#złamany uśmiech
Explore tagged Tumblr posts
holytwst · 9 months ago
Text
Tumblr media
Prolog ~ 20
Tumblr media
Początek Odroczony!
[KORYTARZ]
Deuce: Uff... Udało nam się uniknąć wyrzucenia. O mały włos!
Ace: Tak, było blisko!
Grim: Tra la la la la!
Grim: Jestem uczniem Night Raven College! 
Grim: Wkrótce będę najlepszym magiem na kampusie. Na pewno poczujecie potężną konkurencję z mojej strony, mam rację chłopaki?!
Ace: Wielkie słowa jak na futrzaka, który jest tylko w połowie uczniem. Mimo wszystko Yuu... No cóż, gratulacje.
Deuce: Myślę, że możemy się nazwać kumplami ze szkoły. Grim, Yuu.
Przyjemność po mojej stronie!
Ace: Dobra, serio, czy możemy przestać z tego typu gadkami?
Deuce: Heh. Teraz będziemy się widywać cały czas. Zobaczymy, czy to będzie taka przyjemność.
Deuce: Szczególnie ciebie, Ace, bo jesteśmy w tym samym akademiku. Heartslabyul.
Ace: O tak, już nie mogę się doczekać widoku twojej zarozumiałej gęby każdego ranka.
Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze...
Deuce: Trzeźwość umysłu z jaką stanąłeś do walki z tym potworem, nie posiadając odrobiny magii, pokazała ile masz w sobie determinacji. 
Deuce: Z taką pewnością siebie na pewno sobie poradzisz. Nawet w tej szkole.
Ace: Wiesz, że mówisz jak dresiarz?
Deuce: Hę?! N-naprawdę? Myślę, że mówię zwyczajnie.
Ace: Jak tam chcesz. Wróćmy teraz do akademika. 
Ace: Po prawie wyleceniu, ostatnią rzeczą, której teraz potrzebujemy, to wrócenie za późno i złamanie kolejnych zasad.
Deuce: Jesteśmy z akademika Heartslabyul, tak swoją drogą. A w jakim akademiku mieszkacie?
Grim: Akademik, w którym mieszkamy, jest opuszczony od lat…
Grim: Zaczęliśmy go nazywać “Ramshackle”. Ten stary chlew jest też pełen duchów. Eeech.
Ace: Hej, ciesz się z tego co masz. 
Ace: Wolałbym mieć do czynienia z duchami niż musieć widzieć zarozumiałą gębę tego gościa każdego dnia.
Deuce: I tak jest lepszy niż twój krzywy i leniwy uśmiech.
Ace: Ok. Możesz płakać ile chcesz.. Nie zapomnę, jak prawie się poryczałeś, gdy miałeś wylecieć. Do zobaczenia później, Yuu.
Oh, um-
Grim: Jeju, ci dwaj są dla siebie stworzeni. Może to taki rodzaj przyjaźni, który opiera się na kłótniach?
Grim: Tak czy inaczej, Yuu, wracajmy do akademika!
Wygląda na to, że ci dwaj są dla siebie stworzeni.
Grim: No już, Yuu, wracajmy do akademika!
Grim: Jutro, gdy się obudzimy, nie będziemy już konserwatorami.
Grim: Nareszcie…nareszcie!
Grim: Moje wspaniałe życie jako pełnoprawny uczeń Night Raven College właśnie się zaczyna!
Tumblr media
𐃘 [Księga 1]
𐃘 [Rozdział 1-1]
Tumblr media
2 notes · View notes
echoes-of-this-planet · 5 months ago
Text
🇬🇧🇵🇱
A broken day you stitch in one.
With your fun, shine, the loving smile of your pumpkin coloured eye.
Dzień złamany w jeden wiążesz.
Poprzez zabawę swą, blask, kochający uśmiech oka Twego koloru dyniowego. ⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀⠀
⠀ ⠀⠀⠀⠀ ⠀ ⠀⠀🐲⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀⠀⠀ ⠀⠀🎃⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀
1 note · View note
zginelamm · 3 years ago
Text
byłaś zniszczona, a ja głupi myślałem że Cię naprawię
385 notes · View notes
walcz-bo-warto · 5 years ago
Text
Myślę, jak długo będe pokazywała, że wszystko gra, a tak naprawde zdycham od środka.
88 notes · View notes
ta-niewaznaa · 5 years ago
Text
On już na pewno zapomniał
A ja? Ja myśle, przeżywam, wracam do tego w każdej pierdolonej sekundzie i myśle 'dlaczego?'
11 notes · View notes
krwawe-oczy-duszy · 6 years ago
Text
Tumblr media
20 notes · View notes
princessanybody99 · 4 years ago
Text
Dziś mieszam alkohol z tabletkami..
Może to da mi ukojenie..
Może wreszcie skończy się utrapienie dla wszystkich wokół..
Może dziś, uda mi się zrobić to, czego tak bardzo się boję, a zarazem tak bardzo pragnę..
Mamo.. Tato.. Przepraszam.. nie umiem inaczej.. nie umiem sobie poradzić.. bez niej..
Tumblr media
0 notes
watchonlineafter2019 · 4 years ago
Text
Występ postaci z filmu “After film”
Dla Hardina Scotta" Nice to kolejne słowo nudne." Ma enigmatyczny urok i jest powiew niepewności w jego tajemniczym zachowaniu. To chyba nieodparte połączenie u młodego chłopca, który jest również konwencjonalnie przystojny. Rzuć dziewczynę z sąsiedztwa z podręcznikiem dobre zachowanie i ambicję, aby jej matka była dumna. Kiedy ci dwaj spotykają się w filmie, publiczność wie, czego się spodziewać. Idealnie, że zabierze element niespodzianka, ale to pisanie tych znaków, które prowadzą do inwestowania.
