#biegam dobrze
Explore tagged Tumblr posts
seraphines-dairy · 3 months ago
Text
Witam.
Plan na jutro jest taki że nie ma planu
Nie mogę nic jeść bo mam jechać na badania jutro, gdyż iż najprawdopodobniej mam anemię co jest niewyobrażalnie śmieszne
Potem chciałabym się nauczyć Chk Chk Boom od Stray Kids tańczyć (stwierdziłam że jestem najlepszą tancerką i wgl wyślijcie mnie na jakiś konkurs) (to był sarkazm, gówno umiem nie tańczyć) ale kalorie się wtedy spalają pamiętajcie
Wieczorem idę na nocowanie i zadeklarowałam moją chęć na przyniesienie ryżowych tych takich okrągłych do jedzenia (od paru godzin próbuję sobie przypomnieć jak to się nazywa…). Ma to mało kalorii i jak nas będzie szóstka to zjem co najwyżej ze dwa takie
Plus jeszcze będę się musiała doczłapać do domu psiapsióły a to będzie nie lada wyczyn bo mieszka dosyć daleko, ale spacer mi dobrze zrobi
A btw, mówiłam że ta drama jest rozwiązana ale pisałam dziś z May która powiedziała mi że ona nie ma zamiaru rozmawiać z Amy bo dalej ma do niej żal o wszystko (myśleliście że wszystko się rozwiązało? Spojler, nie rozwiązało się)
Właśnie tak jeszcze myślałam czy nie zacząć biegać znów, gdyż nie lubię szykowania się do tego i samej myśli to jak już biegam i moje endorfiny się uwalniają to jestem najszczęśliwszą osobą pod słońcem (plus zrobiłam sobie fajną plejliste do biegania)
Dobra na dziś to tyle, wpis dłuższy bo musiałam się wygadać
Od września najprawdopodobniej będą bilanse bo sory ale teraz mi się nie chcę ;p
🌼 Kocham was, śpijcie dobrze! 🌼
22 notes · View notes
driffting · 11 days ago
Text
U MNIE SUPER (ale bym pospal ponad 5h chętnie)
koncze osrodek za 26 dni
kurwa jak ja ciezko tutaj pracuje i jestem z sb dumny
i nawet mi kazdt to tutaj mowi tylko że ostatnio
zauwazylem ze po prostu jestem w taki sposob doceniany że dostaje mniej aprobaty a wiecej krytyki bo widac po mnie ze to udźwigne i mega mnie to jara
zreszta to ze umiem dojsc do takich wnioskow tez mnie mega jara, widze po prostu że robie dobrze ze robie super robote i ze krytyka jest tak naprawde szansą dla mnie na ogarniecie i znacznie wieksze wymagania niz co do niektorych jest po prostu taką forma dania mi szansy sie wykazac
malo postuje bo kurde czasu nie mam zeby sobie na dupie usiasc
mam teraz tak po 00;00 tylko no ja mam obowiązki dwie funkcje jedna to siedzenie po nocach jako sekretarz a druga to wstawanie przed pobudką jako pobudkowy (tez robie inne rzeczy niz tylko budzenie jako pobudkowy)
i jeszcze jestem w ochronie i mialem 3 inicjatywy pod rząd (ta wiem ze nie wiecie co to ale w duzym skrocie to masz jeden dzien jak pilnujesz w calosci osrodka, drzwi, wyjsc innych osob) i nie mozna wtedy spać (w sensie np malej drzemki) musisz byc na nogach i to robi ochrona po kolei na zmiane taki no dzien gdy osoby z ochrony (jak maja do was zaufanie i ogolnie jesteś ogarem to sie dostajesz tam) po prostu dostaja taką odpowiedzialną role
ja mialem trzy bo wprowadzenie a potem swoją wlasna i potem reaplay bo ze stresu i zmeczenie mialem za duzo błedow na wieczornym obchodzie... anyway - nie moglem wiec wyspac sie prezz 3 dni a jestem przemęczony od tygodnia bo spie po 5h a jeszcze poniedzialek, wtorek, sroda - sekretarz ma extra robote i ja mam tyle obowiązków + biegam i chodze na silownie ze potrafie miaec 19h dnia od 6 rano do 1 w nocy gdzie wolne mam od 7;45 do 8;30 (ale w wolnym czasie robie obowiązki + np musze sie ubrać uczesac, scielic lozko, zjesc) i potem mam 14;50-15;30 przerwe a tak to non stop zajcia albo obowiazki albo silownia i bieganie
no i po prostu jestem wypruty z sil troszke XD myslalem ze siewyspie w sobote ale jest duza szansa ze dostane inicjatywe wtedy XD
troche wariuje juz od braku snu mam głupawke od trzech dni XD
ale w sumie w osrodkach tak jest ze masz te obowiazki bo chcą ci pokazac ze dasz rade i ja dałem rade - jutro koncze byc pobudkowym a w srode koncze byc serketarzem (3 tyfodnie sie pelni funkcje)
ogolnie sie super czuje tylko jestem wyczerpany i chyba to jest idealne w terapii ze daje z siebie ile tylko moge, jest to doceniane przez innych i tez ja sam oceniam sie bardzo pozytywnie i docniam
9 notes · View notes
happyg-olucky · 1 year ago
Text
Obejrzałam na insta rolkę o tym co zmienia się w głowie po lekach na ADHD. Jak nagle z chaosu mysli, dzwięków i dialogów wyłania się cisza. I poczytałam komentarze poniżej i się poryczałam. Jak ludzie piszą o swoich doświadczeniach i o tym, ze płakali, kiedy okazywało się, ze to co mają w głowie nie jest normą, i że inni ludzie tak nie mają. I piszą tam ludzie zdiagnozowani i jakbym czytała o sobie.
