#dziwny świat disney plus
Explore tagged Tumblr posts
Text
“Dziwny Świat”, bo bez uprzedzeń - recenzja animacji Disneya
Fioletowa, bardzo mocno nasycona paleta barw, neonowe pterodaktyle i niebieski glutek za przewodnika. Może ten świat faktycznie wygląda niezwykle dziwnie, ale brzmi zupełnie inaczej - normalnie. Tu mama może być pilotem, tata uprawiać pomidory, a syn czuć się dobrze ze swoją orientacją i bać się jedynie reakcji wybranka swojego serca. To właśnie ci, którzy myślą, że to dziwne, żyją w prawdziwie dziwnym świecie.
Planeta Skarbów 2.0
Disney odchodzi na chwilę od księżniczkocentrycznych uniwersów, ale nie trzaska drzwiami. Ba, podstawia ociosane drewienko pod skrzydło, żeby przypadkiem nie zamknąć się w ��rodku tego hipnotyzującego uniwersum i musi za to zapłacić bardzo wysoką cenę. Straty w dystrybucji kinowej szacuje się na ponad 100 milionów dolarów, a warto zauważyć, że koszty były około trzy razy większe.
Przyczyn takiego stanu rzeczy bynajmniej nie należy upatrywać jedynie w samej postaci Floriana, którego homoseksualizm nie jest tematem tabu czy wykluczeniu niektórych rynków przez sytuację globalną. Z jakiegoś powodu Disney podszedł jednak do tematu niezwykle ostrożnie, jakby wstydził się swojej najnowszej produkcji, na którą wyłożył mnóstwo, ale to mnóstwo pieniędzy, i podjął decyzję podobną do tej sprzed ponad 20 lat.
Zero marketingu, zero rozgłosu, praktycznie zero zwiastunów. Cisza jak makiem zasiał. Zresztą paralele między “Planetą Skarbów” z 2002 roku a “Dziwnym Światem” nie kończą się jedynie na tym, że w obu przypadkach Disney wyrzekł się animacji i chciał ją skazać na prawie-wieczne zapomnienie. I jedna, i druga umieszcza w centrum chłopców w wieku nastoletnim, którzy żyją w steam- i solarpunkowym otoczeniu. Być może dodatkowo w tym przypadku zasznurowane usta Disneya służyły za swoisty wentyl bezpieczeństwa, gdyby jednak produkcja zebrała zbyt wiele negatywnych opinii przez reprezentację LGBT.
Wydaje się jednak, że nie będa musieli z niego korzystać. “Dziwny Świat” nie tylko zbiera niezłe opinie (wyłączając cały review-bombing), a Florian zdecydowanie nie jest sprowadzony do swojej orientacji seksualnej. Właściwie wręcz przeciwnie, bo temat jest potraktowany delikatnie, taktownie i w sposób niewymuszony - oczami chłopca w wieku nastoletnim, który co i rusz przeżywa małe końce świata. Disney pokazuje, że rodziny nie są i nie muszą być jednorodne, i to jest jak najbardziej w porządku.
Jaki ojciec, (nie) taki syn
“Dziwny Świat” może i nie zostanie uznany za najbardziej odkrywczą animacją Disneya, ale już jedną z najładniejszych - dlaczego nie! Choćby przez feerię barw, wysmakowane kadry i niesamowitą dbałość o szczegóły. Sama kanwa tej historii kręci się wokół legendarnego klanu Klanów - dziadka Jaegera, ojca Oskarda i syna Floriana.
Pierwszy przepadł ponad dwie dekady temu w wysokich górach i słuch o nim zaginął. Drugi, którego Jaeger nigdy nie mógł w pełni zaakceptować, z tych samych gór wrócił z tajemniczą rośliną, pando, jaka okazała się być zbawieniem dla ludzi - prawdziwą zieloną energią przypominającą uprawy winogron czy chmielu. Ostatni, Florian, mieszka z rodzicami na farmie i wiedzie całkiem spokojne życie do momentu, gdy pando zaczyna umierać, a on ładuje się po kryjomu na statek i wyrusza z ojcem do wnętrza ziemi, żeby znaleźć przyczynę problemu.
Od samego początku mamy zarysowane konflikty pokoleniowe i nie do końca przepracowane traumy. Oskard poprzysiągł sobie, że nigdy przenigdy nie będzie traktował syna w ten sam sposób, w jaki on był traktowany, ale przyrzeczenia lecą jednym torem, a rzeczywistość drugim. Z jednej strony nawet przez myśl nie przemknie mu kwestionowanie orientacji seksualnej syna czy wyrzekanie się go z tego powodu, ale z drugiej - co również nie przemyka mu przez myśl - nie decyduje się porozmawiać z Florianem na temat jego przyszłości. Jest w pełni przekonany, że syn przejmie po nim schedę, co jest w dużym stopniu powiązane z lękiem przed opuszczeniem. Oskard już raz został bez ojca i obawia się, że syn zrobi mu dokładnie to samo i stanie się Jaegerem 2.0. Towarzyszą temu iście upiorne wizje transformacji, które wywołują u niego zimny pot.
