#polować
Explore tagged Tumblr posts
Text
Ostrożność w intensywności bytu
Szok podłączony do prądu za genitalia odwraca rzucone uroki w imadle jaja przekuwa w żelastwo rżnie głupio radosnego człowieka na beztroskiej poduszce powietrznej pomimo stopów zawiści z bylejakością życie wysuwa na prostą przed zastosowaniem prądu tętniącego w zmiennych polowano na białe kruki by uczynić z nich zapiski w czerwonej księdze te jednak stały się białymi karłami jądrami czerwonych…
#beztroska#biały karzeł#biały kruk#bylejakość#byt#czerwona księga#czerwony olbrzym#czlowiek#czynić#genitalia#głupi#imadło#intensywnosc#intensywny#jaja#jądro#kuć#na prostą#obszar#obszar oddziaływania#oddziaływać#odwrót#ostrożnie#ostrożność#poduszka#podłączać#poeta niczyj#polowanie#polować#powietrze
0 notes
Video
Overwatch 2 : be Yeti or not to be gameplay 2022 #13 🙂👍💗
#youtube#overwatch2#hunt yeti#be yeti or not to be#gameplay#funny#happy#let's play#polować na yeti#caça yeti#イエティを狩る#مطاردة اليتي#охотиться на йети#ਹਾਲੇਤੀ ਦਾ ਸ਼ਿਕਾਰ ਕਰੋ#예티 사냥#Yeti jagen
0 notes
Text
Motylki Będę teraz polować na te tabelki,
powinny chamowaty apetyt i ochotę na słodycze. Więc będę wam dawać update czy działają!
#motylki any#az do kosci#chce byc lekka jak motylek#nie chce być gruba#chce czuc kosci#chce widziec swoje kosci#bede lekka#kosciotrup#kos#thinspp#aż do kości#chcę widzieć swoje kości#wystające kości#ana motylki#bede lekka jak motylek#bede motylkiem#blogi motylkowe#będę motylkiem#b─öd─ö motylkiem#chudej nocy motylki#jestem motylkiem#jeszcze nie motylek#lekki jak motyl#chude motyle#lekkie motylki#motyle w brzuchu#motylki blog#pamiętnik motylka#motywacja#thin$po
37 notes
·
View notes
Text
Hejka
Kolejny dzień wolnego minął. Wróciłam do domu w poniedziałek wieczorem i nie wiem kiedy minął czas wolny bo jutro już piątek. Jeśli Domestos (ksywka jaką nadałam mojemu spedytorowi) jutro się nie odezwie wyjazd będę miała dopiero w środę, ale mimo wszystko wolałabym wiedzieć na czym stoję.
Poranek minął standardowo. Kawka ze słodzikiem, karmienie uszaków, kur oraz podlewanie ogródka. Zebrałam wiaderko pomidorów oraz ogórków. Te drugi trafiły do kiszenia na małosolne, pomidory zaś jutro będę robić na przeciery do słojów litrowych. Oberwałam też dolne liście w paprykach :)
Gdy już wszystko miałam zaczęłam poszukiwać słoików bo moje zapasy się wyczerpują. Czymś wspaniałym jest to jak ludzie nie potrafią pisać. Bo to, że mają problem z wysławianiem się odkryłam już dawno temu. Jednak jako, iż mało czytam wesołe twórczości osób, które nie są zawodowo związane z szeroko pojętym pisarstwem to zachwycił mnie niski poziom na olx. Przykład? Ogłoszenie ze słoikami z Turku. Podane są dwie ceny. Pierwsza za sztukę oraz druga za sztukę przy zakupie całej palety. Napisałam zapytanie o ilość słoików na palecie, uzyskałam odpowiedź i oznajmiłam, że zdecyduję się na 300 sztuk (jakaś 1/5 tego co jest na palecie). Dostałam informację zwrotną, że sprzedaż jest możliwa wyłącznie na palety…
Iks Kurwa De
Serio xD co za debilizm. No, ale na szczęście napisałam do kobitki z Kalisza i tam też udałam się po słoiki - niestety tylko 124 sztuki litrowych szklanych naczyń z nakrętkami. Na początek wystarczy będę polować jak wrócę do domu następnym razem.
Włożyłam do słojów trochę wiśni na kompot. Nastawiłam również balon z wiśniami w spirytusie oraz gąsior wiśni zalanych whisky. Chyba na wiosnę kupię sobie zestaw do bimbru i będę robić własny alkohol na nalewki. Zwróci mi się po zrobieniu 10 litrów 90% żytniówki 😅 chociaż patrząc jak mocne wychodzą mi wina mój bimber będzie miał 120% xDDD
Do słoików trafiło również niemal 5 kg brzoskwiń - poszłam na szabry do sąsiadki, która przyjeżdża dwa razy do roku bo ma 200 lat. Jak mają gnić to trafią w lepsze miejsce 😉
Generalnie dzień minął spokojnie aczkolwiek wyjątkowo szybko. Wręcz bardzo szybko. Nie miałam zbyt dużo czasu dla siebie. Będę chciała zrobić sobie mikro spa jutro jak się uda wysupłać wolną chwilę bądź dwie.
Zwłaszcza, iż chciałabym zrobić pasztet z cukinii (cukinia, marchewka, cebula, żółtko jajek, kasza manna i przyprawy).
W ogóle dzi�� jedzeniowo było w miarę dobrze. Wjechała porcja lecza oraz dwa pomidory i dwa ogórki (po jednym na śniadanie oraz kolacje).
Zwierzaki są zadowolone. W ogóle bawi mnie, że jak wracam do domu to śpię w łóżku z trzema chłopami - Gryziem i Koperkiem w nogach oraz Jerrym na poduszce.
29 notes
·
View notes
Text
25.02.2024.
