#słoneczne
Explore tagged Tumblr posts
Text
New Post has been published on Budowa i remont
New Post has been published on https://remont.biz.pl/ogrod/jak-podgrzac-wode-w-basenie-ogrodowym-najlepsze-metody-na-komfortowa-kapiel/
Jak podgrzać wodę w basenie ogrodowym? Najlepsze metody na komfortową kąpiel.
Jak podgrzać wodę w basenie ogrodowym? Najlepsze metody na komfortową kąpiel.
Cieszenie się własnym basenem ogrodowym to prawdziwa przyjemność, szczególnie podczas gorących letnich dni. Jednak zimna woda może skutecznie zniechęcić do kąpieli. Z tego powodu wiele osób zastanawia się, jak szybko i efektywnie podgrzać wodę w basenie. W tym artykule przedstawiamy najlepsze metody na podgrzewanie wody w basenie ogrodowym, w tym zarówno domowe sposoby, jak i gotowe urządzenia.
#basen ogrodowy#kolektory słoneczne#komfortowa kąpiel#ogrzewanie basenu#podgrzewacze elektryczne#podgrzewanie wody w basenie#pompy ciepła
0 notes
Text
Halo słoneczne . Łuk okołohoryzontalny / Sun halo . Circumhorizontal arc
9 09 2023
#Halo słoneczne#nature#Łuk okołohoryzontalny#Circumhorizontal arc#sun halo#sky#niebo#astro#gosia m photo#gosia m#natura
0 notes
Text
Stolik Tarida Tab Solar – wprowadź magiczny nastrój do swojego ogrodu dzięki marce New Garden
Stolik Tarida Tab Solar od New Garden to doskonałe rozwiązanie do wyposażenia każdego miejsca w niepowtarzalny nastrój. Oświetlenie LED w konfiguracji kolorystycznej RGB (259 kolorów) + sterowanie pilotem to sposób na stworzenie magicznej aurze i przyciągnięcie uwagi każdego domownika. Stolik wyposażony jest w system Solar Smarttech, czyli źródło zasilania w postaci paneli słonecznych, które zapewniają wydajność i wysokie osiągi. Dodatkowo można wsypać lód i zrobić z niego piękny, świecący cooler na napoje lub inne przekąski. New Garden to hiszpańska marka, która od ponad 20 lat oferuje wysokiej jakości meble i lampy ogrodowe. Opracowują one kolekcje mebli, które łączą ze sobą nowoczesne formy i funkcje, dzięki czemu są one idealne do każdego ogrodu i tarasu. Meble te są odporne na działanie czynników zewnętrznych w postaci deszczu, wysokiej temperatury czy promieni UV i posiadają klasę szczelności IP65. New Garden produkuje różnego rodzaju meble ogrodowe w wersjach zarówno stacjonarnych, jak i przenośnych. Wszystkie meble są wyposażone w systemy do regulacji i sterowania, aby zapewnić komfort i maksymalny komfort użytkowania. Produkty New Garden są dostępne w różnych stylach i kolorach, dzięki czemu można je dostosować do każdego wnętrza.
#New Garden#Tarida Tab Solar#meble ogrodowe#stolik Tarida Tab Solar#oświetlenie LED#RGB 259 kolorów#sterowanie pilotem#Solar Smarttech#panele słoneczne#wydajność#wysokie osiągi#wsypać lód#cooler na napoje#20 lat#nowoczesne formy#funkcje#odporność na działanie czynników zewnętrznych#deszcz#wysokie temperatury#promienie UV#klasa szczelności IP65#systemy do regulacji#różne style#kolory.
0 notes
Text
Ekologiczne i funkcjonalne oświetlenie ogrodowe - Greta Solar od firmy New Garden
Nowoczesne oświetlenie w ogrodzie jest coraz bardziej popularne, a producenci starają się dostarczać nam coraz lepsze i ciekawsze rozwiązania. Przykładem takiego rozwiązania jest lampa ogrodowa Greta Solar od hiszpańskiej marki New Garden. Greta Solar jest w pełni wykonana z materiału pochodzącego z recyklingu oceanicznego i charakteryzuje ją oryginalny design oraz wysoka funkcjonalność. Zastosowane materiały dają nam możliwość modyfikacji lampy zgodnie z naszymi potrzebami. Dodatkowe elementy montażowe pozwalają na wykorzystanie Greta jako kinkietu, lampy podłogowej, biurkowej lub oświetlenia ogrodowego. Nowością wśród oświetlenia ogrodowego Greta jest automatyczny oraz ręczny tryb włączania. Źródło światła to LED, a źródłem zasilania może być zarówno MicroUSB, jak i panel solarny. Przy pełnym naładowaniu baterii możemy cieszyć się do 30 godzin światła. Temperatura barwowa wynosi 3000K, a moc maksymalna to 7,5W. Klasa ochrony IP to 65. Producent zapewnia również wysoką jakość wykonania - dzięki wykorzystaniu trwałych materiałów czas użytkowania Greta może przekroczyć 25000h. Rozmiar lampy to 16,5 cm x 25 cm, a waga netto to 0,7 kg. Lampę otrzymujemy w eleganckim opakowaniu o wymiarach 23,5 cm x 22 cm x 16,5 cm. Hiszpańska marka New Garden specjalizuje się w produkcji ekologicznego, funkcjonalnego i trwałego oświetlenia. Przez lata swojego istnienia, firma dostarczyła szeroki wybór mebli i akcesoriów, z których wszystkie tworzy wysokiej jakości materiały. Zatrudnia ona różnorodny zespół inżynierów, technologów i projektantów, którzy tworzą niezwykłe produkty, które łączą w sobie estetykę i energooszczędność. Firma od samego początku stara się wspierać ekologiczne technologie, takie jak elementy świetlne LED, oświetlenie solarnie i panele słoneczne. Greta Solar to tylko jeden z przykładów nowoczesnego i trwałego oświetlenia, które oferuje firma New Garden. Lampa ta w połączeniu z wyjątkowym designem i wysoką funkcjonalnością, stanowi doskonałą inwestycję na lata.
