Piąte urodziny IPP TV
1 lutego 2021 studio telewizji Idź Pod Prąd wypełniło się balonami. W sielankowej atmosferze odbywała się w nim bowiem piąta rocznica rozpoczęcia codziennego nadawania ich programów. W studiu zebrali się członkowie redakcji, jej główny zarządca, czyli redaktor naczelny Paweł Chojecki będący "ojcem dyrektorem" całego rodzinnego biznesu, na łączach zaś swoje życzenia składali im współpracownicy ich przedsięwzięcia oraz goście, którzy wystąpili w ich programach.
Wśród anegdot i wspomnień, charakterystycznych dla tego środowiska czerstwych żartów, snucia planów rozwoju, ci, którzy nie bardzo orientują się w ich działalności, mogliby nie domyślić się, że to co oglądają to wesołe harce wyjątkowo szkodliwej, apokaliptycznej sekty, ziejącej na co dzień wulgarną pogardą i nienawiścią do polskich tradycji, polskiej kultury i opluwającej każdego dnia miliony Polaków z powodu wyznawanej przez nich religii. Obserwując to wesołe spijanie sobie z dziubków w kolorowej, urodzinowej scenerii, niektórzy mogliby pomyśleć, że mamy do czynienia z jakąś pożyteczną, oddolną inicjatywą, której dzięki ciężkiej pracy i zaangażowaniu wielu ludzi udało się rozwinąć skrzydła i w dobry sposób wpisać się w przestrzeń medialną naszego kraju i społeczeństwa, nie zaś z wulgarną, destrukcyjną grupą o niejasnych źródłach finansowania oraz bardzo podejrzanych koneksjach.
Przez cały dzień, redakcja IPP czyli właściwie trzon sekty religijnej, raczyła swoich widzów programami rocznicowymi. Jak zwykle, ten główny odbył się o godzinie 13stej.
Prowadząca program Eunika Chojecka wprowadziła widzów w historię IPP, takiej jaką znamy dziś. A zaczęła się ona na dobre 1 lutego 2016 roku od nadawania programu "Kowalski i Chojecki na żywo". Wszyscy znamy historię werbunku, a raczej podkupienia Mariana Kowalskiego przez Pawła Chojeckiego, więc nie trzeba opisywać jej znów od początku. W skrócie wyglądało to tak, że płynący jeszcze na fali popularności, za sprawą wypromowania go przez środowisko narodowców, Marian Kowalski został w pewnym momencie obdarzony przez Chojeckiego zebranymi dla niego kilkudziesięcioma tysiącami złotych. Bezrobotny Kowalski, widząc taką kwotę prawdopodobnie pierwszy raz w swoim życiu, zgodził się występować w programach sekty a gdy zaczęto miesięcznie wypłacać mu od 12 do nawet 16 tysięcy zł, został etatowym wabikiem w szpony grupy, która z początku polowała na nastawionych patriotycznie ludzi, a Kowalski był na takich dobrą przynętą, gdyż kojarzony był z Marszami Niepodległości i Ruchem Narodowym, który w tym czasie osiągał swojej szczyty popularności i szykował się do wejścia w politykę parlamentarną.
Mimo, że dziś drogi Kowalskiego i Chojeckiego rozeszły się to przywódca sekty i jego rodzina nie zapomniała mu zasług jakie wniósł w promocję ich biznesu i przyciąganie w ich objęcia zdezorientowanych patriotów i wielu zagubionych ludzi, którzy pragnęli identyfikować się z jakimś środowiskiem patriotycznym, choć sekta Chojeckiego jest takim wyłącznie z pozoru.
W rocznicowym programie wystawiono więc Kowalskiemu zasłużoną laurkę i przypomniano, że to właśnie on, dzięki swej rozpoznawalności najbardziej spopularyzował działalność IPP i samej sekty zarządzającej tym przedsięwzięciem. Przypomniano w IPP, że to nikt inny a właśnie Kowalski nagonił jej najwięcej wyznawców, a może jak mówią jej byli członkowie, ofiar. Chojecki mówi, że wyznanie takie słyszał jeszcze niedawno od jednego z sympatyków, że to właśnie Kowalski przyciągnął go do tego grona. „Pastor” mówi, że nie chodzi o kilka, ale kilkaset osób, które zbliżyły się do nich przez Kowalskiego.
Czy Kowalski życzyłby sobie dziś tak szczegółowego przypominania jemu i wszystkim wkoło, że pomógł wypromować i rozbudować tak odpychającą grupę? Że robił to za pieniądze i kosztem ludzi, którzy często nie wiedzieli, że wciąga ich właśnie toksyczna sekta? Być może nie, choć i tutaj nie ma pewności, gdyż współpracy z tą grupą bynajmniej się nie wstydzi o czym świadczą jego ostatnie komentarze odnośnie ich rocznicy, w których za chwilę także wspomnę. Jakby nie było, na fakty nie ma on żadnego wpływu i choć niedawno, wielokrotnie powtarzał, że IPP nie ogląda bo np. szkoda mu czasu na bzdury, to pierwszego dnia lutego przez cały dzień w IPP wybrzmiewało, że te właśnie bzdury cynicznie sprzedawał ludziom by ich kosztem wzbogacić się o 450 tysięcy zł w ciągu 2,5 roku jego występów w tym internetowym medium. Przewija się on praktycznie przez całość rocznicowych materiałów, dlatego będzie tu w kilku miejscach wspomniany.
Syn "pastora" Chojeckiego Tymoteusz, podkreśla rozwój IPP od strony technicznej, czemu nie można zaprzeczyć gdyż dziś od tej strony prezentują się przyzwoicie, a może nawet lepiej niż przyzwoicie jak na internetową telewizję (mowa tu oczywiście jedynie o ich odbiorze wizualnym) dzięki czemu także niektórzy mogą stracić czujność i wziąć ich za zwyczajne medium niezależne, co niestety stało się w przypadku wielu polityków, choć są także tacy, których działalność sekty w żaden sposób nie odpycha, mimo, że dysponują o niej pełnymi informacjami a mowa tu dokładnie o pośle Konfederacji Dobromirze Sośnierzu, wspominanym tutaj wielokrotnie.
Chojecki junior mówiąc o rozwoju od strony technicznej / wizualnej, wysnuł także tezę, jakoby to właśnie IPP było prekursorem tego typu internetowych inicjatyw w Polsce a wszystkie inne podobne inicjatywy po prostu nieudolnie ją kopiowały, dlatego też przez lata nie osiągnęły tego poziomu technicznego. Dodał także, tu już od strony merytorycznej, że we wszystkich innych tego typu inicjatywach "poziom żenady rośnie", podczas gdy u nich pojawiają się nowe programy, goście i cały czas rośnie budżet, czyli inaczej mówiąc stan posiadania rodziny Chojeckich. Wszyscy, oczywiście, zdają sobie sprawę jak brzmi zarzucanie żenady innym z ust syna lidera sekty promującej najbardziej niedorzeczne teorie spiskowe a nawet angażującej się w tworzenie i fabrykowanie historii na potrzeby własnej propagandy. Hipokryzja to znak rozpoznawczy sekty Chojeckiego i jego tuby propagandowej, najbardziej kłamliwe pomówienia, bzdury i kłamstwa przechodzą temu "bożemu mężowi", jak nazywa siebie Chojecki, bez mrugnięcia powieką, co odczułem także na własnej skórze. Nie powinno nas jednak dziwić, że najwięksi krętacze i łgarze zawsze najgłośniej krzyczą o "mówieniu prawdy", czego podręcznikowym przykładem jest właśnie IPP. Przysłowie o złodzieju krzyczącym „łapać złodzieja” pasuje w tym miejscu idealnie.