Nie jest do dla mnie mega objawieniem, bo jednak, ze przeszłam juz proces diagnostyczny dziecka i dla niego się doszkalałam i wiem, ze nie wszyscy tak mają, a jednak ryczę.
Nigdy nie rozumiałąm jak D. mówił, ze o niczym nie myśli, dla mnie niewyobrazalne. I czasem baaardzo zazdrosciłam, bo często chciałabym po prostu nie mysleć  o niczym i odpocząc. Nie wpisuje sie w stereotyp, bo się dobrze uczyłam i byłąm posłusznym dzieckiem, ale zawsze działałam, bawiłam się i uczyłam się na hiperfokusach. Najpierw nie mogłam się zabrać do nauki, a potem przed sprawdzianami naparzałam pół zbioru zadań na raz, albo cały zeszyt na pamięć.Na studiach to samo. Taraz tak mam jeśli chodzi o pracę, rzucam się na jakis temat, przez jakis czas sie na tym fiksuje, a potem przychodzi cos innego. W normalnym trybie nie umiem efektywnie pracować, bo wszystko mnie rozprasza, a ze pracuje w domu to czasem jest koszmar.
Od zawsze robiłąm iles rzeczy na raz, kiedys myslałąm, ze to zaleta, ale od jakiegos czasu uwazam to za fatalną wadę, bo to jest po prostu nieumiejętność skupienia się na jednej rzeczy. A jako wadę zaczęłam to postrzegać kiedy pojawiły się dzieci, bo kiedy ja sobie te rzeczy do roboty wybieram, to jest luz, a kiedy coś muszę zrobić ( przy małych dzieciach ciągle coś trzeba, no i dzieci to największe rozpraszacze) , muszę dopilnować to robiło się czasem śmiesznie, czasem nieprzyjemnie, czasem niebezpiecznie. Do teraz jak oglądam coś w tv, jedoczesnie grzebie w telefonie lub sprzątam, jak leże w wannie gram w scrablle, seriale oglądam tylko jak np gotuje. Trzy dni chodzę obok papierka leżącego na podłodze,a jak sprzatam to tak, ze żadnego okruszka nie moze zostać.
Nieumiejętność odpoczynku - przy “siedzeniu w domu” wyrabiałam po kilkanaście tys kroków w 50 m mieszkaniu. A jak jestem sama w domu najczęściej nic nie włączam, ani radia, ani tv nic, bo w głowie i tak mam nieustannie glosno. A jak chłopaki cos oglądają, słuchają ciągle biegam i wołam, zeby ściszyli bo nie słyszę własnych myśli, a D. się wkurza jak go uciszam kiedy ciągle cos nuci.
Jedno mnie zaskoczyło w tych internetowych komentarzach - o tym nie pomyślałam a od zawsze tak mam i to jest udręka - odtwarzanie dialogów i tworzenie w głowie alternatywnych scenariuszy rozmów. I jeszcze układanie sobie dialogów i sytuacji, które nie miały miejsca.
Ludzie piszą, ze to tak jakby w końcu dostać odpowiednie okulary, albo ktos ci posprząta bałagan w głowie.
I serio ryczę na myśl, że mogłoby tego chaosu nie być. 
Do tej pory nie mówiłam o tym, a sobie myślałam, ze diagnoza nie jest mi potrzebna, ale teraz zaczynam sobie mysleć, że moze jednak na starosc zrobie sobek taki prezent i moze pozyje troche w spokoju i ciszy.
I druga rzecz, ważniejsza co zrobimy dalej z diagnozą młodego.
27 notes · View notes
borntodie523 · 6 months ago
Text
Ogólnie to przestałam liczyć kalorie jakiś czas temu. Szczerze nawet nie wiem kiedy to się stało i nie jestem w stanie powiedzieć czy to się dzieje od miesiąca czy 2 tygodni. Po prostu jeden dzień nie policzyłam, później przedluzylam kolejny i tak jakoś już przestałam. Znaczy w głowie wciąż dodaje to co jem i automatycznie się pilnuje żeby nie przekroczyć zapotrzebowania ale nie waze niczego i nie wpisuje w fitatu.
Jeśli chodzi o moje odczucia to cały czas kusi mnie powrót do restrykcji, tym bardziej jak np mam jakiś dzien, w ktory nie mam czasu jeść i wtedy sie orientuje ze czuje taki glod jak podczas głodówek i te uczucie z automatu kojarzy mi sie z satysfakcją. Wtedy w mojej glowie pojawiają sie myśli ze skoro dałam rade tyle nie jeść to może juz nie zjem do końca dnia i skoro na luzie dałam rade ten jeden dzien to może przedłużyć to o kolejny i kolejny i znów sie chwile docisnąć.