Po prostu dzisiaj nie mogę znieść widoku swoich nóg, dlatego zrobiłam sobie ane, która będzie mi o tym przypominać
Ja już po prostu mam w głowie taki walony chaos, że mam ochotę tylko iść spać i nie myśleć o niczym. Po raz kolejny kurwa mam już to w piździe, powinnam się już dawno niewiem, rzucić do studni albo powiesić na kurwa skakance, bo jestem żałosna. No a przyszłość się nie zapowiada kolorowo, dzisiaj jest s��ońce na dworze i nie mam ochoty nigdzie wychodzić, nienawidzę lata jak słońce mi świeci na twarz i wszyscy się pocą jak świnie, po prostu ja nie mam nad niczym kontroli, kurwa ja się kiedyś wyprowadzę do Grenlandii, będę polować na płetwale błękitne żeby tego głupiego lata nie było ,walić to ścierwo. No i jeszcze na to wszystko cały czas czuje tłuszcz na nogach, po co ja tu w ogóle jestem. Idę na spacer, słońce dzisiaj wygląda tragicznie.
#bede motylkiem#blogi motylkowe#chce widziec swoje kosci#lekkie motylki#motyle w brzuchu#chude jest piękne#jestem gruba#motylki blog#nie chce być gruba#nie chce jesc
8 notes
·
View notes
Text
Liście odrastają powoli (Klan Modliszki)
Narodziny dwójki pięknych, zdrowych kociąt liderki klanu powinny być wielkim wydarzeniem. Radość jednak była niemal całkowicie przyćmiona przez przepych, jaki panował w leżu medyka. Zarówno Ciernista Gwiazda, jak i Nakrapiany Nos prawie nie widzieli własnych maluchów, trawieni przez zielony i biały kaszel. Nie byli jedyni. Mimo że Pora Nowych Liści w końcu nadeszła, Zlepione Futro wciąż odnawiał zapas wykorzystanych Porą Nagich drzew zbiorów, próbując usilnie postawić swój klan na nogi. Nie było czasu na panikę, kiedy w grze wchodziło zbyt wiele kocich żyć. Zlepek jednak bardzo, bardzo chciał móc spanikować, gdyż taki ciężar był dla niego zbyt dużym brzemieniem.
Kolejnym przeciwnikiem był głód. Jedynie Ziębia Zguba, Szara Łapa i Zlepione Futro byli w stanie polować, ten ostatni z kolei musiał przecież dbać o chorych. Wojowniczka i uczeń pracowali od rana do nocy, z krótkimi przerwami na sen. Jeśli Zlepek nie szukał ziół, ani nie czuwał nad kaszlącymi kotami, robił wszystko, aby im pomóc.
Szeleszczący Wiatr wrócił do sił i dumnie ogłosił, że może i jest stary, ale polować to on jeszcze umie. Wraz z trójką pozostałych klanowiczów, udało im się jako-tako wykarmić całą resztę i zaspokoić własny głód.
Przynajmniej na razie...
#warrior cats#wojownicy#magick#the sims 3#simsy z modami#the sims 3 warrior cats challenge#krótkie historie#krótkie opowiadania#Kocie Dramki
2 notes
·
View notes
Text
hej, przyszłam dać znać że żyje ale trochę się u mnie zjebało, z rodzicami średnio, z jedzeniem też była tragedia j dziś jest 4 lub 5 dzień bez napadu w końcu (jem po ok. 1800-1900kcal)
pod koniec maja biegałam w lesie i wywaliłam się na korzeniu, stluklam kolano i jeszcze rozcielam, jeździłam do szpitala (ale powiedzieli że nic poważnego) i tak naprawdę dopiero od czwartku już jest git (a jutro mina równe dwa tygodnie od wypadku), dziś byłam na takim prawdziwym spacerze w końcu i powoli będę wracax do aktywności fizycznej bo nadal jeszcze mała ranka została i się goi, wtedy też miałam telefon w ręce i upadł razem ze mną, wyświetlacz poszedł się pierdolić i teraz mam zastępczy jakiś Samsung a pod koniec czerwca kończy mi się lokata z fajną sumka pieniędzy więc prawdopodobnie będę polować na jakiegoś używanego iPhona
na razie nie jestem gotowa by tu wrócić, by wrócić do Any ale myślę nad logowaniem się tu i byciem aktywna przynajmniej w postaci dawania serduszek i sprawdzania co u Was
czy ewentualnie bylibyście zainteresowani by wstawiała tutaj posty o swoim recobery albo po prostu wróciła do pisania co u mnie?
20 notes
·
View notes
Text
około 90% gatunków zamieszkujących wody słodkie i słone to kanibale
krewetki to kanibale
również czasami ośmiornice ale dowiedziałam się też że żeńskie ośmiornice po złożeniu jaj poświęcają całą resztę życia na ich ochronę przez co nie mogą polować i umierają :( jakby trafił mi się na maturze motyw matczynej miłości to się do tego odwołam
5 notes
·
View notes
Text
05.04.2024 r.
~ Dzień 5 ~
Zjedzone: 705 kcal
Spalone: 100 kcal (tylko tyle z kroków bo tak to znowu nic nie robiłam)
Za dużo. Wszystko przez to że zjadłam aż pięć ciastek... Całe 5. Gofry plus drożdżówka z jabłkami. Dzisiaj beznadziejna ilość białka, serio. Muszę nad tym popracować w przyszłym tyg. Albo będę lecieć na samych skyrach 🤷🏻♀️
Ale regularnie teraz piszę, o panie.
Wczorajszy dzień był chujowy muszę przyznać.
Wczoraj się kurwa jakoś załamałam. Nie wiem co mi odwaliło. Znajomi zaczęli do mnie nawet wydzwaniać co się nigdy nie zdarza (no dobra, jedną znajoma) ale nie wyjdę z domu.
Jak dam radę to wyjdę w poniedziałek.
Ale odpoczęłam.
Naprawdę złapało mnie coś dziwnego. Nie mogłam złapać oddechu, łzy same leciały mi po policzkach a ręce i trzęsły się jakbym była opętana. Chciałam sobie zrobić krzywdę ale tego ostatecznie nie zrobiłam. Czyli jednak tego nie chciałam. Poprostu chciałam trochę spokoju.
Wyłączyłam telefon i wyszłam w pizdu z tego pokoju.
Zaletą mieszkania na odludziu jest nieograniczony dostęp do no braku ludzi. Poszłam przed siebie. Daleko. Nie chciałam być znaleziona.