Tymek Chojecki mówi, że nawet ateista musi stwierdzić, widząc ich sprawne funkcjonowanie, że jest w nich coś wyjątkowego. Trudno się nie zgodzić, coś jest na rzeczy. I nie jest to łaska boża, którą tak często, nawet w kwestiach finansowych, wyciera sobie gębę Chojecki. A chodzi właśnie o finanse. KNP / IPP dysponuje kwotami, o których inne tego typu internetowe telewizje mogą jedynie pomarzyć, pracują w niej wyznawcy sekty, prowadzenie tej propagandowej tuby jest ich jedynym zajęciem, dlatego poświęcić mogą jej cały swój czas. . A jeśli chodzi o finanse, to tutaj w ciągu tych pięciu działy się najróżniejsze, choć pewnie mało biblijne, cuda. Sekta cały czas twierdzi, że utrzymuje rodzinę Chojeckich, ich akolitów, oraz cały ich biznes z wpłat około tysiąca swoich sympatyków, które to pozwoliły im nawet zakupić warty ponad dwa miliony złotych kompleks budynków w Panieńszczyźnie. Temat ten był poruszany wiele razy tutaj i w wielu innych miejscach, gdzie omawiano działalność sekty.
Cuda finansowe w Kościele Nowego Przymierza zdarzają się praktycznie "na zawołanie". Wiele razy Chojecki opowiadał o tym jak znalazł akurat potrzebną mu kwotę pieniędzy na ulicy czy o tajemniczych wpłatach w wysokości kilkudziesięciu tysięcy od osób, które zawsze chciały zachować anonimowość.
Od stycznia 2018 roku po Polsce krąży, umieszczana nawet w kiczowatych filmach Patryka Vegi (mowa o filmie „Polityka”, który w IPP omawiany był z powagą godną recenzji filmu dokumentalnego) historia opowiedziana przez o. Tadeusza Rydzyka o bezdomnym, który podarował redemptorystom dwa samochody. I choć wyjaśniona już (na korzyść o. Rydzyka) przez dziennikarzy Onetu, a więc medium niezbyt przychylnego o. Rydzykowi i środowisku Radia Maryja, nadal żyje jako przykład jawnego kłamstwa ze strony zakonnika. Nie jest to miejsce na omawianie tej historii, zainteresowani bez problemu znajdą jej wyjaśnienie na stronach Onetu. Nie jest jednak dla nikogo nowością to, że w świecie dzisiejszych mediów, puszczona w obieg, choćby najbardziej absurdalna, na przysłowiowej „pierwszej stronie” historia zaczyna żyć własnym życiem i mało kto później interesuje się, zwłaszcza po dłuższym czasie tym, że gdzieś ukazało się sprostowanie lub wyjaśnienie.
W sekcie Pawła Chojeckiego takie rzeczy to nic szczególnego. Pod koniec grudnia 2020 roku w swoim programie, w którym omawiano finanse sekty, Chojecki powiedział, że obłożnie chory pan Krzysztof, za którego zdrowie oczywiście się modli, a którego nigdy nie poznał, ani nie miał z nim żadnego kontaktu uznał, że to co robią warte jest jego wsparcia i dlatego, czując, że zbliża się ku końcowi swojego życia, właśnie przelał im na konto 20 tysięcy zł. Według Chojeckiego świadczy to o tym, że człowiek ten "rozpoznał w tym co robią coś ważnego" a dokładniej postrzega telewizję IPP jako "komponent polskiego życia, który może zmienić Polskę". A, jak napisałem wyżej, takie rzeczy zdarzały im się częściej. Często w momencie gdy Chojecki krzywił się na zbyt małe wpłaty danego miesiąca "z nieba" spływał "cudowny przelew". Nie zajmą się tym oczywiście dziennikarze, nikt nie sprawdzi wiarygodności opowiadanych przez niego historii, gdyż nie było by to tak chwytliwe jak w przypadku o. Rydzyka i raczej mało kogo by to obchodziło
"Nawet ateiści powinni rozważyć taką opcję, że coś tu jest dziwnego z telewizją Idź Pod Prąd" - mówi młody Chojecki. Zgadzam się z nim w zupełności.
Jego ojciec, który nazwał siebie samego człowiekiem dość uzdolnionym, z czym także ciężko się nie zgodzić, choć nie są to w większości zdolności pozytywne, przyznał, że celem ich działalności jest upolitycznienie swoich wyznawców w kierunku wyznawanej przez nich ideologii a jest nią tzw. chrześcijański syjonizm, zaczerpnięty od amerykańskich południowych baptystów, na których wzoruje się sekta Chojeckiego. Kowalski z kolei podkreślał wielokrotnie, że tzw. Kluby IPP były czymś w rodzaju nowicjatu, który miał wciągać ludzi, którzy dali się nabrać na patriotyczną otoczkę i symbolikę, w struktury Kościoła Nowego Przymierza i to tam dalej mieli być urabiani ideologicznie. Przyznał to oczywiście już po tym, gdy przestał czerpać korzyści finansowe z naganiania tam ludzi, a swoje usługi przekierował w stronę mediów i środowisk związanych z Prawem i Sprawiedliwością.
Podsumowując pięciolecie istnienia IPP to właśnie Kluby IPP, którymi kiedyś się szczycili, zostały przez lidera i członków sekty niemalże pominięte. Powód tego jest prosty, większość z nich przestała istnieć (a wiele z nich było wirtualnymi wydmuszkami, których rzekome strony internetowe i skrzynki obsługiwała Kornelia Chojecka). Wielu ludzi po jakimś czasie zorientowała się, że są wciągani do sekty, część z nich została do niej wcielona za pomocą tzw. grup biblijnych, które stopniowo przejęły rolę Klubów IPP. Część z nich "wykosił" sam Chojecki, inne znów skłócono ze sobą za pomocą wzajemnych donosów i inwigilacji, jaka ma miejsce w sekcie. Byłych członków i sympatyków bardzo często oczerniano i pomawiano a Chojecki wróżył im "karę boską" racząc historyjkami o odstępcach, którym po opuszczeniu sekty zawaliło się życie. Tym sposobem Kluby IPP poszły w odstawkę, gdy spełniły swoją rolę i przestały być w zasadzie potrzebne. To, że nie są wspominane nie jest więc niczym dziwnym.
Drugim ważnym epizodem ostatnich pięciu lat IPP był okres istnienia, a właściwie pozoracji istnienia ich partii politycznej o nazwie Ruch 11 Listopada, który pokazuje nam nie tylko groteskowość całego przedsięwzięcia, ale także cynizm jego organizatorów. Dziś, w podsumowaniu pięcioletniej działalności, jako niezbyt chlubny epizod, nie został jednak całkowicie pominięty. Dowiedzieliśmy się, że „partię” przekształcono w stowarzyszenie, czyli kolejną fasadową organizację powiązaną z sektą, nie wytłumaczono jednak jakie są jego zadania. Chojecki stwierdził, że w „systemie biskupio-komunistycznym” okazało się niemożliwe stworzenie partii, choć jak to wszystko wyglądało widzieliśmy wszyscy a niedługi żywot tej formacji został w miarę dokładnie opisany. Chojecki twierdzi, że gdy postanowili założyć partię rozpoczęły się przeciwko nim „operacyjne działania”. Pierwszym z nich, była jak wiemy przeszkoda w postaci sformułowania jej statusu, przy którym to zadaniu poległ mecenas AndrzejTurczyn, zaś ostatnim „operacyjnym działaniem” PKW było wezwanie do złożenia oświadczenia finansowego, przy czym także byliśmy świadkami groteskowych tłumaczeń jej ówczesnego prezesa Michała Fałka.