Wciąż mam wyrzuty sumienia. Może trochę mniejsze niż te 4 miesiące temu jeśli chodzi i samo jedzenie. To znaczy nie mam raczej wyrzutów jeśli zjem coś spodziewanego np śniadanie, obiad, kolacje. Teraz jednak widzę jak dużym problemem są fear foody. Każdy chyba jakieś ma co nie? Ja też mam i miałam ale w trakcie głodówek nie były one problemem bo po prostu ich nie jadłam. A skoro ich nie jadłam to nie miałam przez nie wyrzutów sumienia. Teraz moje wyrzuty sumienia pojawiają sie zazwyczaj po zjedzeniu jakiejś określonej rzeczy. Automatycznie unikam np napojów, które mają kalorie. Nie potrafię sie przełamać zeby wypic energetyka innego niż zero. Ostatnio kilka dobrych minut zastanawiałam sie czy kupić kawe i pozniej myślałam ze może jednak mogłam jej nie pic, ze po co marnować na nią kalorie. Zjadłam czekoladę i mimo ze na oko miescilam sie w zapotrzebowaniu to myślałam ze boze za to moglabym zjeść kolacje. Ostatnio tez pierwszy raz od nie wiem 4 lat? Kupiłam sobie sama chipsy tak po prostu. Po nich tez uderzyły mnie wyrzuty sumienia. I to jest taki problem, o którym zawsze słyszałam. Widziałam jak ludzie na tiktoku w recovery przełamują swoje fear foody i wiedziałam, że to trudne ale chyba do końca nie rozumiałam ze to faktyczny problem. Teraz to widzę
Od pewnego czasu zacierają sie coraz bardziej moje godziny na posiłki. Wcześniej jadłam 15-17-20, a w wolne dni 13-15-17-20. I za każdym razem jak kończyłam lekcje np o 12 to pilnowalam sie zeby o tej 13 zjeść zeby nie rzucić sie na jedzenie o 14 w domu bo MUSZĘ wytrzymać do 15, wtedy dopiero będę mogła zjeść. Teraz chyba powoli zaczynam sie słuchać swojego organizmu. Dziś np kończyłam lekcje o 12 i nie byłam głodna i pomyślałam ze po co mam jeść jak o 14 wrócę do domu i wtedy mogę zjeść. Nie zmuszałam sie zeby głodować do 15;00, nie pilnowalam sie zeby zjeść równo o 17:00. I to tez sprawia ze myśle ze zaczynam troche wyrabiać jedzenie intuicyjne choć wiadomo (według mnie) pi ed nigdy nie będę w stanie wrócić do jedzenia intuicyjnego w 100%. Zawsze z tylu głowy będę pamiętać ile wynosi mniej więcej moje zapotrzebowanie i ile mniej więcej kaxda rzecz ma kalorii. I to juz nieświadomie będę dobierać te produkty bo juz mam zakodowane to, że tyle i tyle potrzebuje mój organizm więc z automatu dobiorę jedzenie, które sie pod to dostosuje.
Pojebane to jest jak to bardzo zostaje w glowie.
Nie waże sie od jakiegoś czasu bo boje sie, że jeśli to zrobię to sie w chuj striggeruje. Są rzeczy w moim ciele, które wolałabym zeby wyglądały inaczej. Czasami wciąż widzę je zaburzonym ale staram sie wychodzic ze strefy komfortu i sie do niego przyzwyczajać. Kładę nogi na krzesle mimo ze uda mi sie wtedy lekko ,,rozlewają”, nie stawiam juz nóg na palcach zeby tego uniknąć. Czy czuje sie z tym dobrze? Nie. Ale nie próbuje juz tego za wszelką cenę unikać bo to normalne chyba nie? Tesknie czasem za noją najniższa wagą, nawet bardzo. To dziwne, to tak jakby to była jakaś osoba, która odeszła z mojego życia. Osoba, którą chce trzymać i nie puszczać.
Biegam jakos od początku roku. Zastanawia mnie to czy gdybym tego nie robiła to miałabym większe wyrzuty sumienia? Nie wiem czy naprawdę lubię to robić czy robię to nieświadomie tylko i wyłącznie dla kalorii. To tez taki pojebany temat
Czy jestem na recovery? Nie wiem, nie chce o tym myśleć bo to wszystko jakos tak zaczęło naturalnie i bez większego myslenia sie naprawiać i chyba nie chce tego zepsuc. Dlatego tez istaynio mnie tutaj mniej bo nie chce o tym myśleć. Niech po prostu sie dzieje. Bo tak samo jak zafiksowałam sie na odchudzaniu tak samo mogę zafiksować sie na zdrowienia co w skutku doprowadzi do tego, że i tak czy tak moje myśli 24/7 będą skupione na jedzeniu
5 notes · View notes
trudnadusza14 · 2 years ago
Text
9-10.05.2023
Od poniedziałku mam o dziwo słabe duszności albo i wcale przez co cały czas jestem w ruchu.
No ba i energi więcej.
Przez co może jem więcej przez apetyt ale spalam dwa razy tyle
Co na jedno wychodzi
Od dietetyk dostałam zadanie. Mam zrobić eksperyment. Jeść zgodnie z intuicją,nie na siłe ani nie głodzić się czy też nie ćwiczyć na siłę tylko ogółem wszystko ituicyjnie i jak waga będzie stać albo i spadnie będziemy układać dietę
Więc teraz mam nie mieć oporów
Muszę się jednocześnie wzmocnić i zadbać bardziej o kondycję
Wróciłam do godziny tańca dziennie i jak chce biegać to biegam. Nie duszę się to szaleje xD
Już nie mówiąc o odpałach z przyjaciółką 😂
Ogółem. We wtorek wpadł mi pomysł na zrobienie na szydełku torebki na lato
Oby mi wyszły kieszenie i wzory
Kocyk oczywiście w toku 🥰 będzie na sezon zimowy w tym roku gotowy
Zdecydowałam że zrobię szerszy więc jeszcze muszę pół dołożyć
Ale warto będzie 😏
We wtorek były też zajęcia teatralne i ...
