na to, że wszyscy byliśmy w błędzie, a prawda patrzyła się nam prosto w twarz przez cały ten czas!
Ostrzegam, to wszystko jest bardzo depresyjne i ponure, historia Belli jest nieciekawa, to co się z nią wydarzyło jest… ostro porąbane.
Dla jasności, opieram się na wydarzeniach, które mają miejsce w oficjalnej historii i linii czasu Simsów, wiadome jest to, że gra ostatecznie zależy od nas, gramy przecież tak jak lubimy. Pamiętajcie, w TLE zawsze jest jakaś historia, która nie koliduje z waszą rozgrywką. To naprawdę genialne, to dotyczy wszystkich części gier The Sims wydanych na PC i Mac. Wersje konsolowe natomiast dostarczają nam o wiele więcej informacji i szczegółów, o których z wersji na komputery nie sposób się dowiedzieć. W szczególności wersja Simsów 2 na PSP i Simsów 3 na Nintendo DS.
Po pierwsze, w 2014 SimGuru zrobili q&a, w którym odpowiadali na różne pytania, jedna z SimGuru otrzymała pytanie właśnie o Bellę.
Tumblr media
Q:Czy w końcu dowiemy się co stało się z Bellą?
A: Bella przeniosła się do Księżycowych jezior, jest duchem przebywającym na cmentarzu.
Później potwierdzone zostało to, że Bella Ćwir z Księżycowych jezior to Bella z Miłowa! Wygląda ona jak reszta duchów z jasną skórą, żółtymi włosami i oczami, miejcie to na uwadze i zobaczcie sami:
Tumblr media Tumblr media
To ona, okej.
Dobra, jeśli Bella faktycznie umarła w księżycowych jeziorach to nadal pojawia się kilka pytań:
1.Czy Bella kiedykolwiek wróciła do domu?
2. Czy jej rodzina dowiedziała się co się z nią stało?
3. Jak zmarła w księżycowych jeziorach?
Cóż, według gry Bella zmarła po prostu na starość, ale czy znalazłem odpowiedzi na pozostałe dwa pytania? Cóż, tak i nie..
Podsumowując, dokonam przeglądu życia Belli, jakie znamy, po kolei, chronologicznie:
Tumblr media
Bella jest córką Wacława i Jokasty Kawaler, mieszkają w Sunset Valley. Bella dorastała ulicę obok swojego najlepszego przyjaciela, a później męża – Mortimera Ćwira.  Bella była znana jako „najlepiej ubrana dziewczyna w mieście”. Nawet za dzieciaka nosiła czerwoną sukienkę, dziecięcą czerwoną sukienkę, ale to nadal czerwona sukienka. Pochodziła z średnio zamożnej podmiejskiej rodziny. W The Sims 3 Bella jest dzieckiem, nie jest żoną Mortimera i nosi nazwisko Kawaler.
Dwadzieścia pięć lat później, Bella pokazuje się w The sims 1 ze swoim mężem Mortimerem, w jedynce Ćwirowie mają wspólny dom i mają córkę - Kasandrę. Teściowie Belli wyprowadzili się z domu w Sunset Valley i przenieśli do domu, który później okaże się domem Ćwirów, który znamy z The Sims 2, co zapoczątkuje powstanie Miłowa. W jedynce Bella była elegancką, wysportowaną oraz przyjacielską w stosunku do sąsiadów gospodynią domową, zajmowała się domem. Po wprowadzeniu nowych simów to właśnie Bella jako pierwsza przychodziła przywitać nowych sąsiadów. Brat Belli – Michał również pojawia się w grze, aczkolwiek według jedynki nie są oni powiązani, to pewnie dlatego, że drzewo genealogiczne w The Sims 1 po prostu nie istniało. Wiadome jest, że Kornelia i Gwidon są rodzicami Mortimera, co jest napisane w jego biografii.
Tumblr media
Cóż, póki co wszystko wydaje się proste..
Pomiędzy The sims 1 i The sims 2 występuje kolejna różnica 25 lat, w tym czasie wydarza się kilka sytuacji, dzięki czemu cała historia zaczyna robić się interesująca..
Michał – brat Belli dołącza do kariery naukowej. Można założyć, że ukończył on studia, rozpoczął karierę i wspinał się po jej szczeblach szybciej niż Mortimer.
1.       Simowi naukowcy wynajdują wynalazki do świata Simów. Wynalazkiem Michała była technologia klonowania. Sklonował on sam siebie i swój obiekt badań – Sławomira Biedaka – męża Balbiny Biedak.
A)      Michał, zanim zmarł miał plan, aby Balbina Biedak była kolejnym obiektem testowym i pierwszą kobietą, która miała być sklonowana. Gdy zaczynamy grę w Miłowie, Balbina jest w ciąży ze swoim własnym klonem, jej dziecko zawsze rodzi się chłopcem.
B)      Klony Michała mają 100% pewność bycia płci męskiej, są oni genetycznie identyczni z osobami, z którymi zostały sklonowane (klon Balbiny jest po prostu chłopcem, a nie dziewczynką): i jak dotąd, klony umierają w tym samym momencie, co ich pierwowzory. Klony są genetycznie identyczne, ale noszą inne ubrania.
2.       Michał i Bella nie mają relacji podczas ich dorosłego życia, ponieważ Michał opuszcza Miłowo podczas, gdy Kasandra jest jeszcze dzieckiem i przeprowadza się do innego miasta.
3.       Mortimer podąża za Michałem i wynajduje miksturę odmładzania. Bella jest pierwszym obiektem testowym, w dniu porwania zostaje jej podana owa mikstura, gdy Bella ją bierze staje się ona zupełnie nową dorosłą osobą. Prawdopodobniej robi to ona po to, aby zmieścić się w swojej czerwonej sukience, nie sądzę, aby starsza kobieta mogła to zrobić. (Najprawdopodobniej ta teoria związana jest z tym, że Bella w The Sims 2 jest sporo młodsza od Mortimera, w The Sims 1 i 3 już tak to nie wygląda.)
4.       Kasandra dostaje się do szkoły prywatnej.
5.       Gdzieś niedaleko tego czasu Gwidon Ćwir umiera, Bella, Mortimer i Kasandra wyprowadzają się ze swojego domu i wprowadzają się do Korneli i domu Ćwirów, aby być z Kornelią podczas ostatnich dni jej życia.
6.       Michał żeni się z Diną Kaliente. Spekuluje się, że ich małżeństwo, zważając na ich różnicę wieku jest spowodowane tym, że Michał posiada duży majątek. Warto jednak zauważyć, że Michał był pierwszym poważnym związkiem Diny, zaczęła ona go zdradzać z Donem dopiero tuż przed jego śmiercią.
7.       Aleksander przychodzi na świat
8.       Krótko po narodzinach Aleksandra Kornelia oraz Michał umierają w tym samym czasie.
9.       Dina odziedzicza majątek Michała i wraz z Niną przeprowadzają się do Miłowa.
10.   Don przeprowadza się do Miłowa następnego dnia.
11.   Bella idzie przywitać się z nowym sąsiadem – Donem. Sąsiedzi dogadują się, Don niestety zaczyna flirtować z Bellą, natomiast ona go odrzuca. W tym czasie ucieka on w ręce Kasi Langerak i nie ma on żądnego związku z porwaniem Belli przez kosmitów.
12.   Bella zostaje porwana przez kosmitów i nigdy nie zostaje odnaleziona. Wkrótce po jej porwaniu UFO ma wypadek i rozbija się w Dziwnowie, plotki o tym, że Bella jest w Dziwnowie zaczynają się pojawiać, ale uwaga, spoiler – to nie prawdziwa Bella.
Następnie, po porwaniu Belli, przed startem gry w Miłowie również dzieje się kilka rzeczy:
1.       Mortimer i Dina rozpoczynają romans i ich małżeństwo jest sugerowane, gdy gra się rozpoczyna.
2.       Kasandra, Mortimer i Aleksander – cała ta trójka ma urodziny dwa dni po zaginięciu Belli.
3.       Kasandra idzie do domu Dona, aby sprawdzić czy wie on coś o Belli i wtedy ta dwója spotyka się po raz pierwszy. Don stara się z nią flirtować, zapewne nie wiedząc kim ona jest, a Kasandra, tak bardzo jak jest ona kochana, jest tak samo naiwna i myśli, że wygrała nagrodę – szybko zakochuje się w Donie.
4.       Aleksander dostaje się do szkoły prywatnej.
5.       Mortimer odchodzi na emeryturę.
6.       Kasandra i Don zaręczają się w dniu rozpoczęcia gry.
Jest to ważne, ponieważ wiele ludzi spekuluje, że Don miał jakiś związek z zaginięciem Belli ponieważ na początku z nią flirtował, potem zaręczył się z jej córką i w ogóle nie chciał, żeby to wszystko się wydało. To nie PRAWDA. Gdy Bella została porwana, Kasandra była nadal nastolatką. Don może być męską dziwką, ale nie jest pedofilem.
Kolejną ważną rzeczą, na którą trzeba zwrócić uwagę jest to, że nie wiadomo czy Dina i Nina znały Bellę. Zważając na to, że Mortimer, Kasandra i Aleksander nie mają wspomnień związanych z Michałem (Michał Kawaler to brat Belli, mąż Diny Kaliente, przy rozpoczęciu gry w The Sims 2 już nie żyje, spoczywa w urnie w domu sióstr Kaliente) może oznaczać to to, że nie mieli oni kontaktu.
I, TAK.. Dina i Nina mają KOSmiczne  pochodzenie. Ich ojciec był dzieckiem zrodzonym po porwaniu przez kosmitów. ALE urodził się on człowiekiem, więc one nie są pół-kosmitkami. Co oznacza, że nie maczały one palców i nie kontaktowały się z kosmitami, żeby KOGOŚ porwać. Po co miałyby to robić? One nawet nie znały Belli. Nawet KOSmici tego nie robią, jesteście wszyscy rasistami.
DODATKOWO wiadome jest,  że Mortimer jest kompletnie OK z tym, że Bella ZNIKNĘŁA. Nie ma złamanego serca i nie ma w planie szukania jej. Mortimer jest dziwnie spokojny, jeśli chodzi o tę sprawę.
Przejdźmy do tego dlaczego Mortimer jest OK z tym, że Bella zniknęła?
PONIEWAŻ nie są oni małżeństwem i nie byli od mniej więcej narodzin Aleksandra.
I TO LUDZIE jest rzecz o której musicie pamiętać. TO JEST SUPER WAŻNE.
Możliwe jest przywrócenie Belli do życia za pomocą nagrobka życia i śmierci (obiekt debugowy, który można przyzwać za pomocą kodu boolprop testigcheatsenabled true, więcej tutaj -> https://sims.fandom.com/pl/wiki/Tombstone_of_Life_and_Death)
Co prawda pozostanie ona w grze tylko przez chwilę, ponieważ ma ona tzw. „oznakę śmierci”, która dezaktywuje „życie” sima gdy wyjdziesz do otoczenia i wrócisz. (Po prostu po wyjściu z domu i po powrocie sim znika) Interesujące jest to, że jeśli jest w trakcie robienia czegoś, np. gotowania to znika ona dopiero, gdy skończy wykonywać daną czynność. Czasem po użyciu kodu i przywrócenia jej do życia zaczyna prześwitywać oraz się glichować. To całkiem przerażające. Spróbujcie to zrobić i zobaczycie co mam na myśli. Kiedy już skończyła wykonywać daną interakcje zniknie i dostaniecie powiadomienie, że zmarła gdzieś indziej, a jej duch wrócił do miejsca, w którym została pochowana.