#oświetlenie ogrodowe#Greta Solar#New Garden#LED#źródło światła#MicroUSB#panel słoneczny#temperatura barwowa#moc maksymalna#klasa ochrony IP#materiały#modyfikacja#elementy montażowe#tryb włączania#oświetlenie solarnie#panele słoneczne#ekologiczne technologie#estetyka#energooszczędność#wysoka jakość wykonania#czas użytkowania#wymiary#waga#recykling oceaniczny
0 notes
Text
Czułem się jak ćpun mając okulary słoneczne gdy jest ciemno, tylko że ja ukrywałem oczy z powodu płaczu nie narkotyków
#cytaty#cytat o życiu#cytat dnia#uczucia#polski cytat#smutny cytat#moj cytat#mój cytat#ból#ból życia
70 notes
·
View notes
Text
Jakieś porady co zrobić jak jakaś laska ma do mnie problem, którego nie chce nawet wyjaśnić i się na mnie patrzy jakby miała porażenie słoneczne?;
#lekkie motylki#motylki any#bede motylkiem#będę motylkiem#az do kosci#chce byc lekka jak motylek#chudej nocy motylki#motylki blog#blogi motylkowe#motylki
28 notes
·
View notes
Note
Hej, jak odczuwasz dzisiejszą pogodę? Wolisz lato czy jesień?
Hej, dzisiejszą pogodę odczuwam dobrze, mimo że jest chłodno. Lubię lato za długość dnia, za piękne słoneczne dni. Nie przepadam za upałami. Jesień uwielbiam za kolory liści na drzewach, mgliste dni, niższe temperatury. Ale brakuje mi kilku godzin słońca.
A ty wolisz lato czy jesień? Jak odczuwasz dzisiejszy dzień?
Przepraszam za to że dopiero odpowiadam na to pytanie.
Dziękuję za pytanie. Miłego dnia/ wieczoru ☺️🌻
12 notes
·
View notes
Text
Aleksandra
Canon EOS R6, TAMRON SP 70-200mm F/2.8 Di VC USD A009
[EN] Aleksandra. This is one of the nicer sessions that ages well. The photos bring back good memories. And that warm, sunny afternoon.
[PL] Aleksandra. To jedna z fajniejszych sesji która dobrze się starzeje. Zdjęcia przywołują fajne wspomnienia. No i to ciepłe, słoneczne popołudnie.
#photography#fotografia#photographer#photo blog#mazury#photographers on tumblr#portrait#kobieta#portret#dziewczyna
8 notes
·
View notes
Text
11 kwietnia 2024
W końcu zielono. 2 dni były tak ciepłe,że nie było wiadomo czy to wiosna czy lato 😍 Zdecydowanie jestem na baterie słoneczne i jak zabraknie słońca,nie mam energii do niczego.
Święta spędziliśmy u rodziny męża. Było miło :) Zawiozłam do teściowej jajka faszerowane i dwie sałatki, smakowały 🤭
Mamy wycenę na jedną z łazienek i meble w kuchni. Realizacja nie wiadomo kiedy. Powoli do przodu.
17 notes
·
View notes
Text
Gdyby niebo było zawsze słoneczne wszystko, by umarło muszą pojawiać się burzę, aby coś żyło. Nie naprawisz wszystkiego nic nie robiąc. Nie próbując nic z czasem o tobie zapomnę.
— 150
#koniec#cytat#cytat dnia#polskie cytaty#cytat o cierpieniu#rzeczywistość#życie#jesień#smutek#narkotyki#przemyślenia#mam dosyć#ludzie to kurwy#smutne życie#tęsknota#ból istnienia#obojętność#brakuje mi ciebie#Moje mysli#mam dość#chcę do ciebie#kocham cię#tylko ty#tylko on#nie kochana#chce byc kochana#tylko ciebie chcę#cytatowo#cytat z rapu#cytat o miłości
29 notes
·
View notes
Text
Wrażenia o relacjach, trochę impresji z życia i na koniec o książce; 11-04-2024
Nadal nie mam czasu. Jestem w takim niedoczasie, że nie mam czasu na kontakt z bliskimi, nie mam czasu na przeglądanie SM (wczoraj pierwszy raz od kilku tygodni coś tam przeczytałam, zobaczyłam co u znajomych się dzieje). Nie mam też czasu czytać wpisów na tumlerze. :( Strasznie tęsknie za bliskimi. Za wami też - dekadę życia z Wami żyję.
Wczoraj robiłam pracę na konkurs i okazało się, że DUPA. Że muszę wszystko spruć i robić od nowa (tkam trochę, a trochę haftuję). Jestem taka zmęczona i zniechęcona... Ech. No ciężko mi dziś.