Ludzie. Ja mam taką iskierkę w oku na tych zajęciach że po prostu sobie nie wyobrażacie
Tak marzę cholernie o występach ❤️
I taka sytuacja że mieliśmy odegrać scenkę kogoś innego żeby poćwiczyć emocje i ja myślałam że naszej grupce w którą zostaliśmy dobrani poszło najgorzej a jeszcze gorzej mi
A się okazało że nasza grupa sobie fenomenalnie poradziła
Jeszcze muszę chyba popracować nad tą samooceną xd
Byłam po próbie przeszczęśliwa
A wczoraj miałam najpierw psychiatrę i ludzie. Według niego na razie jest dobrze. Chociaż to zdrowie psychiczne mi się poprawiło jak na razie 🥰
Choć się boje ze się zbliżam do mani albo już dostałam hipomani
Aczkolwiek usiłuje dbać o sen bo lubię spać i nie mam myśli typu że"
nie potrzebuje snu ani jedzenia bo jestem niezniszczalna "xD
Więc póki co jest jeszcze dobrze
W drodze do pasmanteri spotkałam swoją koleżankę z terapi i porozmawiałyśmy,napiłyśmy się kawy pośmiałyśmy. Było ekstra 😁
Kupiłam parę włóczek i pojechałam do galerii
Obczajalam coś w empiku. Musiałam też zajść do zoologicznego po jedzonko dla swych malców
Zagadał mnie sprzedawca i ja na spokojnie z nim rozmawiałam xd
Moja otwartosc do ludzi mnie po prostu zadziwia
Aczkolwiek cieszy mnie to
Oglądałam anime. Nie pamiętam tytułu i chyba dziś napiszę później tytuł bo serial jest jeszcze w toku dodany
Odcinek kolejny ma być dziś. Zaczęłam też kolejne
Wróciła mi faza na anime oł yeah
Później były zajęcia artystyczne i robiliśmy broszki. To też dziś pokażę później xD
Ale ludzie mieliśmy to ogółem też przypalac żeby zrobić płatki i ja odkryłam że mam fobie przed ogniem
Na szczęście pani zrozumiała i pomogła mi w tym
Doszła też jakaś nowa osoba do nas
A potem był wypad nad jezioro z przyjaciółką i impreza u niej w domu
Tanczylysmy jak wariatki
Jak się cieszę że znów mam siłę tańczyć
Teraz czekam na lekarza więc mam czas napisać posta
Poza problemami zdrowotnymi jest wprost zajebbiście 🥰😁
Do zobaczenia potem 😃
5 notes · View notes
famousghostxx · 5 months ago
Text
Jestem ogromnie dumny z siebie samego, ostatnio jest po prostu dobrze. Czerpię z życia garściami, idę do przodu i nie oglądam się za siebie. Jest mi lepiej, czuję się dobrze ze sobą i ze swoim ciałem. Schudłem 21kg, biegam, ćwiczę.
Nigdy się nie można poddawać.
Chce być sam.
0 notes
pisarkanaspektrum · 6 months ago
Text
Tumblr media
Regularnie (a zwłaszcza o tej porze roku) na różnych grupkach dla osób autystycznych pojawiają się prośby o polecajki kremów z filtrem, bo przecież wszystko tłuste, kleiste i ogólnie nie do zniesienia. Ludzie wymieniają się nazwami marek, a ja patrzę na to i myślę sobie „co wy w ogóle opowiadacie, wszystkie kremy są z definicji sensorycznym piekłem, nie ma nadziei ani żadnego rozwiązania”. W związku z czym od lat biegam bez żadnego kremu z filtrem, choć teoretycznie co roku jakiś kupuję, by użyć go ze trzy razy.
W tym roku padło na ten na zdjęciu — Dax Sun. Czemu? Bo jest w sprayu. Fakt, że te kremy są tłuste, kleiste i wchłaniają się całą wieczność, więc człowiek musi siedzieć nago jak debil i czekać niewiadomo ile, zanim będzie się mógł ubrać, to jedno. Inny problem – mój osobisty – to konieczność dotykania tego kremu dłonią. Oczywiście i ten w sprayu po naniesieniu na skórę dobrze byłoby rozsmarować (zwłaszcza że pompka jest mocno słaba), ale jest to zawsze jakieś ułatwienie. Jak myślę, że mam nałożyć krem na dłoń… i on potem włazi między palce… i pod paznokcie… i tyle trzeba to szorować, żeby nie mieć tłustych rąk… no nie, to jest dla mnie nie do przejścia.
Zastanawiam się, czy są jakieś rękawiczki albo gąbka, których mogłabym użyć, żeby tego sprayu nie musieć w ogóle dotykać? Tylko że nie lubię rękawiczek, bo potem czuję ich zapach na dłoni, czyli dochodzi kolejny problem sensoryczny. Co zaś do gąbki, to boję się, że więcej w siebie wchłonie niż rozprowadzi po skórze… ale cóż, tyle lat żyję bez kremów, nie raz się dorobiłam poparzenia słonecznego i jeszcze mnie nie zabiło plus po prostu nie wychodzę z domu, to mogę sobie marudzić.
A wy macie jakieś sprawdzone sztuczki na krem? Jakieś podpowiedzi, jak nie dotykać tego paskudztwa dłońmi?
