#pan Lusterko
Explore tagged Tumblr posts
gauntermetaverse · 20 days ago
Text
Better late then never. Happy Saovine! Dark blessings.😈🎃
youtube
I made this little video with love and patience. Actually almost 2 minutes, and thare was a lot of work making these scenes, trying to move camera, trying to make lipsink work. Unfortunately I can't make shots with depth of field using SBUI, not sure if there's an option for this... Would be great for cinematic effect.
Please reblog if you find it good enough to share😊
12 notes · View notes
asrielxd · 2 years ago
Photo
Tumblr media
another self-insert   (yes, Gaunter is wearing one of my outfits again)
19 notes · View notes
nehemiasz · 2 years ago
Text
Tumblr media
Pamiętam taką scene z dzieciństwa… Mój kolega X. dostał od mamy nowy zegarek, nie był to jednak zwykły zegarek, miał on bowiem z tyłu ukryte lusterko. Za pomocą prostego mechanizmu można było obrócić lusterko w naszą stronę! Wyobraźcie sobie w jaki zachwyt wpadł mój przyjaciel. Zaczął się on bawić mechanizmem wprawiając swoją mamę w stan gorączkowy! Ostrzegała go, że mechanizm może się popsuć! Kto by nie znał z autopsji takiego zachowania? Co może się stać? Mechanizm jest sprawny -twierdził. Po kilku dniach okazało się, że mechanizm był zbyt luźny i zegarek sam zamieniał się w lusterko, kiedy chciał… Opowiadam tę historię bo bardzo kojarzy mi się z moim dzisiejszym postępowaniem… Zegarkiem (mechanizmem) może być moja wiara a lusterkiem różne tradycje (postępowanie). Co mówi na ten temat Ewangelia? U Marka Ewangelisty znajdujemy taki wpis: Zebrali się u Niego (Jezusa) faryzeusze i kilku uczonych w Piśmie, którzy przybyli z Jerozolimy. I zauważyli, że niektórzy z jego uczniów brali posiłek nieczystymi, to znaczy nie obmytymi rękami. Żydzi trzymając się tradycji starszych, nie jedza jeśli sobie wpierw rąk nie obmyją, rozluźniając pięść (…) Zapytali Go więc faryzeusze "Dlaczego Twoi uczniowie nie postępują według tradycji starszych, lecz jedzą nieczystymi wargami?" Odpowiedział im "Słusznie prorok Izajasz powiedział o was, obłudnikach, jak jest napisane: Ten lud czci mnie wargami, lecz sercerm swym jest daleko ode Mnie. Ale czci Mnie na próżno, ucząc zasad podanych przez ludzi." Uchyliliście przykazanie Boże, a trzymacie się ludzkiej tradycji(…) I mówił do nich "Sprawnie uchylacie Boże przykazanie, aby swoją tradycję zachować…" Mk 7, 1-9
Najpierw chciałbym uporządkować tekst i zadać pytanie -czym są przykazania, które uchylali żydzi? Są to oczywiście przykazania Boże ale są one dane ludziom za pośrednictwem przywódców takich jak Mojżesz! A więc są one jak owe lusterko schowane za zegarkiem! W zależności od sumienia hierarchów mogło ono się nieźle obracać! Dla współczesnych Panu Jezusowi żydów stało się wręcz obsesją wydawanie nowych praw! Nic nie było tak skomplikowane jak przestrzeganie Tory! Mimo tego Pan Jezus nie potępił prawa, nie zniósł go… Podobie jest z nami, ludźmi XXI wieku, lubimy otaczać się prawem, przepisani. Dają one nam pozorne poczucia tego, ze jesteśmy w porządku, zrobiliśmy wszystko by zapobiec wojnom, pomóc ukraińcom czy osobom niepełnosprawnym. Lubimy przeglądać się w naszym ludzkim prawie, jak mój kolega w owym lusterku, myśląc sobie -jestem dobrym katolikiem, mężem, ojcem… I może po części to prawda…jednak grozi nam zamknięcie się w tym słowie -porządny katolik. Lepiej powiedzieć o sobie porządny uczeń! Na czym więc polega nasza wiara, skoro nie na obmywaniu kubków i przestrzeganiu przykazań? Św. Paweł wiele razy, w swoich listach, ostrzegał przed legalizmem czyli traktowaniem Boga i swojego życia duchowego wyłącznie jako zadania… Może być to piękne zadanie ale Jezus wzywa każdego z nas do czegoś więcej, do narodzin -do życia! Zadaliście sobie kiedyś pytanie dlaczego Jezus musiał przyjść na świat, dlaczego musiał tyle cierpieć? To kluczowe pytanie dla nas, ludzi wierzących w Pana Jezusa… Wielu katolików, podobnie jak ówcześni żydzi, wolałoby zbudować swoją potęgę na "przestrzeganiu" przykazań, na nakazach i zakazach ale skąd pewność, że płyną one z Ewangelii, od żywego Boga jak to mawiają charyzmatycy? Miłości nie da się nauczyć, jest ona bardziej czasownikiem niż rzeczownikiem, ruchem… jest ona bliższa nam niż się wydaje… Gdy Jezus chce pokazać Kim jest to mówi "zobaczcie jak oni się kochają…" Czego chcesz ode mnie dziś Jezu? Odpowiedź na to pytanie wymaga naszego zaangażowania a my tak często boimy się… To prawda, Jezus wymaga od nas więcej niż nasze ludzkie wyobrażenie na to wskazuje. Ewangelia mówi wprost, że po ludzku wypełnienie przykazań Bożych jest niemożliwe. Pamiętacie jak święty Piotr zapytał Jezusa, czy ma wybaczyć aż siedem razy? Co Jezus wtedy odpowiedział: nie siedem razy a siedemdziesiądsiedem razy, czyli zawsze! Kto jest do tego zdolny? Już w punkcie startu Jezus przekonuje -nie jesteście w stanie, mój ludu, mój wybrany -kochany -sami tego uczynić, musicie zdać się na Mnie… bez Niego, jak przekonuje święty Paweł, nic nie jesteśmy w stanie uczynić, jedynie się zdać na jego łaskę i oddać Mu w ten sposób chwałę…
