Tumgik
#kochana mama
sweetxxbutterfly · 2 months
Text
Kurde próbuje wyjsc z kompulsywnego objadania sie a moja kochana mama podstawia mi słodycze pod nos i ciągle dokupuje💀 (niech to się skończy błagam)
28 notes · View notes
motylekjulaa · 4 months
Text
21.05.2024
Zjedzone : ?? Kcal
Spalone : 200 kcal
Waga : 58,9 kg (nie na czczo)
Wiem nie odzywałam sie znowu ale u mnie nie jest za fajnie dużo stresów i kłótni.Przez ostatnie dni które się nie odzywałam były dla mnie tragedią zacznijmy od komunii kuzynki,musiałam ubrać sukienkę w której wyglądałam jak świnia a po komunii podczas jedzenia przy stole z rodziną ( nie mogłam nic wyrzucić bo się wszyscy patrzyli i mama siedziała obok mnie podczas obiadu i deseru jeszcze w dodatku mnie zmuszała do jedzenia czy ona naprawdę nie widzi jaka ja jestem ulana???) Była w dodatku taka ciotka której nie znam bo to bardziej rodzina mojej kuzynki i nigdy z tą ciocią nie gadałam ani nic,ciotka cały czas komentowałam co kto je i ile dosłownie wkurwiało mnie to bo co chwilę komentowała.Komentowała,że wujek zjadł za dużo a,że drugi wujek tyle słodzi kawy jakby na chuj to mówisz i na chuj zaglądasz komuś do talerza .Jeszcze gadała do innych o dietach i do mojej kuzynki powiedziała,że dba o talię bo mało zjadła ,miała też pretensje do swojego męża ze za dużo zjadł i nie powinien bo ma za duży brzuch czy coś w tym w stylu no powiem wam wkurwiała mnie fest.Na kolejny dzień okresu dostałam i miałam na tyle zepsuty humor,że nic mi się nie chciało i nie miałam na nic siły i najgorsze,że za dużo zjadłam💀 Przez te dni które mnie nie było jadła jakby jutra właśnie miało nie być i wstyd było mi wchodzić na Tumblr.Mam już siebie dosyć wzięłam dzisiaj trzy tabletki dulcobisu więc mnie przeczysxi plus jest taki,że nie idę w środę,czwartek i piątek do szkoły bo mam wycieczkę na którą nie jadę.Dzisiaj poszłam do lekarza dac bilans z mamą i była tragedia,popłakałam się bo musiałam się rozebrać i lekarka kazała mi ściągnąć spodnie i chciała zbadać okolice brzucha gdzie mam takie rozstępy ,że mi było wstyd ściągnąć i się popłakałam przy mamie i przy dwóch lekarkach ( naszczęście pani lekarz była mega kochana,naprawdę dziękuję❤️) finalnie nie już nie musiałam ściągnąć spodni ale musiałam się zważyć i zmierzyć,jak zobaczyłam na wadze 58,9 kg to mnie zamurowało.Pani Lekarka i moja mama miały szik szak szok,że jakim cudem przytyłam 9 kg od września,było mi tak wstyd dawno takiego wstydu się nie najadłam.Urosłam tylko 1 cm ale przynajmniej coś no nie? Po południu zjadła trochę tarty i zaczęłam lq fasta.Sprawdzialam i ile zjadłam tej tarty to wyniosło około 668 kcal bardzo dużo :/.o 16 wyszłam do kościoła na próbę do bierzmowania,myślałam że będzie gorzej ale ok było.Nie chciałam nigdzie wychodzić i się pokazywać ale musiałam niestety bo ksiądz ostatnio miał do mnie problem czemu mnie nie było a nie było mnie bo byłam przeziębiona więc dzisiaj już musiałam iść.Rano jeszcze zjadłam jogurta gdzie finalnie wyszło dzisiaj ponad 1000 kcal ale od 15 zaczęłam lq fasta i chcę go pociągnąć do poniedziałku rano a jak mi się uda to w nagrodę kupię sobie prostownice i krete do oczów (jeżeli będę miała na to hajs).Zaniedbałam już do końca Ane ale tak strasznie nie chce żeby mnie opuszczała,nie chce być grubasem,przepraszam.Jeszcze wczoraj pokłóciłam się z przyjaciółką,mam nadzieję,że się szybko pogodzimy bo mam tylko ją i jeszcze taką jedną znajomą.Zważe się dobiero w poniedziałek i mi się okres wtedy też skończy więc fajnie,zobaczymy ile schudnę.Mama ma teraz cały czas pracę więc na luzie będę mogła robić lq Fasty tylko w niedziela ma wolne ale coś się wymyśli.
Chudej nocy motylki 🦋
42 notes · View notes
Text
Cześć moje drogie motylki, mam nadzieję ,że czas mija wam chudo i perfekcyjnie. Dzisiaj przychodzę do was z postem i jednocześnie serią postów ,nad którą myślałam już od jakiegoś czasu chodź nie jestem pewna czy przypadnie wam do gustu ;). Miłego czytania: My ED memories <3
My Ed Memories <3
Pamiętam ten dzień doskonale. To był szczególny dzień w roku, przynajmniej dla mnie jak i mojej rodziny. Był to dzień urodzin mojej babci, jedynej osoby na którą zawsze mogę liczyć, jedynej osoby od której mam jakiekolwiek wsparcie psychiczne. Co roku w urodziny babci, babcia zabiera nas do dość drogiej restauracji. Babcia nigdy nie była osobą bogatą, dlatego specjalnie na tę okazje przez cały rok odkładała pieniądze. Tkwiłam już od dłuższego czasu w zaburzeniach odżywiania jednak rodzina nie miała wtedy jeszcze o tym pojęcia. Była godzina 14 z minutami gdy ja wraz z rodziną przekroczyliśmy próg restauracji- od razu poczułam zapach potraw co wprawiło mnie w olbrzymi lęk i dyskomfort, nie chciałam tam być, wolałam wrócić do domu i być z daleka od posiłków. Usiedliśmy przy stole, nie wiem czy było to po mnie widać czy też nie ale cała się trzęsłam, nie chciałam nic zamawiać , nie chciałam nic jeść ale nie chciałam też sprawić zawodu babci, wiedziałam przecież jakie to dla niej ważne. Chciałam płakać, krzyczeć lecz nie mogłam. Kelnerka dotarła do naszego stolika i zapytała co chcemy zamówić- zamarłam sparaliżowana strachem przed jedzeniem. Finalnie zamówiłam danie dnia. W czasie oczekiwania do restauracji weszła dziewczyna wraz z mamą. Zwróciło to moją uwagę ,gdyż dziewczyna tudzież nastolatka była wręcz wychudzona, chudsza ode mnie a nawet od mojej babci ,która miała i ma niedowagę. Przyglądałam się jej bo wyczuwałam w niej coś znajomego- strach przed jedzeniem. Faktycznie próbowała się od jedzenia wymigać, wmawiała matce ,że nie jest głodna ,że zje później ale mama jej nie uwierzyła. Spojrzałam na jej rękę- czerwona branzoletka- wtedy już miałam pewność ,że tak jak i ja wpadła w Anę. Współczułam jej bo miałam i mam świadomość tego ,że to choroba ale z drugiej strony jej zazdrościłam. Zazdrościłam jej tego do jakiego stanu Ana ją doprowadziła i przysięgłam sobie ,że będę taka jak ona. Przyszło nasze zamówienie, popatrzyłam na swój talerz i zamarłam…tyle jedzenia…tyle kalorii. Wszyscy zaczęli jeść a ja gapiłam się w talerz jakbym próbowała odnaleźć dawno zgubione szczęście. W końcu babcia zapytała się mnie : Kochana moja dlaczego nie jesz? To zdanie uderzyło we mnie jak kometa o ziemię. Zaczęłam zmuszać się aby to zjeść- fakt restauracja miała naprawdę dobre dania ale to nie zmienia faktu ,że są w nich kalorie. Nie chciałam martwić babci zjadłam wszystko co miałam na talerzu a po chwili poszłam do toalety „za potrzebą” a w rzeczywistości poszłam do niej po to by sprowokować wymioty. Było mi głupio ,że oszukuję babcię ale wiedziałam ,że nie mogę postąpić inaczej bo nie mogę zawieść Any.
