#suknia
Explore tagged Tumblr posts
kronika-ilustrowana · 1 year ago
Text
Tumblr media
19 notes · View notes
black-rose-666 · 2 years ago
Text
Wycinała róże w swym ogrodzie
Łodygi z kolcami zostawiała
Miłowała wszystko co było gotyckie
I uwielbiała ten klimat
Jej czarne długie włosy kołysały sie z jej chodem
I w czarnej sukni do ziemi chodziła
2 notes · View notes
militanikonorov · 4 days ago
Text
Tumblr media Tumblr media Tumblr media
Rozkloszowana sukienka z golfem - Anna Golden Power https://nikonorov.com/suknie-wieczorowe-i-koktajlowe Dół sukienki jest rozkloszowany, z praktycznymi kieszeniami, co dodaje jej swobody i funkcjonalności. To doskonała kreacja na wiele okazji – od formalnych spotkań po wieczorne wyjścia. Sukienka jest nie tylko stylowa, ale również wyjątkowo komfortowa.
0 notes
cytaty-niemadlanasgranic · 2 years ago
Text
Tumblr media
1 note · View note
queenofclubsmafiaworld · 2 months ago
Note
﹅⠀ℒ⠀︰⠀♡﹒❛ ʷ ᶤ ᶰ ᵗ ᵉ ʳ ⠀ᵗ ᶤ ᵐ ᵉ ❄️ ‣   ᵐᵒᵒᵈᵇᵒᵃʳᵈ ; 𝐜𝐡𝐫𝐢𝐬𝐭𝐦𝐚𝐬 𝐞𝐯𝐞 𝐩𝐚𝐫𝐭𝐲 - Twoja postać na uroczystym, świątecznym balu! ˗ˏˋ ★ ˎˊ˗
☾ ✧・゚: *✧・゚:*  -ˋˏ ༻✿༺ ˎˊ- *:・゚✧*:・゚✧☽
♫ ♪ ♪ ♫ ♩ ♬ ♭ ♮ ♯
┍━━━━━♥♠♣♦━━━━━┑
@maestro-sullivan
┕━━━━━♥♠♣♦━━━━━
🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮
Sala balowa tonęła w blasku. Kryształowe żyrandole lśniły niczym gwiazdy na nocnym niebie, a ściany odbijały ich światło, tworząc iluzję nieskończoności. Świąteczna dekoracja łączyła w sobie przepych Belle Époque i subtelność współczesnych akcentów – srebrzyste girlandy, żywe gałęzie świerku zdobione ręcznie malowanymi bombkami oraz delikatne wstążki w głębokim odcieniu karmazynu. Na środku sali stała imponująca choinka, której igliwie pachniało tak intensywnie, jakby las został przyniesiony wprost na bal.
Tumblr media
Sophija pojawiła się w wielkim stylu, co było do przewidzenia. Jej suknia, uszyta z materiału przypominającego płynne złoto, zdawała się poruszać w rytmie światła, z każdym krokiem tworząc nowe refleksy. Dekolt w kształcie serca i finezyjnie upięte rękawy nadawały jej sylwetce królewskiej elegancji, lecz to dodatki były prawdziwym ukłonem w stronę jej artystycznej duszy. Na szyi Sophiji lśnił naszyjnik, złożony z delikatnie splecionych pędzli, każdy zdobiony kamieniem szlachetnym w odcieniach farb olejnych.
Włosy miała upięte w luźny kok, z którego wysuwały się pojedyncze pasma, jakby wyjęte z obrazów prerafaelitów. W uszach kołysały się kolczyki w kształcie trefli, a czerwona szminka na ustach kontrastowała z subtelnym makijażem oczu, podkreślającym ich głębię.
Treflowa Dama wchodziła do sali z wdziękiem, ale także pewną nonszalancją. Niosła w dłoni kieliszek musującego wina, z którym unosiła się delikatna nuta owoców cytrusowych. Zatrzymywała się przy grupkach gości, wymieniając uwagi z tajemniczym uśmiechem. Każdy, kto z nią rozmawiał, czuł się, jakby czas przestał istnieć.