Przeszłam jakieś 4 km i siedziałam w lesie. Weszłam na drzewo (że te gałęzie się podemna nie ułamały to cud) i poprostu nic nie robiłam. Oddychałam. Nie myślałam o tym co będzie i to było piękne, wiecie?
Wróciłam w nocy. Nie przerażała mnie myśl chodzenia nocą. Czułam spokój którego dawno nie czułam.
Moja znajoma obiecała mi, że gdyby coś się stało to napiszę za mnie ostatni post na tym blogu a później usunie wszystko po za tym postem. Nie chciałabym żeby ktokolwiek się dowiedział o tym gdyby mnie tu już nie było. Nie chciałabym żeby ktoś o mnie myślał jako o osobie chorej psychicznie. Nie dałam jej narazie danych do logowania ani nazwy ale gdyby trzeba było to to zrobi. Ufam jej. Polubilibyscie ją. W ostatnim czasie jest naprawdę wyrozumiała na moje akcje, chociaż nigdy nie byłyśmy jakoś blisko. Pisze do mnie codziennie jak się czuje i chociaż ranie ją nie odpisując to dalej to robi. Nie wiem czy pisałam, ale sama nie ma się najlepiej. Korzysta teraz z pomocy psychiatry i jak trzeba było też starałam się poprostu być. Należy jej się dużo i jak będę tylko w stanie to zwrócę jej wszystko oprócz czasu który na mnie poświęca, bo tego już nie odzyska. Jak tylko się ogarnę to może polecimy sobie gdzieś na tydzień w wakacje. Zapłacę za hotel czy za loty sama jak tylko będę miała pieniądze. Nie dużo osób traktuje mnie poważnie i sama nie traktowałabym się poważnie.
Ale wiecie co? Moim postanowieniem jest żeby przetrwać do momentu, jak będę ważyć 45-50kg. Później to już w pizdzie mam co będzie. Żeby chociaż to osiągnąć w życiu.
Później wróciłam i musiałam się tłumaczyć. Wyblagalam rodziców o kolejny dzień w domu. Obiecałam że posprzątam dom i to zrobiłam. To był warunek. Powiedziałam, że sobie muszę wszystko poukładać i potrzebuje kilku dni poprostu spokoju tak więc nikt nie wchodzi nieproszony do mojego pokoju.
Ale teraz jest lepiej. Cały dzień spędziłam w łóżku oprócz tego sprzątania. Chodząc zrobiłam chociaż trochę kroków więc nie jest źle.
Miałam też jechać do kina ale odmówiłam przyjaciółce. Ona nie wie o co chodzi i może i dobrze.
Jezu zachowuje się jak jakiś rozwydrzony bachor. Przepraszam serio.
Ale schudnę. Planuje zrobić fasta. Zobaczymy jak długo pociągnę. Zacznę go za godzinę jak tylko wezmę tabletki. Jak nie fast, to chociaż liquid fast. Pojadę do sklepu po zapasy na przyszły tydzień. Trzy energetyki, nowe herbatki, mrożone owocki... I tak planuje wyjeść szpinak z zamrażarki to warzyw kupować nie będę. Dodam go do gofrów na słono czy coś. Coś w każdym razie z tym zrobię. Jak nie to będę polować na makaron konjac i spróbuję zrobić go z jakiś sosem szpinakowym (nigdzie go ostatnio nie ma u mnie w sklepach).
To chyba tyle. Od zeszłego tygodnia z wagi zeszło mi tylko 400g ale chociaż nie przytyłam. Tylko to mnie cieszy. Że nie przytyłam
#motylki any#bede motylkiem#az do kosci#gruba szmata#lekka jak motyl#motylki#kocham ane#nie chce być gruba#jestem gruba
5 notes
·
View notes
Text
Niewiele piszę bo niewiele się dzieje. Ten tydzień w pracy był dla mnie mega wymagający, objęłam nowe obowiązki pracowe i o ile jakoś sobie z tym wszystkim radzę to tradycyjnie wszelkie takie zmiany wiązały się dla mnie z mega stresem i brakiem wiary w siebie, że taka ja mogę sobie z tym dać radę. Bardzo fajnie że zaczyna się już takie latko fest, niefajnie tylko że spędzę całe wakacje w robocie a wypocznę dopiero we wrześniu. Nie ma wyjścia jak zacisnąć zęby i to wszystko przejść, przeczekać a z latka korzystać weekendowo ;) Jutro po robocie lecę do lumpa polować na jakieś letnie sukienki bo mam deficyt a płacić ponad stówę za szmatki które są w sieciówkach to jakoś mi szkoda :|
9 notes
·
View notes
Text
kochane świeczkary zwoluje was poraz drugi tego dnia xDD ale nie wiem na którą później polować, co do tej malej mango to ewentualnie polowalabynm na większą
#chce byc piekna#chce schudnąć#chce widzie? ko?ci#chcę być lekka#motylki any#chude jest piękne#nie chce mi się żyć#chudniemy#chude nogi#nie jedz
12 notes
·
View notes
Text
Hej. Bilans z dziś:
Zjedzone 326
Spalone aktywnie 486
Dziś był spokojny dzień. Taka leniwa sobota. Rano wstałam, przywitałam Uszaki, posprzątałam ich prywatny kącik i nakarmiłam dziady. Później ugotowałam zupę jarzynową i zjadłam miseczkę. Następnie wpadła joga i pilates. Poszłam na spacer w deszczu. Ogólnie nic się takiego nie dzia��o. Dziś nie mam po prostu ani energii ani entuzjazmu.
Jutro będę musiała wstać chyba o 5 nad ranem. Przede mną mycie włosów, self care etc bo jadę oglądać kolejny dom między 9-10 rano. Ustawie sobie budzik by nie zaspać i postaram się położyć dziś wcześniej. Wczoraj grałam do 23 w Obcy Izolacje xD na najwyższym poziomie trudności. Tak! Jestem masochistką x3 kocham tą grę! No i czekam, aż pojawią się nowe gwiezdne wojny. Na premierę nie kupię, ale będę polować na pierwsze używane egzemplarze 😊😊😊 w między czasie odświeżę sobie Fallen Order.