Weszłam w pobieżną wymianę "co u ciebie?" z kilkoma koleżankami/przyjaciółkami przed snem. No i konkluzja jedna: tęsknię za Tobą, musimy się spotkać.
Tylko chyba dopiero w sierpniu, bo po prostu nie mam czasu... Ech.
Zastanawiam się czy w ogóle cisnąć to tkanie/haftowanie na konkurs? Pracę trzeba zgłosić do jutra, a ja jestem w lesie. Myślałam, ze to szybciej pójdzie, że najcięższą pracę mam za sobą (tj. zbieranie surowców na farbowanie lnu, przygotowywanie kąpieli barwiących, suszenie, impregnowanie itp. Teraz, kiedy mam materiały w kolorach, które chciałam uzyskać myślałam, że wykonanie z nich obrazu to będzie pestka! Ale nie jest to pestka, niestety. Z jednej strony uważam, że tygodnie (!) przygotowywań zasługują na to by powalczyć o wykonanie tej pracy na konkurs. Z drugiej strony: czuję presję i ciśnienie w obszarze, który nie jest ani pracą zaliczeniową na studia nr 1, ani na studia nr 2 - że zaangażowałam się w ten konkurs tylko dlatego, że chcę zawalczyć o stypendium naukowe w październiku.
No i chyba w końcu dziś dostanę okres - bałam się, że spóźni się koncertowo i dostanę plamienia dokładnie w trakcie urlopu, kiedy planuję moczyć dupę w basenie i nagrzewać panele słoneczne. Boli mnie cholernie. I chce mi się spać. I nie chce mi się tkać.
No i właśnie - szef dał mi ten urlop, w końcu odpisał.
Dziś po pracy lecę na mani i pedi, a potem od razu na spotkanie z przyjacielem, który potrzebuje wsparcia - a za którym tęsknię, bo nie widziałam go od wieków. Cieszę się na to spotkanie i zarazem czuję STRES, że wszystkie moje plany są jak upakowany Tetris.
Ech.
Jeszcze z takich fajnych rzeczy, które wyniknęły z powodu moich wczorajszych sentymentów do zdolnych znajomych, których nie mam czasu spotkać na żywo:
1 zostałam wciągnięta jako królik doświadczalny na fajny zabieg w maju, nie mogę się doczekać!
2 zostałam zaproszona na szkolenie w Łodzi (ale skorzystam najwcześniej w sierpniu xD, bo po prostu nie mam czasu),
3 znowu z moją kumpelą ze studiów wpadłyśmy na NOWY ZAJEBISTY POMYSŁ względem naszego wspólnego projektu - co mnie samą zachwyca, bo z tą dziewczyną mam taką synergię, tak bardzo nakręcamy się wzajemnie i tak fajnie się rozumiemy, że powoli nasz projekt zaliczeniowy zmienia się w akcję społeczną, a może się zmienić nawet w biznes w niedalekiej przyszłości (nie wiem czy ona to widzi, ale dla mnie to się robi coraz bardziej klarowne. Tylko musimy w końcu zacząć realizować ogrom naszych wspólnych GENIANLNYCH pomysłów xD - a póki co jesteśmy rozdrobnione między zaliczenia bieżące i rozmowy o naszych zajafkach. W ogóle to też jest fajne - laska jest ode mnie o 15 lat młodsza, ale ma podobne zainteresowania, podobne przemyślenia. Wiadomo: są obszary w których czuję różnicę wieku, to oczywiste i jest we mnie masę akceptacji wobec tego. Zresztą ona też to widzi i docenia, powiedziała mi to ostatnio przy kawusi. Ale coraz częściej wymieniając ważne informację dotyczące realizacji pracy zaliczeniowej nagle odpływamy w rozmowie o fabule anime czy o tym jak beznadziejnie gra się w jakąś grę - i ja i ona jesteśmy co rusz zdziwione, że tej drugiej nie tylko nie trzeba tłumaczyć co to za gra, ale, że ta druga zna świat i grała/oglądała wspominane dzieło kultury. To jest strasznie fajne! I się tym jaramy!)
4 poryczałam się ze wzruszenia po rozmowie z moją szwagierką. xD Serio. Było bardzo uczuciowo, powiedziała mi tyle fajnych rzeczy od serca, że po prostu łezka w oku się zakręciła. Potem również ze wzruszenia poryczałam się czytając wiadomości od przyjaciółki, za którą tęsknię, a która teraz przeżywa rozkwit kreatywny (a mnie jara byciem świadkiem tego rozwoju, tak się cieszę, że odnajduje swoją drogę wyrazu - wiem, że wiesz, że chodzi o Ciebie ;) ). Poryczałam sobie do ekranu telefonu czują olbrzymią tęsknotę za osobami z którymi od lat buduję relację. Wdzięczność!
5 dowiedziałam się, że kogoś zainspirowałam do działania. WOW!
6 zostałam znowu zaproszona do pozowania do fotografii w charakterze modelki, ale chyba będę miała na to czas nie wcześniej niż w lipcu... Ale to bardzo miłe. Chyba muszę serio znaleźć czas by założyć portfolio modelkowe gdzieś w sieci, bo lubię to robić. Nie pamiętam gdzie się takie zakłada...?
7 wpadłam na kolejne pomysły z flash fiction i spisałam drafty, ale teraz muszę te drafty obrać ze zbędnych słów i ubrać we właściwie. Ale tak by nie przedobrzyć. Kurcze, to naprawdę jest literackie wyzwanie.