Zamiast pójścia w kierunku samodzielnego bytu politycznego, mówi Chojecki, budują oni „sieć kontaktów” z różnych ugrupowań, także PiS, co jak widać po wizytach w ich programach posłów tej partii może brzmieć wiarygodnie. Pytanie tylko czy występujący u nich politycy zdają sobie sprawę z tego, że ich nazwiska i wizerunek wykorzystywany jest przez sektę a jej lider obiecuje swoim wyznawcom, że za ich pośrednictwem będzie miał wpływ na polską politykę. Chojecki przyznaje także, że jeśli chodzi o sprawę relacji państwa z Kościołem Katolickim, to jego sympatie lokują się raczej na lewicy. To chyba niespecjalnie dziwi kogokolwiek.
Tymoteusz Chojecki twierdzi, że sekta poprzez kontakty z wizytującymi ich posłami uzyskała wpływ na politykę i podkreśla, że są to także kontakty poza okiem kamery. Jeśli jest tak rzeczywiście, to jest to dość interesujący wątek. Zgodził się z nim Michał Fałek, który powiedział, że marzeniem ich środowiska było uzyskanie wpływu na politykę, jednak bez osobistego zaangażowania w nią. Powiedział także wprost, że celem ich jest pozyskanie polityków dla ich sprawy. Mamy więc jasną deklarację, że sekta religijna zamierza poprzez kontakty z politykami oddziaływać na polską scenę polityczną. Jakkolwiek niedorzecznie mogło by to dla kogoś brzmieć, to najpierw zastanowić się nad tymi kontaktami powinni chyba wspominani politycy.
Innym, pominiętym epizodem jest, oczywiście, toczące się przeciwko Chojeckiemu postępowanie, które swój finał w sądzie znajdzie już 24 lutego. Nie mogli odtrąbić też sukcesu sądowego odnośnie mojej sprawy z policjantem będącym ich sympatykiem. Wspomniano o tym jedynie w styczniowym newsletterze sekty:
„Jak wielokrotnie informowaliśmy, grupa hejterów zajmuje się notorycznym prześladowaniem członków naszego kościoła a także gości telewizji Idź Pod Prąd. Po raz pierwszy polski sąd doprowadził do tego, że jeden z nich publicznie przeprosił za tego typu działania wymierzone w chrześcijanina policjanta”.
Zasadą stosowaną dziś, nie tylko przez sektę Chojeckiego, w dyskursie publicznym jest określanie każdego rodzaju krytyki „hejtem” a krytyków „hejterami”, co prowadzić ma w założeniu do odbierania im prawa głosu, bez konieczności podejmowania dyskusji odnośnie krytyki. Członkowie IPP nie wspomnieli o tym jakie były ich oczekiwania względem tej rozprawy. Gdyby osiągnęli to czego się domagali, mielibyśmy z pewnością festiwal zwycięstwa serwowany nam przynajmniej przez kilka dni. Niestety, cenzorskie zapędy Chojeckiego nie znalazły żadnego uzasadnienia na sali sądowej, dlatego rozprawa ta nie była szczegółowo omawiana w ich programach.
Nie możemy jednak pominąć głosu Mariana Kowalskiego, który spytany przez widza jego kanału o opinię biegłej w sprawie przeciwko Chojeckiemu, dał prawdziwy popis swoich zdolności rozumowania oraz orientacji w pracy państwowych instytucji, tym razem orzekając, iż mamy w Polsce kryzys sądownictwa. Wypowiedź ta zasługuje na to, by przytoczyć ją w całości. Pytanie widza brzmiało: „Biegła powołana przez prokuraturę orzekła, że Paweł Chojecki dopuścił się przestępstwa obrazy prezydenta, nawoływania do nienawiści oraz obrazę uczuć religijnych katolików. Jak pan to skomentuje?” W rzeczywistości opinia dotyczyła tylko jednego z zarzutów czyli obrazy uczuć religijnych, gdyż sporządzona była przez biegłą z dziedziny religioznawstwa.
Marian Kowalski ustosunkował się do tego pytania w następujący sposób (pisownia oryginalna):
„No to… to co? To prokuratura sama nie ma poczucia sprawiedliwości tylko biegłych musi po… wyzywać? To po co prokuratura? To niech biegli stanowią, rozsądzają. Nie wiem czego dotyczy sprawa, nie wiem jakiego prezydenta obrażał pan Chojecki, ale to, że akurat w każdej sprawie sąd czy prokuratura powołuje biegłego, świadczy to tym, rzeczywiście mamy duży kryzys wymiaru sprawiedliwości w Polsce. No… a obraza uczuć religijnych no to… to sąd powinien ustalić a nie tam biegły. To ja mam takie zastrzeżenie, ale nie wiem tu z czym… jakie są fakty w tym przypadku, kto o kim co powiedział, nie znam tych wypowiedzi.”
Marian Kowalski nie może pojąć po co sąd powołuje biegłego oraz doradza by to sędzia, a nawet prokurator orzekł, chyba w myśl własnego wyobrażenia w temacie religijnym. Nie można mu się bardzo dziwić, brał udział przeważnie w sprawach sądowych, w których rozstrzygane było danie komuś po gębie na dyskotece. Nie przeszkadzało mu to jednak wyrazić opinii na temat kryzysu wymiaru sprawiedliwości. Prawdziwy ekspert z TVP Info. Inną sprawą jest to, że pytany przez swoich widzów o sprawy związane z Chojeckim bardzo często unika odpowiedzi a robi to jeszcze częściej gdy pytany jest o ludzi związanych z PiS czy mediami publicznymi, zdając sobie sprawę z tego, że zaproszenia do programów red. Rachonia mogłyby nagle się urwać. Najczęstszą jego odpowiedzią jest wówczas: „nie znam sprawy”.
Pierwszy, jubileuszowy program musiał zawierać życzenia i komentarze ludzi w jakiś sposób związanych z IPP TV. Wybrane omówimy po kolei.
Jako pierwszy głos zabrał Andrzej Turczyn, adwokat, którego dwa tygodnie temu miałem nadzieję spotkać na sali sądowej w Trzciance. Przez wielu obserwatorów „lubelskiego uniwersum” nazywany „Bzdurczynem” lub „mecenasem czteropakiem” z racji dziwnych stanów w jakich zdarzało mu się występować w ich programach. Mecenas Turczyn pozdrowienia swoje przesyła z Gdyni (pisownia oryginalna).