Testuje SodaStream. Nauczyłam się już ją obsługiwać i robić idealnie dla mnie nagazowanie wody. Ogólnie rzecz biorąc woda wychodzi petarda, ale te syropy wychodzą jak typowe napoje z nalewaków w fast foodach zatem nie tak złe :)
Ogólnie butelkowane lepsze, ale cena i brak noszenia zgrzewek a później pustych butelek to duży plus. Przynajmniej dla mnie. Kalorie też są niższe zwłaszcza tych syropów, które nie są zero zatem można sobie urozmaicić. No i tak generalnie nie trzeba się bać, że zabraknie i jak nie jestem fanką gazowanej wody tak dziś wypiłam chyba ze dwa litry zatem bardzo mi podeszło.
Menu:
Śniadanie: zupa warzywna na kostce warzywnej 138 kalorii
Obiad: spaghetti bolonese 188 kalorii
Ćwiczenia:
8377 kroki
Pół godziny jogi
Pół godziny pilatesu przy ścianie
#chce byc lekka jak motylek#motylek any#będę motylkiem#chce być szczupła#gruba szmata#chce byc lekka#dieta ana#gruba swinia#za gruba#tw ana diary#chce schudnąć#motylki any#chude jest piękne#jestem gruba#nie chce jeść#chudajakmotyl#motylki blog#nie jestem głodna#gruba świnia#chce byc idealna
23 notes
·
View notes
Text
Jak mam wyrównać oddech kiedy wydarzenia i emocję gonią mnie wciąż po niebezpiecznym czarnym lesie?
Jak mam znów uwierzyć w miłość jeśli drzewami się stajecie?
Jak mam się starać jeśli wtedy desperata we mnie widziecie?
Błąkam się w kółko w tym labiryncie i wołam, krzyczę żeby wilki mnie znalazły
Chodźcie błękitne demony, może mnie zjecie a może leśna wataha z nas dwoje będzie znaczyła więcej, będziemy razem biec po suchych liściach nieczułych drzew
Wtedy to my będziemy ścigać i polować na emocje
Agresywna miłość nie będzie układać poprawnych myśli, niebezpiecznie zakochani w drętwym świecie sztucznej moralności
Nie jestem szalony ale za szaleństwo oddam siebie, normalność próżnych ludzi wymienię za cząstkę zwariowanej Ciebie
Biegnij i prowadź, niech instynkty wezmą górę a ja zawsze będę tuż przy Tobie
To bez znaczenia czy w przepaść spadniemy, skoczę tam za Tobą i spadając będę wiedział, miał pewność że z Tobą umrę naprawdę bo z Tobą tylko miałem prawdziwe życie
Nawet jeśli to skaza na logice to nic innego mnie nie interesuje niż prawdziwa miłość, ubrana w nic szykownego i niekulturalne życie we dwoje
Namiętność i zmysły jak pikantna przyprawa do czerstwego zatrutego problemami dnia codziennego
Gdzie ?
Gdzie w tym lesie mam krzyczeć by znaleźć Ciebie?
Zabij lub pokochaj
Nic więcej lub mniej
Tylko spójrz mi wtedy w oczy i zdecyduj się
Nie zamieniaj się w jedno z tych drzew.
#samotność#pustka#myśli#notatki samobójcy#bezsens#beznadzieja#cierpienie#śmierć#ból#mam dość#wiersz#miłość
7 notes
·
View notes
Text
Mam złą passę, a właściwie moje psiecko ma złą passę - nie chce mi się opisywać co odwala Urząd Wojewódzki, bo wniosku paszportowego nie złożyłam, ech, no cóż, ale powrót do psiecka: od niedzieli wieczór antybiotyk przestał działać. Wczoraj było polowanie na jej siku - a potem, jak upolowałam to nie przyjeli do badania w labie bo... w sumie też mi się nie chce tego opisywać. Rzecz w tym, że nadal muszę polować na jej siku... Rano dałam jej lekarstwo, poszłam się ubierać by zabrać ją na spacer, a ona zwróciła wszystko na kanapę (aaaaaaa!!!! ZNOWU PRANIE TAPICERKI!!!) i to tak, że spłynęło spienione na podłogę. Podeszłam ubrana w buty do mojego maluszka i BYŁAM zaalarmowana, i w środku BYŁAM zła o tą kanapę, ale przede wszystkim martwiłam się tym, że wymiotuje i że nie przyjęła lekarstwa. Mówiłam do niej z czułością, a szczeniak mi uciekł. Ze strachem. ja chwyciłam za papier i zaczęłam to-to zbierać z kanapy i widziałam ją w progu pokoju, skuloną, przestraszoną. Zapewniłam “wszystko jest okay” oraz “chodź tu do mnie” - chciałam ją przytulić i pokazać, że to jest okay, to nie jej wina, że zwymiotowała, nie jestem na nią zła. A ona stanęła okoniem. Wstałam by wyrzucić część zebranej z kanapy treści żołądka - wiadomo, szłam w jej kierunku. A ona widząc, że podchodzę zaczęła piszczeć. Wyrzuciłam papier i chwyciłam ją by wziąć na ręcę i utulić, że wszystko jest okay, a ona... zaczęła sikać. Ale nie popuszczać. Po prostu obryzgała sowitym strumieniem jakieś 2 metry pokoju.
Ryczeć mi się chce...
Zebraliśmy to i włączyliśmy Alfera na program mycia podłóg.
Kiedy ja już zestresowana (przecież nic złego nie zrobiłam - czemu ona się mnie boi? :( ) wiązałam buty by ją zabrać na dwór, szczeniaczek wróciła na dopiero co umyte przez robota miejsce, gdzie wcześniej nasiusiała. Teraz wąchała z zaciekawieniem, uszka miała podniesione, ogodnek też. Myślałam, że czuje się już lepiej. Sięgnęłam po smycz, a rozluźniony pies patrząc na smycz zaczęła sikać na dopiero co umyte miejsce.
Jak ja mam jej siuśki upolować do badań xD!? Widzę, ze jest chora, bo znowu odpierdala, ale lekarze muszą to zbadać...
