#utwór
Explore tagged Tumblr posts
piosenkarka-emanuela · 11 months ago
Text
Called angel kompozytorka Emanuela Rabińska podczas nagrywania utworu muzycznego
Called angel kompozytorka Emanuela Rabińska podczas nagrywania utworu muzycznego
Tumblr media
0 notes
bitwa-lektur-szkolnych · 3 days ago
Text
Cyprian Kamil Norwid – Fortepian Szopena
Stanisław Wyspiański – Wesele
Tumblr media Tumblr media
11 notes · View notes
vinidra · 9 months ago
Text
2 notes · View notes
amplifierworshipservice · 21 days ago
Text
0 notes
menelpremium · 4 months ago
Text
Odechciewa się robić muzykę patrząc na to jak buja się content robiony przez ai
0 notes
californiadrugs · 7 months ago
Text
Odkąd pamiętam... Mówiłaś mi zawsze "Jesteś całym moim światem" Gdy ja nie mogłem znieść myśli, że Cię tracę
Tak bardzo kocham Myslovitz... Jest to muzyka, która choć w jakimś stopniu mnie ratuje i sprawia, że nie czuję się jak totalne gówno. Teksty tego zespołu tak bardzo trafiają w moje serce, że gdy pierwszy raz pojechałam na ich koncert, to niemal popłakałam się słysząc utwór "Polowanie na wielbłąda". Ich twórczość niesie za sobą tyle emocji i uczuć, co sprawia, że jest jak remedium na ból egzystencjonalny.
83 notes · View notes
theophan-o · 8 months ago
Text
@nerdcastleyoutube, ponieważ na większość Twoich pytań już wyczerpująco odpowiedzieli @trylogia-po-prostu i @bazyl-szalony, pozwól, że ja skupię się na kwestiach związanych z Ukrainą. Od razu chciałbym podkreślić, iż jakkolwiek jestem profesjonalnym historykiem/historykiem literatury, nie zajmuję się naukowo ani XVII w., ani twórczością H. Sienkiewicza. Prowadzenie bloga "wspólnie z Bohunem" jest moją przestrzenią dziecięcej przyjemności, a zatem moje tu rozważania należy traktować przede wszystkim jak spostrzeżenia hobbysty-pasjonata.
Czy „Ogniem i mieczem” jest anty-ukraińskie? To temat bardzo złożony, na który wypowiadano się już wielokrotnie po obu stronach granicy. Jego podsumowanie znajdziesz w wyważonym materiale, który jest dostępny tutaj:
youtube
Muszę jednak zaznaczyć, że jakkolwiek przedstawiony przez Autora nagrania pomysł przygotowania nowego wydania krytycznego powieści wraz z jej przekładem na język ukraiński i z obszernym komentarzem naukowym zarówno ukraińskich, jak i polskich badaczy (historyków, literaturoznawców, itp.), wydaje mi się bardzo cenny, to nie podzielam do końca jego entuzjastycznego przekonania, że „Ogniem i mieczem” nie jest w żadnym możliwym aspekcie antyukraińskie. Uważam, że powieść tę należy postrzegać jako utwór, który nie jest antyukraiński, w tym sensie, że celem Henryka Sienkiewicza nie było stworzenie tekstu skierowanego przeciwko Ukraińcom. Efekt jego pracy może być jednak odbierany w różny, wielowymiarowy sposób, zresztą niezależnie od narodowości Czytelnika. Za dzieło antyukraińskie nie należałoby natomiast uznawać filmu: Jerzy Hoffman wielokrotnie podkreślał w wywiadach, że od zawsze bardzo leży mu na sercu kwestia niepodległości Ukrainy, a swój film nakręcił zarówno dla Ukraińców, jak i Polaków, ku refleksji i pojednaniu. 