„Dzień dobry. Z okazji piątej rocznicy powstania lubelskiej telewizji Idź Pod Prąd, najserdeczniejsze życzenia dla telewizji i dla widzów wszystkich znad morza, znad polskiego Bałtyku. Ta telewizja musi istnieć! Jest potrzebna w Polsce! Różnimy się czasami, ale dążymy do jednego celu. Nie widać mnie, ale jestem. Mam pełne ręce roboty, zło nie przestaje atakować. Pozdrawiam znad morza”
„Pastor” Chojecki komentując tę wypowiedź wspomniał swoją długoletnią znajomość z Andrzejem Turczynem oraz jego wielkie zasługi dla działalności jego „kościoła”, w tym te od strony prawnej. O jego skuteczności przekonałem się zaledwie dwa tygodnie wcześniej w Trzciance, gdzie spadły wszystkie, absurdalne żądania wysunięte przez niego, mające zapewnić im zamknięcie ust jednemu z ich krytyków. Innymi jego popisami prawnymi żyliśmy już wcześniej, zwłaszcza przy rejestracji ich partii Ruch 11 Listopada, gdzie odrzucony został stworzony przez niego status partii oraz całkowita nieudolność przy próbach jej rejestracji. Ostatecznie na niego „pastor” Chojecki zrzucił także to, że będąc jej wiceprezesem, nie dopilnował sprawozdania finansowego co doprowadziło do jej wykreślenia z rejestru partii politycznych, choć to akurat było jedynie fasadą, mającą w jakiś sposób wytłumaczyć wyznawcom ich wycofanie się z tego projektu, który stworzony został dla połechtania ego Mariana Kowalskiego. Jednak przy okazji rocznicy takich rzeczy się nie mówi i „pastor” bardzo pochwalił pana mecenasa.
Przejdźmy więc do następnego etapu imprezy.
Marian Kowalski, którego liczne spory i przepychanki z jego byłym pracodawcą Pawłem Chojeckim śledziliśmy z przysłowiowymi wypiekami na twarzy, a tak naprawdę kręcą głowami nad perfidią jednego i drugiego, został zaprezentowany w IPP a fragmenty jego wypowiedzi odnośnie tematu zaczerpnięte zostały z jego, nadawanych z jego pokoju patostreamów. Odniósł się do Chojeckiego w związku z pytaniem widza brzmiącym: „Panie Marianie, czy nie jest panu żal utraty przyjaźni z panem Chojeckim, tak czysto po ludzku?”. Odpowiedź Kowalskiego była taka, jakiej spodziewać się po nim można, a mianowicie (pisownia oryginalna):
„No proszę państwa, oczywiście bardzo żałuję, że tak się stało, zresztą nie tylko żałuję takiej sytuacji z Pawłem Chojeckim. Bardzo żałuję na przykład, że i Ruch Narodowy został zmarnowany. Ja przecież bardzo wysoko ceniłem tych młodych ludzi, z którymi wraz zakładaliśmy i ONR, i prawda i Ruch Narodowy. Tak się stało, jest mi bardzo smutno, że to się po prostu nie powiodło, nie czuję najmniejszej satysfakcji. Także ja nie czuję się tutaj w żaden sposób zadowolony, trudno, co zrobić?”
Kowalski wypowiedział się po swojej ustalonej linii, którą zagrywał już od początku współpracy z Chojeckim. A ta opierała się z jego strony głównie na atakowaniu dawnych kolegów / promotorów jego osoby i odgrywaniu nestora ruchu narodowego, którego częścią nigdy nie był. Możemy domyślać się czego żałuje Marian Kowalski odnośnie zakończenia współpracy z Pawłem Chojeckim.
Jest on bowiem największym przegranym tych przetasowań. Telewizja Idź Pod Prąd, mimo jego odejścia poradziła sobie bez niego i niezaprzeczalnie poszła naprzód, choć niektórzy wróżyli jej upadek po jego odejściu. Kowalski okazał się nikim innym jak narzędziem zdobycia przez nią rozgłosu i przyciągnięcia wyznawców, narzędziem, bez którego jednak w późniejszej fazie można już nadal pchać inicjatywę na przód, mimo, że bez tego, szczęśliwego dla IPP, zbiegu okoliczności i, czujności „pastora” w skorzystaniu z sytuacji, mogłaby okazać się klapą i nadal zamkniętą, wąską grupką dziwaków.
Kowalski, będący prostym chłopkiem, gdy został otoczony takim nimbem ze strony sekty sam wpadł w jej sidła choć, co wiele razy było tutaj podkreślane, nigdy nie był członkiem KNP ze względów pragmatycznych, po jakimś czasie zagubił się w tym wszystkim, uznał, że właśnie ma szansę „pójść na swoje”, co było tu omawiane już wcześniej. Klapą okazała się jego inicjatywa własnej telewizji internetowej a dziś pozostaje już na jedynie na łasce drobnych układzików zawartych „na potrzeby” z mediami PiSu czy niedoszłą twarzą klap propagandowych firmowanych przez, odsuniętego na boczny tor, Antoniego Macierewicza.
Mimo przytyków w obie strony, Kowalski mógłby, moim zdaniem, wrócić do IPP, ale odbyło by się to już na całkowicie innych niż wówczas, zasadach. Teraz to nie on sprzedawałby im „markę” pt. „Marian Kowalski, lider Ruchu Narodowego, trybun ludowy”, ale musiałby przyjąć rolę posłusznego przytakiwacza (którym i tak w ich programach był) na nowych warunkach. Myślę tak dlatego, że gdy rozmawiałem z różnymi ludźmi a także pisałem o tym, że duet Chojecki – Kowalski w końcu pęknie, wiele osób uważało to za coś nie do pomyślenia. Kowalski i Chojecki są ludźmi dbającymi wyłącznie o własne korzyści, pozbawionymi wszelkiej moralności, zwykłego, ludzkiego wstydu, gotowymi kłamać a nawet niszczyć ludzi, dla osiągnięcia własnych, w przypadku Chojeckiego bardziej długofalowych, a w przypadku Kowalskiego prostych, materialnych, celów.
Dlatego czasem bawiły nas tzw. wrzutki jednego na drugiego. Chojecki, który promował Kowalskiego jako „drugiego Piłsudskiego” nie omieszkał wyśmiać jego wykształcenia i wypomnieć mu, że dzięki IPP zobaczył prawdziwe pieniądze, Kowalski zaś w prostych słowach mówił o sekcie i chorej atmosferze tej dusznej grupy. A jednak przeplatało się to z ciepłymi słowami w obu kierunkach, wtedy gdy wymagał tego interes ich obu.
W tym momencie możemy przejść do kolejnej, moim zdaniem, znamiennej wypowiedzi Kowalskiego odnośnie jego współpracy z sektą Chojeckiego i jego pracy w IPP. A z racji na jej wagę (czyli zobrazowanie, po raz enty, z jakim człowiekiem mamy do czynienia) musi być ona przytoczona w całości. Z uśmiechem Marian Kowalski wspomina swoje najlepsze, poza finansowymi, doświadczenia z medium Chojeckiego. I znów (pisownia oryginalna):
„No powiem szczerze. W ramach telewizji Idź Pod Prąd niejednemu ćmilowi napsuliśmy krwi i akurat z tego się bardzo cieszę. Uważam, że telewizja Idź Pod Prąd, gdyby może była mniej… mniej zainteresowana kwestiami religijnymi, a miała taki przekaz bardziej neutralny od tej strony, zajmowałaby się bardziej publicystyką, no mogła by mieć szerszy zasięg, no trudno, co robić? Każdy właściciel telewizji nadaje takie oblicze jakie mu się podoba. Jestem bardzo zadowolony, że niejednemu mędrkowi tam natarliśmy uszu, z tego były rozmaite kłopoty, no chodzi się po sądach, trudno co robić, ale tym ćmilom, którym napsuliśmy krwi, no to powiem szczerze, cieszę się, że tej krwi napsuliśmy, myślę, że jednak trochę za mało”.