Tumblr media
Tiffin jest w najlepszej formie, przedstawiając nieprzewidywalność Hardina w mierzonych tonach. Łatwo jest mu zakorzenić się, nawet jeśli nie robi tego, co należy. Dostaje również kilka naprawdę fajnych linii, które dodają ciekawości wokół jego charakteru. Josephine Langford z powodzeniem wysunie na pierwszy pocztę podatność Tessy. Jej występ jest uczciwy i zaniżony, co przedstawia jej głód nowych doświadczeń. Selma Blair jako matka Tessy radzi sobie dobrze w swoim ograniczonym czasie przed ekranem. Ale reszta obsady ma zbyt wiele frazesów. College teens sportowych tatuaże i piercing nosa, złośliwy i vamp-owski kolega student z after film warkocze i stały uśmiech, dziewczyna wsparcie przyjaciela w college'u, który jest ciemnoskóry. Zastanawiasz się dlaczego? Istnieją również amerykańskie stereotypy, takie jak dysfunkcyjne rodziny, problemy taty i samotnych rodziców.
Ale nic z tego nie utrudnia filmu silnej emocjonalnej tekstury. Pisarze Susan McMartin i Tamara Chestna splot w intensywny romans między Tessa i Hardin w konwencjonalny, ale mistyczny sposób, który buduje zainteresowanie.
Nie ma zbyt wielu zwrotów akcji, a narracja jest prosta. Jednak, to hoodwinks ci poczucie, że coś naprawdę niezwykłego się stanie - czy to nie, jest dla Ciebie, aby dowiedzieć się. Sceny seksu są obfite, ale żaden z nich over-the-top. Są one estetycznie wykonane i pozostają bezpłatne do opowiadania. Reżyser Jenny Gage obsługuje te sceny z finezją, nigdy nie pozwalając jej młodych, przystojnych aktorów stracić swój wizerunek obok. Pomaga to widzom pozostać w kontakcie z postaciami i czuć się dla nich. Tempo jest powolne, ale zgodne z momentami, które pozostaną z tobą. Soundtrack pakuje dość cios w ten intensywny romans kolegium. "Po" jest tak formulaic, jak to jest ambitne dla młodych kochanków, którzy szukają ekscytujących pierwszych doświadczeń. Ma miłość, pożądanie i złamanie serca w równym stopniu.
1 note · View note
poemsfornothing · 5 years ago
Text
Lyrics #2
Spałem w ubraniach Mózg jak pistolet Przed wstaniem się wzbraniam Lecz dłużej nie mogę
Przed lustrem się kłaniam Pistolet strzela Kula jest jedna Nie będzie wesela
Nos złamany Krew na umywalce Uśmiech na twarzy Połamane palce
Nie mam pieniędzy W kieszeniach pustka Olej na włosach Uciekam sprzed lustra
Znowu się biłem Nie byłem sobą Dzisiaj trzeźwieję I zacznę na nowo
2 notes · View notes
arktyczne-oczy · 5 years ago
Text
dobry wieczór nie wiem, czy mnie pani wciąż pamięta czy zaprzątam czasem pani głowę samolubnie mam nadzieję, że z problemem pamięci nie borykam się sam
nie wiem już, co miałbym powiedzieć poza tym, że choć nie ośmieliłbym się już przejść z panią na ty to w ciemności wciąż widzę pani uśmiech a na ustach zastygło nieme wyznanie miłości które zrozumieć może tylko papieros złamany w pó��
12 notes · View notes
megin333 · 5 years ago
Text
Mystic Messenger
Tytuł: Jak kompas wskazujący drogę oryginalnie był inny, ale zmieniłam lol
Fandom: Mysme
Paring: V x MC; 707 x MC vibes
Ostrzeżenia: Spoilery do V route i urodzinowego eventu V. Wspomniane prawdziwe imię Sevena. Fluff z niespodzianką.
Od autorki: Stary fic z 9 września 2018, stworzony z okazji urodzin V. Pisany przed wyjściem after endingu, więc yeah, są małe zgrzyty w fabule. Powiedzmy, że to takie alternatywne zakończenie czy coś. Pojawia się imię mojej MC.
Enjoy~
~~~
Słońce zaczynało już zachodzić. Niebo przybrało czerwonawy kolor, a ulice powoli pustoszały. Niektórzy przechodnie nadal kręcili się po okolicy, załatwiając swoje sprawunki – w końcu nie było jeszcze aż tak późno – inni wrócili do swoich domów, nie chcąc chodzić po dworze po zmroku. Do pierwszej grupy zaliczała się spacerująca para, trzymająca się za ręce – Maggie i Jihyun. Nie powstrzymała ich zapadająca noc, nie powstrzymał chłód. Założyli ciepłe płaszcze i wyszli na świeże powietrze, korzystając z ostatnich chwil późnego lata. Bardzo późnego – w końcu nadszedł już wrzesień i w powietrzu czuć było nadchodzącą jesień. Liście zaczynały zmieniać kolor, temperatura nie była też aż tak wysoka, jak jeszcze w sierpniu. I nic nie można było na to poradzić.
Praktycznie odkąd wyszli, Maggie była dziwnie cicho. Uśmiechała się jedynie lekko w odpowiedzi na pytające spojrzenia swojego partnera, a uśmiech ten roztapiał Jihyunowi serce i sprawiał, że robiło mu się dziwnie ciepło. Dlatego też szli tak przez znajome ulice, a on nie pytał, skąd u niej taki dobry humor. W sumie mógł nie istnieć żaden konkretny powód... Maggie mogła po prostu cieszyć się ich wspólnym spacerem, tak jak zresztą i on. Coś jednak podpowiadało Jihyunowi, że... to nie to. Może jakaś intuicja, a może po prostu znał już całkiem dobrze swoją partnerkę. Zerkała na niego od czasu do czasu, wręcz promieniejąc i swoim blaskiem oświetlając ich wspólną drogę.