Ech. Idę haftować/tkać dalej. Cały dom śmierdzi mi lnem (w zeszłym tygodniu utkałam jedną z moich prac na konkurs z czystych włókien lnianych; wygląda niesamowicie, serio, ale jebie w całym domu stodołą), nie mówiąc o tym, że wygląda tu, jakby jebnął we wnętrzu piorun kulisty, bo musiałam gdzieś te farbowane włóczki i tkaniny suszyć. Ech...
Chcę urlopu.
A! Jeszcze coś!
Kurcze! Bym zapomniała. Znowu!
Otóż jak byłam w najgorszym okresie życia, jakąś dekadę temu, gdy moi rodzice już odbijali się od śmierci i znajdowali w sobie wolę walki do życia po wypadkach; gdy ja sama próbowałam wrócić do gwałtownie przerwanego życia studentki, a gdy walnęła we mnie czarna dziura depresji, gdy już byłam po najgorszym, najniższym momencie tego stanu i gdy powolutku odzyskiwałam wolę życia zdając sobie przy tym sprawę jak bardzo nie wiem już kim jestem, czego chcę i do czego dążę, o czym marzę itp - wtedy kiedy wracała zdolność szukania rozwiązań na te wszystkie pytania (a które - tak w ogóle - już wtedy niepostrzeżenie przeobraziły się w pytania, w ciekawość z ze znakiem "?" na końcu każdego, przestały być obecne w mojej głowie w takiej formie jak wcześniej: pogrążających w niebycie stwierdzeń o bezsennie i bezcelowości mojego istnienia) i kiedy odkrywałam, że jestem się w stanie skupić na czytaniu książek - byleby niezbyt ambitnych, zapewniających rozrywkę, eskapizm, wtedy trafiłam na "Odnaleźć swą drogę" Aleksandry Rudej (dzięki forum literackiemu, dzięki poznanej tam wówczas nastoletniej amatorce tłumaczeń Kuszumai z Podlasia, która operowała słowem i humorem tak zwinnie, że mam nadzieję, że teraz na tym zarabia jako dorosła kobieta).
Z uwagi na to, że sama właśnie wtedy próbowałam odnaleźć swą drogę, a opowiadania były absurdalne, humor czerpał garściami z mangi i anime (i autorka tego nie kryła), a niebawem cały tom ukazał się nakładem polskiego wydawnictwa w oficjalnym tłumaczeniu - kupiłam całość i przepadłam. Bohaterka opowiadań (wszystkie układają się w spójną fabułę) to Ola, która przyjechała z małej miejscowości by uczyć się na uniwersytecie. Pierwsze zawiedzone nadzieje i zaskakujące sukcesy, pierwsze rozczarowania, odkrywanie trudów dorosłego życia, pierwsze przyjaźnie, pierwsze biznesy, studenckie imprezy i ich głupie, choć poważne konsekwencje, pierwsze miłości, pierwsze zawody i masę, ale to tony absurdalnego humoru okraszonego magią i często skąpstwem oraz próżnością głównej bohaterki.
Jedna z wielu książek, dzięki którym w tamtym okresie życia odkrywałam na nowo czym jest śmiech.
Serio.
Mam do tej pozycji sentyment.
Sama czułam się zagubiona na swoich studiach i momentami ignorancja Oli to była moja własna ignorancja wobec materiału nauczanego na uczelni. Te imprezy, miłości, zawodu, biznesy i generalnie odnajdywanie swojej drogi to było coś, co było moim udziałem. I co poważnie odciskało się na moim życiu i samopoczuciu, a do czego dzięki tej lekturze łapałam dystans.
Kudosy wobec serii, ale zdaję sobie sprawę, że nie podejdzie każdemu. Taka lektura dla rozrywki, ale nie tak naiwna i przewidywalna fabularnie jak wiele, ale to wiele obecnie wydawanych w beletrystyce książek, szczególnie tych "na lato" - nie oznacza to, że nie bywa schematyczna xD, ale to schemat bardziej rozpoznawalny czytelnikowi mangii (reverse-harem shoujio - jedna babeczka o wybuchowym temperamencie i jakiejś ambicji, a wokół niej masę facetów, którzy z różnych powodów stają się love-intrestami; a wszystko ubrane w komedię, obśmianie norm kulturowych, socjologicznych, ale też odniesienie do oczekiwań czy tęsknot pokolenia czytelników).
Ale nie o "odnaleźć swą drogę" chciałam pisać, wspominam tylko jako kontekst o co chodzi xD
Bo tak się złożyło, że kilka tygodni temu, robiąc nota bene research do projektu naukowego na studia, który muszę oddać do końca maja (serio! Szukałam opracowań naukowych na chomiku) odkryłam, że na przestrzeni ostatnich lat pojawił się tom 4 i 5 przygód Oli i jej wspólnika Otta. Szok! Ja stanęłam chyba na nieoficjalnych tłumaczeniach 3 tomu od fantastycznej Kuszumai, a tu okazuje się, że jest nawet 4 i 5!?
Niesamowite!