Po tej wypowiedzi, która zaprezentowana została w rocznicowym programie, Chojecki powiedział: „Marian zakończył tę część swojej wypowiedzi ‘ co zrobić?’. No może się jakiś pomysł jeszcze znajdzie.”. Jak widzimy, nie powinniśmy, tak jak w przypadku niedowiarków odnośnie „rozwodu” Kowalskiego z Chojeckim, być przekonani o tym, że nie dojdzie do ponownego zbliżenia. Nie takie roszady obserwowaliśmy na polskiej scenie medialnej czy politycznej, dlatego też ponowny, braterski pocałunek dwóch, pozbawionych moralnego kręgosłupa, ludzi nie powinien nas w przyszłości zdziwić, choć jak wspomniałem wyżej z pewnością odbył by się już na mocno zmienionych zasadach. Podejrzewam też, że nowy układ byłby obwarowany konkretnymi warunkami. Żebrzący o pięciozłotówki na You Tube, skompromitowany opryszek, nie mający już dziś w garści argumentu przyciągania ludzi, musiałby podpisać cyrograf na zasadach, obracającego potężną kasą, lidera sekty. A, skoro godząc się na spełnianie jego warunków za kilkanaście tysięcy zł miesięcznie, jednak posiadając jakąś kartę przetargową robił to z zapałem przekraczającym wiele razy to, czego od niego wymagano, możemy jedynie domyślić się jak wyglądało by to w nowej odsłonie.
Obraz dzisiejszego „eksperta” porannych programów red. Rachonia wyłania nam się w pełni. „Napsuli krwi”? Kowalski w sekciarskich programach Chojeckiego skompromitował się tak, że niewiele osób publicznych chciało w ogóle w jakikolwiek sposób odnosić się do jego tam aktywności, uważając to za zniżanie się do poziomu rynsztoka prezentowanego przez ten duet, działacze Ruchu Narodowego, czy szerzej środowiska narodowego w końcu musieli przyznać, że wstydzą się tego, że wypromowali oni takiego prymitywa, nikt nie traktował jego działalności poważnie (moim zdaniem to błąd, gdyż powinna być napiętnowana, wyjaśniona choćby ludziom, którym wepchnięto tego człowieka jako autorytet i osobę godną zaufania, co później, za pieniądze, wykorzystał by wpychać ich w szpony destrukcyjnej sekty). Krwi, tak naprawdę, nikomu nie napsuł, stał się jedynie pośmiewiskiem i synonimem największego w dzisiejszej debacie politycznej prostaka, gbura, człowieka pozbawionego wszelkich hamulców i przyzwoitości, kimś do kogo porównywało się oponenta, któremu chce się jak najbardziej dowalić. Jego wulgarnych obelg wobec dawnych kolegów nie chciał komentować nikt poza hermetyczną sektą a później, wykorzystującymi go mediami rządowymi, które sięgając po niego, po prostu sięgnęły dna. Nie wyciągnął on do dziś żadnych wniosków. Fakt, dziś nadal pokazuje się Kowalskiego w rządowych mediach, co opisuje tylko ich poziom, ale ja sam, jestem ciekaw czegoś, czego się pewnie nigdy nie dowiem: na jakich zasadach skonstruowana jest ten układ pomiędzy nim a mediami, które ciągle wpychają go odbiorcom. Wiemy jak to wygląda z wierzchu… opluwał dawnych kolegów na modłę propagandy TVP i jego redaktora prowadzącego czyli Michała Rachonia, miał być twarzą nieudanej operacji „Konfederacja 2” pod skrzydłami Antoniego Macierewicza.
Kolejnym składającym życzenia dla IPP był Eli Barbur, wieloletni współpracownik Adama Michnika i Gazety Wyborczej, jej korespondent z Izraela, dziś współpracujący z telewizją Chojeckiego, i prowadzący stronę internetową Tel Awiw Online (pisownia oryginalna):
„Proszę państwa piątka na karku w tych wspaniałych czasach to jest nie bagatela, to nie betka (?). Trzeba mieć końskie zdrowie i siłę przebicia, ,pozytywna energia to u was najbardziej widoczne, nadrzędna wartość powiedziałbym, w dobie kryzysu. Po Covidzie też niezły krajobraz po bitwie nas czeka pomijając inne złoki (?), tym większa praca organiczna będzie potrzebna. Trzeźwego oglądu, błyskawicznej orientacji, żelaznej odporności na to wszystko. Tego wszystkiego wam życzę z Izraela, z Tel Awiwu, ściskam serdecznie spracowane dłonie” – wykrzyczał wyraźnie podniecony Barbur.
Przy tej okazji Paweł Chojecki przyznał, że już w latach 90tych, a więc aktywności Barbura w środowisku Gazety Wyborczej wyczuł w nim „swojego chłopa”. Pokrewieństwo ideowe pozostało im do dziś.
Szef IPP Paweł Chojecki marzy aby „głos biblijnych chrześcijan” był „równoprawny” w debacie publicznej w Polsce. Wspominał o tym wiele razy, przedstawiając to w ten sposób, że są oni rzekomo „dyskryminowani”, dlatego, że np… nie mówi o nich publiczna telewizja ani nie zaprasza się ich do niej. Jak pamiętamy, jeden taki eksperyment z Euniką Chojecką w programie Michała Rachonia był kompletną porażką, ale od tamtej pory sekta domaga się wręcz aby reklamowały ich duże media, w tym te państwowe. Jest to także element propagandy dla samych wyznawców, których cały czas utwierdza się w przekonaniu o tym, że świat zewnętrzny jest wobec nich wrogi. Skarży się on na to, że publiczne media czy rządzący „posługują się nimi” gdy jest to dla nich wygodne, a jako przykład podaje to, że pojawili się w filmie „Krzyż” pokazujące wydarzenia posmoleńskie. W rzeczywistości to członkowie sekty usiłują „zakręcić” się w pobliżu takich wydarzeń, środowisk czy np. partii politycznych aby później w taki właśnie sposób to wykorzystywać. Jest to dość słabe, ale jak widać działa na wyznawców Chojeckiego.
Jeśli chodzi o życzenia spełnione, to znów rację ma syn Chojeckiego Tymoteusz, mówiąc, że rok ten był dla IPP przełomowym z kilku względów. Nie chodzi tylko o zakup nowej posiadłości, urządzenia nowego studia nagrań czy podniesienia jakości technicznej ich programów. Chodzi głównie o to, że udało im się przyciągnąć do nich sporo znanych gości, których występy w IPP były następne w różny sposób propagandowo wykorzystywane przez sektę. W 2020 roku w IPP pojawiali się posłowie PiS, senatorowie, minister, księża i zakonnicy, ludzie znani z mediów a nawet rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, a to pokazuje, że sekta próbuje przenikać do mainstreamu i, co gorsza, małymi krokami udaje jej się to. Fakt bywania polityków PiS w tego pokroju towarzystwie nadal umyka uwadze dziennikarzy mediów będących w opozycji do partii rządzącej.