Dlaczego „Ogniem i mieczem” jest tak „delikatną” kwestią w kontekście relacji polsko-ukraińskich? Po pierwsze, należy pamiętać, że nie jest to fabuła z gatunku fantasy czy też legenda/baśń rodem ze średniowiecza, ale opowieść o prawdziwych, autentycznych wydarzeniach. Co więcej, wydarzeniach, które w ukraińskiej narracji na temat ojczystej historii zajmują bardzo ważne miejsce: powstanie Bohdana Chmielnickiego z 1648 r. traktowane tu jest jako swego rodzaju „wojna narodowo-wyzwoleńcza”, której efektem było (na mocy tzw. ugody zborowskiej z 1649 r.) powstanie Hetmanatu, pierwszego nowożytnego państwa ukraińskiego, jakkolwiek nie w pełni niepodległego, ale posiadającego pewien zakres autonomii w ramach Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Na Ukrainie takie postacie jak Chmielnicki, Bohun czy Krzywonos to przede wszystkim bohaterowie ważnej epoki w dziejach ojczystych, którym stawia się pomniki i nazywa ich imieniem ulice, których wizerunki widnieją na ukraińskich monetach, banknotach, znaczkach, itp. I których uwieczniono w wielu ukraińskich tekstach kultury. Ich obraz w „Ogniem i mieczem” może być zatem trudny do zaakceptowania dla Ukraińców już choćby z tego powodu, że odbiega od wizji utrwalonej w ich własnej kulturze. Po polskiej stronie zachodzi zresztą czasem analogiczne zjawisko: pamiętam, że po premierze filmu w 1999 r. pojawiły się recenzje, których autorzy zarzucali J. Hoffmanowi, iż Bohdan Chmielnicki i Jeremi Wiśniowiecki (postacie te zostały przez niego świadomie zmodyfikowane w stosunku do przekazu powieści właśnie tak, by zbliżyć je do ukraińskiego imaginarium) pokazani zostali nie tylko w sposób sprzeczny z wizją Sienkiewicza, ale i z prawdą historyczną! Bohuna może i uwielbiają w Polsce pokolenie po pokoleniu tłumy serc białogłowskich (i męskich), ale i wielu z nich trudno jest zaakceptować fakt, iż nie był on biedną, kozacką sierotką z rozoranym nieodwzajemnioną miłością serduszkiem, ale też „atamanem i hetmanem”, „pod którym dziesięć tysięcy mołojców chodzi” – co jest tym bardziej zastanawiające, iż informacje te znajdziemy przecież i w tekście Sienkiewicza…
Kolejna kwestia: „Ogniem i mieczem” nie jest tekstem historycznym, ale literackim, a zatem – w znacznym stopniu subiektywną wizją Henryka Sienkiewicza. Co więcej, tekstem skierowanym w pierwszej kolejności do polskiego czytelnika, powstałym w konkretnych warunkach społeczno-politycznych schyłku XIX w. (w czasie „zaborów”, czyli w okresie, w którym Polacy nie posiadali własnej państwowości, a ich ruch narodowowyzwoleńczy kształtował się i krzepł w toku nieustannych zmagań o odzyskanie niepodległości i/lub zachowanie własnej tożsamości narodowej) oraz w ściśle określonym celu (przysłowiowe już „krzepienie serc”). Wizja wydarzeń z połowy XVII w. została zatem przez autora świadomie wymodelowana tak, by wpisywać się w cele powieści i odpowiadać gustom/potrzebom jej potencjalnych odbiorców. W rezultacie powstał tekst opowiadający o wojnie polsko-kozackiej, postrzeganej wyłącznie z polskiej perspektywy: Czytelnik ma śledzić bieg wydarzeń oczami bohaterów-Lachów, utożsamiać się z ich odczuciami i wrażeniami, podczas gdy stronę kozacko-ukraińską ustawiono w pozycji antagonisty, przeciwnika (i tu znów mamy różnicę z filmem, w którym obie strony miały zostać pokazane z tej samej, możliwie bezstronnej perspektywy).
Wydaje mi się, iż pewne wyobrażenie tego, w jaki sposób odbierać może „Ogniem i mieczem” (tekst, a nie film) Ukrainiec, daje lektura powieści ukraińskiego autora, Oleksandra Sokołowskiego „Bohun” (Олександр Соколовський, Богун). Jest ona obecnie dostępna w wielu księgarniach internetowych w Polsce, niestety, nadal nie doczekała się polskiego przekładu. Opowiada dokładnie o tych samych wydarzeniach co utwór Sienkiewicza (od jesieni „dziwnego” roku 1647 poczynając, a bitwą pod Beresteczkiem z 1651 r. kończąc), ale – jako tekst pisany po ukraińsku i dla ukraińskich Czytelników – z perspektywy bohaterów kozackich. W konsekwencji przekaz tej powieści wydaje się nam w wielu punktach lustrzanym odbiciem „Ogniem i mieczem”. Bohun – tytułowy i główny bohater powieści – został w niej wykreowany na „mentalnego bliźniaka” Sienkiewiczowskiego Jana Skrzetuskiego: to rycerz bez skazy, głęboko oddany ideom wolności i niepodległości, ponad które za nic nie przedłoży „prywaty”, nawet za cenę wielu osobistych wyrzeczeń i tragedii. Jednocześnie – dzielny wojownik, mądry wódz, a w sferze seksualnej – człowiek czysty jak kryształ. Jego narzeczoną Oksanę porywa natomiast, owładnięty „nieczystą żądzą” i pragnący ją „pohańbić” (choć trzeba przyznać, że podobny bardziej do Bogusława Radziwiłła z „Potopu” niż kozackiego watażki z „Ogniem i mieczem”) nie kto inny jak… Stefan Czarniecki. Ten sam, za którym w polskim hymnie narodowym dla ojczyzny ratowania mamy wrócić się przez morze, a z którym Bohun w swym prawdziwym życiu kilkakrotnie przy różnych okazjach krzyżował szable. Tło dla tych figur stanowią drugoplanowe postacie polskich żołnierzy, którzy – niczym czerń kozacka u Sienkiewicza – są zawsze skorzy do wypitki i wybitki, niekarni na polu walki, często owładnięci chęcią grabieży, a kobiety traktują przedmiotowo i bez jakiegokolwiek szacunku. Summa summarum – mamy tu taki sam świat przedstawiony, ten sam system wartości, ten sam wektor z tym samym kierunkiem, tylko jakby… z przeciwnym zwrotem.