Mam sentyment do głupiutkiej pretekstowości tej serii powieści i pomimo fantastycznej dekoracji (Uniwersytet Magiczny) widziałąm w tym trochę bolączki mojego pokolenia. Ściągnęłam więc tom 4 i 5, tłumaczenia nieoficjalne xD (już nie tłumaczone przez Kuszumai i to niestety czuć w tekście - Kuszi potrafiła przełożyć tak na polski, że płynęło się przez tekst, ALE ofc jestem totalnie wdzięczna tłumaczką i doceniam ich pracę, totalnie super!). I jakoś tak przeczytałam opis części 5 "Nekromantka" i mnie wzięło śmiechem. Co za ironia losu!
NIE MOGŁAM UWIERZYĆ! xD
Co za zwrot akcji xD Ja, Vill, w 2024 roku wracam na studia (i to kurde, dwa kierunki na raz! xD) i jak się okazuje - bohaterka, która dekadę temu, tak samo jak ja próbowała "Odnaleźć swą drogę" - też wraca na studia!
Musiałam to przeczytać! Po prostu MUSIAŁAM!
I ponownie - bawiłam się świetnie, uśmiałam się jak jak mysz do sera. :D :D :D Próżność Oli i jej sposób rozumowania (absolutnie z dupy xD i na opak) ocierały się jak zwykle o groteskę. Autorka znowu z powodzeniem wplotła kilka całkiem celnych uwag na temat świata, ale w swój przewrotny sposób.
Czuję, że Ola i Otto (a nawet Irga i Blondas) dorastają ze mną.
A tak poza tym to mam nadzieję, że pani autorka, Aleksandra Ruda, jest cała i zdrowa, że jej bliscy są cali i zdrowi w Kijowie i że nie straci tej zdolności kreowania animę w literkach i w słowiańskiej otoczce. Ślę jej masę dobrych myśli.
9 notes
·
View notes
Text
Halo słoneczne / Sun halo 4 05 2023
1 note
·
View note
Text
Lasy i wodospady Milford Sound
22 kwietnia 2024. Fiord Milford Sound ma dwa oblicza: deszczowe i słoneczne. Owego dnia poznaliśmy to jaśniejsze z nich, co poczytuję sobie za szczęście, jako że średnio pada tam co drugi dzień. W dodatku pada niemało, bo 7 metrów słupa wody na rok, czyniąc to miejsce najwilgotniejszym spośród wszystkich zamieszkałych w Nowej Zelandii. W deszczowe dni chmury wiszą nisko i odcinają widoczność górnych partii wystrzelających z morza klifów.
Niemniej jednak liczba wodospadów, które się wtedy objawiają, jest daleko większa od tego, co nam się ukazało; podczas deszczu woda leje się huczącymi kaskadami właściwie wszędzie. To, co widać na załączonych zdjęciach jest tylko próbką tego, co Milford Sound potrafi pokazać. Po nagich, stromych skałach woda spływa błyskawicznie, tak więc już dzień po deszczu po setkach białych wstęg spienionej wody pozostaje tylko wspomnienie.
Przy wyjątkowo intensywnych opadach dochodzi do wymywania szczątkowo obecnej gleby spod korzeni drzew, osłabiając ich i tak niepewne zakotwiczenie w skalnych szparach. Następują wtedy swoiste lawiny drzewne, których przykładowy efekt widać powyżej: pas odsłoniętej skały powstał ledwie kilka lat wcześniej.
Nie chcę wcale narzekać, że było zbyt słonecznie. Przeciwnie: fantastyczna aura pozwoliła mi zrobić zdjęcia, które wciąż oglądam z zachwytem, a z których trudno jest wybrać kilka, bo żal pomijać wszystkie pozostałe. Przekazem, który chcę pozostawić jest to, że Zatokę Milforda warto zobaczyć bez względu na porę roku i pogodę.
Na zakończenie zdjęcie, na którym jednocześnie widać: morze, las deszczowy i wieczny śnieg. Podobno te trzy elementy można zmieścić w kadrze tylko w dwóch miejscach na Ziemi: tu, w Parku Narodowym Fiordland, i na Ziemi Ognistej w Chile.
P.S.: To nie jest mój ostatni reportaż z Milford Sound, zapraszam na kolejne.
2 notes
·
View notes
Text
:)
Obudziłam się o godzinie siódmej dwadzieścia. Światło słoneczne sączyło się do pokoju przez zasłony, ptaki darły się z całych sił. Przez moment miałam wrażenie, że zegar ścienny się zatrzymał, ale sprawdziłam czas w smartfonie - zgadzało się, było kilkanaście minut po siódmej. Jako że obok mnie wciąż kimał Radek, postanowiłam jeszcze nie wstawać.
A co mi tam, powyleguję się jeszcze trochę, pomyślałam. Donikąd mi się nie spieszy… Cóż, ta sprawa posiada blaski i cienie, zresztą jak większość rzeczy w życiu. Największym plusem jest, że mogę niemal dowolnie gospodarować większością dnia. Z drugiej strony… kiedy człowiek nie wie, co z tym czasem począć, może popadać w nudę, a potem w głębszego dołka… To prawdopodobnie, wierzcie mi. Staram się jednak skupiać na zaletach.
Cóż… Wygramoliłam się z kusząco miękkiej, przytulnej pościeli dopiero około ósmej. Co ciekawe, przyszło mi to bez większego trudu - jeszcze do niedawna pobudka sprawiała mi ogromny ból. Ba! Budząc się dziś, cieszyłam się wręcz, że czeka mnie dość aktywny dzień.