To tyle na ten moment moje drogie motylki koniecznie dajcie znać w komentarzy lub w wiadomości prywatnej czy chcecie więcej tego typu postów!!!!
62 notes · View notes
m0ty1ekpl · 8 months
Text
⟣☾~« 01.02.2024 »~☽⟢
Inspiracja blogiem: @excellencyvinv3 , @aurieees , @myszka-motylek
➤ Get to know me!~☽
0. Najważniejsze!
Nikogo do niczego nie namawiam, blokuj nie zgłaszaj! Jak najbardziej jestem pro recovery (nie wiem jak się pisze) i sama kiedyś na takowym byłam, ale uważam że moje życie jest lepsze z Aną niżeli bez niej. Są to moje decyzje oraz nie odpowiadam za to co ktoś sądzi o moim blogu lub wyborach. Jeszcze raz podkreślam Nikogo do niczego nie namawiam, i proszę blokować nie zgłaszać!
1. Co pojawi sie na moim blogu?
Na moim blogu można znaleźć takie rzeczy jak:
Bilanse dzienne
Bodycheck 1 tygodniowo
Moje cele
Wiersze ze specjalnie dobraną muzyką do nich (rzadko)
Reblogi typu meanspo, thinspo, kcal różnych produktów oraz przepisy
2. Trochę o mnie i o rodzinie
Hejka jestem Nikola, mam 14 lat (4 października 15) ogólnie w motylkach siedzę już od roku, około albo dwóch (nie pamiętam dokładnie) no i miałam wcześniej jeden blog, wciąż mam do niego dostęp ale stwierdziłam że założę nowy (stary blog: @cl0u6yx ) założyłam nowy ze względu na to, że dało mi to większą motywację i nie patrzyłam na moje porażki. Aktualnie jestem singielką. Nie pochodzę ze zbytnio dobrej rodziny moja mama nadużywała alkoholu a mój tata substancji nielegalnych. Moja mama na szczęście wyszła z tego, tata raczej nie chce. Oboje są palaczami. Mi również zdarzy się zapalić elektryka, ale na ogół nie palę. Staram się zacząć od nowa przyjaźń z Aną, ponieważ byłam na recovery, ale chcę wrócić, bo uważam, że moje życie jest łatwiejsze z Aną i czuję się wtedy piękniejsza.
3. Motylkowe sprawy
Wzrost: 161cm
BMI: 18,4
Hw: ok. 55-60kg
Sw: 51kg
Cw: 47,7kg
Gw1: 45kg
Gw2: 43kg
Gw3: 40kg
Gw4: 37kg
Ugw: 35kg
4. Osiągnięcia
Mam nadzieję, że miło się czytało oraz, że zostaniesz ze mną na dłużej kochana osóbko ‼️❤️
31 notes · View notes
kasja93 · 1 year
Text
Moja historia czyli:
ED nie ma wieku i rozmiaru!
Przygotujcie sobie wygodną pozycje, coś do picia bo będzie sporo czytania. Opisze Wam tu moją historie z ED. Podzielę ją na dwie długie części i trzecią jako podsumowanie. Przed Wami part 1: o BED…
Kiedy zaczęła się moja choroba? Nie mam pojęcia. Jak może wiecie (albo i nie) mam aktualnie 29 lat.
Jako dziecko lat 90 wychowane przez rodziców żyjących za czasów komuny miałam więcej wszystkiego, niż oni. Nie byliśmy ani bogaci, ani biedni. Jako jedynaczka wszystko było dla mnie. Zaś małe pulchne dzieci budziły raczej wtedy ciepłe uczucia. W końcu takie to zdrowe a z nadmiarowego tłuszczyku dziecko wyrośnie! Tata pracował, mama zaś zajmowała się mną i domem. W domu nie brakowało jedzenia. Nikt najwyraźniej nie poinformował mojej mamy, że porcje jedzenia należy dostosować do wieku dziecka. W tamtych czasach nie było internetu ani żadnych poradników (a przynajmniej nie na tyle by były popularne takie publikacje).
Zatem na mój talerz lądowała taka sama porcja jaką jadła moja mama. I oczywiście jak nie zjadłam wszystkiego to była awantura i padały słowa w stylu „dzieci inne głodują”, „tata ciężko pracował na to jedzenie”, „to po co ja wam gotuje skoro nie jecie?” I wiele, wiele innych. Co by nie pojawiło się w domu do jedzenia musiało być zjedzone. Nie było przebacz. I tak lata leciały.
Ja byłam zaś chorowitym dzieckiem. Wieczne zapalenia płuc a na dodatek łamliwość kości. Wystarczył upadek bym zaliczyła złamanie. Nie zliczę miesięcy jakie spędziłam w gipsie. Przez osteoporozę (na szczęście szybko zdiagnozowaną z wdrążonym dobrym leczeniem została ona zahamowana) miałam permanentne zwolnienie z WFu. Niby fajnie, ale przy praktycznym braku ruchu, sporą ilością spożywanych kalorii z pulchnego dziecka zmieniłam się w ponadgabarytową nastolatkę. Żadne diety itp nie wchodziły w grę. W końcu jedzenie w domu było typowo polskie (dużo mięsa, węglowodanów etc).
Może i byłam większa od innych rówieśników nikt się nade mną nie znęcał. Nie mieli odwagi po tym jak jednego chłopaka co mnie zaczepiał znokautowałam. Nikt się tym zbytnio nie przejął z osób dorosłych. To było normalne, że dzieciaki załatwiały takie rzeczy miedzy sobą. Największym wstydem wtedy było nakablować do starych by interweniowali. Zawsze byłam samotnikiem zatem bliższe więzi zawiązałam dopiero w gimnazjum. Znalazłam sobie grupkę, której się trzymałam. Oceny miałam średnie, ale nie było ze mną problemów wychowawczych. Byłam wygadaną i pewną siebie nastolatką. Samotniczką, która tolerowała kilka osób obok siebie a jednocześnie „klejem” naszej ekipy. Jak nie było mnie w szkole grupa rozpadała się na mniejsze frakcje.