Jednakże, jeśli Bella umrze w ten sposób to już nie można wskrzesić jej za pomocą wskrzeszeniomatu ( nagroda pracy w karierze paranormalnej w grze The Sims 2: Na studiach, ten obiekt służy do wskrzeszania Simów. To urządzenie wygląda jak czarny stolik z telefonem, spod którego wyłania się pomarańczowa lawa.) Nie ma znaczenia kto próbuje wskrzesić. Mroczy  Kosiarz udaje, że nic nie wie o Belli, nie wie o tym, że nie żyje, a ona nie jest nawet na liście osób możliwych do wskrzeszenia.
Wiemy, że Bella została pochowana w Księżycowych Jeziorach, co oznacza, że zginęła gdzieś mniej więcej tydzień po swoim porwaniu i ślubie Kasandry.
Jednak, kiedy Bella znajdzie się w naszym domu i zostanie dodana do rodziny (przez użycie nagrobka życia i śmierci) , to nie ma ona żadnych wspomnień oprócz tych, które wydarzyły się już po rozpoczęciu gry przez gracza.
Bella nie będzie miała relacji z Mortimerem. Można to zauważyć zaglądając do drzewa genealogicznego rodziny Ćwir, nie są oni w nim małżeństwem, są po prostu znajomymi. Po przywróceniu Belli za pomocą nagrobka życia i śmierci, jeśli damy Belli i Mortimerowi wolną rękę w rozwijaniu ich relacji to będą oni się często kłócić i nie będą się dogadywać.
Dodatkowo, każdy townie (sim stworzony przez twórców gry), który znalazł się w grze przed premierą dodatku – Nocne życie, będzie miał zrandomizowane to co go kręci oraz odrzuca, ale jakimś dziwnym trafem, na kilka sprawdzeń autora Belli NIGDY nie podobał się Mortimer, a Mortimerowi Bella podobała się bardzo rzadko.
To oczywiste, że w małżeństwie tej dwójki przed zniknięciem Belli były jakieś problemy.
- wzięli oni rozwód mniej więcej w tym czasie, gdy Aleksander przyszedł na świat,
- w ogóle się nie dogadywali,
- Mortimer jest kompletnie niewzruszony zaginięciem Belli , - Mortimer zaczyna romansować z Diną Kaliente niedługo po zaginięciu Belli,
- Jeśli Bella zostanie przywrócona do gry przez gracza to ta dwójka wcale się nie dogaduje,
To wszystko dziwne, prawda? Ta dwójka zawsze była pokazywana jako para, która darzyła się ogromną miłością, praktycznie nie mogli bez siebie żyć. W The Sims 1 mieli dobre relacje.
Dodatkowo warto wspomnieć, że Bella ma pragnienie romansowania,  a simowie z tym pragnieniem w The Sims 2.. no cóż.. lubili dużo romansować. Jest jeszcze kilka simów, którzy maja tę aspirację w Miłowie:
Don Lothario,
Nina Caliente,
Daniel Przyjemniaczek,
Sławomir Biedak (gdy jeszcze żył)
Interesujące jest to, że simowie z tą aspiracją lubią… romansować z wieloma simami. Co prawda jest jeden wyjątek i jest to Nina Kaliente, która w grze ma tylko relacje romantyczną z Donem. Wiadomo, że jeśli zaczniemy grać innym simem i ją podrywać to na to pójdzie, ale bazujmy na tym co przedstawia nam gra. Jakby to nazwać to Nina miałaby aspirację romantyka, takiego, któremu zależy na znalezieniu bratniej duszy, a cała reszta.. no sami widzicie.
Bella MOGŁA być taka sama jak Dina, ale to nie miałoby sensu, zwracając uwagę na jej problemy w związku z Mortimerem.
Podsumowując, Bella miała romans, Mortimer się o tym dowiedział, co spowodowało, że ta dwójka się od siebie oddaliła.  Potem Bella zaszła w ciążę i urodził się Aleksander.. co rodzi pytanie, kto może być ojcem Aleksandra? Co prawda gdy Aleksander rośnie, to od razu widać, że jest synem Mortimera. Ta sytuacja pokazuje, że Mortimer i Bella próbowali uratować swoją relację, a Bella w tym czasie odrzuciła by Dona wierząc w to, że jej związek z Mortimerem jest do odratowania.
Z kim Bella miała romans?
 Dona jeszcze nie było w mieście, więc się nie znali. Nie zdążyła też poznać rodziny Caliente. Co pozostawia tylko dwóch potencjalnych kandydatów na sekretnego kochanka Belli:
Daniela Przyjemniaczek i Sławomir Biedak.
Z jednej strony Daniel był sąsiadem Belli, znała Przyjemniaczków i miała przyjacielskie relacje z Marysią. Daniel miał już trwający romans z pokojówką, Kasią Langerak. Jego aspiracją jest romansowanie, więc na pewno skorzystałby z okazji. Jedynie wątpliwości budzi fakt, czy Bella byłaby zdolna zrobić to swojej przyjaciółce. Lecz przecież sama zdradzała swojego męża, więc nie ma co mówić o jej moralności.
Mamy również Sławomira Biedaka, który ma dla mnie o wiele więcej sensu. Mimo iż nie była ona blisko z Michałem Kawalerem nie znaczy, że całkowicie go nie znała. Przecież mogła usłyszeć o jego eksperymentach, lub po prostu poznać go przy zwiedzaniu miasta. Istnieje teoria mówiąca o tym, że Balbina odkryła romans Sławomira i w odwecie zabrała mu pieniądze z ubezpieczenia.
Wiemy już, że Bella miała romans, wiemy również, że nie układało jej się zbyt dobrze z Mortimerem w czasie jej zniknięcia. Siostry Caliente i Don są niewinni, przynajmniej w kontekście jej zniknięcia.
Bella zginęła w przeciągu tygodnia od jej uprowadzenia do przeniesienia jej do Księżycowych Jezior, tam w jakiś sposób stała się stara, mimo tego, że w Miłowie była świeżo upieczonym młodym dorosłym, dzięki eliksirowi młodości autorstwa Mortimera Ćwira.
Następnie rozbity statek kosmitów w Dziwnowie, aż w końcu plotki, jakoby właśnie tam miała przebywać. Tak, Bella przebywająca w Dziwnowie jest klonem - mają one subtelne podobieństwa twarzy, ale nie ma jej wcale w drzewie genealogicznym rodziny Ćwir. Lecz jest zbudowana jak ta prawdziwa, mowa o stroju, aspiracji i osobowości. (Simspedia  twierdzi, że to ta sama osoba, mimo że potwierdzone zostatało, że tak nie jest. Ma ona wiele rozbieżności, mówiących że jest ona spokrewniona z rodziną Dziwak - co jest całkowicie niepoprawne, gdyż drzewo genealogiczne Belli z Dziwnowa jest całkowicie puste.)
Tumblr media
Jasne jest, że gdy została ona porwana coś poszło nie tak, lecz właściwie co?
Dlaczego w ogóle kosmici ją porwali?
Zwykle szukają oni simów, którzy są bogaci, z dobrze rozwiniętymi umiejętnościami, dobrze wyglądający, popularni i tak dalej. Praktycznie ją czcili, a ich królowa przyjęła jej imię i wygląd. (Jest to kilkakrotnie przywoływane, szczególnie w The Sims 3.)
Jeśli więc coś poszło nie tak, dlaczego obcy mieliby ją czcić?
A co poszło źle, co spowodowało, że straciła wspomnienia, umiejętności, osobowość, młodość, wszystko?
Wiadome jest, że KOSmici nie porywają simowych dzieci, emerytów oraz ciężarnych, ponieważ ich eksperymenty mogą się drastycznie nie udać.
Nie była dzieckiem, osobą starszą również. Pozostaje możliwość, że była w ciąży i właśnie to poszło nie tak.
Nie wiedziałaby o tym, podobnie jak kosmici - możliwe, że dziecko zostało poczęte tego samego dnia, którego została porwana.
Warto również zauważyć, że istnieje inny Ćwir w Księżycowych Jeziorach, który wygląda dokładnie jak Bella.
Poznajecie ją?
Tumblr media
To Matylda Ćwir (listonoszka w Księżycowych Jeziorach)
Jest ona dawno zaginionym dzieckiem Mortimera i Belli.
Nie, rodzice nie pojawiają się w jej drzewie genealogicznym, ale nie zrobiliby tego gdyby Bella umarła wkrótce po porodzie, a Matylda zostałaby umieszczona w sierocińcu.
Matylda wygląda prawie identycznie jak Bella, z wyjątkiem niebieskich oczu. Lubi ona kolor niebieski, chociaż Bella zdecydowanie wolała czerwony.
Matylda nie ma pojęcia kim jest jej matka oraz tego, że posiada ona rodzinę, która jest tak samo nieświadoma jej istnienia, tak jak i ona.
Co się stało z Kasandrą i Aleksandrem kiedy dowiedzieli się o śmierci Belli?
Kasandra wynalazła możliwość podróżowania w czasie. Stworzyła maszynę czasu, a pierwszym jej zastosowaniem było wysłanie Dona do przyszłości, zaraz po nim, sióstr Caliente oraz Kasi Langerak zanim te zdążyły się dowiedzieć jak z nimi pogrywał. Następnie planuje żyć pełnią życia. Nie wiemy jeszcze, jak to wygląda, ale możliwe, że nigdy nie dowie się co się stało z jej matką i tego  że ma młodszą siostrę.
Aleksander bardzo przeżywa śmierć matki. Nie ma on wspomnienia o porwaniu jej przez KOSmitów. Zazwyczaj dzieci pamiętają o takich rzeczach, co jest dziwne, ponieważ jako jedyny w rodzinie tego nie pamięta. To co pamięta to jej zniknięcie. Z Mortimerem wszystko w porządku, nie marnuje on czasu spotykając się z Diną bardzo szybko po zniknięciu żony.
Alexander jest młodym geniuszem i bardzo sprytnym dzieckiem. Więc, wyciągnął on inny wniosek z tej nieocenionej informacji, a mianowicie: to Mortimer ją zabił.
Cóż, Kasandra nadal ma ma swój wehikuł czasu, którego użyła, żeby pozbyć się Dona. Jak dobrze wszyscy wiemy imię Aleksander pojawia się kilka razy w The Sims 3, mimo, że jego rodzice w The Sims 3 są dziećmi, więc sami nie mogą mieć dzieci. Dodatkowo według drzewa genealogicznego Ćwirów nigdy wcześniej nie było osoby o tym imieniu. On jest jedynym Aleksandrem Ćwirem.