Mój chłopak znowu posprzątał i włączył Alfreda na mycie podłóg, a ja wzięłam psa na spacer. NA trawniku siknęła mi do pojemniczka... taką łyżeczke do herbaty -_- no zajebiście, tego do badania mi nie przyjmą...
Więc przygotowałam dla pieska małą porcję śniadania, pół tego co normalnie je - bardzo wodnistą, bo martwiło mnie, że nie dawała się namówić na wypicie wody, a przecież wymiotowała. Zjadła. Jak przez kolejną godzinę nie zwróciła zrobiłam jej kolejną porcje, aby uzupełnić normalną porcję, aby była syta. Dodałam do jedzonka jej lekarstwo i prebiotyki dla dzieci. Też nie zwróciła. Poczekałam 1,5h i uznałam, że mogę iść z nią na spacer, tylko, że pojemniczków na mocz mi brakuje. Wczoraj byłam z nią w aptece i to było bardzo stresujące dla mnie i dla psa, więc uznałam, że wyskoczę na moment, kupię zapas pojemników i wrócę po małą, wyjdziemy na spacer.
Wróciłam. Nie było mnie MAKSYMALNIE 15 minut. Z rozpaczy rozwaliła kosz z rzeczami do pranie i zasikała łazienkę. Ale tak POTĘŹNIE. Podłoga w pomieszczeniu była bardziej mokra niż sucha.
Ryczeć mi się chcę, czuję się bezsilna... Przecież ja dla tego gnoma małego chcę dobrze! Ale nie dostanie ani leków, ani szczepienia dopóki nie zbadamy jej moczu.... Muszę dostarczyć próbkę do badania do lecznicy przed 18, bo inaczej znowu odrzucą ją jak wczoraj. Więc zamiast wyjść z psem wróciłam do przekonywania jej, że MUSI się jeszcze dużo, ale to duuuuużo napić... Zrobiłam jej nawet “napój” ze szklanki wody z rozpuszczonym masłem i łyżeczką mielonki, bo inaczej nie chciała pić. Za 10 min zabieram ją na spacer, oby siknęła i oby mi się udało podstawić jej pojemniczek pod dupkę...
To jest tak stresujące dla mnie, że żadne słowa tego nie oddadzą. Nie mam poczucia bezpieczeństwa, mam chaos w głowie...
9 notes
·
View notes
Text
Dzieci wyzdrowiały, ja się pochorowałam. Dobijcie mnie. Mam gorączkę, chrypę jak żul i taki katar, ze juz mnie oczodoły bolą. Cały weekend ledwo łażę. A na jutro rano muszę cudownie ozdrowieć, żeby ich porozwozić, poprzewozić, w międzyczasie, kota do weta,zakupy ( bo muszę kupić rzeczy na bal na wtorek do szkoły). Po południu młodego podrzucić teściowej, bo z drugim mam konsultację diagnostyczną. Lekcje nie wiem kiedy. D. wróci jakoś na noc,bo po pracy ma swoje usg.
Wish me luck,żebym nikogo nie zgubiła i nie zapomniała po drodze.
No i trzymajcie kciuki za kota, bo czeka go cięcie jajek. Łącze z tym wielkie nadzieję, ze przestanie na nas polować i smrodzić. Ale jednocześnie w stresie jestem, żeby wszystko się udało i nic mu się nie stało. Wredny jest, ale niestety go kochamy.
14 notes
·
View notes
Text
Jak adoptować psa z Tartaru?
Dawno, dawno temu, czyli aż w czerwcu tego roku, Lorien ogłosił konkurs na swoim koncie na Tik Toku. Zwycięzca mógł liczyć na zawiązanie w jego imieniu paktu z jednym z ogarów Hekate. Zdecydowałam się wziąć udział z kilku powodów. Po pierwsze – praca z takim ogarem jest dość niecodziennym doświadczeniem nawet jak na to, czym na co dzień się zajmuję. Po drugie – była to okazja, by zobaczyć działanie takiego rytuału w praktyce. Po trzecie – miałam pewne oczekiwania, a konkretniej rzeczy, które mogłyby zostać łatwo rozwiązane właśnie obecnością jednego z ogarów Hekate. Dlatego choć nie mam szczęścia do konkursów i rozdań internetowych – wygrałam do tej pory tylko raz, pozdrawiam tu moich ulubionych recenzentów – Sfilmowanych – wzięłam udział. W końcu kto wie? Mogło mi się udać.
Zwłaszcza, że mój patron uznał mój udział za świetny pomysł i nie dawał mi spokoju dobrą dobę dopóki się nie zgłosiłam.
Mogło mi się udać i się udało, bo wygrałam.
I tym sposobem na cały miesiąc adoptowałam psa z Tartaru.
Oczywiście adopcja jest tutaj zaledwie metaforą, pod którą kryje się Tragoúdi Skyliá Ekafón, czyli rytuał przyzwania ogarów, który wykonał dla mnie Lorien. Minął miesiąc, toteż postanowiłam podzielić się tutaj swoimi doświadczeniami. Zwłaszcza, że jak wspomniałam, praca z jednym z ogarów Hekate nie jest codziennością zarówno dla mnie, jak i dla wielu innych czarownic. I nie tylko czarownic, gdyż taki rytuał może zamówić u Loriena każdy, niezależnie, czy zajmuje się magią w praktyce, w teorii, czy też tylko wierzy w jej istnienie. Cały tekst jest dosyć długi, bo i lipiec był bogaty w wydarzenia.
Myślę, że nie muszę nikomu bardziej tłumaczyć, kim jest Hekate, gdyż każdy kiedyś gdzieś o tej bogini słyszał. Wspomnę jedynie, że mówimy tutaj przede wszystkim o panteonie greckim. Hekate jest boginią magii, tajemnic, związaną także z podziemiem, a uściślając – Tartarem, gdzie mieści się jej królestwo. Wyobrażeń odnośnie Hekate, metod jej wenerowania jest wiele. Obrosła także w pewne, współczesne mity, lecz ja nie jestem hellenistką, by móc dobrze wam ją przedstawić. Tartar, będący jednocześnie bogiem, to najgłębsza kraina Hadesu – miejsce, gdzie zgodnie z wierzeniami starożytnych Greków, ale i także współczesnych hellenistów – trafiają najwięksi zbrodniarze, jakich Ziemia nosiła. Możecie kojarzyć tu chociażby mitologicznego Syzyfa, skazanego na wieczne zmagania z pewnym ciężkim głazem. To stamtąd wzywane są ogary – byty związane z Hekate, których jednym z zadań było ściąganie do podziemi zbłąkanych dusz umarłych.