Mimo, że jako nastolatka chodziłam już w rozmiarach dla dorosłych kobiet byłam zawsze ładnie ubrana. Dbałam by ZAWSZE mieć czyste włosy, malowałam twarz tak by się nie świecić i starałam się mieć zawsze ładnie zrobione paznokcie. Koszulki nosiłam z reguły czarne by nie było widać potu pod pachami, aż odkryłam patent na przyklejanie sobie wkładek higienicznych pod pachy. Dzięki temu w technikum zawitały kolory do mojego życia.
Jak wspomniałam nikt nigdy mi nie dokuczał. Miałam chłopaka, któremu się podobałam. Sama siebie też lubiłam. Znałam swoją wartość i byłam zadowolona z tego jakim jestem człowiekiem. A że jadłam za dwóch dorosłych chłopów? To się nie liczyło.
To, że na śniadanie zjadałam trzy bułki z masłem, wędliną i żółtym serem. Wjeżdżało też dwa jajka na miękko i często kiełbasa na ciepło. Później szłam do szkoły. Tam jakiś sok, dwie bułki. Po szkole nie rzadko jakieś piwko. W domu talerz pełen po brzegi. Następnie jakaś przekąska. Ciasto albo jogurt. Następnie kolacja czyli powtórka menu ze śniadania. Naprawdę nie wiem gdzie mi się to mieściło… Najgorsze, że nie widziałam w tym żadnego problemu. Moi rodzice również. Chłopak miał ponad dwa metry wzrostu i był z niego kawał faceta. Nie był gruby po prostu był dobrze zbudowany. Ja zaś byłam kochana i wiedziałam, że jestem super taka jaka jestem.
Pomimo swojego rozmiaru XL miałam całkiem dobrą kondycję. Bez problemu nadążałam za innymi podczas wycieczek w góry. Nie przeszkadzało mi, że koleżanki najadały się kromką chleba i jajecznicą z dwóch jajek, gdy ja zjadałam 3x tyle. W końcu byłam większa od nich co nie? To normalne!
Lata leciały. Trzymałam średnio cały czas rozmiar 46/48 bo byłam dosyć aktywna zawodowo. Zaczęłam jeździć zawodowo i mojego ego wyjebało poza skale. W 2016 roku mało było kobiet za kołkiem i byłam rozchwytywana. Czułam się trochę jak celebrytka bo każdy chciał ze mną pogadać, wiele słyszałam słów podziwu. Zaczęłam jeździć na dalekie trasy i dobrze zarabiać. Mogłam sobie pozwolić by kupić fast foody nawet za granicą. Nie ograniczałam się w myśl zasady „zjem dziś pączka bo jutro mogę już nie żyć”. Mój zawód jest wysokiego ryzyka a na jednym pączku się nie kończyło. Zaczęłam odczuwać wstyd. Coraz większe ilości jedzenia zamawiane były na wynos… No bo jak? Gruba tyle żre… Tłumaczyłam się sama przed sobą, że w końcu ciężko pracuje.
Zdałam sobie sprawę, że mam problem, gdy pewnego dnia o 6 rano ugotowałam garnek spagethii na dwa dni i zjadłam całą zawartość w pół godziny… następnie poprawiłam zupką chińską i czekoladą. Potrafiłam nic nie jeść dzień bądź dwa a później zjeść na raz 30 skrzydełek z KFC, burgera, frytki i poprawić szejkiem. I nadal chcieć coś zjeść.
Byłam świadoma bycia workiem bez dna przez 5 lat. Zdawałam sobie sprawę, że coś jest nie tak, ale nie wiedziałam co to BED. Przytyłam więcej. Zaczęłam mieć problem kupić ubrania robocze. Nie mogłam już kupić ubrań w typowych sieciówkach chyba, że był tam dział SIZE PLUS. Zaczęłam głównie chodzić w męskich koszulkach rozmiar 2XL. Chciałam coś zmienić bo coraz częściej miałam wysokie ciśnienie, zatykały mi się uszy, zaczęłam sapać jak parowóz a po większym wysiłku zaczynało mi się robić ciemno przed oczami. Jedzenie na trzy tygodniową trasę przestawało mi się mieścić w bagażniku, gdy jechałam do pracy… Samo przepakowywanie go z osobówki do ciężarówki zajmowało mi prawie godzinę… Przez pół roku żywiłam się niemal wyłącznie Huel’em. Wpadało dziennie mniej więcej 1800 kalorii, co dwa trzy dni miałam napady gdzie wpadałam na stacje paliw bądź baru i brałam tyle ile zdołałam unieść po czym pożerałam wszystko w kilkadziesiąt minut. Udało mi się jednak schudnąć z rozmiaru 52 do 48. Jednak, gdy rzuciłam Huel bo miałam go już dość wróciłam do wcześniejszego rozmiaru w dwa miesiące choć zmieniłam prace na bardziej wysiłkową. Byłam jak w tym żarcie. Jestem na kilku dietach bo jedną się nie najadam.
Wtedy w moim życiu pojawiła się pani doktor z POZ, która po pół godzinnym wywiadzie skierowała mnie na badania. Wykryto u mnie stan przedcukrzycowy, insulinoodporność oraz BED. Wtedy po raz pierwszy o tym usłyszałam.
Zaburzenia odżywania dla mnie to była tylko anoreksja oraz bulimia. A jak wiadomo „anorektyczki są chude a bulimiczki rzygają” a ja nie należałam do żadnej grupy… O ile dwie pierwsze choroby udało się ustabilizować lekami i pomóc nieco dzięki temu z BED. Jednak farmakologia to nie było wszystko. Potrzebna była zmiana myślenia, przyzwyczajeń, nawyków, stylu życia. Obsesyjne myślenie o jedzeniu, kupowania go nadmiar, wyrzucanie go, wyciąganie go z kosza na śmieci i dojadanie… Wyrzuty sumienia… Chodzenie po sklepie i robienie czterech okrążeń z wózkiem pełnym zakupów by wytłumaczyć sobie, że nie jest mi ono potrzebne. Ucieczki ze sklepu, płacz w aucie… Odinstalowywanie i instalowanie ponownie aplikacji z dowodem jedzenia. Wtedy odkryłam lodówki społeczne. Potrafiłam rano przynieść mnóstwo produktów spożywczych, gotowych dań by przez cały dzień walczyć by tego nie zjeść, płakać i wpadać w histerie a później wieczorem wszystko pakować i rozhisteryzowanym zostawiać to w lodówkach społecznych na drugim końcu miasta. Po powrocie do domu wypijałam alkohol by nie móc wsiąść do samochodu (jazda po pijaku to coś czego bym w życiu nie zrobiła).