– Pójdziemy jutro do lasu? – V drgnął, spoglądając na Maggie, kiedy ta pierwsza przerwała ciszę. Ona również patrzyła na niego tymi swoimi dużymi, bursztynowymi oczami. Wiatr lekko rozwiewał jej długie, brązowe włosy, dodając jej tym uroku.
– Do lasu? – powtórzył mężczyzna, nieco zaskoczony, jednakże dosyć pozytywnie. Nie miał nic przeciwko takim wędrówkom, mało tego – bardzo je lubił, zwłaszcza gdy Maggie była przy nim, ale nie spodziewał się takiej propozycji. W sumie... nie spodziewał się żadnej.
– Mhm. Pomyślałam, że byłoby miło. To są jedne z ostatnich ciepłych dni o tej porze roku. Chciałabym spędzić je z tobą, Jihyunie – odpowiedziała, używając prawdziwego imienia V. Nie miała zamiaru zwracać się do niego tak, jak brzmiał jego nick, którego używał w chatroomach. V był fotografem, który ukrywał krytyczny stan Riki, aby chronić wszystkich członków RFA, samemu się przy tym poświęcając. Jihyun był artystą, który wreszcie odkrył, kim tak naprawdę jest. Teraz, po tych dwóch latach, nastał nowy etap. Nowa era jego życia. Ich życia.
– Ja również chciałbym spędzić je z tobą, Maggie – powiedział cicho, ostrożnie wysuwając dłoń z uścisku kobiety, tylko po to, aby zaraz objąć ją ramieniem w talii i przyciągnąć do siebie. Nachylił się, aby złożyć delikatny pocałunek na policzku brunetki. Zaśmiał się, słysząc jej cichy chichot. Czyli byli umówieni.
Wrócili ze spaceru, kiedy słońce zdążyło zniknąć za horyzontem. Towarzyszyły im więc gwiazdy i księżyc, kiedy weszli do swojego przytulnego gniazdka. Jakiś czas później Jihyun wsłuchiwał się w cichy oddech śpiącej obok niego Maggie. On sam nie mógł zasnąć, więc jedynie leżał w łóżku, patrząc się w sufit i od czasu do czasu zerkając w stronę dziewczyny, jakby upewniając się, że nigdzie nie uciekła. Kto by pomyślał, że faktycznie ta cała sytuacja z Riką, Mint Eye, wyjazdem... że to wydarzyło się naprawdę. Teraz brzmiało to niemal jak sen, podobnie jak perspektywa spędzenia jutrzejszego dnia z osobą, którą naprawdę kochał.
Czyżby zapowiadało się na naprawdę udane urodziny?
Ta myśl jak niespodziewanie się pojawiła, tak niespodziewanie odeszła. Dopiero teraz Jihyun zdał sobie sprawę, że jutro miał urodziny. A dokładniej rzecz biorąc za jakieś piętnaście minut – w ciemności ciężko było jednoznacznie określić, jak układały się wskazówki zegara wiszącego na ścianie. Przed oczami mignęły mu bardzo odległe, wręcz nierealne, wspomnienia z dzieciństwa – mama, jej ciepłe, niebieskie oczy, tort, mały piknik na skraju lasu...
Tak, ten spacer był bardzo dobrym pomysłem.
Nie mogąc doczekać się jutrzejszego dnia, zamknął oczy, ostrożnie przytulając się do Maggie, tak, aby jej nie obudzić. Bardzo chciał, aby nadeszło już upragnione jutro. Co prawda jego dziewczyna prawdopodobnie nie wiedziała, że właśnie wtedy mijał kolejny rok jego życia, ale nic nie szkodzi. To nie było najważniejsze. Liczyło się tylko to, że jutrzejszy dzień spędzą razem. Delikatny uśmiech wpłynął na twarz V, kiedy zegar w końcu wybił północ.
Wszystkiego najlepszego, Jihyunie Kim.
Mężczyzna obudził się jakiś czas po wschodzie słońca. Uchylił powieki, sięgając ręką na miejsce obok siebie, chcąc przytulić do siebie Maggie... ale jej nie było. To podziałało na niego jak kubeł zimnej wody. Szybko usiadł na łóżku, rozglądając się na boki. Był sam w pokoju.
Odrzucił kołdrę, wstając i ruszając na poszukiwania kobiety. Znalazł ją w kuchni, robiącą śniadanie. Na stole już stały przygotowane talerze i syrop klonowy. Zapach nie pozostawał złudzeń co do tego, co będą jeść. Widząc, z jaką precyzją Maggie podrzucała naleśniki na patelni, potem układała z nich stosik, Jihyun poczuł się nadzwyczaj dobrze. Tak, to był bardzo dobry początek urodzin. Zapowiadał się cudowny dzień.
Zanim zdążył przekroczyć próg kuchni, Maggie go zauważyła. Natychmiast się rozpromieniła i upewniwszy się, że mieszkanie na pewno nie pójdzie z dymem przez jakąś błahostkę, podeszła do V, całując go na przywitanie.
– Dzień dobry. Przygotowałam nam śniadanie! Dobrze spałeś? – zapytała, przez chwilę patrząc mu w oczy. On również nie mógł oderwać wzroku od jej bursztynowych tęczówek. Jednocześnie... nie wiedział, jak powinien zareagować. Gdyby Maggie wiedziała o jego urodzinach, na pewno złożyłaby mu życzenia, a skoro tego nie zrobiła, wniosek nasuwał się sam. Ona nie była typem osoby, która by zapomniała lub to zignorowała.