0 notes
thelinethatmademefree · 10 months ago
Text
Śmietnik
Szukam głębi. Potrzebuję bliskości, wyjątkowości, połączenia. Uniesień, których nie mam na co dzień. Uniesień, które normalnie nie mają prawa występować. Nikt nie zalepi mi dziur w sercu. Nie znajdę tego czego szukam, u nikogo. Bo nie stworzę kolejnego związku, który będzie uzupełnieniem. To tak nie działa. Każdy z nas jest samotną wyspą. Może to wszystko było potrzebne abym zrozumiała czego nie mam i czego potrzebuję. Przykro mi bo doskonale wiem, że nie ma z tego absolutnie żadnego wyjścia. Cała ta terapia jest chuja warta. Nic się nie zmieniło. Równie dobrze mogłabym wrócić do narkotyków byle tylko niczego nie chcieć i nie czuć. Bo będę wiecznie głodna. Głodna kontaktu. Zainteresowania. Jak będę sie mniej odzywać do Martyny to na siłę tworzę dystans dla własnego dobra czy to juz technika manipulacji aby zobaczyć czy będzie sama pisać? Nie mogę dawać z siebie zbyt wiele. Rozwaliła mi się też struktura tygodni. Właściwie od świąt pracuje okazjonalnie. Ciągle biegam po lekarzach. Za dużo tego jest. To kompletnie nie moje tempo. Nie chcę nic. Nie umiem myśleć o sobie. Nie mam priorytetów. Ratuj mnie, przytulaj, daj miłość, atencje i opiekę. Nie zostawiaj mnie samej, nie chce być sama. Nie umiem być sama. Bardzo potrzebuję ludzi. Siedzę i szukam w notatkach, czemu się popsułam. Nie rozumiem. Trochę tak jakbym nie była w stanie dla siebie zrobić nic bo... bo nie? Przecież żyję dla siebie. To moje życie. Chcę mieć nad nim kontrolę i być obecna. To czemu znowu jestem biedna, zraniona i samotna, tak bardzo, że nic nie ma sensu? Może to nie jest odpowiedni moment na takie rozmowy o potrzebach? Czy powinnam powiedzieć otwarcie czego oczekuję? Czy powinnam zapytać, na co mogę liczyć, a na co nie? Czym jest stopa towarzyska i czy zaspokoi moje potrzeby kontaktu? Przecież nie przykleję się jak rzep, bo nie ma do czego. Ale potrzeby tłuką mi po głowie jak młoty w Mordorze. Bo na kogo je skierować? I czy w ogóle należy je kierować? Czy moje emocje są ich problemem czy tylko moim? Boje się mówić o swoich potrzebach i lękach.
0 notes
ekielskasara · 10 months ago
Text
japierdole zabije sie czemu nie potrafie schudnąć zawsze musze to zjebac i za każdym razem mysle ze jestem gruba a potem przytyje i patrze na zdjęcia jak byłam chudsza i jednak nie byłam gruba tylko kurwa teraz jestem już tak ładnie wyglądałam w listopadzie i chuj i przyszedł grudzien i sie stresowałam tym ze musze jeść w swieta i od połowy grudnia miałam napady co 2 dni bo „a i tak przytyje w swieta to nic nie zmieni ten jeden kawałek pizzy” no kurwa zmieni bo jeden kawałek pizzy zmienia sie w cała pizze paczke czipsow i 3 czekolady bo jak już zaczne jeść to nie umiem sie opanować mam dosc i przytyłam niby tylko 2kg ale mam wrażenie ze jestem w chuj grubsza dziś ubrałam spodnice i sie popłakałam przez to jak obrzydliwie w niej wyglądałam i przebralam na spodnie dobrze ze jest zima i moge chować moje obrzydliwe ciało pod ubraniami bo bym sie chyba zabiła no i co kurwa kupiłam bieżnie biegam sobie na niej mam nadzieje ze schudne tak z 5kg przez najbliższy miesiąc bo już serio było dobrze jak patrze na te zdjęcia z listopada to ja jednak byłam chuda i chce znowu tak wyglądać nienawidze siebie nienawidze siebie nienawidze siebie A JESZCZE KURWA lece na wakacje za równe 3 tygodnie i wątpię ze w 3 tygodnie schudne na tyle żeby było to widać wiec pewnie bede wyglądać tak jak teraz czyli obrzydliwie i nie wyobrażam sobie rozebrać sie do stroju kąpielowego nie miałam na sobie stroju kąpielowego chyba z 5 lat zawsze jak byłam ze znajomymi nad woda to jedyna nie pływałam no i co i jakbym wyglądała tak jak w listopadzie to może bym sie mniej wstydziła rozebrać no ale kurwa ja chce popływać w morzu jak już tam bede i ja chyba nie wiem nie wiem co ja zrobie no to jest jakas tragedia
0 notes
magnolia-escape · 6 years ago
Text
Ostatnie treningi przed górskim bieganiem
Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media Tumblr media
1 note · View note
myslodsiewniav · 2 years ago
Text
Przygotowania przed urlopem 2 - konsekwencje covidu
W poniedziałek, 4 dni temu odbierałam od przyjaciół paczkę, którą znowu oni odebrali na moją prośbę w weekend z paczkomatu przez spóźnieniu się pociągu PKP. Skorzystałam z okazji - odniosłam im pożyczone książki, nutellę (za fatygę) i kilka par butów dla ziomeczki (ten sam numer nosimy), aby sobie przejrzała i zaadaptowała co chce wziąć, bo resztę mam zamiar sprzedać na vinted - to były WE LWIEJ CZĘŚCI czerwone buty dla osób o wąskiej stopie, różne modele na różną pogodę. Ziomeczka wzięła tylko jedną parę: żółte ażurowe baleriny - śliczne, ale zahaczają mi o paznokcie plecionką, podważają je i powodują zwyczajnie ból przy chodzeniu. Z eco-skóry i dla stopy wygodne, szerokie, ale nigdy nie wiadomo, kiedy znowu podważą paznokieć, więc oddaję (a to też związane jest z tym, jak anatomicznie są osadzone paznokcie w moich palcach u stóp - rosną “w górę” w stosunku do podłoża, a nie “w dół” gładko z krągłością palców, po prostu nie mam stopy do tych butów, niech komuś innemu nosi się dobrze). 