Po raz kolejny odniesiemy się do gry na konsolę. Tym razem jest to The Sims 3 na Nintendo DS. Aleksander faktycznie się tam pojawia i tym razem nie jest sam: jest żonaty z kobietą o imieniu Cecylia. Ich biografia rodzinna jednoznacznie określa, że ich rodzina jest ponura przez Mortimera. Aleksander przefarbował włosy na rudo. Prawdopodobnie próbował je rozjaśnić, ale nie wiedział czym jest utleniacz.  Cecylia ma lepsze relacje z niejakim Donem Alto niż z samym Aleksandrem.
W The Sims na komputery Aleksander napisał dwie książki, podczas gdy wrócił on do czasów The Sims 3:
Baron Graff Van Gold (nie znaleźliśmy jak wygląda jej Polskie tłumaczenie, możliwe, że nie jest w ogóle przetłumaczona), która dochodzi wraz z dodatkiem “Nie z tego świata”,
A potem jest ta, który pojawia się w grze podstawowej:
Morderstwo w Miłowie.
Mówiąc wprost Aleksander pamiętał, że Bella po prostu odeszła, potem dopiero dowiedział się, że umarła. Podejrzewa, że zabił ją Mortimer, ale tak naprawdę nigdy nie rozmawiał o tym z ojcem. Słyszał już wiele o porwaniu, ale uważa to tylko za głupią plotkę, bo nic o nim nie wie. Aleksander dorasta, bierze ślub, ale w pewnym momencie postanawia cofnąć się w czasie, aby zapobiec śmierci swojej matki. A zatem on i jego żona idą do wehikułu czasu i próbują wrócić do momentu, w którym się to stało, ale zamiast tego zostają odesłani o wiele, wiele za daleko,  do momentu, gdy jego rodzice są jeszcze dziećmi(czasy The Sims 3). Co stało się z wehikułem czasu? Psuje się. Aleksander utknął w okresie, w którym podróże w czasie nie były możliwe, nikt nie wiedział jak ma mu pomóc i on sam nie wiedział, jakiej pomocy potrzebuje. Po prostu tam utknął.
 Tak więc, pisze „Morderstwo w Miłowie” aby opowiedzieć swoją wersję historii śmierci jego matki. Nie wie, że tak naprawdę wszystko na nic, ale jednocześnie jest to spowodowane tym, co się w efekcie końcowym ma wydarzyć. Książka ta staje się bestsellerem.. Można powiedzieć, że “To wysadza w powietrze świat 50 lat przed jego czasem”. Każdy regał na książki posiada egzemplarz. Simowie przeczytaliby to i mieliby coraz większy wpływ. Podejmowaliby lepsze decyzje, nie chcąc, aby przydarzyła im się ta tragiczna rzecz.
I tak oto, dosłownie podbija świat. „W przeszłości lepsze decyzje naprawdę przyczyniają się do lepszej przyszłości”.
W tym momencie pojawia się Sims 4. Jest to inna przestrzeń czasowa,  Simowie są świadomi tego, co według Aleksandra stało się z Bellą. To właśnie dlatego ich osobowości są tak zupełnie inne, dlaczego różnica wieku między Kasandrą a Aleksandrem nie jest tak ogromna, dlaczego Ćwirowie są tak bardzo samotni.
Aleksander zrobił coś, co nieumyślnie zmieniło przyszłość, eliminując całkowicie siebie i swoje okoliczności. Zniknął nagle, prawdopodobnie w serii wydarzeń identycznych z filmu „Powrót do przyszłości”, gdzie może żyć swoim życiem jako dziecko z matką na zdjęciu, nie mając pojęcia, co według niego się z nią stało, ani nie znając prawdy. Całkowicie wymazuje swoją młodszą siostrę, ale nie można go za to winić, bo nie wiedział, że ona w ogóle istnieje.
 Co się stało z jego żoną? Czy ona też zniknęła tak samo jak Aleksander?
Tak naprawdę - umarła. Próbowała naprawić maszynę czasu, nieskutecznie, a w efekcie zmarła przez porażenie prądem. Jest pochowana na cmentarzu rezydencji Ćwirów, jednocześnie dezorientując przyszłe pokolenia, ponieważ nie posiada ich nazwiska ani nie jest w drzewie genealogicznym.
Tumblr media
Tak, żoną Aleksandra była Lolita Ćwir, nie wiemy czy Lolita i Cecylia to ta sama osoba.
Tak, wszystkie informacje w grze wskazują na to, że była singielką, co oznacza, że mogły wydarzyć się dwie rzeczy:
Mogła ona naprawić wehikuł czasu po tym jak Aleksander zniknął i umarł
Lub
Tak samo jak z małżeństwem Aleksandra i Cecylii, mogli oni nie mieć dobrej relacji i wzięli rozwód.
Lolita chciała wrócić do domu i nie była szczęśliwa z Aleksandrem w świecie z The Sims 3.
Lolita zmarła przez porażenie prądem i ma to sens. Mogła ona zostać porażona wtedy, gdy próbowała odpalić wehikuł czasu.
Co dodatkowo wyjaśnia to, czemu Ćwirowie z The Sims 3 nie wiedzą kim ona jest, nie możesz przecież być połączona z kimś, kto jeszcze nie istnieje, a cofnął się w czasie, to nie ma sensu.
Tragedia Ćwirów pasuje do ich mrocznego wizerunku, ale historia Belli jest bardzo smutna. Wyobraźcie sobie, że staracie się naprawić wasze upadające małżeństwo, idziecie przywitać nowego sąsiada, który stara się was poderwać, potem zostajecie porwani przez kosmitów, gdzie ich eksperymenty nad wami nie powodzą się, tracicie przez to pamięć, osobowość, młodość, a potem dowiadujecie się, że to wszystko przez to, że byliście w ciąży, o czym też nie wiece, po czym KOSmici zostawiają was na jakiejś innej planecie, daleko od domu, gdzie nie możesz się z nikim skontaktować, ale i tak nie pamiętasz przecież swojej rodziny. Zostajesz z dzieckiem, o którym nie wiesz nic, nie wiesz jak powstało i skąd się wzięło..
Prawda jest z nami już od 2014 roku, ale wszyscy ją ignorowaliśmy. Minęło 16 lat od zaginięcia Belli..  I tak, mamy dużo teorii i pomysłów co się mogło stać, jednak to jest prawda. Jasne, odkryłem historie Belli, ale czy ją lubię? Nie, ani trochę. Bella tak samo jak jej dzieci zasługiwały na więcej. A już specjalnie Matylda. Dorastała w sierocińcu, nie wiedząc że miała rodzinę która by ją kochała i tylko po to, aby zostać listonoszem. Oczywiście nie ma nic złego w byciu listonoszem, nie zrozumcie mnie źle.
Mortimer Ćwir był moim ulubieńcem z całej rodziny, tak, był nawet nad Bellą, ale po dowiedzeniu sie tego wszystkiego o nim, mam mieszane uczucia. Nie obwiniam go za brak zaufania do Belli, ani za czekanie, żeby pójść dalej, ale mógłby pokazać chociaż trochę szczerych emocji.
To wydarzyło się z Bellą Ćwir.
22 notes · View notes
marlitx98 · 4 years
Text
Dlaczego marnujemy czas, wiedząc, że mamy tylko jedno życie?
Może się skończyć w każdej chwili, a my powtarzamy ciągle te same błędy, ciągle podejmujemy złe decyzje i ciągle się niszczymy. Zacznijmy żyć naprawdę, bo nigdy nie wiemy kiedy wszystko się skończy. Walczmy o siebie, bo tylko my mamy prawo do decydowaniu o swoim życiu, nikt inny.
Ty, który to czytasz: zaakceptuj siebie. Pomyśl co możesz zrobić aby zmienić swoje życie. Nie bój się świata, niech świat boi się Ciebie. Jesteś ważny, nigdy z siebie nie rezygnuj!
Nikt nie ma prawa mówić Ci, że jesteś gorszy!
Nikt nie ma prawa mówić Ci kogo masz kochać!
Nikt nie ma prawa mówić Ci co jest dla Ciebie dobre a co nie!
Ale pamiętaj, zanim podejmiesz decyzję odpowiedz sobie na pytanie "Czy warto?", "Czy to sprawi, że będę szczęśliwy?". Bądź szczęśliwy, zasługujesz na to.
Jesteś cudem. Żyjesz i rób to najlepiej jak potrafisz.
Tumblr media
7 notes · View notes
kocham · 5 years
Text
Nie żeby być irytująca albo głupia ale zatanczysz ze mną jeszcze raz ostatni raz nim skończy się ten bal nadziei iskra blysnie w nas i zgaśnie w nas jak niepotrzebna łza choć nam będzie siebie brak choć poznamy ciszy smak nie cofnie czasu nikt gdy w oczy zajrzy świt podzielimy świat na pół pogubimy resztki słów i zanim minie dzień zapomnieć zdążysz mnie :/ :(
1 note · View note
tygrysica · 5 years
Text
PUNK 57 || Rozdział 3
Tumblr media
 ROZDZIAŁ 3
 RYEN
  – Ruszajcie się panienki! – Trenerka, mijając nas, uderza po dwa razy pięścią w drzwi szafek.
Dziewczyny chichoczą i zaczynają szeptać, a ja przeczesuję palcami włosy i związuję je luźno w kucyk.
           – Tak, słyszałam, że montują kamery – mówi do grupki dziewczyn Katelyn Stephens, siadając na ławce. – Chcą go złapać na gorącym uczynku.
           Spryskuję się dezodorantem i wrzucam go z powrotem do torby treningowej, a potem maluję usta błyszczykiem, przeglądając się w lustrze na drzwiach mojej szafki.
           Kamery, co? W szkole?
           Dobrze wiedzieć.
           Wkładam górę stroju cheerleaderki i zasłaniam stanik, po czym wygładzam koszulkę i spódniczkę. Wiele z nas niedługo skończy liceum, więc staramy się zwerbować nowe dziewczyny. Trenerka poprosiła, abyśmy od czasu do czasu przyszły do szkoły w naszych strojach, aby zainteresować pierwszoklasistki.
           – Zastanawiałam się, jaki będzie ich następny ruch – do rozmowy dołącza kolejna z dziewcząt. – Wciąż im się wymyka.
           – A ja mam nadzieję, że nadal będzie im się wymykał – dorzuca Lyla. – Wiecie, co napisał dziś rano?
           Dziewczyny milkną. Doskonale wiem, na co teraz patrzą. Obracam głowę i spoglądam na ścianę nad wejściem do pokoju trenerów. Ktoś nieudolnie przykleił tam sporą płachtę białego papieru pakowego, który teraz delikatnie trzepocze, unoszony powietrzem wydmuchiwanym przez klimatyzację.
           Uśmiecham się do siebie. Serce zaczyna mi szybciej bić, ale spokojnie dalej się przygotowuję.
           – Nie krytykujcie masturbacji – mówi Mel Long, cytując napis, który wszyscy mieliśmy okazję ujrzeć przed porannym treningiem, zanim przykryto go papierem. – W końcu to seks z kimś, kogo kochacie.
           Wszyscy wybuchają śmiechem. Jestem pewna, że nie mają pojęcia, że to cytat z Woody’ego Allena.