– Jak mała owieczka. A te naleśniki pachną wspaniale – odpowiedział, biorąc głęboki wdech. No nic, trzeba cieszyć się tym cudownym dniem! V pozwolił więc poprowadzić się do stołu, trzymając dłoń Maggie. To śniadanie było jednym z lepszych, jakie jadł w życiu. Jedzenie smakowało mu jakby bardziej niż zwykle. Niesamowite. W dodatku wręcz nie mógł oderwać wzroku od Maggie, nie mogąc wyjść z podziwu. Niby całkiem dobrze się już znali, a jednak wciąż go czymś zaskakiwała. A dzięki temu on mógł codziennie zakochiwać się w niej na nowo. To było coś, czego nie czuł przy Rice.
Kiedy w końcu pochłonęli już tyle naleśników, ile tylko dali radę, po krótkim odpoczynku i porannej toalecie mogli ruszać w drogę. Wiedziony jakimś dziwnym przeczuciem, V zabrał ze sobą aparat fotograficzny. Nie zajmował się już co prawda zawodowym robieniem zdjęć, ale wciąż to lubił, a ten dzień zdecydowanie zasługiwał na uwiecznienie. W dodatku wszechświat chyba też tak myślał, bo pogoda była wręcz idealna na przechadzkę, a sam dzień należał do dosyć ciepłych. Byle tylko nie okazało się, że to sprytna zmyłka, aby stracili czujność i potem wracali do domu w deszczu, w akompaniamencie grzmotów, przemoczeni do suchej nitki.
Dotarcie do lasu nie zajęło im długo. O ile na początku szli całkiem szybko, podświadomie chcąc czym prędzej dotrzeć na miejsce, tak potem zwolnili, nie goniąc już na złamanie karku i po prostu ciesząc się chwilą. Pokonywali znajome leśne ścieżki, uśmiechając się i trzymając się za ręce. W pewnym momencie Maggie ścisnęła lekko dłoń Jihyuna, zbaczając ze szlaku i pociągając go za sobą. Mężczyzna rzucił jej zaskoczone spojrzenie, jednak brunetka puściła mu oczko, nie kwapiąc się do wyjaśniania czegokolwiek. Cóż, pozostawało jej tylko zaufać. Jakiś czas temu V pokazał jej całkiem ładną polankę, na której spędzili pół dnia i Maggie zapowiedziała, że pewnego dnia mu się za to odwdzięczy. Widać właśnie nadszedł ten moment.
Włosy leciały jej na twarz, jednak zdawała się tym nie przejmować. Te ścieżki nie były tak dobrze wydeptane, ale kobieta najwyraźniej wiedziała, dokąd iść. Nogi same niosły ją w odpowiednie miejsce. Wraz z upływem czasu las zaczął się przerzedzać i już wkrótce szli jego obrzeżami. Nieopodal rozpościerała się łączka, która wiosną musiała wyglądać jeszcze ładniej, kiedy wszystko kwitło i budziło się do życia. Cóż, we wrześniu takich cudów nie doświadczą.
– Daleko jeszcze? – zapytał ze śmiechem, widząc determinację na twarzy Maggie. Wprawdzie mógłby tak iść z nią jeszcze przez kilka godzin w przyjemnej ciszy, wsłuchując się w odgłosy wiatru szumiącego w koronach drzew, ale domyślał się, jak zostaną przyjęte jego słowa i dlatego nie mógł się powstrzymać od zadania pytania. I nie mylił się – Maggie roześmiała się cicho, patrząc na niego z miłością. Dla Jihyuna to był chyba najpiękniejszy odgłos na świecie.
– Zamknij oczy. To ma być niespodzianka – odparła jedynie, na chwilę zwalniając. Przyłożyła dłoń do policzka V, czekając, aż ten wykona polecenie, po czym wspięła się na palcach, aby móc go pocałować. Potem chwyciła go za ręce, ostrożnie cofając się i tym samym wciąż uparcie prowadząc dokądś mężczyznę. Słońce przyjemnie ogrzewało parę, jakby lato chciało mieć swoje ostatnie słowo przed odejściem i ustąpieniem jesieni.
W końcu się zatrzymali. Teraz gdy ucichły odgłosy ich kroków, lepiej było słychać szumiące trawy i drzewa. V mimowolnie zamarł w oczekiwaniu, czekając na jakiś znak, że znowu mógł patrzeć. Ten jednak nie nadchodził.
– Niespodzianka.
Jihyun otworzył oczy, a Maggie mogła z satysfakcją obserwować, jak zmieniał się wyraz jego twarzy. Początkowo wyrażała ona zaciekawienie, a potem szok, który powoli zaczął ustępować miejsca radości. Stał tam, słuchając w osłupieniu, jak pięć głosów powtórzyło słowa jego dziewczyny. Patrzył po kolei prosto w oczy wszystkim swoim przyjaciołom, członkom RFA, swojej małej rodzinie, którą kochał z całego serca. Zjawili się tu, zjawili się tu wszyscy. Był Yoosung z Lucielem, obok niego Jaehee z Juminem, który, o dziwo, nie trzymał w rękach Elizabeth 3rd. I dobrze, bo stojący obok niego Hyun nie byłby zbytnio szczęśliwy, zapewne kichając i prychając na prawo i lewo.
Każde z nich miało w rękach jakiś prezent.