Wracając natomiast do „Ogniem i mieczem” warto zwrócić uwagę, iż mamy w nim do czynienia z dwoma poziomami narracji. Gdyby skupić się wyłącznie na wypowiedziach polskich bohaterów powieści na temat postaci ukraińskich i ich opinie wziąć za poglądy samego autora (co zresztą może się zdarzyć przy pobieżnej lekturze tekstu, a tym bardziej – jej przekładu na język obcy), rzeczywiście można by odnieść wrażenie, iż jest to utwór antyukraiński. Ileż to razy nasi polscy rycerze nazywają w tekście Bohuna (jak i innych kozackich bohaterów) mianem „chłopa”, „chama”, „psa”, „biesa”, itp. lub też stosują innego rodzaju deprecjonujące i odczłowieczające określenia. Znaczące jest też ich nastawienie do Horpyny i Czeremisa, nota bene, jedynych staranniej zarysowanych, „nieheroicznych” postaci ukraińskich w powieści – chociaż źródła odnotowują Kozaczkę Dońcównę, w męskim stroju biorącą udział w bitwach (nie wiem, czy dobrze rozumiem, o co chodziło w Twoim pytaniu o Horpynę i Czeremisa, ale spróbuję się tu do niego odnieść). Otóż, w rozdziale XXII tomu drugiego powieści Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian, trzech polskich szlachciców-rycerzy, z zimną krwią morduje dwie osoby, należące do grup, do których niekrzywdzenia/ochrony teoretycznie powinien zobowiązywać ich kodeks rycerski, tj. kobietę i człowieka niepełnosprawnego. Co więcej, nasi panowie robią to, chociaż Horpyna i Czeremis w niczym im w danej sytuacji nie uchybili, a ich jedyną „winą” była… lojalność: Zagłoba, Wołodyjowski i Rzędzian wiedzieli, że Horpyna za nic na świecie nie zdradzi swojego przyjaciela (Bohuna), a Czeremis za nic na świecie nie odstąpi swej pani (Horpyny). Oboje musieli zatem zginąć, by Helena mogła stać się wolna. Sama kniaziówna Kurcewiczówna, tak głęboko brzydząca się okrucieństwem i rozlewem krwi, też nie ma zresztą z ich śmiercią większego problemu… Czy nasi bohaterowie zachowywaliby się w taki sposób, gdyby Horpyna i Czeremis byli, jak oni, Polakami? To chyba pytanie retoryczne.
W powieści mamy jednak jeszcze drugą perspektywę: narratora. A jest on trzecioosobowy, wszystkowiedzący, teoretycznie – obiektywny. I na tej płaszczyźnie dzieje się rzecz ciekawa: o ile w działaniach militarnych polski czytelnik „Ogniem i mieczem” podąża zazwyczaj za „polskocentryczną” perspektywą od początku do końca powieści, o  tyle jego odbiór wątku miłosnego jest często o wiele bardziej zniuansowany. Przy całej sympatii do Heleny i Skrzetuskiego, to Bohun jest wszak tą postacią, która skupia na sobie najwięcej uwagi i czytelniczego współczucia. To Bohun, ukraiński Kozak (a nie bohaterowie polscy) jest od momentu ukazania się powieści w 1883 r. ukochaną postacią wielu polskich czytelników płci obojga (w tym i Theophano-o). I był nią na długo przed przyobleczeniem się w fizyczne powaby aktora z filmu J. Hoffmana. Moim skromnym (choć zdaję sobie sprawę z tego, że zapewne nieobiektywnym) zdaniem, w tym właśnie „przewrocie uczuciowym” objawia się największy talent pisarski Henryka Sienkiewicza. Czy tylko talent? Brakuje mi tu wyników pogłębionych badań naukowych (nie zostały jak dotąd przeprowadzone lub też ja się z nimi nie zetknąłem), ale jakoś tak intuicyjnie przeczuwam, że to swoiste rozdarcie między narzuconym sobie zadaniem „krzepienia serc” polskich, a współczuciem dla tych, którzy się w schemat Polaka-katolika z jakichś względów nie wpisywali, mogło być u Sienkiewicza spowodowane do pewnego stopnia własnym doświadczeniem. Jeśli wierzyć genealogicznej legendzie jego rodu (co ciekawe, potwierdzonej ostatnio