2 notes · View notes
mariolaszyszkiewicz · 1 year ago
Text
Tumblr media
"DWÓCH POLAKÓW" występują SANDWICZ, SKOCZWISKI SKOCZWISKI Ja pana wykończę. SANDWICZ A ja pana SKOCZWISKI Co? Dokumenty! SANDWICZ A czy pan wie, kto ja jestem? Legitymacja! SKOCZWISKI Czy pan wie, kto ja jestem? SANDWICZ A czy pan wiesz, z kim masz pan zaszczyt? SKOCZWISKI Nie wiem, ale sądząc z pańskiego plugawego wyglądu , przypuszczam , że nie słyszał pan nawet o Heraklicie z Efezu. SANDWICZ Mam w Efezie pańskiego Heraklita. Precz z Heraklitem z Efezu.! SKOCZWISKI Co? Niech żyje Heraklit z Efezu! SANDWICZ (daje mu w twarz) Pauza dziejowa. SANDWICZ Czy pana boli? SKOCZWISKI O tak, cierpię. SANDWICZ I ja. Cierpimy. A znowu na jednej mapie nas nie było. SKOCZWISKI Niemożliwe. SANDWICZ Znowu intrygi. SKOCZWISKI Przeklęta Europa SANDWICZ Ma pan lusterko? Czuję jak jagody mi puchną. SKOCZWISKI I mnie. Dobrze by było jakiś kompres. Ma pan kuchenkę elektryczną? SANDWICZ Mam , ale kontakt zepsuty. SKOCZWISKI (jadowicie) Był to pewnie pański jedyny kontakt z rzeczywistością. SANDWICZ To nie pański interes. A kuchenki też nie ma . Zgubili. SKOCZWISKI Kto zgubił? SANDWICZ Nie wiem. Ot, zgubili i koniec. Od kuchenki został mi się tylko sznur. SKOCZWISKI (jak echo) Ostał ci się ino sznur. Światła ciemnieją ;wiatr K U R T Y N A
Tumblr media
1 note · View note
advena87 · 5 years ago
Text
In the old Lilwani temple
.
O'Dimm: *takes Olgierd's soul and turns his body to ashes*
Geralt: This is so sad.
Geralt: Alexa, play another one bites the dust.
.
62 notes · View notes
aw3rs · 3 years ago
Text
Wszystko się znowu zaciera, piekło i piękno Jakoś tak wyszło, zaraz listopad, jakoś tak zeszło A ja patrzę z góry i czuję się dokładnie jak Pan Lusterko Tym razem na pewno gdzieś pękło serce przez moje piekło
36 notes · View notes
kaydaralan-blog · 6 years ago
Text
1. Reinkarnacja
Kiedy tylko Wei WuXian otworzył oczy, otrzymał mocne kopnięcie.
Przy jego uchu zagrzmiał głos: "Przestań udawać martwego!"
Cios odrzucił go do tyłu, a WuXian upadł, uderzając głową o ziemię. Walcząc z pragnieniem zwymiotowania, w jego umyśle pojawiła się myśl - dość dużo odwagi, aby kopnąć mnie, Patriarchę.
Od kilku lat po raz pierwszy usłyszał ludzki głos, nie mówiąc już o tak głośnym, ostrym krzyku. W głowie mu wirowało, a w uszach brzęczał echem głos: "Na kogo ziemi żyjesz? Czyj ryż jesz? Czyje pieniądze wydajesz? Co jest złego w zabraniu kilku twoich rzeczy? Wszystko, co posiadasz, powinno być moje!"
Poza tym młodzieńczym, przypominającym kaczkę głosem, istniały też kupki skrzyń i stare przedmioty. Wzrok stopniowo stawał się bardziej wyraźny.
W jego oczach pojawił się słabo oświetlony sufit, który w większości zasłaniała osoba o skośnych oczach, oblewająca go śliną: "Jak śmiesz mówić o Ojcu i Matce? Czy naprawdę sądzisz, że ktokolwiek w tym domu będzie cię słuchał? Naprawdę myślałeś, że się ciebie boję!?"
Kilka sługusopodobnych osób zwróciło się do niego: "Młody Mistrzu, wszystko jest zniszczone!"
Młody mistrz zapytał: "Jak to? Tak szybko skończyliście?"
Służący odpowiedział: "I tak w tej chacie niczego nie ma."
Młody mistrz wydawał się być całkiem zadowolony, szturchając Wei WuXiana mocno w nos: "Ośmieliłeś się mówić do mnie, a teraz popatrz na siebie, grającego martego na ziemi! Dla kogo? Jakby ktoś naprawdę chciał te kupki śmieci! Teraz, gdy zniszczyłem wszystko, zobaczmy, jak opowiesz o mnie w przyszłości! Jesteś z siebie dumny, ponieważ studiowałeś kultywację przez kilka lat? Jak się czułeś, kiedy zostałeś wyrzucony z domu jak bezpański pies? "
Wei WuXian pomyślał ze znużeniem:
Wcale nie udaję, że jestem martwy, ponieważ od kilku lat nie żyję.
Kto to jest?
Gdzie ja jestem?
Kiedy zrobiłem coś równie niemoralnego jak kradzież ciała kogoś innego?
