#dziobi
Explore tagged Tumblr posts
Text
Jeszcze dziobie #inktober 4th: ghostbox
10 notes
·
View notes
Text
Właśnie jestem w pracy. Zazwyczaj wtedy jem 2 posiłki, najczęściej niskokaloryczne sałatki. Przysiadłam przy tym i tak dziobie, dziobie. Jestem głodna, ale jednocześnie nie. Nie smakuje mi to. Nie chcę tego jeść. Jest obrzydliwe.
Będę chudsza.
#moje myśli#grubaska#za gruba#gruba szmata#gruba świnia#jestem gruba#tw ana bløg#tw ed ana#tw ana rant#anadiet#ana y mia#@n@ fast#@n@ meal#@na shit#@na motivation#@n@ diet#@na rules#@na blog#@n@ tips#ed dieta#ed but not ed sheeran#chudej nocy motylki#chudniemy#chudniecie#pragnę chudości#nie chce być gruba#chce byc lekka jak motylek
3 notes
·
View notes
Text
Pies jest stworzeniem metafizycznym, a człowiek... ogólnie to gatunek dość obrzydliwy, zachowuje się okropnie i nie ma się czym szczycić. Piekło to przyjemna kawiarenka w porównaniu z ziemią, nad którą panuje człowiek. W nowoczesnych oborach podwiesza się krowy na pasach, tuż nad podłogą, aby nie traciły energii na stanie. Mają się skupić tylko na dawaniu mleka. Przez całe życie nie widzą nieba nad sobą, ani pola, ani lasu. Tylko beton. Kurom obcina się dzioby, żeby się nie raniły stłoczone w klatkach... Ja nie jem mięsa od ćwierć wieku. Okrutnie traktujemy braci mniejszych, a przecież gdy popatrzy się w oczy małpy, widzi się człowieka. Nasza przemiana to tylko chwila w ewolucji.
Stanisław Tym
3 notes
·
View notes
Text
Obłuda, ciemnota, fanatyzm
Hipokryzja, pycha, nienawiść
Kraczą wam, kraczą wam już wrony
Trzaskają dzioby czarne
Wiara na pokaz, szydercze uśmiechy
Od święta do święta dla spokoju
Sumienia również świętego
Schowani za krzyżem plują a jakże
W imię wiary tym świętym jadem
Lecą już do was, lecą smutno
Pióra wronie poszarpane, stare
Po duszy poplamionej waszej marnej
Skrobią atramentem również czarnym
Jedno pytanie, jedno proste niby
Dlaczego oprócz grzechów od święta
nie spowiadacie się ludzie choć raz
…z “nie bycia”człowiekiem dobrym
i braku wartości moralnych?
/Rozmowy z Nim/
Między Słowami Mężczyzny
2 notes
·
View notes
Text
Jestem głęboko przekonana, że to zjawiska przyrody mają największą moc uzdrawiającą – szczególnie te najprostsze, spotykane na każdym kroku. Lekarstwa natury są potężne, choć zwyczajne: biedronka na liściu, wróbelek ze źdźbłem trawy w dziobie, chwast na doskonale utrzymanej grządce, spadająca gwiazda, nawet tęczowe błyski w rozbitym szkle na ulicy mogą sprawić cud. Siła przetrwania to dziwna rzecz: nawet pięć minut kontemplacji spokojnej wody może dać tyle energii, że i przez miesiąc trzyma nas przy życiu.
Clarissa Pinkola Estés, Biegnąca z wilkami (s. 253)
#natura#przyroda#łono natury#uzdrowienie#konteplacja#clarissa pinkola estes#spokój#ukojenie#biegnąca z wilkami
3 notes
·
View notes
Text
BYLE NIE BYLE DALEJ
Spotykam jednego z tych bez pomysłu na życie. Na pytanie o nie, mówi: „Życie? - Jakoś tam… gdzieś tam… z kimś tam – byle dalej.”