przez badania genetyczne, którym poddał się prawnuk pisarza, Bartłomiej Sienkiewicz), autor „Ogniem i mieczem” nie był „czystej krwi” Polakiem, ale „po mieczu” potomkiem zasymilowanych Tatarów litewskich: jak Mellechowicze, za przedstawiciela której to rodziny przez pewien czas z powodzeniem uchodzi w „Panu Wołodyjowskim” Azja, syn Tuhaj-beja, czy Mirzowie, z których wywodzi się Selim, swego rodzaju „wersja próbna” Bohuna z „Małej Trylogii”. Może więc zatem czytelnicza miłość, którą skupia na sobie ukraiński Kozak Bohun (a z moich własnych „fandomowych” obserwacji wynika, że często jego admiratorami stają się w Polsce osoby doświadczające społecznego wykluczenia i dyskryminacji) jest odbiciem odczuć samego Sienkiewicza na temat losów wszystkich tych córek i synów Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, którzy spotkali się na jej terenie z niesprawiedliwością i odrzuceniem? Jak sam Bohdan Chmielnicki, pokrzywdzony w sporze z Danielem Czaplińskim o Subotów? Jak dowódcy kozaccy, którzy przed przejściem do jego obozu próbowali szukać swego miejsca w wojsku koronnym i zapewne nie raz, nie dwa słyszeli pogardliwe słowa swoich polskich, niekiedy nawet niższych stopniem kolegów „A co mi tam Kozak jakiś”?
Ostatnia sprawa (i tu postaram się odnieść do Twojego pytania o to, czy „Ogniem i mieczem” dobrze przybliża ukraińską kulturę Kozaków): Ukraina Henryka Sienkiewicza jest nie tyle Ukrainą Doświadczoną, ile Ukrainą Wyobrażoną, tj. w kreowaniu jej literackiego obrazu autor korzystał nie z własnych doświadczeń, lecz z przekazów innych osób. Badacze jego twórczości zazwyczaj utrzymują, iż przygotowując się do pracy nad powieścią przeprowadził on bardzo dokładną jak na ówczesne możliwości kwerendę źródłową. W oczywisty sposób większość materiałów, z którymi zdołał się zapoznać, musiała pochodzić od autorów polskich. W tekście powieści odnajdujemy zatem pewne nieścisłości w opisach kultury Kozaków ukraińskich połowy XVII w., które z różnym powodzeniem próbowano zresztą zniwelować w filmie. Weźmy chociażby kwestię instrumentów muzycznych. Faktycznie rozpowszechniona wówczas w środowisku kozackim bandura nie została w tekście Sienkiewicza wspomniana ani razu, podczas gdy bohaterowie ukraińscy grają na teorbanie, tj. instrumencie o sto lat późniejszym, stereotypowo kojarzonym jednak w Polsce z Kozaczyzną. Warto pod tym względem porównać przedstawienia ukraińskich Kozaków na obrazach artystów ukraińskich i polskich z drugiej połowy XIX w. Na tych pierwszych stepowi rycerze grają zazwyczaj na bandurze, na drugich (jak u Józefa Brandta) – na teorbanie. Mówiąc o Sienkiewiczowskiej Ukrainie Wyobrażonej nie mam jednak na myśli jedynie aspektów, wynikających ze specyfiki dostępnego pisarzowi materiału źródłowego. Niemniej istotną kwestią jest fakt, iż częstokroć pisząc o Kozakach (szczególnie wyraźne jest to w przypadku kreacji postaci Bohuna) nawiązuje on do obrazów i motywów, odziedziczonych po wcześniejszych twórcach polskich, takich jak Julian Ursyn Niemcewicz (któremu to zapewne zawdzięczamy wprowadzenie do literatury polskiej postaci Chmielnickiego i Bohuna), Antoni Malczewski czy też urodzony w Krzemieńcu na Ukrainie Juliusz Słowacki. W rezultacie kreacja postaci ukraińskich w „Ogniem i mieczem” bazuje nie tylko na przekazach z XVII w., ale wizjach polskich autorów pierwszej połowy XIX w., często mających bezpośrednią styczność z Ukrainą, ale jednocześnie odmalowujących ją w swoich utworach w sposób wysoce przetworzony, mitologizujących w zgodzie z estetyką literatury romantycznej.