Tumblr media
Gdy rozpoczęły się tańce, nie mogło zabraknąć jej na parkiecie. W towarzystwie iluzjonisty Dantego O' Sullivana @maestro-sullivan, który prowadził ją z finezją i pewnością mistrza, Sophija zdawała się tańczyć nie tylko w rytm muzyki, ale także w harmonii z powietrzem. Była jak ogień – hipnotyzująca, pełna energii i niemożliwa do uchwycenia.
Tumblr media
W kuluarach dało się słyszeć różne komentarze:
���To nie jest zwykły bal, to teatr” - mówiła jedna z dam w koronkowej sukni.
„Sophija jest jak choinka – błyszczy, ale wokół niej zawsze jest jakaś tajemnica”- dodał mężczyzna w aksamitnej marynarce, próbując ukryć zachwyt.
Wieczór osiągnął kulminację, gdy Sophija niespodziewanie wspięła się na małą scenę obok orkiestry i zaśpiewała improwizowaną wersję świątecznej piosenki. Jej głos – ciepły, głęboki i pełen emocji – wypełnił salę, tworząc niezapomnianą atmosferę. Kiedy skończyła, aplauz trwał tak długo, że musiała wrócić na scenę, by ukłonić się jeszcze raz.
Świąteczny bal zakończył się późno w nocy, a Sophija, jak przystało na gwiazdę, opuściła salę jako jedna z ostatnich, wśród szeptów i spojrzeń pełnych podziwu. Ktoś powiedział, że widziano ją na tarasie, patrzącą na gwiazdy. Może w jej myślach był nowy obraz, a może tylko czekała na coś, co znała tylko ona. Zwłaszcza, że podczas jednej z magicznych sztuczek zniknęła wraz ze Sztukmistrzem wprost ze sceny...
🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮🝮
Specjalne i wielkie podziękowania za "ogarnięcie" dla mnie gifów w jednego gifa dla Kartmistrza! Jeszcze raz serdecznie Ci dziękuję @x-cajunspice 💚.
17 notes · View notes
dawkacynizmu · 2 months ago
Text
co jest w moim plecaku:
— termos z kawą
— księżyc
— pierścionek z motylkiem symbolizujący przemianę oraz nadzieje na lepsze jutro a nie jakaś tumbrlowa pseudosekte bez sterydów
— kanibalizm
— szczygieł (książka)
— szczygieł (ptak) (żywy)
— słodki nerd
— klamra do włosów
— pomadka nivea
— fleabag monolouge
— william shakespeare
— przewracanie oczami
— listy miłosne (otrzymane)
— jedna słuchawka bezprzewodowa
— pióro (którym nie umiem pisać)
— pralinka mieszko
— flashbacki
— suknia ślubna od vivienne westwood
— ironia
— domowa biblioteczka
— zalany kawą podręcznik od angielskiego
— ibuprofen
— ortorektyczno-junkorektyczne spektrum
— słoiczek miodu ze wstążką
— muszelka (jedna lub dwie)
— norman fucking rockweel
— jezus chrystus na krzyżu
— odrobina gwiezdnego pyłu
— piętno dziecka alkoholika
— obsesja na punkcie powiązań i symboli
— zapach swieżo wypiekanego chlebka
— niedopasowanie do społeczeństwa
— identyfikator
— piła motorowa
15 notes · View notes
mothylarka · 6 months ago
Text
Od tygodnia moja kłódka jest "w moderacji/pending".