Weszłam do ich klatki i z nawyku wezwałam windę. Ale coś mnie tknęło - że po co? No po co? Lepiej dbać o swoją sprawność, lepiej w takich zwykłych czynnościach pozwolić swojemu ciału skorzystać z okazji do treningu, nabrać siły po tych miesiącach chorób. Przez ostatnie tygodnie wychodziłam rano do parku “biegać” z audiobookiem na uszach, ale nie byłam w stanie - zbyt trudno mi się oddychało, więc ograniczałam się do chodzenia. To tez dobra forma aktywności fizycznej. Więc w poniedziałek będąc w dobrym nastroju, z tą torbą z samym dobrem podjęłam się wspinaczki schodami w bloku. Myślałam, że mam wejść na 2 piętro... szybko do mnie dotarło, że pomerdały mi się klatki, że sądząc po numerach wchodzę jednak na 5 piętro xD, ale nie zraziło mnie to. Nawet jakiś deszczyk rywalizacji z samą sobą się włączył, jakaś ekscytacja, bo dawno jednorazowo takiej ilości schodów nie pokonałam. Weszłam. Zasapana. Zmęczona. Wymieniłam torbę na paczkę ze swoją książką i schodziłam na poziom 0 czując, że zaraz albo wypluję płuca (przy schodzeniu, TAK, przy schodzeniu po schodach), albo moje nogi zwiędną - one się trzęsły od tego wzmożonego wysiłku. 
Covid jest dewastujący dla organizmu.
Nie sądziłam, że AŻ TAK.
Nie jestem już typem, który “ćwiczy, bo musi, chociaż tego nie lubi” - lubię ćwiczyć. Odkrywanie do czego jest zdolne moje ciało i jak jest fajnie być sprawną jest dla mnie super-ważne. LUBIĘ biegać, lubię być silna i sprawna! :D Lubię to, że wysiłek fizyczny jest częścią mojej toaletki codziennej - takiej higieny łączącej dbanie o ciało i umysł. I WIEM, że jestem silna. Ale tak moje ciało tak słabe jak okazało się być słabe w poniedziałek nie było od ponad dwóch lat... :(
Po tej wspinaczce na 5 piętro miałam zakwasy, aż do wczoraj!
Dlatego dzisiaj już wyszłam z celem: biegam. Po prostu - biegam! 
I biegałam przez 1h - w interwałach, łagodnie, nie forsując się zbytnio. Ale biegałam więcej niż chodziłam. I moje ciało skrzypiało z bólu w różnych miejscach - i to mnie martwi. 
Skończyło się tak, że od rana weszły tabsy na odporność, herbata rozgrzewająca, tabsy na odbudowanie połączeń nerwowych, rozgnieciony czosnek i super-ciepłe skarpetki. I gorąca kąpiel i sparowanie skóry olejkami. 
Covid dewastuje organizm. :(
Albo: te wszystkie infekcje, które mam od maja zwieńczone Covidem są dla mnie dewastujące i teraz bardzo odczuwam tego skutki uboczne i muszę jeszcze bardziej zadbać o moje ciałko. 
No i kolejny aspekt - po miesiącu diety płynnej i jedzenia kalorycznego żarełka, którym po prostu udawało mi się nie-wymiotować (np: drożdżówka czy hamburger z maczka) przytyłam. Norma - zawsze z okazji gorszego stanu włącza mi się zaburzenie odżywiania, pewnie w tym przypadku jeszcze podkręcone po prostu chęcią organizmu do zmagazynowania “paliwa” do życia na czas kolejnych przygód jelitowych. Czasem to zauważę w porę i się powstrzymam, a czasem niestety nie - poddaję się kompulsywnemu objadaniu się. Widzę, że się zaokrągliłam - zawsze bardziej to widać jeżeli nie włączam aktywności fizycznej. 
I ku własnemu zdziwieniu - nie boję się, że przytyję tyle ile zgubiłam rok temu. Że będzie efekt jojo. Jestem przekonana, że gdy moje zdrowie się unormuję i wejdą ćwiczenia to wrócę do równowagi również w sferze wagi ciała. 
I nawet nie martwię się tym, co mnie martwiła lata temu, kiedy jechałam na wakacje: że będzie widać moje boczki i wszystkie niedoskonałości. Terapia i wizyty w saunie dały taaaaaaką perspektywę, że jedyne nad czym zastanawiałam to - czy brać do Chorwacji kostium kupiony w zeszłym roku z mniejszą miseczką czy ten sprzed 3 lat - z większą miseczką. :D Fajne to! A pisze o tym, bo łapiąc się na tym swoim planowaniu pakowańska do plecaka na wyjazd do mnie dotarło, że w kontekście rozważań o piance do kąpieli w morzu i kostiumach kąpielowych (chyba wezmę dwa) czegoś brakuje. A brakuje właśnie tego poczucia wstydu i złości na własne ciało - że z moim ciałem jest coś nie tak, że powinno być wstydliwie schowane, bo się nie mieści w ciuchy, w które sie mieściło w zeszłym roku. A teraz mam wzrusz ramionami i radość, że teraz mam w szafie ładne ciuchy na każdą okazję - czy na XS czy na S, a nawet awaryjne na M i L jak trzeba. To tylko rozmiar. Po tylu latach dysocjacji i złości, autoagresji wymierzanej w swoje ciało dojść do tego, by powiedzieć tkwiącej w mojej głowie ja-ze-starymi-przekonanami zaalarmowanej wewnątrz mnie-teraz, że jej obawy i złość są okay, ale w sumie teraz nie czuję strachu - akceptuję, że moje ciało jest jakie jest i to jest w porządeczku. Nie mam wymarzonej formy, nie mam wymarzonego BMI obecnie, ani dobrze zaplanowanego w kcal menu, którego konsekwencje dają zdrowe rezultaty w prezencji sylwetki, bo... byłam chora. I przede wszystkim musiałam zadbać o zdrowie, a dopiero teraz, kiedy czuję się już lepiej mogę zacząć dbać o odporność i szlifowanie sylwetki. Z łagodnością. I to okay, że właśnie taka jaka jestem jadę na wymarzone wakacje! Nie jest tak, jakbym chciała - ale odpuszczam i nie biczuję się za to, nie pływam w poczuciu winy, wszystko jest po prostu: okay. 