Tak, NIE MOGĘ SIĘ DOCZEKAĆ treningu! Mam nadzieję, że uda mi się zaliczyć godzinę na bieżni. Potem chciałabym dołożyć do tego kijki, ale wszystko zależy od pogody i od mojej kondycji. Zresztą, wczoraj wieczorem wydawało się, że jest zimno i że pada deszcz. Kiedy już opuściłam cztery ściany, okazało się, że nie jest wcale aż tak źle. Cieszyłam się, że wyszłam na spacer.
Dzisiaj prawdopodobnie będzie jeszcze ładniej, bowiem w tej chwili (a jest godzina ósma trzydzieści siedem) jest już czternaście stopni, a do tego świeci słońce. Idę więc zaparzyć solidną kawę, aby do końca się rozbudzić (chociaż kawa działa na mnie raczej usypiająco). Może przekąszę coś lekkiego i ruszę na trening. Muszę tylko uważać, żeby nie nabawić się kontuzji. No i powinnam wystrzegać się przeforsowania. Biedne są te moje stawy… Muszę im w końcu ulżyć.
Niestety, urlop Radka w kolejnym tygodniu nie wypali. Jasny gwint, a ja już się psychicznie nastawiłam… Cóż… Staram się szukać pozytywnych stron tej sytuacji: będę mogła do woli ćwiczyć przedpołudniami. Ech… Ale nic straconego generalnie, da się wziąć urlop po piętnastym lipca. Oby tylko aura wtedy dopisała (czyli żeby było nie za zimno i nie za gorąco - w sam raz). To oczywiste, że spacery z kijkami są ciekawsze od chodzenia w miejscu na bieżni - można sobie popatrzeć na świat i ludzi. No i nie idzie się wciąż równiną, napotyka się po drodze góry i doliny.
Dobry humor psuje mi też wizja zabiegu u dentysty. Naprawdę nie wiem, co począć z tą wizytą… Teraz, kiedy odstawiłam słodycze, ząb się nie odzywa. Boję się jednak, że może to być cisza przed burzą… Doprawdy, nie mam pojęcia, jak postąpić. Niby to dość błaha decyzja, wiem. Trudno jednak być rozsądnym, jeśli chodzi o wizytę u stomatologa. ;) Ze świecą szukać takiego, kto lubi siadać na fotelu dentystycznym… Lubią to chyba tylko masochiści. Oczywiście, zawsze proszę o solidne znieczulenie, żebym przypadkiem nie pogryzła dentystki. Oj, niezła ze mnie panikara… :) Jednak, jeśli przychodzi co do czego, to jestem w stanie znieść większy ból…
To na razie tyle. Obudzę się do końca (zawsze zajmuje mi to sporo czasu) i idę ćwiczyć. Tak jak wspomniałam wyżej, nie mogę się przeforsowywać. Muszę też uważać, żeby nie złapać kontuzji. Cóż… Życzę Wam zatem pomyślnego czwartku. :)
#odchudzanie#dieta#sport#trening#zdrowa żywność#fit#fitness#redukcja#motywacja#zdrowe jedzenie#zdrowie#zdrowe odżywianie#będę szczupła#nordic walking#siłownia#bieżnia#spacery#silna wola#smukła sylwetka
3 notes
·
View notes
Text
Graham Gercken - australijski malarz "Promienie słoneczne" Styl impresjonizm
15 notes
·
View notes
Text
Part of your world (Azul Ashengrotto x Reader)
Resztę oneshotów z tej i innych serii możesz przeczytać tutaj. Zajrzyj też na moje Ko-fi.
Some of these oneshots are already translated into English. You can find them here.
Dodatkowe informacje: 1. Wykorzystany cytat jest fragmentem “Małej Syrenki” Hansa Christiana Andersena w przekładzie Cecylii Niewiadomskiej.
Azul rozejrzał się po swoim warsztacie. Nie mógł powiedzieć, że się dorobił, ale w porównaniu do tego, z czym zaczynał, był to krok do przodu. Wielki kocioł jaśniał ciemnofioletowym blaskiem. Zapach mikstury dochodzący ze środka był obcy. Nieważne, ile razy ją przygotowywał, to zawsze był zapach czegoś, czego do tej pory nie doświadczył. Książki głosiły, że eliksir powinien pachnieć ziemią. Nie żeby Ashengrotto miał okazję stwierdzić, jak ona pachnie naprawdę.
Odmierzył starannie wodorosty, wlał kilka łez i dosypał zmielonych ziaren piasku z powierzchni. Zgarnął potężną chochlę i zaczął ostrożnie mieszać. Osiem macek z pewnością ułatwiało mu pracę, ale mimo to praca wymagała od niego pełnego skupienia. Był to jeden z niewielu razów w życiu, gdy nie nienawidził całkowicie swoich ramion. W końcu były przydatne.
Powoli przelał wciąż migoczącą ciecz do fiolki i zakorkował.
— Piękna noc na ucieczkę z domu! — Donośny głos sprawił, że ledwo zdążył chwycić fiolkę nim rozbiła się o skałę.
U wejścia do jaskini ujrzał [Reader]. Nie żeby spodziewał się kogokolwiek innego. To była jej przystań. Miejsce, które odkryła kilka lat temu. Do tej pory jedyną osobą, która je odwiedzała, poza nią, był on sam.
Odłożył miksturę obok zapasu innych i wyciągnął starannie przygotowaną szkatułkę, by je wszystkie pochować.