           Odkryliśmy ten napis dziś rano, tym razem w żeńskiej przebieralni. Nauczyciele szybko zasłonili go papierem, ale i tak każdy zdążył go zobaczyć.
           W ciągu ostatniego miesiąca ktoś dwadzieścia dwa razy dokonał w szkole aktu wandalizmu. Dzisiejszy jest dwudziestym trzecim.
           Początki były niepozorne. Od czasu do czasu w szkole pojawiały się krótkie napisy, ale teraz częstotliwość tych działań znacznie wzrosła. Nowy tekst pojawia się prawie codziennie, a czasami nawet kilka razy w ciągu jednego dnia. Wandal dostał przydomek „Mały Punk” i najwyraźniej lubi włamywać się w nocy do szkoły i pisać po ścianach.
           – Słuchajcie – odzywam się, przerzucając torbę przez ramię i zamykając drzwi szafki – jeśli zamontują kamery w korytarzach i nad każdym wejściem, to ten ktoś albo pójdzie po rozum do głowy i przestanie to robić, albo zostanie złapany. Jej lub jego dni są policzone.
           – Mam nadzieję, że go złapią – odpowiada Katelyn z błyskiem w oczach. – Chcę wiedzieć, kto to jest.
           – Buu! – dąsa się Lyla. – To zepsuje całą zabawę.
           Obracam się na pięcie i wychodzę z szatni. To jasne, że złapanie Punka zepsułoby całą zabawę. Aktualnie, gdy przychodzimy do szkoły, nikt z nas nie wie, czego się spodziewać. Doszło do tego, że od samego rana wszyscy uczniowie szukają nowej wiadomości od wandala. Każdy uważa, że to świetna rozrywka i jest nią zaintrygowany. Sama muszę przyznać, że Falcon’s Well byłoby odrobinę bardziej nudne bez tej tajemnicy.
           No i czasami napisy mają poważny przekaz:
 Poleruję się na błysk, ale nie można wypolerować tandety.
Punk
             Wszyscy wówczas milkną, ewidentnie usiłując zignorować przeczytane słowa, jakby były bez znaczenia. Jednak jasne jest, że one tkwią w ich głowach przez cały dzień, niczym myśli spuszczone ze smyczy.
           A czasami napisy są zabawne:
 Do twojej wiadomości:
twoja mama nie wybrałaby twojego taty, gdyby mogła wybierać jeszcze raz.
Punk
             Wtedy wszyscy się śmieją.
           Następnego dnia słyszałam jednak, że kilkoro rodziców zadzwoniło do szkoły z pretensjami. Wygląda na to, że ich synowie i córki urządzili im niezłe przesłuchanie, żeby się dowiedzieć, czy w słowach Punka była odrobina prawdy.
           Wiadomości nigdy nie są podpisane imieniem ani nazwiskiem i nigdy nie są skierowane do konkretnych osób, a mimo to całe szkolne towarzystwo zaczęło ich wypatrywać. Kim jest autor? Jaka będzie jego kolejna wiadomość? Jak on to robi, że nikt go nie zauważa?
           Wszyscy zakładają, że twórcą napisów jest on, a nie ona, chociaż nie ma na to żadnych dowodów.
           Cała szkoła jest podekscytowana tajemniczymi przekazami i z pewnością wzrosła dzięki nim frekwencja. Nikt nie chce przegapić kolejnego.
           Podchodzę do swojej szafki i kładę torbę na podłodze. Zaczynam odczuwać niespodziewany ciężar, który wydaje się mnie przytłaczać i to na tyle mocno, że z trudem biorę głęboki oddech. Wybieram kombinację liczb, żeby otworzyć zamek.
           Czuję, że głowa zaczyna mi opadać, ale szybko łapię równowagę.
           Cholera.
           Otwieram szafkę i zasłaniając się drzwiami, sięgam pod spódnicę. Wyjmuję ukryty tam inhalator.
           – Ej, mogę dziś pożyczyć twoją zamszową spodniczkę?
           Podskakuję i szybko wyciągam dłoń spod miniówki.
           Lyla stoi po mojej lewej stronie, a Katelyn i Mel po prawej.
           Podnoszę plecak. Wyciągam z niego spakowane wczoraj wieczorem książki i zaczynam wkładać je do szafki.
           – Mówisz o tej drogiej, dla której musiałam sprzedać do lumpeksu pół swojej garderoby? – pytam, wpychając książki na półkę. – Nie ma mowy.
           – Powiem twojej mamie o tych wszystkich ciuchach, które chowasz w szafce.
           – A ja twojej o tych wszystkich razach, kiedy wcale nie zostawałaś u mnie na noc – odpowiadam z uśmiechem, wkładając torbę do szafki i spoglądając na śmiejące się Katelyn i Mel.
           Wyciągam notatnik na zajęcia ze sztuki oraz tekst na lekcję angielskiego.
           – Proszę – mówi błagalnym tonem Lyla. – Moje nogi wyglądają w niej tak dobrze.
           Nabieram tyle powietrza, ile jestem w stanie, czując już, jak coraz większy ciężar przygniata mi klatkę piersiową.
           Dobra. Niech jej będzie. Zrobię wszystko, by się stąd wyrwać. Sięgam po spódniczkę, która wisi na własnoręcznie przeze mnie przymocowanym na tylnej ściance szafki haczyku.
           Rzucam w Lylę miękkim jasnobrązowym ciuchem.
           – Tylko się w niej nie bzykaj.
           Ona na to uśmiecha się i ogląda spódniczkę.
           – Dziękuję.
           Chwytam telefon i niewielką torbę, w której przechowuję ołówki.
           – Co masz teraz? – pyta Lyla, przerzucając spódniczkę przez ramię. – Sztukę?
           Kiwam głową.
           – Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wciąż na nią chodzisz. Przecież wiem, że jej nie znosisz.
           Zamykam szafkę. Rozlega się dzwonek. Każdy zaczyna się zbierać.
           – To już prawie koniec roku. Jakoś przeżyję.
           – Mhm – odpowiada nieobecnym głosem. Pewnie nawet mnie nie usłyszała. – No dobra, chodźmy. – Daje brodą znak Katelyn i Mel, po czym robi krok w tył i spogląda na mnie. – Zobaczymy się na lunchu, okej? Jeszcze raz dziękuję.
           Znikają w czeluściach korytarza i tłumie ludzi. Idą na hiszpański, to dzisiaj ich pierwsze zajęcia. Obok przemykają inni uczniowie, pędzą po schodach na górę, trzaskają drzwiami zamykanych szafek, wchodzą do klas… a ja czuję, że ból w piersiach zaczyna się rozprzestrzeniać. Gdy usiłuję oddychać, czuję, że mój żołądek płonie i z zaczynam z coraz większym trudem pokonywać drogę wzdłuż korytarza.
           Mijam Brandona Hewitta, jednego z przyjaciół Treya, i posyłam mu krótki uśmiech. Wkrótce zamkną się ostatnie drzwi, ucichną dźwięki kroków i rozmów. Z moich płuc wydobywa się tylko maleńki świst, kiedy usiłuję zaczerpnąć powietrza. Mój oddech drży, jakby gardło szarpały mi malutkie struny.
           Mocno zaciskam powieki i świat zaczyna się kręcić.
           Wciągam tyle powietrza, ile tylko mogę. Dobrze, że nikt nie widzi moich białych od ściskania książek kłykci ani nie wie o igłach w moim gardle, które dygoczą w nim jak mieszadełka, gdy z trudem powstrzymuję się od kaszlu.
           Jestem dobra w udawaniu.
           Kiedy zamykają się ostatnie drzwi, sięgam pod spódniczkę i wyciągam inhalator, którego nie udało mi się wcześniej wyjąć. Przysuwam go do ust, rozpylam lekarstwo i biorę głęboki wdech. Gorzki środek chemiczny uderza w tył mojego gardła i płynie w dół przełyku. Jego smak zawsze przypomina mi lizol, którym zachłysnęłam się dawno temu, kiedy mama wypsikała nim dom. Byłam wtedy małą dziewczynką.
Opieram się o ścianę i ponownie naciskam przycisk na inhalatorze, wciągając w usta więcej sprayu. Zamykam oczy i czuję, jak ogromny ciężar powoli zaczyna znikać z moich piersi.
           Wciągam i wypuszczam powietrze, słysząc w uszach bicie serca, i czuję, że moje płuca robią się szersze i szersze. Niewidzialne dłonie, które je obejmowały, powoli rozluźniają swój uścisk.
           Ten atak był dość nieoczekiwany.
           Zwykle zdarza się, gdy jestem na zewnątrz albo gdy się przemęczam. Kiedy czuję, że powietrze robi się gęste, wychodzę do toalety i robię to, co muszę. Nienawidzę, kiedy ataki są niespodziewane, tak jak ten. Dookoła jest zbyt dużo ludzi, nawet w łazienkach. A teraz w dodatku jestem spóźniona na zajęcia.
           Wsuwam inhalator pod gumkę spodenek i robię upragniony głęboki wdech. Wypuszczam powietrze i poprawiam książki pod pachą.
           Odwracam się i skręcam w korytarz po prawej stronie, po czym idę po schodach na górę na zajęcia ze sztuki. To jedyne lekcje, które mam każdego dnia i które lubię, ale pozwalam znajomym myśleć, że ich nie znoszę. Sztuka, granie w szkolnym zespole, teatr… Wszystkie te przedmioty są łatwym celem do drwin, a ja nie chcę stać się tematem jednej z nich.
           Ostrożnie otwieram drzwi i wchodzę do klasy, rozglądając się za panią Till, ale nigdzie jej nie widzę. Zapewne jest w składziku.
           Nie potrzebuję kolejnego spóźnienia, więc…
           Idę szybkim krokiem przez salę wzdłuż rzędów ławek. Podnoszę wzrok i nagle staję jak wryta. Przy mojej ławce siedzi sobie wygodnie Trey.
           Ogarnia mnie irytacja. Wspaniale.
           Pewnie zerwał się z chemii, którą i tak zdążył oblać, a którą przecież musi zdać, by móc skończyć szkołę. Zajęcia ze sztuki są moją godziną szczęścia, a jego obecność ją zrujnuje.
           Lekko wzdycham i zmuszam się do słabego uśmiechu.
           – Hej.
           Wysuwa jedną dłonią krzesło i opada na oparcie swojego, przyglądając mi się, gdy siadam. Pani Till pewnie nawet nie zauważy, że nie jest jednym z jej uczniów.
           – Mam pewien pomysł… – zaczyna. Ogólnie wszyscy wesoło świergoczą. – Robisz coś siódmego maja?
           – Hmmm… – Z udawaną nonszalancją osuwam się na krześle i krzyżuję ramiona na piersiach, a następnie zakładam nogę na nogę. – Chyba miałam wtedy gdzieś być, ale zapomniałam.
           Trey kładzie dłoń na oparciu mojego siedzenia i patrząc na mnie, przechyla głowę w bok.
           – Myślisz, że byłabyś w stanie zdobyć jakąś sukienkę?
           – Ja… – Przerywam w pół słowa, bo ktoś właśnie wszedł do sali.