Zapowiedź cukrzycy odeszła. Tak samo insulinooporność. Przestałam brać stopniowo insulinę. Pojawiło się uczucie głodu i pełności. Zdałam sobie sprawę, że chyba nigdy wcześniej nie odczuwałam sytości. Wcześniej nigdy nie czułam się najedzona. Pojawiały się wciąż napady jednak nauczyłam się gryźć i wypluwać to co zjadałam… potrafiłam zapełnić tak worek na śmieci nawet 4 kg przeżutym jedzeniem nim poczułam się psychicznie najedzona… Obrzydlistwo, wiem…
Mijały kolejne miesiące. Pojawił się jadłowstręt i strach przed jedzeniem. Strach przed zakupami. Obsesyjne liczenie kalorii, odmawianie sobie wszystkiego. Jadłam tylko wtedy, gdy musiałam ze względu na swoją prace choć i tak szykowałam sobie za wiele. Jednak było to i tak mało względem tego co było wcześnie… limity po 1000 czy 1500 kalorii podczas napadu to było nic w porównaniu do wcześniejszych lat.
Tak we wrześniu 2021 roku uświadomiłam sobie, że zachorowałam na anoreksję z wagą 133 kg…
Ciąg dalszy w następnym poście.
83 notes · View notes
Która lektura jest lepsza - "Piaskowy Wilk" Asy Lind czy "O psie, który jeździł koleją" Romana Pisarskiego?
Tumblr media
"Kiedy ani mama, ani tata nie chcą się z nią bawić, Karusia idzie nad brzeg morza i rozmawia z Piaskowym Wilkiem. On zawsze ma dla niej czas oraz ochotę na robienie ciekawych rzeczy.
Piaskowy Wilk ma błyszczące futerko w kolorze piasku i był na świecie od zawsze. Opowiada rzeczy zapierające dech w piersiach i tłumaczy Karusi zagadki otaczającego ją świata. Na przykład, że wszechświat nie ma końca, albo że siniaki to medale, które dostaje się za odwagę. Albo że tata dlatego nie może przyjść się wykąpać z Karusią w morzu, bo gazeta, którą czyta, zahipnotyzowała mu oczy. Piaskowy Wilk potrafi przekonać Karusię, że nie musi bać się ciemności ani potworów.
Świat na pograniczu rzeczywistości i dziecięcej fantazji. Autorka bardzo świadoma jest języka, smakuje go i bawi się nim podobnie jak robią to dzieci. Książka składa się z kilkunastu autonomicznych rozdziałów i świetnie nadaje się do głośnego czytania, na przykład jako bajka na dobranoc." (za lubimyczytac.pl)
"W latach 50. ubiegłego wieku żył we Włoszech wyjątkowy pies. Lampo, kundelek o niebywałych umiejętnościach - potrafił samodzielnie podróżować koleją. Zawsze trafiał tam, gdzie chciał. Ta prawdziwa historia stała się kanwą opowieści, którą napisał Roman Pisarski.
"O psie, który jeździł koleją" to książka opowiadająca o losach Lampo i ludzi, których spotykał na swej drodze. Historia przyjaźni miedzy człowiekiem i zwierzęciem, przywiązania, tęsknoty i prawdziwego oddania.
Od lat kochana przez kolejne pokolenia dzieci, dla wielu stała się jedną z najważniejszych książek dzieciństwa." (za lubimyczytac.pl)
5 notes · View notes
trudnadusza14 · 10 months
Text
27.11.2023
W nocy jakoś się poczułam dziwnie odrzucona i miałam takie przemyślenia że przecież mnie nie powstrzymają od skończeniem własnego życia bo tak czy siak mam zaplanowane
Jak coś nie wyjdzie wszystkie moje plany to mogę to zrobić
I tak naprawdę nikt mnie nie powstrzyma
Parę łez mi poleciało ale miałam coś takiego jakby brak nadziei
Mam jakieś cele ale dominuje ten brak nadziei. I taka ogromniasta chęć wyjazdu zostawienia wszystkiego
To jeszcze poczułam zanim poszłam spać
Miałam jakiś ładny sen którego nie pamiętam ale pamiętam że w tym śnie się śmiałam więc był pozytywny
Koleżanka z sali obudziła mnie na śniadanie
Mam coś apetyt duży
Więc zjadłam z apetytem
Aczkolwiek schudłam xd
Na śniadaniu dosiadlam się do koleżanki z pokoju która mówiła ogólnie o Bogu i tego że Bóg mnie kocha i dziwne że nie kocham siebie
A ja powiedziałam zgodnie z prawdą że lubię siebie swoją osobowość ale nie czuje się bezpieczna w swoim życiu domu
I tego że jakaś otchłań mnie pożera
Bylo przytulenie i słowa "Kocham cię" i powiedziałam zgodnie z prawdą że też. Bo w zasadzie kocham wszystkich ludzi. Mogę wszystkich kochać ale nie czuć się bezpiecznie w czyimś towarzystwie
Nie wierzyła mi że nie mam wrogów. No raczej nie mam. Aczkolwiek mam osoby przy których czuje się nieswojo i zagrożona z jakiś powodów,lub ituicyjnie wyczuwam że od jakieś osoby powinnam się trzymać z daleka
No i ogólnie dzień zleciał na puzzlach. Czułam się dziwnie
Co wstawałam to dyszałam jakbym niewiadomo co robiła
Poprosiłam o rozmowę z lekarzem i co się okazało ?
Że moja prowadząca to ta baba co mnie kiedyś skrzywdziła !
Od początku wyczuwałam że skądś znam ten głos i wygląd
Ale uznałam że to może podobna
A się okazało że ta sama
Tymbardziej mi coś nie grało jak mnie na badanie nie puściła
I co ja chciałam odkąd sobie to uświadomiłam ? Oczywiście że spieprzać !
I na moje szczęście akurat mogłam się wypisać na żądanie
A przypomnę. Mój psychiatra powiedział że zostanę na tydzień nie dłużej
A ta cholera chciała zatrzymać mnie dłużej xd
Wyobraźcie sobie że odwołując się do regulaminu to ona twierdziła że nie ma takiego punktu
Bo odnosiłam się do tego że nie puściła mnie na badanie. A powinna bo tak jest w regulaminie że pacjent ma prawo do świadczeń zdrowotnych
A w tamten poniedziałek spytałam się mojego co z tym badaniem co mam mieć w piątek a on powiedział że to na spokojnie bo ja mam prawo do swoich badań bez względu na to czy jestem przymusowo czy nie
A ta co była moją prowadząca powiedziała że tego badania mieć nie będę bo jestem zagrożeniem dla siebie xDD
I wyobraźcie sobie że podczas tej rozmowy z nią to jak byłam taka pewna siebie to ona się wystraszyła bo zaczęła się tłumaczyć
Potem też gadała że jestem zbyt dużym zagrożeniem dla siebie by mnie puszczać w tym tygodniu
Ale ostatecznie wywalczyłam
Bo ludzie. Mi nawet nie pozwolono iść na swoje grupowe uznając że w złym stanie jestem
Ta a leżenie i tylko czekanie na leki i spanie coś mi poprawi ?