– Wszystkiego najlepszego! – wykrzyknęli jak jeden mąż. V poczuł, jak wzruszenie ściskało go za gardło. Po tym, jak ciągle na pierwszym miejscu stawiał wszystkich innych, poczuł się naprawdę dobrze, kiedy ktoś postawił na pierwszym miejscu jego. To było bardzo przyjemne uczucie.
– Ja... nie wiem, co powiedzieć – wydusił w końcu. Westchnął cicho, widząc ogromny koc piknikowy rozłożony na trawie. Oprócz tego kawałek dalej rozstawiono mały, przenośny stolik, na którego środku znajdował się tort z kremem i jagodami. Jego ulubiony. Przygotowanie tego wszystkiego musiało zająć trochę czasu. Czasu, który członkowie RFA przeznaczyli dla niego. – Dziękuję wam bardzo.
Tymczasem Maggie wycofała się nieco, podnosząc ze stołu coś jeszcze, zanim ruszyła w stronę Jihyuna. W rękach trzymała bukiet pierwiosnków, przez który V poczuł dziwne ukłucie w piersi, budzące uśpione w nim wspomnienia. Ona wiedziała. Jakimś cudem wiedziała. Jak?
– Jihyun – zaczęła, patrząc mu prosto w oczy. Wręczyła mu kwiaty, które ostrożnie chwycił nieco drżącymi rękami. – Chcę, żebyś wiedział, że zasługujesz na szczęście. Zasługujesz na to, aby być szczęśliwym i chciałabym ci to szczęście zapewnić. My wszyscy chcemy – poprawiła się, posyłając mężczyźnie piękny uśmiech.
– Wszystkiego najlepszego, Jihyun. Kocham cię – wręcz szepnęła, zanim ponownie wspięła się na palcach, zbliżając się do niego jeszcze bardziej i przykładając swoje wargi do jego warg. Rozległy się brawa, kiedy urodzinowy piknik oficjalnie się rozpoczął.
Potem każdy członek RFA po kolei podchodził do V, aby złożyć mu życzenia. Następnie wszyscy przysiedli na kocu, kiedy Jumin przyniósł tort. Kilka kolorowych świeczek płonęło jasnym blaskiem, przynosząc ze sobą radość i nadzieję. Jihyun patrzył na to wszystko w milczeniu, nie mogąc wymyślić żadnego trafnego komentarza. Zresztą nie musiał.
– Nie zapomnij, aby pomyśleć życzenie! – V drgnął, czując, jak Maggie położyła swoją dłoń na jego. – Zażycz sobie czegoś dla siebie. W końcu to twoje urodziny – dodała jeszcze, jakby przeczuwając, że na pierwszym miejscu postawi wszystkich innych poza sobą. Jihyun spojrzał na nią z wahaniem, zanim uśmiechnął się lekko i pokiwał twierdząco głową. Zamknął oczy, przez chwilę się zastanawiając.
„Chciałbym przeżyć szczęśliwe życie u boku Maggie”.
W końcu nachylił się, nabrał powietrza i zdmuchnął wszystkie świeczki naraz. Rozległy się brawa i wiwaty, a V zaczął się zastanawiać, kiedy ostatnio był taki szczęśliwy.
Małe przyjęcie zaczynało się rozkręcać. Po zjedzeniu tortu Jihyun zaczął rozpakowywać prezenty. Zaśmiał się cicho, widząc nic innego jak – niespodzianka! – figurkę Supermana. Czyżby w tym roku Jumin nie podarował mu w końcu Ironmana? Czy to Maggie maczała w tym palce? Zaczął rozdzierać kolorowy papier z następnego pudełka i następnego, i jeszcze kolejnego. Odwiązywał wstążkę za wstążką, odkładając wszystko na jeden stosik. Dostał zestaw nowych pędzli i farbek, coś (jeszcze nie był do końca pewny, co takiego) skonstruowanego przez Luciela...
Zamarł, kiedy w pewnym momencie przyszła kolej na prezent od Maggie. Ramka ze zdjęciem. Ich pierwsze wspólne zdjęcie, które zresztą on sam zrobił i które mieli kiedyś oprawić. Przyłożył palce do szkła, patrząc, jak oboje obejmowali się i śmiali do obiektywu. I po raz kolejny tego dnia Jihyun poczuł, jak łzy napływały mu do oczu. Mocno przytulił zdjęcie do piersi jak swój najcenniejszy skarb. Bo to był jego najcenniejszy skarb. Jego kompas wskazujący drogę. Obserwująca go z oddali Maggie uśmiechnęła się na ten widok.
Tymczasem Yoosung siedział na kocu, jedząc Honey Buddha Chipsy, najprawdopodobniej przyniesione przez Sevena. Jumin nalewał sobie wina, za to Jaehee dyskutowała o czymś z Zenem, najprawdopodobniej o jego najnowszej roli.
Saeyoung stał sam, patrząc na las, pogrążony w myślach. Pojedyncza łza spłynęła po jego policzku, jednak ukradkiem otarł ją rękawem. Uśmiechnął się. Tak, to było dobre zakończenie. Zawahał się i wziął głęboki wdech, zanim ruszył w stronę Maggie, przypominając sobie, jak powinien zachowywać się Seven.
– No, to się nazywa udany piknik, czyż nie? Widziałaś minę V? Wyglądał na zachwyconego! – zagaił wesoło, zbliżając się do dziewczyny. Ta w odpowiedzi posłała mu piękny, rozbrajający uśmiech, przez co pod Saeyoungiem niemal ugięły się nogi.
– Warto było przygotowywać to wszystko. Jihyun zasłużył na szczęśliwe urodziny spędzone w gronie najbliższych. Dziękuję ci za pomoc, Seven – odparła, odgarniając włosy za ucho. Mężczyzna zawahał się, czując nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej.