Młody pan wyładował wystarczająco dużo gniewu, kopiąc człowieka i rozbijając mu dom, więc wyprostował się i z dwoma służącymi wyszedł, trzaskając drzwiami z głośnym huknięciem. Krzyknął rozkazem: "Obserwuj uważnie. Nie pozwól mu wyjść na zewnątrz w tym miesiącu, bo znowu zrobi z siebie idiotę!"
Gdy grupa odeszła, w pokoju zapadła cisza. Wei WuXian pomyślał o tym, aby wstać.
Jednak jego kończyny nie chciały go słuchac, dlatego położył się ponownie. Odwrócił się na bok i oszołomiony, wpatrywał się w dziwne środowisko i sterty śmieci na ziemi.
Brązowe lustro spoczywało na boku, prawdopodobnie zrzucone na ziemię. Wei WuXian chłwycił je i przejrzał się w nim, tylko po to, by zobaczyć upiorną bladą twarz z dwoma asymetrycznymi stosami czerwieni po obu stronach jego policzków. Do tego dodać tylko krwistoczerwony język, a będzie wyglądał jak powieszony duch. Odrzucił lusterko na bok i wytarł twarz, zauważając dłoń pokrytą białym proszkiem.
Na szczęście jego nowe ciało nie urodziło się w ten sposób - było to tylko jedno z upodobań właściciela. Bez wątpienia był mężczyzną, a mimo to pokryty był makijażem (nie wspominając o źle nałożonym makijażu). Ugh, nie do zniesienia!
Odczekawszy szok, wróciło do niego trochę energii, a on w końcu usiadł, zauważając okrąg tuż pod nim.
Tablica była szkarłatna i miała krzywe kształty, wyglądające na narysowane ręcznie. Wykorzystywała wciąż wilgotną krew jako medium, emitującą silny zapach. Wypełniona była wypaczonymi literami inkantacji, które zostały nieco rozmazane przez jego ciało, a mimo to okazały się makabryczne.
W końcu Wei WuXian był znany jako Najwyższy Przywódca i Wielki Mistrz Uprawy Demonicznej, więc z pewnością był przyzwyczajony do podstępnych tablic takich jak ta.
Okazało się, że w rzeczywistości nie wykorzystał ciała kogoś innego - zaproponowano mu jedno.
Była to starożytna, zakazana technika. W porównaniu z tablicą bardziej przypominała klątwę. Koło układu rani praktykującego, tworząc nacięcia na ciele, a następnie rysuje on planszę i zapisuje inkantacje za pomocą własnej krwi, kończąc siadem w środku szyku. Dzięki temu można przyzwać wyjątkowo okrutnego ghula i poprosić go o wypełnienie życzenia. Ceną było ofiarowanie swojego ciała złemu duchowi, aby jego dusza powróciła na Ziemię.
Była to zabroniona technika przeciwna kradzieży ciała kogoś innego - ofiarowaniu własnego ciała.
Z powodu wielkich poświęceń tylko nieliczni byli na tyle odważni, aby wprowadzić ją w życie. W końcu nie było prawie żadnych pragnień wystarczająco silnych, aby żywa osoba mogła dobrowolnie poświęcić wszystko, co posiada. Przez tysiące lat tylko trzy lub cztery przykłady okazały się prawdziwe i zapisane w historii. Bez wyjątku życzenia tych osób były takie same - aby się zemścić.
Wei WuXian odmówił przyjęcia tego pragnienia.
Dlaczego miałby zostać zaliczony do kategorii "wyjątkowo nikczemnych ghuli?"
Chociaż jego reputacja nie była wielka, a on umarł w przerażający sposób, ani nie prześladuje żywych, ani nie szuka zemsty. Mógłby przysiąc, że nie można znaleźć innego wędrującego ducha równie nieszkodliwego jak on.
Trudne było to, że skoro tylko zły duch przejął ciało rzucającego klątwe, umowa jest domyślnie zaplombowana. Zjawa musi spełnić jego życzenie, inaczej klątwa wywoła reakcję. Duch będący w posiadaniu ciała zostanie całkowicie unicestwiony i nigdy się nie narodzi na nowo!
Wei WuXian podniósł ręce, by odkryć, że, co nie powinno dziwić, oba jego nadgarstki miały na sobie wiele nacięć. Zaczął zdejmować swój pasek. Pod czarnymi ubraniami jego klatka piersiowa i okolice brzucha były pokryte czymś, co wyglądało na rany z ostrego narzędzia. Chociaż krwawienie ustało, Wei WuXian wiedział, że ​​nie były to normalne rany. Gdyby nie spełnił życzenia właściciela ciała, nie byłyby w stanie się goić. Z biegiem czasu to pogorszyłoby się, a jeśli minąłby termin, zarówno jego dusza, jak i to ciało zostałyby rozerwane na strzępy.
Wei WuXian kilkakrotnie potwierdzał swoją sytuację, powtarzając w jego sercu: "Jak to mogło mi się przydarzyć?", aż w końcu mógł wreszcie stanąć prosto, oparty o ścianę.
Mimo że dom był duży, był pusty i brudny, a prześcieradła i koce wyglądały, jakby przez długi czas nie były zmieniane. W kącie stał bambusowy kosz. Miało to służyć do przechowywania śmieci, ale po kopnięciu wcześniej, wszystkie odpadki wylądowały na ziemi. Wei WuXian przejrzał pokój i podniósł zwinięty kawałek papieru. Rozłożył go i zaskoczony, zauważył, że był wypełniony słowami. Pospiesznie zabrał cały świstek.
Słowa na papierze musiały zostać napisane przez właściciela tego ciała, by je wypowiedział, gdyby poczuł się zestresowany. Niektóre zdania były niespójne i nieuporządkowane; lęk wyskazywał na strony ze zniekształconym pismem. Wei WuXian usiadł przy każdym kawałku papieru i zaczął zauważać, że coś było nie tak.