Ja myślałam że będzie jakaś terapia a tu dupa. Dlatego postanowiłam że się wypisze
Ona jeszcze twierdziła że za moje alimenty da radę wyżyć i nie należy mi się renta na padaczkę xD
Za 500 zł nie wyżyjesz jak w Polsce kawalerki są od 900 zł wzwyż
Nie wiem w jakim świecie ona żyje xD
I wgl osoby wege mają lepsze żarcie niż normalnie. Oni ciągle dostawali praktycznie to samo a ja jednego dnia naleśniki,drugiego spaghetti i tak to wyglądało co mi się podobało akurat.
Osoby też fajne poznałam
I moja mama ma teraz fazę na "kochana mamusia" i jak jej też powiedziałam co się dzieje to zamiast krzyczeć fajnie gadałyśmy
Wiem że zaraz może być bum i się to skończyć ale nie mogę przestać gadać xd
Jedna koleżanka z sali miała ostry atak padaczki i aż zawieziono ją do szpitala zwykłego bo nieźle uderzyła się w głowę
Potem resztę dnia układałam puzzle
Doszedł jakiś pan którego się trochę bałam bo cały czas krzyczał i śmierdziało mu alkocholem z ust
Prawie skończyłam te puzzle
Ogólnie byłam z siebie dumna ze jestem ostatnio taka pewna siebie. I chyba prawidłowo że byłam dumna
I to był pierwszy dzień od dłuższego czasu w którym nie liczyłam kalorii
Także dwa sukcesy
Odnośnie kalorii i jedzenia. Jak podczas czekania w kolejce na obiad czekałam i ujrzałam dietetyk to sobie pomyślałam gdzie byłam a gdzie teraz jestem to myślę sobie : wow ogromny progres
Także do zobaczyska
Trzymajcie się kochani 💜
18 notes · View notes
ziel0l · 2 months
Text
tw: ed vent
Moja mama ostatnio zaczela mi zwracac uwage ze malo jem i cos mi gadac za uszami wiec zeby sie tak nie przejmowala stwierdzilam ze zrobie chwile przerwy bede jadla duzo i nie koniecznie super zdrowych rzeczy zeby nie myslala ze sie glodze. Szczerze nie pamietam jak dlugo jadlam tak duzo ale moze okolo tygodnia czy cos i o dziwo czulam sie nawet w porzadku tragedii nie bylo ale wczoraj wszystko sie tak zjebalo ze na pewno nie robie juz zadnych mini recovery na pokaz ani nie na pokaz
byla u mnie moja przyjaciolka najpierw pojechalysmy na rowery a potem ona do mnie przyjechala i byla glodna zachcialo jej sie mac&cheese no to stwierdzilam ze zrobie i sobie i jej moja mama byla w domu wiec na wszystko patrzyla i jak siadlysmy do stolu to sie zaczelo
chce tylko zaznaczyc ze moja matka doskonale wie ze mam problemy z jedzeniem i 2 lata temu przymusowo we mnie sila wtykala jedzenie zsbym przytyla no i jej sie udalo wrocilam do normalnej wagi ale teraz znowu chce spasc
jak zacxelysmy jesc to ona zaczela mowic do mojej przyjaciolki ze co tylko mnie widzi to cos jem i ze sie opycham jak jakies prosie, ze mi sie przytylo od tego na brzuchu a potem doslownie powiedziala ze mi juz moze starczy tego jedzenia na dzis i ja sama tak o sobie mysle ale kurwa uslyszec cos takiego od kogos bliskiego mimo nie najlepszego kontaktu ale kurwa to jest moja matka powinna mnie wspierac kochac a nie wpedzac mnie w kompleksy. DZIEKI MAMO DRUGI RAZ MNIE WPYXHASZ W GLODZENIE SIE kochana jestes
potem wieczorem stanelam na wage i dostalam doslownie zawalu kurwicy i mam dosc, przytylam i to nie jakies 0,5kg czuje sie obrzydliwie i w talii tez mi przybylo wiec jeszcze gorzej mam ochote sie zajebac i zaglodzic kurwa na smierc byleby zrzucic ta wage bo jestem ulana i to w chuj juz nawet nie wiem co mam robic
jednoczesnie mnie to troche zmotywowalo ale w chuj przykro mi sie zrobilo bo ja dla mniej zeby sie nie przejmowala zaczynam jesc a ona jeszcze wypomina mi to i to jest kurwa okropne no
postanowilam ze robie najdluzszego fasta jakiego bede mogla, befe go ciagnac az mi sila wepchna jedzenie w usta
JEBCIE SIE SMIECIE BEDE JESZCZE CHUDA
3 notes · View notes
deadlysinnzer · 8 months
Text
Ogl moja mama ostatnio zaczęła do mnie mówić że wyglądam jakbym miał anoreksje XD. Oraz że mnie odda na leczenie. Kochana, jeżeli to zrobisz to mnie stracisz.
Chudości motylki :3
9 notes · View notes
uchovangogha · 1 month
Text
Z serii: 1-800 pierdolenie część trzecia
Boje się.
Tak się kurwa boję co powie moja mama...
Nie boje się nawet aż tak bardzo poznać jego rodziców, ale jestem pewna, że będą komentarze na temat tego, jak podobni gabarytowo z moim chłopakiem jesteśmy.
Zatem poznajcie moją mamę :)
Jest kochana, troskliwa i zawsze była. Zaakceptowałaby mnie kimkolwiek bym nie była ale lubi komentować moją wagę i wszystko co dotyczy mojego wyglądu.
Może nie było tego dużo, ale każdy tekst pamiętam. Dlaczego musi ciągle nawiązywać do mojego wyglądu?
"moja słonica"
"Nie przejmuj się, wyglądasz dobrze. To (Moje imię) powinna się wziąć za siebie"
"wyglądasz jak bałwanek"
Do mojej przyjaciółki to akurat było ale zawsze ją komentuje przy mnie - "Jesteś już tak chuda! Ty nawet nie myśl żeby się odchudzać!" Kurwa za każdym razem gdzie ja stojąc obok niej, wyglądam jak wieloryb.
Pamiętam jeszcze jak przychodził do mnie kolega w przedszkolu, był o wiele mniejszy i bawiliśmy się gdy w pewnym momencie wzięłam go tak na barana a ona powiedziała "on by jej nie uniósł"
"no, ty to już chyba przekroczyłaś setkę na wadze"
Ała.
Boje się jakie komentarze padną po tym, jak zobaczy że mój chłopak jest podobnej budowy ciała co ja... Znaczy się jest szerszy w ramionach i jest wyższy o jakieś pięć centymetrów ale ja mam definitywnie szersze biodra i gigantyczne uda.
Napewno nawiąże do mojej wagi.