Więc zabawie Was miluszki inną anegdotą. Otóż moja matka zaczęła rozmowę ze mną od tego, że ona bardzo by chciała odkupić od mojej bratowej suknię ślubną, bo taka ładna. Więc pytam na co jej suknia ślubna. "No jak to na co?? Dla ciebie!!" Odpowiedziałam, że nie potrzeba mi. "Ale taka ładna!! Pięknie byś w niej wyglądała". Dziękuję, nie potrzebuję. "Ale to na przyszłość!!". Nic mi nie wiadomo o takiej przyszłości i nie rozumiem czemu matka mi wybiera suknie ślubne? "Och nie pozwolisz mi sobie zrobić prezentu... !!!"
Radziłam więc, by sama sobie kupiła no i ofc wyszło, że jestem złośliwa i nieuprzejma. Sukienka zupełnie nie w moim stylu, ale to chyba najmniejszy problem. Nie jestem nawet zaręczona. Pół życia wysłuchiwałam jak matka klepała, że papierek jest niepotrzebny, a w ciągu ostatnich 2 tygodniu 4 różnych uczestników tej imprezy zagaduje do mnie nawet nie z sugestiami, ale wprost z tekstem "czas na was" (autentyk, teść mojego brata). I ofc pytania o to kiedy wszyscy celują do mnie gdy mój N. jest akurat w kiblu. Parę dni temu mój brat wyrwał się podczas rozmowy rodzinnej z pytaniem o moją i N.-a wycieczkę zagraniczną. Przyznaję, aż mi dech zaparlo, bo mój brat jeździ na takie dużo częściej i jednak spodziewałam się, że wszyscy to zleją. Pytałam więc co go interesuje po to tylko by po moim potoku opowieści roznorakich usłyszeć, że oni w sumie to liczyli, że N. mi się tam oświadczy.
Mam nadzieję, że przestaną się zachowywać jak dzierlatki i zaczną przyjmować zakłady.
11 notes · View notes
tomasens · 8 months ago
Text
kiedys skoncze pisac moja sztuke i Celina zostanie uwolniona z The Curse (łażenia w tle sceny i podnoszenia losowych przedmiotów i śmiania się z nich bo haha wiecie ona jest pierdolnięta). Ksawera w sumie też (czerwona suknia) (symboliczna)
7 notes · View notes
czarny-kot · 1 month ago
Text
Jeszcze niedawno jej czarna cekinowa suknia z odkrytymi plecami opinała ją miło, teraz leżała gdzieś tam w ciemności, zostawiając jemu całe mnóstwo możliwości pod palcami. Jedynie co sobie zostawiła to czarne aksamitne rękawiczki, teraz wplecione palcami gdzieś w jego włosy.
Czary Kot /„Widoki z łóżka”
Czarny kot i Mężczyzna
Tumblr media
4 notes · View notes
lichozestudni · 6 months ago
Text
Tumblr media Tumblr media
Arabki często prowadzą swoje profile tak, że nie pokazują twarzy. Okazuje się, że zdjęcia ślubne wstawiają w ten sam sposób xddd kurwa, co to za kamuflaż 🤣🤣 ale ważne, że telefon zachodni jest, biała suknia zachodnia jest, z tyłu architektura zachodnia jest.
Cywilizacja zachodnia jest potężna, moi mili, i arab uznaje jej wyższość
2 notes · View notes
kronika-ilustrowana · 1 year ago
Text
Tumblr media
11 notes · View notes
black-rose-666 · 1 year ago
Text
Gdy cie ujrzałem nie mogłem się na ciebie napatrzeć
Wyglądałaś niczym królowa w purpurowej sukni
Gorset podkreślał twą talię
Twe czarne włosy kołysały się z twym chodem
Zaprosiłem cie do tańca
do tej pory czuje ciepło twych rąk
I twój wzrok gdy piłaś wino przy stole
1 note · View note
militanikonorov · 1 month ago
Text
Tumblr media
Dół sukienki jest rozkloszowany, z praktycznymi kieszeniami, co dodaje jej swobody i funkcjonalności. To doskonała kreacja na wiele okazji – od formalnych spotkań po wieczorne wyjścia. Sukienka jest nie tylko stylowa, ale również wyjątkowo komfortowa.