Pieśń o ogarach Hekate służy przyzwaniu ogarów w celu szeroko pojętej ochrony. Ogar ma za zadanie chronić osobę, z którą wiąże go pakt. Chronić? Przed czym? Z przyziemnego punktu widzenia – przed wszelkiego rodzaju niebezpieczeństwami np. wypadkami. Odchodząc od tej perspektywy także przed złorzeczeniami, atakami energetycznymi, czy klątwami. Ogar może także ostrzegać przed konkretnymi zdarzeniami, ale i ludźmi – wskazać tych z naszego otoczenia, którzy są nam nieprzychylni, niechętni, są wobec nas fałszywi, źle nam życzą lub noszą się ze znacznie gorszymi zamiarami. W przypadku m.in. klątw – złapie je, nie pozwalając, by trafiły w chronioną osobę. Ogar może także polować – odnaleźć osobę, która właśnie np. taką klątwę rzuciła i jej ją oddać. Jest to więc złożona, bardzo silna ochrona.
Jak wspomniałam – praca z takim ogarem nie należy do standardowych. Nie są to byty, które przyjdą do kogokolwiek same z siebie. Wymagają przyzwania z Tartaru, który uprzednio należy otworzyć. A żeby otworzyć wrota Tartaru, trzeba posiadać do nich klucz. A te niestety lub na całe szczęście, nie leżą na ulicy i nie rosną na drzewach. Lorien pokrótce opowiedział o tym, w jaki sposób można taki klucz zdobyć w kilku filmach na swoim Tik Toku, do których was tutaj odsyłam. Zatem można się domyślić, że dla mnie takie samoistne przyzwanie sobie ogara nie jest możliwe. Zaczynając od tego, że nie jest mi do końca po drodze z Grecją, a kończąc na tym, że mogę sobie wyobrazić, na czym mógłby polegać mój deal z Tartarem. Dodam też, aby nikogo fantazja nie poniosła, że nie jest to rodzaj paktu, który można odziedziczyć po poprzednich życiach.
Samo otwarcie Tartaru także do prostych, przyjemnych i bezpiecznych nie należy. Jednym z wymogów zrobienia tego, jest brak ochrony energetycznej. Kto choć trochę siedzi w magii, ten wie, że do większości zaklęć i rytuałów lepiej mieć taką ochronę, niż jej nie mieć. W tym przypadku jest na odwrót – aby otworzyć Tartar osoba, która to robi, musi z niej zrezygnować. Wystawia się tym samym na jego energię. Upraszczając – Tartar to takie Piekło, ale w wersji, która nawet Alighieriemu się nie śniła. Są takie miejsca na Ziemi, które swoją energią potrafią zmieść z planszy, a co dopiero takie Piekło. A tu do czynienia ma się z Tartarem. Po rytuale, który wymaga jego otwarcia, konieczne jest oczyszczenie – nie jedno, a kilka rozłożonych w czasie. Lorien jest w stanie na raz przywołać i zakotwiczyć trzy ogary. Chyba, że rytuał ma miejsce w trakcie nowiu księżyca. Bo fazy księżyca to nieco więcej, niż wskazówka do tego kiedy i co manifestować. W trakcie nowiu może ściągnąć ich pięć.
Lorien przyzwał i stworzył pakty z trzema ogarami – po jednym dla mnie oraz jeszcze dwóch osób. Czas ich trwania minął, zostały już spalone, a ogary odesłane do domu, więc mogę zdradzić, jakie imię nosił mój ogar. Na czas trwania paktów Lorien nadał im tymczasowe imiona. Mój nosił imię Asta. Wspomnę, że imion bytów, z którymi posiada się zawarte pakty, lepiej nie zdradzać do momentu, aż ten stanie się nieważny. Dlaczego? A no dlatego, że jeśli takie imię trafi do osoby, która zna się na pewnych rzeczach, może wykorzystać taki byt przeciwko wam.
Ogarów jest wiele i są różne – ani Lorien, ani żadne z nas nie miało tutaj wpływu na to, jakie konkretnie do nas przyjdą. Przez jaki mam na myśli chociażby cechy ich charakterów. Jedyną, która mogła mieć na to jakikolwiek wpływ jest Hekate, gdyż raz – ogary przyzywa się za jej pośrednictwem, a dwa – są to jednak jej ogary. Aczkolwiek jest to na ogół kwestia losowa. Co zauważył Lorien, gdy z nim rozmawiałam, ogary, jakie zostały dla nas przyzwane, charakteryzowały się cechami, będącymi w pewnym stopniu przeciwieństwem naszych charakterów. W przypadku moim i Asty jest to trafne spostrzeżenie. Jestem osobą dość wrażliwą, emocjonalną, która częściej kieruje się sercem niż rozumem. Cóż, cancer rising i to by było na tyle z „wrażliwej wody” w moim kosmogramie. Asta z kolei był bytem o dość chłodnym nastawieniu – spokojnym, wyważonym, kierującym się w pewnym sensie zimną logiką. Nie był zbyt chętny do rozmowy na tematy, które wychodziły poza ustalenia paktu. Co nie znaczy, że i takich rozmów nie było. Po czasie mogę z całą pewnością stwierdzić, że Hekate przysłała mi służbistę i pracoholika. Oczywiście pisząc dość kolokwialnie, bo nadal mowa tu o bycie. I choć byty mają swoje charaktery, to do ludzi im tu dalej, niż bliżej.