Nawiąże do tego, czy nie mogłam sobie znaleźć większego
Nawiąże do tego, że nie może mnie napewno unieść
Nawiąże do tego, że jestem kurwa GRUBA.
Już nawet otyły młodszy brat mnie jedzie z powodu wagi.
"wasza szerokość"
"gorlock the destroyer"
"zapuszczasz się"
Poprostu chce im pokazać, że potrafię być chudsza... Swojego wzrostu i budowy ciała nie naprawie ale mogę chociaż być chuda.
A miłość nie wybiera. Dla mnie jest idealny, mógłby być nawet mniejszy, niższy, wyższy, chudy, gruby, innej karnacji czy niepełnosprawny - kocham go z całego serca i dla mnie jest pięknym człowiekiem o pięknym wnętrzu.
Ale kusi tak schudnąć żeby wyglądać drobniej niż on...
Czuję się zmęczona po ostatnich dniach i wiem, że to przez drastyczne zejście w dół z kaloriami i dlatego, że mało piję.
Ale warto. Chcę wyglądać lepiej... Tak bardzo tego pragnę... Wyobrażam sobie co będzie, jak zobaczymy się w październiku... Jak zobaczy jak bardzo schudnę.
Mieszkamy daleko od siebie i widujemy się 2/3 razy w miesiącu. Teraz spędzimy całe trzy dni razem, we wrześniu napewno przyjedzie do mnie na weekend poznać moich rodziców i później znowu gdzieś się spotkamy, chociaż na jeden dzień.
W październiku wraca na studia i będzie miał mniej czasu, ale i tak go dla mnie znajdzie. Zawsze to ja mogę przyjeżdżać do niego tylko przeszkadza mu to, ile czasu spędzę w pociągu i że mało czasu spędzimy razem.
Najważniejsze, że go zobaczę a on mnie.
Jest ciężko. Odkąd pierwszy raz zobaczyliśmy się w rzeczywistości jest ciężej, bo tęsknię za nim bardziej.
Tak - związek przez internet. Mądrze... Ale nikt nigdy mnie tak nie rozumiał i nikt nigdy nie poświęcał mi tyle czasu. Mam wrażenie że niektórzy tu na miejscu poświęcaliby mi mniej czasu i nie czułabym się aż tak swobodnie rozmawiając z nimi.
Potrafimy rozmawiać kilka godzin dziennie, codziennie i traktujemy się jak najlepsi przyjaciele którymi w sumie jesteśmy.
Ale nie mogę się doczekać tych jesiennych wyjść z nim. W lato jest za gorąco i jest wszędzie dużo ludzi a jak zrobi się chłodniej to będzie idealnie.
A jeszcze bardziej idealnie będzie gdy schudnę. Dlatego lecimy do tego października
6 notes · View notes
slodkimotylekk · 2 months
Text
po 2,5 miesiącach jrdzenia normlanie gdy już myślałam że z tego wyszłam moja kochana mama powiedziała że przyjebałam na brzuchu i powinnam przestac tyle wpierdalac , dzieki mamo
przynajmniej mam motywację żeby xnowu sie w to wpierdolić,może wtedy mnie pokochasz
6 notes · View notes
dollystarving · 7 months
Text
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA DOSTAŁAM NAPADU OBŻARSTWA BYŁO KURWA JUŻ TAK PIĘKNIE MIAŁAM BYĆ JUŻ OD TEGO DWA MIESIĄCE WOLNA NIE KURWA SPIERDOLIŁAM MÓJ BRZUCH TO JEBANY BALON MAM OCHOTĘ ZWYMIOTOWAĆ ALE MAMA JEST W DOMU WIĘC KURWA NIE MOGE OPIERDOLIŁAM Z 4K KCAL MAM DOSYĆ CHCĘCPRZEDAWKOWAĆ THIOCODIN ALE NAWET 5BUTELEK NIC MI KURWA NIE ZROBI PRZY TAKIEJ ILOŚCI JEDZENIA BYŁO JUŻ TAK KURWA IDEALNIE BYŁO PIĘKNIE CZEMU MUSIAŁAM SPIERDOLIĆ CZUJĘ SIĘ JAKBYM PRZYTYŁA Z 10KILOGRAMÓW A W MOJEJ GŁOWIE JEST CIĄGŁA JEBANA WALKA POMIĘDZY OBŻARSTWEM ANĄ A LECZENIEM SIĘ NIE KURWA NIE JA MUSZĘ BYĆ IDEALNA JA MUSZĘ BYĆ PIĘKNA JA MUSZĘ BYĆ WYNISZCZONA JA MUSZĘ BYĆ PIĘKNĄ NIEWINNIE WYGLĄDAJĄCĄ DZIEWCZYNKĄ KTÓRA CODZIENNIE MDLEJE Z CHUDOŚCI I CO CHWILE ĆPA GDY NIKOGO WOKÓŁ NIE MA JA MUSZĘ BYĆ IDEALNA JA MUSZĘ BYĆ IDEALNĄ MAŁĄ SŁODKĄ DELIKATNĄ ĆPUNKĄ JEBANE 100MG KODEINY CZY JEDNA LUFKA MA BYĆ MI KURWA WYSTARCZAJĄCE PRZEZ CHUDOŚĆ BYŁO TAK KURWA IDEALNIE AAAAAAAAAAAAAAAAAA BOŻE TAK SIĘ TERAZ BOJĘ ŻE DUŻO PRZYTYJĘ PROSZĘ NIE CHCĘ TEGO TO SIĘ NIE MOŻE STAĆ NIE PO TEJ CAŁEJ TRUDNEJ PRACY NIE PO DWÓCH IDEALNYCH MIESIĄCACH BEZ ŻADNEGO WZROSTU WAGI NIE KURWA NIE MOGĘ MIEĆ NIC POWYŻEJ 49.8KG JUTRO KURWA NIE MOGĘ CHYBA SOBIE ŁEB ODSTRZELĘ W INNYM WYPADKU MAM DOSYĆ JA PO PROSTU CHCĘ BYĆ KOCHANA CZY JA O TAK WIELE PROSZĘ???????? CZY JA KURWA WYMAGAM O JEBANEGO JEDNOROŻCA CO CUKIERKAMI 0KALORII SRA????????? CZY KURWA UCZUCIE BYCIA POTRZEBNĄ NA TYM JEBANYM ŚWIECIE TO TAK DUŻO?????? PIERDOLĘ KURWA DAM RADĘ ZAGŁODZĘ SIĘ NA ŚMIERĆ I CHUJ Z TYM ZOSTANĘ LEGENDĄ LUDZIE BĘDĄ O MNIE PAMIĘTAĆ BĘDĘ PIERDOLĘ TO CZY BĘDZIE TO PODCZAS MOJEGO ŻYCIA CZY PO SAMOBÓJSTWIE BĘDE ZNANA NA CAŁYM ŚWIECIE ZE SWOJEGO ZJEBANIA!!!! BĘDĘ WASZĄ POLSKĄ ROROCHAN!!!!!! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ZABIJCIE MNIE KURWA MAM DOSYĆ
5 notes · View notes
bonesoulv2 · 7 months
Text
Tumblr media
Omg!! dziękuję za taką aktywność pod pierwszym postem! oraz dziękuję za pomoc wszystkim ktorzy zreblogowali go oraz oznaczali mnie. między innymi @mikabutterflysblog 💋 dziękuję kochana, jesteś najlepsza:3
teraz tak z spraw bardziej liczenia kcal i tym podobne. Chcialam zaznaczyć że dopiero kończę ferie, w ktore tak naprawdę nic konkretnego nie robiłam. nie dość że od jakiegos dłuższego czasu nie mogę się ważyć ponieważ waga w moim mieszkaniu się zepsuła to moja mama powiedziala ze kupi nową na poczatku marca w nagrodę jak będę się dobrze uczyć po feriach. myślę ze wsm to dobry deal bo w szkole mi idzie okej i nie bedzie to duze wyzwanie:]
od jutra chce normalnie zacząć dietki, jeszcze dzisiaj wybiorę sobie jakąś gdzie limity będą blisko 500 kalorii, z tego ze mam treningi łącznie 4 razy w tygodniu to tez będę także spalac jakies kalorie i postaram sie aby moje bilanse byly okolo 250kcal chociaż:3
to tyle jak narazie, chudej nocki kochane <3
Tumblr media
4 notes · View notes
deadbutemaciated · 7 months
Text
List od any do mnie
hej, z tej strony ana. myślę że nie muszę ci sie przedstawiac bo znamy sie juz dlugo.