Zrobił kilka domysłów i z grubsza zrozumiał stan rzeczy.
Okazało się, że właściciel tego ciała nazywał się Mo XuanYu, a jego lokalizacja nazywała się Wioska Mo.
Dziadek Mo XuanYu pochodził z bogatej rodziny z tego regionu. Była nieliczna i chociaż próbował, miał tylko dwie córki. Ich nazwiska nie zostały wymienione, ale starsza była córką jego głównej żony, szukającej męża do małżeństwa z rodziną, podczas gdy młodsza była córką służki. Rodzina Mo początkowo chciała pośpiesznie ją komuś podarować, jednak czekało na nią niespodziewane zdarzenie. Gdy miała szesnaście lat, przywódca znanej rodziny uprawnej przechodził przez ten obszar i zakochał się w niej od pierwszego wejrzenia.
Wszyscy podziwiają kultywujących. Rodziny hodowlane, w oczach zwykłych ludzi, są jak ludzie uprzywilejowani przez Boga, tajemniczy, ale szlachetni. Na początku ludzie z wioski Mo traktowali ten temat z pogardą, ale ponieważ Przywódca Sekt często im pomagał, rodzina Mo otrzymywała wiele korzyści. I tak kierunek dyskusji zmienił się, a rodzina Mo była dumna z tej sprawy, podczas gdy wszyscy inni również zazdrościli tej okazji. Druga dama Mo wydała na świat jednego syna dla lidera - Mo XuanYu.
Ale nie na długo, odkąd Przywódca Sekt zaangażował się tylko w nią, by móc eksperymentować nad czymś nowym, zmęczył się nią w ciągu kilku lat. Po tym, jak Mo XuanYu skończył cztery lata, jego ojciec nigdy nie wrócił.
Stopniowo opinie mieszkańców Wioski Mo zmieniły się ponownie. Początkowa pogarda powróciła, wraz z pogardliwą litością.
Druga dama Mo nie chciała tego zaakceptować; mocno wierzyła, że ​​Przywódca Sekt nie będzie obojętny dla własnego syna. Rzeczywiście, kiedy Mo XuanYu skończył czternaście lat, Przywódca Sekt zabrał go z powrotem.
Druga dama ponownie powiedziała wszystkim, że jej syn z całą pewnością zostanie Nieśmiertelnym tak szybko, jak tylko będzie mógł, i przyniesie chwałę swoim przodkom.
Zanim jednak Mo XuanYu osiągnął sukces w kultywacji i odziedziczył pozycję ojca, został odrzucony.
Co więcej, został zhańbiony.
Mo XuanYu był homoseksualistą i miał dość nerwów, by nękać innych uczniów. Skandal został ujawniony społeczeństwu, a ponieważ miał niewiele osiągnięć w zakresie uprawy, nie było powodów, dla których miałby pozostać w klanie.
Podobnie jak przy dodawaniu mrozu do śniegu, poza samym wydarzeniem, kiedy powrócił Mo XuanYu, często zachowywał się w szalony sposób, prawie tak, jakby jego życie było zagrożone.
Historia była niemal zbyt skomplikowana, by można ją było wyrazić słowami.
Brwi Wei WuXiana drgnęły.
Nie tylko wariat, ale homoseksualny szaleniec.
To wyjaśniało, dlaczego na jego twarzy było wystarczająco dużo różu i pudru, aby wyglądał jak powieszony duch, a także dlaczego nikt nie był zaskoczony dużą krwawą tablicą na ziemi. Nawet gdyby Mo XuanYu pomalował cały pokój krwią, od płytek na ziemi po ściany do sufitu, inni nie byliby zbytnio zaskoczeni. W końcu wszyscy wiedzieli, że miał luźno w głowie!
Po tym, jak przygnębiony wrócił do domu, był bombardowany wyśmiewaniem. Wydawało się, że sytuacja była nie do naprawienia. Druga dama Mo nie będąc w stanie oprzeć się przed tym ciosem, wkrótce zadławiła się śmiercią z powodu traumy.
W tym czasie dziadek Mo XuanYu już zmarł. Pierwsza dama Mo była odpowiedzialna za rodzinę, ale od najmłodszych lat nie była w stanie znieść swojej młodszej siostry. Miała jedyne dziecko, Mo ZiYuana, które wcześniej splądrowało to miejsce. Kiedy Mo XuanYu został zabrany przez ojca, pierwsza dama była zazdrosna i chciała mieć nawet najmniejszy związek z sektą uprawną. Miała nadzieję, że wysłannik, który przybył, zabierze Mo ZiYuana również do kultywowania.
Oczywiście odmówiono jej, a raczej zignorowano ją.
Z pewnością nie był to przypadek sprzedaży kapusty. Po prostu nie można się targować, a tym bardziej kupować i brać za darmo.
Dziwne, że ta rodzina uważała, iż​ Mo ZiYuan miał potencjał i talent. Wierzyli, że jeśli zostanie wysłany, w zamian zyskałby uznanie w sekcie, w przeciwieństwie do rozczarowującego kuzyna. Chociaż, kiedy Mo XuanYu odszedł, Mo ZiYuan był jeszcze młody, wielokrotnie zaszczepiony takim nonsensem i wierzył w nie całym sercem. Co dwa lub trzy dni znajdował Mo XuanYu i poniżał go, przeklinając, że złapał swoją drogę do kultywacji. Jednocześnie wzbudził wielkie zainteresowanie talizmanami, eliksirami i magicznymi narzędziami, traktując je wszystkie jako swój dobytek i robiąc z nimi, co tylko chciał.