W ciągu miesiąca koniecznie było złożenie ogarowi trzech ofiar. Pierwszej – zaraz po przyzwaniu, nim do nas trafiły. Ostatniej – w momencie zakończenia paktu, tuż przed ich odesłaniem do Tartaru. Druga ofiara, składana w połowie miesiąca, była już moim zadaniem. Nie jest to reguła, ale w przypadku moim i pozostałej dwójki taka była właśnie decyzja Hekate. Lorien już na początku miesiąca wytłumaczył nam, jak ją poprawnie złożyć, o czym przypominał nam też bliżej tego terminu. Poza zapaleniem świecy, będącej tutaj zegarem, odmierzającym czas uczty, ofiara musiała składać się z mleka oraz surowego mięsa – każdego poza drobiowym. Przyznaję, że trochę się tą ofiarą stresowałam, dlatego, że do tej pory składałam je tylko swoim patronom – Lokiemu i Lilith, co w ich przypadku jest dwiema zupełnie osobnymi parami kaloszy. Tealighty palą się średnio do ok. 4 godzin. Tymczasem, jak uczta zaczęła się u mnie gdzieś w okolicach pierwszej w nocy, tak skończyła się krótko po szóstej rano.
Gdy piszę ten tekst mamy 31 lipca i ponownie palę tealighta dla Asty – tym razem w ramach pożegnania, co oczywiście nie jest obowiązkowe. Ponownie – świeca pali mi się już szóstą godzinę.
Loki wypala je w jakieś dwie.
Wyżej wspomniałam także o rozmowach z dlatego, że mogłam się z Astą kontaktować. Kto pracuje z bytami, to raczej dobrze wie, jak to wygląda. Jestem osobą dosyć czułą na energię – mam tak od dawna, ale rozwinęło się to u mnie wraz z praktyką tarota. Dla mnie Asta był wyraźnie wyczuwalny – tak, jak ma to miejsce z moimi patronami. Gdybym miała opisać jakoś jego energię, to najlepszym określeniem będzie tu stateczna. Rzadko ulegała zmianom, co łączyło się z jego usposobieniem. Użyję tu porównania, które lepiej to zobrazuje – gdyby był psem z krwi i kości, to raczej z gatunku tych, które spokojnie chodzą przy nodze swojego właściciela, nie są nadto energiczne, ale jednocześnie czujne i gotowe zareagować w każdej chwili. Jeśli jednak nie pracuje się z energią na co dzień w jakiekolwiek formie, jak robię to ja, to wyczuwanie obecności takiego ogara nie musi być sprawą oczywistą.
Zatem już po samej energii mogłam wyczuć, o co mniej więcej może mu w danej chwili chodzić.
Ogary przeważnie kontaktują się poprzez sny – to w nich mogą ukazywać zdarzenia lub ludzi, przed którymi chcą chronioną osobę przestrzec. Było tak oczywiście i w moim przypadku, gdzie ja na samym początku miesiąca, gdy witałam Astę, poprosiłam go o to, aby obrał przede wszystkim właśnie metodę snów. Dlatego, że najwięcej informacji mogłam wyciągnąć właśnie z nich. Tutaj pokrótce wyjaśnię, jak działa moje śnienie. Mam m.in. sny prorocze, które wielokrotnie mi się sprawdzały. Jedne dotyczą spraw wielkich i podniosłych, a inne przecen na moje ulubione słodycze w Biedronce lub nieplanowane, spontaniczne wyjście do klubu. Zazwyczaj są one dość konkretne – wyraźnie przedstawiają sytuację, mają logiczną fabułę, a czasami zdarza mi się kontrolować w nich własne poczynania. Symbolika nie gra w nich aż tak dużej roli, co nie znaczy, że jest ich pozbawiona. Poza tym moi patroni lubią wchodzić mi do snów, więc wiem z praktyki, jak ten rodzaj komunikacji wygląda. Ogar może pojawić się w waszych snach, ale w moim przypadku Asta z tego zrezygnował. Cóż, unikał jakiejkolwiek formy zacieśniania więzi ponad relację stricte biznesową.
Przez cały lipiec wszystkie moje sny pochodziły od Asty – nie miałam żadnych innych, co mogę uznać za pewną formę wakacji. Widziałam w nich konkretne, znane mi z życia osoby, postawione w sytuacjach, których kontekst mogłam łatwo przełożyć na rzeczywistość. To, jak się zachowywały, gdzie były, w jaki sposób się do mnie odnosiły i co mówiły, pokrywało się z tym, kim są i na czym polega moja relacja z nimi. Nie były to dla mnie kompletnie losowe osoby. Co do jednych – wiem, że mają dobre powody, by nie życzyć mi najlepiej. Co do innych – podejrzenia posiadałam już dawno. Asta dał mi w tych przypadkach tylko kolejne potwierdzenie do puli wszystkich potwierdzeń. Tym samym rozwiał pozostałe z moich wątpliwości. Także względem osób, które mi się nie przyśniły, a pytając go o nie za pośrednictwem tarota wyszło, że są czyste.
Za przykład podam tu jeden z takich snów wraz z jego rzeczywistym kontekstem, który ze wszystkich jest dla mnie najmniej prywatny.
Śniła mi się moja kuzynka – gwoli ścisłości dalsza niż bliższa i gdyby być tu dokładnym, to w praktyce jest moją ciotką, ale jesteśmy w tym samym wieku. W śnie się do mnie nie odzywała – jedynie mnie obserwowała i za mną podążała. Atmosfera była zaś napięta, jak na standardowym, medialnym posiedzeniu polskiego sejmu – gęsta tak, że nożem dałoby się ją pokroić.
W rzeczywistości jesteśmy skonfliktowane, ale jednocześnie nie jesteśmy skonfliktowane. Żadna z nas nie podjęła nigdy tego tematu i mimo, że możemy się spotkać w każdej chwili, nie rozmawiałyśmy od lat. Cieniem na tej relacji kładzie się to, co kiedyś zrobiłam. Dla jednych wykazałam się tu obywatelskim obowiązkiem, a dla innych zwykłym donosicielstwem. W praktyce szkoda mi było jej siostrzeńców, zamkniętych w domu w pijanym ojcem, robiącym awanturę na pół ulicy – wciąż nie głośniejszą od ich płaczu. Po tym nigdy nie doszło do żadnej konfrontacji, nigdy oficjalnie nie wyszło, że to byłam ja, ale kuzynka się do mnie nie odzywa. Zaś wspomniany wyżej pijany ojciec zdążył do tej pory mnie prawie rozjechać na ulicy, kilka razy rzucił mojemu psu kurze kości (kto ma psa, ten wie, do czego może to doprowadzić) i ilekroć mnie widzi, ciężko nie pozbyć się wrażenia, że w swojej głowie zamordował mnie już na tysiąc różnych sposobów.