0 notes
chichotka · 2 years ago
Text
Wczoraj byliśmy na domówce u znajomych, ale z godziną policyjną, bo #przystojniak na pokładzie 😉
Na miejscu zapoznaliśmy znajomych znajomych też z takim bobasem.
I gadka szmadka wyszło w praniu, że oni też się starali, ale dużo dłużej niż my. Pomyślałam sobie mamy podobne przeżycia, poczucie humoru może być z tego fajna znajomość. Jednak po pół godziny czar prysł.
Jak usłyszałam, że fajnie, że się udało jednak owa mama myślała że jej suknia ślubna będzie znów ubrana... albo że jest tyle ładnych ubranek i rzeczy dla dziewczynek ona właśnie falbanki chciala wybierać, a dla chłopców to bida... 🤯
Nigdy nie zrozumiem takich ludzi, ja to się cieszyłam że się udało i że dziecko jest zdrowe!
Po czym zaczęło się porównywanie. Nasz to już próbuje chodzić bez trzymania i mówi to, to i tamto, a przecież jest młodszy o 3 tygodnie.
Aż cisneło się na usta, a Ty niby jesteś starsza odemnie o 3 lata, powinnaś być mądrzejsza, bardziej doświadczona, a jednak umysłowo lata świetlne za mną 🤦‍♀️
Dzięki #przystojniakowi szybko obraliśmy kierunek dom, na szczęście.
17 notes · View notes
smakizycia · 11 months ago
Text
idealna suknia ślubna !!!
Tumblr media
• Wedding Dress.
Date: Summer 1939
Designer: Madeleine Vionnet
Medium: Satin crepe, inlays.
986 notes · View notes
lokiscoffee · 3 months ago
Text
Banita Koronny, rozdział 1.
Było już późno, gdy szukałam schronienia wśród wąskich, brudnych uliczek miasteczka. Ciemność zdawała się otaczać każdy dom i budynek, zamykając je jak w klatce – drzwi były szczelnie zasunięte, okna zasłonięte grubymi, zniszczonymi zasłonami. Sunęłam cicho, pilnując, by turkusowa peleryna szczelnie okrywała moje ciało, a kaptur osłaniał twarz. Mimo starań, by nie zwracać na siebie uwagi, trudno było ukryć, że długa suknia, choć pozbawiona zdobień, była wykonana z materiału znacznie lepszego niż ubrania przeciętnego mieszkańca.
Po chwili mój wzrok przyciągnęło ciepłe światło, wydobywające się zza uchylonych drzwi jednej z tawern – najwyraźniej jednej z ostatnich, które były jeszcze otwarte o tej porze. Przystanęłam na moment, obserwując budynek z dystansu, a potem powoli ruszyłam w jego stronę. Stawiałam ciche kroki, a z każdym wyczuwałam coraz więcej zapachów unoszących się w powietrzu – woń przypalonego mięsa, rozlanego piwa i coś jeszcze, ostry, piekący zapach, zapewne taniego tytoniu.
Wnętrze tawerny uderzyło jaskrawym światłem i kakofonią dźwięków. Głośne rozmowy mieszały się z wybuchami śmiechu, a podłoga drżała od ciężkich kroków i uderzeń kufli o drewniane blaty. Tawerna była zatłoczona – tłum, w większości złożony z mężczyzn o ogorzałych, zarośniętych twarzach, stał w zwartym kręgu w centralnej części pomieszczenia. Część parkietu była wyraźnie wyznaczona jako ring – przestrzeń, w której tłum gromadził się, by oglądać brutalne, nielegalne walki.