Nauczyłam się odpuszczać chyba najbardziej właśnie na polu oczekiwań wobec swojego ciała - na innych polach dopiero się uczę odpuszczania. :D
4 notes · View notes
grubypulpet · 4 years ago
Text
Tygodniowy wyjazd w góry dał do myślenia.
Teraz to już nie wiem czy to ze mną jest coś nie tak czy z nimi.
Ich zdaniem jem za mało. Wystarczająco już schudłam. To przecież wyjazd więc mogę sobie pozwolić na przyjemności.
Szambo wyjebało jak się naćpaliśmy.
Oni się przecież o mnie martwią. Uważają, że to chore i nie zdrowe. Jem w znikomych ilościach. Trzeba we mnie "wepchnąć" śniadanie. Boję się przytyć. W domu ważę się codziennie, obliczam kcal. Czytam tabelki oraz skład. Ćwiczę codziennie, biegam kiedy mogę, oczywiście z ciężarkami. Oglądam chude dziewczynki. Ich zdaniem sytuacja jest jasna- ortoreksja. Za mocno się wkręciłam i powinnam iść do lekarza.
Czuję się rozdarta.
Z jednaj strony uważam, że nie robię nic złego, dbam o siebie. Dobrze się czuję, powoli zaczynam się sobie podobać. Owszem na wyjeździe jadłam tak se bo nie wiedziałam ile jem, ale na codzień jem mniej więcej 1300kcal. Moim zdaniem to oni za dużo jedzą. Dla mnie to chore, że codziennie jedzą siatę słodyczy, przekąsek.
Z drugiej strony stanęłam dzisiaj na wadzę i myślałam, że się potnę. 55,7. Mam świadomość, że wczoraj pod czas powrotu wleciał fast food i domowa późna kolacja, więc waga może się tak prezentować przez zapchane jelita. Ale ta panika dzisiaj z rana strasznie mnie przybiła. Może to jednak nie jest takie zdrowe.
Już nie wiem kto przesadza.
7 notes · View notes
borntodie523 · 8 months ago
Text
miałam już pisać ze nigdy wievej nie biegam jak jest jasno ale właśnie zobaczyłam ze zrobiłam swoje najlepsze tempoxd
w sumie to całkiem okej było pod tym względem ze nie doprowadziłam się do takiego mocnego wycieńczenia, nie bolały mnie nogi ani nic. Bo czasem mam tak ze za mocno się cisne i łydki w pewnym momencie mnie strasznie bolą i nawet marsz wtedy robię jakbym chciała isc a nie moglaxd
Ale no powiem wam ze zdziwiłam sie mega ze patrząc na moje wszystkie treningi poszlo mi bardzo dobrze bo przy każdym biegu robiłam sobie przynajmniej trochę marszu i myślałam ze będzie to mój jeden z gorszych biegowxd
No i chyba wole biegac sobie jak jest ciemno bo tak to dużo aut, ludzi i tylko patrzyłam czy nie mijam kogoś kto mnie zna lub myślałam o tym ze tyle aut mnie mija i na bank minął mnie ktoś znajomy i w ogóle dziwnie tak być w obcisłym ubraniu na widoku + zmęczonym sie nie wyglada najlepiej a nie mialam nawet tego jak skontrolować no bo biegłam a ja bardzo nie lubię nie wiedzieć jak wyglądam
5 notes · View notes
tajemniczeswiaty · 5 years ago
Photo
Tumblr media
Zdałem sobie sprawę skąd problem mój i jego. Nazywają to brak relacji. Nic nie dałem, nic nie włożyłem. Nic mi nie dał, nic nie włożył. Nie mówię mu cześć czy dzień dobry na powitanie. Mijamy się beznamiętnie. Problemem nie nazwa lecz ludzie z wąskimi horyzontami. W małomiasteczkowym świecie, wszystko o połowę mniejsze niż tam gdzie większe. Nawet sklepy gdzie ciężko o myszkę co cicho pod palcem kliknie. Jedyne większe rzeczy to patologie na rynku pracy. Gdzie każdy dzień bez pracy jak policzek w twarz. Pamiętam dni i tygodnie, gdy policzki zmieniały się w sierpowe. Znam to uczucie.
Otoczenie próbuje udowodnić Ci, że Twoja wartość to tyle co nic. Jednocześnie to taka nieprawda! Każdy w dobrych warunkach ma coś do zaoferowania. Na betonie trawa nie urośnie, choć są zadry co spod asfaltu się przebiją. Tu nie o nich mowa. O tych wrażliwszych. Co żyją w beznadziei. Jednocześnie Ci i tamci rzekomo obcy, śmieją się i pukają w czoło, gdy tylko padnie słowo, że ktoś stąd wyjechał lub wyjedzie za granice. Ktoś wyjedzie. To na pewno.
Po dziesięciu latach czuję jakbym wracał do siebie. Do części dawnych wartości. Zmęczony bieganiem za miłością i szukaniem przyjaźni. Dziś biegam tylko sam dla siebie. Wystarczy starań o poklask i akceptację jakiś społeczności. Wtedy ten młody chłopiec u progu dorosłości. Zagubiony i stracony. Lecz dziś nie o nim. Dziś pragnę się dobrze bawić i pieniężyć. Być z siebie dumny i zadowolony. Coś jak spełnienie po stworzeniu super rzeczy. Mieć kiedyś za to wytrawne sprzęty, bez rgb, pasków ledów i kolorów tęczy. Przez to ciągle myśli wokół zachodu słońca. Oraz tego co kolejne i czy mnie spełni. Czy to dobra droga. Stąd złożona sobie. Obietnica.
Łapię się na tym, że nic mnie nie zadowala. Wszędzie dostrzegam wady i zawsze coś jest nie tak. Tu źle, tam niedociągnięte, tu zgrzypi, a tam zgrzyty. Zaraz to rozkręcę, odeślę, wyrzucę albo wciągnie mnie w wir myśli i wydatków jak poprawić. Cztery litery zawieszone na fotelu z przeszłości. Zastanawiałem się, gdzie podział się perfekcjonizm, a on jak długo paląca się świeczka. Rozlał się na tyłach.