*
Samotny chłopiec na pustej plaży i rybak w łodzi czytający książkę. Spoglądali ku sobie, ale dopiero po paru dniach rybak wyciągając na brzeg łódź zagadnął: „Szukasz tu czegoś, mały? Czekasz na kogoś?” Mały odrzekł obojętnie: „Nic i nikogo”. Rybak przykucnął przy nim i patrząc mu uważnie w oczy rzekł: „Nie można tak: nic i nikogo. Życie jest po coś i dla kogoś. I ty także. Popłyniesz ze mną jutro?” Chłopiec chętnie przytaknął. Wcześnie rano czekał już na rybaka. Ten znów c mu uważnie w oczy rzekł: „Czyj ty jesteś?” Na to mały: „Chyba niczyj. Rodzice sobie poszli. Jestem u kogoś na wakacjach.” Rybak mruknął: „A więc nie masz portu ni domu” Dał znak, by chłopiec wskoczył do łodzi i wypłynęli na bardzo spokojna zatokę. Jednak nie na połów. – „A pan jest stąd?” – spytał mały. – „Nie. To jest tylko moja chwilowa przystań. Kiedyś miałem rybacki statek i sporo ryb łowiłem. Kiedyś jednak niedokładnie wyznaczyłem kurs i trafiłem na skały. Ja się uratowałem, ale straciłem wszystko. Zostało mi tylko trochę książek. To tacy moi życiowi przewodnicy.” Wskazał na półprzeźroczyste pudło z kilkunastoma książkami. Umilkł, a chłopiec usiadł na dziobie wpatrując się w dalekie zarysy portu. Rybak siadł za nim i jakoś tak sentencjonalnie powiedział, jak do dorosłego: „Zapamiętaj to sobie, że jeśli będziesz chciał gdzieś dopłynąć – do jakiegoś celu – to musisz go bardzo dokładnie nazwać, zanim do niego wyruszysz. Bo jeśli nie, to nie dopłyniesz tam nigdy. Albo go zgubisz, albo się rozbijesz.” Mały odwrócił się i spytał: „A pan ma już taki nazwany cel?” Na to rybak: „Wciąż szukam dla niego nazwy i dlatego czytam te mądre książki. Jestem chyba już blisko.” Tydzień jeszcze spotykali się, wypływali w morze, łowili coś lub nie. Rybak czytał małemu po kilka zdań, tłumaczył. Kiedy ostatniego dnia swojego tam pobytu, chłopiec przybiegł na plażę, ujrzał łódź rybaka wolno niesioną do brzegu przez fale. Gdy zaryła się w piasek plaży, chłopiec podbiegł. Ujrzał leżącego i wpatrującego się nieruchomym wzrokiem w niebo rybaka z przyciśniętą książką do piersi. Pomiędzy palcami błysnął wytartą pozłotą tytuł „Biblia”. Bezbrzeżny spokój na twarzy zmarłego jakby mówił, iż cel został nazwany i osiągnięty.
*
Odpowiednie dać celowi życia słowo… Ono wyznaczy kurs i ostateczny twój właśnie port.
Nie byle gdzie i nie byle dalej, czyli nigdzie…
2 notes
·
View notes
Text
Roman Brandstaetter – "Psalm o trzcinie”
Niski jest mój dzień. Jak przejdę przez mój dzień? Głowy nasze uwieńczyłeś myślą, Która jest diademem naszego człowieczeństwa. Wiedzą, jak żyznym mułem, zdziałanym Ze śliny i piasku, natarłeś Nasze oczy, które obmyliśmy W sadzawce Siloe. Nasza wiara Pogłębiona jest o piękno kosmicznej wiedzy, Która świadczy O Twojej nieskończonej mądrości. Słońce wstaje na dowód Twojego dobra, A nie naszego zła, Boże, łączący nad przepaściami Prawo moralne z prawem nauki. Ale Kartezjusz się mylił. Myśl moja nie jest dowodem mojego istnienia, Trzciną jest człowiek, najwątlejszą trzciną, Trzciną myślącą, ale ta trzcina oszalała, Boże. Melancholijnie śpiewają Gorące źródła śmierci, A ja codziennie westchnieniem jak cezurą Oddzielam wartość od wartości. Drążąc bezsilnie w Twoim spojrzeniu Jak w dziobie mewy złowiona ryba, Z głębi mej nędzy wołam do Ciebie: „Wysłuchaj mojego głosu i moich dziejów I nakłoń uszy swoje na głos moich modlitw, I uczyń mnie dobrym człowiekiem, Albowiem tylko wówczas Jestem, Gdy jestem dobry. Oto jedyna miara Mojego człowieczeństwa I istnienia”. Idąc przez mój niski dzień, Pochylam czoło, Ciężkie od pochmurnych chórów. Nic nie jest przypadkiem. Ty nie grasz w kości, Boże, I dlatego jesteś bardzo skomplikowany, I dlatego zmierzam do Ciebie Trudnymi drogami, Przez niedocieczone prawa i formuły, Przez materię, która jest energią, Przez linię prostą, która jest linią krzywą, I przez promieniowanie martwych przedmiotów. Niech będą błogosławione wszystkie drogi, Proste, krzywe i dookolne, Jeżeli prowadzą do Ciebie, Albowiem moja dusza bardziej tęskni za Tobą, Niż tęsknią nocni stróże, pokryci rosą, Za wschodzącym słońcem. Połóż dłoń na człowieczej trzcinie I dotknięciem palców obudź w niej Muzykę nowego życia, Boże”.