           Przez całe pomieszczenie prosto w naszą stronę idzie jakiś chłopak. Właśnie czuję, że przestałam oddychać. Wygląda dziwnie znajomo. Skąd mogę go znać?
           Nic ze sobą nie przyniósł. Ani plecaka, ani książek, ani nawet ołówka. Siada w kolejnym rzędzie przy pustym stoliku po mojej lewej stronie.
           Lustruję salę, wypatrując pani Till. Zastanawiam się, o co tu chodzi. Kimkolwiek jest ten chłopak, na pewno nie uczęszcza na te zajęcia, a zachowuje się, jakby tak było.
           Czy to jakiś nowy?
           Zerkam dyskretnie w lewą stronę, by mu się przyjrzeć. Siedzi rozluźniony, trzymając jedną rękę na stole, i patrzy przed siebie pewnym wzrokiem. Ma czarne plamy na zewnętrznej stronie dłoni, które ciągną się od przegubu do małego palca. Jego dłoń przypomina mi moją własną po rysowaniu.
           – Hej – słyszę głos Treya.
           Odrywam wzrok od nowego ucznia i przełykam ślinę.
           – Tak, spoko. Jestem pewna, że coś znajdę.
           Chce, abym kupiła sukienkę. Bal na koniec roku szkolnego jest siódmego maja. Nikt mnie jeszcze nie zaprosił, bo krąży plotka, że Trey ma taki zamiar. Nie spieszył się jednak, a ja powoli zaczynałam się martwić. Chcę być na tym balu, nawet jeśli będę musiała pójść właśnie z nim.
           Pozwalam sobie ponownie spojrzeć na Nowego, zerkam na niego kątem oka. Jego ciemnoniebieskie dżinsy są pobrudzone tak samo jak jego palce i łokieć, ale ma na sobie czysty szary T-shirt i buty w całkiem niezłym stanie. Jego oczy niemal giną pod gęstymi rzęsami, a krótkie ciemnobrązowe włosy lekko opadają mu na czoło. W dolnej wardze dostrzegam srebrny kolczyk, od którego odbija się światło. Zagryzam wargi i patrzę się na niego, wyobrażając sobie, jak to jest mieć coś takiego w tym miejscu.
           – Możesz też pójść do fryzjera – papla Trey. – Tylko nie związuj włosów. Lubię, gdy je rozpuszczasz.
           Odwracam się do niego, odrywając wzrok od ust tajemniczego chłopaka, i prostuję na miejscu, skupiając uwagę na tym, co mówi Trey.
           Bal. Rozmawiamy o balu.
           – Nie ma sprawy – odpowiadam.
           – Świetnie. – Uśmiecha się i osuwa na krześle. – Znam jedno świetne miejsce, gdzie robią doskonałe taco…
           Zaczyna się śmiać, a chłopak siedzący obok niego łapie jego żart i rechocze razem z nim. Przez chwilę czerwienię się ze wstydu. Co, myślałaś, że zaprasza cię na bal? Głupia.
           Nie denerwuję się jednak tym, że próbował ze mnie zadrwić. Wkładam zbroję i atakuję.
           – No to baw się dobrze, bo ja w tym czasie będę na balu z Mannym. Co nie, Manny? – wołam, kilka razy kopiąc nogę krzesła siedzącego przede mną chłopaka, czym zwracam na siebie jego uwagę.
           Manny Cortez aż podskakuje, ale próbuje nas zignorować.
           Trey i jego przyjaciel wciąż się śmieją, choć teraz z niego, a ja odczuwam odrobinę satysfakcji – nic na to nie mogę poradzić.
           Ale inne uczucia też tam są. Wyrzuty sumienia, wstręt do siebie i współczucie dla Manny’ego, że wykorzystałam go w taki sposób.
           Najważniejsze jednak, że udało mi się rozbawić Treya, więc jakikolwiek wstyd i empatia schodzą na drugi plan. Spoglądam na te emocje z góry. Wiem, że istnieją, ale na razie odbieram to tak, jakbym usiłowała dostrzec mrówki z okna samolotu. Jestem wysoko w obłokach, a to, co dzieje się na ziemi, jest zbyt małe, by mogło mnie zmartwić.
           – Hej, Manny, podobno idziesz na bal z moją dziewczyną? – żartuje Trey i kopie jego krzesło, tak jak ja to przed chwilą zrobiłam. – Co? Stary? – Odwraca się w moją stronę. – Nie, to niemożliwe. Jemu chyba nawet nie podobają się dziewczyny.
           Zmuszam się do słabego uśmiechu i kręcę głową. Mam nadzieję, że teraz się zamknie. Manny nie jest już mi potrzebny. Nie chcę się nad nim znęcać.
           Manny waży najwyżej czterdzieści pięć kilo, a czerń jego włosów jest tak głęboka, że aż robi się niebieska. Ma bladą i tak gładką twarz, że w odpowiednim ubraniu z powodzeniem mógłby udawać dziewczynę. W dodatku używa konturówki, maluje na czarno paznokcie, nosi obcisłe dżinsy oraz popękane i brudne trampki… Jest typowym emo.
           Chodzimy razem do szkoły od najwcześniejszych lat. A ja wciąż mam gumkę do ścierania w kształcie serca, którą dał mi w drugiej klasie razem z kartką na Walentynki. Byłam jedyną dziewczyną, która coś od niego dostała. Nikt o tym nie wie. Nawet Misha nie ma pojęcia, dlaczego zachowałam te rzeczy.
           Podnoszę wzrok na Manny’ego, który teraz siedzi w milczeniu. Pod czarnym T-shirtem widać napięte mięśnie. Ma spuszczoną głowę i prawdopodobnie nadzieję, że zostawimy go w spokoju. Pewnie myśli, że jeśli nie będzie się odzywał i pozostanie w bezruchu, znowu stanie się niewidzialny. Dobrze znam to uczucie.
           Coś ciągnie mój wzrok w lewą stronę, więc zerkam na nowego chłopaka, który wciąż patrzy przed siebie. Teraz jego brwi są zmarszczone, a twarz napięta. Wygląda na wkurzonego.
           – Nie, serio – kontynuuje Trey. Niechętnie odwracam się w jego stronę. – Idziemy na bal. Przyjadę po ciebie o szóstej limuzyną i pojedziemy na obiad, a potem wpadniemy na tańce… Przez całą noc będziesz tylko moja.
           Potakuję ruchem głowy, prawie go nie słysząc.
           – Okej, zaczynamy. – Pani Till wychodzi z klasowego schowka i rozkłada na stole przybory.
           Rozwija ekran projekcyjny i wyłącza światła, a ja ponownie zezuję w lewo. Nowy wciąż siedzi z oczami wbitymi przed siebie i nadąsanym wyrazem twarzy. Czy on w ogóle może brać udział w tych zajęciach? Czy ma plan zajęć? Czy zamierza kiedyś się przedstawić? Zaczynam się zastanawiać, czy naprawdę tam siedzi. Mam chęć wyciągnąć dłoń i go dotknąć, by to sprawdzić. Czyżbym była jedyną osobą, która go w ogóle zauważyła?
           Pani Till zaczyna pokazywać nam rozmaite sposoby rysowania prostej linii. W pewnym momencie Trey wyrywa z mojego notatnika kawałek kartki.
           – Manny? – szepcze i zgniata papier w maleńką kulkę, którą w niego rzuca. – Hej. Manny? Styl emo już dawno wyszedł z mody, stary. Twój chłopak go lubi czy co?
           Teraz śmieje się wraz z kolegą, ale Manny nie reaguje.
           Trey zgniata następną papierową kulkę, a ja ponownie czuję ciężar wyrzutów sumienia za to, co się dzieje. Jest większy niż wcześniej.
           – Hej, stary. – Trey ciska kulką w Manny’ego, a ta odbija się od jego włosów i spada na podłogę. – Fajną masz kredkę do oczu. Może pożyczyłbyś ją mojej dziewczynie?
           Wtedy dostrzegam nagły ruch z lewej strony. Zerkam tam i widzę, że nowy chłopak wciąż trzyma dłoń na stole, ale teraz jest zaciśnięta w pięść.
           Trey rzuca w Manny’ego kolejnym kawałkiem papieru, tym razem mocniej.
           – Czy ty w ogóle masz jeszcze kutasa, pedale?
           Krzywię się. Jezu.
           I wtedy wszystko dzieje się w zawrotnym tempie. Nowy wstaje, chwyta krzesło Manny’ego, po czym ciągnie je razem z nim do swojego stołu i lokuje obok siebie. W efekcie siedzi teraz pomiędzy nim a nami. Patrzę w oszołomieniu, jak sięga po blok rysunkowy i przybory Manny’ego, a potem kładzie je przed swoim nowym kolegą z ławki.
           Serce wali mi w piersiach jak oszalałe, ale zaciskam usta i robię wszystko, by nie dać tego po sobie poznać. O mój Boże.
           Uczniowie obracają głowy i obserwują, jak Nowy siada z powrotem na swoim krześle. Nic nie mówi i na nikogo nie patrzy, tylko ponownie spogląda przed siebie poważnym wzrokiem. Manny oddycha głęboko, cały jest spięty z powodu tego, co się właśnie stało. Trey i jego kolega milkną. Wpatrują się w nieznajomego ucznia.
           – Widzę, że pedały trzymają się razem – mruczy w końcu pod nosem Trey.
           Znowu rzucam okiem na Nowego. Wiem, że musiał to usłyszeć, ale wydaje się niewzruszony. Widzę tylko, jak napina ramiona i zaciska szczękę.
           Jest wściekły i właśnie dał nam to do zrozumienia. Nikt nigdy tego nie robił. Nikt nigdy się nie ośmielił, zwrócić nam uwagi.
           Trey nic więcej nie mówi, a reszta uczniów skupia się w końcu na zajęciach. Staram się skoncentrować na poleceniach nauczycielki, ale nie potrafię. Czuję obecność nowego chłopaka i mam ochotę na niego spojrzeć. Kim jest, do diabła?
           I nagle mnie olśniewa. Tamta impreza. O cholera.
           Mrugam i ukradkiem mu się przyglądam. To gość z zabawy w zadania, sprzed paru miesięcy. Wciąż mam w telefonie nasze wspólne zdjęcia.
           Czy on mnie pamięta?
           To takie dziwne. Nie umieściłam ich na stronie konkursowej. Po oddaleniu się od niego i jego kolegi, przez resztę wieczoru nie mogłam skupić uwagi na niczym innym. Cały czas go wypatrywałam, co sprawiło, że nie skończyłam wymaganych etapów zabawy.
           Więcej go jednak nie zobaczyłam. Rozpłynął się w powietrzu.
           Pani Till kończy nam tłumaczyć, na czym ma polegać nasza praca. Przez resztę zajęć podpatruję Nowego i równocześnie usiłuję skupić uwagę na bezsensownych rysunkach. Od tygodnia pracuję nad pewnym projektem, ale dziś się nim nie zajmuję, bo nie chcę, by Trey go zobaczył.