Wśród gości, którzy zaszczycili IPP swoją obecnością (ze względu na pandemię na łączach) to m.in. ks. Emil Parafiniuk, ks. prof. Andrzej Kobyliński, ks. Leszek Gęsiak, siostra zakonna Tymoteusza Gil, posłowie Witold Waszczykowski, Andrzej Sośnierz, Dobromir Sośnierz, Bartłomiej Wróblewski, były minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, producent telewizyjny Marek Sekielski, izraelski lobbysta Jonny Daniels, prof. Krzysztof Simon, prof. Włodzimierz Gut, prof. Janusz Heitzman, dr Paweł Grzesiowski, dr Zbigniew Hałat, dr Michał Sutkowski, dr Tomasz Dzieciątkowski, dr. Włodzimierz Bodnar, dr Zbigniew Hałat (który w ich programie stwierdził, że Sars-COV2 może być bronią biologiczną, co sekta natychmiast wplotła w swoją spiskową narrację).
Wielu z wymienionych z pewnością nie zdawało sobie sprawy, że występują w programach apokaliptycznej sekty, która w czasie pandemii żerowała na niej produkując fake-newsy i rozpowszechniając teorie spiskowe. Pokazuje to jednak, że nawet podejrzanym sektom nie jest trudno dotrzeć do polityków z pierwszych stron gazet by następnie wywiady z nimi eksploatować propagandowo i podpierać nimi swoje tezy. Było tak np. w przypadku ks. Leszka Gęsiaka, od którego udało im się podstępem wyciągnąć wypowiedź potępiającą krytyków sekty. Kłamliwie przypisano mu również to, że odnosił się do ich „raportu” na temat rzekomych prześladowań. Sekta, stwierdziła, że wizyta ks. Gęsiaka w ich programie oznacza „zmianę stosunku Kościoła Katolickiego w stosunku do nich”. Następnie idąc za ciosem, sekta chciała przeprowadzić wywiad z kolejnym, nie wymienionym przez nich z nazwiska księdzem, członkiem Konferencji Episkopatu Polski. Ten początkowo miał się zgodzić ale następnie odmówić pojawienia się w ich programie. Być może, po występach ks. Gęsiaka ktoś wreszcie sprawdził czym jest telewizja IPP. Chojecki, który wcześniej wychwalał ks. Gęsiaka po tej sytuacji stwierdził, że jego słowa są nic nie warte, bowiem jego występ w IPP odebrał chyba jako deklarację tego, że ma zapewnione jakieś wejścia, dojścia w KEP.
Innym niepowodzeniem sekty KNP, które także pominęli oni w rocznicowych programach była nieudana próba dostania się na Ministerialną Konferencję na rzecz wolności religijnej lub przekonań, w której oprócz polskich polityków brali udział przedstawiciele ONZ czy dyrektor wykonawczy Komitetu Żydów Amerykańskich. Konferencja odbywała się wirtualnie, a dostęp do niej chcieli załatwić sobie członkowie sekty, których celem było narobienie tam wstydu nie tylko organizatorom ale i całej Polsce. Zamierzali oni bowiem w tym gronie opowiadać bajeczki, które wciskają swoim widzom, zmyślone historie ich rzekomego prześladowania. W materiałach, które wysłali wraz z prośbą o udostępnienie im możliwości wzięcia udział w konferencji znalazł się m.in. groteskowy raport, który już szczegółowo omawialiśmy oraz reportaż, który nakręcili do, także omawianej już sprawy Grzegorza Doleckiego z Janowa Lubelskiego.
Najwyraźniej sprawy, którymi próbowali zainteresować ks. Gęsiaka oraz, którymi karmią widzów oraz różne instytucje państwowe, zostały zweryfikowane jako pozbawione jakichkolwiek podstaw wymysły i grupie tej odmówiono udziału w tym wydarzeniu. Jak widać jest jeszcze w polskich instytucjach ktoś, kto trzyma rękę na pulsie w sytuacjach prób przenikania tej sekty do instytucji i wydarzeń, z pomocą których próbuje się ona promować przedstawiając nieprawdziwe informacje. Chojecki dostrzegł w tym, oczywiście, obawę władz polskich przed tym, że „polscy protestanci mogliby powiedzieć prawdę”. Próby takiego zaszkodzenia Polsce oraz próby przenikania sekty do takich spraw powinny zwrócić uwagę odpowiednich służb i zainteresować je ich działalnością. Tak czy owak, nieudana próba zasiania fermentu na konferencji nie została wspomniana w podsumowaniu ostatniego roku działalności KNP / IPP.
Kolejnym gościem, który zdecydował się nagrać życzenia dla internetowej telewizji, która każdego dnia w wulgarny sposób opluwa katolików i Polaków, dąży do zaostrzania waśni na tle religijnym, był ks. prof. Jarosław Kupczak, dominikanin, nauczyciel akademicki Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie (pisownia oryginalna):
„Dzień dobry, Szczęść Boże. Chcę bardzo serdecznie pogratulować telewizji Idź Pod Prąd kolejnej rocznicy, tym razem pięciolecia działalności. Miałem przyjemność kilkukrotnie być gościem telewizji Idź Pod Prąd i muszę przyznać, że za każdym razem miałem takie poczucie, że jestem przyjęty, moje poglądy są przyjęte z szacunkiem, zrozumieniem, że uczestniczę w dyskusji na wysokim poziomie. To prawda, że w sprawach religijnych i politycznych istnieją głębokie różnice pomiędzy mną a założycielami, twórcami telewizji Idź Pod Prąd, ale w pewien sposób to jest drugorzędne, dlatego, że chodzi o to, żeby w Polsce było jak najwięcej takich miejsc, gdzie ludzie, którzy różnią się ze sobą, którzy mają różne poglądy, mogą ze sobą w odpowiednim klimacie i w odpowiedniej atmosferze rozmawiać, gdzie czują, że są wysłuchani, że są przyjęci z szacunkiem. I mam takie doświadczenie, że takim miejscem jest telewizja Idź Pod Prąd. To są moje życzenia dla was z okazji tych kolejnych urodzin. Życzę wam, żebyście w tej podzielonej i skłóconej Polsce, podzielonej i skłóconej Europie, podzielonym i skłóconym świecie i, niestety, podzielonym i skłóconym chrześcijaństwie byli takim miejscem spotkania, gdzie ludzie o różnych poglądach, także z różnych denominacji chrześcijańskich, z różnych partii politycznych i o bardzo różnych poglądach mogą się ze sobą spotkać i mogą ze sobą rozmawiać właśnie w takim klimacie szacunku, wzajemnego wysłuchania, próby zrozumienia swoich poglądów, nawet jeśli te poglądy na koniec nie zostaną zaakceptowane czy zostaną skrytykowane. Tworzenie takich miejsc, myślę, jest bardzo ważne i życzę, żebyście przez następne lata takim właśnie miejscem byli, takim miejscem pozostali. Ad multos annos telewizjo Idź Pod Prąd”
Po prostu nie do wiary.
Hanna Shen, korespondentka IPP z Tajwanu, która pojawia się także w mediach głównego nurtu życzyła by sobie i im, aby pojawiało się u nich więcej gości z tzw. konserwatywnej strony. Jak na razie jedynym takim jest konserwatywny liberał i poseł Konfederacji Dobromir Sośnierz. Jest ich więcej jeśli za konserwatystów uznamy posłów PiS. Jeśli Shen miała na myśli jednak środowiska narodowe czy im podobne, to najwidoczniej nie zdaje sobie ona sprawy z tego, że ludzie je tworzący w większości zdają sobie sprawę z tego czym jest sekta Chojeckiego i jaki jest jej przekaz, dlatego wydaje się mało prawdopodobnym by zniżali się do poziomu rynsztoka prezentowanego przez Chojeckiego i jego współpracowników oraz brali udział w czymś takim. Dlatego też łatwiej zaprosić jest polityków PiS czy pana Sekielskiego.