– Chciałbym cię prosić... – zaczął, nie patrząc na nią. Zamilknął, widząc jej pytające spojrzenie, zanim dodał nieco ciszej: – Nie resetuj, Maggie. Proszę.
Na trasie V stracił brata. Wiedział o tym, chociaż nie powinien, i bardzo go to bolało. Żałował, że nie mógł cofnąć czasu ani przeprogramować tej gry, ale... Jihyun był naprawdę szczęśliwy. Nie mógłby mu tego odebrać bez wyrzutów sumienia. Poza tym gdzieś daleko, w jakimś innym wszechświecie, on, Saeyoung, żył razem z Maggie i Saeranem w szczęściu. Tutaj... jakoś sobie poradzi. W końcu był Bogiem Sevenem, Obrońcą Sprawiedliwości.
W tym momencie podszedł do nich sam Jihyun, przez co Maggie nie miała czasu na reakcję. Była zresztą zbyt zaskoczona, aby cokolwiek odpowiedzieć, zwłaszcza że po chwili Seven znów się do niej uśmiechał. Nie była też pewna, czy ten błysk, który dostrzegła w jego oczach, to okulary, czy może faktycznie łzy.
– Luciel. Maggie. Dziękuję – odezwał się, spoglądając to na jedno, to na drugie. Zatrzymał wzrok na swojej partnerce, patrząc jej prosto w oczy. – Skąd wiedziałaś, że mam urodziny? – zapytał, chociaż przeczuwał, jaka będzie odpowiedź. Jak na komendę Saeyoung i Maggie zerknęli na siebie, szczerząc się wesoło, zanim oboje spojrzeli na V, mówiąc w tym samym czasie:
– To sekret!
Cała trójka roześmiała się serdecznie. Dołączyli do nich pozostali członkowie RFA, którzy przysłuchiwali się rozmowie.
Nikt nie zauważył, jak na twarzy Jumina pojawił się lekki uśmiech.
4 notes · View notes
klubidzpanstad · 5 years ago
Text
Chojugend czyli rzecz o dzieciach w sekcie.
Tumblr media Tumblr media
W tym miejscu przyjrzymy się dwóm krótkim tekstom z bloga "Studio Kids" prowadzonego w ramach i na stronach Idź Pod Prąd. Od razu napiszę, że zastosowano tu znaną już z działania sekty metodę / wabik brania udziału w czymś ważnym a dodatkowo udostępnienie takiego bloga szeregowym adeptom pozwala im jeszcze bardziej wczuć się w misję grupy i widzieć w niej swój skromny wkład. Wszystko to oczywiście przechodzi przez sito cenzury, choć raczej ci, którzy zdecydowali się napisać tych kilka infantylnych zdań wiedzieli od początku, że muszą dostosować się do pochwalnej kalki, co widać powyżej. Blog taki w ramach projektu, nazwijmy to kobiecego, udostępniony został niegdyś przez IPP Agacie Kowalskiej, która w głupkowatych tekstach wychwalała swojego prymitywnego męża za co okrzyknięto ją "panią redaktor". To co widzimy wyżej jest wręcz podręcznikowym przykładem działania sekt, peanów pochwalnych dla danej organizacji pisanych przez jej adeptów, czym zaskarbiają sobie przy okazji nagrodę w postaci uśmiechu guru lub, przy większych "zasługach" wspomnienie ich imienia podczas "nauczania". Możliwe jest jednak też, że są to krótkie teksty zmontowane przez Kornelię lub Eunikę w celu stworzenia pozorów działalności na różnych frontach, zapełnienia jakimikolwiek tekstami działu "Kids". Czytając je, można odnieść wrażenie że tam właśnie jest, ponieważ oba teksty przypominają historyjki z "Chwili dla Ciebie". To co widzimy powyżej wygląda jak biedna wersja przeróżnych "coache'ów" mających naprostować życia zagubionym ludziom a tak naprawdę spychających ich coraz głębiej w otchłań desperacji a nawet depresji. Tak działają sekty i ich liderzy. Spróbujmy więc rozłożyć na czynniki pierwsze powyższe peany na cześć zbawiennej roli IPP i jej lidera Chojeckiego. Najpierw odniesiemy się do tekstu pt. "Nasze dzieci będą jak my". Autor lub autorka owego tekściku pisze: "Młode dziewczyny marzą, by być kobiece, piękne i mądre, jak Panie z IPP. Młodzi chłopcy natomiast pragną być tak zaradnymi, inteligentnymi i silnymi mężczyznami, jak Panowie z IPP. Bo IPP to nie tylko telewizja, gazeta, Patriotyczne Centrum Kultury i Kościół Nowego Przymierza. IPP to sposób życia, cechujący człowieka silnego, uczciwego, dobrego. Zaangażowanego. Myślącego samodzielnie. Patrioty. Uśmiech i pozytywne myślenie to jego znak rozpoznawczy." Chyba niewiele dziewczyn marzy jednak by być tak pięknymi jak pozbawione możliwości zrobienia makijażu czy po prostu ładnego ubrania się i zadbania o siebie kobiety w sidłach sekty Chojeckiego. Te, które obserwujemy w programach sekty to zaniedbane a niekiedy nawet zastraszone i sterroryzowane emocjonalnie kobiety całkowicie podporządkowane woli swoich mężów a na końcu lidera "kościoła". Kobiecość niewiast IPP obrazują doskonale córki Chojeckiego, okołotrzydziestoletnia Kornelia w głupkowatej, dziecinnej sukience z misiem czy, będąca w podobnym wieku, zaniedbana Eunika, na którą podczas programów wydziera się jej ojciec. Pozbawione kontaktu ze światem zewnętrznym, zamknięte w hermetycznej grupie. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia żona Chojeckiego Marzena, po której oznaki tkwienia w tym bagnie widać już fizycznie i która wielokrotnie upokarzana na wizji przez własnego męża następnie dziękuje mu za swoją gehennę. No to przyjrzyjmy się "zaradnym i silnym" mężczyznom sekty. Na samym szczycie oczywiście despota Chojecki lubujący się w fekalnych porównaniach i nie mający oporów nawet przed mieszaniem cytatów z Pisma Świętego ze swoimi chorymi fantazjami. Chojecki w całym swoim życiu nie pracował w zawodzie, kilkanaście lat tyrała na niego i rodzinę wspomniana wyżej żona Marzena, której on ograniczał jakąkolwiek możliwość swobodnego życia. Chojecki, co sam pryznał nie potrafił za bardzo zająć się dziećmi, gdy Marzena zarabiała na ich utrzymanie. Według jego własnych słów nie potrafił uczesać córek, zrobić im sensownego jedzenia za to, jako dorosły chłop, grał w gry komputerowe. Słuchając ich przez długi czas (oczywiście nie wszystkich ich wypocin, bo normalni ludzie chodzą do pracy i mają mnóstwo innych spraw) dowiedzieliśmy się, że takich utrzymanków jest tam trochę więcej. May więc psychopatycznego Radka Kopcia i jego przerażającą żonę, mamy Pawła Machałę ps. "Tłumacz", który twierdzi, że ci, którzy nie należą do ich sekty są uzależnionymi od porno, skończonymi draniami. Na koniec mamy "następcę tronu", Tymusia Chojeckiego wykazującego wszystkie cechy nadpobudliwości i jeszcze kilku innych objawów. Z informacji poufnych wiem, że Tymek sprawiał problemy od wczesnych lat szkolnych, lecz "pasterz", który ma ambicje prowadzić ludzkość ku zbawieniu nie zauważył w tym nic dziwnego. Którzy tam u nich mogli być jeszcze wzorami dla reszty mężczyzn?  Zniewieściały Czaruś, researcher śledzący ruchy chińskich okrętów na Pacyfiku ale nie znający jeszcze ciepła kobiety? A może pajacujący braciszek Olgi Gazdy, który prawie na pewno uzależniony jest od masturbacji, za to niesamowitą przyjemność sprawia mu krzyczenie na przestraszone dzieci, zmuszane do odgrywania ról w jego idiotycznych filmikach? Na koniec dodajmy jeszcze niezwykle zaradnego Mariana Kowalskiego, który, mówiąc krótko spieprzył wszystko za co się zabrał, od edukacji, zwykłej pracy, poprzez sport, politykę, cztery małżeństwa, a kończąc na plajcie odziedziczonego po rodzicach sklepiku. Jednak jest możliwe, że ludzie ci myślą o sobie naprawdę jako o elicie, ludziach, którym Chojecki przedstawił jakieś uniwersalne prawdy. A jest tak tylko dlatego, że jak w każdej sekcie, są oni izolowani od świata zewnętrznego. Na koniec tego żałosnego tekstu czytamy, że "inne dzieci" (czyt. te spoza sekty) będą słuchać złych piosenek, pić piwo, palić papierosy podczas gdy te wychowane w środowisku IPP/KNP osiągną ichniejszą nirvanę poprzez całkowitą izolację ich od realnego świata. Adepci sekty Chojeckiego faktycznie pozbawiają swoich dzieci prawdziwego dzieciństwa, poznania róznych sytuacji, ludzi, skosztowania rywalizacji, triumfu, przegranej, smutku, żalu, radości, pozbawiają ich kolegów i przyjaciół, których mogliby wybrać sobie sami, na podwórku, pośród innych dzieci. Co oferują im w zamian? Uczestnictwo w zideologizowanych nagranich na You Tube podczas których wypowiadają one jakieś wyuczone regułki. Oferują im udział w upokarzających przedstawieniach, gdzie wyzywane są nawet od głupich w ramach odgrywanych ról. Przykrym naprawdę przeżyciem było oglądanie zorganizowanego przez sektę Dnia Dziecka, w czasie gdy jeszcze ich współpracownikiem był Marian Kowalski. Podczas gdy dzieci hasały po placach zabaw, parkach, basenach czy jechały na wycieczki, dzieciom członków sekty kazano zadawać głupkowate pytania Chojeckiemu i łysemu prymitywowi.