Osobiście szkoda mi zwłaszcza jednej rzeczy: iż polskie wyobrażenie o kulturze kozackiej/ukraińskiej w XVII w. w znacznym stopniu kształtuje tekst, w którym niewiele miejsca poświęcono jakimkolwiek innym jej przejawom poza sztuką prowadzenia walk. Od  czasu do czasu pobrzmiewają w "Ogniem i mieczem" dźwięki ukraińskiej muzyki, tu i tam odnajdziemy lakoniczne wzmianki o "obsypywaniu złotem" śpiewaków-ślepców przez dowódców kozackich. Nasz zdeterminowany przez powieść Sienkiewicza obraz ukraińskiego Kozaka nie ma jednak zbyt wiele szans wyjść poza ramy archetypu stepowego rycerza. Do dziś pamiętam moje zdziwienie, gdy lata całe po pierwszym z XVII-wieczną kulturą ukraińską spotkaniu, wyrastającym z dziecięcej fascynacji „Ogniem i mieczem”, natrafiłem w literaturze naukowej na termin „barok kozacki”. Pamiętam ten dysonans poznawczy: jak nazwa stylu architektonicznego/prądu kulturowego mogła zostać skojarzona z Kozakami? Może przesadzam, może wprowadzam tu niepotrzebnie pewien anachronizm (wszak prawdziwi Kozacy-poeci, Kozacy-mecenasi to osoby żyjące w trochę późniejszym okresie, na progu XVIII w., jak choćby hetmani Iwan Mazepa i Filip Orlik). Z drugiej jednak strony w tym samym czasie, w którym Chmielnicki toczył swój spór z Czaplińskim, metropolita Piotr Mohyła zakładał w Kijowie uczelnię wyższą (znaną później jako Akademia Mohylańska), w Ławrze Peczerskiej pracowała typografia (drukarnia), publikująca cyrylickie księgi, a starszyzna kozacka sutymi datkami wspierała odbudowę monasteru Michała Archanioła o Złotych Kopułach i innych, świeżo odebranych unitom prawosławnych świątyń. Nie byłoby więc wielką nieścisłością, gdyby Sienkiewiczowski Bohun, planując swój nieszczęsny ślub z Kurcewiczówną w Kijowie, sypnął zdobycznym złotem na pokrycie którejś z rzeczonych kopuł. Albo podarował swej ukochanej świeżo wydrukowany w Kijowie cerkiewnosłowiański modlitewnik, po cichu ufając, że za jego sprawą Helena, było nie było, potomkini Rurykowiczów, której ojciec dopiero co przeszedł na katolicyzm, przypomni sobie jednak wiarę przodków. Przynajmniej wywodzącemu się – jak Sienkiewicz – „po mieczu” z nie do końca polsko-katolickiej rodziny Theophano-o byłoby miło o tym w powieści polskiego autora przeczytać.         
29 notes · View notes
ineffablelvrs · 6 months ago
Text
lilla weneda jest tak underrated jako postać i jako utwór, dziewczyna dosłownie zrobiła wszystko żeby uratować swojego ojca od śmierci kilkukrotnie i dodatkowo chciała uchronić go od dokonania wyboru pomiędzy nią samą a harfą która miała uratować jej naród przed upadkiem. a kiedy jej ojciec wybrał ją to celowo poruszyła strunami tak aby harfa zdawała sie płakać. "dzisiaj karmiony starzec lilijami mnie tak całował we włosy, i do mnie tak się przytulał rozpacznie, jak się do harfy odzyskanej tuli. a że ja płaczę, to tylko dlatego, że przypominam ojca pocałunki w ciemnym więzieniu... i łzy moje głupie pytają same serca, czemu płacze"
22 notes · View notes
Text
Wyniki turnieju na najlepszą lekturę w klasach I-III!
Przepraszam za opóźnienie w podaniu wyników (praca i kłopoty z lapkiem dały mi się we znaki).
Oto i wyniki turnieju na najlepszą lekturę w klasach I-III szkoły podstawowej!
Na I miejscu znalazły się Dzieci z Bullerbyn Astrid Lindgren, żelazna klasyka lektur dla młodszej dziatwy szkolnej!
Tumblr media
II miejsce zdobył Plastusiowy Pamiętnik Marii Kownackiej - książka będąca tak wielkim klasykiem i tak dobrze sprawdzająca się jako utwór dla dzieci, że cały czas jest powszechnie omawiana pomimo jej braku na oficjalnej liście lektur szkolnych od dobrych kilku lat!
Tumblr media
III miejsce wywalczyła światowa klasyka - Baśnie Hansa Christiana Andersena!
Tumblr media
Na IV miejsce zawędrowała Afryka Kazika Łukasza Wierzbickiego - najwyżej notowany w tym turnieju polski utwór nadal znajdujący się na oficjalnej liście lektur!
Tumblr media
Z kolei na V miejscu znalazła się Mania, dziewczyna inna niż wszystkie Julity Grodek - najwyżej notowana książka, która pojawiła się na liście lektur w 2021!
Tumblr media
11 notes · View notes
the-road-to-dreams · 7 months ago
Text
Jak mam żyć? Kim mam być?