Chociaż Mo XuanYu często zmieniał swoje szaleńcze zachowanie, zrozumiał, że został zdegradowany przez innych. Tolerował to, ale Mo ZiYuan jeszcze bardziej zintensyfikował swoje zachowanie, niemal opróżniając cały pokój Mo XuanYu. Jego cierpliwość wreszcie się wyczerpała, a on poskarżył się swojej cioci i wujkowi, powodując zamieszanie Mo ZiYuan od rana.
Słowa na papierze były małe i zwięzłe, co szkodziło oczom Wei WuXiana. Pomyślał sobie: "Jak popieprzone jest życie tej osoby?"
Nic dziwnego, że Mo XuanYu wolałby użyć tej zakazanej techniki, by poświęcić swoje ciało i poprosić nikczemne ghule o zemstę.
Ból z jego oczu przenosił się na jego głowę. Podobno, by użyć zakazanej techniki, rzucający ją cicho intonuje swoje życzenie. Gdy przywoływano złego ducha, Wei WuXian powinien był usłyszeć jego specyficzne wymagania.
Jednak najprawdopodobniej Mo XuanYu skopiował fragmenty techniki i gdzieś pominął ten krok. Chociaż Wei Wuxian odgadł, że chciał się zemścić na rodzinie Mo, jak powinien to zrobić? Do jakiego stopnia? Odzyskać przedmioty, które zostały mu zabrane? Lub napaść na wszystkich członków rodziny Mo?
Lub... Wymazać całą rodzinę?
Najprawdopodobniej zniszczyć całą rodzinę. Wszakże każdy, kto dotknął świata kultywacji, wiedziałby, jakie zwroty były najczęściej używane do opisania go - niewdzięczny, ekscentryczny, nie uznający własnej rodziny, nie do zniesienia przez Niebo i innych spektakularnych terminów. Czy był ktoś jeszcze bardziej "nikczemny" od niego? Jeśli Mo XuanYu odważył się specjalnie go przywołać, to życzenie najprawdopodobniej nie było łatwe do spełnienia.
Wei WuXian nie mógł pomóc, więc powiedział: "Trafiłeś na niewłaściwą osobę..."
22 notes · View notes
yushidreams · 3 years ago
Text
#2
Nie jestem w stanie określić, która jest godzina. Na ulicach panuje głucha cisza, a nad ziemia unosi się lekka mgła. Może to wczesny poranek? Idę przez ulice, wygląda znajomo. To chyba Wrzosowa, ale nie jestem pewna. Za ręce prowadzę dwie dziewczynki. Nie wiem kim one są. Rozmawiamy. Po chwili skręcamy w następną ulice i nagle jesteśmy w aucie. Oczywiście prowadzę czarnego civik’a. Jedna z dziewczynek trzyma głowę na moich kolanach i widzę, że czuje się bezpiecznie. Dojeżdżamy do przejazdu, który powoli się zamyka. Z bocznej uliczki szybko wyjeżdża samochód. Jest stary, to gruchot, który nie powinien być dopuszczony do ruchu. Raptownie zawraca i zatrzymuje się tuż za nami.
Wtedy przez głowę przelatuje mi milion myśli. Po pierwsze czuję, że coś jest nie tak. Ten samochód od razu wydał mi się podejrzany. Wtedy przypomina mi się wcześniejsza rozmowa z dziewczynkami. Tłumaczyłam im, że muszą być bardzo uważne chodząc o takiej godzinie po ulicach, gdy nie ma nikogo poza nimi, bo nigdy nie wiadomo co czeka za rogiem. Facet z auta wysiada. Idzie w stronę Hondy. Widząc go w lusterku szybko podnoszę szyby i zamykam drzwi od środka, żeby się do nas nie dostał. Przez chwile myślę, że to policjant i będzie przeprowadzał kontrolę. Jego ubiór sprawia, że szybko odrzucam taką możliwość. Ma na sobie dresy, za dużą bluzę i czapkę z prostym daszkiem. Całość wygląda bardzo niechlujnie. Gdy dochodzi do auta, puka w szybę i prosi o dokumenty. Może to jednak policjant? Wtedy przeprowadzam szybką analizę, czy nie ma w aucie żadnych nielegalnych substancji, w razie, gdyby chciał nas przeszukać. Zaczynam szukać dokumentów, przy okazji zerkam we wsteczne lusterko i patrzę kto jeszcze jest w aucie. Koledzy ‘policjanta’ potwierdzają moje pierwsze przeczucia. Jestem przekonana, że rzekomy policjant nie ma dobrych zamiarów. Musimy uciekać.
Szybko wrzucam bieg i z rykiem silnika próbuję zawrócić przed ciągle zamkniętym przejazdem. Na moje nieszczęście Honda ma słaby skręt, więc muszę zrobić co najmniej jedną korektę. Przez ten ułamek sekundy, ‘pan policjant’ łapie za samochód i próbuję nas zatrzymać. Krzyczę do dziewczynek, żeby dzwoniły po pomoc, że jesteśmy w niebezpieczeństwie, ale one nie słyszą. Chyba śpią. Dobrze, że auto ma więcej siły niż człowiek i udaje się na odjechać, miażdżąc przy tym stopy ‘policjanta’.
Po stu metrach, silnik zaczyna warczeć w niepokojący sposób i po chwili auto się zatrzymuje. Wiem, że już po nas. ‘Policjant’ zaczyna wlec się w naszą stronę. Obserwuję jak jego postać w lusterku staje się co raz większa, aż w końcu jest na wyciągnięcie ręki. Sięga za klamkę, a ja otwieram oczy.
0 notes
arrowstheory · 4 years ago
Video
youtube
Teoria Strzałek CIEMNA MYSZ BIAŁA MYSZ W PUDEŁKU PO ZAPAŁKACH CHOWANE...