0 notes
Video
youtube
Bociany w Zastawkach- karmienie na dwa dzioby
0 notes
Text
134) Cyanolyca turcosa; Modrowronka turkusowa, turquoise jay (sójka turkusowa) - gatunek ptaka z rodziny krukowatych. Sójka turkusowa to żywa niebieska sójka z czarną maską na twarzy i obrożą. Występuje wyłącznie w Ameryce Południowej w południowej Kolumbii, Ekwadorze i północnym Peru. Sójka turkusowa preferuje wilgotne siedlisko górskich lasów wiecznie zielonych i lasów elfów z pierwotnym i wtórnym wzrostem. Ptak ten jest wszystkożerny i wiadomo, że zjada owady, jagody, jaja i młode ptaki innych gatunków. Sójki turkusowe nie migrują i mają tendencję do podróżowania w mieszanych stadach.
Rząd wróblowych, powszechnie nazywany „ptakami grzędowymi”, jest prawdopodobnie największym i najbardziej zróżnicowanym rzędem ptaków. Ptaki te występują na całym świecie, z wyjątkiem Antarktydy, ale ich największe skupisko znajduje się w tropikach. Ich rozmiary wahają się od zaledwie kilku gramów do ponad kilograma wagi i są zazwyczaj kolorowymi ptakami śpiewającymi. Rodzina krukowatych należy do rzędu wróblowych i obejmuje sójki, sroki i wrony. Większość ptaków jest silnie zbudowana, ma grube dzioby i jest jednym z największych ptaków wróblowych. W większości przypadków nie występuje dymorfizm płciowy. Krukowate mają głośne, ostre głosy i rozwiniętą organizację społeczną. Osobniki w kolonii będą się sobą opiekować, a zazwyczaj para łączy się w pary na całe życie. Krukowate mogą być destrukcyjne; często rabują gniazda i niszczą plony, jednak są niezwykle inteligentne i są zaradnymi padlinożercami. W rodzinie krukowatych znanych jest ponad 120 gatunków.
Podobne gatunki obejmują piękną sójkę, czarnoszyją sójkę i białoszyją sójkę. Turkusowa sójka jest sympatryczna z czarnoszyją sójką; obie zamieszkują północno-zachodnią Amerykę Południową, chociaż czarnoszyja sójka jest mniej zielona i ma znacznie dłuższy ogon. Białoszyja sójka jest również powszechna w północno-zachodniej Ameryce Południowej, ale różni się wyglądem od turkusowej sójki białym przedpiersiem, czarnym podogonem, cienkim białym kołnierzem i ogólnie ciemniejszym niebieskim kolorem. Piękna sójka jest rzadką sójką, która występuje tylko na cienkim pasie zachodnich Andów między Kolumbią a Ekwadorem. Różni się od turkusowej sójki ciemniejszym kolorem, mniejszym rozmiarem i brakiem czarnej obroży. Turkusowa sójka nie ma podgatunków.