To, coś o mnie i o tobie. To jak zbiór pustych liczb, które krążą dziś po głowie. Słyszę nic, prócz pustych słów. Do przodu muszę iść po jednej z dróg.
Kacper HTA prezentuje utwór "Jak mam żyć" 🫶🏻
147 & 03/05/24
14 notes · View notes
zubrkrolpuszczy · 1 year ago
Text
OKEJ MAM BARDZO CHAOTYCZNĄ WIZJE
album muzyczny coś pomiędzy taylor swift, hozierem, laną del rey i markiem grechutą
ale wszystkie piosenki opowiadają historię (miłosną ofc!!) Słowackiego i Krasińskiego, teksty utworów są dosłownie wzięte z ich listów i wierszy i w ogóle
"DO ZYGMUNTA" TO MUSI BYĆ OSOBNY UTWÓR BO UMRĘ
CZY TO WIDZICIE BŁAGAM POWIEDZCIE, ŻE TAK
37 notes · View notes
piosenkarka-emanuela · 11 months ago
Text
Kompozytorka Emanuela Rabińska podczas pracy na fortepianie nad akompaniamentem do utworu muzycznego Called Angel
Kompozytorka Emanuela Rabińska podczas pracy na fortepianie nad akompaniamentem do utworu muzycznego Called Angel
Tumblr media
0 notes
smutkiem-oddycham · 1 year ago
Text
Znowu pada deszcz i jakoś tak ciemno na mieście
Wczoraj poznałem cię, a już otworzyłem serce
A ty mi złamałaś je…
Utwór ( Qry - Deszcz )
21 notes · View notes
vinidra · 11 months ago
Text
1 note · View note
ravefmradio · 2 months ago
Text
youtube
Zanurz się w najnowszych i najbardziej aktualnych newsach ze świata tanecznej muzyki elektronicznej i nie tylko! 🎵 W dzisiejszym odcinku newsów mamy mnóstwo ciekawostek dla fanów muzyki elektronicznej, rocka i wydarzeń kulturalnych! 🔥 1️⃣ Sara Landry szykuje się do wydania swojego debiutanckiego albumu „”! Sprawdź, czego możemy się spodziewać po tej wyczekiwanej produkcji. 2️⃣ Maddix uruchamia swoją audycję – pierwszy epizod już dostępny! 🎶 3️⃣ Najnowszy epizod Exhale Radio od Amelie Lens już online – nie przegap nowych brzmień techno.   4️⃣ Blazik Selection – nowy program na Rave FM już w drodze! 🕺 5️⃣ Armin van Buuren i Ben Hemsley wspólnie tworzą hymn dla ASOT 2025 – zobacz, co czeka nas w przyszłym roku! 6️⃣ wydał nowy utwór hard dance „Unicandy” z japońskim wokalem w Play Sound Records. 7️⃣ Jean-Michel Jarre wystąpił na zamknięciu Paraolimpiady 2024 w Paryżu – wyjątkowy koncert! 8️⃣ Kontrowersje wokół powrotu Linkin Park – syn Chestera Benningtona i fani krytykują nową wokalistkę zespołu. 9️⃣ W Marsylii odbywa się wyjątkowa wystawa dla naturystów – odwiedzający mogą przyjść... w samych butach :D 👀 🔟 W Berlinie, mężczyzna wjechał samochodem do klubu Sisyphos po odmowie wstępu! 1️⃣1️⃣ Pomagamy powodzianom – dołącz do zbiórki na Siepomaga.pl! 💙 https://www.siepomaga.pl/powodzie#skarbonki
4 notes · View notes
pop-culture-diary · 20 days ago
Text
Czas zmienić historię...
Tumblr media
“Back to the Future” Adelphi Theatre 
Muzyka: Alan Silvestri 
Słowa: Glen Ballard 
Libretto: Bob Gale 
Reżyseria: John Rando 
Choreografia: Chris Bailey 
Scenografia: Tim Hatley, Finn Ross 
Kostiumy: Tim Hatley 
Występują: Vasco Emauz, Cory English, Talia Palamathanan, Lee Ormsby, Sarah Goggin, Orlando Gibbs, Alex Runicles, Talia Palamathanan, C.J. Borger, Patricia Wilkins, Adam Margilewski, Liam McHugh, Helen Gulston, Alexander Day, Alexandra Wright, Anna Murray, Billie Bowman, Bryan Mottram, Connor Lewis, Ella Beaumont, Ellis Kirk, Grace Swaby-Moore, Gracie Caine, Kofi Aidoo-Appiah, Louis Quinn, Matthew Ives, Samuel Nicolas, Sia Dauda, Zachkiel Smith 
Fani kultowego “Powrotu do przyszłości” latami czekali na powrót swojej ukochanej serii. Doczekali się jej w 2020 roku (choć trochę innego niż się spodziewano), gdy w Manchesterze odbyła się premiera musicalu opartego na pierwszym filmie. Rok później spektakl przeniósł się do Adelphi Theatre w Londynie, gdzie będzie go można obejrzeć co najmniej do kwietnia 2025 roku.  