Podobny kontekst posiadają także inne osoby, które śniły mi się na przestrzeni minionego miesiąca. Pojawienie się akurat mojej kuzynki we śnie świadczy, że ona i zapewne cała ta część mojej rodziny nadal mają do mnie o to żal, i najpewniej nie życzą mi z tego powodu zbyt dobrze. Osobiście obserwowanie, jak i podążanie za mną interpretuję dosłownie, czego mnie moje sny dawno nauczyły – że faktycznie interesuje ją, co w swoim życiu robię i możliwe, że czeka, aż podwinie mi się noga. Bo cóż – celem tego rytuału było w końcu wskazanie osób, które są mi przynajmniej nieprzychylne.
Oczywiście nie opierałam wszystkiego na podstawie samych snów. Tarot nie służy tylko do prognozowania przyszłości. Ma parę innych zastosowań i jedną z nich jest wykorzystywanie go do rozmawiania z bytami. Po każdym takim śnie brałam więc karty do ręki i zadawałam Aście pytania – czy sen pochodził od niego, czy był ostrzeżeniem, czego dokładnie dotyczył. Karty, które mi wypadały pokrywały się z tym, co widziałam w tych snach. W każdej chwili mogłam także porozmawiać na ten temat z Lorienem – pytać o to, co się dzieje lub konkretne wydarzenia konsultować. Korzystałam też z pomocy przyjaciółki, która choć bezpośrednio z Astą porozmawiać nie mogła, to wspólnie stawiałyśmy karty na moje sny i osoby, jakie się w nich pojawiały.
Co jednak w sytuacji, gdybyście chcieli zamówić taki rytuał, ale ani nie jesteście czuli na energię, nie do końca ogarniacie swoje sny oraz nie posiadacie tarota lub nie wiecie, jak go używać? Sny u większości ludzi działają na zasadzie symboliki, więc możecie korzystać z powszechnych, także w internecie, senników. Sama korzystam z dwóch, gdzie tytułu pierwszego nie pamiętam, gdyż jest starszy ode mnie i zdążyłam go zniszczyć już jako dziecko, a drugi to Współczesny Sennik Morfeusza – rzadko po niego sięgam, ale nie jest najgorszy. Przede wszystkim Lorien was na lodzie nie zostawi. Wyjaśni, co i jak i z pewnością będziecie do niego mogli w każdej chwili napisać, gdy zajdzie taka potrzeba.
Ogara da się także usłyszeć. Tak zupełnie normalnie usłyszeć – jak psa. Może to być wycie, może to być szczekanie, czy sam odgłos łap na podłodze.
Miałam okazję usłyszeć szczekanie u Asty.
Mieszkam na wsi, mam psa i psy mają też moi sąsiedzi. Znam te psy w kilku przypadkach od dziecka – potrafię więc po samym szczekaniu rozpoznać tak mojego, jak i pozostałe. W dodatku jedynym faktycznie głośniejszym psem w okolicy jest ten mój. Pozostałe rzadziej się odzywają. Usłyszane szczekanie nie pasowało ani do mojego psa, ani do żadnego z mi znanych. W dodatku pochodziło z domu – w momencie, gdy mojego psa w nim nie było. W pierwszej kolejności oczywiście od razu sprawdziłam, czy nie mam jakiegoś psa pod oknami i nie miałam. Zrobiłam to dla pewności, choć szczekanie było na tyle głośne i wyraźne, że nie mogło pochodzić z zewnątrz – byłaby to za duża odległość. Asta miał powody by szczekać – zostały przeze mnie ustalone. Tym samym przekonałam się o tym, jak silna była jego ochrona.
Zdecydowałam się wyjawić nieco więcej prywaty z tej pracy, gdyż uważam, że w ten sposób najlepiej mogłam zobrazować działanie tego rytuału – przedstawić jego efekty. Oczywiście są to moje empiryczne doświadczenia, które jednak starałam się opisać najlepiej, jak mogłam. Na ogół niechętnie się nimi dzielę, ale stwierdziłam, że tutaj warto zdradzić trochę więcej. Wyszło dość pochlebnie, bo ciężko jest mi się do czegokolwiek przyczepić. Nie mogę porównać tego rytuału z innymi, gdyż pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego kalibru. Podsumowując: jestem bardzo zadowolona, dlatego mogę wam polecić nie tylko Pieśń o ogarach, ale i pozostałe rytuały, które ma w swojej ofercie Lorien. Bardzo dobrze mi się z nim współpracowało i z całą pewnością jeszcze do niego wrócę. Zwłaszcza, że jego oferta jest bogata i moim zdaniem wyróżnia się na polskim rynku rytualistów. Nie żebym ten rynek dobrze znała, ale nie kojarzę na nim innego praktyka Pharmakoi. Poza tym świetnie złożyło się w czasie, gdyż Asta nie mógł u mnie narzekać na nudę. Dla mnie przede wszystkim cały poprzedni miesiąc był inspirujący, mogę go nawet śmiało nazwać pewną przygodą, czy nauką poprzez praktykę – bo właśnie to było tu dla mnie najważniejsze.
Jeśli więc potrzebujecie ochrony lub chcielibyście się zorientować, kto gra, a kto niekoniecznie gra w waszym otoczeniu, to szczerze zachęcam was do zamówienia tego rytuału. To samo tyczy się tych, którzy są głodni tych bardziej niecodziennych z wszystkich niecodziennych doświadczeń, jakie świat ma do zaoferowania. Ode mnie z kolei Lorien się prawdopodobnie już nie odpędzi, bo z całą pewnością do niego wrócę.
I kto wie, może zaadoptuję kolejnego psa z Tartaru?
Loriena znajdziecie na Instagramie oraz Tik Toku.
4 notes
·
View notes