Zerknijmy więc na drugi, ambitny inaczej, tekścik. W nim poznajemy... "Kotleta", dziecko członków sekty (mam nadzieje, że jednak go tak nie nazwali). Kotlet od urodzenia idzie pod prąd (aż dziwne, że nie wyszedł drugą dziurą). Nie został on więc zaszczepiony (sekta Chojeckiego miejscami łączy się z tego typu spiskowymi ruchami, jednak próżno szukać u nich np. krytyki GMO i głównej, kojarzonej z tym procederem, amerykańskiej korporacji Monsanto). Idziemy dalej... Kotlet nie przyjął chrztu katolickiego, nie brał udziału w jakichś tam zabawach, podobnych do weselnych harców, nie śpi on także w łóżeczku ale na łóżku dla dorosłych, zgodnie z zaleceniami pedagogiki Montessori. Tutaj zatrzymamy się na chwilę. Twórczyni owej metody pedagogicznej Maria Montessori była lekarzem i twórczynią teorii wychowawczej polegającej na pełnej swobodzie dziecka i dopasowaniu metod jego edukacji do niego. Wykreowała ona filozoficzne, psychologiczne i pedagogiczne zasady pracy z uczniami, których celem miało być "wspieranie wszechstronnego rozwoju fizycznego, duchowego, kulturowego i społecznego dziecka". Szkoły Montessori, których wiele powstało na całym świecie mają w założeniu uczyć dziecko kreatywności a ono samo ma nauczyć się wyciągać wnioski z zaistniałych sytuacji. Zabawki czy pomieszczenia powinny być dopasowane tak,, by dzieci same mogły wybierać formę aktywności. Nauczyciel powinien "podążać za dzieckiem" a nie wyznaczać mu kierunek. Krytycy tej metody nazywają to wychowaniem bezstresowym. Niezależnie od tego co każdy z nas może myśleć o takich czy innych metodach wychowawczych, w tym miejscu kłóci się to z, często przywoływanymi przez Chojeckiego, surowymi zasadami wychowywania dzieci. W sklepiku IPP kupić można książki Micheala i Debby Pearl (odsyłam do poświęconego im na blogu tekstu), którzy proponują wręcz tresurę dzieci a jedną z ich metod jest złamanie woli dziecka (ich teorie doprowadziły do kilku tragedii w USA o czym więcej we wspomnianym tekście). Jak więc pogodzić taki wpis w rygorystycznymi metodami wyznawanymi przez sektę Chojeckiego? Jak zwykle... można sobie z niego coś wybrać, coś zmodyfikować, przyciąć, załatać i dopasować do swojej linii. Podczas gdy nauki Pearlów mają charakter ortodoksyjnych, protestanckich wspólnot, metoda Montessori oferuje trochę luźniejszy rygor. W pedagogice tej stosowane jest tzw. "wychowanie kosmiczne", które może brzmieć sekciarsko ale, przynajmniej w założeniu, ma nauczać na zasadzie "o ogółu do szczegółu", tak aby dziecko mogło pojąć złożoność świata i zachodzących w nim zjawisk. Jeśli chodzi o religię to w placówkach przedszkolnych stosujących metodę Montessorii, których jest w Polsce kilka, to stosuje się tam tzw. Katechezę Dobrego Pasterza, która odbywa się w miejscu nazwanym przez M. Montessori „atrium”, rozumianym jako przedsionek kościoła, w którym dziecku umożliwia się przygotowanie do uczestnictwa we mszy św. (w przypadku katolików), odkrywania tajemnic ukrytych w znakach liturgicznych oraz tekstach biblijnych. „Atrium” może być również rozumiane jako miejsce pośrednie między szkołą a kościołem. Wróćmy jednak do naszego Kotleta. Na przekór wszystkim dzieciom na świecie nie zjada on słoika NUSRELI (pisownia oryginalna, od razu wskazująca na środowisko Chojeckiego lubujące się w tych tematach). Bo Kotlet ma zostać tak mądry i dobry... "niczym wujek Marian i wujek Paweł" (tekst z 2017 roku). Współczujemy ci z całego serca Kotlecie, jeśli istniejesz. Mamy nadzieje, że nie utkwisz w sidłach sekty na całe życie jak Kornelia i Eunika, że zawiniesz w tobołek słoik Nutelli i uciekniesz hen daleko!
3 notes · View notes
zginelamm · 4 years ago
Text
ona mówiła, że jest dobrze
chociaż wcale tak nie było
107 notes · View notes
kostkarubika · 5 years ago
Text
Może nasze drogi znów się skrzyżują za kilka lat i oddychanie stanie się płytkie, bo zapomniałeś, jak bardzo kochałeś mój uśmiech, oczy i charakterek, który nie raz dał Ci popalić. A ja opowiem Ci jak bardzo zakochana byłam w Tobie. Kiedy tylko zastanowisz się nad tym i pokiwasz głową oraz uśmiechniesz się. Ja powiem Ci, że złamanie mojego serca było jedną z najgłupszych rzeczy, które mógłbyś zrobić. Wysłuchasz i pokiwasz głową, ale tym razem się nie uśmiechniesz. Ponieważ zrozumiesz, że mam rację. Zrozumiesz, że nikt Cię nie pociągał tak bardzo jak ja, będziesz badał moją twarz i zastanawiać się, dlaczego odszedłam, choć wszystko było tak dobre. Będziesz się zastanawiać, czy mógłbyś to wszystko cofnąć i zacząć od nowa. Zastanowisz się I pomyślisz, że nie możesz znaleźć kogoś lepszego, ale są to pytania, z którymi będziesz musiał żyć, ponieważ wiesz, że jest już dla nas za późno od momentu, w którym tak bardzo mnie znienawidziłeś, a ja skreśliłam Cię wystarczająco mocno, że naprawdę chcesz, aby tak nie było.
1 note · View note
imperfect-poems11 · 6 years ago
Text
Wszystkiemu winna jest miłość
Wiesz, że to się zaczęło? Nie zatrzymam już tego. Znowu moje serce się żachnęło, Znowu ciągnie je do złego...
Wiesz, że to przez te słowa? Przez ten uśmiech, błahą gadkę.. Znowu mi pęka przez ciebie głowa..
Czy ktoś nas widział? Powiedziałeś komuś? Nikt więcej tam nie siedział? Wiedziałeś, że nie powinniśmy..
Znowu to złamanie, nocne błaganie Proszę wybacz!  Ale to na nic już się nie zdaje..
Tumblr media
1 note · View note
losmacieja-blog · 6 years ago
Text
lustrzane
szkło pokryte srebrem
pokruszone na ziemi
powiem siedem razy: nie pozbierane
przejrzane
zdjęcia z młodości, same kości
uśmiech na twarzy zielone słuchawki
złota blizna pod okiem
uśmiech złamany jak serce
Twoje
tysiące złamanych słów wypowiedzianych
tysiące łez przez Ciebie wypłakanych
przejrzyste szkło
czyste
1 note · View note