Na środku ringu dwóch mężczyzn mierzyło się wzrokiem, podczas gdy reszta sali wiwatowała i krzyczała w podekscytowaniu. Jeden z nich, szeroko zbudowany i cięższy, z głową ogoloną do skóry, miał w spojrzeniu zimne, wyrachowane okrucieństwo. Był już lekko poobijany, na jego twarzy widniała świeża szrama, ale wyglądał na gotowego, by walczyć do upadłego. W dłoni zaciskał pięść, zaciśnięte wargi drgały, jakby w milczącym wyzwaniu rzucanym przeciwnikowi.
Drugi mężczyzna, wyraźnie bardziej wysportowany, wyróżniał się w tłumie swoją surową determinacją i niebezpiecznym spokojem. Miał szczupłą, umięśnioną sylwetkę i twarz o ostrych rysach, którą znaczyły siniaki oraz brud – ślady minionych starć. Jego oczy były skupione, niemal przenikliwie spokojne, jakby dokładnie przewidywał każdy ruch przeciwnika. Wyglądał jak ktoś, kto pasowałby raczej do mrocznych zakamarków miasta niż na królewski dwór, do którego byłam przyzwyczajona. Był bez koszulki, odsłaniając twardą, umięśnioną klatkę piersiową i ramiona pokryte drobnymi zadrapaniami i siniakami, które nosił jak odznaki bojowe. Jego skóra była przybrudzona, a napięte mięśnie mówiły jasno, że życie, jakie prowadzi, wymaga siły i wytrwałości. Brązowe spodnie, nieco zniszczone i przetarte, pozwalały na swobodę ruchów. Pas z solidnej skóry oplatał biodra. Mocne buty, choć proste, miały grubą podeszwę i były odporne na różne trudności, jakie przynosiła walka. Mężczyzna wyglądał na kogoś, kto nie znał strachu i kto przetrwa wszystko, co przyniesie los. Długie, ciemnobrązowe włosy sięgały ramion, lekko kręcone i potargane, jakby ułożyły się przypadkiem w czasie walki. Oczy lodowato niebieskie zdawały się przenikać na wylot, chłodne i nieustępliwe – wyraziste i pełne determinacji, a jednocześnie sugerujące, że ten człowiek w każdej chwili mógłby rozpętać kolejną burzę.
Choć widać było na nim oznaki wyczerpania i trudów życia w takim miejscu, każdy jego ruch był precyzyjny, a każdy krok świadczył o sile, którą potrafiłby użyć, by w jednej chwili zakończyć starcie.
Obserwując tę scenę spod kaptura, weszłam cicho, nie rozglądając się zbytnio, chcąc uniknąć zwrócenia na siebie uwagi. Starałam się nie wdychać zbyt głęboko, jednak zapach alkoholu i przypraw mieszał się z duszącym dymem. Na chwilę zasłoniłam nos rękawem, z trudem powstrzymując kaszel. Ostrożnie ruszyłam przez tłum w stronę baru. Palcami lekko poprawiłam kaptur i spuściłam wzrok, starając się, by wyrafinowane ruchy nie zdradzały mojego pochodzenia – każdy gest był wyważony i ostrożny, chcąc wtopić się w otoczenie. Już miałam zagadnąć barmana, gdy zamieszanie sprawiło, że odwróciłam wzrok znów w kierunku ringu. Pięść niebezpiecznie spokojnego wojownika wystrzeliła naprzód, z brutalną siłą trafiając przeciwnika, tłum wybuchnął jeszcze większym wrzaskiem, podgrzewając atmosferę w dusznej tawernie. 