Sójka turkusowa jest endemiczna dla Ameryki Południowej. Występuje wzdłuż zachodnich Andów od południowej Kolumbii do północnego Peru, głównie na wysokościach 2000–3000 stóp, w zależności od kraju; w Kolumbii, sójka turkusowa występuje zwykle na wysokości 2600–3000 stóp, podczas gdy w Ekwadorze występuje na wysokościach tak niskich jak 2000 stóp. Ptak ten preferuje wilgotne środowiska z gęsto splątanymi drzewami i krzewami oraz lasami o pierwotnym lub wtórnym wzroście. Sójka turkusowa występuje w wysokich, górskich lasach wiecznie zielonych i niskich lasach elfów z gęstą roślinnością. Występuje również w częściowo zdegradowanych siedliskach. Status ochrony tego ptaka jest oceniany jako „najmniejszej troski”, ponieważ populacje w jego zasięgu geograficznym są stosunkowo stabilne. Ptak ten jest uważany za pospolity w swoim zasięgu geograficznym.
0 notes
Text
Wyjrzała glizda z dziury i wesoło gwizda, Wtem patrzy - z drugiej strony sterczy druga glizda. Dalejże ją uwodzić, a ta rzecze srogo: – Odwal się żeż kretynko, ja jestem twój ogon!
Współczuły raz sąsiadki pani koliberek Pani mąż to ma raczej mały kaliberek Owszem, odrzekła żona nie wstydząc się zwierzeń Lecz za to na sekundę do dwustu uderzeń!
Raz lubieżny lis niecnota Dorwał małą mysz u płota. Ale poczuł się bezsilny, Bo był niekompatybilny.
Siedziała zającowa raz na kretowisku, A zając to zobaczył i bęc ją po pysku. Za co bijesz? - jęknęła nieszczęsna kobieta. Bo znam ja - odrzekł zając - tego świnię kreta.
Kiedyś tak muchę tse-tse niecnotę przyparło, Że z jednym samcem tse-tse pognała na tarło. Dalej zetseć się z tsaskiem (strasny to wysiłek), Ona tse-tse, on tse-tse, aż się starli w pyłek.
Wszedł mrówkojad do knajpy wśród przyjaciół grona I pyta: - Czy są świeże mrówki faraona? Na to wchodzi faraon. Też by sobie pojadł, Więc pyta: - Czy dziś w karcie jest świeży mrówkojad?
Doniósł struś, że mu żonę poderwał koliber. Milicjant w śmiech: - On ma przecież za mały kaliber. Struś wtedy poruszył cały komisariat: - Owszem, kaliber mały, lecz koliber - wariat.
Gonił kiedyś struś strusię przez pola i lasy, Więc strusia, by się schować, wepchła głowę w piasek. Struś, który znał konwencję, zbytnio się nie pieścił. Zawołał: - Nic nie widzę! I biedną zbezcześcił.
Raz gronkowiec złocisty wyjechał w Bieszczady. Wraca, patrzy, a żonę rwie mu krętek blady. - Jak mogłaś? rzekł gronkowiec, we łzach topiąc smętek - Wszak on brzydki i blady. - Blady, ale krętek!
Napadł na turystkę Jeden niedźwiedź dziki. Trafił na artystkę, Musi brać zastrzyki.
Spowiadał się baca, Jak Kaśkę obracał. Nie będę Wam dukał, Czym mu ksiądz odstukał.
Przyszedł gość do doktora, biada na swe zdrowie. - Jakaś mi żaba - mówi - wyrosła na głowie. - Umówmy się - odrzekło to zwierzę niegłupie - Nie ja jemu na głowie, lecz on mnie na dupie.
Siedziały raz dwie myszy popod polną miedzą. Siedzą tak sobie, siedzą, siedzą, siedzą, siedzą, Siedzą, siedzą, wtem nagle w srogi wigor wpadły! Jak nie hycną do góry... i z powrotem siadły.
Latał sobie z radarem pewien gacek młody I po drodze omijał przeróżne przeszkody, Lecz właśnie gdy się cieszył, że je tak omija, Wpadłszy na jedną z przeszkód rozbił sobie ryja.
Zrobił wilk elektrownię, lecz by prąd uzyskać Spalał w niej cały węgiel z kopalni od liska. Kopalnia z elektrowni cały prąd zżerała, Stąd brak światła i węgla. Ale system działa!