CIEMNA MYSZ - BIAŁA MYSZ W PUDEŁKU PO ZAPAŁKACH CHOWANE
Czy jednak górnicy na zmianie szychty jak zjeżdżają pod ziemię, a za chwilę winda wyjeżdża z drugiej strony - > to czy to są ci sami górnicy? Tak ! mówi fizyka. Włożyliśmy ludzi sztuk 8 do pudełka i schowali pod ziemię, a ziemia za chwilę obok wypluła to pudełko z dokładnie 8 ludźmi i wagowo też się zgadzało. Wniosek: ziemia na krócej lub dłużej przechowuje pudełka z 8 górnikami w środku, po czym je wypluwa.
A jeśli jesteś sportowcem, to zauważasz w mieście pełno hal sportowych i basenów. A jakiej masz auto marki, to takich najwięcej widzisz.
Inna najkrótsza droga do gwiazd dla poety, dla głupka, dla wieprza. Najcieńsza wstążeczka szeroką autostradą dla igły. Ile czasu igła potrzebuje aby przejść przez skrzyżowania asfaltowego świata? Świeca dopala się na kominku. Lusterko obok pochłania jej blask. To jest najkrótsza droga do gwiazd, i kończy się zaraz za przykładem dobrze zakamuflowanych wchłaniaczy ciemnego światła w woreczki jasnobytów. Dziesięć stron świata nie rozbłyśnie objawieniami wszechoczu widzących o jeden, wydawałoby się, krok dalej i o dwa mgnienia domyślnej przestrzeni. Świeca daje tyle samo światła co całe kosmosy. - Dlaczego ciągle żartuje pan i nigdy nie jest serio? - Ależ jestem i to nawet w tej chwili. - Spotkała mnie na placu przed kościołem, gdy próbowałem łapać gołębie. Ostre słońce oślepiło mnie na ułamek sekundy i wtedy wpadłem na nią. Dawno nie byłem w Europie a plac rynku krakowskiego wydał mi się większy niż pamiętałem. Dwie godziny rozmowy o niczym ujawniło mi, że nie była prostytutką ani ja zainteresowany seksem z nią. Pewnie rozejdziemy się po południu do swoich spraw i nigdy już nie spotkamy. Ma męża i to już kolejnego i traktuje ich jak płaszcz na wieszaku u fryzjera męskiego. Chodzimy w kółko. Chce mi zrobić zdjęcie ale odmawiam. - Wydaje się, że nosi pan maskę, jakby nic pana nie obchodziło.Ironia? - A jednak. - Oponuję nieśmiało. - Wiem. Skrywasz pan bolesną ranę. - Tańczysz tango kobieto? Gdy się pomylisz tańczysz dalej. Histeria nie ważna. W życiu, gdy się pomylisz, żyjesz dalej na niby. Nie myl tanga z milongą. - Powiedziałem nagle. - Czuję jak wali mi serce. - Przyznała wtedy. - Nic mnie w życiu nie spotkało poza panią. Zapewniam. - Zażartowałem. - Ależ mężczyzna bez przeszłości nie mógłby być tak pociągający. - Zakpiła. - A jednak, może wcale nie mam własnej twarzy? - Znowu to samo! Jak mam z panem rozmawiać?! Jest pan uczuciowy, ale mija się z moim wzrokiem i omija słowami moje. Dlaczego? - Droga pani, może nie nadaję się już do niczego i nie przystoi mi grać głównej roli przy podziale plemiennych łupów? - Jak ma pan na imię? Może w końcu się dowiem? - Zrobiliśmy jeszcze kilkanaście kroków zanim zdecydowałem się powiedzieć. Odwróciłem się twarzą do niej. Z namysłem powiedziałem. - A nie powiesz pani nikomu? - Nie, oczywiście, jeśli tego sobie pan życzy. - No tak, to ta ciekawość a tu słońce świeci tak jasno jak dwa dni po wybuchu Czernobyla. Powiem tylko moje imię jakim stało się po latach, jakie zespoliło się z moim życiem. Jest tajemne i tylko dla wybranych znajomych. Dla pani też będzie. - A więc jednak jest coś pod tą maską. Wreszcie coś się dowiem o panu. - Skoro tak pani uważa. Nazywają mnie Hombre. Uniosła zdziwiona brew. - Przecież to nic nie znaczy, to faktycznie imię? Uśmiechnąłem się pod nosem. - Dla mnie wystarczy. - A na prawdę jak panu na imię? - Człowiek, przecież to wystarczy. - Rzekłem powoli i zdałem sobie sprawę, że cedzę słowa a ona nie zna świata i może się wystraszyć. Co ty wiesz o cierpieniu , przybłędo znad Wisły. Toniesz w ciemnościach, zapachy mieszczaństwa każą ci płacić składkę emerytalną. Nie znasz smaku niebezpieczeństwa a słowo oddział onkologii oblewa cię paniką. Powiedziałem za to na głos i miękko, pojednawczym tonem. - Mam na imię Hombre, może to nic nie znaczy i może brzmi kiczowato. To przecież wystarczy, proszę mi uwierzyć. Niektórzy boją się tego imienia, a niektórzy chcieliby go usłyszeć w swoim życiu choć raz. Ale nawet pani ma z pewnością swoje tajemne imię jakim nazywał ją pani ojciec, gdy siadała mu małą dziewczynką na kolanach. - Będzie się pan śmiać... - Nie będę. - No to... - Proszę mi nie mówić swego imienia. Ja nadam pani imię. Będzie to imię jak wiatr, deszcz i twarda ziemia razem wzięte. – Ugryzłem się w język z tego patosu. Machnąłem ręką jakbym chciał zamazać ostatnie słowa. - Nadam je, i, taka pani od dzisiaj się stanie. -Podniosła drugą brew i trochę rozbawiona dziwną sytuacją oznajmiła po babsku. - Słucham, to naprawdę niesłychane. Miłe i bezczelne zarazem. - Starała się kopnąć w gołębia. - A więc to jest pod tą pańską maską? – Skonstatowała, zła, wreszcie. - Być może. - Powiedziałem cicho. - Od dzisiaj będzie pani nosić imię Ziarno. Pomału zaczynała się niepokoić słysząc moje słowa. Ich sens zaczynał docierać do niej i spoważniała w sekundę. - Hombre? Czy pan to mówi poważnie? - Cóż, powiem tylko, że na to imię będzie musiała pani zasłużyć.