Za masywnym drewnianym kontuarem stał barman – imponującej postury mężczyzna, który wydawał się niemal jednym z filarów tego miejsca. Miał ponad pięćdziesiąt lat, a ciemne włosy, zaczynające już siwieć przy skroniach, nadawały mu groźnego, surowego wyglądu. Gęsta, nieco zmierzwiona broda okalała jego żuchwę, dodając twarzy jeszcze więcej srogości i dystansu. Potężne ramiona wystawały spod podwiniętych rękawów z widocznym, ciemnym owłosieniem, poruszały się zwinnie, gdy w dużych dłoniach trzymał szklankę, którą przecierał z niezwykłą starannością, choć większość gości i tak nie zwróciłaby uwagi na czystość szkła. Jego ruchy były pewne i rutynowe, a spojrzenie przenikliwie obserwowało tłum, choć w jego oczach malował się już pewien rodzaj obojętności, wynikający z lat spędzonych w tej dusznej, zadymionej przestrzeni. Barman był przyzwyczajony do widoku krwi na podłodze, do szorstkich rozmów i do pijackich wrzasków – nic nie robiło na nim większego wrażenia. Dla niego tawerna była jego królestwem, a on sam sprawował w niej niekwestionowane rządy. Obdarzył zakapturzoną mnie krótkim spojrzeniem. Byłam niska i wcześniej nie widział całości mojego ubioru, więc w pierwszej chwili pomyślał, że jestem nastoletnim chłopcem i tak właśnie mnie zaadresował.
– To nie miejsce dla ciebie, chłopcze… – burknął. 
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Moje zachowanie zdradzało zagubienie, albo po prostu brak komfortu z powodu przebywania w takim miejscu.
– Dobry wieczór, czy mogłabym dostać coś ciepłego do jedzenia? Mam pieniądze, mogę zapłacić.
Barman już miał odburknąć, że kuchnia jest zamknięta od kilku dobrych minut, jednak zatrzymał się w pół ruchu i spojrzał na mnie. Widział moje delikatne ręce odchylające poły peleryny i sięgające do saszetki na biodrze. Wyciągnęłam dwie złote monety, po czym położyłam je na blacie. W pierwszej chwili ewidentnie nie mógł uwierzyć swoim oczom, które rozszerzyły się na widok monet. Odłożył powoli szklankę na bok. Nie, nie był pazerny, nawet nie chciał tych monet. Rozejrzał się szybko, czy ktokolwiek obserwuje, po czym przykrył monety dłonią i przesunął je po blacie w moim kierunku, nachylając się nad blatem.
– Panienka schowa te pieniądze. Poza tym to za dużo. Niech panienka zapłaci normalnie.
– Normalnie? – spojrzałam na niego pytająco, więc westchnął, na moment rzucając wzrok na wnętrze tawerny.
– Rozumiem, czyli srebrników, panienka nie ma. Wciąż nalegam, aby panienka schowała te monety. To miejsce nie jest odpowiednie na obnoszenie się bogactwem.
Znów westchnął, patrząc gdzieś w przestrzeń, po czym rozkazał, abym poczekała i zniknął za drzwiami kuchni. Już miałam schować monety do saszetki, jednak zatrzymałam się. Jedną wciąż trzymałam w palcach. Przecież barman chciał mnie zbyć, a jednak okazał dobroć. Należy mu się zapłata. W tym momencie moje myśli przerwał dobiegający się z głębi tawerny nagły wrzask tłumu, gdy jeden z walczących na ringu mężczyzn padł na deski – nieprzytomny, z rozluźnionymi rękami i twarzą zanurzoną w cieniu. Cisza trwała tylko ułamek sekundy, a potem wybuchła kakofonia okrzyków, wiwatów i przekleństw. Mężczyźni tłoczący się wokół ringu podnieśli w górę ręce, krzycząc, klepiąc się nawzajem po plecach w podekscytowaniu. Było jasne, że to zwycięzca wzbudził ich entuzjazm – walczący o surowym spojrzeniu, który nawet nie dał przeciwnikowi szansy na próbę rewanżu.
Zwycięzca odetchnął głęboko i spojrzał z góry na pokonanego, z kamiennym wyrazem twarzy. Brud i siniaki pokrywały jego skórę, lecz jego wyraz był nienaruszony – jedynie chłodne, lodowate oczy zdradzały w nim napiętą koncentrację i bezwzględną determinację, która jeszcze tliła się w jego spojrzeniu. Włosy miał zmierzwione, jakby nie miał czasu, by się nimi przejmować, a krew – być może jego własna, być może przeciwnika – znaczyła mu skórę przy obojczyku. Wyglądał jak ktoś, kto przeszedł przez niezliczone starcia, ale nie stracił ani odrobiny siły.