Shen mówi, że zauważyła brak omawiania w IPP tematów, którymi żyją Polacy w Internecie. Nie jest to do końca prawda, IPP stara się na bieżąco komentować wydarzenia, dorabiając do nich oczywiście najdziwaczniejsze i często niczym nie podparte teorie Chojeckiego, jednak dokładnie wybiera tematy, którymi się zajmuje i delikatnie pomija inne a przynajmniej nie ustosunkowuje się do nich jednoznacznie. Takim tematem była ostatnio w wielu mediach współpraca Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i jej szefa Jerzego Owsiaka z tzw. Strajkiem Kobiet pod przywództwem Marty Lempart. Wielu komentatorów wytykało hipokryzję takiej fuzji, akcję charytatywną na rzecz chorych dzieci z oficjalnym wsparciem dla zwolenników aborcji na życzenie, dodatkowo odzianego w szaty prymitywnych, wulgarnych awantur.
Temat ten nie pojawił się w IPP, choć wydawało by się, że konserwatywna i chrześcijańska telewizja powinna wyrażać w takich sprawach swoje zdanie. Okazuje się jednak, że ma ona inne priorytety. Same awantury pod hasłami Strajku Kobiet były w niej komentowane w ten sposób by wytworzyć wrażenie istnienia jakiejś zorganizowanej przez rząd, celowej zadymy i na tym wyłącznie skupili się „dziennikarze” IPP. Z ust Chojeckiego ani razu nie padło choćby słowo potępienia ludzi atakujących katolickie kościoły. Jeśli zaś chodzi o WOŚP, która jak wiemy od początku jest bardzo mocno ideologizowana i upolityczniona, i jej współpracę aborcjonistkami przemilczano być może z powodu kontaktów z panem Sekielskim, którego filmy dotyczące pedofilii w Kościele są ważnym komponentem antykatolickiej krucjaty Chojeckiego. Sekielski otwarcie popiera nie tylko poglądy aborcjonistek, żądania środowisk LGBT ale także działalność Owsiaka, dlatego zdecydowana krytyka ze strony IPP mogła by w jakiś sposób wpłynąć na jego kontakty z sektą, która potrzebuje go jednak bardziej niż tego, by komentować wydarzenia z perspektywy chrześcijan, za jakich się w końcu podają.
Kolejnym politykiem, który zdecydował się złożyć życzenia IPP był poseł PiS Bartłomiej Wróblewski, który był inicjatorem wniosku zakazującego w Polsce aborcji eugenicznej. Wystąpił on niedawno w programie IPP, gdzie Chojecki, po wstępnym „głaskaniu” pana posła, wezwał go do tablicy i sprawił, że ten tłumaczył się z dziwacznych zarzutów lidera sekty. Chojecki nagadał posłowi, że środowisko KNP / IPP aktywnie angażowało się we wspieranie Prawa i Sprawiedliwości (faktycznie kręcili się koło tej partii robiąc sobie reklamę, co wykorzystują do dziś) a następnie zaczął użalać się na fakt, że publiczna telewizja, opisując sprawę senatora Jacka Burego nazwała ich sektą. Dodatkowo przedstawił mu swoją stałą litanię żalów, którymi bombarduje zapraszanych gości. Poseł Wróblewski usłyszał, że w Polsce dyskryminowani są protestanci, że nie dopuszcza się ich do debaty publicznej a wręcz prześladuje. „Zagroził” także, że protestanci (Chojecki często wypowiada się w imieniu polskich protestantów choć ci w większości odcinają się od działań jego sekty) czując się zmarginalizowanymi mogą przenieść swoje poparcie np. na kolejną polityczną wydmuszkę czyli ruch Szymona Hołowni. Podczas tego wywiadu, Kornelia Chojecka poinformowała posła, że 1 lutego ich telewizja obchodzi piąte urodziny i czy chciałby przekazać coś jej widzom i twórcom. Poseł Wróblewski, który, jak mi się wydaje, nie orientował się do końca w jakim programie wystąpił powiedział:
„Chciałbym podziękować państwu za stanie po stronie tych wartości, które leżą u podstaw naszej cywilizacji, wartości chrześcijańskich, które nas łączą, przekonanie o konieczności obrony życia, obrony rodziny. To są te sprawy, które są takie najważniejsze uważam i cieszę się, ze w wielu miejscach w Polsce jest wiele osób, środowisk, które są przywiązane do tych spraw. Uważam, że dzięki temu świat jest lepszy a jednocześnie jedni drugim powinniśmy dodawać otuchy.”
Tak, zdecydowane poseł Wróblewski nie orientował się z kim rozmawia.
Jako kolejny po pośle z życzeniami wystąpił Marcin Hakamer Fernandez, członek Falun Gong prowadzący fundację „Studium” zajmującą się propagowaniem wschodnich praktyk duchowych. Jej działalność opisywana była tu w artykule „Egzotyczny sojusz sekty Chojeckiego”. Szef IPP komentując jego występ stwierdził, że pokazuje to, że jego telewizja jest projektem międzykulturowym, że sekta KNP nie zamyka się tylko w kulturze chrześcijańskiej, ale jest otwarta na inne środowiska. Rzeczywiście specyficzny ekumenizm z ich strony. Nie od dziś jednak wiadomo, że głównym wrogiem sekty Chojeckiego jest katolicyzm, jego wyznawcy i instytucja Kościoła.
Tuż po nim wystąpił John Hahn, dyrektor wykonawczy amerykańskiej organizacji John Birch socjety, z którą już kilkukrotnie mieliśmy okazję spotkać się na tym blogu. Przedstawiana widzom IPP jako „największa antykomunistyczna organizacja na świecie” stanowi dziś właściwie ekscentryczny klub rekonstruktorów czasów zimnej wojny. Hahn, który prawdopodobnie myśli, że KNP / IPP jest w naszym kraju czymś więcej niż jątrzącą sektą, nazwał ich „ruchem wolnościowym” życzył im „wszystkiego najlepszego na drodze wyzwalania Polski” oraz wyraził zrozumienie dla „trudności jakie napotykają z racji mówienia prawdy” i „edukowania oraz informowania Polaków”. To z kolei pokazuje nam jak wzajemnie przyciągają się oderwane od rzeczywistości, ale jednak szkodliwe społecznie organizacje. Mamy tutaj do czynienia z wzajemnym nakręcaniem siebie przez różne, odrealnione grupy i tworzeniem przez nie rzeczywistości alternatywnej, w której tkwią ich członkowie.
Wśród składających życzenia znalazła się także Małgorzata Kubicka – Frączek, związana z sektą lekarka czy człowiek występujący pod pseudonimem „były ksiądz Jerzy”, Ivan Belostenko, będący „żydowskim łącznikiem” sekty z tymi środowiskami, Piotr Setkowicz oraz inni aktywni członkowie sekty, a także ich dzieci.