Patrzyła na mnie dziwnie. Jak na wariata. W budce obok Wieży Mariackiej sprzedawali dyplomy wysłuchania hejnału. Pierwszy raz dotknęła mojej dłoni. Poufale i porozumiewawczo. - Mój mąż idzie. - Szepnęła. Wzięła szybko karteczkę z numerem telefonu. Pomyślałem, że na to imię na prawdę będzie musiała sobie zapracować. Cóż, wpadła na mnie i spytała o drogę, to jej wskazałem. Urodziła się dzisiaj jako Ziarno. Pani Ziarno. Phi. Et lupus fabula. Apage satanas powiedz albo lepiej. Pomnij na glinę, która twoją matką. O słodka Isztar, kochanko mojego ciała ! To mówią wargi Bero wyschłe tęsknotą do ciebie.
0 notes
asrielxd · 2 years ago
Photo
Tumblr media
Powerful slavic demon with my outfits
52 notes · View notes
30sechorror · 6 years ago
Text
Szybki kurs
Uciekam przed upałem, wskakując do Ubera, który właśnie podjechał pod mój dom. - Maciej Michniewicz? - pyta kierowca, a ja przytakuję, właściwie od razu zanurzając się w telefonie. Kilka maili, parę wiadomości w messengerze i naście nieistotnych statusów znajomych później, dochodzi do mnie ciche brzęczenie. Dopiero po chwili orientuję się, że ten facet coś mówi. - ... i oni mi radzą, żebym nie szedł tam sam. Że muszę mieć kogoś przy sobie, bo inaczej potwory w Otchłani mnie pożrą. Unoszę wysoko brwi. Ćpun w uberze? Przełączam na odpowiednią aplikację i przyglądam się profilowi. Karol. Co żeś spalił, Karolu? Na głos mówię jednak; - Słucham? Karol rzuca szybkie spojrzenie w lusterko. Doznaję dziwnego objawienia - jestem pewien, że właśnie myśli sobie, że wiezie idiotę albo głuchego. Wzdycha jednak cierpliwie i mówi: - Głosy mówią mi, że nie wolno odchodzić samemu, że trzeba kogoś zabrać ze sobą, bo inaczej potwory w Otchłani pożrą twoją duszę. - Aha - nie bardzo wiem, co odpowiedzieć. Pomyleniec. Na szczęście do klubu bilardowego już niedaleko. - Sam pan więc rozumie, że to nic osobistego - Karol drapie się po głowie, po czym dodaje: - A może właśnie bardzo osobistego? Zaczyna się histerycznie śmiać, a samochód gwałtownie przyspiesza. Łapię uchwyt nad drzwiami pasażera i wyciągam przed siebie drugą rękę. Kierowca odwraca się do mnie i w upiornie zwolnionym tempie puszcza oko. A potem odwraca się z powrotem, skręca gwałtownie kierownicę i dwa uderzenia serca dalej trafiamy czołowo w jadącego z naprzeciwka TIR-a. Przynajmniej mamy towarzystwo.
0 notes
pisanefraza-blog · 8 years ago
Text
“Na nowo”
Rozdział XXV
Sala była już pełna młodych, szczęśliwych ludzi w pięknych strojach. Nasza czwórka była wręcz taka sama. Pełna energii i rządna przygód. Wydaje mi się, że każdy młody człowiek ma w sobie coś z kota. Chce podążać własnymi ścieżkami, które sam sobie kreuje. Nie ogląda się na ulicy, pije, pali, ćpa, rani innych, siebie, bo JEST MŁODY. Co może stać się młodemu człowiekowi, który dopiero uczy się żyć? Przecież mu nie ma prawa się nic stać. Wkracza w życie, wnosząc w nie tyle, ile da radę. Jedyną zasadą dla nich jest to, żeby nie przestrzegać zasad. Moja droga, moja przyszłość, moje czyny i skutki, i nikt nie ma prawa ich podważać.
Doszukaliśmy się miejsc z naszymi imionami. Zupełnie na końcu. Obok i naprzeciwko zasiadło wiele znajomych twarzy. Stół przeznaczony dla nauczycieli zapełnił się w mgnieniu oka. Dostrzegłam, że rozmawiają o uczniach. Na pewno obmawiają uczennice, których wdzięki są ukazane wyraźnie – pomyślałam radośnie. Przed oczami migotało mi pełno małych światełek i uśmiech Georga, który porwał mnie w wir tańca. Niedaleko dało zauważyć się rozbawioną Kylie z jakimś chłopakiem. Obok nich tańczył Oscar z dziewczyną o krótkich, brązowych włosach i w różowej sukience.
- Odbijany – usłyszałam głos za plecami.
George zrobił władczą minę, zauważyłam, że to był pan Joseph. Byłam zmuszona zatańczyć z nim raz. Przecież nie było to nic wielkiego – zatańczyć z nauczycielem. Chłopcy również proszą do tańca nauczycielki. Nie rozmawiając między sobą, przetańczyliśmy krótką, skoczną piosenkę. W tym czasie George wykonywał rytmiczne ruchy ze swoimi kumplami. Podeszłam, więc do Kylie.
- Halo, halo. Jak pani się bawi?