— Nic nie mówisz, Azulu. — Dziewczyna przekrzywiła głowę w ten tylko jej właściwy sposób.
Ashengrotto nigdy nie mówił za wiele. Dlatego jej zdziwienie zaskoczyło jego samego.
— Co chciałabyś usłyszeć? — odparł spokojnie.
— Nie liczy się to, co chcę usłyszeć, tylko to, co chcesz powiedzieć — stwierdziła.
Azul nic nie odpowiedział. Podkurczył jedynie ramiona bliżej siebie.
Co niby miał powiedzieć? To, co myślał? Ludzie nigdy nie chcieli słuchać tego, co rzeczywiście miał do powiedzenia. Dlatego wolał siedzieć cicho. Inaczej kończył poobijany. Jak z powodu wrednych kolegów, którzy dokuczali mu, gdy był mniejszy. Choć, gdy teraz o tym myślał, pewnie mógł ich załatwić wtedy jednym pacnięciem macki. Wolał jednak zwinąć się w kłębek, płacząc i dając się bezlitośnie kopać. Beksa. Tak wołali, gdy wił się między starą kępą wodorostów za szkołą. Słone łzy mieszały się z morską wodą. Wraz z płaczem zaś przychodził atrament. Ciemna, lepka maź, która była powodem jego największego wstydu i pojawiała się w nadmiernym stresie i smutku.
[Reader] nie śmiałaby się z niego. Logicznie myśląca część niego samego doskonale to wiedziała. W końcu widziała go już w tej najbrzydszej z możliwych postaci. Tego dnia, gdy pojawił się w tej jaskini po raz pierwszy. Jako nieproszony gość. Chlipiąc i rozsiewając atrament dookoła. Wśród mętnej i brudnej wody dojrzał blask. Jako pierwsze zobaczył łuski migoczące wszystkimi odcieniami złota. Zdające się łapać światło słoneczne docierające przez dziurę nad jego głową. Potem ujrzał syreni ogon. Coś, za co on sam dałby się w tamtym czasie pokroić. Dopiero na samym końcu ujrzał twarz. Nieco przestraszoną, ale ciekawską.
Nie, nie śmiałaby się, gdyby jej powiedział. Byłoby jej jednak przykro. A tego Azul by nie zniósł.
— Myślę o twojej wyprawie na górę — wyznał.
To nie było kłamstwo, a jedynie omijanie prawdy. Powoli stawał się w tym mistrzem.
— Będę tęsknić, ale jednocześnie jestem taka podekscytowana! — [Reader] zdawała się promienieć.
Wszystko zaczęło się od jego eksperymentów. Gdyby tamtego dnia nie znalazł się tutaj, to może jego syrenia przyjaciółka wcale nie chciałaby wychodzić na górę. Chciała mu pomóc, więc użyczyła miejsca na warsztat wśród swoich znajdziek. A miała ich całe mnóstwo. Koralowe Morze często wyrzucało różne rzeczy, które ludziom na powierzchni niekoniecznie się przydawały. Dla jednych śmieci, dla innych bezcenne skarby. Jedne znalezione, inne zaś kupione na aukcjach od osób, które miały kiedyś styczność z powierzchnią lub nadal ją zamieszkiwały. To ostatnie jednak zdarzało się rzadko. Koszty (z przesyłką) zwykle były kosmiczne i przekraczały budżet niejednego dorosłego pod wodą, a co dopiero dziecka.
Między tymi wszystkimi skarbami tkwił on, z początkiem swojego biznesu magicznych mikstur. Nie było to wiele. Deska, na wpół rozpadająca się półka i dziurawy kocioł. Resztę jakoś z [Reader] znaleźli z czasem. Załatali, co mogli, i zabrał się za tworzenie eliksirów, które do tej pory znał jedynie z książek w podwodnej bibliotece. Czasem udawało mu się coś sprzedać, a za drobniaki kupował niedostępne i ciężkie do zdobycia składniki. Pływał, płakał i siał atrament dookoła. Na pozór więc niewiele się zmieniło, jednak teraz pływał, płakał i siał atrament w towarzystwie. A [Reader] była bardzo wdzięcznym towarzystwem. Ze swoim błyszczącym ogonem, pięknymi włosami i cudownym głosem, którego mógł słuchać godzinami, gdy opowiadała o świecie na powierzchni. Zdawał się być niepasującym do niej towarzyszem. Fioletowe monstrum z ośmioma mackami.
Może to ten swego rodzaju kompleks niższości stworzony w jego głowie w tamtym czasie sprawił, że poświęcił tyle czasu, by pomóc jej spełnić marzenie. Spróbował na własną rękę (czy też raczej mackę) uwarzyć eliksir przemiany w człowieka. I udało mu się. Po wielu próbach. Nie pamiętał, czy wcześniej był z siebie tak dumy. Zapewne nie. To była najdroższa fiolka, jaką dotąd trzymał w swoim życiu. I oddał ją [Reader]. By mogła wybrać się na powierzchnię i na własne oczy zobaczyć to wszystko, o czym do tej pory jedynie śniła. Jednak gdy wróciła, był w niej głód. Chciała desperacko wrócić na górę po więcej. Szczególnie po tym, jak za którymś razem poznała na górze KOGOŚ. Ojciec [Reader] nie był zadowolony, by nie powiedzieć wściekły. Za wszelką cenę starał się sprowadzić marzycielkę na ziemię. Wtedy to pierwszy raz w historii ich znajomości Azul stał nad zmartwioną syrenką, a nie na odwrót. W przypływie determinacji obiecał, że zrobi dla niej cały zapas mikstur, jeśli będzie trzeba. [Reader] zaś potraktowała tę obietnicę bardzo poważnie. Od tamtej pory wszystkie ich wspólne wysiłki prowadziły do tego momentu. By zdobyć wystarczająco wielki zapas pieniędzy i eliksiru, by zdążyła jakoś się urządzić na górze. Tylko tyle, by była pewna, że zdąży znaleźć pracę i odłożyć na zakup kolejnych fiolek magicznego napoju. W końcu musiała też wynająć mieszkanie i stale opłacać rachunki.