           Chociaż najbardziej lubię zajęcia artystyczne, to jednak właśnie na nich czuję się najmniej pewnie. Nie mam wielkiego talentu artystycznego, ale lubię tworzyć i być kreatywna, a jedyną alternatywą był jeszcze warsztat samochodowy. Nie miałam zamiaru spędzić pięciu miesięcy w jednym pomieszczeniu z dwudziestoma facetami, którzy próbowaliby zajrzeć mi pod spódnicę.
           Z tego względu wybrałam sztukę i teraz maluję dla Mishy. Przygotowuję okładkę do jego debiutanckiego albumu. Ma to być prezent-niespodzianka na zakończenie szkoły. Nie będzie musiał jej wykorzystywać, nawet nie przypuszczam, że mógłby to zrobić, ale myślę, że i tak sprawi mu frajdę. Będzie miał coś, co go zmotywuje.
           Tak więc oczywiste jest, że nie chcę, aby Trey ją zobaczył i zaczął o nią wypytywać. Robiłby sobie tylko żarty z czegoś, co kocham.
           Nikt nie wie, kim jest Misha Lare. Nawet Lyla. On jest tylko mój. I w sumie nie wiem, jak mogłabym go opisać. Nie ma sensu nawet próbować.
           No i jeśli nikomu o nim nie powiem, będzie wydawał się mniej prawdziwy. Nie poczuję aż takiego bólu, gdy kiedyś go stracę.
           A wiem, że tak się stanie – jeżeli już się nie stało. Wszystko, co dobre, kiedyś się kończy.
(obrazek)
 – To on – szepcze mi do ucha Ten, po czym sadowi się przy stole, przy którym siedzę z Lylą i Mel. – To on pisze po ścianach.
           Wskazuje za siebie brodą, a ja odrywam się od pracy domowej z matematyki i podążam za jego spojrzeniem.
           Nowy siedzi sam przy okrągłym stole. Wyciągnął nogi pod blatem i skrzyżował je w kostkach, a ramiona splótł na klatce piersiowej. Czarne kabelki biegną wzdłuż jego ciała do słuchawek w uszach. Wpatruje się w blat skupionym wzrokiem, tak samo surowym jak rano.
           Powstrzymuję cisnący mi się na usta uśmiech. Nowy naprawdę istnieje. Ten też go widzi.
           Mój wzrok pada na prawe ramię nieznajomego. Dostrzegam tatuaże – mój żołądek aż podskakuje.
           Nie widziałam ich dziś rano.
           Pewnie dlatego, że było to niemożliwe z mojego miejsca. Nie wiem, co przedstawiają, ale jest tam też wytatuowany jakiś tekst. Rozglądam się i spostrzegam, że inni również obserwują nowego chłopaka. Rzucają w jego stronę zaciekawione spojrzenia i szepczą między sobą…
           Odwracam się z powrotem do stolika i ponownie zaczynam pisać ołówkiem w podręczniku, kończąc pracę domową, której dzięki temu nie będę musiała już odrabiać wieczorem.
           – Myślisz, że to on włamuje się do szkoły? Dlaczego?
           – Wystarczy tylko na niego spojrzeć. To oczywiste, że w przyszłości trafi do pudła.
           W rzeczywistości wcale nie wygląda tak groźnie. Jest trochę zaniedbany i gniewny, ale to przecież nie oznacza, że musi być przestępcą.
           Ponownie zerkam za siebie, tym razem lustrując jego twarz. Zwracam uwagę na mięśnie szczęki, mocne czarne oczy, kształt nosa i zmarszczone brwi, przez które sprawia wrażenie, jakby ciągle był niezadowolony… Przypomina mi raczej kogoś, kto daje innym w pysk, jeśli odważą się do niego odezwać, a nie wypisuje sprayem na ścianach teksty piosenek.
           Nowy podnosi nagle głowę i patrzy przed siebie. Podążam za jego wzrokiem.
           W naszą stronę zmierza Trey. Mówi coś do dyrektorki Burrowes, gdy ta go mija. Nowy im się przygląda.
           – To nowy uczeń? – pyta Lyla. Widzę, jak go obczaja. – Jest całkiem niezły. Jak się nazywa?
           – Masen Laurent – odpowiada Ten.
           Nie mogę się powstrzymać i powtarzam w myślach imię Nowego. Więc to jest ten sekret, przed którego wyjawieniem chciał powstrzymać tamtego wieczoru swojego kolegę?
           – Dziś rano był na moich zajęciach z fizyki – wyjaśnia Ten.
           – Był też na moich zajęciach ze sztuki – dodaję, przewracając kartkę w podręczniku i rozpoczynając kolejne zadanie. – Nawet się nie odezwał.
           – Co o nim wiesz? – dopytuje Lyla.
           – Nic. Nie interesuje mnie. – Wzruszam ramionami, nie patrząc na nią.
           Trey i J.D. siadają po obu stronach Lyli i jedzą swoje kanapki.
           – Cześć, kotku.
Trey przyciska frytkę do moich zamkniętych ust, a ja chwytam ją palcami i wyrzucam za siebie, co bardzo rozbawia i jego, i J.D. Ale ja skupiam się na pracy domowej.
           – Nie sądzę, by w ogóle się do kogokolwiek odezwał – oznajmia Ten. – Pani Kline spytała go o coś na fizyce, a on nawet nie zareagował.
           – Kto? – pyta J.D.
           – Masen Laurent. – Trey wskazuje na Nowego. – Dziś zaczął.
           – Ciekawe, w jaki sposób dostaje się do szkoły nocą – zastanawia się cicho Lyla.
           Odkładam ołówek na stół i podnoszę wzrok znad podręcznika, by spojrzeć na nią znacząco.
           – Nie mów tak, jakbyś była pewna, że to on jest tym wandalem. Nie wiemy tego. Poza tym dopiero zaczął chodzić do naszej szkoły, a te napisy pojawiają się od ponad miesiąca.
           Nie chcę, by obwiniano go za coś, czego – jestem o tym przekonana – nie robi.
           – No dobra. – Zdenerwowana Lyla przewraca oczami i zaczyna dłubać w swojej sałatce. – Ciekawe, jak „ten ktoś” dostaje się do szkoły nocą.
           – Mam pewną koncepcję – odzywa się Ten. – Myślę, że on w ogóle nie opuszcza szkoły. Ten wandal. Myślę, że zostaje tu na noc.
           – Dlaczego miałby tak robić? – J.D. wgryza się w hamburgera.
           – A jak inaczej ominąłby alarmy? – odpowiada Ten. – Zastanów się. Szkoła jest otwarta do późna z powodu zajęć na basenie, lekcji przygotowujących do egzaminów, drużyn sportowych ćwiczących na siłowni, korepetycji… Może wyjść ze szkoły, coś zjeść, zrobić, co tylko chce, i wrócić przed dziewiątą, gdy w końcu zamykają drzwi. Może tu spędzić całą noc. Może nawet tu mieszka. W końcu teraz napisy pojawiają się niemal codziennie.
           Kończę rozwiązywać ostatnie równanie, powoli sunąc ołówkiem po kartce. Ten ma rację. W jaki inny sposób można ominąć alarmy oprócz ukrywania się w szkole i czekania, aż ją zamkną?
           Chyba że ma się klucze i zna się kod.
           – Do naszej szkoły nie chodzą żadne bezdomne dzieciaki – wtrącam się. – Pewnie byśmy je zauważyli.
           W końcu to liceum nie jest aż takie duże.
           – Pamiętaj, co sama powiedziałaś – przypomina Lyla. – On dopiero co się tu pojawił, więc nic jeszcze o nim nie wiemy. – Patrzy nad moją głową. Dobrze wiem, komu się przygląda. – Mógł tu spędzić cały miesiąc, zanim oficjalnie zaczął uczęszczać do naszej szkoły. Nikt nawet by o tym nie wiedział.
           – Chcesz zwalić winę na zaniedbanego, nowego ucznia bez przyjaciół? – odcinam się. – Jaki mógłby mieć powód, by to robić? Ale zaczekaj, o czymś zapomniałam. Przecież nic mnie to nie obchodzi.
           Ponownie pochylam się nad pracą domową i dodaję:
           – Masen Laurent nie mieszka w naszej szkole i nie pisze po ścianach, szafkach i czymkolwiek innym. Jest nowym uczniem, a wy zwyczajnie rzucacie na niego bezpodstawne oskarżenia. Mam już dość tej rozmowy.
           – Możemy wszystkiego się o nim dowiedzieć – dołącza do dyskusji Trey. – Mogę wkraść się do biura mojej macochy i sprawdzić jego kartotekę, zobaczyć, gdzie mieszka.
           – Świetny pomysł – zgadza się z nim J.D.
           Złowieszczy ton ich głosów wywołuje we mnie niepokój. Trey’owi wszystko uchodzi na sucho, bo jego macocha jest dyrektorką.
           Zamykam podręcznik i zeszyt, po czym kładę jeden na drugim.
           – I dlaczego to miałoby być dla mnie zabawne?
Na ustach Treya wykwita uśmiech.
           – Co masz na myśli? Powiedz.
           Opieram przedramiona na stole i obracam głowę, by spojrzeć na Masena Laurenta. Jego spokój jest dezorientujący. Zachowuje się tak, jakby nikt poza nim nie istniał.
           Ludzie kręcą się dookoła, mijają go, zewsząd dobiegają ich głosy. Po lewej ktoś się śmieje, a z prawej ktoś upuścił tackę. Ale on sprawia wrażenie, jakby był zamknięty w bańce. Wokół toczy się życie, ale nic nie jest w stanie jej przebić.
           Czuję jednak, że on świetnie zdaje sobie sprawę z tego, co dzieje się dookoła. Chociaż w żaden sposób nie reaguje, wszystkiego jest świadomy. Ta myśl wywołuje we mnie dreszcze.
           Odwracam się do Treya i biorę głęboki oddech, dodając sobie odwagi.
           – Ufasz mi? – pytam.
           – Nie, ale mam dla ciebie długą smycz.
           J.D. rechocze. Wstaję od stołu, odsuwając krzesło.
           – Gdzie idziesz? – zaciekawia się Lyla.
           A ja ruszam prosto do Masena, rzucając jej przez ramię:
           – Chcę usłyszeć jego głos.
           Idę do niewielkiego okrągłego stolika dla czterech osób, przy którym siedzi, i usadawiam się na jego krawędzi, chwytając blat dłońmi po obu stronach ud.
           Nowy zauważa moją nogę i powoli podnosi wzrok, aż w końcu zatrzymuje go na mojej twarzy.
           Słyszę dźwięk perkusji i gitar z jego słuchawek. Masen ich nie zdejmuje. Wciąż siedzi przy stole bez ruchu, marszcząc tylko brwi jeszcze bardziej niż wcześniej.
           Delikatnie wyjmuję mu z uszu słuchawki, zerkając przez ramię na moich przyjaciół. Wszyscy się nam przyglądają.
           – Oni myślą, że jesteś bezdomny – informuję go, a jego spojrzenie przesuwa się z nich na mnie. – Ale ja nie widziałam, żebyś coś w ogóle jadł lub do kogokolwiek się odezwał. Myślę, że jesteś duchem.