widzę że sie starasz kochana ale nadal jesteś grubą szmatą. widze ze ćwiczysz aby spalić jak najwięcej kalorii, ale nadal robisz tego za mało.wiem że rodzice cie zmuszają do jedzenia i grożą osrodkami(nienawidzę ich za to) ale tu musisz sie im przeciwstawiac. znajdziemy na to razem sposoby okey? na chowanie tych jebanych sniadan przy ktorych twoja mama przy tobie siedzi i na to jsk ich zmanipulować. oni nie wiedzą że się tak bardzo przyjaznimy i nie wiedzą że zrobisz dla mnie wszystko. przeciez jestesmy przyjaciolkami. dzięki mnie znalazlas sens zycia i zaznasz smaku wygłodzenia. zobaczysz ze gdy zastosujesz sie do każdej mojej rady bedziesz wygladac jak twoje ulubione thinspo. wiem ze jest ciezko ale dasz radr grubasku. wierzę w ciebie i w to że pod tym twoim ochydnym tluszczem jest piekny koscisty motylek. zobaczysz, damy rade.
trzymaj sie i chudych dni, niedługo moze tez cos dla ciebie napisze świnko.
6 notes · View notes
angelrustt · 7 months
Text
dzien dobry motylki ♡
obudzilam sie okolo 7:50 i okazalo sie, ze moja kochana starsza siostra zrobila mi owsianke bialkowa :[ z tego co wiem, miala okolo 400 kcal ale nie zjadlam calej.. dojadlam do niecalej polowy a reszte szybko spuscilam.. Kupiła białko o smaku białej czekolady z malinami i było mocno słodkie + nie chciałam dzisiaj jeść za dużo rano, bo mama potem robi nalesniki i obiecalam, ze troche zjem.. chcialabym utrzymac dzisiaj bilans 600 kcal, ewentualnie kolo 1000kcal MAX. ale moja siostra wie o mojej anie, ostatnio mi powiedziala ze sie domysla ze znowu w nią popadam wiec bedzie miala na mnie oko..
za chwile postaram sie pocwiczyc, dalej palą mnie miesnie przez wczorajsze cwiczenia ale to nic.
bede robila update pozniej, milego dnia motylki ♡🦋
3 notes · View notes
myslodsiewniav · 11 months
Text
6 listopada 2023
Część II
Trochę o tym co się działo w sobotę. I w piątek.
W zasadzie piątek był trochę wypadkową wydarzeń z całego poprzedniego tygodnia.
Czułam się okropnie, tak psychicznie. Przybita. I zarazem wdzięczna: NIE DA SIĘ opisać słowami WAM, osobą (tj. to do takich osób), które miały szczęście mieć wsparcie rodziców przy podejmowaniu ryzykownych decyzji i nauki o konserkwencjach (że coś nieudanego wcale nie jest definitywną porażką, która nas pozbawia jakiejś wartości - rodzic powinien zachęcić "spróbuj jeszcze raz, ale trochę inaczek, ja jestem, asekuruję twoje tyły, jesteś bezpieczna i kochana" ech...), które nie musiały u progu nauki dorosłości nieść u nadoodpowiedzialności za przetrwanie innych osób ( jak u mnie na przykład: być rodzicem dla swoich rodziców, który jest wsparciem przy podejmowanych przez nich ryzykownych decyzji i pomaganiu im w ponoszeniu dotkliwych konsekwencji), które miały poczucie bezpieczeństwa i miłość. A przy tym, też takich osób, które bez względu na to czy miały wsparcie rodziców czy nie mogły liczyć na partnera.
Kurde... mój chłopak jest taki młodziutki, a mam w nim tą asekuracje, wsparcie, mam w nim solidne oparcie. Pokazuje mi jak dużo dobra relacja partnerska może dać BEZPIECZEŃSTWA. Nie byłam świadoma, że tak może być. I że coś czego byłam głodna całe życie jest tak... PROSTE to wytworzenia z właściwym człowiekiem.
Naprawdę.
Są zwiazki różne.
I cieszę się, że TERAZ, po terapii, odkrywam, że mogę budować fajną relację z facetem w której znajduje rzeczy, które wydawały mi się tak idealne, że po prostu idylliczne. Tak nieosiągalne, ciężkie do wypracowania. A z nim to po prostu JEST. Nie trzeba nad tym pracować, nie trzeba omawiać, nie trzeba kompromisów - on po prostu jest takim człowiekiem, który ma podobne potrzeby do moich. I który zaznał takiego spokoju i bezpieczeństwa w domu rodzinnym i dla którego to co dla mnie jest zaskakującym ideałem jest po prostu normalne, zwyczajne i "tak powinno być", niespecjalnie to analizuje. A ja się czuję w tej relacji cudownie!
I cieszę się, bo wprowadzam też w to bezpieczeństwo coś co dla niego jest uwalniające: rozmowę. O uczuciach. Pozwolenie na uczucia. On tego się uczy - nazywania tego co czuje. Ma "automatycznie" wgrane, że emocje można przeżywać i wyrażać, ale w jego domu się o tym nie mówiło. A teraz rozmawiamy o tym i to dla niego jest coś WOW, co ja mam i co uważam za sposób domyślny, sposób współżycia oczywisty jak oddech i to go wciąż zachwyca.
MEGA się cieszę.