Wizje nieznajdujące żadnego pokrycia w rzeczywistości. Florian jawi się jako delikatny, ale ciekawy świata nastolatek, który jest wdzięczny za wsparcie, jakim obdarzają go rodzice, choć tego nie przyzna. A jeśli już, to bardzo cicho. To postać niesamowicie niewymuszona, prawdziwa, która z powodzeniem odnalazłaby się w niejednej fabularnej produkcji. Tak samo realne są jego emocje, m.in. strach przed tym, że Diazo nie odwzajemni jego uczuć. Florian zachowuje się niezręcznie, czuje się skrępowany, ma problemy ze złapaniem oddechu czy złożeniem składnego zdania. Co ciekawe, nawet kiedy ten straszny dziadek, który chciał zrobić z Oskarda odkrywcę, dowiaduje się o wybranku serca Floriana, również reaguje sympatycznie. Żadnej dezaprobaty, zawahania, uniesionych brwi. W “Dziwnym świecie” dziwna jest tylko otoczka, relacje są na wskroś normalne.
Podróż do wnętrza ziemi
Ale nie tylko relacje międzyludzkie są brane na warsztat w animacji wyreżyserowanej przez Dona Halla (“Raya i ostatni smok” czy “Wielka szóstka”). Twórcy eksplorują więź człowiek-natura w iście solarpunkowym stylu, który jest tutaj dominujący. Człowiek żyje w zgodzie z naturą i korzysta z odnawialnych źródeł energii. No, pando nie mogło być jeszcze bardziej zielone.
Ale zaprawdę to “Dziwny świat”, w którym ludzie mają swoje własne sterowco-poduszkowce, ale nie korzystają z telefonów i preferują gry w planszówki przypominające “Osadników z Catanu”. W przypadku tej animacji również stwierdzenie “prąd w wiaderku” nabiera nowego znaczenia, bo gdy rozładowuje się ekspres, Oskard idzie na pole po kilka zielonych kulek, które mają zasilić maszynę i sprawić, że żona go nie zamorduje. W myśl idei - najpierw kofeina, później rozmowa.
Kiedy jednak schodzimy pod ziemię, przed naszymi oczami jawi się świat jakby żywcem wyjęty z prozy Juliusza Verne’a, czerpiący garściami z “Podróży do wnętrza ziemi”, a może i nawet “20.000 mil podmorskiej żeglugi”. Dominują fioletowe, bardzo mocno nasycone odcienie, a całość jest prawdziwą ucztą dla oka. Kiedy Jaeger wypala ukwiałopodobny twór porastający ziemię, żeby stworzyć sobie jakikolwiek szlak, zaraz z odsieczą przybywają pomarańczowe bloby, z których zaczynają wyrastać nowe czułki.
Gdziekolwiek postawisz stopę, tam czeka cię niespodzianka. Podłoże może zamienić się w płaszczkę, która zrzuci cię ze swojego grzbietu na pożarcie neonowych pterodaktyli czy innych żarłocznych, mackowatych stworzeń. Na szczęście klan Klanów znajduje przewodnika - kapryśnego “glutka” w ten sposób ochrzczonego przez Floriana, który nawet bez wyraźnej twarzy, przez chwilę z karcianym okiem, jest wystarczająco uroczy (ex aequo z pieskiem bez łapki, Tajfunem). To właśnie on przeprowadza ich przez nieprzyjazne tereny tego nęcącego, ale i śmiercionośnego świata, w którym nic nie jest takie, na jakie wygląda.
I chociaż “Dziwny świat” nie przeciera żadnych nowych szlaków (a jeśli to robi, to zarastają tak szybko, jak ukwiałopodobna trawa pod Avalonią), to zdecydowanie nie zasługuje na ostracyzm, na który skazał go Disney. To opowieść o życiu w zgodzie ze sobą i w zgodzie z naturą, o czym zapominamy w natłoku stresów codzienności. Przesłanie, że dobro wraca nigdy nie będzie za bardzo cliché, a świat, który odkrywa klan Klanów może i jest dziwny, ale ich uczucia i relacje już tak bardzo normalne, że każdy, kto myśli inaczej, żyje w swoim własnym, dziwnym świecie.
#dziwny świat#strange world#dziwny świat disney#dziwny świat disney plus#strange world disney#dziwny świat box office#dziwny świat animacja
2 notes
·
View notes