Złapał raz wróbel glizdę, glizda przerażona A on ją zaczął dziobać dziobem od ogona. Dziobie ją, dziobie, dziobie, podziobał ją trocha, A wtem glizda powiada: - Stary, mów mi Zocha!
Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące W dość niewybredny sposób podtarł się zającem. Zając się potem żonie chwalił po obiedzie: - Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!
Kiedyś pijany zając włóczył się po rżysku, A spotkawszy niedźwiedzia, naprał go po pysku. Niedźwiedź wpadłszy do domu wrzasnął: - Leokadio! Coś się chyba zmieniło, włącz no prędko radio!
Płakał niedźwiedź przed lisem, pijąc wraz z nim wódę: - Ty wiesz, mam czworo dzieci, ale wszystkie rude... - Ha! - krzyknął lis obłudnie, ukrywszy twarz w dłoniach - Mój syn także jest rudy, ktoś nas robi w konia!
Prosiła glizda słonia raz w nietrzeźwym stanie: - Strasznie mnie plecy swędzą, podrap mnie kochanie. Słoń podrapał i ryknął śmiechem jak armała: - Stara, co się wygłupiasz, coś taka plaskata?
Złapał niedźwiedź świstaka idąc raz pod górkę, A pragnąc na nim świstać, chciał mu dmuchać w dziurkę. Świstak chodu, lecz zanim schował się do chaty, Pisnął: - Mógłbyś przynajmniej chamie przynieść kwiaty!
Dwie durne myszy były dumne niesłychanie, Że je kocur zaprosił do siebie na śniadanie. Jakoż było śniadanie; kocur dwakroć mlasnął, Zjadł obie, ziewnął, pierdnął i z powrotem zasnął.
Słysząc kiedyś, że chomik podreptał po zboże, Chomikowa wpuściła królika w swe łoże. Wtem nagle chomik wraca, ze wściekłości blady, A ona w krzyk: - Jej Niusiek, to ty już z Kanady?
Spotkał kiedyś tchórz tchórza idąc po podwórzu I pyta: Ty nie w pracy? Co się stało tchórzu? - Wziąłem pracę do domu, dyrektor się zgodził. To rzekłszy, szedł do domu i tam się zesmrodził.
Dmuchał żabę chuligan raz, kawał świntucha. Dmucha ją, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha, dmucha, Wtem bęc - z żaby królewna śliczna się wyłania! A ten skurczybyk wcale nie przerwał dmuchania...
Raz kiedyś jurny wróbel w miłosnej euforii Chwalił się, że zajeździ kobyłę historii, Lecz kiedy wyładował temperament dziki, Kobyła stwierdziła: - Chyba mam owsiki...
Udzielał raz wywiadu kotek, że jest zdrowy, Wtem uszki mu opadły, oczki wyszły z głowy, Pękł mu brzuch, ogon, płuca i głosowa struna, Wreszcie zdębiał, ocipiał, zesrał się i umarł. Amen.
Zapylała raz pszczółka jakiegoś badyla, Wtem czuje, że od tyłu też ją ktoś zapyla. Patrzy się, a to truteń, niejaki Zenobi. Morał - rób dobrze innym, tobie też ktoś zrobi.
Chomik, zbierając plony, do swej norki ganiał, A obok dobry niedźwiedź chomika ochraniał. Potem zjadł mu te plony, wytarł łapą mordę, Wydupcył biedne zwierzę i przypiął mu order.
Raz chory niedźwiedź pierdział, budząc miłosierdzie A suseł mu oklaski bił po każdym pierdzie. Czy ten suseł zwariował? - spytał dzięcioł śledzia. Nie - śledź odparł - to rzecznik prasowy niedźwiedzia.
Kiedyś baca krótkowidz z owieczki korzystał, Dziwiąc się, że mu ona nie beczy, lecz śwista. Dopiero na kolegium mu wytłumaczono Że wyryćkał świstaka, co był po ochroną.
Walczył orzeł z sępami, aż obrósł w legendę. Niestety - przy okazji podłapał też mendę. Wszyscy pytają orła: - Jak walczyłeś? Świergol! A menda w krzyk: - Spuściliśmy tym sępom wpierdol!