Zza ciemni moich myśli obserwuje widokówki na ludziach. Dziwna moda zapanowała. Niby schaftery, niby duże dzieci z lat dziewięćdziesiątych. Zbyt duże bluzy, rozwiane włosy i wzroki zza chromowanych opraw. Dziwny dysonans, bo pamiętam te czasy i widoki z perspektywy kilkulatka. Widzę i różnice, bo kiedyś w dłoniach tabliczki czekolady, a dziś głowy zawieszone nad tym samym świecącym rozmiarem. Trochę więcej tatuaży. Poprzebijane wargi zamiast pępków. Zamiast papierosów ciekawsze używki skitrane w kieszeniach. Jacyś małolaci z patorapsami na głośnikach i małolaty z odsłoniętymi brzuchami co pachną landrynkami. W widokówkach wypatruje ruchów ud, pełnych ust i szklistych oczu. Nie mów mi nic o zazdrości, bo nigdy do nikogo nie odezwałem się pierwszy. Per se.
Słodkie pierdzenie uczuciami oraz troski, rozmarzenie i duszenie drugą osobą. Dziwna chęć bycia z nią w jedności. Piękne słowa i idealizmy. Patetyzmy i wzniosłości. Zaprzysiężony własnym słowem o romantyczności. Nigdy nie będę inny. Stajemy się zaprzeczeniami dawnych postanowień i zaprzeczeń. Dlatego jeśli chcesz romantyka to dla Ciebie nie będę nim. Styl Ktosia to hiperbola. Dlatego wyrzeczenie zawędrowała za daleko. Drażnią mnie całusy, dotyk jak brzęczący komar nad uchem. Nie chce. Sio.
Obecnie miłosne utwory to już nie to, że chce i pragnę lub tęsknię. To miłe wspomnienia i życzenia dla innych. Życzę Wam najlepszego czytelnicy. Młodszym braku toksyczności i zaufania, zdrowego podejścia i ciepłego objęcia, a starszym utrzymania lub odnalezienia zagubionej iskry. Swoje znalazłem gdzie indziej.
Nie chce być zły, ale nie mogę być nie w zgodzie z sobą. Mass Effect uczy o powtarzających się cyklach treści. Kiedyś wróci. Wtedy pojawią się słowa, jaki ja to niedobry i oschły.  Zimny drań zapatrzony w siebie. Teraz i tu. Lubię przestrzeń. Jak lubię szerokie ulice. Katowice.
Siara lata mi tu na membranie. Mata zamiast się rozkładać to dźwięczy. Pocztówka ze stolicy też mi robi muzykę z uszu. Zapatruje się w głąb i wydaje zastanowienie. Czy to może jakieś sugestie od sił wyższych. Może do tej obietnicy, a w dłoni nowe. Podręczne centrum zarządzania. Co takiego? Sierpień?! Kogo on obchodzi. Żegnamy lato. Mamy wrzesień. Witamy. Ktoś.
2 notes · View notes
digit1024-blog · 5 years ago
Text
Samoświadomość
Pierwszym krokiem do jakiejkolwiek zmiany jest uświadomienie sobie stanu obecnego. Trzeba sobie uświadomić swoje reakcje, zachowania i ich przyczyny
Pierwszym krokiem do jakiejkolwiek zmiany jest uświadomienie sobie stanu obecnego. Trzeba sobie uświadomić swoje reakcje, zachowania i ich przyczyny.
Bez tego nie będziemy potrafić zmienić niczego w swoim życiu , w zespole czy w firmie.
Przykład:
Nie da się lubieć samego biegania na początku. Nie da się. Pot, brak oddechu, zmęczenie, zakwasy, otarcia...
A jednak biegamy. Dlaczego?
Osobiście dobrze czuje się ze świadomością tego, że pobiegałem. Dobrze czuje się PO bieganiu. Nie w trakcie. Jestem w tym sam ?
Nie sądzę. I biegam, ponieważ wiem że później będę czuł się lepiej. Jestem tego SWIADOMY. Świadomie też "oszukuje" siebie starając się nie myśleć o samym procesie biegania, a o jego rezultacie.
A gdyby przenieść ten koncept nas inne aspekty? Na przykład na pracę zawodową?
Czy świadomość tego mechanizmu pomoże nam lepiej osiągać nasze cele, mimo że po drodze będziemy musieli wykonać szereg nieprzyjemnych zadań?
Dzięki świadomości możemy wpływać na nasze odczucia i celowo wpływać na swoją motywację.
Wyobrażenie sobie stanu końcowego pomaga. Przynajmniej mi.
Co o tym sądzicie? Może przy następnym zadaniu warto "oszukać" swoje myślenie?
1 note · View note
wiosenna · 3 years ago
Text
Nadal biegam. Od miejsca do miejsca, od słowa do słowa, od nowa, od nowa. Patrzę niebu prosto w słońce, nie mrużę oczu, nie boli. Może tylko spala się coś odrobinę cicho i powoli. Tam w środku, w głowie.
Jest tak onieśmielająco jasno. Po tych wszystkich tygodniach szarości nagle nie mogę usiąść spokojnie w domu, obowiązki i ludzie wyciągają na zewnątrz. Jakby trzymali mnie za dłonie i zachęcali: chodź, będzie w porządku.
Już wiem, czemu uciekłam. Wszystko było dobrze, ale wiecznie inaczej niż bym chciała. Wolę tak jak teraz: inaczej niż bym chciała, ale dobrze. Mowo, uchroń mnie od złego.
0 notes