W trakcie kolejnego programu pt. „Hyde Park z pastorem Chojeckim” padło pytanie o to, czy księża katoliccy w jakiś sposób kontaktują się z liderem sekty. W tym miejscu przywołał on scenę z jednego z ich programów, w którym rzucał o podłogę katechizmem Kościoła Katolickiego, stwierdzając, że chyba od tamtej pory „część księży zniechęciła się i nie mogła tego przełknąć”. Dodaje także, że nie spodziewał się takiej reakcji „bo przecież to jest tylko nauka ludzka” za to miał nadzieję, że księża mają „jakiś taki dystans”. Ale „przyszli następni”, jak powiedział Chojecki, ci, którzy występują w jego telewizji nie dostrzegając w tym niczego niestosownego. Do nich właśnie, jak twierdzi szef IPP „trafiają jego argumenty a oni sami myślą po protestancku”. Tutaj, niestety, może mieć rację. Dlatego pozostaje mieć nadzieję, że będzie ich jak najmniej. Chojecki wyraża nadzieję, że ci właśnie księża, „tak jak on na początku swojej drogi”, chcą zmieniać Kościół od środka, prowadzić do jego protestantyzacji. To także jest prawdopodobne. Chojecki i jego córki liczą bowiem na współpracę takich księży, tych, którzy pozostają wierni swoim ślubom i religii nazywają oni „pośrednikami do piekła”.
Z życzeniami pospieszył także poseł Lech Kołakowski, do niedawna członek PiS, dziś parlamentarzysta niezrzeszony, który wypowiedział następujące słowa (pisownia oryginalna):
„Na telewizję Idź Pod Prąd trafiłem dopiero w zeszłym roku. Kiedy zobaczyłem waszą piękną czołówkę to miałem wrażenie, że to prawdziwi patrioci. Występując w telewizji Idź Pod Prąd nie pomyliłem się. Bardzo się cieszę, że jest w Polsce takie niezależne środowisko, które nie boi się mówić, często trudnej, prawdy. Życzę wam byście nie dali się złamać i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będziemy mogli coś raem zrobić dla dobra Polski.”
Jeśli pan poseł, poza czołówką i występem u nich, rzeczywiście śledził ich działalność a dziś, z pełną powaga wypowiada te słowa, to w tym miejscu życzyć należy Polakom, aby on jako polityk nie miał więcej okazji robić czegokolwiek co mogło by mieć wpływ na Polskę.
Życzenia, które wywołały wśród członków sekty największy entuzjazm, pochodziły od niejakiego Man-Yana, szefa europejskiej części chińskiej korporacji medialnej Epoch Times, będącej jedną z największych światowych fabryk fake-newsów, powiązaną z sektą Falun Gong. To właśnie ta korporacja i jej media propagowały nazywanie wirusa Sars-COV2 „wirusem Komunistycznej Partii Chin” (CCP-virus), co przejęła od nich sekta z Lublina. Od początku pandemii media związane z Epoch Media Group forsowały jako pewnik teorię, że wirus ten został stworzony w laboratorium w Wuhan i został celowo rozprzestrzeniony na cały świat. Teorie, które serwuje swoim widzom sekta Chojeckiego są częścią szerszej akcji dezinformacyjnej ze strony tego medium.
„Wszystkiego najlepszego z okazji piątych urodzin telewizji Idź Pod Prąd. To świetna nazwa ponieważ świat cierpki z powodu złych prądów. Prądów tyrani i prądów totalitaryzmu, które rozlewają się po świecie. Za tymi prądami stoi Komunistyczna Partia Chin. Broni, której oni używają najczęściej są kłamstwa i zwodzenie. Potrzebujemy kogoś takiego jak wy, kto będzie obnażał ich kłamstwa, obnażał ich zwodniczość, kto będzie mówił ludziom prawdę. Dziękuję za waszą pracę, oby tak dalej przez kolejne pięćdziesiąt lat albo i więcej. Wszystkiego najlepszego” – powiedział Man-Yan.
Człowiek ten był gościem IPP już w czerwcu, pośród innych gości zaproszonych do dyskusji o komunizmie w IPP. Epoch Times i jego lokalne odnogi w różnych krajach często opowiadają się po stronie środowisk i partii prawicowych, jednocześnie próbując wykorzystać je w celu szerzenia swoich idei a także, nacechowanej teoriami spiskowymi, narracji. W Niemczech media te kręciły się w okolicy partii Alternatywa dla Niemiec czy antyimigranckiego ruchu Pegida. Nieufni wobec tradycyjnych mediów prawicowcy, kierując się w stronę alternatywnych źródeł informacji natrafić mogą więc na konia trojańskiego w postaci Epoch Times (na podobnej zasadzie, choć w skali mikro, wyglądał początek telewizji IPP, która także stroiła się patriotyczne piórka).
Chojecki komentując życzenia Man-Yana podkreślił, że szef Epoch Times dostrzegł w telewizji Idź Pod Prąd i ich środowisku właśnie tych, którzy „prostują komunistyczne kłamstwa”. Przy tej okazji słynący z megalomanii, szef IPP wyraził żal z powodu tego, że media publiczne nie wspomniały o piątej rocznicy ich działalności, co jest jednym z wielu elementów mających dowodzić spisku przeciwko nim, który wbijany jest do głów ich widzów. Nie powiedziały nic media polskie, dlatego „przypomnieć musiały media światowe” bo jako takie Chojecki zareklamował Epoch Times.
Utyskując na małe zainteresowanie jego inicjatywami ze strony dużych mediów (mam nadzieję, że jednak kiedyś faktycznie się nimi zainteresują), Chojecki mówi, że to właśnie Chińczycy z Epoch Times zauważyli jak „narażają się oni walcząc z komunizmem”. Po życzeniach od Man-Yana para Chojeckich, ojciec i syn, coraz bardziej popuszcza wodze fantazji i zanurza się w świecie, który wytworzyli oni sobie w murach ich posiadłości w Panieńszczyźnie, nazywanej przez niektórych „polskim Waco”. Wspominają oni sprawę zamieszek w Hong Kongu, na temat których także usiłowali produkować fałszywe informacje. Chojecki wspomina także to, że w tym temacie nagrał specjalny apel do prezydenta Andrzeja Dudy, w którym domagał się aby Polska zajęła stanowisko w tej sprawie, ale prezydent „nie raczył nawet odpowiedzieć”. Jemu! „Pastorowi” z Lublina! Jest to, oczywiście, wynikiem działań chińskiej agentury, która „działa mocno” przeciwko ich walce o prawdę.
Ostatnią rzeczą jaką zaprezentowali oni widzom z okazji urodzin był 25-minutowy, żenujący program poświęcony Rafałowi Ziemkiewiczowi, w którym przypomniano idiotyzmy wygadywane przez Mariana Kowalskiego na temat teorii ewolucji, które odbiły się śmiechem w polskim Internecie. Miała to chyba być próba „odgryzienia się”. Rafał Ziemkiewicz jest bowiem chyba jedynym dziennikarzem, który przy różnych okazjach przypomina, że to czym kieruje Chojecki to nic innego jak sekta religijna a naganiaczem do niej był Marian Kowalski co strasznie drażni obu wspominanych. W ostatnim czasie przypomniał o tym przy okazji transferów politycznych do ruchu Szymona Hołowni. Jednym z polityków, który zasili ten twór jest senator Jacek Bury, który wraz z Chojeckim zakładał Kościół Nowego Przymierza. Ziemkiewicz w kilku słowach scharakteryzował sektę KNP będącej niezbyt chwalebnym epizodem w życiorysie senatora. Program, który miał być odpowiedzią sekty jest jednak tak nieciekawe i żenujący, że nie warto poświęcać mu większej uwagi.
2 notes
·
View notes