Nie minęła chwila, gdy na ring wszedł kolejny wojownik – potężnie zbudowany, z ramionami szerokimi jak kłoda drzewa i twarzą skrytą za brodą. Tłum zamilkł na moment, obserwując nowego przeciwnika, który wydawał się pewny siebie i niemal drwiący, z iskrą zaciętości w oczach. Napięcie w pomieszczeniu wzrosło, gdy mierzyli się wzrokiem. Tłum wstrzymał oddech, przygotowując się na kolejne starcie – jedno z tych, w których nikt nie był pewien, czy zakończy się szybkim nokautem, czy zaciętą walką do ostatniego tchu.
Dwaj mężczyźni ruszyli na siebie niemal równocześnie, każdy ruch pełen napięcia i gotowości do ataku. Ich kroki były szybkie, ale wyważone, a wzrok – skupiony wyłącznie na przeciwniku, jakby cały świat poza nimi przestał istnieć. Krążyli po ringu, jak dwa drapieżniki szukające słabego punktu.
Pierwszy cios należał do nowego wojownika, który rzucił się naprzód z brutalną siłą, wyprowadzając szeroki zamach w stronę twarzy przeciwnika. Ten jednak błyskawicznie uskoczył. Cios przeciął powietrze, a mężczyzna stracił równowagę na ułamek sekundy – i to wystarczyło. Zwycięzca poprzedniej potyczki, wykorzystując moment zawahania, zbliżył się błyskawicznie i wyprowadził szybki, precyzyjny cios w żebra przeciwnika. Z satysfakcją usłyszał krótki, zdławiony jęk bólu.
Nie dał mu czasu na odpoczynek. Kolejny cios trafił w ramię wojownika, który instynktownie zasłonił twarz. Wyraźnie oszołomiony, przeciwnik sięgnął do przodu, próbując złapać go w mocnym chwycie, jednak ten, z gracją niemal kociej zwinności, wyślizgnął się z uścisku. Odbił się do tyłu, jednocześnie podciągając pięść i czekając na odpowiedni moment, by wymierzyć kolejny cios.
Walka zaczynała nabierać tempa, a rywal, z coraz bardziej rozwścieczoną miną, próbował zmusić przeciwnika do defensywy, atakując szybko i z dużą siłą. Parę razy dosięgnął go, zadając mu mocny cios w bok, który zmusił go do cofnięcia się o krok, a potem jeszcze jeden w ramię. Wydawało się, że siła przeciwnika była nie do przecenienia, ale mężczyzna o lodowym spojrzeniu pozostał niewzruszony. W jego oczach wciąż tliła się chłodna determinacja – wiedział, że tylko czeka na błąd przeciwnika.
Gdy wojownik kolejny raz zaszarżował, ten, przewidując ruch, schylił się w ostatniej chwili, unikając wymachu, i błyskawicznie zaatakował – lewą pięścią wymierzył cios w szczękę, a zaraz potem prawą posłał kolejne uderzenie, które trafiło prosto w skroń. Przeciwnik zachwiał się, a tłum zawył z ekscytacji.
Zanim wojownik zdążył się otrząsnąć, mężczyzna zwinął się do ostatniego, decydującego ciosu – celnego, mocnego uderzenia w klatkę piersiową. Przeciwnik wydał głuchy jęk i osunął się na kolana, a potem padł na deski. Tłum ryknął z radości, wznosząc okrzyki na cześć zwycięzcy, który zmęczony, ale niepokonany, wziął głęboki oddech, spoglądając chłodno na swoją pracę.