Pomoc, której udzielił jej Azul, była swego rodzaju przygodą. Trudno jednak było mu się przyzwyczaić do myśli, że dobiega ona kresu.
Czasem, patrząc na JEGO zdjęcie na Magicamie, gdzie syrenka założyła sobie konto, miał wrażenie, że chłopak z powierzchni był jak posąg. Piękny, ale pusty. Stał jednak dumnie na piedestale, na którym postawiła go w swoim umyśle i za nic nie chciał zejść. Mógł tak myśleć, ale za nic nie powiedziałby tego na głos. Przyłapywał się nawet na tym, że sam również wchodził na jego profil i porównywał się do niego. Nieważne jednak, jak mocno wpatrywałby się w ekran rozbłyskający w ciemnym pokoju, nigdy nie widział niczego, w czym byłby od niego lepszy. Ściągał okulary, przeglądał się w lustrze i atramentem zasłaniał swoją pokrytą pryszczami twarz, której nie chciał oglądać. W takie noce cieszył się, że zasięg w Morzu Koralowym był raczej kiepski. Inaczej spędzałby dnie, gapiąc się na ludzi, których uznawał za ładniejszych od siebie.
Gdy zastanawiał się później, przychodziło mu do głowy, że przynajmniej w warzeniu eliksirów prześcignął tego chodzącego na dwóch nogach przeciwnika. Jeśli nie mógł być piękny, to przynajmniej miał szansę być bogaty. Za jakiś czas. Z kim jednak miał się cieszyć błyszczącymi thaumarkami? Na co innego poza warsztatem mógł je wydać, skoro nic innego w życiu go nie interesowało? [Reader] nie będzie już obok, by mogła za nie kupić nową statuetkę z powierzchni, a on nie potrzebował ich zbyt wiele. Azul, w przeciwieństwie do chłopaka z góry, pomógł jej spełnić marzenie. Choć tyle mógł sobie przypisać.
Sam nie był do końca pewny, o czym rozmawiał z [Reader] tej nocy. Wspomnienia z wolna zostały rozmyte niczym fale uderzające o brzegi nad ich głowami. Może wspominali stare czasy. Być może napomknęła też coś o tym, jak odpędzić wredne dzieciaki, choć już od dawna nie miał z nimi problemów. Jak przez mgłę rejestrował wciskaną w jego mackę okrągłą, fioletową muszelkę. Ostania znajdźka z powierzchni do tutejszej kolekcji. Ta sama, którą jakiś czas później przyczepił do kapelusza i z którą nie miał serca się rozstać. To on miał od tej pory dbać o jaskinię. Przynajmniej do czasu aż [Reader] będzie mogła znów odwiedzić ojca, gdy jego gniew minie. I choć Azul czasem odnosił wrażenie, że nie mieścił się w małej grocie ze swoimi wielkimi, powoli rosnącymi ambicjami, w gardle rosła mu gula. Na myśl, że zostanie sam. Bez tego wszędobylskiego ciepła i śmiechu.
— Będę bardzo tęsknić. — To były ostatnie słowa, które usłyszał od niej wtedy pod wodą. Następne były już tylko i wyłącznie przez telefon.
Azul podał jej ozdobioną muszelkami szkatułę. Fioletowy poblask fiolek prześwitywał między nimi. Syrenka, niewiele się namyślając, złożyła na jego policzku delikatny pocałunek. Nic nie znaczył, o czym dobrze wiedział. Był formą podziękowania. Prawdziwy był zarezerwowany dla tego szczęściarza z powierzchni.
Pomimo tej świadomości jego macka mimowolnie powędrowała do miejsca, gdzie jeszcze przed chwilą spoczywały jej usta pokryte czerwienią koralowca. To było jak zapłata za kontrakt, choć wtedy jeszcze żadnych nie zawierał. Z jego gardła wyrwało się: Zostań. Było one jednak ciche. Zbyt ciche. Utonęło gdzieś pośród głębin, gdy [Reader], ściskając mocno szkatułkę, wypływała na powierzchnię. Ten blask świata nad nimi, który odbijały jej łuski tamtej nocy, zdawał się być tym, co najbardziej zapamiętał. Pośród ciemnego atramentu wybijały się jak w dniu, gdy ją poznał. Znów był beksą pośród kępy wodorostów.
Nie mógł wtedy widzieć zbolałego wyrazu twarzy małej syrenki, gdy opuszczała przyjaciela.
„Syrena łez nie ma i dlatego cierpi bardziej od człowieka.”
#azul ashengrotto x reader#twisted wonderland x reader#twisted wonderland#oneshot x reader#mała syrenka
6 notes
·
View notes