- Genialnie jest, ale odpadam na razie z tańczeniem! Na tych szpilkach nie da się już poruszać – poszłyśmy się napić czegoś na orzeźwienie.
Nie mogłam się napatrzeć na moją piękną przyjaciółkę. Szaloną przyjaciółkę, która wnosiła do mojego życia jak najwięcej. Przytuliłam ją mocno, nic nie mówiąc.
Po występie organizowanego kabaretu przez pana Josepha, każdemu podkręciły się humory do maksimum. A jednak dało znaleźć się kogoś na nasze miejsce – pomyślałam, czując respekt do osób występujących. W naszej szkole jest tyle osób, które kryją w sobie takie talenty…
***
Impreza dobiegała końca, więc każdy zaczął powoli zbierać się z budynku i odpalać swoje mniej lub bardziej nowoczesne auta. My również gotowi do wyjścia udaliśmy się w kierunku naszych aut. Przytuliłam Kylie i Oscara, dziękując za super zabawę, mówiąc, że za tydzień powtórka, tyle, że trochę mniejsza.
Oscar wyjechał zaraz za mną i Georgiem. Droga prowadziła przez las. Ogarniało nas tylko ciemno, zaś z przodu i z tyłu ciągnęły się samochody, wracające do domu. Co chwilę kierowałam swój wzrok na lusterko na zewnątrz auta Georga w nadziei, że zobaczę w nim Kylie, bądź Oscara, lecz było zbyt ciemno i odbijało się tylko ostre światło.
- Było cudownie – westchnął George, posyłając mi uśmiech i buziaka w powietrzu.
Nagle jego ręce na kierownicy zaczęły się trząść. Sama przestraszyłam się od huku, który usłyszeliśmy z tyłu naszego auta. George zwolnił. W mgnieniu oka wszystko uległo rozjaśnieniu. Strach. Bicie serca. Przyśpieszony oddech. Wdech, wydech. Co się stało? Wychodzimy z auta. Błagam, to nie oni. Samochód mieni się w jasnych promieniach. Strona pasażera cała zajęta jest ogniem. Upadam na ziemie wymyta z wszystkich uczuć. George biegnie wprost do auta. Nie mam siły krzyczeć, biec za nim. Nie mam pojęcia o czym myślę. Zamykam oczy i zaczynam się modlić. Nie spływają mi łzy. Cała drżę wyrzucając z siebie okropne myśli. Słyszę krzyki gapiów, którzy zatrzymali się popatrzeć – nie pomóc. Słyszę Georga „Dzwoń po pogotowie, dzwoń do kurwy!”
Otwieram oczy. Dwa ciała leżą bezwiednie na asfalcie. Podnoszę swoje ociężałe ciało i z trudem kieruję się w ich kierunku. George znów krzyczy „Trzymajcie Sophie!”
Ale mnie nie trzeba trzymać. Muszę ratować moją przyjaciółkę. Wyrywam się z rąk jakiejś dziewczyny próbującej mnie zatrzymać. Nagle odzyskuję siłę, zdolność myślenia i wszystkie emocje. Moją twarz pokrywają wielkie, jak groch łzy. Opadają na ciało mojej przyjaciółki.
Widzę przez mgłę jej czarne, zwęglone ciało. „Dlaczego do cholery nikt jej nie pomaga?” Trzymam jej rękę powtarzając „wszystko będzie dobrze, nie płacz Kylie.” Jednak Kylie nie płacze. Kylie nie reaguje. Jej klatka piersiowa jest zapadnięta i nie porusza się. Całe moje ciało zamiera, czuję, że umieram razem z Kylie. Nie mogę sobie darować. Opadam na nią krzycząc, żeby się obudziła, lecz to się nie dzieje. Szarpię jej ciałem, połykając łzy. Nie zważam na nic dookoła. Georga chwyta mnie z tyłu i prosi, żebym odeszła. „Zostaw mnie!” – krzyczę w jego stronę i odpycham go. Nie daje za wygraną i znowu wraca, żeby mnie odciągnąć. Słyszę odgłosy pogotowia.
A co z Oscarem, co z nim? Żyje? Tym razem odciąga mnie ratownik. Drugi podaje mnie Georgowi. Ten trzyma mnie mocno. Wtulam się w niego, wciąż nie mogę się opanować. Jego twarz jest wystraszona i pełna żalu. Ściska mnie coraz bardziej.  Słyszę głos jednego z ratowników „żyje.” KYLIE ŻYJE? Podbiegam z powrotem do miejsca, w którym leżały ich ciała. Gdzie jest Kylie? Po co ten czarny wór? Kto w nim jest? Podbiegam, szarpię. George za mną. Wyczuwam sylwetkę mojej przyjaciółki. Co za koszmar.
- Sophie, nie warto… Chodź, proszę – George znów błaga żebym z nim poszła. Lecz dlaczego on to robi? Dlaczego nakazuje mi odejść od mojej przyjaciółki? Zaciąga mnie do auta. Zapina mi pasy. Cholernie boje się samochodów – wmawiam sobie z każdą przejechaną sekundą. George cały czas powtarza „spokojnie, będzie dobrze.” W myślach odpowiadam „Co kurwa będzie dobrze, przestań pierdolić.”
0 notes
strongholdofoldsea · 8 years ago
Video
youtube
(via https://www.youtube.com/watch?v=J6KBfl7BhTI)
Życzenia Twe spełni zawsze z ochotą Da Ci brylanty i srebro i złoto Lecz kiedy przyjdzie odebrać swe długi Skończą się śmiechy, serdeczność, przysługi W pęta Cię weźmie, zabierze bogactwo Byś cierpiał katusze aż gwiazdy zgasną 
0 notes
asrielxd · 3 years ago
Photo
Tumblr media
comfort character 
2 notes · View notes