           Uśmiecham się wyzywająco i odkładam słuchawki na stół, po czym kładę dłoń na jego klatce piersiowej. Natychmiast czuję ciepło jego ciała, przez które przebiega mnie lekki dreszcz.
           – Nie, jednak nie – dodaję śmielej. – Czuję bicie twojego serca. Jest coraz szybsze.
           Masen spokojnie mi się przygląda. Patrzy na mnie tak, jakby na coś czekał. Może chce, żebym już sobie poszła, choć jeszcze mnie nie odepchnął.
           Zdejmuję dłoń z jego klatki piersiowej i odchylam się lekko.
           – Pamiętam cię, wiesz? Byłeś na tej imprezie w lutym. W magazynie w Thunder Bay.
           Wciąż nie odpowiada, a ja zaczynam główkować, czy się nie pomyliłam. Tamten chłopak nie był zbyt rozmowny, lecz zachowywał się raczej przyjaźnie. Jak mam wywołać reakcję w kimś, kto mnie ignoruje?
           – Lubisz kino samochodowe, Masen? – pytam. – Tak masz na imię, prawda? – Spoglądam w dół i bawię się jego długopisem, udając nieśmiałość. – Jest już dość ciepło na takie wypady. Może miałbyś ochotę wybrać się tam kiedyś ze mną i moimi przyjaciółkami? Dasz mi swój numer?
           Jego klatka piersiowa opada i wznosi się z każdym oddechem, a gdy patrzy mi w oczy, czuję, jak moja skóra zaczyna pulsować. W ich głębokiej zieleni płonie ogień, którego nie potrafię określić. To gniew? Strach? Pożądanie? O czym on, do jasnej cholery, myśli i dlaczego ciągle milczy? Z trudem przełykam ślinę. Czuję się tak, jakbym czekała, aż pajacyk wyskoczy z pudełka.
           – Nie lubisz ludzi? – naciskam, po czym schylam się do niego i szepczę: – A może to tylko dziewczyn nie lubisz?
           – Panno Trevarrow? – słyszę surowy głos, który natychmiast rozpoznaję. Dyrektorka Burrows. – Proszę natychmiast zejść ze stołu.
           Odwracam się w jej stronę, ale nagle czuję, jak czyjeś dłonie chwytają mnie w talii.
           Zaczerpuję powietrza, kiedy zszokowana ląduję na kolanach Masena.
           – Lubię dziewczyny – mruczy mi do ucha, a wtedy tempo mojego serca zaczyna sprawiać mi niemal fizyczny ból.
           Czubkiem języka sunie w górę po mojej szyi. Zastygam. Oddycham w szaleńczym rytmie, a w moich żyłach płynie żywy ogień.
           Kurwa.
           – Ale ty… – Jego głęboki głos i gorący oddech drażnią moją skórę. – Ty smakujesz jak gówno.
           Co takiego?
           Nagle Masen wstaje ze stołka, a ja zsuwam się z jego kolan i ląduję na podłodze. Wyciągam ręce, żeby sobie pomóc.
           Co, do cholery?
           Słyszę śmiech i rozglądam się dookoła. Parę osób przy stolikach obok patrzy na mnie i chichocze.
           Mam wrażenie, że zaciskają się wokół mnie ściany. Ze wstydu cała czerwienieję.
           Nawet nie muszę się odwracać, by wiedzieć, że Lyla też się uśmiecha.
           Skurwysyn.
           Tymczasem Masen Laurent zabiera ze stołu notatnik i długopis, owija słuchawki wokół szyi i mija mnie, wychodząc bez słowa ze stołówki.
           Dupek. Co jest z nim nie tak?
           Wstaję i otrzepuję spódniczkę, po czym ruszam do swojego stolika.
           To nie był pierwszy raz, kiedy ktoś zabawił się moim kosztem, lecz ten będzie ostatni.
2 notes · View notes
cybernetixxx · 5 years
Text
Są 2 rzeczy, które w życiu są w stanie dać mi szczęście. I nie jest to absulutnie dorobienie się willi z basenem i gromadki dzieci. Nigdy o tym nie marzyłam. Dlatego nie szukam miłości. Po co miałam zaciągać do swojego życia kogoś kto będąc ze mną skończy niespełniony. Bo większość ludzi pragnie w końcu założyć rodzinę. Ja, o ile moje życie jeszcze jakimś cudem wypełznie na prostą, nie mam tego w planach.
Te 2 rzeczy, o których wspomniałam na początku to zapisanie się w pamięci ludzi, a może i nawet w kartach historii (zrobienie czegoś co choć minimalnie zmieni świat na lepsze) i zasmakowanie takiej prawdziwej wolności.
Do tego pierwszego chcę dążyć całe życie. Chciałabym spełnić się w pasji, która da mi zarobek. Na muszce mam sztukę, bo nauka to dziedzina, która mimo że mnie interesuje to nigdy nie miałam do niej smykałki. Wiem niestety, że zanim będę w stanie zarabiać porządne pieniądze na sztuce, o ile to w ogóle się kiedyś uda, to minie sporo czasu, więc trzeba mi cierpliwości.
Faza poszukiwania wolności to już etap, na który chcę wkroczyć gdy dorobię się tyle, aby spokojnie starczyło mi na zwiedzanie świata. I nie zależy mi na dużych kwotach, bo jestem osobą, która potrafi przyzwyczaić się do surowych warunków, poza tym chcę zobaczyć też tą biedniejszą cześć Ziemii. Chcę tylko wyruszyć na spokojnie, nie bojąc się o swoją przyszłość i mając możliwość przemieszczania się między granicami jakby nie istniały. Wolność przecież nie zna granic.
Wiem, że to tylko marzenia, ale szczerze mówiąc każda wizja życia, w której się nie spełniają jest dla mnie jak przegrana. Choćby nie wiem jak luksusowe stałe miejsce zamieszkania i wychowywanie kolejnego pokolenia nie jest dla mnie niczym pozytywnym. To nijak nie zmieni losów ludzkości, a wolności nie ma w tym wcale. Czułabym się tylko jak w klatce, przywiązania do tego jednego miejsca. A ja jestem wolnym ptakiem i chcę tylko latać coraz wyżej i wyżej. To może wydawać się dziwne, ale ja tego pragnę na prawdę i miło by było gdyby inni umieli to zaakceptować.
Nigdy nawet nie chciałam się żenić. Jak już mówiłam nie chcę nikogo do mnie przywiązywać, tak jak sama siebie też nie chcę, poza tym wiem jacy są ludzie i już nie potrafię im ufać. A jednak z drugiej stony nie chcę zostawać sama. I bardzo brakuje mi sojuszników w tej mojej nietypowej wizji. Ludzi którzy by to rozumieli, wspierali by w poszukiwaniu marzeń. Chociażby zwykłych przyjaciół. Takich prawdziwych.
1 note · View note
syrenanadnie · 2 years
Text
Kiedyś zauważyłam na jednym z portali trend, a może byłby to właściwie jedynie obrazek mówiący o walce z depresją, o tym, że jeśli nawet przegramy tą walkę, to chcemy, aby nasi znajomi wiedzieli, że próbowaliśmy.
Ja ciągle mam w głowie to, że któregoś dnia przegram, że któregoś dnia dopadnie mnie taki dół, że już nie wstanę. Ale zanim się to skończy tragiczną śmiercią, będę powoli umierać, tak powoli, że nie będę wstanie zauważyć, i będę ciągle żyła w strachu, czy przypadkiem nie zmierzam w kierunku z którego wyjścia już nie ma.
Gdy przestanę opowiadać o moich problemach, gdy stopniowo zamknę się na świat do tego stopnia,że zostanie mi tylko rola do odegrania, a z nią nieodłączną maska.
Gdy pewnego dnia uznam, że może warto jednak zrobić sobie krzywdę kolejny raz.
Gdy któregoś dnia, nie będę już wstanie podnieść telefonu, albo wyłączę go i godzinami będę wpatrywać się w sufit.
Gdy pewnego dnia już nie zjawia się na terapii.
Wtedy właśnie będę się bać, czy to tylko wypadek przy pracy,czy może właśnie nadciągnął czas, którego się obawiałam. Nie wiem dokąd błądzę, bo nie umiem nadać sobie kierunku, niesie mnie nurt, bo nie umiem pływać.
To nie oznacza,że nie walczę, chociaż czasem mam wrażenie, w sumie to i teraz... W mojej głowie pojawił się dziwny dysonans poznawczy. Ja walczę?...
Wracając... Walczę. Żyje, czasem będąc w dole czasem na górze, w chaosie i harmonii. Każdego dnia.
Chce aby każdy to wiedział.
1 note · View note
wolcichyczas · 3 years
Text
14.10.22
Jana 11:30-37 
30 A Jezus jeszcze nie przyszedł do miasteczka, ale był na tym miejscu, gdzie go spotkała Marta.  31 Żydzi więc, którzy byli z nią w domu i pocieszali ją, ujrzawszy, że Maria szybko wstała i wyszła, poszli za nią w mniemaniu, że idzie do grobu, aby tam płakać.  32 Lecz gdy Maria przyszła tam, gdzie był Jezus i ujrzała go, padła mu do nóg, mówiąc do niego: Panie, gdybyś tu był, nie byłby umarł mój brat.  33 Jezus tedy, widząc ją płaczącą i płaczących Żydów, którzy z nią przyszli, rozrzewnił się w duchu i wzruszył się,  34 i rzekł: Gdzie go położyliście? Rzekli do niego: Panie, pójdź i zobacz.  35 I zapłakał Jezus.  36 Rzekli więc Żydzi: Patrz, jak go miłował.  37 A niektórzy z nich mówili: Nie mógł ten, który ślepemu otworzył oczy, uczynić, aby i ten nie umarł?
Dzisiejszy fragment jest przepełniony emocjami. Marta spędziła parę chwil z Chrystusem poza wioską zanim poszła powiedzieć Marii, że Jezus do nich przyszedł. Próbowała po cichu zwrócić uwagę swojej siostry. Pomimo starań, ludzie, którzy pocieszali Marię zauważyli, że gdzieś wychodzi i poszli za nią do Jezusa. Myśleli, że idzie ona do grobu, aby płakać, więc chcieli być częścią tego wydarzenia, żeby ją pocieszyć. Słowa Marii były praktycznie dosłownym powtórzeniem tego co Marta wcześniej powiedziała; wskazywały one na silną wiarę jaką miały w moc uzdrawiania Chrystusa. Reakcja Jezusa w wersecie 33 była wyrazem gniewu jaki kierował w stronę Szatana za cały ból, który sprowadził na ludzkość. Rozrzewnił się w duchu to pojęcie używane do określenia końskiego prychania na bitwie. Śmierć dla Chrystusa nie była niepokonaną barierą ale wezwaniem do bitwy!  Płacz z wersetu 35 był cichym, dostojnym płaczem; nie głośny i niekontrolowany płacz ludzi, których zatrudniano do odbywania żałoby w tych dniach. Smutek Jezusa był dobrym świadectwem dla obserwujących go żydowskich autorytetów. Niektórzy nawet spekulowali, że jakby tam był wcześniej, mógłby uzdrowić Łazarza, skoro miał moc nad ślepymi. Nikt nie spodziewał się zmartwychwstania. Ale Jezus przewyższa wszystko o czym możemy pomyśleć lub o co możemy Go poprosić! W kontekście poczęcia z dziewicy, jeden komentator zauważył, że Jezus wstąpił na ten świat przez zamknięte drzwi, które były nie do przejścia i podekscytował świat przez zaryglowaną bramę. Łazarza zmartwychwstanie było tylko cieniem tego co miało nastąpić.