Podczas tej walki, barman zdążył wrócić, oferując mi ciepłą miskę zupy oraz kromkę chleba. Siedziałam przy blacie, czując ulgę, gdy zapach zupy dotarł do moich nozdrzy. Od razu wzięłam łyżkę i zaczęłam jeść.
– Dziękuję – powiedziałam, czując, że to byłoby nieuprzejme nie wyrazić wdzięczności.
On jedynie mruknął, ale po jego oczach widziałam, że nie jest tu przyzwyczajony do słuchania podziękowań. Zastanowiłam się przez chwilę, a potem wyciągnęłam dłoń, w której trzymałam monetę i położyłam ją na stole.
– Proszę, niech pan to przyjmie. Za pańską życzliwość.
On tylko spojrzał na monetę, a jego twarz zmieniła wyraz – przez chwilę wydawało się, że jest zirytowany, a może nawet urażony. Uniósł brew i potrząsnął głową.
– Zatrzymaj to, panienko – mruknął, przesuwając monetę z powrotem w moją stronę. – Nie potrzebuję złota za talerz zupy. Już mówiłem, że to za dużo, a podejrzewam, że srebrnych nie posiadasz.
– Ale okazał mi pan dobre serce – nalegałam, patrząc mu prosto w oczy. – To drobna zapłata, a tawerna... z pewnością przyda się jej każda pomoc.
Patrzył na mnie przez moment, jakby oceniając, czy warto wdawać się w dalszą rozmowę. Westchnął i w końcu wzruszył ramionami.
– Reginald – poprawił mnie. – Nie "pan". A tawerna... cóż, nie jest tu łatwo, ale jakoś sobie radzę.
– Miło cię poznać, Reginaldzie – powiedziałam z lekkim uśmiechem, widząc, że się rozluźnił. – Mirella. I mówiłam poważnie o tej pomocy. Widzę, że to miejsce ma dla ciebie znaczenie.
– Może tak – odpowiedział, wzruszając ramionami, jakby nie chciał wdawać się w szczegóły. – Ale pieniądze to nie wszystko, a w tawernie cenię przede wszystkim ludzi, którzy nie próbują mnie przekupywać.
Zmarszczyłam na niego czoło, biorąc kolejną łyżkę zupy do ust. Nie zamierzałam tak łatwo rezygnować.
– Proszę, Reginaldzie. To nie przekupstwo – odparłam miękko. – Po prostu doceniam twoją dobroć. Nieczęsto spotyka się takich ludzi.
Westchnął, jakby zmęczony całą sytuacją, i po chwili sięgnął po monetę, biorąc ją do ręki z lekkim zawahaniem.
– Skoro tak bardzo ci na tym zależy… – Przewrócił ją w palcach, po czym schował do kieszeni fartucha. – Ale nie martw się, wydam ją na tawernę, a nie na żadne… osobiste przyjemności.
Uśmiechnęłam się lekko, wiedząc, że to było dla niego pewne ustępstwo, nawet jeśli odrobinę mu to doskwierało.
– Dziękuję – powiedziałam cicho.
Reginald skinął głową, a potem odwrócił się, widząc, że ktoś podchodzi do baru. Był to mężczyzna, który przed chwilą wygrał walkę, nieco brudny i posiniaczony tu i tam, o wyrazie, jakby był zirytowany lub zmęczony. Opierał się o kontuar, nieco znużony, jakby szukał chwili wytchnienia.
– Butelkę wody – mruknął mężczyzna o nieco ochrypłym głosie, biorąc koszulę spod lady. Najwidoczniej Reginald też przechowywał jego rzeczy. 
Reginald tylko skinął głową, odwrócił się i sięgnął po pełną butelkę z półki. Bez słowa postawił ją na blacie, podczas gdy wojownik starał się wytrzeć swój tors z potu, krwi i całego brudu po kilku walkach, które stoczył. Ewidentnie te dwie nie były jedynymi tej nocy. Nie pierwszymi i prawdopodobnie nie ostatnimi.
1 note · View note