Musical pozostaje wierny filmowemu oryginałowi, wprowadzając jednak kosmetyczne zmiany. Poznajemy Marty’ego McFly (Vasco Emauz), zwyczajnego chłopaka z lat osiemdziesiątych, który kocha grać na gitarze, jeździć na deskorolce i spędzać czas ze swoją dziewczyną Jennifer (Talia Palamathanan). W wolnych chwilach pomaga też szalonemu wynalazcy, Dokowi (Lee Ormsby). Najnowszy projekt - maszyna czasu zbudowana z samochodu DeLorean - ściąga na nich kłopoty i by ratować Doka, Marty wsiada do auta i przez przypadek trafia nie do szpitala, lecz do 1955 roku. Tam musi doprowadzić do pierwszego pocałunku swoich rodziców, nieśmiałego George’a (Orlando Gibbs) i pewnej siebie Lorraine (Sarah Goggin), jednocześnie unikając szkolnego łobuza Biffa (Alex Runicles) i jego kumpli. 
Niekłamaną zaletą londyńskiej realizacji jest Vasco Emauz wcielający się Marty’ego. Pełen energii, charyzmatyczny aktor podbija serca publiczności samym pojawieniem się na scenie. Zjawiskowo radzi sobie zarówno ze scenami komediowymi jak i melancholijnymi, a jego relacja z Dokiem raz bawi, raz wzrusza.  
Gdyby nie wpis w programie nikt by się nie zorientował, że Lee Ormsby nie jest głównym odtwórcą roli Doka. Aktor ma świetne wyczucie komediowe i idealnie oddaje to pozytywne szaleństwo typowe dla tej postaci. Potrafi jednak też złapać za serce, choćby w przepięknej balladzie “For The Dreamers”. 
Sarah Goggin odgrywa tak naprawdę trzy role: młodą Lorraine i jej dwie dorosłe wersje. Jako nastolatka nie da sobie w kaszę dmuchać i jest gotowa walczyć o to czego pragnie. Dorosła Lorraine z początku musicalu to sfrustrowana alkoholiczka, zaś pod koniec spektaklu prezentuje się jako kompetentna bizneswoman, a Goggin sprawnie pokazuje różnice między nimi. 
Orlando Gibbs podchodzi do roli George’a nieco inaczej. W jego wykonaniu dorosły George zachowuje się dokładnie tak samo jak jego młoda wersja. Przez większość spektaklu Gibbs przyjmuje charakterystyczny, przerysowany manieryzm, gra postawą i moduluje głos. Tym ciekawiej wypada piosenka “Put Your Mind To It” podczas, której subtelnie zmienia zachowanie, by ostatecznie skończyć spektakl jako pewny siebie człowiek sukcesu. 
Alex Runicles jako Biff świetnie sprawdza się jako śliski typ, który uważa się za lepszego od innych. Ze sceny na scenę robi się coraz bardziej odpychający, sprawiając, że moment, gdy zostaje pokonany przynosi widzom ogromną satysfakcję. To rola pozbawiona większych niuansów, ale aktor odgrywa ją najlepiej jak to możliwe. 
Niestety, jeszcze mniej ma w spektaklu do zrobienia Talia Palamathanan jako Jennifer. Pojawia się na zaledwie kilka scen, w których wypada uroczo i dziewczęco, pozostawiając po sobie pewien niedosyt. Musical rozwinął za to rolę burmistrza Goldie Wilsona, a C.J. Borger ma do zaśpiewania świetny gospelowy utwór “Gotta Start Somewhere”, w którym może się pokazać jako prawdziwy showman.  
Nie sposób też nie wspomnieć o prawdziwym bohaterze spektaklu: DeLoreanie. Musical używa perfekcyjnej, choć odrobinę zmniejszonej repliki auta i na dodatek daje mu głos, który śmiertelnie poważnym tonem wprowadza kilka fenomenalnych żartów. To prawdziwa gratka dla fanów. 
Choreografia Chrisa Baileya czerpie garściami z klasyki musicalu. Zobaczymy więc słynne jazzowe dłonie, a nawet pełen układ kabaretowy rodem z połowy zeszłego stulecia. Znajdą się też nawiązania do innych musicali, na przykład do piosenki “Summer Nights” z dziejącego się w podobnych czasach Grease, czy do tak częstych w klasykach teatru muzycznego sekwencji sennych. Będzie też niesamowicie widowiskowo, ale w przypadku tego tytułu to rozumie samo przez się. 