Wyryćkał lisek kotka na sianku przy płotku I spytał: - Jak oceniasz ten mój wyczyn, kotku? - Cóż - rzekł kotek - przez miesiąc nie będę mógł siedzieć, Lecz gdyby nie ty, toby mnie wyryćkał niedźwiedź.
Dwa liski w jednym gnieździe mieściły się z trudem Więc na zewnątrz sterczały im dwie dupy rude. Widząc to docent Wolczew zaczął bić im brawo. Bo myślał, że to rude, to jest Rude Pravo.
Raz do koguta z krzykiem przybiegły kurczaki: - Tata, lis porwał mamę i wlecze ją w krzaki! Kogut tak się śmiać zaczął, że aż wpadł do ścieku: - Widać, że moja stara jest jeszcze na fleku!
Dorwał raz kocur nutrię nad wodą przy buku, A że był nieźle spity, chciał jej zrobić kuku. - Po pierwsze - rzekła nutria - ja też jestem samiec, A po drugie się śpieszę, bo dzisiaj gra Chamiec.
Spotkał królik oślicę kiedyś w leśnej głuszy; Myślał, że to królica, bo ma długie uszy, Przy czym dziwnie dorodna, wielka jak chałupa, Więc aż jęknął z zachwytu: - Rany, ale dupa!
Chciano raz o słowiku zasięgnąć opinii, Więc się o tę opinię zwrócono do świni, A świnia napisała w rubryce "uwagi": Słowik ma bardzo mały przyrost żywej wagi.
Lis i wróbel, ambitni obaj przeciwnicy Kłócili się, kto lepiej dogodził słonicy. Słonica, zapytana, rzekła cierpkim tonem, Że faktycznie coś jej piszczało pod ogonem.
Raz opus na pustyni napotkał oposa I powiada: - Cześć stary, chcesz trochę kokosa? - Dziękuję - rzekł uprzejmie opos do opusa - Ale tak prawdę mówiąc wolałbym kaktusa.
Szukały dwa bizony jakąś bizonicę Wtem nagle jeden wrzasnął: - O, widzę samicę! Po chwili jednak wraca i jęczy bidula: - Tfu, ale żem się naciął, to była "Vistula"!
Przeniósł się szczur do miasta, rozejrzał się z wolna, Patrzy - a za nim drepcze mała myszka polna. Wtedy szczur oburzony rozdarł na nią pyska: - To straszne, jak ta wiocha do miasta się wciska!
Spotkał królik lisicę ponętną i rudą I powiada: - Chcesz stara, nauczę cię dżudo? W rezultacie ten królik płaci alimenta Na cztery śliczne, małe, tłuste królisięta
Wraca zając po balu w dość nietrzeźwym stanie I patrzy, a zajęczyca z niedźwiedziem na sianie! Skoczył zając, lecz zaraz z wściekłości ochłonął: - Niestety - rzekł - niedźwiedzie u nas pod ochroną...
Szedł po ciemku staruszek, byłby wpadł na krzaczek, Ale mu w tym momencie zaświecił robaczek. Zacny staruszek mruknął, no jakoś mi leci, Choć żem stary, to jednak robaczek mi świeci.
Raz słowik śliczne pienia wywodził na żerdzi, A obok usiadł śmierdziel, wypiął się i śmierdzi. Przestań - błaga go słowik - bo mnie tu szlag trafi. Trudno - odrzekł śmierdziel - każdy robi co potrafi.
Spotkał raz pancernika pancernik wśród mięty I pyta go: a cożeś ty taki wyrośnięty? Na to ten duży wydał ryk okropnie gromki I odrzekł: tażesz ja jestem pancernik Patiomkin!
Zniosła strusica jajo, całe na zielono Struś w krzyk: z kim mnie zdradzasz ty niewierna żono! Skąd mam wiedzieć - odparła - pytasz jak głuptasek Wszak wiesz, że jak na mnie krzykną, chowam głowę w piasek
Złapał raz Rybak Rybkę Złotą, która w strachu Przyrzekała, że załatwi mu podróż na zachód, Lecz gdy mu załatwiła, przybiegł do niej z mordą: - Ja chciałem do Frankfurtu, ale nie nad Odrą!