I czuję wdzięczność, że w słabszym momencie życia on nie tylko JEST przy mnie, nie tylko okazuje zrozumienie, empatię, nie tylko mnie zachęca do działań. Ale też ma przekonanie, że tak właśnie powinno być. Nie jest na mnie zły, że nie mogę znaleźć pracy. Mówi, że mam inwestować w sprzedaż sweterków, sztukę, w naukę i dalej rozsylać CV. I że jest ze mnie dumny, że mimo podkopanych morale, jesieni i problemów jestem nieugięta, zdeterminowana i że mu imponuję tym, że zaczęłam studia.
No wzrusz na maksa.
Ech.
Byłam raniutko odstawić pieska na weekend pod opiekę rodziców.
Mała tak bardzo się cieszy, że ich spotyka. <3 Najlepsze jest też to, że moi rodzice zaczynają to dostrzegać. Że robi się z niej milutki, przytulaśny piesek.
Mama dała mi dokumenty potrzebne do wniosku o stypendium. Nie było z tym łatwo. W zasadzie było trudno... Miałam "flash backi z Wietnamu" do czasów studencki, z przed wylewu i wypadku mamy, a potem taty. Zastanawiałam się wówczas nad możliwością złożenia podania o stupendium, a oni twardo upierali się, że my, z naszym dochodem się "nie kwalifikujemy" - że rodzice zarabiają za dużo, tak tuż ponad granicą tego pułapu pozwalającego na przyznanie stypendium socjalnego. Naukowe mnie nie pociągało. O innych też nie było mowy - za blisko mieszkałam by wnioskować o mieszkaniowe, zresztą nie chciałam iść do akademika.
I teraz wróciło to samo. Dokładnie te same rozmowy i te same argumenty z ich strony.
Tyle, że inny był kontekst.
Bo tym razem nie składałam podania, jako osoba będąca członkiem gospodarstwa domowego rodziców tylko niezależna osoba prowadząca własne gospodarstwo domowe, która obrała pewną konkretną linię argumentacji przy staraniu się o stypendium. Nie chciałam ich zaświadczeń o dochodach czy innych z ZUSu czy US. Chciałam ich dokumentację zdrowotną potwierdzającą ich wypadki i wylew, leczenie ambulatoryjne, rehabilitacje, oceny funkcji kognitywnych, psychofizycznych, potwierdzenie info o czasie rekonwalescencji, opisu potwierdzającego stopień skomplikowania operacji i innych zabiegów jakie przeszli by teraz funkcjonować.
Czyli tego przy czym ich wspierałam.
Nagle okazało się, że w zasadzie zaświadczenie o dochodach to mi mogą okazać od ręki (a przedtem to właśnie był największy problem, że z powodu "mojego widzimisie" narażam ich na długie kolejki w urzędach, obnażanie się z poziomu dochodu itp), ale dokumentacja medyczna to jest zbyt prywatna rzecz by dla mnie to-to skserować.
Spodziewałam się sążnego pliku - jak już się zgodzili - dokumentujacego lata rehabilitacji i powrotu do zdrowia. Tłumaczyłam im po co mi to, wyjaśniałam, że to ja w tym czasie byłam żywicielem tej rodziny i potrzebuje to udokumentować, bo NIE mam żadnych dokumentów potwierdzających moją ówczasną depresję i pobyt na oddziale dziennym po tym, jak doprowadziłam rodziców do samodzielności (oczywiście: ONI wykonali pracę, nie odbieram im tego. Wykazali się tytaniczną siłą, wolą i zacięciem. Podziwiam ich za to. ALE ja byłam w tym czasie ich opiekunką i nie mam na to żadnych zaświadczeń! Pracowałam od rana do nocy, na czarno, jakkolwiek, latałam do szpitala by uczestniczyć w ich rehabilitacji, gotowałam, prałam, karmiłam, kąpałam - przynajmniej w przypadku mamy i nie mam na potwierdzenie tego ŻADNYCH dokumentów) i gdy próbowałam podjąć przerwane studia.
Mam wypis ze szpitala, ale tam jest mowa tylko o stanach lękowych i o oddziale dziennym, ale nie ma nic o latach leczenia farmakologicznego...
A chciałam swoje podanie o stypendium tym poprzeć.
Ech. No i mama zwodziła mnie długo - po tym jak zgodziła się zrobić ksero dokumentów z tamtych czasów (ale żadnych o jej późniejszej utracie pracy i ani o jej depresji i popaściu w jej wyniku w uzależnienie - tego zbyt się wstydzi). Luz. Mogę o tym nie pisać. Ja sie tego nie wstydzę, ale rozumiem, że ona się wstydzi. Gdy to się działo ja byłam już dorosła, samodzielna, więc nie miałam zamiaru pisać o tym w uzasadnieniu wniosku.
Tym czasem w piątek odebrałam kserokopie 5 dokumentów ledwie. Info jedynie o tym, że mamę przyjęto na operację z powodu wylewu (ale nie o tym, że przeszła następnie serie operacji, ani o półrocznej rehabilitacji w szpitalu neurologicznym, ani o konieczności łamania kości w nodze, ani o rehabilitacji, którą przechodziła później, na która ją odprowadzałam codziennie przez pół roku, anio licznych angiografiach, o porażeniu aparatu mowy, wzroku, niedowładzie lewej strony działa, o braku równowagi... no... nie wynika z tego dokumentu jak bardzo było źle i jak długo było tak źle), potem dokument napisany odręcznie: pan chirurg kiedyś mamie wystawił zaświadczenie przed pierwszym lotem samolotem: że Pani ma w mózgu 4 zaklipsowane tętniaki elementami metalowymi oraz ma metalową płytkę chroniącą ubytek w czaszce.
Dokument potwierdzający wypadek i leczenie taty był za to wyczerpujący.
Ech...
No nie wiem.
Byłam rozczarowana.
A potem, gdy to wszystko co zamierzałam opisać faktycznie opisałam czułam się... zawstydzona i obnażona. Napisanie w podaniu o 10 latach swojego życia tak, by wyszło z tego 2 strony A4 i to wyszczególniając dlaczego było źle w najtrudniejszym okresie mojego życia, dlaczego nie skończyłam studiów, a potem dlaczego nie było mnie później stać na podjęcie studiów, a wreszcie - z jakiego powodu obecnie mam tak nikły dochód, że jestem zmuszona wnioskować o przyznanie stypendium... To wszystko sprawiło, że w piątek, a potem w sobotę byłam emocjonalnie przygnieciona.
Jednocześnie czuję się dobrze w tym momencie życia w którym jestem i doceniam dzięki temu jeszcze bardziej nasz związek.
Ale z drugiej... chciałabym jakoś pomóc tej dziewczynie sprzed 10 lat i ukoić jej ból, który pomimo tego, że ukształtował MNIE i który już przepłakałam, opłakałam i zaakceptowałam już zawsze będzie częścią mnie...
I byłam... hymmm czułam, że jest mi trudno. Coś we mnie czuło się upokorzone tym, że mówię o swoich trudach i że proszę moją uczelnię o pomoc
6 notes · View notes