Adelphi Theatre powzięło liczne kroki, by wprowadzić widza w świat “Powrotu do Przyszłości od momentu sprawdzenia biletu. Westybul przerobiono na hol kina z epoki, a idąc na swoje miejsce słyszy się nerwowe tykanie zegara. Zachwycają też aktywne przed spektaklem lampy ledowe rozmieszczone na balkonach i motywy elektroniczne widoczne na spuszczonej kurtynie. 
Scenografia Tima Hatley’a i Finna Rossa stanowi idealne połączenie tradycji z nowoczesnością. Ogromne ekrany multimedialne są tylko tłem dla klasycznych elementów scenografii, z których zbudowano dom Doka, dom rodziny McFly, sypialnię Lorraine czy diner. Spektakl po prawdzie uprościł lub nawet usunął niektóre wątki, by ograniczyć zmiany lokacji, ale ich ilość i tak robi wrażenie. 
Jeśli chodzi o kostiumy, to nie mogło oczywiście zabraknąć ikonicznego fartucha czy bezrękawnika. Zarówno Marty jak i Dok wyglądają niczym żywcem wyjęci z filmu. Tim Hatley zaprojektował też dwa zestawy kostiumów dla reszty obsady, każdy osadzony w innych czasach, tak by po podróży DeLoreanem, Marty mógł wkroczyć w całkiem nowy świat. Stroje odzwierciedlają też charakter postaci, więc cała rodzina Marty’ego zaprezentuje się zupełnie inaczej na początku i pod koniec spektaklu. 
Oglądając filmowy “Powrót do przyszłości” w 2024 roku można śmiało stwierdzić, że efekty specjalnie wcale się nie zestarzały. Z przyjemnością stwierdzam, że w musicalu perfekcyjnie je odwzorowano, a na scenie robią jeszcze większe wrażenie. To niesamowite, ile udało się osiągnąć używając efektów praktycznych, z naprawdę minimalnym użyciem ekranów multimedialnych. 
Twórcy musicalu dysponują prawami do piosenek wykorzystanych w filmie i nie boją się ich używać. Towarzyszą im utwory napisane specjalnie do wersji scenicznej przez Alana Silvestri. Znajdą się pośród nich piosenki tak chwytliwe, że ciężko się ich pozbyć z głowy (“It Works”), ale i melancholijne szlagiery (“For The Dreamers”). Co ważne muzyka różni się zależnie od czasu akcji, rozdzielając wątki i postaci z lat 50tych i 80tych. 
Jak już wspominałam wersja sceniczna nie mogła się obyć bez zmian w scenariuszu. Część pomniejszych scen wycięto (planowana wycieczka Marty’ego i Jennifer, którą udaremniła kraksa samochodu), a inne połączono ze sobą (dwie interakcje George’a i Lorraine, w szkole i w restauracji zmieniły się w jedną), zapewne po to by ograniczyć zmiany scenografii. Warto też wspomnieć o pięknej, dodanej scenie, w której Marty uczy swojego ojca jak się zachowywać, co bardzo ładnie rozwija ich relację. 
Pojawiło się też kilka ledwie zauważalnych zmian w tekście. Na przykład Lorraine odwiedzając Marty’ego u Doka wyznaje, że wydedukowała, gdzie można go znaleźć na podstawie poprzedniej rozmowy, zamiast przyznać, że go śledziła. W zdecydowanej większości takie poprawki działają na korzyść spektaklu. Z zasady jednak wersja sceniczna zachowuje ducha oryginału. Fani znajdą w nim też całą masę ikonicznych cytatów, które nieodmiennie wywołują euforię na widowni. Niestety, pozostawienie ich w spektaklu zabiera miejsce piosenkom, których czasem po prostu brakuje. 
“Back to the Future: The Musical” nadrabia jednak dowcipem. Trzeba przyznać, że jest naprawdę zabawnie, zarówno jeśli chodzi o humor sytuacyjny, jak i językowy. Pojawia się też specjalny żart specjalnie dla zagorzałych fanów filmu. Po prawdzie twórcy mogli sobie darować prujące się spodnie, a powtarzający się gag z tancerzy pojawiających się znikąd, gdy tylko Dok zaczyna śpiewać może irytować, ale to naprawdę detale. 
Podsumowując, “Back to the Future” to spektakl niesamowicie widowiskowy, pełen świetnie przygotowanych efektów specjalnych. Ale technologia to nie wszystko. Musical sprawnie oddaje treść i ducha filmu, a soundtrack naprawdę łatwo pokochać. Wcale bym się nie zdziwiła gdybyśmy wkrótce doczekali się polskiej adaptacji, bo ten musical to czysty samograj. Polecam każdemu, zarówno fanom filmów, jak i tym, którzy nigdy ich nie widzieli. Dobra zabawa gwarantowana. 
Ale to tylko moja opinia, a ja nie jestem obiektywna. 
2 notes · View notes