0 notes
Text
Historia, roztropna bogini
Nie wpadamy nigdy dwa razy w tę samą przepaść. Zawsze jednak wpadamy w ten sam sposób, komiczny, a zarazem przerażający. I tak bardzo nie chcemy znowu wpaść, że wierzgamy i krzyczymy w głos. Obcasy łamią nam palce, potężne dzioby wybijają zęby, wydłubują oczy. Przepaść otaczają wysokie zamki. Jest też Historia, roztropna bogini, nieruchomy posąg pośrodku rynku; raz do roku otrzymuje daninę w postaci uschłego bukietu piwonii, a codziennie jako obiatę okruszki dla ptaków.
Éric Vuillard, Porządek dnia, tłum. Katarzyna Marczewska, Kraków 2022, s. 146.
0 notes
Text
Zabiegany biegus
Biegusy to należąca do bekasowatych podrodzina, która obejmuje gatunki zamieszkujące w sezonie lęgowym głównie tundrę i morskie wybrzeża w północnej Eurazji i Ameryce Północnej. Są to ptaki o smukłej budowie ciała, różnej wielkości, o długim dziobie. Zwykle poszukują pokarmu na wybrzeżach, na krawędzi wody i lądu, przegrzebując swoim dziobem piasek i muł czy wyrzucone na brzeg rośliny. Przy czym…
View On WordPress
0 notes
Text
Darmo żebrze, darmo płacze:
My tu czarnym korowodem,
Sowy, kruki i puchacze,
Niegdyś, panku, sługi twoje.
Któreś ty pomorzył głodem,
Zjemy pokarmy, wypijem napoje.
Hej, sowy, puchacze, kruki,
Szponami, krzywymi dzioby
Szarpajmy jadło na sztuki!
Chociażbyś trzymał już w g��bie,
I tam ja szponę zagłębię;
Dostanę aż do wątroby.
Nie znałeś litości, panie!
Hej, sowy, puchacze, kruki,
I my nie znajmy litości:
Szarpajmy jadło na sztuki,
A kiedy jadła nie stanie,
Szarpajmy ciało na sztuki,
Niechaj nagie świecą kości.
"Dziady. Część II" – Adam Mickiewicz
0 notes
Photo
"CyberPlay2077" Moja praca konkursowa Dla: @play_polska & @cyberpunkgame Rozdzielczość: 2800 x3840 Czas pracy: ~22h Czas renderu 2:14h #playcyberpunk2077 #teamplay💜 #cyberpunk #cyberpunk2077 #play #contest #konkurs #scifi #digitalart #digitalmodelling #3d #blender #b3d #blender3d #render #cyclesrender #dziobi #dziobistudio https://www.instagram.com/p/CH7fLzjDJBL/?igshid=1eefmqa4mzjcx
#playcyberpunk2077#teamplay💜#cyberpunk#cyberpunk2077#play#contest#konkurs#scifi#digitalart#digitalmodelling#3d#blender#b3d#blender3d#render#cyclesrender#dziobi#dziobistudio
0 notes
Text
"Kakapo"
Dwudziestego pierwszego dnia, dziesiątego miesiąca 1986 roku pańskiego pękła skorupka jajka w którym byłem ja. Jestem ptakiem. Imię moje doskonale znasz. Gatunek już mniej choć tak naprawdę jest niezidentyfikowany jak obiekt latający który szybuje gdzieś po sferach pozaziemskich. No właśnie, szybuje - jest tu bardzo ważnym słowem. Jak już wspomniałem jestem ptakiem. Mam pióra, skrzydła, dziób i ptasi ogon. Cenię sobie mą wolność i jestem świadomy swojej wyjątkowości. Ba, świadomy wręcz swojej odmienności. Jestem inny niż wszyscy. I to, kurwa dosłownie. Każdy gdzieś leci, jeden wolniej, drugi szybciej ale każdy trzepocze skrzydłami, skrzydełkami jak pojebany. W śród nich jestem ja - ptak nielot. Ty nie przecieraj oczu bo dobrze widzisz. Jestem ptakiem. Nielotem. W wielkim skrócie, jestem takim nie latającym ptakiem. NIE LATAJACYM PTAKIEM! Kurwa!