Krok życiowy
Jezus wiedział, że za chwilkę wskrzesi Łazarza z martwych i rozwiąże ich problem, ale mimo wszystko stał się częścią smutku ludzkiej tragedii. My wiemy jak skończy się nasza historia, ale i tak powinniśmy okazywać współczucie tym, którzy przechodzą przez głębokie wody, choroby, śmierć i utratę bliskich.
1 note · View note
pusty-on · 3 years
Text
Kto zapomni - ty czy ja, Komu będzie kiedyś żal? Nie pytaj, przecież wiesz, Bierz życie jakie jest. Już nie zmienisz teraz nic, Nie przewidział tego nikt, Że nasz niezwykły sen Jak mgła rozpłynie się.
Choć nam będzie siebie brak, Choć poznamy ciszy smak, Nie cofnie czasu nikt, Gdy w oczy zajrzy świt. Podzielimy świat na pół, Pogubimy resztki słów I zanim minie dzień, Zapomnieć zdążysz mnie.
[...] Nim skończy się ten bal, Nadziei iskra błyśnie w nas I zgaśnie w nas Jak niepotrzebna łza.
Ostatni raz zatańczysz ze mną
0 notes
Text
TY PROWADZISZ KLUB CZY KLUB PROWADZI CIEBIE?
Tumblr media
👠⚽ Trójkąt Karpmana
Chciałabym najpierw przedstawić Ci pojęcie trójkąta dramatycznego Karpmana, w którym występują 3 role:
ofiara
wybawiciel
kat
W wielu sytuacjach życiowych (nieświadomie) wchodzimy w jedną z nich (idealnie jest znaleźć się poza tym trójkątem). Wchodzą w nie także osoby pracujące w małych klubach sportowych. Przykład?
Delegujesz osobie A zadanie - napisanie i wrzucenie relacji z meczu na klubowy fanpage. Umawiacie się na konkretny termin. Nadchodzi czas, kiedy relacja powinna zostać już zamieszczona na fanpage'u, ale się na nim nie pojawia. Piszesz do osoby A i wchodzisz w rolę... kata. Bo "śmiesz się" przypomnieć, że czekasz na publikację relacji z meczu. Osoba A wchodzi w rolę ofiary - prawdopodobnie będzie miała wymówkę lub poda powód, dlaczego jeszcze nie wykonała zadania. Załóżmy, że wydarzyła się jakaś sytuacja rodzinna, która uniemożliwiła jej pracę nad relacją z meczu. Ty chcesz zatem tej osobie pomóc - proponujesz, że w takim razie sam zajmiesz się. Dla osoby A stajesz się więc wybawcą, ale sam czujesz się ofiarą tej sytuacją, ponieważ po raz kolejny bierzesz na swoje barki kolejne, dodatkowe zadania.
Te 3 role, o których wspomniałam, przenikają się i czasem bardzo ciężko jest wyjść z tego trójkąta. Warto zacząć się temu przyglądać i ocenić, w której z tych ról znajdujemy się najczęściej, a po rozpoznaniu roli, w którą właśnie weszliśmy, pracować nad tym, aby opuścić ten zaklęty krąg.
Mocno wierzę, że osoby, która zarządzają małymi klubami sportowymi nie muszą tkwić w roli ofiary - a z takim nastawienie jest niestety widoczne. Cóż, trudno zachować optymizm i wysoki poziom motywacji, gdy czujemy, że jesteśmy sami z listą zadań, a pomocy znikąd.
Zanim przejdę dalej, chcę powiedzieć, że jedziemy na tym samym wózku. Podobnie jak Ty, drogi Prezesie, na co dzień pracuję na etacie. Działania, którą realizuję w ramach YLOSPORT (prowadzenie fanpage'y, tworzenie nowych materiałów, bloga, prowadzenie szkoleń, konsultacji indywidualnych, pozyskiwanie wsparcia finansowego do swoich projektów, itd.) to coś, czym zajmuję się w czasie wolnym. Podobnie jak Ty zdecydowałeś się pełnić określoną funkcję w klubie sportowym, ja podjęłam decyzję o realizowaniu mojej misji w takiej, a nie innej formie. Sami tak wybraliśmy, więc bez sensu narzekać. Mimo, że powody do tego jak najbardziej się znajdą. Ja wolę jednak skupić się na pozytywach. 
Przyjrzyjmy się temu, co powoduje, że masz wrażenie, że harujesz w klubie jak dziki wół i jesteś z tym wszystkim sam. Oto najczęstsze powody:
brak rąk do pomocy
brak organizacji pracy
brak asertywności
brak umiejętności delegowania zadań
chaotyczny plan rozwoju klubu
Ile z nich występuje u Ciebie i w Twoim klubie?
Ufam i wierzę, że da się coś z tym zrobić. I nie jest to teoretyzowanie. Wcale nie musisz od razu przewracać wszystkiego do góry nogami. Zacznij od małych kroków. 
👠⚽ Asertywność
Na fanpage'u Repetytorium Prezesa dzieliłam się ostatnio linkiem do bezpłatnego szkolenia prowadzonego przez Kamilę Rowińska na temat asertywności (niestety nagranie nie jest już dostępne, ale płatny kurs Kamili jest dostępny TUTAJ*). W poście, o którym wspomniałam na początku tego wpisu, zaapelowałam o mądre ustalanie priorytetów. Pojawiły się pod nim głosy, że nie da się inaczej.  A ja powiem jedno - ja wierzę, że się da. 
Da się znaleźć czas na odpoczynek, czas dla siebie i najbliższych, a pełnienie roli Prezesa wcale nie musi oznaczać odbierania telefonów i wiadomości w piątek-świątek. Dlaczego ludzie do nas piszą i dzwonią o każdej porze dnia i nocy? Bo ich tego nauczyliśmy. Pokazaliśmy, że jesteśmy dostępni 24 h na dobę, 365 dni w roku! Dlaczego ludzie deklarują, że coś zrobią, a potem się od tego wykręcają? Bo im pokazaliśmy, że zrobimy to za nich.
Sami jesteśmy sobie winni. Strzelamy sobie w kolano i mamy pretensje do całego świata. Brak nam asertywności, nie ustalamy granic i ponosimy konsekwencje. 
Kochamy nasze kluby i organizacje, ale to nie znaczy, że musimy być na każde zawołanie. Nie uwierzę, że nie jesteśmy w stanie wyznaczyć już pal licho jednego dnia, ale JEDNEGO POPOŁUDNIA w tygodniu, kiedy absolutnie nie zajmujemy się sprawami klubu, Odpoczywamy, spędzamy czas z bliskimi. Robimy coś dla siebie. 
Dopóki nie wyjdziemy z tego zaklętego kręgu, nic się nie zmieni. Będziemy wiecznie narzekać. Zmiana zaczyna się w nas. To naprawdę nic trudnego (choć na początku może się takie wydawać) powiedzieć, że w dany dzień nie jesteśmy dostępni i w razie nagłych sytuacji prosimy o kontakt z wyznaczoną przez nas osobą. 
Mnie również było ciężko wyjść z tego kręgu. Telefony, wiadomości na urlopie, w święta, itd. Dziś już wiem, że naprawdę świat się nie skończy, kiedy odpuścisz przynajmniej w jedno popołudnie w tygodniu. 
Ok. Porozmawiajmy więc o asertywności. Asertywność, wbrew obiegowej opinii to nie jest umiejętność odmawiania. Asertywność to wyrażanie swoich uczuć bez świadomej intencji ranienia innych. Model komunikatu asertywnego opiera się na uczuciach, sytuacji i oczekiwaniach. Jego wzór wygląda następująco:
Ja czuję (emocja), kiedy Ty (sytuacja/zachowanie), oczekuję (czego oczekujesz?).
Zastosowanie komunikatu JA pozwala Ci wyrazić swoje uczucia w jasny sposób. Masz świadomość tego, co czujesz i bierzesz za to odpowiedzialność. Druga strona nie zostaje obarczona poczuciem winy. Nie oceniasz jej - umożliwiasz jej zrozumienie Twoich potrzeb. Dzięki komunikacji asertywnej możliwe jest dążenie do pojednania i rozwiązania sytuacji. Taka komunikacja minimalizuje także zaognienie konfliktu oraz zarzucanie się wzajemnymi oskarżeniami. 
Mam dla Ciebie dobrą wiadomość - asertywnej komunikacji można się nauczyć. Zacznij ćwiczyć już dziś. Zamiast bez słowa przyjmować na siebie kolejne zadanie powiedz: "Czuję się poirytowany, kiedy relacja z meczu po raz kolejny nie jest publikowana na czas. Liczę, że następnym razem nie będzie opóźnień".
Kolejny przykład: " Czuję się przytłoczony ilością zadań związanych z klubem, które mam na głowie. Oczekuję, że uda się zachęcić i zaangażować innych członków zespołu do działania". 
👠⚽ Efektywność
Chciałabym zwrócić Ci również uwagę na temat efektywności, zarówno osobistej, jak i zespołowej, by mieć pewność, że rozumiemy ją podobnie. Otóż, efektywność to nie jest angażowanie się we wszystkie możliwe akcje i działania, brania udział we wszystkich konkursach grantowych, itd. 
Efektywność i skuteczność to wybór tego co chcesz zrobić dziś, aby osiągnąć swoje cele w przyszłości.  
Osoba efektywna to ktoś, kto działa mądrze, potrafi utrzymywać równowagę pomiędzy życiem zawodowym i prywatnym, realizując się w obu tych obszarach. Ponadto:
zarządza swoją energią życiową tak, że nie dochodzi u niej do wypalenia,  
ma świadomość swoich ról życiowych i wie, co należy zrobić, aby realizować to, na czym jej najbardziej zależy
potrafi określić swoje priorytety i realizować cele czy zadania mające najwyższy priorytet
wie, kiedy się zatrzymać na chwilę refleksji, choćby po to, aby podjąć decyzję czego nie zrobi i co odpuści. 
Od efektywnego lidera zaczyna się efektywność w klubie. Zastanów się, co jeszcze sprawia Ci trudność i pracuj nad tym. 
Jeżeli potrzebujesz pomocy, możesz napisać na [email protected] i podzielić się tym, co stanowi dla Ciebie wyzwanie
____________________
Sprawdź mój kurs 🏆 MISTRZOSTWSKIE ZARZĄDZANIE MAŁYM KLUBEM SPORTOWYM🏆, w którym mówię m.in. o planowaniu i wyznaczaniu celów w małych klubach sportowych oraz budowaniu zaangażowanego zespołu.
KLIK 
* afiliacja -  jeśli zakupisz kurs Kamili z mojego linku, drobna prowizja wpadnie na moje konto
0 notes