I tak sobie skaczę całe życie na tych moich wątłych, krótkich nóżkach kiedy to np taka menda gołąb lata i sra na wszystko jak pojebany. A ja? Skaczę jakbym był niepełnosprytny choć jestem od niego dużo ładniejszy i to ja powinienem latać i sobie obsrywać wszystko i wszystkich.
Cała ta sytuacja doprowadziła mnie do zaawansowanej depresji i trzydziestu dwóch prób samobójczych. Jak nie trudno zgadnąć- żadna się nie udała. Mój psychoterapeuta zalecił mi jedzenie nasion konopii indyjskich na poprawę nastroju, więc dzięki temu całe dnie chodzę zadżumiony jak Bob Marley.
Jest dzień po niedzieli no i dzień przed czwartkiem, tak! Brawo! Jest poniedziałek, którego wszyscy nienawidzą a ja mam wyjebane bo przecież jestem ptakiem.... nielotem... Ptakiem kurwa nielotem i do roboty w korpo nie chadzam. Jest piękny czerwcowy dzień, ja skacze po okolicy i dziobię sobie te jebane nasionka z zalecenia Pana doktora. Ledwo już patrzę na oczy, w moim malym ptasim łebku mam Sajgon i relaks o jakim taki gołąb może tylko pomarzyć. W dziobie mam sucho od moich antydepresyjnych medykamentów, więc usilnie poszukuje czegoś mokrego w celu nawilżenia dzioba. Po kilku minutach poszukiwań odnalazłem kałużę Heinekena, którego rozlał jakiś podejrzany homo sapiens ale szybko przestało mnie to zastanawiać i przystąpiłem do zaspakajania pragnienia. Słonko świeci, ja sobie siorbię bronksinka, a wokół słychać piękny śpiew moich ptasich braci. Jest błogo, tonę w beztrosce emanując tumiwisizmem, z którego uzyskałem tytuł profesorski na wydziale filozofii wyjebania. Chwytam małe łyki mojej holenderskiej, wymieszanej z piaskiem i nieco już ciepławej, słomkowo-żółtej cieczy, aż tu nagle zza rogu wychodzi piękna, pełna sexapilu kruczynka - Kitta szmaragdowa (ech jaka ona jest zjawiskowa!) i pyta czy może się napić troszkę mojego piwka w ten upalny dzień. Poczułem, że to jest właśnie mój, kurwa moment
-Jasne kochana! Jestem Tomasz, niby nielot ale latam na ganji jak wiesz o co chodzi.
- dzięki, mówią na mnie Ania i jak chcesz to nauczę Cię latać jeżeli chcesz.
Oczywiście jako, że nie jestem z pierwszej lepszej łapanki to zgodziłem się na jej propozycję. Przez cztery godziny pierdoliła mi o sile umysłu i wyobraźni i wypiła większość mojego znalezionego, złocistego napoju. Efekt tego był taki, że kazala mi latać w wyobraźni ale również dała mi się przelecieć. Uprawialiśmy gorącą miłość przez jakieś kolejne cztery godziny po czym szmaragdowa bogini odleciała w nieznane. Ja wróciłem do dziobania moich ziarenek i kontynuowałem życie wiecznie naćpanego nielota Kakapo, któremu doszło kolejne zmartwienie a mianowicie czy przypadkiem nie wyklują się z tego jakieś quazi pisklęta bo na alimenty to ja kurwa nie mam (wspominałem już wcześniej, że jestem bezrobotnym papugiem i to bez prawa do jebanego zasiłku). Poniedziałek dobiega końca, ja nadal skaczę jak jakiś przyjeb i właśnie jeden z tych skurwieli gołębi nasrał mi prosto pod dziób. Szlag by go trafił i niech mu sroka żonę wyrucha. Tak jak i ja uczyniłem z tą laleczką Kittą. Pora kierować się na spoczynek także kończę na dziś mój drogi pamiętniczku.
Twój oddany - Kakapo Tomasz.
lordobibok a.d 2022.all.rights.reserved.
#art#prose#my writing#original story#dairy alternatives#papuga#mojego autorstwa#proza#moja tworczosc#pamietnik#opowiadanie#autorskie#pisanie#sztuka#nonprofit#heheszki
3 notes
·
View notes
Video
youtube
Zdenka wrzuca w dzioby 9 05 2024 Dolina Baryczy sokoły wędrowne
0 notes